Wydarzenia


Ekipa forum
Winiarnia
AutorWiadomość
Winiarnia [odnośnik]11.09.15 20:52
First topic message reminder :

Winiarnia

★★★★
Elegancka winiarnia znajdująca się na uboczu dzielnicy, skryta przez wzrokiem mugoli dzięki silnym zaklęciom maskującym i upodobniającym do kamienicy w wiecznym remoncie. Na co dzień najczęstszą klientelą jest arystokracja, głównie z powodu wysokich cen w karcie. Można tutaj dostać najstarsze i najrzadsze gatunki win, delektować się w otoczce luksusu i subtelnej magii wyczuwalnej w powietrzu.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 21:14, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Winiarnia - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Winiarnia [odnośnik]12.08.16 13:53
Ponoć cierpliwość była cnotą. I jednocześnie też dobrą przyjaciółką Wynonny Burke. Poznały się wiele lat temu i to dzięki niej naszej lady udało się opanować wiele przydatnych umiejętności. Zwłaszcza przy eliksirach cierpliwość była przydatna, gdy godzinami, a nawet dniami ważyło się jakiś eliksir. Nic to jednak, bo mimo iż potrafiła cierpliwie na coś czekać, nie lubiła siedzieć w miejscu. Stąd też przekwalifikowanie i postanowienie by zdobywać ingrediencje. Tam też cierpliwość się przydawała, a nie raz była nawet i niezbędna.
Co do dzisiejszego spotkania z lordem Yaxley’em nie spodziewała się, że pójdzie ono aż tak bardzo nie po jej myśli. Być może przeliczyła swoje umiejętności konwersacji, albo znów pomyliła się w ocenie mężczyzy. Możliwym też było, że informacje które chciała uzyskać, choć w jej oczach nie tak niebezpieczne inaczej klasowały się na liście Morgotha.
Zaś co do ryzykowania własnym życiem, Wynonna, spokojnie można to powiedzieć, była w jakiś sposób uzależniona od adrenaliny i niewiadomej przyszłości. Lubiła siebie sprawdzać i stawać oko w oko z niebezpiecznymi stworzeniami. Nie rozumiała też, czemu Morgoth tak mocno nie chciał jej pomóc, czy też udzielić jakiejś informacji. Przecież nie kazała mu wybierać się ze sobą.
I niewzruszonym spojrzeniem obserwowała poczynania swojego towarzysza w środku jednak wrząc ze złości. Po pierwsze, była wściekła na niego. A po drugie, co ważniejsze, na samą siebie – poniosła miażdżącą porażkę, jednak co się dziwić, nigdy nie posługiwała się słowami dostatecznie dobrze, by kogoś oczarować i nakłonić do swoich celów. Odprowadziła go wzrokiem do drzwi. Zerknęła na nietknięty kieliszek wina tylko na chwilę, bo już sekundę później sama podnosiła się z siedzenia. Pozwoliła, by zarzucono jej ramiona na płaszcz, po czym wyszła na chłodną ulicę. Przez chwilę rozważała teleportacje. Po czym stwierdziła, że spacer będzie odświeżający i da jej czas na przemyślenie następnych kroków, które podejmie w sprawie „smoczego problemu”. Ruszyła, a odgłos obcasów uderzających o posadzkę jeszcze przez jakiś czas niósł się ulicą.

[zt]


You say

"I can fix the broken in your heart You're worth saving darling".
But I don't know why you're shooting in the dark I got faith in nothing.


Wynonna Burke
Wynonna Burke
Zawód : Łowca rzadkich ingrediencj, ex alchemik
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Im difficult, but I promise
I'm worth it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Snow Queen
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3517-wynonna-persephone-burke https://www.morsmordre.net/t3530-tryton#61808 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3531-wynonna-burke#61812
Re: Winiarnia [odnośnik]07.09.16 11:03
Zimą do herbaty z lipy babka niepostrzeżenie dolewa mi ouzo na rozgrzanie, chociaż śnieg na Krecie – jeśli już się pojawia – nigdy nie prószy dłużej, niż przez godzinę. Zielona przyroda nie usypia, nie okrywa się białą perzyną: bieleją tylko górskie szczyty, przypominając mieszkańcom o uprowadzonej Korze. Po kilku mocno anyżowych herbatach policzki przybierają barwę zbliżoną do ust, które lubię malować na karminowo, i nawet nie przeszkadza mi szczególnie, że po raz sto siódmy słucham jej narzekań. Że jestem starą panną, że mój ojciec najwyraźniej się nie stara, że w tym wieku powinnam zajmować się własną rodziną, a nie siostrami. Że chce bawić się na moim weselu, że powinnam poślubić Greka. Najlepiej kuzyna, co najmniej dziesięć lat starszego. Że mogę później wdać się w romans z innym, choćby i z dwoma, ale ważne, żeby w domu trzymać porządek.
Z wola przytakuję jej głową, zgadzam się na wszystko. Odpalamy papierosy. Wbrew pozorom jej scenariusz nie odbiega zbytnio od rzeczywistości. Bez względu na to, co wydarzy się w kolejnych aktach, będę odgrywać życiową rolę i robić swoje.
Tak jest już przecież od lat. Jest Nemesis Dama i Nemesis Przechera, która podąża śladami ojca w najciemniejsze zakamarki bibliotek i jeszcze dalej, która zanurza się w najczarniejszych wodach oceanu, która nocą żywi się najmocniejszym winem i nie chce być damą, tylko rzucać się w otchłań szaleństwa. W tej chwili sama nie wiem, która z nich jest słuszna, stoję więc gdzieś pomiędzy rozsądkiem a chaosem, zostawiając wszystkie drzwi otwarte. Siedzisz obok mnie i popijamy najdroższe wino z karty. Ja mam na sobie nonszalancką obojętność, obsydianowy naszyjnik i burgundową sukienkę. Zapalam iście męskiego papierosa i przyglądam ci się jeszcze przez chwilę, zanim otwieram usta. Zabawnie wyglądamy obok siebie. Dwa bieguny. Jeden stonowany, wyrafinowany i chłodny. Drugi gorący niczym ogień. Przecież nie jestem ogniem. A jednak, pomimo tej pozornej przepaści, która nas dzieli, nieustannie zataczamy podobne orbity, ocierając się o wernisaże, gonitwy czy spektakle. Nasze drogi przeżywają jedynie perycentra i apocentra, nigdy się nie przecinając. Nie zawsze tak było. Pamiętam, jak na początku szóstej klasy trzymałeś mnie za rękę. Twoja dłoń była zimna.
Mam przeczucie, że nic się nie zmieniło.
Swoją ciekawość odkładam na półkę. Nie prosiłam cię o spotkanie w celu celebracji życia – tak naprawdę ścigam się z czasem, ale ironicznie w dłoni dzierżę lampkę wina, która jest dla mnie niczym nieodłączny atrybut greckości. Przypisaną mi zdobioną jeleniami koronę musiałam zgubić podczas hucznych dionizji. Może jeszcze kiedyś do mnie wróci.
- Cieszy mnie, że znalazłeś czas, Lordzie Nott. - Chociaż się znamy, minęło chyba zbyt wiele czasu, bym wołała cię po imieniu. Nie jesteśmy już dziećmi. - Nie znam chyba nikogo, kto lepiej znałby naturę śmiertelnej bladości. - Nie mam w zwyczaju krążyć wokół tematu, zadając pytania natury kolokwialnej. Sięgam po to, po co przychodzę. - Jedna z klientek, która zamówiła u mnie pierścień z kamieniem księżycowym cierpi na tę przypadłość. Potrzebuję jak największej ilości informacji na temat charakteru choroby. Co wywołuje ataki, w jaki sposób zwalcza się objawy. Ufam, że jako specjalista w tej dziedzinie wyjaśnisz mi to lepiej, niż najbardziej opasły tom z biblioteki. - Patrzę na ciebie moim bystrym złotym okiem, rzucając rękawicę. W wyrazie wdzięczności mogę ci zaoferować moje świetne towarzystwo. Uważam to za uczciwą wymianę.





I'm drifting in deep water
No matter how far I drift deep waters won't scare me tonight
Nemesis Valhakis
Nemesis Valhakis
Zawód : pomaga ojcu w interesach, wytwarza amulety i wtyka nos w czarnomagiczne księgi
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nothing is softer or more flexible than water, yet nothing can resist it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t2547-nemesis-valhakis#40184 https://www.morsmordre.net/t2580-listy-do-nemesis#40905 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f256-durham-posiadlosc-rodziny-valhakis https://www.morsmordre.net/t2682-nemesis-valhakis#42922
Re: Winiarnia [odnośnik]14.10.16 19:37
Ciepło nigdy go nie uspokajało. Nie był jedną z tych osób, które garną się do ciepła ogniska czy donośnie szczękają zębami. Chłód stał się jego najbliższym przyjacielem jeszcze we wczesnej młodości i wraz z upływem czasu ich relacja jedynie zyskiwała na wartości. Paniczu Nott, jest panicz stanowczo za cienko ubrany! Odmrozi sobie panicz uszy! Powinien panicz o siebie dbać, zwłaszcza w jego stanie. Stan. Jego stan. Nienawidził tego, nienawidził swojej choroby i tego jak zawłaszczała sobie jego życie kawałek po kawałeczku. Zabierała mu przyjemność całkowitej, szczeniackiej może trochę, wolności, do której miał przecież święte prawo ze względu na swoje podejście. Stał przecież w piramidzie hierarchii najwyżej ze wszystkich czarodziejów, a mimo to wciąż o szczebel niżej od śmiertelnej bladości. Przywykł jednak do tego. Do obchodzenia się z nim ze zbędnym niepokojem i zbędną atencją. Nie był ułomny, posiadał jedynie skrzywione geny, które sprawiały często, że drżał z niewysłowionego zimna. Ale do niego również przywykł. Idealnie białe zęby w końcu przestały stukać o siebie, blada skóra przestała drżeć. Żaden symptom słabości nie mógł zostać uroniony. Tylko to cholerne zimno cały czas było przy nim.
Nic dziwnego, że czuł się zdezorientowany w towarzystwie ciepła. Ostrych, ale przywodzących na myśl kojące obrazy, rys twarzy Nemesis. Kiedyś i do niej przywykł. Niestety było to dawno, okropnie dawano według jego pojmowania czasu. Wtedy, gdy wszystko było prostsze, łatwiejsze, a on nie musiał być odpowiedzialnym przedstawicielem szlachetnych czarodziejów tylko zwykłym, aroganckim szczeniakiem z nieco zbyt mocno rozbuchanym ego. Niezwykłe jak wszystko się zmieniało i jak inne teraz były ich relacje. Słowo lord, którego użyła wydawało mu się dziwnie nie na miejscu, a z drugiej nic innego mu nie pasowało. Przysłuchiwał się jej, a prawdziwe skupienie zdradzał jedynie palec miarowo obijający się o nóżkę kieliszka. Wino, które znajdowało się w naczyniu było warte każdego galeona.
- Samą przyjemnością jest zobaczenie panny ponownie. - Kiwa lekko głową, okazując wobec niej swój szacunek i potwierdzając tym samym swoje słowa. Pojawił się tutaj poniekąd dla zaspokojenia własnej, egoistycznej ciekawości. - Pierścień, który będzie łagodził objawy choroby? - Nie ukrywa swojego zaskoczenia, zaciskając palce z siłą na delikatnym krysztale kieliszka. - Nigdy na to nie wpadłem, inaczej sam zgłosiłbym się do ciebie z identyczną prośbą. Specjalista to w moim przypadku zbyt słabe określenie. - Komuś tak bystremu jak ona nie trzeba było sprzedawać pewnych rzeczy dosadnie. Przecież widziała zazwyczaj więcej niż inni, na pewno zauważyła jego częste wizyty w skrzydle szpitalnym za czasów szkolnych. Kiedyś krył się z chorobą uważając ją za słabość, ale już dawno z tego wyrósł. Teraz mógł popijać czerwone wino w towarzystwie pięknej kobiety i nie czuć się w jakiś sposób gorszy od innych czarodziejów w lokalu. Przecież był lepszy.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Winiarnia [odnośnik]05.01.17 12:12
4 kwietnia?

Kreślenie mdłych słów na ozdobnej papeterii w ramach niedorzecznej kurtuazji było biegłością, jaką z racji urodzenia powinien należycie władać. Dużo prostszą zresztą, aniżeli popisywanie się elokwencją w rozmowie z kimś niedorastającym Avery'emu do pięt; nie przywykł tak do chylenia przed kimś głowy, jak i do zniżania się ze swego poziomu błyszczącego inteligenta. Samodzielnie jednak wyszedł z inicjatywą oficjalnego zapoznania pięknego dodatku do niewydarzonego (kiedyś to określenie przylgnęło do Sorena, acz teraz dziwnie drżał myśląc o nim w taki sposób) młodszego brata. Mieli wszak razem idealnie wyglądać na rodzinnych fotografiach, więc Samael postanowił zaryzykować nieco wcześniej, wystawiając Wynonnę na niewielką próbę. Nie oceniał jej jeszcze, pozwalając na swobodny upływ czasu; pojawił się w winiarni znacznie wcześniej, dokonując standardowej inspekcji. Lokal prosperował nieźle, nie wpuszczano tu hołoty, lecz w trakcie ich romantycznej schadzki, Avery nie życzył sobie żadnych świadków. Na wszelki wypadek.
Potrafił po sobie sprzątać, lecz kilka par czujnych oczu z pewnością nie przegapiłoby jego ewentualnego występu. Dmuchał na smoczy ogień, gdyż wróżył im raczej miły dzień, może skryty odrobinę za zasłoną milczenia. Podobno lady Burke nie była zbyt wylewna, chociaż Samael po wątpliwej przyjemności z wymienienia z nią listów doszedł raczej do innych wniosków. Niewychowana. Bezczelna. Irytująca. Ryzykował zapewne palpitacją serca tudzież załamaniem nerwowym, wychodząc na przeciw takiej panience, ale może i ona w listach po prostu czuła się pewniej? Przelotne spotkanie w Dovery nie przekazało Avery'emu czyhającego w niej potencjalnego niebezpieczeństwa.
Był już lekko znużony i nieco wstawiony, ukrywając za alkoholowym uśmiechem przerażającą niepewność. Jego odbicie w lustrze odbiegało od normy, wyglądał jak ktoś obcy i obserwując w szklanej tafli swoją sylwetkę, miał wrażenie, że stoi obok i patrzy na nieznajomego. Rozdrażnienie wykrzywiło przystojną twarz Avery'ego, próbującego zaciekle ustalić, co takiego plącze jego myśli i czyni go znerwicowanym desperatem, posiłkującym się przyszłą żoną brata, aby zapełnić sobie luki w pustym życiorysie. Znał doskonale odpowiedź, ale kurczowo zamykał powieki i udawał, że tego nigdy nie było, że nie widzi przyczyny. Genetyczna skaza, uzależnienie, szum wina po czwartym kieliszku wywołujący już nie wesołość, a przygnębienie i żal. W takim stanie miał gościć u siebie Wynonnę? Liczył, że nadal potrafi ustać zupełnie prosto, skłonić się godnie, a potem... skinąć na kelnera i nakazać mu przyniesienie przynajmniej kilku butelek najlepszych i najstarszych win.
Nie powstał z wygodnego, kutego krzesła, gdy ją zobaczył. Poczekał aż się zbliży, dopiero potem wsparł się na meblu i musnął lekko wilgotnymi wargami wierzch jej dłoni.
-Ostatnia kobieta, którą tu zaprosiłem skończyła martwa niedługo później - powiadomił ją, nad wyraz dowcipnie, ponieważ alkohol rozwiązał sztywną obyczajność oraz załagodził postrzeganie jej oraz kobiet w ogóle - pora odczarować to miejsce - stwierdził, uśmiechając się promiennie, nie dbając o to, że może wziąć go za szaleńca. Był nim, nawet nie próbował zaprzeczać.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Winiarnia [odnośnik]10.01.17 18:17
| może być 4 kwietnia

Dialog. Ponoć pomagał w komunikacji. A jednak ludzie tak mocno niedocenialnie słów. Tak chętnie rzucali nimi na wiatr. Pozwalali by wicher roznosił je na cztery strony świata nie dbając o to, co mówią, jak, czy też do kogo. Uszu używaj częściej niż języka głosiło motto Burke’ów i Wynonna chyba nie mogła być już bardziej dokładnym jego ucieleśnieniem. Nie tylko ona. Jej brat również szczędził słowa, doskonale wiedząc, jakie posiadają one moc.
List od lorda Avery’ego był zaskoczeniem, które lady Burke przyjęła ze zwyczajowym dla siebie chłodnym stoicyzmem. Nie sądziła, że będzie mu zależało na poznaniu narzeczonej swojego brata bliżej, ale jednocześnie nie zamierzała też kwestionować czy podważać jego czynów. Zgodziła się na spotkanie, choć ciężko było jej znaleźć w nim jakikolwiek pożytek. Bardziej należało na nie przystać, niż rzeczywiście miała ochotę na spotkanie z Samaelem. Nie zamierzała jednak marudzić, czy wzdychać widowiskowo, jak to miała nie jedna z dam w zwyczaju.
Minutę przed umówioną porą zjawiła się w winiarni. Jak zwykle na czas, a nawet przed czasem. Nigdy nie spóźniona. Była zbyt poukładana, by nie zjawiać się gdzieś o danej godzinie. Poza tym, nie zamierzała dopuścić do kolejnego nietaktu wobec jakiegokolwiek członka rodu Averych – już niedługo jej nowej rodzinie.
Ruszyła pewnie w stronę Samaela mając jednak z tyłu głowy ostrzeżenie które kilka dni temu skierował w jej stronę Soren. Nie zamierzała jednak w związku z tym rezygnować ze spotkania. Nie należała do strachliwych, płaczliwych damulek. Wysoko uniesiony podbródek, chłodne, uważnie lustrujące spojrzenie i nienaganna postawa. Uniosła lekko dłoń pozwalając by złożył na niej pocałunek wzrok z wierzchu swojej dłoni przenosząc na jego twarz.
Żartował? – zapytała siebie w myślach uważnie go lustrując. Chłodnym, nie ujawniającym żadnych emocji spojrzeniem. Wynonna miała kiepskie poczucie humoru. A jego słowa odebrała bardziej jak groźbę niż zabawny wstęp to ich spotkania. Odpuściła jednak pomysł by rzucić równie niewybrednym komentarzem w stylu, że powinien uważać by nie była ostatnią kobietą którą zobaczy w swoim życiu. Zamiast tego zajęła miejsce naprzeciw postanawiając nie mówić nic. Skinęła jedynie głową gestem tym przywalając, by rozpoczęli to co mieli w planach.

| i rozkręcę się, tylko ostatnio nie mogę się przebić przez ścianę bezwenia


You say

"I can fix the broken in your heart You're worth saving darling".
But I don't know why you're shooting in the dark I got faith in nothing.


Wynonna Burke
Wynonna Burke
Zawód : Łowca rzadkich ingrediencj, ex alchemik
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Im difficult, but I promise
I'm worth it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Snow Queen
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3517-wynonna-persephone-burke https://www.morsmordre.net/t3530-tryton#61808 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3531-wynonna-burke#61812
Re: Winiarnia [odnośnik]12.01.17 21:35
Okazał się wybitnie złym synem (i złym mężem, dla tej samej kobiety), więc uznał za potrzebne rozchmurzenie swego oziębłego wizerunku w oczach kobiety, którą - być może - Julienne bez obaw pochwyci za rączkę, kiedy on zniknie. Pilnował właściwie tej niezbadanej przyszłości, czyniąc groteskowe wróżby i próbując odgadnąć, jak potoczy się los. Nie wiedział jednak, z której strony zawieje wiatr, więc musiał obstawić się na wszystkich frontach i przewidzieć każdą ewentualność. Także te jemu niemiłe, jakie skwitowałby dawniej pogardliwym wydęciem warg i zirytowanym prychnięciem; nie zwykł trwonić swego cennego czasu, zaś przyszło mu zabawiać kobietę swego brata i sprawdzać jakość figurujących w karcie win. Nietypowe zajęcie, Samael rozumował, iż dziwaczał coraz bardziej wysuwając podobne propozycje, chociaż na razie... względny dyskomfort pętający jego ciało nie różnił się niczym od tego, jaki przylgnął do niego już na stałe od ucieczki Laidan. Niepokój przywarł do kręgosłupa, wydłużył go o kila cali, a więc i cień rzucał dłuższy, szczuplejszy, bardziej drżący i równie niespokojny, zlewający się z czernią i pojawiający się nieoczekiwanie, jakby w odłączeniu od ciała, pozostającego statecznym i biernym. To rozgraniczenie powinno frustrować, ale nie zauważał tej różnicy, zbyt skupiony na intensyfikującym się życiu. Nuda, obojętność, żar; także zblazowanie zdawało mu się jakieś pełniejsze, bo niosło za sobą przecież cały szereg emocjonalny (oraz całkiem fizycznych) konsekwencji.
Cóż takiego obiecywała mu Wynonna, nad pozostaniem wraz z nim w bliskim kontakcie, podnoszeniem kieliszka do ust i moczenia ich w winie?
Ciekawiło go, czy robi to chociaż podobnie do Laidan; podejrzewał, że nie, lecz i tak... chciał wiedzieć. Matka była tak łapczywa, właściwie w każdym sensie, może więc Sorenowi trafiła się podobna do niej? Wówczas mógłby żywić zazdrość - czyżby tym jednym aktem, wynagrodziłby bratu lata pogardy? Wątpił, podobnie jak nie miał nadziei na ich pojednanie: spalili za sobą zbyt wiele mostów, by cofnąć się choćby o krok, by zatrzeć się na gruncie neutralnym.
A ona, jeszcze nosząca inne nazwisko pchała się między huk armat i zgodnie z koncepcją Samaela wkraczała między braci. Może i chciał ją wykorzystać do swych celów, lecz przecież intencję miał dobre. Takimi ponoć brukowano piekło, aczkolwiek Avery wiedział, że to zwykłe łgarstwo. Piekło było zdradą: lodowym jeziorem, gdzie Judasz, Brutus i Kasjusz cierpieli już wieczność.
-Pijemy w milczeniu? - spytał kpiąco, gdy nie odparła mu na jego wyjątkowo dowcipną uwagę (starał się!). Uśmiech lekko przygasł, ale rozbłysnął ponownie na widok mężczyzny z eleganckim fraku niosącym kilka eleganckich butelek oraz zestaw kieliszków. Odprawił go, woląc delektować się (winem czy rozmową?) w samotności.
-Białe czy czerwone? - spytał, a ręka zatrzymała się o cal od jednego z win. C h c i a ł znać odpowiedź i zawrócić jej w głowie.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Winiarnia [odnośnik]21.01.17 2:33
Wynonna już kilka lat temu uświadomiła sobie, że nie jest w stanie sprostać wymaganiom ojca. Na nowo rozpalić w jego wzroku tej iskierki dumy, którą ujrzała tego dnia gdy ujawniły się jej zdolności magiczne. Tego dnia ojciec spojrzał na nią wzrokiem pełnym ojcowskiej miłości, w tęczówkach zaświeciła mu duma, która wypełniła i jego – pokryte lodem – serce. Ale był to pierwszy i ostatni raz kiedy udało jej się złapać jej tą emocję w jego oczach – przynajmniej względem niej – pomimo tego, że wiele ze swoje plany skupiała na jednym celu. Właśnie na tym, by znów dojrzeć rysujące się w jego spojrzeniu uznanie, którego od tamtego momentu tak mocno pragnęła znów ujrzeć.
Na marne jednak, jak się okazało. Prawie dwie dekady minęły odkąd ojciec zaszczycił ją tym spojrzeniem. Prawie dwie dekady minęły, odkąd widziała je po raz ostatni skierowane ku niej. Kilka lat temu zimna oczywistość w końcu dotarła do niej. Jej jednostka, przez lata jednak poddawana autokontroli, była już ukształtowana. Nie było w niej frywolności. Słowa z ust padały niezwykle rzadko – wyjątkami były bliskie jej osoby. A obcować mogli z nią tylko ludzie o silnych nerwach, bowiem Wynonna nie ułatwiała nikomu sprawy. Nie siliła się na rozmowy, które nie miały konkretnego celu. Była po prostu sobą. Zimną, milczącą lady Burke, która zamrażała spojrzeniem wszystko w zasięgu swojego spojrzenia, a może nawet i całe mile dalej. Tylko ci zaufani, prawdziwi znawcy Wynonny, potrafili się przebić przez mnogie ilości mostów, które skrupulatnie i z precyzją stawiała. Już sama pogubiła się w tym, ile ich jest. Pewna jednak była, że nikomu jeszcze nie udało się dotrzeć do wieży, która dodatkowo broniła wątłego organu znajdującego się w klatce.
Spotkanie na które stawiła się punktualnie zaliczała do obowiązków. Rzeczy, które zrobić należało. A nawet wypadało. Wątpiła by którekolwiek z nich miało dobrze się dziś bawić w swoim towarzystwie, zwłaszcza, że Wynonna pamiętała o słowach które wypowiedział w jej stronę Soren, na które w momencie kiedy je wypowiadał miała ochotę prychnąć niczym rozjuszona kotka i stwierdzić że zawsze uważa. Wiedziona jednak wyuczoną obojętnością, a jednocześnie niepojętną chęcią nie sprawienia Sorenowi przykrości, czy też – na merlina – popełnienia nietaktu, przemilczała sprawę.
Ostre zielone spojrzenie zogniskowało się na twarzy Samaela gdy wypowiedział w jej kierunku słowa. Tylko kilka chwil mierzyła go przeciągając ciszę. Swoją ukochaną, nieodłączną towarzyszkę. Tak bardzo umiłowaną.
-Nie zwykłam wypełniać ciszy na siłę. – powiedziała w końcu wypuszczając na głos melodyjne tony głosu, które formowały się w zgłoski, później wyrazy by finalnie sprezentować całe zdanie swojemu rozmówcy. – Jeśli jest ci ona niewygodna nie bój się zadać pytania, lordzie.można na któreś otrzymasz odpowiedź. Wzrok nadal, pozbawiony jakiegokolwiek wstydu, czy zażenowania, uważnie przesuwał się po twarzy rozmówcy Wynonny. Testowali się właśnie i Burke była tego świadoma. Czy może bardziej to on sprawdzał ją. Jej nie zależało na poznaniu jego.
-Czerwone. – udzieliła odpowiedzi na drugie z pytań, które otrzymała. Nie powiedziała już nic więcej cierpliwie czekając na dalszy rozwój zdarzeń.


You say

"I can fix the broken in your heart You're worth saving darling".
But I don't know why you're shooting in the dark I got faith in nothing.


Wynonna Burke
Wynonna Burke
Zawód : Łowca rzadkich ingrediencj, ex alchemik
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Im difficult, but I promise
I'm worth it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Snow Queen
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3517-wynonna-persephone-burke https://www.morsmordre.net/t3530-tryton#61808 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3531-wynonna-burke#61812
Re: Winiarnia [odnośnik]21.01.17 16:35
Niewiele rzeczy i jeszcze mniej osób mogło wzbudzić poruszenie w nieskorym do podobnych uniesień Averym. Lady Burke udało się to jednak uczynić, prawdopodobnie niezamierzenie, a może i nawet zupełnie nieświadomie. Samael wątpił, by choćby podejrzewała, dlaczego nalegał na to spotkanie (on sam do końca tego nie wiedział, na oślep strzelając wymówkami, z których niektóre były zaskakująco trafne), czemuż proponował względnie obcej kobiecie wspólne spędzenie popołudnia. Wino, obsługa, stosunkowo przyjemna, lekka, wiosenna aura. Piękny, sielankowy obrazek. Tego dnia jedyną czerwienią, jaka miała zostać rozlana była rubinowa ciecz przedniego wina.
Sorenowi odebrał już dość i nie zamierzał sięgać po jego panienkę - niechybnie tak właśnie postąpiłby przed kilkoma miesiącami, żyjąc sobie szczęśliwie wraz z Laidan, krocząc przez to życie nie patrząc pod nogi i depcząc po biednych, zbrukanych złą krwią oraz generalnym brakiem nieszczęśników. Sytuacja obróciła się wszak o sto osiemdziesiąt stopni i dziś miał wobec brata ogromny dług wdzięczności, praktycznie niemożliwy do spłacenia. Czyżby więc to wyciągnięcie dłoni do Wynonny, by powitać ją w rodzinie stanowiło zwykły, prosty oraz pierwszy, stricte bezinteresowny gest przychylności okazany Sorenowi?
Ciekawiło go, co jest między nimi, czy będzie to kolejny szlachecki ślub z obowiązku, dzielenie sypialni z przymusu i udawanie rodziny na pokaz. Nawykł do takich kliszy, uwiecznionych także w albumie ze zdjęciami, jaki ostatnio notorycznie przeglądał, na całe godziny zatapiając się w przeszłości. Jedyne szczere fotografie obejmowały trzy pokolenia: dziadka i ojca, córkę i matkę, wnuka, syna i brata. Rodzinne portrety trąciły pozą i sztucznością, choć to wszystko zrzucano na karb umiejętności fotografa bądź wymuskanej, ułożonej sceny. Złego światła.
Między nimi padało ono idealnie, uwydatniając pyłki kurzu osiadłe na starych butelkach, wypełnionych najlepszymi i najstarszymi winami. Sceneria niezobowiązująca, jak i prosząca się o oddalenie nieco sztywnych zasad, w końcu tak wiele ich łączyło.
Może nawet więcej niż myślał; lekko uniósł brew a dość aprobującym zaskoczeniu, pierwszy punkt poleciał na konto Wynonny, na razie jeszcze walczącej z minusami zebranymi za niezbyt kulturalne zwroty do niego, do mężczyzny, do pana i władcy. Aczkolwiek w konfrontacji z Sorenem może okazać się to nade przydatne: lady Burke miała spore szanse, by zrobić z niego mężczyznę, czyli uczynić to, do czego ręki nie przyłożyła ani jego własna matka, ani Marcolf, ani ten, pożal się Salazarze, jego ojciec.
-To się chwali - rzekł sucho, chociaż stał się nieco bardziej otwarty. Może to rozluźnienie ramion, może to stłumienie niebezpiecznego błysku w niebieskim spojrzeniu, może nonszalancki uśmiech wpływający na twarz? - co takiego Soren ci o mnie powiedział? Ostrzegał, byś nie zbliżała się zanadto? - spytał, z tą samą dozą drwiny, której użył wcześniej. Był ciekaw, za jakiego rodzaju potwora uważa go brat, bo nie zamierzał polemizować z tą opinią. W większej części zapewne prawdziwą.
-Chateau Cheval Blanc - zaanonsował, wybierając jedną z butelek i ostrożnie nalewając odrobinę czerwonego wina do kieliszka Wynonny. Zamieszał delikatnie i podał go kobiecie, czekając na aprobatę i decyzję, czy ma napełnić go do końca, czy też zaproponować coś innego. Jak bardzo wyrafinowany miała smak?


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Winiarnia [odnośnik]31.01.17 22:39
Ponoć każdy w życiu łaknął władzy. Wynonna zaś jedynie od lat pragnęła osiągnąć całkowitą kontrolę nad własną jednostką – zachowaniem, gestem, pozą. I udało jej się to. Wiele lat pilnowania, a może bardziej, budowania siebie przyniosły w ostateczności jej kreację. Trochę sztywną. Mocno nieociosaną. Groteskową chwilami wręcz. Nabudowała wokół – jej zdaniem – zbędnych emocji tak wiele murów, że sama nie była w stanie podać już ich liczby. Nie interesowała jej ona jednak tak długo, jak długo pozwalały jej ona na wyłączone zbędnych uczuć tylko przeszkadzającym w funkcjonowaniu w świecie, w którym przyszło jej żyć.
Była sobą. Sama siebie zbudowała od podstaw. Nigdy nie dobra dostatecznie, by zaskarbić sobie upragnione spojrzenie ojca. Za mało ważna, by dostatecznie skupić na sobie uwagę matki – na tyle, by ta mogła obdarzyć ją czymś zwanym w końcu matczyną miłością.
Swoimi murami odebrała też sobie wiele, choć sama przez lata zatraciła tego świadomość. Próba bycia wewnętrznie niezniszczalnym, nieczułym na emocjonalne ataki, sprawiła, że wielu z nich nie potrafiła zrozumieć. A nawet rozpoznać.
Nie rozpaczała jednak nad tym. Tylko głupcy poświęcali swój czas za utraconymi mrzonkami o rzeczach, które i tak nie miały żadnego znaczenia. Żyła według skrupulatnie spisywanych planów które potem wykonywała. I choć nigdy nie planowała swoich gestów, czy znikomej ilości słów to niektórzy odbierali je jako wcześniej zaplanowane.
Nie wycofywała się nigdy ze złożonych obietnic. Uważała je za rzeczy święte – kimże bowiem by była, gdyby nie szanowała własnych słów. Kto by poważał ją, gdyby rzucała je na wiatr. A co najważniejsze, jak nieprzychylne zdanie wyrobiłaby swojej rodzinie? Ostatnim czego chciała, to przynieść ojcu jeszcze większy zawód. Mimo upływu lat i wmawianiu samej sobie – a nawet po części i uwierzeniu w to – że nie będzie więcej podporządkowywać czynów, by zadowolić swojego rodziciela, nadal, jakaś niewielka cząstka jej ciągle czekała na jego spojrzenie wypełnione dumą – jak wtedy, gdy ukazała swoje magiczne zdolności.
Dlatego też zjawiała się dzisiaj na spotkaniu, na które zgodziła się wcześniej. Wątpiła też, by cokolwiek było w stanie zmienić jej zdanie. Samael Avery był bratem jej narzeczonego, nie stawienie się na zaproponowane przez niego spotkanie byłoby okazaniem dysrespektu, wobec rodziny, w którą już za chwilę miała wejść.
Dlatego właśnie teraz siedziała naprzeciw mężczyzny, mając najbliższy czas spędzić z nim. Nie narzekała, nie zwykła tego robić. Nie miała też na co. Lord Avery, poza mało zrozumiałymi dla niej żartami, nie zrobił nic, co uznać można by za niepokojące. Przez głowę Wynonny jednak przebiegła krótka myśl, że poczucie humoru Averych zdecydowanie leży daleko od jej. Znów, czy ona w ogóle jakieś posiadała?
-Wolę wyrabiać sobie własne zdanie. Ale tak, mówił, żeby uważać. – odpowiedziała szczerze, bowiem nie widziała powodu, dla którego miałaby kłamać. Miała prawo do własnego zdania, choć doskonale wiedziała, że jako żona nie wolno będzie jej go wypowiadać na głos - oczywiście, jeśli będzie różne od jej małżonka. Niewiele też czasu spędziła z Sorenem na roztrząsaniu jej nadchodzącego spotkania z jego bratem. Sam Soren nie wspominał o nim, a Wynonna nie miała zamiaru dopytywać o faktu, które uznawała za nieistotne. Odebrała kieliszek z winem w lekkim, spokojnym geście najpierw unosząc go do nosa i przymykając na chwilę powieki wciągając powietrze. Miała okazję pić wcześniej ten gatunek, ale jego bukiet zawsze przywodził jej w jakimś dziwnym skojarzeniu maki.


You say

"I can fix the broken in your heart You're worth saving darling".
But I don't know why you're shooting in the dark I got faith in nothing.


Wynonna Burke
Wynonna Burke
Zawód : Łowca rzadkich ingrediencj, ex alchemik
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Im difficult, but I promise
I'm worth it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Snow Queen
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3517-wynonna-persephone-burke https://www.morsmordre.net/t3530-tryton#61808 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3531-wynonna-burke#61812
Re: Winiarnia [odnośnik]02.02.17 0:07
Niegdyś rozkoszował się winem wyłącznie w towarzystwie kobiety, czy też raczej - rozkoszował się kobietą z towarzyszeniem wina. Piła je ciągle, ale on udawał, że tego nie zauważa, hojnie napełniając matczyny kieliszek. Rubinowy trunek błyszczący w pękatym naczyniu rozluźniał i tak frywolne obyczaje, a przy okazji zmywał niechęć, jeszcze utrwaloną w arystokratycznych rysach Laidan po spotkaniu z Reaganem. Nie znosiła go na trzeźwo, co Avery akceptował, a wręcz pochwalał, służąc właściwie jako podczaszy - a szczególnie, kiedy był młodszy i niewtajemniczony, a możliwość podania Lai kryształowego kielicha, by w zamian otrzymać słaby uśmiech stanowiła szczyt jego marzeń. Do takiego rytuału nawykł, nie sądząc, że kiedykolwiek coś się zmieni. On nie przepadał za alkoholem, delektując się nim raczej rzadko, raczej w celu podchmielenia Lai, raczej po to, by mogła smakować wino wprost z jego ust. Potem ona odeszła, a Samael rozsmakował się w jej ulubionym trunku nad podziw gwałtownie. Niezwykle szybko pustoszały rodowe piwniczki, skrzaty zaś uwijały się jak w ukropie przygotowując swój specjalny trunek, na wyraźne życzenie surowego pana. I tak zaczął pić na poważnie i na stałe, czasami popadając w niebezpieczny ciąg, kiedy to nie odrywał ust od butelki, chyba tylko po to, by zmienić ją na następną.
Nie chciał jednak zaprezentować się Wynonnie jako opój, więc wstrzymywał się nieznacznie, chociaż właściwie marzył o zaśnięciu nad twardym blatem stołu - to wiele by ułatwiło. Miał jednak pić kulturalnie i z klasą, ba, towarzyszyć przy tym damie, jakże szorstkiej w obyciu i niepodobnej do wypacykowanych szlachcianek, wdzięcznych i potakujących na każdym kroku. A do tego zbyt głupich i zbyt nieporadnych, by samemu nałożyć pończochy. Do tego grona nie mógł wepchnąć lady Burke, chociaż bardzo by tego pragnął, zaszufladkowania wszystkich niewiast w jednym worku, w jakim można by je później potopić, jak kociaki. Jeden wniosek, głosił, że wiedziała, aby zbyt wiele nie mówić, by nie zdradzić się ze swoją głupotą - lepiej się nie odzywać i sprawiać wrażenie ćwierćinteligenta, niż się odezwać i rozwiać te wątpliwości - aczkolwiek Avery przypisywał tę powściągliwość wychowaniu właściwemu Burke'om oraz wyraźnie widocznemu dystansowi do jego osoby. Nie dziwił się temu, rzadko kto pałał do Samaela miłością.
A już na pewno nie młodszy, skrzywdzony braciszek. Już raz był z nim szczery i zaciągnął wobec niego ogromny dług, który zamierzał spłacić, by uniknąć w przyszłości gorszych zobowiązań, lecz zszedł z wojennej ścieżki. Mógł mieć go za nieudacznika, lecz nic nie stało na przeszkodzie, aby żył gdzieś niedaleko, wkrótce z żoną i z gromadką rozwrzeszczanych dzieci. Soren nie zaskoczył Avery'ego wcale, lojalnie nakazując swej narzeczonej uwagę - ale czy sądził, że Samael był tak głupi (albo tak zrozpaczony?), by wyładowywać swą frustrację na Wynonnie? W biały dzień, wśród wielu wścibskich oczu?
-Mój brat ma wiele wad, ale zatroszczy się o ciebie - zauważył lekko, zupełnie nie przejmując się tym, jaki portret nakreślił jej Soren - ale ty oczywiście znakomicie radzisz sobie sama - dodał bystro, bo choć małomówna, to przejawiała te irracjonalne feministyczne poglądy. Mógł śmiało wróżyć swemu bratu całkiem udane małżeństwo, choć osobiście przegnałby taką dziewkę lub skutecznie wbił jej do głowy, przekładając na język najprostszy, aby nie śmiała się wychylać.


And when my heart began to bleed,
'Twas death and death indeed.
Samael Avery
Samael Avery
Zawód : ordynator oddziału magiipsychiatrii
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczony
Szalony, niech ukocha swe samotne ściany
I nie targa łańcucha, by nie draźnić rany
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Doskonała rozpusta wymaga doskonałego odprężenia.
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t631-samael-marcolf-avery#1801 https://www.morsmordre.net/t1443-samaelowa-skrzynka-z-pogrozkami#12562 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f119-shropshire-peace-street-102 https://www.morsmordre.net/t2798-skrytka-bankowa-nr-160#45281 https://www.morsmordre.net/t972-ten-lepszy-avery
Re: Winiarnia [odnośnik]08.02.17 23:49
Wynonna nie pijała często. A może bardziej – nie pijała dużo. Lubiła zapach winnych bukietów, kolor wiekowego trunku, jego smak, jednak doskonale zdawała sobie sprawę czym owocują zbyt duże jego ilości. Nadmiernie rozluźnienie mogłoby spowodować, że ktoś jeszcze uzna ją za osobę społecznie kompatybilną – a tego mogłaby nie znieść. Lubiła siebie w tej wersji w której prezentowała się światu. Chłodnej, milczącej i szorstkiej. Trzeźwość umysłu pozwalała jej na analityczne spojrzenie na otaczający ją świat. Pomagała dostrzegać ledwie dostrzegalną ułudę, którą karmili się nawzajem codziennie, aktorzy największego teatru. Oni sami, wyuczone gest, wywarzone słowa. Wszystko odpowiedni, dokładnie wykalkulowane, tak niepokojąco poprawne, że aż mdłe.
A Burke – choć jej zwyczajowa stateczna poza i wyuczone do perfekcji opanowanie wcale na to nie wskazywało – łaknęła emocji, adrenaliny, przyśpieszonego bicia serca. Zaspokojenia fizycznego, aż zwierzęcego głodu pragnącego doznań. Poza murami Durham, poza ulicami Londynu, na dzikich równinach nie wiele warte było jej nazwisko, status, urodzenie. Liczyły się umiejętności. Możliwość sprawdzenia się, pchnięcia na granicę, przetestowania, pozwalała jej potem wracać i pokornie odgrywać rolę, która przypadła jej w udziale w teatrze, które przez wielu nazywane było życiem.
Nie krzywiła się. Nie marszczyła nosa. Nie wylewała w poduszkę morza rzewnych łez na wieść o tym, że plany o jej zamążpójściu zostały faktem dokonanym. Gdy usłyszała, że powzięte zostały już odpowiednie uzgodnienia, a do nich należały tylko formalności przyjęła je – ze znajomym dla siebie – stoickim spokojem. Nie było sensu rozpaczać nad sprawami, na które nie miało się wpływu. Jeszcze mniej logiki posiadało w sobie oddawanie się przysłowiowemu rwaniu włosów z głosy. W tym świecie, ich świecie, należało być elastycznie nieugiętym. Umieć wpasowywać się w zmiany, które wchodziły z butami do życia, ale jednocześnie też pozostawać wiernym pielęgnowanym w sercu ideałom, o których – w momencie wsunięcia złotego krążka na palec – nie należało już mówić.
Samael, starszy brat Sorena. Zawiesiła na nim ponownie spojrzenie spokojnie, uważnie badając jego twarz. Odpowiednio zbudowany, odziany w szaty przystające człowiekowi jego pozycji. Z inteligencją błyszczącą w oczach, niewiele różnił się do reszty arystokratów. Tak samo, jak i ona przy pierwszym spojrzeniu nie wydawała się wiele inna od reszty bogato ubranych panien z dobrych domów. To malutkie niuanse, składowe charakteru, słowa które wypowiadali sprawiały, że nie byli jedynie kukłami, o odmiennym rozstawieniu i kolorze oczu.
Jedna brew Wynonny leciutko, tylko na ułamek sekundy, unosi się ku górze gdy padają słowa Samaela. Oczy zwężają się nawet nie o milimetr, gdy od nowa studiuje jego twarz. Uniosła kielich wypełniony ciepłym trunkiem ledwie nużąc w nich wargi. Odwróciła spojrzenie zawieszając je na przedmiocie na jednej ze ścian, pozostawiając Avery’emu swój profil do podziwiania.
-Każdy z nas obarczony jest ciężarem mankamentów własnego ja. Tylko głupcy pokładają wiarę w istnienie ideałów. – wyrokuje spokojnie, nadal nie odwracając twarzy w jego stronę. Pozwala, by cisza rozplotła na nowo swoje ramiona wokół nas. Otuliła Wynonnę. Przywitała tak znajomym dotykiem. Potem nieśpiesznie znów zwróciła głowę w jego stronę. Skrzyżowała z nim spojrzenie. – Wiem, jakie są moje obowiązki, póki jednak noszę na barkach swoje nazwisko, pozwalam wyrażać sobie zdanie, które należy do mnie.tak długo jak nie kłóci się otwarcie z tym, co popiera moja rodzina. Wytrzymała spojrzenie. Odważnie, nawet wręcz hardo. Nie był w stanie nic jej zrobić. Niczym zagrozić. Największa zmora już zdążyła złapać ją w swoje sidła. Wynonna od urodzenia nazywała się Burke, chwilami była odrobinę nieokrzesana. A gdy przerywała milczenie odpowiadała zwięźle i zgodnie ze swoimi przemyśleniami. Czasem zbyt dosadnie. Ale nigdy też nie poświęcała nocy, by dokładnie badać wypowiedziane frazy i sprawdzać, czy znalazłaby lepsze. Za każdym razem bowiem wiedziała, że powiedziałaby dokładnie to samo.


You say

"I can fix the broken in your heart You're worth saving darling".
But I don't know why you're shooting in the dark I got faith in nothing.


Wynonna Burke
Wynonna Burke
Zawód : Łowca rzadkich ingrediencj, ex alchemik
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
Im difficult, but I promise
I'm worth it.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Snow Queen
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t3517-wynonna-persephone-burke https://www.morsmordre.net/t3530-tryton#61808 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t3531-wynonna-burke#61812
Re: Winiarnia [odnośnik]21.04.17 21:29
17.04

Unoszącego się w powietrzu słodko gorzkiego aromatu, kuszącego przechodniów kwiatowymi tonami nie dało się pomylić z żadnym innym. Oto tutaj znajdowała się jedna z lepszych winiarni, jakie Craig odwiedzał w Anglii. Tak szczerze, mimo iż kochał swój kraj z całych sił, nie mógłby się przemóc i skłamać, mówiąc, że Anglicy robią lepsze wino niż Francuzi. Bo nikt nie potrafił tak obrabiać owoców winorośli, jak właśnie żabojady.
Całe szczęście, że Craig posiadał swój zmysł handlowca i wiedział, gdzie można zamówić dostawy najlepszego wina znad Loary. Jego dom był więc zawsze dobrze zaopatrzony. Jego kuzynostwo nieco krzywo patrzyło na ten rodzaj alkoholu, on jednak bardzo chętnie wypijał od czasu do czasu wieczorem jedną lampkę. Zdecydowanie łatwiej się potem spało.
Już przy wejściu dostrzegł kilka znajomych twarzy. Przywitał się z kilkorgiem znajomych, jednak już po chwili ruszył do wolnego stolika, znajdującego się nieopodal kominka. Ponoć w karcie pojawiło się kilka nowych gatunków win, a on nie mógł opuścić okazji, by ich nie spróbować. Jeśli któreś z nich by mu zasmakowało, zaraz na pewno zamówiłby kilka beczek do swojej rezydencji.
Kiedy przeglądał kartę, pomyślał o tym, że na pewno będzie musiał zabrać tutaj kiedyś Rowan. A także swoją żonę, kiedy już będzie ją miał. Oczywiście każdą z osobna. A może taki wspólny wypad również byłby czymś przyjemnym? Och, chyba jednak lepiej nie. Rowan jeszcze by wypiła za dużo i powiedziała jego wybrance, co o niej myśli. A Craig doskonale zdawał sobie sprawę, że nie ważne, kogo by poślubił, Rowan i tak tej kobiety nie polubi. Tak samo jak on nie lubił Longinusa, chociaż jego szwagier był całkiem w porządku człowiekiem.
Westchnął cicho, odganiając te myśli a potem wrócił do przeglądania karty.


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Winiarnia [odnośnik]21.04.17 21:56
Lady Slughorn nie pijała alkoholu zbyt często, a gdy już piła - to raczej niedużo. Wychodziła bowiem z założenia, że damie nie tyle co nie wypada się upijać, lecz wolała omijać ewentualne skutki uboczne na drugi dzień. W końcu, na co komu był ból głowy? Kiedy już wybierała trunek, stawiała na wino, rzadko kiedy na whiskey, którą przeważnie piła z grzeczności, niż własnej chęci.
Tego dnia miała dość ciężki dzień w pracy, z kolei w domu zapanowała dziwna i ciężka atmosfera, która nie zachęcała jej do przebywania z rodziną. Na świeczniku wciąż był jeden i ten sam temat, dołujący zarówno ją, jak i Evelyn. Pod pretekstem "nadgodzin" wybrała się do całkiem przyjemnego miejsca, rzadko przez nią uczęszczanych. Stukot niewysokiego obcasa rozległ się w pomieszczeniu, wpuszczając skryte pod materiałem bordowej sukni nogi, za którymi pojawiła się ona, ze swoim naturalnie surowym wyrazem twarzy.
Zmierzając do upatrzonego przy wejściu miejsca, rozejrzała się dyskretnie wokół - kiedy jednak ujrzała lorda Burke, aż stanęła w miejscu unosząc zdziwiona brwi. Zaskakujące spotkanie - gdyby wierzyła w przeznaczenie, uznałaby, że to wcale nie jest przypadek, by nagle wpadli na siebie drugi raz pod rząd. Na szczęście mężczyzna jej nie widział pochłonięty kartą win, więc niezbyt kulturalnie jak na damę z poważnego rodu podeszła do niego od tyłu, nachylając się tuż nad uchem Craiga.
- Lordzie Burke, jak ja dawno pana nie widziałam... całe kilkanaście godzin temu. Przyznaj, śledzisz mnie? - szepnęła, uśmiechając się, tym swoim uśmiechem z pogranicza cynizmu a rozgoryczenia. Oczywiście dostrzegła, że na karku Craiga pojawiły się ciarki, ale nie poświęciła temu więcej czasu, niż to wskazane. - Pozwolisz? - spytała wreszcie, spoglądając na wolne miejsce. Może czekał na kogoś? Może akurat na Aurigę? Choć w to wątpiła akurat, skoro jej kuzynka od pewnego czasu zachowywała się dość nienaturalnie. Postanowiła więc poczekać na przyzwolenie.



better never means better for everyone. it always means worse for some.
Estelle Slughorn
Estelle Slughorn
Zawód : alchemik w św. Mungu
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
better never means better for everyone. it always means worse for some.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4587-estelle-slughorn-budowa#98562 https://www.morsmordre.net/t4635-volare https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t4632-estelle-slughorn
Re: Winiarnia [odnośnik]21.04.17 22:12
Jego wybór w sumie był dość oczywisty. Dwa nowe gatunki wina, które ściągnięto tutaj z Francji. Jak każdy szlachcic lubił otaczać się tym co nowe, modne i pożądane. Na to wino oczywiście stać było każdego z arystokracji, niemniej nie wszyscy potrafili je docenić. Ignoranci.
Już kątem oka widział jednego z pracowników, który ruszył ku niemu by zapytać, które wino Craig sobie wybrał, kiedy nagle jego kark owiał czyjś ciepły oddech a w uchu zabrzmiał znajomy, kobiecy głos. Zamrugał, zaskoczony, odwracając minimalnie głowę, by móc zerknąć kątem oka na Estelle.
Spotkać ją? Tutaj? Los naprawdę potrafił czasem płatać figle. Jak to się stało, że najpierw natknął się na nią na totalnym odludziu, a w niedługim czasie potem znowu, tym razem w lokalu wypełnionym szlachtą?
- Oczywiście, że tak. Dopiero teraz się domyśliłaś? Zamierzałem cię spetryfikować i porwać do domu - wzruszył ramionami, przywołując na twarz delikatny uśmieszek.
Był to oczywiście stek bzdur. Nie mógł jednak po prostu zaprzeczyć, o nie. Nie byłby sobą. Gdy spytała go o wolne miejsce, wstał i odsunął jej krzesło, pomagając usiąść. Potem zaś wrócił na swoje miejsce i spojrzał na nią uważniej, przekręcając lekko głowę. On również zastanawiał się, co Estelle tu robiła. Z pewnością nie śledziła jego, o nie. Może więc i ona na kogoś czekała? Kobiety zwykle nie chodziły do takich miejsc samotnie. Ale zapewne gdyby kogoś oczekiwała, nie dosiadałaby się do niego... Interesujące.
Pracownik lokalu podszedł by podać kobiecie kartę.
- A ja myślałem, że po moich ostatnich docinkach będziesz mnie unikać jak ognia. Może to jednak ty mnie śledziłaś, hę?


monster
When I look in the mirror
I know what I see
One with the demon, one with the beast
The animal in me
Craig Burke
Craig Burke
Zawód : Handlarz czarnomagicznymi przedmiotami, diler opium
Wiek : 34
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
If I die today, it won’t be so bad
I can escape all the nightmares I’ve had
All of my angry and all of my sad
Gone in the blink of an eye
OPCM : 7 +1
UROKI : 13 +3
ALCHEMIA : 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 32 +3
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t3810-craig-maddox-burke https://www.morsmordre.net/t3814-blanche#70697 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f76-durham-durham-castle https://www.morsmordre.net/t6332-skrytka-bankowa-nr-965#159559 https://www.morsmordre.net/t3842-craigowe#71823
Re: Winiarnia [odnośnik]21.04.17 23:08
Spetryfikować i porwać do domu? Na coraz ciekawsze pomysły zdarzało się mu wpadać. Co lepsze - nie wiedziała czemu występowała  w nich jako postać pierwszoplanowa i czym sobie na to zasłużyła. Nie skomentowała jednak tej kwestii zdejmując płaszcz, a potem zajmując miejsce obok.
- Podobno miałam przestać cię unikać - uniosła wzrok znad karty na twarz mężczyzny. Czy już zdążył zapomnieć, co nie tak dawno jak wczoraj obiecała? Że przestanie udawać i go unikać, zachowując się po prostu normalnie? W jej odczuciu do normalnego zachowania wliczało się choćby przywitanie, skoro już znaleźli się w tym samym miejscu, lecz normalność była bardzo względnym pojęciem.
- Mój drogi, nie schlebiaj sobie - ona i śledzenie... z gracją słonia w składzie porcelany zdążyłby ją dostrzec sto razy wcześniej. Nie umiała się ukrywać, nie miała żadnego argumentu na obronę. - Jeśli jednak nie pasuje ci moje towarzystwo, to mogę zmienić miejsce - uśmiechając się po raz kolejny, chociaż teraz znacznie bardziej cierpko, przesunęła wzrokiem po ładnie zakreślonych na pergaminie literach. Obawiała się w zasadzie kosztowania nowości, które pojawiły się w karcie, bo niestety lady Slughorn miała dość słabą głowę. Znała teoretycznie swoją granicę; tamtego wieczoru też teoretycznie ją znała, a skończyło się dość przyjemnie, aczkolwiek niezręcznie dla niej.
- Dzisiaj zrobiłeś sobie przerwę od knucia i miłości do Aurigi? - zagaiła wreszcie, nawiązując do jego samotnego pobytu w winiarni.



better never means better for everyone. it always means worse for some.
Estelle Slughorn
Estelle Slughorn
Zawód : alchemik w św. Mungu
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
better never means better for everyone. it always means worse for some.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4587-estelle-slughorn-budowa#98562 https://www.morsmordre.net/t4635-volare https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f291-westmorland-dworek-nad-zatoka https://www.morsmordre.net/t4632-estelle-slughorn

Strona 3 z 12 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10, 11, 12  Next

Winiarnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach