1958 | Rodzina Doe
Strona 2 z 18 • 1, 2, 3 ... 10 ... 18
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Rodzinne ognisko Doe
Cyganie 1958
Eve Doe, James Doe, Sheila Doe, Thomas Doe i ewentualni goście.
Szafka na potrzeby odgrywania komunikacji oraz krótkich i szybkich dramatów rodzinnych wynikających z fabuły.
Eve Doe, James Doe, Sheila Doe, Thomas Doe i ewentualni goście.
Szafka na potrzeby odgrywania komunikacji oraz krótkich i szybkich dramatów rodzinnych wynikających z fabuły.
I show not your face but your heart's desire
- Wysłał do Sproutów list, że chce wziąć Aurorę za żonę. To było w noc duchów chyba, nie? Piłem wtedy z Castorem - powiedział, słysząc pytanie Jamesa. Zerknął jednak na brata, a później na listy. Nie chciałby… nie chciał tego robić, bo ufał Sheili. Ale się martwił! Tak po prostu, bo przecież mogło się jej coś stać. Jeśli rzeczywiście mężczyzna jej proponował taki wyjazd… to co jeszcze mógł jej proponować listownie?
- A co jeśli… to nie tylko Hiszpania? - rzucił, zerkając niepewnie po twarzach tu zgromadzonych, a później na listy na stoliku. - James ty już z nim nie gadaj, bo cię zmieni w kaczkę czy co innego, a ty nie zdążysz nawet pierdnąć, nie mówiąc o wyciągnięciu różdżki… Już wystarczy, że się podszywasz pod Sheilę. Jak w ogóle do niego pisałeś? Jayden, Vane, panie profesorze? Proszę pana Vane?
- A co jeśli… to nie tylko Hiszpania? - rzucił, zerkając niepewnie po twarzach tu zgromadzonych, a później na listy na stoliku. - James ty już z nim nie gadaj, bo cię zmieni w kaczkę czy co innego, a ty nie zdążysz nawet pierdnąć, nie mówiąc o wyciągnięciu różdżki… Już wystarczy, że się podszywasz pod Sheilę. Jak w ogóle do niego pisałeś? Jayden, Vane, panie profesorze? Proszę pana Vane?
Nie widział wzruszających ramion, ale za to usłyszał Thomasa. Zamknął szafkę i spojrzał na Marcela, marszcząc brwi.
— Co? Zaręczyłeś się? Serio? I nic mi nie powiedziałeś? Ale... Dlaczego? Dlaczego chcesz się żenić z Aurorą? Kim jest, u licha, Aurora?— Spojrzał na Thomasa, licząc na wyjaśnienia. Przez chwilę zastanawiał się, co on robił w Noc Duchów, ale szybko sobie przypomniał, wzdychając i wracając do przeszukiwania szafek. — Nie wyleczysz się tak z Frances, Marcello— dodał jeszcze ostatecznie wracając do salonu, gdy nie znalazł niczego.— Wszystko jedno, czy tylko, czy nie. Sama propozycja wyjazdu jest wystarczająco nieodpowiednia. Sheila to porządna dziewczyna, proponując jej coś takiego traktuje ją jak jakąś...— Nie skończył, chociaż już miał wulgarne określenie na języku. Kotłowało się w nim na samą myśl, że ktoś mógł ją próbować tak urobić. — Nie boję się go, Tom. Nie zamierzam wyciągać różdżki — nie zamierzał udawać nawet, że nie miał z nim szans. Był czarodziejem, profesorem. Jakie miałby z nim szanse na zaklęcia, tym bardziej, że całe życie miał braki? — Nie obchodzi mnie co on sobie myśli, nie będzie tego robił Sissy. A ona nie pojedzie do żadnej Hiszpanii. Co z tą Aurorą?
— Co? Zaręczyłeś się? Serio? I nic mi nie powiedziałeś? Ale... Dlaczego? Dlaczego chcesz się żenić z Aurorą? Kim jest, u licha, Aurora?— Spojrzał na Thomasa, licząc na wyjaśnienia. Przez chwilę zastanawiał się, co on robił w Noc Duchów, ale szybko sobie przypomniał, wzdychając i wracając do przeszukiwania szafek. — Nie wyleczysz się tak z Frances, Marcello— dodał jeszcze ostatecznie wracając do salonu, gdy nie znalazł niczego.— Wszystko jedno, czy tylko, czy nie. Sama propozycja wyjazdu jest wystarczająco nieodpowiednia. Sheila to porządna dziewczyna, proponując jej coś takiego traktuje ją jak jakąś...— Nie skończył, chociaż już miał wulgarne określenie na języku. Kotłowało się w nim na samą myśl, że ktoś mógł ją próbować tak urobić. — Nie boję się go, Tom. Nie zamierzam wyciągać różdżki — nie zamierzał udawać nawet, że nie miał z nim szans. Był czarodziejem, profesorem. Jakie miałby z nim szanse na zaklęcia, tym bardziej, że całe życie miał braki? — Nie obchodzi mnie co on sobie myśli, nie będzie tego robił Sissy. A ona nie pojedzie do żadnej Hiszpanii. Co z tą Aurorą?
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Umilkł, słuchając Thomasa. Wiedział, że miał rację. Że mogło chodzić o coś jeszcze. A Sheila, Sheila była małą Sheilą, czy nie miała prawa wciąż być naiwna?
- Siostra Castora. Nie chodzi o Frances, zjadłem jakieś zaczarowane ciastko - obruszył się w końcu. - Byłem po nim... Nie byłem po nim sobą. I nie mam na myśli biegunki. Przeniosło mnie gdzieś do Szkocji, w góry, trafiłem na Aurorę. Uciekliśmy przed deszczem do schroniska. List to był jej pomysł, nie mój. - A co z zaręczynami, czy trwały? Wciąż czekał na informacje, miała mu dać znać. Mogła być brzemienna. Pokręcił głową, odpędzając od siebie te myśli. - Naprawdę o tym chcecie teraz rozmawiać? Jakiś zboczeniec nachodzi waszą siostrę - wtrącił z pretensją, ściągając brew. - Może po prostu napiszcie od razu list do tego Vane'a? - rzucił, bez zastanowienia, chcąc wrócić rozmowę na właściwe tory. - Umówicie się i mu pokażesz, co o tym myślisz - Pięściami, nie różdżką.
- Siostra Castora. Nie chodzi o Frances, zjadłem jakieś zaczarowane ciastko - obruszył się w końcu. - Byłem po nim... Nie byłem po nim sobą. I nie mam na myśli biegunki. Przeniosło mnie gdzieś do Szkocji, w góry, trafiłem na Aurorę. Uciekliśmy przed deszczem do schroniska. List to był jej pomysł, nie mój. - A co z zaręczynami, czy trwały? Wciąż czekał na informacje, miała mu dać znać. Mogła być brzemienna. Pokręcił głową, odpędzając od siebie te myśli. - Naprawdę o tym chcecie teraz rozmawiać? Jakiś zboczeniec nachodzi waszą siostrę - wtrącił z pretensją, ściągając brew. - Może po prostu napiszcie od razu list do tego Vane'a? - rzucił, bez zastanowienia, chcąc wrócić rozmowę na właściwe tory. - Umówicie się i mu pokażesz, co o tym myślisz - Pięściami, nie różdżką.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
- Leczenie z Frances? A ja już myślałem, że ty się leczysz z Celine tą całą akcją w grudniu… - stwierdził, marszcząc brwi. Eh, naprawdę już się gubił w życiu uczuciowym Marcela, a co dopiero on sam się musiał w nim pogubić.
Miał nadzieję, ze jego młodsza siostra się tak nie pogubi.
- Tak, chcemy… I… James, nie będziesz się z nim bił. Naprawdę myślisz, że dasz radę się do niego zbliżyć? - jęknął niezadowolony. No tak, to stanowczo dużo częściej właśnie James był narwany niż Thomas. - Mogę napisać, ale co mam mu napisać? Przepraszam za Jamesa, a swoją drogą to trochę średnio, że chcesz Sheilę zabierać do Hiszpanii bez uprzedniego zapytania się o to jej braci, bo to nie wypada tak młodej pannie samej podróżować z dorosłym mężczyzną - rzucił, chwilę się zastanawiając i… w gruncie rzeczy był to lepszy pomysł niż podszywanie się pod Sheilę.
- Eh… Nie wiem. Może rzeczywiście to przesada, żeby do niego pisać po tym liście Jamesa teraz… Marcel, to co z Frances? To w ogóle ta Frances co myślę, ta co na roku moim była czy inna?
Miał nadzieję, ze jego młodsza siostra się tak nie pogubi.
- Tak, chcemy… I… James, nie będziesz się z nim bił. Naprawdę myślisz, że dasz radę się do niego zbliżyć? - jęknął niezadowolony. No tak, to stanowczo dużo częściej właśnie James był narwany niż Thomas. - Mogę napisać, ale co mam mu napisać? Przepraszam za Jamesa, a swoją drogą to trochę średnio, że chcesz Sheilę zabierać do Hiszpanii bez uprzedniego zapytania się o to jej braci, bo to nie wypada tak młodej pannie samej podróżować z dorosłym mężczyzną - rzucił, chwilę się zastanawiając i… w gruncie rzeczy był to lepszy pomysł niż podszywanie się pod Sheilę.
- Eh… Nie wiem. Może rzeczywiście to przesada, żeby do niego pisać po tym liście Jamesa teraz… Marcel, to co z Frances? To w ogóle ta Frances co myślę, ta co na roku moim była czy inna?
Zaczarowane ciastko?
— Więc najpierw podłożyła ci zatrute ciastko, a potem uwiodła i zmusiła do ślubu? Że Castor jest dziwny to wiedziałem, ale najwyraźniej mają jakąś popsutą krew. Marcello? Ale to już nieaktualne, tak? Wycofałeś się z tego?— upewnił się, wbijając wzrok w przyjaciela. — Noc Duchów... To było trzy miesiące temu. Dlaczego, na gacie Merlina, dowiaduję się o tym teraz?!— fuknął wzburzony, przechodząc obok Marsa znów w stronę okna. — Jak nie ja to kto?— spytał Thomasa prowokacyjnie, zerkając przez ramię. — I nie powstrzyma mnie cała armia szkolnych skrzatów pod jego dowództwem...— dodał pod nosem, podchodząc do okna. SPodziewał się jakiejś odpowiedzi od Jaydena, liczył, że przejmie jego list. — Średnio? TROCHĘ ŚREDNIO?! On chce spędzić tydzień w hotelu z twoją cholerną siostrą, Tom, mówisz, że to trochę średnio?— zadrwił, ledwie powstrzymując napływającą złość.
Marcel miał rację. Sprawa Sheili była priorytetowa.
— Frances to donosicielka i kłamczucha. Szkoda na nią czasu.
— Więc najpierw podłożyła ci zatrute ciastko, a potem uwiodła i zmusiła do ślubu? Że Castor jest dziwny to wiedziałem, ale najwyraźniej mają jakąś popsutą krew. Marcello? Ale to już nieaktualne, tak? Wycofałeś się z tego?— upewnił się, wbijając wzrok w przyjaciela. — Noc Duchów... To było trzy miesiące temu. Dlaczego, na gacie Merlina, dowiaduję się o tym teraz?!— fuknął wzburzony, przechodząc obok Marsa znów w stronę okna. — Jak nie ja to kto?— spytał Thomasa prowokacyjnie, zerkając przez ramię. — I nie powstrzyma mnie cała armia szkolnych skrzatów pod jego dowództwem...— dodał pod nosem, podchodząc do okna. SPodziewał się jakiejś odpowiedzi od Jaydena, liczył, że przejmie jego list. — Średnio? TROCHĘ ŚREDNIO?! On chce spędzić tydzień w hotelu z twoją cholerną siostrą, Tom, mówisz, że to trochę średnio?— zadrwił, ledwie powstrzymując napływającą złość.
Marcel miał rację. Sprawa Sheili była priorytetowa.
— Frances to donosicielka i kłamczucha. Szkoda na nią czasu.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Co ty mówisz? Nie chodziłem z Celine - Pokręcił głową. - No jasne, że Frances była z twojego roku - westchnął. - Jest szpiclem jak ty, chodziliśmy razem, ale po tym, jak się pokłóciliśmy, poszła na mnie donieść Ministerstwu Magii. Dziewczyny są takie zawzięte - Skrócić kogoś o głowę z powodu niespełnionej miłości było już naprawdę przesadą. Dla pieniędzy, z głodu, brzmiało jeszcze jakoś dramatycznie - ale z zawiści? Babskiej dożartośći? - James - westchnął. - Ona tego nie zrobiła. I do niczego mnie nie zmuszała - stwierdził z całą pewnością, chociaż spotkali się tylko dwa razy w życiu. - Ja... To skomplikowane - Czy wycofał się z tego? Sam chciałby wiedzieć. Powiadomiła go o ciąży prawie miesiąc temu, od tamtej pory nic się nie zmieniło. Strapiony wyraz twarzy odegnał przez dalsze myśli, mieli tu przecież ważniejsze sprawy:
- A ty, Jimmy? Co robiłeś w Noc Duchów? - Thomas był z Castorem, więc nie było go tutaj.
- Zapytajcie go wprost, czego chce od Sheili. Przecież to dorosły facet, nie musicie mu tłumaczyć podstawowych rzeczy - odpowiedział na słowa Thomasa, grzecznościowy ton był zbędny, profesor z całą pewnością zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądała jego propozycja. - Powiedziałaby wam, prawda? Gdyby przez te dwa lata... gdyby oni już gdzieś razem... w jakim tonie był ten list, Jimmy, myślisz, że proponował jej to pierwszy raz? - Martwił się. Naprawdę się martwił, że mała Sissy się pogubiła.
- A ty, Jimmy? Co robiłeś w Noc Duchów? - Thomas był z Castorem, więc nie było go tutaj.
- Zapytajcie go wprost, czego chce od Sheili. Przecież to dorosły facet, nie musicie mu tłumaczyć podstawowych rzeczy - odpowiedział na słowa Thomasa, grzecznościowy ton był zbędny, profesor z całą pewnością zdawał sobie sprawę z tego, jak wyglądała jego propozycja. - Powiedziałaby wam, prawda? Gdyby przez te dwa lata... gdyby oni już gdzieś razem... w jakim tonie był ten list, Jimmy, myślisz, że proponował jej to pierwszy raz? - Martwił się. Naprawdę się martwił, że mała Sissy się pogubiła.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
- Jak ślubu nie było to chyba nie zmusiła… Ale ona w ogóle już stara jest to bym się nie zdziwił, gdyby próbowała to wymusić… - stwierdził, wzruszając ramionami lekko, wywracając oczami na ten przytyk. No naprawdę…
- Widzisz, taka różnica, że ja doniosłem na zmyślonych ludzi, a nie na kogoś, kogo znam… - mruknął do niego, wzdychając. No naprawdę… Ile będzie mu to wypominał? Chociaż jakby się zastanowić…
Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc tak do końca. Dlaczego cała grudniowa akcja miała miejsce? Te ulotki i wszystko, skoro Marcel nie chodził z Celine.
- Czekaj, to nie byłeś z tą dziewczyną? Ale to te ulotki… po co to wszystko? Byłem pewny, że potrzebujesz sobie ulżyć, bo ci dziewczynę wrzucili do pierdla… - powiedział, wbijając wzrok w blondyna, a słysząc jego kolejne słowa pokręcił od razu głową.
- Powiedziałaby. Zauważyłbym, gdyby moja siostra się zakochała… chyba, że nie byłoby jakiegoś uczucia tam, ale… nie zrobiłaby tego. Tak po prostu dla korzyści… Chyba… - powiedział, zaraz odwracając wzrok w stronę Jamesa. - Prawda? - dodał szukając w młodszym potwierdzenia.
- Widzisz, taka różnica, że ja doniosłem na zmyślonych ludzi, a nie na kogoś, kogo znam… - mruknął do niego, wzdychając. No naprawdę… Ile będzie mu to wypominał? Chociaż jakby się zastanowić…
Zmarszczył brwi, nie rozumiejąc tak do końca. Dlaczego cała grudniowa akcja miała miejsce? Te ulotki i wszystko, skoro Marcel nie chodził z Celine.
- Czekaj, to nie byłeś z tą dziewczyną? Ale to te ulotki… po co to wszystko? Byłem pewny, że potrzebujesz sobie ulżyć, bo ci dziewczynę wrzucili do pierdla… - powiedział, wbijając wzrok w blondyna, a słysząc jego kolejne słowa pokręcił od razu głową.
- Powiedziałaby. Zauważyłbym, gdyby moja siostra się zakochała… chyba, że nie byłoby jakiegoś uczucia tam, ale… nie zrobiłaby tego. Tak po prostu dla korzyści… Chyba… - powiedział, zaraz odwracając wzrok w stronę Jamesa. - Prawda? - dodał szukając w młodszym potwierdzenia.
Nie rozumiał. Do niczego go nie zmusiła? Nie uwiodła?
— Zakochałeś się?— spytał, spoglądając na niego z zastanowieniem. — Jest w ciąży?— Jeśli go nie uwiodła, jeśli nie zrobiła tego podstępem, co innego mogło go do tego skłonić wtedy? —Ehm... Byłem z Sheilą w Devon. U Neali. — Uniósł brew, a potem zerknął na Thomasa. — Której niedługo potem Thomas przedstawił się jako James, i którą całował.— Nie mieli kiedy poruszyć tego tematu. Chciałeś coś dodać, braciszku? Zerknął na Marcello wymownie i pokręcił głową. — Myślisz, że jak spytam wprost to odpowie mi po prostu, że ma ochotę ją bałamucić i nie ponosić z tego powodu żadnych konsekwencji, Marcel? Naprawdę? — Spojrzał na swoje dłonie. Potarł jedną o drugą, a potem podszedł do stołu, na którym leżał list, wziął go i podał Marceliusowi. — Powiedziałaby mi. Jakby czuła się zagrożona, albo składał jej takie propozycje, powiedziałaby. — Był tego pewien. Jeśli miałaby się do kogoś z tym zwrócić to zrobiłaby to właśnie do niego. — Nie zrobiłaby tego.
— Zakochałeś się?— spytał, spoglądając na niego z zastanowieniem. — Jest w ciąży?— Jeśli go nie uwiodła, jeśli nie zrobiła tego podstępem, co innego mogło go do tego skłonić wtedy? —Ehm... Byłem z Sheilą w Devon. U Neali. — Uniósł brew, a potem zerknął na Thomasa. — Której niedługo potem Thomas przedstawił się jako James, i którą całował.— Nie mieli kiedy poruszyć tego tematu. Chciałeś coś dodać, braciszku? Zerknął na Marcello wymownie i pokręcił głową. — Myślisz, że jak spytam wprost to odpowie mi po prostu, że ma ochotę ją bałamucić i nie ponosić z tego powodu żadnych konsekwencji, Marcel? Naprawdę? — Spojrzał na swoje dłonie. Potarł jedną o drugą, a potem podszedł do stołu, na którym leżał list, wziął go i podał Marceliusowi. — Powiedziałaby mi. Jakby czuła się zagrożona, albo składał jej takie propozycje, powiedziałaby. — Był tego pewien. Jeśli miałaby się do kogoś z tym zwrócić to zrobiłaby to właśnie do niego. — Nie zrobiłaby tego.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Przewrócił oczami, Aurora wcale nie wyglądała tak staro. Była piękna. I dobra. Może faktycznie różniło ich parę lat za dużo...
- Gratulacje, Thomas, donos na nieznajomego rzeczywiście stawia cię w lepszej pozycji - Pokręcił głową z rezygnacją, podawał przecież istniejące nazwiska, gdzieś mogła się trafić zbieżność z imieniem i nazwiskiem, czy ci ludzie będą mieli przez niego kłopoty? Może nie, przecież nic im nie zrobią tylko na słowo znajdy z ulicy. A może tak, wciąż nie miał czasu się tym zająć. Czas ostatnio przelewał mu się przez palce. - Porąbało cię? Nie chodziło o dziewczynę, chodziło o cholerny plac, na którym giną ludzie. O pieprzoną kiełbasę, którą chcieli rozdawać nam jak psom, sądząc, że jeden obiad na pół roku wystarczy, byśmy poczuli do tych świrów wdzięczność, zapominając, że to przez nich wszyscy cierpimy. O sprawiedliwość, o uczciwość, o... - Nabiegła na twarz krew twarz zaróżowiła policzki, gdy w emocjach wyrzucał z siebie kolejne słowa, ostatecznie bez sił opadając na oparcie kanapy i odwrócił wzrok w bok. Przelotnie powrócił nim do Jamesa, gniewnym, piorunującym, gdy zapytał o miłość, uczucie uleciało razem z magią zaczarowanego ciasteczka. A wtedy musiał zapytać i o to, o ciążę. Tak, była w cholernej ciąży. Jego źrenice zaiskrzyły silniejszym gniewem, gdy znów uciekł spojrzeniem, nie odpowiadając. Oddychał ciężko.
- Thomas i lady Neala? - zapytał, chwytając się zmiany tematu. - Od kiedy? - I czemu jako James?
- Nawet tak nie mów - zaprzeczył słowom Thomasa, Sheila miała poprawnie zorganizowane wartości, nie postawiłaby pieniędzy ponad własną godność. Chyba, że naprawdę zostałaby do tego zmuszona - w ten czy inny sposób. Odebrał od Jamesa list, przesuwając po nim wzrokiem. Ze zmartwieniem. Z obawą. - To jest jakieś pochrzanione, przecież on nigdy... - zawahał się, wspominając słowa Thomasa sprzed paru chwil. Krukonki, tak? Jak wiele nie widział? - Oboje potrzebujemy też chwili oderwania się od aktualnych zmartwień - odczytał na głos, ściągając jasną brew. - Jimmy, pogadaj z nią. Z Sheilą. Ona... ona pewnie tego nie widzi.
- Gratulacje, Thomas, donos na nieznajomego rzeczywiście stawia cię w lepszej pozycji - Pokręcił głową z rezygnacją, podawał przecież istniejące nazwiska, gdzieś mogła się trafić zbieżność z imieniem i nazwiskiem, czy ci ludzie będą mieli przez niego kłopoty? Może nie, przecież nic im nie zrobią tylko na słowo znajdy z ulicy. A może tak, wciąż nie miał czasu się tym zająć. Czas ostatnio przelewał mu się przez palce. - Porąbało cię? Nie chodziło o dziewczynę, chodziło o cholerny plac, na którym giną ludzie. O pieprzoną kiełbasę, którą chcieli rozdawać nam jak psom, sądząc, że jeden obiad na pół roku wystarczy, byśmy poczuli do tych świrów wdzięczność, zapominając, że to przez nich wszyscy cierpimy. O sprawiedliwość, o uczciwość, o... - Nabiegła na twarz krew twarz zaróżowiła policzki, gdy w emocjach wyrzucał z siebie kolejne słowa, ostatecznie bez sił opadając na oparcie kanapy i odwrócił wzrok w bok. Przelotnie powrócił nim do Jamesa, gniewnym, piorunującym, gdy zapytał o miłość, uczucie uleciało razem z magią zaczarowanego ciasteczka. A wtedy musiał zapytać i o to, o ciążę. Tak, była w cholernej ciąży. Jego źrenice zaiskrzyły silniejszym gniewem, gdy znów uciekł spojrzeniem, nie odpowiadając. Oddychał ciężko.
- Thomas i lady Neala? - zapytał, chwytając się zmiany tematu. - Od kiedy? - I czemu jako James?
- Nawet tak nie mów - zaprzeczył słowom Thomasa, Sheila miała poprawnie zorganizowane wartości, nie postawiłaby pieniędzy ponad własną godność. Chyba, że naprawdę zostałaby do tego zmuszona - w ten czy inny sposób. Odebrał od Jamesa list, przesuwając po nim wzrokiem. Ze zmartwieniem. Z obawą. - To jest jakieś pochrzanione, przecież on nigdy... - zawahał się, wspominając słowa Thomasa sprzed paru chwil. Krukonki, tak? Jak wiele nie widział? - Oboje potrzebujemy też chwili oderwania się od aktualnych zmartwień - odczytał na głos, ściągając jasną brew. - Jimmy, pogadaj z nią. Z Sheilą. Ona... ona pewnie tego nie widzi.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
- No na ciebie bym nie doniósł. Na kumpla to tak trochę gorzej, a jak kogoś nie znasz mnie to życie... Zresztą, życie jest brutalne, no bywa. Przypominam ci, że na tym placu dosłownie łapali ludzi z tłumu, którzy nic nie robili. Rozmawiałem z Forsythią i mimo to... Eh. Szkoda gadać na ten temat... Jakby mogli to by pewnie tam drugą egzekucję urządzili - stwierdził, chociaż słysząc pytanie brata, jego wzrok od razu powędrował do Marcela. A widząc tę złość...
Wręcz od razu mina Tomka przybrała wyraz jakby właśnie dostał najlepszą możliwą plotkę.
- W ciąży? - rzucił zaraz, wbijając wzrok w Marcela. Nie odpowiedział! Nie skomentował! Chciał zmienić temat? - Mam napisać do Castora gratulacje? A może do samej Aurory? - dodał, a na pytanie o siebie i Nelkę machnął ręką.
- Nah. Całus w policzek tylko. Zresztą to nie Nelka mnie interesuje na ten moment, a inna panna... Znaczy, chyba panna. Zgaduję, że tak... Wiecie, to się czasem wie - dodał, zastanawiając się nad tym dopiero w tym momencie. Bo w końcu nie pytał tak wprost wtedy. Ale chyba Kerstin nikogo nie miała?
- Może jej naobiecywał niewiadomo czego? Nazmyślał... No wiecie, zaczął tłumaczyć że coś nie jest takie na jakie wygląda... - rzucił cicho, zerkając na towarzystwo. W końcu jeśli chodziło o oszukiwanie to akurat Thomas się na tym znał.
Wręcz od razu mina Tomka przybrała wyraz jakby właśnie dostał najlepszą możliwą plotkę.
- W ciąży? - rzucił zaraz, wbijając wzrok w Marcela. Nie odpowiedział! Nie skomentował! Chciał zmienić temat? - Mam napisać do Castora gratulacje? A może do samej Aurory? - dodał, a na pytanie o siebie i Nelkę machnął ręką.
- Nah. Całus w policzek tylko. Zresztą to nie Nelka mnie interesuje na ten moment, a inna panna... Znaczy, chyba panna. Zgaduję, że tak... Wiecie, to się czasem wie - dodał, zastanawiając się nad tym dopiero w tym momencie. Bo w końcu nie pytał tak wprost wtedy. Ale chyba Kerstin nikogo nie miała?
- Może jej naobiecywał niewiadomo czego? Nazmyślał... No wiecie, zaczął tłumaczyć że coś nie jest takie na jakie wygląda... - rzucił cicho, zerkając na towarzystwo. W końcu jeśli chodziło o oszukiwanie to akurat Thomas się na tym znał.
Ignorował ich przegadywania na temat tamtych nazwisk. Patrzył tylko na Marcela przez chwilę, wyczekując jego odpowiedzi. Kiedy postanowił milczeć, oburzając go tylko nienawistnym spojrzeniem, rozłożył ręce na boki i spojrzał na brata.
— Co to znaczy? — Zakochał się, czy była w ciąży? — Jest w ciąży? — powtórzył, spoglądając na Marcela. To było jakieś bardziej dramatyczne. Wpadli?— Niech mnie... — Wplótł dłoń we włosy. — I nie chce z tobą być? — Nie no, może jednak się zakochał. To było bez sensu. Chciała być panną z dzieckiem? — Thomas i lady Neala. Jaka panna?— spojrzał podejrzliwie na brata. — Oczywiście, że ona tego nie widzi. — Do tej pory on też tego nie widział. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale na parapecie zawitał Bluszczyk. Podszedł do okna, spodziewając się odpowiedzi od Vane'a, ale zamiast tego zobaczył list zaadresowany do siebie. Pismem siostry. Wpuścił sowę do środka i zamknął okno, czytając list, z każdą chwilą coraz bardziej poważniejąc. — Kurwa — westchnął, wyciągając z koperty drugi list i ruszył od razu do stołu, żeby odpisać. — Sheila już wie. Jak to możliwe?— warknął z irytacją, sięgając po pióro.
— Co to znaczy? — Zakochał się, czy była w ciąży? — Jest w ciąży? — powtórzył, spoglądając na Marcela. To było jakieś bardziej dramatyczne. Wpadli?— Niech mnie... — Wplótł dłoń we włosy. — I nie chce z tobą być? — Nie no, może jednak się zakochał. To było bez sensu. Chciała być panną z dzieckiem? — Thomas i lady Neala. Jaka panna?— spojrzał podejrzliwie na brata. — Oczywiście, że ona tego nie widzi. — Do tej pory on też tego nie widział. Chciał powiedzieć coś jeszcze, ale na parapecie zawitał Bluszczyk. Podszedł do okna, spodziewając się odpowiedzi od Vane'a, ale zamiast tego zobaczył list zaadresowany do siebie. Pismem siostry. Wpuścił sowę do środka i zamknął okno, czytając list, z każdą chwilą coraz bardziej poważniejąc. — Kurwa — westchnął, wyciągając z koperty drugi list i ruszył od razu do stołu, żeby odpisać. — Sheila już wie. Jak to możliwe?— warknął z irytacją, sięgając po pióro.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Dzięki, stary, kiedyś podaruję ci za to plakietkę najlepszego kumpla - prychnął pod nosem, bo fakt, że Thomas nie zamierzał na niego donosić naprawdę nie czynił z niego lepszego człowieka. - Co powiedziała Forsythia? - dopytał, skoro Thomas zaczął temat.
- Pieprz się - odpowiedział od niechcenia na gratulacje, naprawdę go to nie bawiło. Złość ściągnęła jego brwi. - Nie jest w ciąży - oznajmił z przekonaniem, w które nawet on nie mógł uwierzyć. - Chyba - dodał po chwili. - Miała mi dać znać - Tak na pewno. Dopiero wtedy mieli wrócić... do tego wszystkiego. Do rozmów. Do przyszłości. Pytanie o pannę Thomasa zdążył zadać James, przeniósł spojrzenie na starszego z braci. Ale wkrótce pojawił się list od Sheili.
- Chyba nie jest teraz z nim? - zapytał bez przekonania. Wstał, żeby spojrzeć mu na list przez ramię. - Jimmy?
- Pieprz się - odpowiedział od niechcenia na gratulacje, naprawdę go to nie bawiło. Złość ściągnęła jego brwi. - Nie jest w ciąży - oznajmił z przekonaniem, w które nawet on nie mógł uwierzyć. - Chyba - dodał po chwili. - Miała mi dać znać - Tak na pewno. Dopiero wtedy mieli wrócić... do tego wszystkiego. Do rozmów. Do przyszłości. Pytanie o pannę Thomasa zdążył zadać James, przeniósł spojrzenie na starszego z braci. Ale wkrótce pojawił się list od Sheili.
- Chyba nie jest teraz z nim? - zapytał bez przekonania. Wstał, żeby spojrzeć mu na list przez ramię. - Jimmy?
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
- Zaczęła mnie bronić tam wtedy i mówić, że na pewno jestem niewinny, że powinni iść na dachy i złapać winowajców... Cóż, typ od psów jej nie posłuchał. I szczęście, bo jakby cię dopadli James to nie wiem co bym ci zrobił.... - dodał z wyrzutem w stronę brata. W końcu nie powinien się tak narażać na tym dachu!
- Aurora i Marcel? Wciąż uważam, że wasze dzieci by ładnie wyglądały, takie blond... Diabełki, patrząc po tatusiu - stwierdził z szerokim uśmiechem, a na pytanie brata ten uśmiech wcale nie zniknął.
- Nie zalecam się do Nelki. Po prostu tańczyliśmy... Zresztą, to przyjaciółka Sheili. Nie wybaczyłaby mi, gdybym jej coś zrobił... Chociaż w tych kwestiach tak zdolny jak Marcel to nie jestem, żeby mieć wpadkę - rzucił, nie mogąc się powstrzymać, a po tym wygodniej oparł się o kanapę. - W Dolinie poznałem jak wyszedłem na spacer po sylwestrze... Kerstin. I kto wie? Może coś z tego będzie. To trochę taka dziewczyna, przy której... No wiecie, chcesz się starać. Trochę... Trochę jak Jeanie - dodał, zerkając po towarzystwie, ale kiedy tylko Błyszczyk wleciał z listem, od razu wstał i ruszył sprawdzić list do brata. A po szybkim przeleceniu tekstu wzrokiem pacnął brata w tył głowy.
- Gratulacje Jimmy, teraz jest zła. Musiałeś odpisywać imbeculu? - rzucił, wywracając oczami. Chociaż... Nie myślałby, że ich siostra naprawdę mogłaby nie wrócić do domu.
- Chyba nie pójdzie spać... No wiecie... Do niego? Gdzie on właściwie mieszka?
- Aurora i Marcel? Wciąż uważam, że wasze dzieci by ładnie wyglądały, takie blond... Diabełki, patrząc po tatusiu - stwierdził z szerokim uśmiechem, a na pytanie brata ten uśmiech wcale nie zniknął.
- Nie zalecam się do Nelki. Po prostu tańczyliśmy... Zresztą, to przyjaciółka Sheili. Nie wybaczyłaby mi, gdybym jej coś zrobił... Chociaż w tych kwestiach tak zdolny jak Marcel to nie jestem, żeby mieć wpadkę - rzucił, nie mogąc się powstrzymać, a po tym wygodniej oparł się o kanapę. - W Dolinie poznałem jak wyszedłem na spacer po sylwestrze... Kerstin. I kto wie? Może coś z tego będzie. To trochę taka dziewczyna, przy której... No wiecie, chcesz się starać. Trochę... Trochę jak Jeanie - dodał, zerkając po towarzystwie, ale kiedy tylko Błyszczyk wleciał z listem, od razu wstał i ruszył sprawdzić list do brata. A po szybkim przeleceniu tekstu wzrokiem pacnął brata w tył głowy.
- Gratulacje Jimmy, teraz jest zła. Musiałeś odpisywać imbeculu? - rzucił, wywracając oczami. Chociaż... Nie myślałby, że ich siostra naprawdę mogłaby nie wrócić do domu.
- Chyba nie pójdzie spać... No wiecie... Do niego? Gdzie on właściwie mieszka?
Nie jest w ciąży. Mówił to bez przekonania, ale chyba wiedział. Czy nie wiedział. Uniósł podejrzliwie brew.
— Nie wie tego? — Nie był do końca pewien, jak to się odbywało. Ktoś musiał ją zbadać? Do tej pory nawet go to nie obchodziło. — Oby nie — dodał po chwili; Marcel wydawał się strapiony tym, rozgniewany. Jeśli to była jednorazowa przygoda, uwiąże go to do kogoś, kogo nawet pewnie nie lubił aż tak. — Dzieci się nie ma po to, żeby ładnie wyglądały, Tom — mruknął, wracając spojrzeniem do listu. Otworzył fiolkę z atramentem i zaczął pisać odpowiedź, ale zawahał się, usłyszawszy pytanie Marcela. Odwrócił się do niego, podając mu list. — Nie, na pewno nie. Napiszę, że po nią przyjdę. Pójdę zaraz — odpowiedział cicho i zaczął pisać. — A jak jest to go zabiję... przysięgam...— szepnął pod nosem do siebie. —Spadaj— fuknął do brata, próbując uderzyć go ręką, kiedy ten zdzielił go po głowie, włosy posypały mu się na czoło. — Przyprowadzę ją tu. Macie tu czekać.— Zamknął list i zagwizdał, a z sypialni przefrunęła na stół Leonora. — Masz, dostarcz to do Sheili. Leć szybko.— Wstał i otworzył okno, pozwalając jej wylecieć.
— Nie wie tego? — Nie był do końca pewien, jak to się odbywało. Ktoś musiał ją zbadać? Do tej pory nawet go to nie obchodziło. — Oby nie — dodał po chwili; Marcel wydawał się strapiony tym, rozgniewany. Jeśli to była jednorazowa przygoda, uwiąże go to do kogoś, kogo nawet pewnie nie lubił aż tak. — Dzieci się nie ma po to, żeby ładnie wyglądały, Tom — mruknął, wracając spojrzeniem do listu. Otworzył fiolkę z atramentem i zaczął pisać odpowiedź, ale zawahał się, usłyszawszy pytanie Marcela. Odwrócił się do niego, podając mu list. — Nie, na pewno nie. Napiszę, że po nią przyjdę. Pójdę zaraz — odpowiedział cicho i zaczął pisać. — A jak jest to go zabiję... przysięgam...— szepnął pod nosem do siebie. —Spadaj— fuknął do brata, próbując uderzyć go ręką, kiedy ten zdzielił go po głowie, włosy posypały mu się na czoło. — Przyprowadzę ją tu. Macie tu czekać.— Zamknął list i zagwizdał, a z sypialni przefrunęła na stół Leonora. — Masz, dostarcz to do Sheili. Leć szybko.— Wstał i otworzył okno, pozwalając jej wylecieć.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
- Szkoda, że nie spróbowały - mruknął od niechcenia. - Te stetryczałe szlachciury zaraz by pospadały z tych dachów - I połamały sobie karki przy tylko odrobinie szczęścia. Przewrócił oczami na wspomnienie dzieci. Nie był dumny z tego, co działo się między nim i siostrą Castora, więc powstrzymał też skomentowanie jego późniejszego przytyku. Przelotnie spojrzał na Jamesa, nie chciał z nim teraz rozmawiać, nie zamierzał słuchać szczeniackich przytyków Thomasa. Miał żonę, powinien wiedzieć, skąd się biorą dzieci.
Kerstin. Imię nic mu nie mówiło, na dłużej zatrzymał wzrok na Thomasie, ale przed wypomnieniem mu tego, jak skończyła Jeanne, powstrzymała go obecność Jamesa. Nie chciał rozdrapywać jego ran. Przeszedł go dreszcz na myśl, że Shela mogła teraz pójść do Jaydena, ja sugerował Thomas. Ufał profesorowi, ale listy, ale to wszystko, mówiło przecież samo za siebie, a złość Jamesa tylko potęgowała wydźwięk.
- Idź od razu. Uważaj na nią - Co jeśli Jayden też tam już szedł? Odszedł od stołu, by podejść bliżej okna, i bez nerwów trudno było mu ustać w jednym miejscu. Rzucił okiem na szarugę na zewnątrz. - Jimmy, jesteś pewien, że nie powinniście porozmawiać teraz sami? Mogę wyprowadzić Thomasa na spacer - Kazał im tutaj zostać - i zostaną, jeśli tego chciał.
Kerstin. Imię nic mu nie mówiło, na dłużej zatrzymał wzrok na Thomasie, ale przed wypomnieniem mu tego, jak skończyła Jeanne, powstrzymała go obecność Jamesa. Nie chciał rozdrapywać jego ran. Przeszedł go dreszcz na myśl, że Shela mogła teraz pójść do Jaydena, ja sugerował Thomas. Ufał profesorowi, ale listy, ale to wszystko, mówiło przecież samo za siebie, a złość Jamesa tylko potęgowała wydźwięk.
- Idź od razu. Uważaj na nią - Co jeśli Jayden też tam już szedł? Odszedł od stołu, by podejść bliżej okna, i bez nerwów trudno było mu ustać w jednym miejscu. Rzucił okiem na szarugę na zewnątrz. - Jimmy, jesteś pewien, że nie powinniście porozmawiać teraz sami? Mogę wyprowadzić Thomasa na spacer - Kazał im tutaj zostać - i zostaną, jeśli tego chciał.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Strona 2 z 18 • 1, 2, 3 ... 10 ... 18
1958 | Rodzina Doe
Szybka odpowiedź