Spiżarnia
AutorWiadomość
Spiżarnia
Wysokie pomieszczenie zaczyna się w podziemiach kamienicy, a kończy w połowie pierwszego piętra. Przebywają w niej tylko służba i skrzaty, które z pobieraniem z półek odpowiednich produktów radzą sobie bez drabiny. Można tam znaleźć świeże owoce i warzywa, kawiory, najdelikatniejsze mięsa, słoiki pełne przetworów oraz sera. Zwykle półki uginały się pod ilością dostępnej dla Blacków żywności, jednak od czasu, gdy cały kraj ogarnęła wojna, robi się tam coraz więcej wolnej przestrzeni.
18 grudnia
Minął miesiąc, odkąd dostała list od kochanej kuzynki, który ukłuł ją w sam środek rozchwianego na wszelkie strony serca. Wahała się. Nie poszła do ojca z listem, nie chciała pytać go o zgodę, chciał, aby to była jej decyzja. Tylko i wyłącznie jej. Choć może do ojca już wieści dotarły, być może sam zawitał w spiżarni Blacków, składając ofiarowaną żywność, tak ona chciała zrobić to sama. Ludzie głodowali – źli, dobrzy, wzgardzeni, opuszczeni, skrzywdzeni. Cierpieli. Sieroty, starcy, biedni. I gdy sądziła, że zostali opuszczeni całkowicie, stanowili faktyczny motłoch dla wysoko urodzonych… dobrze urodzonych – bogatych i ważnych, tak pojawił się ten dziwny rozbłysk. Zwrot, którego nie potrafiła przetworzyć i zrozumieć.
Wsadzili Johnatana do więzienia. Cornelius skrzywdził ludzi. Mugole ginęli. Krew się lała. Philippa została roztrzaskana, niczym porcelanowa figurka… Ludzie ginęli, ludzie znikali, ludzie świętowali i bawili się – chaos. Ogród rozkoszy ziemskich, graniczący z piekielnymi krzykami, przełamanymi cierpieniem. Gdzie w tym było już faktyczne człowieczeństwo? Gdzie był człowiek?
Crabbe, nazwisko zobowiązywało, więc stanęła przed drzwiami domostwa Blacków. Niemal, jak przed własnymi, przecież ich krew w niej płynęła. Może to ona tak parzyła? Tak bolała za każdą podjętą decyzją? Bo walczyły te dwie strony, skryte pod bladym licem i osnutym mgłą spojrzeniem. Spojrzeniem pełnym utraty zewnętrznego świata. Absolutnego, przedkrytycznego – zewnętrza, będącego mało relatywnym do innych; darowało się jako obojętne na swe darowanie, by być tym, czym było, istniejąc takie, jakie jest w sobie, niezależne od tego, czy o nim ktoś myślał, czy też nie. W nim myśl mogła przemierzać z uzasadnionym poczuciem bycia obcym na londyńskim terytorium – a jednak, bycia całkowicie gdzie indziej.
I przeszła nieobecna, a jednak będąca, fizycznie stracona i zbesztana własną winą. Dobrała to co miała w koszu sama, bo chciała pomóc – to była forma pomocy. Tak należało, każdy jej potrzebował, bo każdy był równy i każdy mógł zasłużyć. Przewrotna myśl, idealistyczna idylla zgubnie pchająca rozdygotane serce do otchłani.
Usytuowała ofiarowaną żywność w dłonie drobnego skrzata, nie mając oporu by puści. By oddać. Bo żyła po to, by oddawać, dzielić się i chcieć zadowolić wszystkich, jednocześnie zawodząc każdego. Zadrżała delikatnie, przecierając wilgotny policzek. Czy to zapach perfum powiódł jej głowę w bok, czy dźwięk obcasów… nie myślała, lecz zapytała.
– Aquilo? – zawahała się, dostrzegając znikający rąbek sukni. Chciała, aby to była ona – prosiła wewnątrz, pragnąc ją zobaczyć i uściskać. A może to była suknia Walburgi? Stała przez chwilę, wpatrując się we framugę drzwi, aż wreszcie westchnęła ciężko, myśląc tylko o tym, jak wiele sprzeczności miała dziś w sobie.
| przekazuję zaopatrzenie na zbiórkę: Kiełbasa 1 kg, Baranina 1 kg – świeża, Buraki 1 kg, Kapusta 1 główka, 3 bochenki chleba jasnego (pszennego), Mleko krowie 1 l x2, czosnek – jedna główka, Szynka 300g.
| zt jeśli to nie była Aquila : )
18 grudnia, późne popołudnie
Calypso może i nie prowadzała się z zacnymi damami w swoim wieku, oddając się w ostatnim czasie całkowicie sztuce, jednak nie znaczyło to, że była zupełnie oderwana od rzeczywistości. Zdawała sobie sprawę, że nie do końca wpasowują się wraz ze swoją rodziną w jaśnie deklarowane ideały, jednak w York żyło się odpowiednio dostatnio, by pomóc. Wojna dosięgała wszystkich, bez względu na stan, więc wszyscy powinni otrzymać pomoc.
Za zgodą swojego nestora Calypso odpisała więc na list, który przyszedł do niej od niedoszłej bratowej. Niezależnie od tego, czy do ślubu miało dojść, czy też nie ród Carrow nie planował pozwolić na to, by za wojny bogaczy odpowiadali biedni. Calypso nigdy nie zaznała głodu, więc nawet trudno było jej sobie wyobrazić to, co musieli czuć ludzie odmawiający jedzenia nie tylko sobie, ale i swoim dzieciom.
Calypso rzecz jasna porozmawiała najpierw z ojcem, a następnie z braćmi, chcąc się dowiedzieć, czy nie mają nic przeciwko. A może nawet dowiedzieć się, czy potencjalnie i w York podobna akcja byłaby do zrealizowania.
Ojciec powiedział, by rządziła się, według własnego uznania, ale Calypso czuła, że to swoisty test. Nie wiedziała jednak jakiego wyniku oczekuje jej ojciec, więc po kilku tygodniach obserwacji ile, jako całość dworku zużywają jedzenia, mogła przysiąść do podliczenia. Musiała wyrobić się przed terminem zbiórki. I udało jej się to.
18 grudnia, późnym popołudniem przed dworem rodu Black zjawiło się dwóch przedstawicieli służby rodziny Carrow z darami.
Calypso chciała nawet udać się osobiście, jednak po namyśle uznała, że chyba jeszcze nie była gotowa na zupełnie neutralne spotkanie z Lady Burke, jeśli akurat byłaby w gościnie.
Służba pozornie nie miała wiele przy sobie, jednak na torby było rzucone zaklęcie zmniejszająco–zwiększające, które pozwalało im w poręczny sposób przenieść duże ilości jedzenia. Dyskretni i milczący podeszli do wejścia dla służby, aby poinformować, kim są i w jakim celu przychodzą. Pokierowani do spiżarni zaczęli wypakowywać cały dobytek. Szybko i w całkowitej ciszy. Nie rozglądali się, nie szukali sensacji. Tak niezauważenie, jak się pojawili, zebrali się do wyjścia, zostawiając jedynie w rękach zaufanego przedstawiciela służby krótki, odręcznie napisany list od młodej Lady Carrow.
Droga Lady Burke,
Droga Lady Black,
Dziękuje za poinformowanie mnie o prowadzonej przez was akcji. Jest to doprawdy inspirujące to, co robicie i zaczęłam myśleć o tym, by coś podobnego zorganizować w York. W tym momencie jednak chciałabym przekazać żywność od rodu Carrow — mam nadzieję, że komuś poprawi, chociaż nieco ten trudny czas.
Drogim Lady oraz ich najbliższym pozostaje mi życzyć udanych Świąt.
Z wyrazami szacunku,
Lady Calypso Carrow
Droga Lady Black,
Dziękuje za poinformowanie mnie o prowadzonej przez was akcji. Jest to doprawdy inspirujące to, co robicie i zaczęłam myśleć o tym, by coś podobnego zorganizować w York. W tym momencie jednak chciałabym przekazać żywność od rodu Carrow — mam nadzieję, że komuś poprawi, chociaż nieco ten trudny czas.
Drogim Lady oraz ich najbliższym pozostaje mi życzyć udanych Świąt.
Z wyrazami szacunku,
Lady Calypso Carrow
/zt
________________________________________________
Przekazuję całą kategorie I z zaopatrzenia Calypso (mieszkam w dworku, a bracie zgodzili się na korzystanie z ich zaopatrzenia). Z miesięcy październik i listopad przekazuje produkty długoterminowe (ziemniaki (14kg), bułka tarta (1kg), drożdże (100g), kasza jęczmienna (3kg), kasza gryczana (3kg), kasza manna (1,5kg), łój (0,5kg), masło (1,2kg), mąka pszenna (5kg), mąka żytnia (5kg), ocet spirytusowy (1l), pieprz (0,5kg ziaren), płatki owsiane (400g), przyprawy ziołowe (400g), smalec (800g), śliwki suszone (300g), kawa zbożowa (300g), herbata czarna (100g) - z obu miesięcy + buraki (1,5kg), cebula (1,5kg), fasola biała (1kg), groch (2kg), seler (0,5kg) z listopada), a z grudnia całość.
Ponadto przekazuje również - Bakalie 300g, Węgorz 1kg wędzony, Oliwa 1 butelka, Ramora 1kg suszona, Suszone owoce (różne) 300g
Calypso Carrow
But he that dares not grasp the thorn
should never crave the rose
should never crave the rose
Ostatnio zmieniony przez Calypso Carrow dnia 24.06.21 1:38, w całości zmieniany 2 razy
Calypso Carrow
Zawód : Malarka, Arystokratka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
I won't be silenced
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless
You can't keep me quiet
Won't tremble when you try it
All I know is I won't go speechless
OPCM : 10
UROKI : 5 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 10 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
| 18 grudnia
Jak wspaniale było robić dobre rzeczy! Jeszcze kilka miesięcy temu Cordelia w najśmielszych przewidywaniach nie przypuszczałaby, że działalność charytatywna kiedykolwiek sprawi jej autentyczną przyjemność. Owszem, lubiła całą tą otoczkę aukcji pięknych świecidełek czy rzadkich obrazów, z których zysk przeznaczano na szczytne cele, uczestniczyła w nich jednak niezwykle rzadko, nie biorąc bezpośredniego udziału w późniejszych bankietach. Traktowano ją jako dziecko, a najlepsze wydarzenia tego typu odbywały się w okresie pobierania przed lady Malfoy nauk w odległym Hogwarcie. Teraz jednak doświadczała po raz pierwszy tej raczkującej dorosłości, mogąc wziąć czynny udział w akcji organizowanej przez najmilszą przyjaciółkę. Tylko tak to postrzegała, dla własnego spokoju ignorując pozostałe szlachcianki, biorące udział w szlachetnej akcji rozdawania jedzenia. Cordelia nie chciała być gorsza, zresztą, wiedziała, czego oczekuje od niej rodzina - niedługo miała zadebiutować na Sabacie, jej dorosłość miała być pełna podobnych działań, zwłaszcza teraz, gdy znajdowała się w świetle reflektorów opinii publicznej, uważnie obserwującej poczynania rodziny Ministra Magii. Nie mogła zawieść, nie mogła też spocząć na laurach dobrej opinii ze szkoły. To już się nie liczyło, teraz pracowała nie tylko na swoją opinię i zamierzała zrobić to jak najlepiej, przynosząc chwałę swemu nazwisku.
Zamierzała dążyć do celu małymi krokami i jednym z nich był udział w zbiórce żywności. Inicjatywa konserwatywnych arystokratek nie wydawała się aż tak wymagająca, ba, Cordelia była wręcz podekscytowana. Lubiła jeść, miała wyrafinowany gust, wiedziała więc, że przygotuje dla biedaków niesamowitą ucztę, o jakiej w okolicach Wilton będzie głośno przez dekady! Na razie jednak zamierzała przekazać Aquili część zasobów z rodzinnej spiżarni, drugą połowę przeznaczając dla własnych poddanych. Oczywiście nie zmierzała sama do piwnic, spędziła całe dwa dni, próbując przysmaków, by wybrać te najlepsze, oraz komponując listę frykasów do złożenia w spiżarni Blacków. Kiedy już dopieściła menu, zleciła zapakowanie zapisanych na pergaminach produktów do skrzyń i przetransportowanie ich do Londynu, na Grimmauld Place. Nie obchodziło ją, jak zostanie to zrobione - zapewne przy pomocy teleportacji lub magicznych powozów - sama bowiem pojawiła się na progu imponującej kamienicy nieco później, już na miejscu dopilnowując odpowiedniego składowania oraz przekazywania skrzyń, zapieczętowanych lakiem Malfoyów. Ukontentowana przyglądała się swojej ciężkiej pracy, finalnie przekazując w ręce odbierającego produkty czarodzieja listę z przekazanymi przez Cordelię wiktuałami. Upewniła się, że ten zachwycił się ich zawartością, po czym pożegnała się z znajdującymi się w spiżarni czarodziejami i czarownicami, szczególne wyrazy uszanowania składając członkom rodu Blacków i znajomym arystokratkom.
| przekazuję całą I kategorię z października + 6 kolb kukurydzy, 1 kg kiełbasy, malinowa konfitura owocowa (300g), 200 g wędzonego boczku, 2 butelki czarodziejskiego miodu pitnego, 250 g krewetek, 1 butelka toujuours pur, (z października) i 1 kg soli, 0,5 kg grzybów leśnych, 2 pigwy(z listopada)
Jak wspaniale było robić dobre rzeczy! Jeszcze kilka miesięcy temu Cordelia w najśmielszych przewidywaniach nie przypuszczałaby, że działalność charytatywna kiedykolwiek sprawi jej autentyczną przyjemność. Owszem, lubiła całą tą otoczkę aukcji pięknych świecidełek czy rzadkich obrazów, z których zysk przeznaczano na szczytne cele, uczestniczyła w nich jednak niezwykle rzadko, nie biorąc bezpośredniego udziału w późniejszych bankietach. Traktowano ją jako dziecko, a najlepsze wydarzenia tego typu odbywały się w okresie pobierania przed lady Malfoy nauk w odległym Hogwarcie. Teraz jednak doświadczała po raz pierwszy tej raczkującej dorosłości, mogąc wziąć czynny udział w akcji organizowanej przez najmilszą przyjaciółkę. Tylko tak to postrzegała, dla własnego spokoju ignorując pozostałe szlachcianki, biorące udział w szlachetnej akcji rozdawania jedzenia. Cordelia nie chciała być gorsza, zresztą, wiedziała, czego oczekuje od niej rodzina - niedługo miała zadebiutować na Sabacie, jej dorosłość miała być pełna podobnych działań, zwłaszcza teraz, gdy znajdowała się w świetle reflektorów opinii publicznej, uważnie obserwującej poczynania rodziny Ministra Magii. Nie mogła zawieść, nie mogła też spocząć na laurach dobrej opinii ze szkoły. To już się nie liczyło, teraz pracowała nie tylko na swoją opinię i zamierzała zrobić to jak najlepiej, przynosząc chwałę swemu nazwisku.
Zamierzała dążyć do celu małymi krokami i jednym z nich był udział w zbiórce żywności. Inicjatywa konserwatywnych arystokratek nie wydawała się aż tak wymagająca, ba, Cordelia była wręcz podekscytowana. Lubiła jeść, miała wyrafinowany gust, wiedziała więc, że przygotuje dla biedaków niesamowitą ucztę, o jakiej w okolicach Wilton będzie głośno przez dekady! Na razie jednak zamierzała przekazać Aquili część zasobów z rodzinnej spiżarni, drugą połowę przeznaczając dla własnych poddanych. Oczywiście nie zmierzała sama do piwnic, spędziła całe dwa dni, próbując przysmaków, by wybrać te najlepsze, oraz komponując listę frykasów do złożenia w spiżarni Blacków. Kiedy już dopieściła menu, zleciła zapakowanie zapisanych na pergaminach produktów do skrzyń i przetransportowanie ich do Londynu, na Grimmauld Place. Nie obchodziło ją, jak zostanie to zrobione - zapewne przy pomocy teleportacji lub magicznych powozów - sama bowiem pojawiła się na progu imponującej kamienicy nieco później, już na miejscu dopilnowując odpowiedniego składowania oraz przekazywania skrzyń, zapieczętowanych lakiem Malfoyów. Ukontentowana przyglądała się swojej ciężkiej pracy, finalnie przekazując w ręce odbierającego produkty czarodzieja listę z przekazanymi przez Cordelię wiktuałami. Upewniła się, że ten zachwycił się ich zawartością, po czym pożegnała się z znajdującymi się w spiżarni czarodziejami i czarownicami, szczególne wyrazy uszanowania składając członkom rodu Blacków i znajomym arystokratkom.
| przekazuję całą I kategorię z października + 6 kolb kukurydzy, 1 kg kiełbasy, malinowa konfitura owocowa (300g), 200 g wędzonego boczku, 2 butelki czarodziejskiego miodu pitnego, 250 g krewetek, 1 butelka toujuours pur, (z października) i 1 kg soli, 0,5 kg grzybów leśnych, 2 pigwy(z listopada)
Rozplanowaniem zasobów zajęła się już w październiku, kiedy świeżo po spotkaniu z przyjaciółkami powzięła pierwsze kroki ku realizacji ambitnego, napawającego motywacją przedsięwzięcia. Wezwawszy do siebie zarządcę kuchni zawyrokowała zmiany w jadłospisach, jakie rozważnie chciała wprowadzić z odpowiednim wyprzedzeniem. Zadbała wcześniej o wsparcie teściowej, oddając należny szacunek jej wieloletniemu doświadczeniu. W dalszym ciągu starała się od niej uczyć, by jak najlepiej wypełniać swoje obowiązki, ale i dumnie wyjść przed szereg.
Przeliczenie dostępnych zapasów, planowanie ich równego rozdzielenia, to wszystko wymagało czasu oraz dobrej organizacji, czego Evandra była świadoma, nie mogła więc zrzucić wszystkiego na ostatni moment, tym samym uprzykrzając przyjaciółce życie. Nawet przez moment nie wątpiła, że Aquila dogląda przygotowań osobiście, jednocześnie nabywając wiedzy oraz doświadczenia, jakie przyda jej się w późniejszym życiu małżonki. W obecnej sytuacji nie śmiała nawet zapytywać panny Black o to wprost, obserwowała ją uważnie, pyszniąc się dumnie z zaradności przyjaciółki. Zarówno ona, jak i Primrose, świetnie odnajdywały się w dorosłym świecie, szczęśliwie mimo upływu lat wciąż dzieliły przekonania, jednym głosem podnosząc na świecznik temat, jaki trapił je od pewnego już czasu. Przyświecała im chęć pomocy skrzywdzonym przez wojnę najbiedniejszym, ale i zaangażowanie w istniejący konflikt, w walkę o lepsze jutro. Wydzieliwszy część zasobów na wydarzenia charytatywne dla mieszkańców Kent, resztę przygotowanych zapasów kazała spakować do transportu. Przekazanie żywności nie było jedynym zaplanowanym w ramach Londynu działaniem, a zbliżający się wielkimi krokami dzień rozdania budził znaną Evandrze ekscytację związaną z publicznym wystąpieniem. Kiedy poznała planowane miejsce spotkania, nasunęły jej się drobne wątpliwości - czy aby na pewno był to dobry pomysł, wystawiać się na potencjalny cel dla tych niegodziwych rebeliantów? Odegnała je prędko, uznając za mało istotne, wszak to nie oni winni byli się ukrywać. Ich głos miał grzmieć, nieść się szerokim echem, podtrzymywać na duchu i napawać mocą do dalszego działania.
Za wszelkie ważne sprawy zwykła zabierać się wcześnie, by w ciągu dnia mieć czas na wariacje i swobodne podejście do planu, dlatego też na Grimmauld Place 12 dotarła w poniedziałek tuż po śniadaniu. Asystująca służba miała za zadanie bezpiecznie przenieść wszystkie przygotowane skrzynie, kiedy ona sama ruszyła głównym korytarzem, nie zerkając nawet w stronę spiżarni. Upewniwszy się wcześniej listownie, że zastanie swoich bliskich, zamieniła z nimi kilka słów przy herbacie, a następnie opuściła rezydencję rodu Blacków.
| przekazuje 2 porcje z grudnia, a do tego 2 porcje z listopada i 2 porcje z października produktów długoterminowych: ziemniaki (14kg), bułka tarta (1kg), drożdże (100g), kasza jęczmienna (3kg), kasza gryczana (3kg), kas`a manna (1,5kg), łój (0,5kg), masło (1,2kg), mąka pszenna (5kg), mąka żytnia (5kg), ocet spirytusowy (1l), pieprz (0,5kg ziaren), płatki owsiane (400g), przyprawy ziołowe (400g), smalec (800g), śliwki suszone (300g), kawa zbożowa (300g), herbata czarna (100g)
II i III kategoria:
październik: przyprawy korzenne 200g, grzyby leśne 400g (zapasy suszone), kawa 300g, żurawina 200g (zapasy suszone), konfitura malinowa 300g
listopad: wieprzowina 1kg (zapasy suszone), olej słonecznikowy 1l, makrela 2szt (zapasy suszone)
grudzień: sola 2szt, gęś 1szt, powidła śliwkowe 200g, grzyby leśne 300g
| zt
[bylobrzydkobedzieladnie]
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Ostatnio zmieniony przez Evandra Rosier dnia 21.06.21 15:25, w całości zmieniany 3 razy
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
17 grudnia '57
Jakże mogłaby odmówić wzięcia udziału, dołożenia swej własnej cegiełki do tak szczytnej inicjatywy? Choć zwabił ją tu list podpisany przez Forsythię, trudno było nie przyznać, że do ostatecznego złożenia darów zachęciła ją sylwetka samej organizatorki. Czy była główną spośród trzech, cóż, tego Wren nie miała sposobności ocenić, ale adres kamienicy przy Grimmauld Place jako miejsca, w którym należało przekazać żywność, sporo zdawał się ujawniać. Musiała wziąć w tym udział. Głośno, szeptem, to nie miało znaczenia; w taki sam sposób obserwowała zimowy jarmark, przyglądała się twarzom rozweselonych ludzi, korzystała z dobrodziejstwa organizowanego przez Ministerstwo Magii, bo była dobrym obywatelem. Przykładnym obywatelem. Osobą, którą tak przecież przejmował niefortunny los mniej szczęśliwych mieszkańców stolicy. Do rany przyłóż. A przynajmniej takie wrażenie kreowała na zewnątrz, w środku skrywając swoje zepsucie i duszę powoli przesiąkaną przez czarnomagiczny potencjał.
W przeddzień zakończenia akcji Azjatka pojawiła się na progu znajomej rezydencji rodowej, do której drzwi zapukała kołatką, by niebawem spojrzeć na niskiego skrzata stającego w progu. Nie spodziewała się, oczywiście, że przywita ani ugości ją ktoś z lordów i lady Black. Lady Aquila niechybnie była zajęta przygotowaniami do wydarzenia, a pozostali... Odkąd brakło w tych stronach lorda Alpharda, pozostali nie wzbudzali jej przesadnego zainteresowania. To konwersacje z nim gotowały krew w żyłach. Łaskotały ciekawość. Pozwalały na wysnuwanie śmiałych tez naukowych. Od czasu pogrzebu ściany Grimmauld Place jakby straciły kolor, na co Wren spoglądała z niejakim zaniepokojeniem.
Szkoda. Znalazłam ostatnio ciekawą księgę o rytuałach krwi, z pewnością przypadłaby ci do gustu, lordzie Alphardzie.
Czarownica prędko wyjaśniła powód swojego nadejścia i skorzystała z możliwości oferowanej przez skrzata, który zaoferował się samodzielnie dostarczyć składaną żywność do spiżarni Blacków. Nie zamierzała dziś ingerować w prywatność tego miejsca, toteż machnięciem różdżki posłała w jego kierunku niedużą czarną skrzynię, jaką do tej pory lewitowała za sobą po ulicach Londynu. Stworzenie cichym pstryknięciem przechwyciło ją za pomocą swej własnej magii.
- Przekaż moje serdeczne pozdrowienia lady Aquili Black - poleciła jeszcze, nieprzyzwyczajona, jak większa część społeczeństwa, do dodawania słowa proszę w rozmowie ze skrzatami, by potem obrócić się na pięcie i odejść w sobie znanym kierunku. Tego wieczora czekała ją jeszcze lektura opasłego tomu o mrocznych zaklęciach.
zt
przekazuję na zbiórkę:
jabłka (1kg), buraki (0.5kg), kasza gryczana (3kg), mąka żytnia (2kg), kapusta (1 sztuka), kalafior (1 sztuka), marchew (1kg), suchary (zapas na miesiąc dla jednej osoby), reem (0.5kg)
it was a desert on the moon when we arrived. gathering all of my tears, heartbreak and sighs, jade made a potion ignite and turned the night into a radiant city of light.
|17.12.1957
Od dłuższego czasu wraz z Adeline i matką planowały jadłospisy oraz rozporządzanie jedzeniem. Primrose obiecała wspomóc akcję przyjaciółki, ale nie mogła też zapomnieć o potrzebujących w Durham. Im też należało pomóc, a ród Burke nigdy nie zostawiał swoich w potrzebie. Przygotowania trwały od samego rana, już od świtu słychać było krzątaninę jak na wóz były ładowane worki mąki, kasz, fasoli, beczki suszonego mięsa czy nawet tytoniu, który można było rozdać, a przecież ludzie pozbawieni nawet drobnych przyjemności tytoń mogli przehandlować albo zachować dla siebie. Kiedy tylko Aquila zaproponowała zaangażowanie się w działania społeczne nie mogła odmówić, paliła się do działania. W tym była dobra, w działaniu. Odnajdywała się w akcji, kiedy realnie mogła coś czynić widząc efekty swojej pracy. Z przykrością patrzyła jak część arystokracji pławi się w swoim bogactwie, oddając się przyjemnościom dnia codziennego i zapomina o tym do czego została powołana; by przewodzić. Mieli być światłem w ciemnościach, wzorem do naśladowania, przewodnikiem i liderem, a stawali się zblazowaną grupą bogaczy, którą inni gardzą i wyśmiewają. Bycie arystokratą to praca na pełen etat. Nie bolał ich krzyż od pochylania się, nie pracowali w pocie czoła w warsztacie ale ich kręgosłupy moralne powinny być sztywne i napięte, pochylone nad losem i życiem maluczkich, w pocie czoła mieli pracować aby społeczności magicznej żyło się lepiej. To oni w swych bibliotekach przechowywali wiedzę i historię, pielęgnowali ją by przekazywać kolejnym pokoleniom.
Na liście rzeczy do załadowania odznaczyła kolejną pozycję kiedy skrzynia została załadowana na wóz. Musiała dopilnować wszystkiego, ponieważ była przekonana, że sama Aquila potem sprawdzi każdą rzecz dwukrotnie, była bardziej skrupulatna czasami do Primrose, ale to było w niej wspaniałe - dociekliwość i upór.
Zdawała sobie sprawę, że nie uratują zbiórka każdego istnienia, a zapasy nie wystarczą dla każdego, ale jeżeli będą w stanie ulżyć cierpieniu choć na chwilę to była z tego powodu zadowolona. Nie była naiwna, wojna już zbierała swoje żniwo, a zimna dopiero się rozpoczęła. W końcu to styczeń i luty były najbardziej zdradliwe oraz marzec kiedy to złudzenie wiosny zwodziło na manowce i wielu chorowało w tym czasie. Czy nie powinny pomyśleć o akcji uzdrowicielskiej właśnie okresem wiosennym. Będzie musiała omówić to z przyjaciółkami.
Kiedy wóz był już załadowany po brzegi poleciła aby jechał do Londynu. Na miejscu upewniła się, że wszystko zostało dostarczone. Zajrzała na chwilę do salonu aby porozmawiać z ciotką, być może wymienić się paroma uwagami, po czym wróciła do siebie, ponieważ miała całkiem sporo pracy tego dnia.
|zt
|Na akcję przekazuję 2 porcje z kategorii I (długoterminowe z października i listopada oraz świeże z grudnia)
Długoterminowe z października i listopada: ziemniaki (14kg), bułka tarta (1kg), drożdże (100g), kasza jęczmienna (3kg), kasza gryczana (3kg), kas`a manna (1,5kg), łój (0,5kg), masło (1,2kg), mąka pszenna (5kg), mąka żytnia (5kg), ocet spirytusowy (1l), pieprz (0,5kg ziaren), płatki owsiane (400g), przyprawy ziołowe (400g), smalec (800g), śliwki suszone (300g), kawa zbożowa (300g), herbata czarna (100g)
+ buraki (1,5kg), cebula (1,5kg), fasola biała (1kg), groch (2kg), seler (0,5kg) z I kategorii z listopada
Październik: Powidła owocowe (300g), tytoń niskiej jakości (700g), Skrzacie wino (1l)
Listopad: 4x Skrzacie wino (1l), Pikle warzywne (2 słoiki), orzechy włoskie (400g),
Grudzień: Suszone owoce (różne)
Od dłuższego czasu wraz z Adeline i matką planowały jadłospisy oraz rozporządzanie jedzeniem. Primrose obiecała wspomóc akcję przyjaciółki, ale nie mogła też zapomnieć o potrzebujących w Durham. Im też należało pomóc, a ród Burke nigdy nie zostawiał swoich w potrzebie. Przygotowania trwały od samego rana, już od świtu słychać było krzątaninę jak na wóz były ładowane worki mąki, kasz, fasoli, beczki suszonego mięsa czy nawet tytoniu, który można było rozdać, a przecież ludzie pozbawieni nawet drobnych przyjemności tytoń mogli przehandlować albo zachować dla siebie. Kiedy tylko Aquila zaproponowała zaangażowanie się w działania społeczne nie mogła odmówić, paliła się do działania. W tym była dobra, w działaniu. Odnajdywała się w akcji, kiedy realnie mogła coś czynić widząc efekty swojej pracy. Z przykrością patrzyła jak część arystokracji pławi się w swoim bogactwie, oddając się przyjemnościom dnia codziennego i zapomina o tym do czego została powołana; by przewodzić. Mieli być światłem w ciemnościach, wzorem do naśladowania, przewodnikiem i liderem, a stawali się zblazowaną grupą bogaczy, którą inni gardzą i wyśmiewają. Bycie arystokratą to praca na pełen etat. Nie bolał ich krzyż od pochylania się, nie pracowali w pocie czoła w warsztacie ale ich kręgosłupy moralne powinny być sztywne i napięte, pochylone nad losem i życiem maluczkich, w pocie czoła mieli pracować aby społeczności magicznej żyło się lepiej. To oni w swych bibliotekach przechowywali wiedzę i historię, pielęgnowali ją by przekazywać kolejnym pokoleniom.
Na liście rzeczy do załadowania odznaczyła kolejną pozycję kiedy skrzynia została załadowana na wóz. Musiała dopilnować wszystkiego, ponieważ była przekonana, że sama Aquila potem sprawdzi każdą rzecz dwukrotnie, była bardziej skrupulatna czasami do Primrose, ale to było w niej wspaniałe - dociekliwość i upór.
Zdawała sobie sprawę, że nie uratują zbiórka każdego istnienia, a zapasy nie wystarczą dla każdego, ale jeżeli będą w stanie ulżyć cierpieniu choć na chwilę to była z tego powodu zadowolona. Nie była naiwna, wojna już zbierała swoje żniwo, a zimna dopiero się rozpoczęła. W końcu to styczeń i luty były najbardziej zdradliwe oraz marzec kiedy to złudzenie wiosny zwodziło na manowce i wielu chorowało w tym czasie. Czy nie powinny pomyśleć o akcji uzdrowicielskiej właśnie okresem wiosennym. Będzie musiała omówić to z przyjaciółkami.
Kiedy wóz był już załadowany po brzegi poleciła aby jechał do Londynu. Na miejscu upewniła się, że wszystko zostało dostarczone. Zajrzała na chwilę do salonu aby porozmawiać z ciotką, być może wymienić się paroma uwagami, po czym wróciła do siebie, ponieważ miała całkiem sporo pracy tego dnia.
|zt
|Na akcję przekazuję 2 porcje z kategorii I (długoterminowe z października i listopada oraz świeże z grudnia)
Długoterminowe z października i listopada: ziemniaki (14kg), bułka tarta (1kg), drożdże (100g), kasza jęczmienna (3kg), kasza gryczana (3kg), kas`a manna (1,5kg), łój (0,5kg), masło (1,2kg), mąka pszenna (5kg), mąka żytnia (5kg), ocet spirytusowy (1l), pieprz (0,5kg ziaren), płatki owsiane (400g), przyprawy ziołowe (400g), smalec (800g), śliwki suszone (300g), kawa zbożowa (300g), herbata czarna (100g)
+ buraki (1,5kg), cebula (1,5kg), fasola biała (1kg), groch (2kg), seler (0,5kg) z I kategorii z listopada
Październik: Powidła owocowe (300g), tytoń niskiej jakości (700g), Skrzacie wino (1l)
Listopad: 4x Skrzacie wino (1l), Pikle warzywne (2 słoiki), orzechy włoskie (400g),
Grudzień: Suszone owoce (różne)
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Ostatnio zmieniony przez Primrose Burke dnia 21.06.21 14:35, w całości zmieniany 2 razy
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
18 grudnia 1957
Nie mogłaby pominąć swojego udziału w takiej akcji – czy też udziału rodziny, bowiem zapasy jedzenia nie należały jedynie do niej. Już wcześniej rozmawiała z Edwardem i akcja aby jedzenie rozdać również we własnych hrabstwach była już gotowa. Tak samo jak rozdawania odzieży i materiałów, więc podekscytowanie w Odettcie było zdecydowanie mocne. Wiedziała jednak, że wszystko to jeszcze musi trafić w ręce tych najbardziej potrzebujących, aby akcja całkowicie mogła była uznana za sukces. Postanowiła osobiście dopilnować trafienie paczek żywnościowych w to miejsce, nie ufając pozostawieniu tego jedynie służbie, a nie mogąc też wymagać tego od rodziny, zajętej obecnie przygotowaniami strojów na sabat.
Odetta udała się samodzielnie do Londynu, mając też nadzieję na chociaż przelotne spotkanie z jej przyjaciółmi w rodzinie Black. Co jakiś czas chciała się upewniać, czy wszystko u nich w porządku i czy nie dręczą ją żadne problemy – sama bardzo dobrze wiedziała, jak męcząca psychicznie potrafi być żałoba i w takich momentach nie wypadało, aby ta osoba została sama. Blackowie sami nie byli, ale wolała też sprawdzić od czasu do czasu.
Przywitała się ze wszystkimi, później jednak kierując się w stronę spiżarni. Oddała całą listę, interesując się jeszcze, aby wszystkie paczki przeniesione z wozu do pomieszczenia były umieszczone bez rzucania nimi o ziemię. Wypytała dokładnie o to, jak będą przechowywane produkty, kiedy nastąpi rozdanie wszystkich żywności i kiedy ludzie będą mogli się ucieszyć się z jedzenia. Miała szczerą nadzieję, że dzięki temu wpływy jedynej słusznej strony zostanie umocniony. Wojna rozrywała ten kraj i nie rozumiała, czemu niektórzy walczyli o to, żeby było…w zasadzie nie wiedziała o co walczyli. Oczywiście, u podstaw siedziała nienawiść do mugoli, ale w sumie chyba Odetta nie chciała tego rozumieć.
Pożegnała się ze wszystkimi, zbierając się jeszcze do domu mody, wóz i wszystkich służących odsyłając do Broadway Tower, nakazując im poinformowanie ojca, iż wszystko zostało przekazane.
| zt
Przekazane: z kategorii I z października, listopada i grudnia: bułka tarta (1kg, w słoju), cebula (0,5 kg), chrzan (1 korzeń), ziemniaki (3kg), smalec (300 g), dynia (2 małe sztuki), mąka żytnia (2kg), buraki (1kg), kasza manna (1kg)
Kategoria II październik: kocia karma (1 dziwna puszka (mugolska)), migdały (300g), herbata czarna (150 g)
Kategoria II listopad: makrela (1 sztuka wędzona), olej rzepakowy (1 butelka (0,5l)), cytryna (3 sztuki), 1 butelka soku malinowego, migdały (300g), pasztet mięsny (0,5 kg)
Kategoria II grudzień: kocia karma (1 dziwna puszka (mugolska)), herbata czarna (300g), fasola szparagowa (0,5 kg), 10 sztuk herbatników, landrynki (300g), 300g świeżych powideł śliwkowych, 1 wędzony szczupak
Nie mogłaby pominąć swojego udziału w takiej akcji – czy też udziału rodziny, bowiem zapasy jedzenia nie należały jedynie do niej. Już wcześniej rozmawiała z Edwardem i akcja aby jedzenie rozdać również we własnych hrabstwach była już gotowa. Tak samo jak rozdawania odzieży i materiałów, więc podekscytowanie w Odettcie było zdecydowanie mocne. Wiedziała jednak, że wszystko to jeszcze musi trafić w ręce tych najbardziej potrzebujących, aby akcja całkowicie mogła była uznana za sukces. Postanowiła osobiście dopilnować trafienie paczek żywnościowych w to miejsce, nie ufając pozostawieniu tego jedynie służbie, a nie mogąc też wymagać tego od rodziny, zajętej obecnie przygotowaniami strojów na sabat.
Odetta udała się samodzielnie do Londynu, mając też nadzieję na chociaż przelotne spotkanie z jej przyjaciółmi w rodzinie Black. Co jakiś czas chciała się upewniać, czy wszystko u nich w porządku i czy nie dręczą ją żadne problemy – sama bardzo dobrze wiedziała, jak męcząca psychicznie potrafi być żałoba i w takich momentach nie wypadało, aby ta osoba została sama. Blackowie sami nie byli, ale wolała też sprawdzić od czasu do czasu.
Przywitała się ze wszystkimi, później jednak kierując się w stronę spiżarni. Oddała całą listę, interesując się jeszcze, aby wszystkie paczki przeniesione z wozu do pomieszczenia były umieszczone bez rzucania nimi o ziemię. Wypytała dokładnie o to, jak będą przechowywane produkty, kiedy nastąpi rozdanie wszystkich żywności i kiedy ludzie będą mogli się ucieszyć się z jedzenia. Miała szczerą nadzieję, że dzięki temu wpływy jedynej słusznej strony zostanie umocniony. Wojna rozrywała ten kraj i nie rozumiała, czemu niektórzy walczyli o to, żeby było…w zasadzie nie wiedziała o co walczyli. Oczywiście, u podstaw siedziała nienawiść do mugoli, ale w sumie chyba Odetta nie chciała tego rozumieć.
Pożegnała się ze wszystkimi, zbierając się jeszcze do domu mody, wóz i wszystkich służących odsyłając do Broadway Tower, nakazując im poinformowanie ojca, iż wszystko zostało przekazane.
| zt
Przekazane: z kategorii I z października, listopada i grudnia: bułka tarta (1kg, w słoju), cebula (0,5 kg), chrzan (1 korzeń), ziemniaki (3kg), smalec (300 g), dynia (2 małe sztuki), mąka żytnia (2kg), buraki (1kg), kasza manna (1kg)
Kategoria II październik: kocia karma (1 dziwna puszka (mugolska)), migdały (300g), herbata czarna (150 g)
Kategoria II listopad: makrela (1 sztuka wędzona), olej rzepakowy (1 butelka (0,5l)), cytryna (3 sztuki), 1 butelka soku malinowego, migdały (300g), pasztet mięsny (0,5 kg)
Kategoria II grudzień: kocia karma (1 dziwna puszka (mugolska)), herbata czarna (300g), fasola szparagowa (0,5 kg), 10 sztuk herbatników, landrynki (300g), 300g świeżych powideł śliwkowych, 1 wędzony szczupak
Odetta Parkinson
Zawód : ambasadorka Domu Mody Parkinson, alchemiczka
Wiek : 23 lata
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
It’s a game of war
death, love
And sacrifice
death, love
And sacrifice
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
Spiżarnia
Szybka odpowiedź