Wydarzenia


Ekipa forum
Zajazd „Pod Gruszą”
AutorWiadomość
Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]22.10.21 19:54
First topic message reminder :

Zajazd „Pod Gruszą”

★★
Prowadzony od kilku pokoleń przez jedną czarodziejską rodzinę zajazd jest miejscem ciepłym i przestronnym. W środku zawsze jest się witanym ciepłym uśmiechem przez właścicielkę lub kogoś z obsługi, a oferta lokalu nie kończy się na smacznym obiedzie i wynajęciu pokoju, ale wiele czarodziejów również zamawia w Pod Gruszą słodkie wypieki na różne okazje, choć z pewnością trwająca wojna nie wpływa pozytywnie na biznes.
Na głównej sali można zająć jeden z wielu stolików przygotowanych dla gości oraz cieszyć się wystrojem, który zawiera zarówno obrazy w zdolnych ramach, jak i oprawione trofea myśliwskie, a nawet na jednej ze ścian znajduje się dziura, podobno będąca pamiątką po jednym z wybuchów złości lorda Ollivandera - a stali bywalcy wiedzą nawet, którego z braci dokładnie.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:36, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]27.01.22 21:33
Ból i zmęczenie dawały o sobie znać. Wiedział to nie tylko samemu ich doświadczając, ale i patrząc na funkcjonariusza. Balansował na granicy. Jeden i drugi i na sekundę tylko zatrzymał myśl, który pierwszy przekroczy granicę. Jedną z wielu. Obecność "towarzystwa" musiała podziałać. Jak dokładnie, jeszcze miał się przekonać, ale widocznie wywoływała emocje. Z jednej strony możliwe, że nawet nadzieję, albo jej odwrotność - Timoria - zainkantował, zgodnie z zapowiedzią konsekwencji, gdy na zadane pytanie, nie otrzymał właściwej odpowiedzi. Nie był gołosłowny. Różdżka wskazywała mu za cel więźnia. Utrzymał jednak zaklęcie zaledwie chwilę, cofając nie aż tak owocne efekty czaru. Dopiero potem odpowiadając
- Nadrabiam Davidzie - odpowiedział niewzruszony, gdy Watts sparafrazował jego pytanie. Nie mógł dać się rozkojarzyć - im mniej mówisz ty, tym więcej usłyszysz ode mnie. I odwrotnie - wzruszył ramieniem, jakby chciał powiedzieć  "ot i cała filozofia". Na dłużej zatrzymał wzrok na napiętym obliczu mężczyzny. A więc był w stanie wyprowadzić go z równowagi - czyli wasz drogi komendant dzielił się swoimi fetyszami tylko z wybrańcami - dodał, marszcząc brwi w krótkim zamyśleniu - ale rozumiem, że o szantażach, morderstwach i porwaniach wiedziałeś? - przechylił głowę, analizując kolejno wypluwane wyrazy. Papieros, który zapalił w ten specyficzny sposób, dawała mu chwilę na wewnętrzne rozluźnienie. Odsunął pet, gdy otrzymał dawkę nowych informacji.
- Nieźle mi to wychodzi zazwyczaj - zimna iskra zakołysała się w ciemnych ślepiach, ale nie utrzymał jej na widoku - korzystam z konieczności, właśnie dlatego, że wiem, co robią - przerwał "Widziałeś, co robią..." - a więc, oddzielał siebie od tej ideologicznej zgrai? - Widziałem i doświadczyłem co robili i robiliście z aurorami, ze zwykłymi ludźmi, którzy byli podejrzani zdradę, czy choćby o mugolactwo, dzieci, kobiety, dorośli. Wszystko bardzo wyraźnie - mówił sucho, przenosząc wzrok na dymiącą się końcówkę peta, by potem wrócić do podkrążonych oczu Wattsa - jesteś półkrwi. Masz rodzinę? - jakby od niechcenia, zmienił tor wypowiedzi, niedługo po tym, jak spróbował odwrócić się w stronę zmienionej czarownicy - prędzej czy później, skończycie jak Pearson i wielu mu podobnych/ Lista jest długa. Pewnie wystarczy donos, mały szantaż, czyjeś tchórzostwo... - wymieniał dalej, skupiając uwagę więźnia na sobie - niezależnie od tego, czy dziś mi coś powiesz czy nie - dla nich już jesteś zdającą - oprał plecy o ścianę, milknąć na moment, w którym przepłukał płuca tytoniowym dymem - jest jedna diametralna kwestia, które różni mnie i mi podobnych, od tej całej zdegenerowanej zgrai - zmrużył oczy i odepchnął od ściany. Widocznie znał tylko jedną stronę medalu. Cokolwiek słyszał o zakonie feniksa, o nim samym, musiało być mało przekonującą - do stanięcia po właściwej stronie - mieszanką. Strach, czy korzyści? - nie czerpię przyjemności ze środków przymusu, z jakich z konieczności korzystam. Ba, w pewien sposób, podziwiam siłę determinacji, z  jaką się opierasz - przerwał, ruszył w stronę więźnia. Wysunął papieros z ust i przełożył go do palców. Być może nowa perspektywa rozjaśni zmęczony i tak zdeterminowany - tylko aktualnie nie ma to najmniejszego sensu. Co ci przyniesie milczenie? Nawet, gdybym cię - powiedzmy teoretycznie - po prostu wypuścił, nie masz już miejsca w szeregach policji - uniósł głowę - nie macie - dodał zerkając, na pochyloną sylwetkę za jego plecami. Podsunął pod nos papierosa. Jeśli tylko chciał, mógł zaczerpnąć dymny wdech, jeśli nie, odsunął się - wasza śmierć pójdzie na marne - zakończył spokojnie.
- Jaki był cel waszej misji? - po raz trzeci sięgnął po podstawę pytania. Wciąż, nie-niecierpliwy.

| Tutaj połowicznie udane zaklęcie.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]30.01.22 0:38
Cały czas jakąś część swojej uwagi skupiała na tym, aby autentycznie odgrywać powierzoną jej rolę, ani na chwile nie wychodząc z tego, że też miała tutaj odgrywać. W końcu jakie wrażenie sprawiłaby, gdyby nagle postanowiła kręcić się na krześle, odwracając się aby spojrzeć na Samuela i tamtego człowieka, a jeszcze, nie daj losie, zaczęłaby rozgadywać jakieś głupoty i to o misji, o której wiedziała trochę od samego Skamandera, ale być na niej nie była, a już na pewno nie z ramienia policjantów. Tym bardziej potrzebowała jakoś zachować tę grę pozorów, oddychając nieco głębiej, jak zawsze, kiedy miewała problemy z oddychaniem, czy to poprzez chorobę, czy jakieś uszkodzenie, a teraz miało kojarzyć się z pewnymi obrażeniami. Głowę dalej miała zwieszoną, pilnując aby poruszać ją jak najmniej, tak by czasem nie ujawnić za dużo z widoku swojej twarzy.
Powstrzymywała również zaciskanie szczęki kiedy tak słuchała tej wymiany, a jednocześnie starała się skupić na tym, aby jednak wynosić z tego spotkania również to, jak Samuel prowadził przesłuchanie – to, jakich argumentów używał, jak modulował głos, do czego się odwoływał. Interakcja z więźniem mogła podpowiedzieć jej, jak prowadzić takie rozmowy gdyby w nagłej sytuacji sama musiałaby kogoś wypytać. Dopiero zbierała w tej kwestii „doświadczenie”, dlatego musiała uczyć się kiedy mogła, jednocześnie pozostając w roli. Gdzieś z tyłu głowy zapamiętała również zaklęcie, tak aby później móc zapytać o jego dokładniejsze efekty i użycie, na to jednak nie było teraz czasu i miejsca.
Lekko poderwała głowę, jakby pytanie w jej kierunku nagle zwróciło jej uwagę, jednak wciąż nie odwróciła się na tyle, aby mężczyzna mógł jej się przyjrzeć, a tym bardziej dostrzec dokładnie jej rysy twarzy.
- Nie. – Odpowiedziała na pytanie więźnia, wiedząc, że nie powinna się odzywać, a jednocześnie dając Samuelowi pretekst do tego, aby jego groźby mogły być spełnione na szerszym kręgu. Głos utrzymywała nisko, na poziomie chrapliwego szeptu, tak aby „uszkodzonymi” strunami głosowymi tłumaczyć utrzymywanie głosu na dość niskim, niemożliwym do rozpoznania poziomie, którym w końcu mógłby mówić każdy. – Ci tutaj- przerwała wypowiedz, kaszląc najpierw cicho, potem nieco głośniej, ostatecznie jednak milknąc, jakby jednak mówienie kosztowało ją zbyt wiele.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]04.02.22 0:05
Więzień był słaby, nietrudno było to dostrzec; mimo dźwięczącej w głoskach buty, jego powieki wydawały się ciężkie, opadając do połowy przekrwionych oczu; policzki miał blade, skórę siną, oczy podkrążone. Kiedy obracał głowę, robił to powoli, na pytania i gesty reagując z opóźnieniem – jakby samo myślenie przynosiło mu trud. W reakcji na wypowiedzianą przez aurora inkantację w jego tęczówkach błysnął strach – ale Skamander również był zmęczony, rzucone przez niego zaklęcie zadziałało więc jedynie częściowo. Widział – jak mięśnie barków mężczyzny napinają się mocniej, jak na krótką chwilę zaczyna oddychać ciężej; opuścił spojrzenie, uginając szyję, wzrok wbijając w posadzkę. Trudno było odgadnąć, jakie dokładnie myśli przebiegały przez jego głowę, bo nie wyprostował się również, gdy urok został cofnięty; ciężar ciała opierając na napiętych sznurach, pochylony do przodu.
W odpowiedzi na pytanie parsknął zduszonym śmiechem. – Wszyscy o tym wiedzieli. Mamy wojnę, nie? Jedni na niej tracą, inni się bogacą – wycedził, przekrzywiając głowę, żeby spojrzeć na Samuela z ukosa. Nie wyglądał na onieśmielonego czy przestraszonego, bardziej – jakby było mu wszystko jedno, choć równie dobrze mogła to być gra pozorów.
Na kolejne słowa aurora nie odpowiedział, milcząc przez dłuższą chwilę, wzrok znów opuszczając w stronę podłogi; wyglądało to tak, jakby migoczące nad nim światło go raziło – unosząc głowę mrużył powieki, uciekał głową na boki – gdy jednak Samuel zapytał o rodzinę, mięśnie mężczyzny spięły się wyraźnie, zaciśnięta kurczowo szczęka drgnęła w spazmie złości, gniewu. Trwało to zaledwie chwilę, parę uderzeń serca, nerwowych wdechów – po których rysy czarodzieja rozluźniły się, a w tęczówkach znów odbiła się drwina. Kącik jego ust poderwał się w górę, był to jednak gest fałszywy, uśmiech pozbawiony wesołości. – I trzy puszki pigmejskie – odpowiedział, przez moment spoglądając Skamanderowi prosto w oczy.
Na jego twarzy wymalowała się irytacja. – Gówno wiesz, Skamander. O mnie, o nas. Rzucasz frazesami, myślisz, że wszystkich nas rozumiesz. Wiesz, czym się różnimy? Tym, że mnie dzisiaj powinęła się noga, a tobie powinie się jutro. Czy ktoś mnie nagrodzi za milczenie? Nie. Za mówienie? Też nie. Dlaczego miałbym więc powiedzieć ci cokolwiek? – wyrzucił z siebie; mówił coraz szybciej, zdawało się, że coraz mniej też się kontrolował – sylaby zlewały się w jedno, brakowało mu tchu. Gdy tuż przed jego twarzą znalazł się papieros, cofnął się gwałtownie, plecami uderzając o oparcie krzesła; szarpnął głowę do tyłu. – Spierdalaj – warknął z irytacją, a słysząc powtórzone po raz trzeci pytanie, wywrócił oczami. – Żaden. Dostaliśmy wezwanie, ktoś przekazał szefowi informację, że u Twigsów węszy Zakon Feniksa. Mieliśmy to sprawdzić. Zapytałbym, czy twój kumpel ci tego nie powiedział, ale widzę, że nie jest zbyt rozmowny – dodał, raz jeszcze obracając głowę w stronę siedzącej za jego plecami Thalii.

Mistrz gry przeprasza najmocniej za poślizg.

Działające eliksiry i zaklęcia:
- Oculus - 3/3 tury, 10/10 PŻ
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]05.02.22 21:04
Utrzymywał aurę spokoju. Przez swój głos, przez ciągłe i powtarzające się pytania. Miało to swój cel. Konieczność, którą wysunął na pierwszą scenę przesłuchania. Och, pamiętał jak w więzieniu, powtarzano mu w kółko te same dyspozycje. Aż robiło się niedobrze, a samo pytanie wirowało ci w głowie. Miało go złamać. Ale to on stał teraz z drugiej strony. Ironia.
Z namysłem odsuwał wszelkie niepotrzebne emocje, które od czasu do czasu próbowały przebić się przez postawione granice woli. Potrzebował naciskać, ale od strony, która z pozoru wydawała się błaha. A im dłużej mówił, tym wyraźniejsze oznaki przełamywanych granic oporu widział. Więzień nie bał się go. Albo, bardzo dobrze to ukrywał, albo miał zupełnie inne priorytety. Nie znał go. Utrudniało to trafienie we właściwy punkt nacisku, ale sam fakt, że pod wpływem zaklęcia zgiął się, znaczyło, że potrafił się bać, a upór był jedną z masek. Musiał takie mieć. Jak każdy na jego stanowisku. Niezależnie od tego, czy stał po tej stronie dla idei, ze strachu, czy czegoś innego.
Zmrużył oczy na dźwięk śmiechu. Zimny błysk cieniem zajął na moment ślepia Skamandera - a Ty? wzbogaciłeś się? - tym razem odezwał się nisko, gardłowo, zupełnie odwrotnie do tego, co mu zaserwował mężczyzna. Widział w nim desperację. Wszystko było mu jedno? Świetnie. Grał? W porządku. I na to były sposoby. Chwytał więc informacje, które oddawały mu reakcje, na pytania. Jak te o rodzinę - przekazać je twojej rodzinie? Jak podasz adres, pewnie da się coś załatwić - utrzymał spojrzenie niewzruszony - A czekaj, pewnie już nie zdążymy. Zazwyczaj działają szybko - kontynuował zimno, odsuwając się i korzystając z dobrodziejstwa tytoniowego.
- Widzę hipokryzja ci nie obca Davidzie - zmarszczył brwi na krótko, jakby zastanawiał się nad rzuconymi słowami. Różdżkę obracał w palcach, po czym zatrzymał ją, kierując jej czubek w stronę Wattsa, zapauzował moment, przyglądając się czarodziejowi - Amicus - zażyczył, sięgając ponownie po magię. Trochę kija, trochę marchewki - Czemu? Bo wciąż masz kogo chronić - przechylił głowę, cofnął się, opierając plecami o chłodną ścianę - i postawiłabym swoją głowę - uśmiechnął się krzywo, wilczo - że dla czystego przykładu, ku chwale waszego pana, wzbogacenia... bla bla, podstaw tam co chcesz, a o czym - jak mówisz - tak bardzo nie wiem - wzruszył ramionami - zabiją, sprzedadzą, porwą, przesłuchają, będą torturować, zaszantażują wszystko i wszystkich których znasz. Trzeba znaleźć kozła ofiarnego, prawda? - stał przez chwilę nieruchomo, po prostu patrząc na więźnia. Wdychał i wydychał tytoniowy dym papierosa, którego zatrzymał na wargach, po czym rzucił pod but, dusząc - Nie szarp się. Nie zależy ci na twoim życiu. A na cudzym? - odchylił się, skracając dystans, by przejść przez pomieszczenie, tym razem znikając z pola widzenia więźnia, a zatrzymując się przed Thalią, złapał za włosy, odchylając jej głowę do tyłu - powiedziałem, że masz czekać na swoją kolej - pozostawił ton zimnym, patrząc na zmienioną twarz czarownicy z niemym "przepraszam", po czym puścił ją, by wymierzyć markowany lekki cios w przeponę. Na treningach obrywali wielokrotnie. Jeśli Thalia chciała w tym uczestniczyć, musiał uwiarygodnić jej obecność. Obserwował tym samym swego więźnia przez magiczny oculus, który lada chwila, miał zniknąć. Odetchnął, odsuwając się i wracając do przesłuchiwanego - Rozumiem, że rodzina Twingsów była wam - ci - znajoma? Wiedziałeś o ich porwanym dziecku? Powtórzę się, wiedziałeś o tym procederze? - przerwał na moment - I sam szef chciał się fatygować tylko na bazie "informacji"? Nie ma innych zajęć, tylko z wami biegać i sprawdzać wszystkie pogłoski? - stanął przed Wattsem, jak gdyby nigdy nic, ze zmęczonym zainteresowaniem - wyduś to z siebie. Mówiąc, być może nawet zdążysz kogoś ocalić. Albo przynajmniej uciąć ten ich dochodowy interes. Szmalcownicy robią tu "niezłą robotę za waszym przyzwoleniem. Niekoniecznie z mugolami. Mugolacy, półkrwi, ot, kto się nawinął, kto nie pasował, komu podwinęła się noga - odetchnął przez nos - Wasza śmierć nie przyniesie wam korzyści. Przysłuży się tylko im. Nawet będzie im to na rękę - zakończył.

| O tu rzut na zaklęcie


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]10.02.22 0:57
Ani razu nie obróciła głowy, spokojnie siedząc aby nie poruszać się za darmo. Przysłuchiwała się wymianie, odruchowo zbierając też informacje o samym policjancie. Nie wiedziała, jakie plany dokładnie miał później Samuel (chociaż przypuszczenia co do dalszych losów mężczyzny klarowały się dość jasno), ale jeżeli mogłaby potem wykorzystać jego dokumenty…w Londynie mogliby być podejrzliwi wobec tego, dość szybko mogąc zweryfikować ostatnie miejsca, w których przebywał i jego dalsze losy, a to rodziło zbyt wiele pytań, ale w miejscach oddalonych od stolicy było to już o wiele cięższe do prześledzenia. Jeżeli więc mogła dowiedzieć się dodatkowych informacji, musiała słuchać, bo mogła to potem wykorzystać. Parę pomysłów przychodziło jej do głowy.
W żaden sposób nie dała po sobie poznać, że jakkolwiek poruszyły ją słowa policjanta. Czy już był przekonany, że to podstęp, czy jednak może póki co wątpił? Wymiana ze Skamanderem była zacięta i nawet jeżeli mężczyzna ucierpiał mocno, trzymał się stanowczo, nawet przy padających zaklęciach. Widać w policji musiał już przetrwać i przetrawić sporo, zwłaszcza przy tej mniej…ciekawej stronie zawodowej. Teraz zaś, w ciemnym pomieszczeniu, przy obcych, był gotowy zakończyć wszystko i to za co? Lojalność, której jego pracodawca absolutnie nie przejawiłby w jego kierunku, bo nie było to opłacalne.
Usłyszała kroki i nagle postać Skamandera pojawiła się przed nią. Syknęła głośno, kiedy złapał ją za włosy, spoglądając na niego. Nieme przeprosiny przyjęła dość nietypowo, jeszcze zanim padł cios mrugając do niego i zdobywając się na lekki uśmiech. Nie musiała przyznawać, że chyba jak każdy, nie przepadała za obrywaniem w jakąkolwiek część ciała, nie znaczyło to jednak, że nie doceniała dobrego przedstawienia, a udane podstępy, jak wszystko, wymagało pełnego zaangażowania.
Nie powstrzymała skrzywienia się, charknięcia na zadany ból czy pochylenia się w stronę ziemi, podniosła jednak po chwili, rzucając Samuelowi niemal prowokujące spojrzenie, niemo dając mu znać, że wcale nie musiał się hamować.
- Twoi koledzy biją lepiej od ciebie, Skamander, może powinieneś poprosić ich o lekcje? - Kontynuowała swoim niewyraźnym głosem, ostrożnie prostując się do poprzedniej pozycji. – Nic mu nie powiedziałem, nie słuchaj go. - Ciekawa była, jak teraz zareaguje mężczyzna gdy był pod wpływem kolejnego zaklęcia.


So heed the words from sailors old
Beware the dreams with eyes of gold
And though he'll speak of quests and powers...
...blessed, ignore the lies you're told
Thalia Wellers
Thalia Wellers
Zawód : Żeglarz, handlarz, przemytnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
I'm makin' my way
From the top of this lowly hillside
Through the realm of the soulless Fey
I'm makin' my way
And all of us dread the trouble that lies ahead
At the end of this wayward day
I'm makin' my way
OPCM : 13+2
UROKI : 10
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0+1
TRANSMUTACJA : 5+2
CZARNA MAGIA : 0

ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Metamorfomag

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t10111-thalia-wellers#306486 https://www.morsmordre.net/t10173-kymopoleia#308971 https://www.morsmordre.net/t12384-thalia-wellers#381174 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t10167-skrytka-bankowa-nr-2284#308735 https://www.morsmordre.net/t10164-thalia-wellers#308697
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]17.02.22 12:29
Samuel dostrzegał nawarstwiające się wraz z każdą minutą wycieńczenie więźnia, sylwetkę pochyloną do przodu, powieki opadające na oczy, ciężki oddech; domyślenie się, że na przesłuchanie go nie pozostało już zbyt wiele czasu nie było trudne, a jednak – auror zdawał się nie spieszyć, bardziej niż na wydobyciu informacji skupiając się na motywach i przeszłości samego funkcjonariusza. Opór słabł, ale razem z nim słabła i koncentracja, wzrok mężczyzny tracił ostrość; rzucone zaklęcie trafiło go w klatkę piersiową, nie zmieniło jednak nic – czarodziej nie próbował atakować Skamandera, nie miał na to siły. – Ja? Ja jestem tylko pionkiem, Skamander – odpowiedział chrapliwie. – Powiedziałem ci już: nie masz bladego pojęcia o tym, jak działają. Nie obchodzą mnie idee, a ja nie jestem tak ważny, żeby komuś się chciało robić ze mnie kozła ofiarnego. Poza tym – po co? Niczego się osiągnęliście, a Montague niczego nie stracił. Te puste groźby naprawdę na kimkolwiek robią wrażenie? – rzucił; na końcowych sylabach jego głos ucichł, załamując się, uderzając w wysokie tony. Wciągnął do płuc haust powietrza, mówienie wydawało się go męczyć; odchylił się więc do tyłu, przymykając powieki – przez moment wyglądał, jakby zasnął. Nie odpowiedział na kolejne pytanie, nie obrócił się też, żeby sprawdzić, po co Samuel podszedł do drugiego z więźniów. W reakcji na stłumiony dźwięk uderzenia drgnęły mu powieki, ale nic więcej – przesłuchanie ciągnęło się zbyt długo, z pozoru pozbawione konkretnego celu; zdawało się zmierzać donikąd, podczas gdy więzień stopniowo tracił przytomność umysłu.
Zanim odpowiedział na kolejne pytanie, z jego gardła wyrwał się suchy kaszel; na policzki wstąpił niezdrowy rumieniec, w świetle rzucanym przez kulę światła wyglądał nienaturalnie jaskrawo. – Masz problemy z pamięcią? To też już ci powiedziałem: wszyscy o tym wiedzieli – sapnął, odchylając głowę na bok. – Nie wszystkie pogłoski. Ale dwoje poszukiwanych terrorystów? Nie bądź taki skromny, Skamander, pewnie sam Czarny Pan by się do ciebie pofatygował – powiedział, z każdym słowem mówiąc coraz ciszej; głowa opadła mu na ramię, słysząc zapewnienie Thalii, parsknął. – A co mnie to obchodzi? Nawet nie wiem, kim jesteś – warknął. Później znów zakasłał, na wpół bezwładne ciało pochyliło się do przodu, zawisając na krępujących mężczyznę linach. Przestał zwracać uwagę na cokolwiek, zamknął oczy, oddech stał się płytszy, świszczący; trudno było powiedzieć, czy zdawał sobie jeszcze sprawę z tego, co działo się w pomieszczeniu.
Wiszące przed nim oko rozpadło się i rozproszyło w przestrzeni.

To ostatnia tura przesłuchania.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]28.02.22 21:15
- Mniej ważni, zostawali przykładem, więc gówno wiesz, albo jesteś ślepy - odpowiedział bez namysłu - a o tym czy coś osiągnęliśmy, nie tobie wiedzieć - skwitował w kontrze - prowokujesz, czy prosisz? - Nie miało sensu przerzucanie się argumentami. Był zmęczony, w zmęczeniu będąc poirytowanym, chociaż nawet na emocja drgała obok, jak obrazek. Wszyscy byli, paskudnie wręcz. Przeciągało się wszystko zbyt długo i jego cel rozmywał się w wykrętach więźnia, jakby nie rozumiał jego pytań. Być może tak było. I większość, co do tej pory zrobił, odbijało się od źródła. Niepotrzebnie zwlekał. I otrzymał ledwie skrawki, które można było wytrzeć o podłogę.
Założenia uczestnictwa drugiego więźnia rozproszyły się z chwilą, gdy zrozumiał jak bardzo ograniczone możliwości przekazał towarzyszce. Nie była w stanie zajrzeć mu do łowy, by odwzorować widok policjanta. Nie znał się na metamorfomagii wystarczająco. Kolejny popełniony błąd - Potrenują na tobie - rzucił ostrzej, nie patrząc już na pochyloną sylwetkę czarownicy.
- Nic nie powiedziałeś. Jak przystało na pionka tchórzy - powtórzył - Wasza misja. Nie tylko sama akcja nad Lune, panie władzo - rzucił ostrzej, zimno - O kim jeszcze wszyscy wiedzieli? Kto brał w tym udział? Które rodziny? I jak to działało? Kto tym dowodził? Macie tam punkty kontaktowe? Kryjówki? Bazy? - siatka działa na szeroką skalę. Musieli tam mieć mnóstwo takich miejsc, zaangażowanych szmalcowników, policjantów, rodzin. Sznurkami pociągało Ministerstwo za przyczyną milicyjnej władzy. Co oprócz "standardowych" korzyści z tego mieli?
Stanął obok, jakby nachylając się nad ściszonymi słowami. Zignorował słowa o Czarnym Panu, chociaż chłodny impuls zakołysał się przy zaciśniętej na moment szczęce. Zepchnął emocję w bok. Byłby kretynem, gdyby lekceważył ich władcę. Widział jaką potęgę osiągali jego najbliższe marionetki. I miał świadomość, z czym zetknął się jego kuzyn
Na odpowiedź w stronę Thalii, poruszył się szybciej, łapiąc ręką twarz Davida, chwytając za kark, by spojrzał na niego - Nie odpływaj jeszcze. Córka Twingsów. Gdzie jest? I gdzie są inne dzieciaki? - musiał tyle wiedzieć. Pamiętał z odpowiedzi kobiety, że mała była w miejscu, gdzie znajdowała się pochylona wieża, zegar. Znał jedno takie miejsce w Londynie.


Darkness brings evil things
the reckoning begins
Samuel Skamander
Samuel Skamander
Zawód : Rebeliant, auror
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
I've come too far, to go back now
I'll never close my eyes
OPCM : 51 +3
UROKI : 29 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 18
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” - Page 2 9l89Y7Y
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1272-samuel-skamander https://www.morsmordre.net/t1372-filozof#10888 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f186-harley-street-5-3 https://www.morsmordre.net/t3509-skrytka-bankowa-nr-358#61242 https://www.morsmordre.net/t1597-samuel-skamander#280340
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]19.03.22 13:29
Mężczyzna nie kłamał – tyle Samuel był w stanie dostrzec na pewno, wprawne oko aurora i czujne uszy bez trudu wychwyciłyby dźwięczący w głoskach fałsz, zauważyły luki w zeznaniach – wyglądało jednak na to, że David w istocie nie był w szeregach magicznej policji ważną personą, być może nie wiedząc nawet, czego przypadkowo stał się częścią, odpowiadając tego dnia na wezwanie. Dlatego – i ze względu na nawarstwiające się zmęczenie – uderzające wysoko pytania Skamandera mogły pozostać dla niego niezrozumiałe; wyższe szczeble władzy nie miały w zwyczaju dzielić się ustaleniami z podwładnymi, cokolwiek działo się pomiędzy komendantem magicznej policji a szmalcownikami – musiało omijać oficjalne ścieżki komunikacji. – Jaka misja? – zapytał czarodziej; w jego głosie pobrzmiewała dezorientacja. – Pytasz o porwania? Haracze? Nie braliśmy my w tym udziału, nie jesteśmy częścią tej bandy. Mieliśmy jedynie przymykać na to oko, nie interweniować. Takie polecenie przyszło z g… – wydyszał, pod koniec zanosząc się charczącym, mokrym kaszlem; kiedy się uspokoił, odezwał się ponownie – z góry. Twigs był jakimś łącznikiem, nie wiem, czy jego żona też – ale się wystraszył, albo zdradził, nie wiem. Zaczął się dziwnie zachowywać, podobno pomagał buntownikom. Zabrali mu dziecko, żeby go przywołać do po… porządku. – Urwał. Oddychał coraz ciężej, wyglądając, jakby dostał zadyszki; przesłuchanie wyraźnie go męczyło, słabł. Pokręcił głową. – Mówiłem, nie wiem. Nie braliśmy w tym udziału, jeśli ktoś miał kryjówki, to szmalcownicy. Ich dowódcą był jakiś Malcolm, a przynajmniej to on układał się z komendantem, chyba chodziło o dostarczanie informacji o wrogach władzy – może o coś jeszcze, ale to wszystko odbywało się poza nami. My zwyczajnie mieliśmy patrzeć w drugą stronę, kiedy oni robili co chcieli. – Zwiesił głowę, przymykając oczy; jego świadomość gdzieś się wymykała, odpływając, rozmywając się; chrapliwy oddech stał się płytszy, mniej wyraźny, ledwie słyszalny – chwycony za brodę otworzył jednak oczy, choć miał problem ze skupieniem spojrzenia. – Posterunek przy Piccadilly Circus – wydyszał; wyglądał, jakby już nie do końca zdawał sobie sprawę z tego, co mówił, tracił przytomność. – Jest tam odebrana mugolom kamienica, władze oddały ją na użytek magicznej policji – dodał. Spróbował pokręcić głową, ale przytrzymywany przez Samuela, jedynie szarpnął się niezgrabnie. – Nie wiem, czy są jakieś inne. Jeśli są, to też będą tam – powiedział. Ostatnie słowa były już ledwie słyszalne, zamieniając się w szept, a później – zanikając w głośnym westchnięciu, wraz z którym na powrót opadły powieki czarodzieja. Jego głowa i całe ciało wydały się nagle znacznie cięższe, barki się rozluźniły, ciało zawisło na linach.
Stracił przytomność.

Mistrz gry dziękuje za rozgrywkę i przeprasza za poślizgi. Kwestia szmalcowników i uwięzionych dzieci pozostaje otwarta – jeśli którakolwiek z postaci zaangażowanych w działania nad rzeką Lune (bądź innych) będzie chciała pociągnąć temat w przyszłym okresie fabularnym, proszę o podesłanie linku do rozpoczętego wątku lub wątków.

Na ten moment mistrz gry nie kontynuuje rozgrywki.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Zajazd „Pod Gruszą” - Page 2 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]27.05.24 13:56
9 sierpnia

Każdy dzień może być pełen wrażeń, jeżeli sobie go odpowiednio zaplanujesz. Panna Vane może nie była mistrzynią w umyślnym organizowaniu sobie atrakcji, lecz niewątpliwie miała ku temu podświadomy talent.
Kiedy weszła do karczmy zatrzymała się na moment by przyzwyczaić oczy do innego poziomu jasności. Poprawiła pasek skórzanej aktówki, a potem ściągnęła kapelusz przyozdobiony kremową kokardką i pojedynczym, kwiatowym pąkiem odsłaniając schludnie splątane w warkocz włosy. Trzymając go oburącz podeszła do lady skinieniem głowy oraz uśmiechem witając właściciela. Ten po odłożeniu polerowanej szklanki na bok podparł się z zaplecionymi rękami na blacie. Pochylił się w stronę czarownicy by stworzyć bardziej dyskretną atmosferę do wymiany kilku słów. W pewnym momencie Riana odwróciła się przez ramię by spojrzeć na siedzącego w rogu karczmy łysego, krępego mężczyznę. Entuzjazm i energia na jej twarzy przygasły i zostały płynnie zastąpione przez głębokie zamyślenie oraz szczyptę niepokoju. Nawiązując kontakt wzrokowy wygięła usta w wyraźnie wymuszonym, uprzejmym uśmiechu. Wróciła do konwersacji z gospodarzem mówiąc na koniec coś co wyraźnie go rozbawiło. Jej ramiona uniosły się i opadły. Prawdopodobnie westchnęła. Rozluźniona na moment sylwetka zyskała na dziarskości i tak też trzewiki wybijały tempo o podłogowe deski. Odległość między nią, a szukającym pracy mężczyzną skurczyła się do przyzwoitego minimum.
- Riana Vane, miło mi poznać. Otrzymałam od Pana Franka informację, że jest Pan zainteresowany moim ogłoszeniem. Zanim jednak przejdziemy do rzeczy chciałabym się upewnić i uzyskać od Pana jasną deklarację, czy się Pan z nim na pewno zapoznał i czy zdaje sobie Pan sprawę z tego, że poszukuję osoby do asysty i ochrony swojej osoby przy codziennych obowiązkach w terenie, a nie osoby która mogłabym chronić lub z którą planowałabym ruszyć na front wojny - W biznesowym geście, do którego była przyzwyczajona, wyciągnęła w stronę mężczyzny dłoń z zamiarem przypieczętowania spotkania. Nie była to etykieta damy, lecz jako właścicielka własnego biznesu po kilku latach zachowywała się jak takowy, a teraz właśnie nie była tu dla przyjemności tylko w interesach. Biorąc to właśnie pod uwagę nabrała wątpliwości, czy mężczyzna przed nią podzielał jej zamiary. Prezentował się w końcu jak przetrawiony przez kuguchara kołtun bandaża. Wzbudzał więc wątpliwość. Mimo wszystko postanowiła dać mu szansę skoro Frank wycenił, że może być zadowolona. Nie bała się być bezpośrednia w swych myślach. Wątpiła by człowiek ten w miejscu publicznym jej zagroził z drugiej strony nawet gdyby o tym pomyślała wcześniej lubiła wiedzieć na czym stoi. Na chwilę obecną człowiek ten wyglądał jakby powinien szukać wolnego miejsca w sanatorium w Plymouth, a nie pracy lub jakby przed chwilą wrócił z frontu i planował udać się tam ponownie. Ta ostatnia opcja nie była zbyt rozsądna. Panowało zawieszenie broni.
Riana Vane
Riana Vane
Zawód : Naukowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 2
UROKI : 1 +1
ALCHEMIA : 3
UZDRAWIANIE : 9 +2
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
 Nie cofa się, kto się związał z gwiazdami.
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12235-riana-vane https://www.morsmordre.net/t12242-herezja https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f463-lancashire-forest-of-bowland-magiczna-pracownia-rezonans https://www.morsmordre.net/t12244-skrytka-bankowa-nr-2629#376857 https://www.morsmordre.net/t12243-riana-vane#376856
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]29.05.24 14:57
O tym, że brak pieniędzy mógł być poważnym problemem dorosłego życia, dowiadywał się właśnie teraz. Otoczony troskliwą opieką rodziny, której powodziło się raz lepiej raz gorzej, dysponując resztką oszczędności po zmarłej matce i wypracowując dla siebie stabilną profesję w kilka lat po ukończeniu szkoły nigdy wcześniej nie miał podobnych zmartwień. Dopiero opuściwszy schronienie Primy i usiłując wcielić resztę planu w życie - zderzył się z rzeczywistością i odkrył, że potrzebował pieniędzy. Jakichkolwiek pieniędzy. Co równie zaskakujące, w trakcie trwania letniego święta wielu czarodziejów było teraz daleko stąd, a gdy dołożyło się do tego powszechnie panujący kryzys, ofert czasowego zatrudnienia nie wywieszano wiele. Nie miał zresztą czasu szukać ich głębiej, potrzebował raptem paru monet, żeby móc ruszyć w dalszą drogę - a mniej konwencjonalne próby ich zdobycia nie leżały w i tak wąskim spektrum jego zainteresowań. Ogłoszenie zawieszone w zajeździe zwróciło jego uwagę tuż po tym, jak uświadomił sobie, że nie zje tu nic za darmo, od słowa do słowa pomówił zatem z barmanem i umówił się tu z kobietą, która za nie odpowiadała.
W oczekiwaniu na jej towarzystwo zasiadł przy jednym ze stołów, pozostali goście omijali go instynktownie, nie bez powodu. Choć chatę Primy opuścił w lepszym stanie, a jej eliksiry mocno postawiły go na nogi, nie mogły zregenerować sił traconych sukcesywnie przez minione kilkanaście miesięcy. Skopaną klatkę piersiową otulały bandaże widoczne przez schludną koszulę, którą podarowała mu wiedźma. Zgolona na łyso czaszka była posiniaczona, ale przede wszystkim odrapana i pogryziona przez do niedawna zamieszkujące jego włosy wszy. Szara cera nadawała jego twarzy upiornej chorowitości, a mocne sine cienie pod oczami o kontrastująco jasnych tęczówkach wrażenie to tylko potęgowało. Najsłabsze były jego ręce, przez miesiące pętane więzami, lecz wylewające się przez rozciętą skore mięso skrywało się pod czerwonawym bandażem oplatającym zdrową dłoń i przez łokieć kalekiej, pod koszulą.
Minęła dłuższa chwila, nim podmiot jego oczekiwań pojawił się w zajeździe. Obserwował każdego, kto podchodził do oberżysty, ale ostatecznie jedna z kobiet nawiązała z nim kontakt wzrokowy. Nie odpowiedział na jej uprzejmość podobnym uśmiechem, oczekując, aż skończy pogawędkę i się zbliży. Jej nadejście zwiastował stukot obcasów, podniósł wzrok dopiero, gdy znalazła się już tuż obok.
- Laserian - przedstawił się drugim imieniem, pomijając nazwisko, rzadko kiedy ktoś wymagał go od najemnika. Imię też było rzadkie, dawne, nadane zgodnie z tradycją rodziny matki, ale inne nie przyszło mu na myśl dostatecznie szybko. Po chwili widocznego zawahania uścisnął jej dłoń, mimo bólu wprawiające mięśnie lewej ręki niemal w drżenie dbając o to, by uścisk pozostał zdecydowany, nie brakowało mu nigdy determinacji. Pominął uprzejmości, z którymi się do niego zwróciła. Uniósł nieznacznie sfatygowaną brew, gdy przeszła prosto do konkretów - ta część mu się podobała - same konkrety już mniej. Był aurorem, usłyszeć od przypadkowo napotkanej kobiety że mógłby oczekiwać od niej ochrony siebie, w oczywisty sposób bodło jego dumę. Patrzył na nią przez chwilę - milcząc - walcząc samemu ze sobą pomiędzy tym co mógł a tym co chciał odpowiedzieć. - Gdybym szukał eskorty, też szukałbym jej gdzie indziej - przyznał, ostatecznie łącząc obydwie drogi. Nie wyglądała na taką, która ją zapewni. - Prowadzi pani jakieś utajnione badania? Jest pani szpiegowana? Jakiego rodzaju niebezpieczeństwa się pani spodziewa? - spytał, pijane chłystki, rozzuchwalone niedorostki, w trakcie zawieszenia broni raczej nie szmalcownicy. Rozbójnicy, być może, gdyby mieli ją z czego okraść. Gdyby odpowiedzi na te pytania były twierdzące, nie szukałaby ochrony w taki sposób, ogłoszeniem zawieszonym w przypadkowym zajeździe. Pośród tutejszej klienteli niewielu mogło być bywalców o jego umiejętnościach, nawet jeśli nie dysponował teraz ani polową z nich. Teraz w zajeździe - większość tutejszych obchodziła go łukiem. - Bywałem w lepszej formie, ale mam bogate doświadczenie. - Kalectwa dostrzec się nie dało, goblinią protezę, którą założył na tę okazję - pierwszy raz od odzyskania wolności, jego ręce wciąż były na to za słabe - skrywał wcześniej pod stołem, teraz ułożył ją na nim. Miała formę zaciśniętej pięści, która w zasadzie nadawała się tylko do jednego.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]01.06.24 23:50
Była praworęczna. By się przywitać wyciągnęła ku mężczyźnie więc prawą rękę. Ten jednak w odpowiedzi wysuną lewą. Ach... Poczuła się tak, jakby właśnie podano jej klocek pięcioramiennej gwiazdy nakazując przecisnąć go przez trójkątny otwór. Niepewnie przyłożyła dłoń do męskiej, a potem odsunęła by zrobić kolejne podejście w poszukiwaniu wygodniejszego chwytu pod innym kątem. Ostatecznie przesunęła palce z wierzchu męskiej dłoni do wnętrza przekładając opuszki między kciukiem, a wskazującym palcem finalnie przypieczętowując spotkanie. Wciąż nie było idealnie ale cóż... nieporęczny klocek zdawał się satysfakcjonująco wylądować po drugiej stronie otworu. Uścisk był mocny. Była zadowolona. Teraz należało przejść do tej bardziej niezręcznej części.
Wyrażanie opinii wprost komuś kogo ona dotyczyła nie było łatwe. Vane, jak uważała, radziła sobie z tym dość zgrabnie. Inną bajką było jednak jedzenie sobie z reakcją na tę opinię. Mężczyzna mile ją zaskoczył. Nie poczuła się urażona. Zgadzała się z tym co powiedział - Rozsądny z Pana człowiek, Panie Laserian
Zadowolona z otrzymanej odpowiedzi usiadła przy stoliku uznając że będzie kontynuowała rozmowę. Wygładziła spódnicę, położyła kapelusz na blacie, a skórzana aktówkę na kolanach.
- Zależy co Pan postrzega za utajnione badania. Nie wszystkie swoje prace publikuje i jeżeli to jest wyznacznik tajności to tak, zdarza mi się prowadzić takie badania - Wyznała szczerze bez cienia zawahania - Moja praca to też moje hobby i nie każdy pomysł okazuje się rozsądny i odpowiedni do inwestycji - wyjaśniła- Niekiedy uczestniczę w cudzych wówczas wiele zależy od koordynatora takich badań. Jeżeli wymagać będzie zachowania poufności to takiego samego zachowania będę oczekiwać od Pana jeżeli będzie mi Pan towarzyszył - było to raczej zrozumiałe, prawda? -Nie wydaje mi się by ktoś mnie śledził, a jeżeli jest inaczej to robi kawał dobrej roboty - w końcu niczego nie przypuszczała - Obawiam się napaści, rabunku... Miejsca wybierane przez klientów do zaklęcia świstoklika to rzadko miejsca publiczne. To samo tyczy się badań. Podczas pracy mam przy sobie ingrediencje których wartość w ostatnim czasie na rynku znacząco wzrosła lub specjalistyczny sprzęt, który jest obecnie trudno dostępny. Nie mogę podczas pracy zachować podzielności uwagi. Zaklinanie może trwać nieustannie przez kilka godzin. Jeżeli miałabym zostać obrabowana to najlepiej byłoby gdyby w trakcie pracy mi przerwano i poproszono o oddanie tego co mam. Obawiam się jednak, że potencjalny zbój działając pod wpływem impulsu w afekcie mógłby sięgnąć po niepotrzebne ofensywne rozwiązanie, a niestety cierpię na traumę krwi i złodziej mógłby stać się z mojego powodu niechcący mordercą - Uśmiechnęła się delikatnie z lekkim zawstydzeniem. Bała się umrzeć niepotrzebnie. Szczęśliwie stać ją było by temu zapobiegać - Jeżeli jest Pan zainteresowany to proszę opowiedzieć mi coś więcej o Pańskim bogatym doświadczeniu by mnie przekonać - zachęciła bo nie wyglądał na wylewanego - Czy uważa się Pan za człowieka cierpliwego? Czy prócz ochrony uwłaszczałoby Panu wykonywanie w razie potrzeby prostych czynności asystenckich?
Riana Vane
Riana Vane
Zawód : Naukowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 2
UROKI : 1 +1
ALCHEMIA : 3
UZDRAWIANIE : 9 +2
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
 Nie cofa się, kto się związał z gwiazdami.
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12235-riana-vane https://www.morsmordre.net/t12242-herezja https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f463-lancashire-forest-of-bowland-magiczna-pracownia-rezonans https://www.morsmordre.net/t12244-skrytka-bankowa-nr-2629#376857 https://www.morsmordre.net/t12243-riana-vane#376856
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]16.06.24 12:17
Nigdy do tego w pełni nie przywykł, a niezręczności wciąż towarzyszyły jego spotkaniom; uczył się posługiwać lewą ręką odkąd utracił prawą, z czego szmat - większość nawet - czasu spędził w niewoli. W przeciwieństwie do Riany nigdy nie miał oporów wobec prób przeciskania pięcioramiennej gwiazdy przez trójkątny otwór. W końcu by przeszła, kwestia tego, w jakim byłaby stanie, rzadko pozostawała już jego zmartwieniem. Byli od siebie różni nie tylko w tym, dziś dzieliła ich elegancja, brud i zapewne także szanse na dożycie jutra, a jednak podobał mu się jej bezpośredni język - zawsze był zwolennikiem prostej rozmowy. Grzecznościowe dywagacje wprowadzały zamęt, który utrudniał tylko dojście do porozumienia.
Pokiwał głową, innego rodzaju ochrony wymagał Niewymowny strzegący państwowych tajemnic - przed niewolą, jako auror, eskortował wielu ważnych ludzi - innego kobieta z prowincji szukająca wiatru w polu. Na podstawie tego, co powiedziała, nie sądził, by czyhające na nią zagrożenie było... szczególnie imponujące. Mówiła o możliwości kradzieży, drogich komponentach, sprzęcie, w tym mogła mieć rację. - To - poruszył protezą zaciśniętej pięści, starając się zamaskować ból tego gestu - jest srebro goblinów. - Surowiec trudno dostępny i drogi, gobliny rozstawały się z nim wybitnie niechętnie, a czarodzieje nie potrafili go wytwarzać. - Jest przy mnie bezpieczne od długiego czasu. - Czy mogła znajdować się w posiadaniu sprzętu, który był droższy o tej protezy? Jego oprawcy zamierzali je oddać razem z nim, ale nie zdążyli. Mimo stanu, w którym się znajdował, nikt dotąd nie połasił się na tak cenną zdobycz. - Jeśli się pani rozejrzy, dostrzeże, że nikt nie patrzy w naszym kierunku pomimo tego, że można na tym dobrze zarobić. - Bywalcy knajpy omijali stolik, przy którym siedział. Nie była to kwestia niekonwencjonalnego zapachu, umył się u Primy, a ogólnego wrażenia zakapiora. Niekiedy półżywy kot bez oka, który powinien być martwy, ale nie był, sprawiał wrażenie bardziej niebezpiecznego niż taki, który był cały, zdrowy i pełny sił, nawet jeśli logika podpowiadała, że zdobycz szybciej dopadnie ten drugi. - Ci, którzy wiedzą, jak narobić kłopotów, szanują zawieszenie broni, bo mają za dużo do stracenia. Ci, którzy szukają przygód, walczyć nie potrafią. I nie będą mieli odwagi podejść - mówił z przekonaniem, z rozmowy z Primą wynikało, że w okolicy używały sobie w ostatnim czasie głównie młokosy. Wojna przesuwała granice, ale nie spodziewał się, żeby byli w stanie mu zagrozić, nawet jeśli mieliby nad nim faktyczną przewagę. Fakt, że nie miał różdżki, pozostawał pewną niedogodnością, ale nie o to pytała. Nie stracił pewności siebie, nie potrafił nic ponadto, co robił całe życie. - Mam dobrą uwagę. W ostateczności będę oczami. - Wydawała się łatwa we współpracy. Jeśli nie zamierzała heroicznie umierać za swój dobytek, sprawa była jeszcze prostsza. - Ale mój widok przeważnie studzi impulsy - Podwinął rękaw zdrowej ręki, była cała zabliźniona. Nie wszystkie z tych ran pamiętał, otrzymał je w innym życiu, podobnie jak bliznę znaczącą jego podbródek porośnięty jednodniowym zarostem - brodę ściął u Primy, niewprawiona w tym ruchu ręka rozcięła jego skórę kilkakrotnie, ale ta jedna blizna wydawała się od nich poważniejsza. - Pracowałem w ochronie przed wojną - wyznał wymijająco. - Chroniłem ważnych ludzi. Zagrożonych przez bandytów, którzy nie byli nimi z przypadku. - Wypadł z obiegu. Nie był tak silny ani tak zdrowy jak wtedy, wiedział o tym. - Potrafię zachować poufność. Nie przepadam za plotkami - Lakoniczność wypowiedzi mogła to potwierdzać. - Jeśli będzie miała pani przy sobie eliksiry wzmacniające, będę potrafić udzielić pierwszej pomocy przy ataku choroby. - Nie bez powodu podał ich nazwę, charakterystyczna dla czystej krwi choroba była obecna w jego dalszej rodzinie. - Ostatnie miesiące nauczyły mnie dużo cierpliwości - odpowiedział na jej pytanie po dłuższej chwili. Nie lubił czekać. Ale jeśli miał stać i czekać, aż skończy te swoje rytuały, żeby dostać pieniądze, zrobi to. - Potrzebuję pieniędzy. Zrobię, co będzie trzeba - Nie miał pojęcia czym mogły być czynności asystenckie, zaawansowana nauka teoretyczna nigdy go nie interesowała. Mógłby pójść nawet przewalać gnój w pobliskiej stodole, ale żadne gospodarstwo nie wpuści go w tym stanie. Nie zastanawiał się nad tym w tym momencie. - Nie szukam stałej pracy. Kilka dni, potem znajdzie się pewnie ktoś inny. - Jeśli wciąż szukała, a co więcej siedziała przy tym stole, innego kandydata i tak nie miała.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]16.06.24 23:51
Czarownica nie dostrzegła żadnych grymasów. Kiedy podniósł cenną dłoń wlepiała swoje oczy tylko w nią starając się zrozumieć na co właściwie patrzy.
- Och... - Mruknęła z pewnym zaskoczeniem oceniając, że przytroczony kawał metalu do ciała mężczyzny o agresywnym kształcie to proteza. Znała wartość goblińskiego kruszcu.
- Myślę, że to bardziej z grzeczności lub obawy. Dopóki Pan mi nie pokazał nie zauważyłam cennego... uzupełnienia Pana konstytucji, a mimo wszystko podstawą jakiegokolwiek obycia jest niewytykanie palcami żebraków i nie nawiązywanie kontaktu wzrokowego z awanturnikami. Pan tak trochę się obecnie prezentuje. Gdyby nie opinia Pana Franklina byłabym również w gronie tych ludzi - rozumiała co miał na myśli. To, że jak dotąd nie pojawił się na jego drodze nikt na tyle odważny lub silny by być wstanie ponownie go rozczłonkować co niezaprzeczalnie było dowodem zaradności. Błędne było jednak jej zdaniem założeniem, że z tego powodu nikt nie poświęcał mu w tym pomieszczeniu uwagi. Przyczyna była bardziej przykra - nie eksponował swojego bogactwa i wyglądał po prostu jak awanturujący się żebrak. Rezultat był odpychający. Na swój sposób było to godne uznania. Nie mogła zaprzeczyć. Tego też właściwie przecież potrzebowała - kogoś, kto był wstanie odpychać niechcianą uwagę - Rozumiem jednak co Pan tym chciał przekazać. Proszę się nie martwić. Faktycznie to, ze zachowuje Pan swoją kompaktowość świadczy o posiadaniu praktycznych doświadczeń - wyjawiła resztę swoich myśli by nie zrozumiał jej źle lub nie pomyślał błędnie, że go przypadkiem wyśmiewa. Tak nie było. Zamiar był dobry, przykład był po prostu jej zdaniem nieco niefortunny. Słuchała dalej była w pewien sposób zdziwiona sposobem w jaki prowadził rozmowę. Brzmiała trochę akademicko, jakby wykładał. Prosiła by ją przekonał, a on w odpowiedzi nie próbował jej kupić swoim nastawieniem, a dowodził umiejętności. Dość szorstko. Prawdopodobnie gdyby była to rozmowa na przewodnika górskiego wspomniałby że przeszedł przez jeden z niebezpieczniejszych szlaków Stringing Edge prowadzący na górę Helvellyn w Lake District. Było faktycznie stromo, na zboczach widział kilka ludzkich kości ale teraz tu siedzi przed nią. Streszczałoby to wszystko co wiedzieć powinna.
- Proszę poprawić rękaw... - mruknęła kiedy skończył. Zmarszczyła nieznacznie nosek okazując pewną niechęć do bycia wystawioną na podobne widoki. Jej rodzice prowadzili klinikę, jednak z jakiegoś powodu została numerelogiem, a nie uzdrowicielem. Odzyskawszy rezon zebrała na nowo rozproszone myśli - A więc tak... Trochę jestem rozczarowana, że nie jest Pan przekonany do podjęcia stałego zatrudnienia - Westchnęła momentalnie stabilizując swój nastrój. Nim Laserian zdążył odpowiedzieć kontynuowała - Wypada Pan autentycznie i czuję się przekonana do podjęcia współpracy. Zróbmy więc tak, że zorganizuję pracę na kolejne 4 dni z obecnym od popołudnia włącznie, czyli właściwie na cztery i pół dnia. Mam nadzieję, że mieści się to w Pana definicji kilku dni...? - chciała się upewnić - Praca przez wzgląd na ograniczony czas będzie intensywna, być może nawet 12-14 godzin w ciągu dnia, ponieważ skumuluję zlecenia do których normalnie planowałam wykorzystać potencjalnego pracownika na przestrzeni kilkunastu dni do oczekiwanego przez Pana czasu zatrudnienia. Wynagrodzenie za zrealizowane zlecenie będzie również odpowiednie wyższe - za te nieco ponad cztery dni pracy otrzyma Pan wynagrodzenie jak za 12 płatne na koniec zlecenia. Jestem wstanie zapewnić jeden ciepły posiłek. Chcę by w trakcie pracy przemyślał Pan raz jeszcze swoją decyzję ponieważ po zakończeniu współpracy przedstawię swoją opinię o naszej współpracy i nie wykluczam, że zadam pytanie odnośnie jej kontynuowania. Jeżeli nie jest bowiem wygodne wiązać się dla Pana ze zobowiązaniem każdego dnia nasz model współpracy może polegać również na krótkich intensywnych okresach. - To nie tak, że faktycznie brała jakieś zlecenia z zamysłem że potrzebuje kogoś do pomocy. Była wstanie sama je wykonać. Posiadanie jednak kogoś kto mógł jej strzec zapewniało jednak komfort, którego potrzebowała w tych niepewnych czasach. Była wstanie więc skondensować zlecenia w których nie czuła się wygodnie w pojedynkę - Jeżeli się Pan zgadza to chciałabym przejść do szczegółów. Czas jest ograniczony.
Riana Vane
Riana Vane
Zawód : Naukowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 2
UROKI : 1 +1
ALCHEMIA : 3
UZDRAWIANIE : 9 +2
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
 Nie cofa się, kto się związał z gwiazdami.
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12235-riana-vane https://www.morsmordre.net/t12242-herezja https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f463-lancashire-forest-of-bowland-magiczna-pracownia-rezonans https://www.morsmordre.net/t12244-skrytka-bankowa-nr-2629#376857 https://www.morsmordre.net/t12243-riana-vane#376856
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]07.07.24 1:52
Patrzył na nią, mrugając kilkakrotnie, usiłując zrozumieć, co właściwie miała na myśli; właściwie był pod wrażeniem jej bezpośredniości, bo nikt dotąd tak grzecznie w swojej otwartości nie próbował uświadomić mu tego, jak wyglądał. Sęk w tym, że doskonale zdawał sobie z tego sprawę i po prawdzie wcale nie mijali się w odbiorze.
- Potrzebuje pani awanturnika, któremu trudno spojrzeć w oczy - przypomniał cierpliwie, starając się zawrócić jej myśli na właściwy tor. - Podejrzewam, że stawki w branży przez ostatnie miesiące raczej urosły, niż spadły. Ryzyko zgonu jest dziś większe, niż dawniej. Jeśli nie strzeże pani tajemnic Niewymownych, obstawa rycerza w lśniącej zbroi i tak będzie zbędna. - Dlatego przecież pytał, na ile jej badania są cenne lub poufne. Nie były takimi. Obawiała się rabusiów, nie Ministerstwa Magii lub ataku innych ważniaków. Po części nie do końca zdawał sobie sprawę z własnej słabości, po części naprawdę wierzył, że mimo niej był w stanie sobie poradzić, brak różdżki pozostawiając improwizacji. Poprawił rękaw koszuli, nie będąc ani zdumionym ani zaskoczonym jej zniesmaczoną reakcją. Podobnie jak ona był bezpośredni, a w rozmowie stawiał kawę na ławę, nie zastanawiając się nad doborem dodatków do tej kawy - od zawsze pił czarną.
Cztery i pół dnia - szmat czasu, ale pewnie nie miał wyjścia. Mógł próbować negocjować, ale wtedy panienka znów zacznie kręcić nosem, a on zostanie z niczym. Naprawdę potrzebował pieniędzy. Na już. Długie godziny pracy mu nie przeszkadzały, przecież i tak nie miał co robić - a czasu zostanie dość, żeby zregenerować się snem. Jeśli tylko będzie miał gdzie spać. Zastanowił się nad jej propozycją w milczeniu, nie wiedział, co zastanie po powrocie do Plymouth ani czy zostanie przyjęty z powrotem do jednostki. Nie chciał zamykać sobie tej drogi, kiedy stawiała sprawę w ten sposób.
- Mam swoje zobowiązania na południu kraju. Krótkookresowe współprace mogą mnie interesować, ale zanim dam pani odpowiedź na pytanie, które nie padło, muszę się dowiedzieć, czy nie będą kolidowały z moimi codziennymi obowiązkami. - A tego nie dowie się przed zakończeniem współpracy, niezależnie od tego, jak ona przebiegnie. - Długo nie było mnie w domu - wyjaśnił zdawkowo. Nie wiedział, jak funkcjonowało Biuro Aurorów odkąd tak otwarcie sprzeciwiło się wojnie. Nie wiedział, czy przysługiwał mu teraz jakikolwiek żołd. - Nie boję się długich godzin pracy. Załatwimy, co trzeba w tyle godzin, ile będzie trzeba. - zapewnił ją, bezczynność go nużyła, a on i tak nie miał się dokąd podziać, nie bez pieniędzy. Może praca go uwolni, zajmie myśli. Zresztą, im więcej czasu spędzą nad jej sprawami w pojedyncze dni, tym krócej to wszystko zajmie. - Zatem za cztery dni kończymy. Preferowałbym, pomijając dzisiaj, rozpocząć zaraz o świcie - dodał, utrzymując z nią kontakt wzrokowy. Im mniej dnia zmarnują, tym więcej zostanie mu go ostatniego dnia na zorganizowanie podróży. Oferta posiłku brzmiała uczciwie w kontekście późniejszej zapłaty, a jeden dziennie po minionych kilkunastu miesiącach i tak brzmiał jak luksusy, jakich dawno nie zaznał. Nie był teraz głodny, Prima go nakarmiła. - Jaką oferuje pani stawkę? - Mówiła, za ile dni zapłaci i brzmiało to jak zaskakująca dobra oferta, nie wspomniała jednak ile. - Szukam pracy, bo nie mam pieniędzy - dodał po chwili, logiczne wnioskowanie zdawałoby się dość naturalne, ale w tym przypadku było też... cóż, nieco dosłowniejsze, niż zwykle, ale o tym, że wyglądał na żebraka, już rozmawiali. Nie czuł się z tego dumny, pierwszy raz w życiu poczuł dziś smak upokorzenia rzeczywistą biedą. Powoli uświadamiał sobie, że właściwie to też pierwszy raz w życiu szukał pracy. Jego ścieżka kariery była prosta, po ukończonym kursie - rozpoczętym zaraz po szkole - miał przecież pewne zatrudnienie w elitarnej ministerialnej jednostce. - Potrzebuję zaliczki, żeby wynająć tu pokój na noc - wyjaśnił wprost, choć nie było mu łatwo dobrać tych słów, ciężkich, smakujących goryczą. Czy rzeczywiście był dziś żebrakiem? Być może oberżysta pozwoliłby mu podrzemać w stajni, ale podejrzewał, że i tej przyjemności nie zaznałby za darmo. Pokój na kreskę? Też mało prawdopodobne - ale z drugiej strony karczmarz znał Rianę, może na to pójdzie, wiedząc, że jest u niej zatrudniony.
- Szczegóły? - powtórzył po niej bez przekonania. - Ma pani... szczegółowe wytyczne? - Miał nadzieję, że nie będą mu przeszkadzały w tym, co naprawdę będzie musiał robić, żeby ochronić ją skutecznie.


we penetrated deeper and deeper into the heart of darkness
Brendan Weasley
Brendan Weasley
Zawód : auror, szkoleniowiec
Wiek : 30
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Kawaler
don't you ever tame your demons, always keep them on a leash
OPCM : 30 +8
UROKI : 25
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 30 +3
Genetyka : Czarodziej

Sojusznik Zakonu Feniksa
Sojusznik Zakonu Feniksa
https://www.morsmordre.net/t3635-brendan-weasley https://www.morsmordre.net/t3926-victoria#74245 https://www.morsmordre.net/t12222-brendan-weasley#376277 https://www.morsmordre.net/f171-devon-ottery-st-catchpole https://www.morsmordre.net/t3924-skrytka-nr-786#74241 https://www.morsmordre.net/t3925-brendan-weasley#74242
Re: Zajazd „Pod Gruszą” [odnośnik]07.07.24 15:34
- Nie zaprzeczam - zgodziła się z delikatnym uśmiechem przyklejonym do ust. Cieszyła się ponieważ, jak sądziła, wychodziło na to iż byli zgodni. Potrzebowała awanturnika. Rycerz w lśniącej zbroi byłby pewną miłą odskocznią, lecz była realistką - groźny, lecz uczciwy włóczęga mógł okazać się wystarczający - Tak jak wspomniałam, rozumiem co chciał mi Pan przekazać. Biorąc pod uwagę charakter pomocy jakiej potrzebuję nie ma niczego, co działałoby na niekorzyść - powiedziała pojednawczo. Jeżeli jej uwaga go rozdrażniła, a przecież mogła, nie widziała kłopotu w tym by spróbować naprawić samopoczucie rozmówcy. W dobrej atmosferze łatwiej było dojść do porozumienia.
- Taka odpowiedź jak na razie jest wystarczająca. Jeżeli będzie coś potem będziemy myśleli i porozumiewali się co do szczegółów również potem - nie było w końcu wiadomo jeszcze czy Riana będzie zadowolona z tej kilkudniowej współpracy, a jeżeli będzie to wydawało się dla niej czymś naturalnym, że obie strony porozumiewają się wówczas co do zasad realizacji tej współpracy. Może sprawiała wrażenie bezkompromisowej, lecz było kompletnie inaczej - Nie ma potrzeby się usprawiedliwiać już teraz. Skupmy się na tym czego dotyczy aktualne zlecenie - nie wiedziała jakie zobowiązania wobec kraju może mieć kaleki włóczęga i nie chciała dopytywać. W to, że dawno nie było go w domu wierzyła. Nie potrzebowała większej ilości naocznych dowodów. Powód jednak i w tym przypadku nie był jej potrzebny. W zasadzie bała się trochę, że mężczyzna stanie się niepotrzebnie wylewny i zniechęci ją do siebie jakąś mniej lub bardziej dziwną historią, a pracy trochę było więc czuła potrzebę delikatnego upomnienia - Mhm, a więc cztery dni od jutrzejszego świtu. W porządku - przytaknęła na propozycję popadając już w lekkie zamyślenie. Położony na blacie kapelusz przełożyła na pusty taboret przeznaczony dla potencjalnie trzeciego gościa. Potem odpięła pasek aktówki palcem przesunęła po ściśniętych pergaminach - Domyśliłam się - tego, że nie miał pieniędzy. Prawdopodobnie jeżeli miał to środki te zostały już przeznaczone na leczenie. Podniosła na niego spojrzenie szarych oczu. Starała się ukryć zadumę nad samoświadomością mężczyzny i tego, jak bezpośrednio ją wyjawiał, lecz nie była wstanie - ciemne brwi podniosły się wyżej. Bez wątpienia, taka szczerość wymagała odwagi. Jeżeli taką postawę utrzyma i będzie reprezentował w trakcie pracy to byłaby bardziej niż ukontentowana - Tak jak Pan zauważył, Panie Laserian, stawki w branży urosły. Proponuję 3 sykle i 10 knutów za dzień. Tak więc, jeżeli wyrobimy się z pracą w cztery dni to zgodnie z zapowiedzią zapłacę jak za dwanaście, czyli Pana dniówka wyniesie 10 sykli i 9 knutów. Opłacę Panu dzisiejszą noc w tym zajeździe. Opłatę potrącę z wypłaty. Poproszę by przygotowano Panu posiłek - jeden zgodnie z ustaleniami jest wliczony w umowę więc nie będzie tu potrącenia. Po jednym dniu pracy wypłacę Panu pierwszą dniówkę, reszta po zakończeniu zlecenia. Jeżeli zdecyduje się Pan zrezygnować w trakcie wypłacę tylko środki za w pełni przepracowane dni. Brzmi uczciwie...? - oferowane wynagrodzenie wychodziło nieco ponad średnią ponieważ jako numerolog nieszczęśliwie zarabiała na wojnie i mogła sobie na to pozwolić. Nie ufała jednak mężczyźnie na tyle by wypłacić mu zaliczkę na słowo. Nie było szans by dała się naciągnąć na litość - wychowywała dwójkę młodszego rodzeństwa. Chciała mieć pewność, że jej pieniądze zostaną wydane na to na co miały zostać przeznaczone więc nie widziała problemu by samej zadbać o kwaterunek swojego pracownika na tę noc. "Zaliczkę" była skłonna mu podarować w postaci wypłaty za w pełni przepracowany dzień. Chociaż pytała się o uczciwość układu uważała, że wykazuje się dużą dozą zrozumienia i pobłażania. Nie zamierzała tego warunku negocjować. Odzwierciedlało się to w jej postawie.
- Owszem, szczegóły - powtórzyła po nim z pewnością by wiedział, że się nie przesłyszał - Jeżeli ma Pan pilnować spokoju mojej pracy musi Pan wiedzieć kiedy, gdzie i jak długo będę pracowała, prawda? Może być zaskoczeniem, lecz moja praca jest dość mobilna. Nie przeszłam kursu z teleportacji łącznej więc nie będę wstanie nas sprawnie przemieszczać. Musimy zaplanować optymalną trasę by ze wszystkim zmieścić się w cztery dni. Musimy ustalić które punkty są dla Pana znajome i będzie Pan wstanie się teleportować w ich okolice, a które nie. Mam dostęp po znajomości też do wielu kominków i świstoklików więc do części miejsc na pewno nimi się dostaniemy - tutaj muszę wiedzieć ile porcji proszku fiu musiałabym przygotować. Nie wykluczam konieczności skorzystania z miotły. Domyślam się, że nie jest Pan obecnie w posiadaniu takiej ale posiada Pan umiejętności lotu? - wyjaśniała i dopytywała w głowie już snując plany. Dopiero po chwili zdała sobie sprawę, że wykluczyła w tym wszystkim pewną możliwość - Chyba, że Pan umiałby nas bez szwanku przeteleportować. Posiada Pan może umiejętność łącznej teleportacji? Chętnie wówczas dopłacę do wynagrodzenia - wyłożyła na stole mapę po tym, jak kilkukrotnie ją zgięła do wygodnego formatu tak by było widoczne hrabstwo Derbyshire, Lancashire i Cheshire. Ułożyła ją tak, że oboje mogli patrzeć na nią od boku. W kolejnym kroku wyciągnęła bażancie pióro do pisania, słoiczek atramentu oraz notes. Roztwierając go w oczekiwaniu na odpowiedź spoglądała na czarodzieja.
Riana Vane
Riana Vane
Zawód : Naukowiec
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 2
UROKI : 1 +1
ALCHEMIA : 3
UZDRAWIANIE : 9 +2
TRANSMUTACJA : 20 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Czarownica
 Nie cofa się, kto się związał z gwiazdami.
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12235-riana-vane https://www.morsmordre.net/t12242-herezja https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f463-lancashire-forest-of-bowland-magiczna-pracownia-rezonans https://www.morsmordre.net/t12244-skrytka-bankowa-nr-2629#376857 https://www.morsmordre.net/t12243-riana-vane#376856

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Zajazd „Pod Gruszą”
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach