Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Shropshire :: Pałac Zimowy
Skrzydło zachodnie
Wrota otworzą się wraz z rozpoczęciem zabawy w parach. Szczegóły wkrótce!
Mistrz Ceremonii poprowadził Was pod jeden z portretów, zawieszony na końcu korytarza. Obraz przedstawiał brodatego druida o jadowicie zielonym spojrzeniu i został sprowadzony do zamku z Sallow Coppice, rodzinnego domu pana młodego. Portret został namalowany z wyobraźni, w szesnastym wieku i za czasów świetności rodziny, którą musiało być wtedy stać na znamienitego malarza — kolory były żywe, laserunek mistrzowski, a światłocień idealnie imitował styl mistrzów włoskiego baroku. Na ramie był wygrawerowany podpis “Sealh, strażnik duchów i historii”.
— Szanowni Goście! — zagrzmiał nagle Sealh, niskim i donośnym głosem. Nikt nie namalował nigdy jego prawdziwego portretu, obecna podobizna była jedynie rezultatem wyobraźni artysty i Sallowów i została ożywiona dzięki magii, ale druid wciąż brzmiał charyzmatycznie. — Dzisiaj czeka was możliwość zanurzenia się w innym świecie — każda z ram prowadzi do wnętrza obrazu, w którym będziecie mogli doświadczyć niezwykle realistycznych iluzji i na własnej skórze przeżyć najbardziej doniosłe momenty z historii czarodziejskiego świata. — w istocie, każdy obraz był w teorii oparty na prawdziwej historii, ale niekoniecznie były one prawdziwe. Goście wprawni w historię magii (poziom II i wyżej) będą mogli zorientować się, że Cornelius zmienił nieco pewne narracje, aby nadać zabawie propagandowego wydźwięku — za sprawą potężnej magii wciąż będziecie się jednak dobrze bawić, a po fakcie umkną Wam detale zmienionych historii i pozostanie jedynie przekonanie, że w podręcznikach czytaliście coś innego.
— W każdym obrazie czeka na Was wyzwanie — historia magii, choć pełna uniesień, nie obyła się bez błędów. Jak wyglądałby świat, gdybyście mogli wpłynąć na bieg historii albo dworskich intryg? Jak będzie wyglądał nasz świat gdy zwyciężymy wojnę? Jak wasze decyzje mogą wpłynąć na otaczającą was rzeczywistość? — uniósł dumnie podbródek, omiatając zgromadzonych wyzywającym spojrzeniem. Choć większość przyjaciół Pary Młodej była tutaj zaproszona z okazji na wysiłek wojenny, w Waszej grupie znajdowali się też przedstawiciele lokalnych elit ze Shropshire oraz wysoko postawieni urzędnicy Ministerstwa Magii. Nie każdy z nich był zaangażowany w wojnę całym sercem, a projektant iluzji chciał chyba rozbudzić ich polityczne ambicje. — Para, która najskuteczniej naprawi każdą z iluzji, wygra dzisiejszy cykl wyzwań — a choć niektóre sceny mogą wydawać się straszne i emocjonalne, pamiętajcie, że realizm iluzji w żaden sposób nie grozi Waszemu zdrowiu. Wszak czyżby było życie bez odrobiny adrenaliny? — Sealh uśmiechnął się zachęcająco, choć jego spojrzenie pozostało drapieżne. Goście, którzy lepiej znali Corneliusa mogli zorientować się, że Sealh przemawia w bardzo podobny sposób i uśmiecha się niemalże identycznie. — Niech nie zwiedzie Was fakt, że to tylko iluzje — dzisiaj czeka Was tylko zabawa, ale legendarny czarodziej MacDuff, wspierany przez angielskie rody i Averych, pokonał szkockiego tyrana Macbetha dzięki potężnej iluzji, która poruszyła cały las Birnam. Zgadnijcie, kto ją wyczarował? — uśmiechnął się szeroko. Choć Sallow pomagający MacDuffowi był jedynie legendą i nie zachowały się na ten temat historyczne źródła, to rodzina uwielbiała się chwalić tą historią.
— Jeśli jesteście gotowi… wybierzcie jedną z ram i przygotujcie się na niezapomniane wrażenia. — zakończył Sealh, gestem zachęcając, abyście ustawili się przed obrazami. W międzyczasie Mistrz Ceremonii lustrował zgromadzonych wzrokiem, by upewnić się, czy każdy przyszedł z osobą towarzyszącą. Widząc samotnego lorda Burke, od razu spojrzał na Amelię i Septimusa. Bardzo dyskretnie doprowadził do spotkania trójki, uznając, że w szczególności temperament panny Eberhart musiał dobrze pasować do stylu, w jakim nosił się lord Burke.
| Zasady zabawy
Instrukcje do kolejki nr 1
1. Zabawa odbywa się w parach — jedynym wyjątkiem jest grupa Amelia—Septimus—Edgar, Zaznaczcie w dopisku pod postem, kto towarzyszy wam w zabawie.
2. Jedna osoba z pary/grupy rzuca w tym poście k10 na wybór obrazu.
3. W kolejce nr 2 wejdziecie do “swoich” obrazów i otrzymacie dalsze informacje na ich temat. Jeśli dwie pary wylosują ten sam obraz, nie będą się widzieć — iluzje skutecznie oddzielają od siebie gości barierami niewidzialności.
4. Każda tura trwać będzie 72h.
Instrukcje do dalszej części zabawy (do Waszej wiadomości, rozjaśnią się po zakończeniu kolejki gdy przeczytacie opisy zadań):
1. W każdej kolejce jedna osoba z pary będzie rzucać kością k10 na wybór kolejnego obrazu — powinniście wykonać ten rzut w poście.
2. Za każdy poziom wiedzy o sztuce dolicza się +5 do rzutu kością do każdego zadania. Bonusu będą pilnować organizatorzy.
3. W każdym zadaniu postaci muszą jakoś ustabilizować (sukces) lub zdestabilizować (porażka) iluzję i na tej podstawie otrzymają punkty. W każdym z Waszych zadań będzie nakreślone, co powinniście zrobić i na jaką biegłość/czar rzucić. Aby urozmaicić rozgrywkę, rzut na powodzenia zadania i osiągnięcie ST powinniście wykonać w szafce zniknięć, zalinkować go i odegrać w poście czy osiągacie sukces lub porażkę. Rzuty postaci nie sumują się — w przypadku porażki pierwszej postaci z pary, druga postać ma szansę jej “pomóc” jeśli osiągnie wymagany wynik. W przypadku sukcesu pierwszej postaci z pary druga postać może fabularnie przyjąć, że wszystko idzie po Waszej myśli i wspierać partnera w jego działaniach. W przypadku porażki obydwu postaci odegracie fabularnie trudności. Zachęcamy, by dla urozmaicenia wymieniać się czasem kolejnością pisania postów w zależności od sytuacji/biegłości. Ostateczne konsekwencje Waszego sukcesu/niepowodzenia nakreślą organizatorzy, ale opis obrazu pomoże Wam wczuć się w klimat.
W każdej scenie (poza jedną, wyjątkową) będzie można rzucić na jedną lub więcej biegłości — postaci wybierają jedną (z puli wymienionych w instrukcji). Każda postać może wybrać inną! Np. postać #1 może próbuje wygrać za pomocą numerologii, a w razie niepowodzenia postać #2 może wesprzeć ją za pomocą kokieterii.
4. Punktacja zależy od sukcesów/niepowodzeń, ale pamiętajcie, że kreatywność fabularna może procentować w przypadku niepowodzeń w rzutach kostką — organizatorzy mogą okazjonalnie przyznać dodatkowe punkty za wyjątkowo skuteczne lub kreatywne fabularne podejście do każdego scenariusza. Punktacja zacznie się pojawiać po drugiej kolejce.
Wydawało się, że zdążyła już przywyknąć do wspierania się na ramieniu Oyvinda. Zaakceptować bliskie towarzystwo, zrelaksować się - prawie w pełni.
- Jak myślisz, co dla nas przygotowano? - spytała szeptem, kiedy przekraczali próg długiego korytarza, prowadzeni ku serii obrazów. Miała nadzieję, że weselna atrakcja nie będzie polegała na tworzeniu portretu kompana - ona na pewno nie miała do tego talentu, rudowłosy mężczyzna również nie wydawał się artystą: choć przecież mógł naszkicować podobiznę Deirdre samymi runami. Uśmiechnęła się do swoich myśli i przystanęła razem z Borginem nieco z tyłu grupki osób, mrużąc oczy na widok obrazu. Charakterystycznego, już chyba kiedyś go widziała; czy nie znajdował się w posiadłości Sallowów, którą odwiedzała przed laty jako narzeczona? Być może, nie skupiała się na tym, słuchając z zainteresowaniem przemówienia druida, prezentującego ramy zabawy, w jaką zaraz mieli się - dosłownie? - zagłębić. Intrygujący pomysł, niebanalny, budzący szczere zaintrygowanie; nigdy nie doświadczyła czegoś podobnego, nie przepadała oczywiście za iluzją, czarami jej obcymi, lecz tutaj nic nie powinno zagrażać psychicznej stabilizacji i prowokować Aongusa do zamienienia weselnych harców w krwawą rzeźnię. Przynajmniej: taką miała nadzieję.
- Powiedz, jeśli się boisz, jeszcze możemy zrezygnować... - zasugerowała swemu towarzyszowi z czułą ironią, to, co czekało ich za progiem obrazów mogło być przecież przerażające - druid lojalnie przed tym ostrzegał, zapewne z czystego obowiązku. Dla większości weselników faktycznie wejście w historyczne realia mogło stanowić wyzwanie, dla Deirdre nawet najbardziej krwawe wojny wydawałyby się chwilą wytchnienia od prawdziwych okrucieństw i wyzwań. Ruszyła więc wśród ram jako pierwsza, śmiało, zerkając tylko z ukosa na Oyvinda. Porozumiewawczo, bardziej rozbawiona niż przejęta. - Nie wiem, czy zauważyłeś, ale to wesele jest jednym wielkim dowodem na niezwykłą skromność Sallowów - zwróciła się dyskretnie ku Borginowi, unosząc lekko brwi, po czym zatrzymała się przy jednej z ram. - Ten - podjęła decyzję bez konsultacji z mężczyzną, mając nadzieję, że to, co kryło się w głębi płótna zapewni im niezapomniane przeżycia.
| jestem w parze z panem Borginem
seven deadly sins
I'll lick your wounds
I'll lay you down
✦
'k10' : 3
Zamknęła wachlarz i wsunęła go do kieszeni sukni. Kremowy beż zwiewnego materiału opalizował drobinkami krystalicznego pyłu, mieniąc się odcieniami złota. Pod zebranymi w subtelnie marszczony w okolicach szczupłej talii sposób warstwami nie sposób ocenić, czy ogłoszona przez redaktorów Czarownicy plotka o jej domniemanej ciąży jest wyssana z palca czy też ma w sobie odrobinę prawdy. Tymczasem pewność co do noszonej przez nią pod sercem małej istoty mieli tylko najbliżsi z otoczenia lady Rosier. Nagie od hiszpańskiego dekoltu ramiona zakrywał długi sznur pereł kilkukrotnie zawiązany wokół łabędziej szyi. Zestawiony został z drobnymi kolczykami oraz ozdobnymi szpilkami wpiętymi we włosy. Misterna fryzura trzymała jasne kosmyki w ryzach niskiego koka o poważnym, acz romantycznym skojarzeniu. Niezwykłe były również pantofle, do których lady Rosier pałała wielką sympatią; na niewielkim, acz zdobionym kamieniami obcasie, opatrzone złotym haftem o różanym motywie. Delikatny makijaż oczu, lekko zaróżowione policzki i karminowa, błyszcząca szminka dawały wrażenie, że w życiu lady doyenne wszystko jest w najlepszym porządku, lecz wystarczyło nieco dłużej przyglądać się jej twarzy, by spostrzec wybitną bladość. Moc półwilego piękna maskowała niedociągnięcia, nadal pozostawiając jej rozmówię w zachwycie (bądź zazdrości), lecz skutków ograniczania eliksiru wzmacniającego nie dało się w pełni ukryć.
Dziś ciepły uśmiech Evandry kierowany był kolejno do wszystkich napotkanych gości. Przyjęcia weselne zawsze wprowadzały ją w dobry nastrój, gdy na widok związanej przysięgą pary aż rosło serce. Z każdym razem zastanawiała się jednak, czy ich decyzja dotycząca małżeństwa wiedziona była uczuciem czy też rozsądkiem. Jak wiele ich łączyło, czy byli sobie prawdziwie bliscy?
Do zachodniego skrzydła Pałacu Zimowego weszła u boku męża, podziwiając kunszt transmutacji powstałych w sali na czas uroczystości. Evandra przystanęła przy jednej z dziesięciu ram, powstrzymując się, by dotknąć misternie zdobionej złotej ramy. Niespotykane płótno zadziwiało niezwykłością, hipnotyzując i przyciągając.
- Wspaniałe dekoracje, będę musiała prosić madame Sallow o polecenie podwykonawców - mruknęła do Tristana, nieświadoma jeszcze zasad organizowanej zabawy, gdy poprowadzono ich pod obraz przedstawiający druida. Prędko przeszedł ją dreszcz ekscytacji, słysząc że czekać ich będzie niesamowita przygoda. Jako pasjonatka historii magii zwykła przykładać szczególną wagę do zagłębiania się w ciekawostki i tajemnice przeszłości. Palce na ramieniu lorda Rosiera zacisnęły się lekko, a Evandra posłała mu rozbawione spojrzenie. Od dnia sabatu nie mieli zbyt wielu okazji do beztroskiej zabawy, bynajmniej takiej, która w szerszym towarzystwie była uznawana za nieskandaliczną. Naprawić historię, powtórzyła w myślach za strażnikiem duchów, zaintrygowana. - Jak jednoznacznie określić czy coś było dobre albo złe? - Wielokrotnie nad tym rozważała, poszukując słuszności podejmowanych przez siebie decyzji. Nie ze wszystkich była dumna, lecz każda doprowadziła ją do tego, kim była dziś - a tego nie żałowała. - Co, gdyby świat czarodziejów wyszedł z ukrycia wiele lat temu? - zastanawiała się na głos, rozbawiona wymyśloną, idylliczną rzeczywistością. Jak wyglądałoby ich życie, gdyby nie musieli toczyć wojen, a jedynie skupiać się na własnym rozwoju i więzach z najbliższymi? W którą stronę zamierzali poprowadzić własną historię, poważnie zaangażują się w grę czy też poddadzą się zabawie?
Kiedy rozglądała się, by znaleźć odpowiedni obraz, wychwyciła sylwetkę madame Mericourt w towarzystwie nieznanego sobie mężczyzny. Wyglądała olśniewająco w dopasowanej sukni o intensywnym kolorze; na nieco dłużej przyciągnęła wzrok oraz myśli Evandry.
- Hm? Tak, obraz - odezwała się bezwiednie na dźwięk głosu Tristana, odwracając lico w drugą stronę, by wybrać płótno, które najbardziej doń przemawiało. Postawiła na intuicję, ujęła dłoń męża i skierowała w stronę ramy.
| jestem w parze z Tristanem
and i'll show you
hands ready to
bleed
'k10' : 1
A potem nadszedł czas na gry i nie była w stanie wytłumaczyć Septimusowi, że akurat była w trakcie trwania wyjątkowo pasjonującej dyskusji o możliwości przeprowadzenia eksperymentu mającego za zadanie potwierdzić lub obalić mit o wyjątkowym apetycie dwurożców. Chyba niezbyt go to obchodziło. Dyrygent potrafił stawiać na swoim, natomiast w tak ważnym dla jego rodziny dniu z trudem przychodziło jej smagać go odmowami. Przynajmniej w tych nieistotnych kwestiach. Przeprosiła więc swoich rozmówców i dołączyła do Vanity w nowo otwartym skrzydle zachodnim, gdzie powoli zaczęli gromadzić się pozostali zwabieni obietnicą rozrywki goście. Amelia nie przyglądała się ich twarzom zbyt dokładnie, rozpoznała jednak niedawno odznaczoną madame Mericourt w towarzystwie znajomego płomiennowłosego mężczyzny, a także nestorską parę z Kentu. Aura lady doyenne Rosier ukłuła ją w pierś czymś nienazwanym. Dobra Roweno, chyba nie zazdrością?
- Ale potem niezwłocznie wrócę do stołu - cichym, nieznoszącym sprzeciwu tonem oznajmiła Septimusowi. Problem znalezienia mężczyzny o dostatecznie czystym sercu, żeby zwabić apetyt dwurożca i rozpalić jego głód dostarczał nie lada trudności.
Potem jej wzrok przykuł głos dobiegający z magicznego portretu; przyjrzała się wiekowemu druidowi i z uwagą wysłuchała jego instrukcji, raz po raz marszcząc brwi albo wzdychając w mieszaninie zniecierpliwienia z leniwie kiełkującym podekscytowaniem. Perspektywa zapoznania się z historią, nawet nieco zmodyfikowaną, była intrygująca. To lepsze niż zabawa w berka czy chowanego w rozległych labiryntach z żywopłotu, gdzie zakochani i rozochoceni goście wymienialiby się śliną w ustronnych zakątkach zaraz po dopadnięciu jednego przez drugie. - Może nie będzie tak nudno, jak myślałam - z cieniem złośliwego uśmiechu wyciągającym jeden kącik ust ku górze znów zwróciła się do partnera, tak cicho, by tylko on ją dosłyszał: a już na pewno by dźwięk jej głosu nie dotarł do uszu Sealha zapalczywie rozpościerającego przed nimi wizję założeń zabawy. - Niezapomniane wrażenia. Oby właśnie takimi były - powtórzyła po druidzie, a gdy mistrz ceremonii połączył ich parę z osamotnionym lordem, na moment uniosła brew ku górze. Nie tyle w wyrazie niezadowolenia, co zdziwienia. Naprawdę sądził, że będą odpowiednim towarzystwem dla nestora Burke? Małomówność Amelii może i dobrze złączyłaby się z charakterologią jego rodu, jednak Septimus był inny, rozgadany, trudny do poskromienia inaczej niż pod jej szpilką, a na to raczej nie mogłaby sobie pozwolić w otoczeniu Edgara. No trudno. Jakoś to przeżyją. Podobno co trzy głowy to nie jedna, istniała więc szansa, że nad rozwiązaniami nie będzie musiała główkować samotnie.
- Sir; Amelia Eberhart - skinęła mu głową miękko w krótkim przedstawieniu, bez sztucznego podlizywania się, po czym odwróciła spojrzenie w kierunku ram obrazów, przy których mieli zająć miejsce. - Wszyscy gotowi? Jako jedyna dama w tym towarzystwie pozwolę sobie dokonać wyboru - na ustach Amelii ponownie rozkwitł uśmiech kwaśny od krótkotrwałej zadziorności (panie mają pierwszeństwo, powiadano, więc skorzystała z tradycji i zagrała pierwsze skrzypce), zanim skoncentrowała uwagę na ścianie przed nimi i przez moment wodziła spojrzeniem od jednego do drugiego płótna. - Zapraszam - zdecydowała po chwili i poprowadziła Septimusa oraz Edgara do urzeczywistnienia swojej decyzji.
| trio z Septimusem i Edgarem
but no more mistakes like i made before.
would it be so hard to understand?
'k10' : 8
- Aż tak fatalnie tańczę, co? – niedorzeczne słowa wyrwały mu się z ust. Septimus nie spożywał dziś alkoholu, zachowywał się typowo dla stanu tego i swojej osoby– nie potrafił opanować niektórych dręczących tików, dajmy na to - próbując ująć uprzejmie dłoń swojej partnerki początkowo chybił palcami i musnął niechcący jej suknię. Zbyt nerwowo operował dziś sztućcami. Zawieszał się niekiedy na kilka chwil, byle po tym momencie odrealnienie nie wiedzieć, w jakiej muzyce się zatracił. Czy frustrowało go to? Zdecydowanie, zawsze był w końcu trochę bardziej porywczy, trochę bardziej emocjonalny, trochę bardziej pedantyczny w dbaniu o własny wygląd, trochę bardziej nieskoncentrowany. Amelia znała go, wiedziała, czego można było się po nim spodziewać. Co wybaczyć, a co okiełznać. Być może dlatego też dzisiejszego wieczora tak do niej lgnął. Może mimo woli potrzebował pomocy. Może gdzieś w samym kącie duszy odczuwał drażniące połączenie między tą pompatyczną imprezą weselną, a przyjęciami które obsługiwali w Berlinie.
Przemykając spojrzeniem po zgromadzonych, wyłapał wiele znajomych twarzy – wiedział, że i on sam był rozpoznawalny, był w końcu doskonałym muzykiem, w oczach wielu z nich może nawet poukładanym człowiekiem (co za pomylenie…), który nawet pomimo swojego dziwacznie długiego kawalerstwa czy nerwowo drżących dłoni, mógł być postrzegany jako autorytet w swojej dziedzinie. Dłonie mu drżały, bo wszyscy ci, zamożni i bogacący się wciąż na wojnie, niczym nie różnili się od tych, których zaganiał kiedyś ku rozrywce, a których później obdzierano z kosztowności. W Berlinie kilkanaście lat temu, gdyby wszystko poukładało się dobrze, ciała ich lądowałyby w miejscach, w których znajdowano je najpóźniej albo wcale. Tam byliby ofiarami wojny, a dziś właśnie dzięki niej spijają drogie alkohole z wysokich czarek.
Septimus skończył pośród wszystkich tych, których kazano mu kiedyś nienawidzić za samo pochodzenie. Kiedyś wmawiano mu, że szlachta była motywem solidnie przereklamowanym i nieprzyszłościowym. Czemu więc wciąż istniała? I czemu bawił się pośród nich niczym jeden z nich?
Spojrzenie świdrowało między prowadzącym „ceremonię”, partnerką, która absorbowała rozbiegane oczęta na najdłuższe momenty, gośćmi i wyjątkowo często zatrzymywało się na byłej narzeczonej Sallowa – Deirdre. Septimus uważał jej obecność tutaj za śmieszną pod pewnym względem, jednak nie był aż tak wielkim idiotą, na jakiego niekiedy wychodził – znał pobieżnie struktury organizacji, z którą to obydwoje byli związani. I chociaż Vanity był świadom, że nestor rodu Burke mógł znajdować się na ślubie, był zaproszony i jeżeli mieli szczęśćie faktycznie – pewnie zaproszenie te przyjął… Septimus nigdy nie spodziewałby się, że przyjdzie im dzisiaj „zacieśnić” więzi. Co prawda coś w głowie dyrygenta sugerowało, że wolałby spędzić czas ze swoją ukochaną w pojedynkę, chociażby ze względu na wciąż nieposkromioną chęć dotykania jej w sposób niemile widziany na salonach, jednak na ten moment, kiedy skupienie się na prozaicznej czynności było bardzo trudne, o ile nie niemożliwe – być może faktycznie potrzebowali pomocy. Wszystko można było powiedzieć o Burke’ach (dosłownie wszystko?), ale na pewno nie to, że są umysłowo niesprawni.
- Lordzie Nestorze, to zaszczyt poznać osobiście. Septimus Vanity… – przywykł już do tego, że sam nie musiał się przedstawiać, szczególnie w takich okolicznościach, kiedy jego jedyna siostra była tą, która wraz z obecnym już mężem, była gospodarzem dzisiejszego koncertu próżności. Ukłonił lekko głowę, starając się podkreślić szacunek. Oczy wciąż jednak nie potrafiły zatrzymać się w jednym punkcie. Zgodził się na to, by Amelia wybrała dla nich punkt docelowy, ba – nawet nie zdążyłby pewnie zaoponować. A i pewnie nie chciał. W życiu potrzebował partnerki-matki lub partnerki-właścicielki, a Eberhart ze swoimi skłonnościami do życiowej dominacji była w tej kwestii idealna. – Panna Eberhart to naprawdę bystra kobieta, moglibyśmy zapewne usiąść i czekać na gotowe, a ta wyjaśniłaby wszystko za nas. Nauczony życiowym doświadczeniem wiem jednak, że przeszkadzanie jej i chodzenie pod nogami jeszcze bardziej ją motywuje… – zagaił, widocznie czując się w swoim żywiole. Amelia miała rację – Septimus był gadatliwy i wygadany. Lubił przymilać się do innych, często grając nawet rolę tego niegroźnego idioty, byle tylko przypodobać się.
| Idę za Amelią i z Edgarem
Kącik jej ust drgnął, kiedy napotkała spojrzenie partnera i delikatnie wzruszyła ramionami, by zbyć najpewniej niewypowiedziane jeszcze pytanie. Może przy innej okazji co nieco wyjaśni, lecz zdecydowanie nie dziś i nie teraz. Wygładziła odruchowo materiał brzoskwiniowej sukni, przechodząc z mężczyzną nieco bardziej na przód. Skupiła się na wyjaśnieniach, którymi raczył ich Sealh oraz przedstawianych oszczędnie zasadach. Słysząc o iluzjach, historiach i wyborze obrazu, nie mogła ukryć do końca zadowolenia z tego, jaki kształt miała przyjąć owa gra, ta konkretna weselna zabawa.
- Zdasz się na mnie w wyborze? – spytała z uśmiechem, spoglądając na Drew, zanim powiodła wzrokiem po ramach w których mieściły się barwne płótna. Najchętniej poznałaby wszystkie po kolei, ciekawa tego, co naprawdę skrywały. Jednak teraz stojąc przed nimi, miała wskazać jedno na chybił trafił, iść za impulsem bez konkretu. Wybrała szybko, nie wahając się długo, by nie tracić czasu.- Myślę, że ten.- odparła, skinieniem wskazując na jeden z obrazów, nim podeszła bliżej z Macnairem. Nie zastanawiała się nad tym, co przyjdzie im zobaczyć i przeżyć, mając z tyłu głowy zapewnienia druida, że to tylko zabawa i nieszkodliwe wyzwanie. Trochę adrenaliny i szybszego bicia serca, nikomu nie zaszkodzi, a przynajmniej jej.
| w parze z Drew
W nocy
Bez nikogo
'k10' : 1
- Coś związanego z tradycjami lub historią, nie żeby gospodarze dawali nam dzisiaj podstawy do podobnych założeń - odszepnął, prowadząc spokojnie towarzyszkę korytarzem. Wodził wzrokiem po twarzach mijanych czarodziejów. Kątem oka dostrzegł swoją kuzynkę, której obecność wcale go nie zdziwiła - zdawało mu się również kilka mniej czy bardziej znajomych twarzy, jeśli nie osobiście poznanych to tych z gazet i uroczystości. Dłuższą chwilę zajęło mu oderwanie wzroku od lady Rosier, wracając jednak w końcu uwagą do Deirdre. - Masz swój typ, czym dokładnie to może być? Raczej coś, czego jeszcze nie widzieliśmy w pałacu - dodał, przesuwając wzrok na obrazy. Nie zawsze doceniał sztukę, nie zawsze skupiał wzrok na wyrazistych pociągnięciach pędzlem czy doskonałe połączenie kolorów, dobranie kolorystyki ale i to jak światło odbijało się od faktury obrazów. Dostrzegał tego znacznie więcej po swoim małżeństwie - choć ten świat obrazów był czymś zupełnie obcym dla niego, pochłonął go. Może to wtedy było jego zgubą? Jej iluzje i kłamstwa, bo kłamała od samego początku.
Chociaż słowa druida wyłącznie go zainteresowały. Słuchał go uważnie, kiedy opowiadał o obrazach - sama zabawa od razu wydała mu się mniej interesująca od tego, jak dokładnie funkcjonowały obrazy. Stworzenie iluzji czegoś, co istniało było pierwszym stopniem tego, czego sam chciałby kiedyś dokonać, ale jak stworzyć coś prawdziwego przy pomocy iluzji i kłamstw?
- Oh, cały drżę w środku. Zapomniałem tylko tego okazać - odpowiedział w lekkim tonie z uśmiechem, skupiony na obrazach jeszcze bardziej. Nie interesowała go wizja, którą mógł dostrzec - chciał przyjrzeć się iluzjom od środka, mieć okazję obcować z nimi tak blisko. Czy to było działanie pigmentów? Minerałów, a może spoiwa, które łączyło rozdrobnione składniki? Czy te minerały miały coś wspólnego z gwiazdami? A może była to dokładnie obliczona receptura samej farby? Wiedział jak zdolny czarodziej mógł manipulować iluzjami, ale jednocześnie wiedział, że podobne obrazy miały chłonność magii - jak zdolni rzemieślnicy pracowali nad tymi?
- Nie posądzałbym naszych gospodarzy o nic innego niż skromność. To naturalna cecha, kiedy każde z bóstw z czterech stron świata dzisiaj nad nimi czuwa, nieprawdaż? - odpowiedział w podobnym tonie, doskonale wraz z kobietą zdając sobie sprawę, że dzisiejsza uroczystość była celebracją, która miała wpłynąć pozytywnie na status pary nie-tak-już młodej i odbić się szumnie wśród czarodziejskiej społeczności - w innym wypadku wśród gości nie znalazłoby się tak wielu szeroko rozpoznawalnych i znanych członków społeczeństwa, które dzięki wojnie było przesiewane na nowo.
Zatrzymał się, kiedy kobieta wybrała obraz. Dlaczego miałby jej odmawiać? Chociaż zaraz zaczął przyglądać się temu, co znalazło się przed nimi.
- A ty się nie boisz? Podobno w iluzji łatwo się zatracić - powiedział ciszej, powoli przesuwając wzrok na kobietę. Kłamstwa były komfortowe, tworzenie własnego wyobrażenia o świecie. Jak wygodne byłoby życie, gdyby jego żona wtedy nigdy mu nie zdradziła swoich kłamstw - może dzisiaj u swojego boku miałby panią Borgin, a nie madame Mericourt? Choć byłoby to dużą stratą. - Nie musisz się martwić zgubieniem, będę blisko - zapewnił w lżejszym tonie, nie puszczając ręki Deirdre nawet kiedy już stali przed obrazem.
| W parze z Deirdre
Never see the truth, that final breakthrough
- Widzisz to? Zupełnie jak... lustro - przytaknął zachwytowi nad niezwykłością dekoracji, już po tym jak znaleźli się w odpowiedniej sali, z uwagą przyglądając się płótnom, na których właściwie nie dostrzegał śladów farb. Obrazy zdawały się żyć, żyć prawdziwie, jak na wyciągnięcie ręki i za niewidzialną taflą. Z niezadowoleniem spostrzegł, że tę kontemplację miał mu przerwać kolejny portret. Druida wysłuchał w ciszy, nie mówiąc nic, gdy wspomniał o adrenalinie, choć to przecież ostatnie, czego Evandra teraz potrzebowała - złagodniał, gdy natrafił na jej rozbawione spojrzenie. Przecież to tylko zabawa.
- Najpierw należałoby sprecyzować, czym jest dobro, a czym jest zło - odpowiedział na jej wątpliwość, czarodzieje mieli tendencję do oceniania niezbędnych działań jako zbyt brutalnych, lecz czy dokonywane ku większemu dobru rzeczywiście mogły być złe? - Podczas gdy rzeczywistości nie maluje ani czerń, ani biel, a tysiące odcieni szarości. Mój ojciec zwykł mawiać, że oceną historii jest samo jej opowiedzenie, gdy dobierasz jej barwy własnymi słowy. - Czy dało się stwierdzić coś kategorycznego? Zapewne tak, lecz podobnych sytuacji niewątpliwie było też bardzo niewiele. - To samo zdarzenie może być zatem i dobre i złe. Moralność w większości tworzyli ludzie zbyt zaślepieni pruderią i tchórzostwem, które nie pozwoliły im w pełni zrozumieć życia. A przecież nic, co niesie ci radość lub przyjemność, nie może być złe, jak sądzisz? - Kącik jego ust uniósł się w rozbawieniu, gdy spojrzenie błąkało się po jej szlachetnym profilu. - Do doskonałości dążymy nieustannie - przytaknął, zastanawiając się nad ich życiem bez wojny. Była tak blisko, tak silna, że zdawała się w nie wrosnąć równie skutecznie, co potrzeba jedzenia, snu lub powietrza. - Żylibyśmy dzisiaj w czasach pokoju, pozbawieni zagrożeń tak wobec nas, jak wobec naszego świata. Chmurne wieżowce szpecące miasta nigdy by nie powstały. O ileż łatwiej byłoby zapobiec tej mugolskiej ekspansji, niż ją teraz leczyć. - Pokręcił głową, wielu wciąż tego nie pojmowało. Lecz Evandra zapatrzona była w inny widok, powiódł spojrzeniem za jej, odnajdując Deirdre; nieznacznei rozchylone wargi zdradzały zaskoczenie, lecz niewiele nadto. Czy mu się wydawało, czy rzeczywiście, patrzyła przed momentem na Deirdre? Kim był towarzyszący jej mężczyzna? Ryży chłystek, przecież nie był jej potrzebny, na krótko skrzyżował z nim spojrzenie. Czy prezencją i towarzystwem usiłowała wzbudzić zazdrość byłego narzeczonego?
- Evandro? - Czy mu się wydawało, czy wciąż na nią patrzyła? Nie miał jednak chwili, by się nad tym zastanowić, bo dłoń pochwycona przez żonę znalazła się już przy obrazie. - Niezapomniane wrażenia... - powtórzył cicho za czarodziejem.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
-Powodzenia i dziękuję za waszą uwagę. Iluzje przeniosą was do kolejnych ram i obrazów. - skłonił się jeszcze wszystkim, a potem zniknął w tle własnego portretu - mógł dyskretnie podróżować między obrazami oraz iluzjami i chyba był ciekawy, jak poradzą sobie zgromadzeni. Po chwili wszyscy weszli w wybrane przez siebie ramy, a na korytarzu pozostał jedynie Mistrz Ceremonii, wyczekując powrotu gości i druida.
Deirdre i Oyvind wybrali obraz, który przedstawiał średniowiecznego rycerza o dumnej postawie. Oprócz miecza, u boku trzymał również różdżkę - z całą pewnością był zacnym czarodziejem i obraz mógł wydawać się historyczny. Pozory jednak mylą - ledwie Deirdre i Oyvind znaleźli się we wnętrzu obrazu, do ich uszu dobiegł śpiew i dostrzegli piękną, jasnowłosą kobietę u boku rycerza. Mogli też uważniej spojrzeć na mężczyznę i dostrzec, że wcale nie wydawał się skupiony i gotowy do walki, a roztargniony i opieszały. Oyvind, na dźwięk śpiewu i widok nieznajomej, poczuł się podobnie rozkojarzony - trudno mu było przypomnieć sobie, że znajdują się w iluzji i muszą w jakiś sposób ją naprawić, miał ochotę przymknąć oczy i wsłuchać się w hipnotyzujący głos wili. Deirdre, wręcz przeciwnie - doskonale pamiętała, po co tutaj są, a już pierwszy rzut oka na blondynkę mógł w niej wzbudzić mieszankę zazdrości i irytacji. Co więcej, dzięki ponadprzeciętnej znajomości historii muzyki mogła natychmiast rozpoznać z jakiej opery pochodzi scena - oraz jakie niebezpieczeństwo czeka na rycerza (i Oyvinda?).
Znaleźliście się w obrazie Tannhäuser w Venusberg.
- Spoiler:
3: Tannhäuser Znajdujecie się w wilgotnej jaskini - jeśli jesteś kobietą, powietrze pachnie dla Ciebie stęchlizną, ale jeśli jesteś mężczyzną czujesz wszędzie zapach róż. Kwiaty i bluszcz pną się po ścianach groty, a na środku znajduje się wielkie łoże, przy którym stoi rycerz - dzięki tytule obrazu jesteście w stanie rozpoznać w nim Tannhäusera, legendarnego średniowiecznego rycerza, barda i czarodzieja. Tannhäuser miał kluczowe zasługi dla interesów francuskich czarodziejów. Jako wprawny dyplomata i iluzjonista, przekonał na przykład jednego z mugolskich przywódców religijnych do przychylnego traktowania czarodziejów - niewerbalnie sprawiając, że jego tron pokrył się kwiatami i wmawiając mu, że to cud. Tannhäuser, którego widzicie, wydaje się jednak młodszy niż ten, który dokonał bohaterskich czynów - a na jego twarzy malują się bezradność i niepewność. Siedzi na krańcu łóżka, jakby próbował wstać, ale półnaga kobieta o hipnotyzującej urodzie, jasnych włosach i drapieżnych rysach twarzy przytrzymuje go za rękę. Blondynka rozchyla usta, jakby chciała powiedzieć coś do rycerza, ale zamiast tego zaczyna śpiewać - piękną, hipnotyzującą pieśń, której słów nie rozumiecie, ale która wywołuje w każdym mężczyźnie otępiające pożądanie. Oczy Tannhäusera stają się puste. Rycerz błyskawicznie pada ofiarą uroku, a Wy zaczynacie rozumieć, jakiej sceny jesteście świadkami.
Wedle podań, Tannhäuser niechcący zapuścił się do jaskini, w której mieszkała wila - jako więzień zaborczej istoty, spędził w jaskini długie miesiące zanim wyzwolił się spod jej uroku. Wila skutecznie rozproszyła go od wojny, na której był potrzebny i od ważnego aranżowanego małżeństwa z czystokrwistą żoną. Jeśli Tannhäuser uwolniłby się wcześniej, mógłby jeszcze bardziej przysłużyć się czarodziejskiej społeczności. Jeśli nigdy nie zdołałby przemóc uroku wili, najprawdopodobniej umarłby w jaskini z wycieńczenia.
Richard Wagner napisał operę o dziejach Tannhäusera, a dyrygentem na czarodziejskiej premierze był pradziadek Valerie Vanity. Mugole (niestety!) wyreżyserowali potem własną, gorszą aranżację, ale sednem czarodziejskiej wersji tej historii miało być opamiętanie się Tannhäusera.
Rozumiecie, że teraz jego los jest w waszych rękach - a wiedza o muzyce pomaga wam szybciej przypomnieć sobie, jak można rozproszyć wilę. Nadal śpiewając, jasnowłosa podnosi się z łoża i rozpoczyna hipnotyczny taniec. Musicie działać szybko, Tannhäuser wydaje się coraz bardziej nieobecny, a obecnym w iluzji mężczyznom też coraz trudniej się skupić.
Zadanie: Dowolna biegłość muzyczna (śpiewa lub gra na instrumencie itp - możecie założyć, że wybrany instrument znajduje się w jaskini, ST 50) pozwoli zagłuszyć rytm do którego tańczy wila. Rozproszona, potknie się w tańcu i Tannhäuser oraz obecni panowie otrząsną się z transu.
Zamiast próbować rozproszyć wilę, możecie też po prostu ją zastraszyć - wtedy ucieknie sama (ST 70).
Bonusy specjalne: Wiedza o muzyce (dowolny poziom) daje +5 do każdego rzutu kością niezależnie od wybranej metody wykonania zadania, znacie wtedy operę Wagnera i możecie zareagować szybciej. (Pamiętajcie, że wiedza o sztuce zawsze daje +5 do rzutu kością w zasadach ogólnych, zatem posiadając wiedzę o sztuce i o muzyce otrzymujecie +10)
Dodatkowo, jeśli jesteś mężczyzną, otrzymujesz -10 do swojego rzutu kością niezależnie od metody wykonania zadania - urok wili spowalnia Twój refleks.
W przypadku sukcesu: Rycerz serdecznie Wam podziękuje, a urok wili minie.
W przypadku porażki: Rycerz i wila splotą się w hipnotycznym tańcu - iluzja rozmyje się, zanim stanie się nieprzyzwoita, ale pozostanie w Was poczucie niesmaku.
Evandra i Tristan oraz Drew i Belvina wybrali obraz, który przedstawiał wtuloną w siebie parę. Dopiero po przekroczeniu ramy zrozumieliście, że scena wcale nie jest idylliczna. Krajobraz zdawał się opustoszały, a kochankowie leżeli w dziwnie rozkopanej ziemi. Wkoło nie rosną żadne rośliny, gleba wydaje się jałowa. W Wasze nozdrza uderzył ohydny, nieznany Wam zapach. Żadne z Was nie zna się na mugolskiej broni na tyle, by powiązać go z pozostałościami po broni chemicznej, która wypaliła otaczający Was krajobraz i by rozpoznać w dziwnym rowie wojenne okopy. Tristan i Drew mogą jednak przypomnieć sobie o walce z mugolskimi żołnierzami w Warwickshire i Suffolk, mgliście poczuć zapach prochu i powiązać otaczające ich zapachy oraz wygląd tego miejsca z mugolami. Evandra i Belvina nie czują zagrożenia - krajobraz jest ewidentnie skutkiem bitwy, wokół nie trwa żadna walka - ale ogarnia je przejmujący smutek. Belvina, zerkając uważnie na parę w rowie, może rozpoznać, że młodzieniec i dziewczyna nie są ranni, ale pozostają w ciężkim szoku.
Znaleźliście się w obrazie Śmierć i Dziewczyna. Nie widzicie ani nie słyszycie ani siebie wzajemnie ani efektów waszych działań - każda para doświadcza iluzji indywidualnie.
- Spoiler:
1: Śmierć i dziewczyna Znajdujecie się na pustkowiu, na jałowej ziemi. Niebo jest ciemne, w powietrzu unosi się gęsty dym, wokół nie rosną żadne rośliny, ale widzicie kilka martwych drzew. W oddali widać też szkielet konia albo aetonana - z daleka nie możecie dostrzec, czy miał kiedyś skrzydła, a wichura chaotycznie rozsypała kości po okolicy. Coś całkowicie zniszczyło tutejszy krajobraz - nie rozumiecie co (obraz pochodzi z czasów mugolskiej wojny i przedstawia okopy oraz pogorzelisko, ale tego nie wiecie), ale iluzja silnie wpływa na Wasz nastrój i czujecie niewyobrażalny smutek. Obraz został namalowany i zaczarowany tak, byście nie myśleli o kontekście historycznym, ale o teraźniejszości. Nagle dosięgają Was obawy o Anglię. Choć nie wiecie, co dokładnie spowodowało zniszczenia w otaczającym Was terenie, to rozpoznajecie skutki mugolskiej działalności - pogorzelisko nie wygląda jak efekty znanych Wam zaklęć, za to kojarzy się z mugolskimi maszynami. Mimowolnie powracacie myślami do krajobrazów, które Wam kojarzą się z domem - myślicie o ogrodach, które mogą zostać spalone, o zwierzętach, które mogą wyginąć, a nawet o Pałacu Zimowym, który jest schronieniem dla niespotykanej gdzie indziej fauny. Co, jeśli czarodzieje nie wygrają tej wojny, a mugole zniszczą to w s z y s t k o ?
Pod waszymi stopami znajduje się rów - a z niego dobiega kobiecy szloch. Gdy spojrzycie pod nogi, zobaczycie w okopie dziewczynę, czarodziejkę, przeraźliwie chudą i wtuloną w młodzieńca o żółtawej cerze i pustych oczach. Wygląda, jakby był bardzo słaby ale jeszcze żyje - a dziewczyna wydaje się zdrowa, jedynie przerażona. Parę wyraźnie opuściła chęć do życia i dalszej walki. Jeśli spróbujecie z nimi porozmawiać, żołnierz będzie posępnie milczał, a kobieta wychlipie, że już nie ma o co walczyć, że widzicie krajobraz wokoło, że nie wyrosną już żadne plony i wszyscy umrzecie z głodu.
Zadanie: Musicie przemówić parze do rozsądku i pokazać im, że nadal jest nadzieja - inaczej zostaną w tym rowie na zawsze. Znajomość ekonomii (ST 60) pozwoli roztoczyć przed nimi obietnice zażegnania kryzysu gospodarczego - będziecie mogli opowiedzieć parze, że jeszcze da się wszystko odbudować, że rolnictwo podźwignie się pomimo zniszczeń, że czarodzieje muszą współpracować i nikogo nie dosięgnie wtedy głód. Znajomość geomancji (ST 70) pozwoli na zaczarowanie i zrewitalizowanie zniszczonego przez mugoli krajobrazu - dzięki udanemu rzutowi na tą biegłość, będziecie mogli zaczarować iluzję tak, by pejzaż wyglądał mniej posępnie i stał się bardziej sielski (rośliny powrócą do życia, może wokół pojawią się nawet jakieś zwierzęta albo strumienie) - tchnie to w parę młodych czarodziejów nową nadzieję i przypomni im, że walczą o lepszy i naturalny świat.
W razie sukcesu: Młody czarodziej i jego dziewczyna stają na równe nogi i chwytają za różdżki. Młodzieniec obiecuje Wam, że wróci na front, a czarodziejka - że przyłączy się do wysiłku odbudowy kraju. W Was samych wstępuje nadzieja - przypominacie sobie, że Anglia nie wygląda jeszcze tak strasznie jak iluzja i że dzięki motywacji młodych czarodziejów mugole nigdy nie doprowadzą Waszej ojczyzny do takiego stanu.
W razie porażki: Para pozostanie w rowie - na zawsze. Krajobraz nadal wygląda apokaliptycznie. Wyjątkowa zasada specjalna do tego obrazu: Jeśli przegraliście używając biegłości ekonomia, czujecie niemożliwą do zignorowania kompulsję by wspomóc jakoś głodujących obywateli w Anglii. Jedna osoba z Waszej drużyny powinna odpisać co najmniej 5 PM ze swojej skrytki bankowej i przesłać je do Ministerstwa Magii z dopiskiem “na głodne sieroty.” Zasada nie obowiązuje, jeśli użyliście biegłości geomancji.
Amelia, Septimus i Edgar wybrali obraz, który wydawał się bardzo kolorowy i z pozoru przedstawiał dystyngowaną damę. Nic bardziej mylnego! Gdy tylko przekroczyliście ramę, Waszym oczom ukazało się coś obrzydliwego, chaotycznego i zupełnie odmiennego od czegokolwiek, do czego przywykliście w malarstwie - faeria kolorów i brył wyglądała jak koszmar i mogliście nawet podejrzewać, że być może iluzja się zepsuła. Żadne z Was nie znało się na mugolskiej sztuce na tyle, by wiedzieć, że doświadczacie mugolskiej sztuki współczesnej, ale Edgar - który odwiedził kiedyś z Corneliusem mugolskie muzeum starożytnych artefaktów w Suffolk - mógłby przysiąc, że widział podobny obraz w książce czytanej przed kustosz tamtejszego muzeum i skojarzyć, że ma coś wspólnego z mugolską kulturą. Słyszycie też nieznaną sobie muzykę - Septimus jest wyjątkowo wrażliwy na jej dźwięki i rozpoznaje, że jest kiepska. Brak harmonii i zgrzytliwe dźwięki natychmiast wprawiają go w zły nastrój.
Znajdujecie się w obrazie, którego tytułu ani malarza nie znacie (organizatorzy zabawy nie uznali za stosowne propagowania mugolskich nazwisk) - ale przed sobą widzicie damę, która wygląda jak Czarownica Upadła.
- Spoiler:
8: (Kubistyczna) Czarownica Upadła Otacza was chaos. Kolory są zbyt jaskrawe, powierzchnie zbyt płaskie, kształty zbyt dziwne, kontury zbyt agresywne, a kobiece krągłości wręcz wulgarne. Musice zamrugać kilka razy, aby zorientować się w dziwacznej perspektywie i zrozumieć, co właściwie widzicie przed sobą - to kobieta, czarownica (pod jej nogami widzicie niedbale rzuconą różdżkę), ale czarownica upadła. Ma przymknięte oczy, jakby zapadła w pijacki letarg, jest ubrana bardzo niedbale i nieskromnie, a z dekoltu wysuwa się jedna pierś. Pomimo tego wulgarnego widoku, czarownica wcale nie wydaje się atrakcyjna - raczej żałosna i przerażająco smutna. Co gorsza, jej bluzka wydaje się uszyta zgodnie z mugolską modą - a zamiast spódnicy ma ubrane spodnie. Na żadnej z dłoni nie widać ani obrączki ani pierścionka zaręczynowego, mimo, że czarownica przekroczyła chyba trzydziestkę. Wokół rozbrzmiewa muzyka, jeszcze bardziej obrzydliwa niż roztaczający się przed wami widok. Wydobywa się z dziwnego, mugolskiego urządzenia przypominającego nieco czarodziejskie radio i brakuje w niej harmonii, logiki i melodii.
-O, dzień dobry. Lubicie jazz? - mruczy leniwie kobieta na wasz widok. Nie wydaje się zawstydzona ani waszą obecnością ani swoim stanem, co jest jeszcze bardziej gorszące.
Pomimo zawrotów głowy spowodowanych muzyką i kolorami, czujecie pewne współczucie - nieznajoma wydaje się sympatyczna, a jeśli to czystokrwista czarownica, to mogłaby przysłużyć się czarodziejskiemu społeczeństwu zamiast marnować swoje życie i ulegać zgubnemu przykładowi mugolskich kobiet. Czyżby nikt jej tego nigdy nie wytłumaczył? Może jeszcze nie jest dla niej za późno? Z każdą sekundą rośnie w was pragnienie naprawienia tego obrazu, tej iluzji i tej kobiety. Za. Wszelką. Cenę.
Zadanie:
Musicie albo przekonać kobietę do zmiany swojego stylu życia i stylu życia, albo naprawić obraz za nią.
Krótki wykład o savoire-vivre (ST 60) pomoże kobiecie zrozumieć swoje błędy i się zmienić - alternatywnie, panowie mogą subtelnie poflirtować z kobietą (kokieteria, ST 60 - opcja tylko dla panów) i uświadomić jej, że ma dla kogo się zmienić, a na świecie nie brakuje porządnych czarodziejów, którzy nadaliby jej życiu sens.
Alternatywnie, możecie po prostu chwycić za różdżki - numerologia (ST 70) pozwoli wam zrozumieć naturę zachwianych proporcji obrazów i przymusowo nadać obrazowi oraz kobiecie proporcji idealnych.
Pamiętajcie, że mugolska sztuka nowoczesna budzi u czarodziejów zrozumiałą agresję - jeśli uznacie, że dla kobiety nie ma już nadziei, możecie po prostu zniszczyć obraz i iluzję zaklęciami. Chyba lepiej go spalić, niż pozwolić temu koszmarowi istnieć! Takie rozwiązanie nie liczy się jako “sukces” w Waszym zadaniu, ale być może zdobędziecie punkty za kreatywność oraz osobistą satysfakcję - możecie po nie sięgnąć nawet jeśli rzuty na biegłości zawiodą.
W razie sukcesu, iluzja rozmyje się przed Waszymi oczyma i zmieni w nową scenę - dzięki Waszej interwencji, czarownica została przykładną matką i żoną, a choć nadal nie jest najpiękniejsza, to jest dla niej jakaś nadzieja.
W razie porażki, iluzja rozmywa się w jaskrawych kolorach i zgrzytliwych dźwiękach.
Instrukcje:
1. W każdej kolejce jedna osoba z drużyny będzie rzucać kością k10 na wybór kolejnego obrazu - powinniście wykonać ten rzut w poście. Pamiętajcie, że jeśli wylosujecie ten sam obraz co inna para, nie będziecie się widzieć - iluzje działają indywidualnie. Jeśli wylosujecie ten sam obraz, w którym już byliście, wasz partner z pary może rzucić ponownie albo organizatorzy przydzielą Wam inny obraz.
2. Za każdy poziom wiedzy o sztuce stale dolicza się +5 do rzutu kością do każdego zadania. Bonusu będą pilnować organizatorzy.
3. W każdym zadaniu postaci muszą jakoś ustabilizować (sukces) lub zdestabilizować (porażka) iluzję i na tej podstawie otrzymają punkty. W każdym z Waszych zadań będzie nakreślone, co powinniście zrobić i na jaką biegłość/czar rzucić. Aby urozmaicić rozgrywkę, rzut na powodzenia zadania i osiągnięcie ST powinniście wykonać w weselnej szafce zniknięć, zalinkować go i odegrać w poście czy osiągacie sukces lub porażkę. Rzuty postaci nie sumują się - w przypadku porażki pierwszej postaci z pary, druga postać ma szansę jej “pomóc” jeśli osiągnie wymagany wynik. W przypadku sukcesu pierwszej postaci z pary druga postać może fabularnie przyjąć, że wszystko idzie po Waszej myśli i wspierać partnera w jego działaniach. W przypadku porażki obydwu postaci odegracie fabularnie trudności. Zachęcamy, by dla urozmaicenia wymieniać się czasem kolejnością pisania postów w zależności od sytuacji/biegłości. Ostateczne konsekwencje Waszego sukcesu/niepowodzenia nakreślą organizatorzy, ale opis obrazu pomoże Wam wczuć się w klimat.
4. W każdej scenie (poza jedną, wyjątkową) będzie można rzucić na jedną lub więcej biegłości — postaci wybierają jedną opcję naprawienia iluzji (z puli wymienionych w instrukcji). Każda postać może wybrać inną! Np. postać #1 może próbuje wygrać za pomocą numerologii, a w razie niepowodzenia postać #2 może wesprzeć ją za pomocą kokieterii.
5. Bonusy do Waszych rzutów będą zgodne z tematem biegłości. Dla przypomnienia, możecie próbować naprawiać iluzje nawet biegłościami, których nie posiadacie, ale wtedy w przypadku biegłości podstawowych dostaniecie -40 do rzutu. Z kolei biegłości wytrzymałości psychicznej, odporności magicznej, savoir-vivru, szczęścia oraz ekonomii nie dają kary -40, jeżeli postać ich nie posiada. Biegłości artystyczne i aktywności dają karę -50 do rzutu za brak posiadania, za to dają wyższe bonusy za każdy poziom niż biegłości podstawowe.
6. Punktacja zależy od sukcesów/niepowodzeń, ale pamiętajcie, że kreatywność fabularna może procentować w przypadku niepowodzeń w rzutach kostką - organizatorzy mogą okazjonalnie przyznać dodatkowe punkty za wyjątkowo skuteczne lub kreatywne fabularne podejście do każdego scenariusza. Punktacja zacznie się pojawiać po drugiej kolejce.
72h na odpis
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Shropshire :: Pałac Zimowy