Starcie z Gryfonami
AutorWiadomość
Początek roku szkolnego, a ona już siedziała w bibliotece. Nie było to niczym dziwnym, panna Burke już tak miała. Wystarczyło, że nauczyciel rzucił hasło, które ją zaintrygowało, a dziewczyna już szła w kierunku miejsca, gdzie mogła spróbować się dowiedzieć czegoś więcej. O tej porze biblioteka była jeszcze pusta, przecież żaden uczeń nie bierze się od razu za naukę kiedy pogoda na błoniach zachęcała do tego aby spędzić czas wolny na zewnątrz. Prim jednak nie należała do grupek roześmianych uczniów, trzymała się ze swoimi przyjaciółmi, którym mogła zaufać, że nie będą wykorzystywać faktu jej pochodzenia i dojść rodziny. Każdy kto chciał się z nią bliżej zapoznać być traktowany chłodno i z dystansem, bo przecież pewnego dnia mógł przyjść z chęcią wykorzystania tytułu jej rodziny. Parę razy już tak było, sparzyła się i nie chciała tego powtarzać.
Może właśnie dlatego zaszywała się w bibliotece chowając się za stosem książek z notatnikiem w dłoni czyniąc obszerne notatki. Dziś na temat numerologii. Na początku nie mogła ścierpieć tego przedmiotu, uważała, że jest trudny i nigdy go nie zrozumie, ale z uporem maniaka starała się go pojąć, aż w końcu wraz z pomocą innych zaczęła rozumieć coraz lepiej, z każdym rozdziałem, a fakt, że otaczającą ją rzeczywistość mogła opisać za pomocą liczb był fascynujący. Każdy przedmiot, każda substancja i istota miała przypisaną sobie liczbę, znając ją można było zdarzenie czy też zaklęcie wpisać w równanie tym samym tworząc pewne prawdopodobieństwo wypadków. Analiza potencjalnych scenariuszy najtrudniejsza była w przypadku ludzi, bowiem będąc daną liczbą lubili zaskakiwać lub zachowywać się w sposób niezgodny z zapisem, a tylko dlatego, że pięć minut wcześniej wydarzyło się coś, czego nie przewidziała i zmienna była już całkowicie inna. Nauczyła się, że jednak numerologię nie można było dosłownie traktować w przypadku ludzi, należało korzystać z niej jak ze wskazówek, podpowiedzi ale nie pewnego założenia.
Jej rozmyślania przerwał hałas w jednej z alejek, dźwięk upadającej książki na ziemię. Zmarszczyła delikatnie brwi. Kto miał czelność tak traktować stare woluminy? Wychyliła się zza stosu książek aby dojrzeć intruza.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Lady Aquila Black, pierwsza tego imienia, szlachetnie urodzona, lepsza od innych, wkurzona niemiłosiernie. Chciała się jedynie zrelaksować, odpocząć w bibliotece pośród dziesiątek książek, które prawiły o dawnych wiekach, a JAK ZWYKLE ktoś musiał jej w tym przeszkodzić. Jak śmieli wpuszczać chołotę do biblioteki? Jak śmieli wpuszczać chołotę do Hogwartu? Szkoła na pewno wyglądała zupełnie inaczej kilkanaście lat temu, a przynajmniej tak wyobrażała sobie młoda dama, wściekła na obecność kogokolwiek w czerwonym krawacie, na bliżej niż 15 metrów od niej. Gdy więc siedziała sobie spokojnie przy jednym z ładniejszych stolików i wertowała germańskie baśnie i mitologie, zwykły hałas, zwykły dźwięk zbyt głośnego szeptu z ich strony, potrafił rozwścieczyć ją do czerwoności. Black z impetem zamknęła książkę, wpatrując się w intruzów. - Jesteście durniami?! - syknęła cicho, bo ona miała wystarczająco kultury, aby nie przeszkadzać innym. - Wynoście się stąd - rzuciła do nieco młodszych gryfonów, którzy to roześmiali się dziko. Oh, naprawdę ich nienawidziła. Warga zadrżała, a prawa dłoń złapała za różdżkę, gdy dwójka smarkaczy śmiała się w najlepsze, kompletnie nie szanując przestrzeni, w jakiej się znaleźli i towarzystwa, jakie mieli przyjemność mieć tuż obok. Black machnęła różdżką, dostrzegając na najwyżej półce jednego z regałów potężną lekturę liczącą co najmniej 700 stron. Ta już leciała prosto na głowę chłopaka, gdy ten się odsunął. Farciarz... Cóż za bezczelny farciarz. Na szczęście to nie uchroniło go przed atakiem bibliotekarki, która już zmierzała w stronę rozrabiaków. Aquila więc wcisnęła różdżkę za spódnice, pozwalając, aby kobieta zajęła się nimi. - Byli strasznie głośni - powiedziała jeszcze cicho, kręcąc głową z wyrzutem, gdy ona wyprowadzała paskudnych gryfonów z biblioteki. - Primrose - uśmiechnęła się, dostrzegając głowę przyjaciółki wychylającą się zza regału. - Wyobrażasz sobie? Musiałam zareagować, ale ten okropny chłopak się odsunął i książka spadła na ziemię. To jego wina - zaczęła tłumaczyć się, pewna, że przyjaciółka widziała wcześniej jej gest. Lekki rumieniec spłynął na jej twarz, gdy poprawiała spódnicę, aby usiąść obok. - Co czytasz? O, numerologia! Brr - niemal poczuła jak, dreszcz przechodzi przez jej plecy. Oczywiście rozumiała potrzebę i powagę tego przedmiotu, ale nikt nie mógł jej wmówić, że było to ciekawsze niż historia magii. - O nie, mamy jakąś pracę domową o której zapomniałam? - będzie musiała szybko znaleźć Demelzę, ona lepiej sobie radziła z tym przedmiotem.
Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Primrose słuchała słów przyjaciółki z niemym zdumieniem wymalowanym na twarzy. Uniosła do góry jedną brew jakby niedowierzając do końca jej słowom. W końcu westchnęła zrezygnowana.
-Szkoda marnować książek na Gryfonów. - Odpowiedziała cicho aby nie zakłócać innym przebywania w bibliotece, choć poza nimi dwiema to nie było tych osób dużo. Gryfoni nie irytowali jej aż tak bardzo jak działali na nerwy biednej Aquili, jednak zgadzała się, że najczęściej ich szeregi zasilali bufonowaci przedstawiciele mieszanej krwi, który mylili brawurę i głupotę z odwagą. Odsunęła się na bok aby umożliwić przyjaciółce zajęcie miejsca obok. -Nie brrr, tylko Numerologia: bramą do poznania znaczenia wszechświata. - Wskazała tytuł książki, którą właśnie czytała, a teraz założyła zakładkę w skończonym miejscu, aby nie musieć pamiętać numeru strony, na której zakończyła. Jakiś czas temu starała się przekonać Aquilę do numerologii, ale nawet tak chętna do nauki dziewczyna jak panna Black była bardzo oporna w przyjmowaniu wiedzy z tego zakresu. -Nie, nic nie ma. Nie tym razem. Na pewno jednak zada coś w przyszłym tygodniu. Zawsze tak robi. - Wzruszyła ramionami zerkając na przyjaciółkę widząc chwilowe przerażenie w jej oczach, że o n a o czymś zapomniała. Tym razem Prim nie miała ochoty aby się z nią drażnić, więc Aquili się upiekło. -Co takiego czytałaś? - Tym razem lady Burke była przekonana, że nic nie było zadane z historii magii. Chciała skupić się teraz na numerologii, a nie wypracowaniach dla profesora Binsa. Zwłaszcza, że obiecała innym Krukonom pomoc w zajęciach, a nie zwykła łamać danego słowa. Zarywanie nocy też nie było wpisane w jej harmonogram dnia, ale jeżeli będzie taka konieczność to Primrose zrobi wszystko aby na czas oddać pracę.
-O tej porze zwykle jesteś na spacerze, poganiając paru Gryfonów i rzucając wymowne spojrzenia w stronę Puchonów. A za tobą podąża Demelza, tak? Dobrze pamiętam jej imię? - Dziewczyna była przyklejona do Blackówny jak rzep do psiego ogona, a Primrose nie wiedziała czy to wynika ze ślepego zapatrzenia się dziewczyny na pannę z dobrego domu czy to Aquila coś na nią miała. Czasami lepiej było nie zagłębiać się w pewne relacje. Od takowych sama lady Burke stroniła, a zdawało się jej, że Demelza przy niej traci swój język i patrzy z prośbą w oczach na Aquilę; chyba bojąc się, że Primrose zamieni ją w żabę a może ropuchę?
-Szkoda marnować książek na Gryfonów. - Odpowiedziała cicho aby nie zakłócać innym przebywania w bibliotece, choć poza nimi dwiema to nie było tych osób dużo. Gryfoni nie irytowali jej aż tak bardzo jak działali na nerwy biednej Aquili, jednak zgadzała się, że najczęściej ich szeregi zasilali bufonowaci przedstawiciele mieszanej krwi, który mylili brawurę i głupotę z odwagą. Odsunęła się na bok aby umożliwić przyjaciółce zajęcie miejsca obok. -Nie brrr, tylko Numerologia: bramą do poznania znaczenia wszechświata. - Wskazała tytuł książki, którą właśnie czytała, a teraz założyła zakładkę w skończonym miejscu, aby nie musieć pamiętać numeru strony, na której zakończyła. Jakiś czas temu starała się przekonać Aquilę do numerologii, ale nawet tak chętna do nauki dziewczyna jak panna Black była bardzo oporna w przyjmowaniu wiedzy z tego zakresu. -Nie, nic nie ma. Nie tym razem. Na pewno jednak zada coś w przyszłym tygodniu. Zawsze tak robi. - Wzruszyła ramionami zerkając na przyjaciółkę widząc chwilowe przerażenie w jej oczach, że o n a o czymś zapomniała. Tym razem Prim nie miała ochoty aby się z nią drażnić, więc Aquili się upiekło. -Co takiego czytałaś? - Tym razem lady Burke była przekonana, że nic nie było zadane z historii magii. Chciała skupić się teraz na numerologii, a nie wypracowaniach dla profesora Binsa. Zwłaszcza, że obiecała innym Krukonom pomoc w zajęciach, a nie zwykła łamać danego słowa. Zarywanie nocy też nie było wpisane w jej harmonogram dnia, ale jeżeli będzie taka konieczność to Primrose zrobi wszystko aby na czas oddać pracę.
-O tej porze zwykle jesteś na spacerze, poganiając paru Gryfonów i rzucając wymowne spojrzenia w stronę Puchonów. A za tobą podąża Demelza, tak? Dobrze pamiętam jej imię? - Dziewczyna była przyklejona do Blackówny jak rzep do psiego ogona, a Primrose nie wiedziała czy to wynika ze ślepego zapatrzenia się dziewczyny na pannę z dobrego domu czy to Aquila coś na nią miała. Czasami lepiej było nie zagłębiać się w pewne relacje. Od takowych sama lady Burke stroniła, a zdawało się jej, że Demelza przy niej traci swój język i patrzy z prośbą w oczach na Aquilę; chyba bojąc się, że Primrose zamieni ją w żabę a może ropuchę?
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Tak potwornie nienawidziła tej roześmianej wiecznie grupy durniów w czerwonych krawatach. Wydawało im się, że są najlepsi, a to wcale nie była prawda! Nie mieli za knuta szacunku do szlachetnie urodzonych kobiet, takich jak ona. Zamiast traktować lady Black z szacunkiem, śmieli wyśmiewać jej drogie stroje i piękną biżuterię, na pewno z zazdrości. Głupki o małych móżdżkach nie powinni mieć wstępu do tej szkoły! Co na to wszystko powiedziałby sam Salazar Slytherin? - Nie będę stała biernie, gdy mnie irytują - powiedziała z nieukrywaną odwagą w głosie i usiadła obok przyjaciółki, spoglądając na książkę, którą czytała. Sama wcale nie była fanką tego przedmiotu, o wiele chętniej zanurzała się w tomach prawiących o historii magii, dyskutowała, delektowała się słowem, którego mogła słuchać. Liczby za to wydawały się, chociaż oczywiście bardzo ważne, to jednak trudne, nieprzeznaczone dla niej. Co prawda Burke próbowała ją już wielokrotnie namawiać i przecież nawet raz spróbowała udawać, że jej się to podoba, ale prawda jest taka, że wszystko to było zbyt skomplikowane, jak na jej biedną głowę. - Doskonale wiesz, że to nie dla mnie - przewróciła oczami, zdecydowanie lepiej było gdy ktoś, kto zbadał już dany temat, przedstawił to w swojej autobiografii, wtedy Aquila z przyjemnością zaczytywała się w największych tajemnicach wszechświata. - Eh, jeszcze ten esej na eliksiry i opracowanie tematu na uroki - westchnęła głęboko, mając wrażenie, że ktoś, kto układał program ich nauczania, zwyczajnie nie przewidział i nie zrozumiał, że co za dużo to nie zdrowo. Wiedza powinna być dawkowana, jeśli była nudna, inaczej ciężko było cokolwiek zapamiętać. Na szczęście zawsze mogła poprosić o pomoc Demelzę, która napisała dla niej wypracowanie z numerologii, albo zapytać Rigela, czy nie opracuje tematów z uroków. Przyjaciele byli podstawą. - Studia o czarodziejskim udziale w Wojnie Dwóch Róż - powiedziała krótko, wzruszając ramionami. Jej rodzina również brała w niej udział, wspierając Carrowów przeciwko Rosierom, których dalej nienawidziła bardziej, niż mogłaby sobie wyobrazić. Przekazywane w rodzie wrażenia na ich temat skutecznie zniechęcały. - Tak, to Demelza Fancourt - nieszlachetna przyjaciółka nie była w najbliższym gronie lady Black, ale wciąż Aquila nie miała oporów, aby spędzać z nią trochę czasu, zwłaszcza że była wyjątkowo pomocna, gdy tylko chciała. - To miła dziewczyna, puchoni są bardzo lojalni? - powiedziała, jakby próbując się lekko wytłumaczyć, czemu akurat jej pozwala tak blisko siebie przebywać. Kolejną kwestią był talent do krawiectwa dziewczyny, a to oznaczało, że zapewne za kilka lat będzie doskonałą projektantką, a takie znajomości bardzo się przydawały. - Prim... - wokół nie było nikogo, właściwie była to doskonała okazja, aby porozmawiać. - Myślisz, że poradzimy sobie po szkole? - zapytała spokojnie, ale wyjątkowo szczerze. Świat wydawał się ekscytujący, ale i przerażający.
Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Niezwykła się przejmować uczniami z innych domów. Mało ją interesowali, chyba że byli jej przyjaciółmi, to wtedy co innego. Aquila jednak wypowiedziała istną wojnę Gryfonom i uparcie się jej trzymała od kiedy tylko przekroczyła progi Hogwartu.
Przewróciłą wymownie oczami kiedy przyjaciółka zaczęła wzdychać nad ilością materiału zadanego przez nauczycieli.
-Wiesz, do ciebie idealnie pasuje stwierdzenie: zdolna ale leń. - Mruknęła tylko opierając się wygodniej o ciężki stół biblioteczny. Skoro Aquila przyszła to nie było mowy, że w najbliższym czasie się czegoś pouczy. Przyjaciółka będzie chciała porozmawiać, zawsze to robiła, a Prim już przestała się na to irytować. -Dwóch róż? - Powiedziała z nieukrywanym zaskoczeniem w głosie. Wiedziała, że przyjaciółka kocha historię i to był jeden z nielicznych przedmiotów, do których realnie się przykładała i miała ogrom wiedzy na ten temat. -Znalazłaś coś ciekawego? - A Prim bardzo lubiła słuchać o tym czego przyjaciółka się dowiedziała, bo ta posiadała dar opowiadania i snucia historii. Nie każdy potrafił tak biegle posługiwać się słowem jak młoda lady Black. Przekrzywiła lekko głowę, niczym ciekawski ptak, słysząc o nie szlachetnej przyjaciółce.-Tak, bywają bardzo lojalni…
Miała nadzieję, że ta lojalna Puchonka nie chciała wykorzystać znajomości z Aquila do własnych celów, pewnie nikczemnych i mających jedynie przynieść korzyść jej, a to zrani biedną Blackównę. Oby przyjaciółka nie przejechała się na tej znajomości. Pytanie jakie padło wprawiło ją w małe osłupienie i zawisło między nastolatkami na dłuższą chwilę.
-Oczywiście, że tak. - Powiedziała z ogromną pewnością w głosie. -Mamy nasze rodziny. Mnie brat obiecał, że zabierze na swoją wyprawę! Wyobrażasz to sobie?! Zobaczę piramidy i pustynię oraz miejsca, z których Edgar przywozi wszystkie te skarby do naszego sklepu. - Oczy Primrose zaświeciły się niczym dwie gwiazdy na ciemnym niebie. -O! I ojciec podsunął mi parę ciekawych ksiąg, mówił, że muszę znać dziedzictwo naszej rodziny. Zobaczysz, będę podróżować po szkole i badać starożytne artefakty. A ty jeszcze podbijesz Ministerstwo Magii.
Realnie w to wierzyła. Cały świat stał przed nim otworem, albowiem były dziećmi ze szlachetnych rodów, mogły osiągnąć wszystko.
-I może… może kiedyś się zakocham, tak prawdziwie i na zabój. - lekko się zarumieniła na samą myśl.
Przewróciłą wymownie oczami kiedy przyjaciółka zaczęła wzdychać nad ilością materiału zadanego przez nauczycieli.
-Wiesz, do ciebie idealnie pasuje stwierdzenie: zdolna ale leń. - Mruknęła tylko opierając się wygodniej o ciężki stół biblioteczny. Skoro Aquila przyszła to nie było mowy, że w najbliższym czasie się czegoś pouczy. Przyjaciółka będzie chciała porozmawiać, zawsze to robiła, a Prim już przestała się na to irytować. -Dwóch róż? - Powiedziała z nieukrywanym zaskoczeniem w głosie. Wiedziała, że przyjaciółka kocha historię i to był jeden z nielicznych przedmiotów, do których realnie się przykładała i miała ogrom wiedzy na ten temat. -Znalazłaś coś ciekawego? - A Prim bardzo lubiła słuchać o tym czego przyjaciółka się dowiedziała, bo ta posiadała dar opowiadania i snucia historii. Nie każdy potrafił tak biegle posługiwać się słowem jak młoda lady Black. Przekrzywiła lekko głowę, niczym ciekawski ptak, słysząc o nie szlachetnej przyjaciółce.-Tak, bywają bardzo lojalni…
Miała nadzieję, że ta lojalna Puchonka nie chciała wykorzystać znajomości z Aquila do własnych celów, pewnie nikczemnych i mających jedynie przynieść korzyść jej, a to zrani biedną Blackównę. Oby przyjaciółka nie przejechała się na tej znajomości. Pytanie jakie padło wprawiło ją w małe osłupienie i zawisło między nastolatkami na dłuższą chwilę.
-Oczywiście, że tak. - Powiedziała z ogromną pewnością w głosie. -Mamy nasze rodziny. Mnie brat obiecał, że zabierze na swoją wyprawę! Wyobrażasz to sobie?! Zobaczę piramidy i pustynię oraz miejsca, z których Edgar przywozi wszystkie te skarby do naszego sklepu. - Oczy Primrose zaświeciły się niczym dwie gwiazdy na ciemnym niebie. -O! I ojciec podsunął mi parę ciekawych ksiąg, mówił, że muszę znać dziedzictwo naszej rodziny. Zobaczysz, będę podróżować po szkole i badać starożytne artefakty. A ty jeszcze podbijesz Ministerstwo Magii.
Realnie w to wierzyła. Cały świat stał przed nim otworem, albowiem były dziećmi ze szlachetnych rodów, mogły osiągnąć wszystko.
-I może… może kiedyś się zakocham, tak prawdziwie i na zabój. - lekko się zarumieniła na samą myśl.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Powodów do nienawidzenia tych okropnych gryfonów były setki. Rozpoczynając od kwestii ich przesadnej butności i sztucznej odwagi, którymi karmili siebie nawzajem, przechodząc przez wyjątkowy tupet wynikający z egoizmu, a kończąc zaś na zwykłym byciu głupimi jędzami. Nikt i nic nie było w stanie zmienić zdania Aquili na temat tego domu, zwłaszcza że pod czerwonymi krawatami wychowywali się prawdziwi wrogowie ludzkości, dom przyjmował szlamy, mieszańców i za nic miał sobie zdecydowaną przewagę, jaka płynęła z posiadania szlachetnie czystej krwi. Przewróciła oczami na wyraźny przytyk od przyjaciółki. - Pracuj mądrze, a nie ciężko, Primrose - uśmiechnęła się ironicznie, chociaż Burke na pewno doskonale musiała wiedzieć, że to jedynie żarty, a przynajmniej, że tak odbierała je Aquila. Nigdy nie chciałaby skrzywdzić Krukonki, wręcz przeciwnie. Mogłaby pójść za nią w ogień. - O! Wiesz, że w bitwie pod Mortimer’s Cross Yorkowie zobaczyli trzy słońca. To była sprawka Carrowów, Yorkom miały wróżyć zwycięstwo, a Lancasterów oślepić. I wiesz, że się udało? Oh, mugole są naprawdę durni - zaśmiała się sama do siebie, z ekscytacją opowiadając o jednej z bitew, w której pomagali Blackowie. - A co tam ciekawego w... w numerologii? - skrzywiła się lekko, jednak przecież Primrose lubiła tego typu przedmioty, chętnie wysłuchałaby, co ma do powiedzenia na tematy, którymi się pasjonuje. Nie było nic piękniejszego niż przyjaciółka mówiąca z miłością o jakimś temacie. Czy zawsze będą takie szczęśliwe i lekkie? Strach o przyszłość i nieznane zdawał się ciążyć na barkach młodej Black, zwłaszcza przy okazji tego co działo się z Evandrą, jak pochłaniała ją poezja tamtego człowieka, który wcale nie był takim dobrym. Przecież był Rosierem! Słuchała przyjaciółki z przejęciem, otwierając coraz szerzej oczy. - Naprawdę?! Primrose, to wspaniale! Och, zobaczysz tyle wspaniałości, poznasz tajemnice historii tamtego regionu - tak bardzo jej zazdrościła, ale równocześnie cieszyła się szczęściem przyjaciółki bardziej, niż mogła to sobie wyobrazić. - To wszystko brzmi wspaniale. Na pewno się uda - potwierdzała jej słowa. - Och, gdzie jedziecie najpierw? Może Kair? Albo Aleksandria... Och, biblioteka Aleksandryjska... - marzyła dalej, snuła plany, które zapewne nigdy nie miały się ziścić. Sama na priorytet wzięła sobie Francję, ale odległe kraje i wspaniałe podróże pociągały ją równie mocno. Wtem jasna dłoń powędrowała na dłoń Primrose. Miłość? Czy to w ogóle było możliwe w ich wypadku? Zwłaszcza prawdziwe? Zwłaszcza na zabój? Rumieniec spłynął na jej twarz, a Aquila uśmiechnęła się lekko, pragnąc być opoką. - Twój przyszły mąż będzie najszczęśliwszym czarodziejem na ziemi - zamrugała, opierając łokieć o biurko, sama też pogrążając się w marzeniach o szczęśliwym życiu.
Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Snucie marzeń nie było praktyczne, ale przyjemne i zdarzało się Prim w nich zatracać, zwłaszcza jak sięgała po jeden z wielu romansów jakie podsunęła jej Evandra. Lady Burke nie miała sióstr więc traktowała Lestrange i Black jak takowe właśnie. Choć różniły się mocno, to jednak tworzyły zgrany zespół i zawsze mogły na sobie polegać.
-Mugole często na coś patrzą, ale tego nie widzą… – Nie rozumiała jak można nie widzieć i nie czuć magii? To było tak oczywiste jak oddychanie, a jednak tworzyli te swoje głośne maszyny, zmieniali gwałtownie świat wokół nich, jakby pociąg nie wystarczał i statki. –Ale kiedyś musieli być bardziej bystrzy skoro w bajkach mugoli są smoki, wróżki i magia. Choć może to echa z czasów kiedy się nie musieli ukrywać?
Spojrzała z zaciekawieniem na Aquilę co ona o tym sądzi. Z historii miała zdecydowanie lepsza wiedzą od lady Burke, która jednak głównie przykładała się w nauce do eliksirów, numerologii i starożytnych run. Słyszała pytanie, ale widziała, że przyjaciółka pyta z grzeczności, bo nie chciała aby Prim czuła się pominięta. Nie przeszkadzało jej to, nie zwykła zmuszać nikogo do nauki.
-Aaa…takie tam rozważania o konstrukcji magii w zapisie liczbowym. – Wzruszyła ramionami dając znać, że żaden porywający temat, na który muszą koniecznie rozmawiać. Za to podróże, o, to było coś o czym mogła mówić godzinami. Pragnęła zobaczyć wielki świat, wędrować po ruinach, nadzorować wykopaliska, być odkrywcą, a może nawet pionierem. Kiedy będzie dorosła to nikt nie będzie dyktował jej warunków. –Och, sama nie wiem! Może zobaczymy Dolinę Królów, a może pojedziemy w innym kierunku i trafimy do Amman? – Rozmarzyła się wyobrażając sobie jak znajduje się w tych wspaniałych miejscach i jest panią samej siebie. Zerknęła bystro na rozmarzoną twarz Aquili. –Myślisz, że Wanda będzie szczęśliwa, z tym Rosierem? Ona zasługuje na prawdziwego rycerza na białym koniu. Tak sobie ją wyobrażam… – Wydawało się, że jest zachwycona tym człowiekiem więc może rzeczywiście skradła jego serce. Jej jeszcze naiwny i nastoletni umysł chciał mocno w to wierzyć. Uścisnęła dłoń przyjaciółki słysząc, że jej mąż będzie szczęściarzem.
-Mam nadzieję, że będzie kochał podróże tak jak ja. I będziemy jeździć po świecie razem! I… i będziemy szczęśliwy, tak prawdziwie. – Czy dużo wymagała? Chciała kochać i być kochaną. Pragnęła przeżyć uniesienia niczym z romansów. Czy było to możliwe?
-Mugole często na coś patrzą, ale tego nie widzą… – Nie rozumiała jak można nie widzieć i nie czuć magii? To było tak oczywiste jak oddychanie, a jednak tworzyli te swoje głośne maszyny, zmieniali gwałtownie świat wokół nich, jakby pociąg nie wystarczał i statki. –Ale kiedyś musieli być bardziej bystrzy skoro w bajkach mugoli są smoki, wróżki i magia. Choć może to echa z czasów kiedy się nie musieli ukrywać?
Spojrzała z zaciekawieniem na Aquilę co ona o tym sądzi. Z historii miała zdecydowanie lepsza wiedzą od lady Burke, która jednak głównie przykładała się w nauce do eliksirów, numerologii i starożytnych run. Słyszała pytanie, ale widziała, że przyjaciółka pyta z grzeczności, bo nie chciała aby Prim czuła się pominięta. Nie przeszkadzało jej to, nie zwykła zmuszać nikogo do nauki.
-Aaa…takie tam rozważania o konstrukcji magii w zapisie liczbowym. – Wzruszyła ramionami dając znać, że żaden porywający temat, na który muszą koniecznie rozmawiać. Za to podróże, o, to było coś o czym mogła mówić godzinami. Pragnęła zobaczyć wielki świat, wędrować po ruinach, nadzorować wykopaliska, być odkrywcą, a może nawet pionierem. Kiedy będzie dorosła to nikt nie będzie dyktował jej warunków. –Och, sama nie wiem! Może zobaczymy Dolinę Królów, a może pojedziemy w innym kierunku i trafimy do Amman? – Rozmarzyła się wyobrażając sobie jak znajduje się w tych wspaniałych miejscach i jest panią samej siebie. Zerknęła bystro na rozmarzoną twarz Aquili. –Myślisz, że Wanda będzie szczęśliwa, z tym Rosierem? Ona zasługuje na prawdziwego rycerza na białym koniu. Tak sobie ją wyobrażam… – Wydawało się, że jest zachwycona tym człowiekiem więc może rzeczywiście skradła jego serce. Jej jeszcze naiwny i nastoletni umysł chciał mocno w to wierzyć. Uścisnęła dłoń przyjaciółki słysząc, że jej mąż będzie szczęściarzem.
-Mam nadzieję, że będzie kochał podróże tak jak ja. I będziemy jeździć po świecie razem! I… i będziemy szczęśliwy, tak prawdziwie. – Czy dużo wymagała? Chciała kochać i być kochaną. Pragnęła przeżyć uniesienia niczym z romansów. Czy było to możliwe?
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Walburga była jej tak odległa, jak tylko mogła. Starsza siostra była zimna, wyjątkowo wyważona i bardzo wredna. To ją najmniej lubiła, gdy tylko zjawiała się na Grimmauld Place 12. Potem miała braci. Ukochanych, wspierających i wspaniałych. Cygnus, Alphard i Rigel. Wydawało się, że to się nigdy nie zmieni. Zawsze będą mieli siebie i nic im nie zaszkodzi. - To echa, tak - potwierdziła przyjaciółce, wyglądając jeszcze za regał, czy aby na pewno nie czają tam się Gryfoni. - Przed kodeksem tajności żyliśmy wspólnie, chociaż to idiotyczne. Jak można żyć z kimś, kto nie jest ci równy? - przewróciła oczami. - Po pokłosie tamtych czasów, ale mugole oczywiście - na słowo oczywiście postawiła bardzo wyraźny akcent - i tak przerabiają to pod siebie - wypowiadała się jak ekspert, ale chociaż jej wiedza w historii magii już teraz była szeroka, tak na mugolach zwyczajnie się nie znała. Wiedziała tyle, co zasłyszała od i tak wyjątkowo stronniczej rodziny, która swoje poglądy miała ugruntowane od wieków. Konstrukt magii w liczbach, co? Nawet nie próbowała zastanawiać się, co dokładnie to oznacza. Wyobrażać sobie mogła tylko dziesiątki cyferek obok siebie, których znaczenia nie potrafiła nawet pojąć, ale jednak zapewne miały, skoro ktoś zadawał sobie trud, aby je wszystkie spisać. Pokręciła nieco głową w wyraźnym niedowierzaniu, że takie rzeczy w ogóle istnieją, ale nie dopytywała bardziej, pragnąc zostawić to w zapomnieniu, tam, gdzie zadania domowe mogła rozwiązywać za nią Demelza. Wszystkie kierunki, o których mówiła Primrose, brzmiały nad wyraz wspaniale. Aquila mogła co najwyżej wyobrażać sobie, jak sama jedzie w tamte strony. - Oh, tylko musisz uważać na palące słońce, aby nie dotknęło twojej skóry - zaznaczyła. - Tam podobno jest wyjątkowo intensywne - skaza w postaci opalenizny na bladej skórze, chronionej przez lata przed jakimkolwiek promieniem, wydawała się być priorytetem. - To wszystko brzmi cudownie... Koniecznie, ale to koniecznie pisz mi listy, Primrose! I opowiadaj wszystko! Wszy-stko - podkreśliła raz jeszcze, bo fascynacja tamtejszą kulturą i jej historią zdawała się przyćmiewać nie tylko numerologię, ale i każdy inny temat, przynajmniej teraz. Może to zwykła zazdrość? Ale przecież życzyła przyjaciółce wszystkiego, co wspaniałe. Tak samo zresztą, jak Evandrze. - Nie wiem, Prim... - wzruszyła ramionami, gdy został poruszony temat Lestrange. - To Rosier - ich rodziny przecież się nienawidziły, jak można było ufać takiemu człowiekowi. - Powinien nosić ją na rękach - oby sam wiedział, jaki skarb próbował dla siebie zabrać. Odpowiedziała tym samym ściśnięciem dłoni, widząc, jak wielki romantyzm pojawił się w oczach Burke. - Na pewno tak będzie, zobaczysz. Może wspólnie opłyniecie dookoła świat? Och, to by było wspaniałe... - sama rozmarzyła się na tę myśl, poznania tak wielu kultur.
Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Były córkami i wnuczkami nestorów rodów, pochodziły ze szlachetnych rodzin, a cały świat stał przed nimi otworem. Mogły dosłownie wszystko! Przynajmniej tak wtedy sądziła, nie wiedząc jeszcze, że za parę lat kiedy spojrzy wstecz i wspomni tę rozmowę świat będzie wyglądał zupełnie inaczej, a obydwie zostaną złapane w okowy społecznych obowiązków, nakazów i zakazów. Nic nie będzie takie samo.
Teraz jednak słuchała słów przyjaciółki na temat historii starając się zrozumieć jak dwa, tak różne światy mogły żyć obok siebie. Przecież czarodzieje byli lepsi od mugoli. Magia sprawiała, że stali wyżej, bo potrafili się nią posługiwać. Wyczuwali jej subtelne wibracje.
-To musi być smutne życie. - Powiedziała w lekki zamyśleniu młoda lady Burke.- Nie móc tego wszystkiego widzieć…
Jakież to życie musiało być nudne i puste bez magii, bez skrzatów, smoków i niespodzianek jakie szykuje magia.
Szybko jej myśli przeskoczyły ku Syrence i jej ukochanym, lord Rosier musi ją traktować jak księżniczkę, nie było innej możliwości, nie wyobrażała sobie, że mogłby być inaczej. Znała niechęć Blacków do Rosierów, ale jej rodzina żyła z nimi w zgodzie. Chyba nawet kuzyn Xavier z jednym z nich się przyjaźnił, ale nie pamiętała z kim. Musi go podpytać o narzeczonego Evandry, możliwe, że powie coś więcej, zdradzi jakąś tajemnicę.
-Słońce bardzo szkodzi.. - Zgodziła się, ale nagle urwała bo dostrzegła ruch pomiędzy regałami i miał on kolor czerwony. Zmarszczyła lekko brwi i wyprostowała się gwałtownie.
-Nie ładnie tak podsłuchiwać! - Zawołała do intruzów, którzy parsknęli śmiechem i wyszli zza regałów ściskając pod pachą parę książek. Na twarzach Gryfonów odmalowała się butna mina i pewność siebie spowodowana tym, że przebywali w grupie.
-Od kiedy to Krukon kumpluje się ze Ślizgonem, co? - Zapytał jeden z wyższych chłopaków.
-To Burke, daj spokój - Syknął ktoś za jego plecami, a chłopak wzruszył ramionami.
-I Black, i co z tego? Tutaj tatuś i mamusia im nie pomogą.
-Zaraz ja ci pomogę znaleźć drzwi wyjściowe… - Burknęła pod nosem Primrose jeżąc się na słowa bezczelnego Gryfona.
Teraz jednak słuchała słów przyjaciółki na temat historii starając się zrozumieć jak dwa, tak różne światy mogły żyć obok siebie. Przecież czarodzieje byli lepsi od mugoli. Magia sprawiała, że stali wyżej, bo potrafili się nią posługiwać. Wyczuwali jej subtelne wibracje.
-To musi być smutne życie. - Powiedziała w lekki zamyśleniu młoda lady Burke.- Nie móc tego wszystkiego widzieć…
Jakież to życie musiało być nudne i puste bez magii, bez skrzatów, smoków i niespodzianek jakie szykuje magia.
Szybko jej myśli przeskoczyły ku Syrence i jej ukochanym, lord Rosier musi ją traktować jak księżniczkę, nie było innej możliwości, nie wyobrażała sobie, że mogłby być inaczej. Znała niechęć Blacków do Rosierów, ale jej rodzina żyła z nimi w zgodzie. Chyba nawet kuzyn Xavier z jednym z nich się przyjaźnił, ale nie pamiętała z kim. Musi go podpytać o narzeczonego Evandry, możliwe, że powie coś więcej, zdradzi jakąś tajemnicę.
-Słońce bardzo szkodzi.. - Zgodziła się, ale nagle urwała bo dostrzegła ruch pomiędzy regałami i miał on kolor czerwony. Zmarszczyła lekko brwi i wyprostowała się gwałtownie.
-Nie ładnie tak podsłuchiwać! - Zawołała do intruzów, którzy parsknęli śmiechem i wyszli zza regałów ściskając pod pachą parę książek. Na twarzach Gryfonów odmalowała się butna mina i pewność siebie spowodowana tym, że przebywali w grupie.
-Od kiedy to Krukon kumpluje się ze Ślizgonem, co? - Zapytał jeden z wyższych chłopaków.
-To Burke, daj spokój - Syknął ktoś za jego plecami, a chłopak wzruszył ramionami.
-I Black, i co z tego? Tutaj tatuś i mamusia im nie pomogą.
-Zaraz ja ci pomogę znaleźć drzwi wyjściowe… - Burknęła pod nosem Primrose jeżąc się na słowa bezczelnego Gryfona.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Nawet przytłaczające zadania, jakie czekały w dorosłym życiu na szlachciankę, nie mogły przecież odebrać jej potężnej wiary, jaką miała we własne możliwości. Przynajmniej tak uważała Aquila, powtarzając sobie te słowa niczym mantrę. Wzruszyła ramionami na słowa przyjaciółki. - Smutne to jest to, że musimy się ukrywać - powiedziała stanowczo, ale dość cicho, nie chcąc przecież zakłócać spokoju w bibliotece. Czarodzieje i mugole żyjący ze sobą byli przerażającą wizją, ale skrywanie magii przed ich wzrokiem męczyło. Jako obywatelka Anglii i rodowita mieszkanka Londynu miała coś do powiedzenia na ten temat. Jej zdaniem z tego kraju należało wyplewić nie tylko mugoli, ale też wszelki szlam, zdrajców krwi i wszystkich tych, którzy opowiadali się po stronie tych okropnych niemagicznych istot. Weasleyów należało zlikwidować! Zdrada najczystszej krwi była więcej niż potworną zbrodnią. A na samym końcu własnoręcznie z największą przyjemnością wykończyłaby Gryfonów. Ci akurat postanowili zrobić to co robili najlepiej. Zdenerwować Aquilę Black. Obserwowała, jak czerwony krawat wyłania się zza regału, a potem następny. - Dla ciebie - wstała od stołu, spoglądając na nich z metaforycznej góry, chociaż była znacznie niższa - to jest lady Burke i lady Black, patałachu - wzbierała w niej złość, a palce zaciskały się na stole. - A jak byś nie zauważył, mieszańcu, to niezależnie od tego co zrobisz, mój tatuś i moja mamusia mogą sobie kupić całą twoją rodzinę - wskazała palcem na drugiego chłopaka, który usiłował uspokoić pierwszego. - Ty zaś, zabieraj kolegów, zanim opowiem profesorowi Slughornowi, w jaki sposób traktujecie jego ulubioną wychowankę domu oraz ulubienicę na lekcjach eliksirów - Slughorn miał poszanowanie w szkole, a oni doskonale o tym wiedzieli. Aquila potrafiła zrobić smutną minkę, zmanipulować nauczycielem, a potem rozpłakać się robiąc z siebie ofiarę. Potem zaś zamierzała dyskutować do skutku, aż oprawcy poniosą adekwatne konsekwencje swoich czynów. - No już - wzbierała w niej złość, gdy dłoń kładła na ramieniu przyjaciółki. Pewna, że i ta swoją miną i nienawistnym spojrzeniem lady Burke przegoni stręczycieli. Ci pokręcili nieco głowami, po czym przeklinając pod nosem, się wynieśli. Tak jak powinni. Aquila westchnęła głośno, sięgając po książkę. - Chodź, pójdziemy na pudding - powiedziała spokojnie, wyciągając dłoń do przyjaciółki. Ci okropni Gryfoni...
zt x2
zt x2
Może nic tam nie będzie. może to tylko fantazja. Potrzeba poszukiwania, która mnie wzmacnia. Potrzeba mi tego by wzrastać.
Aquila Black
Zawód : badaczka historii, filantropka
Wiek : 22
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Czas znika, mija przeszłość, wiek niezwrotnie bieży,
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
A występków szkaradność lub cnoty przykłady,
Te obrzydłe, te święte zostawują ślady.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Starcie z Gryfonami
Szybka odpowiedź