Wydarzenia


Ekipa forum
Kuchniojadalnia
AutorWiadomość
Kuchniojadalnia [odnośnik]15.05.22 14:22
First topic message reminder :

Kuchniojadalnia

Kuchnia jest niewątpliwie najcieplejszym i chyba największym pomieszczeniem w całym Okruszku. Za ogrzanie odpowiada murowany, malowany na biało piec. Opalany jest drewnem, dzięki czemu Maria jest w stanie przygotować sobie ciepłe posiłki. Najbliższe otoczenie pieca wypełnione jest akcesoriami kucharskimi — wszelkiego rodzaju talerzami, sztućcami, miarkami, deskami. Stół, znajdujący się pod przeciwległej ścianie, przykryty jest zazwyczaj białą serwetą, ustawiono przy nim trzy drewniane krzesła.


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683

Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]10.04.23 18:11
Druga połowa lipca 1958


Zawieszenie broni było naprawdę cudownym pomysłem, zwłaszcza w związku z kometą, która nieprzerwanie spoglądała na wszystkich z nieba, przesuwając się po nim od czasu do czasu w sposób, który Marii — opanowującej zasady astronomii ledwie w stopniu podstawowym — wydawał się być zupełnie nieprzewidywalny. Korzystała z tego okresu jak tylko mogła, przede wszystkim podróżując po kraju bez lęku, który lepił się do niej przez ostatnie miesiące, w szczególności zintensyfikowany opowieściami Elviry i wypadkiem w rezerwacie, w którym udział brała ta dziwna, niewyglądająca na mieszkankę Anglii czarownica. Gdzieś w sercu słyszała jednak powracające szepty, że błogi czas bezpieczeństwa nie będzie trwał wiecznie. Że zło wcale nie poszło spać, a czai się gdzieś w pobliskich krzakach, ostrzy sobie zęby i pazury, i tylko czeka, aby rzucić się nieostrożnym do gardeł, aby przynieść im los, na który zasłużyli swą niefrasobliwością.
Maria Multon nie chciała być niefrasobliwa.
Dlatego musiała poczynić specjalne kroki, aby przygotować się na to, co nieuniknione. Na to, co miało nastąpić po zbliżającym się wielkimi krokami festiwalu miłości, a czego nie potrafił przewidzieć chyba nikt.
Od dawna interesowała się tkaniną z włókien sierści przyczajacza. Trudna dostępność stanowiła dla Marii kolejny element pobudzający wyobraźnię, ale zagadka rozwiązała się wraz z momentem, w którym dowiedziała się o jej magicznych właściwościach. Z początku zwróciwszy uwagę głównie na srebrną barwę, ominęła kwestię tego, że pozwalała ona być właściwie niewykrywalnym poprzez wszelakie formy magii. W połączeniu ze skórą wsiąkiewki byłaby idealną szatą na nocne podróże, lecz Maria nie chciała szczególnie mieszać tkanin, przynajmniej nie przy pierwszej próbie wyciągnięcia z tkaniny tego, do czego została stworzona.
Miała wysokie wymagania — względem siebie i dwóch srebrzystych bali, które spoczywały na jednym z krzeseł ustawionych przy stole. Na samym blacie rozłożone były karty pergaminu, z jednej strony zapisane różnymi listami sprawunków, które miała do wykonania, z drugiej zaś pokryte kilkoma rysunkami przedstawiającymi... Według Marii miała być to chyba ona sama — albo jakaś niezidentyfikowana modelka bez twarzy. Istotne było jednak nie to, kto był przedstawiony na rysunku, a co. Maria nie potrafiła rysować, zawsze ciągnęło ją do słów, jednak nie narzekała na brak wyobraźni. Postanowiła po raz pierwszy w życiu nie tylko uszyć coś wyłącznie z głowy, ale przelać też ideę na papier. Stworzyć coś zupełnie nowego, coś, co jeszcze nigdy nie wyszło spod jej ręki. Za inspirację służyły jej stare, naznaczone zębem czasu książki — przede wszystkim jedenasty tom Antologii magicznego krawiectwa, który zakupiła okazjonalnie z drugiej (albo i nawet piątej) ręki w Londynie, w towarzystwie Ulla. Przy niektórych propozycjach wykorzystywania tkanin pojawiały się odręcznie robione rysunki autorstwa samego Baudelaire, który był przecież uznanym we Francji projektantem mody. Maria próbowała odwzorowywać jego styl, próbując przy tym przekazać coś własnego. Skupiała się zatem na formie, którą miał przybrać jej dzisiejszy twór, a był nim oczywiście kaftan. Śmiałe pociągnięcia stalówką pióra moczoną raz za razem w atramencie przynosiły nawet nadzieję, że może coś z tego będzie, nawet jeżeli była to jej pierwsza próba w projektowaniu. W pewnym momencie, gdy stalówka przechodziła nad najbardziej udanym szkicem, z samego jej czubka spadła kropla atramentu, w niemalże centralnym miejscu projektu tworząc średniego rozmiaru kleksa. Maria zacisnęła nerwowo wargi, próbując rozmyć jego krawędzie stalówką, przerobić go w kształt czegoś, co powinno znajdować się w tym miejscu kaftana. W panice nie mogła wymyślić nic więcej ponad dodanie paska zbierającego tkaninę w talii i ozdobienia go sprzączką, którą symbolizować miał kleks. Ale lepsze to, niż pozwolenie sobie na całkowite zrujnowanie pracy.
Był to przecież znak, że powinna zająć się samym szyciem. Gdy atrament wysechł (i wiedziała, że uniesienie rysunku nie sprawi, że kleks rozleje się dalej, zupełnie niwecząc cały jej trud), ustawiła najładniejszy z rysunków pionowo, opierając go o przesunięty do krawędzi stołu wazon. Miała dziś traktować swój pomysł jako referencję i tak właśnie będzie pracować. Rozpoczęła od wykroju, stawiając na kaftan w swej formie niemalże klasyczny, choć zdecydowała się na pewien nieortodoksyjny element — zamiast stójki w miejscu kołnierza wybrała ten drugi właśnie, ale nie w klasycznej formie, decydując się na jego wydłużenie tak, aby dolne czubki materiału sięgały drugiego od góry guzika kaftana. Miała do dyspozycji wystarczającą ilość materiału, żeby to się udało. Kaftan miał zresztą być długi, wzmacniać wrażenie smukłości sylwetki nie tylko kołnierzem, ale także rękawami, które zwężały się, im bliżej im było do nadgarstków. Tam materiał miał zostać dwukrotnie zawinięty, zgodnie z jej rysunkiem, dodatkowo obszyty również srebrną nicią. Musiała postarać się dwukrotnie, ponieważ planowała wyhaftować nicią wzór, który szedł jej już bardzo dobrze, a był to wzór kwiatowy — potrafiła już prowadzić nić tak, aby dodać do swych ubrań jeszcze więcej piękna, jakiegoś charakterystycznego dla siebie elementu. Jeżeli chciała się rozwijać, musiała przecież zacząć myśleć, jak krawcowa — ubrania miały być nie tylko wygodne i praktyczne, mogły i powinny być również piękne. Powinna o to zadbać.
Entuzjastycznie przeszła do zszywania ze sobą wykrojonych elementów. Używała swej standardowej metody wyboru ściegów, opartej na klasycznej numerologii. Drobinki magii tkaniny z włókien sierści przyczajacza okazały się być wyjątkowo przychylne ósemce, dlatego też Maria wychodziła poza swoje wcześniejsze przyzwyczajenia, używając przede wszystkim ściegu łańcuszkowego, który tę ósemkę wizualnie przypominał.
Gdy główna część szaty została przygotowana, przyszedł czas na detale. Doszyte zostały szlufki oraz przygotowany pasek, choć ostatecznie Maria zdecydowała, że lepiej będzie pozostawić go do swobodnego związania, nieograniczonego szlufką, na wzór modnych ostatnimi czasy francuskich płaszczy. Ostatnią częścią stały się wykończenia. Zgodnie z wcześniejszym pomysłem przygotowała sobie srebrną, połyskującą nić, przy pomocy której zaczęła haftować kwietny wzór na mankietach rękawów szaty. Skupiła się przede wszystkim na tych prostych do odwzorowania — długie łodygi krwawnika pospolitego stanowiły bazę, pod którą rozkwitała reszta kwiatów, na przykład koniczyna polna, wyka i szczawół plamisty. Przez to, że używała wyłącznie srebrnej nitki, rozpoznać kwiaty można było wyłącznie przez kształt i skupienie Marii, która próbowała oddać jak więcej szczegółów z ich budowy. I choć początkowo planowała pozostawić pozostałe części kaftanu czyste, postanowiła, że pokryje haftem jeszcze długie płaty kołnierza, a także materiał na pasek. Na obu tych elementach pojawiły się te same kwiaty, które dotychczas zdobiły mankiety. I choć uszycie tej szaty zajęło jej znacznie więcej czasu, niż wcześniejsze przygody z magicznym krawiectwem, miała wrażenie, że przez samą jej estetykę wszystko było warte zachodu.

| wykonuję szatę z dwóch tkanin z włókien sierści przyczajacza (ST80, +60 z krawiectwa)
k100 na wykonanie


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]10.04.23 18:11
The member 'Maria Multon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 90
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchniojadalnia - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]10.04.23 18:58
Kaftan został zawieszony na wieszaku, wieszak zaś zawieszony został na szczycie skrzydła drzwiowego prowadzącego do kuchniojadalni. Maria ostrożnie zebrała swoje wszystkie swoje projekty, odkładając je na parapet, przynajmniej chwilowo. Miała jeszcze kilka rzeczy do przygotowania, przede wszystkim w kuchni, ale jedna rzecz wybiegała poza standardowe czynności, które młoda czarownica wykonywała w domu. Od czasu zakończenia szkoły nie miała jeszcze okazji wracać do kociołka. Nigdy nie uważała się za szczególnie uzdolnioną w zakresie eliksirów, jednak od czasu do czasu w pamięci wracały do niej słowa pani Cassandry, pytającej się jej, czy zna się trochę na alchemii. Wstyd, który wtedy czuła, gdy musiała powiedzieć, że nie zdawał się być nie do zniesienia, przynajmniej nie do zniesienia gdy nie robiła czegokolwiek, co mogłoby jej dopomóc.
Zdradziła się już Elvirze ze swoim małym marzeniem poznawania arkan magicznej medycyny. Wspomniała nawet o tym, jak proste sprzątanie szpitala sprawiło, że poczuła wreszcie coś na kształt wspólnoty, jakiejś misji, która mogła prowadzić ją dalej przez życie. Była młodą, naiwną i przede wszystkim wrażliwą na cudzą krzywdę dziewczyną. Idealną osobą, aby stać się kimś pokroju misjonarki, dziewczęcia oddającego całe swe życie w służbie innym. Niemal tak, jak do tej pory robiła to z jednorożcami.
Odnalazła jeden ze swoich starych podręczników do eliksirów, napisanych oczywiście po francusku. Przez jakiś czas przeglądała karty, szukając czegoś, co nie wydawało się na pierwszy rzut oka skomplikowane, a co mogłoby nie być byle marnowaniem ingrediencji, co okazałoby się jej przydatne. Jej oko przykuł najpierw eliksir słodkiego snu, lecz po krótkiej ewaluacji uznała, że przecież nie cierpi na problemy ze snem. Ani ona, ani nikt z jej najbliższego otoczenia. Porzuciła więc ten pomysł, kierując swe spojrzenie w stronę maści żywokostowej. Na siniaki i stłuczenia była o wiele bardziej podatna, a jeżeli uda jej się stworzyć takową maść, na pewno spróbuje zrobić jej jeszcze więcej, aby wysłać ją Elvirze. Na pewno przyda się jej po kolejnej niemiło zakończonej podróży.
Podczas wiosennych, generalnych porządków znalazła zapasy kilku ingrediencji alchemicznych po starej właścicielce Okruszka. Kiedy mogła je wykorzystać, jeżeli nie dzisiaj? Przygotowała sobie wszystko, co powinno jej się przydać według procedury. Udało jej się zapalić ogień pod kociołkiem, a czas, w którym miał się on nagrzewać, postanowiła wykorzystać (tak jak w szkole) do przygotowania ingrediencji do wymieszania. Rozpoczęła od poszatkowania żywokostu, który, choć nie był sercem maści, miał stanowić jej głównego gracza. Podobny los spotkał liście krwiściągu, którego Maria widywała czasami na mijanych po drodze łąkach. Charakterystyczne, ciemnoczerwone czubki przykuwały uwagę i według ksiąg bywały dołączane do wianków, które plotły dziewczęta w ramach letnich festiwali. Więcej zabawy miała jednak z aloesem, którego gruby, mięsisty liść oderwała z rośliny rosnącej na jej parapecie. Była to jedna z niewielu roślin, która zawsze opierała się dziecięcym wybuchom magii Marii, rosła z nią już od prawie dziesięciu lat.
Liść został nacięty tak, aby wydobyć spod zieleni żel aloesowy. Ten został zebrany przez Marię łyżką i od razu wrzucony do kociołka, w którym zasyczał alarmująco. Aby zapobiec jego przyklejeniu do ścianek, Maria sięgnęła po buteleczkę z płynem mózgowo—rdzeniowym szczuroszczeta. Odkorkowała ją stanowczym gestem i wylała do środka całą zawartość, która chyba uratowała sytuację. Dopiero później przeniosła do kociołka poszatkowany wcześniej żywokost i liście krwiściągu. Zawartość kociołka zabulgotała, dochodząc do punktu wrzenia, dlatego Maria zmniejszyła płomień pod kociołkiem, dodając resztki liści aloesu. Dopiero wtedy wyciągnęła także skorupę toksyczka, krusząc ją w swych dłoniach, tuż nad kociołkiem. Całość trafiła do jego wnętrza, łącząc się z resztą ingrediencji. Wtedy też, po wytarciu dłoni z niepotrzebnych resztek, Maria chwyciła po różdżkę z drewna migdałowca. Przy jego pomocy wymieszała zawartość, zauważając, że wcześniej płynna konsystencja zmieniła się w bardziej maziowatą. Wtedy też zupełnie zgasiła ogień. Według receptury powinna poczekać do wystygnięcia i dopiero wtedy przenieść maść z kociołka do słoiczka.

| tworzę maść żywokostową (ST10), trzy ingrediencje roślinne, dwie zwierzęce.
serce: skorupa toksyczka
roślinne: żywokost, aloes, krwiściąg (liście)
zwierzęce: szczuroszczet (płyn mózgowo-rdzeniowy)
z/t chyba że k1


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]10.04.23 18:58
The member 'Maria Multon' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 66
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchniojadalnia - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]20.05.23 20:42
Dalej druga połowa lipca 1958


Ostatnimi czasy miała niezwykłe szczęście do zdobywania cennych skór i tkanin. Nie mogła pozwolić im zbyt długo leżeć samotnie, wszak szycie sprawiało jej niezwykłą radość i zajmowało wieczory, w których trakcie nie miała innych obowiązków do nadgonienia. Przez jakiś czas trzy bale skóry gryfa spoglądały na nią smętnie z rogu sypialni, aż wreszcie Maria zdecydowała, że nadszedł czas, aby nadać im nowe — miała nadzieję, że lepsze — życie.
Przeniosła skórę na stół w kuchniojadalni, za chwilę dokładając do nich podszewkę, nici, którymi miała wykończyć cały projekt, oraz guziki. Niedaleko nich znalazł się niewielki, zużyty kuferek, w którym Maria trzymała wszelkiego rodzaju akcesoria; dzisiaj potrzebowała przecież specjalnego zestawu przeznaczonego do obróbki skóry — igieł skórzanych, nożyczek, kalki i pinezek do skóry.
W pierwszej kolejności sięgnęła po kalkę, przymocowując ją do skóry przy pomocy pinezki. Po narysowaniu wykroju (ostrożnie, tak aby nie zmarnować nawet odrobiny skóry), poczęła wycinać części kurtki, rozpoczynając od tej największej, mającej służyć za okrycie pleców, następnie rękawy i obie poły. Później, przy pomocy tej samej kalki wycięła materiał na poszewkę — był on delikatny i w kolorze jasnego beżu, stanowiący idealne połączenie z złoto—brązowym odcieniem skóry gryfa.
Nawlekła ciemnobrązową nitkę na igłę do skóry, aby następnie przejść do przyszywania podszewki do wyciętych już kawałków skóry. Co jakiś czas pomagała sobie pinezką, trzymając oba fragmenty materiału w jednym miejscu, aby mieć pewność, że szew ósemkowy, który zastosowała, będzie szedł równo i nie popełni żadnego, niemal amatorskiego błędu. Następnie przeszła do zszywania ze sobą części skóry, aby wreszcie z pozornie bezkształtnych kawałków stworzyć coś, czego nie powstydziłby się nawet profesjonalny gracz Quidditcha. Wszak skóra gryfa wspomagała umiejętności latania i dodawała latającemu żywotnej energii w trakcie lotu.
Gdy kurtka była już w stanie wstępnej gotowości, wsunęła ją na swoje ramiona, sprawdzając, czy leży wygodnie. Uniosła ręce w górę, po czym pomachała nimi energicznie — odpowiedziała jej cisza, żaden szew nie zdradził swej słabości, dzięki czemu Maria miała już pewność, że opłacił się wysiłek oraz siła, w którą wkładała w przyszywanie skóry — ze względu na jej grubość, musiała używać grubszych nici, których przebijanie wymagało siły większej niż normalnie. Po zdjeciu z siebie kurtki położyła ją raz jeszcze na stole, sięgając po pięć dużych, brązowych guzików, które miały służyć za jej zapięcie. Przyszyła je do kurtki, zastanawiając się przez moment, czy może nie powinna użyć bardziej kolorowych nici — wszak mogłaby wtedy stworzyć z nich jakiś obrazek, na przykład kwiatek. Z drugiej — nie była jeszcze pewna, czy nie przyjdzie jej sprzedać tej kurtki. A wtedy mogłaby nie spodobać się potencjalnemu kupującemu. Może lepiej nie ryzykować?
Ostatecznie, gdy wszystko wydawało się jej gotowe, rozłożyła kurtkę płasko na blacie, przyglądając się jej w poszukiwaniu ewentualnych niedociągnięć.

| wykonuję szatę z trzech skór gryfa (ST120, +60 z krawiectwa)
1) k100 na wykonanie
2) 3k10 do biegłości latania
3) +2k6 do żywotności
4) 1k3 do zwinności w powietrzu


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]20.05.23 20:42
The member 'Maria Multon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 62

--------------------------------

#2 'k10' : 4, 9, 9

--------------------------------

#3 'k6' : 5, 3

--------------------------------

#4 'k3' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchniojadalnia - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]20.05.23 21:58
1 VII 1958


Obróbka skóry nigdy nie była forte Marii, przede wszystkim ze względu na to, że zazwyczaj korzystała z bardziej delikatnych i łatwiejszych w obróbce materiałów. Wiedząc jednakże, że bez pokonywania stojących przed nią trudności nie będzie się dalej rozwijać, postanowiła nie omijać okazji i zakupić trzy skóry szpiczaka. Była pod wrażeniem tego, jak śliska i jednocześnie twarda jest to skóra. Zazwyczaj skóry kojarzyły jej się z czymś szorstkim, spodziewała się, że podobne do niemagicznego jeża stworzenie będzie miało skórę właśnie taką, ale teoretyczna nauka o magicznych stworzeniach była czymś zupełnie innym niż praktyczne poznanie zwierzęcia, nawet w formie półproduktu.
Rozłożywszy skórę na stole, zauważyła, że jest ona dość cienka, na pewno cieńsza od skóry gryfa. Uśmiechnęła się do siebie, oznaczało to przecież, że jej obróbka powinna być prostsza. Nie chciała próbować swych sił ze skórą gryfa przede wszystkim dlatego, że chciała zacząć od czegoś prostszego. Rękawiczki dla chociażby jubilera mogłyby być cenną inwestycją, o ile uda jej się przygotować wyrób warty uwagi takowegoż.
Przy pomocy kalki naszkicowała wzór rękawic, które miały pasować na standardową dłoń męską. Kalka została przymocowana do skóry przy pomocy pinezki do takowej, a następnie, przy pomocy nożyka Maria rozpoczęła cięcie. Musiała zachować precyzję, w innym przypadku rozmiar przestanie być już standaryzowany i możliwe, że, nawet jeżeli znajdzie na nie kupca, nie będą na niego pasować. A na to nie było jej stać.
Przesunęła palcami po krawędziach wyciętej skóry. Wyglądało na to, że wszystkie cięcia zostały wykonane pewnie i równo, co od razu wywołało szerszy uśmiech na jej twarzy. Otrzepała ostatnie ścinki skóry, następnie usiadła przy stole i po nawleczeniu igły do skóry, poczęła powoli zszywać materiały tak, aby skóra nie pękła.
Punt krawiecki okazał się w tym momencie nieocenioną pomocą. Zgodnie ze sztuką tworzyła grube szwy, rozkładając je równomiernie po całej długości rękawiczek. Co jakiś czas sprawdzała, czy nici nie są zbyt luźne, lub zbyt napięte, wszak trzeba było osiągnąć złoty środek, aby zapewnić odpowiednią elastyczność rękawiczek. Rozpoczynając od zewnętrznej strony skóry, przebijała igłą i przesuwała nitkę na wewnętrzną stronę. Nie spieszyła się, musiała przecież działać na niewielkich fragmentach skóry. Wiedziała, że im dokładniejsza będzie w swym rzemiośle, im więcej uwagi poświęci swym wyrobom, tym większe zaufanie będą one wzbudzać. Wciąż żywe były w jej głowie marzenia o zostaniu szanowaną krawcową. Może te rękawiczki będą pierwszym krokiem do większego sukcesu?

| wykonuję rękawiczki z trzech skór szpiczaka (ST90, +60 z krawiectwa)
1) k100 na wykonanie
2) 3k6 do zręcznych rąk


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]20.05.23 21:58
The member 'Maria Multon' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 47

--------------------------------

#2 'k6' : 6, 1, 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kuchniojadalnia - Page 2 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]25.06.23 17:51
7 VII 1958


Nie mogła wyrzucić z pamięci widoku Anne w ubraniach, które nie dość, że były stare, to wyglądały, jakby wcale nie były jej. Tak zupełnie jej, na własność. Jako najmłodsza z trójki rodzeństwa wychowanego w biednym domu Maria wiedziała, jak to jest nigdy nie mieć nic prawdziwie swojego. A Anne potrzebowała jej pomocy, choć była zbyt dumna, żeby o tym mówić. Nie dziwiła się jej, w podobnym położeniu również by o nią nie prosiła, pewnie nawet zostałaby urażona sugerowaniem, że pomocy potrzebowała. Oczywiście, Multonowie nie mieli dużo — ale bieda uczy tego, jak radzić sobie z ograniczonymi zasobami. Dlatego też gdy w jej ręce dostała się bela lnu farbowanego w piękny, błękitny kolor, odłożyła na bok plany stworzenia nowej sukienki dla siebie. Anne potrzebowała jej o wiele bardziej.
Len był idealnym materiałem — posiadał przecież właściwości chłodzące, a w wyjątkowo upalne lato mogło to naprawdę uratować życie. Dodatkowo był materiałem bardzo wytrzymałym, dlatego nie miała wątpliwości, że wytrzyma także przygody dla dziewcząt w ich wieku niestandardowe, takie jak wspinanie się po drzewach.
Rozłożywszy balę, poczęła stopniowo i uważnie odrysowywać wykrój sukienki, przygotowany dla siebie na cienkiej bibule kilka dni wcześniej. Anne była podobnego do niej wzrostu i choć znacznie bardziej wychudzona — poradzi sobie w tym rozmiarze przede wszystkim dzięki paskowi, który Maria dołączy do finalnego produktu. Sukienka nie była zresztą przylegająca, zostawiała Marii swobodę ruchu, a dla Anne mogła być też swoistym ukryciem tego, jak delikatna była. Z tą myślą przeszła do wycinania materiału tak, aby stworzyć z nich części — przód, tył, pasek, dwie pary rękawków i półokrągły kołnierzyk. Następnie zaczęła podkładać materiał tak, aby zapewnić mu odpowiednio czyste wykończenie. Ze skrawków, które jej pozostały stworzy dodatkowo szlufki, które będą mogły utrzymać pasek w miejscu. Gdy wszystko było gotowe zaczęła od przyszywania dwóch największych części sukienki, stopniowo doszywając do nich kolejne elementy — rękawki, szlufki, kołnierzyk. W pudełku, które przeznaczyła na przechowywanie akcesoriów krawieckich znalazła siedem białych guzików, akurat od kompletu. Przyszyła je do prawej poły sukienki, a następnie na tej samej wysokości zrobiła i obszyła ozdobnie dziurki, na które miały być zapięte. I tak też się stało. Na sam koniec wsunęła pasek na właściwe miejsce i zawiązała z niego kokardkę w centralnym miejscu. Miała nadzieję, że sukienka trafi Anne do gustu.
Nie mogła jednak poprzestać tylko na tym. Czuła, że Annie potrzebuje czegoś więcej niż byle ubrania, czegoś, co trudniej będzie odnaleźć. I samą Beddow powinno być ciężko dopaść. Tego życzyła jej Maria, nie mogąc wesprzeć jej w sposób inny, niż ten, który już dobrze znała, który praktykowała od jakiegoś czasu. Pelerynę niewidkę z futra demimoza stworzyła też dla siebie — przerażona tym, że ktoś znów mógłby na nią napaść znienacka. Ale Anne przyda się bardziej, wiedziała to.
Dlatego też zasiadła do pisania listu. Krótkiego i zwięzłego, wiedziała bowiem, że musi ubrać to w spontaniczny podarunek, inaczej przesyłka wróci do niej, może nawet bez znaku odbioru. Do listu dołączyła też pomniejszoną magicznie paczuszkę, do której przed owym magicznym pomniejszeniem schowała uszytą dopiero co sukienkę oraz pelerynę.
Obserwując, jak Gwiazdka odlatuje za horyzont, wcale nie czuła ulgi.
Tylko złość. Złość na siebie.
Bo nie była w stanie zrobić więcej.

| przekazuję Anne sukienkę stworzoną wyżej oraz pelerynę—niewidkę (1 użycie)


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]16.10.23 17:48
30 VII 1958


Choć lato trwało w pełni, z każdym dniem coraz bardziej budując antycypację zbliżającymi się obchodami święta zbiorów, Maria nie mogła pozbyć się wrażenia, że wszystko to działo się za szybko. Że jeszcze chwila i da się zaskoczyć chłodnym ramionom jesieni, zupełnie nieprzygotowana na jej nadejście wśród lekkich sukienek i cienkich pierzyn. Może to jej naturalna skłonność do zamartwiania się na zapas, a może była to konieczność poczynienia rutynowych porządków w niezbyt okazałej szafie. Cokolwiek to było — sprawiło, że Maria odnalazła schowany na letnie miesiące kaftan, który towarzyszył jej wczesną wiosną. Czarny materiał nie należał do najmocniejszych, lecz z powodzeniem pozwalał jej na ukrywanie się, gdy czuła się zagrożona.
Troskliwość myśli pomknęła ku tym, których uważała bliskich swemu sercu. Dotarła więc na progi domu w Worcestershire, tuż nad rzeką Avon. Elvira posiadała już kaftan, za który jej nawet zapłaciła, lecz skóra smoka była dobra bardziej na odzienie robocze, w którym to jeszcze nigdy kuzynki nie widziała. Przydałaby się jej opończa, taka z prawdziwego rodzaju. Elegancka i pomocna w razie kłopotów. A tak się składało, że Maria posiadała jeszcze kilka beli materiału, z których była w stanie wyczarować, czy też uszyć, odpowiednie odzienie.
Zbiegła więc na dół małego domku, standardowo rozpoczynając od ściągnięcia z blatu stołu wszystkiego, co mogłoby jej zawadzać. Zdobyta okazjonalnie w Esach i Floresach bardzo mocno używana wersja Antologii Czarodziejskiego Krawiectwa Baudelaire posiadała rozdział o właściwościach wełny lunaballi oraz kilka wzmianek o proponowanych zastosowaniach piór gryfa. Kiedy więc nie spróbować tego niezwykłego połączenia jeżeli nie teraz?
Miała w głowie pewien plan — tkanina z wełny lunaballi miała stanowić zewnętrzną część opończy. Jej ciemnoniebieska, głęboka barwa miała stanowić pierwszą rzecz, którą dostrzeże czarodziej przyglądający się noszącej ubranie czarownicy. Następnie, przez wzgląd na lekkość wełny i jej skłonności do eleganckiego powiewania na wietrze, dostrzec będzie można złote pióra gryfa, które stanowić będą podszycie opończy. Kolory pozostaną w zgodzie ze sobą, tworząc wrażenie niemalże regalne, a noszącej z pewnością dodadzą animuszu bez konieczności krępowania ruchu. Cóż mogło pójść nie tak?
Rozłożyła podzieloną na części balę z wełną lunaballi na stole, nim przystąpiła do składania jej tak, aby przeprowadzić odpowiedni wykrój. Najpierw na pół, do środka, następnie powstały kwadrat na skos, aby stworzyć trójkąt. Następnie, przy pomocy zwykłej, białej kredy wyznaczyła dwa półokręgi. Jeden, mniejszy, bliżej mniejszego kąta, drugi, zdecydowanie większy na dole złożonego materiału. Później, chwyciwszy nożyczki, poczęła ciąć po zaznaczonej wcześniej linii. Gdy rozwinęła złożony materiał, jej oczom ukazał się fragment półokręgu. Tak samo postąpiła z pozostałymi częściami bali z wełny lunaballi. Jednocześnie nie wyrzucała resztek materiału odpowiednio potraktowane będą w stanie stworzyć praktyczny kaptur.
W następnej kolejności zaczęła spinać rozłożone na stole, wycięte fragmenty materiału tak, aby poprowadzić prosty szew. Potrzebowała około półtora centymetra zapasu tak, aby mieć pewność, że opończa nie będzie krępować ruchu. Gdy prowadziła igłę z nitką, wydawało jej się, że robi wszystko w sposób odpowiedni, zgodnie z tym, co zapisano w książce, z której korzystała jako dodatkowa pomoc. Gdy jednak uniosła materiał w górę, chcąc się mu bardziej przyjrzeć, z przerażeniem odkryła swój błąd. Krzywo przypięte szpilki krawieckie poprowadziły ją zdradziecko, przez co jedna połowa opończy była zdecydowanie krótsza od drugiej.
Tragedia!
Na całe szczęście w okolicy nie było nikogo, kto mógł być świadkiem tej niemalże amatorskiej pomyłki. Dlatego też z trudem, ale udało jej się zachować spokój ducha. Myśl trzeźwo, Mario. Jeszcze nie jest za późno, aby to rozpruć.
Tak też zrobiła. Choć serce rozdzierało jej się pod wpływem poczucia nie tak dawnej porażki, poświęciła całą swą uwagę rozpruwaniu szwów w możliwie jak najmniej inwazyjny dla tkaniny sposób. Dopiero druga próba, gdy bardziej zaufała swej ręce sprawiła, że zewnętrzna warstwa opończy wyglądała tak, jak wyglądać powinna.
Dlatego też bez wahania, jakby bała się stracić dobrą passę, przystąpiła do podszywania materiału złotymi piórami gryfa. Były tak rozłożyste, że kilka z nich wystarczyło za podszycie. Zastanawiając się, co zrobić z resztą, Maria stwierdziła, że może warto byłoby je pokazać, na przykład jako naramienniki. Elvira wydawała się lubić nieco militarną estetykę, a Maria była przekonana, że taki zabieg również przypadnie jej do gustu. Jedno złote pióro na lewym ramieniu, drugie na prawym. Gdy trzymała szatę w rękach, zdawało jej się, że gdyby widziała taką w sklepie, pewnie trzeba byłoby wydać na nią majątek. Ale nie dzisiaj.
Nie oznaczało to jednak końca pracy nad opończą. Zdecydowała się wszak na dodanie doń kaptura, wybierając ten jego krój, który charakteryzował się wydłużonym czubkiem z tyłu głowy. Hołdował on starym, czarodziejskim tradycjom bardziej niż okrągłe kaptury, które stały się modne, gdy czarodzieje mocniej mieszali się z mugolami. Stworzenie kaptura z dwóch większych kawałków materiału nie stanowiło już problemu, podobnie jak jego przyszycie, przy pomocy nitki w tym samym ciemnoniebieskim kolorze co tkanina z wełny lunaballi. Jako ostatni element opończy dodane zostały dwie czarne tasiemki, dzięki którym można było związać ją — albo ozdobnie na zewnątrz, albo dyskretnie od wewnątrz, bez pokazywania ów tasiemek.
Na sam koniec, po zszyciu szwów zewnętrznych opończy, przy pomocy zaklęcia Scintillio zamknęła szwy ciepłem. Wyglądało na to, że pomimo konieczności rozprucia szaty, po poprawkach była gotowa do użycia.
Z tą myślą gwizdnięciem przywołała do siebie Gwiazdkę. W czasie, gdy sowa posłusznie czekała na parapecie otwartego okna, Maria ostrożnie złożyła opończę i opakowała ją w brązowy papier związany jasnym sznurkiem. Podała pakunek sowie wraz z przygotowanym wcześniej listem i gdy upewniła się, że ciężar nie był dla sowy zbyt duży, nakazała jej lecieć do kuzynki.
Miała nadzieję, że ta ucieszy się z prezentu.

| tworzę ciemnoniebieską opończę ozdobioną złotymi piórami gryfa (naramienniki + podszycie).
Rzuty: 1 - nieudany, 2 - rozprucie i przeszycie od nowa (krawiectwo II) + brakujące k6

Statystyki:
1. ST zaklęć ograniczających swobodę ruchu zostaje podniesione o 3
2. +14 do ST zaklęć rzucanych na czarodzieja budzących strach, lęk lub obawy

Przekazuję szatę Elvirze sowią pocztą.
z/t


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]20.10.23 14:48
2 VII 1958


Za kilka dni miała znów pojawić się w Warwickshire. Pomaganie w Szpitalu Asfodela stało się nie aż tak regularnym, jakby chciała tego Maria, ale istotnym elementem jej życia. Nigdy nie sądziła, że los poprowadzi ją w tą stronę. Zazwyczaj nie potrafiła łatwo nawiązywać kontaktów, była osobą o delikatnej psychice, tak wrażliwej na wszelkie błędy i potknięcia, że często paraliżowało ją na samą myśl o popełnieniu błędu. Zwierzęta wybaczały znacznie więcej niż ludzie, a przynajmniej tak myślała do tej pory. Bo mimo trudności, mimo tego, że wciąż rozumiała bardzo niewiele, spodobało jej się to. Pomaganie potrzebującym, choćby w najprostszy sposób powoli stawało się jej nową misją, do której chciała być jak najlepiej przygotowana.
Pamiętała, że jedna z pielęgniarek pracujących w szpitalnym skrzydle Beauxbatons nosiła piękne rękawiczki. Nie były one zupełnie białe, w kolorze przypominały odcień jasnego brązu, po francusku ta konkretna barwa nosiła miano chamoisee. Gdy tylko przymknęła oczy, skupiła się, aby przypomnieć sobie wszystkie detale, jakie tylko mogła. W jednym momencie uderzył ją znajomy zapach skóry i miękka faktura, którą przyporządkowała do ryciny magicznego guźca, tebo, wprost z zapamiętanego od deski do deski podręcznika opieki nad magicznymi stworzeniami.
Olśnienie przyszło samo. Rękawiczki musiały być wszak stworzone ze skóry tebo. Poznawszy już właściwości tego materiału, Maria nie miała żadnych wątpliwości odnośnie tego, dlaczego do ich stworzenia ukryto właśnie skóry magicznie wpływającej na poprawę zdrowia i wigoru. Uzdrowiciele musieli być wyjątkowo ostrożni, aby nie zarazić się chorobami swych pacjentów. Prawdziwym specjalistom pewnie przychodziło to prosto. Nowicjusze i żółtodzioby podobni Marii musieli radzić sobie wszelkimi dostępnymi sposobami.
Dlatego też prędko podniosła się z miejsca, aby zajrzeć do swego niewielkiego kufra, w którym trzymała wszelkiego rodzaju materiały na później. Jasnobrązowa skóra tebo czekała na swoją turę już jakiś czas aby wreszcie zostać wykorzystaną. Nim jednak przeszła do przerabiania materiału, zajęła się pracowitym zbieraniem miar z własnej dłoni. Najpierw obwód dłoni, następnie długość od czubków palców do nadgarstka i długość samego środkowego palca po wewnętrznej stronie dłoni. Następnie rozłożyła materiał tak, aby móc wyznaczyć sobie te jego sekcje, które posłużą jej do stworzenia rękawiczek. Przy pomocy kredy narysowała delikatnie prostokąt, którego wymiary wyznaczały powiększony o jeden centymetr obwód dłoni oraz długość dłoni z trzema milimetrami, które miały zostać przeznaczone na szew. Następnie podzieliła prostokąt wszerz, dodając do tylnej części jeszcze pięć dodatkowych milimetrów, aby umożliwić nieskrępowane poruszanie palcami. Przechodząc do sekcji palców przeprowadzała kolejne wyliczenia. I tak oto palec środkowy i mały zajmowały dokładnie ćwierć sekcji dłoni, palec wskazujący ćwierć i dwa milimetry, zaś palec serdeczny ćwierć z odjęciem dwóch milimetrów. Z kciukiem stało się podobnie, choć i jego musiała zmierzyć. Tak oto obwód kciuka z dodanym centymetrem zostanie połączony z tylną częścią rękawiczki.
Tym samym mogła przejść do wycinania materiału. Najwięcej trudności miała z odpowiednim wycięciem dziury na kciuk, lecz skupiwszy się wyłącznie na tym manewrze, udało jej się poprowadzić nożyczki tak, aby nie popełnić błędów. Na tym tylko przykładzie czuła, jak rozwijały się jej umiejętności. Jeszcze kilka miesięcy temu pewnie musiałaby zacząć od nowa, z nową dawką materiału.
Pierwszy przyszyty został ów nieszczęsny kciuk. Następnie przyszła pora na fourchette, cztery pozostałe palce. Zszyła sekcję przodu i tyłu u czubków palców, aby następnie doszywać je do bazy rękawiczki, u nasady palców. Pozostawiała około trzech milimetrów przerwy między każdym palcem, a gdy wszystkie pięć znajdowało się na swoim miejscu, sprawdziła, czy czubki zostały odpowiednio zszyte i czy szew nie był zbyt słaby. Niewiele rzeczy było gorszych od pękających w najgorszym momencie rękawiczek. Przynajmniej według niewielkiego doświadczenia życiowego Marii.
Zazwyczaj skończyłaby na tym pracę — jednakże dzisiaj czuła, że rękawiczkom czegoś brakowało. Standardowo powinno być tym eleganckie wykończenie dolnej części rękawiczek, nawet przy pomocy samego materiału. Jednak uwagę Marii przykuło wystające z kufra, fioletowe futerko. Wełna puszka pigmejskiego. Właściwie czemu nie? Była bardzo komfortowa w dotyku, na tyle delikatna, że mogła idealnie przeciwdziałać potencjalnym odparzeniom, które mogłyby pojawić się w kontakcie rozgrzanej skóry z materiałem równie szczelnym co skóra tebo. Mogłaby być idealnym buforem i nawet nie gryzła się kolorystycznie... Dlaczego by nie spróbować?
Sięgnęła po wełnę puszka pigmejskiego, aby rozdzielić ją na części, które skrupulatnie doszywała do krańca materiału rękawiczek, aż jego końców nie zdobiły dwie piękne, fioletowe bransoletki. Rękawiczki prezentowały się elegancko, niemalże szkoda było wykorzystywać je do pracy, a zwłaszcza tak wymagającej. Ale to właśnie do pracy zostały stworzone, a zadaniem Marii będzie dbanie o to, by jak najdłużej zachowały swą prezencję.

| Tworzę rękawiczki ze skóry tebo i wełny puszka pigmejskiego:
rzut

Statystyki szaty:
1.+3 do żywotności
2.-1 do otrzymywanych obrażeń psychicznych

z/t


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]06.11.23 17:45
9 VIII 1958


Pierwsza peleryna-niewidka powstała jej ręką znajdowała się w bezpiecznych (taką miała nadzieję) dłoniach Ani, podarowana wczesnym latem wraz z błękitną sukienką. Przez resztę lata nie myślała o futrze demimoza, którego dwie bale dalej czekały na swój moment, cierpliwie i zgodnie ze swą naturą nie rzucając się przesadnie w oczy. Im więcej kartek sierpniowego kalendarza wyrywała z każdym przemijającym, parnym dniem, tym intensywniej czuła mrowienie niepokoju, wrażenie podobne do tego, jakby jakiś robak paradował sobie niezatrzymany po gołej skórze. Dni beztroski chyliły się ku końcowi, już niedługo odpłyną daleko od niej, stając się wyłącznie wspomnieniem, złotym snem, którego może warto będzie poszukać po zmroku, gdy z radości nie pozostanie już nic, ledwie posmak, nikłe wspomnienie beztroski o smaku miodu, wina i słodkiego deseru.
Nie mogła pozwolić dać się zaskoczyć. Nie teraz. Nie w chwili, gdy powoli poczynała wierzyć w siebie, a co ważniejsze — ufać instynktowi, który czynił z niej rozsądną młodą dziewczynę. Może nie uczyła się prędko, ale uczyła. I wiedziała, że jeżeli nawet w czasach pokoju ciemne moce potrafią nie spać, wojna rozbudzi je na dobre.
Ale można było się przed nimi schować. Stać się na chwilę niewidzialnym, spełnić swoje małe marzenie. Temu właśnie miała służyć peleryna—niewidka. Podobnie jak przy wcześniejszym szyciu z udziałem futra demimoza, rozłożyła tkaninę na stole, spędzając chwilę na podziwianiu jej magicznych właściwości. Gdyby nie fragmenty nóg stołu, mogłoby się wydawać, że w miejscu tym nie stał żaden mebel. Dzisiaj zależało jej przede wszystkim na stworzeniu takiej peleryny, pod którą zmieści się więcej niż jedna osoba, najlepiej zaś trzy. Dlatego też w odróżnieniu od wcześniejszego egzemplarza, zaznaczyła sobie zdecydowanie większy wykrój — na dobrą sprawę zmieścić się w ową pelerynę (oraz zapiąć pod brodą, gdyby tylko było takie życzenie) mógłby nawet najpotężniej zbudowany mężczyzna, którego kiedykolwiek widziała Maria. Półolbrzym imieniem Dédé pilnował nocami wejścia do stajni Beauxbatons; pod warstwą mięśni kryło się jednak łagodne serce, Maria widziała, w jaki sposób spoglądał na zaprzęgnięte magiczne konie. I że żałował, że jest aż tak duży, bo wśród abraksanów nie istniały odmiany półolbrzymskie.
Po wycięciu naprawdę dużego fragmentu materiału poczęła zszywać krawędzie peleryny, aby ewentualne poszarpane nitki nie zdradziły tych, którym przyjdzie chować się pod peleryną. Czasami odkrycie lub bezpieczeństwo było kwestią detali, a gdy dochodziło do jej szat, starała się być jeszcze lepsza, jeszcze dokładniejsza z każdą kolejną szatą. Nie mogła przecież spoczywać na laurach, tyle było jeszcze przed nią...
Uniosła materiał ze stołu — znów zachwycona sposobem, w jaki jej dłonie zniknęły nagle, tak jakby była w stanie rzucić ćwiczone z marnym skutkiem na lekcjach transmutacji zaklęcie Kameleona tylko na nie. Następnie przyszło jej jedynie ostrożnie złożyć szatę i ozdobić ją przed odłożeniem — nie mogła przecież zagubić jej pod stertami innych materiałów czy domowych przyrządów. Dlatego też sięgnęła po czystą chusteczkę z wyhaftowanymi mozolnie inicjałami "MM". Dopiero po odłożeniu jej na szczyt peleryny—niewidki ułożyła wszystko na najniższej półce w komodzie w wiatrołapie. Tak, aby móc chwycić ją, gdy tylko będzie tego wymagała okazja.

| tworzę pelerynę—niewidkę z jednego egzemplarza futra demimoza, udany rzut tutaj.
z/t


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683
Re: Kuchniojadalnia [odnośnik]27.03.24 20:04
17 VIII 1958


Świat się nie zatrzymał. Niektórym nie dało się już pomóc, ale byli też ci, którzy dalej żyli, których piekielny żywioł nie zabrał ze sobą. Wspomnienie niebieskich oczu i jasnych włosów odbiło się w jej sercu, podobne do wzoru narysowanego atramentem, do którego przyciśnięto drugą, czystą kartkę. Myśli krążyły też wokół łobuzerskiego uśmiechu i podartych rękawów koszuli i ciemnych loków, wokół innych sylwetek, lżejszych i smuklejszych, jednej zupełnie malutkiej, tak niepasującej do tragedii dorosłych.
Musiała coś zrobić, inaczej oszaleje.
Już w zeszłym miesiącu kupiła sobie kilka egzemplarzy strączków wnykopieńki, poważnie podchodząc do nauki arkan alchemii. Maść żywokostowa okazała się być prostą do przygotowania miksturą, udaną za pierwszym razem, lecz dziś Maria pragnęła stworzyć coś bardziej wymagającego, ale przez to także silniejszego. Medykamenty mogły być przecież wykorzystane na wiele sposobów. Eliksiry, dekokty i napary to tylko jedne z nich. Wywar ze szczuroszczeta miał być podobno tak skuteczny, jak obrzydliwy był jego zapach. Niekoniecznie uśmiechało jej się, aby kuchnia pachniała jej zgniłymi jajami, ale teraz był to najmniejszy z problemów wiszących nad głową Marii.
Stary, wysłużony kociołek został postawiony na jedynym stole w całym domku, następnie przy pomocy zaklęcia młoda Multon rozpoczęła jego podgrzewanie. Czas oczekiwania przeznaczyła na przygotowanie składników do eliksiru. Strączki wnykopieńki posiekała ostrym nożem, aby następnie przenieść je do kociołka. Ogon szczuroszczeta wrzuciła do środka w całości, niedługo później krusząc nad naczyniem kolorowe pancerzyki rogatych ślimaków. Pozostałe ingrediencje roślinne nie pozwalały na ich pominięcie. Intensywnie żółte kwiaty mniszka lekarskiego zostały zgarnięte i dodane do mikstury prosto z niewielkiego talerzyka, zaś intensywnie pachnące świeże liście mięty zostały przez Marię wybrane w płonnej nadziei zniwelowania przykrego zapachu eliksiru. Przez moment myślała nawet, że to przedsięwzięcie udało jej się przednio — w końcu mieszanka nie pachniała ani zgniłymi jajami, ani niczym innym. Maria musiała jednakże sobie przypomnieć, że każda zaakceptowana w nauce receptura, aby zostać uznaną za udaną, musiała posiadać pewne elementy charakterystyczne. Jasne brwi dziewczęcia ściągnęły się mocno w zastanowieniu, gdy drżącą ręką poczęła wertować niewielki notatnik, w którym spisała sobie recepturę. I wtedy naszło olśnienie. Ogon szczuroszczeta nie powinien być dodawany w całości. Tak oto zmarnowała pierwszą partię.
Zła na siebie, oczyściła kociołek, rozpoczynając warzenie od nowa. Strączki wnykopieńki raz jeszcze zostały posiekane, podobny los spotkał ogon szczuroszczeta. Dla sprawdzenia swej teorii nie zmieniała pozostałych ingrediencji — zarówno w formie, jak i ilości. Gdy w środku kociołka odnalazły się pancerzyki rogatych ślimaków, mniszek lekarski i mięta, eliksir przybrał prawidłowy, słomkowy kolor, a para unosząca się znad kociołka pachniała niczym innym, jak zgniłymi jajami. Radość zbiegła się z powstrzymywanym obrzydzeniem, gdy przelewała ostrożnie zawartość kociołka do czystej fiolki. Nie zwlekała z jej zamknięciem, chcąc zamknąć zapach w środku na tak długo, jak tylko się da.
Po potwierdzeniu teorii o krojeniu ogona szczuroszczeta poczuła się nieco pewniej. Zostało jej jeszcze trochę strączków i jeden ogon, lecz nic z pancerzyków, mięty i mniszka lekarskiego. Po krótkim przeszukaniu nieotwieranych często szafek odnalazła kilkanaście płatków sasanki, nagietek oraz skrzydełka motyla. Jak lepiej przekonać się, czy nadadzą się do eliksiru, jeżeli nie poprzez spróbowanie w praktyce? Raz jeszcze rozpoczęła od wrzucenia do kociołka posiekanych strączków wnykopieńki oraz ogona szczuroszczeta. Skrzydełka motyla zostały dodane w następnej kolejności i przez chwilę po prostu dryfowały na powierzchni mikstury, nim zupełnie zniknęły pod bąbelkami. Po dodaniu nagietka eliksir przybrał bardziej pomarańczowy kolor, Maria zastanawiała się, czy dodanie sasanki jeszcze uratuje miksturę, ale na szczęście właśnie tak się stało. Pierwszy raz odetchnęła z ulgą na zapach zgniłych jaj. I słomkową barwę cieczy, oczywiście.
Po przelaniu drugiej partii eliksiru do fiolki i jej zamknięciu prędko przeszła do uprzątnięcia stołu z resztek jej eliksirowej przygody. Im więcej miała do roboty, tym mniej myślała. A tego właśnie potrzebowała najbardziej. Zagłuszania głosów żałoby odgłosami życia.

| pierwsze warzenie nieudane
drugie warzenie udane
trzecie warzenie udane
z/t


Bądź sobą, zwłaszcza nie udawaj uczucia. Ani też nie podchodź cynicznie do miłości, albowiem wobec oschłości i rozczarowań ona jest wieczna jak trawa. Przyjmij spokojnie, co ci lata doradzają, z wdziękiem wyrzekając się spraw młodości. Rozwijaj siłę ducha, aby mogła cię osłonić w nagłym nieszczęściu. Lecz nie dręcz się tworami wyobraźni.
Maria Multon
Maria Multon
Zawód : stażystka w rezerwacie jednorożców
Wiek : 19 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
You poor thing
sweet, mourning lamb
there's nothing you can do
OPCM : 12 +1
UROKI : 7 +4
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarownica

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11098-maria-multon#342086 https://www.morsmordre.net/t11145-gwiazdka#342865 https://www.morsmordre.net/t12111-maria-multon https://www.morsmordre.net/f417-gloucestershire-tewkesbury-okruszek https://www.morsmordre.net/t11142-skrytka-bankowa-nr-2427#342857 https://www.morsmordre.net/t11143-maria-multon#360683

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Kuchniojadalnia
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach