Cynthia Skamander
Nazwisko matki: Wright
Miejsce zamieszkania: Lancanster, Lancashire
Czystość krwi: Półkrwi
Status majątkowy: Średniozamożny
Zawód: Pracuje w rodzinnym zajeździe Pod Gruszą
Wzrost: 155 cm
Waga: 45
Kolor włosów: siwe
Kolor oczu: brązowe
Znaki szczególne: liczne zmarszczki pomimo młodego wieku, siwe i kruche włosy oraz okulary
15 cali Grusza Pazur pufka
Hogwart Hufflepuff
Nigdy się nie nauczyłam
płonący zajazd
Rumiankiem z miodem
Siebie na powrót z długimi, czarnymi włosami
gotuję
Zjednoczonym z Puddlemore
odpoczywam
klasycznej
Milva Spina
gdy budzisz się, to nadal jesteś Ty
i że mogło być nic, a jest wszystko...
Urodzona dość chłodnym porankiem w Lancanshire, w miejscu gdzie jej ukochana mama pomagała swym rodzicom w prowadzeniu zajazdu, a ojciec pracował przy Entach na ziemiach Ollivanderów - w miejscu, które było bardziej niż idealne, a przynajmniej tak by się mogło jej za tamtych czasów wydawać.
Przez wzgląd na praktyczność, wraz z rodzicami mieszkała w zajeździe należącym do dziadków Wrightów - w tym pięknym i wiekowym już domu, który niektórym mógł przypominać dworek, a przepełniony od zawsze był gwarem i śmiechem, zapachami i wszystkim co najpyszniejsze. Trzypiętrowy mający aż za dużo pokojów, często stanowił bazę noclegową dla przyjezdnych czy pracowników tymczasowych, a czasem i uczniów, chcących uczyć się od jednego ze starszych w domu - a tych było przecież od groma! Mama, tata, ale również i dziadkowie - no i oczywiście ciocia i wujek, którzy byli rodzicami jej starszego kuzyna. Dorastała wśród rodziny i wsparcia, wśród gromady która zajmowała się różnorodnymi dziedzinami i wspólnie udawało im się prowadzić rodzinnie przybytek Pod Gruszą. Pod dachem, mimo że pojawiły się nazwiska takie jak Skamander czy Bartius, to wciąż dominowali właśnie Wrightowie. Mimo kontaktu z kuzynami pochodzącymi od strony taty, czy od innych gałęzi rodzin, Cynthii dużo bliższą była od właśnie rodzina mamy.
Uczyła się wszystkiego po trochu. Zielarstwa czy opieki nad stworzeniami, jazdy konnej pod pilnym okiem ojca, a także czerpała od najmłodszych lat wiedzę od starszych członków rodziny o tym jak zadbać o przybytek, który przecież od lat prosperował na ziemiach Lancashire i zapewniał im dobrobyt. Pamiętała, że prosiła kuzyna Sebastiana o pierwsze nauki latania na miotle (chociaż jego lęk był stanowczo utrudnieniem w tej kwestii), mama i babcia przekazywały jej wiedzę odnośnie eliksirów, ale też i tę prostą odnośnie gotowania czy pieczenia, szczególnie że przecież prowadziły herbaciarnię! Parzenie i serwowanie napojów, pomoc przy obsłudze klienta były rzeczami, które jej wpajano, a jednocześnie ich wykonywanie sprawiało jej wiele przyjemności. Tata za to nauczał jej jak powinna zajmować się zwierzętami magicznymi i zwykłymi, choć w szczególności tymi, żyjącymi na terenie ich gospodarstwa. Kurczaki, lunaballe, kudłonie, kozy czy abraksany - jeszcze przed wojną było niezwykle bogato u nich i beztrosko, a przynajmniej Cynthia wspomina to w taki sposób z dziecięcej perspektywy, kiedy nie miała żadnych trosk, ani tym bardziej nie zdążyła popełnić swoich błędów.
Tak wiele do zdobycia świat daje dziś
Tak mało potrzebujesz żeby co dzień cieszyć się nim
List do Hogwartu był czymś czego nie wyczekiwała i bardzo niechętnie przyjęła wiadomość, że niedługo wyruszy do szkoły. Z jednej strony wiedziała, że możliwe iż spotka wielu czarodziejów, którzy odwiedzali z rodziną okolice Lancashire czy odbierali zamówione ciasta, eliksiry i inne napary, ale uczucie niepokoju wcale nie chciało jej opuścić. Kiedy tylko znalazła się na korytarzach magicznej szkoły, była wręcz przerażona ogromem nieznajomych jej twarzy. Tiara przydzieliła ją do Puchonów, a ona szybko nauczyła się, aby starać się siadać jak najdalej od głośnych Gryfonów i jak unikać wzroku obcych, chociaż im bliżej końca pierwszego roku tym bardziej jej tęsknota za domem ustępowała poprzez codzienne pisanie listów czy otrzymywane wypieki, a pod koniec roku nawet udało jej się w końcu zawrzeć kilka znajomości, z którymi utrzymywała później podczas wakacyjnej przerwy listowny kontakt.
Jej talent leżał w naturze i wszystkim co wymagało gotowania lub chociaż je przypominało - zielarstwo, eliksiry, magiczne stworzenia, anatomia, chociaż do tego skromnego grona w pewnym momencie nauki dołączyła także astronomia. Nauka o gwiazdach była czymś, co fascynowało ją - bo były to ciała niebieskie odległe i tajemnicze. Po części to właśnie one pozwalały jej zaspokoić ciche marzenia o dalekich podróżach.
Nie wyróżniała się w sztukach magicznych niczym ponad przeciętnym - należała do grupy uczniów, którzy z jednej strony na pierwszych latach stanowczo łatwo radzili sobie z opanowaniem podstawowych zaklęć z różnego zakresu, jednak im cięższe i bardziej zaawansowane zaklęcia pojawiały się podczas zajęć, tym większy sprawiał on im problem. Cynthia posiadła podstawy dziedzin takich jak transmutacja czy lecznictwo, które okazywało się być niezwykle przydatne przy zajeździe, gdzie często zdarzało się, aby ktoś miał urazy czy jakiś przedmiot był potrzebny na już - a z drugiej strony niejednokrotnie jej refleks w magii obronnej zapobiegł małej katastrofie związanej z magią dziecięcą wizytujących, czy też atakiem dzikiego psa. Nigdy nie dążyła do czegoś ponad tą przeciętność, widząc że to wystarcza jej w pełni, aby móc dobrze zajmować się w przyszłości zajazdem - jak zapewnić pewnego rodzaju bezpieczeństwo wizytującym.
Nie była uczniem wybitnym, jednak starała się z całych swoich sił. Zresztą, nie przeszkadzało jej funkcjonowanie w cieniu innych, bardziej zdolnych uczniów. Chciała jedynie przetrwać szkołę, zdać egzaminy i… właściwie wtedy nie była pewna czym pragnęła się zająć. Z jednej strony nieśmiało wsłuchiwała się w historie i plany kolegów z innych domów, z drugiej nie widziała nigdy siebie w ministerstwie magii, w rezerwacie czy gdziekolwiek indziej, gdzie miałaby podróżować. Bałaby się być z dala od rodziny, od miejsca które tak doskonale znała. Zawsze widziała swoją przyszłość w rodzinnym Lancaster, może pomagając na stałe w domu i rodzinnym biznesie, skupiając się na tym co było jej doskonale znane i stabilne.
Przez całą swoją edukację unikała konfliktów czy bycia w centrum uwagi, po czwartym roku Hogwartu zupełnie tracąc jednak głowę dla jednego z Gryfonów, pomimo pierwszorocznego postanowienia, aby unikać czarodziejów z domu lwa, którzy byli w odczuciu Cynthii zbyt głośni, zbyt zwracający na siebie uwagę - i chyba zbyt odważni. A może to właśnie tego po cichu im zazdrościła?
Był graczem Quidditcha z wielkimi planami i marzeniami o karierze w tym kierunku, a rodzina Wrightów w niej już od małego rozpaliła radość z kibicowania Zjednoczonym z Puddlemore. Podczas wakacji nawet udawało im się spotkać podczas odbywających się meczy, kiedy osobno z własnymi rodzinami przyjeżdżali kibicować. Zawsze cieszyła się na możliwość siedzenia obok niego na trybunach, nawet jeśli nie wypadało jej w szkolnych murach kibicować na rzecz Gryfonów to przyjemność wspólnego zagrzewania do walki zawodników jej wystarczała.
Wyjazdy niestety ucięły się, kiedy była w wieku szesnastu lat, a jej rodzina zmierzała się z dużo poważniejszymi problemami - początkowo pierw plotki rozchodzące się odnośnie jej kuzyna i ukochanej, która go zostawiła, a później fatalny wypadek na polowaniu, kiedy Sebastian został zaatakowany przez wilkołaka i od tamtej pory musiał zmagać się z likantropią.
Od dziecka martwiąc się bardziej o innych niż o siebie, starała się pomagać kuzynowi z wilkołactwem, samej szukajac na ten temat informacje jak i okazując mu wsparcie. To była rzecz, w której czuła się zawsze dobrze - w otaczaniu innych opieką. Możliwe, że był to wpływ prowadzonego przez ich rodzinę zajazdu i obecności wielu ludzi, pracy od najmłodszych lat w pomocy przy zwierzętach jak i obsłudze klientów, a może raczej wpływ samych członków rodziny, którzy raczej wspierali się wzajemnie.
Nam się zatrzęsła Ziemia
Przerwała sen, oderwała nas
Mimo swoich przekonań i problemów rodzinnych, im była starsza tym bardziej odczuwała lęk, że coś jej umyka. Kochała zajazd całym swoim sercem i była pogodzona z wizją, że to właśnie tam spędzi swoje życie - jednak im więcej mijało lat w murach szkoły, i im więcej czasu spędzała wśród graczy Quidditcha a konkretnie tego jednego gryfińskiego - w jej sercu rodziły się zwątpienia. Czy naprawdę chciała spędzić całe życie w jednym miejscu? Kiedy świat miał przed nimi młodymi tak wiele do zaoferowania, tak wiele do przedstawienia.
Na ostatnim roku widziała jak mężczyzna, w którym się zadurzyła, pokłócił się z rodziną. Niedługo mieli zdawać ostatnie egzaminy, mieli skupić się na swojej przyszłości - ale jego plany na przyszłość rozbiegały się z planami jego ojca. Ten medyczna nie chciał słyszeć ani o Cynthii, którą kochał - ani o tym, że chciał poświęcić się Quidditchowi po Hogwarcie. Zamiast tego oczekiwał od syna, że skupi on się na karierze w Ministerstwie Magii.
Wtedy, tuż przed egzaminami, zapytał ją czy z nim ucieknie - a jej wątpliwości co do własnej przyszłości wezbrały i nabrały na sile. Cicha i posłuszna, przez całe swoje życie nie złamała nawet jednego zakazu rodziców czy zasad panujących w szkole, powiedziała tak - że ucieknie razem z mężczyzną, do którego żywiła uczucia.
Uciekli wspólnie do Irlandii i pobrali się, wtedy jej nowy mąż również rozpoczął karierę w Quidditchu, a sama Cynthia podejmowała się takich prac jak tylko mogła - choć skupiała się głównie w karczmach. W kuchni czuła się dobrze, tam wśród ludzi dla których mogła gotować, i których cieszyły posiłki wychodzące spod jej rąk.
W trakcie tego czasu skupiała się na rozwijaniu swojego magicznego talentu w zakresie eliksirów, dostrzegając że również w taki sposób mogła zapewnić swojej rodzinie dodatkowy zarobek - w niewielkiej, acz zawsze przydatnej postaci. Nie obawiała się nigdy ciężkiej pracy, kiedy od świtu do zmroku była zajęta, a nawet uwielbiała taki stan rzeczy. Mając swoje miejsce przy kociołku z eliksirem, czy przy kuchence z jedzeniem, czy przy łóżku z dzieckiem nie potrzebowała niczego więcej.
Spośród swojej rodziny jedynie z Sebastianem utrzymywała regularny, listowny kontakt - a nawet udało im się spotkać osobiście, kiedy mogła też przedstawić mu zarówno bardziej swojego męża, jak i pierwsze z dzieci, które urodziła, a były jej oczkiem w głowie. Czuła się na odpowiednim miejscu przy mężczyźnie, z własnymi dziećmi - nawet jeśli brakowało jej, że własne pociechy nie mogły wychowywać się przy dziadkach. Sama wiedziała, że zraniła swoim zachowaniem rodziców, ale także z kontaktu z Sebastianem jasno wychodziło, że byli oni na nią zarówno źli jak i rozczarowni jej zachowaniem.
Szczęście stworzone na ucieczce nie trwało jednak długo. Do dzisiaj Cynthia rzadko wspomina o tym, co miało miejsce dokładnie, jednak prawdą jest że od słowa do słowa jej związek coraz bardziej się rozsypywał, a presja w drużynie Quidditcha jej ukochanego coraz bardziej mu ciążyła - jednak nigdy się nie rozstali. Cynthia wróciła do domu nie dlatego, że nie chciała walczyć o swoje małżeństwo i rodzinę, którą tworzyła - jej mąż zginął w wypadku po jednym z meczy, które zakończyły się kłótnią wśród zawodników i wymianą zaklęć. Została sama z dwójką dzieci.
Nie przed wszystkim się da
Zobaczymy słońce
W końcu musiała wrócić do domu, mimo wstydu i niepewności co do tego, jak zostanie przyjęta. Mogła się upierać, że jest inaczej - że poradzi sobie. Jednak to nie była do końca prawda. Sama z małymi dziećmi, coraz ciężej było jej znaleźć pracę, nie mówiąc już nawet o ostracyzmie społecznym z jakim się zderzyła.
Ostatecznie, po wysłaniu kilku listów do kuzyna, postanowiła pojawić się w rodzinnym Lancaster, wciąż niepewna jak zostanie przyjęta przez rodzinę. Chociaż bardziej zmartwił ją stan zajazdu, jaki zastała.
Pożar nie oszczędził budynku, w który trzeba było włożyć na nowo mnóstwo pracy, aby wszystko wyremontować - jednak najbardziej uderzyła ją strata bliskich. Dziadkowie, ciocia i jej mama nie mieli szczęścia, aby przeżyć nieszczęśliwy wypadek. Zajazdem w głównej mierze zaczął zarządzać wujek Wright - a widząc Cynthię u progu drzwi z dwójką dzieci nie był do końca pewny, jak ma reagować, a podobne wątpliwości miał jej własny ojciec. Międzyinnymi to Sebastian wstawił się za nią, aby mogła wrócić do domu mimo ucieczki sprzed kilku lat i dość wątpliwych decyzji - a kiedy tylko uzyskała zgodę na ponowne zamieszkanie Pod Gruszą, w pełni poświęciła się rodzinnemy biznesowi, który trzeba było odbudować i uratować.
Kiedy to jej kuzyn z innymi mężczyznami rodziny skupili się na naprawach, które strawił pożar, ona skupiała się na zwierzętach i roślinach, dbając aby nic nie zostało zaniedbane. Kiedy tylko kuchnia stała się zdatna do użytku dzięki ciężkiej pracy kuzyna i ich wujka - brata ich mam - wróciła do kuchni, zajmując się na nowo odtwarzaniem od lat serwowanych dań i tworzeniem wypieków dla gości, ale również i zamówień.
Lata mijały, a całym światem Cynthii stał się właśnie rodzinny zajazd. Odnajdywała się w nim dobrze, zarówno w zarządzaniu jak i z myślą, że jej dzieci mogły wychowywać się w tym samym miejscu, w którym to ona dorastała. A z latami, im więcej wysiłku i czasu poświęcała na naprawę zadr na zaufaniu spowodowanych jej młodzieńczą ucieczką, powoli ojciec czy wujostwo jej wybaczało, pozwalając na odbudowanie zaniedbanej relacji rodzinnej.
Mimo bycia kobietą, przejmowała coraz większe obowiązki w przybytku. Nauka i szkolenia dla pracowników przy zwierzętach jak i na polach, szkoliła pomoce kuchenne, jak i sama gotowała i obsługiwała klientów. Często eksperymentowała zarówno w kuchni jak i z eliksirami, co na przestrzeni lat kończyło się licznymi wypadkami - a także i klątwami, których wygląd Cynthii jest skutkiem.
Z czasem coraz większa odpowiedzialność spadała na nią w kwestiach zarządzania finansami, a zajazd na przestrzeni niemalże piętnastu lat nie tylko wrócił do swojego stanu sprzed pożaru, ale wszedł w swoją złotą erę. Czarodzieje tłumnie przybywali skosztować wypieków i kuchni, którą oferowali czy spędzić czas na agrokulturze - w ogrodach, niedaleko zagród zwierząt. W pewnym momencie niemalże w każdym hrabstwie, a już na pewno w każdym większym mieście na terenie Wielkiej Brytanii znajdywał się świstoklik pozwalający przenieść się do zajazdu w Lancaster.
to w sercu wierzę, że ja
Już się nie zmienię
Wojna sprawiła, że wiele rzeczy w zajeździe musiało się zmienić - międzyinnymi od wakacji 1957 nie można było już dostać się lokalu poprzez świtokliki. Rąk do pracy nigdy nie brakowało, jednak nawet pomimo własnych upraw i zwierząt hodowlanych, odcięcie od regularnych dostaw i skutki wojny na innych rejonach były odczuwalne dla biznesu, który przecież od zawsze opierał się głównie na innych czarodziejach i handlu na wyspach. Czarodzieje byli coraz mniej chętni do podróży, tym bardziej przez niepokoje i walki z mugolami, które miały miejsce.
Zajazd jednak nie przestawał funkcjonować, dając wciąż schronienie tym, którzy odważyli się na podróże lub byli w potrzebie wynajęcia dachu nad głową, o które kobieta nie zawsze dopytywała. Dobrze zadbane uprawy czy stworzenia nie dawały aż tak wiele plonów jak sprzed wojny - co z pewnością miało coś wspólnego zarówno z anomaliami, jak i czarną magią i całą otaczającą ich wojną, w których przyszło im żyć. Mimo to, zapotrzebowanie kiedyś niezwykle obleganego zajazdu, również znacznie spadło, a aby nie marnować żywności, Cynthia jak dobra gospodyni zaczęła rzeczywiście przetwarzać i składować żywność - chociaż to właśnie ona okazała się świetną zapłatą dla wielu z jej pracowników, którzy pomagali regularnie lub tylko sezonowo zadbać o zajazd.
Mimo mniejszego zainteresowania zatrzymywaniem się w Lancaster, a co za tym idzie i mniejszej ilości napływających turystów do zajazdu, Cynthia zaczęła szukać innych dróg nie tylko na zarobek i utrzymanie ukochanego rodzinengo biznesu, ale rozwiązań, aby plony wcale się nie marnowały. Tym sposobem niejednokrotnie zamiast zatrzymywać świeże produkty spożywcze we własnej kuchni i spiżarni, zaczęła w pobliskcih miasteczkach informować o możliwości ich sprzedaży. Mimo kłopotów z dostawami produktów ekskluzywnych i ciężej dostępnych, wcale się tym nie zrażała, zmieniając niejednokrotnie ofertę własnej kuchni i dostosowując ją do tego, co miała dostępne tu na miejscu. Poza zajmowaniem się własną kuchnią, zaczęła pomagać Ollivanderom w kwestiach kulinarnych organizowanych przez nich wydarzeń.
Cynthia widziała jak jej przyjeciele i rodzina angażują się w działania przeciwko czarnemu panu, a niektórzy giną i umierają. Sama nie miała odwagi otwarcie sprzeciwić się nowemu rządowi, pozostając w cieniu i ciesząc się, że Pod Gruszą pozostawało z dala od celownika, stroniąc od wyrażania poglądów, nie mówiąc o nich na głos - i przyjmując w zajeździe właśnie tę zasadę. Nie mówi nigdy na głos o tym, że jej serce leży po przeciwnej stronie władzy i nie pozwala, aby w zajeździe miały miejsce podobne rozmowy, jeśli miałyby dojść one do nieprzychylnych uszu.
Statystyki | ||
Statystyka | Wartość | Bonus |
OPCM: | 5 | 0 |
Uroki: | 0 | 0 |
Czarna magia: | 0 | 0 |
Uzdrawianie: | 2 | 0 |
Transmutacja: | 8 | 1 |
Alchemia: | 16 | 4 |
Sprawność: | 8 | Brak |
Zwinność: | 6 | Brak |
Reszta: 0 |
Biegłości | ||
Język | Wartość | Wydane punkty |
Angielski | II | 0 |
Biegłości podstawowe | Wartość | Wydane punkty |
Anatomia | I | 2 |
Astronomia | I | 2 |
Historia magii | I | 2 |
ONMS | II | 10 |
Spostrzegawczość | I | 2 |
Zielarstwo | II | 10 |
Biegłości specjalne | Wartość | Wydane punkty |
Ekonomia | II | 10 |
Biegłości fabularne | Wartość | Wydane punkty |
Neutralny | - | - |
Rozpoznawalność | I | - |
Sztuka i rzemiosło | Wartość | Wydane punkty |
gotowanie | III | 25 |
Aktywność | Wartość | Wydane punkty |
Latanie na miotle | I | 0.5 |
Jazda konna | I | 0.5 |
Genetyka | Wartość | Wydane punkty |
Brak | - | 0 (+0) |
Reszta: 7 |
Ostatnio zmieniony przez Cynthia Skamander dnia 13.10.21 2:09, w całości zmieniany 13 razy
Witamy wśród Morsów
Kartę sprawdzał: Zachary Shafiq
[23.12.21] Styczeń/marzec
[06.01.22] Wsiąkiewka (styczeń-marzec): +60 PD