Wydarzenia


Ekipa forum
Pub “Ostatnia kropla”
AutorWiadomość
Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]29.06.21 11:45
First topic message reminder :

Pub “Ostatnia kropla”

Przybytek jest głośny, a alkohol obficie przelewa się między zadowolonymi twarzami – nie tylko marynarzy, nie tylko poczciwych mieszkańców Plymouth. Podobno to tutaj twórca słynnego lokalnego ginu wpadł na recepturę, która podbiła angielskie serca. Chociaż oślepiający świt powinien wyganiać przepitą klientelę, to dla niektórych wieczór nigdy się nie kończy, a żadna kropla nie jest tą ostatnią. Drewniane drzwi trzaskają, przepuszczając do zadymionego wnętrza kojące nadmorskie powietrze. Jest tu ciasna scena w kącie i całkiem pokaźny komin, brakuje tylko sakiewki bez dna, ale i bez niej łatwo tu zgubić samego siebie.


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:28, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub “Ostatnia kropla” - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]19.02.23 1:46
- Nie powiedział. - potwierdziła, uderzając pustą łyżką kilka razy w dolną wargę. Odsunęła na chwilę wzrok do góry w wykalkulowanym geście do którego dołożyła lekko wygięte usta jakby rzeczywiście nad czymś się zastanawiała po czym wskazala na nią znów sztućcem. Mogłaby powiedzieć, powtórzyć dokładnie jedno słowo, którym Michael opisał śniadanie z Addą. Ale nie zamierzała jej tego ułatwić. A może bardziej - nie zamierzała dać jej znać, co myślał Michael. Jeszcze nie teraz przynajmniej. Może nie nigdy. - Może było mniej ubrań. - nawiązała do jej pierwszego pytania, które niejako było wynikiem jednego słowa. Słowa, podchwyconego i użytego przez kobietę siedzącą na przeciw niej. Orzekła, wybierając jedną z opcji jakby rzeczywiście obie realnie rozważały padające między nimi możliwości, choć zdawały sobie sprawę jak absurdalny był ten dialog. Prawie się zaśmiała na krótką myśl w jej głowie w której Michael siedzi obok wodząc pomiędzy nimi wzrokiem nie rozumiejąc co właściwie się wyprawia. Ona też nie wiedziała. Nie pozwoliła jednak by myśl ta zmieniła choć mięsień w ułożeniu jej twarzy. Jej spojrzenie powędrowało za to za gestem jej dłoni. Patrzyła, jak obejmuje palcami szklankę z jej alkoholem i przywłaszcza sobie. Kiedy uniosła szklankę straciła nią zainteresowanie. Nabrała ostatniej łyżki gulaszu wsadzając go do ust, przesuwając wzrok na jej twarz, zadając wcześniej niewinne pytanie. Spojrzenia nie miała ciężkiego, wwiercającego się niemiłosiernie jakby próbowała przejrzeć ją na wylot, ale powietrze między nimi zdawało się gęste i obie były świadome, że każda dokładnie lustruje drugą. Sprawdza, stawiając kolejne kroki wyważanie, odważnie z rozmysłem dobierając słowa. Justine była ostrożna, ostrożna dlatego bo przed nią siedziała piękna kobieta, która uśmiechała się na zawołanie, która bezwstydnie stawiała kolejne słowa, bawiąc się nią. Na ile Michael był dla niej zabawą, a na ile poważną sprawą? Czy zrobiła błąd mówiąc mu, by po nią sięgnął? Na razie, nie była pewna niczego. Jej brew uniosła się ku górze widząc jaką przybrała pozę. Wrzuciła łyżkę w pustą miskę odsuwając ją od siebie. Wróciła niebieskimi tęczówkami gdy podjęła dalej.
- Z pewnością. Takich zwierząt nie spotyka się często.  - pozornie przyznała jej rację. Odchyliła się zakładając dłonie na piersi. - Za co dostałaś swoją? Piękną garderobę? - nie była wielkim mówcą. Łatwiej przychodziło mówienie jej wprost, niż podchodzenie przez metafory - i choć nie całkiem zgrabne, nie były aż tak okrutnie kulawe. Choć Justine nie zadowalały za bardzo. Wiedziała, że mogłaby być lepszą. Teraz jednak, było jej wszystko jedno jak to brzmi w uszach innych - a może nawet samej Addy. Głównie dlatego, że chodziło o Michaela. Jeśli chciała tą rozmowę rozegrać w ten sposób, nie miała nic przeciwko temu. Jej brwi uniosły się odrobinę, jakby zainteresowały ją jej słowa, chociaż wiedziała przecież o czym mówiła. Michaeal powiedział jej o tym. O niej. Ale dobrze, że do tego nawiązała, idealnie wręcz dla niej samej. Rozplotła dłonie, wyciągając ręce po własną szklankę. Ułożyła łokcie na stole dźwigając dłonie w górę obróciła szkło obserwując płyn. Odstawiła szklankę po wzięciu łyka opierając się znów o krzesło.
- Inspirująca postawa, ale… - zawiesiła głos, wypuszczając z ust powietrze. -  Gdybyś musiała wybrać… - zaczęła, rozkładając dłonie na boki, robiąc z nich prowizoryczną wagę. - Lew… - uniosła do góry prawą rękę. - czy sprawa… - tym razem poruszyła lewą w górę opuszczając prawą. Przeniosła na nią wzrok, ważąc niewidoczne, niematerialne rzeczy w dłoniach, jakby były dwiema szalami na których je ułożono. Nawet pomiędzy metaforami nie owijała w bawełnę. Nie grała miękko, nie miała na to ani chęci, ani czasu. Chciała żeby określiła swoje priorytety teraz, tutaj, od razu - nawet nie wiedząc jak dokładnie wyglądają między nimi sprawy. Michael był dla niej ważny i jeśli będzie musiała pozbędzie się jej z jego życia dokładnie tak samo, jak przegoniła od Kerstin tamtego cygana. Mogli ją wyzywać od nieczułych, mogli milczeć, nie znosić, nienawidzić nawet. Robiła to, co musiała i to co uważała. Nie chciała tego, ale zrobi to, co uzna za konieczne. Dla niego, dla siebie a najbardziej dla sprawy, której się oddała. Choć to nieczułe, Michael nadal pozostawał aurorem - dokładnie tak jak mówił. Do tego cholernie silnym i sprawnym, chciała jego szczęścia - chciała widzieć go z takim uśmiechem, jak tamtego ranka - należało mu się to, ale jednocześnie, jeśli planowała tylko zabawić się jego kosztem, nakarmić własnego ego, upolować i porzucić jak ostatnim razem - to był najgorszy moment by zapadł się w sobie. Potrzebowali jego siły nie mniej niż tej jej. Wiedziała dobrze, że nie wygra tej wojny sama.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pub “Ostatnia kropla” - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]19.02.23 11:47
Musiała jej to oddać ― panowała nad sobą bezbłędnie, a wszelkie myśli, które kłębiły się w głowie Justine pozostawały tylko jej. Adda nie doszukała się póki co żadnej wskazówki, czegoś, o co mogłaby zaczepić i odwrócić bieg rozmowy. Przesłuchania. Bo zorientowała się przecież, że to nie jest po prostu pogawędka przy stoliku, ale przesłuchanie właśnie; prowadzone z rozwagą i ostrożnością, zapewne podszyte także troską ― w końcu mowa była o jej bracie ― ale nadal przesłuchanie.
Adda zmrużyła nieznacznie oczy, jak zadowolony kot, wygodnie rozciągnięty na parapecie, budując tym samym złudne wrażenie rozluźnienia i przez moment przyglądała się ruchom Justine. Przez jedną krótką chwilę miała ochotę się zaśmiać, bo zachowywały się co najmniej tak, jakby badały teren pod ewentualną bójkę lub zabawę i wciąż nie wykluczały żadnej z tych opcji. Zaczesała niesforny lok za ucho, odruchowo musnęła palcami elegancki kolczyk; ten zakołysał się wdzięcznie, leniwie błysnął w promieniach słońca wpadających przez nie do końca czyste okno. To był banalny trik, zazwyczaj działał na podpitych albo zauroczonych mężczyzn, dla których liczyła się miła dla oka powierzchowność. Nie sądziła, by Just dała się tym rozproszyć, ale być może mogłaby liczyć na jakąś wskazówkę. Inne ułożenie warg, drgnięcie brwi, jakąś trudną do uchwycenia zmianę w błękitnych oczach.
Poruszanie się pośród metafor było prostsze niż mówienie o sprawie w sposób bezpośredni. Pozostawiało tę przyjemną lukę w której mogła odwrócić kota ogonem i wywinąć się niezrozumieniem przez drugą stronę, nakłamać. Nie do końca otworzyła się przed samym Michaelem, z nim też kluczyła wokół tematu, więc nie uważała, by z Justine miało być inaczej. Zwłaszcza, że do niej nie czuła niczego poza cieniem sympatii.
Za szczerość ― odpowiedziała rozbrajająco, swoim ulubionym zwyczajem zrzucając na rozmówcę lekką bombę i zaraz chowając się za całą masą innych słów, ciekawa, czy pogubi się w nich tak, jak Michael: ― Za sentyment. Za ładne oczy i szelmowskie uśmiechy, za wytrwałość. Za zapach i tuzin łez, za przeszłość i możliwą przyszłość.
Mówiła prawdę? Półprawdę? Może gówno prawdę? Adda ułożyła ładnie wargi, a jej uśmiech w jednej chwili zmienił się z łobuzerskiego na doskonale niewinny. Krążyła wokół prawdy, zmieniała poszczególne elementy i ukrywała ich prawdziwe znaczenie. Czy Justine dojrzy to podwójne dno? Wydawało jej się, że jest na to realna szansa i chyba dlatego cała ta rozmowa wydawała jej się bardzo przyjemna, angażująca. Wymagająca.
Nachyliła się znów do przodu, kiedy Just odchyliła się do tyłu, jakby fizyczny dystans był jej nie na rękę; oparła łokcie o stół, splotła ze sobą dłonie i ułożyła na nich brodę, spokojnie obserwując jej ruchy. Teraz sama miała zagwozdkę i zaczęła się zastanawiać, czy samo to przesłuchanie także nie ma podwójnego dna. Czy prócz kwestii Michaela nie bada się tu także jej zaangażowania w sprawę. Co, jeśli tak było?
Znów przymrużyła nieznacznie oczy; posłała rebeliantce długie spojrzenie spod rzęs, kupując sobie tym samym czas na dobranie odpowiednich słów.
Wyjściową i pożądaną pozycją szalek wagi jest równowaga ― mruknęła miękko. ― Moment w którym jedno nie jest ważniejsze od drugiego, a drugie od pierwszego. ― Podniosła na nią oczy i prześlizgnęła się spojrzeniem po jej twarzy, po ramionach, w końcu zahaczając także o dłonie. Pozwoliła sobie zawiesić wzrok odrobinę dłużej na tej prawej, której przypisała Lwa, doskonale wiedząc, że Justine to nie umknie.
Nie jestem kłusownikiem polującym dla zabawy, dla trofeum ― dodała po dłuższej chwili i przymknęła sennie oczy, kiedy promienie słońca oświetliły jej twarz. ― Bardziej kotem, który rozumie problemy dręczące lwa, bo należy do tej samej rodziny gatunkowej.
Znów chwila ciszy, jakby zasnęła od tego wygrzewania się w słońcu.
Mówi się, że koty mają do dyspozycji dziewięć żyć. Ale co, jeśli istnieją przypadki w których ta pula jest wspólna? Podzielona pomiędzy dwa osobniki? ― Otworzyła leniwie jedno okno, spojrzała na lewą dłoń Justine. Na Sprawę. ― Wtedy mogłoby się okazać, że w równym podziale przypada nam po cztery życia. Jedno już straciliśmy; i ja i on. Drugie oddaliśmy sprawie. Trzecie możemy ponownie oddać sobie wzajemnie, a czwarte… cóż, czwarte ― przymknęła znowu oko, uniosła kącik ust ― czwarte dobrze byłoby zostawić w spokoju, na wypadek, gdyby coś się po drodze nieziemsko spierdoliło.


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]19.02.23 12:44
Potrafiła grać, przyjmować maski, kłamać - wraz z biegnącym czasem robiła się w tym coraz lepsza. Wymagała tego od niej praca, wymagały sytuacje, potrzebowali nawet bliscy, choć przy nich jej gra była bardziej kanciasta, łatwiejsza do przejrzenia, bo wiedzieli jaka była wcześniej. Potrafili dostrzec, że coś w sobie chowała. Adda nie miała pojęcia jak wiele. Patrzyła na nią, choć bez większego zainteresowania - choć kłamstwem byłoby stwierdzenie, że jej nie zainteresowała. Ale zrozumiała bardzo szybko, że jest niebezpieczną kobietą. Drugie co do niej dotarło, że w gruncie rzeczy, jest do niej całkiem podobna. Obserwowała ją uważnie, choć nienachalnie. Z boku mogły wyglądać, jakby prowadziły zwykłą, może nawet przyjacielską rozmowę, choć każda testowała, dotykała i sprawdzała. Sama uniosła ręce w charakterystycznym geście zaczesując za uszy kosmyki uszu. Patrzyła na jej kolejne ruchy czekając. Nie interesowała ją mowa ciała, chciała słów, chciała odpowiedzi. Cierpliwość była cnotą - a ona do zbyt cnotliwych nigdy nie należała. Naczekała się już w życiu. Czekała na Skamandera, czekała na to by w końcu coś się dla niej ułożyło aż w końcu przestała już czekać. Potrafiła, ale nie zawsze chciała czy uważała że powinna. Słowa w końcu popłynęły z jej usta. Za szczerość. Zmrużyła lekko oczy nie nie mówiąc, czekając. Nie wyglądała na wstrząśniętą, bardziej na rozważającą, czy mówiła prawdę. Musiała. Michael czasami bywał naiwny, ale nie na tyle by wybaczyć komuś bez uzyskania odpowiedzi na nurtujące go myśli. Jej brwi uniosły się trochę do góry kiedy łzy wypadły pomiędzy nie.
- Łzy wiele tłumaczą. - odpowiedziała utrzymując jedną z brwi w górze. Westchnęła, unosząc szklankę do ust. Jej brat miał jedną, poważną słabość. Średnio radził sobie z tym, kiedy kobiety przy nim płakały. Tracił wtedy głowę całkiem próbując zrobić wszystko, by po prostu przestały. Kerstin półświadomie zdawała sobie z tego sprawę. Sama z gruntu była bardzo emocjonalna i poddawała się tym, co ją targało. Ale musiała wiedzieć, że była oczkiem w głowie starszego brata i że kilka łez mogło sprawić, by zmienił dla niej kierunek świata. A może nie wiedziała, może tylko Justine to dostrzegła. Ona nie płakała przed Michaelem, potrafiła go podejść w inny sposób. Czasem nawet nie musiała - wystarczyło, by była sobą. Zmarszczyła lekko brwi patrząc, jak zmienia się uśmiech Addy. Celowo wybierała swoje słowa, pozornie brzmiące jak prawda. Miała w nie uwierzyć, czy powinna je podważać? Na co była ta gra? Nie wiedziała, ale już zaczęła w nią grać. Zaczęła, ale nie było zasad - nie tak oczywistych i klarownych, dlatego nie zamierzała się powstrzymywać. Chciała mieć pewność, chciała wiedzieć, trochę obawiając się, że może Michael sam nigdy nie zada jej tego pytania. Weźmie, co mu da. Ona niczego od niej nie chciała. Mogła odpowiedzi wymagać. Pytanie było proste. Nie, nie pytanie - wybór. Postawiła przed nią wybór. Jedno, czy drugie. Wybieraj, zdawała się mówić jej poza i spojrzenie. Uniosła trochę bordę kiedy Adda wypuściła spomiędzy warg kolejne słowa. Zmrużyła oczy już wiedząc, że nie wybierze, nie od razu, nie tutaj. Zmrużyła oczy, słuchając kolejno padających słów kreowanego, idealnego świata w którym jedno było równe drugiemu. Nie było, przychodził czas kiedy trzeba było wybrać. Wiedziała to doskonale. I choć twarz nie zmieniła jej się wiele, spojrzenie stało się jakby trochę chłodniejsze. Skrzyżowała z nią tęczówki milcząc. To był koniec jej odpowiedzi, tylko tyle, nic więcej?
Było więcej. Więc milcząco czekała. Słuchała niejako zapewnienia, że nie zamierzała jedynie zabawić się Michaelem. Czy rozumiała? Rozumiała naprawdę co dręczyło jej brata? Czy wiedziała jak podkopuje swoją własną wartość przez klątwę z która się zmagał? Czy będzie potrafiła zbudować z niego silnego mężczyznę, zapewnić o wartości którą posiadał czy go z niej obedrze? Słuchała dalej teoretycznych rozważań dotyczących kotów. Obie były nieźle walnięte, tego była prawie całkowicie już pewna. Rozczarowała ją ta odpowiedź w jakiś sposób. Nie, może nie rozczarowała. Rozzłościła, bo nie dostała tego co chciała, musiała jej oddać, że wybrnęła z tego sprytnie, to ona nawaliła, źle stawiając sprawę. Ale nie odpuściła jeszcze, nie skończyła. Sięgnęła po szklankę, opróżniając ją pozostawiając na jej dnie resztkę alkoholu, odstawiając na stolik. Nachyliła się w stronę kobiety.
- Właśnie wszystko spierdoliło się nieziemsko, Adda. Zostaliście z ostatnim życiem. Tylko tym, niczym więcej i niczym mniej. - zmrużyła lekko oczy. - Lew. - popchnęła w jej stronę szklankę. - Czy sprawa. - popchnęła pustą miskę. Jej mina mówiła jedno: skończ podchody i kluczenie wokół. Chcę odpowiedzi, jednej i jasnej. Nie metaforycznych bzdur, które pozornie miały ją zadowolić.
Wybieraj, de Verley.



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pub “Ostatnia kropla” - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]19.02.23 14:54
Wiedziała, że Michael silnie reaguje na kobiece łzy, ale tamten wieczór pod pubem, czy spotkanie w lesie nie były obliczone na płacz dla korzyści. Owszem, potrafiła przywołać na życzenie nawet łzy, ale wtedy jej zachowanie było naturalne, dyktowane tym, co mówiło jej serce, tym, jak się czuła, odsłaniając przed nim przeszłość, rozplątując sieć starych kłamstw i niedomówień. Czy to właśnie łzy zaważyły na tym, że zmienił zdanie? Czy to one “wiele tłumaczyły”? Wątpiła. Mogły być elementem składowym początkowego sukcesu, tego, że w ogóle jej wysłuchał, a nie spławił. Ale ostatecznie to prawda musiała przesądzić o tym, jaką decyzję względem niej podjął. Że pozwolił sobie czuć to, co kiedyś. Mógł jej tego nie mówić wprost, tak jak ona do tej pory nie powiedziała jemu, ale dostrzegała to w jego oczach, w sposobie w jaki na nią patrzył, jak się uśmiechał.
Adda nie lubiła być stawiana pod ścianą, od wszelkich nacisków trzymała się z daleka; sytuacje podbramkowe były trudne do rozegrania, poza tym, im większy nacisk, tym bardziej się buntowała. Nie chciała jej odpowiadać na to pytanie z dwóch względów: po pierwsze i najważniejsze, nie wiedziała do końca czy wynik tej rozmowy pozostanie między nimi. Po drugie, dokonanie wyboru byłoby przyznaniem się do pewnych kwestii przed samą sobą, a do tej pory unikała nawet tego. Wiedziała, że to błąd, że dokładnie tak samo zrobiła trzy lata temu i chciała nad tym popracować, ale nie teraz i nie tutaj. I nie z Justine w roli sędzi.
Nie udało jej się zamydlić aurorce oczu ― co wcale nie było niczym szczególnie dziwnym, podejrzewała, że nie pójdzie jej tak łatwo jak z Michaelem ― po raz kolejny została postawiona przed tym samym wyborem, a w błękitnym spojrzeniu mignęła chłodna determinacja i upór. Adda spojrzała na oba naczynia bez większego zainteresowania, nie poruszyła się nawet, nadal opierając brodę na splecionych dłoniach.
Gdyby spytał ją kto inny i w innych okolicznościach, gdyby odsunąć od siebie chęć buntu i dalszego brnięcia w tę grę ― co by odpowiedziała? Jaki byłby wybór?
Poświęciła pracy praktycznie całe swoje życie, a teraz, w stanie wojny, zdecydowała wziąć na siebie więcej niż zazwyczaj. Została przecież podwójnym agentem, wynosiła z Londynu cenne informacje, sprzedawała wrogiemu Ministerstwu złe tropy kryjówek, albo te dobre, choć z odpowiednią, wcześniej uzgodnioną z podziemiem, obstawą. Robiła co tylko mogła, żeby przyczynić się do przesunięcia szali korzyści na ich stronę i cały czas miała wrażenie, że robi za mało. Za mało, za wolno, że śledztwa toczą się nie tym torem, którym powinny, że być może zamiast wgryzać się w struktury Zakonu, powinna zainteresować się Rycerzami, by im także wydrzeć jakieś informacje, a przynajmniej spróbować. Zginęłaby dla sprawy, zresztą, do niedawna żyła przecież myślą, że nie dożyje końca wojny. Że kiedyś zaryzykuje za mocno, wlezie w bagno zbyt głębokie, by uciec z niego na czas.
Teraz…
Przymknęła znowu oczy, wywołując z pamięci wspomnienia. Te sprzed dwóch dni, kiedy przyszedł do niej po pełni i próbowała wtłoczyć mu do głowy, że nie musi wcale udawać silnego, bo przecież jest. To z przełomu czerwca i lipca, kiedy pierwszy raz został u niej na noc i po prostu się wyspał. Te sprzed trzech lat, kiedy byli po prostu szczęśliwi. Weekend za miastem - ich jedyny urlop sam na sam, liczne wycieczki do pubów i barów, spędzony wspólnie czas.
Już raz dokonała wyboru i jak się okazało - bardzo chujowego w skutkach. Wyboru, który rzutował na kolejne trzy lata jej życia, głęboko uświadamiając jej, że bez niego to nie to samo. Wyboru, który ostatecznie mocniej wepchnął ją w objęcia pracy i doprowadził do sprawy.
Adda westchnęła głębiej, jakby z rozczarowaniem. Po chwili podniosła się z gracją, łagodnym ruchem odgarnęła włosy z ramienia i przerzuciła je na plecy; zabrała torebkę przewieszoną przez oparcie krzesła i zarzuciła ją na ramię.
Spojrzenie, jakim obdarzyła Justine było co najmniej zagadkowe.
Wybór, który mi dajesz, sprowadza się w gruncie rzeczy do tego samego wyniku ― odpowiedziała w końcu z rozmysłem. ― Michael nie zostawi sprawy, za głęboko wszedł w tę wojnę, więc nawet gdybym wybrała jego, to i tak sprawia, że wybieram pośrednio też to drugie. ― Zawahała się na moment, jakby chciała powiedzieć coś innego i zmieniła zdanie w ostatniej chwili. ― Wszyscy wybraliśmy sprawę.
Zrobiła krok w jej stronę ― obcas stuknął lekko o zbutwiałą deskę podłogi ― nachyliła się, odgarnęła jej kosmyk włosów z policzka i mruknęła miękko, wprost do ucha:
Ale rozumiem twoje stanowisko zatroskanej siostry, dostrzegam prawdziwy sens tego wyboru i to, co się za nim kryje. ― Wyprostowała się płynnie, nieśpiesznie; przez karminowe wargi przemknął cień uśmiechu. Tego szczerego. ― Lew ― zdecydowała w końcu. ― Drugi raz tego samego błędu nie popełnię.


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]27.02.23 15:49
Justine potrafiła być cierpliwa. Ale tylko przez chwilę. Przez chwilę, lub gdy wymagał tego plan - choć nigdy nie było to dla niej łatwe. W toczącej się rozmowie jej cierpliwość kończyła się coraz bardziej. Zdawała sobie sprawę, że mogła być bezwzględna i wymagając, prawie nie czuła, ale nie skora była tą kobietą, której Michael wybaczył, musiała wiedzieć od razu na ile poważne było to dla niej. Bo jej głupi brat nie zapyta naiwnie spijając każde spływające słowo z różanych warg pięknej i ujmującej kobiety, której podarował swoje serce. Nie obchodziło jej, co o niej pomyśli. Wszak wcześniej nie chciała poznawać ich w ogóle. Teraz, miała tylko jeden cel, a może dwa. Mieć pewność, że Michael nie będzie jej odbiciem i że siedząca przed nim kobieta chce więcej, niźli jedynie chwili wrażeń. Teraz, tutaj, już. Nie miała czasu na więcej, bo dalej, jeśli miała okazać się tylko chwilą, oznaczało dla Michaela cierpienie. A ona potrzebowała go sprawnego, silnego z dobrze ustawionym celem. Chciała, żeby był szczęśliwy, ale jako Zakonniczka, potrzebowała, żeby był sprawny i gotowy do działania. I musiała o to zadbać sama.
Okazja, właśnie przed nią siedziała.
Jedna z jej brwi obniżyła się nieznacznie. Skupione spojrzenie podążało za nią choć piękna pierwsza odpowiedź była tylko metaforycznym wywodem, ucieczką przed odpowiedzią. To pozwoliło jej sądzić, że Adda albo nie chce, by znała odpowiedź, albo nie zamierzała jej dzisiaj żadnej dać. Ale ona… ona była po prostu sobą. Subtelność to nie było słowo, które często wędrowało ramię w ramię razem z nią. Dlatego zapytała raz jeszcze a jej spojrzenie mówiło jedno.
Ostatnia szansa. Więcej nie będzie.
Nie interesowało jej, co pomyśli o niej siedząca naprzeciwko kobieta. Nie zastanawiała się, czy o tym spotkaniu opowie Michaelowi, czy poskarży się na nieprzyjemne traktowanie. Robiła to, co było konieczne. Po prostu tyle, nic więcej. Patrzyła na nią w milczeniu i z uwagą. Po przesunięciu w jej kierunku obu przedmiotów odchyliła się nonszalancko opierając o krzesło, zaplatając dłonie na piersi, mrużąc oczy w niemym oczekiwaniu. Jej brew nawet nie drgnęła, kiedy z ust blondynki wydobyło się westchnięcie. Czekała niezłomnie dalej. Nawet, jeśli żadna odpowiedź miała nie nadejść. Jasne tęczówki podążały za nią wzrokiem, kiedy podnosiła się ze swojego miejsca. Cóż, musiała przyznać, że była kobietą z klasą. Miała w sobie subtelność i grację, której latami musiałaby poszukiwać w sobie na koniec odkrywając, że nic takiego w sobie nie znajdzie. Milczała, nie pytając, czy zamierza jej cokolwiek powiedzieć. Czekała, mrużąc odrobinę oczy.
Nie mogła jej nie przyznać racji. Wybór który jej dawała w istocie może i sprowadzał się powierzchowanie do tego samego wyniku. Rzeczywiście, wiążac się z któymkolwiek z nich mimowolnie wybierało się też wojnę. Ale wojnę, nie sprawę. Zmrużyła jeszcze trochę oczy. Unosząc brodę do góry. Więc to była odpowiedź z którą postanowiła ją zostawić? Chyba nie liczyła naiwnie, że pozwoli jej odejść po takim postawieniu sprawy. Rozchyliła wargi, ale Adda nie odeszła znajdując się nad nią. Przy niej. Zasznurowała wargi, przesuwając jedynie spojrzenie za nią.
- Tylko ci się wydaje, że rozumiesz. - odpowiedziała jej, z równowartym spokojem. Pewnie sporo miała racji w swoim własnym postrzeganiu sprawy, ale też i wielu czynników z których brały się jej dzisiejsze słowa, wymogi czy pytania nie leżały w zasięgu dostępnych dla niej argumentów. Mierzyła ją uważnym, ale beznamiętnym spojrzeniem kiedy podnosiła się i prostowała górując nad nią. Odpowiadając. Wybierając w końcu. Zmrużyła jeszcze trochę oczy. W końcu sięgnęła do kieszeni wyciągając z niej skrawek kartki i ołówek. Napisała na nim kilka słów a potem odsunęłam kolanami krzesło sama się podnoszącą. Bez gracji, którą zaprezentowała Adda. Po prostu, zwyczajnie, szurając nim o podłogę. Odeszła od stołu, włożyła jej go w rękę.
- Wystarczy że znajdziesz Wrzosowiska. - powiedziała do niej zadzierając brodę, spoglądając jej prosto w twarz. Zmierzyła milcząco jej twarz, uważnie, oceniająco. - Nie każ mi tego żałować Adda. - powiedziała wymijając ją i ruszając do wyjścia. - I ogarnij go, zostawiam to w twoich rękach. - dodała jeszcze stawiając kroki, nie spoglądając nawet w jej kierunku, jedynie unosząc prawie nonszalancko rękę na pożegnanie.

| zt dla Just



The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Pub “Ostatnia kropla” - Page 3 1
Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3583-justine-just-tonks https://www.morsmordre.net/t3653-baron#66389 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f437-lancashire-forest-of-bowland-stocks-reservoir-gajowka https://www.morsmordre.net/t4284-skrytka-bankowa-nr-914#89080 https://www.morsmordre.net/t3701p15-just-tonks
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]05.03.23 12:37
Nie chciała popełniać błędów przeszłości, nie w sprawach dotyczących Michaela. Zależało jej, by tym razem im wyszło. Cokolwiek los chował dla nich w zanadrzu, cokolwiek miało się stać ― Adda nie chciała, by ewentualne problemy czy rozłam był spowodowany tym, że znowu robi to samo. Tych parę lat temu, kiedy Justine ich złapała w jego mieszkaniu, nie przejmowała się tym, jaka będzie łączyć ją relacja z jego siostrą. Tak długo, jak miała po swojej samego Tonksa, pozwalała sobie nie przejmować nadto zdaniem jego rodziny czy przyjaciół. Była egoistyczna, wyciągała z tego związku dokładnie to, czego chciała, wygodnie unikając wszystkiego, co w danym momencie jej nie pasowało.
Gdyby podążyła dawnymi nawykami, gdyby nie zależało jej na tym, by się jakoś dogadać z Justine, poznać ją choćby w ułamku, pewnie kluczyłaby dalej i bawiła przy tym całkiem wybornie, bo przecież wszelkiej maści krętactwa, kłamstwa i manipulacje były jej specjalnością. Ale widząc czające się na dnie błękitnych oczu zniecierpliwienie, domyślając się tego, co może czuć siostra, której leży na sercu dobro brata, zdecydowała się na odpowiedź. Nie do końca wiedziała, czemu Justine chce się upewnić jakie są jej preferencje akurat w dokładnie tej kwestii, zamiast zapytać o inne, ale nie zamierzała tego dociekać. A przynajmniej nie w tej chwili.
Skoro tak uważasz ― stwierdziła lekko, nie wchodząc w polemikę. Wyglądało na to, że Tonks wiedziała swoje, Adda z kolei trwała przy stanowisku, że pojmuje to, co nią kieruje. Może nie w pełni, ale też nie błądzi w ciemności.
Z zainteresowaniem obserwowała jej kolejne ruchy, jak zapisuje skrawek papieru, zastanawiając się przy tym, czy to jakaś wiadomość do przekazania czy jeszcze co innego, ale wszystkie wątpliwości rozwiały się jak przepędzona wiatrem mgła, kiedy notatka trafiła w jej dłoń. Adda przyjrzała się przelotnie papierkowi, cień satysfakcji zadrżał w kąciku jej ust.
Nie próbowała wyciągnąć od niej żadnych informacji, zresztą, sprawę aktualnego miejsca zamieszkania Michaela pozostawiła do rozstrzygnięcia na potem; poczuła się więc mile zaskoczona, kiedy dotarło do niej, co zawiera krótka notatka. Powinna się tam pojawić? Zaskoczyć go, mimo tego, że obiecała sobie, że poczeka, aż sam się z tym zdradzi? Rozważała tę myśl, w milczeniu obserwując jak Justine wychodzi i na odlew unosi dłoń w geście pożegnania.
Nie miała zielonego pojęcia o tym, że nawet gdyby chciała, nigdy nie dotarłaby do tego, gdzie Michael aktualnie mieszka ― nie bez zgody i wiedzy Justine.
Obróciła papierek w palcach, jeszcze raz przelotnie przeciągnęła po nim spojrzeniem, po czym schowała go do torebki, do kieszonki z puderniczką i szminką. Na jej ostatnie słowa nie odpowiedziała, uznając, że nie ma właściwie po co. Przecież planowała go ogarnąć; metaforycznie ustawić do pionu, w jakiś sposób naprawić, wesprzeć i poskładać w całość.
Zrobiłaby to nawet bez jej błogosławieństwa i prawie żołnierskiego polecenia.

| zt


Mam niespełna trzydzieści lat
i jak kot muszę umrzeć
dziewięć razy


Adriana Tonks
Adriana Tonks
Zawód : podwójna agentka, rebeliantka
Wiek : 29
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Zamężna
I can run away
I can try to hide
and pretend
OPCM : 8
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 30 +6
CZARNA MAGIA : 1 +2
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t11438-adriana-adda-de-verley https://www.morsmordre.net/t11442-rodzynka#353850 https://www.morsmordre.net/t12085-adriana-tonks#372538 https://www.morsmordre.net/f177-somerset-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t11444-skrytka-bankowa-nr-2503#353855 https://www.morsmordre.net/t11449-adriana-de-verley#353913
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]03.05.24 12:24
| 15 października

Czy istniało lepsze miejsce, by zapomnieć o smutkach i znoju codziennego życia niż portowy pub? Zapewne tak, ciepło rodzinnego domu powinno pomóc odpędzić koszmarne wizje a rozmowa z najbliższymi poznać lepiej samego siebie, Ben jednak stronił od słusznych rozwiązań. Szukając zapomnienia w alkoholu, w uśmiechach ludzi, w tym cudownym poczuciu lekkości, wypełniającej go po drugiej butelce ognistej whisky. Teraz łoił już trzecią lub czwartą, stracił już rachubę, odnajdując doskonałą kompanię w postaci kilku żeglarzy. Przedstawiali się swoimi stopniami, lecz z pewnością były one zmyślone; Wright - być może słusznie - uznał, że są byle majtkami, ale dopóki stawiali niezliczone kolejki oraz opowiadali pikantne historie z niezbadanych końców świata, był gotów uznać ich za kapitanów największych łajb, jakie zbudowano w magicznej historii. Rozmowa wrzała w najlepsze, stolik, który zajmowali lepił się coraz bardziej, dosłownie i w przenośni - towarzystwo głośnych, postawnych mężczyzn przyciągało uwagę, także panien. W tych okolicach nie musiały dbać o swą opinię, co doceniali wszyscy zgromadzeni w podrzędnym barze. W świetle ich lśniących zainteresowaniem oczu Benjamin rósł - pęczniał, rozwijał się, lewitował niemal nad chwiejącym się krzesłem, czując się przez kilka ulotnych chwil dokładnie tak, jak za starych, niepamiętnych czasów. Uwielbiał uwagę, dodawała mu sił, roziskrzała, pozwalała błyszczeć odbitym blaskiem zaintrygowanych spojrzeń, wzmacniała echem rozbawionego chichotu i pokrzykiwań, a każde klepnięcie po plecach pozwalało wznieść mu się wyżej. W beztroską przestrzeń, w której nie liczyło się to kim był, co zrobił i o czym zapomniał. Tworzył siebie na nowo, szeptał, krzyczał, snuł opowieści ledwie dotykające fundamentu rzeczywistości - i w końcu czuł się sobą. Kimś uznanym, chcianym, pożądanym, w centrum wydarzeń, popadającym w amnezję innego rodzaju. Zniknął gdzieś wstyd i żal, gorycz i samotność, bolesna tęsknota za czymś, czego nie potrafił nawet opisać; zniknęły szpecące go blizny, echo samobójczej świadomości, echo zranionego serca, echo poczucia porażki, echo dziwnie ochrypłego męskiego głosu, który mówił, że go...
Otrząsnął się z tej urywanej wizji w momencie, w którym w jego kierunku poszybowała czyjaś pięść. Mocna, pełna odcisków, obciążona zaśniedziałą biżuterią. W ułamku sekund zauważył zaskakująco wiele szczegółów, zanim ta spadająca gwiazda rozbiła się o horyzont zdarzeń, na kilka chwil odbierając mu przytomność. Zamroczyło go na zaledwie moment, nie siedział już na stołku a odpoczywał na kamiennej podłodze. Radosna pogawędka z grupą morskich wilków zmieniła się gwałtownie w mordobicie, szczęśliwie - względnie jednostronne. Jednookiemu Joe nie spodobał się najwyżej komentarz o równie jednookim morskim wężu, Ben od razu po odzyskaniu przytomności zarechotał niepokojąco radośnie: doprawdy, wolałby oberwać za bardziej obrazoburczy żart, ale nie zamierzał odpuszczać okazji. Nie czuł się urażony, wręcz przeciwnie, spodziewał się takiego obrotu spraw - większość popijaw kończyła się w parterze, wśród krwi, śliny i alkoholu wylewającego się z roztrzaskanych butelek. Oczekiwał tego, nieśmiale, wbrew sobie, marzył nawet o tym, by móc wspomóc swój lot ku beztrosce wyrzucając z siebie zgniecione poniżej świadomości lęki. Przemoc była pytaniem i odpowiedzią jednocześnie, a Ben - uwielbiał prowadzić taką konwersację.
Zanim przeciwnik zdołał wysunąć drugi cios, Wright przekrecił się w bok i zaskakująco zwinnie - choć nieco chwiejnie - podniósł się na równe nogi. Odwzajemniając cios Joe'ego z podwójną siłą. W mgnieniu oka bójka rozgorzała na dobre, drobne nieporozumienie przerodziło się w intensywną szarpaninę. Akompaniament pisków kobiet i zagrzewających do walki stronnictw wzmagał hart ducha Wrighta, nawet wtedy, gdy drugi raz oberwał w bok głowy: cały czas rechotał mniej lub bardziej beztrosko, sprowadzając przeciwnika do parteru, by zacząc okładać go pięściami bez opamiętania, w sobie tylko znanym rytmie. Alkohol huczał w głowie równie głośno co mniej zachwycone, a bardziej zaniepojone pokrzykiwania otoczenia, ignorował je jednak, skupiony na radzeniu sobie z zbyt długo tłumionymi emocjami. Wypisywanymi teraz na pokiereszowanej coraz bardziej twarzy Jednookiego Joe'go, niedługo mogącego stracić najważniejszą część swego pseudonimu.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Pub “Ostatnia kropla” - Page 3 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]03.05.24 21:06
Nieczęsto bywał dawniej w miejscach takich jak to, nie w celach innych, niż zawodowe. Zgromadzone tu pijaczyny nie zwracały jego większej uwagi, brud nie przerażał, nawet brud lepiący stojący przed nim kufel ciemnego ale, własne położenie może już trochę bardziej. Puste kieszenie doskwierały nie tylko im, w całym mieście się nie przelewało, zmuszając do spotkań przetykanych okazjonalnymi mordobiciami. Greg był jego dawnym dobrym znajomym, dobrym aurorem, ze zdaniem którego się liczył. Rozmawiali o tym, co minęło, o tym, co doprowadziło ich tutaj i o tym, jak wyglądała dzisiaj codzienność - wciąż się jej uczył, poznając świat dla niego smakujący wolnością. I z wolna odkrywając, że wolnym nie był ni trochę. Miał nadzieję, że docierające do niego w niewoli wieści były przesadzone, część z nich faktycznie taka była, jednak to, z czym na co dzień mierzyć musieli się jego pobratymcy, przerosło jego najstraszniejsze myśli. Rozmawiali długo, wypili jedno, drugie piwo, więcej słuchał, niż mówił, trochę pytał, wciąż niewiele rozumiał z minionych zdarzeń. Chciał zrozumieć, jaka w tym wszystkim była teraz ich rola, rola aurorów.
Od rozmowy odciągnął ich harmider, wzniecał się stopniowo, raz za razem spozierali w kierunku zadziornych marynarzy, ale przeoczyli moment, którego nie dało się już zatrzymać. Pisk kelnerki, krzyk barmana, wrzawa gapiów, dźwięk pięści, łamanego drewna stołu, dla tych pijaków były to dźwięki życia, dla nich - zepsucia. Dziewczyna niosąca tacę ze szklankami ledwo umknęła przed przewalającym się dryblasem, czarodziej zza lady wołał o spokój, wymachując różdżką, ale w całym tym zamieszaniu mogła zdać się na niewiele. Krótkie spojrzenie, które rzucił mu Greg wystarczyło - wiedział, że musieli przejść do działania, a towarzystwo musiało zostać spacyfikowane, zanim komuś stanie się krzywda.
- Spokój, chłopcy! Spokój, mówię! - zawołał Greg, ściągając na siebie dwóch osiłków szczebioczących coś o wyrośniętym ważniaku, sam dostrzegł półolbrzyma okładającego pięściami nieszczęśnika, który tracił już przytomność. Nie wyglądało to dobrze, krew zalewała jego twarz, ale wielkolud nie przestawał bić. Jedyne ostałe na jego twarzy oko spuchło, nie krzyczał, bo chyba tracił już przytomność. Przez chwilę te odgłosy wydawały się być tuż obok i daleko jednocześnie, tak jakby wrócił do tamtego obozu, pełnego zapijaczonych i głośnych nieudaczników. Z transu wyciągnęło go jego własne imię wykrzyczane gdzieś we wrzawie przez Grega, niewiele myślał, kiedy natarł łokciem na gębę osiłka, chcąc zrzucić go z jego ofiary. Ten pod nim nie będzie już sprawiał kłopotów, tego nad nim - należało szybko spacyfikować, bo sprawiał wrażenie kogoś, kto lada moment mógł stać się główną osią całej tej bójki.
Być może gdyby nie tamto otępienie, gdyby nie zastygły czas, nie wrzawa tłumiąca odgłosy, gdyby nie półmrok panujący w wieczornej spelunie, dostrzegłby w tej twarzy rysy Benjamina Wrighta.

potężny cios w górą część głowy


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]03.05.24 21:06
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 70

--------------------------------

#2 'k8' : 4, 7, 3, 7, 1, 3
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub “Ostatnia kropla” - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]09.05.24 0:03
z szafki

Kolejne inwektywy robiły na nim mniejsze wrażenie, niż twarz, którą finalnie rozpoznał. Benjamin Wright, zapijaczony i awanturujący się w miejscu takim jak to - co się z nim stało? Kiedy ostatnio był pośród żywych, walczyli z otaczającym ich złem ramię w ramię, Bagshot wybaczyła mu jego błędy, czy niesłusznie, czy znów się w nich pogrążył? Spotkał go tutaj, w Plymouth, po właściwej stronie barykady, dlaczego doprowadzał się do tego stanu? Może to szok, może ospałość wywołana bólem, a może determinacja Wrighta; cios ugodził go bezbłędnie, sprowadzając do parteru. Nie zdążył odnaleźć równowagi, gdy z łoskotem uderzył plecami o posadzkę, czując potężne łapy Wrighta na własnej szyi. Rozchylił usta, łapiąc powietrze, jego ciało było mokre od potu, szyja, którą trzymał czarodziej, śliska od krwi. Zwariował, stracił zmysły, czy tym się teraz zajmował, popijawami w mordowniach?
- Wright... ty... skończony... durniu - wychrypiał, wypychając kolano przed siebie, żeby odsunąć od siebie napastnika, kopnięciem odebrać mu dech, co pozwoli mu wydostać się z jego morderczego uścisku. - To ja! - chrypiał dalej, trudno było go teraz poznać, szczuplejsza sylwetka, łysa czaszka, sina skóra, pod oczami i nie tylko, jego zmęczone ciało pokrywała znajoma sieć starych blizn, upodabniając go do każdego innego zakapiora z brudnych miejskich tawern. Wypluł krew, która spłynęła jego brodą, napiął mięśnie ramion, chcąc zatrzymać go na bezpiecznej odległości. Zdrowa dłoń zacisnęła się na materiale jego koszuli, mocno, w próbie sił, w której usiłował odzyskać kontrolę. Mógł być lepiej wyszkolony od Benjamina, ale Wright wciąż był od niego większy - a to dawało mu dużą przewagę. - Zachowujesz się... jak... kompletna zachlajmorda - wydusił z siebie, z wysiłkiem równie wielkim, jak wielka lała się z tych słów odraza. - Dostałeś w łeb... parę razy... za mocno?! - Napięte mięśnie ramion, nóg, naparły nagle, kolano miało wbić się pod żebra, nie chronił go tam kościec, lecz ochrona wyćwiczonych - mimo moralnego upadku - mięśni też mogła go zatrzymać. - Zbierz się do kupy, psidwaczy synu!

232/370, -10 , złamane żebro, złamana przegroda nosowa

silny cios w brzuch


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]09.05.24 0:03
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 9

--------------------------------

#2 'k8' : 6, 7, 6, 4, 7, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub “Ostatnia kropla” - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]12.05.24 14:26
Skutecznie sprowadził przeciwnika do parteru, ale nie napełniło go to zadowoleniem ani poczuciem triumfu, wręcz przeciwnie, wściekłość narastała w nim coraz bardziej. Rozcięte brzegiem stołka czoło zaczęło krwawić, zalewajac mu na moment oczy - i tak patrzył na świat przez roziskrzoną czerwień gniewu, nie przeszkadzało mu więc to aż tak, gdy dopadał łysego cwaniaka, przygważdżając go do ziemi. Dłonie instynktownie odnalazły barki a potem szyję, zacisnąłby palce z całą mocą na szorstkiej od zarostu skórze, ale zauważył - a bardziej wyczuł, ciało reagowało instynktownie na zagrożenia, nawet te dostrzegalne jedynie kątem oka - że rywal próbuje go z siebie zrzucić kopniakiem w brzuch. Musiał poluźnić chwyt szyi i unieść biodra, unikając kolana; mimowolnie doceniał wytrzymałość i zacięcie dryblasa, miał w nim godnego przeciwnika, Jednooki Joe był żałosną igraszką, ten zaś stanowił poważne wyzwanie. Tym trudniejsze do okiełznania, im wyraźniej docierała do niego skala otrzymanych obrażeń. W głowie ciągle mu dudniło, twarz miał całą zalaną krwią, a chociaż wypluł już okruchy nadkruszonych zębów, to każde przełknięcie śliny wywoływało rozbłysk bólu wzdłuż nerwów. Cierpienie nie otrzeźwiało go, wręcz przeciwnie; gdy tylko uniknął ciosu w brzuch, znów przygniótł przeciwnika swym ciężarem, wymierzając mu silny cios w nos. Zbiegający się w czasie z powtórnym przywołaniem jego nazwiska. Brzmiącego obco w zakrwawionych ustach leżącego pod nim mężczyzny - i tak samo obco wybrzmiewającego w głowie samego Wrighta. Znał go, powinno go to nieco wyhamować, ale zamiast tego niemile połaskotało wrażliwą tkankę zagubionej tożsamości. Mógł mieć pod sobą przyjaciela, ale bardziej prawdopodobne, że był to pierdolnięty fan lub wróg. Kompan nie kopałby go w plecy ani nie atakował z zaskoczenia od tyłu.
- Jaki kurwa ja? Nie znam tchórzy, ty żmijo - niemal wyupluł te słowa, krew mieszała się ze śliną, gdy pochylał się nad nieznajomym, mrużąc oczy z podobną, co Brendan, odrazą. - Czemu się wpierdalasz w nie swoje sprawy, co? Psem jesteś? - mówił nieskładanie, chaotycznie, warkliwie, nie próbując nawet wyszarpać podartej już koszuli z zaciśniętych pięści czarodzieja. Najchętniej wgryzłby mu się w policzek i wyrwał przez powstałą dziurę język, obrzucający go inkwektywami - wizja ta nieco go przeraziła, nie sądził, że zapadnie się aż tak głęboko w grząskie piaski wkurwienia, musiał sobie poradzić z tym na inny sposób. Zamachnął się na tyle, na ile mógł, chcąc przywalić przeciwnikowi z całej dostępnej siły w prawy bok głowy.


197/370, -20 obrażenia, -10 upojenie

uniknąłem ciosu brendana

złamany nos, pęknięta czaszka z tyłu, skruszone 3 zęby, obolałe plecy, uderzone czoło

dwa ataki,
1. silny cios w nos
2. silny cios w bok głowy


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Pub “Ostatnia kropla” - Page 3 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]12.05.24 14:26
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 26

--------------------------------

#2 'k8' : 2, 6, 7, 6, 2, 8, 8, 2

--------------------------------

#3 'k100' : 94

--------------------------------

#4 'k8' : 2, 8, 5, 7, 6, 2, 5, 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub “Ostatnia kropla” - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]26.05.24 20:41
Psem, gończym psem biura aurorów, tym właśnie był. Nie lubił tego słowa, kiedy dopiero wchodził w profesję, kilka lat później oswoił się z jego brzmieniem i zamiast postrzegać go jak obelgę, szukał w nim swojej siły. Gończy psy były zdeterminowane i wściekłe i mógł takim być, w szczególności wobec każdego, kto wątpił w skuteczność ludzi, do których przynależał. Nie znaczyło to, że zaczął je tolerować. Nie tolerował.
- Jestem... idioto. Aurorem - sprostował, z trudem wyszarpując głoski z przygniecionej ciężarem giganta klatki piersiowej. Zacisnął dłonie na wytartym materiale jego koszuli mocno, próbował odepchnąć go od siebie na tyle, na ile miał sił, by osłabić jego cios, pomogło tylko częściowo, cios uderzył prosto w złamaną przegrodę nosową, wywołując przeraźliwy spazm bólu, czarna kurtyna z tysiącem srebrnych gwiazd na kilka chwil zakryła jego pole widzenia, zmieszana ze śliną krew wymknęła się kącikiem ust. Rozchylił usta, walcząc o oddech, musiał odchylić głowę w tył, ale to utrudniało przepływ rozlanej krwi. - A twoje... sprawy... to moje... sprawy - dyszał dalej, usiłował odepchnąć go też przy drugim ciosie, lecz nie podołał temu wcale - przygnieciony jego ciałem znalazł się w gorszej pozycji, a i bez niej był od niego słabszy - zdawał sobie z tego sprawę. Poczuł uderzenie i ciepło rozlanej nad łukiem brwiowym krwi, strużka spłynęła po jego czaszce, wsiąkając w drewnianą posadzkę.
- Brendan... Brendan Weasley - wypowiedział swoje imię, swoje nazwisko, spodziewając się ujrzeć w jego oczach światło rozsądku. Nie mógł wiedzieć, że w tej pustej głowie zostało jeszcze mniej, niż wtedy, kiedy widział go po raz ostatni. - Jeszcze raz... nazwij mnie... żmiją - warknął, podnosząc głowę gwałtownie - czaszką zamierzając podbić jego zraniony nos, tylko tak mógł się spod niego wydostać. Wright potrzebował tego bólu. Dla otrzeźwienia. Ale jego siły opadały, siły całego ciała, był już mocno obolały. - Ogarnij się... ty cholerny... półgłówku - Zsunął ramię z jego koszuli na krtań, blokując ją na oparciu kości. - Coś ty... z siebie... zrobił? Żałosną... zapijaczoną... kupę... gnoju! - Każde oddzielne słowo cedził z obrzydzeniem, Ben był Gwardzistą Zakonu Feniksa. Miał swoje obowiązki. Miał niedomknięte sprawy. Co robił w tym czasie - moczył smutki w pustych butelkach? Odkąd wrócił nic o nim nie słyszał.


187/370, -30 , złamane żebro, złamana przegroda nosowa, pęknięty łuk brwiowy

rzuty

wyważony cios w podbródek



we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Pub “Ostatnia kropla” [odnośnik]26.05.24 20:41
The member 'Brendan Weasley' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 99

--------------------------------

#2 'k8' : 3, 5, 3, 6, 5, 7
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Pub “Ostatnia kropla” - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 3 z 4 Previous  1, 2, 3, 4  Next

Pub “Ostatnia kropla”
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach