Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Lancashire
Manchester Opera House
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★★
Manchester Opera House
Założona w roku 1912 Opera znana była pod wieloma nazwami - New Theatre, New Queens Theatre, aż wreszcie skończyła pod utrwaloną nazwą - Manchester Opera House. Budynek o fasadzie typowo klasycystycznej, z równie neoklasycystycznym wnętrzem mieszczącym prawie dwa tysiące słuchaczy, zachowanym w kolorystyce złota, zieleni i czerwieni. Otoczona audytoriami sala posiada ozdobne, okraszone kasetonami sklepienie, a pod szeroką sceną znajduje się miejsce na prawie stu instrumentalistów.
W roku 1945 oficjalnie zakończyła swoją działalność, przechodząc we władanie czarodziei, a liczba niemagicznych pracowników skurczyła się do koniecznego, świadomego minimum. Opera w obecnym stanie pozostaje przybytkiem typowo czarodziejskim, o drzwiach wiecznie zamkniętych dla mugolskiej widowni i konstrukcji zabezpieczonej zaklęciami przed ich niezaplanowanym wtargnięciem.
W roku 1945 oficjalnie zakończyła swoją działalność, przechodząc we władanie czarodziei, a liczba niemagicznych pracowników skurczyła się do koniecznego, świadomego minimum. Opera w obecnym stanie pozostaje przybytkiem typowo czarodziejskim, o drzwiach wiecznie zamkniętych dla mugolskiej widowni i konstrukcji zabezpieczonej zaklęciami przed ich niezaplanowanym wtargnięciem.
Nie uważała się za osobę trudną w rozmowie; nie miała edukacji ani arogancji młodych panien z dobrych domów, nie próbowała złapać go na najmniejszym potknięciu. Gdyby nawet rozbawił ją jakąś gafą, którą byłaby w stanie wyłapać, zapewne wkrótce by o tym zapomniała, bo nie należała do plotkar rodem z Czarownicy i po prawdzie zachowanie młodziutkich lordów niewiele ją obchodziło. Może tylko zachowałaby to miłe wspomnienie nieokrzesanego Lestrange'a, kolejnego już z rzędu, choć znacznie młodszego. Ten mógł wyjść na ludzi. Widać było, że się starał.
- Z najwyższą przyjemnością zatopię się w kulturze magicznej Prowansji - mruknęła, racząc go wyświechtanym banałem, ale też fragmentem prawdy. Nie lubiła podróży nie mających celu, a celem samym w sobie było uszczknięcie bytu czarodziejskiego społeczeństwa na kontynencie. Interesowało ją wyłącznie to co magiczne, była uprzedzona do mugolstwa i wcale się tego nie wstydziła. - Jeszcze piękniej byłoby mieć równie urokliwe towarzystwo - Machnęła dłonią, jakby nie mówiła o nim, choć, rzecz jasna, mówiła.
Wcale nie wierzyła w to, że panicz lord mógłby kiedykolwiek zechcieć zabrać ją w podróż, ale przyjemnie prowadziło się tę gierkę, obserwując przy tym jego reakcje. Drobny uśmieszek czaił się wciąż w grymasie ust Elviry, czerwone wargi muskały brzeg kieliszka, a spojrzenie nabierało na drapieżności, gdy oceniała go wzrokiem. Od stóp do głów. Był wysoki, silny. Bez wątpienia pełen wigoru. Rozmarzenie do niego pasowało, nadając mu pewnej eteryczności, której ze świecą szukać w podstarzałych, skamieniałych lordach Anglii.
Zirytował ją dzwonek, który obwieścił konieczność powrotu na widownię. Sztuka, choć bez wątpienia słodka i droga, nie interesowała ją nawet w połowie tak jak owinięcie sobie wokół palca tego młodzieńca. Znacznie przyjemniej byłoby go teraz zaciągnąć w odosobnione miejsce, by ocenić zachowanie z dala od wścibskich i oceniających spojrzeń, ale widać było, że młodzieniec hardo trzyma się przepisów. Nie wierzyła w to, by po prostu próbował się od niej uwolnić, nawet przez chwilę w to nie wierzyła - była na to zbyt arogancka i narcystyczna.
Własny, prawie całkiem pełny kieliszek odłożyła dopiero, gdy zniknął.
- Au revoir - spapugowała go znacznie mniej melodyjnie, z gardłowym akcentem południowej Anglii, z niechęcią obserwując jak odkłada kieliszek i się ulatnia. Na pożegnanie wykorzystała wyciągniętą dłoń, by dyskretnie i lekko przesunąć palcami po jego łokciu i przedramieniu, potem w dół, do kciuka. Jak pieszczota, choć nie uznawała się za osobą do nich skłonną.
Własny, w połowie pełny kieliszek, odłożyła dopiero gdy zniknął.
/zt Elvi
- Z najwyższą przyjemnością zatopię się w kulturze magicznej Prowansji - mruknęła, racząc go wyświechtanym banałem, ale też fragmentem prawdy. Nie lubiła podróży nie mających celu, a celem samym w sobie było uszczknięcie bytu czarodziejskiego społeczeństwa na kontynencie. Interesowało ją wyłącznie to co magiczne, była uprzedzona do mugolstwa i wcale się tego nie wstydziła. - Jeszcze piękniej byłoby mieć równie urokliwe towarzystwo - Machnęła dłonią, jakby nie mówiła o nim, choć, rzecz jasna, mówiła.
Wcale nie wierzyła w to, że panicz lord mógłby kiedykolwiek zechcieć zabrać ją w podróż, ale przyjemnie prowadziło się tę gierkę, obserwując przy tym jego reakcje. Drobny uśmieszek czaił się wciąż w grymasie ust Elviry, czerwone wargi muskały brzeg kieliszka, a spojrzenie nabierało na drapieżności, gdy oceniała go wzrokiem. Od stóp do głów. Był wysoki, silny. Bez wątpienia pełen wigoru. Rozmarzenie do niego pasowało, nadając mu pewnej eteryczności, której ze świecą szukać w podstarzałych, skamieniałych lordach Anglii.
Zirytował ją dzwonek, który obwieścił konieczność powrotu na widownię. Sztuka, choć bez wątpienia słodka i droga, nie interesowała ją nawet w połowie tak jak owinięcie sobie wokół palca tego młodzieńca. Znacznie przyjemniej byłoby go teraz zaciągnąć w odosobnione miejsce, by ocenić zachowanie z dala od wścibskich i oceniających spojrzeń, ale widać było, że młodzieniec hardo trzyma się przepisów. Nie wierzyła w to, by po prostu próbował się od niej uwolnić, nawet przez chwilę w to nie wierzyła - była na to zbyt arogancka i narcystyczna.
Własny, prawie całkiem pełny kieliszek odłożyła dopiero, gdy zniknął.
- Au revoir - spapugowała go znacznie mniej melodyjnie, z gardłowym akcentem południowej Anglii, z niechęcią obserwując jak odkłada kieliszek i się ulatnia. Na pożegnanie wykorzystała wyciągniętą dłoń, by dyskretnie i lekko przesunąć palcami po jego łokciu i przedramieniu, potem w dół, do kciuka. Jak pieszczota, choć nie uznawała się za osobą do nich skłonną.
Własny, w połowie pełny kieliszek, odłożyła dopiero gdy zniknął.
/zt Elvi
you cannot burn away what has always been
aflame
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Strona 2 z 2 • 1, 2
Manchester Opera House
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Lancashire