Wydarzenia


Ekipa forum
Ławka w klombach
AutorWiadomość
Ławka w klombach [odnośnik]21.05.21 15:01
First topic message reminder :

Ławka w klombach

Bluszczem ku oknom
Kwiatem w samotność
Poszumem traw
Drzewem co stoi
Uspokojeniem
Wśród tylu spraw

Pamiętajcie o ogrodach
Przecież stamtąd przyszliście
W żar epoki użyczą wam chłodu
Tylko drzewa, tylko liście
Pamiętajcie o ogrodach
Czy tak trudno być poetą
W żar epoki nie użyczy wam chłodu
Żaden schron, żaden beton

Kroplą pamięci
Nicią pajęczą
Zapachem bzu
Wiesz już na pewno
Świeżością rzewną
To właśnie tu

I dokąd uciec
W za ciasnym bucie
Gdy twardy bruk
Są gdzieś daleko
Przejrzyste rzeki


Cave Inimicum,
Mała Twierdza,
Zawierucha,
Nierusz,


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly


Ostatnio zmieniony przez Aurora Sprout dnia 19.04.22 22:36, w całości zmieniany 2 razy
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach - Page 2 D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488

Re: Ławka w klombach [odnośnik]17.10.21 16:24
Wiatr przypominał mi łopot skrzydeł. Dawniej lubiłem sobie wyobrażać, że ptaki gromu w ten sposób poruszają masy powietrza, nadając niezwykłego posmaku rzeczom zwyczajnych. Świat był przecież tak wielki i piękny, pełen miejsca na magię. Nie taką dosłowną, a skrytą za znaczeniami, wyobraźnią. Nawet w delikatnym wiaterku wywołanym przez sowę, niemalże niezauważalnym, mogło kryć się coś więcej.
Jednak dziś już nic się nie kryło. Był tylko zimny wiatr, porywający drobinki śniegu. Kąsały nieosłoniętą twarz, jak natrętne insekty żywiące się drobinkami ciepła. Musiały jednak obejść się smakiem, nie miałem jak ich pożywić. Wydawało mi się, że twarz zaczyna pokrywać mi lód, który nie chciał stopnieć... z drugiej strony, co niby miało go roztopić.
To wszystko jednak równie dobrze mogło być wytworami mojej wyobraźni lub tego, co się z niej jeszcze ostało. Może nie było śniegu, może w tym roku styczeń był wyjątkowo pogodny? Może tak naprawdę była zupełnie inna pora, a to wszystko jest ledwie majakami niewyspanego umysłu? Nie wiem, nie miało to znaczenia. W zasadzie... czy cokolwiek miało jakieś znaczenie?
Mijałem jakiś ludzi, szukając celu swojej wędrówki. Nie zwracałem na nich większej uwagi, równie dobrze mogłem minąć właśnie Czarnego Pana przechadzającego się przez Dolinę Godryka, kto w sumie zebrałby się na odwagę, żeby mu tego zabronić?
W końcu dałem radę wyrwać się z nieświadomości, przejąc stery własnego ciała. Jeszcze wszedłbym nieostrożnie prosto do pobliskiej rzeki, może przy odrobinie szczęścia w niej zamarzł. Ponoć taki koniec nie był zły, człowiek popadał w odrętwienie i zasypiał. Wątpię, żeby to było tak poetyckie jak opisują, ale czy ma to jakieś znaczenie? Mógłbym wtedy dołączyć...
Wtedy dostrzegłem chyba znajomą postać, a przynajmniej nieodbiegającą znacząco od moich wyobrażeń. Czas zmienia nas wszystkich, ale wspomnienia wyniesione z Hogwartu były wystarczającą wskazówką.
- "Arturze" - poprawiłem, zdobywając się na uśmiech. Miałem wrażenie, że taki ruch połamie mi zamarzniętą twarz, jednak ona zaskakująco łatwo poddała się tej chwili, jakby w mgnieniu oka coś roztopiło lód. Może niektóre rzeczy się nie zmieniają? - Rozumiem - dodałem, oszczędnie dawkując słowa. - Chętnie - dorzuciłem jeszcze trzecie.
Dostrzegłem troskę, jak najbardziej zrozumiało, jednak sama wyglądała na czymś nękaną. Niestety taki był urok naszych czasów, jakby tym wszystkim zawładnął wyjątkowo żarłoczny dementor.
- Aurora, ja... - zacząłem, ale chyba zużyłem już limit słów. Chwilę tylko patrzyłem w znajomy błękit ukryty w spojrzeniu panny Sprout. - Dziękuję - powiedziałem w końcu.
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Ławka w klombach [odnośnik]27.10.21 21:32
Z kuchni mieli doskonały widok na klomby w ogrodach, którymi jeszcze chwilę wcześniej przechodzili. Ale już tumany śniegu przykrywały odciski ich butów. W chatce było ciepło, a płomienie buchające pod imbrykiem wygrywały tylko sobie znaną melodię.
- Mam tylko białą herbatę. - Wyjaśniła, zalewając zaparzaczkę wrzątkiem. Nieco było jej wstyd, że nie miała jak lepiej go podjąć. A przecież nawet nie chodziło o to, że był lordem, a po prostu o to, że był jej przyjacielem i chciała dać mu wszystko, co najlepsze. Byle tylko móc ukoić jego ból.
Na talerzyku pośrodku stołu stanął chleb, konfitura i kilka kostek czekolady. Dopiero wtedy usiadła obok niego.
Niezbyt często była odważna na tyle, by spoglądać ludziom w twarz, ale jego przecież znała lepiej niż wszystkich. Kiedyś. Ale nawet jeśli jego cechy się zmieniły, to oczy martwiły się w ten sam sposób, brwi ściągając pod jasną strzechę włosów.
- Tak mi przykro, że eliksiry nie pomogły. - Powiedziała szczerze, bo przecież robiła, co mogła. Nie była może największym alchemikiem, ale cała paczuszka, którą mu posłała, musiała przynieść, chociaż cień ulgi. - Czy… Czy mogę ci jakoś pomóc? - Może eliksir uspokajający? Nasenny? A może zwykła rozmowa? Może tego właśnie potrzebował?
Kolejna fala śniegu przetoczyła się chmurą tuż za kuchennym oknem. Co za koszmarne święta musiał mieć Artur… A jej przy nim nie było.
Patrzyła mu w oczy łagodnie, cierpliwie. Chociaż zadała mu pytanie, to tak naprawdę na odpowiedź miał tyle czasu, ile tylko potrzebował. Na moment zatrzymał się czas — nawet tykanie zegara utonęło gdzieś pomiędzy zamiecią, strzelających drewnem, a oddechem Cu, który ułożył się u stóp Artura, z pewnością grzejąc go swoim ciałem.
Magiczny gramofon, który stał u nich od świąt, wciąż grał w salonie jakąś odległą świąteczną melodię, gdy Aurora zdecydowała się odezwać ponownie.
- Wiem, że okoliczności nie są dobre. Ale musisz wiedzieć, że bardzo się cieszę, że mogłam znów cię spotkać. - Wyznała przyjacielowi w chwili jakiegoś dziwnego wzruszenia chwilą. Minęło tyle lat…
Drżącą dłonią uniosła filiżankę do ust, wreszcie pozwalając mu, chociaż na chwilę odpocząć od intensywności spojrzenia — nie chciała, żeby poczuł się osaczony, ale jednak inaczej nie potrafiła. Ale komu ona to tłumaczyła. On wiedział. Pytanie, czy pamiętał. A jeśli tak, to czy cokolwiek jeszcze go to obchodziło.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach - Page 2 D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Ławka w klombach [odnośnik]29.11.21 18:54
Dom osłonił nas przed zimnym wichrem, ale nadal gdzieś tam on był, przypominając o swoim istnieniu dalekim wyciem. Są rzeczy, które człowiek może jedynie od siebie odsuwać, zwycięstwo nie wschodziło w rachubę.
- Świetnie, akurat miałem na nią ochotę - skłamałem, nie chcąc robić Aurorze przykrości.
Czasy nas nie rozpieszczały, choć mogłem tego nie odczuwać w rodzinnej siedzibie, większość społeczeństwa musiała z rozwagą racjonować wszystkie dobra.
Uśmiechnąłem się po chwili szczerze, jakby Aurora uszykowała rarytasy pokroju mięsa reema. Tak naprawdę chleb, konfitury i czekolada była znacznie cenniejsza, w końcu dla mojej gospodyni mogły być jej największym skarbem.
Zaraz jednak uśmiech zgasł, jakby zmazany wspomnieniem o eliksirach.
- Może nie powinienem "iść na skróty" z pomocą alchemii? - zagadnąłem, trochę bardziej pytając samego siebie. Jakaś moja część chyba chciała cierpieć, podczas nieprzespanych nocy rozpamiętywać wszystkie krzywdy, jakich ona doznała. Już nie mogłem nic naprawić, na to już było za późno. - Nie ma takiego eliksiru, który by tu naprawdę pomógł - dodałem z gorzkim uśmiechem na twarzy. - Mimo starań alchemicy nadal nie odkryli, jak uwięzić w butelce sławę, uwarzyć chwałę, a nawet, co może najważniejsze, powstrzymać śmierć... - powiedziałem cicho, nikogo nie obwiniając, bardziej dziwiąc się jak wszyscy czarodzieje chcieli zwyciężyć tego ostatniego wroga. Wroga, którego moja żona nie zdołała pokonać.
Chyba nie miałem jeszcze w sobie dość sił, aby powiedzieć więcej, choć czułem potrzebę podzielenia się tym, co nie dawało mi spokoju. Zamiast tego milczałem, a gdzieś daleko, chyba za oceanem, grała jakaś świąteczna melodia. Mogłem na chwilę odpłynąć, nie zauważając nawet Cu u swoich stóp.
Na zewnątrz pogoda musiała zacząć się psuć, wiatr porywał śnieg, kąsając niewielki domek lodowymi zębami.
- Chyba mamy szczęście do rozmów przy złej pogodzie - szepnąłem, wracając myślami do Hogwartu. Zauważyłem drżenie rąk, omyłkowo biorąc to za reakcje ciała, nie umysłu. - Zimno ci?

Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Ławka w klombach [odnośnik]03.12.21 18:15
Wiatr, nawet najchłodniejszy, ale dmący za ochronną zbroją z okien i ścian, nie wydawał się najstraszniejszy, zwłaszcza gdy dobra dusza obok potrafiła przywołać same dobre wspomnienia. Artur był właśnie takim delikatnym promieniem, który potrafił z łatwością rozgonić mrok zimy. Wszystko więc zależy od tego, jak człowiek postrzegał zwycięstwo. Jeśli pokonanie niemożliwego, to rzeczywiście marne były jego szansę, by zatrzymać pasmo niepowodzeń. Kiedy jednak weźmie się wiatr za sprzymierzeńca, może z jego pomocą, uda się dotrzeć do mety?
Nie była przekonana, czy Artur rzeczywiście chciał spróbować tego, co mu zaoferowała, ale nigdy nie przyznałby się jej, nawet jeśli by tak było. Zawsze był bardzo dobrze wychowany i tak niepodobny do chłopców w jego wieku. Nigdy nie śmiał się z jej dziwności, kiedy z zapartym tchem pędziła zamkowymi korytarzami, by pokazać mu niezwykły w kształcie liść. Teraz też zachwalał jej skromny poczęstunek, nawet jeśli był niczym ten nic nieznaczący liść sprzed ponad dekady.
- To nie są skróty Arturze… - Powiedziała prędko, święcie przekonana o prawdziwości tego stwierdzenia. - Te eliksiry powstały w jakimś celu. Są efektem badań, które czarodzieje i czarownice prowadzili od wielu lat. Przygotowywali je właśnie z myślą o takich chwilach. - Mówiła łagodnie, bo przecież utrata bliskiej osoby, nie mogła być łatwa dla nikogo. - Wydaje mi się z resztą, że zostały uszkodzone w trakcie dostarczania ich do ciebie — mroźna temperatura nie sprzyja niektórym mieszankom. - Chciała mu pomóc wcześniej i chciała to zrobić teraz. - Może i alchemicy nie dali radę zrobić tego wszystkiego, ale z pewnością są w stanie zapewnić ci kilka godzin spokojnego snu. - Zawyrokowała. Zmęczenie, smutek, żal — miała wrażenie, że wszystko to dostrzega w jego twarzy. A może to tylko gra świateł. - Pozwól mi spróbować jeszcze raz… - Wydusiła, wiedząc doskonale, że nie powinna puszczać go samego, ani w taką pogodę, ani z takim samopoczuciem. - Zostań na noc Arturze… Rodzice są w domu, z pewnością z wielką chęcią cię zobaczą. Mama gotowa była zejść na dół, by cię powitać. Sypialnia gościnna stoi pusta. Chciałabym, żebyś zażył odpowiedniej dawki eliksiru i odpoczynku. - Spojrzała na niego z dość niespotykaną hardością w swoim spojrzeniu. Niezbyt często upierała się przy czymś, ale o to, by przyjaciel przyjął leki pod jej okiem, była gotowa walczyć, niczym prawdziwa Gryfonka.
Podążyła za jego wzrokiem, gdzieś za okna i gdzieś za minione lata.
- To nasza domena… Być przy sobie w chwilach największej burzy i sztormie, prawda? - Bo tak robią przyjaciele.
W pierwszej chwili zdziwiło ją kolejne pytanie, ale zrozumiała nagle, z czego wynika.
- Och, nie… To tylko… Wiesz Arturze, jak to mówią. Jeśli w moim wieku kobieta nie ma męża, to zostaje starą panną. Więc bez obaw — to jedynie starość i sentymenty dają mi się we znaki. - Uśmiechnęła się lekko, słuchając przez chwilę, jak w piecu wesoło trzaska ogień. - Czy wiesz, że wciąż mam szalik, który podarowałeś mi podczas spaceru w piątej klasie? - Powiedziała, chcąc nieco ulżyć jego myślom. By mógł, chociaż na chwilę powrócić do chwil, zanim musiał stawić czoła temu, że musiał ożenić się z jakąś lady. Aurora szczerze żałowała, że nie poznała jej tak dobrze. Z pewnością musiała być wspaniałą kobietą, chociaż nigdy nie powiedziała Arturowi, że w pewnym momencie swojego życia, była w niej niewielka iskierka zazdrości, gdy słuchała wieści ze szlacheckiego świata, szukając informacji o nim. Nigdy nie powiedziała mu, co czuła — ani wtedy, ani nie zamierzała zrobić tego teraz. Dziś była gotowa jedynie oddać każdy składnik eliksiru, każdą wartościową rzecz, by móc chociaż trochę ulżyć mu w cierpieniu.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach - Page 2 D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488
Re: Ławka w klombach [odnośnik]11.03.22 16:37
Dobrze było być dla kogoś kimś tym drobnym światełkiem dobra w tym całym zimnym mroku. Kiedy już wydaje się, że nie ma już na tym padole łez nic co ogrzewa serce, to wystarczy ledwie myśl, aby poczuć choć odrobinę ciepła, nawet jeśli niezwykle nikłą. Taką, która da energii na jeszcze jeden krok.
Mimowolnie uśmiechnąłem się, słysząc troskę Aurory. Było coś pokrzepiającego w tym, że ktoś szczerze i bezinteresownie chciał o kogoś zadbać w trudnej chwili. Taka drobnostka była podwaliną więzi między ludźmi i bez czegoś takiego nasz świat już dawno nie byłby wart ocalenia.
- Wiesz jak mnie przekonać, nigdy nie mogłem oprzeć się "efektom wieloletnich badań" - pozwoliłem sobie na próbę żartu, choć wydawała mi się brzmieć jak teatralna kwestia aktora, który gra postać coś ukrywającą. - Ciekawa teoria, rzeczywiście coś takiego mogłoby wpłynąć na alchemiczny specyfik... - przyznałem, przypominając sobie zajęcia o eliksirach z Hogwartu. - Nie chciałbym sprawiać kłopotów... - zacząłem. Początkowo przemawiała za mną grzeczność, zaraz jednak zaczęły wkradać się inne myśli. Nic niestosownego, bardziej niepokój... czy zostając tu nie naraziłbym wszystkich? Jako Longbottom, nawet jeśli wróg nie wiedziałby o moich powiązaniach z Zakonem Feniksa, nadal jestem potencjalnym celem, kimś kogo można spróbować wykorzystać, choćby do szantażu na moim stryju. Co wtedy z innymi, postronnymi którzy są przy mnie? Ja... ja nie mogłem już nikogo stracić. Po prostu nie mogłem. - Nie wiem czy to bezpieczne. Już samą wizytą tutaj was narażam... - zacząłem tłumaczyć, choć nie mogłem odmówić Aurorze racji. Może popadam w paranoję? Czas najwyższy...
Oboje spojrzeliśmy dalej, za zasłonę wspomnień, równie odległych co dawne legendy.
- Możliwe... dobrze jest znaleźć w kimś oparcie nawet w największą zawieruchę - podziękowałem Aurorze... właściwie za wszystko.
Pokiwałem głową ze zrozumieniem, choć niekoniecznie miałem w zwyczaju zgadzać się "ze wszystkim co mówią".
- Mamy XX wiek, świat się zmienia... - zacząłem, choć brzmiało to trochę sztucznie. Dziś chyba potrzebowałem szczerości. - Wiesz, miłość to dziwne zjawisko, już magia bywa bardziej logiczna i przewidywalna. Potrafi przyjść w wieku lat dwudziestu, ale równie dobrze i czterdziestu, jeśli nawet nie później. Jeśli jednak jest prawdziwa, to chyba warto na nią chwilę poczekać... nawet jeśli inni nazywają kogoś przez to "starą panną" - zaskakująco swobodnie mówiłem o "sile", której właściwie obawiałem się przez sporą część życia. Kto wie, może dopiero strata pozwoliła mi na nią spojrzeć ze zrozumieniem? Ironią losu musiałoby być, żebym do takiej nauki potrzebował zostać wdowcem...
Ach tak, szalik. Prosty prezent, coś może dla postronnych nieistotnego, ale takie rzeczy właśnie się pamięta po latach.
- Naprawdę? - zdziwiłem się. - Dobrze słyszeć, musiał w takim razie dobrze spełniać swoje zadanie... nadal w nim chodzisz?
Artur Longbottom
Artur Longbottom
Zawód : Rebeliant
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowiec
Tylko w milczeniu słowo,
tylko w ciemności światło,
tylko w umieraniu życie:
na pustym niebie
jasny jest lot sokoła
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach - Page 2 Tumblr_n8cqa3m4uo1r9x5ovo5_250
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t6321-artur-longbottom https://www.morsmordre.net/t6433-merlin#164095 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t6850-skrytka-bankowa-nr-1487 https://www.morsmordre.net/t6391-artur-longbottom#162495
Re: Ławka w klombach [odnośnik]19.04.22 19:33
Aurora chyba nawet szczególnie nie kryła się z tym, że wypuściła z siebie wstrzymywany oddech. Nie protestował, a to oznaczało, że i on w znacznym stopniu pragnie poprawy swego życia. Że nadal była w nim wola, by budzić się porankami, nawet jeśli początkowo to wszystko zdawało się większego sensu.
- Nie twierdzę, że brak ci odwagi Arturze, ale z twoim zamiłowaniem do badań powinna cię tiara wyznaczyć raczej jako Krukona. - Odpowiedziała żartem równie nieśmiałym i niepewnym, jakby próbowała postawić stopę na niepewnym gruncie, badając, czy można stanąć bezpiecznie. Nie chciała wszak go urazić w żadnym stopniu ani tym bardziej sprawić mu przykrości.
Dlatego też szybko pokręciła głową, aby wiedział, że w szczerości serca go tu zaprosiła, nawet jeśli oznaczać to mogło, że wokół jej osoby pojawią się plotki. Nie dbała o to. Przyjaciela uśmiech był dla niej cenniejszy niż jedno słowo osób zawistnych. Tych, którzy zazdroszczą, bo myślą, że Aurora ma z tego jakieś korzyści. Tych, którzy być może chcieliby mieć Artura nie tylko za przyjaciela, ale być może jako kogoś więcej. Ale kłamstwa i niespełnione ambicje innych nie obchodziły Aurory. Liczył się Artur i to, żeby mu pomóc.
A jego obawy? Aurora obejrzała się przez ramię, jakby sprawdzając, czy nikt z domowników nie przysłuchuje się ich rozmowy.
- Nie narażasz nas bardziej, niż sami siebie narażamy. - Powiedziała i jej niebieskie oczy spotkały się z błękitnym spojrzeniem przyjaciela. Aurora chciała dać mu znać, że nie tylko wie, o czym on mówi, ale też bierze w tym czynny udział sama. Niestety, pobożne życzenia o rychłym końcu wojny nie spełniały się, a rannych i chorych przybywało. Medycy byli potrzebni. A co w zakonie robił jej brat? Tego nie wiedziała. Nie tłumaczył się jej, ale tak chyba było nawet lepiej.
Kwestia miłości? Cóż, Aurora kochała raz i wszystko, co nastąpiło potem, było dopiero w powijakach. Ares, szlachcic i to w dodatku z wrogiego obozu dość mocno poturbował jej serce, chociaż oczywiście w metaforycznym znaczeniu tego wyrażenia. Nie mówiła o tym Arturowi, bo i po co? Po co miała widzieć w jego oczach współczucie, wiedząc, że to on potrzebuje dzisiaj opieki. Ona swe rany potrafiła już zaleczyć. Dlatego też nie pogardziła zmianą tematu. Pokiwała głową, ochoczo z lekkim, acz zadumanym uśmiechem.
- To najlepszy szalik, jaki miałam. Spójrz. - Wskazała dłonią na duży stojak z kurtkami i płaszczami. - Wisi tam, w rękawie mojego palta. - Powiedziała.
Czerwień była nieco wypłowiała, żółta część nieco mniej intensywna, ale z pewnością był to ten sam szalik. Złocone litery A.L. wciąż błyszczały się nad rzędem frędzli.
Doszedł ich stukot, a potem ciężkie, drewniane drzwi otworzyły się ciężko i w progu stanął pan Sprout. Szpakowany mężczyzna o ciepłej twarzy, po którym Aurora odziedziczyła pyzate, rumiane policzki. Zatrzymał się i uśmiechnął.
- Lordzie Longbottom, miło mi lorda gościć w naszych skromnych progach. Co prawda okoliczności nie sprzyjają, więc proszę przyjąć moje najszczersze kondolencje. - Powiedział, a z twarzy zniknął pierwszy uśmiech wywołany zadowoleniem ze spotkania, zastąpiony szczerą, niemalże ojcowską troską. Zawsze nazywał Artura lordem. Podobnie jak wszystkich “chłopaków” od lorda Abbotta. Z tymi drugimi Sproutowie zwłaszcza mieli dobre stosunki, więc tak naprawdę były to jedynie kurtuazje, ale widział, że sprawiał im tym przyjemność. Teraz oczywiście robił tak, bo wiedział, że należy, ale gdzieś w rozmowie nieco bardziej swobonej, przewijali się oni jako “chłopaki od lorda…”. Teraz jednak po prostu chciał okazać szacunek. Wiedział o przyjaźni córki z lordem Longbottomem i nigdy nie był jej przeciwny, bo wierzył w szczerość intencji. - Mam nadzieję, że zostanie Lord na kolacji? - Zapytał, ale zaraz powstrzymała go Aurora.
- Zgodził się zostać u nas na noc. Zajmie sypialnię gościnną. - Wyjaśniła cicho, nie wdając się w szczegóły. Była dyskretna wobec tajemnic przyjaciela.
Ale Pan Sprout zrozumiał. Skinął głową, zabrał dwa kubki ciepłej herbaty dla siebie i żony i jeszcze raz zapewnił o chęci tego, żeby Artur czuł się jak u siebie. Krótka wymiana zdań i pan Sprout zniknął za ciężkimi drzwiami.


Suddenly,
I'm not half the man I used to be.There's a shadow hangin' over me — Oh, yesterday came suddenly
Aurora Sprout
Aurora Sprout
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
And if you don't like me, as I do you;
I understand.
Because who would really choose a daisy,
in a field of roses?
OPCM : 6
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +3
UZDRAWIANIE : 10 +5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Ławka w klombach - Page 2 D836eb438dea1946dc5bb9dd21fef622
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9381-aurora-sprout?nid=102#284845 https://www.morsmordre.net/t9435-duke-owlington#286919 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f347-dolina-godryka-wrzosowisko https://www.morsmordre.net/t10010-skrytka-bankowa-2171#302538 https://www.morsmordre.net/t9438-a-sprout#328488

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Ławka w klombach
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach