Pokój gościnny
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Repello Mugoletum, Cave Inimicum, Tenuistis
Pokój gościnny
Drugi pokój sypialniany jest większy od jej własnego, ale ten, który wybrała, bardziej przypadł jej do gustu w kwestii umiejscowienia, kolorytu i atmosfery. Choć nie ma większego pomysłu co zrobić z tym niemal pustym pokojem na piętrze, podejrzewa, że zostawi go gościom - nie ma bowiem ani dzieci ani współlokatorów. Gdyby lepiej go oporządzić, można byłoby transformować pomieszczenie w dobrze uposażoną sypialnię lub miejsce spotkań.
you cannot burn away what has always been
aflame
Ostatnio zmieniony przez Elvira Multon dnia 07.01.23 12:03, w całości zmieniany 1 raz
Elvira Multon
Zawód : Uzdrowicielka, koronerka, fascynatka anatomii
Wiek : 29 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Once you cross the line,
will you be satisfied?
will you be satisfied?
OPCM : 9 +1
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 28 +2
TRANSMUTACJA : 15 +6
CZARNA MAGIA : 17
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 6
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
Czy mógłbym być Ślizgonem? Ta myśl nie pierwszy raz pojawiła się w mojej głowie. Pamiętał, że kiedy pierwszy raz przekroczyłem próg Hogwartu byłem wręcz przekonany, że trafię do domu węża. Rzeczywistość jednak mnie zweryfikowała i finalnie znalazłem się wśród rezydentów Ravenclow’u. I chociaż początkowo byłem trochę niezadowolony z wyboru Tiary Przydziały to z czasem dotarło do mnie, że miała racje. Z upływem lat wiedziałem, że zostałem idealnie przydzielony. Byłem Krukonem z krwi i kości i nie raz nie dwa to słyszałem. Nie zmieniało to jednak faktu, że kiedy teraz usłyszałem jej pytanie, uśmiechnąłem się pod nosem.
- Siedzi przed tobą rasowy Krukon. - powiedziałem spokojnie, lekko przy tym kręcąc głową – Po prostu nigdy nie brakowało mi ambicji, napędzała mnie do pracy i w ogóle. - dodałem spokojnie upijając trochę wina z kieliszka, lekko przy tym wzruszając ramionami.
Widząc jak unosi różdżkę, a po chwili w pomieszczeniu rozbrzmiała muzyka, uniosłem lekko brew ku górze. Czy wyglądałem na kogoś kto słucha muzyki klasycznej? Nie wydawało mi się. Ona również nie wyglądała mi na kogoś kto lubi spędzać czas przy tym typie melodii. Chociaż już zdążyłem się przekonać, że w jej przypadku pozory mogą mylić. Postanowiłem, że w tym temacie nie będę się odzywać. Zwłaszcza kiedy uniosła pytająco brew ku górze. Nie było sensu wyprowadzać kobiety z błędu, bo można było sobie tylko zaszkodzić, a ja naprawdę nie miałem na to dzisiaj ochoty.
- A co byś chciała wiedzieć? - uniosłem brew ku górze nie odrywając od niej wzroku, jednocześnie uśmiechając się aż nazbyt sugestywnie, ale właśnie taki był tego zamysł.
Spojrzenie, które mi posłało nie pozostawiało wiele do domyślania się. I musiałem przyznać się sam przed sobą, podobało mi się to. Angielskie kobiety rzadko kiedy bywały tak odważne, tak otwarcie i bez wstydu podchodziły to tej gry, którą właśnie prowadziliśmy. Owszem, zdarzały się wyjątki, ale mimo wszystko nie było to często. Czasami odnosiłem wrażenie, że akurat pod tym względem kobiety w innych krajach były zdecydowanie mniej pruderyjne.
Mimowolnie zaśmiałem się cicho na jej kolejne słowa. Po raz kolejny udowodniła mi jak bardzo pozory mylą. Zabawy w barach, wizyty w porcie to zdecydowanie nie były typowe sposoby świętowania kobiet. Zwłaszcza kobiet, które mają trochę oleju w głowie, a na taką wyglądała mi Elvira. Nie zmieniło to jednak faktu, że pokiwałem lekko głową starając się powstrzymać rozbawienie wpływające na twarz.
- Podarek? - jedna brew powędrowała ku górze, bo zaintrygowała mnie tym, a kiedy padły kolejne słowa, odchyliłem się, opierając się wygodnie o fotel.
Wszystkie te trzy sytuacje wydawały mi się równie absurdalne. Czyżbym aż tak się pomylił co do niej? Naprawdę była w stanie się tak zachowywać? To było typowo męskie zachowanie. Bójki w barze, narkotyki na widoku i zerowanie butelki? Nie byłbym zaskoczony gdyby opowiedział mi o tym jakiś mężczyzna, ale kobieta? I to taka, która wydawała się być ułożona? Z chęcią powiedziałbym, że żadna z nich nie miała miejsca, ale podejrzewałem, że byłbym w błędzie. Jeśli chciała mi tym zaimponować, to osiągnęła zdecydowanie inny wynik. Mimo wszystko postanowiłem w to zagrać. Przez dłuższą chwilę przyglądałem się jej w milczeniu, analizując każdą podaną przez nią sytuację wzdłuż i w poprzek.
- Myślę, że jednak nie brałabyś narkotyków w miejscu publicznym. - odezwałem się w końcu kręcąc przy tym głową, po czym upiłem kolejny łyk wina, by po chwili pusty kieliszek odstawić na blat stolika – To prawda. Pracy jest dużo, projektów coraz więcej, mógłbym tak naprawdę przebierać w ofertach. Ale dzięki temu mi to bardzo pomaga.
Słysząc jak wypowiada moje pełne imię zdusiłem w sobie chęć skrzywienia się. Zdecydowanie wolałem kiedy zwracano się do mnie per Mitch, ale nie miałem wpływu to jak kto preferował używać mojego imienia.
- Do tej pory nie byłem zmuszony do brania udziału w walce. - odparłem spokojnie – Ale nie zaniedbuje swoich umiejętności, które miałyby mi w przyszłości ewentualnie pomóc, jeśli przyjdzie mi brać udział w pojedynku. - pokręciłem głową patrząc na nią uważnie.
Zdawałem sobie sprawę, że z całą pewnością w końcu przyjdzie mi walczyć. W czasach w jakich przyszło nam żyć głupota byłoby zakładać, że nie potrzebujemy do życia znajomości zaklęć defensywnych i ofensywnych.
- Siedzi przed tobą rasowy Krukon. - powiedziałem spokojnie, lekko przy tym kręcąc głową – Po prostu nigdy nie brakowało mi ambicji, napędzała mnie do pracy i w ogóle. - dodałem spokojnie upijając trochę wina z kieliszka, lekko przy tym wzruszając ramionami.
Widząc jak unosi różdżkę, a po chwili w pomieszczeniu rozbrzmiała muzyka, uniosłem lekko brew ku górze. Czy wyglądałem na kogoś kto słucha muzyki klasycznej? Nie wydawało mi się. Ona również nie wyglądała mi na kogoś kto lubi spędzać czas przy tym typie melodii. Chociaż już zdążyłem się przekonać, że w jej przypadku pozory mogą mylić. Postanowiłem, że w tym temacie nie będę się odzywać. Zwłaszcza kiedy uniosła pytająco brew ku górze. Nie było sensu wyprowadzać kobiety z błędu, bo można było sobie tylko zaszkodzić, a ja naprawdę nie miałem na to dzisiaj ochoty.
- A co byś chciała wiedzieć? - uniosłem brew ku górze nie odrywając od niej wzroku, jednocześnie uśmiechając się aż nazbyt sugestywnie, ale właśnie taki był tego zamysł.
Spojrzenie, które mi posłało nie pozostawiało wiele do domyślania się. I musiałem przyznać się sam przed sobą, podobało mi się to. Angielskie kobiety rzadko kiedy bywały tak odważne, tak otwarcie i bez wstydu podchodziły to tej gry, którą właśnie prowadziliśmy. Owszem, zdarzały się wyjątki, ale mimo wszystko nie było to często. Czasami odnosiłem wrażenie, że akurat pod tym względem kobiety w innych krajach były zdecydowanie mniej pruderyjne.
Mimowolnie zaśmiałem się cicho na jej kolejne słowa. Po raz kolejny udowodniła mi jak bardzo pozory mylą. Zabawy w barach, wizyty w porcie to zdecydowanie nie były typowe sposoby świętowania kobiet. Zwłaszcza kobiet, które mają trochę oleju w głowie, a na taką wyglądała mi Elvira. Nie zmieniło to jednak faktu, że pokiwałem lekko głową starając się powstrzymać rozbawienie wpływające na twarz.
- Podarek? - jedna brew powędrowała ku górze, bo zaintrygowała mnie tym, a kiedy padły kolejne słowa, odchyliłem się, opierając się wygodnie o fotel.
Wszystkie te trzy sytuacje wydawały mi się równie absurdalne. Czyżbym aż tak się pomylił co do niej? Naprawdę była w stanie się tak zachowywać? To było typowo męskie zachowanie. Bójki w barze, narkotyki na widoku i zerowanie butelki? Nie byłbym zaskoczony gdyby opowiedział mi o tym jakiś mężczyzna, ale kobieta? I to taka, która wydawała się być ułożona? Z chęcią powiedziałbym, że żadna z nich nie miała miejsca, ale podejrzewałem, że byłbym w błędzie. Jeśli chciała mi tym zaimponować, to osiągnęła zdecydowanie inny wynik. Mimo wszystko postanowiłem w to zagrać. Przez dłuższą chwilę przyglądałem się jej w milczeniu, analizując każdą podaną przez nią sytuację wzdłuż i w poprzek.
- Myślę, że jednak nie brałabyś narkotyków w miejscu publicznym. - odezwałem się w końcu kręcąc przy tym głową, po czym upiłem kolejny łyk wina, by po chwili pusty kieliszek odstawić na blat stolika – To prawda. Pracy jest dużo, projektów coraz więcej, mógłbym tak naprawdę przebierać w ofertach. Ale dzięki temu mi to bardzo pomaga.
Słysząc jak wypowiada moje pełne imię zdusiłem w sobie chęć skrzywienia się. Zdecydowanie wolałem kiedy zwracano się do mnie per Mitch, ale nie miałem wpływu to jak kto preferował używać mojego imienia.
- Do tej pory nie byłem zmuszony do brania udziału w walce. - odparłem spokojnie – Ale nie zaniedbuje swoich umiejętności, które miałyby mi w przyszłości ewentualnie pomóc, jeśli przyjdzie mi brać udział w pojedynku. - pokręciłem głową patrząc na nią uważnie.
Zdawałem sobie sprawę, że z całą pewnością w końcu przyjdzie mi walczyć. W czasach w jakich przyszło nam żyć głupota byłoby zakładać, że nie potrzebujemy do życia znajomości zaklęć defensywnych i ofensywnych.
Mitch Macnair
Zawód : Twórca magicznych budowli
Wiek : 25
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
Czasem nie da się czegoś poskładać, trzeba wtedy sprzątnąć odłamki i zacząć budować od nowa.
OPCM : 5 +6
UROKI : 10 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 15 +3
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 2
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Strona 5 z 5 • 1, 2, 3, 4, 5
Pokój gościnny
Szybka odpowiedź