Wydarzenia


Ekipa forum
Winiarnia
AutorWiadomość
Winiarnia [odnośnik]11.09.15 20:52

Winiarnia

★★★★
Elegancka winiarnia znajdująca się na uboczu dzielnicy, skryta przez wzrokiem mugoli dzięki silnym zaklęciom maskującym i upodobniającym do kamienicy w wiecznym remoncie. Na co dzień najczęstszą klientelą jest arystokracja, głównie z powodu wysokich cen w karcie. Można tutaj dostać najstarsze i najrzadsze gatunki win, delektować się w otoczce luksusu i subtelnej magii wyczuwalnej w powietrzu.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:14, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Winiarnia Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Winiarnia [odnośnik]03.11.15 17:25
Założyłam parę rzeczy, a parę zupełnie nie wiedziałam. Wybacz, że ujowe. Jak coś będzie boleć, to mów.

Oczywiście, że nie zawsze się z tego cieszył. Czasem traktował to wyłącznie w charakterze przymusu, do jakiego chcąc nie chcąc musiał się ustosunkować. Aby zarobić, aby szef nie charczał na niego z wściekłości, aby jego życie choć odrobinę oddaliło się od wizji typowego nieudacznika, który nieuchronnie przewraca się pod każdym przeciwieństwem losu. Bywało, że musiał powstrzymywać skrzywienie, na wzór którego chciała się ułożyć mimika, kiedy słuchał wypowiadanych monotonnym głosem opowieści, przy jakich powieki automatycznie zlepiały się, a umysł podpowiadał całkowite odłączenie od rzeczywistości.
Ale nawet praca dziennikarza miała swoje zalety - otwierała drogę ku nowym kontaktom i poznaniu interesujących ludzi; szczególnie artystów, których skądinąd nie tyle ze względów zawodowych, co z własnej woli, darzył niemałym zainteresowaniem. Być może dlatego, gdy dowiedział się, że w Londynie zawitała znana malarka ze Stanów Zjednoczonych, od razu w jego głowie pojawiła się myśl o przeprowadzeniu z nią wywiadu. Cóż, gdyby miał więcej pieniędzy, może i sam zechciałby coś zamówić? Nie wiedział, co konkretnie, ale sam fakt był dla niego istotny. Często odczuwał dziwną więź z artystami, którzy również żyli w pewnego rodzaju dystansie od normalnego świata, interpretując go na swój własny sposób, tworząc unikatową gałąź sztuki, która w swoim szerokim pojęciu była perłą w koronie dorobku ludzkiej cywilizacji. Nie, nie uważał się za jakiegoś wybitnego twórcę - nawet nie sądził, że dobrze pisze, wiecznie ubolewając nad składnią własnych tekstów, ciągle mając pretensje, że nie jest tak, jak być powinno. Ale to poczucie dystansu i alienacji, jakoś zbliżało go, chcąc nie chcąc, ku takim ludziom; oraz samo zainteresowanie sztuką - to wszystko powodowało, że do każdego wywiadu z artystą starał się dobrze przygotować, by wywrzeć odpowiednie wrażenie i uzyskać odpowiedzi na oczekiwane pytania.
I dlatego teraz układał sobie wszystko w poszczególnych, wyobrażeniowych szufladkach tuż pod sklepieniem czaszki, powtarzając wszystko raz jeszcze, uwzględniając każdy punkt, jaki miał w zamiarze nadmienić. Czas mijał mu, zupełnie nieokreślony, na czekaniu. W końcu wolał przyjść szybciej, niż się spóźnić, zresztą, co tu mówić - on nigdy nie pojawiał się po czasie. To było niemożliwe, nie do pomyślenia w jego naturze. Nie licząc, że w tym przypadku naprawdę mógłby nabawić się wstydu. Samopiszące pióro było gdzieś w gotowości, notatnik jeszcze nie zawierał żadnych spostrzeżeń. Czekał. Siedział, obserwując przewijających się przez wnętrze ludzi; wszystko zdawało toczyć się jakby w zwolnionym tempie, zupełnie bez żadnego pośpiechu. Sam dał się ponieść tej atmosferze, czując dziwny wręcz rodzaj spokoju. Towarzyszył mu jednak lekki dreszcz emocji, jakby w oczekiwaniu przed nieznanym - prawda miała się tak, że ich spotkanie można było bardziej uznać za zaaranżowane niż wynikające z zawartego bezpośrednio układu (choć niemniej jednak zdecydował się, a także zgłosił zupełnie dobrowolnie) i było jednocześnie pierwszym tego typu. Kojarzył nazwisko, lecz przy tym go nie łączył. A może raczej nie chciał, skupiając się na samej osobie niż domniemanych z nią powiązaniach.
Mimo przyzwyczajenia do owego rodzaju sytuacji, serce mężczyzny zabiło przez moment szybciej, gdy wreszcie zdołał ujrzeć kobietę; wstał, przywołując na twarzy delikatny - zdawałoby się, że przyjazny - uśmiech, by już z samego początku atmosfera nie była napięta.
- Dzień dobry. Jestem Daniel Krueger, dziennikarz Proroka Codziennego - oświadczył, chcąc jak najszybciej pozbyć się zbędnych formalności. - Miło mi panią poznać - dodał, aby podsumować powitalną wypowiedź.
- Jak się pani podoba w Londynie? - zapytał już luźno. Miał jeszcze chwilę, zanim mógł przejść do konkretów - nie chciał w końcu zabierać jej zbędnego czasu, jednocześnie nie rzucając się, jakby prowadził przesłuchanie. Bo przecież nie o to chodziło.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Winiarnia Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Winiarnia [odnośnik]08.11.15 12:52
Chcesz przyjść, pootwierać te ułożone szufladki, wywrócić je do góry nogami, dać wszystkim do wiwatu. Dać im znać, dać im poznać siebie. Jesteś damą, zalotnicą, małą dziewczynką, demonem, ale kiedy jesteś tak na prawdę sobą? Bo przecież nie wypełniasz swoich pragnień, stąpasz po drewnianym parkiecie powoli i dostojnie, a stukające obcasy tworzą rytm spokoju. Niczym krople obijające się o dno misy umywalnej. Czarne buciki wiązane ponad kostkami, czarny materiał spływający do stóp, rozwiewany podczas ruchu, delikatny, ale pozbawiony ozdób, to twa sukienka - na głowie masz brak kapelusza, zaś fryzura uniesiona o dziesięć centymetrów podwyższa cię w wysokości. Przez ramiona zarzucona chusta z miękkiego materiału przystrojonego zwierzęcym futrem. Umalowane ciemno usta. Blada skóra. Pewne spojrzenie. Skupione na nim, dziennikarzu Proroka Codziennego. Wydaje ci się nawet, że to nazwisko z Twojej przeszłości, nie chcesz jednak zapeszać, unosisz rękę, by jego ścisnąć w palcach i również lekko się uśmiechasz, znów wodząc go na pokuszenie. - Mathilda. Mi także niezmiernie miło. Nie byłam tu pięć lat, zmienił się i jest prawie nie do poznania, przyznam się, że cudem dotarłam na spotkanie - usiadłaś jedynie w fotelu, a już podszedł kelner, ty odchylasz się i pozwalasz by to dziennikarz wybrał wino. Już zaczęłaś go sprawdzać? Czy to nie on miał cię pytać o twe zainteresowania? O cóż tu znów pytać, wzdychasz i wyjmujesz z papierośnicy orientalnie pachnące papierosy czarodziejskie. Pocierasz palcem końcówkę jednego i już zaczyna się wasza rozmowa. - Pan jest bardzo elegancki, jeszcze nigdy nie udzielałam wywiadu w tak wspaniałych okolicznościach. Często upija pan swoich rozmówców? - zadajesz to pytanie z flirciarskim błyskiem w oku, a już po chwili wypuszczasz z ust chmurkę pachnącą orientem.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Winiarnia [odnośnik]11.11.15 19:39
Zwyczajne formalności, sprowadzające wszystko na płaszczyznę miłego spotkania dwóch ludzi, pośród spokojnych, przytłumionych dźwięków, racząc swoje podniebienia cierpkim smakiem alkoholowej nuty. Jego spojrzenie omiotło sylwetkę kobiety, balansowało między przelotnym wyrazem, a obdarzeniem z większą nachalnością. Niebieskie tęczówki prześlizgnęły się po czarnej sukience i wzniosły ponownie ku górze, utkwione na nowo w twarzy artystki. Poprzednie domniemania zostały odsunięte na bok; zastąpiło je rosnące zainteresowanie. Goszczący na twarzy uśmiech odrobinę się poszerzył, gdy dłonie zetknęły się w przelotnym uścisku. Interesujące. Myśl ta zagnieździła się we wnętrzu, powtarzała wielokrotnie na wzór echa. Interesujące.
- Mam nadzieję, że mimo wszystko nie były to jakieś poważne problemy - powiedział, równie spokojnym tonem, co poprzednio.
Kelner zjawił się tuż po chwil, sprowadzając swoją wizytą lekką dezorientację. Daniel mógł sobie jednak pozwolić tylko na moment wahania - wyłącznie jeden, aby wszystko nie przeszło w większe zachwianie, mogące uchodzić za pełen poganiania nietakt. Wszystko stało się niepewne. Względne. Niewiadome. Zamówił wino - wytrawne; nigdy nie należał do specjalnych miłośników tego napoju, jednak jeśli miał wybierać, jego decyzja zdawała się być oczywista.
- Zostawiam to na specjalne sytuacje - odpowiedział spokojnym, niewymuszonym tonem, nie spiesząc się z wymową każdego wyrazu. Po raz kolejny, tym razem pytaniem, nieco zgubił się w labiryncie własnych, stworzonych niemal automatycznie myśli. Czy to nie jego rola polegała na ich zadawaniu? Zdawał sobie sprawę, że wszystko zaczyna się od początkowej konwersacji. Ale mimo wszystko... No właśnie.
- Choć nie wiem, czy słowo "upija" jest tutaj dobrym określeniem. - Dym papierosowy powoli napierał do płuc wraz z każdym oddechem; zdawał się odrobinę przytępiać zmysły, rozmywać odbierane zewsząd bodźce. Jego zapach odbiegał od normalnego - lekki, lecz jednocześnie intensywny, cały czas mocno wyczuwalny.
Korzystając z chwili przerwy między dwoma etapami - prawdziwym rozpoczęciem a konkretnym celem wizyty - zapytał:  
- Czy będzie pani przeszkadzać, jeśli użyję samonotującego pióra? - Notatki za niedługo miały być użyte, wiedział jednak, że nie wszystkim odpowiada ten słynny dziennikarski atrybut. Nie każdemu to pasowało i chcąc nie chcąc, musiał ów fakt uszanować. Najwyżej będę sporządzał wszystko ręcznie, pomyślał, odruchowo sięgnąwszy po swoje kartki.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Winiarnia Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Winiarnia [odnośnik]11.11.15 22:59
- Na szczęście nie. Udało mi się w końcu zorientować w której znajduję się dzielnicy. Cieszy mnie, że dotarłam na czas, bo chociaż samo błądzenie mnie nie przeraża, tak wizja spóźnienia się na nasze spotkanie już tak. Jest coś ekscytującego w tych chwilach, kiedy nie wiesz gdzie jesteś. Niczym pilot zawieszony pomiędzy wodą a nocnym niebem i lecący bez łączenia z bazą - zamilkłaś, zastanawiając się dokąd doprowadziła cię kurtuazja. Pamięć znów otworzyła swe podwoje. Wspominając pilotów, czujesz jak serce na chwile ci zamiera, tak zawsze masz, kiedy myślisz o ojcu. Nie zapomnisz już nigdy dnia w którym matka oświadczyła, że już nigdy nie wróci.
Odrywasz się od tych rzeczy, spoglądasz w jego twarz, odnajdujesz w niej spokój, którego dawno nie widziałaś, a który pożądasz.
- Zapewniam, że mi niewiele wina wystarcza, żeby zakręciło mi się w głowie - wesolutko poinformowałaś go właśnie, że zabawiając jedną butelkę wina na dwie głowy, zapewnił sobie szumienie, zaś ją w stanie nietrzeźwości, tak ciężkim, że szkoda nawet maczać w nim usta. Ale robisz to zanim on zmieni zdanie.
- Umówmy się na coś Danielu - Matyldo, kiedy pochylasz się do niech, z ręką, która zaraz dotknie jego dłoni, czy orientujesz się jak mocno zaprzeczasz właśnie zasadom przeprowadzania wywiadu? Jeżeli chciałaś osiągnąć zdumienie i jego zniesmaczenie twoim niemoralnym przerywaniem konwenansów, możesz czuć się mistrzynią. Palce położone na dłoni Daniela, przez moment ją gładzą, ale nie jest to nic co nie pasowałoby do wypowiedzianej umowy. - Nie będziesz mówił do mnie Pani, a ja wyjątkowo pozwolę ci notować moje słowa. Lecz one nie są specjalnie.. - odsuwasz dłoń, rozumiejąc dobrze, że nie wypada posuwać się do takich gestów na pierwszym wywiadzie -... boję się, że nie wykrzesiesz z nich nic, co pozwoli stworzyć wspaniały materiał. Masz może aparat? - ożywiasz się i zaciągasz dymem, bawisz palcami, strzepujesz popiół. Denerwujesz się. Rozmowy oficjalne peszą cie.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Winiarnia [odnośnik]13.11.15 21:06
Widział na swojej drodze wielu ludzi. Podłych, mądrych, głupich, ekscentrycznych - niekiedy podobnych, lecz za każdym razem jakże bardzo od siebie różnych. Indywidualności. Zdawałoby się, że po trzydziestu (i więcej) latach życia, nic nie zdoła już go wprawić w zdumienie. Wmawiał to sobie za każdym razem, chcąc darzyć wszystko możliwie największą - może nie tyle obojętnością - co zwyczajną ogładą. Mathilda była jednak kolejną osobą, która zrzucała go z dawnej ścieżki, zmuszała do podjęcia rozpaczliwych wręcz rozmyślań, usiłujących mieć chociaż podstawy samego rozeznania. Była niczym tajemnicza zagadka, układanka o niewidocznych elementach, które nie wiadomo, w jakich miejscach miały się ze sobą spajać. Wybijała z rytmu, jak zupełnie nieokreślony dysonans. Ale przyjemny, przy jakim zatrzymywał się z ochotą, mimo że jeszcze nie był zdolny do wyciągnięcia konkretnych wniosków.
Słuchał jej rozważań w milczeniu. Nie chciał zakłócać ich swoją wypowiedzią, co zresztą byłoby brutalnym ciosem zadanym w sam charakter przekazanego monologu. Nie wiedział, co o tym sądzić. Jedynie otworzył usta, jakby z zamiarem podzielenia się jakimś słowem, lecz po chwili znów złączył je, darząc kobietę wyłącznie milczącym spojrzeniem. Podświadomość? Cokolwiek? Mógł to nazywać, jak chciał, ale podpowiadało mu, że powiedzenie czegoś mogłoby sprowadzić go nawet na drogę nietaktu. Coś było w tym wyrazie - i właśnie taką podjął decyzję. Poniekąd rozumiał, co chciała przekazać, lecz nie miał zamiaru się tym dzielić. Po prostu pozwolił zwieńczyć to wzrokiem, w którym jednak nie gościła pustka. Sam nie umiał nawet tego określić. Ale na pewno nie można było go nazwać nieobecnym murem ignorancji.
- Zapewniam panią, że nie będę namawiał do wybiegania ponad miarę - oświadczył, przywołując na twarzy delikatny uśmiech. - To w końcu tylko dodatek.
Nie spodziewał się. Co w końcu miał przewidzieć? Opuszek drobnych palców, które zetknęły się z jego skórą, powodując przyjemne uczucie mrowienia? Na moment niemal zesztywniał, wyłącznie wpatrując się ze zdziwieniem w oczach, nie - potępieniem, złością, czymkolwiek, tylko najzwyklejszą w świecie dezorientacją. Przez moment nawet, zupełnie nieświadomie, chciał tę dłoń delikatnie uchwycić; wykonał nieznaczne drgnięcie, jednak właśnie w tej chwili, artystka odsunęła od niego rękę, niby zdając sobie sprawę z kłopotliwości całej sytuacji. Otrząsnął się, wypadając z tego dziwnego transu, w jaki został wprowadzony zaledwie moment temu.
- Słucham? Nie, nie mam aparatu. A w jakim celu miałby on być potrzebny? - zapytał. Przyjrzał się jej uważnie. - Mathildo. - Wzrok miał cały czas skupiony na kobiecie, jakby oprócz samych słów, usiłował odczytać coś znacznie więcej. Pozwolił sobie na zejście z normy grzecznościowej, które zostało poniekąd wprowadzone przez nią samą. Kontynuował, okazując tym samym lekkie zmieszanie całą sytuacją: - Musisz mi wybaczyć, ale niespecjalnie cię rozumiem. Naprawdę, wystarczy, że będziesz odpowiadać na pytania. Po prostu mów, co na dany temat uważasz. Ja zajmę się resztą.
Cóż, nie pojmował tego. Ale dopóki nie uzyska odpowiedzi, wstrzyma się od postawienia opinii. Szczerze powiedziawszy, nigdy nie przewidywał, że będzie mieć to taki charakter. Czuł się, jakby błądził po zupełnie nieznanym terenie. Terenie, o zgrozo, który podobno nazywał się jego pracą.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Winiarnia Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Winiarnia [odnośnik]14.11.15 12:49
Zgodziłabyś się z nim w wielu kwestiach, ale najbardziej spodobało ci się, że nie zachował się jak dziennikarz, kiedy zaczęłaś temat samolotów. Nie ciągnie tematu, nie męczy cię. Zdumiona tym odkryciem, już nie wiesz do końca, czy masz do czynienia z łowcą skandali, czy pisarzem, który chce poznać prawdę, a nie plotkę.
Znów to zrobiłaś. Przełamałaś rzeczywistość jednym dotykiem. Widzisz co ma w oczach? Jest tak zdekoncentrowany, że nie kontroluje już swoich odruchów. Chciał cię schwycić, na szczęście w odpowiedniej chwili się wycofałaś. Nie wiesz, co byłoby potem? Nie napisałby o tobie ani słowa. Nikt nie przyjąłby od niego tekstu o eterycznej malarce, która... czaruje dotykiem. Chyba, że Daniel przerzuciłby się na pisanie romansów. Czy w twoim przypadku: bardziej tragedii. Dystans zachowujecie już zdrowy, nie powinien nikogo boleć. Trochę żałujesz, ale uwierz mi, tak będzie lepiej.
- Dobrze więc, pytaj Danielu - z lekkim uśmiechem czającym się w policzkach, pozwalasz, żeby zadawał pytania, a ty będziesz siedziała i słuchała ich, może nawet odpowiesz na co poniektóre. Wygodnie usadowiona, wracasz do pytania i tłumaczysz mu dlaczego aparacik.
- Wierzę w to, że obrazy są przyszłością. Weźmy na przykład aparacik - w tej chwili okazuje się, że trzymasz przy swoim boku torebkę w której schowałaś zdjęciopstrykaczkę. Aparacik ma małe rozmiary, ale wydaje się być niesamowicie ciężki przez materiał, z którego jest zrobiony. Z odmętów torebeczki wyjmujesz również lampę błyskową, która ma tarczę wielkości jej dłoni. Chybotliwe ale trzymasz ją. Nadgarstek przechyla się to w jedną, to w drugą. To nie są zabawki dla słabeuszy. - Wystarczy, abyś zrobił mi nim zdjęcie. Bedę pozować na uśmiechniętą i miłą, a wszyscy czytelnicy pokochają mnie za ten uśmiech. Jeżeli zrobisz zdjęcie w momencie słabości, czytelnikom się nie spodobam. Uznają, że jestem słaba, niezdecydowana nie utrzymam się długo na rynku. Niektórym będzie mnie żal, ktoś może nawet o mnie porozmawia przy herbatce. Ludzie uwielbiają smutne historie. Ale jeżeli ja zrobię zdjęcie- twoje palce zręcznie poradziły sobie z zamontowaniem lampy błyskowej, mogłaś mówić powoli, a na kolanach przygotowywać warsztat swój, by w momencie wypowiadania słów ostatnich, unieść obiektyw i zasłaniając ją twarz swoją, swoim okiem znaleźć Daniela takim, jakim uwiecznisz go na wieczność. Lampa rozblysła, naciągasz kliszę i wychylasz zza aparatu. - To będzie pierwszy krok, bym pomyślała, jakiego chce cię namalować. Ktoś kiedyś malował Twój portret? - spuszczasz wzrok na aparat, któremu odkręciłaś lampę błyskową, mówisz nieco ciszej, ale może pewniej. A kiedy zadajesz pytanie, znów spoglądasz na dziennikarza, który, bądź co bądź, właśnie stracił pozycję przeprowadzającego wywiad.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Winiarnia [odnośnik]15.11.15 17:05
Był ślepcem, który błądził, wystawiwszy przed siebie ręce; całkowicie zdany na pastwę losu, z oczami nabrzmiałymi od wlewającej się przez rozszerzone źrenice ciemności. Gęstej, mrocznej i nieprzeniknionej połaci, z jakiej nie dało się wyodrębnić nawet zarysu kształtów. Podobna ciemność kłębiła się też w jego umyśle, poddającemu się wyłącznie wpływowi czasu, już bez żadnych większych zamierzeń, odstawiając na bok wszystkie snute dotychczas plany. Nigdy nie uważał się za typowego dziennikarzynę, pozbawionego skrupułów i traktującego rozmówcę wyłącznie jako drogę ku własnym celom. Słuchaj, będziemy mieli sensację! Ogólnie sam nie wiedział, co powinien sądzić o sobie i swojej pracy, co powinien sądzić o tym wszystkim. Co uważać na temat kobiety, która, niby w ironii, zaczynała powoli odwracać role, siejąc w jego głowie zamęt i niepewność. Początkowo jeszcze zdawał się odetchnąć z ulgą, widząc, że przystaje na jego wcześniejsze słowa.
- Kiedy zaczęła się twoja przygoda z malarstwem? - Samonotujące pióro kreśliło nieustannie zdania na kartkach notatnika; zatrzymywało się co jakiś czas, regularnie i jakby w oczekiwaniu na następne słowa. - Skąd wzięło się zainteresowanie, czy od początku sądziłaś, że będziesz się tym zajmować zawodowo?
Wydawało mu się, że wszystko wróciło do poprzedniego stanu. Takiego, jaki powinien być, ustalonego - bez przełamywania barier, skracania dystansu, bez łamania określonych reguł, które miały ich obowiązywać.
- Oczywiście, sposób, w jaki wykreuje się człowieka, może wpłynąć konkretnie na odbiorcę. Wywołać emocje, pozytywne bądź negatywne. - Zgodził się, skinąwszy głową, lecz na moment zamarł, a w jego spojrzeniu zagościły na moment niewypowiedziane pytania i wątpliwości. Niby nadal spokojny, lecz z dziwnego rodzaju rozdarciem, które na nowo wkradło się do jego wnętrza i postępowało regularnie, łamiąc przestrzeń między jednym a drugim przekonaniem. - Nie, nikt nigdy nie namalował mojego portretu. - Zamrugał, jakby usiłując pozbyć się tego dziwnego wyrazu, na którego kształt mimowolnie chciała ułożyć się mimika. I światła lampy błyskowej, które przedtem poraziło jego zmysły. - Czy to jednak istotne? - Wyrwało mu się, zupełnie bezwiednie, kiedy próbował wybadać, do czego konkretnie miałaby prowadzić owa konwersacja. Rozumiał, że jest nietypową osobą i przekazuje w równie nietypowy sposób swoje myśli. Ale jednak tego kompletnie nie pojmował. Nie mógł również zmusić jej, ani narzucić określonej wizji; najgorsze było to, że w rzeczywistości chciał jej słuchać i chłonął każdą wypowiedź z pewnym rodzajem zaciekawienia. Tyle, że nie wydawała się ona mieć wiele wspólnego z wywiadem. I tak błędne koło zataczało swój krąg w czasie.  
- Wykreśl to. - Zwrócił się tym razem do samego pióra, które posłusznie wykonało polecenie. Na moment kątem oka zerknął na przedmiot, by potem znów odnowić kontakt ze swoją rozmówczynią.
- Wydaje mi się jednak, że lepiej wyjdzie, gdy to ja będę zadawał pytania. - Sam już nie wiedział, jak powinien ująć to w słowa. W jego tonie nie było ani stanowczości, ani tym bardziej rozgoryczenia czy zwyczajnej agresji; po prostu został wybity z rytmu, kierował się wyłącznie oznajmieniem. Sytuacja wydawała mu się obca, mimo że teoretycznie była dla niego czymś na porządku dziennym, wręcz wpisanym w wykonywane zajęcie. Tylko, że teraz...
Cóż. Nie dało się ukrywać, było całkiem inaczej.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Winiarnia Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Winiarnia [odnośnik]28.11.15 21:24
Czekasz na ostatnie zdanie, nie chcesz by inne słowa zmieniały tok rozumowania. Klamra zamyka jego wypowiedź, więc kiwasz głową. Zgadzasz się? Nic podobnego. Odstawiony pusty kieliszek znika w mgnieniu oka.
- Moja przygoda - tu uśmiechasz się delikatnie, lecz kpiąco, unosisz na niego wzrok przepraszający i rzeczesz: - Pięknie nazwałeś me życie: przygodą. Prawie jakbyś mnie znał, bądź czytał tego autora, który o życiu i biznesie mówi jak o dziwce. Weź ją hardo, weź swoje życie za ramiona i sznurki, nim... - unosisz brew i zatrzymujesz swe rozważania na moment i chwilę. - Znasz tego autora, czy pomyliłam się i cytuję kogoś, kto nie sklecił nawet jednego tomiku - to cie rozbawia, bo zaczynałaś już wierzyć w to porównanie do prostytutki, kiedy tak na prawdę powtarzałaś słowa zasłyszane w zadymionych pomieszczeniach barów na drugim końcu globu. W dobrym humorze, odrzucasz myśli o skojarzeniach i starasz się odpowiedzieć na kolejne pytanie.
- Wydaje mi się, że dopiero w Stanach możliwe było pojęcie, że da się zarabiać malując portrety. Je i tylko je. Zdaje się, że moja klientela jest wymagająca, lecz ale nie daj się zwieść, bo to oczywiście ja muszę wybrać temat. Nie biorę złych zleceń, nawet za duże pieniądze. Wyobraź sobie siebie. Nie miałeś nigdy portretu, a ja, załóżmy, byłabym zupełnie tobą niezainteresowana. Mógłbyś dawać mi miljony- wywracasz oczami, by pokazać miliony - ale nie wzięłabym kogoś, kogo nie umiem sobie wyobrazić. Bo najważniejsza jest chemia - tym sposobem kończysz wypowiedź a na stole pojawia się kolejny kieliszek. Rozbawiona, spoglądasz na pana Kreugera by wzrokiem dać mu się wytłumaczyć, krnąbrne jego zachowanie karcisz swoimi zmrużonymi oczętami i lekkim uśmiechem. W dłoni kieliszek unosisz by wypić jego zdrowie, a później powoli sączysz alkohol.


If there is a past, i have
forgotten it
Mathilda Wroński
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9242-mathilda-wronski#281180 https://www.morsmordre.net/t2026-sowa#30026 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f354-szkocja-timbermoore-marefield-grove-13 https://www.morsmordre.net/t9271-skrytka-bankowa-450#282368 https://www.morsmordre.net/t1698-mathilda-wronski#18244
Re: Winiarnia [odnośnik]02.12.15 16:37
Skrobanie. Delikatny szmer wychwytywany przez ucho, przerywany jedynie szelestem kartek, gdy jedna zapełniona ustępowała miejsca następnej. Tłumiło wszystkie inne dźwięki, wyciszało okoliczne rozmowy i delikatne, szklane brzdęknięcia. Zlewało się razem z wypowiedzią kobiety, współistniało, notując słowo w słowo każde zdanie, które zdołało opuścić jej usta. Zastygł w bezruchu, pozwalając Mathildzie prowadzić wywód. Skupione spojrzenie nie opuszczało sylwetki artystki na zbyt długo - błądząc momentami po dostrzeganych poruszeniach, lecz potem znów wracając do poprzedniego stanu. Nie poddawała się. Nie dostosowywała. Nie szła po wyznaczonych szlakach, w istocie sama je wyznaczając. Stał przed tym wszystkim jak przed murem, który nie był w stanie objąć żaden ze zmysłów. Ani rozum. Cokolwiek. Nieprzebyte i niepojęte zjawisko, czuł - zrezygnowanie? Zażenowanie? Poczucie kompletnej klęski rozpadającego się wywiadu? Nieuchronnego zmierzania ku porażce. Dziwne. Naprawdę dziwne.
Zdecydowanym ruchem ręki sięgnął po samonotujące pióro. Palce oplotły się wokół niego, zabierając przy tym również notatnik. Jeden konkretny gest unieruchomił przedmioty, jeszcze przed chwilą sprawnie działające za przyczyną magii.
- Powiedz mi - odezwał się, powoli, cicho lecz z dostrzegalną pewnością. - Co chciałabyś, abym o tobie przygotował?
Schował na moment dziennikarskie atrybuty, których przydatność w tym momencie wyceniał na niemal zerową. Nic, co zapisały, nie spełniało swoich oczekiwań. Daniel zmrużył nieznacznie oczy, racząc podniebienie nieco cierpkim, bogatym w walory smakowe łykiem wina. Jedna rzecz nie dawała mu spokoju na tyle, że siłą rzeczy musiała wydostać się z krtani.
- W jakim sensie wyobrazić? Poznać coś więcej poza samym wyglądem? O to chodzi w tej całej chemii? - zakończył, czekając na odpowiedź. Zdawało mu się, że dokładnie słyszy bicie własnego serca, które w tej chwili nieznacznie przyspieszyło.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Winiarnia Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Winiarnia [odnośnik]15.02.16 16:00
3.11.1955

Wciąż byłam oszołomiona. Minęło kilka dni, gdzie musiałam już wrócić do normalności, a za każdym razem, gdy patrzyłam na pierścionek, targały mną silne emocje. Czy to stało się naprawdę? Dotykam małego kamyczka i czuję go pod swoimi opuszkami. To nie był sen. Nagle przestałam nosić obcasy, aby nie zwracać na siebie uwagę. Chciałam stać się niewidzialna, zwłaszcza w szpitalu, gdzie plotki roznosiły się z prędkością światła. To były tylko czcze marzenia, zaczepiały mnie nawet obce osoby, aby zobaczyć pierścionek. Pytały, jak się oświadczył, uniosły dłoń do ust, piszcząc jakie to romantyczne. Tak, miałam stać się żoną dla obcego człowieka. Och, to wszystko było za szybko. Uciekałam prędko, tłumacząc się obowiązkami w pracy, a że zawsze eliksiry traktowałam poważnie, to nikt nie podejrzewał, że czuję się niezręcznie. Wciąż w mojej głowie, zwłaszcza tuż przez dnem pojawiało się pytanie, dlaczego wybrał akurat mnie. Tyle szlachcianek walczyło chociażby o jeden taniec, a ja za każdym razem chciałam zniknąć, gdy znajdowałam się w otoczeniu szlachty. Czułam się gorsza, musiałam to kiedyś przyznać, a kilka kieliszków wina ułatwiło mi to na balu.
I teraz pewnie nie będzie inaczej. Chociaż nie powinnam pić alkoholu, tłumaczyłam sobie, że wino ma działanie rozgrzewające, a dla mojej choroby było ono wręcz pożądane. Zjawiłam się w winiarni i nerwowo co chwilę poprawiałam swoją elegancką białą sukienkę. Długo szukałam takiej, aby pasowała do pierścionka, och, to była obsesja. Weszłam do środka, a wyraźnie wyczuwalna magia muskała mi policzki. Kolejne miejsce tylko dla szlachty uderzało w moją pewność siebie. Cóż miałam powiedzieć Samaelowi? Czy powinnam rzucić się mu na szyję, pocałować, złapać za dłoń czy pokiwać lekko głową z uśmiechem? Nie mogłam go ciągle unikać, nawet w szpitalu nasze spotkania były nieuniknione, ale czułam tę niezręczność. Jak powinnam traktować narzeczonego z tak wysokim sfer? Och, wszystko było nie tak, wszystko. Czekając na niego tuż przy wejściu, obracałam z nerwów pierścionek zaręczynowy. Szukałam słów, które przekażę mu niezwłocznie, ale byłam pewna, że spanikuję i nagle wszystkie zapomnę. Och, to nie miało tak być. Wytarłam pojedynczą łzę, wierzchem rękawiczki, a następnie wzięłam głęboki wdech. Byłam głupia, że miałam jakieś wątpliwości. W końcu kto na moim miejscu by się nie zgodził?



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929
Re: Winiarnia [odnośnik]15.02.16 18:27
Piękna oprawa i krótki ceremoniał szybko dobiegł końca (choć Samaelowi i tak dłużył się w nieskończoność i przeciągał w wieczność), jednakowoż fakt, iż zostało to dokonane nieustannie go mierził i nie pozwalał zaznać spokoju ducha. Okropne poczucie winy spalało Avery’ego od środka tak mocno, iż zdolny byłby gołymi rękami skruszyć ściany i rozpłatać czaszkę nestora, byle tylko uchylić się od obowiązku. Byle tylko nie sprawiać jej przykrości ani bólu. Eilis obchodziła go tyle, ile zeszłoroczny śnieg, jednakowoż wciąż powracał myślami do Laidan, zastanawiając się, czy kiedykolwiek mu to wybaczy. Zdradę? Zaręczyny i pokazowy pocałunek absolutnie nie zaliczał się do tej kategorii bliskości, aczkolwiek Avery podtruwał się myślą, iż może wypadł jednak za b a r d z o przekonująco. Przedstawienie jednak trwało w najlepsze i miało trwać jeszcze długo – parę tygodni, miesięcy, lat, podczas których będzie oficjalnie i nierozerwalnie złączony z jedną kobietą (dziewczynką zaledwie) – raniąc tę, na której zależało mu najbardziej, przy czym również popełniał symboliczne samobójstwo.
Czyniąc je jeszcze bardziej krwawym i depresyjnym, kiedy wysyłał uprzejme zaproszenie do swej narzeczonej, namawiając ją na romantyczną schadzkę. W mieście, ponieważ nadal zachowywał dość taktu, by nie oferować jej gościny we własnym domu. Żeby jej nie wystraszyć złymi intencjami? Wytłumaczenie logiczne, jednakowoż Avery po prostu nie chciał, by ktoś obcy pałętał się po jego dworze. Przygotowując się do spotkania (stricte psychicznie, jego wygląd zewnętrzny zawsze prezentował się nienagannie), Samael musiał kilkakrotnie przypomnieć sobie, dlaczego w ogóle to robi. Spłodzenie dziedzica było sprawą priorytetową – i tylko i wyłącznie to się liczyło w jakimkolwiek kontakcie z Eilis. Postanowił już sobie solennie, iż w przyszłości surowo określi warunki ich wspólnej egzystencji, nie pozwalając jej na nic więcej, niż będzie to koniecznością absolutną. I chyba tylko ta perspektywa uległości totalnej przywołała na jego obliczu nikły uśmiech, gdy wyjątkowo, spacerem podążał w stronę winiarni. Świeże powietrze, smagające porywami zimna pomagało załagodzić niespokojne myśli i nieco otrzeźwić Avery’ego, kiedy tuż przed wejściem składał kurtuazyjny pocałunek na dłoni swej wybranki. Nadal wyłącznie grzecznościowy, choć umiejętnie rozjaśnił twarz delikatnym pożądaniem, jakby jej bliskość i zapach perfum wystarczyły, by rozpalić jego zmysły. Rzeczywiście tak było; samczy instynkt buchał w nim całą swą intensywnością: instynkt morderczy, jaki zmuszony został w sobie dławić.
-Wyglądasz tak… niewinnie – rzekł cicho, ofiarowując jej bukiet róż (kwiatów kochanych przez w s z y s t k i e kobiety i znienawidzone przez jego matkę) i ujmując pod ramię. Ostrożnie, jakby się bał, że mocniejszym uściskiem zdusi jej filigranowe ciałko. Szczerze zaś, to właśnie chciałby uczynić. Pogruchotać każdą kość, zmiażdżyć i wyrzucić, jak niepotrzebną laleczkę. Którą przecież była.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Winiarnia [odnośnik]15.02.16 18:28
Nasze ostatnie relacje nie można wpasować w rytm eleganckiego walca. Przypominało to bardziej tango, gdzie jedna ze stron musiała bezwzględnie poddać się i z zamkniętymi oczami podążać za swoim oprawcą. Gdy raz ofiara została zagoniona do jamy lwa, nie wydostanie się z niej tak prędko. Czułam się osaczona twoimi wpływami, mackami, które powoli zaciskały się na mojej szyi. Szukałam słów, które miałby wyrazić mój bunt, sprzeciw do całej sytuacji. Nie wyobrażałam sobie nawet ze względu na status wyjść za kogoś, kto był obcy memu sercu. Nasze przedstawienie na balu nie powinno zostać nagrodzone tylko brawami. Czułam się jak ćma zwiedzona do ognia, które okazało się krwiożerczymi płomieniami, doszczętnie palące moje skrzydła, środek do wolności ducha, ciała oraz słowa. A ja absurdalnie podążałam dalej, zaślepiona twymi oczami. Brak konkretnych informacji powodował w moim brzuchu taniec ciekawych motyli. Jaki jesteś, Samaelu? Mój rozsądek kazał uciekać. Nie spytałeś mnie o zdanie, nie sprawdziłeś smaku moich ust na osobności, nie próbowałeś skraść mojego niewinnego, jeszcze dziecięcego serca, które marzyło tuż przed snem o prawdziwej miłości i życiu jak w bajce. Brakowało mi braw, gratulacji jak silna byłam podczas traumatycznego dla mnie przeżycia. I nikomu, wręcz naprawdę nikomu nie mogę nic powiedzieć. Groteska wkradła się w rzeczywistość, nie pozwalając mi już nic więcej zrobić.
Zbliżony pierścionek do ust ranił moje wargi tak samo jak ty wtedy gdy pierwszy raz je całowałeś. Wciąż czułam się grzeszna, przypominając sobie tę scenę. Śniła mi się po nocach, gdy niewinność została zabrana mi na oczach całej szlachty. A to ona miała w dłoniach władze, to oni trzymali moją posadę, marzenia i… to oni bili brawo, wzdychali na widok naszych zaręczyn. W jakiej cholernej hipokryzji trzeba żyć, aby to co stało się obowiązkiem traktować jako przejaw romantyzmu i dobroci rodu? Czułam jak palą mnie uszy, gdy arystokracja rozmawiała o mojej krwi, o tym jak nie pasuje do ciebie. Nawet ja nie potrafię tego ocenić. Każdy z nich, włącznie z tobą był dla mnie obcy. Zahaczyłam o wargę czerwonym kamieniem, naruszając jej delikatną strukturę i powodując niemal błyskawiczne pojawienie się kropli krwi. Nim zdążyłam ją zatuszować, ty chwytasz mą dłoń i całujesz. Nagle zaczynają mnie denerwować te gesty. Mącisz mi tylko w głowie, Avery. Serce szybciej zabiło na twój widok, naiwne i głupie. Muszę je uciszyć. Powinnam z tobą poważnie porozmawiać. Patrzę na róże i momentalnie zaczynam je nienawidzić. Zapach mnie dusi, kolor mnie zabija od środka. Unoszę kaskadę rzęs na nie, szukając chociażby najmniejszego szczegółu, który sprowokowałby mnie do rzucenia nimi prosto w ciebie. Nic się nie dzieje, a ty się tylko coraz bardziej zbliżasz. Automatycznie robię krok w tył, a pierścionek zaręczynowy wtapia się w moją skórę. Patrzę to na ciebie to na bukiet róż i chcę płakać. Najpierw mnie odpychasz, poganiasz, potem nosisz na rękach, zabijasz spojrzeniem, oświadczasz, przedstawiasz rodzicom i mówisz mi o niewinności? Ukradłeś mi ją, Samaelu. Właśnie tam na sali. Nie pozostawiłeś mi wyboru. Zdejmuję pierścionek z palca i trzymam go w dłoni. Nie wiem, co mam ci powiedzieć. Róże to kwiaty pogrzebowe, od pierwszego listopada zabijasz mnie od środka. I wiem, że muszę w końcu coś z siebie wydusić, coś poza „dzień dobry”.
- Dlaczego? – mówię prawie bezgłośnie, wpatrując się w piękny pierścionek. Masz tyle panienek wokół, szlachcianek, a wybierasz mnie. Nie rozumiem, nic nie rozumiem. – To wszystko za szybko się dzieje, w ogóle się nie znamy, a ty… Nie pozostawiłeś mi wyboru i doskonale o tym wiesz. – i może to brzmi jak wyrzut, może nie potrafię powiedzieć, co tak naprawdę do ciebie czuję i Lyra nagada głupot twojej mamie, jak bardzo jestem tobą oczarowana, ale prędko wkładam pierścionek na jego miejsce i nie wiem, czy to jest ten moment, aby powiedzieć ci, że nienawidzę róż. Kwiaty, które uwodzą swoim pięknem i zmuszają nas do cierpienia, gdy chcemy je urwać. Niezapominajki zawsze zdobią moją sypialnie, a ich delikatność tańczy z moją duszą. I muszę ci być w jakiś sposób wdzięczna, więc dłonią dotykam dosłownie na moment twojej brody, a następnie szybko ją cofam. Twoja bliskość jest teraz zabójcza.



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929
Re: Winiarnia [odnośnik]15.02.16 19:01
Widział ją wtedy w blasku reflektorów, w rozedrganym blasku świec, magicznie rzuconych na jej smukłą sylwetkę; widział ją wyraźnie, jak zamiera w jego ramionach, jak dygocze ze wstydu, strachu, zdenerwowania, jakiego czuć absolutnie nie powinna. Widział ją, gdy składała pośpieszny, prawie wymuszony pocałunek na jego wargach; widział, kiedy usta szeptały drżące tak, a ciało pomne jej napominaniom, wyginało się ku niemu, szukając bliskości. Widział ją omdlałą, widział hardą, widział w brzydkim uniformie szpitalnym i w skromnych sukienkach, podkreślających dziewczęcą urodę lolitki. Widział w ściśle spiętych włosach i puklach opadających na ramiona, widział jak czerwieni się na jego widok; mógł widzieć jej wszystkie myśli, pragnienia i namiętności, wszystkie obrazy dni, o których ona sama już dawno zapomniała. Znał ją… prawda?
Widział ją obnażoną do granic przyzwoitości, kiedy odkrywała się przed nim ze swoim lękiem, gdy pytając go uwydatniała każdą swoją obawę, jaką wygrywało jej ciało w tragicznej pantominie. Ostatkiem rozsądku próbowała się wyrywać, próbowała walczyć, jednakowoż było już za późno: jej ciało wraz z duszą poszły pod młotek i zostały sprzedane za nędzną cenę pierścionka z czerwonym oczkiem. Avery nie musiał nawet negocjować, jak słusznie udało się zauważyć Eilis (może jednak była bystra?) – wystarczyło, by zaprezentował klejnot, by klęknął i otworzył swe serce. Już była jego, cała jego, bez możliwości ucieczki i wymknięcia się z jego macek, które oplątywały ją ściśle, lecz jeszcze delikatnie. Nie mógł zabierać Eilis swobody już teraz, musiał pozostawić ją względnie wolną aż do ślubu – związaną wszakże obietnicą, jaka dla niej miała być grobem, dla Samaela – zapewnieniem sobie potomka. Legalnego.
Rozważane niejednokrotnie koncepcje ponownego spróbowania z Laidan prędko odrzucał; nie chciał ryzykować. I bynajmniej nie kierowały nim te same, egoistyczne pobudki co zwykle – kochał Jill i nigdy nie śmiał obwiniać matki o jej chorobę – ale najzwyklejsza troska o nią. Ożenek był zatem koniecznością i choć krztusił się nim i stawał mu kością w gardle – musiał ją przełknąć. Grając, grając nieustannie na podgniłych deskach teatru, nie korzystając z podpowiedzi suflera, w cichutko szepcząc Eilis własne didaskalia, by wiedziała, jak ma się zachować. Kiedy mówić, a kiedy się nie odzywać. Kłaniać się lub zachować powściągliwą obojętność. Na szczęście, znała już podstawy etykiety i w cała śmieszną farsę nie potrzebował angażować sztabu guwernantek, jak uczynił to w przypadku Judith. Której żałował wyłącznie z powodu ich już naprawdę rychłej ceremonii ślubnej. Ileż dałby za to, by w przypadku panny Sykes przyśpieszyć wszystko dziesięciokrotnie i skonsumować małżeństwo, żeby już nic nie mogło rozdzielić ich formalnego związku. Pocieszał się już tylko myślą, że po tej całej ceregieli i oszołomieniu, naprawdę pożyje. Wbrew wszystkiemu, kosztem szczęścia jego przyszłej żony.
-Nie podobają ci się kwiaty? – spytał, przybierając na twarz smutny uśmiech, jakby usiłował pogodzić się z tą przykrością. W środku gotując się niemal z niewdzięczności dziewki, pokazującej swoje fanaberie. Ale dobrze, niech korzysta, bunt jeszcze nie kosztuje jej połamanych kości… Avery musiał całą siłą woli powstrzymywać się, by nie wsadzić jej tego bukietu do gardła, by nie przeorać kolcami ciała i nie wydobyć z żył tryskającej czerwienią krwi. Musiał uważać, by przypadkiem nie pchnąć ją na ziemię i nie nastąpić butem na jej drobną twarz, by nie wybić jej zębów i nie poszarpać delikatnej, dziewczęcej skóry. Musiał odpowiedzieć jej na pytanie (zadane niezwykle bezpośrednio), chociaż nie miał na to najmniejszej ochoty.
-Oczywiście, że miałaś wybór – wyszeptał, prowadząc ją za rękę do małego stoliczka, znajdującego się w jednym z ustronniejszych zakątków – po prostu nie chciałaś odmawiać – rzekł, patrząc na nią intensywnie, jakby samym spojrzeniem miał przekonać ją do swojej racji. Skinął na kelnera, aby zamówić butelkę przedniego wina, po czym z czułością pogłaskał dłoń Eilis. Której dotąd nie wypuścił ze swoich rąk.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Winiarnia [odnośnik]15.02.16 19:03
W tej symfonii ciał brakowało zdecydowanie rytmu. Chociaż jedno chciało dobrze, drugie myślało tylko o swoich krokach. Nie potrafiłam wczuć się w muzykę, w litanie naszych obowiązków, a raczej twoich obowiązków, Samaelu. Próbujesz ratować siebie, pogrążając mnie. Czy wiesz już jaki gorzki i mdły smak ma dno? Dno człowieczeństwa. Nigdy nie patrzyłam na szlachtę jak na perfekcyjnie zorganizowaną jednostkę społeczną, gdzie nie liczy się jakość, a czystość. Czystość twojej krwi, przekonań, zdrowie twojego dziecka i przede wszystkim, wierne stanie przy twoim boku. Nie tak wyobrażałam sobie miłość. Oczekiwałam od losu takiego mężczyzny, który nie będzie bał się pocałować mnie przy innych, lecz zrobi to z chęci, a nie przykrego obowiązku. Takiego, który zrozumie moją nadrzędną potrzebę wynalezienia eliksiry na Dotyk Meduzy, zdecydowanie bardziej istotną niż rodzenie dziecka i szukanie kandydata na męża. Takiego, który sklei moje złamane serce po twoim asystencie i zrozumie, że nie potrzebuje domu z bogatym wnętrzem, ale człowieka, który tak owe posiada. Nie znam cię, Samaelu, lecz moje marzenia nie są jeszcze pogrzebane. Co jeśli spełnisz wszystkie moje sny? Pragnęłam, abyś przytrzymał mnie w swoich ramionach, wyszeptał słowa wsparcia, że rozumiesz jak szybko muszę oddać ci rozdygotane serce. Jednak nie tego ty oczekiwałeś, prawda? Nie znam cię, nie wiem więc jak uparcie czytasz w moich myślach i już wiesz, że poddam ci się bez granic, bo przez chłodną kalkulację potrafię oszacować wszystkie dogodności. I nie chodzi o twoje pieniądze, samej mi ich nie brakuje, lecz o twoją wiedzę. Magomedyczne zdolności, których mi jeszcze brakuje, ale mogę je zdobyć dzięki tobie. Pragnę cię poznawać jak każdego innego człowieka, ale ty zamieniasz nasz spokojny walc w taniec, gdzie mylę nogi i wszystko staje mi się obce. Zdajesz sobie sprawę, ile mam wątpliwości. Widzę, jak się starasz, jak próbujesz przekonać mnie na swoją stronę, nawet jeśli po balu, nie mam ochoty być w waszym hermetycznym towarzystwie. Nie jestem w stanie jeszcze powiedzieć, czy zawiodłam się na każdym swoim przyjacielu, ale składane pospieszne gratulacje wbijały kołek w moje serce. Dusiłam się wśród tłumu zadufanych w sobie arystokratów, którzy wyliczali na palcach moje wszystkie wady, chociaż nie zamienili ze mną jeszcze ani słowa. I powinnam wówczas, gdy oni będą w potrzebie w Szpitalu świętego Munga, wypiąć się i powiedzieć kilka prostych wyrazów, pokazać, że właśnie taka jestem, jaką mnie malowali, lecz mam za dobre serce. I to właśnie je wykorzystałeś.
Starasz się mnie przekupić. Zachowujesz się jak z moich snów, gdy jesteśmy sami, a kiedy tylko nadarzyła się okazja swoim postawą pokazujesz mi, gdzie dokładnie jest moje miejsce. Pod  tobą i twoimi rozkazami. Chrząkam, przyjmując skruszoną postawę.
- Och, Samaelu – wzdycham, a smutek na twojej twarzy powoduje mój w moim sercu – Róże to kwiaty pogrzebowe, to dowód jak bardzo się nie znamy i jak szybko… – urywam zanim powiem za dużo. Nie mogę oddać pierścionka, a ty o tym wiesz. Doskonale to zaplanowałeś. Czy inni widząc jakbym cię odepchnęła, daliby mi chociaż knuta na badania albo chcieliby ze mną współpracować? – Wolę niezapominajki – szybko się rewanżuje, reflektuje jakby miało cię to obchodzić. Bo następnym razem przyniesiesz mi piękne niezapominajki, prawda? Chociaż chciałabym szybko wyrwać dłoń z żelaznego uścisku, idę za tobą do stolika i proszę od razu o szklankę z wodą na kwiaty. Nigdy wcześniej nie szukałeś mojej bliskości, czuję się nią absolutnie zaskoczona. Dlaczego pocałowaliśmy się dopiero na zaręczynach? Dlaczego dopiero teraz próbujesz ostrożnie zrywać z moją niewinnością?
- Jakbym miała, uklęknąłbyś właśnie tu – chodziło mi o miejsce, romantyczne okoliczności i intymną atmosferę. Podnoszę twoją dłoń do swoich ust, przecząc kompletnie tym, co mówię, lecz rzuciłeś już za nas kością, ja miałam grać tylko w twoim przedstawieniu. Kto wie, kto nas obserwuje, prawda? Muskam ją delikatnie ustami, a wtedy pierścionek zaręczynowy jeszcze bardziej pali. Nie rozumiem twojego pośpiechu, ale boję się o niego pytać. Kelner przerywa moje rozważania opowieścią o przyniesionym winie. Chcę zapytać, czy narzeczeństwo to zapłata za uratowanie mi życia, ale przygryzam wargę, próbując zdusić swoją ciekawość. Kelner rozmawia z nami o bukiecie kwiatowym, o aromatach słonecznej Prowansji, ale dopiero gdy odchodzi, zaczyna się nasz kolejny akt. Zaplatam nogi w kostkach, przybierając jeszcze bardziej spiętą pozycję.
- Teraz mamy mnóstwo czasu, żeby się poznać, w końcu śluby nigdy nie są tak szybko, czyż nie? – próbuję zabłysnąć swoją znajomością szlacheckich przyzwyczajeń i chociaż trochę naprawić swój błąd. Chcę zadać ci oczywiste pytania, które pozwolą mi cię poznać, jak ile słodzisz i co naprawdę lubisz, ale one gdzieś giną w kolejnych łykach wina, chwalę je, chociaż jestem na tak silnych eliksirach przeciwbólowych, że pewnie nie czuję poprawnego smaku. Nie wydaje ci się trochę rozchwiana, prawda? – O na przykład, kiedy masz urodziny i jaka jest twoja ulubiona potrawa – pierwsze co przychodzi mi neutralnego na myśl, chociaż wiem, że powinniśmy przejść przez rozmowę w stylu „sekrety przeszłości”, „ślub i jego organizacja” oraz „chętnie zrobię obiad dla naszych rodziców”.



self destruction is such a pretty little thing



Eilis Avery
Eilis Avery
Zawód : alchemik w szpitalu Świętego Munga
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
więc pogrzebałam moją miłość w głowie
i pytali ludzie
dlaczego moja głowa ma kształt kwiatu
i dlaczego moje oczy świecą jak dwie gwiazdy
i dlaczego moje wargi czerwieńsze są niż świt
chwyciłam miłość aby ją połamać
lecz giętka była oplotła mi ręce
i moje ręce związane miłością
pytają ludzie czyim jestem więźniem
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1783-eilis-sykes http://morsmordre.forumpolish.com/t1792-dziob#21925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1853-pokoj-eilis#24478 http://morsmordre.forumpolish.com/t1793-eilis-sykes#21929

Strona 1 z 12 1, 2, 3 ... 10, 11, 12  Next

Winiarnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach