Wydarzenia


Ekipa forum
it's all lies, darling
AutorWiadomość
it's all lies, darling [odnośnik]01.06.21 0:14


a sea of wine couldn't intoxicate me
as much as a drop of you.


Luty 1955 roku, Ashfield Manor
Już drugi rok stała u boku lady Adalaide Nott, swej przewodniczki, nauczycielki, mentorki. Uważnie obserwowała każde jej spojrzenie, słowo oraz gest, chłonąc niczym gąbka zachowania szlachetnej damy. Chciała być taka, jak ona. Pierwsza Intrygantka, Naczelna Swatka, liczył się z nią każdy możny w Anglii, baczył na jej komentarze, nie chcąc stracić w oczach szarej eminencji. Panna Lestrange podziwiała niezłomność jej charakteru, z trudem przyjmując naukę o porzuceniu marzeń o wielkiej miłości.
Za rok miały odbyć się jej setne urodziny, nierozsądnym było zostawić przygotowania na ostatnią chwilę, plan zaczął więc powstawać o wiele wcześniej. Tego dnia Evandra towarzyszyła swej mentorce, idąc krok w krok wraz z nią, słuchając złotych rad i przytakując skinieniem głowy bądź uprzejmym uśmiechem. ”W rogu sali balowej będą stoliki, obok kilka krzeseł. Szezlong, dwa fotele, kompozycja kwiatowa i zapierająca dech w piersi rzeźba.” Doceniała jej kunszt i zmysł estetyczny, zapisując w pamięci najdrobniejszy nawet szczegół. Tak skupiona była na słowach lady Nott, że nieomal umknęła jej stojąca w głównym holu sylwetka. Dopiero się pojawił, czy stał tam niepostrzeżenie przez cały czas? Wyłapane spojrzenie nie pozwoliło jej już więcej skupić się na słowach mentorki, całe szczęście, dzisiejsze planowanie chyliło się ku końcowi. Kiedy lady Adalaide opuściła towarzystwo, by wrócić do swojej rezydencji w Londynie, Evandra skorzystała z okazji, by zawieruszyć się w dobrze sobie znanych korytarzach Ashfield Manor. Znalazła go w bocznym holu nieopodal saloniku, a z jego twarzy mogła szybko wyczytać, iż kręcił się tu wcale nie przypadkowo. Porozumiewając się bez słów,  umknęli za przepierzeniem, chcą skryć się przed wzrokiem służby i przyzwoitek. Zaprosił ją dziś do swojego świata, podejmując rozmowę na znany sobie temat. Evandrze nie trzeba było wiele, by wprowadzić ją zachwyt. Interesowały ją wszelkie ciekawostki, zwłaszcza jeśli mówiono o nich w tak fascynujący sposób, a obyty w świecie sztuki Leander znał ich przecież wiele.
Tylko krótką chwilę wahała się, czy aby na pewno powinna była przyjmować kielich z winem, wszak alkohol zawsze prędko uderzał jej do głowy, lecz jak mogła mu odmówić? Kiedy zajęła miejsce na kanapie w gabinecie na piętrze, ciepło bijące od tańczących w kominku płomieni sprawiało, że cieszyła się w myślach z lekko dobranego stroju. Delikatna, jedwabna koszula zapinana rzędem zdobionych guzików wsunięta była za pas nieco cięższej, adekwatna do zimowej pory roku spódnicy w kolorze przygaszonego kobaltu. Drobna broszka z morskim motywem została dobrana do delikatnych pereł, zarówno zawieszonych na jej szyi, jak i tych wpiętych we włosy. Długie, złociste kosmyki, przełożone przez jedno z ramion, podkreślały dziewczęcą urodę pówili. Swój strój panna Lestrange dopełniła o jedne z ulubionych pantofli zdobionych srebrną nicią (kiedy jej rówieśniczki oglądały się za sukniami, ona marzyła by w przyszłości mieć całą garderobę wyłącznie na buty).
Z tuby gramofonu płynęła jazzowa muzyka, jakże różna od klasyków, do których przywykła. Siedziała naprzeciw niego z uniesionymi w rozbawieniu kącikami ust. Lord Leander Nott, jej pierwsze, nastoletnie zauroczenie, był na tyle blisko, by mogła wyodrębnić zawieszone w powietrzu nuty zapachowe. Czarował ją swoim głosem, a i ona nie pozostawała mu dłużną. Niemal każdemu, niby-przypadkowemu muśnięciu dłonią towarzyszyło ukradkowe spojrzenie, będące częścią ich małej gry.
- Doprawdy? Nie mogę uwierzyć, że ktoś mógł w afekcie tak zniszczyć dzieło sztuki - powiedziała, kręcąc głową z niedowierzaniem. - Jak sądzisz, co było przyczyną jego wzburzenia? - dopytywała, nie tyle chcąc znać każdy szczegół opowiadanej historii, lecz po to, by móc słuchać jego słów odrobinę dłużej. Nie był to pierwszy raz, gdy specjalnie przeciągała ich spotkanie, lecz z pewnością pierwszy, kiedy to nie musieli pospiesznie ściągać uśmiechów z ust, bo spoczęło na nich spojrzenie jednej z matron. Odstawiła swój pusty kielich na blat stolika, czując że dodatkowy łyk zacznie wywoływać na jej twarzy mimowolny rumieniec. Uniosła wzrok, by spotkać się ze spojrzeniem jego błękitnych oczu i oparła dłoń o aksamitną poduszkę.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: it's all lies, darling [odnośnik]03.06.21 12:44
Zobaczył ją, zanim jeszcze zdała sobie sprawę z jego czujnej obecności na korytarzach Ashfield Manor.
Przez jakiś czas przyglądał się im obu; starszej kobiecie rozprawiającej o dekoracjach, stylu oraz podstawach organizacji i młodej, złotowłosej piękności wręcz płynącej u jej boku, skupionej na każdym słowie mentorki. Jednak dużo więcej uwagi poświęcał Evandrze, po ciotce ledwie prześlizgnąwszy niezaciekawionym spojrzeniem. Jej ruchom, tonowi głosu i mimice – jakby chciał się jej nauczyć na pamięć póki zapach jej perfum wciąż roznosił się po posiadłości, obwieszczając wszystkim domownikom o jej obecności. Ale dzisiaj nie zamierzał wypuścić jej wcześniej; pozwolić, żeby pozostało po niej wyłącznie echo obcasów pantofli odbijające się od pustych ścian. Najwyraźniej lady Lestrange miała podobne plany na wieczór, więc oboje zniknęli przed oczami postronnych obserwatorów i znaleźli ustronne miejsce w mniejszym, północnym salonie, gdzie Leander wypełnił kieliszki winem, a następnie jeden z nich podał kobiecie.
Zajął miejsce w fotelu ustawionym bokiem do kominka dopiero w chwili, w której Evandra usiadła. Choć byli sami i mogli poluzować sztywne ramy etykiety – ironicznie, bo gdyby jej przestrzegali, z pewnością nie znaleźliby się na osobności – to nigdy nie pozwalał sobie na uchybienie manierom w stosunku do dam.
Prawie nigdy – musiał się poprawić, patrząc na twarz w ciepłym świetle ognia i nie starając się powstrzymywać obrazów pojawiających się pod powiekami. Ani też udawać przed samym sobą świętego.
I to publicznie, czyniąc z tego nic więcej jak marne przedstawienie — przytaknął, wcale jednak nie myśląc teraz o snutej opowieści ani też nie zastanawiając się, czy targnięcie się na własne dzieło faktycznie aż tak go szokowało czy gorszyło. To nie miało teraz większego znaczenia.
Kolejne pytanie kobiety przyhamowało myśli wyrywające się gwałtownie naprzód, a błękitne tęczówki podniesione na jego twarz zmusiły go do oderwania spojrzenia niebezpiecznie biegnącego po twarzy Evandry i pięknym łuku jej szyi w dół, na jedwab eleganckiej koszuli. A także do przypomnienia sobie o czym właściwie mówił, zanim wzrok  uciekł, a wraz z nim całe, niejako z trudem utrzymywane skupienie.
Cóż, już sama wystawa otoczona była woalką skandalu i niezdrowego zainteresowania. Na salonach szeptano o niespotykanym podobieństwie nagiej modelki do starszej od Podkowińskiego, pięknej Polki z wyższych sfer, żony jego dobroczyńcy z resztą. Pokładał w niej słabo skrywane uczucie; z pewnością była natchnieniem, które popchnęło go do stworzenia tego obrazu — odparł wreszcie. W jego oczach odbijał się blask ognia tańczącego na kominku, który nadawał im psotny wyraz, więc nie sposób było stwierdzić czy ta opowieść naprawdę jest zabarwiona ironicznym rozbawieniem mężczyzny. — Później wiele się mówiło o niepoczytalności Podkowińskiego oraz o jego rychłej i niespodziewanej śmierci, choć w rzeczywistości chorował jeszcze podczas tworzenia „Szału”. Ale sama rozumiesz, lady, że w takich okolicznościach plotkom nie było końca i wprost sugerowano samobójstwo — zakończył, starając się opowiadać w sposób pobudzający ciekawość i bez zbędnego przeciągania, pomijając kwestie techniczne a skupiając się raczej na barwnych opowieściach z salonów.
Ponieważ ostatnie, czego w tej chwili pragnął to zanudzenie Evandry na śmierć; nawet jeśli w unoszonym na niego spojrzeniu mało było znudzenia, a w gestach przypadkowości. Zdawało się, że nie potrzebowali słów aby się zrozumieć – wypowiedziane, tylko zepsułyby wszystko, co działo się między nimi.
Jeśli jednak chcesz znać moje zdanie — podjął po chwili przerwy na łyk wina, po czym jego usta rozciągnął nieco szerszy i bardziej tajemniczy uśmiech — to rozchodziło się wyłącznie o urażoną dumę, pieniądze i niespełnioną miłość — zawiesił głos i uniósł sugestywnie brwi. Leander z pewnością był pragmatykiem i to cechowało go mocniej jako mecenasa sztuki aniżeli artystę.
Źle ulokowane uczucia doprowadziły go do obłędu. Ściągnęły skandal na jego barki, spowodowały, że malarz stał się obiektem kpin i ciekawostką przekazywaną między koneserami sztuki na salonach. Dla Leandra był godnym pożałowania głupcem, którego uwiodła niedostępność zamężnej, eleganckiej kobiety i dla której dał się ośmieszyć – ale tego nigdy nie dodał na głos, nawet jeśli wybór tematu i dzieła nie był do końca przypadkowy.
Zamiast tego, przechylił się do przodu i sięgnął po karafkę. Zerknął w bok na lady Lestrange, nachylając się nad stolikiem w jej stronę nawet bardziej, aby móc sięgnąć do odstawionego przez nią, pustego kielicha.
Życzysz sobie jeszcze wina, lady? — zapytał cicho, na sekundę zamierając z karafką wypełnioną do połowy brunatnym trunkiem, lekko przechyloną nad kielichem Evandry i ze spojrzeniem utkwionym w głębi jej błękitnych tęczówek. Ot, zwykły dżentelmeński gest. Lub kolejny element ich subtelnej gry, świetna wymówka, aby znaleźć się bliżej.
Leander Nott
Leander Nott
Zawód : mecenas sztuki, handlarz dziełami sztuki
Wiek : 29
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
You might think that you can hurt me but the damage has been done.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9796-leander-nott#297151 https://www.morsmordre.net/t9825-vivacity#297951 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9877-leander-nott#299087
Re: it's all lies, darling [odnośnik]18.09.21 11:57
Domyśliła się, że wybrany przez niego temat nie był przypadkowy, lecz zmyślny fortel wcale nie ostudził jej zainteresowania, wszak ich plany były ze sobą zbieżne. Słuchała opowieści o szalonym malarzu, ubranej w piękne, pogłębiające zainteresowanie słowa. Poznawszy się na historii magii i przeplatających się przezeń osób odkryła niejedną intrygującą anegdotę, której przytoczenie w towarzystwie szlachetnie urodzonej damy mogłoby budzić konsternację i wywoływać rumieńce. Tym chętniej zagłębiała się w dramat Podkowińskiego i jego muzy, szczerze zainteresowana poznaną nowinką.
- Gwałtowność ludzkiej natury za każdym razem wprawia mnie w zdumienie. To naprawdę fascynujące jak skrywane w głębi uczucia potrafią w jednej chwili przejąć nad nami panowanie. Jak długo można toczyć wewnętrzną walkę, wzbraniając się przed utratą kontroli? - Romantyczna dusza lady Lestrange nie do końca chciała zgodzić się z pragmatyzmem Leandra, ale za bardzo lubiła snuć teoretyczne rozważania o możliwościach umysłu, by teraz uciekać się do własnego zawahania. Z wiary w miłość wyleczyć ją miała lady Adelaide, wprowadzająca ją w dorosły świat mentorka. Evandra nie zamierzała iść w jej ślady, pozostając starą panną do końca swoich dni, swoje miejsce widziała u boku wpływowego męża, z którym łączyć ją będzie nie tylko piękne uczucie, ale i wzajemny szacunek. Choć Leander zdawał się być tu idealnym kandydatem, tak dziecięce marzenie o zostaniu lady Nott rozmyło się z biegiem lat, pozostawiając na swoim miejscu inne, palące pragnienie.
- Zastanawia mnie czy szaleństwo Podkowińskiego wywołane było rzeczywiście jego własną, niespełnioną miłością, czy też rzuconą przez zazdrosnego męża klątwą? A może sama modelka, znudzona małżeństwem podsunęła artyście eliksir zauroczenia? - podsuwała kolejne możliwości, bagatelizując powagę przytaczanych rozwiązań, jakby były mało prawdopodobne. Naturalnie nie interesowały ją żadne technikalia, całą swoją wiedzę o malarstwie czerpała właśnie z podobnych spotkań, słuchając osób bardziej doświadczonych w temacie. Godziny spędzone nad ciężkimi woluminami były mniej atrakcyjne od rozmów, podczas których można było zadawać liczne pytania, dopytując tylko o te fragmenty, które żywo ją interesowały.
- A ty, co zrobiłbyś na jego miejscu? - zainteresowała się, chcąc oczywiście wiedzieć więcej o nim samym, niż o tragicznej historii malarza. Choć w ostatnich miesiącach widywali się zdecydowanie częściej, niż przez ubiegłe lata, to przelotne spotkania ją nie satysfakcjonowały. Za każdym razem dawał jej wyłącznie ostrożnie dobrany strzępek informacji, a Evandra nawet nie wiedziała czy nawet leżał blisko prawdy. Ważniejszy od prawdy był tylko taniec iluzji, jakiemu oddawali się z lubością, badając rozmieszczenie własnych granic.
Brała udział w kuluarowych szaradach, chłonęła jego marnie przesłoniętą konwersacją atencję, z zadowoleniem dostrzegając jak skupił na niej całą swoją uwagę. Choć wcale nie musiała, odruchowo także się nachyliła, tworząc ich rozmowę bardziej intymną. Nie odpowiedziała w pierwszej chwili, tak bardzo zamyślona, zbyt zapatrzona w utkwione w nią spojrzenie.
- Proszę - przytaknęła, dopiero wtedy orientując się, że głos ściszyła do szeptu, jak i że podjęła decyzję bez żadnego przemyślenia, podświadomie przyjmując kolejny kieliszek wina za pretekst do spędzenia razem więcej czasu. Dopiero wtedy przywołała na twarz uśmiech, który w towarzystwie goszczącego już nań rumieńcem nadawał jej niewinnego wyrazu, jakże różnego od zagnieżdżonych w umyśle planów. Doskonale czuła, że następny łyk alkoholu doszczętnie zamąci półwilej głowie. Tańczące w jego oczach rozbawione ogniki podsycały coraz śmielsze myśli, ściągając wzrok Evandry wzdłuż męskiego policzka do wykrzywionych w tajemniczym uśmiechu ust. Czy były tak miękkie, jak jego hipnotyczny głos roztaczający wokół nich niezwykłą aurę?



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: it's all lies, darling [odnośnik]04.12.22 12:33
Anegdotyczne rozważania o skandalu Podkowińskiego podsycały zwyczajową fascynację tym, co było tak paskudnie ludzkie; uczucia, zerwane z uwięzi emocje rozgrywające się wpierw na obrazie, później w szeptach cudzych ust, finalnie na oczach artystycznego półświatka. Opowiadał o tym, jakby był kimś zupełnie innym, kimś nad i kimś stojącym zdecydowanie wyżej od tytułujących się maestro i tych, którzy nad dziełami ów ludzi gotowi byli wzdychać.
I choć on robił wszakże to samo, wszystko było wykalkulowane, pozbawione kłopotliwej emocjonalności, pełne jednak zadziwiającej dozy pasji. Tej, która tak często sprawiała, że rozmowa stawała się przyjemniejsza, słowa płynęły lekko, a oczy rozwierały się szerzej w zdumieniu – zupełnie jak te należące do Evandry.
Mógł przypatrywać się jasnemu błękitu z całym uwielbieniem do własnej dumy, ale i urokliwości tej chwili; ciepłe światło grało z półmrokiem w sposób niemal bajkowy, a delikatne fale uderzające doń z kominka dopełniały miłą dla oka scenerię. Niemal czuł, jak z buchającym w drwach żarem synchronizuje się jego serce, teraz coraz szybciej uderzające o pierś.
Podobał mu się jej głos; przejęty i melodyjny zarazem, wzburzony a jednocześnie słodki – mówiła o nowej plotce jak gdyby sama chciała poznać jej korzenie, wcielić się na moment w samego artystę i poznać jego pobudki. Kącik ust Notta wyraźnie drgnął ku górze.
– Och, niektórzy szamoczą się z własnym ja całe życie – skomentował, a w głosie drżało coś pomiędzy pogardą a rozbawieniem, zabarwionym nutą fałszywego współczucia – Innym dane jest dusić pokusy w zarodku. Jak jest w twoim przypadku, lady Lestrange? – słodkość wina rozlewała się w ustach rozkosznie, kiedy spoglądał na nią spod kielicha pozornie wyczekująco, nie ponaglając jednak odpowiedzi i w prawie w ogóle jej nie oczekując.
Nachylając się ze srebrnym dzbanem w kierunku pustego kielicha miał wrażenie, że płomienie tańczące w kominku tworzą wzory na połyskliwym jedwabiu jej koszuli, migoczą w zdobionych guzikach i pragną zajrzeć pod nie, wkraść się między materiał i osiąść na bladej skórze; dopiero podając jej wino, podniósł wzrok, obracając w myślach jej słowa i pytania, choć nieco uszczuplone, przefiltrowane i przepuszczone przez sito pewnego otumanienia; było mu gorąco, od wina lub ognia, zdecydowanie jednak od jej obecności, przyjemnej i nęcącej, dużo ważniejszej niż same słowa, które wypowiadała.
– Droga Evandro, przede wszystkim uważam, że mężczyzna powinien wiedzieć, czego chce – odpowiedział, gdy zapytała go o jego zdanie. Podkowiński, wiedziony miłością, chciwością czy szaleństwem, był w jego oczach słabeuszem. Sam nie potrafił zrozumieć, jak artysta mógł dopuścić do momentu, w którym żadne rozwiązanie nie było dobre, jak mógł pozwolić sobie na rozpacz i furię. Zakazana kochanka była problematycznym elementem, zwłaszcza w życiu malarza, ale czy gdyby pożądał ją wystarczająco, pozwoliłby ramom tego świata odebrać ją sobie? – I nie wahać się przed swoimi pragnieniami – dodał, unosząc znów wino, w formie niemego toastu, razem z uśmiechem; ten jedynie pogłębiał się coraz bardziej, kiedy obserwował jej spojrzenie – odrobinę mętne, rozmarzone, błądzące po jego twarzy bez zwyczajowego skrępowania. Choć zasiadali zbyt blisko siebie i jego głos przypominał szept, nie zważał na coraz bardziej topniejący dystans, czerpiąc przyjemność z jej nadmiernej bliskości, charakterystycznej słodkości jej perfum i możliwości obserwowania jej z tak bliska. Jej, jest oczu, zgrabnego nosa, i w końcu ust, na których zatrzymał spojrzenie zdecydowanie zbyt długo – Za nas, Evandro. I za spotkanie.









I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
it's all lies, darling 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: it's all lies, darling [odnośnik]07.12.22 14:26
Podejmował ten temat z taką lekkością, jak gdyby opowiadał o kwestiach wcale go nie dotyczących; jak gdyby problem wyrażania siebie wcale go nie dotyczył. Pozostawał obserwatorem, przyglądając się innym ze względnym zaciekawieniem, nie dla własnych badań czy rozrywki, ale po to, by podsycać bądź gasić zainteresowanie swoich rozmówców. Evandra szczególnie ceniła sobie ten typ gawędziarzy, którzy z zadziwiającą łatwością oraz wprawą poruszali się po znanej sobie dziedzinie, śmiało zahaczając także o inne, meandry pozornie ze sobą niezwiązane i dlatego właśnie szokujące czy inspirujące. Tym chętniej zasłuchiwała się w opowieściach lorda Notta, chłonąc jego wiedzę w najwspanialszej z możliwych opraw, hipnotycznego głosu, czujnego spojrzenia, zniewalającego uśmiechu.
- To… skomplikowane - odparła niemal od razu, nie wyłapując faktu, że wcale nie interesuj go jej odpowiedź. Skoro pytał, pewnie miał w tym powód, niekoniecznie wyłącznie służący kontynuowaniu rozmowy, a bliższemu jej poznaniu. Wychylone kieliszki wina mieszały w półwilej głowie, kształtując rzeczywistość podług własnych oczekiwań i wyobrażeń. - Zdecydowanie nie chcę być jedną z tych uciśnionych dusz, którym nie jest dane poznać smaku spełnienia. Odnoszę jednak niepokojące wrażenie, że nie każde z nich powinno doświadczyć ciepła światła dziennego. - Jasna dłoń powiodła po miękkości poduszki, niby-przypadkowo gładząc aksamitny materiał. - Czasem nie jest łatwo ocenić i zdecydować, czy aby przypadkiem to własne ja nie chce sprowadzić na manowce, ściągnąć nieszczęście. Kiedy mieć pewność? Co jest twoim drogowskazem - Tego była prawdziwie ciekawa, czym w życiu kierował się Leander? O ukrywaniu prawdziwej tożsamości z pewną mieszającą się w głosie nutą pogardy, jak gdyby sam pozbawiony był niepewności i zawahania. Skąd więc wiedział, że wiarę w siebie winien mieć niezachwianą?
Serce w półwilej piersi zabiło szybciej, gdy tylko lord Nott nachylił się ku niej, by uzupełnić kielich, lecz to nie przelewane do naczynia wino było źródłem rozemocjonowania Evandry, a spojrzenie czarodzieja. Przez te wszystkie lata ćwiczenia się w rzucaniu uroku, jakim lubiła zachwycać i owijać sobie wokół palca kolejnych mężczyzn, przywykła do wlepianych w nią oczu, zachłannie wodzących po drobnym ciele arystokratki. Łudzili się oni, że nikt tego nie zauważy, że bezpieczni są na swych pozycjach, ze swymi gnającymi ku lubieżności myślami. Lady Lestrange o legilimencji nie wiedziała nic, a mimo to z łatwością odczytywała kreślące się na ich twarzach znaki, czerpiąc z tego dumę oraz przyjemność. Pilnowała się, by zawsze trzymać rękę na pulsie, by kontrolować sytuację i nie dopuszczać do momentów, z jakich trudno byłoby się wycofać. Zazwyczaj szło jej to bardzo sprawnie, jednak zazwyczaj nie sięgała po wino w takich ilościach.
Uniesiony do toastu kieliszek już w następnej chwili powędrował do Evandrowych ust. Upiła kolejny łyk, skutecznie tłumiąc w sobie ostatni z ostrzegawczych sygnałów. Zaraz po tym odstawiła szkło z powrotem na blat stolika i nieznacznie nachyliła się w stronę swojego rozmówcy.
- Lubię oglądać uśmiechy na twarzach innych osób. Chciałabym móc przyczyniać się do czyjejś radości, spełniać marzenia. - Wyznanie to było zgodne z prawdą. Za tą postawą stały altruistyczne pobudki, półwila miała wszak w sobie dobro, jakim chciała obdarowywać nie tylko swoich najbliższych. Odgarnęła jasny kosmyk włosów za ucho, odsłaniając błyszczącą w cieple światła tańczących w kominku płomieni perłę kolczyka. - Opowiedz mi o nich, Leandrze. Zdradź mi swoje myśli - poprosiła, nie spuszczając wzroku z męskiej twarzy, zawieszając na dłużej spojrzenie na jego wykrzywionych w uśmiechu ustach. - Czy jest sposób, bym mogła pomóc spełnić twoje?.
”Czuł, jak pręży się pod jego pieszczotliwym dotknięciem. Wargi, które zawzięcie atakował, rozchyliły się. Pojękiwała cichutko pod naporem jego ust, westchnęła rozkosznie, gdy zetknęły się ich języki, przylgnęła do niego całym ciałem i zadrżała” - chodził wciąż za nią opis ckliwej, wygrzebanej z bibliotecznej otchłani powieści. Nie byłby to pierwszy raz, gdy podejmuje próbę osiągnięcia niezwykłych, opisanych na kartach książki doświadczeń, lecz dotąd wciąż z pewnym niedosytem. Szczerze wierzyła, że w objęciach lorda może osiągnąć prawdziwie poetyckie spełnienie i w obecnej chwili nie dostrzegała żadnych związanych z tym problemów.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: it's all lies, darling [odnośnik]12.12.22 17:29
Sens rozmowy rozmył się na dalszym planie, tworząc wielobarwne tło do samego spotkania przesiąkniętego wyczekiwaniem, niemal duszącym ciepłem i słodką wonią jej perfum. Słowa, które wypowiadali traciły na wartości, opowieść Podkowińskiego dryfowała gdzieś z boku, za mało ciekawa w obliczu chwili, którą mogli dzielić razem – w cieple kominka, cierpkości wina, subtelności kolejnych spojrzeń. Coraz dłuższych i śmielszych, udekorowanych uśmiechem i niewypowiedzianym pytaniem, odległą prośbą, zakazanym pragnieniem.
Zerknął za jej dłonią, a wargi rozchyliły się, by zaraz na nowo się spotkać – pozwolił jej dokończyć, samemu potrzebując chwili – by wyłapać, zrozumieć, zmielić i w końcu odnaleźć znaczenie tego, co powiedziała.
– Boisz się własnych fantazji? – wypowiedział, śmiało i pewnie, z drgającym wyzwaniem w głosie, kącik ust unosząc równocześnie z łukiem brwi – Tego, co dyktuje ci serce i podświadomość? – mówił z pewnością, jak gdyby sam nie tyle co dawał się omamiać własnym pokusom, a nadawał im rytm i je kształtował. Tworzył i osiągał czego chciał momentalnie – wino krążące w żołądku i łapczywie zaglądające do myśli było doskonałym elementem dodającym pewności siebie.
– Intuicja, Evandro. To, co czujesz i słyszysz w środku – miękkość głosu łączyła się z łagodnymi rysami, z ciepłym uśmiechem, delikatnym i zupełnie innym od żaru ogarniającego klatkę piersiową. Gestem dłoni sięgnął do własnego kołnierzyka i chwilę później rozpiął trzy najwyższe guziki – trzaskający ogień, brunatny trunek i jej obecność sprawiały, że czuł się tak, jakby przechadzał się po smoczym rezerwacie.
To co czujesz i słyszysz w środku; teraz miał ją przed sobą, czuł i słyszał, choć niezbyt zwracał uwagę na jej słowa, bardziej zaaferowany ruchem warg, sposobem w jaki układały się smukłe palce gdy kładła je na poduszce, niemal odurzony unoszącym się zapachem i wciąż, bez przerwy nęcony połyskującym jedwabiem na jasnej koszuli.
Poniżej ciemna spódnica odcinała się kontrastem, kryjąc jej sylwetkę, ułożoną wciąż w grzecznej pozie na sofie; przez myśli przemknęły mu obrazy, na których blondwłosa piękność o delikatnej twarzy rozciągała półnagie ciało na aksamitnej leżance.
Jasna szyja błysnęła; to na nią zwrócił uwagę, na delikatną skórę, ignorując zdobiony perłą kolczyk; nachyliła się ku niemu, a on w odpowiedzi zrobił to samo, uprzednio kładąc swój kielich na stoliku.
– Sama twoja obecność jest szczęściem, lady Lestrange – wypowiedział, pomiędzy szeptem a pomrukiem – Sprawiłaś mi ogromną radość, szczycąc dziś mury tego budynku – dodał, nachylony ku niej, oddechem otulając bok jej szyi i płatek ucha. Delikatny, miękki – dotknął faktury skóry własnymi wargami ledwo zauważalnie, dłonią wędrując z powierzchni kanapy na jej kolano osłonięte spódnicą.
– By spełnić moje marzenia, musielibyśmy wyrzec się słabości Podkowińskiego – szept znów owiał jej kark, męska dłoń posunęła się wyżej, odnajdując drogę przez wierzch uda do jego wewnętrznej partii – Cóż podpowiada ci własne ja, Evandro? – usta spotkały się z rozgrzaną skórą jej szyi, ciepłe i złaknione, podobnie jak dłoń podwijająca niecierpliwie ciemne połacie spódnicy, by w końcu dopiąć swego i spotkać się z nagą skórą.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
it's all lies, darling 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: it's all lies, darling [odnośnik]13.12.22 21:28
Brutalnie i rzeczowo nazwał to, czego Evandra nie chciała wypowiadać na głos. Bała się swoich emocji, obawiała się pragnień, na które nie znała jeszcze odpowiednich słów. W świecie sztywnych ram, gdzie zasady krępowały łokcie i kostki, każąc dumnie unosić głowę, przesłaniać twarz wachlarzem i skromnie opuszczać wzrok, skutecznie skracało się wszelkie fantazje, które mogłyby choć odrobinę wykraczać poza granice tego, co uznane za przyzwoite. Wszystko, zarówno wzrok Leandra wodzący za jej dłonią, jak i bijąca odeń pewność siebie jasno mówiły, że podobał mu się taki obrót rzeczy i był szczerze zainteresowany cóż to za straszliwe fantazje skrywały się w Evandrowej głowie. Sądził, że się z nim droczyła, tak bardzo przekonany o ich bezsprzecznej jednomyślności? A może wolał jej pozę młodej, zagubionej arystokratki, którą w świat romansu należało dopiero wprowadzić? Faktem było jednak, że półwila nigdy dotąd nie była tak blisko z czarodziejem, bo o ile takich spacerów i pikników, muśnięć dłoni i policzków, wspomnieć by mogła więcej, niż kilka, to nigdy w towarzystwie tak szalejącego w piersi serca.
- Nie nazwałabym tego obawą - zastanawiała się na głos, próbując nazwać to, co kłębiło się właśnie w jej myślach. - To bardziej strach przed nieznanym, ale zmieszany z ekscytacją. To niecierpliwość, oczekiwanie pełne napięcia, lecz ze świadomością, że to, co nadchodzi, wcale nie musi być złe. - Takie właśnie było jej spojrzenie, gdy powiodła nim za ręką lorda Notta ku trzem guzikom. Czy z podobną wprawą uwolniłby zdobione zapięcia w jej koszuli? Tak bardzo chciała się tego przekonać, że speszyła się swoją myślą i wróciła wzrokiem do jego oczu.
Tyle że te znajdowały się już na wyciągnięcie dłoni, a jedno uderzenie serca później smagał jej szyję palącym skórę oddechem. Tak bardzo chciała tego dotyku, spragnionych warg na skórze i niecierpliwych dłoni, że wstrzymała własny oddech i przymknęła powieki, by na chwilę skupić się wyłącznie na nim.
- J-ja… - zająknęła się, nie potrafiąc już złapać konkretnej myśli, która zmieniłaby się w słowa. Czy tak naprawdę były one jeszcze istotne? W napięciu zacisnęła szczupłe palce na jego wolnej dłoni. Mocniej wyciągnęła szyję, chcąc dać mu do siebie lepszy dostęp. Nie od razu zrozumiała, że spacer jego ręki do wewnętrznej strony uda wcale się tam nie zakończy. - T-tak nie można… - mruknęła, nie chcąc poddawać się zarówno przebłyskowi świadomości, ani też trwającej chwili. Na ciepły dotyk naciskający nagą skórę ponad linią koronki pończochy przeszył ją dreszcz, biegnący wzdłuż pleców dreszcz. - Zostaw, proszę - ginął dziewczęcy głos wśród kolejnego westchnienia i płynącego z gramofonu jazzu. Skąd miała wiedzieć, że pójdzie aż tak łatwo?! Przypuszczała, że oboje świetnie bawią się w tej grze, w której ostrożnie przesuwają kolejne granice, delektując się każdym krokiem. Tyle że zdążyła zapomnieć o czarodziejskich właściwościach wina. To przelewane już do kolejnego kieliszka mogło mocno namieszać w głowie. Nagły atak paniki ponownie wzburzył krew półwili. Mignęły iskry na opuszkach palców, błysnęły ciepłem płomieni dłonie, kiedy czarodziej nie usłuchał i wcale nie cofnął się zgodnie z cichą prośbą. Kiedy ogień smagnął wierzch nadgarstka Leandra, na twarzy lady Lestrange pojawiło się przerażenie. To nie tak miało być, zupełnie nie tak!



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: it's all lies, darling [odnośnik]14.12.22 15:27
W jego myślach klarowała się jasna wizja tego, co działo się w zaciszu niedużego saloniku. Była tutaj, obok niego, przy nim, zaaferowana rozmową i wspólnym odłamkiem czasu, jaki im ofiarowano. Mogła wyjść w każdej chwili, mogła ukrócić ich rozmowę nie posiłkując się żadną wymówką; a mimo to wciąż mówiła, snuła dalsze ścieżki jego opowieści, dopytywała i przybliżała się do niego, prosząc w międzyczasie o dopełnienie kielicha.
Nie chciała odchodzić, nie chciała go zostawiać.
A on nie zamierzał się żegnać. Jeszcze nie.
– Nie uwierzę, że przed całkowicie nieznanym – nie posądziłby jej o brak czystości, nie myślał nawet przez moment o utracie cnotliwości. Ale wiedział, czuł i był gotowy skonać z przekonania, że miała pojęcie. O uczuciach, emocjonalności, poezji piękna i subtelności miłości – tej spisywanej na kartkach powieści, malowanej pędzlem artysty, wygrywanej spod palców uderzających o struny harfy.
Evandra Lestrange była ucieleśnieniem piękna sztuki, które chciał podziwiać, sięgać po nie i spijać z dusznej rzeczywistości.
Ofiarowywała mu własny czas i zainteresowanie, a on, choć zupełnie już niezainteresowany osobistym dramatem słabego Podkowińskiego, nie zamierzał się cofać bądź kapitulować w tak rozkosznej rzeczywistości.
Jej skóra była ciepła; ciepła i miękka, niemalże aksamitna pod dotykiem smukłych palców. Ta otulająca smukłą szyję pachniała intensywnie jej zapachem zmieszanym z charakterystycznymi perfumami. Kiedy faktura ust spotkała się z taflą karku, miał wrażenie, jakby mógł upić się samą wonią.
Do trzeźwości było mu daleko, choć za sprawą brunatnego wina tańczącego w resztkach na dnie kieliszka, a w większej ilości w jego żołądku; podpowiadało słowa i czyny coraz śmielsze, stworzone z rosnącej ekscytacji i głodu jej obecności. Bliższej niż kiedykolwiek wcześniej.
– Naprawdę chcesz dalej walczyć z wewnętrznym ja? – przypomniał jej słowa, mrukliwie, wciąż wytyczając ustami ścieżkę wzdłuż jej szyi. Dłoń nie pozostawała dłużna, zapuszczając się coraz dalej i śmielej, odrzucając granicę w postaci ciemnej sukni – teraz palce płynęły wzdłuż koronkowego materiału, docierając do wewnętrznej części uda prędko i niecierpliwie.
– Nie pozwól sobie być uciśnioną duszą… – słowa płynęły szybko, prawie jak w amoku stworzonego z podwyższonego ciśnienia, szybko dudniącego serca i jej odurzającego zapachu.
Nie powinien, a mimo to pokusa była zbyt silna by przestać. By zatrzymać się i cofnąć własny dotyk. Chciał jej zbyt bardzo.
Pocałunki były delikatne, kontrastujące ze śmiałymi palcami; zatracony w niemal nierealnej chwili nie rejestrował jej próśb, potrzebował też dłuższego momentu by zdać sobie sprawy z palącego uczucia na nadgarstku.
Druga dłoń, którą zostawił na obiciu sofy zapiekła znacząco pod wpływem jej dotyku; palącego, szczypiącego, ognistego.
Zdawało mu się, że widzi nieduże ogniki na opuszkach jej palców, zdradliwe i palące – na tyle mocno, by w końcu odskoczył jak – dosłownie – oparzony, zauważając bordowe ślady na własnej skórze.
Długo nie mówił niczego, wstając na równe nogi i przemykając spojrzeniem pomiędzy nią a własną dłonią – zranioną, być może nawet oszpeconą na zawsze. Zaciągnęła go tutaj. Zaciągnęła i skusiła, otuliła własną obecnością i wykorzystała.
– Jesteś kobietą fatalną, Evandro Lestrange – wysyczał w końcu, ogniskując w niej spojrzenie. Jej, małej i urokliwej, delikatnej i zarumienionej – jednocześnie tak perfidnie wystawiającej go na próbę. Próbę pozbawienia go honoru i wpojonych zasad.
Spoglądał na nią jeszcze przez jakiś czas, zaciskając dłonie w pięści; finalnie sięgnął po swój kielich, ale nim ten dotarł do ust, Leander Nott cisnął naczynię w stronę ognia.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
it's all lies, darling 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: it's all lies, darling [odnośnik]15.12.22 14:24
Lady Lestrange nie tyle miała pojęcie o tym, czego chciała, mimo głośnych deklaracji, że jest inaczej, co dążyła do spełnienia wykreowanego w umyśle wyobrażenia. Duchota saloniku podsycała entuzjazm oraz niecierpliwość. Zgodnie odczytywała oczekiwania arystokraty, a przynajmniej takie odnosiła wrażenie.
- Nie chcę. Już nigdy więcej nie chcę walczyć - mruknęła z przymrużonymi powiekami, rozkoszując się każdym znaczącym szyję pocałunkiem. Tak bardzo nie chciała być uciśnioną duszą, zamknięta w okowach narzuconych nań zasad. Pragnęła odrzucić wszystko i zwyczajnie dać się ponieść, będąc bezkreśnie wolną. Sądziła, że to wszystko odnajdzie tutaj, w jego ramionach, wśród ciepła oddechów i słodkich czułości. Dlaczego więc, dostając teraz to wszystko, czuła, że wcale nie jest wolna i wcale nie podąża wedle własnej myśli?
Ciało zrozumiało to prędzej, niż do wpół uśpionego winem umysłu dotarł wniosek. Iskry w dłoni pojawiły się niespodziewanie i intuicyjnie. Pozbawione wszelkiej kontroli pozostawiły na skórze czarodzieja zaczerwieniony ślad. Widząc jak od niej odskoczył, wcisnęła się w oparcie kanapy, spoglądając przestraszonym wzrokiem na Leandra. Oczekiwała najgorszego.
- N-nie, to nie tak! - wyrzuciła z siebie, a łzy cisnęły się jej do oczu, szkląc błękit słoną wilgocią. Pospiesznie przesłoniła dłonią twarz, mrużąc oczy od tańczących w kominku płomieni, kiedy wino z kielicha wznieciło ogień; gorąc liznął kamienne ścianki, sięgając niemal dywanu, lecz ten szczęśliwie nie zajął się od sypiących się iskier. Słowa przeprosin nie przecisnęły się przez gardło, choć ułożone na języku tkwiły już w oczekiwaniu. Przecinające gęste powietrze słowa lorda Notta raniły serce, doszczętnie miażdżąc wyobrażenie Evandry o szlachetności towarzyszącego jej czarodzieja. Jakże śmiał ją tu przyprowadzać, poić winem, zabawiać rozmową, a wszystko po to, by zbrukać i obrazić?
- Fatalną?! - wydusiła z siebie chwilę później, zrywając się wreszcie z miejsca. Jasne palce zacisnęły się w piąstki, a brwi ściągnęły w oburzeniu. - To ty ściągnąć chcesz na mnie nieszczęście! Gdzie twoja uczciwość, szacunek względem zasad?- Dziewczęcy głos przerodził się w pisk, kiedy pospiesznie wyminęła go, odgarniając złote, przesłaniające widoczność pukle z twarzy i odrzucając je na plecy. Serce kołatało, w myślach toczyła się istna batalia licznych sprzeczności. Była przekonana, że czarodziej chciał od niej czegoś więcej, niż tylko przelotnych uśmiechów i dyskusji o sztuce. Sama całkiem świadomie prowadziła rozmowę w interesującym ją kierunku, gubiąc się jednak gdzieś po drodze pełnej czyhających nań przeszkód. - Myślałam, że znaczę dla ciebie coś więcej, niż… to! - Zamachała ręką w stronę kanapy, nie chcąc już tłumić targających nią emocji. - Twoje niedoczekanie, Leandrze Nott!
Myśli gnały jak szalone, wciąż napędzane wyczuwalnym wręcz na skórze dotykiem słodkich, znaczących skórę pocałunków. Pragnęła tego bardziej, niż mogła przyznać i bardziej, niż chciała to okazać. Pytał ją o strach, pytał o wewnętrzną walkę, której toczyć już więcej nie chciała - czy tylko po to, by zapędzić w pułapkę, z której nie ma innego wyjścia, jak dać się ponieść? Za szybko, to wszystko dzieje się zdecydowanie za szybko!
Czy naprawdę sądził, że odda mu się tu, na sofie w saloniku? Na chwilę przemknęło jej to przez myśl, paląca żarliwie fantazja domagała się spełnienia, lecz resztki rozsądku stanowiły opór, nie pozwalając na popełnienie tak znaczącego błędu. Rozczarowana postawą lorda nie widziała tu jeszcze swojej winy, refleksja miała przyjść kilka lat później.
- Żegnam i nie pozdrawiam! - rzuciła, nie pozwalając Leandrowi dojść do słowa, ani by się bronił, ani tym bardziej, by dodał swoje trzy knuty, pogarszając sytuację. Czy może być jeszcze gorzej?! Czując że łzy coraz mocniej cisną się do oczu, potrząsnęła głową, próbując się powstrzymać, po czym zaraz wybiegła z pokoju. Jedyne, czego teraz chciała, to zamknąć się w komnatach, schować twarz w poduszce i lamentować do końca swego życia.

| zt wszyscy



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
it's all lies, darling
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach