Wydarzenia


Ekipa forum
Pomnik Cronusa Wyzwoliciela
AutorWiadomość
Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]14.01.21 21:49
First topic message reminder :

Pomnik Cronusa Wyzwoliciela

Po całkowitym przejęciu stolicy przez czarodziejów i ustaniu walk, dla upamiętnienia zwycięstwa nad mugolami tuż przed Pałacem Buckingham postawiono wzniosły pomnik na cześć nowego Ministra Magii. Pomnik Wyzwoliciela, wyjątkowo utalentowanego autora, brytyjskiego rzeźbiarza, Aikena Cattermole przedstawia półnagą sylwetkę Cronusa Malfoya odrywającego głowę ostatniemu stąpającemu po londyńskich ziemiach mugolowi. Pomnik jest wyjątkowy — z kamiennej głowy mocno osadzonej w wyciągniętej dłoni ministra nieustannie sączy się krew. Czy prawdziwa — mecenasi sztuki nie mają pewności. Oczywiste jest jednak, że wykonana z bałkańskiego marmuru statua wzbudza ogromny podziw. Plotki głoszą, że każdy kto nabierze w dłonie sączącej się posoki i wysmaruje nią twarz sprowadzi na siebie uśmiech fortuny.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Cronusa Wyzwoliciela - Page 11 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]28.04.22 22:38
Nagradzanie wybitnych zasług było wspaniałą inicjatywą. Większość z tu zebranych czynnie uczestniczyła w każdych walkach i działaniach, których celem było oczyszczenie Wielkiej Brytanii ze szlamu i zdrajców, którzy stawali po ich stronie. Wielu z nich ryzykowało życiem i zdrowiem, byli i tacy, którzy polegli w swoich działaniach, oddając ofiarnie życie dla dobra wspólnej, wspaniałej przyszłości. Uhonorowanie działań każdego, kto nie obawiając się przeciwstawienia wspólnemu wrogowi było wspaniałym podziękowaniem za włożoną prace i wytrwałość. Byli przykładem dla tych, którzy jeszcze nie odnaleźli tej odwagi w sobie i nie zdecydowali się brać udziału w walce czy innego rodzaju działaniach. Tak jak Lady Evandra Rosier i Lady Primrose Burke. Odważnie stanęły na wysokości zadania, wykonując działania na misjach pokojowych i wspierając swoich najbliższych w działaniach. Był dumny zarówno z Evandry, jak i Primrose. Obie były mu bliskie i nie trudno było ukryć, jakim zaszczytem dla nich było to uhonorowanie.
Obserwowała każdy ruch Primrose na scenie. Prezentowała się wyjątkowo i wiele spojrzeń powiodło za nią. Była skromna, nie lubiła zwracać na siebie uwagi, a teraz wbrew temu… każdy spoglądał w ich stronę. Jej i Evandry. Zainteresowały nie tylko zgromadzonych, ale również prasę. Były żywym przykładem na to, że Lady nie musi siedzieć zamknięta w bezpiecznych czterech ścianach lukrowego pałacu, a może podejmować czynne działania, bez ukrywania się za wymówką zwaną „byciem kobietą” i faktem, iż mężczyźni z rodu na nic nie pozwolą. Każda kobieta decydowała sama za siebie, a one wyjątkowo udowodniły, jak wiele są warte.
- W pełni zasłużone… – odparł na jej słowa, kiedy ponownie usiadła obok i nachyliła się w jego kierunku. Nie mógł jednak powiedzieć wiele więcej, Mistrz Ceremonii kontynuował. Przeciwdziałanie terroryzmowi, walka z wrogiem, zaangażowanie w misje pokojowe i stabilizacyjne… I ponownie jego imię zostało wywołane. Srebrny Medal Zasługi. Przyczyniał się do walki, przyczyniał się do oczyszczania Anglii, do wyzwolenia. Wolność była wartością nadrzędną i walka do samego końca o tę wolność, była priorytetową. Poproszony o podejście stanął zaraz obok Drew. Kolejne gratulacje i przyjęcie medalu. Krótka chwila, którą uwieczniali pracujący na miejscu reporterzy. I znów mógł wrócić na miejsce obok Lady Burke.
Również Zachary został odznaczony. Przyjaciel wspaniale podejmował wszelkie działania i z całą pewnością był jedną z tych osób, których działania wykraczały poza standardy. Tak i teraz zasługiwał na uhonorowanie swoich działań. Mathieu powiódł za nim wzrokiem na scenę. Był tam jako jedyny. Dolohov nie było na miejscu, a Luca Waffling… pośmiertne odznaczenie miało ogromną wartość. Był jednym z tych, którzy działali i brali udział w walce o lepszą przyszłość. Zaraz po tym Lord Malfoy zszedł ze sceny, a w rękach Mistrza Ceremonii nie pojawił się żaden więcej zwój czy lista była już wyczerpana, a wydarzenie powoli dobiegało końca?



Mathieu Rosier


The last enemy
that shall be destroyed is

death
Mathieu Rosier
Mathieu Rosier
Zawód : Arystokrata, opiekun smoków
Wiek : 28
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Here’s the misery that knows no end
OPCM : 30
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0 +3
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 33 +2
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej
To, że milczę, nie znaczy, że nie mam nic do powiedzenia.
Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t7310-mathieu-rosier https://www.morsmordre.net/t7326-ehecatl https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t7421-skrytka-bankowa-nr-1782#202976 https://www.morsmordre.net/t7339-mathieu-rosier
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]28.04.22 23:33
Przypięte do szaty odznaczenie ciążyło mu przyjemnie, złotem i zielenią odznaczając się od ciemnej, wyszywanej w morskie wzory tkaniny, a powstrzymanie się przed wzięciem go w dłonie i dokładnym obejrzeniem, kosztowało go więcej wysiłku, niż byłby skłonny przyznać. Chociaż nigdy nie należał do ludzi skromnych, na ogół bez grama wstydu chwaląc się morskimi dokonaniami na lewo i prawo, to nie spodziewał się – podobnego wyrazu uznania otrzymanego z rąk samego ministra magii, znalezienia miejsca pośród czarodziejów, przed którymi karki chylił cały magiczny i niemagiczny świat. Gdyby ktoś pół roku temu przepowiedział mu podobną przyszłość, uznałby, że wypił za dużo rumu; ciążąca na jego losie klątwa wieszczyła mu wszakże zgubę, w Anglii spodziewał się więc nie odnaleźć niczego poza karą za przewiny. Dzisiaj trudno było mu uwierzyć, że gdy w odpowiedzi na wezwanie nestora zawijał do portu, wojna niezbyt go interesowała; teraz – nagle – na skutek wszystkiego, co doświadczył u boku Macnaira w mugolskim forcie – stając się jego głównym celem, obowiązkiem, fascynacją, której echo potrafił wyczuć w powietrzu, gdy kolejni Rycerze Walpurgii i Śmierciożercy odbierali zasłużone wyrazy uznania.
Przyglądał się im z pierwszego rzędu – kolejnym, niektórym pojawiającym się na scenie po raz drugi lub trzeci – jak Deirdre, której powrót na miejsce śledził przez dłuższą chwilę, mimowolnie przypominając sobie ich spotkanie w Corbenic Castle. Już wtedy wyczuł, że była kimś, z kim należało się liczyć – a dzisiejszy wieczór tylko to potwierdzał; nie był głupcem, doskonale zdawał sobie sprawę, że najwyższych odznaczeń nie otrzymała za samą pewność siebie ani trudną do zignorowania urodę – tym bardziej satysfakcjonowała go nawiązana przed paroma dniami współpraca. Z uśmiechem obserwował tez odznaczenie Drew, Tristana, Mathieu; obecność na scenie Evandry nieco go zaskoczyła, jednak wyłącznie pozytywnie – zawiesił na niej wzrok na parę długich sekund, dziwiąc się jedynie, że była jedyną przedstawicielką rodu jego matki, którzy pojawili się tego dnia pośród zebranych. Powracającemu do pierwszego rzędu Corneliusowi skinął głową, składając mu w ten sposób nieme gratulacje, te głośniejsze odkładając na później; spojrzał też na niego z widocznym zaintrygowaniem – gdy w trakcie ich rozmowy z Mouettem wychwalał swoje działania, w pierwszej chwili uznał je za czcze przechwałki – dopiero teraz orientując się, że musiało kryć się w nich znacznie więcej. Posłał czarodziejowi porozumiewawcze spojrzenie, zaraz potem odwracając się jednak; pozwalając jemu i jego partnerce wymienić parę słów w atmosferze pozornej prywatności.




some men have died
and some are alive
and others sail on the sea
with the keys to the cage
and the devil to pay
we lay to fiddler's green

Manannan Travers
Manannan Travers
Zawód : korsarz, kapitan Szalonej Selmy
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
so I sat there,
beside the drying blood
of my worst enemy,
and wept
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +4
CZARNA MAGIA : 12 +4
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Czarodziej

Rycerze Walpurgii
Rycerze Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10515-manannan-travers https://www.morsmordre.net/t10605-zlota-rybka#321117 https://www.morsmordre.net/t12133-manannan-travers https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10596-skrytka-bankowa-nr-2306#320992 https://www.morsmordre.net/t10621-manannan-travers
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 1:56
Obserwował scenę, starał się pamiętać nazwiska i twarze ludzi, którzy tam wychodzili - którzy odbierali te wszystkie odznaczenia, którzy celebrowali swoje zwycięstwo. Miał w nosie tę wojnę, coraz mniej chciał się nią przejmować - ale coraz bardziej zaczynał. Poczucie winy zżerało go od środka wraz ze wszystkimi strachami, tym bardziej kiedy wpatrywał się przed siebie na scenę, usilnie ignorując zamieszanie dobiegające gdzieś zza jego pleców. Jakiś idiota się wykłócał - głośno i dosadnie, robił zamieszanie. Nie chciał tam nawet patrzeć, bo to nie była jego sprawa. Nie powinien się przejmować cudzymi sprawami. Powinien się skupić na sobie i na swojej rodzinie, na tym jakie niebezpieczeństwo mogło na nich czekać, bo to było jego największą niewiadomą ostatnich tygodni - co właściwie się wydarzyło tam wtedy nad Lune? I czy dzisiaj nie ryzykował zbyt wiele, pojawiając się w Londynie. Może powinien być bardziej ostrożny? Ale nie czuł takiego przywiązania do siebie, aby nic mu się nie stało. Wciąż się bał jakiegoś abstrakcyjnego i najpewniej wyimaginowanego zagrożenia, ale bardziej z przyzwyczajenia.
Co zrobi jeśli by go złapali tutaj? Będzie uciekał? Podda się? Jeśli się podda... to czy uda mu się przeżyć? Mógłby znów liczyć na łut szczęścia, ze w jakiś sposób wyjdzie z więzienia? Że w ogóle do niego trafi, a nie zostanie zabity na miejscu.
Wymusił uśmiech, wyciągając ręce przed siebie i klaszcząc z innymi, wyłącznie dlatego, aby zachować jakiekolwiek pozory dobrego obywatela, którego dzisiejsze sukcesy cieszyły. Jak wiele jeszcze ukrywali? Te wszystkie zasługi, o których mówili? Co mieli na myśli - czym one wszystkie były? Mordami, sprzedawaniem innych ludzi? Poczuł się słabiej na wspomnienie trupów w styczniu - to o tym mówili? O masowych nawet nie mogiłach, a ludziach rzuconych niczym szmaciane lalki na ziemię i pozbawione życia? To to właśnie oklaskiwali i wychwalali?
Nie chciał tutaj siedzieć - w Anglii, na wyspach brytyjskich. Chciał, żeby ta wojna w ogóle go nie obchodziła - tak jak wtedy, gdy znajdywał się w Szkocji. Nie myślał o tym, co się tutaj działo i czy ktoś ginął, czy ktoś miał się dobrze. Żył po prostu sam dla siebie bez większego celu. Dlaczego nie mógł teraz? Zabrać Jamesa i Sheilę, i Eve i po prostu o tym wszystkim nie myśleć? Dlaczego to wszystko wracało do niego?
Nie robił nic - nie podejmował działania i czuł jakby nie mógł tak więcej żyć. Zaczynał działać i sprowadzał na wszystkich nieszczęścia - stawał się mordercą. Nie był bohaterem i nigdy nie będzie, ale miał już dość bycia tchórzem. Ile mógł uciekać? Był tym wszystkim zmęczony.


Pomnik Cronusa Wyzwoliciela - Page 11 EbVqBwL
Tom Doe
Tom Doe
Zawód : Złodziej, grajek
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Things didn't go exactly as planned
but I'm not dead so it's a win
OPCM : 5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +5
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Cronusa Wyzwoliciela - Page 11 AGJxEk6
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9764-thomas-doe?nid=5#297075 https://www.morsmordre.net/t9998-buleczka?highlight=Bu%C5%82eczka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f358-doki-pont-street-13-7 https://www.morsmordre.net/t9797-skrytka-bankowa-nr-2234 https://www.morsmordre.net/t9798-thomas-doe#297380
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 9:26
Jasna brew nie drgnęła, choć własne imię padające z ust Mistrza Ceremonii zdziwiło Evandrę. Nie dostała przecież imiennego zaproszenia, będąc tu wyłącznie w formie towarzyszki męża, nie spodziewała się więc żadnych honorów. ”Zapraszamy wraz z lady doyenne”, figurowało na karcie przesłanej przez asystenta Ministra Magii, zapewne założyli, iż pojawi się na wydarzeniu pomimo braku wyróżnienia. Przeklęty artykuł, rzuciła w myślach, czując jak to on bezustannie ściąga jej uwagę, nadając irytującego wymiaru wszystkiemu, co każdego innego dnia wywołałoby na półwilej twarzy niezrażony uśmiech.
Bez wahania podniosła się z miejsca, ruszając w stronę podwyższenia, gdzie skorzystała z podanej sobie dłoni, w przeciwieństwie do przyjaciółki nie obruszając się za gest uprzejmości. Jasnym przecież było, że trzymają się etykiety, jakże niezbędnej w świecie, w którym nierzadko próżno szukać dobrze wychowanych osób. Obleczona w ciemną rękawiczkę dłoń ledwie musnęła kłaniającego się czarodzieja i z niezwykłą, wrodzoną dla siebie gracją Evandra zajęła miejsce na scenie.
Nagły błysk fleszy oszołomił ją na krótką chwilę, nie od razu uniosła wzrok na wuja Cronusa, który przypinał order ponad jej lewą piersią. Wraz z dotykiem poczuła gwałtowne przyspieszenie bicia serca, wezbrała się gonitwa niepokojących myśli, przesłaniających radość z dobrze wypełnionego obowiązku. Czy naprawdę uważali ją za godną odznaczenia? A może była wyłącznie pionkiem misternie uknutej propagandy, która wsławić miała czarownice, zainspirować kobiety do bardziej aktywnych działań, lecz przede wszystkim do pięknych uśmiechów, dobroci oraz oddania innym. Ofiarność i empatia - czyż nie było to mimo wszystko bliskie uczuciu, jakie towarzyszyło lady doyenne podczas pracy na rzecz pokrzywdzonych konfliktem? W udzielanej pomocy szukała czegoś dla siebie, wykorzystania własnych zalet, możliwości spełnienia. Równo rok temu pogrążona w smutku snuła się po Château Rose, zawieszona w braku celu, bezsensie istnienia, oziębła wobec męża, niechętna do dziecka, szerokim łukiem omijając ukochaną harfę. Dziś stała na podwyższeniu, odbierając odznaczenie z rąk Ministra Magii - czy zasłużenie? Nie tylko jako sojuszniczka Rycerzy Walpurgii, ale i lady doyenne wykonywała swoje obowiązki - pomoc biednym, podnoszenie na duchu, wsparcie ludności. Wbrew opiniom wielu daleko było jej do typowej szlachcianki, by dawać upust swej niezmąconej dumie, cechowała ją skromność. Niebieska wstęga odznaczała się silnym kontrastem na czerwonym tle sukni, należało godnie przyjąć ten honor. Zerknęła na stojącą u jej boku Primrose, czując prawdziwą dumę ze wspólnego trwania na scenie. Przez ostatnie miesiące były dla siebie wsparciem i to wspólna inicjatywa zmobilizowała je do aktywnej działalności. Przyjaźniły się od wczesnych lat dzieciństwa, mimo licznych różnic zawsze odnajdując między sobą nić porozumienia. Ich praca nie kończyła się wraz z przypiętym do piersi orderem, jednak razem mogły zdziałać jeszcze wiele.
Spojrzała w kierunku Tristana, widząc jak podczas braw ten nachyla się do Deirdre, by wymienić kilka słów. Szczerze wątpiła, że składa słowa pochwały w kierunku małżonki. Czyżby umawiali się już na wspólne świętowanie, tak jak miało to zapewne miejsce po uroczystościach w Stoke-on-Trent? Tamtej nocy nie widziała go w Château Rose, nie miała żadnych wątpliwości co do tego, gdzie był. Szeroki uśmiech lady doyenne nie zdradzał żadnej z kłębiących się w jej umyśle wątpliwości. Ciepłem i uprzejmością obdarowała najpierw wuja Malfoya, a następnie zgromadzonych gości i obiektywy przy błyskających fleszach pismaków. Wróciła na swoje miejsce, na krótko zatrzymując się przy westalce Fantasmagorii.
- Dziękuję, madame. Poświęcenie się naszej wspólnej przyszłości oraz możliwość inspirowania czarownic do działania, to prawdziwy zaszczyt - powiedziała doń cicho z uśmiechem, łagodnie ujmując jej spojrzenie. Wśród tych wszystkich uprzejmości nie mogła być pewna jakie ma do niej nastawienie po nieco burzliwym pożegnaniu w ptaszarni.
Zajmując swoje miejsce utkwiła wzrok w Mistrzu Ceremonii. Przy kolejnych odznaczeniach wyczytywano znów te same nazwiska, te same twarze pojawiały się na scenie, dumnie wypinając pierś do orderu. Evandra zaczęła się zastanawiać skąd ci wszyscy czarodzieje w loży honorowej, skoro połowa z nich nie została wyczytana. Ilu z nich pojawi się na późniejszym przyjęciu w restauracji? Była ich ciekawa, w kuluarach zamierzała się za nimi rozejrzeć, lecz póki co czekała na kontynuację uroczystości.



show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8762-evandra-rosier https://www.morsmordre.net/t8771-dzwoneczek#260729 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t9233-skrytka-bankowa-nr-2076#280737 https://www.morsmordre.net/t8767-evandra-rosier#260654
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 14:45
Kobiety miały jedną, wyjątkową zaletę, której brakowało im wszystkim, mężczyznom. Potrafiły zmieniać własną słabość w siłę i nigdy w to nie wątpił. Ta wiedza i pewność utkwiły mu w pamięci, choć nie potrafił sobie przypomnieć nikogo, kto by go tego nauczył — brak tej jednej, jakże istotnej jednostki w jego myślach czynił jego ego większym. Uzyskaną mądrość przypisał wszak sobie. Dołączył do aplauzu, kiedy dwie szanowne damy zostały wyczytane i zaproszone na scenę. Ich rola w tej wojnie była duża, jak rola wszystkich innych kobiet. Powinny brać z nich przykład i czynić właśnie to, za co zostały nagrodzone. Za poświęcenie, za ofiarność, za empatię i wielkość. Ich umiejętności były niepodważalne, podobnie jak życiowa mądrość, a ta sprawiała, że przyjmowały dziś ten order z uśmiechem i godnością. Wstał, kiedy z jego rzędu wychodziła lady Burke. Zajmował miejsce tuż przy czerwonym dywanie i niemalże pod samymi schodami; gdy go minęła postąpił te kilka kroków za nią, by podać jej dłoń, gdy wchodziła na scenę. Zaoferował swoją pomoc z niemałą satysfakcją, w dżentelmeński sposób, kąciki ust jednak drgnęły mu na samą myśl, że to właśnie on jej pomagał, po jej liście pełnym zawoalowanych wątpliwości i niezadowolenia. Powrócił na swoje miejsce, będąc pewnym już, że kiedy będzie schodzić ktoś bliżej znajdzie się, by użyczyć jej dłoni i pomóc zejść ze schodów, choć jej suknia była dość krótka i nie zagrażała upadkowi.
— Gratuluję, lady Burke— odezwał się z uśmiechem, wstając, kiedy wracała na swoje miejsce. Spojrzenie prędko powędrowało jednak w stronę sceny i ministra, a nim dobrze się rozsiadł we własnym fotelu jego nazwisko znów zostało wyczytane.
Wkroczył na scenę z Rycerzami Walpurgii, którzy wiele zrobili w ostatnich miesiącach. Wiedział, że to nie ostatnie takie wydarzenie, wojna trwała — zmobilizuje wielu mężczyzn do tego, by uczynić wszystko, by następnym razem się tu znaleźć. Jego wzrok powędrował w stronę Manannana. Był aspirującym i ambitnym czarodziejem; potrzebowali takich jak on znacznie bardziej tutaj niż ciągle na morzu. Wykazał się, wiele osiągnął. Cillian miał wysoko postawioną poprzeczkę. Niegdyś grający pierwsze skrzypce, silny i wartki do działania dziś znikał w cieniu własnego krewniaka. W końcu Craig, na którym utkwił wzrok na dłużej, tuż przed tym jak stanął przed nimi sam Minister. Przyjął od niego odznaczenie i gratulacje, uścisnął dłoń po raz trzeci i zajął miejsce, rozsiadając się już wygodnie.
Brak Tatiany go zaskoczył, podobnie jak jej uhonorowanie, choć nie okazał tego inaczej niż uniesieniem spojrzenia na Mistrza Ceremonii. Mijali się, ostatnie tygodnie nie widział jej w Londynie. Nie było jej tu także teraz. Przyjął zamknięte pudełko przeznaczone dla niej, jako jej krewny. Czy był tu jej ojciec? Czy widział, co uczyniła i kim się stała? Nie mógł się rozejrzeć, ale z pewnością te wieści prędzej czy później do niego dotrą. Może Tatiana sama będzie mu mogła wytrzeć nimi twarz.



pan unosi brew, pan apetyt ma
na krew
Ramsey Mulciber
Ramsey Mulciber
Zawód : Niewymowny, namiestnik Warwickshire
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
My name is Death
and the end is here
OPCM : 40
UROKI : 20 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 5 +3
Genetyka : Jasnowidz
Pomnik Cronusa Wyzwoliciela - Page 11 Kdzakbm
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t2225-ramsey-mulciber https://www.morsmordre.net/t2290-ursus#34823 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f440-warwickshire-warwick-niedzwiedzia-jama https://www.morsmordre.net/t2922-skrytka-bankowa-nr-624#47539 https://www.morsmordre.net/t2326-ramsey-mulciber
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 18:59
« Wszyscy ludzie są o tyle piękni, o ile mniej poznani »
W innych czasach, w innych okolicznościach podobne zdarzenie nie byłoby w żaden sposób przez niego negowane. W końcu... Patrząc na to z perspektywy kogoś, kto nie znał kontekstu, czyny, których podejmowali się ludzie wymienieni na liście, były szlachetne. Bronili słabych, uciśnionych, radzili sobie z wrogami i ich krzywdzącymi zapędami. Tłumili zagrożenie kierowane wobec ich społeczeństwa oraz grupy. Stawali w obronie własnych wartości. Byl bohaterami. Ginęli, poświęcali się. Czcili tych, którzy polegli. A więc byli lojalni. Nawet imię jego dawnej uczennicy jawiło się wśród nagradzanych oraz docenianych — czy i sam nie powinien był czuć się tym nagrodzony? Doceniony? Dumny z jej osiągnięć? Klaszczący na jej cześć, by uradować się faktem, iż przecież czyniła dobrze. Pomagała chorym i cierpiącym. Ratowała sieroty oraz ubogich. Tych pozostawionych samym sobie. Tych z marginesu społecznego, o których wszyscy lubili zapominać w przeciągu dnia codzienności i mijających minut roku kalendarzowego. Tak. Łatwo było być dobrym przez chwilę. Gdy tego było potrzeba. Gdy ignorowało się jednych, by znaleźć upodobanie wśród innych. Czy to była empatia? Czy empatia nie polegała na uaktywnieniu koncentracji dwuogniskowej, zamiast jednoogniskowej? Gdzie było rozpoznanie emocji drugiej osoby oraz właściwa na nie reakcja? Wszak dobre czyny nie oznaczały od razu bycia dobrym oraz działania właściwie. Nie, jeśli u ich podłoża leżało nic innego jak własny interes. I sęk w tym, że Vane znał kontekst. Wiedział i rozumiał sytuację, stojąc po stronie prawdy. Nie tej subiektywnej, którą sprzedawali zarówno zwolennicy Ministerstwa Magii oraz Rycerzy Walpurgii, jak i przynależący do szeregów Zakonu Feniksa. Wszak obie strony nie miały racji. Obie strony chciały narzucić własną ideologię pozostałym, nie dając im wolności wyboru.
Ale jak inaczej mogłabym postąpić? Oddać go w ręce policji? Liczyć na uczciwy proces?
Wciąż bolało go to, co usłyszał. Nie ze względu na kłamstwo zawarte w słowach Maeve, bo przecież wiedział, że tak właśnie było. Nie było uczciwych procesów ani uczciwej policji. Byli jedynie bojówkarze. W końcu... Wiedział to lepiej niż ktokolwiek. To jego żona została zabrana do Azkabanu i oddana dementorom, gdzie jej dusza nigdy nie miała zaznać spokoju ani wytchnienia. Zapętlona w wiecznym cierpieniu, które nijak nie mogło być przerwane. Wiedział, jak to było, cierpieć i czuć niesprawiedliwość. Bo mogła żyć. Mogła dalej być i wychowywać swoje dzieci. Nie. To nie tylko tę bolesną prawdę wyczuwał w słowach przyjaciółki. Czaiło się tam coś jeszcze innego. Coś gorszego, co przyprawiało go o dreszcze, a gęsia skórka nie raz pojawiała się na jego ciele, gdy tylko wracał wspomnieniami do tamtej rozmowy. W spowitej nieskazitelnie czystą bielą scenerii, na której tle odbijali się drastycznie jako ciemne figury bijące się z własnym wnętrzem. Własnymi demonami. Tamtego dnia, w tamtej minucie wyczuwał w czarownicy smutek, złość, boleść, ale także desperację, jaka się w niej czaiła. A ta wyzwalała w ludziach najgorsze z instynktów. I tu... Teraz... Wszędzie widział desperację. Desperację, która dosłownie wylewała się z każdego zakamarka, wlewała się w oczy, gardła, stali w niej po kolana. I chciała więcej i więcej. Aż nie miało zostać nikogo.
Powinien się stąd zabierać. Jayden obejrzał się za siebie, a później rozejrzał wokół. Raczej nie powinien mieć trudności z odejściem. Chyba że wszyscy musieli tkwić do samego końca, a organizatorzy mieli coś jeszcze w rękawie na wielki finał?


Maybe that’s what he is about. Not winning, but failing and getting back up. Knowing he’ll fail, fail a thousand times,
BUT STILL DON'T GIVE UP
Jayden Vane
Jayden Vane
Zawód : astronom, profesor, publicysta, badacz, erudyta, ojciec
Wiek : 32
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowiec
Sometimes the truth
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
OPCM : -
UROKI : -
ALCHEMIA : -
UZDRAWIANIE : -
TRANSMUTACJA : -
CZARNA MAGIA : -
ZWINNOŚĆ : -
SPRAWNOŚĆ : -
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t4372-jayden-vane#93818 https://www.morsmordre.net/t4452-poczta-jaydena#95108 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f113-irlandia-killarney-national-park-theach-fael https://www.morsmordre.net/t4454-skrytka-bankowa-nr-1135#95111 https://www.morsmordre.net/t4453-jayden-vane
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 19:10
Z nieruchomą wręcz powagą obserwowała kolejne postaci, które mocą słów i czynów, po kolei znaczyły swoją obecnością scenę. Tylko serce niespokojnie, z ciążącą jej jeszcze zbyt głęboko dumą i tłumioną ekscytacją, kołysało się rytmicznie, jakby chciało wygrać rytm kroków bohaterów. Być może było tam coś więcej, wciąż nieuchwytnego, cichszego, należącego do jej własnej iskry pragnień, które kiełkowały pod skórą. Z szeroko otwartymi dumą oczami, ze źrenicami śledzącymi brata chciała zerwać się z miejsca, wzbić się wysoko. I kiedyś, dołączyć do historii dokonań. I nie przeszkadzał w tym gniew, który zdawał się pulsować na równi z zachwytem. Emocje splatały się ze sobą w najmniejszym stopniu nie dając poznać, że miałaby Tristanowi więcej do powiedzenia, niż słowa pochwały. Z echem rytmu serca w uszach ścigała postać Ramseya i samą Deirdre. Tak, jak jednostki występujące z tłumu, wyznaczające kierunek ich losu. Przecierali szlak czarodziejskiej przyszłości. Dlatego ona, jedna ze szlachetnych cór magii, chciała podążyć linią mocy, wzrastać w niej, chłonąć, by kiedyś mogła stanąć u boku światła, którego bohaterowie właśnie zostali odznaczeni.
Fascynacja mocą nie była jej obca, błyszczała w jej krwi, wrzała w charakterze, popychała do drogi, nawet mimo przeciwności, które krzyżowały cele i rzuciły ją na morska fale nie tylko symbolicznie. Ale skrajne pragnienia miały znaczenie tylko wtedy, gdy tego zażądała. Odsuwała wizje, które nawiedzały ją wciąż nocami, zastępując tymi nowymi, równie gwałtownymi, której źródłem stał się Manannan, a którego cień przyciągała do siebie. Nawet dziś z ledwie widocznym drgnieniem przyjęła zaciśniecie palców. Odpowiadał na jej gesty, chociaż to tłum zbierał lwią część uwagi, witając aplauzem uhonorowanych czarodziejów. Nieruchomą do tej pory mimikę rozjaśnił krótki, chociaż widoczny tylko dla męża - uśmiech, gdy wracał na miejsce - Do twarzy ci zieleni - szepnęła niemal lekko, odrobinę tylko zwracając twarz ku arystokracie. I w krótkim zdaniu i w geście krył się zawoalowany przekazać niekoniecznie sięgający wyłącznie walorów estetycznych otrzymanych odznaczeń. Dziś promieniała, jako żona bohatera. I była więcej niż pewna, że nie minie wiele czasu, gdy dołączy do grona czarodziejskich świateł. Zalśni jak Evandra, czy Primrose z sobie tylko znaną nutą zazdrości i dumy. Wiedziała lepiej niż wielu z zebranych, jak bardzo zasługiwały na odznaczenie tak wysokiej klasy. Nikt nie miał prawa się dziwić.
Odetchnęła cicho, zdając sobie sprawę jak długo trwała wyprostowana jak struna. Pierwszy rząd pozwalał na dostrzeżenie najmniejszych szczegółów sceny przed nią. I chociaż ciche szepty wymienione z Ministrem umknęły jej zmysłom, nie miała wątpliwości co do ich znaczenia. Szumy gdzieś daleko z tyłu, nie miały znaczenia, tak, jak nie miały go uczynki odpartego z Anglii szlamu.
Melisande M. Travers
Melisande M. Travers
Zawód : Dama
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
Róże są bardziej zgodne z prawdą – wiedzą, jak pokazywać kolce”.
OPCM : 0 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 19 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 8 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10633-melisande-travers-rosier#324047 https://www.morsmordre.net/t10688-ales#324219 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f15-norfolk-corbenic-castle https://www.morsmordre.net/t10751-skrytka-bankowa-nr-2340#326311 https://www.morsmordre.net/t10749-melisande-travers-rosier#326288
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 19:30
Szerokie bary milicjanta odpowiednio osłoniły mnie przed ciekawskimi i poirytowanymi spojrzeniami otoczenia. Na dodatek amator łażenia po drzewach skutecznie zwrócił uwagę służb, tak że upewniwszy się po raz kolejny, że na pewno nikt nie ma zamiaru zatrzymywać mnie i zmuszać do składania wyjaśnień, dlaczego mój tak zwany mąż zakłóca spokój uroczystości, ostrożnie odsunęłam się od całego zamieszania. Ci debile pewnie liczą, że sama się zjawię i będę kisnąć pod murami Tower do usranej śmierci.
Jebał to psidwak. Są na świecie tylko dwie osoby, dla których mogłabym zrobić coś podobnego, ale ten tu typek nie należał do ich grona.
Zrobiłam więc taktyczny odwrót w stronę Sebasitana, po czym odebrałam mu moje cygaro. Nie chce jarać - jego sprawa. Mnie to się akurat przyda po tych atrakcjach.
-Cho, spierdalajmy gdzieś o tam, o - ruchem głowy wskazałam gdzieś w okolice fontanny. Im dalej od tego miejsca pod latarnią i tym lepiej. - Ja pierdole, no i przegapiliśmy najciekawsze…
Zniżyłam głos, bo starczy mi już uwagi otoczenia. Rzuciłam szybkie spojrzenie na scenę, gdzie nagradzali ludzi. Te same ryje, wciąż i w kółko te same ryje. Z nich to tylko na widok Burke’ów nie chciało mi się rzygać. Byli jebanymi szlachciurami, ale wydawali się najnormalniejsi wśród tej całej zgrai. No i nadal nie mogłam zapomnieć, jak panna lady Primrose pomagała mi wycinać jęzor szmalcownikowi. Słodkie.
Było też jeszcze coś. Coś… albo ktoś. Nazwisko Mulciber, które padło ze sceny. No proszę, proszę… czyli podnóżki starego cara i układu, wyszli ze swojego zadupia, aby osiedlić się na wyspach i stać się podnóżkami kogo innego? Wsadziłam cygaro do ust, wypuszczając nosem dym, i zatrzymałam się, by uważniej przyjrzeć się dalekiemu… kuzynowi. Nie zobaczyłam nic ciekawego - oni wszyscy wyglądają, jakby im w dupę i po samo gardło wpakowali najnowszy model Zamiatacza.
Nie ukrywam, korciło mnie niemiłosiernie, by napisać mu list z Bardzo Szczerymi Gratulacjami. Ciekawe jak szybko straci swoje nowe ziemie? Ostatnio ich rodzinie poszło całkiem sprawnie przepierdolić wszystko, stawiając na niewłaściwą stronę.
No chyba, że po tylu latach w końcu zaczęli uczyć się na błędach.
-Myślisz, że będą tu karmić? Jak Ragnuka kocham, jeśli po tym pierdoleniu nie dostanę przynajmniej kawałka kiełbasy, to chyba kogoś zajebię. - skrzywiłam się i pociągnęłam łyka z piersiówki, następnie podając ją Sebastianowi.


Zlata Raskolnikova
Zlata Raskolnikova
Zawód : Komornik i najemniczka po godzinach
Wiek : 37
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Wisi mi kto wisi na latarni
A kto o nią się opiera
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Półgoblin
Pomnik Cronusa Wyzwoliciela - Page 11 Dc3d643ba14e88a20a9fb3c0c669eeb2
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9153-zlata-raskolnikova#276833 https://www.morsmordre.net/t9433-sowa-bez-imienia#286806 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t9434-skrytka-numer-2143#286811 https://www.morsmordre.net/t9432-zlata-raskolnikova#286793
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 19:58
- Nie do wiary, czyżby każdy miał szansę dorosnąć? - uśmiechnęła się wpół ironicznie, nie mogąc odmówić sobie okazji do przytyku. Przez lata nie wyrobił sobie u Claire pozytywnej opinii, wiecznie wystawiając jej cierpliwość na próbę. Gdyby ktoś kilka lat temu powiedział, że Macnair odbierać będzie nagrody za niebywałe zasługi dla kraju, zaśmiałaby się głośno, z trudem łapiąc tchu, by zaraz zastanowić się czy nie został on przez kogoś przeklęty (i czemu to nie była ona?). Mimo wszystko koleje losu sprawiły, że zaangażował się w sprawę, pytanie tylko czy to zmiana na stałe, czy też jednorazowy wyskok?
Kiedy na scenie pojawiły się damy, brwi Claire powędrowały do góry. O ile sylwetka jednej czarownicy wcześniej nie wywołała zdziwienia, bo przecież zawsze musi być jakieś odstępstwo od reguły, czego sama była dowodem w Banku Gringotta, to młode szlachcianki o jasnych twarzach okazały się niespodzianką. Tak młode kobiety angażowały się w działalność pokojową? Ile miały charyzmy, na ile siłę przebicia, by ktokolwiek chciał słuchać ich słów i jeszcze odznaczać za to honorami odbieranymi z rąk Ministra Magii? Próbowała przedrzeć się pamięcią po znajdowanych w gazetach artykułach w poszukiwaniu wzmianek o działalności tych kobiet, jednak najwyraźniej interesowały ją głównie teksty naukowe. Zresztą skoro zostały wywołane na środek, musiały być dobre w tym co robiły. Fancourt dołączyła do braw, by zaraz wrócić spojrzeniem do Mistrza Ceremonii.
Lista wyróżnień była długa, a Claire mało uważnie śledziła kolejne postacie, jakie Ministerstwo Magii zdecydowało się odznaczyć, zwłaszcza gdy sylwetki zaczynały się powtarzać. Ciekawa była natomiast symboliki powstałych orderów, chętnie przyjrzałaby się każdemu z odznaczeń. Tym bardziej myśli Fancourt podążały już ku planom na później, kiedy uroczystości zdawały się chylić ku końcowi. W jednej z Londyńskich restauracji miał odbyć się bankiet umożliwiający zamienić kilka słów z bohaterami. Obejrzała się na Cilliana, z wolna uświadamiając sobie, że to także jego święto. Biła od niego pewność siebie i pomimo nieustannie malującego się na jego twarzy grymasu mogła wyczytać, że jest dumny. Może to wpływ podniosłego nastroju wydarzenia, a może w chroniącej ich przed deszczem kopule rozpylono eliksir rozluźniający - tylko tak mogła sobie wytłumaczyć własny uśmiechem.
Claire Fancourt
Claire Fancourt
Zawód : klątwołamaczka w banku Gringotta
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
if it scares you it might be
a good thing to try
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10616-claire-fancourt https://www.morsmordre.net/t10763-atena#326881 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f404-gloucestershire-cranham-the-mulberry-house https://www.morsmordre.net/t10762-skrytka-bankowa-nr-2336#326880 https://www.morsmordre.net/t10765-claire-fancourt#326891
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 20:05
Rigel w skupieniu obserwował wydarzenia, zupełnie jakby oglądał sztukę teatralną. Gesty, błysk medali, powaga i duma - to wszystko wyglądało jak hipnotyzujący, idealnie wyreżyserowany spektakl. Aktorzy pojawiali się i znikali, by znowu zaistnieć na scenie. Jednak tak bardzo chciał wiedzieć, co działo się za kulisami - w umysłach nagrodzonych osób. Czy czuli ciężar odpowiedzialności, radość? A może strach, że to jeszcze nie koniec i za chwilę ich tez może tu zabraknąć, jak tych, których odejście wspominali przed chwilą minutą ciszy? Czy też nie czuli nic, odbierając kolejne medale jak coś, co im się zwyczajnie należy?
Te rozważania przerwał mu głos Ministra, wypowiadający imiona i nazwiska jego serdecznych przyjaciółek. Black nie posiadał się z dumy, patrząc, jak kreacje kobiet dopełniają niebieskie wstęgi Orderu Morgany. Szeroki uśmiech zagościł na twarzy czarodzieja, a na sercu zrobiło się lżej. Nie czuł ani grama zazdrości, tylko rozpierająca go radość. Tak dobrze było widzieć, że w tej ogarniętej chaosem, krwią i łzami rzeczywistości liczą się jeszcze wartości, związane z budowaniem i wsparciem najsłabszych. Nawet jeśli był to tylko ruch propagandowy, Rigel chciał żyć w tej iluzji, że jeszcze w jego środowisku nie wszyscy oszaleli i myślą o przyszłym życiu w pokoju i dostatku, a nie tylko o przelewaniu krwi, ku chwale… No właśnie. Kogo? Dla przyszłych pokoleń, czy własnej mocy i ku chwale czarodzieja, który zadecydował, że stanie się bogiem? Czarodzieja, który nie ocalił jego brata?
Black mocniej chwycił białą chusteczkę z inicjałami Evandry, niczym tonący, próbujący uratować się przed pójściem na dno. Teraz już trudno było mu wyodrębnić poszczególne odczuwane emocje, gdyż wszystkie zmieszały się pod wpływem magicznego narkotyku. Euforia paliła, niczym gniew, gardło ściskał żal, a może histeryczny śmiech? Mężczyzna zamknął oczy, mocno zaciskając powieki. Próbował oddychać miarowo, jak zawsze podczas tych śmiesznych wschodnich ćwiczeń gimnastycznych, które czasami robił o poranku.
-Gratuluję, Evandro - odezwał się przyjaciółki, podnosząc na nią lekko rozbiegane spojrzenie, kiedy tylko poczuł ruch po swojej lewej stronie. - Jak dla mnie, to powinni dać ci i Primrose wszystkie te medale. Zasłużyłyście na więcej. O wiele więcej...


HOW MUCH CAN YOU TAKE BEFORE YOU SNAP?
Rigel Black
Rigel Black
Zawód : Stażysta w Departamencie Tajemnic, naukowiec
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
Wszystko to co mam, to ta nadzieja, że życie mnie poskleja
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8887-rigel-black https://www.morsmordre.net/t9011-apt#270971 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f184-grimmauld-place-12 https://www.morsmordre.net/t9012-skrytka-bankowa-nr-2091#270977 https://www.morsmordre.net/t9026-rigel-a-black#271647
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 20:44
Chętnie oddał dotychczasowej właścicielce porządnie nadpalone cygaro. Zachował dla siebie paczkę landrynek. Skinął głową, kierując się w stronę fontanny. — To nie nasza wina. Zawsze w złym miejscu, o złym czasie — Skwitował z wyraźnym niezadowoleniem słowa Zlaty. Gdyby nie to, co odjebał ten czarodziej o inteligencji niewiele większej od gumochłona, nic by ich nie ominęło. Sebastian również spojrzał na scenę pełną zupełnie nieznanych mu ludzi.
Nic o nich nie umiał powiedzieć poza tym, że są pierdolonymi szlachciurami, że mają dużo pieniędzy i srają wyżej, niż dupy mają. Miał tę wątpliwą przyjemność poznać jednego z nich, ale teraz nie dostrzegał na scenie jego nadętej gęby. Może od tamtego spotkania szlag go trafił, co nawet by go nie zaskoczyło. Nie w jego interesie leżało sprawdzanie takich rzeczy. Sięgnął po kolejną landrynkę.
Nas czy ich? Ich na pewno. Nas może niekoniecznie. Kiełbasy raczej tam nie będą podawać. Zabiłbym za porządny stek. Spróbujemy się wkręcić na darmowe żarcie — Odparł na pytanie Zlaty o organizację jakiegoś bankietu dla elity świata czarodziejów. Parsknął śmiechem pod nosem, gdy usłyszał o tym, że Zlata zjadłaby kiełbasy. Raczej szlachta nie jadała takich wyrobów na uroczystych bankietach. Aczkolwiek on ją doskonale rozumiał. Zwłaszcza teraz, gdy zdążył trochę wytrzeźwieć i zrobił się naprawdę głodny. Do tego był przed pełnią i naprawdę zrobiłby wszystko za olbrzymi, do tego krwisty stek. Takie zawsze jadał w swoim domu.
Uważał, że warto będzie spróbować się dostać na ewentualny bankiet, jeśli takowy będzie mieć miejsce. Czego nie robiło się dla darmowego żarcia. Sięgnął po podaną mu przez półgoblinkę piersiówkę, upijając z niej spory łyk trunku. Wyciągnął ją w stronę właścicielki.
Jeśli nam się nie uda to możemy poszukać czegoś w Londynie — Zaproponował. Londyn jako strefa niejako wolna od mugoli nie przeżył takiej zapaści ekonomicznej, jak wiele hrabstw. Wliczając w to Lancashire, w którym obecnie mieszkał.
Sebastian Bartius
Sebastian Bartius
Zawód : Myśliwy, taksydermista
Wiek : 50
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Don’t shake me
Don’t make me bear my teeth
You really don’t wanna meet that guy

OPCM : 14 +3
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 6
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 13
Genetyka : Wilkołak

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10002-sebastian-bartius#302437 https://www.morsmordre.net/t10691-beowulf#324295 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f402-lancashire-lancaster-zajazd-pod-grusza https://www.morsmordre.net/t10693-szuflada-sebastiana#324304 https://www.morsmordre.net/t10692-sebastian-bartius#324298
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 20:50
Błądził spojrzeniem po scenie, kiedy wywoływane były kolejne nazwiska. Dwie damy, które stanęły na podwyższeniu, przykuwały jego uwagę, a raczej jedna z nich. Drobna sylwetka zbyt mocno przyciągała wzrok, nawet gdy próbował zawiesić błękitne tęczówki na czymś innym, jakimkolwiek punkcie w otoczeniu. Ledwie moment temu mimowolnie złapał jej spojrzenie stojąc wtedy w tym samym miejscu, co ona obecnie. Zastanawiało go, dlaczego mu się przyglądała, po co zwracała choćby uwagę. Powinna zapomnieć, bo znów mieli być sobie całkowicie obcy. Tamten wieczór miał zniknąć z pamięci, zepchnięty na skraj według jej woli. Zgodził się na to, mając świadomość, konsekwencji dla obu stron i nawet przez sekundę nie wątpił, że to jego dopadłyby te gorsze. Na co dzień nie zawsze warto było ufać jego słowu, lecz w podobnych okolicznościach, zbyt mocno dbał o własną skórę. Odwrócił głowę, znudzony już chwilą, gdy lady schodziły ze sceny, chociaż tak jak i pozostali zawtórował oklaskami. Poświęcił parę minut siedzącej obok kobiecie, której towarzystwo cieszyło go jednak bardziej, niż jakiejkolwiek innej. Słyszał jej słowa sprzed dłuższej chwili, ale zwlekał z odpowiedzią, nawet jeśli była to tylko zaczepka ze strony Claire. Dziś oszczędniej wchodził z nią w pyskówki, świadom, że lepiej było gryźć się w język, póki byli w tym konkretnym miejscu.
- Wątpię, patrzę na ciebie i szczerze w to wątpię.- odparł cicho z zadziornością, odwdzięczając jej się w podobnym tonie.- Słyszałem, że kiedyś będę musiał, więc może to ten czas i dla ciebie też kiedyś nadejdzie. – dodał, nawet nie ukrywając kpiącego tonu. Nie był dzieciakiem od bardzo dawna, zwyczajnie nie mogąc nim pozostać już w rodzinnym domu, a tym bardziej później. Życie przeciągnęło go po najgorszych wertepach, odebrało każdą cząstkę szczeniackiego i naiwnego podejścia do codzienności. Charakter, który się w tym ukształtował, był tego najlepszym dowodem.
Powrócił z uwagą na scenę, gdy padały kolejne nazwiska już powtarzane. Część po raz kolejny, raz za razem i bez wątpienia zapadną w pamięć zebranym nieco dalej ludziom, temu tłumowi na który nie próbował się nawet obejrzeć. Nie interesowali go ci, którzy byli za nimi, chociaż nie tak dawno mógł być właśnie tam. Zerknął na Claire, zauważając, że zwróciła swe spojrzenie na niego. Uniósł nieco brew, gestem zdradzając niewypowiedziane jeszcze pytanie.- No co?- spytał w końcu. Widząc uśmiech malujący się na jej ustach, wpół świadomie zareagował podobnie. Błękitne oczy przestały być aż tak chmurne. Raz jeszcze dołączył do oklasków, kiedy wywołani do odznaczeń opuszczali podwyższenie. Zastanawiał się czy to już koniec w tym miejscu, czy jeszcze coś ich czekało.


W głębokich dolinach zbiera się cień.
Ma barwę nocy…
lecz pachnie jak krew

Cillian Macnair
Cillian Macnair
Zawód : Łowca magicznych stworzeń, szmugler
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Krok wstecz to nie zmiana.
Krok wstecz to krok wstecz
OPCM : 20 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 11
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 11
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8529-cillian-macnair https://www.morsmordre.net/t8563-dante#249835 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f199-gloucestershire-okolice-cranham https://www.morsmordre.net/t8564-skrytka-bankowa-nr-2018#249854 https://www.morsmordre.net/t8557-cillian-macnair
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]29.04.22 22:06
Wspomnienie przez Belvinę hrabstwa Suffolk spowodowało, że mimowolnie na mojej twarzy pojawił się cień uśmiechu. Przeniosłem na nią spojrzenie, po czym uniosłem nieco wymownie brew i nachyliłem się, aby dyskretnie odpowiedzieć. -Teraz już nie będziesz mieć wymówki na poznanie mnie z rodzicami- szepnąłem z ironiczną nutą w głosie. Wyprostowałem się i ponownie skupiłem na scenie, gdzie odznaczenia odbierały kolejne zasłużone osoby. Rozpierała mnie duma, że tylu Rycerzy Walpurgii, a także person współpracujących z organizacją mogło dostąpić podobnych honorów. Z pewnością takowe motywowały, napędzały do dalszych działań i rozwijania skrzydeł. Wiele pracy było jeszcze przed nami, bowiem wbrew temu co padło dziś z mównicy wróg wciąż zwierał szyki, podburzał nielojalną ludność i przeciągał ją na swą stronę. Kąsał, może i delikatniej niż zwykle, lecz stwierdzenie, iż złożył broń było szczytem naiwności. Krok po kroku każdy z tu obecnych zyskiwał pewność odnośnie swego udziału w trudniejszych wyzwaniach i z czasem będzie gotów poświęcić własne marzenia oraz cele, aby z dumą poszerzać nasze horyzonty. To właśnie ta misja, fala zalewająca każde z hrabstw stawała się wewnętrznym pragnieniem, potrzebą bez jakiej odnaleźć można było jedynie pustkę. Liczyłem, że dzisiejsza uroczystość zachęci niezdecydowanych, wzmocni hart ducha i udowodni, iż są rzeczy ważne i ważniejsze, a działanie dla swojego kraju, czarodziejskiej historii znajdowało się na najwyższym szczeblu hierarchii.
Skinąłem głową w ramach podziękowania za gratulacje. Byłem rad, że Belvina również została zaproszona w postaci gościa honorowego i miałem szczerą nadzieję, iż wkrótce jej zasługi zostaną nagrodzone. Miała wielkie umiejętności, jej pomoc zwykle była nieoceniona – musiała jednak wyjść przed szereg. Pokazać pasję i zaangażowanie, co przez pryzmat ostatniej rozmowy w Karczmie Pod Mantykorą mogło mieć głębszy sens. Stanięcie na skraju może miało być punktem zwrotnym? Granicą, której nie trzeba było przekraczać, a po prostu zmienić?
Wymienienie nazwisk dwóch lady sprawiło, że w kącikach mych ust zagościł lekki uśmiech. Oba rody z pewnością zalała fala dumy, gdyż nieczęsto podobne laury przypadały damom. Nie miałem jeszcze zaszczytu osobiście poznać małżonki Tristana, jednakże Primrose niejednokrotnie widziałem w akcji. Cechowały ją ambicja i wytrwałość, a strach zdawał się rzadko zaglądać w oczy – nie było to częste połączenie, dlatego nieszczególnie zdziwiła mnie jej obecność na scenie.
Przyszedł czas na kolejne odznaczenia, kolejne oklaski za zasługi i oddanie w walce. Słysząc własne nazwisko ponownie wstałem z miejsca i rzuciłem przelotne spojrzenie swej towarzyszce. Wolnym ruchem skierowałem się na podest i kiedy tuż obok siebie dostrzegłem Mathieu skinąłem mu nieznacznie głową. Odebrałem srebrny medal, za który podziękowałem uściśnięciem dłoni. Wszyscy mieliśmy dziś powód do świętowania, wielkiej fety, jaka miała zakończyć się wraz z następnym świtem będącym znakiem dla nowych wyzwań. Nie mogliśmy zwolnić, zawahać się, uwierzyć nader bardzo w swą siłę i potęgę, albowiem zachłyśnięcie się pochwałami oraz osiągnięciami mogło przynieść jedynie zgubę. Potknięcie zwiastujące kolejny rozlew czystej, czarodziejskiej krwi. Ceremonię traktowałem jako sygnał, za zagrzanie do walki – skuteczniejszej, owocującej w jeszcze większe i głośniejsze sukcesy.
Opuściłem scenę mijając się z Zacharym, którego zasługi również zostały docenione i to nie po raz pierwszy w trakcie dzisiejszego wystąpienia Ministra. Podobnie radowało odznaczenie Tatiany, albowiem my także dostrzegliśmy w niej potencjał, za który została nagrodzona. Pozostawało pytanie odnośnie jej dzisiejszej nieobecności, jednak byłem przekonany, iż zatrzymało ją coś wyjątkowo pilnego.




The eye sees only what the mind is prepared to comprehend
Drew Macnair
Drew Macnair
Zawód : Namiestnik hrabstwa Suffolk, fascynat nakładania klątw
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Dan­ger is a beauti­ful thing when it is pur­po­seful­ly sou­ght out.
OPCM : 40
UROKI : 2 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5 +4
CZARNA MAGIA : 60 +7
ZWINNOŚĆ : 4
SPRAWNOŚĆ : 15 +3
Genetyka : Metamorfomag

Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t6211-drew-macnair https://www.morsmordre.net/t4416-avari https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f445-suffolk-dunwich-przekleta-warownia https://www.morsmordre.net/t4418-skrytka-bankowa-nr-1139 https://www.morsmordre.net/t4417-drew-macnair
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]30.04.22 0:30
Członek patrolu egzekucyjnego spojrzał na Jacka z zainteresowaniem, całkowicie ignorując to, co mówił o słyszeniu ich. Russel najwyraźniej nie zdawał sobie sprawy, że członkowie patrolu egzekucyjnego nie mieli ze strażnikami Tower zbyt wiele do czynienia, prócz chwil, w których przyprowadzali ludzi do czarodziejskiego więzienia. Kiedy czarodziej próbował wykonać zamach, nic się nie mogło wydarzyć — miał spętane kostki i nadgarstki zaklęciem, nie był w stanie uciec, a co dopiero zaatakować funkcjonariusza magicznej policji. Czarodziej cofnął się i spojrzał na niego z politowaniem. Zaklęcie esposas skutecznie broniło go od podobnych działań, był jednak przyzwyczajony do agresji skutych.
— Bardzo dobrze. Skoro nie chcesz mówić... — stwierdził i splunął w bok. Chwycił czarodzieja za poły szaty i poprowadził go dalej, a po kilku jardach deportował się wraz z Russelem prosto do Tower of London, gdzie zamknięto go w celi.

Przy fontannie zapanował spokój. Goście zwróceni byli w kierunku sceny. Już nikt nie odwracał się do tyłu, a po winowajcy nie było już ani śladu. Młodszy funkcjonariusz odnalazł różdżkę czarodzieja, którego ściągnięto z drzewa i zajął z powrotem swoje miejsce, pilnując porządku podczas wydarzenia. Mistrz Ceremonii stanął na środku sceny i uśmiechnął się do wszystkich czarująco, a w tym samym czasie na samym końcu, na ulicy przystanęły karoce, którymi pojechali goście honorowi. Zatrzymały się w kolejce, oczekując powrotu swoich gości. To jednak nie był jeszcze koniec.
— Szanowni państwo. Drogie damy i czarujący dżentelmeni. Ten wieczór obfitował w wiele emocji. Mieliśmy szansę tu, na tej scenie, gościć bohaterów, których piersi zdobią dziś oto te, wspaniałe odznaczenia. Nie ma wznioślejszej chwili niż ta. Jutro powrócimy do swoich obowiązków, wielu z nas ruszy na front, stawiać czoła niebezpieczeństwu i walczyć o naszą wolność. Jednak nim to nastąpi, pozwólmy sobie jeszcze na chwilę zapomnienia. — Mistrz pogładził się po drugiej brodzie i spojrzał na widownie. — Bardzo dziękuję wszystkim za tak liczne przybycie. Nim zjadą wszystkie pojazdy, nim pożegnamy się ze sobą lub wybierzemy na wykwintny poczęstunek, posłuchajmy wyjątkowego brzmienia... Panie i panowie, pani Valerie Vanity! Powitajmy ją gromkimi brawami. — Mistrz Ceremonii ukłonił się, a następnie zszedł ze sceny, oddając ją całą, przepięknej czarownicy.



Pierwsza w tej turze pisze Valerie. Po poście Valerie wszyscy mogą napisać posty kończące. Mistrz Gry dziękuje wszystkim za piękne posty i zaangażowanie w głównej części wydarzenia. Wszystkich chętnych zapraszam na ciąg dalszy bez udziału Mistrza Gry, który odbędzie się w Restauracji Wenus - do swobodnego rozegrania. Wszyscy, którzy wzięli udział w wydarzeniu zostaną nagrodzeni osiągnięciem: Rycerz na medal.

Jack, wylądowałeś w Tower of London. Po trzech dniach jeden z funkcjonariuszy wypuścił cię omyłkowo zamiast czarodzieja, który współdzielił z tobą celę. Jesteś pozbawiony różdżki, musisz fabularnie ją zdobyć w dogodny dla ciebie sposób.

Ramsey Mulciber
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pomnik Cronusa Wyzwoliciela - Page 11 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pomnik Cronusa Wyzwoliciela [odnośnik]30.04.22 10:21
Wieczór dalej trwał i nic, dosłownie nic nie mogło wytrącić Valerie ze skupienia, w które popadła, z drobną przerwą na podziw i oklaski dla odznaczonych, niedługo po zakończonym przemówieniu narzeczonego. Jego głos jeszcze zdawał się wybrzmiewać w jej sercu — a może w duszy? — gdy także i ona musiała opuścić zajmowane przezeń miejsce i ostrożnie (zważywszy na wartość założonej na tę specjalną okazję sukni), choć bez ociągania (wprawiona przez lata występów także w znacznie bardziej krępujących ruchy kreacjach) wstąpić za kulisy. Kroki poniosły ją do namiotu wskazanego przez jednego z czarodziejów. Nie zwracała uwagi na jego wygląd ani twarz, uznając obie te informacje za skrajnie nieistotne. Oddała się znajdującej się wewnątrz charakteryzatorce, która upewniła się, że będzie się prezentować zupełnie nienagannie. Valerie wiele serca i wysiłku wkładała w to, by wszystkie jej występy przebiegały zgodnie z planem, by niosły ze sobą nie tylko ukojenie dla uszu, ale i pokarm dla duszy. By stanowiły niezapomniane widowisko, odbicie emocji własnych i tych, które chciała przekazać swej publiczności. Nie sądziła, by jej większa część była szczególnie wymagająca — stanowili ją bowiem w dużej mierze mieszkańcy Londynu, o całym przekroju wypchania sakiewki. To ta skoncentrowana na obitych aksamitem krzesłach interesowała ją znacznie bardziej, nie tylko stricte towarzysko, ale także zawodowo. Nigdy nie zwykła równać do dołu. Zawsze pragnęła wzbijać się wyżej, tak wysoko, jak tylko potrafiła, a potem jeszcze dalej, aby sięgnąć gwiazd. Lata ciężkiej pracy przynosiły wymierne efekty, diament talentu został oszlifowany i mógł być prezentowany ku uciesze nawet najbardziej wybrednych koneserów sztuki.
Spokojnym krokiem przeszła od namiotu aż po schody prowadzące na scenę. Delikatne mrowienie przejęcia skumulowało się w czubkach jej palców, ale miast nurzać się w przestrachu, uśmiechnęła się do siebie. To właśnie ta nerwowość pozwalała przypomnieć sobie, jak ważne jest wystąpienie bezbłędnie, o tym, że nigdy nie można było polegać wyłącznie na szczęściu. O tym, że nerwowość była znakiem, iż wciąż jej zależało, wciąż miała apetyt na więcej. Ostatnie poprawki, słyszała już głos Mistrza Ceremonii, sekundy dłużące się w godziny, jedno uderzenie serca na każdą z nich. Wdech uniósł klatkę piersiową do góry, palce prawej dłoni zacisnęły się lekko na brezylkowym drewnie różdżki o rdzeniu z włosa trzminorka, umiejętnie rzucone zaklęcie wzmacniające głos, reszta zadziała się sama.
Suknia zaproponowana przez lady Parkinson jeszcze w styczniu była strzałem w dziesiątkę. Jej umiejętne stworzenie (to magia, czysta magia, która stać musiała również za sukcesem Domu Mody) pozwoliło na odpowiednie wejście — kobieco miękkie, choć pewne w każdym kroku, zdradzające od razu kilka informacji. Po pierwsze tą, że na scenie czuła się może nawet pewniej niż poza nią. Po drugie, że nie znajdowała się na niej po raz pierwszy. Skłoniła się przed publicznością na przywitanie — również w tym geście pragnęła zamknąć całą grację i kobiecość, nieodłącznie związane nie tylko z nią samą, ale także jej zawodem. Przez moment — ułamek sekundy — jej spojrzenie zastygło na siedzącym w pierwszym rzędzie narzeczonym, później sunęło dalej, na lorda i lady Travers, Ministra Magii, nestorstwo Burke, wszystkich honorowych gości, aż prześlizgnęło się po pozostałych rzędach widowni.
Lewa dłoń ułożyła się na sercu w tej samej chwili, w której rozbrzmiał towarzyszący śpiewaczce akompaniament.
Muzyka smyczkowa. Rozpoczęta od niskich, niemalże sentymentalnych tonów, do czasu aż kolejny z muzyków dołączył do gry, smyczkiem poruszając struny tak, by dopełnić melodię dźwiękami wyższymi, przyjemnymi dla uszu. Melodia, która niosła się w kierunku publiki, była smutna, niemalże tęskna. I tak też prezentowała się Valerie, niemalże zastygła w zadumie, powoli układając na wierzch lewej dłoni tę prawą, zdobną w zaręczynowy pierścionek. Głowę przechyliła delikatnie ku lewemu ramieniu, jasne fale włosów zamigotały w oświetleniu sceny, podobnie jak błyszczące elementy na krawędziach sukni. Cztery takty otworzyły piosenkę, nim dało się dosłyszeć pierwsze słowa pieśni.
— Witaj, najdroższa siostrzyczko, wszystko u Was dobrze?
Drogi do domu muszą być zasypane śniegiem.
Dziś byłem w Staffordshire i muszę powiedzieć Ci,
Niebo nad Stoke-on-Trent rozjaśniało od spadających gwiazd —
podobnie sekcji smyczkowej, także i ona zaczęła śpiewać w niskiej, jak na swą barwę tonacji. W trakcie występów w operze śpiewała partie sopranowe, toteż nie miała nawet szansy zabrzmieć prawdziwie nisko. Jednakże spokój, który wiązał się z przeciągniętymi zgłoskami, w szczególności przy końcu, musiał znaleźć swe odbicie także w odbiorze pieśni. Tonacja wznosząca towarzyszyła jej w wersie pierwszym i trzecim, opadała zaś w drugim i czwartym. Przy wspomnieniu spadających nad stolicą Staffordshire gwiazd — gwiazd panującej tam dotychczas mody na bratanie się z mugolami, gwiazd chwały rodu Greengrass, pospolitych zdrajców krwi — Valerie uśmiechnęła się, lekko, lecz zupełnie celowo i także to mogły usłyszeć wprawieni w odbiór muzyki odbiorcy.
Piosenka, z którą występowała Vanity, skomponowana została przy udziale jej brata, kochanego Septimusa, lecz tekst wyszedł spod ręki samej śpiewaczki. Konsultowała go oczywiście ze swym niezawodnym narzeczonym, odmawiając mu jednak przedpremierowego wykonu. Premiera miała uświetnić dzisiejszą wielką uroczystość, świadczyć o chwale i sile prawdziwie czarodziejskiego świata. O trudach, które przeszli bohaterowie, które przeszli ci dzielni czarodzieje (i ku drobnemu niezadowoleniu samej Valerie, także i czarownice, choć Cornelius miał rację nazywając je wyjątkowymi) niezdolni do przesiadywania w wygodach własnych domostw, gdy wzywała ich ojczyzna.
— Zeszłej nocy mugolskie dranie próbowały nas zaskoczyć,
Jeden z chłopców nie żyje, ale wróci do domu w chwale.
Przeklinam wszystkich, którzy podnoszą rękę na czystą krew,
Gdzie będzie trzeba, doprowadzimy do wschodu słońca —
wysokie tony skrzypiec przestały nieść tęsknotę; prędkie pociągnięcia smyczków zwiastowały coś groźnego, choć dołączające w momencie rozpoczęcia drugiej zwrotki instrumenty klawiszowe wydawały się tłumić grozę, nadawać jej postać niemalże żałobną. Prawa ręka zsunęła się — prawie bez życia — z dłoni lewej, zaś oczy Valerie, roziskrzone od łez, w żadnym wypadku tych bezsilnych, a łez gniewnych, zwróciły się raz jeszcze ku publice. To tragedia, gdy życie na wojnie oddaje młody człowiek, lecz zaszczytem, niewątpliwym zaszczytem była możliwość odejścia w chwale. I to pragnęła przekazać śpiewaczka, gdy w połowie strofy i ona zabrzmiała groźnie, wznosząc się na wyższe rejestry swego głosu, wędrując w górę rangi. Groźba była niemalże namacalna, wisiała w powietrzu, gęstniała i pęczniała, a każdy, kto postanowi podnieść rękę na władzę czarodziejów, temu ów ręka zostanie odcięta. Zgodnie ze słowami, które wcześniej, z tej samej sceny kierował do zgromadzonych przed Pałacem Buckingham Cornelius.
— Zbliża się niedziela, wypierzemy ubrania i zapomnimy o wojnie,
Zjemy ciepły obiad, ludzie są nam naprawdę wdzięczni, wiedziałaś?
A potem pójdziemy — ja i chłopcy, staniemy na rozkaz.
Niosąc pokój i chwałę, i wolność tym, którzy pod jarzmem cierpieli dość długo —
muzycy odłożyli smyczki, pozostawiając tylko dwoje dźwięków — łagodne, ciche nuty płynące w odpowiedzi na nacisk, który uważny pianista nakładał na klawisze oraz jej własny głos. Jej ciało rozluźniło się nieco, po gniewnym, rozpaczliwym napięciu nie zostało ani śladu. Śpiewaczka wystąpiła o krok w przód, jakby pragnęła większej bliskości z publiką. Jakby dzieliła się z nimi swą codziennością, z całą jej podniosłością i przyziemnością. Tak, jakby na moment prawdziwie wszyscy stanowili rodzinę, wszyscy byli adresatem śpiewanego listu. Większość ze zgromadzonych miała rodzeństwo, część z nich nawet takie, które darzyło ciepłymi uczuciami. Arystokraci zapewne pisali piękniejsze listy, może oględniejsze, nie chcąc smucić swych wrażliwych sióstr i kochających małżonek, ale ci, którzy zajmowali miejsca za ich plecami, ci, którzy mieli dziś uwierzyć w wiekopomny sukces, w siłę Nowego Porządku, musieli również poczuć się częścią magicznej wspólnoty.
Przecież wszystko, czego dopuszczali się bohaterowie, nawet podejmując najtrudniejsze wybory... Wszystko to motywowane było wyższym dobrem, czyż nie?
— Widziałem wczoraj jeszcze, prawie o tym zapomniałem,
Starego przyjaciela, z czasów szkolnych zabaw.
I boli mnie serce, siostrzyczko, nie mogę ukrywać,
Że jego słowa przeminą, gdy niebo i ziemia zostaną —
bo to tragedia, prawdziwa tragedia, która teraz przybrała melodię fletu poprzecznego dołączającego się do łagodnych brzmień klawiszy, gdy zdradza przyjaciel. Gdy przyjaciel błądzi. Palce śpiewaczki splotły się ze sobą, gdy wyśpiewywała wyraźne ostrzeżenie kierowane ku Derby. To kwestia czasu, odpowiedział kiedyś narzeczony spytany przez nią o tę kwestię, a ona przyjęła to bez mrugnięcia okiem. Kolos stał na glinianych nogach, ba, chwiał się na oczach ich wszystkich, ale to wciąż było coś, czego dałoby się uniknąć, gdyby ten czy owy lord poszedł — po prostu — po rozum do głowy. Grono osób niezwyciężonych było zbyt wąskie, by pomieścić wszystkich. Pokora bolała, ale jak bolało serce tego, kto musiał, w imię ideałów silniejszych przecież od własnych sympatii, stawać do walki przeciwko temu, kto mógłby być jego druhem, bratem w boju, a zostawał wrogiem, w imię własnej pychy?
Aż wreszcie wszystkie instrumenty zamilkły, pozwalając głosowi Valerie wybrzmieć w całej swej okazałości.
— Jeszcze raz, siostro, serdecznie Was wszystkich ściskam,
Ale proszę, nie martwcie się, jeżeli Wasze sowy nie zawsze mnie odnajdą.
Jeśli rodzice będą Cię pytać, o czym piszę, powiedz im prawdę,
Powiedz im wszystkim, że jestem na wojnie —
choć rytm powrócił do spokoju znanego z otwierającej pieśń strofy, śpiewaczka dawała teraz popis czystej, niezmąconej koloratury. To w takich chwilach najpiękniej prezentował się jej warsztat, to w takich chwilach można było podziwiać precyzję techniki, od umiejętnie i niepstrokato wykonywanego vibrato, ogólnej ruchliwości głosu i użyciu ornamentów, aż do końca — gdy zgodnie ze sztuką utrzymała głos na wysokiej skali, rozciągając ostatnie dźwięki tak, by wybrzmiały wyraźnie, by zapisały się w pamięci odbiorców jak najjaśniej, jak najmocniej.
Po zakończonym występie ukłoniła się raz jeszcze. Głęboko, w manierze świadomej, acz wdzięcznej gwiazdy. W końcu dopiero wschodziła, a występy takie jak te stanowiły okazję, której nie potrafiła — nie mogła — przegapić. Po ostrożnym zejściu ze sceny nie wróciła do namiotu artystów. Zamiast tego ponownie zajęła miejsce pomiędzy Corneliusem a Manannanem, pozwalając narzeczonemu na odeskortowanie jej na dalszą część uroczystości w stosownym momencie.

| śpiew III,
z/t?




tradition honor excellence
Valerie Sallow
Valerie Sallow
Zawód : Celebrytka, śpiewaczka
Wiek : 30 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
sharpen your senses
and turn the knife
i know those
party games too
OPCM : 5 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +3
ZWINNOŚĆ : 16 +3
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t10881-valerie-vanity#331558 https://www.morsmordre.net/t10918-andante#332758 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f452-shropshire-sallow-coppice https://www.morsmordre.net/t10921-skrytka-bankowa-nr-2362#332773 https://www.morsmordre.net/t10919-v-vanity#332759

Strona 11 z 13 Previous  1, 2, 3 ... 10, 11, 12, 13  Next

Pomnik Cronusa Wyzwoliciela
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach