Wydarzenia


Ekipa forum
Izba przyjęć
AutorWiadomość
Izba przyjęć [odnośnik]24.03.16 2:45
First topic message reminder :

Izba przyjęć

Chociaż osoby cierpiące na choroby genetyczne zwykle dbają o przyjmowanie odpowiednich eliksirów, uzdrowiciele na oddziale urazów wewnętrznych nie mają chwili wytchnienia. Choroby ujawniają się w różnym stopniu; w tych łagodnych pacjenci zwykle czekają na swoją kolej, dawkę eliksirów łagodzących objawy, stąd można spotkać tutaj pacjentki usadzone na krzesełkach z chusteczką przyciśnięta do nosa czy też osoby z wysypką na całym ciele po przypadkowym kontakcie ze świnią. Nierzadko zdarzają się jednak przypadki, gdzie stres odgrywa znaczącą rolę i nasila chorobę, czyniąc ją śmiertelnie niebezpieczną. Uzdrowiciele są tutaj doskonale przeszkoleni, widzą co robić przy ataku poszczególnych jednostek chorobowych. Jednak oddział chorób wewnętrznych to nie tylko choroby genetyczne, trafiają tutaj także osoby po urazach wewnętrznych, z chorobami wieku starczego, a także kobiety ciężarne.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Izba przyjęć - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Izba przyjęć [odnośnik]23.06.17 21:12
Dziewczynie w pracy bardzo często zarzucali, że jest zbyt grzeczna oraz spokojna. Trochę gryzło się to z wychowaniem jakie odebrała od rodziny. Przecież uczyli jej, że damie nie wypada podnosić głosu, a kiedy chce coś powiedzieć powinna była to dobrze dwa razy przemyśleć. W pracy śmiali się nie raz i nie dwa z tego. Robili scenki jak to Aurora będzie łapać przestępców, ze załzawionymi oczami, oraz uprzejmie prosić ich o pozwolenie na odstawienie do ministerstwa. Było to coś strasznie upokarzającego, ale szlachecka krew nie pozwalała jej okazywać słabości. Mijała wówczas takie osoby z wysoko podniesioną głową, nie odzywając się ani słowem.
Posłała tylko delikatny uśmiech do pani medyk która zdecydowała się jej pomóc. Pozwoliła się również wziąć za drugą rękę aby dojść do ławki na której w końcu zasiadła. Nie ukrywała, że to był dobry pomysł, przez to wszystko trochę kręciło się jej w głowie, i chyba nawet zbierało się jej na wymioty, co też z resztą było widać po kolorze jej twarzy który z bladości płynnie zaczął przechodzić do niezdrowej zieleni. Aurora mimo wszystko stłumiła w sobie chęć wstania i pobiegnięcia do najbliższej łazienki, aby zamknąć się w niej na pewien czas. Wzięła tylko głęboki wdech, a kiedy zaklęcie uśmierzające ból zaczęło działać zaczęła opowiadać co tak naprawdę miało miejsce.
-Jakiś kre...- Urwała na chwilkę. Musiała się pilnować, presja była na tyle wielka, że jeżeli ktoś by ją rozpoznał i zobaczył w jaki sposób się wysławia po za domem, kiedy to uważa, że pewna etykieta jej już nie obowiązuje, mogłaby mieć niezłe problemy.
-Pewien bliżej mi nie znany jegomość, albo dama... ktoś wypuścił bahanki. Zdążyły pokąsać paru pracowników, ale chyba tylko ja w ten sposób reagowałam- Chęć wpasowanie się do świata spoza szlacheckich salonów sprawiała, że to wszystko co dziewczyna próbowała robić było tak bardzo przerysowane, i w pewien sposób nawet nienaturalne. To trochę tak jak by w niej walczyły ze sobie dwie Aurory... jedna typowo szlachecka a druga zwykła i nudna... zupełnie tak jak większość przeciętnych czarownic. W pewnym momencie dziewczyna nachyliła się nad czarownicą która aktualnie kucała przed nią.
-Uda się pozbyć tego w miarę szybko... i bez konieczności powiadamiania kogo kolwiek- Powstrzymywanie wymiotów nie było wcale łatwe, przełknęła głośno zbierającą się w coraz to większej ilości ślinę i szybkim ruchem ręki zatkała sobie usta zupełnie tak jak by to miało w czymś pomóc.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Izba przyjęć [odnośnik]23.06.17 21:40
Isu znała rożnych szlachciców. Jedni nieźle jej się narazili podczas nauki w Hogwarcie, gdzie nie zapamiętała ich sobie zbyt dobrze, ale po tym świecie chodzili również normalnie nastawieni do życia i ludzi arystokraci. Nie przyjaźniła się z żadnym z nich, ale spotkała ich tylu, żeby wiedzieć, że szlachetnie urodzeni nie byli jedynie gburami i zapatrzonymi w siebie gburami. Nie była głupia, chociaż niektórzy mogli ją za taką brać, jeśli widzieli inny odcień skóry niż normalnego Anglika. Raczej nie przeważyły w niej geny po matce, ale nie przejmowała się tym. Przywykła, że niektórzy mieli z nią jakiś problem, wymyślając obraźliwe przezwiska. Równie dobrze bardziej okrąglejsze osoby mogły nie pozostać bez docinek, dlatego po jakimś czasie nauczyła się ignorować to wszystko.
Nie znała dziewczyny przed sobą i nie wiedziała, że należała do jednego z wielkich rodów, chociaż może gdyby się przyjrzała dostrzegłaby zmiany w ubiorze. Iseult była jednak kobietą, która lubiła się stroić nawet do pracy, chociaż u swoich pacjentów patrzyła przede wszystkim na to z czym do niej przyszli. Nie skupiała się na takich błahostkach jakim było ich wierzchnie ubranie. Dlatego też odpowiednim zaklęciem przecięła cały rękaw wzdłuż ramienia dziewczyny, by obejrzeć całą opuchliznę, a przy okazji również i nie pozwolić, by napięcie materiału odbiło się na bólu. Uśmiechnęła się delikatnie pod nosem, gdy usłyszała spokojny oddech, a także głos dziewczyny - oznaczało to, że zaklęcie przeciwbólowe zaczynało działać. Zaraz jednak się skrzywiła, znając już przyczynę całego zamieszania.
- Kto zatrudnia takie kapuściane głąby? - rzuciła sfrustrowana na bliżej nieznanego jej człowieka. Gdyby nie jego wybryk, ta młoda panna nie trafiłaby z tak paskudnym objawem reakcji na ich jad. Dobrze że przybywał tak wcześnie. Może mogła uniknąć przy okazji kilkudniowego pobytu. Isu włożyła swoją różdżkę w zęby, gdy podwijała rękaw, by jakoś go umocować na górze.
- A kogo chciałabyś powiadamiać? Jeszcze nie umierasz - zaśmiała się szczerze, gdy już znów trzymała swoje znajome drewno w dłoni. Zobaczyła jednak zmianę na twarzy siedzącej i szybko przywołała kosz na śmieci z rogu korytarza. Nie chciała, żeby zrobił się jeszcze większy bałagan niż był. Zaraz też zawołała jedną z pielęgniarek, które szły niedaleko.
- Witaj, Betsy. Przyniosłabyś mi może nieco antidotum na niepowszechne trucizny? - spytała z uśmiechem na ustach, wiedząc, że właśnie tego potrzebowały. - I może jeszcze przeciwbólowo-znieczulający?
Wiedziała, że wywar zadziała na ugryzienie bahanka najlepiej ze wszystkiego. Nie zamierzała jednak poprzestać jedynie na dawkowaniu eliksiru. - Pugno Febris - wyszeptała, chcąc obniżyć temperaturę w ciele pacjentki.


من بره هالله هالله ، ومن جوا يعلم اللهNie ludziom osądzać czyny innych, nie im potępiać, lecz bogom.
Iseult Hariri
Iseult Hariri
Zawód : uzdrowicielka na od. chorób wewnętrznych
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4860-idziemy-w-mase#105222 https://www.morsmordre.net/t4866-poczta-isu#105436 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f328-west-country-dolina-godryka-13 https://www.morsmordre.net/t4868-skrytka-bankowa-nr-1248#105446 https://www.morsmordre.net/t4867-iseult-asija-hariri#105437
Re: Izba przyjęć [odnośnik]23.06.17 22:07
Kosz to był strzał w dziesiątkę. Kiedy tylko zielone oczy szlachcianki dostrzegły kubeł, bez chwili namysłu chwyciła go w rękę którą naturalnie jeszcze ruszać mogła a jej głowa zniknęła w środku kosza, z którego zaczęły wydobywać się najpewniej znajome dźwięki wymiotowania. Całe szczęście, że dziewczyna do pracy zawsze starała się zapleść swoje długie włosy w warkocz, dzięki temu uniknęła zbędnych gości w kuble na śmieci. To co dalej mówiła medyczka nie docierało do Aurory za bardzo, też nawet ją to nie obchodziło... krótko mówiąc była po prostu zajęta innymi ważniejszymi sprawami.
Kiedy w końcu całe śniadanie, drugie śniadanie, i część obiadu wylądowała w koszu, Aurora w końcu ukazała swoją bladą twarzyczkę, wykrzywioną w wyraźnym niezadowoleniu z tego wszystkiego co właśnie miało miejsce. W zasadzie co chwila sobie wywalała, że przecież mogła zareagować szybciej i spróbować rzucić jakieś cholerne zaklęcie na te gryzące elfy, ale z drugiej strony każdy rozsądny by powiedział, że przy takiej ilości nie obeszło by się bez chociażby kilku wyjątkowo paskudnych ugryzień. Cóż dziewczyna wyjątkowo słabo znosiła swoje prywatne porażki, ale na szczęście w genach po ojcu dostała jednocześnie niezwykłą zawziętość. Zawsze umiała się podnieść z ziemi, tylko czasami wymagało to więcej czasu.
-Wierzy mi pani... dla mojej matki małe zadrapanie mogłoby być stanem zagrażającym życiu- Po śmierci ojca wszyscy starali się na nią dmuchać i chuchać, aby tylko wydać ją za mąż niemalże nienaruszonym stanie. Dziewczyna czuła się wówczas jak jakiś przedmiot w sklepie, który tylko stał i to sprzedawca decydował komu i za ile go sprzeda. Było to straszne traktowanie, którego Aurora nie była w stanie znieść. Nawet tak naprawdę nie wiedziała czy jej matka ją kocha, ale tak naprawdę czy trzyma ją z obowiązku rodzicielskiego. Ogólnie stosunki Lady Greengrass z jej rodziną można było określić jako chłodne. Najlepiej było to widoczne podczas wspólnych posiłków... za każdym razem w milczeniu, które od czasu do czasu było przerywane krótkimi komunikatami matki co do planów na najbliższe dni.
-Ktoś pewnie uznał to za niezwykle zabawny dowcip... wie pani... aurorów nie za bardzo się lubi w dzisiejszych czasach- To prawda... wybrała sobie chyba najmniej lubiany zawód przez sporą część społeczeństwa. W zasadzie gdy się nad tym zastanawiała interesującym był dla niej fakt, ile osób będzie jej nienawidzić w chwili kiedy nawet jej nie będzie znać... tylko ze względu na to, że jeżeli szczęście dopisze zostanie aurorem.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Izba przyjęć [odnośnik]23.06.17 22:36
Nigdy nie ugryzł jej bahanek, ale jeszcze jako stażystka, gdy musiała orientować się i chodzić po wszystkich oddziałach trafiła na wyjątkowo paskudny przypadek pokąsania przez te małe cholerstwa. Z tego co pamiętała nie miała z nimi do czynienia bezpośrednio. Na zajęciach opieki nad magicznymi stworzeniami ich profesor wolał się skupiać na większych i bardziej zauważalnych istotach. Nie przeszkadzało to Isu, która wyjątkowo dobrze czuła się w tym temacie, spędzając praktycznie całe dzieciństwo w otoczeniu koni. Co prawda W Hogwarcie nie było takich zwyczajnych zwierząt jak one, ale zajmowanie się lub uczenie się o innych gatunkach magicznej fauny było niezwykle pasjonujące. Od każdej reguły był wyjątek - nie wszystkie istoty ze świata czarodziejów były tak wspaniałe jak feniksy, hipogryfy czy abraksany. Podobnie zresztą jak pomiędzy ludźmi nie wszyscy zasługiwali na okazywanie im serca. Na szczęście Isu miała pewien dryg do dostrzegania w osobach napotykanych czy zapałałaby do nich sympatią, czy wolałaby wrzucić ich do obornika.
Hariri pozwoliła spokojnie dziewczynie na zwrócenie wszystkiego, co miała w żołądku, bo po tym na pewno miała się poczuć chociażby odrobinkę lepiej. W międzyczasie już przygotowała dla niej szklankę wody, a także kilka chusteczek, żeby nie musiała się wstydzić. Dla niektórych może i był to odstraszający widok, ale Iseult była już tak do tego przyzwyczajona, a odruchy wymiotne były częścią życia. Położyła dłoń na czole poszkodowanej i stwierdziła, że nie było jeszcze najgorzej. Pierwsze stadium zostało złagodzone, teraz trzeba było się zabrać za resztę, by wypuścić dziewczynę z Munga.
- Nie musi się dowiedzieć. Jeśli ty nie powiesz, to ja też nie - odparła, posyłając rudowłosej pokrzepiający uśmiech. Nie obchodził jej status krwi, a jedynie dobro pacjenta, którym się zajmowała. - Nie mogę ci jednak obiecać czy wyjdziesz dzisiaj, czy jutro, czy za kilka dni, bo jak powiedziałaś - zareagowałaś inaczej od innych, jednak postaram się co w mojej mocy, żebyś nie musiała spędzać tu nocy - dodała Isu, odgarniając płynnym ruchem opadające na czoło włosy. Uniosła delikatnie ramię nieznajomej, by przez moment wyszukać w myślach odpowiedniego zaklęcia. Coś idealnego na opuchliznę i patrzyła z uśmiechem satysfakcji jak początkowe obrzęki zaczynają wolno zanikać. Nie oznaczało to jednak końca. - Jesteś aurorem? Często trafiają na inne oddziały. Do mnie nie za często, chociaż mam znajomą. Kojarzysz może Sophię Carter? - zagadnęła. Nie spodziewała się, że tak drobna dziewczyna będzie związana z pracą w Departamencie Przestrzegania Prawa Czarodziejów, ale najwidoczniej musiała zwrócić honor. Jej też często mówiono, że sobie nie poradzi i powinna zrezygnować z uzdrowicielstwa. I proszę. Była tutaj i leczyła ludzi. Isu obejrzała się, szukając spojrzeniem pielęgniarki, ale tamta jeszcze się nie pojawiła, więc przeniosła uwagę z powrotem na pacjentkę. - I jak się teraz czujesz?


من بره هالله هالله ، ومن جوا يعلم اللهNie ludziom osądzać czyny innych, nie im potępiać, lecz bogom.
Iseult Hariri
Iseult Hariri
Zawód : uzdrowicielka na od. chorób wewnętrznych
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4860-idziemy-w-mase#105222 https://www.morsmordre.net/t4866-poczta-isu#105436 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f328-west-country-dolina-godryka-13 https://www.morsmordre.net/t4868-skrytka-bankowa-nr-1248#105446 https://www.morsmordre.net/t4867-iseult-asija-hariri#105437
Re: Izba przyjęć [odnośnik]23.06.17 23:02
Dziewczyna z nie małym zafascynowaniem patrzyła na to co robiła kobieta. Jak sprawnie ocenia obrażenia, oraz najpewniej zastanawia się co byłoby najlepsze aby jej się polepszyło. W zasadzie zaczęła żałować, że nie skupiła się również na magii leczniczej, mogłaby być niezwykle przydatna. Aurora miała wówczas inne cele, które wymagały trochę innych środków. Musiała skupiać się na obronie przed czarną magią, na eliksirach, zielarstwie i innych przedmiotach które musiała zdać niezwykle dobrze aby dostać się na sam kurs... a potem stawić czoło rodzinnym uprzedzeniom, i to był chyba tak naprawdę najtrudniejszy test dla młodej dziewczyny, która tak bardzo w tamtych chwilach potrzebowała oparcia w rodzinie. Miało to, jednak też swoje plusy. Mogła spojrzeć w lustro i powiedzieć, że do wszystkiego doszła sama. Nigdy nie potrzebowała wpływu ojca aby dostać się na kurs, ich zamożność również nie miało tutaj żadnego znaczenia. Dziewczyna miejsce w którym się znalazła wypracowała sama, i z tego była naprawdę dumna.
-Cóż... jeszcze nie auror... tylko stażystka... ale po dzisiejszym dniu zastanawiam się czy taki auror będzie im potrzebny. Co nawet nie umie przed bahankami się obronić- Porażki przechodziła niezwykle ciężko, tym bardziej, że nigdy nie miała nikogo z kim mogłaby się nimi podzielić. Gdyby poszła do domu i o tym powiedziała usłyszała by tylko oklepane "a nie mówiłam" i kolejne próby przekonania jej do tego aby zmieniła zdanie co do swojej przyszłości. Owszem z każdej drogi zawsze można było zawrócić, ale teraz Aurorze było by trochę smutno, ba nawet bardzo smutno. Wtedy te lata nauki w szkole poszły by na marne, oddalenie się od rodziny również straciło bo jaki kolwiek sens.
-Sophia... tak nie patrzy na mnie zbyt przychylnym wzrokiem. Uważa, że taka drobna dziewczyna jak ja raczej nie da sobie rady- Brak wiary ze strony innych ludzi był czymś naprawdę przykrym. Aurora chciała pokazać, że pod tym pięknym materiałem sukni jest coś jeszcze... nie tylko ładna arystokratka, która ma od początku do końca zaplanowane już życie. Chciała pokazać, że ma swój głos, że może sama o sobie decydować, że posiada wolną wolę. Pozostaje tylko pytanie czy udało się jej samą siebie przekonać o tym. Na szczęście wówczas przychodziły wspomnienia oraz uśmiechnięta twarz ojca. To on nawet po śmierci potrafił rozwiać wszystkie jej troski i wątpliwości. Dla niego wstawała za każdym razem kiedy upadała, a tym samym dla samej siebie.
Opuchlizna powoli zaczęła schodzić, zawroty głowy przeszły do przeszłości, ból prawie znikł, a i chęć zwrócenia śniadania sprzed roku również minęło. Nadal, jednak bladość na twarzy dziewczyny pozostała, i to bardziej widoczna niż ta na codzień.
-Lepiej... chociaż ta ręka nadal wygląda trochę... przerażająco- W zasadzie teraz wyglądała nawet trochę zabawnie. Jak bezkształtny pomidor. Na samą tą myśl zaśmiała się cicho. Aurora była dziewczyną z niezwykle pogodną duszą, i pomimo tego, że często potrafiła się smucić z bliżej nieokreślonego powodu, to równie często na twarzy miała niezwykle pogodną minę.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Izba przyjęć [odnośnik]23.06.17 23:30
To prawda, że magia lecznicza była niezwykle potrzebna i przydatna nie tylko w nagłych przypadkach, ale również w życiu codziennym, gdy trzeba było oczyścić zadrapanie z piasku lub gdy potwornie bolała głowa. To było bardzo proste, jeśli umiało się nią odpowiednio władać, chociaż z drugiej strony Isu podziwiała każdego, kto z mocą stawał w obronie szarych czarodziejów i stanowił linię obrony przed wszystkimi niebezpieczeństwami. Aurorzy, członkowie brygady, magiczni policjanci. Wszyscy byli dla Hariri kimś w rodzaju nieustraszonych bohaterów. Tylko dzięki nim jeszcze wszyscy się nie pozabijali, chociaż policja antymugolska była paskudna... Wpadała czasami do szpitala i bez pytania porywała chorego pacjenta. Iseult wiedziała, że ci ludzie podlegali pod inny departament, ale jak to możliwe, że przyrównywali się tak haniebnie do strażników prawa? Pokręciła głową na samą myśl o tych paskudnych osobach. Może nie wszyscy byli tacy, ale funkcjonariusze antymugolskiej policji, z którymi się zetknęła byli po prostu zwykłymi chamami i prostakami. Możliwe że tacy mieli być... Odpychający, jak roboty wykonujący zlecone zadania. Westchnęła, czując, że zapuściła się za daleko myśleniem o czymś innym, a nie o pomocy, którą powinna nieść rannej.
- Od stażystki wcale nie jest tak daleko do poważnego zawodu. Uwierz mi. Wiem co mówię. Pracowałam tyle samo jak byłam w twoim wieku, a teraz. Jedyna różnica jest taka, że przeszłaś egzaminy - odparł na słowa dziewczyny, po czym na chwilę przerwała, gdy poczuła dotyk czyjejś dłoni na ramieniu. Iseult odwróciła się i zobaczyła wyczekiwaną pielęgniarkę z odpowiednimi eliksirami. Uśmiechnęła się w podziękowaniu i znowu skupiła się na pacjentce. - Sama kiedyś dałam się poturbować wściekłemu kugucharowi, dlatego bohenki to jeszcze nie jest najżałośniejsze stworzenie przed jakim można się nie obronić - dodała, śmiejąc się na samo wspomnienie tej komicznej sytuacji. Nadepnęła niechcący na ogon jednego ze stworzeń w domu swojej koleżanki, a rozzłoszczony magiczny kot rzucił się w jej stronę. Miała całą podrapaną twarz i wyglądała jak śmierć przez kilka kolejnych tygodni. Słysząc jednak słowa o Sophii, Hariri zmarszczyła lekko brwi. - Pochodzi z rodziny gdzie chyba większość osób służyła prawu, więc na pewno ma wyższe wymagania dla siebie i innych. Zależy jednak jak silną masz motywację, by skończyć kurs.
Isu odchyliła się lekko, by zerknąć ogółem na opuchniętą rękę i przyrównać ją do drugiej. Różnica wciąż biła po oczach, ale nie można było zdziałać cudów w pięć minut. Mając jednak odpowiednie eliksiry, można było zmniejszyć szkody.
- Proszę. To antidotum na niepowszechne trucizny - wyjaśniła, wyciągając buteleczkę w stronę dziewczyny. - Skrop sobie na język pięć kropli. Nie więcej, bo efekt może być odwrotny. Do tego jeszcze nasmaruj sobie miejsce tym - dodała, wskazując na eliksir na pogryzienia, który miała w kieszeni. - Złagodzi skutki ugryzień. Jeśli będzie bardzo bolało możesz też użyć trzeciej maści, która znieczuli bolące miejsca, ale raczej nie będziesz tego potrzebowała. Powinnaś jeszcze tu posiedzieć i się zregenerować. Osłabienie tak prędko nie zniknie, ale za pół godziny myślę, że jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, będziesz wolna - oświadczyła, uzupełniając pustą szklankę wody, która lewitowała obok aurorki.


من بره هالله هالله ، ومن جوا يعلم اللهNie ludziom osądzać czyny innych, nie im potępiać, lecz bogom.
Iseult Hariri
Iseult Hariri
Zawód : uzdrowicielka na od. chorób wewnętrznych
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4860-idziemy-w-mase#105222 https://www.morsmordre.net/t4866-poczta-isu#105436 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f328-west-country-dolina-godryka-13 https://www.morsmordre.net/t4868-skrytka-bankowa-nr-1248#105446 https://www.morsmordre.net/t4867-iseult-asija-hariri#105437
Re: Izba przyjęć [odnośnik]24.06.17 0:02
Aurora doskonale zdawała sobie sprawę z tego jak wyglądała sytuacja w Londynie, na pokątnej, czy innych miejscach. A prawda była taka, że było gorzej niż źle, chociaż ministerstwo nadal starało się zapewnić społeczeństwo, że absolutnie nie ma się czym martwić. Tylko coraz gorzej im to wychodziło, ludzie przestali im wierzyć, coraz częściej słyszało się stwierdzenia, które przemawiały za tym, że minister po prostu sobie nie radzi z tym wszystkim co się w tym kraju dzieje. Na temat innych aspektów... chociażby samej jej psychiki również słyszało się różne historie, ale o tym nikt z kręgu znajomych Aurory jak na razie nie mówił. Ogólnie na salonach nie mówiło się o sytuacji politycznej, a już na pewno nie robiły tego damy, bo one powinny tylko zająć się kwiatkami, biżuterią, sukienkami i ewentualnym przyszłym małżeństwem. Były to rzeczy które dziewczynie w zupełności nie wystarczyły, nie chciała stać obojętnie w chwili kiedy piekło rozkręcało się na dobre i to na jej własnym podwórku. Tym bardziej, że przez to piekło zginął jej ojciec, jedyne czego chciała to sprawiedliwej kary... nawet jeżeli samodzielnie miałaby ją wymierzyć.
-Tylko przez pewien czas wydawało mi się być to czymś innym... znaczy... nie sądziłam, że będzie to takie trudne- Tak nie do końca wiedziała na co się pisze. Sądziła, że zda egzaminy dostanie się na kurs i od razu zostanie najlepszym aurorem o jakim tylko słyszał świat. Po raz kolejny życie dało jej nauczkę, że aby coś mieć musi się postarać... oczywiście o ile chce osiągnąć to czego ona tak naprawdę chce. Gdyby zgodziła się na pomysły jej rodziny najpewniej już dawno byłaby nieszczęśliwą mężatką, a człowiek z którym przyszłoby jej mieć przyszłe potomstwo najpewniej by zdradzał ją na lewo i prawo, a ona sama nie mogłaby na niego nawet patrzeć. Nie chciała dla siebie takiej przyszłości, takiej jaką miał jej ojciec czy matka. Dwoje ludzi którzy tak naprawdę siebie nienawidzili do końca, bo musieli ze sobą jakoś koegzystować, a to nie było łatwe.
-Czasami motywacja to mało... przydałoby się wsparcie chociaż jednej osoby... teraz to chyba byłoby mi nawet wszystko jedno kogo- A mogła mieć spokojne i dostatnie życie, bez zamartwień, bez tych wewnętrznych rozterek, ale widoczne było to potrzebne aby... no właśnie aby co... tego chyba sama Aurora tak naprawdę się nigdy nie dowie.
Odebrał od kobiety fiolkę z jakimś eliksirem i przy pomocy pipety która znajdowała się w środku zaczęła kropić dokładnie pięć kropli na język. Smak był paskudny, do tego stopnia, że nawet nie szło go w żaden sensowny sposób zidentyfikować. Coś jak by gorzko, kwaśne, oraz cholernie mdłe coś...
-Matko... co w tym jest- Mruknęła wzdrygając się co jakiś czas czując nadal ten obrzydliwy posmak na języku. Drugi eliksir która miała wsmarować w opuchnięte miejsce pachniał nawet przystępnie, chociaż i tego zapachu nie zaliczyła by do czegoś co by chciała wąchać codziennie. No, ale przecież to nie powinno być dla dziewczyny żadnym zaskoczeniem. Ona sama nie znała chyba żadnego eliksiru który był smaczny, chociaż była w szkole bardzo kiepska jeżeli chodzi o zabawy kociołkami, i tymi wszystkimi składnikami. Ile czasy spędziła na nauce aby podczas egzaminów wypaść należycie to tylko ona wie.
-Głupio trochę tak... pomaga mi pani a nawet nie wiem jak ma pani na imię- Rudzielec uśmiechnął się delikatnie w kierunku kobiety, odgarniając zdrową ręką parę kosmyków które wymknęły się z warkocza. Dopiero teraz kiedy jej samopoczucie wracało zdała sobie sprawę z tego jak paskudnie musi wyglądać. Dziewczyna mogła przywodzić na myśl dziecko, małe dziecko które nagle zostało wrzucone w świat dorosłych i nie do końca umie się w nim odnaleźć. Było w tym sporo prawdy. Aurora zawsze przesiadywała trochę w innym świecie, snuła tam różne opowieści, wymyślała bajki, tworzyła poezję i w zasadzie przez to często była też nie zrozumiana przez ludzi którzy ją otaczali, mimo to ojciec często jej mówił, że ponoć tylko wariaci są coś warci, było to niezwykle krzepiące i podnoszące na duchu.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Izba przyjęć [odnośnik]24.06.17 0:25
Ludzie mieli swoją politykę, Iseult miała swoich pacjentów i szpital. Nie dzieliła ludzi na tych, którzy zasługują na leczenie i na tych, którzy zdecydowanie powinni być na szarym końcu bez zwracania uwagi na ich obrażenia. Przyjmowała wszystkich, wiedząc jak ważne jest ludzkie życie. Chciała spełniać swój obowiązek i być ponad podziały społecznościowe. A te wyostrzyły się jeszcze bardziej w ostatnich miesiącach, będąc przyczyną konfliktów na ulicach i w domach. Oczywiście jedynie w tych pierwszych były jakieś ofiary, chociaż nie było to tak straszne jak po zamieszaniu pod koniec marca na Ulicy Pokątnej, gdzie grupa czarodziejów mierzyła się z jakimiś zakapturzonymi handlarzami śnieżki. Aż się wzdrygnęła na samą myśl przerabiania niewinnych kobiet na narkotyki. Co za potworem trzeba było być, by w ogóle podjąć się takiego biznesu? Oczywiście klienci byli równie godni potępienia co handlarze i producenci. Hariri nie podejrzewała, będąc małą dziewczynką w ławce w Szkole Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, że za kilka lat ktoś jej oznajmi, że robi się narkotyki z żywych, ludzkich istot. Co prawda półwile posiadały w sobie również cząstkę tych magicznych stworzeń, ale tak niczym nie różniły się od innych. Chodziła z jedną do szkoły i nigdy nie podejrzewałaby, że jacyś brutale mogą na nią czyhać dla zysku. Ten świat był jeszcze bardziej pogmatwany, gdy zaczynało się go poznawać.
- Nic co wartościowe nie przychodzi łatwo - odparła spokojnie Isu na słowa stażystki, przy okazji będąc typową dla siebie kobietą od porad. Lubiła jednak rozmawiać z ludźmi i starać się zrozumieć ich cel postrzegania rzeczywistości. W tej drobnej rudowłosej dziewczynie widziała nieco samej siebie, gdy podczas kursu uzdrowicielskiego czasem płakała z bezsilności, czując, że to ją przerasta. Wydawało jej się, że te przeklęte choroby nigdy nie wejdą jej do głowy na stałe tak samo jak zaklęcia, których było multum. I wszystkie podobne. W takich chwilach trzeba było się zaprzeć i za wszelką cenę nie rezygnować, bo oznaczało to słabość. - Jest takie powiedzenie arabskie Gdy wielbłąd bardzo ryczy, dodaj mu ciężaru. Nigdy nie będzie prosto. Szczególnie dla kobiety w tych czasach - odparła jedynie, wiedząc, że miała do czynienia z mądrą młodą kobietą. Uśmiechnęła się lekko, starając się przesłać tym jednym wyrazem zrozumienie dla całej sytuacji. Zaraz jednak Isu roześmiała się perliście, widząc skrzywienie się rudowłosej. No, tak. Większość eliksirów, które miały pomóc w regeneracji nie smakowało cudownie. Sok z pomarańczy to to nie był, trzeba było przyznać. Hariri czekała, aż dziewczyna dokładnie odmierzy ilość kropel, a potem jeszcze instruowała jak najlepiej posmarować podrażnione miejsca. Chciała mieć pewność, że wszystko się wchłonęło, a wywary zaczną odpowiednio działać. Nie chciała żadnego nawrotu albo nagłego pogorszenia się stanu pacjentki. Zamierzała umorzyć paskudne objawy już teraz. Stała nawet i odliczała pięć minut, które miało starczyć na rozpoczęcie działania wszystkich leków i środków przeciwbólowych.
- Isu. Jestem Isu - odparła na odchodne, uśmiechając się szeroko. Musiała pędzić do następnych pacjentów. Później mogła jeszcze wpaść i sprawdzić czy aby przypadkiem z młodą panią auror wszystko w porządku, ale domyślała się, że jak wróci, jej już tam nie będzie.

|zt x2 ?


من بره هالله هالله ، ومن جوا يعلم اللهNie ludziom osądzać czyny innych, nie im potępiać, lecz bogom.
Iseult Hariri
Iseult Hariri
Zawód : uzdrowicielka na od. chorób wewnętrznych
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4860-idziemy-w-mase#105222 https://www.morsmordre.net/t4866-poczta-isu#105436 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f328-west-country-dolina-godryka-13 https://www.morsmordre.net/t4868-skrytka-bankowa-nr-1248#105446 https://www.morsmordre.net/t4867-iseult-asija-hariri#105437

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Izba przyjęć
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach