Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy
Alfred
Mówi się, że zwierzę odzwierciedla charakter właściciela - w porównaniu do Osy jest niezwykle przekupny i daje się ugłaskać dobrym kąskiem, ale jednocześnie jest niezwykle charakterny. Doskonale wie, kiedy niesie wyjca lub coś podobnego i potrafi wtedy uszczypnąć! Lojalnie spełnia zachcianki Seliny, choć nierzadko, kiedy zapomni go wypuścić na łowy lub nakarmić - spuszcza jej korespondencję do Tamizy. Potrzebuje usłużnego traktowania i złośliwego odbiorcę potraktuje równie oschle - upaskudzi parapet lub mieszkanie jesli się go wpuści i pocharata palce dziobem albo pazurami.
Z Lovegood łączy go dziwny sentyment, bo nie jest to już najmłodsza sowa, bez wątpienia nie jest też najmłodszy i oślepł na jedno oko, ale wykazują specyficzną więź, w której jednak próźno doszukiwać się ckliwości.
- Spoiler:
- Kod:
<div class="sowa"><div class="ob1" style="background-image:url('http://i.imgur.com/O9tzEcq.png');"><div class="sowa2"><span class="p">DATA</span><span class="pdt">Selina Lovegood</span><div class="sowa3"></span><span class="adresat">Droga/i
</span><span class="tresc">TREŚĆ
<span class="podpis">Selina</span></span></div></div></div></div>
[bylobrzydkobedzieladnie]
The more solitary, friendless, unsustained I am,
the more I will respect myself.
Ostatnio zmieniony przez Selina Lovegood dnia 02.02.17 17:18, w całości zmieniany 4 razy
will be always
the longest distance
between us
Skoro to żadne wyzwanie, to dlaczego nie ma Cię jeszcze przy mnie?
Alfred Parkinson
Dalej nie wiem, co o tym wszystkim sądzić, dlaczego w ogóle wyskoczył publicznie z takimi złośliwościami? Ale chyba powinnam już oswoić się z myślą, że nie pojmę zachowań Bena. Nie przepraszaj, nie ma w tym ani odrobiny Twojej winy! Ale… miał się nie mieszać, czyli rozmawiałaś z nim wcześniej?
Ten w białym garniturze? Leonard Mastrangelo, były bokser, później wyjątkowo utalentowany malarz. Przyjaźni się z Benjaminem, właśnie przez niego go poznałam i nie mogę na niego powiedzieć złego słowa, chociaż ze wstydem przyznaję, że nasze kontakty przez lata uległy znacznemu rozluźnieniu. Widziałam, że rozmawialiście - coś mnie ominęło?Hattie
until you come back home
all bright things must burn’
Chyba muszę nauczyć się odcinać od siebie takie myśli, ale przeraża mnie to, co się z nim stało. Zawsze, pomimo wszystkiego, życzyłam mu jak najlepiej i chociaż powinnam być zupełnie obojętna, pęka mi serce, gdy widzę, jak miota się jak wściekłe zwierzę i niszczy nie tylko wszystko naokoło, ale i samego siebie. Ale to jest cały czas ten sam Ben. Jest dobrym człowiekiem, Selino, po prostu się pogubił gdzieś po drodze, odmawiam wierzenia w cokolwiek innego.
Chyba nie muszę nawet mówić jak nierozważne to było z Twojej strony. Wiem, że chciałaś jak najlepiej, ale boję się, że oboje tylko zszargaliście sobie nerwy - zupełnie bez sensu, bo przecież nikt już nie zmieni tego, co wpisało się na karty historii. Nie miej do niego żalu o to, że jak zwykle działał pod wpływem impulsu i mówił rzeczy, których pewnie nawet nie miał na myśli. Ja nie mam.
Wiem, brzmi to nieprawdopodobnie, ale wydaje mi się, że od zawsze miał wrażliwą duszę, a sport wyczynowy był tylko sposobem na wyładowanie nadmiaru emocji,
Hattie
until you come back home
all bright things must burn’
Nie wiem, Selino. Może dlatego, że
Nokturn to połowa biedy, próby przemówienia do rozsądku Benjaminowi to zupełnie inna sprawa. Obawiam się, że oboje jesteście zbyt wybuchowi, by dojść do konsensusu i… właściwie to chyba wszystko, co jestem w stanie napisać na temat waszego spotkania, skoro mogę sobie tylko wyobrażać jak przebiegało. A ponieważ wyobraźnię mam całkiem bujną, proszę Cię, nie próbuj podobnych rzeczy nigdy więcej. Wiem, że chciałaś dobrze, a ja wydaję się być zbyt nieprzystosowana do tego, by samodzielnie sobie poradzić z problemami, ale właśnie, to mój problem i będę czuła się tylko gorzej ze świadomością, że wciągam w to bagno kolejne bliskie mi osoby.
Każdego z nas coś trawi, są na to lepsze i gorsze sposoby radzenia sobie, ale chyba nie leży w mojej gestii ich ocenianie. Może dostrzegam tylko to, co chcę, ale doprawdy, nie potrafiłabym powiedzieć na niego złego słowa. Nie jestem pewna czy mam prawo do nazywania któregokolwiek z przyjaciół Bena swoim przyjacielem, bo sama z powodu oczywistych niezręczności nie zabiegałam zbytnio o utrzymanie bliskich kontaktów, jednak w gronie swoich znajomych cenię go sobie bardzo wysoko. Jestem pewna, że gdy tylko poznasz go bliżej, rozwiejesz wszelkie swoje wątpliwości i wybaczysz mu nawet tę nieszczęsną różę.
Hattie
until you come back home
all bright things must burn’
Na litość Slytherina, Selino! Nie mam pojęcia, kiedy będzie ślub i na razie nie będę zamartwiał się tego typu rzeczami. Ona ledwie zdążyła zgodzić się na bycie moją narzeczoną. Droga, jaką oboje musimy przejść, jest jeszcze całkiem długa. To Bellona Greyback, jest właścicielką hodowli chartów angielskich, odziedziczyła ją po swoim ojcu, jej wuj był Ministrem Magii. Przyjaźniłem się z nią w dzieciństwie. To dobra, szczera kobieta. Pisałem już Hattie, że przypadłaby jej do gustu, więc mam nadzieję, że i Tobie również.
I tak, jestem szczęśliwy. Chociaż nadal to wszystko do mnie nie dociera. Cieszę się, że mimo gwałtowności tej informacji, nadal jesteś po mojej stronię. Chciałbym zorganizować obiad, na którym mogłybyście poznać Bell. Reflektujesz?
Aaron
I do what I can
Don't put the blame on me
Nie mogę chyba liczyć na to, że jednak zdecydujesz się na suknię. Cóż. Niech i tak będzie.
Obiad odbędzie się 16 listopada, punkt 14.
Aaron
PS. Tylko błagam, bądź dla Belli miła. To anioł, nie kobieta.
I do what I can
Don't put the blame on me
Choć na wernisażu nie zdradziłaś mi swojego imienia, okazuje się, że wystarczy regularnie przeglądać prasę sportową, aby nie było ono tajemnicą nie do rozwikłania. Nie mogłem zresztą spać spokojnie z myślą, że gdzieś w przestrzeni nadal trwa ta obraźliwa rzecz, a wina pozostaje nieodkupiona w żaden sposób. Chcąc znów normalnie funkcjonować, muszę w końcu pozbyć się tego potwornego brzemienia, które męczy moją duszę (tak, wbrew wszelkim pozorom bardzo uduchowiona ze mnie osoba!). Zgodnie z moimi przypuszczeniami, płaszcz z piór hipogryfa okazał się żadnym wyzwaniem. Łatwa dostępność materiału uczyniła go dla mnie w ogóle nieatrakcyjnym, myślę więc, że i na Tobie nie wywarłby odpowiedniego wrażenia. To byłoby nieludzkie! Odnalezienie natomiast okrycia wykonanego z samych tylko nieszczęść okazało się zadaniem o wiele bardziej wymagającym i intrygującym jednocześnie, choć ów płaszcz, dla przeciętnego oka, może się wydać zupełnie prozaicznym elementem odzienia. Przepuszczony przez magiel sztuki awangardowej, o której tyle spekulowaliśmy (niemniej pokusiłbym się o stwierdzenie, iż stanowczo za mało; nie wiem, jak Ty, ale ja odczuwam irytujący niedosyt), zyskuje nową wartość, dlatego – nim postanowisz napalić nim w kominku - może jednak przyjrzyj się uważniej jego osobliwej historii, która z pięknego kawałka materiału czyni go najgorszym koszmarem.
Mało kto wie, że szykowne wykończenia wykonane z wilczego futra pozbawiły młodych wilcząt matczynej protekcji, myśliwego zaś lewej dłoni, gdyż wilczyca do ostatniego tchnienia stawała w obronie swojego miotu. Kolejne nieszczęście spotkało krawcową, która – aby zamówienie było gotowe na czas – opuściła szwalnię w wyjątkowo późnych godzinach, zaś wracając samotnie do domu z sakiewką pełną wynagrodzenia została napadnięta, okradziona i prawdopodobnie zamordowana dla kilkunastu galeonów. Złe fatum dopadło także jubilera, który szlifował drogie kamienie zdobiące dolną część płaszcza. Biedak przypadkiem rozciął sobie wewnętrzną część dłoni, zupełnie bagatelizując ranę, w którą niedługo potem wdarło się zakażenie, wpędzając go do grobu i sprowadzając klęskę na jego rodzinę. Nie znam, niestety, historii jedynej w swoim rodzaju faktury aksamitu, z której uszyto nakrycie - przeczuwam jednak, iż pochodzi z tego rejonu Indii, w którym ludziom żyje się najciężej, nie mogłoby być inaczej! Również modystka, która płaszcz ten projektowała specjalnie na życzenie majętnego mężczyzny, zaraz po jego sprzedaży straciła cały swój dorobek w wyniku pożaru. Sam mężczyzna również jest tutaj postacią kluczową, odzienie to bowiem wręczył jako prezent swojej przyszłej żonie – kobiecie, której prawdopodobnie nigdy nie kochał, tak samo, jak nie darzył uczuciem żadnego dziecka, które mu urodziła. Ostanie lata płaszcz spędził nieużywany, wisząc w komnatach - już wdowca - niczym czyrak na twarzy, przypominając mu nie tyle o żonie, co o utraconych latach młodości.
Przyjmij go jako prezent, formę zadośćuczynienia – w innym razie naprawdę skażesz mnie na bezsenność. Jako nowej właścicielce przysługuje Ci prawo do zrobienia z nim czegokolwiek zapragniesz, nieskromnie jednak przyznam, że kolor płaszcza idealnie zgra się z barwą Twoich tęczówek. Może jednak uda Ci się odmienić jego los? Zastanów się dwa razy, czy to dobry materiał na opał do kominka.
Louis
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
czy aby na pewno chęć zadośćuczynienia za winy można nazwać egoizmem? I czy to właśnie sumienie nie jest istotną, integralną częścią ludzi uduchowionych? Kto wie, co by się wydarzyło, gdybym go nie posiadał... Filozofia, którą się kieruję, nakazuje mi być człowiekiem dobrym i prostym. Dążę jedynie do pojednania. Składam wszelką broń – trzeba było sprawdzić moją miękkość, kiedy była ku temu okazja, nie miałabyś teraz żadnych wątpliwości.
Zdobywca zbyt silnie kojarzy się z posiadaniem. Jeśli faktycznie chcę coś posiadać, to jest to sprawny umysł, elastyczne ciało i silny kręgosłup moralny, taki zestaw w zupełności wystarcza do życia pełną piersią. Oraz dokonywania rzeczy niemożliwych i fantastycznych zarazem, a tym już bliżej do mojego kręgu zainteresowań.
By wejść w posiadanie płaszcza zmierzyłem się z otchłanią własnej przeszłości. To była najbardziej bolesna próba, jakiej mogłem się podjąć. Mam nadzieję, że moje winy zostaną odkupione. Wierzę, że karma wraca.
Decyzję o tym, czy będzie nam jeszcze dane skrzyżować ze sobą zdania pozostawiam Tobie. Niemniej - daj znać, jeśli nie będziesz mogła oprzeć się ciekawości.
L.
obywatele degeneraci,
ej, duszy podpalacze,
Odpisz, proszę cię. Chociażby nawet niepełnym zdaniem.
Mastrangelo
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
I nie, nie musisz się interesować, co u mnie. Moja sprawa, że nie piję alkoholu, nie musisz tłumaczyć mi jak złe podejmuję wybory. Jesteś ostatnią osobą, która może mi mówić, co jest, a co nie jest rozsądne.
I tak, zaspokoiłaś moją ciekawość. Jestem do głębi wzruszony.Mastrangelo
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
Nie, potrafię sam przyrządzić sobie śniadanie. Robię to już od paru lat. Bardziej liczyłem na kilka słów wyjaśnienia, jakieś ludzkie oblicze? Widocznie się przeliczyłem.
Roszczę sobie z dokładnie tego samego powodu co Ty. Równowaga musi przecież zostać zachowana. Ja natomiast oddam Ci honor i powiem, że jesteś jedną z naprawdę niewielu osób, która potrafi mnie wyprowadzić z równowagi. Gratuluję. I nie potrzebowałem łamać pędzla. Wystarczy mi twój list.
Mastrangelo
Słabo całujesz, Lovegood
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
Nie, nie całowałaś mnie Lovegood. Z tego co pamiętam to jakiś miesiąc temu nad jeziorem ja pocałowałem Ciebie. Potem w domu pocałowałem dla pewności ścianę i nie było różnicy. Nie całuję się z pijanymi kobietami, ani tym bardziej nie daję im się całować, żeby nie dawać im większych powodów do nienawidzenia mnie.
Mastrangelo
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
Jeśli mnie nienawidzisz to po co w ogóle piszesz?
Mastrangelo
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
Mastrangelo
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
Myślę, że czasem sama stanowisz dla siebie zagrożenie. Lepiej uważaj.
Mastrangelo
watch how a cold broken teen
will desperately lean on a superglued human of proof
Strona 2 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Morsmordre :: Nieaktywni :: Sowy