Silke Multon
Nazwisko matki: Rosena
Miejsce zamieszkania: Londyn
Czystość krwi: Czysta ze skazą
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Asystentka
Wzrost: 170
Waga: 58
Kolor włosów: Ciemnobrązowe
Kolor oczu: Niebieskie
Znaki szczególne: Ciężko spotkać ją bez pary czarnych rękawiczek, które nosi, aby zamaskować obgryzanie paznokci.
12 cali Winorośl Sierść mantykory
Hogwart, Slytherin
-
moją matkę, szaloną i pijaną, z rozprutym brzuchem, wydającą mi polecenia
Powietrzem po burzy, atramentem i krwią
Corneliusa Sallowa siedzącego w fotelu Ministra Magii
Ploteczkami z Czarownicy, modą i urodą
Huh?
Pływam
Muzyki klasycznej
Kendall Jenner
Urodziła się w rodzinie czarodziejskiej, jako pierwsza i jedyna córka Alpharda Wilkesa, oddanego sprawie urzędnika Ministerstwa Magii. Jego małżeństwo było od samego początku farsą. Połączyło ich nieszczęście. W swojej małżonce mógł dopatrywać jedyne decyzji rodziców, nigdy choćby wątłej nici porozumienia. Silke nie była więc dzieckiem chcianym i kochanym, ale jednocześnie nie miała żadnego porównania, które mogłoby ją w tym uświadomić - sytuacja w domu Wilkesów wydawała jej się być zwyczajna. Nie dostrzegała problemu w regularnych kłótniach, których była świadkiem. Wręcz przeciwnie - kiedy nagle zdano sobie sprawę z obecności dziecka i przeniesiono rozmowę gdzieś, gdzie nie mogło jej słuchać, ciekawska Silke wpadała na coraz to sprytniejsze pomysły śledzenia ich poczynań. Począwszy od tych najbardziej oczywistych, takich jak szczypta dziecięcej magii rzucona na szklankę przyłożoną do dębowych drzwi, po te bardziej niebezpieczne - nie brakło jej zawziętości, więc potrafiła wspiąć się po gzymsie pod uchyloną okiennicę sypialni, byle dowiedzieć się na jak długo ojciec wyjeżdża tym razem. Zdobyte w ten sposób informacje porównywała z tymi, które otrzymywała od nich bezpośrednio. Tata mówił, że nie będzie go przez kilka dni, ale wiedziała już od wczoraj, że w rzeczywistości wyjeżdża na przynajmniej miesiąc. Dlaczego kłamał? Dowie się pewnie wieczorem, kiedy matka będzie płakała nad swoim losem przy kieliszku wina. Uwielbiała łączyć elementy układanki w całość, a kiedy nie mogła zdobyć ich wszystkich, denerwowała się wielce, bo w rozległym i pustym domu, w którym przyszło jej żyć, plotki i historie opowiadane półszeptem były jedynymi przerywnikami monotonnej codzienności.
Dorosła za szybko. Nigdy nie potrafiła dogadywać się z rówieśnikami i była skłonna do gnębienia ich, kiedy robili rzeczy, które uznawała za dziecinne i niegodne niczyjej uwagi. Nie posiadała w tym żadnych hamulców. Wzbudzała olbrzymi niepokój swojej guwernantki, która zagubiona nie omieszkała wspomnieć jej ojcu, że kilka dni temu Silke zrzuciła z okna kamienicy, w której znajdowało się ich mieszkanie żywego kota należącego do córki sąsiadki. Pan Wilkes okazał się nie należeć do osób szczególnie empatycznych i nie znalazł w sobie współczucia dla zwierzęcia. Dostrzegł jednak problem doskwierającej jego córce nudy i wyjeździwszy na kolejne delegacje, zwoził jej niebanalne zabawki, których był pasjonatem. Różnego rodzaju łamigłówki i gry, zmuszające do użycia nie magii, a głowy. Nie miała pojęcia, że były to wynalazki mugolskie, zapewne nawet dzisiaj zdziwiłaby się, gdyby ktoś określił je tym mianem. Jej kojarzyły się tylko i wyłącznie z tatą. Tatą, którego wiecznie brakowało, aż wreszcie zabrakło zupełnie. Niedługo przed otrzymaniem przez jego córkę listu z Hogwartu, Alphard Wilkes stanął przed obliczem Śmierci i (jak sobie wyobrażała) przegrał z nią swoją ostatnią partię szachów. Z ostatniego wyjazdu nigdy do domu nie wrócił. Matka Silke nie wydawała się być tym odejściem szczególnie wzruszona. Bardziej niż brakiem męża przejmowała się rachunkami, aż wreszcie nie radząc sobie samodzielnie i nie pokładając zbyt dużej wiary w rodzinę Wilkes, w której czuła się tak obco jak nigdzie na świecie, postanowiła wynająć ich mieszkanie i wprowadzić się z córką do jej babci.
Pochodząca z rodziny Rosenów matka Silke nie lubiła pracować, ale kochała wręcz rozkazywać i wytykać innym błędy. Wychowała się w domu czystokrwistych czarodziejów i była z tego powodu wyraźnie dumna. Na tym jednak jej zaangażowanie się kończyło. Nie pomagała w rodzinnym biznesie kapeluszniczym, nie nauczyła też tego fachu Silke, chociaż ta wyraźnie przejawiała zainteresowanie modą. Czas spędzała na czytaniu i plotkach, nie przejmując się pogardliwymi spojrzeniami. Jej jedynym zajęciem wykraczającym poza wzdychanie na widok brzydko ubranych panien, było kłócenie się ze swoją matką, nielubianą również przez Silke babcią Roseną, także wdową. Żadna z nich nie poświęcała dziewczynce należytej uwagi - jedna była zbyt zajęta czytaniem ploteczek z Czarownicy, druga interesowała się wnuczką tylko w momentach, w których mogła ją ubierać i traktowała ją przy tym jak lalkę. Nie dały jej rozwijać zaszczepionych przez ojca pasji, ale na szczęście ostatni rok przed szkołą Silke spędziła już w nowym środowisku - kamienicy rodziny Crabbe, gdzie wszystkie trzy kobiety korzystały z gościnności Faustusa Crabbe'a, niesamowitego czarodzieja, któremu skutecznie udało się wypełnić lukę, jaką był w jej życiu brak męskiego wzorca. Czarujący polityk gotowy do przelania na kogoś własnych ambicji, niedogadujący się z buntowniczo nastawioną córką doceniał analityczny umysł dziewczynki oraz to jak zaangażowana była we wszystko, co tylko kazało jej się zrobić. Podobnie jak świętej pamięci ojciec kupował jej prezenty, lecz już nie łamigłówki i zabawki, a opasłe podręczniki do szachów i numerologii, w których zaczytywała się do później pory przy świetle świec. Był też pierwszym człowiekiem w jej życiu, który otwarcie pochwalił ją za sukces, przyczyniając się tym samym do przebudzenia niesamowitego talentu, jakim była metamorfomagia, odziedziczona po rodzinie Wilkes, przez Silke określana mianem spadku po ojcu. Zapewniona przez Faustusa o swojej wyjątkowości, niesamowicie szczęśliwa z faktu, że mogła ujrzeć jego szczery uśmiech (nawet jeżeli nie był przy tym szczególnie wylewny), rozbłysła przy nim niczym jakby skąpana w słońcu, pierwszy raz nie potrafiąc ukryć własnych uczuć. Ta radość uzależniała. Silke chciała widzieć ten uśmiech częściej, chciała być chwalona i musiała być najlepsza w oczach Faustusa za wszelką cenę. Nie było to zbyt proste, bo najbliższe siedem lat musiała spędzić w Hogwarcie, ale od czego były wakacje, ferie i listy? Na jego życzenie potrafiła zrobić wszystko, choćby i skoczyć za nim w ogień. W tej niezdrowej obsesji nie potrafiła jednak odnaleźć siebie ani swojego celu - kierowała się w tym jedynie potrzebą bycia chcianą. Niezrozumiałą, tajemniczą i dziwną. To Faustus wydał Silke za mąż, od niedawna wprowadza ją w tajniki czarnej magii, a także polecił na stanowisko asystenckie w gabinecie swojego najlepszego przyjaciela i bliższego niż ona krewnego, Corneliusa Sallowa. Lekcje magii zakazanej mają dla niej ogromne znaczenie ze względu na zaufanie, jakim została obdarzona. Bardziej niż możliwością zadania komuś bólu i śmierci, Silke widzi w niej szansę na lepsze zrozumienie i wykonywanie woli rodziny Crabbe, której przez wzgląd na Faustusa stała się bezgranicznie oddana.
Przydzielenie do Slytherinu było dla Silke zwieńczeniem jej przekonań o własnej wyjątkowości - należała do grona ludzi ambitnych, którym przewidziano rzeczy wielkie. Nigdy nie okazała się być prymuską, ale odnalazła w Hogwarcie kilka przedmiotów, które wzbudziły jej zainteresowanie i pozwoliły na poszerzanie horyzontów. Poza tym uczęszczała na nieobowiązkowe zajęcia z numerologii. Przez resztę przemknęła jak gdyby nigdy nic, perfekcyjnie wykręcając się w momentach, w których ktokolwiek w nią zwątpił. Dobrze obserwowała i analizowała otoczenie, a tym samym rozumiała na ile może pozwolić sobie w towarzystwie konkretnych nauczycieli i rówieśników. Uczyła się ich na pamięć, by na zawołanie przywoływać jedną z setek przygotowanych wcześniej masek. Stawała się dokładnie tym człowiekiem, którym powinna być w danej sytuacji, a kiedy zabrakło jej wiedzy pozwalającej na dopasowanie się - wtapiała się w tłum, ze sztucznym uśmiechem obserwując zgromadzonych wokół ludzi. Wiedzę nabywaną dzięki sprytnemu manipulowaniu rozmowami potrafiła wykorzystać w najgorszej dla tej osoby sytuacji, byleby osiągnąć cel, jakikolwiek by nie był. Zorientowanie się w tym, że Silke przez większość czasu grała kogoś, kim nie była, zajęło niektórym uczniom niezdrową ilość czasu, ale ostatecznie budowana przez nią historia pękała - nie potrafiła utrzymać niektórych kłamstw w ryzach, a te zaczynały żyć własnym życiem. Uczyła się na własnych błędach, ale nie potrafiła ich cofnąć, więc pod koniec edukacji przylgnęły do niej pseudonimy Śliska Wilkes lub Królowa Plotek, zależy kogo spytać. Obie strony nie miały jednak wątpliwości co do jej fałszywości. Ona natomiast nie była przekonana do niczego. Bo kim się jest, kiedy jest się każdym?
Umiejętności Silke mają swoje źródło w zaszczepionej przez ojca pasji do rozwiązywania problemów, zmieszanej przez naukowe podejście do życia rodziny Crabbe. Nauka transmutacji miała jej wpierw pomóc w opanowaniu daru pozwalającego na przemianę własnego ciała, później stała się dla niej oparciem w potencjalnej karierze naukowej, do której przymierzała się jeszcze jako nastolatka, lecz która ostatecznie nie miała miejsca. Małżeństwo pozwoliło jej zrozumieć kilka rzeczy. Najważniejszą z nich było to, że błędnie postrzegała własne aspiracje. Zgodziła się bez wahania na związek z naukowcem, chcąc pełnić rolę jego asystentki, by w jego towarzystwie pracować nad rzeczami, którymi (tak przynajmniej myślała) pasjonowała się od dziecka. Szybko jednak dostrzegła, że z mężem myśleli o tym wszystkim inaczej. On, całkowicie pochłonięty abstrakcyjnymi formułami, dążył do zagłębiania wiedzy dla samej satysfakcji odkrycia czegoś nowego i dokonania przełomu, a nawet jeżeli tego przełomu dokonać nie miał, to przynajmniej lepszego zrozumienia świata. Ona, stojąca tuż obok, zapisując jego przemyślenia, potrafiła myśleć tylko i wyłącznie o tym, jak to odkrycie wykorzystać do własnych celów. Czas i przestrzeń wydawały się być Silke pasjonujące od maleńkości aż po dorosłość właśnie dzięki temu, co jej zdaniem oferowały czarodziejom - szczerze wierzyła, że odpowiednio zmodyfikowane świstokliki będzie można kiedyś wykorzystać do podróży międzyplanetarnych, a to było pierwszym krokiem do potencjalnych podróży w czasie z ich pomocą, bo wymagały one uwzględnienia przesuwania się Ziemi. Ślęczeli więc przy tych samych podręcznikach, chociaż nie rozumieli się wzajemnie. Ona wysnuwała nowe, często nieco pokręcone teorie. On raz interesował się nimi, raz zamykał w swoim gabinecie i pracował nad własnymi projektami rozwoju świstoklików. Nie mógł się jednak od niej całkowicie odciąć, bo kiedy przyszło mu się w swoich przemyśleniach i obliczeniach zaciąć, to właśnie ona wnosiła do nich świeże spojrzenie. Kompletnie inny tok myślenia pozwalał im na wytykanie sobie błędów, nad którymi w innych warunkach straciliby przytłaczającą ilość czasu. W przerwach przyszło jej urodzić mu syna. Macierzyństwo było dla niej przykrym obowiązkiem, nie śmiała jednak nigdy zwątpić w słuszność decyzji o zajściu w ciążę. Możliwe, że miałaby więcej dzieci, gdyby tylko los sprzyjał im bardziej. Nie było pomiędzy nią i Wilhelmem palącego uczucia, ale też nie potrafili na siebie narzekać. Był zbyt spokojny i zbyt wierny, żeby mógł Silke czymkolwiek zdenerwować. Silke natomiast bardzo dobrze dostosowywała się do sytuacji i pomagała mężowi czuć się swobodnie w nawet licznym towarzystwie, mimo jego niesamowitego lęku społecznego. Nie potrafili się kochać, ale potrafili się docenić i nie wchodzić sobie w drogę. Wykonywali wspólnie obliczenia i notatki, poza tym organizowała mu czas i pełniła rolę jego cienia przez dobrych kilka lat, kiedy ich syn dorastał. Asystowałaby mu pewnie dalej, gdyby nie pokłócił się z jednym ze swoich wspólników, a ten spętany szaleństwem nie dźgnął go kilka razy nożem w brzuch. Śmierć przyszła wpierw po jej dziadka, później po ojca, a na końcu po męża. Silke nie lubiła kiedy matka wpadała w panikę i mówiła o tym, że wszystkie muszą być przeklęte, ale też pierwszy raz w życiu musiała przyznać jej rację. Jaka w ogóle była statystyczna szansa na to, że wszystkie stracą swoich mężów w podobnym wieku? Niestety mimo złożenia wielu wizyt u łamaczów klątw i wieszczów nie znalazła jednoznacznej odpowiedzi na to, dlaczego miała w życiu aż takiego pecha. Nie została jednak ze swoim synem samotna - wciąż mogła odnaleźć oparcie zarówno wśród przyjaciół jak i rodziny, w tym Multonów. Multonowie jednak nie spoglądali na nią okiem szczególnie przychylnym, bo mimo utartych w rodzinie schematów, zarówno będąc mężatką jak i wdową, Silke (zgodnie z wolą Wilhelma) nie zamierzała wyprowadzić się z Londynu i wychować małego Edwina z daleka od zgiełku miasta. Nie ulegało jednak wątpliwości, że dziecko zostanie wychowane w zgodzie ze sztuką, naturą i nauką, bo wartości te są dla niej ważne nie tylko ze względu na męża. Większą część dnia czteroletni chłopiec spędza z zatrudnioną przez matkę guwernantką lub babcią, odejścia ojca pojąć nie potrafi. Sprawa przeprowadzki na przedmieścia pozostaje do dziś otwarta.
Dawna wiedza wywietrzała przez zbyt nikłe wykorzystywanie jej w praktyce. Nieco zbyt skąpe predyspozycje do prowadzenia własnych badań bez pomocy świętej pamięci Wilhelma wykluczały kontynuowanie jego dzieła. Nie miała do tego zapału, bo wydawało jej się, że kiedy go zabrakło, znalezienie odpowiedzi na niektóre pytania zajmowało jej o wiele więcej czasu, niż kiedy przyszło im współpracować, a to frustrowało ją niemożebnie. Straciła w swoim życiu kogoś ważnego i nie rozumiała też w którym kierunku powinna iść, bo wydawało jej się, że rozstrzał umiejętności jakie posiadała był na tyle nietypowy, aby próba przekucia ich wszystkich w jeden zawód zahaczała o absurd. Jej celem stało się Ministerstwo Magii, konkretniej mówiąc Departament Transportu Magicznego, tak bliski dziełom jej i jej męża, ale czas przemian dla Silke zmieszał się również z czasem przemian dla świata. Londyn zapłonął na jej oczach, ale ona mogła pozostać przy tym niemal niewzruszona, bo to przecież jej rodzina brała udział w tworzeniu nowego ładu, budującego się na zliszczach poprzedniego. Wraz z nim zmieniało się Ministerstwo. Z tego powodu przepracowała w Urzędzie Świstoklików ledwie kwartał, po którym przeniosła się do biura Rzecznika Ministerstwa Magii i została osobistą asystentką pana Sallowa, ofiary swojej nowej obsesji, silniejszej nawet od tej, która dotknęła jej w przypadku Faustusa. Nie widzi w zmianie miejsca zatrudnienia żadnej degradacji. Wręcz przeciwnie - to właśnie w relacji z Corneliusem dostrzega swoją szansę na widoczny gołym okiem sukces i szczęście. Pomiędzy parzeniem kawy i organizowaniem mu czasu, Silke sporządza czas na analizie statystycznej, sporządzaniu raportów i zdobywaniu informacji. Intuicja i spostrzegawczość powzwalają jej również na bycie jego oczami w sytuacjach, kiedy on sam jest zajęty odgrywaniem swojej roli. Stara się dbać o jego bezpieczeństwo, cicho wzdychając do niesamowitej perswazji i charyzmy jaką się wykazuje. Uczy się od niego i dla niego, bo to jego myśli i słowa nadają jej życiu sens - woli przekuwać w rzeczywistość jego pragnienia, widząc w tym drogę do własnego spełnienia. Momentami, kiedy zadanie wymaga chytrej zagrywki, kobieta przybiera cudzą twarz. Potrafi stać się sprzedawcą stojącym przy okolicznym straganie, panią w okienku, czyjąś matką lub córką. I wszystkie zdobyte w ten sposób informacje przekazuje jednemu z najbardziej znienawidzonych czarodziejów w Londynie. Ona jednak tej nienawiści nie rozumie. Bo jak można nienawidzić kogoś takiego jak pan Sallow?
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 8 | 0 |
Uroki: | 5 | 0 |
Czarna magia: | 2 | 0 |
Magia lecznicza: | 0 | 0 |
Transmutacja: | 20 | +5 (różdżka) |
Eliksiry: | 0 | 0 |
Sprawność: | 5 | Brak |
Zwinność: | 5 | Brak |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Astronomia | I | 2 |
Historia Magii | I | 2 |
Kłamstwo | II | 10 |
Numerologia | III | 25 |
Perswazja | I | 2 |
Spostrzegawczość | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Savoir-vivre | I | 2 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
Literatura (tworzenie ) | I | 0.5 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Pływanie | I | 0.5 |
Taniec balowy | I | 0.5 |
Taniec współczesny | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Metamorfomag | - | 15 (+30) |
Reszta: 0,5 |
Ostatnio zmieniony przez Silke Wilkes dnia 23.06.21 8:40, w całości zmieniany 29 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Deirdre
[24.06.21] Październik/grudzień
[02.07.21] Losowanie z Wielkiej Czarodziejskiej Loterii: odłamek spadającej gwiazdy
[12.08.21] Styczeń/marzec
[01.07.21] Rejestracja różdżki
[07.08.21] Wsiakiewka (październik-grudzień): +30 PD
[18.08.21] Osiągnięcia (Wielki głód): +30 PD
[24.09.21] Aktualizacja postaci -300 PD
[10.10.21] Darmowa zmiana wizerunku