Wydarzenia


Ekipa forum
Miasteczko Blyth
AutorWiadomość
Miasteczko Blyth [odnośnik]17.06.21 18:45
First topic message reminder :

Miasteczko Blyth

Dopiero od osiemnastego wieku można było obserwować rozwój technologiczny i gospodarczy tej niewielkiej miejscowości. Dzięki nakierowaniu przemysłu na konstrukcję statków i wydobywanie węgla Blyth zaczęło cieszyć się prężnym rozwojem, jednak wojny mugolskie skutecznie pohamowały gwałtowną ewolucję miasta, spychając lokalne działalności w ramiona coraz częstszego bankructwa. Najżywszym miejscem w Blyth jest jego port. Znaleźć tu można handlarzy oferujących sól, ryby ze świeżego połowu, doskonałej jakości papier pochodzący ze Skandynawii, oraz wszelkie dobra z dalekich miejsc świata docierające do miejscowości na pokładach dobijających do portu statków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miasteczko Blyth - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Miasteczko Blyth [odnośnik]22.10.22 15:50
Roztargnienie Leona nie było niczym, co mogło wpłynąć na relacje łączące ją z lady Greengrass. Prawdę powiedziawszy, Mare przyjęła omijanie, jak jej się wydawało, przez niego tematu z odrobiną ulgi. Rozumiała, że stan, w którym się znajduje, nie należał do najprostszych i musiała o siebie dbać najbardziej, jak tylko mogła — z drugiej jednak strony nie uważała, żeby ciąża była dla niej aż tak poważną jednostką chorobową, by położyć się cieniem na wykonywanych przez nią obowiązkach. To, co uważała za jeszcze odrobinę chłopięcą niepewność, jak podjąć temat jej widocznej już ciąży, okazało się więc być swego rodzaju niewypowiedzianym remedium, postawiło ich na równi tego towarzyskiego kontraktu, nie dając lady Mare taryfy ulgowej wyłącznie z powodu brzemienności.
Zresztą, zaangażowanie, którym wykazał się w trakcie spotkania z mieszkańcami Blyth, samo jego zorganizowanie, jak i gotowość do pociągnięcia tematu uporządkowania magazynu i wprowadzenia właściwego planu w życie sprawiło, że jakkolwiek młodemu lordowi Longbottom mogło wydawać się, że wykazał się absolutnym brakiem kultury, każda z jego (niedostrzeżonych przez lady Mare) przewin musiała zostać zmyta przez pomoc, jaką okazywał jej w sprawieniu, by życia przynajmniej kilkunastu osób zmieniły się na lepsze. Dla odmiany.
Skinęła głową, zgadzając się z jego słowami. Tylko zjednoczeni potrafili przeciwstawić się sile zła. Wojna przecież nie była prosta — szansy od samego początku nie były równe, ale to, że wciąż trwali, że kawałek za kawałkiem odzyskiwali panowanie nad kolejnymi ziemiami, przekonywali człowieka za człowiekiem, wynikało właśnie z tego, że działali wspólnie, nie przeciw sobie. Wspólnota amplifikowała dobre uczynki, energia niosła się dalej, widziała to przecież także w Somerset, czasami ludność po prostu potrzebowała przykładu, czasami wskazania drogi, którą powinni podążyć, tak jak w przypadku państwa Flouretts.
Pożegnała się z kobietą, dziękując jej jeszcze raz za okazane wsparcie i troskę. Może starsze panie miały zająć się pracą gdzie indziej, ale lady Greengrass podskórnie czuła, że przynajmniej jedna z nich będzie w stanie złapać dobry kontakt z panią Flouretts, wypowiadały się bowiem z tym samym ciepłem, które trafiało wprost do serca arystokratki, dodając jej zmęczonemu przecież ciału jeszcze trochę energii i siły do działania.
Gdy pozostali z sir Leonem sami, przesłała uśmiech także i jemu. Spisał się naprawdę cudownie i lepszego przebiegu tegoż spotkania nie mogła sobie wyobrazić. Choć nie łączyły ich bezpośrednie więzy krwi, była z tego młodego człowieka niezwykle dumna. Synowie Northumberland nie zawodzili nigdy, dziś ponownie przekonała się o prawdziwości tegoż stwierdzenia.
— Wielkość mojej wdzięczności wymyka się wszystkim znanym mi słowom — rozpoczęła, szczerze i dumnie, nie chcąc ukrywać własnego rozpromienienia dzisiejszym dniem. Wreszcie poczuła na języku słodycz dobrze wykonanego obowiązku, ale przecież to wszystko nie byłoby możliwe, gdyby nie sam Leon. Leon, który teraz rozgadał się, począwszy od gratulacji, kończąc na przeprosinach. Mare spojrzała na niego delikatnie tylko zaskoczona, kąciki ust drgnęły w powstrzymywanym śmiechu. Może nie znali się najlepiej i powinna być względem niego znacznie bardziej powściągliwa, lecz ta postawa wzruszyła ją na tyle, że pozwoliła sobie wreszcie na cichy, dobroduszny chichot. Nie było nawet możliwości, by Leon uznał ten śmiech za podszyty czymś niemiłym.
— Oj, najdroższy Leonie, absolutnie nic się nie stało. Ogromnie cieszy mnie to, że udało nam się wspólnie odnaleźć aż tyle miejsca dla tych ludzi. Możesz być z siebie dumny, byłeś dziś prawdziwym gospodarzem Blyth, mieszkańcy cię uwielbiają — mówiła szczerze, ab imo pectore. Może Leon nie do końca mógł zawierzyć jej słowom, zwłaszcza pamiętając postawę pana Ullena, ale lady Greengrass widziała w tym spotkaniu ogrom potencjału lorda Longbottoma. — Niemniej jednak ogromnie dziękuję za dobre słowa — dłonie już same odnalazły brzuch, na którym ułożyły się w protekcyjnym geście. Zniżyła na moment spojrzenie, wpatrując się właśnie w niego. Musiała korzystać z uroków ciąży, czas mknął tragicznie prędko. — I proszę, podróż i pobyt tutaj to czysta przyjemność. Cieszę się, że wspólnymi siłami będziemy mogli realnie pomóc uchodźcom. Jeżeli napotkałbyś jakieś problemy, czy to organizacyjne, czy jakiejkolwiek innej natury, nie wahaj się zwrócić do mnie o pomoc, dobrze? — ostatnie zdanie wypowiedziała już nieco poważniej; mężczyznom w jej otoczeniu rzadko kiedy przychodziło prosto proszenie kobiet o pomoc, a gdy takowa była w stanie brzemiennym, cała sztuka komplikowała się podwójnie. Chciała jednak mieć pewność, że w przypadku jakichkolwiek problemów Leon nie pozostanie osamotniony w ich rozwiązywaniu.
Gdy spotkanie zbliżyło się do końca, a powóz lady Greengrass podjechał raz jeszcze pod miejsce, ta skłoniła się przed swym dzisiejszym towarzyszem, w krótkich słowach ponownie dziękując mu za zaangażowanie. Przed tym młodym lordem stało jeszcze wiele wyzwań, ale mógł liczyć na świetlaną przyszłość, jeżeli podejdzie do nich z takim zaangażowaniem, jak do tego dzisiejszego.

| z/t


who will the goddess of victory smile for?
is the goddess of victory fair to everyone?
Mare Greengrass
Mare Greengrass
Zawód : Arystokratka, mecenas nauki
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
it takes grace
to remain kind
in cruel situations
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
 Ab imo pectore
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t10169-mare-catherine-greengrass#308845 https://www.morsmordre.net/t10364-unda#313340 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f105-derby-grove-street-12-siedziba-greengrassow https://www.morsmordre.net/t10850-szuflada-m-greengrass#330582 https://www.morsmordre.net/t10365-m-greengrass#313341
Re: Miasteczko Blyth [odnośnik]19.03.23 19:36
2 lipca 1958
Upał sprawiał, że mimo koszmarnie powtarzających się snów, co rusz jej głowa wydawała się opadać – mimo to, szybko odganiała senność, nie pozwalając sobie na całkowitą senność. Wiedziała, że prawdopodobieństwo, że po przyśnięciu spłonie z lekkim muśnięciem słońca, jako, że rudość wcale nie była w parze z promieniami, które sprawiały, że jej skóra nabywała czerwonego koloru, a do tego wcale dążyć nie chciała. Sięgnęła ostrożnie do koszyka, spoglądając na zaopatrzenie, które zabrała ze sobą, schowane głęboko aby słońce nie dosięgnęło gruszek, butelki z herbatą, nieco cukru umieszczonego przez Yvette w oddzielnym słoiczku oraz nieco placków do których dodano wołowinę. Mimo uczucia pustki, spojrzenie błękitnych oczu zatrzymało się na całej zawartości bez większej emocji wypisanej na twarzy zanim nie zamknęła ostrożnie wieka. Czy wszystko miało teraz jej zobojętnieć? Nie miała nawet wrażenia, że wie, co dalej, poza tym jednym, uparcie wyznaczonym nurtem który zamierzała sprawdzić niezależnie od wszystkiego, i który umysł wcale nie oferował jej zapomnieć.
Dłonie przebiegły na nowo pomiędzy plątaniną lin. Próbowała na nowo upleść sieć, chyba już dla samego zachowania jej gdzieś w swoich arsenałach kiedy znowu będzie mogła wypłynąć z kimś na połów ryb, być może tym razem nie wyrzucając sieci do morza a raczej łowiąc nieco ryb. Pewnie i tak miałaby je zaraz przekazać komuś chętnemu, mając wystarczająco dużo jedzenia dla siebie aby jeszcze mogła nieco przekazać komuś innemu. A znała wiele osób, które mogłyby użyć dodatkowej porcji jedzenia, ale nie chciała o nich rozmyślać – mało przyjemny łańcuch skojarzeń biegł od jednych twarzy do kolejnych, a te, które chciała usunąć z rozważań wydawały się zawsze wypływać na wierzch pamięci. Westchnęła cicho, palcami przesuwając pomiędzy kolejnymi linami, nie wiedząc nawet, czy w ogóle uda jej się zrobić cokolwiek z tego, bo w zszywaniu i pleceniu rzeczy doświadczenie było bardziej niż skromne. Mimo to, robiła co mogła, od czasu do czasu poruszając leniwie nogami, które zanurzyła w wodzie dla ochłody, siedząc na skraju pomostu który dziś nie był wyjątkowo popularny, zwłaszcza poranną porą. Rękawy koszuli i nogawki wytartych spodni miała podciągnięte, a słomiany kapelusz na głowie zakrywał jej twarz, z daleka więc obrazek wyglądał całkiem sielsko.
Bardziej zauważyła niż usłyszała obecność w niedalekiej odległości, unosząc głowę aby rozejrzeć się za źródłem ruchu. W pierwszej chwili widok mężczyzny wydawał się jej znajomy, ale twarz nie łączyła się z nazwiskiem w labiryncie skojarzeń, umykając jej pamięci, ale gdy tylko twarz dopasowana została do listu gończego, na jej twarzy wykwitł drobny uśmiech. Uniosła dłoń w ramach powitania, czekając, aż nie-do-końca-znajomy-ale-jednak-znajomy mężczyzna znajdzie się w zasięgu jej głosu.
- Dobry dzień na przechadzkę. – Okropny dzień, jeżeli ktoś nie lubił upału, ale żadne lepsze zagajenie nie przyszło jej do głowy.

Krawiectwo 0 (-50), ST 10, rzut na próbę uplecenia sieci


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Miasteczko Blyth [odnośnik]19.03.23 19:36
The member 'Thalia Wellers' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 94
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Miasteczko Blyth - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Miasteczko Blyth [odnośnik]21.03.23 23:12
Rozglądał się po porcie bez większej nadziei, zawieszając spojrzenie na cumujących statkach – starając się wypatrzeć ten, którego kapitan rzekomo mógł udzielić mu poszukiwanych desperacko informacji. Widok zwiniętych żagli i jaśniejących w słońcu burt wciąż przywoływał na myśl wspomnienia feralnej wyprawy, tym bardziej, że lejący się z nieba żar do złudzenia kojarzył mu się z wypełnioną niebezpieczeństwami, tropikalną wyspą. Tego dnia porzucił pelerynę, na ogół zapewniającą mu jaką-taką anonimowość – stwierdzając, że przy tej pogodzie ściągnęłaby na niego jedynie niepotrzebną uwagę, poza tym: w jasnej koszuli i lnianych spodniach i tak pocił się okropnie, raz po raz odsuwając z twarzy przydługie włosy, które zapuścił ostatnio wraz z brodą, by mniej przypominać człowieka, którego ruchoma fotografia nadal widniała na listach gończych. Chociaż ogłoszone przed paroma dniami zawieszenie broni pozornie powinno zapewnić mu bezpieczeństwo – wątpił, by napadnięto go w biały dzień – to przyzwyczaił się już do świadomości, że bezpieczny nie był tak naprawdę nigdy; nie zapomniał o obietnicy złożonej mu przez Tristana w Stonehenge, Rycerze Walpurgii nie mieli przestać go ścigać – a już na pewno nie teraz, kiedy połowa z nich nosiła honorowe odznaczenia, nazywając siebie nawzajem bohaterami wojennymi. Dlatego: nie przestawał oglądać się za siebie, dbając o to, by w żadnym miejscu nie pojawiać się regularnie, zwłaszcza odkąd zaczął podejrzewać, że powinęła mu się noga; nie mógł mieć wszak pewności, czy spalona chata nie była jego winą, nawet jeśli przez ostatnie miesiące przebywał poza krajem – ktoś mógł podążyć jego śladami wcześniej.
Nie był pewien, dlaczego właściwie zwrócił uwagę na rudowłosą, siedzącą na pomoście kobietę; być może jego spojrzenie przyciągnęła jaskrawość odbijających słoneczne promienie włosów, w każdym razie – kiedy już złapał się na tym, że się jej przyglądał, było za późno, by się odwrócić. Ich spojrzenia skrzyżowały się na długą sekundę, w trakcie której zdążył zastanowić się jedynie, czy go rozpoznała – ale lekki uśmiech malujący się na jej twarzy kazał mu przypuszczać, że nie. Odwzajemnił gest, unosząc w górę kąciki ust, początkowo niepewnie, później – trochę swobodniej, kiwając głową w odpowiedzi na podniesioną w powitaniu dłoń. Przyjrzał się jej uważniej, sieci plecionej wprawnymi dłońmi, stopom zanurzonym w (zapewne przyjemnie chłodnej) wodzie; wyglądała na miejscową – może byłaby w stanie udzielić mu odpowiedzi na parę pytań, skierować we właściwym kierunku? Zawahał się jedynie na sekundę, ostatecznie decydując się na pokonanie paru dzielących ich metrów; deski pomostu zaskrzypiały pod jego ciężarem, uniósł dłoń, osłaniając oczy przed słońcem. – To prawda – przytaknął, chociaż gdyby mógł: schowałby się w domu, chłodząc się w przyjemnym cieniu drzew nad Rzeką Druzgotków. Coś nieprzyjemnie szarpnęło się w jego klatce piersiowej na samo wspomnienie, nie potrafił odpędzić od siebie tego widoku: nadpalonych belek, czarnej ziemi, dymiących szczątków miejsca, w którym ostatni raz czuł się naprawdę szczęśliwy. – Przepraszam, że niepokoję – odezwał się znowu, przystając przy nieznajomej; spoglądanie na nią z góry wydało mu się nieuprzejme, przykucnął więc, żeby mogli rozmawiać swobodniej. – Szukam Radosnej Sally – powinna gdzieś tu cumować, nie wie pani przypadkiem, gdzie mógłbym odnaleźć jej kapitana? – zapytał, rzucają rudowłosej pytające spojrzenie.




do not stand at my grave and weep
I am not there
I do not sleep

Percival Blake
Percival Blake
Zawód : duch Stonehenge
Wiek : 34
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler

kissing
d e a t h
and losing my breath

OPCM : 26 +5
UROKI : 40 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0 +1
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Duch

Duchy
Duchy
https://www.morsmordre.net/t1517-percival-nott https://www.morsmordre.net/t1542-tatsu https://www.morsmordre.net/t12179-percival-blake#375108 https://www.morsmordre.net/f449-menazeria-woolmanow https://www.morsmordre.net/t3560-skrytka-bankowa-nr-416#62942 https://www.morsmordre.net/t1602-percival-nott
Re: Miasteczko Blyth [odnośnik]10.05.23 23:54
Pamiętała czasy, gdy przypadkowe spotkania stanowiły przyjemność, powolne odkrywanie drugiej osoby było jak dopasowywanie do siebie pięknych kawałków zagadki, którą chciało się rozwiązać, a spędzone na rozmowie całe noce dawały satysfakcję – dziś spotkanie nieznajomego zawsze naznaczone było ostrożnością i surowym rygorem który ludzie narzucali samym sobie, nawet w takim otoczeniu jak spokojne poranne Blyth nigdy nie było wiadome, czy nadchodzący z naprzeciwka człowiek mógł zawsze okazać się niebezpieczny i nawet zawieszenie broni mogło tego nie zmienić. Wciąż, pozostawała nastawiona raczej optymistycznie, sięgając w uczuciach momentu w którym ciężko jej było wykrzesać dawną butę i agresję, niczym poranne morze pozostawiając w stanie lekkiego letargu i próby złapania oddechu. Nieznajomy również wyglądał, jakby przydałoby mu się odpocząć na chwilę, ale nie zamierzała głośno tego komentować, bo w sumie celu nie było w tym żadnego.
- Nie niepokoi pan. Czasem… - zastanowiła się przez chwilę nad konstrukcją następnych słów, dłońmi nieco bezmyślnie przebierając przez trzymane przez siebie liny i wyczuwając, gdzie najgęściej splątane są węzły …- czasem dobrze mieć towarzystwo w nieoczekiwanych momentach. – Nie, żeby pragnęła go niezmiernie, a jednak coś w postawie mężczyzny mówiło jej, że nie zamierzał się narzucać. Być może to pierwsze wrażenie było mylne, ale z braku innego nie mogła sugerować się niczym innym. Zwłaszcza że kojarzyła twarz z plakatów z innymi, tymi, które znała bardziej i o których zachowaniu mogła poświadczyć bardziej. Sięgnęła jeszcze do koszyka, odruchowo niemal wybierając z niego gruszkę oraz dwa placki i wyciągając je w kierunku mężczyzny. Gdy tylko miała jedzenie, instynktownie czuła, że nikt obok niej nie powinien być głodny, a podzielenie się posiłkiem było czymś czego nigdy nie odpuszczała. Zwłaszcza w tych czasach, gdy drobne gesty znaczyły wiele.
- Przepraszam, ale nie, nie kojarzę… - Nie była aż tak na bieżąco w ostatnich dniach, jak to wcześniej było gdy w porcie bywała bardziej regularnie i teraz, gdy dopiero wracała do swoich zadań, nadrabiała stracony czas. Radosna Sally pozostawała póki co imieniem obcym i pewne wątpliwości zaczynały się pojawiać, czy w ogóle była w stanie ją zlokalizować – ale to nie znaczyło, że nie zamierzała sprawę pozostawić od tak, samej sobie.
- Ale to nie znaczy, że nie możemy poszukać. Rozgląda się pan za kimś…konkretnym? Albo za czymś? Albo nie…nie musi pan mówić, po prostu jeżeli ma pan informacje o samym statku to go spróbujemy znaleźć… - Machnęła nogą, jakby zamierzając ją unieść, ale splątana sieć niemal od razu pociągnęła ją do przodu. Po raz pierwszy na jej twarzy zawitał szerszy uśmiech, a z ust wydobyło się parsknięcie. – Tylko chwilę na podniesienie się proszę.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Miasteczko Blyth [odnośnik]20.12.23 2:10
| końcówka sierpnia lub początek września

Nie powinno cię tu być, zdawał się mówić delikatny dreszcz w okolicach kręgosłupa, kiedy aportowała się na obrzeżach Blyth.
Istniało całkiem sporo powodów, dla których Yany nie powinno tu być, a jednak była. Bo powodów, żeby się tu pojawić, również trochę miała. Przez zamieszanie z upadkiem komety wypad został jednak odroczony o parę tygodni w czasie, liczyła jednak, że teraz najgorsze już minęło i mogła wreszcie rozpocząć swoje śledztwo dotyczące śmierci brata.
Choć Fabian zginął w czerwcu, niedługo przed lipcowym zawieszeniem broni, nie tak łatwo było rozpocząć próby ustalania, co właściwie się stało. Początkowe tygodnie były dość trudne i przepełnione mieszanką emocji, a także w jakiś sposób, prób wyparcia, że to naprawdę się stało. Starała się wtedy uciec w świat talizmanów, biżuterii oraz nauki niezbędnych do tego umiejętności. Większość lipca spędziła zatem w pracowni, wytrwale obrabiając kamienie i łącząc ze sobą komponenty, a także czytając poświęcone temu księgi. Wertowała też runiczne manuskrypty, a czasem i warzyła jakieś eliksiry. Potem przyszedł sierpień, Brón Trogain, a zaraz po nim koniec świata. Yana miała szczęście, przeżyła tamtą noc, jej ojciec i ostatni pozostały przy życiu brat także. Kraj jednak był pogrążony w chaosie, wielu rzeczy brakowało, i choć do tej pory Blythe’owie nie mogli narzekać na braki, to w sierpniu dotknęła ich posucha, jeśli chodzi o żywność.
Dodatkowym problemem, jaki napotykała Yana począwszy od momentu śmierci Fabiana, było to, że ci spośród jego znajomych, których znała, zdawali się nabrać wody w usta i nie wiedziała, czy naprawdę nic nie wiedzą, czy może nie chcieli nic mówić. Większość zgodnie potwierdzała, że odkąd Elię i jej synka spalili mugole, bardzo się zmienił i jego poglądy stały się o wiele bardziej radykalne niż wcześniej, to jednak nie dowiedziała się nic bardziej szczegółowego. A przecież sama wiedziała, że Fabian się zmienił. Blythe’owie od wieków pozostawali konserwatywni i antymugolscy, ale nigdy nie byli wielkimi radykałami. Fabian pałał jednak żądzą zemsty na mugolach, często o tym mówił gdy już pojawiał się w domu, a pojawiał się rzadko. Częściej go nie było w miesiącach pomiędzy styczniem, kiedy zginęła Elia, a czerwcem, kiedy zginął on.
Pomiędzy tymi wszystkimi wzmiankami o jego przemianie w bardziej radykalną wersję, usłyszała jednak coś, czego się uczepiła: w tygodniach poprzedzających swoją śmierć Fabian podobno kilkanaście razy odwiedził Blyth.
Oczywiście, że ta nazwa była jej znana, była w końcu ściśle związana z jej nazwiskiem oraz pochodzeniem jej rodziny, której genealogia nie była na tyle nienagannie czysta, by znaleźć się w Skorowidzu, ale jednak na tyle długa, że Blythe’owie byli dumni z pochodzenia i ojciec wiele razy opowiadał swoim dzieciom historie o pochodzeniu rodziny, którzy przed wiekami zamieszkiwali właśnie Blyth, dopóki nie doszło do konfliktu pomiędzy nimi a rządzącymi tymi ziemiami Longbottomami, z którymi poróżnili się na tle niezgodnych poglądów odnośnie czystości krwi. Blythe’owie zostali wypędzeni ze swoich dawnych ziem i do tej pory pałali głęboką niechęcią do Longbottomów. Nie inaczej była z Yaną. Zawsze jednak była ciekawa kolebki swojej rodziny. Czy Fabian też? Czy sprowadzała go tu czysta przekora i chęć zagrania Longbottomom na nosie, czy może kryło się za tym coś innego?
Pojawiając się tu Yana prawdopodobnie też postępowała przekornie. Choć może też ryzykownie i głupio, chociaż przezornie uprzedziła brata, dokąd się wybiera w liściku, który mu zostawiła pod drzwiami pokoju, kiedy już wyruszył do pracy. Wiedziała, że próbowałby ją odwieść od zamiarów gdyby mu to powiedziała w bezpośredniej rozmowie, ale musiała, po prostu musiała się tu rozejrzeć i przy odrobinie szczęścia może dowiedzieć, co takiego tu jest, że Fabian podobno pojawił się tu aż kilkanaście razy w ostatnich tygodniach swojego przedwcześnie zakończonego życia. Wiedziała, że to nie tutaj zginął, ale i tak musiała sprawdzać różne poszlaki. Musiała wiedzieć, co się stało i dlaczego nie miała już brata. Mnogość zagadek towarzyszących jego zgonowi była zbyt wielka, by tak po prostu odpuścić i uznać, że był przypadkową ofiarą.
Liczyła się z tym, że na ziemiach szlamolubnego rodu może roić się od czarodziejów o promugolskich poglądach. Starała się więc jak najlepiej zamaskować to, że pochodziła z dobrej rodziny czystej krwi i ubrała się tak, jak wyobrażała sobie, że noszą się mieszańcy. Założyła więc na siebie najstarszy i najbardziej wyświechtany sweter, jaki znalazła w swojej szafie, pamiętający zapewne czasy szkolne. Do tego wygodna, stara spódnica która niegdyś należała do jej matki i którą ta ostatni raz miała na sobie może piętnaście lat temu, oraz najbardziej znoszone trzewiki. Włosy potargała i starała się przybrać na twarz możliwie jak najbardziej neutralny i nijaki wyraz. Zgarbiła się też, żeby wyglądać na niższą i bardziej niepozorną. Miała nadzieję, że wygląda dostatecznie biednie, by nie trącić z daleka aurą konserwatywnej rodziny czystej krwi. Zdawała sobie sprawę, że w miejscu takim jak to członkowie konserwatywnych rodzin, nawet jeśli krwi tylko czystej ale nie szlachetnej, nie byliby mile widziani. A osoby z rodziny Blythe – mogły być podwójnie niemile widziane, przynajmniej w przypadku osób, które znały historię na tyle, by znać dzieje konfliktu Blythe’ów i Longbottomów. No, ale nie sądziła żeby w miasteczku miała napotkać kogoś z samych Longbottomów, chyba ze zeszlamili się do tego stopnia, by jakby nigdy nic chodzić wśród zwykłych ludzi. Choć to chyba było dość prawdopodobne… Wolałaby też nie napotkać mugoli, bo przechodziły ją ciarki na samą myśl, co mogliby jej zrobić gdyby zorientowali się, że jest czarownicą, a wizja spalenia żywcem zdecydowanie jej się nie podobała. Oby jednak wyglądała na tyle zwyczajnie i nijako, by nikt nie zwrócił na nią uwagi, kiedy niespiesznie przechadzała się uliczkami miasteczka, rozmyślając nie tylko o Fabianie, ale i o przeszłości swojej rodziny, o przodkach, którzy lata temu także chodzili po tym miasteczku i wiedli tu swoje życie, dopóki nie zostali wygnani wskutek konfliktu z panami tych ziem. Choć przez kilka wieków samo miasteczko na pewno się zmieniło i z pewnością nie wyglądało tak samo jak wtedy, kiedy Blythe’owie je opuszczali. Prawdę mówiąc, trochę się zawiodła, spodziewała się czegoś więcej niż niewielkiej i niezbyt okazałej mieściny, ale najwyraźniej to panowanie Longbottomów oraz to, że dopuścili tu mugoli, nie miało dobrego wpływu na rozwój tego miejsca.
Trzymała się tej bardziej magicznej części miasteczka, starannie unikając skupisk mugolskich. Przyglądała się budynkom, nawet wstąpiła do jednego pubu, który wyglądał na czarodziejski i zapewne był ukryty przed wzrokiem niemagicznych, sącząc kremowe piwo, dyskretnie przysłuchiwała się rozmowom bywalców tego miejsca, nie usłyszała jednak niczego, co mogłoby ją zaciekawić, poza tym że większość narzekała na sytuację w kraju i na kometę. Nic nowego, wszędzie pewnie było podobnie. Wyszła więc i ruszyła dalej, boleśnie świadoma tego, jak niewiele wiedziała i że poza tym, że Fabian podobno tu bywał, nie miała żadnych bardziej konkretnych informacji odnośnie tego, gdzie dokładnie bywał albo z kim się tu spotykał. Na obrzeżach miasteczka napotkała jednak jakąś starszą czarownicę, która próbowała ogarnąć zmarniały ogródek, który nadal nosił na sobie ślady niedawnych wydarzeń. Zaoferowała pomoc, licząc na to, że wyglądająca na dobroduszną kobiecina powie jej, czy w ostatnich miesiącach nie działo się tu coś dziwnego, sprawiała wrażenie kogoś, kto mieszkał tu od lat. Podczas rozmowy o zniszczeniach w ogródku udało jej się dowiedzieć, że w okolicach maja w miasteczku miało miejsce kilka dziwnych incydentów prawdopodobnie wywołanych przez grupkę antymugolskich fanatyków popierających rządy Malfoya, jak określiła ich starsza kobieta. Yana udała, że się przelękła, ale w duchu zaczęła się zastanawiać, czy jej brat nie był w to jakoś zamieszany.
Niedługo później pożegnała się z kobietą i ruszyła dalej, wciąż pogrążona w myślach. Przybyła do Blyth rankiem, teraz mogło być wczesne popołudnie; dni były jeszcze na tyle długie, że nie musiała się martwić, że zaraz złapie ją zmrok. Musiała jednak pomyśleć, co dalej. Czuła się trochę jak dziecko we mgle.
Yana Blythe
Yana Blythe
Zawód : początkująca twórczyni talizmanów
Wiek : 20
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Jeśli plan "A" nie wypali, to pamiętaj, że alfabet ma jeszcze 25 liter!
OPCM : 8 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 15 +3
UZDRAWIANIE : 0 +3
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11890-yana-blythe https://www.morsmordre.net/t11970-poczta-yany https://www.morsmordre.net/t12090-yana-blythe#372680 https://www.morsmordre.net/f451-suffolk-obrzeza-blythburga-dom-rodziny-blythe https://www.morsmordre.net/t11975-skrytka-nr-2584 https://www.morsmordre.net/t11973-yana-blythe

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Miasteczko Blyth
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach