Wydarzenia


Ekipa forum
Główne wejście i schody
AutorWiadomość
Główne wejście i schody [odnośnik]10.05.21 21:47

Główne wejście i schody

Jest to pierwsze pomieszczenie do którego trafia każdy zaproszony gość. Jest ono przestronne, utrzymane w białym/kremowym i złotym kolorze. Przy ścianach znajduje się kilka sof, na których można usiąść i spokojnie zaczekać na skrzata. Oprócz tego, widoczne są pokaźne drewniane główne schody, w kształcie odwrócone i kanciastej litery U, które prowadzą na kolejne piętro. Często można tutaj spotkać ganiające się na miotełkach dzieci, które za cel obrały sobie stare wazy. W takich przypadkach należy uważać na głowy.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne wejście i schody Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Główne wejście i schody [odnośnik]07.07.21 15:40
21.11.1957

Jakim cudem w ogóle udało jej się tutaj dotrzeć? Nie miała pojęcia, nie pamiętała, musiała mieć wiele szczęścia, że udało jej się teleportować w okolicach rodzinnego domu. Nie podejrzewałaby nawet, że będzie w stanie to zrobić. Myślała tylko o tym, że chce się znaleźć w bezpiecznym miejscu.
Przyszedł moment, który musiał się wydarzyć. Nie spodziewała się jednak, że spotka ją coś takiego. Jak do tej pory przecież udało jej się umykać niebezpieczeństwu. Była uważna, nie ryzykowała. Jak widać niewiele było trzeba, aby się komuś narazić. Nie mogła przecież stać z boku, kiedy olbrzym atakował mugolkę. Ten mężczyzna.. Też chciał pomóc, nie spodziewała się jednak, że stworzenie będzie aż takie silne.
Oberwała. Mocno. Wolała nie wiedzieć, jak wygląda. Zastanawiała się, kto z rodziny pierwszy ją zobaczy. Miała świadomość, że tego wydarzenia nie będzie w stanie ukryć. Musi ponieść konsekwencje. Będzie się tym martwić później. Jedyne o czym teraz marzyła, to łóżko. Było jej zimno, czas spędzony w wodzie zdecydowanie jej nie pomógł. Zdołała jednak dzięki temu umknąć stworzeniu, może gdyby nie to, to mogłoby jej tutaj nie być. Twierdziła, że to było jedyne słuszne rozwiązanie, innego wyjścia nie było. Musiała skorzystać z żywiołu, który tak kochała, żeby móc się schronić. Inaczej on by ją dopadł.
Jedyny plus tej sytuacji, to to, że z tego, co widziała, to mugolka się uratowała. Była na pewno w dużo lepszym stanie niż ona teraz. Ledwo trzymała się na nogach. Cała mokra, bez dwóch zębów ( górnej i dolnej jedynki) do tego ze złamaną rzepką. Chyba jeszcze nigdy nie była tak blisko końca jak dzisiaj. Zawsze zastanawiała się, jak będzie wyglądał ten dzień. Myślała, że zdoła się na to przygotować i oswoić z myślą, że to koniec. Tutaj jednak doszło do niej, że życie było kruche i mogło się skończyć w każdym momencie.
Przekroczyła próg chwiejąc się na nogach. Rozejrzała się, szukając znajomych twarzy. - Pomocy.. - powiedziała zachrypniętym głosem, zaczęła osuwać się na nogach, nie była w stanie dłużej się na nich utrzymać. Najwyraźniej to było wszystko, na co było ją dzisiaj stać.


I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne wejście i schody D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534
Re: Główne wejście i schody [odnośnik]08.07.21 12:26
Przemierzał właśnie całą posiadłość z listami w dłoni, które miał odstawić do swojej szafki w gabinecie. Nie miał dzisiaj zbyt wiele czasu, a i ledwo co udało mu się popić choćby szklaneczkę whisky… i to w biegu. Był zmęczony i najchętniej by się położył, ale nie mógł. Zwyczajnie nie mógł. Miał przecież jeszcze całą masę rzeczy do zrobienia i nie mógł ich odstawić na później. Westchnął ciężko, przecierając oczy i omal nie potykając się o jeden z progów.
Zdziwił się, kiedy nagle pojawił się przed nim skrzat. Wydawał się panikować, co wyraźnie go zaniepokoiło. Pryncypałek bywał bowiem całkiem marudny i rzadko kiedy cokolwiek go wprawiało w strach. Powtarzał jedynie, że coś się stało, że trzeba iść do głównego holu i to czym prędzej.
Macmillan ruszył tam truchtem, wciąż ściskając listy. Przygotował też różdżkę, jak gdyby obawiając się potencjalnego ataku. Bo co złego mogło się zdarzyć? Jedyne co padało mu obecnie na myśl to to, że ktoś mógł się wedrzeć do posiadłości. Nie spodziewał się jednak dostrzec w wejściu Prudence, w dodatku w takim a nie innym stanie. Wyglądała jak gdyby potrącił ją pociąg, a impet wrzucił ją z kolei do jeziora lub rzeki. Rozszerzył oczy, a serce zaczęło mu bić znacznie szybciej. Nie wiedział co zrobić. Nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji. Nie wiedział czy na nią krzyczeć, pytać o to co się stało czy zacząć panikować?
Sytuacja zmusiła go do reakcji. Czym dostrzegł, że zaczęła się osuwać, zbiegł ze schodów tak szybko, jak gdyby był zawodowym biegaczem na sto metrów. Listy wypuścił z dłoni, więc zaczęły rozlatywać się po całym holu. Rzucił się ślizgiem, żeby złapać ją zanim zdołałaby uderzyć głową o posadzkę.
Prudence? – pytał, klepiąc ją po poliku i nie pozwalając jej zemdleć. – Prudence?! – ponawiał odsłaniając jej włosy z twarzy. – Na Merlina… – mruknął, zauważając że najwyraźniej musiała solidnie oberwać, skoro brakowało jej dwóch zębów. – VIRGINIA! – wydarł się, wykorzystując maksymalnie możliwości swoich płuc. – VIRGNIA!!! – ponowił, mając nadzieję, że kuzynka go usłyszy. – Na Merlina, mówiłem, że masz nie opuszczać Puddlemere, mówiłem na Merlina – ponawiał niczym mantrę, siedząc nad blondynką. – Mówiłem…
Złapał ja mocno i uniósł na rękach. Natychmiast ruszył w stronę salonu, gdzie mógłby na spokojnie ją położyć, a ciotki mogłyby odnaleźć Virginię. W tym samym czasie mamrotał coś pod nosem, zapewne przekleństwa lub powtarzał jak zaczarowany, że przecież ostrzegał ją przed potencjalnym niebezpieczeństwem poza dworkiem


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne wejście i schody 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Główne wejście i schody [odnośnik]08.07.21 13:26
Minuty ciągnęły się jej niczym wieczność, może powinna jakoś doczołgać się do swojej sypialni? Zawinąć w kołdrze i udawać, że nie istnieje? To by było chyba najmniej bolesne rozwiązanie tej sytuacji. Nie była jednak w stanie. Siły już ją opuściły, całą energię zużyła na to, aby się tutaj pojawić. Nie było jej stać już na nic więcej. Łzy zaczęły jej płynąć po policzkach, panikowała, jeszcze nigdy nie przeżyła czegoś takiego. Do tego całe ciało zaczęło ją boleć.. Twarz, kolano, i zimno.. Nigdy jak dotąd nie było jej tak chłodno, czuła, że przypomina trupa.

Pojawił się Pryncypałek, na całe szczęście, on na pewno pomoże jej wezwać pomoc. Przestała już krzyczeć, zdała się na to poczciwe stworzenie. Wiedziała, że może na niego liczyć. Na jej nieszczęście, oczywiście osobą, która pierwsza znalazła się przy drzwiach był Anthony. Brakowało jej tylko jeszcze jego morałów, zresztą dzisiaj mógł jej mówić, co tylko chciał i tak nic by z tego nie zapamiętała, za bardzo była skupiona na bólu, który ją wypełniał.
Przemknęła oczy, nie chciała widzieć jego miny. Czuła, że wygląda okropnie, miała tego świadomość, wolała więc nie oglądać jego reakcji. Na pewno był zawiedziony, nie mogło być inaczej. W końcu Prudence ciągle powodowała rozczarowanie. Miała wrażenie, że aktualnie jest czarną owcą tej rodziny.
- Olbrzym.. - odparła zachrypniętym głosem. Chciała się jakoś wytłumaczyć, chociaż nie wiedziała, czy to jej w czymś pomoże. - Prawie ją zabił.. Nie mogłam, nie mogłam.. - otworzyła oczy i spojrzała na kuzyna, były czerwone od płaczu. Widać było, że dziewczyna spanikowała, nie do końca wiedziała, co się dzieje. - Boli mnie, wszystko mnie boli.. - jeszcze nigdy w swoim życiu nie przytrafiło jej się coś takiego. Magiczne stworzenia czasem ją zadrapały, jednak nigdy nie była tak blisko śmierci. - Wybacz mi, błagam, nie chciałam, ale nie mogłam... - czuła wstyd, że znalazła się w domu w takim stanie. Nie powinna im dokładać problemów.. Ale nie sądziła, że niewinny spacer się tak skończy. - Przepraszam.. - położenie na kanapie, było dobrym pomysłem. Przemknęła oczy, chciała zasnąć, aby nie musieć się tłumaczyć, może uda jej się go zmylić? Ominie tą rozmowę, przynajmniej dzisiaj.


I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne wejście i schody D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534
Re: Główne wejście i schody [odnośnik]18.07.21 13:05
Ostatnio było jej ciężej niż zwykle. Czuła, że z każdym dniem, każdą godziną spędzoną w dworku, ten staje się coraz mniejszy i mniejszy... Przytłaczało ją to uczucie, więc starała się nie siedzieć za długo w jednym miejscu. Już wcześniej miała z tym problem, ale obecnie? Obecnie rodzina miała wrażenie, że Gin jest jednocześnie w każdym pomieszczeniu. Kręciła się po jadalni, przemknęła po schodach, przeczytała kilka zdań z książki w pokoju dziennym, w sali zabaw zawirowała w takt muzyki, którą chyba sama słyszała, w salonie położyła się na kanapie, a później ześlizgnęła się z niej głową w dół, co właściwie już nikogo w tym dworku nie dziwiło, w podskokach przemieściła się przez pokój kwiatowy do dziennego nucąc wesoło: "Adiamentum, wiggenowy... Auxilik, Volubilis i złoty". Znów przeczytała kilka zdań z otwartej księgi i tym razem kołysząc się z boku na bok przemknęła do pokoju herbacianego.
- Och, stryjku! Wiedział stryjek, że na rany zadane przez wilkołaka - ciotka siedząca przy kominku zakrztusiła się swoim naparem ziołowym na dźwięk ostatniego słowa -  można zastosować wywar ze sproszkowanego srebra i dyptamu? Ten sam co na rany po rozszczepieniu...! - zagadnęła starszego czarodzieja przysypiającego na fotelu. Przebudził się jakby na moment, chrząknął coś chyba w odpowiedzi, ale Gin zupełnie tego nie zrozumiała.
- Stryjku, widziałeś kiedyś wilkołaka? - nie zraziła się, wciąż bujając do swojej muzyki.
- VIRGINIO AVIS MACMILLAN! - to oburzyła się jej matka, która właśnie wkroczyła do pomieszczenia.
Gin wiedziała, że pewnych tematów nie powinna poruszać, bo jak jej to nieustannie przypominano "była damą, a damie nie wszystko przystoi". Temat wilkołaków również, a już szczególnie, kiedy mogła to usłyszeć pani matka.
Gin znieruchomiała na chwilę, wydymając z niezadowoleniem usta. Uch, nie wolno jej było wychodzić, a teraz nawet rozmawiać!
- Co ja mówiłam... - zaczęła swą reprymendę lady Macmillan, ale wtedy Gin usłyszała wołanie dobiegające z korytarza.
- TO TONY! - rozpoznała momentalnie i nie zważając na oburzone spojrzenie matki, wyminęła ją i pobiegła za głosem kuzyna do salonu.

Anthony'emu oprócz tego, że wyglądał na mocno zaniepokojonego, raczej nic nie dolegało. Za to stał nad leżącą na kanapie, przemoczoną i poturbowaną Prudence...
Zszokowana Gin wytrzeszczyła oczy.
- Yer aff yer heid!* - wymsknęło jej się po szkocku na widok kuzynki, po czym wyminęła Tony'ego, żeby się do niej zbliżyć. - Co się stało? Jesteś ranna? Gdzie cię boli najbardziej?
Widziała, że Prudence jest zmęczona (nic dziwnego), ale jeszcze chwilę musiała wytrzymać, jeśli Gin miała jej pomóc.
- Pryncypałku, ręcznik i ciepłe ubrania - poleciła skrzatowi, po czym przygryzła wargę spoglądając na lekko rozchylone wargi Pru i brakujące zęby. - Tony, będzie potrzebny Szkiele-Wzro - spojrzała na kuzyna. Oprócz tego, że faktycznie eliksir był im potrzebny, a Gin nie była pewna czy takowy znajdzie się w Puddlemere, czy trzeba będzie go w jakiś sposób zdobywać, to chciała też dać mu do zrozumienia, żeby po prostu opuścił pomieszczenie. Miała przy tym nadzieję, że kuzynce nie dolegało nic na tyle poważnego, z czym sobie nie poradzi... ale to się miało jeszcze okazać.


*szkockie: "szalona", "zwariowałaś"



chase the wind
Virginia Macmillan
Virginia Macmillan
Zawód : nieoficjalna sanitariuszka Macmillanów
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I will ride,
I will fly,
Chase the wind
And touch the sky
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8237-virginia-avis-macmillan https://www.morsmordre.net/t8276-sam-puch https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t8300-virginia-macmillan#240131
Re: Główne wejście i schody [odnośnik]21.07.21 15:43
Był wściekły. Miał wrażenie, że chociaż prosił i ostrzegał, to nikt nie robił sobie z tego zupełnie nic. A chodziło przecież o bliższą rodzinę! Rozumiał, że wielu brało go za wariata… ale żeby rodzina? Nie wymyślał sobie obostrzeń i nie zakazywał komukolwiek wychodzenia z Puddlemere bez powodu. Chodziło przecież o bezpieczeństwo! Prudence nie potrafiła walczyć, przynajmniej w jego mniemaniu. Mogła szczycić się pokonaniem jakiegoś czarnoksiężnika… ale to i tak nic nie zmieniało. Wciąż była niedoświadczona. W starciu z prawdziwymi potworami nie miała szans, czego obraz miał właśnie przed sobą.
Był też zmartwiony. Widok poturbowanej złotowłosej sprawiał, że coś się w nim gotowało. Miał ochotę sam dotrzeć na miejsce, z którego Prudence zapewne cudem uciekła, żeby wyrównać rachunki. Teraz jednak musiał myśleć o tym co zrobić, żeby Macmillanówna otrzymała choćby minimalną pomoc i wróciła do pełni sił.
VIRGINIA! – krzyknął raz jeszcze, całkiem głośno, kiedy niósł ledwie przytomną kuzynkę do salonu. Nie miał pojęcia czy rudowłosa w ogóle go słyszała.
W tym samym czasie wsłuchiwał się w to, co mamrotała blondynka. Olbrzym. Olbrzym, na Merlina! Gdzie ona spotkała tego olbrzyma?! Pewnie sama go szukała… Czy ona naprawdę nie rozumiała tego, że była tylko kobietą? Że kobiety nie powinny walczyć? Owszem, w Zakonie było wiele dzielnych pań… ale one nie były szlachciankami! Pomijając Lucindę, ale i on zgubiła swój tytuł, nawet jeżeli on wciąż tytułował ją „lady”! Niemniej, nie powinna! Po prostu!
Oczywiście, że wszystko cię boli, jeżeli oberwałaś od olbrzyma… – odburknął wyraźnie niezadowolony tym, że w ogóle wpadła na pomysł walki z kilkumetrowym stworzeniem bez grama mózgu w głowie. Dopiero przeprosiny sprawiły, że ciężko westchnął i próbował kontrolować się przed docinkami. W końcu i tak była w złym stanie. Nie miał pojęcia o kim mówiła Prudence. Uznał, że może źle się wysłowiła i miała na myśli siebie, a nie kogoś innego. – Nie wysilaj się – uciszył ją, uznając że zbyt wiele gadaniny mogłoby jej tylko zaszkodzić i zmęczyć.
Ułożył ja na sofie, mając nadzieję, że tym samym nie zaszkodził jej bardziej. Kto wie czy pomijając brak zębów, nie miała połamanych kości. Ciotki zdecydowanie nie były zadowolone widokiem i zaczęły coś mamrotać, więc Anthony przegonił ich jednym ruchem dłoni. Prudence nie potrzebowała teraz osądu, chociaż na pewno miała go dostać za kilka dni. W ciszy wyczekiwał Virginii, która była idealną pierwszą pomocą.
Kiedy usłyszał klik klamki, natychmiast zerknął w stronę drzwi. Widząc rudowłosą natychmiast wstał i odsunął się, żeby zrobić jej miejsce.
Mamrocze coś o olbrzymie – odpowiedział na pytanie. – Jeżeli potrzebujesz pomocy, żeby ją podnieść, tylko powiedz – zaznaczył, chcąc być od korzyści. – Napiszę list do panny Leighton, ale nie wiem kiedy będzie gotowe. Nie mamy w zapasach – odpowiedział natychmiast. Sam nie pamiętał jak dokładnie się go warzyło, a nie chciał popełnić nigdzie błędu. Jego wiedza na tę chwilę była zbyt mała. – Sprawdź czy ma wszystkie kości na miejscu, jeżeli możesz. Zaczekam przed wejściem, żeby nikt wam nie przeszkadzał – poprosił.


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne wejście i schody 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Główne wejście i schody [odnośnik]21.07.21 16:35
Najgorsze w tym wszystkim było to, że spora część rodziny widziała jej niedyspozycję. Miała świadomość, że jutro rano pewnie wszyscy będą wiedzieć o tym, w jakim stanie wróciła do domu. Miała zamiar zaszyć się w swoim pokoju i nie wychodzić z niego przez najbliższe tygodnie. Znowu będzie musiała wysłuchiwać, jak bardzo jest nieodpowiedzialna. Nienawidziła tego moralizatorskiego tonu. Będzie się tym martwić później, jak na razie chciała po prostu zawinąć w kłębek i zasnąć, a najlepiej to wcale się nie obudzić, nikt nie musiałby się o nią już martwić. Była wycieńczona, ucieczka do jeziora nie była chyba zupełnie przemyślanym pomysłem, aczkolwiek nada twierdziła, że tylko dzięki temu olbrzym jej nie dopadł.
Wtedy Anthony zawołała kuzynkę. Może faktycznie Virginia będzie w stanie spowodować, że ból będzie mniejszy, byłaby jej za to ogromnie wdzięczna. Podczas starcia z olbrzymem adrenalina robiła swoje, nie czuła tego, że tak mocno została poturbowana, kiedy jednak udało jej się uciec, a emocje zaczynały słabnąć ból wydawał się być coraz większy.
Nie reagowała na oschłe słowa kuzyna. Zdawała sobie sprawę, że tak to będzie wyglądało. Miała świadomość, że się wkurzy, szczególnie po ich ostatniej kłótni, gdy mówił, że nie będzie więcej mogła wychodzić sama. Jak widać, nie do końca wszystko szło po jego myśli. Prue należała do osób, które nie mogły usiedzieć w miejscu, wystarczyła jedna myśl i już jej nie było. Nie była jednak aż tak nierozgarniętą osobą, żeby szukać olbrzyma, aby wdać się w nim z walkę. Po prostu wpadła na niego i na tego mężczyznę, ponownie zastanawiała się, czy on przeżył. Nie wiedziała nawet jak ma na imię, nie będzie mogła go poszukać. Niedobrze.
- Przepraszam Tony, naprawdę przepraszam.- Prudence nigdy nie chciała sprawiać problemów, nie robiła tego specjalnie, jakoś się to wszystko tak niefortunnie układało, że w zasadzie ciągle musiała się w coś wplątywać. To miał być po prostu spacer w okolicach jeziora, potrzebowała chwili na zebranie myśli, nie spodziewała się, że skończy się tak dramatycznie.
- Wszystko mnie boli Gin- Prue nieco sepleniła. Twarz musiała mieć spuchniętą, w końcu uderzenie olbrzyma nie należało do specjalnie delikatnych. - Najbardziej twarz, dosyć mocno oberwałam, z kolanem jest też coś nie tak, nie mogłam się podnieść - nie do końca potrafiła nawet określić te urazy, wszak nie znała się wcale na medycynie. - Jest mi zimno, chciałabym już zasnąć.- była wycieńczona tymi wydarzeniami, oczy miała przymknięte, oddychała powoli. Obojętne jej właściwie było, czy Anthony sobie stąd pójdzie, czy nie, chciała jedynie zamknąć oczy i pozwolić sobie na odpoczynek.


I am the storm and I am the wonder
And the flashlights nightmares
And sudden explosions
Prudence Macmillan
Prudence Macmillan
Zawód : Specjalista ds. morskich organizmów
Wiek : 26/27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
With wild eyes, she welcomes you to the adventure.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne wejście i schody D36cb059e33df5c9cc27b3102f0bf437286d1298
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9686-prudence-macmillan https://www.morsmordre.net/t9710-limbo https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t10646-skarpeta-pru https://www.morsmordre.net/t9860-prudence-macmillan#298534
Re: Główne wejście i schody [odnośnik]03.08.21 17:03
Gin zatrzymała się na słowie "olbrzym", które padło z ust kuzyna i szczerze mówiąc nie słuchała już dalej, tylko wytrzeszczyła oczy.
- Shut yer puss* - wymsknęło jej się ponownie po szkocku (wujkowie byliby zachwyceni). Wciąż oniemiała podeszła bliżej do Pru, choć nie zaczęła działać dopóki Tony nie wyszedł z pomieszczenia. Gin upewniła się co do tego spoglądając na zamykające się za nim drzwi, a kiedy zamek szczęknął, na nowo spojrzała na kuzynkę z wciąż szeroko otwartymi oczami.
- Ol...brzym? - powtórzyła powoli wpatrując się w Pru z niedowierzaniem. - Prawdziwy... olbrzym? - nie potrafiła sobie tego nawet wyobrazić! Siedziała tu zamknięta w dworku tak długo... a i bez zakazu wychodzenia poza granice posiadłości raczej nie łatwo było spotkać te stworzenia, więc... jak?
- Przeżyłaś starcie z prawdziwym... olbrzymem? - powtarzała to jedno słowo tak, jak gdyby miała z nim trudność. Prawda była jednak taka, że wciąż nie mogła w to uwierzyć. - Gdzie? Jak to się stało? - wyrzuciła z siebie kolejne pytania.
Owszem, zagadywanie w ten sposób poturbowanej, przemęczonej pacjentki nie było profesjonalne... ale po pierwsze: Gin nie skończyła kursu uzdrowicielskiego, więc nie była zawodową uzdrowicielką, tak? A po drugie... wciąż była tylko sobą. I to chyba oczywiste, że Pru jej w tej chwili imponowała bardziej niż ktokolwiek inny. Właśnie dlatego, że była kobietą i w dodatku damą, jej rodzoną kuzynką! I przeżyła spotkanie z prawdziwym olbrzymem! Która inna dama by tego dokonała? Która wróciłaby do dworku po czymś takim o własnych siłach? Przecież to było niesamowi...
GIN! PRU JEST W CIĘŻKIM STANIE! Skup się! Nie po to tu przyszłaś, żeby rozprawiać o magicznych stworzeniach i sposobach wymknięcia się z dworku, prawda?! No już! - syknął ostro w jej głowie głos, który faktycznie trochę ją otrzeźwił. Tak, tak, była tu w dość konkretnym celu. O olbrzymach jeszcze porozmawiają, oj, i to jeszcze jak! Gin za nic nie odpuściłaby TAKIEJ historii! Musiała ją usłyszeć co najmniej raz i to z najdrobniejszymi szczegółami!
Tylko... no, niekoniecznie w tej chwili.
Spróbowała przynajmniej chwilowo odsunąć od siebie wszystkie obrazy, które podsuwała jej teraz wyobraźnia i skupić się na uzdrawianiu. Starcie z olbrzymem mogło się skończyć naprawdę źle, kuzynka mogła mieć poważne uszkodzenia wewnętrzne, krwotoki... i Gin zapewne powinna zacząć od sprawdzenia właśnie tego, ale... kiedy kuzynka mamrotała, że wszystko ją boli, to naprawdę nie umiała być na to głucha i to ignorować.
- Spróbuję coś na to zaradzić, ale proszę, spróbuj jeszcze nie zasypiać, dobrze? - odpowiedziała, po czym uniosła różdżkę wyjętą z kieszeni sukni. - Ignominia - wypowiedziała spokojnie i wyraźnie, otulając Pru zaklęciem uspokajającym i lekko uśmierzającym ból. Dobrze, teraz powinna poczuć się ciut lepiej, a Gin mogła przystąpić do właściwego etapu uzdrawiania - począwszy od sprawdzenia czy kuzynka nie ma obrażeń wewnętrznych.
Odetchnęła cicho i zakreśliła nad nią odpowiedni znak różdżką.
- Diagno haemo.
Udane zaklęcie wniknęło w ciało Prudence w poszukiwaniu nieprawidłowości w działaniu organów. Kuzynka miała szczęście, miała naprawdę ogromne szczęście, bo nic nie wskazywało na ciężkie obrażenia wewnętrzne. Gin odetchnęła z ulgą.
- Nie jest tak tragicznie jak wygląda - powiedziała w ramach pocieszenia.
W międzyczasie pojawił się wreszcie Pryncypałek z ręcznikami i świeżym odzieniem dla przemarzniętej bohaterki. Ruda czarownica czym prędzej przystąpiła do osuszania kuzynki i ewentualnej pomocy w jej przebraniu się. Dobrze, przynajmniej to było z głowy.
- Figidu Horribilis - Gin podjęła następnie, chcąc dokończyć proces ogrzewania przemarzniętej Pru. Tym razem jednak zaklęcie było stanowczo za słabe.

*szkockie wulg.: "nie gadaj"



chase the wind
Virginia Macmillan
Virginia Macmillan
Zawód : nieoficjalna sanitariuszka Macmillanów
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I will ride,
I will fly,
Chase the wind
And touch the sky
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8237-virginia-avis-macmillan https://www.morsmordre.net/t8276-sam-puch https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t8300-virginia-macmillan#240131
Re: Główne wejście i schody [odnośnik]22.07.22 13:09
[data]

Czas szybko upływał, być może szybciej niż się tego spodziewał. Niedawno jeszcze trzymał małe przedwcześnie urodzone bobasy na rękach, teraz te bobasy wylegiwały się na brzuchu i zdawały się znacznie większe za każdym razem kiedy wracał do domu. Żałował jedynie tego, że nie obserwował ich rozwoju częściej, ale potrzebował załatwić kilka spraw.
Przez pewien czas nie było go także w rezydencji. Potrzebował sobie priorytety w życiu. Musiał się wyciszyć, zrozumieć czego tak naprawdę chce i co jest najważniejsze. Teraz, od kiedy wrócił, zdawał się jednak spokojniejszy. Nie złościł się tyle, co jeszcze w styczniu, a nie mówiąc o tym co było przed Nowym Rokiem. Był bardziej zdecydowany. Cokolwiek by się nie działo, rodzina i hrabstwo było najważniejsze. Przede wszystkim rodzina.
Akurat szykował się do wyjścia, bo choć na chwilę zrezygnował z niektórych swoich dodatkowych aktywności, to nie zrezygnował z pomagania mieszkańcom jego hrabstwa i drugich, tych promugolskich. A i gdyby tylko zaszła potrzeba, gotów był pomóc jak dawniej. Była wojna, trzeba było robić cokolwiek, żeby zachować dobro tych ziem.
Wyczekiwał Michaela, którego poprosił o spotkanie. Sporo minęło, a on też nie informował nikogo o tym, co robił.
Miło cię widzieć – powitał go, kiedy ten się pojawił, klepiąc go przy tym po ramieniu… i dopiero wtedy zrozumiał, że choć poprosił go o spotkanie to przecież mogło się ono źle skończyć.
Wspomnienie spotkania z Gabrielem w gabinecie natychmiast przemknęło mu przez głowę i poczuł się wyjątkowo niezręcznie. Bo co jeżeli Michael wiedział o tym, co się stało? I co jeżeli miał teraz idealną okazję, żeby wyrzucić mu to i tamto? Właściwie… nie powinien się przejmować. W końcu spotkanie z Gabrielem miało właśnie Gabrielowi zaoszczędzić problemów. I smutku… nawet jeżeli zamieniło się w gorzkie przerzucanie wyzwiskami i wypominaniem rzeczy, których nie powinno się wypominać. Koniec końców – Anthony miał rację, a to potwierdzał i krótki, ale wymowny list z treścią "wygrałeś" (nawet jeżeli Macmillan wcale nie czuł się tak jakby wygrał, a jedynie dokazał to, czego się bał).
Mam nadzieję, że ci w niczym nie przeszkodziłem – dodał, próbując odbiec myślami od wspomnienia spotkania z innym Tonksem. W końcu, gdyby wiedział to pewnie najpierw rzuciłby mu tonę obelg, a dopiero potem przyszedł lub też i nie? – Potrzebuję pomocy. Kilku mieszkańców boi się o swoje bezpieczeństwo. Chciałbym ich uspokoić i nanieść kilka zabezpieczeń. A przy okazji moglibyśmy porozmawiać, jeżeli nie masz nic przeciwko. Chcesz najpierw coś wypić? Czy możemy iść od razu?


Каранфиле, цвијеће моје
да сам Богд'о сјеме твоје.
Ја бих знао гдје бих цвао,
мојој драгој под пенџере.
Кад ми драга иде спати,
каранфил ће мирисати,
моја драга уздисати
Anthony Macmillan
Anthony Macmillan
Zawód : Podróżnik i wynalazca nowych magicznych alkoholi dla Macmillan's Firewhisky
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Na zdrowie i do grobu
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Główne wejście i schody 4d6424bb796c4f2e713915b83cd7690217932357
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t5779-anthony-macmillan https://www.morsmordre.net/t5786-bato https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net/t5790-skrytka-bankowa-nr-1421 https://www.morsmordre.net/t5806-anthony-macmillan
Re: Główne wejście i schody [odnośnik]05.08.22 19:14
Może Michael też powinien się wyciszyć. Założył, że powodem dla rzadszych kontaktów z Anthony'm były po prostu dzieci i rodzina (których odrobinę mu zazdrościł, ale nigdy by się nie przyznał) - nie wiedząc ani o napiętej rozmowie z Gabrielem, ani tym bardziej o tym, że Anthony potrzebował trochę spokoju. Poznał lorda Macmillan z jak najlepszej strony, najszczęśliwsze ze swoich niedawnych wspomnień budując właśnie na jego weselu, biorąc udział w dyskusjach o strategii i sparingach. Nie podejrzewał, że i on mierzy się czasem z własnymi demonami - chyba ostatnio za bardzo był skupiony na tych swoich.
-Dobrze cię widzieć. - uśmiechnął się, wchodząc do dworu w Puddlemere. Odruchowo przestąpił z nogi na nogę, niepewny jak zachowywać się podobnych miejscach. Działając dla Zakonu, przywykł już do rozmów z lordami w terenie i w Oazie, ale nie w ich... rezydencjach, a w takich sytuacjach pozostawał boleśnie świadom własnej nieznajomości savoir-vivre'u.
-Daj spokój, gdybym był zajęty, po prostu przyszedłbym później. - roześmiał się w odpowiedzi na obawy Anthony'ego, niepewny, czy były zwykłą grzecznością. Owszem, był zabiegany - patrole, pojedynki, polowania - ale najlepiej czuł się gdy miał coś do roboty. Prawdziwie przerażała go cisza, ciemność, momenty samotności - gdy wracały twarze ludzi, których nie zdołał ocalić, gdy musiał myśleć o nadchodzącej pełni, gdy do głowy zakradały się złe podszepty. Anthony ocalił go od kolejnej chwili samotności, zmęczenie się nie liczyło (wmawiał sobie, coraz bardziej zmęczony).
-Oczywiście, jak to daleko? Wziąłem miotłę. - zapowiedział, choć nie musiał - miotłę miał na pasku na plecach, Anthony doskonale ją widział. Właściwie, w domu powinien ją gdzieś odłożyć, ale nie wiedział, gdzie. U siebie ciskał ją od niechcenia w kąt w przedpokoju, ale to był dwór.
-Masz alkohol? - zdziwił się i dopiero po sekundzie opamiętał. -Znaczy, coś do picia? - poprawił się wyraźnie speszony, uświadamiając sobie, że Anthony nie proponowałby mu alkoholu przed nakładaniem pułapek. Chyba.
-Możemy na chwilę siąść, możemy iść od razu. Dawno nie widziałem cię w Oazie, nie wiem ile wiesz o ostatnim numerze "Walczącego Maga"? - tym, którym obwołał martwym Michaela, innych aurorów, Hannah, Bena... Wśród listów gończych pozostały tylko nieliczne, w tym ten Anthony'ego. Spojrzał na niego uważnie, trochę smutno. Jak się z tym czuł? Sam Tonks trafił na listy gończe dopiero w styczniu - i zniknął z nich pierwszego kwietnia - ale pamiętał stres związany z byciem na celowniku. Macmillan nie musiał opuszczać bezpiecznej Kornwalii tak często, jak Mike, ale pewnie i tak nie było mu łatwo, zwłaszcza, gdy miał pod opieką rodzinę... -Próbowaliśmy z Zakonnikami to wyjaśnić, wygląda na to, że kłamstwa Ministerstwa to tylko propaganda. - rzucił gorzko, nie ukrywając złości na sam dźwięk słowa "Ministerstwo". -Mogę opowiedzieć ci tutaj, albo w drodze. - zaproponował. -Jakie zabezpieczenia chciałbyś nałożyć? Mam kilka godzin, zdążyłbym pewnie nawet z dwoma zaawansowanymi pułapkami.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Główne wejście i schody 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Główne wejście i schody
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach