Gabinet Szefa Biura Informacji
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Gabinet Szefa Biura Informacji
Gabinet Szefa Biura Informacji jest zajmowany przez Corneliusa Sallow oraz jego asystentkę. Znajduje się na tym samym piętrze, co gabinet samego Ministra Magii, z którym Sallow często się konsultuje. Bywają tutaj również goście zaproszeni przez Corneliusa, od niektórych zagranicznych dygnitarzy zapoznających się z kulturą Anglii (za ustaleniem z Departamentem Międzynarodowej Współpracy), po dziennikarzy "Walczącego Maga" i specjalistów z innych działów Ministerstwa. Sallow odziedziczył gabinet na początku wojny po innym pracowniku Ministerstwa i choć zachował staromodne meble, to utrzymuje swoją przestrzeń pracy w pedantycznym porządku, starannie katalogując wszystkie dokumenty oraz notatki do artykułów. Na biurku znajdują się jedynie niezbędne rzeczy, a gabinet jest regularnie sprzątany. Na regałach spoczywają książki o tematyce historii magii oraz propagandy, a jedynym osobistym akcentem jest zabrany z domu ulubiony dywan matki Corneliusa.
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.01.24 19:18, w całości zmieniany 1 raz
Odczuwał ciężar utraconego miasta i wszystkich cennych zasobów, które razem z nim zniknęły. To było miejsce, które kochał i szanował, szczególnie ze względu na bogactwo historyczne, które się w nim skrywało. Płonąca biblioteka to dla niego jakby utracony skarb, nie tylko dla niego, ale dla całego kraju. Choć momentami ochota na dym papierosa mógłby przynieść chwilową ulgę, Efrem zdawał sobie sprawę, że teraz nie był czas na odpoczynek. Musiał skupić się na tym, co mogło być zrobione teraz, aby odbudować i zabezpieczyć przyszłość. Archiwum, choć ucierpiało, przetrwało przynajmniej częściowo, co było światełkiem nadziei. Jednak istniały ważne kwestie, które wymagały omówienia, i to szybko. Ogień i zniszczenie nie mogły zatrzymać sprawy i ważnych decyzji, które należało podjąć.
Skoncentrowany na efektywności, planował kolejne kroki w dziedzinie propagandy. Zdawał sobie sprawę, że teraz to narzędzie staje się kluczowe. Odpowiedzialność za błędy, które prowadziły do ogromnych zniszczeń, musiała być wyraźnie przypisana, a opinię publiczną należało naprowadzić na właściwy trop. Czuł frustrację wobec tych, którzy zaniechali naukowych obowiązków na rzecz prywatnych interesów. Jak można było porzucić badania i obserwacje, zwłaszcza w obliczu tak potężnej katastrofy? Dla Efrema to nie była kwestia jedynie złotych monet, ale wartości samego pojęcia badań i nauki. W obliczu rozpaczy spowodowanej tragicznymi wydarzeniami zdawał sobie sprawę, że teraz bardziej niż kiedykolwiek ludzie potrzebują odpowiedzi, a nauka jest kluczem do zrozumienia i naprawy.
- Jedna informacja, ostrzeżenie rzucone pobieżnie pozwoliłoby działać. Wystarczyłaby chwila, by zapewnić bezpieczeństwo, poinformować całą ludność o tak znaczącym zagrożeniu… Uczeni na swych barkach mają wszelkie ofiary, czasy dla nich poszły w złą stronę — poczuł nagłe poderwanie swoich emocji, co nie zdarzało się w jego przypadku dość często. Nadal pozostawał znany ze swojej oziębłości, żadnego drgnięcia mięśnia, gdy tego nie potrzebował. Tutaj mógł sobie na to pozwolić, razem z szefem propagandy, kryli wzajemnie wydarzenia, jakie rozgrywały się poza granicami Anglii. - Jakie szczęście mnie spotkało, że omijały mnie tak znieważające kwestie. Musisz kiedyś wybrać się na sympozjum naukowe w Szwajcarii, wydźwięk powagi i profesjonalizmu względem gości. Mogę podać ci nazwiska młodych, obiecujących iście naukowców z połowy Europy. Dlaczego nie kłaść nacisku na współpracę, gdy pod nosem mamy wielu zdrajców i nieudaczników?
Problematyczna sytuacja, w której się znalazł, prowadziła do kolejnych wyzwań. Pomimo że mogliby się uczyć od krajów o podobnych doświadczeniach, to właśnie we współpracy tkwiła siła. Przychodził mu do głowy przykład niemieckich architektów, którzy musieli stawić czoła zniszczeniom w wojnie mugoli. Bez magicznych zdolności, posiadali jednak śmiercionośną broń, zdolną rujnować życie zarówno mugoli, jak i czarodziejom, na ogromną skalę. Musiał znaleźć sposób, aby osiągnąć porozumienie i wzajemne zrozumienie między obiema społecznościami, zwłaszcza teraz, gdy bezpieczeństwo magicznego świata stało pod znakiem zapytania.
- Każdy problem można rozwiązać, żyjemy w czasach, gdzie najmniejsze zagwostki, zbagatelizowane, doprowadzają do rozszerzenia negatywnych nieścisłości i wypadków. Tego raczej… Już nie chcemy odczuwać, nie wspominając o ciągłej walce z rebeliantami, niczym uporczywe muchy lgnące do świeżej padliny. Nie chcemy nią być — każda decyzja zwiększa potrzebowanie na nowatorskie poglądy. A takie kwestie nie powstają same, potrzeba niekiedy burzy mózgów i wspólnych debat, by zdobyć jak najlepszy konspekt. Nie ważne, czy była to polityka, szerzenie spokoju pośród ludności cywilnej, wszystko miało swoje schematy. - Udam się ponownie do Niemiec, by osobiście zyskać jak najwięcej. Słowa pisane i marne obietnice nie znaczą nic, jeśli nie mają przełożenia, chociażby na uścisk dłoni. Bądź przy świadkach, odpowiednie przypieczętowanie mechanizmów dyskusji.
Obietnice nagród i przywilejów stanowiły skuteczną zachętę dla osób wysoko postawionych i utalentowanych w swoich dziedzinach. Choć wiele z tych osób już cieszyło się wieloma przywilejami, wciąż byli podatni na dodatkowe korzyści. Szło mu zgrabnie manipulować nimi, wykorzystując ich chęć posiadania tego, co poza ich zasięgiem. Otwierał przed nimi drzwi do ekskluzywnych wydarzeń, co z pewnością spotykało się z ich aprobatą i zainteresowaniem.
- Każda szala zwycięstwa kiedyś musi się przesunąć na drugą stronę, Niemcy zaczęły tamtejszą wojnę, przez co mieli zostać pogrzebani pośród ruin. Jednak tamtejsza ludność potrafi wyciągać skrzętnie poprawki przeszłych błędów, nakreślili scenariusze i sposobności, by szybko powstać z kolan. Mistrzowie w tym, co najtrudniejsze — wspominał zdjęcia wielkich zniszczeń, wiele zabytków i miejsc kulturowych padło pod naporem niszczycielskiej siły. Jednak gospodarka podtrzymała wszystko, powstali i umocnili się ponownie na arenie międzynarodowej. - W Twoim imieniu mogę poprosić o konsultację, niektórych najpewniej będziesz znał z własnego pobytu. Sam przedstawiałem godnych uwagi inżynierów, oczywiście nie zrobią tego za darmo.
Przespacerował się po gabinecie, głęboko zanurzony w rozmyślaniach nad kolejnymi krokami. Pomimo złożonych spraw do załatwienia za granicą, czerpał satysfakcję z intryg i kombinacji, które były sztuką wśród potomków tamtych ziem. W tym nieregularnym tańcu politycznym każdy ruch i każda decyzja miały znaczenie. Duma płynąca z udanego knowania i przemyślanych działań wypełniała go satysfakcją. Zastanawiał się, jak najlepiej wykorzystać te dynamiczne sytuacje.
- Skupiliśmy spore zasoby siły, by pozbyć się tamtejszych gruzów. By dostać się do ruin, pragnienie uratowania wszelkich kwestii, jakie mogły przetrwać pośród zgliszcz. Odbudować? Może za kilka lat ponownie powstanie, jednak do czasów świetności jeszcze wiele brakować będzie — był wdzięczny za taką uwagę skupioną wokół Cambridge. Jego słowa jednak miały sens, minął dziesiątki lat, nim realia choć trochę będą przypominać te sprzed feralnego trzynastego sierpnia. - Sytuacja będzie idealna dla dalszych planów pośród knować Twojego zakresu działania, podejmuj wszelkie kwestie. Dodaj otuchy, złóż zapewnienia, że złapiesz i doprowadzisz głupców przed odpowiedni osąd. Wymierz sprawiedliwość, dając ukojenie strudzonej ludności. Będę wdzięczny, a ja uczynię szybko to, co składam pośród swoje zapewnienia.
Skoncentrowany na efektywności, planował kolejne kroki w dziedzinie propagandy. Zdawał sobie sprawę, że teraz to narzędzie staje się kluczowe. Odpowiedzialność za błędy, które prowadziły do ogromnych zniszczeń, musiała być wyraźnie przypisana, a opinię publiczną należało naprowadzić na właściwy trop. Czuł frustrację wobec tych, którzy zaniechali naukowych obowiązków na rzecz prywatnych interesów. Jak można było porzucić badania i obserwacje, zwłaszcza w obliczu tak potężnej katastrofy? Dla Efrema to nie była kwestia jedynie złotych monet, ale wartości samego pojęcia badań i nauki. W obliczu rozpaczy spowodowanej tragicznymi wydarzeniami zdawał sobie sprawę, że teraz bardziej niż kiedykolwiek ludzie potrzebują odpowiedzi, a nauka jest kluczem do zrozumienia i naprawy.
- Jedna informacja, ostrzeżenie rzucone pobieżnie pozwoliłoby działać. Wystarczyłaby chwila, by zapewnić bezpieczeństwo, poinformować całą ludność o tak znaczącym zagrożeniu… Uczeni na swych barkach mają wszelkie ofiary, czasy dla nich poszły w złą stronę — poczuł nagłe poderwanie swoich emocji, co nie zdarzało się w jego przypadku dość często. Nadal pozostawał znany ze swojej oziębłości, żadnego drgnięcia mięśnia, gdy tego nie potrzebował. Tutaj mógł sobie na to pozwolić, razem z szefem propagandy, kryli wzajemnie wydarzenia, jakie rozgrywały się poza granicami Anglii. - Jakie szczęście mnie spotkało, że omijały mnie tak znieważające kwestie. Musisz kiedyś wybrać się na sympozjum naukowe w Szwajcarii, wydźwięk powagi i profesjonalizmu względem gości. Mogę podać ci nazwiska młodych, obiecujących iście naukowców z połowy Europy. Dlaczego nie kłaść nacisku na współpracę, gdy pod nosem mamy wielu zdrajców i nieudaczników?
Problematyczna sytuacja, w której się znalazł, prowadziła do kolejnych wyzwań. Pomimo że mogliby się uczyć od krajów o podobnych doświadczeniach, to właśnie we współpracy tkwiła siła. Przychodził mu do głowy przykład niemieckich architektów, którzy musieli stawić czoła zniszczeniom w wojnie mugoli. Bez magicznych zdolności, posiadali jednak śmiercionośną broń, zdolną rujnować życie zarówno mugoli, jak i czarodziejom, na ogromną skalę. Musiał znaleźć sposób, aby osiągnąć porozumienie i wzajemne zrozumienie między obiema społecznościami, zwłaszcza teraz, gdy bezpieczeństwo magicznego świata stało pod znakiem zapytania.
- Każdy problem można rozwiązać, żyjemy w czasach, gdzie najmniejsze zagwostki, zbagatelizowane, doprowadzają do rozszerzenia negatywnych nieścisłości i wypadków. Tego raczej… Już nie chcemy odczuwać, nie wspominając o ciągłej walce z rebeliantami, niczym uporczywe muchy lgnące do świeżej padliny. Nie chcemy nią być — każda decyzja zwiększa potrzebowanie na nowatorskie poglądy. A takie kwestie nie powstają same, potrzeba niekiedy burzy mózgów i wspólnych debat, by zdobyć jak najlepszy konspekt. Nie ważne, czy była to polityka, szerzenie spokoju pośród ludności cywilnej, wszystko miało swoje schematy. - Udam się ponownie do Niemiec, by osobiście zyskać jak najwięcej. Słowa pisane i marne obietnice nie znaczą nic, jeśli nie mają przełożenia, chociażby na uścisk dłoni. Bądź przy świadkach, odpowiednie przypieczętowanie mechanizmów dyskusji.
Obietnice nagród i przywilejów stanowiły skuteczną zachętę dla osób wysoko postawionych i utalentowanych w swoich dziedzinach. Choć wiele z tych osób już cieszyło się wieloma przywilejami, wciąż byli podatni na dodatkowe korzyści. Szło mu zgrabnie manipulować nimi, wykorzystując ich chęć posiadania tego, co poza ich zasięgiem. Otwierał przed nimi drzwi do ekskluzywnych wydarzeń, co z pewnością spotykało się z ich aprobatą i zainteresowaniem.
- Każda szala zwycięstwa kiedyś musi się przesunąć na drugą stronę, Niemcy zaczęły tamtejszą wojnę, przez co mieli zostać pogrzebani pośród ruin. Jednak tamtejsza ludność potrafi wyciągać skrzętnie poprawki przeszłych błędów, nakreślili scenariusze i sposobności, by szybko powstać z kolan. Mistrzowie w tym, co najtrudniejsze — wspominał zdjęcia wielkich zniszczeń, wiele zabytków i miejsc kulturowych padło pod naporem niszczycielskiej siły. Jednak gospodarka podtrzymała wszystko, powstali i umocnili się ponownie na arenie międzynarodowej. - W Twoim imieniu mogę poprosić o konsultację, niektórych najpewniej będziesz znał z własnego pobytu. Sam przedstawiałem godnych uwagi inżynierów, oczywiście nie zrobią tego za darmo.
Przespacerował się po gabinecie, głęboko zanurzony w rozmyślaniach nad kolejnymi krokami. Pomimo złożonych spraw do załatwienia za granicą, czerpał satysfakcję z intryg i kombinacji, które były sztuką wśród potomków tamtych ziem. W tym nieregularnym tańcu politycznym każdy ruch i każda decyzja miały znaczenie. Duma płynąca z udanego knowania i przemyślanych działań wypełniała go satysfakcją. Zastanawiał się, jak najlepiej wykorzystać te dynamiczne sytuacje.
- Skupiliśmy spore zasoby siły, by pozbyć się tamtejszych gruzów. By dostać się do ruin, pragnienie uratowania wszelkich kwestii, jakie mogły przetrwać pośród zgliszcz. Odbudować? Może za kilka lat ponownie powstanie, jednak do czasów świetności jeszcze wiele brakować będzie — był wdzięczny za taką uwagę skupioną wokół Cambridge. Jego słowa jednak miały sens, minął dziesiątki lat, nim realia choć trochę będą przypominać te sprzed feralnego trzynastego sierpnia. - Sytuacja będzie idealna dla dalszych planów pośród knować Twojego zakresu działania, podejmuj wszelkie kwestie. Dodaj otuchy, złóż zapewnienia, że złapiesz i doprowadzisz głupców przed odpowiedni osąd. Wymierz sprawiedliwość, dając ukojenie strudzonej ludności. Będę wdzięczny, a ja uczynię szybko to, co składam pośród swoje zapewnienia.
Wolę raczej swoją wolność niż Twoją miłość. Jeśli masz do wyboru towarzystwo w więzieniu i samotny spacer na wolności, co wybierasz?
Efrem Yaxley
Zawód : polityk, wsparcie Ambasadora Anglii w Magicznej Konfederacji Czarodziejów
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdy się ktoś zaczyta, zawsze się czegoś nauczy, albo zapomni o tym, co mu dolega, albo zaś nie – w każdym razie wygra...
OPCM : 7 +2
UROKI : 6 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Gdy lord Yaxley odezwał się na temat bezpieczeństwa—zapalając się na tyle, na ile pozwalało jego stoickie usposobienie—poczułem cień satysfakcji i coś, czego nie czułem od katastrofy. Nadzieję. Noc Tysiąca Gwiazd była tak abstrakcyjna, szokująca i gigantyczna w skali, że długo zastanawiałem się jaką propagandową strategię obrać by nie zaognić ludzkiego strachu i do ostatniej chwili nie byłem przekonany, czy mój pomysł by podsycić krążące plotki i obarczyć winą wybranych naukowców był zasadny. Teraz, widząc jak w ciągu krótkiej rozmowy zdołałem doprowadzić powściągliwego arystokratę od pragmatycznego patriotyzmu do nut szczerego oburzenia, zyskałem pewność. Skoro nawet w Efremie zdołałem zasiać ziarno oburzenia wobec angielskich astronomów, to o ileż podatniejsi na manipulację będą zwykli obywatele! Na barkach arystokratów spoczywała teraz ogromna odpowiedzialność i stres, ale od małego szkolono ich do radzenia sobie z kryzysami i o ile mi wiadomo, nikt nie stracił całego majątku, niczyj dwór nie stanął w płomieniach. Jakie emocje musiały wrzeć w czarodziejach, którzy zawsze mieli mało, a stracili wszystko? Którzy na obchodach Brón Trogain skorzystali z hojności Ministra i wynajmowali za symbolicznego knuta domy po mugolach, by zostać w nich żywcem pogrzebanym lub stracić rodzinę w lesie Waltham? To oni potrzebowali winnego, jak najszybciej, zanim szok opadnie, a gniewne oczy zwrócą się ku organizatorom festiwalu. Mugole i rebelianci byli już nieco oklepanymi kozłami ofiarnymi, nie chciałem zresztą przypisywać im aż takiej siły jak odpowiedzialność za kometę, to wzbudziłoby panikę. "Zdrajcy w szeregach naukowców, skrycie promugolscy, winni nie samej komecie, a zaniedbaniu"... to podejście wydawało się rozsądniejsze.
-Dokładnie. - przytaknąłem słowom, które niejako samemu w nim zasiałem. -Czyż niedokładność i zaniedbanie nie wymagają równie wielkiej kary jak działania? Tylko tchórze uderzają z cienia - tchórze, tacy jak ja, ale wojna wymogła na mnie bezpośredniość. -ale takie uderzenia są równie bolesne. Bezczynność środowiska naukowego kosztowała nas tak wiele istnień i tragedię na Festiwalu Lata. Niektórzy, ci przesądniejsi, powiedzieliby nawet, że przerwane obchody rozgniewały samego Lugh. - spojrzałem na niego znacząco, unosząc lekko kąciki ust. Nie byłem wierzący, choć moja rodzina wywodziła się od druidów. Wierzyłem za to w potęgę, jaką wiara—podczas wojny odnowiona, wzniecona ponownie w sercach tradycjonalistów, celowo rozdmuchiwana podczas Brón Trogain, które miało wskrzesić zapomniane rytuały—zapewnia we władaniu ludzkimi sercami.
Ostatnio zresztą samemu doświadczałem rzeczy niewytłumaczalnych i dziwnych, choćby podczas uczty otwierającej Festiwal Lata, ale... wolałem o nich nie myśleć. Już i tak miałem w życiu zbyt wiele stresów. Niektórych boska obecność uspokajała, ale mnie wręcz przeciwnie. Wolałem wierzyć, że nie ma bogów ani demonów, że jesteśmy tylko my i że po śmierci nikt nie będzie na mnie czekał. Ani brat o rozczarowanym spojrzeniu, ani kobieta, którą moja bezczynność skazała na śmierć.
-Z pewnością muszę się tam wybrać. W lepszych czasach. - odpowiedziałem kurtuazyjnie, choć perspektywa wyjazdu do Szwajcarii, na wykłady których nie rozumiałbym podwójnie—ani języka, ani treści naukowej—nie napawała mnie najmniejszym entuzjazmem. Starannie ukrywałem jednak kompleksy, obdarzając Efrema wdzięcznym uśmiechem. -Będę wdzięczny. - za naukowe kontakty, na pewno. -A jeśli kogoś zaufanego, o odpowiedniej ambicji i poglądach - przypomniałem, wieści o Czarnym Panu szerzyły się wszak w Europie -uda się namówić na przyjazd do Wielkiej Brytanii, będzie to wyglądać... korzystnie, dla propagandy. - myślałem na głos, zadowolony. Zniszczenia w Europie również były ogromne, ale dla naszych obywateli dobrze będzie wyglądać młoda, naukowa sława, która widzi w naszym zrujnowanym kraju potencjał i odbudowę. Piękny nagłówek gazety, muszę tylko stworzyć ich więcej by zrównoważyć wszystkie doniesienia o tragediach...
-Cieszy mnie twój entuzjazm do działań za granicą. Jeśli napotkasz jakiekolwiek kłopoty z organizacją wyjazdu - zacząłem delikatnie, wiedząc, że dla lorda Yaxleya nic nie powinno być niemożliwe... ale wiedząc też, że po katastrofie wszyscy działali w panice i oszczędności, zarówno przełożeni departamentów, jak i twórcy świstoklików -wspomnij, że będzie on bardzo opłacalny dla Biura Informacji. - wypowiadając te słowa uświadomiłem sobie, że dziś po raz pierwszy powołałem się w tym kontekście na mój nowy autorytet w Ministerstwie—już nie Corneliusa Sallow, a Szefa Biura Informacji. Słowa miały słodki smak, łagodząc nieco związane znowu pozycją stresy.
Pozostałem przy biurku, gdy Efrem spacerował po gabinecie, prawdopodobnie wskrzeszając we własnej głowie horrory zniszczonego Cambridge. Minę miał pokerową, ale zastanawiałem się, czy to pierwsza tragedia jaką w życiu przeżył. Katastrofa tej skali była pierwszą dla nas wszystkich, ale samemu straciłem już wcześniej namiastkę domu—kawalerkę dzieloną z kochanką i radość z przebywania w rodzinnym domu po tragicznej śmierci brata. Czy gruzy Cambridge kojarzyły się Efremowi z personalną stratą i czy jakieś osobiste doświadczenia przygotowały go do takiego wstrząsu? Jeśli tak, pewnie pozostało to sekretem. Nawet w rodzinach takich jak moja, wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami—a co dopiero u arystokratów.
-Ilu - zapytałem pragmatycznie, bębniąc palcami w stół. Zaoferowałbym słowa współczucia, ale oszczędzałem je dla cywili, dla propagandy. Tragedia w Anglii przekroczyła zresztą skalę, do opisania której wystarczały kurtuazyjne słowa. -mieszkańców zginęło? Kadry profesorskiej złożonej z czarodziejów? Ktoś z domów profesorów ocalał, prawda? - można by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i... -nie pomożemy wszystkim ocalałym, ale można spriorytetyzować pomoc dla tych, którzy wesprą nas w walce o wpływy w "Horyzontach Magii" i dyskredytacji - wyimaginowanych -zdrajców. Nie tylko poglądy i ambicja potrafią kupić lojalność, może to zrobić również desperacja. A nasza wizyta w Cambridge mogłaby być dobrą okazją do wyłowienia takich osób. - zaproponowałem. -Zapewnię ich o wszystkim, o co prosisz. - przytaknąłem. Lubiłem przemawiać i robiłem to dobrze, a nieskromnie mówiąc świetnie, mogłem obiecać ludziom wszystko. -A ty? Dołączysz do przemówienia? - uśmiechnąłem się blado, ciekawe jego decyzji. Nie musiał, nie gdy zagwarantowałem mu swoje przemówienie; i nie wiedziałem, czy przywykł do przemawiania przed tłumami. Ale prędzej czy później będzie musiał. Spojrzałem mu prosto w oczy, zastanawiając się, czy widział już w swoim powrocie i katastrofie szansę na wybicie się, zarówno w Ministerstwie, jak i pośród własnej rodziny. Czy może altruizm lub lojalność były w nim silniejsze od własnych ambicji? -Jakie masz plany, Efremie? Jako lord, teraz. Domyślam się, że katastrofa skomplikowała wszystkie wcześniejsze. - zagaiłem, choć na tyle niezobowiązująco, by w razie dyskomfortu lub nadmiernego spoufalenia się mógł odpowiedzieć jakąś formułką i zmienić temat.
-Dokładnie. - przytaknąłem słowom, które niejako samemu w nim zasiałem. -Czyż niedokładność i zaniedbanie nie wymagają równie wielkiej kary jak działania? Tylko tchórze uderzają z cienia - tchórze, tacy jak ja, ale wojna wymogła na mnie bezpośredniość. -ale takie uderzenia są równie bolesne. Bezczynność środowiska naukowego kosztowała nas tak wiele istnień i tragedię na Festiwalu Lata. Niektórzy, ci przesądniejsi, powiedzieliby nawet, że przerwane obchody rozgniewały samego Lugh. - spojrzałem na niego znacząco, unosząc lekko kąciki ust. Nie byłem wierzący, choć moja rodzina wywodziła się od druidów. Wierzyłem za to w potęgę, jaką wiara—podczas wojny odnowiona, wzniecona ponownie w sercach tradycjonalistów, celowo rozdmuchiwana podczas Brón Trogain, które miało wskrzesić zapomniane rytuały—zapewnia we władaniu ludzkimi sercami.
Ostatnio zresztą samemu doświadczałem rzeczy niewytłumaczalnych i dziwnych, choćby podczas uczty otwierającej Festiwal Lata, ale... wolałem o nich nie myśleć. Już i tak miałem w życiu zbyt wiele stresów. Niektórych boska obecność uspokajała, ale mnie wręcz przeciwnie. Wolałem wierzyć, że nie ma bogów ani demonów, że jesteśmy tylko my i że po śmierci nikt nie będzie na mnie czekał. Ani brat o rozczarowanym spojrzeniu, ani kobieta, którą moja bezczynność skazała na śmierć.
-Z pewnością muszę się tam wybrać. W lepszych czasach. - odpowiedziałem kurtuazyjnie, choć perspektywa wyjazdu do Szwajcarii, na wykłady których nie rozumiałbym podwójnie—ani języka, ani treści naukowej—nie napawała mnie najmniejszym entuzjazmem. Starannie ukrywałem jednak kompleksy, obdarzając Efrema wdzięcznym uśmiechem. -Będę wdzięczny. - za naukowe kontakty, na pewno. -A jeśli kogoś zaufanego, o odpowiedniej ambicji i poglądach - przypomniałem, wieści o Czarnym Panu szerzyły się wszak w Europie -uda się namówić na przyjazd do Wielkiej Brytanii, będzie to wyglądać... korzystnie, dla propagandy. - myślałem na głos, zadowolony. Zniszczenia w Europie również były ogromne, ale dla naszych obywateli dobrze będzie wyglądać młoda, naukowa sława, która widzi w naszym zrujnowanym kraju potencjał i odbudowę. Piękny nagłówek gazety, muszę tylko stworzyć ich więcej by zrównoważyć wszystkie doniesienia o tragediach...
-Cieszy mnie twój entuzjazm do działań za granicą. Jeśli napotkasz jakiekolwiek kłopoty z organizacją wyjazdu - zacząłem delikatnie, wiedząc, że dla lorda Yaxleya nic nie powinno być niemożliwe... ale wiedząc też, że po katastrofie wszyscy działali w panice i oszczędności, zarówno przełożeni departamentów, jak i twórcy świstoklików -wspomnij, że będzie on bardzo opłacalny dla Biura Informacji. - wypowiadając te słowa uświadomiłem sobie, że dziś po raz pierwszy powołałem się w tym kontekście na mój nowy autorytet w Ministerstwie—już nie Corneliusa Sallow, a Szefa Biura Informacji. Słowa miały słodki smak, łagodząc nieco związane znowu pozycją stresy.
Pozostałem przy biurku, gdy Efrem spacerował po gabinecie, prawdopodobnie wskrzeszając we własnej głowie horrory zniszczonego Cambridge. Minę miał pokerową, ale zastanawiałem się, czy to pierwsza tragedia jaką w życiu przeżył. Katastrofa tej skali była pierwszą dla nas wszystkich, ale samemu straciłem już wcześniej namiastkę domu—kawalerkę dzieloną z kochanką i radość z przebywania w rodzinnym domu po tragicznej śmierci brata. Czy gruzy Cambridge kojarzyły się Efremowi z personalną stratą i czy jakieś osobiste doświadczenia przygotowały go do takiego wstrząsu? Jeśli tak, pewnie pozostało to sekretem. Nawet w rodzinach takich jak moja, wszystko działo się za zamkniętymi drzwiami—a co dopiero u arystokratów.
-Ilu - zapytałem pragmatycznie, bębniąc palcami w stół. Zaoferowałbym słowa współczucia, ale oszczędzałem je dla cywili, dla propagandy. Tragedia w Anglii przekroczyła zresztą skalę, do opisania której wystarczały kurtuazyjne słowa. -mieszkańców zginęło? Kadry profesorskiej złożonej z czarodziejów? Ktoś z domów profesorów ocalał, prawda? - można by upiec dwie pieczenie na jednym ogniu i... -nie pomożemy wszystkim ocalałym, ale można spriorytetyzować pomoc dla tych, którzy wesprą nas w walce o wpływy w "Horyzontach Magii" i dyskredytacji - wyimaginowanych -zdrajców. Nie tylko poglądy i ambicja potrafią kupić lojalność, może to zrobić również desperacja. A nasza wizyta w Cambridge mogłaby być dobrą okazją do wyłowienia takich osób. - zaproponowałem. -Zapewnię ich o wszystkim, o co prosisz. - przytaknąłem. Lubiłem przemawiać i robiłem to dobrze, a nieskromnie mówiąc świetnie, mogłem obiecać ludziom wszystko. -A ty? Dołączysz do przemówienia? - uśmiechnąłem się blado, ciekawe jego decyzji. Nie musiał, nie gdy zagwarantowałem mu swoje przemówienie; i nie wiedziałem, czy przywykł do przemawiania przed tłumami. Ale prędzej czy później będzie musiał. Spojrzałem mu prosto w oczy, zastanawiając się, czy widział już w swoim powrocie i katastrofie szansę na wybicie się, zarówno w Ministerstwie, jak i pośród własnej rodziny. Czy może altruizm lub lojalność były w nim silniejsze od własnych ambicji? -Jakie masz plany, Efremie? Jako lord, teraz. Domyślam się, że katastrofa skomplikowała wszystkie wcześniejsze. - zagaiłem, choć na tyle niezobowiązująco, by w razie dyskomfortu lub nadmiernego spoufalenia się mógł odpowiedzieć jakąś formułką i zmienić temat.
Słowa palą,
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
więc pali się słowa. Nikt o treści popiołów nie pyta.
Cornelius Sallow
Zawód : Szef Biura Informacji, propagandzista
Wiek : 44
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Żonaty
niech nie opuszcza ciebie twoja siostra Pogarda
OPCM : 8 +3
UROKI : 38 +8
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1 +3
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Czy przesadne ambicje były czymś dobrym? To pytanie nurtowało od dłuższego czasu. Bez tej jednostki napędowej, wszelkie chęci i pragnienia mogły kończyć się jedynie na pomysłach, niknąc w mrokach nieodczuwanego działania. Jednak Efrem, choć pełen ambicji, wiedział, kiedy powstrzymać się przed zbytnim pędem do przodu. Większość swoich ambicji pozostawił pośród ziemi przodków, tam, gdzie mogły rosnąć i rozwijać się w harmonii z duchem jego korzeni. Dość wiele jego pomysłów znalazło odzwierciedlenie w tamtejszej rzeczywistości, gdzie nie musiał się martwić wszelką oceną ani presją społeczną. Tam mógł działać zgodnie z własnym sumieniem i przekonaniami, nie obawiając się skutków ani osądów innych. Zbyt wiele czasu poświęcono, by przekazać nauki i cenne praktyki, które mógłby wykorzystać w przyszłości. Piętno odcisnęła rodzina matki, wielcy politycy, niestrudzenie idący do przodu we własnych przekonaniach, nieustannie dążący do osiągnięcia celów. To oni przekazali mu nie tylko wiedzę, ale także umiejętność utrzymywania znaczenia przez wiele pokoleń. Choć był efektem politycznego małżeństwa, dało mu to wiele pozytywnych efektów w mieszance cech. Nie bał się zawieruchy wokół siebie; wnikliwie obserwował, wyciągając wnioski. Dopiero potem atakował, po gruntownym zbadaniu sytuacji. Ta kombinacja cech sprawiała, że był gotów na każde wyzwanie, gotów działać z determinacją i zdecydowaniem.
- Zbyt wielu — doskonale znał statystyki, które przedłożył na biurko jego własny ojciec. Pośród zwyczajnych cywilów, nawet wielce uzdolnione jednostki nie zdołały uciec. Padli ofiarą niszczycielskiej siły, pośród której każdy zdawał się sobie równy. - Niezależnie od usytuowania w hierarchii społecznej, staram się być optymistą pośród wszechobecnej pożogi. - a jednak serce zdawało się krwawić, odkąd opuścił Ministerstwo, by ocenić sytuację na własne oczy. - Rozmawiałem osobiście z tymi, którzy przeżyli. Spisałem wszechobecne potrzeby, pokusiłem się o zebranie relacji też innym. Dokumenty mogę przedłożyć ze śmiałością, gdyż będą przydatne do dalszego planowania.
Zimny dreszcz przeszył siedzącego jego ciało, wędrując po pomieszczeniu jak szept niewidzialnych duchów. Przez lata poświęcił się polityce, pozostawiając dawne obowiązki lorda w cieniu. To była droga, którą wybrał, a teraz konsekwencje jego decyzji spływały na niego jak błogosławieństwo w cieniu klęski. Zakuty w stal ojczystego obowiązku, Yaxley zgubił się w labiryncie swoich własnych wyborów. Wędrował po ścieżkach politycznych intryg, zatracając drogę do korzeni i dziedzictwa rodowego. Choć jego dalsza rodzina miała znaczny wpływ w Niemczech, on sam obrócił plecy swoim korzeniom, oddając się pasji i chwale politycznego światła. W obliczu katastrofy, rozterki i gorycz towarzyszyły mu jak wierni towarzysze. Porównywał siebie do prozaicznego człowieka, zatopionego w egocentrycznym myśleniu, pozbawionego kontaktu z rodową ziemią i dziedzictwem. Choć ojciec wysiadał mu swoje nauki, choć nauczył się kwestii od najmłodszych lat, on, Efrema, zaniedbał swój rodzinny obowiązek i znaczenie. Teraz, w obliczu nadchodzących wyzwań i burzy, zamierzał odnaleźć sens i znaczenie, oddając się służbie społecznej. Być może to był jego sposób na zadośćuczynienie za grzechy przeszłości, na nawrócenie i odkupienie win. Czy takie zadośćuczynienie było możliwe, czy też to tylko złudzenie, które doprowadzi go jeszcze dalej na drogę zguby? Odpowiedzi na te pytania tkwiły w sercu ciemności, której starał się oświecić światłem nadziei.
- Od najmłodszych lat byłem wystawiany na widok publiczny, na wzgląd ojcowskich obowiązków — musiał się nauczyć obycia, przyzwyczaić się do wiecznie rzucanego spojrzenia na siebie. Inwestycja. Tak zwała to rodzina jego matki, wielcy politycy. - Dotychczas nie siedziałem jedynie za biurkiem, wszak polityka to wieczna ekspozycja i oratorstwo, mające na celu zdobycie serc innych.
Nigdy nie ulegał pokusie ukrywania się w cieniu, gdyż wiedział, że prawdziwe znaczenie jego nauk tkwiło w praktyce i działaniu. Słowa, które padały w czasie rozmów, nie pozostawały jedynie na papierze czy w powietrzu – zamierzał je przełożyć na konkretne czyny. Był to dla niego niezwykle istotny aspekt, niezależnie od tego, czy był uznawany za dyplomatę, czy nie. Wszakże teraz, gdy świat pogrążony był w chaosie, kwestie te stały się jeszcze bardziej pilne. Jego celem było uspokojenie cywilów wśród zgliszcz miast, które dotknęły katastrofy. Jednakże nie ograniczał się tylko do tego – jego misją było także odnalezienie niebezpiecznych pasożytów, które skrywały się pośród tłumów niewinnych ludzi. Szukał zdrajców, choć ich działania na ziemiach Yaxleyów wydawały się nikłe. Wiedział jednak, że nawet najmniejszy pasożyt może wywołać ogromne zniszczenie, jeśli nie zostanie zdemaskowany i powstrzymany w odpowiednim czasie. Powziął działania nikłego odnalezienia, punktu zaczepienia na wzgląd dobra innych. Tych, których poglądy kłóciły się z jego własnymi, tak jawnie ukazanymi. Efrema nie bał się stawić czoła tym wyzwaniom. Jego determinacja i zdolności przywódcze były jak latarnia morska w mroku – prowadziły go przez burzę, by ostatecznie doprowadzić do spokoju i bezpieczeństwa. Jego serce płonęło ogniem sprawiedliwości, gotowe do walki w imię dobra i pokoju na tych ziemiach.
- Dołączę, przekaże swe wsparcie nie tylko fizyczne, jak również mentalne — powiedział chłodno, ukazując rodzinne usposobienie do niewygody sytuacji. Musiał. - Czas objąć obowiązki, które porzuciłem na korzyść rozwoju pośród politycznego środowiska. Być nie tylko politykiem — spojrzał przekornie na bardziej doświadczonego względach manipulacji i kreślenia informacją. - a również lordem, obowiązek i słowo, które stawiam przy swoim imieniu i nazwisku. Czas być tym i pokazać, że przejąłem wartości wyuczone przez ojca i przodków. Wróciłem, nie żyjąc już tylko realiami wygody pośród Niemieckich ziem.
Pogłoski i fakty rozchodziły się szybko, przenosząc nić niezgody w panujące obecnie ustroje i poglądy. Było jasne, że świat czekał na kolejną lawinę zmian, a kłótnie mogły ponownie ogarnąć Ministerstwa całego świata oraz zwykłą ludność. Wszystkie działania miały na celu przywrócenie równowagi i stabilności w obliczu zbliżającej się burzy. Chociaż widmo kolejnych wojen nie napawa optymizmem, stwarzając kolejne dwie strony przyszłej barykady.
- Będę działać na korzyść wiadomego stronnictwa, pewnego, przesiąkniętego idealną kreacją świata — pragnął obserwować, ten faktyczny rozwój i jego powstanie. - Wiele czeka niedogodności, bo więcej wśród nas jest nieodgadnionej materii. - schował dłonie w kieszenie spodni, analizując dotychczasowe kroki, jakie zamierzali wspólnie podjąć. - Będę wdzięczny za wszelkie środki, podjęte przez pana. Dokumenty dostarczę jak najszybciej, dodatkowo… Dziś powezmę działania i zdobycie materiałów naukowych, by przedstawić światu tych, których nieuwaga przyczyniła się do katastrofy.
Ta filozofia, choć surowa, znajdowała swoje uzasadnienie w nieustannie zmieniającym się i niebezpiecznym świecie, w którym przyszło działać. Poświęcenie mniejszej ilości istnień dla dobra ogółu było często nieuniknione w obliczu trudnych decyzji, jakie musiano podejmować. Manipulacja czasem wydawała się nieunikniona, aby utrzymać pozory stabilności i uniknąć chaosu, który mógłby nastąpić w wyniku otwartego ujawnienia problemów. Był świadomy ciężaru odpowiedzialności, który spoczywał na ich barkach, i starał się podejmować decyzje w sposób najbardziej sprawiedliwy i korzystny dla ogółu społeczeństwa. Pomimo trudności, jakie niosły za sobą ich wybory, nadal kierował się przekonaniem, że cel, jakim było dobro większości, usprawiedliwiał środki, jakie musiano podjąć.
| zt dla Efrema
- Zbyt wielu — doskonale znał statystyki, które przedłożył na biurko jego własny ojciec. Pośród zwyczajnych cywilów, nawet wielce uzdolnione jednostki nie zdołały uciec. Padli ofiarą niszczycielskiej siły, pośród której każdy zdawał się sobie równy. - Niezależnie od usytuowania w hierarchii społecznej, staram się być optymistą pośród wszechobecnej pożogi. - a jednak serce zdawało się krwawić, odkąd opuścił Ministerstwo, by ocenić sytuację na własne oczy. - Rozmawiałem osobiście z tymi, którzy przeżyli. Spisałem wszechobecne potrzeby, pokusiłem się o zebranie relacji też innym. Dokumenty mogę przedłożyć ze śmiałością, gdyż będą przydatne do dalszego planowania.
Zimny dreszcz przeszył siedzącego jego ciało, wędrując po pomieszczeniu jak szept niewidzialnych duchów. Przez lata poświęcił się polityce, pozostawiając dawne obowiązki lorda w cieniu. To była droga, którą wybrał, a teraz konsekwencje jego decyzji spływały na niego jak błogosławieństwo w cieniu klęski. Zakuty w stal ojczystego obowiązku, Yaxley zgubił się w labiryncie swoich własnych wyborów. Wędrował po ścieżkach politycznych intryg, zatracając drogę do korzeni i dziedzictwa rodowego. Choć jego dalsza rodzina miała znaczny wpływ w Niemczech, on sam obrócił plecy swoim korzeniom, oddając się pasji i chwale politycznego światła. W obliczu katastrofy, rozterki i gorycz towarzyszyły mu jak wierni towarzysze. Porównywał siebie do prozaicznego człowieka, zatopionego w egocentrycznym myśleniu, pozbawionego kontaktu z rodową ziemią i dziedzictwem. Choć ojciec wysiadał mu swoje nauki, choć nauczył się kwestii od najmłodszych lat, on, Efrema, zaniedbał swój rodzinny obowiązek i znaczenie. Teraz, w obliczu nadchodzących wyzwań i burzy, zamierzał odnaleźć sens i znaczenie, oddając się służbie społecznej. Być może to był jego sposób na zadośćuczynienie za grzechy przeszłości, na nawrócenie i odkupienie win. Czy takie zadośćuczynienie było możliwe, czy też to tylko złudzenie, które doprowadzi go jeszcze dalej na drogę zguby? Odpowiedzi na te pytania tkwiły w sercu ciemności, której starał się oświecić światłem nadziei.
- Od najmłodszych lat byłem wystawiany na widok publiczny, na wzgląd ojcowskich obowiązków — musiał się nauczyć obycia, przyzwyczaić się do wiecznie rzucanego spojrzenia na siebie. Inwestycja. Tak zwała to rodzina jego matki, wielcy politycy. - Dotychczas nie siedziałem jedynie za biurkiem, wszak polityka to wieczna ekspozycja i oratorstwo, mające na celu zdobycie serc innych.
Nigdy nie ulegał pokusie ukrywania się w cieniu, gdyż wiedział, że prawdziwe znaczenie jego nauk tkwiło w praktyce i działaniu. Słowa, które padały w czasie rozmów, nie pozostawały jedynie na papierze czy w powietrzu – zamierzał je przełożyć na konkretne czyny. Był to dla niego niezwykle istotny aspekt, niezależnie od tego, czy był uznawany za dyplomatę, czy nie. Wszakże teraz, gdy świat pogrążony był w chaosie, kwestie te stały się jeszcze bardziej pilne. Jego celem było uspokojenie cywilów wśród zgliszcz miast, które dotknęły katastrofy. Jednakże nie ograniczał się tylko do tego – jego misją było także odnalezienie niebezpiecznych pasożytów, które skrywały się pośród tłumów niewinnych ludzi. Szukał zdrajców, choć ich działania na ziemiach Yaxleyów wydawały się nikłe. Wiedział jednak, że nawet najmniejszy pasożyt może wywołać ogromne zniszczenie, jeśli nie zostanie zdemaskowany i powstrzymany w odpowiednim czasie. Powziął działania nikłego odnalezienia, punktu zaczepienia na wzgląd dobra innych. Tych, których poglądy kłóciły się z jego własnymi, tak jawnie ukazanymi. Efrema nie bał się stawić czoła tym wyzwaniom. Jego determinacja i zdolności przywódcze były jak latarnia morska w mroku – prowadziły go przez burzę, by ostatecznie doprowadzić do spokoju i bezpieczeństwa. Jego serce płonęło ogniem sprawiedliwości, gotowe do walki w imię dobra i pokoju na tych ziemiach.
- Dołączę, przekaże swe wsparcie nie tylko fizyczne, jak również mentalne — powiedział chłodno, ukazując rodzinne usposobienie do niewygody sytuacji. Musiał. - Czas objąć obowiązki, które porzuciłem na korzyść rozwoju pośród politycznego środowiska. Być nie tylko politykiem — spojrzał przekornie na bardziej doświadczonego względach manipulacji i kreślenia informacją. - a również lordem, obowiązek i słowo, które stawiam przy swoim imieniu i nazwisku. Czas być tym i pokazać, że przejąłem wartości wyuczone przez ojca i przodków. Wróciłem, nie żyjąc już tylko realiami wygody pośród Niemieckich ziem.
Pogłoski i fakty rozchodziły się szybko, przenosząc nić niezgody w panujące obecnie ustroje i poglądy. Było jasne, że świat czekał na kolejną lawinę zmian, a kłótnie mogły ponownie ogarnąć Ministerstwa całego świata oraz zwykłą ludność. Wszystkie działania miały na celu przywrócenie równowagi i stabilności w obliczu zbliżającej się burzy. Chociaż widmo kolejnych wojen nie napawa optymizmem, stwarzając kolejne dwie strony przyszłej barykady.
- Będę działać na korzyść wiadomego stronnictwa, pewnego, przesiąkniętego idealną kreacją świata — pragnął obserwować, ten faktyczny rozwój i jego powstanie. - Wiele czeka niedogodności, bo więcej wśród nas jest nieodgadnionej materii. - schował dłonie w kieszenie spodni, analizując dotychczasowe kroki, jakie zamierzali wspólnie podjąć. - Będę wdzięczny za wszelkie środki, podjęte przez pana. Dokumenty dostarczę jak najszybciej, dodatkowo… Dziś powezmę działania i zdobycie materiałów naukowych, by przedstawić światu tych, których nieuwaga przyczyniła się do katastrofy.
Ta filozofia, choć surowa, znajdowała swoje uzasadnienie w nieustannie zmieniającym się i niebezpiecznym świecie, w którym przyszło działać. Poświęcenie mniejszej ilości istnień dla dobra ogółu było często nieuniknione w obliczu trudnych decyzji, jakie musiano podejmować. Manipulacja czasem wydawała się nieunikniona, aby utrzymać pozory stabilności i uniknąć chaosu, który mógłby nastąpić w wyniku otwartego ujawnienia problemów. Był świadomy ciężaru odpowiedzialności, który spoczywał na ich barkach, i starał się podejmować decyzje w sposób najbardziej sprawiedliwy i korzystny dla ogółu społeczeństwa. Pomimo trudności, jakie niosły za sobą ich wybory, nadal kierował się przekonaniem, że cel, jakim było dobro większości, usprawiedliwiał środki, jakie musiano podjąć.
| zt dla Efrema
Wolę raczej swoją wolność niż Twoją miłość. Jeśli masz do wyboru towarzystwo w więzieniu i samotny spacer na wolności, co wybierasz?
Efrem Yaxley
Zawód : polityk, wsparcie Ambasadora Anglii w Magicznej Konfederacji Czarodziejów
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Gdy się ktoś zaczyta, zawsze się czegoś nauczy, albo zapomni o tym, co mu dolega, albo zaś nie – w każdym razie wygra...
OPCM : 7 +2
UROKI : 6 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 9
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Gabinet Szefa Biura Informacji
Szybka odpowiedź