Wydarzenia


Ekipa forum
Ławka w klombach
AutorWiadomość
Ławka w klombach [odnośnik]21.05.21 15:01

Ławka w klombach

Bluszczem ku oknom
Kwiatem w samotność
Poszumem traw
Drzewem co stoi
Uspokojeniem
Wśród tylu spraw

Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton

Kroplą pamięci
Nicią pajęczą
Zapachem bzu
Wiesz już na pewno
Świeżością rzewną
To właśnie tu

I dokąd uciec
W za ciasnym bucie
Gdy twardy bruk
Są gdzieś daleko
Przejrzyste rzeki


Cave Inimicum,
Mała Twierdza,
Zawierucha,
Nierusz,


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly


Ostatnio zmieniony przez Aurora Sprout dnia 19.04.22 22:36, w całości zmieniany 2 razy
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Ławka w klombach [odnośnik]21.05.21 15:43
20 października 1957 roku


Na jego barkach spoczywało tak wiele obowiązków, do których zdążył przywyknąć, że kiedy trafił mu się dzień wolny, nie wiedział, co ma ze sobą zrobić. Wstał o tej samej porze, co zwykle i długo wpatrywał się w sufit, zanim wreszcie postanowił wstać z łóżka. Ale nawet wtedy nie potrafił znaleźć sobie miejsca, kręcił się bez celu po swojej sypialni, a dłonie drżały niespokojnie, szukając sobie jakiegoś zajęcia. Nie potrafił jednak na niczym się skupić; litery czytanych książek zlewały się w jedno, pióro nie chciało z nim współpracować i zostawiało na pergaminie więcej kleksów niż zwykle, rozmowy z członkami rodu miały jakiś taki ciężki i nieprzyjemny wydźwięk, mimo ich nieformalnego charakteru. Było w nim jakieś napięcie, jakieś dziwne uczucie, że powinien wykorzystać ten czas inaczej.
Zrozumiał jak, gdy rozedrgane palce trafiły na podwójne dno szuflady w biurku, w której trzymał listy od tej kobiety. Nie było w nich nic niewłaściwego, nic, co mogłoby wskazywać na to, że ta relacja mogłaby być czymś więcej niż platoniczną wymianą uprzejmości. A mimo to listy te, o zgrozo, jawiły mu się jako cenniejsze niż rodowe bogactwa, podczas gdy były bardziej niebezpieczne niż śmiercionośne trucizny. Zdawało mu się, że pergamin wciąż nasiąknięty jest zapachem jej perfum, a ilekroć obraza w dłoniach korespondencję miał wrażenie, że dotyka opuszkami palców jej skóry. I raz za razem z jego ust wyrywały się przepełnione tęsknotą westchnienia, gdy znów analizował każde ze słów, szukając jakiegokolwiek znaku, mającego poświadczyć o tym, że panna Sprout żywi do niego coś więcej niż zwykłą sympatią.
Ale choćby czytał ich korespondencję całą wieczność, niczego takiego nie mógłby się dopatrzeć.
Wczesnym popołudniem zjawił się w Dolinie Godryka. Lampka wcześniej wypitego na odwagę wina lekko szumiała mu w głowie, a w dłoni trzymał zawinięte w serwetkę herbatniki zabrane z rodowej spiżarni. Nie wypada wpadać w odwiedziny z pustymi rękoma.
Kiedy jednak znalazł się przed domostwem, które do tej pory znał jedynie z listów oraz opowieści poczuł nagłą chęć ucieczki. Czy trafił pod właściwy adres? Może powinien najpierw się zapowiedzieć? Poza tym, co właściwie sobie wyobrażał, próbując przekroczyć kolejną granicę?
A mimo to ani na moment się zatrzymał.
Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Ławka w klombach [odnośnik]22.05.21 2:15
To nie był najlepszy okres w życiu Aurory… Wciąż była jak ranne zwierzę, które jakimś cudem przeżyło, a jednocześnie wciąż lizało rano. Drażliwe, spłoszone, niepewne zamiarów.
W Dolinie czuła się jednak bezpiecznie — otoczona kochającą rodziną, przyjaciółmi z dzieciństwa. Nie wszystkimi co prawda, bo tych z Hogwartu nie miała tutaj zbyt wielu. Z jednej strony żałowała, gdyż znali ją na tyle, by wiedzieć, gdy cierpi, ale z drugiej jednak strony… Momentami cieszyła się, że jest tak, a nie inaczej.
2 lata w Irlandii może nie zmieniły jej fizycznie, jednak pogruchotały bezlitośnie zakochane serce. Aurora wciąż cierpiała.
Mężczyznę, którego przecież całkiem niedawno kochała do szaleństwa, spotkała całkiem niedawno… Nazwał ją panną Sprout, a potem powiedział, że jest obecnie towarem wybrakowanym, więc mąż również powinien być… odpowiedni do takiego stanu rzeczy. Odebrał jej niewinność, żeby następnie wykorzystać ten fakt, żeby niemal splunąć jej tym w twarz. Aurora miała swoją dumę. Odmówiła pomocy, czy może raczej jałmużny, którą tamten oferował. Miała swoją dumę. Oznaczało to więc ni mniej, ni więcej, że uważała pielenie dyniowych grządek za coś znacznie bardziej godnego pochwały, niż bycie utrzymanką Lorda.
Dlatego dzień w dzień z uporem maniaka wychodziła skoro świt do ogródka i tam spędzała większość krótkiego już dnia.
Zbliżała się noc duchów i popyt na ich dynie rósł. Niestety, w tym roku musieli znacznie ograniczyć uprawę — mama Aurory nie domagała w ostatnim czasie, a ona wolała skupić się na wyrabianiu eliksirów, żeby przynieść do domu nieco pieniędzy.
Dzisiaj jednak, w taką pogodę, grzech byłoby nie skorzystać z dnia i nie uporządkować grządek niedaleko tylnego wejścia do ich domu.
Przyjemne, ciepłe słońce mieniło się na jej twarzy, wpadając przez drobne dziurki w różnokolorowych liściach, czy szczelinach krzewów. Ostatnie ptaki szykowały się do zamorskiej podróży, nawołując przyjaciół do wspólnego gromadzenia się.
Wczesne popołudnie przywiało również wspomnienia Hogwartu… Uczniowie wyczekujący Nocy Duchów. A przynajmniej większość z nich.
Ona siedziała gdzieś na parapecie, wsłuchując się w deszcz tłukący się o szybę wielkiego okna. Wśród tych wspomnień był on — o oczach mieniących się malachitem.
Ich drogi splatały się i rozplatały, ale ostatecznie zostały im listy — były z nią w czasie podróży, mieszkały z nią w Irlandii, a teraz? Przywiązane różową wstążką leżały obok bukietu jesiennego wrzosu.
Ostatnio pisali mniej i Aurora sądziła, że w pewnym stopniu sama jest sobie winna.
Gdy Ares porzucił ją tak niespodziewanie, napisała rozgorączkowany list do swojego przyjaciela, nie szczędząc gorzkich słów, a atrament rozmazany łzami zdradzał, jak bardzo cierpiała. Może wziął ją za histeryczkę? Wyolbrzymiającą dziwaczką, która oczekiwała prawdomówności od lorda?
Czego jednak nie spodziewała się z pewnością, był trzask gałęzi tuż za płotkiem, skrzypniecie furtki i czyjeś kroki na kamiennych płytkach ścieżki.
Aurora wyrwana z przedziwnych rozmyślań podniosła najpierw głowę, a następnie wstała z grządki, którą dopiero co pieliła. Otrzepała czerwoną sukienkę, przełożyła blond włosy przez ramię, a dłonią osłoniła oczy od słońca, by zobaczyć, kto to taki.
A gdy już rysy uwidoczniły się, a ona poznała posturę, chód to jej ciało przeszedł dreszcz. Jak to możliwe? Dopiero o nim myślała, a on jak senna mara pojawił się w jej ogrodzie.
- Perseus? - Spytała szeptem, jakby była pewna, że głośniejsze słowa zbudzą ją ze snu. A ona nie chciała się budzić. Nie teraz.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Ławka w klombach [odnośnik]22.05.21 20:20
Dwa lata. Piekielnie długie dwa lata, podczas których świat zdążył kilkukrotnie stanąć na głowie; gdy już myślano, że jeden kryzys został zażegnany, pojawiał się kolejny, burząc i tak kruchy spokój czarodziejskiej społeczności. Wyspy Brytyjskie pogrążające się w chaosie magicznej wojny. Oczywiście, że się o nią martwił. Była gdzieś daleko — niby tylko w Irlandii, ale jakże nieosiągalnej dla zajętego kończeniem specjalizacji Perseusa, który nie miał nawet czasu zjeść porządnego posiłku, a co dopiero ruszyć w niebezpieczną podróż — a listy nie potrafiły oddać w pełni tego, co czuli. Przynajmniej nie w jego przypadku; wolał się zdystansować, odciąć (jak widać, nie potrafił zrobić tego całkowicie) i życzyć pannie Sprout szczęścia z lordem Carrowem, choć cienki głos z tyłu głowy podpowiadał mu, że to nie ma szans się udać. Nie chciał jednak być złym prorokiem, dlatego odsuwał od siebie wszystkie myśli na ten temat i nawet nie próbował ostrzegać Aurory przed romansem z arystokratą. Nie chciał wyjść na psa ogrodnika, a teraz... Cóż, teraz bardzo żałował, czytając przepełnioną cierpieniem korespondencję.
Czy miał zatem prawo odwiedzać ją bez zapowiedzi po tak długim czasie rozłąki? Oczywiście, że nie. Za to panna Sprout miała prawo go nie przyjąć. Czy z niego skorzysta? Tego bał się najmocniej, aż na karku pojawiły się krople potu, a przecież w związku ze słabym krążeniem było mu wiecznie zimno. Kiedy jednak dostrzegł jej drobną figurę pośród grządek zrozumiał, że nie ma już odwrotu.
Wypuścił gwałtownie powietrze. Aurora była jeszcze piękniejsza, niż w jego wspomnieniach. Promienie popołudniowego słońca tworzyły wokół jej włosów poświatę przypominającą aureolę. Kontrastowała ona z czerwoną suknią, którą kobieta miała na sobie; czerwień to przecież kolor ognia, krwi i zmysłowości. Perseus nie był zwierzęciem, potrafił nad sobą zapanować (tak mu się wydawało), ale obawiał się, że inny mężczyzna mógłby to uznać za zaproszenie. A przecież on nie może być zawsze obok niej, by ją chronić i nie wiedział już, czy ta myśl sprawia mu ból, czy złość. Zdecydowanie lepiej wyglądałaby w czerni — nie tylko pod względem ubioru, ale także nazwiska. To miało jednak pozostać tylko w sferze marzeń młodego lorda.
Serce omal nie wyskoczyło mu z piersi, gdy spomiędzy bladoróżowych warg, tych samych, które całował jedynie w zuchwałych snach, wyrwało się jego imię. Chciał do niej podbiec, chwycić ją w ramiona i wyznać, jak bardzo mu jej brakowało, ale zamiast tego stał w miejscu niczym kot stawiający pierwszy raz łapkę w śniegu, starając się ostrożnie wybadać nowy teren.
Aurora — odparł zamiast powitania z łagodnym uśmiechem mającym na celu ukryć zmieszanie — Byłem w okolicy i pomyślałem, że może mógłbym... Nie przeszkadzam ci?
Czuł się, jakby znów miał naście lat i rozmawiał ze swoją pierwszą miłością. Ale może to właśnie była pierwsza miłość pośród młodzieńczych zauroczeń? Jak perła pośród kamieni.
Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Ławka w klombach [odnośnik]24.05.21 22:40
Nie miała pojęcia o tym, że Perseus kiedykolwiek coś do niej czuł. No dobrze… Może był taki przebłysk, krótka chwila, gdy miała wrażenie, że jednak to nie jest tylko czysta przyjaźń. Jeden jedyny raz, gdy zbliżyli się do siebie na tak bliski, ale pamiętny moment. No właśnie… Wszystko wychodziło jednak na to, że owa chwila była pamiętna jedynie dla niej. Następnego dnia, gdy skończyła ostatni dzień stażu i chciała pożegnać się z nim, zobaczyła, że nie jest sam… Nie był najbardziej sam, jak tylko jedna osoba, może być z drugą osobą.
Niemal wciąż czuła jego usta na swoich, gdy przez szczelinę w drzwiach dojrzała go z inną, oddychającego w kark tamtej…
Nie odezwała się ani słowem. Nie krzyczała, nie robiła scen.
Wycofała się i odeszła po cichu, zamykając się na wszelkie wyobrażenia o tym, że cokolwiek się wydarzyło. Nie zerwała jednak przyjaźni, świadoma tego, że to jej własna wina i naiwność dały jej na moment mylne wyobrażenie całej sytuacji.
Czy czuła się z tym źle? Oczywiście… Uczyła się niestety na własnych błędach, że to, co dla niej znaczy tyle, ile wart jest każdy oddech dający życie, dla innych jest jedynie sapnięciem w czasie stosunku.
Nie poruszyła z nim więcej kwestii ich własnego pocałunku. Sam z resztą nazwał to pomyłką. A zresztą od tamtej chwili on z pewnością pocałował już setkę dziewcząt, czemu nie mogła się dziwić. Ona po nim jedynie jednego.
Była naiwna nie, tylko jeśli chodzi o Perseusa — liczne zdrady Aresa nie doszły nigdy do jej świadomości. Podczas gdy ona czekała w ich małym białym domku w Irlandii, on w najlepsze zabawiał się z dziewczynami z Venus. A raptem kilka dni temu wypomniał jej, że odebrał jej, że już nie była dziewicą.
Ale teraz?
Teraz nie różniła się niczym od swoich sąsiadek z Doliny. Czerwienią sukni, przynajmniej w swojej głowie nie kusiła, a raczej wtapiała się w jesienny krajobraz, dyniowe grządki pyszniły się, szykując do tego, żeby zostać zebrane.
Nie miała nawet pojęcia, że jej zsuwające się po piegowatym ramieniu ramiączko, można było uznać za zaproszenie. Tutaj przecież nikt nie miał jej widzieć… Tutaj była skryta pośród ogrodu, dopiero wędrowiec, który celowo doszedł do wrzosowiska, mógł ją wypatrzeć. A Aurora w swej naiwności wierzyła, że goście zawsze niosą ze sobą dobro, a nie chęć wyrządzenia krzywdy.
Perseus by jej nie skrzywdził nigdy, prawda?
Dlatego, gdy go zobaczyła, a pierwsza chwila zdziwienia minęła, uśmiechnęła się. Uśmiechnęła się, jakby nie minęły lata.
Uśmiechnęła się, jakby nie pisała do niego zbolałych listów o złamanym sercu.
Uśmiechnęła się, jakby on nigdy wcześniej nie nadkruszył jej uczuć.
- Perseus… - Powtórzyła raz jeszcze, z całą pewnością tym razem i pokręciła głową. - Nigdy nie przeszkadzasz. - Momentalnie pożałowała, że nie wygląda piękniej. Że nie jest ubrana strojniej. Że nie pachnie jak drogie perfumy. Zamiast tego na nosie miała smugę z kurzu, ubrana w prostą czerwień, a do tego pachniała zerwaną miętą i skopaną, wilgotną ziemią. - Wejdź, wejdź proszę… - Zachęciła, by pokonał te kilka kroków w głąb ogrodu. By podszedł, gdy jej drżały nogi, ledwo mogąc unieść ją do góry.
Tak bardzo się cieszę… Tak bardzo tęskniłam.
- Wybacz, że nie wyglądam - jak tamta w szpitalu - Strojniej, ale zaskoczyłeś mnie zupełnie. Oczywiście to miła niespodzianka! - Błękitne oczy skrzyły się całą gamą emocji, których jej usta najpewniej nigdy nie wypowiedzą. Dla pewności machnęła głową, by blond grzywka opadła na oczy. Nie powinien nigdy wiedzieć.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Ławka w klombach [odnośnik]25.05.21 8:49
Nie zdawał sobie sprawy z tego, że tamtego nieszczęsnego wieczora Aurora przyłapała go w niedwuznacznej sytuacji z kochanką. Ale czy ta wiedza byłaby w stanie cokolwiek zmienić? Nie, jedynie wprowadziłaby więcej niezręczności do ich relacji. Wystarczyło już, że oszołomiony winem Perseus przekroczył granicę, przez co ich przyjaźń zawisła na włosku. Skłamałby jednak, gdyby powiedział, że żałuje tego, co zrobił; mógł przepraszać ją nieskończenie wiele razy, tłumacząc się zbyt dużą ilością alkoholu, ale nigdy nie będą to szczere przeprosiny. Chciał ją wtedy pocałować, poczuć ciepło jej warg na swoich, delikatną skórę Aurory ocierającą się o jego własną i miękkość pachnących jaśminem włosów pod palcami. Ale opamiętanie przyszło szybciej, niżby sobie tego życzył. Nie mógł tego zrobić, nie pannie Sprout. To nie mogło się skończyć tak, jak w reszcie przypadków, gdy posunął się o krok dalej.
Naturalnie było mu ogromnie wstyd za to, co wydarzyło się następnej nocy. Nie dlatego, że ktoś go zobaczył, wszak ustalono już, że lord Black o niczym nie miał pojęcia, ale czuł się podle z tym, że w tak obrzydliwy sposób wykorzystał dziewczynę, która była w niego zapatrzona. Nie była nikim z personelu Munga, ale jej mąż pracował na urazach pozaklęciowych. Przychodziła często przynosząc mu ciepłe posiłki, z czasem zaczęła też dokarmiać Perseusa. I tak jakoś się potoczyło, że zaczęli rozmawiać i się do siebie zbliżać, aż w akcie młodzieńczej głupoty i zuchwałości zaciągnął ją do opustoszałego pomieszczenia dla pracowników, gdy wszyscy inni byli zajęci świętowaniem ukończenia kursu uzdrowicielskiego przez kolejny rocznik.
Ale co z tego, że był z inną, skoro w tamtej chwili wcale nie należał do niej? Było mu źle z tym, że wybrał ją tylko dlatego, że miała złote włosy i niebieskie oczy, że stanął pomiędzy małżonkami, że składając pocałunki na jej łabędziej szyi, zaciskając palce na biodrach i dociskając jej drobne ciało do swojego, myślał o innej kobiecie. O tej, która widziała wszystko przez szparę w niedomkniętych drzwiach.
Powód, dla którego to zrobił nie był ważny. Ważniejsze było to, jak po wszystkim źle się z tym czuł (choć nieco później dowiedział się, że niepotrzebne i to on powinien poczuć się wykorzystany, bowiem kochance zależało na tym, żeby zemścić się na wcześniej zdradzie męża). Szczególnie, że gdy wrócił do reszty przyszłych lub — oficjalnie od tamtego wieczora — obecnych uzdrowicieli i dowiedział się, że Aurora go szukała, ale z jakiegoś powodu już wyszła.
Odwiedzał ją od czasu do czasu i słał listy, ale zaczął odnosić wrażenie, że od tamtego momentu ich znajomość nabrała dystansu. Winą za to obarczył tamten niefortunny pocałunek, bo przecież wciąż myślał, że to, co zrobił uszło mu na sucho. A później... Cóż, później został im tylko pergamin.
Widok jej uśmiechu poruszył w jakąś strunę w jego skostniałej duszy, o której istnieniu zdążył już dawno zapomnieć, a przez którą po jego ciele rozlało się ciepło. Nie odprawiła go, mimo, że minęło tak wiele czasu od ich ostatniego spotkania i można było przypuszczać, że nie łączyło już ich tak wiele.
Posłusznie podążył w jej kierunku, niczym ćma nęcona przez światło księżyca. I podobnie jak ona, Perseus miał nigdy nie dosięgnąć obiektu swoich pragnień. Stał teraz tuż naprzeciwko niej, ale nie mógł jej nie dotknąć. Nie chciał, bo bał się, że szybko straciłby nad sobą kontrolę.
Wyglądasz pięknie — odparł szybciej, niż zdążył się zastanowić, dlatego aby nie było niezręcznie, wręczył jej kruche ciasteczka — Och, przyniosłem herbatniki. Mam nadzieję, że będą ci smakowały.
Chciał dodać, że osobiście zabrał je ze spiżarni Blacków specjalnie dla niej, ale przecież przed chwilą twierdził, że jego wizyta jest efektem przypadku. Jako magipsychiatra pouczał swoich pacjentów, by nie krępowali wypowiadać swych pragnień na głos, a gdy chodziło o niego, zamieniał się w hipokrytę.


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Ławka w klombach [odnośnik]28.05.21 3:02
W tym momencie nie było już ważne, czy go przyłapała, czy nie. A przynajmniej tak sądziła. Ostatecznie bowiem minęło już kilka lat — najwyraźniej ten pocałunek nie znaczył dla niego tyle, co dla niej. Naiwnością niestety grzeszyła na potęgę, więc powinna i tak myśleć w kategoriach takich, że miała szczęście, że ktoś jej bardziej nie wykorzystał.
Oczywiście nie licząc Carrowa. Ten element dosłownie zabrał wszystko, co chciał, a zostawił po sobie zgliszcza, jak najbardziej niebezpieczny rodzaj pożaru.
Z jednej strony cieszyła się, że nie miała okazji się pożegnać… Jej umysł podsuwał jej bowiem myśli niestosowne, które z trudem potrafiła opanować, a przecież w tamtym momencie o zbliżeniach nie wiedziała wiele. Perseus najwyraźniej jednak wiedział całkiem sporo.
Gdyby ich spotkanie doszło wtedy do skutku, kto wie, czy nie ona byłaby z nim wtedy w opuszczonym pomieszczeniu. A tak? Mogła pocieszyć się czystością przedmałżeńską jeszcze kilka lat. Bo to przecież nie tak, że widząc Lorda, Aurora z miejsca zrzuciła suknię i oddała mu się na pierwszą prośbę.
Minęły ponad dwa lata, a rok od wspólnego domu w Irlandii, zanim ona i Lord Carrow nie mogli już dłużej powstrzymać się w swojej obecności.
Zapewniał, że ją kocha.
Mówił o ślubie i przyszłości.
Gdyby naiwność mogła zostać policzona, ktoś spędziłby długie lata nad liczydłem, chcąc obliczyć, ile jej wsadzono w Aurorę.
I chociaż starała się, żeby nie odczuł tego, jak wiele dla niej znaczył dla niej ten pocałunek, który poganiała niezamierzenie podejrzana scena, to najwyraźniej Perseus musiał odczuć, że coś jest na rzeczy.
Teraz jednak przyszła pora radości. Każdy gość był jej miły, a ona sama nie mogła się doczekać, by dowiedzieć się, jak mu się teraz żyje. Miała szczerą nadzieję, że dobrze. Szlachta nie mogła narzekać na braki żywności, czy też strach przed wyjściem na ulicę — coś, do czego ludzie z doliny zaczynali przywykać na zasadzie nieprzyjemnych reakcji ciała. Wielu zaczęła przypominać zaszczute zwierzęta, które gotowe były skryć się w norze na głośniejszy dźwięk.
Jednak Aurora nie należała do ludzi, którzy wypomnieliby komukolwiek to, że mają więcej. Nigdy też nie prosiła o nic — pomimo tego, że jej krwi brakowało nieco pokoleń do tego, żeby mieć tytuł szlachecki, to jednak miała dość mocną dumę. Nie zamierzała przyjmować jałmużny od nikogo i pod żadnym pozorem.
Czym innym jednak były drobne gesty jak przyniesione herbatniki. To nie tak, że jej żałował i litował się nad nią. Chciał podzielić się herbatnikiem, a to poczyni z miłą chęcią.
- Zawsze tak mówiłeś… - Powiedziała z rozczuleniem, chociaż nie z próżności. Była bowiem przekonana, że Perseus mówi tak jedynie z grzeczności. Robił tak już w Hogwarcie, a ona zwyczajnie uznała, że teraz nawiązuje do starych dobrych czasów. - Tobie również pięknie słońce gra w oczach… - Uśmiechnęła się. Wciąż był blady jak zawsze z resztą. Nigdy nie mogła poradzić na to zbyt wiele.
- Dziękuje za herbatniki… - Powiedziała, przyjmując od niego zawiniątko, ale nic z nim nie robiąc jeszcze. Spojrzała za to i po krótkiej chwili namysłu, spytała. - Jeśli nie spieszy ci się, to może usiądziemy na ławce i zjemy po kilka herbatników? - Wskazała głową na ławkę stojącą w klombach, nieco dalej od ciekawskiego, acz ewentualnego przechodnia. - Zaproponowałabym ci herbaty, ale… - Przerwała. Nie mogła tego powiedzieć, co zamierzała, bo jeszcze by pomyślał, że chce go naciągnąć na takie dobra, jak chociażby herbata. - Ale akurat nam się skończyła. - Brzmiało to lepiej, niż “herbata jest teraz dobrem wyższym. Mieli inne wydatki, poważniejsze, niż liście na napój. - Chyba że lubisz mięte lub melisę… Takie zioła mam. A no mleko… prosto od krowy. - Zaproponowała mu różne opcje. Po części, a może głównie po to, by zagłuszyć myśli natrętne, że wyprzystojniał… Że chciałaby, żeby ją przytulił, bo tak brakowało jej bliskości drugiego człowieka. Ale ostatecznie mówiła o herbacie. Tak było zdecydowanie bezpieczniej.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Ławka w klombach [odnośnik]29.05.21 0:28
Właśnie przed tym starał się ochronić Aurorę. Nie chciał, aby padła ofiarą fałszywych obietnic lorda, który — mimo pieniędzy i pozycji w społeczeństwie — nie mógł tak naprawdę zrobić wiele. Był jedynie marionetką w rękach nestora, uzależnioną od jego decyzji, związaną politycznymi sojuszami i tym, co wypada. A młode dziewczęta, które nie zdawały sobie jeszcze sprawy z tego, jak bezwzględny jest świat arystokracji, zawoalowany pięknymi uśmiechami, wspaniałymi balami i wszytymi w płaszcze kamieniami szlachetnymi.
Później okazywało się, że żaden lord nie zamierzał ożenić się z kochanką, że drogie prezenty i kwiecista mowa były jedynie grą, środkiem mającym na celu osłabić jej czujność i złamać opór, by na koniec odebrać jej wszystko. Zostawić ze złamanym sercem i życiem. Perseusowi zbyt mocno zależało na pannie Sprout, by skazywać ją na taki los.
Ale tam, gdzie szlachetne zamiary młodego Blacka wzięły górę, pojawił się inny lord. Omamił Aurorę, wykorzystał jej dobroć i naiwność, zabrał jej cnotę, a na koniec potraktował ją jak... rzecz. Jak zużyty przedmiot, który stracił na wartości. Zasługiwała na coś znacznie lepszego.
Perseus żałował, że nie zdołał jej ostrzec. Ale przecież na początku sam nie znał prawdziwego powodu, dla którego wyjechała do Irlandii.
Zawsze nazywał ją piękną? Zamyślił się. Być może tak było, ale ani razu nie skłamał. Aurora była piękna, nawet w potarganych włosach, codziennej sukience i z brudnymi od pracy w ogrodzie dłoniach. O wiele bardziej pragnął splatać palce z tymi ciepłymi dłońmi, niż całować wymuskane, ale za to lodowate ręce dam.
Dziękuję — odpowiedział nieco zakłopotany jej nietypowym komplementem. Nie przywykł do tego, aby je przyjmować, zdecydowanie wolał znajdować się po drugiej stronie barykady — Choć, jeśli mam być szczery, to wolę, gdy robi to księżyc.
Bo w przeciwieństwie do światła dnia, srebrzysty blask miesiąca był zbyt słaby, aby obnażyć wszystkie wstydliwe sekrety Perseusa. Noc była bezpieczną przystanią, schronieniem przed osądzającymi spojrzeniami socjety.
Przyjemność po mojej stronie. — jeżeli ktokolwiek będzie dopytywał o ciasteczka, powie, że nie mógł doczekać się kolacji. Nie sądził jednak, by Blackowie zaprzątali sobie głowę kilkoma herbatnikami, gdy spiżarnia prezentowała się na dosyć pełną jak na niepewne czasy. — Nie. To znaczy, nie śpieszy mi się nigdzie, Auroro.
Właściwie, to mógłbym tutaj zostać na zawsze.
Posłał jej pełen zrozumienia uśmiech, gdy zaczęła tłumaczyć się z powodu, dla którego przyjaciółka nie mogła go uraczyć herbatą. Przecież nie przyszedł tutaj po to, aby dodatkowo uszczuplać jej i tak skromne zapasy. Może powinien jej podarować paczkę z żywnością? Przejrzeć jeszcze raz spiżarnię i zabrać to, co u Blacków ewidentnie nie schodzi? Wiedział jednak, że Sprout nie przyjmie od niego tak po prostu pomocy, duma nie pozwoli jej wziąć oferowanych przez Perseusa podstawowych składników, dlatego będzie musiał rozegrać to w inny sposób. Może paczka łakoci z okazji... Och... Najbliższa okazja nadarzy się dopiero w grudniu...
Lubię, ale nie kłopocz się — pokręcił głową — Nie widzieliśmy się tak dawno... Chciałbym spędzić z tobą czas, zamiast dokładać ci pracy.
Po tych słowach znalazł się obok Aurory, po dżentelmeńsku oferując jej swoje ramię. Nie wypadało mu jej objąć na powitanie, niech więc przynajmniej jej dłoń spocznie na jego ciele, choć przez jesienny płaszcz nie będzie w stanie wiele poczuć.


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Ławka w klombach [odnośnik]02.06.21 19:05
Zadziwiające, jak toczą się losy. Ludzie, którzy z pozoru mają mniej, materialnie wybijając się poza angielską przeciętność, tak naprawdę mają niewiele więcej, ile miewa pies uwiązany przy budzie. Tyle ma wolności, na ile starczy mu łańcucha.
Błędnie mogli sądzić ludzie, którzy myśleli, że Aurora chciała związać się z Aresem, by wyrywać się z Doliny Godryka. Nic bardziej mylnego — dziewczyna kochała swoje okolice, poczucie dzikości i wolności, jakie było jej oferowane.
Nie chciała pieniędzy i tytułów, a prawdziwego uczucia, które chyba naprawdę gdzieś tam między nimi było. Ale jednak tytuły wygrały i tego Aurora już zrozumieć nie mogła. Jak można bowiem stawiać wyżej kilka liter wpisywanych przed imieniem i trochę fig, czy butelkę szampana nad osobę, którą się kocha. Nie potrafiła tego zrozumieć zupełnie.
Jednak wśród szlachty był to chyba całkiem normalny zabieg.
Ares z początku zapewniał nawet jej rodziców, że planuje się z nią ożenić (co prawda przedstawiał się innym nazwiskiem, nie swoim lordowskim). Ją samą też. Pewnego dnia po prostu obudził się i przy śniadaniu oznajmił jej, że się żeni.
Nie przeszkadzało mu to wieczór wcześniej kochać się z nią, całować i zapewniać o miłości. Ani pozwolić zasnąć w swoich ramionach. To chyba najbardziej ją bolało — że spadło to na nią tak nagle. Nie było sygnałów. Zasnęła i obudziła się obok człowieka, którego kochała. Nie minęły dwie godziny, gdy została sama z ciężarem nie do udźwignięcia i smutkiem z brakiem możliwości podzielenia się. Stąd właśnie wziął się list do Perseusa. Z wszechogarniającego smutku. Jej łzy rozmywały atrament, który rozmazany palcem znalazła również później na swoim policzku, który próbowała otrzeć.
Perseus musiał ją zrozumieć. On jej nie oceniał… Zawsze wysłuchał. Dlatego to o nim pomyślała w pierwszej kolejności.
- Mogę się założyć, że księżyc równie ci służy. - Powiedziała zgodnie z prawdą. Bezpieczną przystanią mógł być czas spędzony z osobą nam życzliwą i nie liczyła się wtedy ani pora dnia, ani nocy.
Nie podzieliła się oczywiście tymi przemyśleniami, bo może Peresus ma już swojego kogoś i jej słowa odbierze jako flirt.
Dobrze, że nie wiedziała, że on rozmyślał o paczce żywieniowej dla niej, bo najpewniej jej duma wyniesiona z domu Godryka sprawiłaby, że poczułaby się bardziej dotknięta, niż ucieszona wizytą. Nie przyjmowała jałmużny, chociaż takową jej oferował już… ktoś. Ktoś nawet chciał kupić jej domek w York, żeby mieć ją na oku.
Nie zgodziła się oczywiście na nic z tych rzeczy wtedy ani nie zgodziłaby się teraz.
- To chodź za mną. - Powiedziała, nie pierwszy raz ciesząc się z sieci alejek we własnym ogrodzie. Tych wszystkich, które mogły prowadzić je z dala od okien pani Sprout. Nie, żeby jej mama miała coś przeciwko samemu Perseusowi. Kobieta miała nadzieję, że uda się jej córce niedługo znaleźć lepszego kandydata, który wyrwie ją nieco z marazmu, w jaki popadła odkąd powróciła do domu.
- Też się cieszę, że możemy spędzić trochę czasu… Ile to już lat minęło? - Z pewnością nieco ponad 2, bo tyle mieszkała w Irlandii.
Ujęła jego ramię, jednak daleko jej było do zachowania powagi. Mając go tak blisko na moment zapomniała o zmartwieniach. Zapomniała nawet o tym, co widziała w schowku. A przynajmniej w tym momencie to się nie liczyło. Wyciągnęła dłoń, która nie była pod jego ramieniem i pogładziła go lekko, jakby próbując rozgrzać.
- To tam w klombach. - Powiedziała, mrużąc błękitne oczy. - Nawet nie wyobrażasz sobie, jak się cieszę z twoich odwiedzin. Ostatnio ciągle się zamartwiam, a wizyta kogoś bliskiego jest lepsza niż wszystkie eliksiry felix felicis, jakie stworzono. - Ławeczka przywitała ich może stabilną pozycją, ale też cichym skrzypnięciem.
Aurora niechętnie puściła jego ramię, ułożyła między nimi ciasteczka, ale zaraz w kieszeniach fartuszka odnalazła różdżkę.
- Herbata może i wyszła, ale mam sok malinowy. Własnej roboty. Będzie mi przykro, jeśli odmówisz. - Powiedziała i nie czekając na pozwolenie, machnęła różdżką, przywołując dzbanek z wodą, dwie szklanki i butelkę soku. - Jak w Londynie? Mam nadzieję, że w Mungu jesteś bezpieczny. - Wiedziała, z jaką stroną mocy wiązało się nazwisko Black, jednak nie sądziła, że Perseus byłby w stanie zrobić komuś krzywdę. I przypuszczała, że w szpitalu, tacy jak on, dbali o bezpieczeństwo pacjentów. Wiadomo jednak, że przypadki chodzą po ludziach. A ona nie chciałaby oglądać jego twarzy na plakacie zaginionych.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Ławka w klombach [odnośnik]04.06.21 21:41
Gdyby tylko chodziło o tytuł przed nazwiskiem i odrobinę luksusu, to podejrzewał, że niejeden lord już dawno z tego by zrezygnował; jeżeli nie dla miłości do kobiety z niższego stanu, to dla świętego spokoju od ciągłego utrzymywania pozorów, robienie dobrej miny do złej gry i krycia się ze swoimi prawdziwymi emocjami za maską wyrafinowania. Trudno jednak wyzbyć się tego, co wmawiano im od najmłodszych lat — przeświadczenia, że z racji urodzenia byli kimś ważniejszym, niż reszta i władzy, jaką dawała przynależność do szlachetnego rodu. Nawet jeżeli miało się w garści zaledwie jedno małe hrabstwo.  
Rozumiał, bo przecież i on miał złamane serce. Kiedy sądził, że jego miłość podróżowała po wyspach, aby się rozwijać, kiedy miał nadzieję, że wróci, a kiedy to nastąpi, będzie już na tyle uniezależniony od nestora, że będzie mógł oświadczyć się Aurorze bez większych przeszkód, ona tak naprawdę zwiedzała je z innym mężczyzną. A Perseus nie miał o tym pojęcia, dopóki nie przeczytał obszernego listu, w którym opowiedziała mu o romansie z lordem Carrowem. Poczuł się, jakby wbiła mu nóż w plecy i choć wiedział, że to irracjonalne i że nie powinien tego tak odbierać, bo przecież Aurora nigdy mu niczego nie obiecała, a i on nie wykonał pierwszego kroku, to ból rozdzierający jego klatkę piersiową był nie do zniesienia. Odpisał jej, najbardziej przyjaźnie, a jednocześnie profesjonalnie jak potrafił, ale był na nią zły, że nie powiedziała mu wcześniej. Dlatego odwlekał ich spotkanie.
Jednak sentyment był silniejszy.
Być może, ale i tak nigdy nie dorównam Tobie. Cóż, nawet nie śmiałbym! — odparł dyplomatycznie. I znów było jak dawniej, gdy prowadziła go rumianymi alejkami. Nie było wojny, żadnego lorda Aresa Carrowa, był tylko Perseus i Aurora, spotykający się potajemnie, by porozmawiać o rzeczach ważnych i tych mniej. Już się na nią nie gniewał.
Dwa — westchnął nieco melancholijnie. Kiedy panna Sprout wyjeżdżała, był pełnym optymizmu magipsychiatrą, który dopiero co ukończył specjalizację. Wystarczyły dwa obroty ziemii wokół słońca, by zastała zmęczonego człowieka, desperacko łapiącego się czegoś, co wyrwie go z monotonii. To nie tak, że nie lubił swojej pracy, ale ostatnimi czasy czuł się nią przytłoczony. — Nawet nie zdajesz sobie sprawy z tego, jak bardzo mi cię brakowało.
Z wdzięcznością usiadł na starej ławeczce. Tu było bezpiecznie; kolorowe liście ukrywały ich nie tylko przed mieszkańcami Wrzosowiska, ale także przed ciekawskimi oczami przybyszy z zewnątrz. Tutaj mógł pozwolić sobie na nieco więcej swobody, jednakże nie tak dużą jakby chciał; herbatniki i sok malinowy postawione pomiędzy nimi jasno wyznaczały mu granicę.
Kąciki jego ust uniosły się ku górze w pobłażliwym uśmiechu, gdy wspomniała Londyn i Munga. Och, ona o niczym nie miała pojęcia, z niczego nie zdawała sobie sprawy! Jej nieświadomość wydała mu się całkiem rozczulająca. A przecież Perseus nigdy nie krył się ze swoimi poglądami, już od czasów Hogwartu powtarzając Aurorze, jaką wielką szkodą było, że trafiła do Griffindoru, domu pełnego szlamu. I że lepiej wyglądałaby w błękicie Ravenclawu, albo zieleni Slytherinu. Czyżby nie brała go wtedy na poważnie?
Auroro... — westchnął, szukając jej dłoni. A gdy jego palce natrafiły na palce przyjaciółki, ścisnął je mocno, patrząc jej przy tym prosto w oczy, chcąc wyraźnie obserwować reakcje jej ciała na to, co za chwile jej powie. — Większe niebezpieczeństwo grozi mi tu, niż w Londynie.
I tylko, a może i aż tyle. Jedno zdanie, wyraźnie wskazujące na stronę, którą popierał. Nie musiał mówić o wsparciu dla Rycerzy Walpurgii, śmierci Alpharda i samego Czarnego Pana zjawiającego się na pogrzebie krewniaka. Nie dlatego, że nie ufał przyjaciółce; wręcz przeciwnie, gdyby chodziło tylko o niego, mógłby zawierzyć jej własne życie. Miał jednak sceptyczne podejście do zaklęć i eliksirów rozwiązujących język.
I zapomniał Perseus, że przecież przed chwilą sam mówił, że był w okolicy załatwić sprawę. Nikt o zdrowych zmysłach nie przychodzi na teren wroga załatwiać spraw niezwiązanych z działaniami wojennymi (a przecież lord Black nie wyglądał na żołnierza, ani szpiega), po drodze wpadając z garścią herbatników do przyjaciółki z dawnych lat.
Liczył więc, że Aurora zachowa się rozsądnie i nikomu nie wspomni o tym spotkaniu, aby nikt nie próbował dociekać celu jego wizyty w Dolinie Godryka. Ryzykował wiele, aby ją zobaczyć, a i ona była jego słabością, czułym punktem, w którego uderzenie mogłoby go złamać.


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Ławka w klombach [odnośnik]05.06.21 20:21
Tego, co naprawdę kierowała lordami, Aurora nie mogła wiedzieć. Mogła się jedynie domyślać, czego się wymaga od dam, podczas gdy życie męskich przedstawicieli szlachty jeszcze całkiem niedawno jawiło się jej jako coś zupełnie przyjemnego i bezproblemowego. Dopiero konflikt Aresa z jego nestorem spowodował, że mogła w pewien sposób zajrzeć za kulisy. A to, co tam znalazła, wcale jej się nie podobało. I nie chciała zaglądać głębiej… Ares był dorosłym mężczyzną i umiał podjąć decyzję. A skoro zdecydował się na taką, która w jakimś stopniu zadowalała i jego, i jego nestora, to łagodna natura Aurory kazała jej nawet życzyć mu szczęścia.
Jednak nie rozumieli się w jednej kwestii. Wyprawy Aurory naprawdę były naukowe — Ares nie towarzyszył jej w momentach, gdy skupiała się na poznawaniu nowych roślin. Może gdyby miała towarzystwo, nie dorobiłaby się tylu niedużych blizn, kiedy to sama sobie musiała udzielać pomocy przy poparzeniach od nowych roślin. Blizny na szczęście nie były szczególnie widoczne, a już na pewno nie kiedy miała na sobie ogrodnicze rękawiczki.
Była niemal pewna, że pisała mu listy, gdy zaczęła spotykać się z Aresem. Była tak szczęśliwa, gdy po serii zawodów mniejszych i większych udało jej się znaleźć kogoś, kto poświęcał jej swój czas… Była pewna, że Ares był tym jedynym, bo nie znalazła innej miłości.
A teraz?
Teraz był Lordem Carrow, którego ślub najpewniej zostanie lada chwila ogłoszony.
Ale czy to było ważne, gdy miała obok przyjaciela? Tego samego, który potrafił jej tak pięknie opowiadać o gwiazdach? Który potrafił roztrząsać z nią wszelkie zagadnienia z dziedzin medycyny, z których oboje nie mieli pojęcia, ale oboje uwielbiali o nich dyskutować?
Dwa długi lata…
Patrzyła na jego twarz, próbując dojrzeć, czy jego twarz zmieniła się w jakimkolwiek stopniu, ale fizycznych oznak nie było, jakby nie minął choćby dzień. Zmęczony bywał już wcześniej, blady był zawsze. Najważniejsze jednak, że był tutaj przy niej.
Tylko w oczach dostrzegła coś innego. To nie było zmęczenie ciała, a duszy. Wyciągnęła więc dłoń i delikatnie położyła na jego policzku, tak jak robiła to kiedyś.
- Powinieneś odpocząć. - Powiedziała łagodnie, by po chwili cofnąć dłoń, bo sama siebie zawstydziła śmiałością. - Mi ciebie też brakowało. Bardzo. Ale teraz chciałabym, żebyś, zamiast załatwiać gdzieś jakieś sprawy, zajął się wypoczynkiem. - Skarciła go, oczywiście w dobrej wierze. Nie, żeby nie był jej miłym gościem, bo z pewnością nie miała z tym problemu, ale wolałaby wiedzieć, że jej przyjaciel jest w dobrym zdrowiu.
I rzeczywiście, poglądy na życie mieli zgoła różne — ona zawsze powtarzała, że dla niej nieważny był dom, do którego się należało, a raczej ludzie, którymi się otaczała. Nigdy nie patrzyła na status krwi, a jednak jakimś sposobem odnajdując się w wolnych chwilach zarówno z Blackami, Longbottomami, Greyami czy Moorami. Pomimo swojej dziwacznej natury, a może właśnie dzięki niej, Aurora mogła poznać czarodziejów wszelkiej maści.
Nigdy jednak nie sądziła, że mogłoby komukolwiek na niej zależeć. Jedyny chłopiec w szkole, który zwrócił na nią uwagę, bo jakimś czasie złamał jej nastoletnie serce, a ona, dusza wrażliwa, bała się od tamtej pory, powielając w sobie strach przed tym, że nigdy nie będzie wystarczająca. Niestety, jak dotąd, wszystko się spełniało.
Gdy jednak Perseus złapał ją za dłoń, z zaskoczeniem spojrzała na niego, chyba nie do końca rozumiejąc.
- Tutaj? W Dolinie Godryka? Nic ci nie grozi na Wrzosowisku mój drogi. To dom ogrodników i zielarzy, ale czasem wiem, jak używać różdżki. Jeśli ktoś cię śledził aż tutaj, będzie miał ze mną do czynienia. - Powiedziała, siląc się na zadziorność, bo Aurora w zasadzie nie była nigdy zaangażowana w żaden pojedynek. Umiała Obronę nad Czarną Magią całkiem nieźle, ale zdecydowanie bardziej w celach obronnych. Kto wie… Może jednak umiałaby obronić tego, na którym jej zależało?
I chociaż do głowy by jej nie przyszło, by rozpowiadać o jego wizycie na prawo i lewo, to jednak nie sądziła, żeby coś mu tu groziło. No bo jak to? Dolina przyjmowała wszystkich… A przynajmniej jej się tak wydawało.
- Perseuszu… Jeśli ktokolwiek będzie chciał cię skrzywdzić, obiecuję cię chronić. - Powiedziała uroczyście, ale z nutą dziecięcego przekonania, że im nic nie grozi. Że oni są bezpieczni. Była to wiara może i naiwna, ale w takich strasznych czasach, czy zostało im na dobrą sprawę cokolwiek innego?


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Ławka w klombach [odnośnik]11.06.21 12:00
Perseusowi również nie było łatwo w tej sytuacji; narzeczoną lorda Aresa była wszak jego kuzynka, lady Primrose. Miał wrażenie, że na niego szyję założono pętlę, która zaciska się coraz mocniej, bez względu na kierunek, który by obrał.  Z jednej strony krewniaczka była mu bardzo droga i gdyby tylko jej wolą było szczęśliwe i harmonijne małżeństwo z Carrowem, uczyniłby wszystko, co w jego mocy, aby właśnie tak było. Nie mniej bliska, choć w zupełnie innym znaczeniu tego słowa, była mu także Aurora, która zasługiwała na szczęście, nawet jeżeli postąpiła nierozważnie wdając się w romanse z lordem. Nie mogła być za to karana do końca swych dni.
Po jego ciele przeszedł przyjemny dreszcz, gdy ciepła dłoń spoczęła na jego zimnej skórze. Zawsze zazdrościł innym dotyku, który nie przypominał lodowatego uścisku śmierci i tego, że nie marzli, gdy z nieba lał się żar. Chciałby też częściej wystawiać twarz do słońca i cieszyć się jego ostatnimi złocistymi promieniami zanim wiatr zerwie liście z drzew w całej Anglii, a niebo zapłacze nad umierającą ziemią ulewnymi deszczami. W półmroku murów Munga nie miał jednak na to wiele szans. Nie chciał ich mieć. Czuł się tam dobrze, komfortowo, bezpiecznie. Może sam powoli wpadał w obłęd? Może niedługo niewiele będzie się różnił od swoich pacjentów?
Odpocznę na emeryturzezakładając, że jakimś cudem przeżyję więcej niż pięćdziesiąt latA do niej nieszczególnie mi się śpieszy.
Lubił zabieganie, zmęczenie, mnóstwo spraw na głowie. Czasami bywały one przytłaczające, objawiały się wyczerpaniem organizmu i poczuciem, że dłużej nie da rady, że jego wysiłek nie ma sensu, a cel wydaje się tak samo odległy, jak na początku. Z drugiej jednak strony Perseus ogromnie tego potrzebował; zajęty bardziej przyziemnymi zmartwieniami nie miał czasu na rozmyślanie o rzeczach, których nie mógł zmienić. Najgorsze były dni, gdy nie musiał stawiać się w pracy, nie miał żadnych innych obowiązków, ręce nie miały się czym zająć. Wpadał wówczas na najbardziej absurdalne z pomysłów, jak odwiedzenie Doliny Godryka w samym środku konfliktu, by zobaczyć się z przyjaciółką, której nie widział dwa lata.
Ale czy ktokolwiek ryzykowałby tyle, dla osoby, która była tylko przyjaciółką?
Naiwność złotowłosej bywała zabawna, ale sprawiała też, że na czole Perseusa pojawiała się bruzda wyrażająca zmartwienie. Uwierzyła w to, że on, lord Black, miał jakieś interesy w Somerset? Przecież był ostatnią osobą, którą właściciele tych ziem przywitaliby z otwartymi ramionami.
Chciałbym zobaczyć, jak mierzysz różdżką w lorda Abbotta — westchnął w odpowiedzi na jej żarliwe zapewnienia o tym, że wśród Sproutów nic mu nie grozi. Może i rzeczywiście tak było, może i rodzina Aurory stanęłaby w obronie gościa, który przybył w pokojowych zamiarach, ale przecież w ten sposób jedynie zaszkodziliby sobie samym.
Hejże, moja droga, nie kradnij mi kwestii! — roześmiał się rozczulony jej propozycją, choć bycie chronionym wydawało mu się raczej... upokarzające. Świat był skonstruowany w taki sposób, że to na barkach Perseusa spoczywał obowiązek zapewnienia bezpieczeństwa swoim bliskim. Swojej ukochanej. — To ty jesteś panną w opałach, a ja rycerzem w lśniącej zbroi.
Mimo wszystko miło było zapomnieć o trudach wojny w obecności Aurory. Chwilowo udawać, że nic złego nigdy się nie wydarzyło, że znów mają naście lat i siedzą nad książkami w bibliotece Hogwartu, a on uparcie ignoruje czerwień jej szat. Jakby przynależność do różnych domów stanowiła ich największy problem, a różnice w poglądach rozwiązywane były słownymi potyczkami, a nie różdżką.
Czasem łapał się na myśleniu o tym, że chciałby wrócić do tamtych prostszych czasów.
Jak się czujesz? — zapytał po chwili. Oczywiście, że miał na myśli jej rozstanie z lordem Carrowem, ale nie potrafił wypowiedzieć jego nazwiska na głos. Jakby w ten sposób liczył, że ból Aurory będzie mniejszy.


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Ławka w klombach [odnośnik]20.06.21 2:33
Czy romans z Aresem był nierozsądny. Ostatecznie wcale nie trwał krótko, jak można byłoby się spodziewać. Niemal cztery lata razem, z czego dwa spędzone na niemal wspólnym zamieszkaniu. To więcej niż niejedna kochanka mogłaby prosić — czy właśnie dlatego w sumie nie powinna być bardziej rozważna w swoich uczuciach? Ale była pewna, że jakoś to się ułoży. Że w jakimś stopniu z pewnością uda im się ułożyć wspólne życie. Okazało się jednak, że dla niektórych cztery lata znaczą tylko co cztery miesiące, czy może nawet cztery tygodnie.
- Do emerytury drogi Perseuesu masz jeszcze trochę czasu. Gdybym była w Mungu, wyganiałabym cię na dziedziniec przynajmniej na kwadrans dziennie. Oj powinnam ja się wziąć za takiego ciebie. - Zażartowała, bo chociaż przydałaby się jej stała praca, nie wiedziała, czy powinna wybierać się akurat do Londynu. Byłoby to posunięcie dość ryzykowne, zważywszy na strony konfliktu. Z drugiej jednak strony obecność Lorda Blacka na tych terenach była równie ryzykowna. Nikt nie planował rzecz jasna zrobić mu krzywdy, ale czy o Londynie mogłaby powiedzieć to samo? Czy nikt nie chciałby jej skrzywdzić tylko dlatego, że nie jest szlachcianką? Z drugiej strony Sproutowie nie znaczyli praktycznie nic w ruchach wielkich czarodziejów, więc mogli działać sobie pozornie niezauważenie i niektóre rzeczy mogły uchodzić im na sucho.
Aurora zdecydowanie nie lubiła myśleć o tym, że ktokolwiek, kogo nazywała w swoim życiu przyjacielem, kiedykolwiek byłby zdolny ją okłamać. Może dlatego nie przyszło jej nawet do głowy, żeby wątpić w jego słowa.
Jak już wspomniane wcześniej — jej światem nie rządziła polityka, więc kto wie, może chciał wziąć ślub z jakąś szlachetną panną z tych okolic, żeby pomóc zakończyć wojnę. Bo przecież nikt nie lubił konfliktów, prawda?
- Różdżką w Lorda Abbotta? - Przeraziła się i rozejrzała, jakby ktoś miał ich podsłuchiwać. - Chodziło mi raczej, że użyłabym niezaprzeczalnego daru uroku osobistego, żeby móc coś zyskać. - Nie, nigdy nie używała kokieterii, żeby coś uzyskać — był to zdecydowanie żart, który Persi z pewnością rozpozna, bo przecież znał ją nie od dzisiaj. Nigdy nie starała się na nikogo wpłynąć, żeby uzyskać coś dla własnych celów. Wierzyła w szczerą rozmowę i swoje argumenty.
- Nie ukradłam. Pożyczyłam jedynie. - Powiedziała, krzyżując dłonie na piersiach, przyglądając mu się w tym samym czasie. Ale prawda jest taka, że nie wątpiła, że w razie kłopotów Perseus przyszedłby jej na ratunek, jak to czasem robił w szkole, gdy dzieciaki nabijały się z jej dziwactw. Może i nie była szlachcianką, ale przy nim mogła się poczuć czasem jak księżniczka.
Nie miała pojęcia, że czerwień, którą nosiła w latach szkolnych była dla niego takim problemem. Oczywiście czasem w żartach zakładał jej przez głowę swój krawat, ale nigdy nie sądziła, że mówi poważnie. Nie, żeby w dołączenie do domu lwa było tym, czego się spodziewała, ale tiara podobno zna się na rzeczy.
- Chyba… chyba nie jest tak źle. - Wiedziała, o co pyta. Wiedziała też, że przecież powinna była się tego spodziewać, ale na samą myśl bolało ją serce. Mimo wszystko próbowała się uśmiechnąć. - Widocznie, tak musiało być. Ale to nic… Wiesz, ile kotów kręci się po okolicy, czekając, aż stara panna jak ja je przygarnie? - Nie można bowiem ukrywać, że Aurora była starą panną. Przekraczając 25 rok życia bez chociażby cienia szansy na ożenek bez problemu można było usłyszeć opinie, że na nią już nic nie czeka.
- A co u Ciebie Perseusu? Doczekałeś się tej jedynej? Ktoś już woła do ciebie tato? - Uśmiechnęła się do niego łagodnie. Życzyła mu jak najlepiej. Chciała, żeby był szczęśliwy. Ostatecznie bowiem, był jej przyjacielem, czyż nie?


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Ławka w klombach [odnośnik]07.07.21 23:50
Odrywałabyś mnie od pracy? No wiesz co? — żachnął się, jednakże w jego oczach tańczyły iskierki rozbawienia. Naprawdę chciałby zobaczyć Aurorę Sprout odrywającą go od rozmowy z pacjentem, by na siłę wyciągnąć go na krótki spacer wokół dziedzińca; skończyłaby zapewne zrezygnowana, narzekając na pracoholizm Perseusa w dyżurce wraz z innymi współpracownikami.
Och, niewątpliwie posiadasz spore pokłady uroku osobistego — nie kłamał, panna Sprout miała w sobie coś, co odróżniało ją od innych kobiet — Gdyby zamknięto cię w pokoju ze stoma półwilami, patrzyłbym tylko na ciebie. — właściwie, to nie byłby tego taki pewien, ale rumieniec na policzkach przyjaciółki i onieśmielony komplementem uśmiech były warte drobnego rozminięcia się z prawdą. Lubił poprawiać ją humor, widzieć ją szczęśliwą. Ostatnio chyba miewała niewiele okazji do radości.
Bardzo bym tego chciał, wiesz? Domek na wsi, w spokojniej okolicy, jak tu. I co najmniej trójka dzieci — zwierzył jej się, z rozmarzonym uśmiechem na ustach. Na moment odpłynął gdzieś daleko, do nieistniejącej żony (zupełnie przypadkiem noszącej twarz siedzącej obok niego kobiety) stojącej na werandzie i radosnego przekrzykiwania się maluchów bawiących się na podwórzu. Ogarnął go wówczas niezwykły spokój, połączony ze szczęściem i wiedział już, że to właśnie tego w życiu oczekuje. Zaraz jednak wrócił do Sommerset. Tego realnego. — Niestety, w moim życiu jeszcze nikogo takiego nie ma.
Coś zaszeleściło wśród drzew, zrzucając złote liście z wiotkich gałęzi. To samotna wrona poderwała się do lotu, najwyraźniej znudzona przysłuchiwaniem się rozmowie dwójki przyjaciół. To wystarczyło, by Perseus odsunął się od Aurory niczym oparzony, a jego twarz przybrała nagle poważny wyraz. Niby nic wielkiego, a jakże otrzeźwiającego; miał wrażenie, że właśnie wybudził się z dziwnego letargu, albo uwolnił spod zaklęcia, które nakazało mu pojawić się w Dolinie Godryka tego niedzielnego popołudnia.
Wybacz, ale późno się zrobiło — rzucił nerwowo, podnosząc się z ławki. — Miło było znów Cię zobaczyć, Auroro.
Pochylił się nad nią i złożył na jej czole delikatny pocałunek chłodnych warg. W następnej chwili mogła usłyszeć charakterystyczny świst powietrza, by na końcu zorientować się, że została sama.

| zt x2


{.............................}

Ce qu'on appelle une raison de vivre, est en
même temps une excellente raison de mourir.





Perseus Black
Perseus Black
Zawód : Magipsychiatra
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
sztandarem będę ci, tarczą,
twym srebrnym mieczem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9827-perseus-black https://www.morsmordre.net/t9907-andromeda#299725 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t10144-skrytka-bankowa-nr-2244#307565 https://www.morsmordre.net/t9908-perseus-black#299726
Re: Ławka w klombach [odnośnik]18.08.21 22:27
5.I.1958

Sowy…
Posłańcy niebios, niosący czasem dobre wieści, czasem sprowadzając jednak w życie, drobne zawirowania. Były też takie, które wywracały całe życie do góry nogami. Najdziwniejsze były jednak te, które były tym wszystkim na raz.
Taka właśnie była sowa od Artura. Dawna przyjaźń nieco wyblakła w słońcu mijanych lat i w chłodzie minionych zim. Nie oznaczało to jednak, że obraz jego uśmiechniętej twarzy nie przewijał się gdzieś z tyłu jej głowy za każdym razem, gdy nasunęło się jej mniejsze lub większe skojarzenie. Za każdym też razem, gdy przyszło jej snuć komuś opowieści… A przecież opowieści były domeną jej i Artura — szkolne parapety zdobiły nie tylko okruszki po wspólnie zjedzonych ciastkach, ale również cienie słów, którymi raczyli się do późnych godzin nocnych.
Ale to było lata temu… Odległe dni sprawiły, że z Aurory nie była już nieogarniętą pannicą, a Artur podlotkiem o marzycielskim spojrzeniu.
Ona była teraz nieogarniętą kobietą, ale on? On był Lordem. Takim, który nie miał interesu, by pamiętać o dawnej przyjaciółce, a jednak… W chwili zmartwienia i w chwili troski jego sowa odnalazła drogę do Wrzosowiska.
Wieści dobre i wieści złe.
Zapowiedział się z wizytą, a Aurora z przejęciem wyczekiwała wskazanej daty. Od rana krzątała się po kuchni, starając się doprowadzić przytulne domostwo do lepszego stanu. Szykowała też skromny poczęstunek, by nie razić Artura tym, jak kiepsko się w tej chwili wiodło w ich życiu. Najtrudniej będzie ukryć ubytek kilogramów, z którymi Aurora zmagała się od dłuższego czasu. Jeszcze, gdy myślała, że nosi pod sercem dziecko Marcela, próbowała jeść w miarę normalne porcje o regularnej częstotliwości, ale ostatecznie, gdy to okazało się nieprawdą, kobieta niemal całkowicie porzuciła posiłki. Stres i strach ją dobijały. Dopiero pojawienie się dawnego przyjaciela było jasnym promykiem ostatnich czasów. Wieści jednak nie były dobre, a może wręcz i bardzo niestosowne było, by cieszyć się na jego widok w takich okolicznościach, ale niewiele mogła jednak poradzić na ciepło we własnym sercu.
A gdy nadeszedł kwadrans do wyznaczonej godziny, Aurora wyszła przed dom, zostawiając w śniegu ślady drobnych trzewików, szczelnie opatulając się narzutką wydzierganą ręcznie. W domu huczał ogień w piecu, pachnąc dębiną i brzozą, niecierpliwie, podobnie do Aurory, wyczekując gościa.
W pierwszym odruchu stanęła przy bramce do ogrodu, ale zaraz się zreflektowała. Podała mu wprawdzie adres, ale dom z zewnątrz nie był do końca widoczny. Bramka skrzypnęła, a Aurora stanęła pośród styczniowej zawieruchy, szczelnie obejmując się ramionami. Wreszcie jej wzrok dostrzegł znajomą sylwetkę…
- Arturze… Czy może raczej Lordzie Longbottom. - Usta wygięły się w podkówkę, chociaż wiedziała, że powinna zachować się nieco inaczej. - Lord pozwoli, że wprowadzę do środka… - Wskazała na niewielki domek majaczący gdzieś pomiędzy zawieruchą a zielonymi iglastymi drzewami. - Sam rozumiesz.. - Powiedziała, uśmiechając się smutno. Duży pies, zabezpieczenia, czy nawet nieznajomość ogrodu Sproutów mogła sprawiać trudność. - Zrobię nam herbatę i porozmawiamy, dobrze? - Dodała już poważniej i z błyskiem troski w oczach. Tyle czekała, by znów usłyszeć jego opowieść, ale doskonale wiedziała, że akurat ta, nie będzie miała szczęśliwego zakończenia.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Ławka w klombach
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach