Wydarzenia


Ekipa forum
Samotny klif, Aberdeen
AutorWiadomość
Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]15.10.18 0:59

Samotny klif

Samotny klif znajdujący się daleko za granicami Aberdeen po zakończeniu Wielkiej Wojny Czarodziejów został owiany niepokojącą legendą, jakoby miał go zamieszkiwać od lat poszukiwany czarnoksiężnik, dopuszczający się makabrycznych zbrodni na porwanych przez siebie mugolach i czarodziejach krwi mugolskiej. Okolica szybko opustoszała, zamieszkujący osadę czarodzieje opuścili ją z dnia na dzień, pozostawiając tamtejszą przyrodę, by mogła odrodzić się i zarosnąć całą okolicę.
Kiedy minęło kilka lat, a opowieści o starym zamczysku ucichły, ludzie przybyli z powrotem, chcąc sprawdzić, czy było jeszcze do czego wracać - to, co zobaczyli, nie było na pewno tym, co faktycznie chcieli zobaczyć.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotny klif, Aberdeen Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]29.10.18 14:06
7 września

Nie mogli zwlekać. Wiedziała doskonale, wszyscy wiedzieli. Pojedyncze naprawy anomalii - choć potrzebne - zdawały się próżną robotą. Jedne miejsce zostawały zaleczone, a zaraz po nich niekontrolowane wybuchy anomalii pojawiał się w innych. Niestrudzenie zjawiała się w każdej, o której informacja docierała do jej uszu. Chciała zrobić jak najwięcej była w stanie w kilku krótkich godzinach, które składały się na dzień. Ale teraz działała już rozsądniej. W końcu zrozumiała, że musi też pilnować i dbać siebie - a może bardziej własnego ciała - jeśli chciała zrobić z tego użytek. Dlatego jadła, czasem nawet za dwóch wykończona kolejną serią niekończących się treningów z ulgą witała dzień w którym przychodziło im studiować stare akta spraw, czy towarzyszyć w pomniejszych akcjach. Brakowało ludzi, toteż wysyłali i ich - do niczego wielkiego, a może bardziej, niczego co wyglądało na bardziej skomplikowane.
Ledwie kilka dni wcześniej zagłębiała się w raporty jednej z nierozwiązanych spraw, które przerabiali. Dziwne wrażenie jakby kiedyś już słyszała o tym miejscu nie chciało jej opuścić. Dopiero gdy czytała kolejne litery wspomnienie mężczyzny wracało do niej.
Podróż na miotłach do Aberdeen zajęła chwilę, która minęła w ciszy. Może nie chwilę, zdecydowanie dłużej, ale  Justine nie mówiła, zajęta własnymi rozmyślaniami, kolejnymi krokami które powinna podjąć, dodatkowymi ćwiczeniami - tylko może teraz z transmutacji, ona zostawała w jej umiejętnościach najbardziej w tyle. Nie myślała o eliksirach, te, cóż, w środku walki nie dało się zrobić dobrej i pomocnej mikstury, a te podstawowe wiedziała jak robić - choć niekoniecznie chciała sie za to zabierać. Wybuch części czyjegoś mieszkania nie należał do jej planów, a z jej zdolnościami - czy raczej ich brakiem - wszystko mogło się zdarzyć.
Znalazły się na niewielkiej dróżce, pagórki i wzniesienia rozlewały się wokół nich. Tonks przymknęła na chwilę oczy, wciągając przez nozdrza szkockie powietrze. Zamek osadzony na samotnym klifie majaczył na horyzoncie. Skinęła Josephine głową i ruszyła w jego kierunku.
- Musimy uważać. - poradziła, a może poleciła to swojej towarzyszce. Jeszcze nie całkiem wierzyła w to, że przeszła Próbę, czasem bardziej zdawało jej się to jak sen - koszmar - który niezmiennie okazywał się rzeczywistością. Nie miała wątpliwości, co do tego, czy zrobiła dobrze - nadal, niezmiennie, uważała że tak, że gdyby drugi raz postawiła siebie przed wyborem dokonałaby takiego samego. - I w miarę możliwości niczego nie dotykać. - włożyła prawą dłoń do kieszeni płaszcza, który miała zarzucony na ramionach, prawa zacisnęła się wokół różdżki, lewa zaciskała się wokół trzonka miotły. - Ten auror, którego spotkałam na dyżurze... - mruknęła jakby zastanawiając się po raz kolejny. Rozmawiały o nim wcześniej, samotnie gdy cel ich podróży został już ustalony. Opowiedziała Josie o mężczyźnie i jego stanie. - Trudno powiedzieć co mu się stało, ale postawiłabym całe złoto Gringotta na to, że za chwilę same znajdziemy odpowiedź. - spojrzała na swoją towarzyszkę i posłała jej krzywy uśmiech. Każdy kolejny krok zbliżał je do celu, nie mogły zawieść, wykonanie zadania było ich priorytetem. - Mam nadzieję, że nie natkniemy się na klątwy, jeszcze nie zdążyłam nauczyć się choćby podstaw run. - dodała z całkowitą szczerością. Ryła w głowie każdą jedną wskazówkę, którą dostała. Znajomość swojego towarzysza był równie ważna, jak znajomość przeciwnika. I pamiętała też słowa Kierana, brawura bywała zgubna. Dotarły do końca klifu, a drużka na nim odbijała w lewo. Pod nimi rozciągała się przepaść. Cieszyła się, że nie postanowiły dostać się tutaj inaczej, by znaleźć się na Samotnym Klifie musiałby skorzystać z magii. - Wylądujmy przy moście i nie traćmy czujności. Zanim wejdziemy powinniśmy sprawdzić, czy na zamku nie ciąży klątwa, nie sądzisz? - zapytała swoją towarzyszkę. Możliwe że rzucenie zaklęcia miało odebrać im kilka cennych chwil, ale chyba było to rozsądniejsze, niż wchodzenie tam bez uprzedniego sprawdzenia. Rozejrzała sie dookoła, nie dostrzegając żadnej żywej duszy wskoczyła na miotłę i poleciała w kierunku miejsca, o którym mówiła wcześniej.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Samotny klif, Aberdeen 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]08.01.19 18:47
| lusterko za Josephine Fenwick, staty i biegłości takie jak ona

James Spinnet, wysoki, barczysty młodzieniec o włosach jasnych jak słoma i orzechowych oczach, bardzo żałował, że nie mógł uczestniczyć w ostatnim spotkaniu Zakonu Feniksa, jednakże zmusiła go do tego sytuacja rodzinna, o której mówić nie mógł i nie chciał; niektóre sekrety powinny były pozostać za zamkniętymi drzwiami. Wysłuchał jednak relacji i przekazanych wszystkim wieści z ust innych, wziął sobie je bardzo do serca i traktował z niezwykłą powagą; zrozumiał tyle, że w w tym momencie nie było nic istotniejszego, niż próba dotarcia do Azkabanu. Aby tego dokonać, musieli odnaleźć starożytny krąg magii - wraz z Tonks udali się więc do Aberdeen, z którym związana była ponura, mroczna legenda.
Podczas dyżuru jaki James odbył z Justine znaleźli raport sprzed lat, najwyraźniej porzucony przez Biuro, w którym obydwoje odbywali teraz kurs. Treść jego mrozić mogła krew w żyłach, ale nie im - bo czyż nie mieli teraz mierzyć się z podobnymi historiami wspólnie, przez całe następne lata? James podjął kurs aurorski, by pójść w ślady ojca. Liczył sobie jednak kilka lat mniej, niż Tonks, był wciąż bardzo młody i zielony, musiał się wiele nauczyć - i nabrać doświadczenia.
Justine słuchał więc z uwagą, bo choć w pracy byli na tym samym poziomie, to w Zakonie wcale; to ona przeszła Próbę i stała się Gwardzistą, co młodzieńcowi niezwykle imponowało. Liczył, że pewnego dnia sam zasili szeregi Gwardii.
- Będziemy uważać.
Głos Jamesa brzmiał pewnie i stanowczo; o tym, że muszą uważać nie trzeba mu było mówić. Głupia brawura mogłaby ich jedynie zgubić, to już wiedział. Relacja Justine ze spotkania z aurorem, który zawitał w tym miejscu, była niepokojąca, dlatego zamierzał zachować stosowną ostrożność - jak zawsze. - Damy radę, zobaczysz - dodał, święcie przekonany, że tak właśnie będzie. - Nie zdołałaś dowiedzieć się niczego więcej od tego aurora?
Szybował na miotle blisko Justine, nie mogąc się powstrzymać od zerkania na nią ukradkiem; była nie tylko utalentowaną czarownicą, odważną i upartą, ale przy tym piękną kobietą. Dlatego odchrząknął dumnie, kiedy wspomniała o klątwach.
- Tak się składa, że co nieco o runach zdążyłem się dowiedzieć... - wyrzekł James, mając nadzieję, że zabrzmi to lekko, a nie jak przechwałka.
Wzniósł się znów w powietrze i poszybował za Gwardzistką w stronę mostu, na którym wylądował bez problemu. Wcale nieźle trzymał się na miotle.
- Zdecydowanie - zgodził się z nią, kiedy wysunęła propozycję sprawdzenia, czy na zamek nie nałożono klątwy. Wyciągnął różdżkę z kieszeni płaszcza. - Pozwól, że się tym zajmę. Hexa Revelio.


| OPCM: 32


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Samotny klif, Aberdeen 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]08.01.19 18:47
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 37

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Samotny klif, Aberdeen HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotny klif, Aberdeen Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]09.01.19 23:55
Zdawała się sobie taka sama, niezmiennie, a przecież wiedziała, że się zmieniła. Widziała to w spojrzeniach innych. Nie przywykła jeszcze do tych nowych spojrzeń, do nowej roli też zresztą nie. Wiedziała, że zyskała nową pozycją - to zdawało się logiczne, takie były fakty, ale nie wiedziała dokładnie, jak miałaby kimś przewodzić. Choć nawet nie zauważyła, kiedy pewność jej magii przeszły na pewność w jej słowach i ruchach, na polecenia, a może prośby które wypowiadała ze znaczącą pewnością.
- Musimy. - skinęła głową jeszcze potwierdzając, jego potwierdzenie. Nie mogli sobie pozwolić na to, żeby zawieść. To było zbyt ważne. Teraz już wiedzieli, że sposób, który - jak sądzili - miał naprawiać anomalie, jedynie je wyciszał. To było za mało. Za mało, by ludzie mogli znów poczuć się bezpiecznie. Dlatego niezbędnym było, żeby dotrzeć do czakramów i napełnić go magią. Musieli otworzyć przejście, a Just wierzyła badaczom Zakonu. To były tęgie głowy, jeśli sądzili, że to odpowiedni sposób z pewnością właśnie takim był. Zerknęła w jego kierunku. Czasem zastanawiając się, czy i inni muszą walczyć, by dalej wierzyć. Czasem świat ją przytłaczał. A jednak, mimo wszystko, podnosiła się za każdym razem by podjąć się kolejnej walki. Była wojowniczką, choć przez wiele lat nie miała o tym pojęcia. Pokręciła głową marszcząc lekko nos.
- Nie. - odpowiedziała wzdychając ciężko. - Był bliski szaleństwa. - uśmiechnęła sie w kierunku Jamesa, lekko, może odrobinę krzywo. - Na szczęście udało się go uratować. - chociaż tyle. Pamiętała dokładnie krew na jego dłoniach, która zaczęła wnikać w jego skórę. Pamiętała pianę, która toczyła się z jego ust i wybałuszone, przekrwione i rozbiegane oczy.
- Oh. - powiedziała na jego wyznanie spoglądając ponownie w jego kierunku. Runy nigdy jej nie interesowały, ale teraz wiedziała, że mogą okazać się przydatne. Dlatego nosiła się z zamiarem, by czegoś się o nich dowiedzieć. - Wychodzi więc na to, że uzupełniasz moje braki. - stwierdziła spokojnie, zwyczajnie, oznajmiając oczywistość. Ale cieszyła się, gdyby napotkali gdzieś jakieś byli w stanie sobie z nimi poradzić. Może nie fenomenalnie, ale tak, by pójść dalej.  Przynajmniej taką miała nadzieję. Skinęła głową na jego propozycję. Sama ruszyła w kierunku domostwa. Już z odległości zdawał się posiadać dziwną barwę. Każdy krok jedynie uświadamiał ją, że nie jest to coś z czym spotkała się już wcześniej. Wyciągnęła z kieszeni różdżkę i zacisnęła palce wokół osikowego drewna. Każdy krok też zdawał się przybliżać ją do potwierdzenia swoich obaw. Po ścianach znajdowała się skrzepnięta krew wokół ludzkiej, tętniącej tkanki. Ale nie mogła należeć do zdrowego człowieka. Coś strasznego. Niebieskie tęczówki przesuwały się po zajętych czerwienią ścianach finalnie lądując na wejściu do środka. Ostrożnie zajrzała do środka.
- To ludzka tkanka. - powiedziała do Jamesa, dalej badając spojrzeniem ścieżkę. - Ale nie wygląda na zdrową. Nie dotykaj jej. Tak dla pewności. Możliwe że to ona odpowiadała za stan tego mężczyzny.  - wnioskowała spokojnie dalej. Cofnęła się o krok i spojrzała na swojego towarzysza. - Podłoga zdaje się nie skażona - wskazała różdżką na kamienną drogę, której nie pokrywała tkanka. - Pójdę przodem. Zaklęcie nic nie wykazało? - dopytała jeszcze, choć nie zauważyła białej wręcz mlecznej mgły, takiej jaką już niegdyś widziała. - Magicus Extremos - zażądała od różdżki, chcąc ich wzmocnić przed podjęciem się zadania, które przed nimi stało.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Samotny klif, Aberdeen 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]09.01.19 23:55
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 98

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Samotny klif, Aberdeen HXm0sNX
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotny klif, Aberdeen Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]17.01.19 22:02
| lusterko za Josephine Fenwick, staty i biegłości takie jak ona


W przeciwieństwie do Justine on od początku wiedział, czym zajmie się w swoim życiu. Chyba po prostu nie było dla niego innej drogi, choć czasami snuł fantazje o karierze sportowej - jak większość mężczyzn był wielkim fanem quidditcha, choć gra nie szła mu aż tak dobrze jakby sobie tego życzył, w Hogwarcie zawsze grzał ławę - ale jedynie we własnej wyobraźni. Gdyby powiedział o tym na głos, najpewniej prędko zrugałby go i ojciec, i dziadek. Obaj byli aurorami i wymagali, by James podążył utartą przez nich ścieżką. Z boku można by pomyśleć, że zostało to na nim wymuszone - ale miał serce Gryfona. Szlachetne i odważne. Podziwiał i ojca, i dziadka, pragnął być takim jak oni. Zawsze przed egzaminami denerwował się ogromnie na myśl, że mogą się nie powieść - i zawiedzie ich, przekreślając swoje szanse na kurs aurora.
Wszystko to, co działo się wokół, jedynie utwierdzało go w przekonaniu o słuszności tego wyboru; nauki wpojone przez dziadka i ojca doceniał jeszcze bardziej, to, że ukształtowały jego charakter w podobny sposób. Jeszcze daleka droga przed nim, wciąż był zielony i nieświadomy tak wielu trudności, z jakimi przyjdzie mu się zmierzyć - na wiele jeszcze zupełnie niegotowy - ale odważnie patrzył w przyszłość. Był gotów, by walczyć. A przynajmniej tak wciąż mu się wydawało.
- Tak. Uzupełniamy się - palnął Spinnet bez większego pomyślunku. Prawda była taka, że po prostu w latach szkolnych czasami dopadały go kryzysy w wierze we własną aurorską przyszłość. Myślał wtedy o zostaniu łamaczem klątw i wybrał w trzeciej klasie starożytne runy. Prędko mu przeszło, ale przedmiot ten okazał się na tyle interesujący, że zdecydował się na nim pozostać. Zawsze lepsze to, niż cholerne wróżbiarstwo, na którym człowiekowi słabo się robiło od mdłych zapachów kadzidełek. Chyba zabrzmiał zbyt entuzjastycznie i uświadomił to sobie dopiero po chwili. Odchrząknął i udawał, ze nic takiego nie miało miejsca.
Zostawił miotłę tam, gdzie Justine i ruszył za Gwardzistką w kierunku kamiennego domostwa. Z oddali wyglądało na po prostu ekscentryczne, może wtedy czerwone ściany były w modzie - dopiero po zbliżeniu się do nich, dopiero po słowach Justine uświadomił sobie, że to wcale nie były czerwone cegły.
A ludzka tkanka. Skrzywił się z wyraźnym obrzydzeniem.
- To musi być czarna magia... - mruknął z pogardą na myśl o czarnoksiężniku, który dopuszczał się tych zbrodni. James skinął głową, gdy Tonks poleciła mu nie dotykać tej tkanki - i tak nie miał najmniejszego zamiaru. - Nic. Nie ma tu żadnej klątwy. Możemy iść - odpowiedział z niezachwianą pewnością; zaklęcie było udane i nic nie wykazało, to wiedział. Miał ochotę pierwszy wyrwać się do przodu, nie pozwolić jej wejść pierwszej, była przecież kobietą - ale była też Gwardzistką i ona tu dowodziła. Ruszył za nią, a dzięki zaklęciu poczuł jak napełnia go nowa energia i magia Tonks.
Ruszyli kamiennymi schodami. Wyglądały na stabilne, zupełnie tak, jakby ich struktury wcale nie musnął czas. Zaczęli nimi schodzić, James uważał, aby żadną częścią ciała nie dotknąć chorej tkanki. Trzymał różdżkę uniesioną, niosąc tym samym źródło światła, nasłuchiwał jednocześnie i rozglądał się czujnie. Prędko dotarli do pustego, niewielkiego pokoju, w którym każdą wolną przestrzeń pokrywało to cholernie, chore mięso - ale po stokroć gorsze. Czujne oko kursanta wychwyciło palec, niewątpliwie należący do dziecka, gdzieś indziej drgała spazmatycznie stopa...
Obiad podszedł Jamesowi do gardła.
Spojrzał na Justine pytająco.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Samotny klif, Aberdeen 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]27.01.19 2:37
Mieć cel, chyba to było w życiu najważniejsze, jakby nie patrzeć, powodował on sens każdej wędrówki, inaczej jedynie błąkało się bez celu na ścieżce, która prowadziła donikąd. Taka trochę była wcześniej, beztroska, a może zwyczajnie bezcelowa. Przyjmowała to, co dawało jej życie i nie godziła się na nic, co jej się nie należało lub było dla niej niedostateczne. Rzadko myślała o przyszłość, teraz zdarzało jej się to ciągle, a nawet nagle. Choć nie imaginowała sobie w niej siebie a to, jak będzie wygladał świat. Możliwe, że bez niej. Była na to gotowa - ju tak.
Nie żałowała, że jej życie wyglądało właśnie w taki sposób - że nie znalazła się na kursie od razu po szkole. Wtedy, wtedy nie była jeszcze na niego gotowa. Pogotowie wbrew pozorom dało jej dobrą podkładkę, pozwoliło na przyzwyczajenie do widoków czasem okropnych i okrutnych, nauczyło ja działania po presją otoczenia i czasu. I zawsze wnikliwej obserwacji i oceniania potencjalnych zagrożeń. Choć gracji jej nie przybyło zbyt wiele, nadal potrafiła czasem poruszać się jak słoń w składzie porcelany.
Zerknęła na niego unosząc ku górze jedną brew gdy odpowiedział szybko. Leniwie uniosła też kącik ust, ku górze rozbawiona tym wyznaniem. Jednak ten opadł szybko, gdy spojrzenie znów skierowała na miejsce, do którego mieli wejść. Brew odnalazła drugą schodząc się z nią, gdy rozmyślała. Mierzyła ze spokojem ściany prześlizgając po nich wzrokiem. Przeniosła spojrzenie znów na niego gdy się odezwał i przez chwilę to jego obserwowała. Skinęła powoli głową.
- To możliwe. - zgodziła się, choć nie widziała na ten moment innych właściwych przyczyn czy odpowiedzi. Może ktoś eksperymentował łącząc czarną magię z leczniczą, albo tworząc zaklęcie, które poszło całkowicie nie tak. Wzięła oddech i wypuściła powietrze z płuc słysząc jego zapewnienie. Mogli iść, ale wcale nie miała ochoty wchodzić do środka. Coś w niej buntowało się gdy widziała ściany. Miała ochotę odwrócić się na pięcie i więcej tu nie wracać, ale wiedziała, że nie ma takiej możliwości.
- Ponure miejsce. - mruknęła trzymają przed sobą różdżkę i schodząc powoli w dół schodami. Uważnie spoglądała pod nogi i nie śpieszyła się stawiając kolejny krok. Musieli znaleźć czakram i wykonać swoją misję - na razie to było najważniejsze. W końcu znaleźli się w niewielkim pustym pomieszczeniu, które całe pokryto było przez czerwoną tkankę. Przesuwała powoli spojrzenie dostrzegając oko pozbawione powieki, spazmatycznie drgającą nogę. Nie zrobiło jej się niedobrze, choć usta skrzywiły się z niesmakiem. W końcu dostrzegła ramę pod łuną trującej tkanki. - Jest obraz. - mruknęła do swojego kompana, jednak zamiast do niego podejść zaczęła się rozglądać. Póki pokrywały go trujące czerwone nitki, był poza ich zasięgiem. Dostrzegła nóż i westchnęła raz jeszcze. Włożyła różdżkę w zęby i zrzuciła z ramion płaszcz, który wcisnęła w dłonie Jamesa. - Trzymaj. - poleciła jedynie. Krótkie westchnienie znów potoczyło się z jej ust. - Kiedyś zbankrutuję przez te koszule. - mruknęła pociągając za rękaw, który z cichy trzaśnięciem oderwał się nad ramieniem. Całą rękę pokrywałe bandaże namoczone wcześniej w naparze z ziół, który ciągnął się za nią. Złapała przez oderwany rękaw nóż i oplotła rękojeść by nie dotknąć krwi - nie wiedziała, czy i ona nie była skażona. Ułożyła go wygodniej w prawej ręce, lewą wyciągnęła z zębów różdżkę. Zbliżała się w kierunku obrazu i zabrała się do pracy. Żmudnej, wiedziała, że jeden błąd, może naruszyć całą strukturę. - Opowiedz mi o czymś, Spinnet. Jak podobał ci się egzamin? - rzuciła pierwsze lepsze pytanie, potrafiła się skupiać w ciszy, ale nigdy za nią nie przepadała. W czasie interwencji zazwyczaj bywało głośno, a uwaga musiała być podziela. A ciszę zwyczajnie zaczęła akceptować.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Samotny klif, Aberdeen 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]06.02.19 17:24
| lusterko za Josephine Fenwick, staty i biegłości takie jak ona
Magicus extremos: +19 1/3



Niezbadane są wyroki losu, jedynie nieliczni cieszyli się prawdziwym trzecim okiem, pozwalającym spojrzeć w przyszłość - rzadko własną. Nawet dla nich była ona niejasna, mętna i niepewna. James nie potrzebował jasnowidza, aby potwierdził, że jego ścieżki wiodą w stronę Biura Aurorów, był tego więcej, niż pewien, a nie powinien był. Miał wiele szczęścia, że tak się stało, że złośliwość losu nie pokrzyżowała mu planów wypadkiem, czy innym nieszczęściem. A może wcale nie? Może gdyby ojciec i dziadek nie narzucali mu w pewien sposób własnego wyboru, zebrałby o wiele więcej doświadczeń i umiejętności, tak jak Tonks? Nie rozpoczęła kursu od razu, przewinęła się przez magiczne pogotowie ratunkowe, dzięki temu jednak miała potężną broń w ręku; władanie magią leczniczą na placu boju mogło okazać się naprawdę nieocenione. Mogło uratować życie jej, albo partnerowi. Uzdrowicielstwo było trudną, złożoną sztuką, Justine musiała być utalentowana - dlatego jej osoba intrygowała Spinnetta tym bardziej.
Trudno było mu jednak skupić się na rozkosznej wizji, w której jasnowłosa pochyla się nad nim i opatruje rany po - zwycięskim rzecz jasna - boju z czarnoksiężnikami, gdy dzieło jednego z nich zatruwało niemal powietrze wokół. Było ciężkie, gęste i nieprzyjemne od zatrutej, starej krwi. James zawsze sądził, że jest twardzielem, że barwne i realistyczne opowieści ojca i dziadka przygotowały go do zderzenia z rzeczywistością - ale tak nie było. Rzeczywistość okazała się dużo trudniejsza do zniesienia. Był młody, niedoświadczony, dopiero się uczył, dopiero zaczynał - musiał to przetrawić. Od wszechobecnej, żywej tkanki robiło mu się niedobrze, żołądek podchodził mu do gardła, nie mógł powstrzymać myśli podpowiadających mu, czy mięśnie te należały kiedyś do żywych ludzi - do ofiar czarnoksiężnika, o którym krążyły tu legendy. Starał się tego nie okazywać, nie chciał, aby Tonks to zauważyła, tym bardziej, że to ona - kobieta, na Merlina - zachowała zimną krew i niby niewzruszona chwyciła za nóż, aby w odpowiednich miejscach przeciąć tkanki. Wziął do rąk jej płaszcz bez słowa protestu.
- Co ci się stało? - zapytał zaniepokojony. Czy to podczas treningów na kursach, czy może wykonywała zadanie powierzone wyłącznie Gwardii Zakonu, o których nie wiedział? Wierzył, że pewnego dnia będzie jej w tym towarzyszył, że dołączy do najdzielniejszych - i najbardziej oddanych sprawie.
- Trudno powiedzieć, żeby mi się podobał - burknął James, obserwując precyzyjne, pewne ruchy Tonks, która rozcinała mięśnie, z wolna odsłaniając obraz. Miał już powiedzieć, że był trudny - zgodnie z prawdą - ale ugryzł się w język. Zamiast tego wypalił: - To była jednak dla mnie bułka z masłem, nie? - niech nie myśli, że jest cienki, albo niedouczony. Na to nie mógł sobie pozwolić, jeśli zamierzał na kobiecie zrobić wrażenie.
W kilka minut później uporała się z tkankami, odsłoniła obraz, na którym ujrzeli mężczyznę odzianego w czarną, powłóczystą szatę. Trzymał za włosy uciętą głowę, której oczy rozwarły się nagle - a usta przemówiły, pytając o winy, z jakie winien pokutować ten, który odbierał tu życia niewinnym. James udzielił odpowiedzi, oboje z Tonks czytali raport, a płótno rozchyliło się, odsłaniając czakram.
- Panie przodem? - spytał; nie z nonszalancji, a raczej dlatego, że to Justine przeszła Próbę - i to ona tu dowodziła.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Samotny klif, Aberdeen 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]15.02.19 0:00
Nadal czuła się dziwnie, dziwnie mając świadomość, że teraz ona jest odpowiedzialna za decyzję. Że to na nią, będa spoglądać wzrokiem, który będzie zadawał nieme pytanie: co dalej? I bała się niezmiennie, że nie udźwignie tego ciężaru, a jednocześnie jakaś dziwna pewność, która kształtowała się w niej coraz wyraźniej podpowiadała cicho, że sprawdzi się odpowiednio. Była krukonką, umiała logicznie myśleć i łączyć wnioski, potrafiła pracować pod presją czasu i otoczenia i była niezgorsza, jeśli szło o magię obronną. Uroki i lecznicza zawsze wydawały jej się u niej samej przeciętne. Nijak miała się do zakonowych uzdrowicieli, którzy wiedzieli od niej więcej. Ale nie przejmowała się tym, życie wytyczyło jej własną ścieżkę, a ona - mimo, że ta czasem pięła się ostro ku górze, lub wywracała ją o jakiś kamień - zdecydowanie kroczyła nią do przodu.
To co roztaczało się przed ich spojrzeniami nie napawało optymizmem. Powietrze było ciężkie i zdawało się mieć metaliczny stęchły zapach. Zapach ten wdzierał się w nozdrza okrutnie. Just znała już ten zapach, przywykła do niego, choć pamiętała, że po pierwszej akcji w pogotowiu wymiotowała za rogiem budynku. Teraz jej umysł nie reagował już na niego, odczuwał jego obecność, ale potrafił w niej funkcjonować. Cięła sprawnie, jednak musiała zatrzymać się na chwilę. Odsunęła dłoń, gdy fantomowy ból, który powracał do niej od czasu Próby, uczucie bólu i duszenia uderzyło w nią, słabiej niż kilka dni temu, jednak na kilka sekund napinając całe jej ciało. Oddech przyśpieszył. Przymknęła powieki, wszystko odeszło równie szybko przyszło. Powróciła do cięcia tkanek. Gdy pytanie wypłynęło z jego ust napięła lekko plecy, przerywając na sekundę i powracając do pracy.
- Nie mogę o tym mówić. Ale mogę cię zapewnić, że wygląda gorzej niż jest w rzeczywistości. - powiedziała, odrobinę naginając prawdę. Od dawna nie miała ran, które goiły się tak długo i których nie leczyła magia lecznicza. Nadal odczuwała dyskomfort. A bandaże na dłoniach zawijała w podwójnej ilości, dokładnie, co wieczór sprawdzając, czy rany się nie otworzyły. Nie zaprzestawała dłużej. Zajęcie było żmudne. - W krótkim czasie sprawdzili reakcje na sytuacje i umiejętności. - wzruszyła lekko ramionami. - Zaplanowanie tego dla tylu osób w taki sposób było taktycznie na najwyższym poziomie. - stwierdziła spokojnie, marszcząc lekko brwi i przecinęła kolejną tkankę. Obraz znajdował się już prawie cały odkryty, ledwie kilka cięć dzieliło ją od niego. Odwróciła głowę do chłopaka - a może bardziej mężczyzny. - Bułka z masłem, mówisz? - zapytała unosząc lekko brew i dźwigając ledwie na sekundę kącik ust ku górze. Znów spojrzała na tkanki i wykonała ostatnie cięcia. Gdy skończyła, odwróciła się od niego i odebrała od niego swój płaszcz, który zarzuciła na ramiona. James odpowiedział odpowiednio obrazowi, płótno rozchyliło się wpuszczając ich do środka. Skinęła głową, wchodząc jako pierwsza do odkrytego pomieszczenia. Serce zabiło jej mocniej. Zależało jej, żeby wykonać zadanie.
- Do roboty. - zarządziła, skupiając się rozglądając po miejscu i w końcu kierując różdżkę w kierunku czakramu. Wzięła wdech i wypchnęła z siebie magię, chcąc go rozbudzić. Liczyła na powodzenie, potrzebowali sukcesu, musieli raz na zawsze pokonać anomali.


| budzę magię, ST70



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Samotny klif, Aberdeen 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]15.02.19 0:00
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 23
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotny klif, Aberdeen Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]16.02.19 21:39
| lusterko za Josephine Fenwick, staty i biegłości takie jak ona
OPCM: 32
Magicus extremos: +19 2/3


Dziwnie mu było z myślą, że musi czekać na polecenia i rozkazy kobiety, z tym, że to ona podejmuje decyzje i musi wykonywać polecenia Justine bez zawahania. Nie krytykował tego, czasami po prostu czuł się z tym nieswojo, został wychowany w domu, gdzie mężczyźni byli dość staromodni. Nie tyczyło się to poglądów na sprawę czystości krwi, rzecz jasna, ojciec i dziadek Jamesa byli mężczyznami liberalnymi w tym względzie, głośno mówili o równości mugoli i czarodziejów, zachęcając innych, by otworzyli oczy, a wyplęgli z siebie nienawiść - jednakże w sprawach kobiet pozostawali wciąż liberalni. Matka Jamesa pełniła w ich domu rolę gospodyni, żony i matki, strażniki ogniska, opiekunki, a ojciec nigdy nie pozwoliłby, aby chwyciła za różdżkę w celu ruszenia do boju. W ich oczach kobiety były delikatnymi istotami, którymi należało się opiekować - a rola obrońcy należała do mężczyzny. Spinnet zastanawiał się jak zareagują, gdy powie im o Zakonie Feniksa, bo pewnego dnia powie przecież z pewnością. Ich pomoc byłaby dla tej organizacji nieoceniona, byliby utalentowanymi aurorami. Sam James był młodszy, szedł z duchem czasu, potrzebował go jednak, by przywyknąć. Do myśli, że w tym momencie to Justine broniłaby jego, a nie on jej - była dużo bardziej utalentowaną w białej magii czarownicą. Do tego Gwardzistką. Szanował to, szanował hierarchię, dlatego chował swoje męskie ego w buty i słuchał poleceń. Zastanawiał się, czy rany na rękach, o których mówić nie mogła, miały związek z zadaniami wykonywanymi dla Zakonu Feniksa. Nie drążył jednak tematu.
- Jeśli mógłbym jakoś pomóc, to wiesz, służę ramie... pomocą.
W pewnym momencie zapanował nad sobą i odchrząknął, wciąż przypatrując się precyzyjnym ruchom Tonks z ponurą miną. - To tak, oczywiście. Mój ojciec pamięta tego gościa od egzaminu z czasów, gdy razem pracowali. Wyraża się o nim bardzo pochlebnie - stwierdził James; oczywiście, że egzamin był na najwyższym poziomie - dlatego był cholernie trudny. Spinnet chciał jednak, by Tonks miała wyższe mniemanie o jego umiejętnościach.
Zamierzał dowieść ich czynem.
Udało im się dotrzeć do czakramu, a Justine przejęła pałeczkę, pierwsza przystąpiła do działania. Magia była w tym miejscu im jednak wyjątkowo nieposłuszna. James wyczuł, że Gwardzistce nie udało się odpowiednio rozbudzić magii, której resztki rozpierzchły się po otoczeniu. Na całe szczęście maleńkie kamienie zaczęły się delikatnie jarzyć. Spinnet wziął głęboki oddech - nie mógł zawieść.
- Expecto patronum! - zażądał od swej różdżki, mając wielką nadzieję, że uda mu się przywołać srebrzystego ogara, który wzmocniony magią tętniącą w czakramie wniknie w świstoklik, który przygotowała profesor Bagshot.


docelowa siła -> st 50


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
Samotny klif, Aberdeen 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]16.02.19 21:39
The member 'Ain Eingarp' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 56
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotny klif, Aberdeen Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]21.02.19 19:32
Powinna być dumna. Dumna z siebie i z tego co osiągnęła. Dumna z tego jak wiele miała jeszcze osiągnąć. Pierwsza kobieta w Gwardii - właśnie ona. Pokazywała że i je na to stać. Że mniejsze Ale wszystko to niknęło pod ciężarem doznań, który przynosił jej los. Nie czuła się zmuszona, ale w Pogotowiu czuła się niewygodnie, chciała robić więcej, pomagać bardziej. Nawet, jeśli po drodze miała stracić wszystko. Nawet, jeśli po drodze miała oddać siebie. Już to w jakiś sposób zrobiła wiążąc swą duszę z magią Zakonu, ale nie przeszkadzało jej to. To, czego pragnęła nigdy nie miało być jej. Ona zaś mogła coś zrobić, była w stanie nie czuć się ponownie bezużyteczną.
Na kursie kobiet było niewiele. Nie dziwiła się, ledwie po kilku dniach zdążyła zauważyć, jak wysoki jest tam poziom. Wkładała każdą cząstkę mocy w treningi i zajęcia, a potem padała z wycieńczenia w domu, budząc się po ledwie kilku godzinach wyrwana ze snu własnym krzykiem. Wspomnienia z próby nacierały na nią nieustannie łącząc się z innymi zebranymi już wcześniej. Umierała po raz kolejny w sennych marach, przytulała dzieci na pożegnanie, ginęła w ramionach ukochanego, by później obudzić się kompletnie i całkowicie samą. Pustka zaczynała się w niej pogłębiać. Ale nadal walczyła. O siebie. O niego. I nie zamierzała odpuścić, tak długo jak długo tylko była w stanie.
Skupiała się na zdaniach, na kolejnych dniach nie planując przyszłości. Nie sądziła, by jakaś na nią czekała. A jeśli tak, to przeczuwała jak będzie wyglądać. Nie miała żalu. Jeśli była w stanie komuś pomóc, chociaż jednej osobie - to było warto.
Cięła tkanki z precyzją, spokojnie wdychając i wydychając gęste powietrze, do którego było przyzwyczajona. Oddychała przez usta, by nie drażnić zbyt mocno drażliwszego nosa.
- Zapamiętam. - obiecała przecinając jeden z ostatnich mięśni. - Ty też nie bój się poprosić o nią. Gdyby coś. - dodała, spoglądając na widok, który rozpostarł się przed nimi. Zabrała się za rozbudzanie magii, ale czuła, jak ta wymknęła się spod jej kontroli. Prawie warknęła, zacisnęła usta obserując, jak kamienie zaczęły się delikatnie jarzyć. Chociaż tyle dobrego. Obserwowała jak patronus jej towarzysza wyłania się z różdżki i wykonuje swoją część zadania. Rozejrzała się po pomieszczeniu gdy błękitny obrońca zaniknął.
- Spadajmy stąd, to miejsce jest przygnębiające. - powiedziała do niego, jako pierwsza ruszają do wyjścia. Słyszała jego kroki za sobą. Wyszli na zewnątrz i odnaleźli miotły którymi przylecieli, by już po chwili wbić się w powietrze i ruszyć w drogę powrotną.
Oby wystarczyło.

| zt x2 :pwease:



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Samotny klif, Aberdeen 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Samotny klif, Aberdeen [odnośnik]03.07.19 18:34
28 grudnia 1956, chwilę przed północą

Mieli działać, każdej nocy robić dokładnie to, co do nich należało, a na co nie zezwalały im aktualne władze Ministerstwa Magii. Aurorzy zostali sprowadzeni do roli służbistów poszukujących dawnych zwolenników Gellerta Grindelwalda, niezrzeszonych i w jej mniemaniu mało istotnych i niebezpiecznych na dzień dzisiejszy czarnoksiężników, a to wszystko po to, aby najprawdziwszym zbrodniarzom i plugawcom umożliwić coraz bardziej aroganckie i jawne praktyki. Ludzie byli świadomi niebezpieczeństwa, wojna była już wszędzie, wokół panował coraz większy strach, a ministerstwo z Malfoyem na czele tłumili chaos swoimi bezprawnymi rządami. Ufała Haroldowi Longbottomowi jak nikomu innemu, wierzyła w niego całym swoim sercem — w to, że jako jedyny był w stanie zmienić świat, przywrócić mu dawny ład i porządek, zaprowadzić na powrót harmonię. Może nie dziś, ale jutro, za jakiś czas. Mógł tego dokonać tylko on, a ci najbardziej wierni i oddani musieli mu w tym pomóc, kiedy działał w podziemiu. I oni nie byli bezczynni, działali, depcząc im po piętach, szukając na nich sposobu, aby raz na zawsze zakończyć zbrodnicze praktyki.
Była na jego tropie już od pewnego czasu i wiedziała, że tej nocy uda jej się go przyskrzynić. Magnus Rowle miał wiele za uszami, a pomimo usilnych starań jej i Brendana Weasleya wciąż pozostawał bezkarny. Chroniło go nazwisko, chronił go teraz nowy rząd. Nie był jednak nietykalny, żaden z czarnoksiężników, otwartych zwolenników mrocznego Lorda Voldemorta nie był, musieli tylko zgromadzić odpowiednią ilość obciążających dowodów. Wizengamot nigdy go nie ułaskawi, musieli tylko doprowadzić do tego, aby przed nim stanął. Plan miał być zgodny z tym, co ustalili z początkiem listopada. Przyłapany na gorącym uczynku zostanie zamknięty w nowym  więzieniu pod Tower of London, jego tożsamość zostanie utajona przed sojusznikami, by nie pozwolili mu uciec. Pilnowany przez dementorów nie znających jego twarzy i imienia prędzej zdechnie niż zostanie odbity przez swych kamratów. Zamierzała go dziś schwytać — dowiedziała się, że miał spotkać się tu, na klifie w Aberdeen z czarnoksiężnikiem, pośrednikiem nielegalnych transakcji. Wiedziała, że ów czarodziej podróżował z Rosji, a dziś, przed północą miał zjawić się tu, w Anglii. Mogłaby zamknąć ich obu, musiała wyczekać odpowiedni moment.
Tkwiła za murami zamczyska, które owiało się niespokojną legendą. Noc była ciemna, wciąż na niebie szalała potworna burza, która ani na moment nie ustała od początku listopada. Niebo przecinały błyskawice raz po raz, echem po klifach niosły się przerażające grzmoty, a temperatura spadła dobre dziesięć stopni poniżej zera. Ziemia była oblodzona, sliska, nietrudno o wypadek. Deszcz lodowaciał nim zdążył spaść, a tu, gdzie wiatr szalał jeszcze bardziej, stawał się drobnymi igłami zacięcie wbijającymi się we wszystko wokół, w tym jej gruby płaszcz z fioletowym podszyciem, w niczym nie przypominających rozkosznych płatków śniegu. Na głowie miała grubą, lisią czapkę, i pomimo doskwierającego zimna czekała na pojawienie się Magnusa. Zakładała, że na miejscu zjawi się pierwszy, oczekując przekraczającego granicę czarnoksiężnika. Pomyliła się — to owy mężczyzna zmaterializował się jako pierwszy. Za pomocą niezgłoszonego do ministerstwa świstoklika, ale wciąż łatwo namierzanlnego zjawił się w zawierusze, kilkanaście metrów od niej. Wahała się, lecz tylko przez chwilę — nie mogła czekać, dwóch będzie trudniej obezwładnić w tym samym czasie, a jego niiedyspozycję mogła później wykorzystać. Nie widząc nigdzie na horyzoncie Magnusa stanęła prosto i wycelowała różdżką w nieznajomego.
— Petryficus totalus— krzyknęła, mierząc prosto w jego pierś. Rzucone z ogromną siłą zaklęcie pomknęło w stronę pośrednika ze Związku Radzieckiego.


| Statystyki Bones są zgodne z jej kartą. Ignotusie, masz czas na odpis 48h.

W twoim kierunku leci zaklęcie z mocą 139 oczek.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Samotny klif, Aberdeen Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Samotny klif, Aberdeen
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach