Krużganki
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
Krużganki
Krużganki wychodzące na rozległe ogrody Durham Castle pamiętają czasy kiedy wprowadzali się tu pierwsi przedstawiciele rodu. Jako jedne z nielicznych nie ulegały kolejnym przebudową czynionym przez pokolenia rodu Burke. Długie i kamienne były równie surowe co okolica, ale w swym wyglądzie miały pewien urok i tajemniczość. Stanowiły miejsce zabaw dzieci, treningów szermierczych bronią białą jak i różdżką, oazą artystów, którzy rozstawiając sztalugi pragnęli oddać piękno dzikich ogrodów wokół zamku. Nie raz odbywały się w nich ważne rozmowy i spotkania, gdyż spacer nimi uspokajał pozwalając zebrać rozbiegane myśli. Miejsce zadumy i wielu ucieczek zarówno młodych jak i starszych. Ponoć, jeżeli dobrze się przyjrzysz niektórym kamieniom widać na nich wyryte inicjały budowniczych zamku oraz poprzednich pokoleń, które w radosnym porywie zostawiły po sobie jakiś ślad.
|20.01.1958
Narzucając na siebie kaszmirową pelerynę obszytą króliczym futrem wyszła na krużganki. Nie było zimno dzięki zaklęciom ochronnym, ale też nie za gorąco. Mimo wszystko panował lekki chłód nawiązujący do zimowej aury jaka panowała wokół zamku. Od paru dni nie padał śnieg ale za to panowała minusowa temperatura powodując, że niegdyś miękki puch zamienił się teraz w lodową skorupę. Niebo przysłonięte było ciężkimi, szarymi chmurami sprawiając, że okolica wyglądała jak martwa kraina, a mimo wszystko widok ten był ujmujący i w jakiś sposób zachwycał.
Przechadzała się powoli słuchając odgłosów zimy: trzeszczenia śniegu, szumu wiatru pośród gołych drzew, cichych dźwięków ptaków, które poszukiwały jedzenia. Starała się poukładać w głowie myśli i dalsze plany, wszystko na razie kotłowało się w jednym worku, niepoukładane i chaotyczne. Drażniło ją to więc poszła na krużganki, które pozwalały na chwilę spokoju i oddechu. Ostatnie tygodnie były obfite w przeróżne zdarzenia, a najbardziej dała się jej we znaki czkawka teleportacyjna. Widok murów Durham o świcie sprawiło, że prawie się rozpłakała. Dawno nie czuła się tak bezsilna i bezradna jak wtedy, a gdy znalazła się w objęciach rodziny mogła odetchnąć z ulgą. Zrozumiała jednak, że powinna popracować nad sobą i swoją samodzielnością, ponieważ jak się okazało, nie zawsze będzie mogła polegać na swojej rodzinie.
Z rozmyślań wyrwał ją widok znajomej sylwetki przed sobą. To Edgar stał i podobnie jak wcześniej ona, patrzył przed siebie na uśpione ziemie Durham. Jakiś czas temu mocno się poróżnili, ale ta rozmowa dała jej sporo do myślenia by z czasem budować ze starszym bratem relację już na zupełnie innym poziomie. On przestał być tylko starszym bratem i idolem małej Prim, a ona przestała być dziewczynką i dzieckiem, na którym należało stale roztaczać opiekę. Przez chwilę przyglądała mu się z oddali, patrząc na pełen zadumy profil, posągową postać nestora rodu Burke. Dla niej przede wszystkim był starszym bratem, na którym ciążył ogrom obowiązków. Rodzina miała zaś za zadanie wspierania go i dania poczucia bezpieczeństwa. Miała nadzieję, że Edgar widział w członkach swojej rodziny wsparcie, nie zaś wieczne troski.
Narzucając na siebie kaszmirową pelerynę obszytą króliczym futrem wyszła na krużganki. Nie było zimno dzięki zaklęciom ochronnym, ale też nie za gorąco. Mimo wszystko panował lekki chłód nawiązujący do zimowej aury jaka panowała wokół zamku. Od paru dni nie padał śnieg ale za to panowała minusowa temperatura powodując, że niegdyś miękki puch zamienił się teraz w lodową skorupę. Niebo przysłonięte było ciężkimi, szarymi chmurami sprawiając, że okolica wyglądała jak martwa kraina, a mimo wszystko widok ten był ujmujący i w jakiś sposób zachwycał.
Przechadzała się powoli słuchając odgłosów zimy: trzeszczenia śniegu, szumu wiatru pośród gołych drzew, cichych dźwięków ptaków, które poszukiwały jedzenia. Starała się poukładać w głowie myśli i dalsze plany, wszystko na razie kotłowało się w jednym worku, niepoukładane i chaotyczne. Drażniło ją to więc poszła na krużganki, które pozwalały na chwilę spokoju i oddechu. Ostatnie tygodnie były obfite w przeróżne zdarzenia, a najbardziej dała się jej we znaki czkawka teleportacyjna. Widok murów Durham o świcie sprawiło, że prawie się rozpłakała. Dawno nie czuła się tak bezsilna i bezradna jak wtedy, a gdy znalazła się w objęciach rodziny mogła odetchnąć z ulgą. Zrozumiała jednak, że powinna popracować nad sobą i swoją samodzielnością, ponieważ jak się okazało, nie zawsze będzie mogła polegać na swojej rodzinie.
Z rozmyślań wyrwał ją widok znajomej sylwetki przed sobą. To Edgar stał i podobnie jak wcześniej ona, patrzył przed siebie na uśpione ziemie Durham. Jakiś czas temu mocno się poróżnili, ale ta rozmowa dała jej sporo do myślenia by z czasem budować ze starszym bratem relację już na zupełnie innym poziomie. On przestał być tylko starszym bratem i idolem małej Prim, a ona przestała być dziewczynką i dzieckiem, na którym należało stale roztaczać opiekę. Przez chwilę przyglądała mu się z oddali, patrząc na pełen zadumy profil, posągową postać nestora rodu Burke. Dla niej przede wszystkim był starszym bratem, na którym ciążył ogrom obowiązków. Rodzina miała zaś za zadanie wspierania go i dania poczucia bezpieczeństwa. Miała nadzieję, że Edgar widział w członkach swojej rodziny wsparcie, nie zaś wieczne troski.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Ostatnio zmieniony przez Primrose Burke dnia 17.10.21 23:07, w całości zmieniany 1 raz
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Edgar odrobinę zwlekał z przeprowadzeniem tej rozmowy. Dobrze zdawał sobie sprawę, że przyjęcie Primrose w szeregi Rycerzy Walpurgii to zaszczyt nie tylko dla niej, ale również dla całego rodu, niemniej i tak nie potrafił się wyzbyć kilku wątpliwości. Przede wszystkim nie uważał, by czynne działanie w organizacji było odpowiednie dla damy – obawiał się, że wspomaganie Rycerzy zajmie jej dużo czasu i odciągnie od innych obowiązków. Nie mógł jednak zaprzeczyć, że trwa wojna, a im przyda się każda zdolna różdżka. Nie mógł również podważyć zdolności swojej siostry, bo akurat ona była wyjątkowo zdolną czarownicą, o czym mógł poświadczyć niemalże każdy lepiej znający ją czarodziej. Jej wiedza, doświadczenie i lotny umysł mogły być wyłącznie pożytkiem dla działań Rycerzy, a Edgar, będąc jednym z nich, nie mógł chować tych przydatnych umiejętności w grubych murach Durham. Tristan miał rację – musiał schować swoje wątpliwości i uprzedzenia, bo tak naprawdę na tej zmianie wszyscy mogli skorzystać. Primrose również, choć potrzebował czasu, by dojść do tego wniosku.
Edgar rzadko przebywał na krużgankach o tej porze roku. Pomimo zaklęć wciąż panował tu delikatny chłód, przez który myślał głównie o tym, by znaleźć się bliżej rozpalonego kominka. A jednak tym razem niższa temperatura go orzeźwiła, z jakiegoś powodu nabrał ochoty by na chwilę tutaj przystanąć i ponapawać się zimowym widokiem. Nie trwało to jednak długo, bo wkrótce dołączyła do niego Primrose.
– Szukałem cię – wyznał, odsuwając się odrobinę od kamiennej balustrady, choć wciąż przytrzymywał ją ręką. – Chciałem z tobą porozmawiać o czymś ważnym – ostatnio żadna z ich poważnych rozmów nie kończyła się najlepiej, ale tym razem musiało być inaczej. Znając swoją siostrę, podejrzewał, że nawet przez myśl jej nie przejdzie mu odmówić w tej kwestii. – Masz teraz czas się tym zająć? – Temat był zbyt ważny, by poruszać go w biegu. Edgar chciał mieć pewność, że nic nie będzie rozpraszać jej myśli.
Edgar rzadko przebywał na krużgankach o tej porze roku. Pomimo zaklęć wciąż panował tu delikatny chłód, przez który myślał głównie o tym, by znaleźć się bliżej rozpalonego kominka. A jednak tym razem niższa temperatura go orzeźwiła, z jakiegoś powodu nabrał ochoty by na chwilę tutaj przystanąć i ponapawać się zimowym widokiem. Nie trwało to jednak długo, bo wkrótce dołączyła do niego Primrose.
– Szukałem cię – wyznał, odsuwając się odrobinę od kamiennej balustrady, choć wciąż przytrzymywał ją ręką. – Chciałem z tobą porozmawiać o czymś ważnym – ostatnio żadna z ich poważnych rozmów nie kończyła się najlepiej, ale tym razem musiało być inaczej. Znając swoją siostrę, podejrzewał, że nawet przez myśl jej nie przejdzie mu odmówić w tej kwestii. – Masz teraz czas się tym zająć? – Temat był zbyt ważny, by poruszać go w biegu. Edgar chciał mieć pewność, że nic nie będzie rozpraszać jej myśli.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Edgar dumał i widziała to wyraźnie patrząc na jego profil, a jednak kiedy tylko się zjawiła oznajmił, że jej szukał. Na jej ustach pojawił się delikatny uśmiech ale nie miała zamiaru testować brata, bowiem skoro mówił, że jej szukał to tak zapewne było.
-Zamieniam się w słuch. - Zachęciła nestora rodu by mówił dalej, wiedziała, że nie była to zwykła pogaduszka jakich potrafili mieć wiele. Szykowało się coś poważniejszego, słyszała to w jego głosie, widziała w postacie i dostrzegła w oczach. Nawet jeżeli miała ważne plany to te zeszły na dalsze tory, gdyż to co miał do powiedzenia starszy brat było teraz najważniejsze.
Nie chciała jednak stać w miejscu, wolała się przemieszczać ponieważ ruch pomagał zebrać myśli gdy ciężkie i istotne tematy bywały poruszane. Nie miała zaś pojęcia o czym aktualnie chciał rozmawiać z nią brat. Ostatnio każde z nich zajmowało się swoimi sprawami i skupiało się na pracy oddając się jej bez pamięci. Zwłaszcza Primrose, która nie musząc teraz planować wesela poświęcała każdą wolną chwilę by realizować zamówienia na talizmany. Skupiała się również na rozwoju swoich umiejętności w dziedzinie eliksirów. Ostatnio analizowała składy poszczególnych odczynników aby zrozumieć lepiej ich działanie w zależności z czym zostaną zetknięte. Inaczej reagowały przy składnikach ziemnych a zupełnie inaczej organicznych czy odzwierzęcych, o smoczej kości nie wspominając. Ta ostatnia mocno ją fascynowała, ponieważ posiadała wiele unikalnych zdolności, które bardzo lady Burke chciała poznać.
Zerknęła na brata uważnie kiedy niespiesznym krokiem przemieszczali się po krużgankach zamku Durham, w końcu od niego otrzymywała najwięcej ksiąg związanych z eliksirami, a obdarowana chętnie z nich korzystała i sporządzała dokładne notatki oraz uwagi, celem przetestowania ich w wolnej chwili, ale takiej ostatnio jej brakowało. Jednak nie teraz, nie dla Edgara, który najwyraźniej długo się zbierał aby nie znaną Primrose kwestię poruszyć.
Wiatr mocniej szarpnął gałęzią drzewa, a zmrożony śnieg upadł głucho na ziemię.
-Zamieniam się w słuch. - Zachęciła nestora rodu by mówił dalej, wiedziała, że nie była to zwykła pogaduszka jakich potrafili mieć wiele. Szykowało się coś poważniejszego, słyszała to w jego głosie, widziała w postacie i dostrzegła w oczach. Nawet jeżeli miała ważne plany to te zeszły na dalsze tory, gdyż to co miał do powiedzenia starszy brat było teraz najważniejsze.
Nie chciała jednak stać w miejscu, wolała się przemieszczać ponieważ ruch pomagał zebrać myśli gdy ciężkie i istotne tematy bywały poruszane. Nie miała zaś pojęcia o czym aktualnie chciał rozmawiać z nią brat. Ostatnio każde z nich zajmowało się swoimi sprawami i skupiało się na pracy oddając się jej bez pamięci. Zwłaszcza Primrose, która nie musząc teraz planować wesela poświęcała każdą wolną chwilę by realizować zamówienia na talizmany. Skupiała się również na rozwoju swoich umiejętności w dziedzinie eliksirów. Ostatnio analizowała składy poszczególnych odczynników aby zrozumieć lepiej ich działanie w zależności z czym zostaną zetknięte. Inaczej reagowały przy składnikach ziemnych a zupełnie inaczej organicznych czy odzwierzęcych, o smoczej kości nie wspominając. Ta ostatnia mocno ją fascynowała, ponieważ posiadała wiele unikalnych zdolności, które bardzo lady Burke chciała poznać.
Zerknęła na brata uważnie kiedy niespiesznym krokiem przemieszczali się po krużgankach zamku Durham, w końcu od niego otrzymywała najwięcej ksiąg związanych z eliksirami, a obdarowana chętnie z nich korzystała i sporządzała dokładne notatki oraz uwagi, celem przetestowania ich w wolnej chwili, ale takiej ostatnio jej brakowało. Jednak nie teraz, nie dla Edgara, który najwyraźniej długo się zbierał aby nie znaną Primrose kwestię poruszyć.
Wiatr mocniej szarpnął gałęzią drzewa, a zmrożony śnieg upadł głucho na ziemię.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Dobrze wiedział, że Primrose mu nie odmówi. Uśmiechnął się lekko, zauważając natychmiastową zmianę, jaka zaszła na jej twarzy. Już w dzieciństwie była wyjątkowo ciekawska i jakimś cudem z tego nie wyrosła – wciąż emanowała od niej charakterystyczna energia, którą dzieliła ze swoją ośmioletnią bratanicą. Jakby to ona była jej matką, choć dociekliwość to najwidoczniej ich wspólna rodzinna cecha. Chyba każdy z nich pragnął wiedzieć i móc więcej, stąd zafascynowanie czarną magią i wszelkimi dziedzinami z nią związanymi. Klątwy, amulety, talizmany, legendy, podróże – większość z nich ulokowała swoje zainteresowania gdzieś pomiędzy, nierzadko kładąc na szali własne zdrowie. Sam robił to wielokrotnie, nie tylko w ramach pracy, ale również w trakcie działań dla Rycerzy. Rozsądek wciąż mu podpowiadał, że ta nominacja to dla Primrose ogromny zaszczyt, ale gdzieś tam w środku nie mógł całkiem uciszyć wątpliwości i niepewności czy jego siostra na pewno tam się odnajdzie, i nie czyha tam na nią jakieś niebezpieczeństwo.
– Wiesz, że od kilku lat należę do Rycerzy Walpurgii – powiedział, odpychając się od kamiennej barierki. Splótł dłonie za plecami i zaczął spokojnie iść przed siebie, a odgłos jego ciężkich kroków głucho odbijał się od ścian. – Domyślam się, że też wiesz jaki jest cel naszych działań – dodał, spoglądając kontrolnie na siostrę. Minęły już czasy, kiedy działali w ukryciu. Rozwój wojny i wyraźne przesunięcie szali na ich korzyść sprawiły, że zaczęli dumnie pokazywać swoją tożsamość i coraz głośniej mówić o swoich ideach. – Chcemy przywrócić w kraju dawny porządek, kiedy to czarodzieje czystej krwi stali na czele magicznej społeczności – wyjaśnił pokrótce, przystając na chwilę. Zawiesił wzrok na siostrze, milcząc przez krótką chwilę, jakby ostatni raz zastanawiał się czy powinien to robić. Ale były to przemyślenia niepotrzebne, bo zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę nie miał innego wyjścia.
– Twój talent został dostrzeżony, Prim. Chcielibyśmy, żebyś do nas dołączyła – teraz już nie było odwrotu. Niecierpliwie czekał na jej reakcję.
– Wiesz, że od kilku lat należę do Rycerzy Walpurgii – powiedział, odpychając się od kamiennej barierki. Splótł dłonie za plecami i zaczął spokojnie iść przed siebie, a odgłos jego ciężkich kroków głucho odbijał się od ścian. – Domyślam się, że też wiesz jaki jest cel naszych działań – dodał, spoglądając kontrolnie na siostrę. Minęły już czasy, kiedy działali w ukryciu. Rozwój wojny i wyraźne przesunięcie szali na ich korzyść sprawiły, że zaczęli dumnie pokazywać swoją tożsamość i coraz głośniej mówić o swoich ideach. – Chcemy przywrócić w kraju dawny porządek, kiedy to czarodzieje czystej krwi stali na czele magicznej społeczności – wyjaśnił pokrótce, przystając na chwilę. Zawiesił wzrok na siostrze, milcząc przez krótką chwilę, jakby ostatni raz zastanawiał się czy powinien to robić. Ale były to przemyślenia niepotrzebne, bo zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę nie miał innego wyjścia.
– Twój talent został dostrzeżony, Prim. Chcielibyśmy, żebyś do nas dołączyła – teraz już nie było odwrotu. Niecierpliwie czekał na jej reakcję.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Szła obok Edgara uważnie słuchając jego słów, z wielkim również zainteresowaniem, ponieważ rzadko się zdarzało, żeby z nią rozmawiał o swojej działalności dla Rycerzy Walpurgii. Zwykle omijał temat albo poruszał go pobieżnie, ledwo muskając w ich rozmowach. Pewnych rzeczy przed siostrą nie mógł ukryć, mieszkali pod jednym dachem, a przynależność do tej organizacji nie była tajemnicą w ich domu. Zdawała sobie sprawę, że wielu rzeczy Edgar nie może jej powiedzieć, a reszty nie chciał i nie szło go zachęcić do mówienia, prawdziwy Burke - uparty, ale ona też była dociekliwa i czasami udawało się z brata coś wycisnąć, a każda taka informacja była niczym prezent pod choinkę.
-Parę razy udało nam się na ten temat porozmawiać, choć nie mówiliśmy bezpośrednio o działaniach Rycerzy Walpurgii. -Przytaknęła niespiesznie stawiając kolejne kroki. -Od dawna mówię, że czystokrwiści mają wiele obowiązków, w tym być przewodnikami w magicznym świecie, wskazywać kierunek, w którym należy patrzeć i jak rozwijać naszą społeczność. Dobrze rozwinięta grupa, gdzie każdy wie jakie ma zadanie do wykonania, a jednocześnie czuje się zaopiekowany, działa w najlepszy z możliwych sposobów. - Dodała jeszcze od siebie nie wstydząc się własnych poglądów i tego jak postrzega świat. -Czystokrwiści mają środki, zasoby i ogrom wiedzy, która może zdziałać wiele dla magicznej społeczności jeżeli jest mądrze i roztropnie zarządzana. - Osobiście uważała, że nie każdy czystokrwisty się do tego nadaje. To, że ktoś był czystej krwi nie znaczyło, że był inteligentny, obyty, roztropny czy nie raz i nie dwa sprytny oraz przedsiębiorczy. Jednak na pewno mieli do tego predyspozycje i większe możliwości aby owe cechy rozwinąć, czy z tego skorzystali to inna sprawa. Nie pochwalała też wojny i była jej przeciwniczką, ale wszystko co do tej pory się wydarzyło lgnęło do wojny, a ta była zwyczajnie nieunikniona. Należało teraz jednak zrobić wszystko aby zadbać o kraj pogrążony w wojnie, by potęga, którą budują nie okazała się kolosem na glinianych nogach.
Serce jej przyspieszyło i od razu spojrzała na brata.
-Doprawdy? - Zmarszczyła brwi spodziewając się fortelu, ale to był Edgar a nie Xavier czy Craig, którzy czasami potrafili stroić sobie z niej żarty, ale nawet oni nie byliby tak okrutni by z tego żartować. To nie był temat do dworowania sobie z niej. -Nie spodziewałam się… - W tym momencie przypomniała sobie rozmowę z Tristanem Rosierem, kiedy zadawał jej pytania odnośnie poglądów, choć wydawało się, że jedynie chciał poznać przyjaciółkę żony, tak teraz rozmowa ta nabrała podwójnego sensu. Wiedziała doskonale kim jest mąż Evandry, któremu przecież powiedziała, że ma w Durham trzech bardzo opiekuńczych mężczyzn, czyżby interweniował? Przystanęła by stanąć frontem do Edgara i odpowiedziała bardzo poważnym głosem. -Dziękuję za ten honor i zaszczyt, z ogromną przyjemnością zasilę szeregi Rycerzy Walpurgii. Jakie byłyby moje obowiązki względem organizacji? - Przeszła od razu do sedna, bo przecież na pewno musiała pewne zasady czy wymogi spełnić.
-Parę razy udało nam się na ten temat porozmawiać, choć nie mówiliśmy bezpośrednio o działaniach Rycerzy Walpurgii. -Przytaknęła niespiesznie stawiając kolejne kroki. -Od dawna mówię, że czystokrwiści mają wiele obowiązków, w tym być przewodnikami w magicznym świecie, wskazywać kierunek, w którym należy patrzeć i jak rozwijać naszą społeczność. Dobrze rozwinięta grupa, gdzie każdy wie jakie ma zadanie do wykonania, a jednocześnie czuje się zaopiekowany, działa w najlepszy z możliwych sposobów. - Dodała jeszcze od siebie nie wstydząc się własnych poglądów i tego jak postrzega świat. -Czystokrwiści mają środki, zasoby i ogrom wiedzy, która może zdziałać wiele dla magicznej społeczności jeżeli jest mądrze i roztropnie zarządzana. - Osobiście uważała, że nie każdy czystokrwisty się do tego nadaje. To, że ktoś był czystej krwi nie znaczyło, że był inteligentny, obyty, roztropny czy nie raz i nie dwa sprytny oraz przedsiębiorczy. Jednak na pewno mieli do tego predyspozycje i większe możliwości aby owe cechy rozwinąć, czy z tego skorzystali to inna sprawa. Nie pochwalała też wojny i była jej przeciwniczką, ale wszystko co do tej pory się wydarzyło lgnęło do wojny, a ta była zwyczajnie nieunikniona. Należało teraz jednak zrobić wszystko aby zadbać o kraj pogrążony w wojnie, by potęga, którą budują nie okazała się kolosem na glinianych nogach.
Serce jej przyspieszyło i od razu spojrzała na brata.
-Doprawdy? - Zmarszczyła brwi spodziewając się fortelu, ale to był Edgar a nie Xavier czy Craig, którzy czasami potrafili stroić sobie z niej żarty, ale nawet oni nie byliby tak okrutni by z tego żartować. To nie był temat do dworowania sobie z niej. -Nie spodziewałam się… - W tym momencie przypomniała sobie rozmowę z Tristanem Rosierem, kiedy zadawał jej pytania odnośnie poglądów, choć wydawało się, że jedynie chciał poznać przyjaciółkę żony, tak teraz rozmowa ta nabrała podwójnego sensu. Wiedziała doskonale kim jest mąż Evandry, któremu przecież powiedziała, że ma w Durham trzech bardzo opiekuńczych mężczyzn, czyżby interweniował? Przystanęła by stanąć frontem do Edgara i odpowiedziała bardzo poważnym głosem. -Dziękuję za ten honor i zaszczyt, z ogromną przyjemnością zasilę szeregi Rycerzy Walpurgii. Jakie byłyby moje obowiązki względem organizacji? - Przeszła od razu do sedna, bo przecież na pewno musiała pewne zasady czy wymogi spełnić.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Wcale nie miał pewności, że Primrose od razu zgodzi się dołączyć do Rycerzy Walpurgii. Nie miał wątpliwości, że podziela wyznawane przez nich poglądy – w przeciwnym wypadku zapewne nie mieszkałaby już w tych murach, bo Burkowie pomimo mocnego przywiązania do rodziny, nie byli tolerancyjni w światopoglądach. Narzucali jeden, właściwy, i każdy miał się go trzymać. Jego wątpliwości leżały w charakterze Primrose, dość butnym, często odważnym, ale czasem graniczącym z głupotą. Bywała nieprzewidywalna. Widział oczyma wyobraźni jak znajduje sobie wymówkę: dużą ilość pracy, zaplanowane badania, czasochłonne inicjatywy. Brak czasu, a tym samym brak możliwości pełnego oddania się sprawie, a kiedy Primrose mówiła a, zawsze mówiła b. Musiała być jednak świadoma, że tak naprawdę nie ma innego wyjścia – odmówienie takiemu zaszczytu byłoby źle widziane i nikomu nie przyniosłoby żadnych korzyści. Z tego powodu Edgar dobrze wiedział jak ta rozmowa się skończy, nie był tylko pewny jak długo potrwa.
– Lepiej bym tego nie ujął – skwitował słowa Primrose, spoglądając na niedużego ptaka, który przycupnął na kamiennej balustradzie. Wydał z siebie krótki śpiew i odleciał równie szybko, jak się tutaj pojawił. Być może wyczuł, że atmosfera zaczyna się trochę zagęszczać, kiedy Edgar przystanął, chcąc przejść do celu ich dzisiejszej rozmowy. I wbrew swoim obawom, Primrose stanęła na wysokości zadania. Powinien w końcu się nauczyć, że nigdy nie powinien w nią wątpić – pomimo młodego wieku była wyjątkowo wyważona i rozsądna. Była osobą, która faktycznie mogła wiele wnieść w działania Rycerzy. Uśmiechnął się lekko w odpowiedzi na jej zdecydowane słowa, być może z lekkim smutkiem, bo wciąż miał ambiwalentne odczucia co do jej kandydatury. – Wiedziałem, że nie odmówisz – nie do końca prawda, ale nie zamierzał jej o tym wspominać. – Twoje obowiązki raczej nie będą wychodzić ponad to, co już robisz. Rycerzom przede wszystkim zależy na twoich umiejętnościach tworzenia talizmanów, uważają to za przydatny talent – wyjaśnił pokrótce. – Tobie to z pewnością pomoże w dalszym rozwoju, da też większe możliwości badań – dodał, choć po jej reakcji nie sądził, by trzeba było ją dodatkowo namawiać.
– Lepiej bym tego nie ujął – skwitował słowa Primrose, spoglądając na niedużego ptaka, który przycupnął na kamiennej balustradzie. Wydał z siebie krótki śpiew i odleciał równie szybko, jak się tutaj pojawił. Być może wyczuł, że atmosfera zaczyna się trochę zagęszczać, kiedy Edgar przystanął, chcąc przejść do celu ich dzisiejszej rozmowy. I wbrew swoim obawom, Primrose stanęła na wysokości zadania. Powinien w końcu się nauczyć, że nigdy nie powinien w nią wątpić – pomimo młodego wieku była wyjątkowo wyważona i rozsądna. Była osobą, która faktycznie mogła wiele wnieść w działania Rycerzy. Uśmiechnął się lekko w odpowiedzi na jej zdecydowane słowa, być może z lekkim smutkiem, bo wciąż miał ambiwalentne odczucia co do jej kandydatury. – Wiedziałem, że nie odmówisz – nie do końca prawda, ale nie zamierzał jej o tym wspominać. – Twoje obowiązki raczej nie będą wychodzić ponad to, co już robisz. Rycerzom przede wszystkim zależy na twoich umiejętnościach tworzenia talizmanów, uważają to za przydatny talent – wyjaśnił pokrótce. – Tobie to z pewnością pomoże w dalszym rozwoju, da też większe możliwości badań – dodał, choć po jej reakcji nie sądził, by trzeba było ją dodatkowo namawiać.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Odmawiając wykazałaby się skrajną głupotą, a nawet w swej bucie czy uporze Primrose wiedziała kiedy należy tupać nogą a kiedy należy się ukłonić. Działanie w ramach Rycerzy Walpurgii otwierało jej wiele drzwi oraz możliwości, to byli ludzie, którzy reprezentowali porządek jaki winien dawno być, a to było coś co mogła wykorzystać dla własnego rozwoju. Miała też świadomość, że nie mogła być to łatwa decyzja dla brata, świadczyły o tym choćby poprzednie ich rozmowy.
Miała wiele pomysłów, nie tylko naukowych, ale również społecznych i miała nadzieję, że wstąpienie w szeregi Rycerzy mogło bardzo pomóc w ich realizacji; musiała jedynie zrozumieć jak działa ta organizacja.
-Dołożę wszelkich starań aby nie zawieść pokładanych we mnie oczekiwań. - Zapewniła gorliwie brata, a w kącikach ust pojawił się delikatny uśmiech zaś szaro -zielone spojrzenie na dłużej utkwiła w twarzy Edgara. -Dziękuję, że mi zaufałeś.
Nie musiała mówić nic więcej aby wiedział, że zdawała sobie sprawę iż ta decyzja w jakimś stopniu mu ciążyła. Oznaczało to też, że musi bardziej baczyć na słowa i decyzje jakie podejmuje. Od teraz więcej oczu będzie patrzyło jej na ręce, ale też będzie mogła się do nich zwrócić o pomoc i wsparcie. -Czy możesz mi teraz bardziej zarysować struktury organizacji? Czy nie powinnam tego wiedzieć? - Zapytała z cichą nadzieją, że brat uchyli trochę więcej skoro miała wstąpić w szeregi tej samej organizacji, do której należał on, Craig i Xavier, choć ostatnie wydarzenia sprawiły, że Craig się trochę odsunął poświęcając się całkowicie swojej pracy na rzecz rodzinnego biznesu. Nie śmiała go o nic więcej pytać, ale w spojrzeniu widziała zmieszaną złość i rozczarowanie. Nie wiedziała co zaszło tego dnia, ale wydarzenie to mocno odbiło się na kuzynie. -Czy też możesz mi zdradzić czym dokładnie się zajmujecie, czy wasza rola polega głównie na walce ze zdrajcami oraz buntującymi się mugolami czy jednak inne inicjatywy są mile widziane? - Dopytała jeszcze przypominając sobie rozmowę z Cygnusem Blackiem i pomysłem jaki chciała wdrożyć, a który on sam pochwalał.
Miała wiele pomysłów, nie tylko naukowych, ale również społecznych i miała nadzieję, że wstąpienie w szeregi Rycerzy mogło bardzo pomóc w ich realizacji; musiała jedynie zrozumieć jak działa ta organizacja.
-Dołożę wszelkich starań aby nie zawieść pokładanych we mnie oczekiwań. - Zapewniła gorliwie brata, a w kącikach ust pojawił się delikatny uśmiech zaś szaro -zielone spojrzenie na dłużej utkwiła w twarzy Edgara. -Dziękuję, że mi zaufałeś.
Nie musiała mówić nic więcej aby wiedział, że zdawała sobie sprawę iż ta decyzja w jakimś stopniu mu ciążyła. Oznaczało to też, że musi bardziej baczyć na słowa i decyzje jakie podejmuje. Od teraz więcej oczu będzie patrzyło jej na ręce, ale też będzie mogła się do nich zwrócić o pomoc i wsparcie. -Czy możesz mi teraz bardziej zarysować struktury organizacji? Czy nie powinnam tego wiedzieć? - Zapytała z cichą nadzieją, że brat uchyli trochę więcej skoro miała wstąpić w szeregi tej samej organizacji, do której należał on, Craig i Xavier, choć ostatnie wydarzenia sprawiły, że Craig się trochę odsunął poświęcając się całkowicie swojej pracy na rzecz rodzinnego biznesu. Nie śmiała go o nic więcej pytać, ale w spojrzeniu widziała zmieszaną złość i rozczarowanie. Nie wiedziała co zaszło tego dnia, ale wydarzenie to mocno odbiło się na kuzynie. -Czy też możesz mi zdradzić czym dokładnie się zajmujecie, czy wasza rola polega głównie na walce ze zdrajcami oraz buntującymi się mugolami czy jednak inne inicjatywy są mile widziane? - Dopytała jeszcze przypominając sobie rozmowę z Cygnusem Blackiem i pomysłem jaki chciała wdrożyć, a który on sam pochwalał.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Ruszył dalej przed siebie, uznając, że najważniejsza część ich rozmowy już minęła. – Nie musisz mi dziękować, to przede wszystkim twoja zasługa – zauważył, choć podejrzewał, że Primrose nie to miała na myśli. Znała go zbyt dobrze, żeby nie wiedzieć, że ta decyzja nie była dla niego taka oczywista i łatwa jak mogłoby się wydawać. – Twoich bezinteresownych działań, które zostały zauważone – dodał, zaplatając lekko zziębnięte dłonie za plecami. Zastanawiał się jak długo była obserwowana, bo z pewnością Śmierciożercom nie wystarczył ten jeden charytatywny koncert. Jak często korzystali z jej amuletów i talizmanów? Prawdopodobnie już nigdy miał się tego nie dowiedzieć, zresztą, w tym momencie to już nawet nie było istotne.
Był przygotowany na pytania, które padły z jej ust, i zapewne na kilka następnych, które dopiero tworzyły się w jej głowie. – Na czele naszej organizacji stoi Czarny Pan, co już na pewno wiesz, ale nie widujemy go często. Bezpośrednio pod niego podlegają Śmierciożercy i niejako dowodzą wszelkimi działaniami. Pod nimi są Rycerze, najbardziej zaufani i oddani sprawie czarodzieje. Na końcu sojusznicy, tacy jak ty, którzy wspierają nasze działania, ale muszą wykazać się zaangażowaniem i lojalnością, żeby zostać bardziej... wtajemniczonym – odpowiedział niemal z automatu, robiąc krótką pauzę, by pozwolić siostrze zapoznać się z nową wiedzą. – Nie zajmujemy się tylko walką. Są wśród nas czarodzieje, którzy faktycznie głównie sprawdzają się w boju, ale prowadzimy również działania wywiadowcze, organizujemy badania... W naszych szeregach mamy zdolnych alchemików, uzdrowicieli, zaklinaczy czy polityków. Zrzeszamy osoby, posiadające wiedzę lub umiejętności niezbędne do prowadzenia tej wojny. Nie zostaniesz wysłana na front, Primrose – zwrócił ku niej swoje baczne spojrzenie, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. – Nie będziesz aktywnie walczyć – dodał, gdyby w jej głowie pojawiły się podobne wizje, w idealizowanym świecie pełne ekscytujących przygód, w rzeczywistości pełne bólu i cierpienia. – Wesprzesz Rycerzy poprzez swoje wytwórstwo – uściślił. – Możesz jednak organizować inicjatywy takie jak dotychczas, prowadzić badania czy... nie wiem, co ci wpadnie do głowy, najważniejsze, że celem tych działań ma być wspomaganie naszej organizacji – dodał, podejrzewając, że Primrose już za kilka dni wpadnie na kilka pomysłów – jej chłonny umysł nigdy nie robił przerw. – Gdybyś miała jakiekolwiek problemy czy wątpliwości, zwróć się z nimi do mnie albo do Xaviera – nawet nie poprosił, a nakazał, żeby Primrose nie przyszło do głowy od razu pisać do instancji wyżej. – Śmierciożercami są Tristan Rosier, Ramsey Mulciber, Deirdre Mericourt, Drew Macnair i Sigrun Rookwood – powiedział, ostatnie nazwisko wypowiadając z ledwie wyczuwalną nutką niechęci. – Napisz do któregoś z nich, najlepiej do Tristana, przydzielą ci zadanie – miał nadzieję, że faktycznie będzie dopasowane do jej statusu i umiejętności. – I to tyle, Primrose. Tyle powinnaś wiedzieć na początek – westchnął, przystając, kiedy dotarli do drzwi. – Masz jeszcze jakieś pytania? – Dał jej przestrzeń na wyrażenie wszelkich wątpliwości, choć miał nadzieję, że nie będzie ich miała zbyt wiele. I tak będą musieli porozmawiać o tym wszystkim jeszcze raz, kiedy Primrose oswoi się z dzisiejszymi rewelacjami.
Był przygotowany na pytania, które padły z jej ust, i zapewne na kilka następnych, które dopiero tworzyły się w jej głowie. – Na czele naszej organizacji stoi Czarny Pan, co już na pewno wiesz, ale nie widujemy go często. Bezpośrednio pod niego podlegają Śmierciożercy i niejako dowodzą wszelkimi działaniami. Pod nimi są Rycerze, najbardziej zaufani i oddani sprawie czarodzieje. Na końcu sojusznicy, tacy jak ty, którzy wspierają nasze działania, ale muszą wykazać się zaangażowaniem i lojalnością, żeby zostać bardziej... wtajemniczonym – odpowiedział niemal z automatu, robiąc krótką pauzę, by pozwolić siostrze zapoznać się z nową wiedzą. – Nie zajmujemy się tylko walką. Są wśród nas czarodzieje, którzy faktycznie głównie sprawdzają się w boju, ale prowadzimy również działania wywiadowcze, organizujemy badania... W naszych szeregach mamy zdolnych alchemików, uzdrowicieli, zaklinaczy czy polityków. Zrzeszamy osoby, posiadające wiedzę lub umiejętności niezbędne do prowadzenia tej wojny. Nie zostaniesz wysłana na front, Primrose – zwrócił ku niej swoje baczne spojrzenie, żeby rozwiać wszelkie wątpliwości. – Nie będziesz aktywnie walczyć – dodał, gdyby w jej głowie pojawiły się podobne wizje, w idealizowanym świecie pełne ekscytujących przygód, w rzeczywistości pełne bólu i cierpienia. – Wesprzesz Rycerzy poprzez swoje wytwórstwo – uściślił. – Możesz jednak organizować inicjatywy takie jak dotychczas, prowadzić badania czy... nie wiem, co ci wpadnie do głowy, najważniejsze, że celem tych działań ma być wspomaganie naszej organizacji – dodał, podejrzewając, że Primrose już za kilka dni wpadnie na kilka pomysłów – jej chłonny umysł nigdy nie robił przerw. – Gdybyś miała jakiekolwiek problemy czy wątpliwości, zwróć się z nimi do mnie albo do Xaviera – nawet nie poprosił, a nakazał, żeby Primrose nie przyszło do głowy od razu pisać do instancji wyżej. – Śmierciożercami są Tristan Rosier, Ramsey Mulciber, Deirdre Mericourt, Drew Macnair i Sigrun Rookwood – powiedział, ostatnie nazwisko wypowiadając z ledwie wyczuwalną nutką niechęci. – Napisz do któregoś z nich, najlepiej do Tristana, przydzielą ci zadanie – miał nadzieję, że faktycznie będzie dopasowane do jej statusu i umiejętności. – I to tyle, Primrose. Tyle powinnaś wiedzieć na początek – westchnął, przystając, kiedy dotarli do drzwi. – Masz jeszcze jakieś pytania? – Dał jej przestrzeń na wyrażenie wszelkich wątpliwości, choć miał nadzieję, że nie będzie ich miała zbyt wiele. I tak będą musieli porozmawiać o tym wszystkim jeszcze raz, kiedy Primrose oswoi się z dzisiejszymi rewelacjami.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nie przerywała bratu słuchając bardzo uważnie tego co ma jej do powiedzenia. Chłonęła każde jego słowo niczym gąbka wodę. Nie chciała uronić ani jednego zdania, a w pamięci notowała wszystko dopasowując informacje do tego co już wiedziała. Zdawała sobie sprawę również z tego, że coś się wydarzyło, ponieważ Craig nie został wymieniony przez brata ani w gronie rycerzy ani śmierciożerców. Pewnego wieczora wrócił odmieniony i poświęcił się wyłącznie pracy na rzecz rodziny. Czy takie właśnie otrzymał zadanie do wykonania?
-Czy sojusznik zawsze musi zostać Rycerzem, tego od niego inni oczekują, czy jednak może skupić się wyłącznie na byciu wsparciem? - Dopytała jeszcze aby mieć pewność jak hierarchia wygląda i kto przed kim odpowiada. -I co w sytuacji, w której czegoś się ode mnie oczekuje? Odpowiadam przed tobą czy przed Śmierciożercą? - Wolała jednak nikomu najwyżej nie podpadać, poczuła lekką presję, ponieważ teraz będą oczekiwane od niej jeszcze większe i lepsze wyniki. Doskonale zdawała sobie sprawę, że powinna podnieść swoje umiejętności i skupić się właśnie na ich rozwoju. Porażka nie wchodziła w grę. -Czy mogę wiedzieć kto jest jeszcze sojusznikiem aby móc połączyć z tą osobą siły w pracy? Czy tożsamość tych osób jest ukrywana? - Istniała możliwość, że ktoś dla potrzeb swojej pracy nie chciał zdradzać tożsamości. Kto wie czy w szeregach wroga nie mają szpiegów, którzy nie mogą otwarcie być widziani z kimś z rodów, które popierają działania Czarnego Pana. O tym, że mąż Evandry jest Śmierciożercą i prawą ręką Czarnego Pana wiedziała, nie było to wielką tajemnicą. Z Ramseyem Mulciberem miała okazje się spotkać, z Drew Macnairem rozmawiała o klątwach i możliwości współpracy. Teraz jego rozległa wiedza na ten temat miała sens. Imię Deidre sprawiło, że drgnęła, a przed oczami stanęła jej roztrzęsiona Evandra w noc kiedy dopadła ją przykra choroba czkawki teleportacyjnej. Wszystko zaczęło się ze sobą łączyć, niczym kropki w dziecięcej zabawie.
-Pomimo mojego, czasami burzliwego charakteru, to nie mam ochoty stanąć na froncie. - Zapewniła brata słysząc tą stanowczą nutę, która miała dać jej znać, że pewne rzeczy nigdy się nie wydarzą. Co nie zmieniało tego, że nie zamierzała zrezygnować z ćwiczenia i poznawania czarnej magii. -Nie ukrywam, że mam parę pomysłów na badania, również działania na rzecz magicznej społeczności. - Parę już sprawdzała, orientowała się czy jest sens je tworzyć. Miała nawet z Xavierem parę dni wcześniej rozmowę odnośnie Domów Pracy. -Do Tristana Rosiera o przydział… - Powtórzyła za bratem zastanawiając się jakie też może otrzymać zadanie, raczej na pewno takie, które nie wykraczało poza jej umiejętności, ale przecież nie sprzeciwiła by się takiemu człowiekowi nawet jakby polecił jej wykonać czynność, której wcześniej nie robiła. -Jesteś w randze Rycerza, podobnie jak Xavier, tak? A co Craigiem? - Musiała w końcu zapytać. Zbyt mocno ta kwestia kołatała się w jej głowie.
-Czy sojusznik zawsze musi zostać Rycerzem, tego od niego inni oczekują, czy jednak może skupić się wyłącznie na byciu wsparciem? - Dopytała jeszcze aby mieć pewność jak hierarchia wygląda i kto przed kim odpowiada. -I co w sytuacji, w której czegoś się ode mnie oczekuje? Odpowiadam przed tobą czy przed Śmierciożercą? - Wolała jednak nikomu najwyżej nie podpadać, poczuła lekką presję, ponieważ teraz będą oczekiwane od niej jeszcze większe i lepsze wyniki. Doskonale zdawała sobie sprawę, że powinna podnieść swoje umiejętności i skupić się właśnie na ich rozwoju. Porażka nie wchodziła w grę. -Czy mogę wiedzieć kto jest jeszcze sojusznikiem aby móc połączyć z tą osobą siły w pracy? Czy tożsamość tych osób jest ukrywana? - Istniała możliwość, że ktoś dla potrzeb swojej pracy nie chciał zdradzać tożsamości. Kto wie czy w szeregach wroga nie mają szpiegów, którzy nie mogą otwarcie być widziani z kimś z rodów, które popierają działania Czarnego Pana. O tym, że mąż Evandry jest Śmierciożercą i prawą ręką Czarnego Pana wiedziała, nie było to wielką tajemnicą. Z Ramseyem Mulciberem miała okazje się spotkać, z Drew Macnairem rozmawiała o klątwach i możliwości współpracy. Teraz jego rozległa wiedza na ten temat miała sens. Imię Deidre sprawiło, że drgnęła, a przed oczami stanęła jej roztrzęsiona Evandra w noc kiedy dopadła ją przykra choroba czkawki teleportacyjnej. Wszystko zaczęło się ze sobą łączyć, niczym kropki w dziecięcej zabawie.
-Pomimo mojego, czasami burzliwego charakteru, to nie mam ochoty stanąć na froncie. - Zapewniła brata słysząc tą stanowczą nutę, która miała dać jej znać, że pewne rzeczy nigdy się nie wydarzą. Co nie zmieniało tego, że nie zamierzała zrezygnować z ćwiczenia i poznawania czarnej magii. -Nie ukrywam, że mam parę pomysłów na badania, również działania na rzecz magicznej społeczności. - Parę już sprawdzała, orientowała się czy jest sens je tworzyć. Miała nawet z Xavierem parę dni wcześniej rozmowę odnośnie Domów Pracy. -Do Tristana Rosiera o przydział… - Powtórzyła za bratem zastanawiając się jakie też może otrzymać zadanie, raczej na pewno takie, które nie wykraczało poza jej umiejętności, ale przecież nie sprzeciwiła by się takiemu człowiekowi nawet jakby polecił jej wykonać czynność, której wcześniej nie robiła. -Jesteś w randze Rycerza, podobnie jak Xavier, tak? A co Craigiem? - Musiała w końcu zapytać. Zbyt mocno ta kwestia kołatała się w jej głowie.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
– Nie, nie musi. Nawet nie powinien, jeżeli nie jest na to gotowy – odpowiedział, poprawiając kołnierz swojej ciemnej koszuli. Dla Edgara było istotne, żeby do Rycerzy należeli jedynie oddani ludzie, którym można było zaufać. Nie raz byli rzucani w niebezpieczne miejsca, pełne niepokojącej czarnej magii, której nie dało się pokonać w pojedynkę – Edgar nie należał do ufnych osób, ale w trakcie trwania tej wojny wiedział, że wszyscy musieli ze sobą współpracować, jeżeli chcieli osiągnąć sukces. A był on coraz bardziej zauważalny, coraz bliższy.
– Ostatecznie wszyscy odpowiadamy przed Śmierciożercami – odparł spokojnie, starając się ukryć nutę rozczarowania w głosie, że on wciąż nie dostąpił tego zaszczytu, lecz za każdym razem, kiedy był bliski podjęcia tej decyzji, coś go od niej odsuwało, w głowie pojawiały się wątpliwości. Zdawał sobie sprawę, że w tym wypadku trzeba być szczególnie pewnym swojej decyzji – kara za niesubordynację była ostateczna. – Ale to zależy, Prim, jakie to będą oczekiwania – dodał, chociaż wiedział, że tak czy owak będzie bacznie obserwował poczynania siostry, nie tyle jako Rycerz, co brat i nestor.
– Możesz, to nie jest tajemnica – wytłumaczył, choć na tyle rzadko spotykał się z sojusznikami, że z pewnością nie byłby w stanie wymienić wszystkich.
– Tak sądziłem – westchnął na wzmiankę siostry o jej planach – wydawało mu się, że w jej głowie zawsze kotłował się jakiś pomysł, że nie potrafiła spędzić dnia bezczynnie.
– Dokładnie tak. A Craig... – urwał na moment, próbują zebrać myśli. – Teraz to nieistotne – mruknął, nie chcąc zaczynać rozleglejszego tematu, szczególnie, że wciąż odnosił wrażenie, że sam nie zna wszystkich informacji na ten temat.
– Wystarczy pytań na dziś – stwierdził, otwierając ciężkie drzwi. Poczuł na twarzy przyjemne ciepło, nabierając ochoty na zajęcie miejsca przy kominku. Pogoda na zewnątrz stawała się coraz mniej przyjemna, nawet na zaczarowanych krużgankach. – Prześpij się z tym, Prim – zaproponował, kładąc dłoń na jej drobnym ramieniu. Znał ją, mogłaby pytać tak bez końca. – Wiesz, gdzie mnie znaleźć – dodał, po czym wszedł do środka i skierował swe kroki ku jadalni.
zt
– Ostatecznie wszyscy odpowiadamy przed Śmierciożercami – odparł spokojnie, starając się ukryć nutę rozczarowania w głosie, że on wciąż nie dostąpił tego zaszczytu, lecz za każdym razem, kiedy był bliski podjęcia tej decyzji, coś go od niej odsuwało, w głowie pojawiały się wątpliwości. Zdawał sobie sprawę, że w tym wypadku trzeba być szczególnie pewnym swojej decyzji – kara za niesubordynację była ostateczna. – Ale to zależy, Prim, jakie to będą oczekiwania – dodał, chociaż wiedział, że tak czy owak będzie bacznie obserwował poczynania siostry, nie tyle jako Rycerz, co brat i nestor.
– Możesz, to nie jest tajemnica – wytłumaczył, choć na tyle rzadko spotykał się z sojusznikami, że z pewnością nie byłby w stanie wymienić wszystkich.
– Tak sądziłem – westchnął na wzmiankę siostry o jej planach – wydawało mu się, że w jej głowie zawsze kotłował się jakiś pomysł, że nie potrafiła spędzić dnia bezczynnie.
– Dokładnie tak. A Craig... – urwał na moment, próbują zebrać myśli. – Teraz to nieistotne – mruknął, nie chcąc zaczynać rozleglejszego tematu, szczególnie, że wciąż odnosił wrażenie, że sam nie zna wszystkich informacji na ten temat.
– Wystarczy pytań na dziś – stwierdził, otwierając ciężkie drzwi. Poczuł na twarzy przyjemne ciepło, nabierając ochoty na zajęcie miejsca przy kominku. Pogoda na zewnątrz stawała się coraz mniej przyjemna, nawet na zaczarowanych krużgankach. – Prześpij się z tym, Prim – zaproponował, kładąc dłoń na jej drobnym ramieniu. Znał ją, mogłaby pytać tak bez końca. – Wiesz, gdzie mnie znaleźć – dodał, po czym wszedł do środka i skierował swe kroki ku jadalni.
zt
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Część rzeczy wiedziała; żyjąc z ludźmi, którzy byli oddani sprawie nie dało się pewnych spraw nie wiedzieć. Chcą nie chcąc byli zmuszeni powiedzieć coś więcej dopytującej i drążącej temat Primrose. Jednak tym razem brat ofiarował jej wejście do tego świata, uchylenie drzwi, możliwość wkroczenia i dowiedzenia się tego wszystkiego o co wcześniej nie śmiała pytać zdając sobie sprawę, że odpowiedzi nigdy nie uzyska.
Dalsze działania, postępowania były zależne od tego jakie zostaną postawione przed nią oczekiwania, a tych spodziewała się wiele. Sama wobec siebie takowe miała i na pewno się nie zmniejszą, wręcz przeciwnie. Poprawiła narzutkę na ramionach widząc jak zbliżają się do drzwi prowadzących w ciepłe korytarze domostwa. Miała tak wiele pytań, które kotłowały się w jej głowie, ale na nie przyjdzie jeszcze czas.
Unikanie odpowiedzi co z Craigem odczytała od razu, to nie był czas ani miejsce aby prowadzić tę rozmowę. Musiała jeszcze chwilę poczekać aż sytuacja się rozjaśni. Cokolwiek się stało miała zamiar wspierać kuzyna i być dla niego oparciem. Służba i wojna nie były bułką z masłem, to ciągłe wyrzeczenia i bycie na każde wezwanie. Tyle wiedziała, tyle była świadoma oczekując za każdym razem powrotu brata i kuzynów z kolejnej misji.
-To samo do mnie powiedziałeś kiedy opowiadałeś o Egipcie. - Uśmiechnęła się delikatnie acz bardzo ciepło do brata na wspomnienie dawnych dni, tych beztroskich kiedy nie było jeszcze wojny, a on nie był nestorem, a ona siostrą głowy rodu. Byli po prostu rodzeństwem spędzającym czas przy kominku w otoczeniu rodziny. Wiele by dała aby choć na chwilę cofnąć się do tamtych dni lub móc je przeżyć na nowo. Nie mogli jednak, gdyż rzeczywistość była zgoła odmienna, a oni też zdążyli ruszyć na przód, każde swoją ścieżką. Choć Primrose wiedziała, że dla brata zrobi wszystko, tak miała świadomość, że już nie była małą dziewczynką zapatrzoną w podobiznę brata niczym w idola. Nadal pozostawał w jej oczach człowiekiem wielce honorowym, rozważnym i odpowiedzialnym, była dumna, że może być jego siostrą, tak jednak ona wyznaczała własną drogę, nie podążała bezwolnie za śladami brata.
|zt x 2
Dalsze działania, postępowania były zależne od tego jakie zostaną postawione przed nią oczekiwania, a tych spodziewała się wiele. Sama wobec siebie takowe miała i na pewno się nie zmniejszą, wręcz przeciwnie. Poprawiła narzutkę na ramionach widząc jak zbliżają się do drzwi prowadzących w ciepłe korytarze domostwa. Miała tak wiele pytań, które kotłowały się w jej głowie, ale na nie przyjdzie jeszcze czas.
Unikanie odpowiedzi co z Craigem odczytała od razu, to nie był czas ani miejsce aby prowadzić tę rozmowę. Musiała jeszcze chwilę poczekać aż sytuacja się rozjaśni. Cokolwiek się stało miała zamiar wspierać kuzyna i być dla niego oparciem. Służba i wojna nie były bułką z masłem, to ciągłe wyrzeczenia i bycie na każde wezwanie. Tyle wiedziała, tyle była świadoma oczekując za każdym razem powrotu brata i kuzynów z kolejnej misji.
-To samo do mnie powiedziałeś kiedy opowiadałeś o Egipcie. - Uśmiechnęła się delikatnie acz bardzo ciepło do brata na wspomnienie dawnych dni, tych beztroskich kiedy nie było jeszcze wojny, a on nie był nestorem, a ona siostrą głowy rodu. Byli po prostu rodzeństwem spędzającym czas przy kominku w otoczeniu rodziny. Wiele by dała aby choć na chwilę cofnąć się do tamtych dni lub móc je przeżyć na nowo. Nie mogli jednak, gdyż rzeczywistość była zgoła odmienna, a oni też zdążyli ruszyć na przód, każde swoją ścieżką. Choć Primrose wiedziała, że dla brata zrobi wszystko, tak miała świadomość, że już nie była małą dziewczynką zapatrzoną w podobiznę brata niczym w idola. Nadal pozostawał w jej oczach człowiekiem wielce honorowym, rozważnym i odpowiedzialnym, była dumna, że może być jego siostrą, tak jednak ona wyznaczała własną drogę, nie podążała bezwolnie za śladami brata.
|zt x 2
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
|5.05.1958
Świat przywitał Primrose jak zawsze siedzącą przy oknie, wpatrującą się w ukochane wzgórza Durham. Na ustach błądził delikatny uśmiech gdy promienie słoneczne musnęły jej czoło oraz oczy, które na chwilę zamknęła ciesząc się ich ciepłem na skórze.
Niedługo potem udała się na wczesne śniadanie by zaraz po nim udać się na przejażdżkę konną.
Był dzień jej urodzin. Obchodziła 23 lata. Nie było to dużo w skali całego świata, ale dla niej wiele się wydarzyło przez ostatni rok. Wiele się zmieniło, ogrom spraw sprawił, że inaczej postrzegała siebie i tych, którzy zajmowali ważne miejsce w jej życiu. Stawiała już sobie inne cele i miała zamiar dążyć do ich realizacji.
Wiatr targał ciemnymi włosami w pędzie jakim się rzuciła w dół wzgórza. Zaśmiała się w głos czując pęd powietrza na twarzy. Wracając do zamku była w wyśmienitym humorze i uznała, że skorzysta jeszcze z dobrej pogody jaka tego dnia zawitała do hrabstwa.
Udała się na krużganki gdzie ogrody Durham już wchodziły pomiędzy strzeliste kolumny. Kwiaty zakwitły, a zieleń tryskała swoimi jaskrawymi kolorami.
Poprosiła służbę aby ta przyniosła jej świeżo zaparzoną herbatę i nie przebierając się ze stroju jeździeckiego usiadła na jednej z nielicznych kamiennych ławek aby patrzeć z przyjemnością na rozkwitającą przyrodę.
Była dzieckiem maja, jako jedna z nielicznych z rodu nie urodziła w zimową, ciemną noc. Jako jedna z nielicznych dostała się do Ravenclaw, kiedy wszyscy inni byli Ślizgonami w czasach szkolnych. Patrzyła dalej poza horyzont chcąc sięgnąć gwiazd i miała świadomość, że napyta tym bratu kłopotów. Ostatnia rozmowa z Elvirą oraz spotkanie z Odettą uświadomiły jej, że wychodzi poza nałożone standardy śmielej niż inne kobiety i tym samym robi sobie wrogów wśród mężczyzn. Nie chciała stawać się jedną z wielu, miała ambicje stać się Damą swoich czasów, a to wymagało poświęcenia pewnych wartości na rzecz innych. Ród Burke zaś był dla niej najważniejszy. Dobro rodziny oraz jej chwała czymś co chciała utrzymać, ponieważ ciężko na to pracował zarówno dziad, ojciec jak i teraz Edgar.
Od ponad miesiąca nie miała informacji od Mathieu. Powiedziała mu, że ma udowodnić swoje szczere intencje i nadal czekała zastanawiajac się czy powziął już jakieś kroki czy może jednak uznał, że Primrose jest złym wyborem. Czy może nestor rodu Rosier się nie zgodził, a może sam Edgar odmówił tego pomysłu i uznał, że nie warto wspominać o tym siostrze? Niepewność była gorsza od najokrutniejszej prawdy, ale nie miała zamiaru czekać wiecznie aż lord Rosier się zdecyduje. Nie będzie kobietą, która wiecznie wyczekuje mężczyzny i czeka na jego działania.
Upiła łyk herbaty, kiedy usłyszała poruszanie niedaleko i dostrzegła brata.
-Edgar.- Uśmiechnęła się do niego ciepło. Nie chciała dzisiaj z nim rozmawiać o planach na kopalnie, nie chciała poruszać wielkich spraw, choć wokół nich ostatnio kręcił się ich świat. -Piękny dzień, czyż nie? - Zagadnęła go niespiesznie.
Świat przywitał Primrose jak zawsze siedzącą przy oknie, wpatrującą się w ukochane wzgórza Durham. Na ustach błądził delikatny uśmiech gdy promienie słoneczne musnęły jej czoło oraz oczy, które na chwilę zamknęła ciesząc się ich ciepłem na skórze.
Niedługo potem udała się na wczesne śniadanie by zaraz po nim udać się na przejażdżkę konną.
Był dzień jej urodzin. Obchodziła 23 lata. Nie było to dużo w skali całego świata, ale dla niej wiele się wydarzyło przez ostatni rok. Wiele się zmieniło, ogrom spraw sprawił, że inaczej postrzegała siebie i tych, którzy zajmowali ważne miejsce w jej życiu. Stawiała już sobie inne cele i miała zamiar dążyć do ich realizacji.
Wiatr targał ciemnymi włosami w pędzie jakim się rzuciła w dół wzgórza. Zaśmiała się w głos czując pęd powietrza na twarzy. Wracając do zamku była w wyśmienitym humorze i uznała, że skorzysta jeszcze z dobrej pogody jaka tego dnia zawitała do hrabstwa.
Udała się na krużganki gdzie ogrody Durham już wchodziły pomiędzy strzeliste kolumny. Kwiaty zakwitły, a zieleń tryskała swoimi jaskrawymi kolorami.
Poprosiła służbę aby ta przyniosła jej świeżo zaparzoną herbatę i nie przebierając się ze stroju jeździeckiego usiadła na jednej z nielicznych kamiennych ławek aby patrzeć z przyjemnością na rozkwitającą przyrodę.
Była dzieckiem maja, jako jedna z nielicznych z rodu nie urodziła w zimową, ciemną noc. Jako jedna z nielicznych dostała się do Ravenclaw, kiedy wszyscy inni byli Ślizgonami w czasach szkolnych. Patrzyła dalej poza horyzont chcąc sięgnąć gwiazd i miała świadomość, że napyta tym bratu kłopotów. Ostatnia rozmowa z Elvirą oraz spotkanie z Odettą uświadomiły jej, że wychodzi poza nałożone standardy śmielej niż inne kobiety i tym samym robi sobie wrogów wśród mężczyzn. Nie chciała stawać się jedną z wielu, miała ambicje stać się Damą swoich czasów, a to wymagało poświęcenia pewnych wartości na rzecz innych. Ród Burke zaś był dla niej najważniejszy. Dobro rodziny oraz jej chwała czymś co chciała utrzymać, ponieważ ciężko na to pracował zarówno dziad, ojciec jak i teraz Edgar.
Od ponad miesiąca nie miała informacji od Mathieu. Powiedziała mu, że ma udowodnić swoje szczere intencje i nadal czekała zastanawiajac się czy powziął już jakieś kroki czy może jednak uznał, że Primrose jest złym wyborem. Czy może nestor rodu Rosier się nie zgodził, a może sam Edgar odmówił tego pomysłu i uznał, że nie warto wspominać o tym siostrze? Niepewność była gorsza od najokrutniejszej prawdy, ale nie miała zamiaru czekać wiecznie aż lord Rosier się zdecyduje. Nie będzie kobietą, która wiecznie wyczekuje mężczyzny i czeka na jego działania.
Upiła łyk herbaty, kiedy usłyszała poruszanie niedaleko i dostrzegła brata.
-Edgar.- Uśmiechnęła się do niego ciepło. Nie chciała dzisiaj z nim rozmawiać o planach na kopalnie, nie chciała poruszać wielkich spraw, choć wokół nich ostatnio kręcił się ich świat. -Piękny dzień, czyż nie? - Zagadnęła go niespiesznie.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Początek maja był wyjątkowo łaskawy dla Durham. Zazwyczaj w hrabstwie było dość chłodno, daleko było mu do ciepłych wybrzeży południowych krain. To była miła odmiana po mroźnej zimie i deszczowym początku wiosny – niebo wreszcie nabrało odcieni błękitu, a zbłąkane promienie słońca przedzierały się przez ciężkie zasłony w sypialni. Edgar obudził się dzisiaj wyjątkowo późno; zaniepokojona służba zaczęła się zastanawiać czy przypadkiem nie zmogła go choroba, i faktycznie czuł się dzisiaj nie najlepiej, jakby wadliwe geny znowu miały narobić szkód w jego organizmie. Nauczył się rozpoznawać te drobne sygnały: zmęczenie, drażliwość, problemy ze skupieniem, ukłucia w podbrzuszu – ale i tak nie zawsze udawało mu się zareagować w porę. Wtedy choroba stawała się dużo bardziej bolesna, niewinne ukłucia często zamieniały się w ból nie do wytrzymania, pojawiały się drgawki i wysoka gorączka. Od razu po przebudzeniu wyjął z szafki eliksir, który w założeniu miał zniwelować pierwsze objawy choroby, ubrał się w coś wygodnego i zszedł na krużganki. U jego nogi jak cień pojawił się pies, który z ekscytacji próbował na niego skoczyć, ale widać, że tresura przynosiła rezultaty – podrośnięty doberman nieco komicznie skoczył w miejscu, wyraźnie się ciesząc na widok właściciela.
– Primrose – przywitał się z siostrą, opierając się o kamienną balustradę tuż obok ławki, skąd rozpościerał się widok na kwitnący ogród. Jak zwykle trochę dziki, z trawą sięgającą już do kostek. – Tak, w końcu nie pada – westchnął, z przyjemnością wystawiając bladawą twarz na słońce. W takich momentach jak ten jeszcze bardziej tęsknił za podróżami na południe, gdzie słońce faktycznie paliło i raziło po oczach – te kilka ciepłych promieni tylko rozbudzały jego głód. – Ty już po przejażdżce? – Zmierzył siostrę wzrokiem, kontrolnie zerkając na zegarek. Nie było aż tak wcześnie jak mu się wydawało, zgubił kilka godzin przez długi sen, ale wystarczająco, żeby nadal być zdziwionym. – Gdzie byłaś? Sama, czy udało ci się jeszcze kogoś wyciągnąć? – Podpytał, wzywając gestem dłoni przechodzącą nieopodal służbę. Zamówił czarną kawę i coś na śniadanie; równie dobrze mógł je zjeść tutaj w towarzystwie Primrose. – Chyba powinienem rozejrzeć się za nowym koniem, z Berberysem już nie da się udać nigdzie dalej – dość długo odkładał tę decyzję w czasie, będąc zbyt przywiązanym do swojego konia, ale przecież nie mógł przedkładać sentymentu nad zdrowy rozsądek. W sprawach hrabstwa nie miał z tym problemu, ale kiedy tylko w grę wchodził ktoś bliski jego sercu, zwierzę czy człowiek, zaczynał mieć rozterki – bardzo nie lubił w sobie tej cechy, nie była szczególnie przydatna w zajmowanym przez niego stanowisku, ani w ogóle w życiu, jeśli ktoś spytałby go o opinię. – Ciekawe kiedy ogrodnicy mają zamiar przyciąć trawę – dodał po chwili. Zalecenia mieli jasne: ogród miał żyć naturalnie, przynajmniej na terenach nieco bardziej oddalonych od zamku, ale nie mogli też popadać w skrajność.
– Primrose – przywitał się z siostrą, opierając się o kamienną balustradę tuż obok ławki, skąd rozpościerał się widok na kwitnący ogród. Jak zwykle trochę dziki, z trawą sięgającą już do kostek. – Tak, w końcu nie pada – westchnął, z przyjemnością wystawiając bladawą twarz na słońce. W takich momentach jak ten jeszcze bardziej tęsknił za podróżami na południe, gdzie słońce faktycznie paliło i raziło po oczach – te kilka ciepłych promieni tylko rozbudzały jego głód. – Ty już po przejażdżce? – Zmierzył siostrę wzrokiem, kontrolnie zerkając na zegarek. Nie było aż tak wcześnie jak mu się wydawało, zgubił kilka godzin przez długi sen, ale wystarczająco, żeby nadal być zdziwionym. – Gdzie byłaś? Sama, czy udało ci się jeszcze kogoś wyciągnąć? – Podpytał, wzywając gestem dłoni przechodzącą nieopodal służbę. Zamówił czarną kawę i coś na śniadanie; równie dobrze mógł je zjeść tutaj w towarzystwie Primrose. – Chyba powinienem rozejrzeć się za nowym koniem, z Berberysem już nie da się udać nigdzie dalej – dość długo odkładał tę decyzję w czasie, będąc zbyt przywiązanym do swojego konia, ale przecież nie mógł przedkładać sentymentu nad zdrowy rozsądek. W sprawach hrabstwa nie miał z tym problemu, ale kiedy tylko w grę wchodził ktoś bliski jego sercu, zwierzę czy człowiek, zaczynał mieć rozterki – bardzo nie lubił w sobie tej cechy, nie była szczególnie przydatna w zajmowanym przez niego stanowisku, ani w ogóle w życiu, jeśli ktoś spytałby go o opinię. – Ciekawe kiedy ogrodnicy mają zamiar przyciąć trawę – dodał po chwili. Zalecenia mieli jasne: ogród miał żyć naturalnie, przynajmniej na terenach nieco bardziej oddalonych od zamku, ale nie mogli też popadać w skrajność.
We build castles with our fears and sleep in them like
kings and queens
kings and queens
Edgar Burke
Zawód : nestor, B&B, łamacz klątw
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdybym był babą, rozpłakałbym się rzewnie nad swym losem, ale jestem Burkiem, więc trzymam fason.
OPCM : 25 +5
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 5
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 30 +1
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 9
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Uśmiechnęła się nieznacznie patrząc z ukosa na brata, który właśnie łapał promienie słoneczne. Widziała jak łagodnieją mu rysy, jak klatka piersiowa unosi się w głębszym oddechu jaki łapał. Ciężka, mokra ziemia pachniała przyjemnie, łączyła się z aromatem kwiatów i śpiewem ptaków, które zrobiły podwójną śrubę w powietrzu. Upiła łyk herbaty i kiwnęła nieznacznie głową.
-Tak. - Przytaknęła. -Tym razem objechałam teren sama. - Nie raz i nie dwa towarzyszył jej ktoś z rodziny, ale tego dnia chciała pobyć sama z własnymi myślami. -Pojechałam w stronę East Hedleyhope, wzdłuż rzeki Deerness. -Odpowiedziała na pytanie, a długie tereny Durham pozwalały na takie przejażdżki kiedy to rzeka była przewodnikiem i mogli swobodnie się przemieszczać po hrabstwie. Przy okazji pokazywali się mieszkańcom, że są, że doglądają włości oraz porozmawiają na chwilę. Wystarczyło zapytanie czy wszyscy w domu zdrowi, czy czegoś im nie brakuje i od razu zyskali w oczach, budowali swoją pozycję. Pytania zaś, które zadawała były szczere i nie miały na celu jedynie tworzenie obrazu rodu Burke. Jeżeli dowiadywała się, że czegoś brakuje mieszkańcom natychmiast udawała się do zarządcy i nakazywała zbadać sprawę. Tym razem obyło się bez tej wycieczki. -Berberys zasłużył na emeryturę. - Zgodziła się z bratem, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie jest to dla niego łatwa decyzja. Edgar przywiązywał się do rzeczy, osób i do swojej rutyny. Nie przepadał za gwałtownymi zmianami, ale też nie był aż tak zatwardziały by nie widzieć, że te są potrzebne. Nawet w jego własnym życiu. -Będzie w spokoju przechadzał się po pastwisku pilnując, aby inne konie się zachowywały. - Zapewniła Edgara z ciepłą nutą w głosie. Tak jak inne konie, dożyje w spokoju swoich dni. Zerknęła na psa, który siedział przy nodze nestora rodu.
-Zdaje się, że są bardziej karne. - Wskazała na zwierzaka gdy brat siadał obok niej, a służba pobiegła wykonać polecenie pana na zamku. Przeniosła spojrzenie na trawnik. -Zapewne zajmą się tym, w stosownym czasie. - Odpowiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie, ponieważ nawet nie zwróciła uwagi na wysokość trawy. Dzikość ogrodów była jednym z atutów Durham; gdzie można było się skryć, schować i na chwilę uciec od rzeczywistości. Zdarzało się jej to często kiedy była dzieckiem. Teraz ucieczką była jazda konna, muzyka oraz szermierka. Ta ostatnia ćwiczyła refleks i wytrzymałość, która przydała się jej w trakcie starcia w Warwick. W tym momencie służba przyniosła śniadanie dla lorda nestora, ale również dla jego siostry, chociaż o to nie prosiła, to zapewne kucharka jak usłyszała o tym, że panna Prim wróciła z jazdy konnej nie omieszkała skomentować, że “sił jej teraz trzeba!”
-Tak. - Przytaknęła. -Tym razem objechałam teren sama. - Nie raz i nie dwa towarzyszył jej ktoś z rodziny, ale tego dnia chciała pobyć sama z własnymi myślami. -Pojechałam w stronę East Hedleyhope, wzdłuż rzeki Deerness. -Odpowiedziała na pytanie, a długie tereny Durham pozwalały na takie przejażdżki kiedy to rzeka była przewodnikiem i mogli swobodnie się przemieszczać po hrabstwie. Przy okazji pokazywali się mieszkańcom, że są, że doglądają włości oraz porozmawiają na chwilę. Wystarczyło zapytanie czy wszyscy w domu zdrowi, czy czegoś im nie brakuje i od razu zyskali w oczach, budowali swoją pozycję. Pytania zaś, które zadawała były szczere i nie miały na celu jedynie tworzenie obrazu rodu Burke. Jeżeli dowiadywała się, że czegoś brakuje mieszkańcom natychmiast udawała się do zarządcy i nakazywała zbadać sprawę. Tym razem obyło się bez tej wycieczki. -Berberys zasłużył na emeryturę. - Zgodziła się z bratem, chociaż zdawała sobie sprawę, że nie jest to dla niego łatwa decyzja. Edgar przywiązywał się do rzeczy, osób i do swojej rutyny. Nie przepadał za gwałtownymi zmianami, ale też nie był aż tak zatwardziały by nie widzieć, że te są potrzebne. Nawet w jego własnym życiu. -Będzie w spokoju przechadzał się po pastwisku pilnując, aby inne konie się zachowywały. - Zapewniła Edgara z ciepłą nutą w głosie. Tak jak inne konie, dożyje w spokoju swoich dni. Zerknęła na psa, który siedział przy nodze nestora rodu.
-Zdaje się, że są bardziej karne. - Wskazała na zwierzaka gdy brat siadał obok niej, a służba pobiegła wykonać polecenie pana na zamku. Przeniosła spojrzenie na trawnik. -Zapewne zajmą się tym, w stosownym czasie. - Odpowiedziała z lekkim rozbawieniem w głosie, ponieważ nawet nie zwróciła uwagi na wysokość trawy. Dzikość ogrodów była jednym z atutów Durham; gdzie można było się skryć, schować i na chwilę uciec od rzeczywistości. Zdarzało się jej to często kiedy była dzieckiem. Teraz ucieczką była jazda konna, muzyka oraz szermierka. Ta ostatnia ćwiczyła refleks i wytrzymałość, która przydała się jej w trakcie starcia w Warwick. W tym momencie służba przyniosła śniadanie dla lorda nestora, ale również dla jego siostry, chociaż o to nie prosiła, to zapewne kucharka jak usłyszała o tym, że panna Prim wróciła z jazdy konnej nie omieszkała skomentować, że “sił jej teraz trzeba!”
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Strona 1 z 3 • 1, 2, 3
Krużganki
Szybka odpowiedź