Wejście dla służby
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wejście dla służby
Wejście dla służby znajduje się w południowej części zamku. Za drzwiami wtopionymi w mury potężnej budowli ciągnie się długi korytarz prowadzący przede wszystkim do kuchni, spiżarni oraz licznych piwnic. Hol kończą spiralne schody, którymi można dojść zarówno do komnat znajdujących się w głębi zamku, jak i do pokoju służby na strychu. Żaden szanujący się Travers się tam nie zapuszcza chyba, że naprawdę musi.
Kiedy ona nie będzie mogła spać, starając sobie ułożyć w głowie trochę to co zostało powiedziane, ja będę zachodził w swoją z kolei, bo przecież nie będę pamiętał nic co powiedziałem w obecności tej młodej kobiety. Strach o własną głupotę przyćmi zdrowy rozsądek. Nie ufam sobie, że nie zrobiłem czegoś, przez co narażony jestem na ośmieszenie w jej oczach. Zapamiętam na pewno to, że była obecna, a ja widziałem ją potrójnie. Że dała mi jeść i było to niczym największy delikates na moim podniebieniu. Że byłem czymś niezwykle przejęty, a ona... a ona mówiła do mnie równie przejęta?
Zakołysany procentami skupiam się na niej, która walnęła w stół tak, że aż lekko podskoczyłem na tej drewnianej ławie. No tego się nie spodziewałem, ten energiczny ruch zbudził mnie z rozważań nad tym, jak bardzo dziwne jest to, że siedzę tu z młodszą siostrą mego kolegi.
- Ale jak to - nie rozumiem trochę, natomiast analizuję co powiedziała. Że oszaleje. Że jak pozwoli sobie na zakochanie się, to oszaleje. No cóż, dla mnie to brzmiało nader romantycznie, aż się podparłem na ręku i chcę sobie wyobrażać, że jest porwana uczuciem do szaleństwa. To dla niej może tragiczne, ale moja natura (szczególnie ta po dużej ilości alkoholu) każe zatrzymać się i wylać łezkę wzruszenia nad tym pięknym obrazem. Suche kanaliki mam, więc tylko wzdycham, kiedy jednak jej twarz chowa się za włosami, doznaję lekkiego otrzeźwienia i wydaje mi się... cóż, że panna Juno wygląda dość przerażająco. Mam w pamięci różne obrazy, które widziałem w koszmarach, kiedy fantazjowałem na temat tego, jak moja niedoszła żona zostaje opetana przez czarną magię i widziałem to nagle w tej damie obok mnie. Przełykam ciężko ślinę.
- Czyli to jednak nie jest tak romantyczne jak brzmi? - zawiedziony, chcąc rozładować napięcie (i przerazenie) zadaję pytanie.
Niedługo później ona zrywa się z siedzenia i ja też idę jej śladem. Musiałem jednak zrobić to za szybko, bo zakręciło mi się w głowie i tylko ciężkość ławy mnie uratowała. Wsparty o oparcie czekam na skrzata, którego zaoferowała mi Juno Travers. Skoro już się pojawił przykładam rękę do głowy i salutuje jej na pożegnanie. A potem się jeszcze kłaniam.
- A więc do kolejnego spotkania. Proszę obiecać, że nie będziesz się ze mnie zanadto śmiała - mrugam do niej i nim otrzymałem odpowiedź, skrzat deportował mnie na skraj Sandal Castle. Wydawało mi się, że zrobił to specjalnie, szczególnie że zaraz zniknął pozostawiając mnie samemu sobie. Rozejrzałem się jeszcze za siebie, czy na prawdę zostałem sam. Muszę przyznać, że z lekkim zawodem pojąłem, że panny Juno już nie ma i nikt ze mną dalej nie będzie rozmawiał aż do znudzenia. Ciekawy byłem o co jej chodziło z szaleństwem z miłości i wyjaśniłem drzewu o które się opierałem, że jeżeli miłość jest prawdziwa, to najważniejsze właśnie oszaleć z jej powodu. Dlatego trochę jeszcze nie wiedziałem, co tak zdenerwowało pannę Travers. Musiałem iść jeszcze długo, ale ten spacer dobrze mi zrobił, bo z otumanionego procentami, zamieniłem się w zmęczonego lorda i już w swojej komnacie zasypiałem w mgnieniu oka. Tylko potem miałem koszmary z wielkim krakenem, którego nie mogłem zmieścić na talerzu.
/zt
Zakołysany procentami skupiam się na niej, która walnęła w stół tak, że aż lekko podskoczyłem na tej drewnianej ławie. No tego się nie spodziewałem, ten energiczny ruch zbudził mnie z rozważań nad tym, jak bardzo dziwne jest to, że siedzę tu z młodszą siostrą mego kolegi.
- Ale jak to - nie rozumiem trochę, natomiast analizuję co powiedziała. Że oszaleje. Że jak pozwoli sobie na zakochanie się, to oszaleje. No cóż, dla mnie to brzmiało nader romantycznie, aż się podparłem na ręku i chcę sobie wyobrażać, że jest porwana uczuciem do szaleństwa. To dla niej może tragiczne, ale moja natura (szczególnie ta po dużej ilości alkoholu) każe zatrzymać się i wylać łezkę wzruszenia nad tym pięknym obrazem. Suche kanaliki mam, więc tylko wzdycham, kiedy jednak jej twarz chowa się za włosami, doznaję lekkiego otrzeźwienia i wydaje mi się... cóż, że panna Juno wygląda dość przerażająco. Mam w pamięci różne obrazy, które widziałem w koszmarach, kiedy fantazjowałem na temat tego, jak moja niedoszła żona zostaje opetana przez czarną magię i widziałem to nagle w tej damie obok mnie. Przełykam ciężko ślinę.
- Czyli to jednak nie jest tak romantyczne jak brzmi? - zawiedziony, chcąc rozładować napięcie (i przerazenie) zadaję pytanie.
Niedługo później ona zrywa się z siedzenia i ja też idę jej śladem. Musiałem jednak zrobić to za szybko, bo zakręciło mi się w głowie i tylko ciężkość ławy mnie uratowała. Wsparty o oparcie czekam na skrzata, którego zaoferowała mi Juno Travers. Skoro już się pojawił przykładam rękę do głowy i salutuje jej na pożegnanie. A potem się jeszcze kłaniam.
- A więc do kolejnego spotkania. Proszę obiecać, że nie będziesz się ze mnie zanadto śmiała - mrugam do niej i nim otrzymałem odpowiedź, skrzat deportował mnie na skraj Sandal Castle. Wydawało mi się, że zrobił to specjalnie, szczególnie że zaraz zniknął pozostawiając mnie samemu sobie. Rozejrzałem się jeszcze za siebie, czy na prawdę zostałem sam. Muszę przyznać, że z lekkim zawodem pojąłem, że panny Juno już nie ma i nikt ze mną dalej nie będzie rozmawiał aż do znudzenia. Ciekawy byłem o co jej chodziło z szaleństwem z miłości i wyjaśniłem drzewu o które się opierałem, że jeżeli miłość jest prawdziwa, to najważniejsze właśnie oszaleć z jej powodu. Dlatego trochę jeszcze nie wiedziałem, co tak zdenerwowało pannę Travers. Musiałem iść jeszcze długo, ale ten spacer dobrze mi zrobił, bo z otumanionego procentami, zamieniłem się w zmęczonego lorda i już w swojej komnacie zasypiałem w mgnieniu oka. Tylko potem miałem koszmary z wielkim krakenem, którego nie mogłem zmieścić na talerzu.
/zt
Strona 2 z 2 • 1, 2
Wejście dla służby
Szybka odpowiedź