Ognisko Wyzwolenia - 11 maj 1958r
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ognisko Wyzwolenia
Ottery St. Catchpole 11 maja 1958
Anne, Castor, Celine, Eve, James, Leon, Leonie, Marcel, Neala, Sheila, Steffen, Roratio
Szafka zniknięć
1 Roratio 2 Leonie, 3 Castor 4 Nela, 5 Steff, 6 Celina, 7 Marcel 8 Anne 9 Leon 10 Eve, 11 Sheila, 12 James
Wepchnęłam was chłopaki w miejsca wcześniej nie zajęte. Jakby ktoś chciał jednak GDZIEŚ INACZEJ to krzyczcie.
Butelka
Zasady:
1. Osoba rozpoczynająca - a dalej osoba po wykonanym zadaniu (A) rzuca kostką k15 żeby zobaczyć kogo wylosowała(B).
Zakładajmy, że pytanie “prawda czy wyzwanie” pada chwilę po tym, jak butelka się zatrzyma (chyba że ktoś ma chęć dopisać trzy słowa o tym jak je zadaje to droga wolna)
2. Po wylosowaniu osoby, w powiadomieniach u nas oznaczcie daną osobę żeby mogła przyjść i powiedzieć które z dwóch wybiera. (też oznaczając rzucającego o odpowiedzi)
3. Rzucający (A) zadaje zadanie/pytanie
3. (B) Po wykonaniu zadania/odpowiedzeniu na pytanie (TYLKO SZCZERZE) sama kręci butelką - patrz punkt 1
ad3. Niewykonanie zadania skutkuje ponownym kręceniem osoby która kręciła wcześniej
KAŻDY GRAJĄCY MA PRAWO DO ZREZYGNOWANIA Z JEDNEGO WYZWANIA/PYTANIA
Chyba cała filozofia.
Kości:
1 - rzuć jeszcze raz
2 - rzuć jeszcze raz
3 - Roratio
4 - Leonie,
5 - Castor
6 - Nela,
7 - Steff,
8 - Celina,
9 - Marcel
10 - Anne
11 - Leon
12 - Eve,
13 - rzuć też jeszcze,
14 - James
15 - szczęście tak Ci sprzyja, że butelka wskazuje dokładnie tego, kogo chciałeś żeby wskazała
Anne, Castor, Celine, Eve, James, Leon, Leonie, Marcel, Neala, Sheila, Steffen, Roratio
Szafka zniknięć
1. Skrzacie wino - 1 butelka - 1k6
2. Piwo kremowe - 1 butelka - 1k3-1
3. Rum - 1 butelka (0.75)1k6+1
4. Ognista whisky - 1 butelka (0.75) 1k6+2
5. Mocarz - 3 butelki 1k6+3
+100g tytoniu +1 do każdej kości na upojenie
Wytrzymałość alkoholowa
Efekty:
75% - upojenie
50% - pijany
25% - zatacza się
0% - zgon
Jedzenie
2. Piwo kremowe - 1 butelka - 1k3-1
3. Rum - 1 butelka (0.75)1k6+1
4. Ognista whisky - 1 butelka (0.75) 1k6+2
5. Mocarz - 3 butelki 1k6+3
+100g tytoniu +1 do każdej kości na upojenie
Korzystanie z używek ma swoje konsekwencje. Alkohol pobudza produkcję soków trawiennych i ogranicza łaknienie, podnosi ciśnienie krwi, zaburza pracę serca. Obniża koncentrację, poprawia humor i powoduje kaca.
Każdy pijący jest zobowiązany do sprawdzenia swoich możliwości z pomocą wzoru bazowego i modyfikatorów:
100 + sprawność x2
- modyfikator zależny od wieku ( -5 za każdy 1 rok poniżej 23 lat)
- modyfikator za bycie kujonem -15
- modyfikator za abstynencję -20 (całkowita) -10 (sporadyczna)
- modyfikator losowy (forma w danym dniu) 1k20 (1-10 ujemny, 11-20 dodatni)
- modyfikator kolektywny - przyznawany uznaniowo (potwierdzenia należy szukać u organizatorów) -10 (za stan psychiczny postaci)
- modyfikator wagowy - +5 za każde zaczęte 5 kg powyżej 70 kg wagi
- modyfikator gastronomiczny - +2 za posiłek (umówmy się nie mamy dań)
- modyfikator taneczny +10 za taniec (przetańczenie całej piosenki)
- modyfikator narkoleptyczny +20 za ucięcie godzinnej drzemki
Efekty:
75% - upojenie
50% - pijany
25% - zatacza się
0% - zgon
- Mocarz:
- 1. Alkohol mocno pali w gardło, tak bardzo, że nie jesteś w stanie wytrzymać i musisz go czymś popić. Wydaje ci się, że sięgnięcie po wodę jest dobrym pomysłem, jednak w pośpiechu i emocjach mylisz szklanki i wypijasz alkohol najbliższej postaci do dna, co przyprawia cię o mdłości. Jest jest to początek imprezy i nie zdążyłeś wypić zbyt dużo odbije się to tylko okropnym bólem głowy na drugi dzień. Jeśli jesteś już pijany, zachce ci się wymiotować...
2. Możliwe, że Marcel pomylił zaklęcia i chcąc przyspieszyć proces dochodzenia owoców w alkoholu i cukrze rzucił coś zupełnie niechcąco. Twój kieliszek zdaje się nie tracić swojej zawartości, a ty pijesz i pijesz, nie możesz przestać. Kiedy już jesteś w stanie przyjąć w siebie drinka i odsuwasz go od siebie, kieliszek wciąż jest pełny, jego zawartość wylewa ci się na strój, mocząc go z przodu całkowicie. Przyda ci się trochę chłodna kąpiel, inaczej zaliczysz solidnego zgona. Punkty upojenia rosną o 10, o ile w ciągu najbliższych trzech tur nie zanurzysz się w pobliskim jeziorze.
3. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
4. Już po uwarzeniu alkoholu, kiedy nabrał swojego koloru, James postanowił zmienić jego różowawą barwę na jakąś mniej dziewczęcą. Jego próba okazała się bezskuteczna - przynajmniej wtedy. Teraz, kiedy spojrzysz na zawartość szkła alkohol zmieni przypadkiem kolor, na taki który będzie ci się bardzo źle kojarzył. Jeśli jednak zaryzykujesz i wypijesz Mocarza do dna, zrozumiesz, że w smaku mimo ostrości jest bardzo dobry. Alkohol wprawi cię jednak w śmieszny nastrój i jeszcze przez pewien czas będziesz opowiadać ludziom sprośne lub głupie żarty.
5. Mocarz ma ostry smak i już po wypiciu zaczyna cię rozgrzewać. Możliwe, że chłopcy przesadzili z proporcjami, wlewając zbyt wiele alkoholu na tyle owoców i cukru. Nie dość, że dość szybko wpadniesz w pijacki nastrój, to jeszcze zrobi ci się bardzo gorąco. Ubrania, które masz na sobie zechcesz zdjąć, ale jeśli nie chcesz lub nie możesz tego uczynić będziesz szukać szybkiego sposobu na gwałtowną ochłodę. Kąpiel w pobliskim jeziorze będzie dobrym pomysłem.
6. Ponoć wystarczy jeden kieliszek, żeby przegiąć. To chyba właśnie ten kieliszek. Kiedy go wypijesz, niezależnie od tego, czy jest twoim pierwszym, czy nie, zaczynasz tracić głowę, a do tego strasznie poplącze ci się język. Wypowiedzenie prostych słów okaże się trudne, możesz seplenić i jąkać się, myląc słowa. Efekt jednak szybko z ciebie zejdzie, wystarczy kilka łyków czegoś bezalkoholowego.
7. Im mocniejszy alkohol tym silniejszy eliksir prawdy. Mocarz wyciska z ciebie wszystkie sekrety, pleciesz wszystko, co ślina przyniesie ci na język. Nie potrafisz powstrzymać się przed zwerbalizowaniem własnych myśli, nawet tych, które powinieneś lub wypadałoby zachować dla siebie. Może to tylko komplementy, może dwuznaczne propozycje — pilnuj się przez najbliższą godzinę, jeśli obawiasz się skutków.
8. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
9. Alkohol rozluźnia ciało i umysł. Wypicie jednego kieliszka pozwoli ci przełamać swoje własne bariery i przesunąć granicę na tyle, by nikt nie uznał cię za pijanego, ale na tyle, by dodać ci odwagi do robienia tego, co wcześniej wydawało ci się niemożliwe.
10. Marcel i James nie wymyli słojów, w których pędzili alkohol — nie zauważyli też, że na nich pozostały resztki warzonych eliksirów. Alkohol po wypiciu nie wywołuje niczego poza skrzywieniem. Jest mocny i, choć słodki i ostatecznie przyjemny w smaku, silnie pali przełyk. Po tym jednak stajesz się znacznie atrakcyjniejszy dla pozostałych. Wydajesz się piękniejszy, bardziej urodziwy, czarujący i pociągający. Twoją zmianę może zauważyć każdy kto choć chwilę na ciebie spojrzy. Jak się okazało, ktoś szykował w słojach eliksir upiększający.
11. Alkohol jak alkohol. Jest mocny, a jego wyraźny smak pozostaje na języku i krtani dość długo. Niefortunnie zaplątała się w nim pestka, która stanęła ci w gardle. Musisz ją wykrztusić.
12. Jeden kieliszek sprawił, że od razu zachciało ci się kolejnego, ale ugaszenie pragnienia w ten sposób jest złudne. Pijąc rzucasz jeszcze raz.
13. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Przez najbliższe trzy tury otrzymujesz 5 punktów upojenia więcej za każdy wykonany rzut.
14. Mocarz, czy tego chcesz czy nie, zwiększył atrakcyjność ludzi wokół ciebie, niezależnie od wszystkich czynników. Nie łudź się, że życie stało się piękniejsze, alkohol po prostu zawrócił ci w głowie, wzmógł w tobie potrzebę bycia blisko innych — przytulenia, pocałowania, dotknięcia. Po prostu bycia blisko.
15. Masz ochotę zrobić coś szalonego. Nie wiesz co, ale czujesz się pobudzony i zachęcony do wzięcia udziału w czymś, o czym nigdy wcześniej byś nie pomyślał — a jeśli byś pomyślał, to zwyczajnie masz ochotę poddać temu i to zrobić. Niezależnie od tego, czy miałby to być taniec na stole, czy przytulenie nieznajomego, czujesz, że możesz żyć tą chwilą.
16. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
17. Zbyt szybkie wypicie alkoholu wywołało w tobie atak czkawki. Jest nagła i trudna do opanowania, co gorsza, przypomina czkawkę teperotacyjną. Na szczęścia działa na niewielkie odległości i przenosi cię tylko z pokoju do pokoju przez kilka chwil. Wypicie szklanki wody przerwie ten dziwny cykl podróży.
18. Alkohol, jak każdy wie, wzmaga popęd. To stało się niezależne od ciebie, ale jedna z osób, które towarzyszyły ci w piciu na krótką chwilę wydała się atrakcyjniejsza od wszystkich pozostałych. Twoje serce zabiło szybciej, a w głowie pojawiły się kompletnie nie twoje myśli. Może to minie, może pozostanie - wiesz tylko ty.
19. Alkohol rozszerza naczynia krwionośne, a w takich ilościach, jak w przypadku Mocarza, zdaje się robić to bardzo wyraźnie. Twoje oczy zaczynają błyszczeć, usta wydają się pełniejsze, bardziej soczyste i miękkie, nabrzmiał krwią, a policzki lekko, zdrowo zaróżowione. O ile nie jest to któryś kieliszek z kolei nie musisz się niczym martwić. Otrzymujesz 3 punkty upojenia więcej.
20. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
- chleb pokrojony na kromki,
- sok z dyni w przezroczystej dużej butelce ze szkła,
- gotowany makaron w słoiku,
- ciasteczka z owocami,
1 Roratio 2 Leonie, 3 Castor 4 Nela, 5 Steff, 6 Celina, 7 Marcel 8 Anne 9 Leon 10 Eve, 11 Sheila, 12 James
Wepchnęłam was chłopaki w miejsca wcześniej nie zajęte. Jakby ktoś chciał jednak GDZIEŚ INACZEJ to krzyczcie.
1. Osoba rozpoczynająca - a dalej osoba po wykonanym zadaniu (A) rzuca kostką k15 żeby zobaczyć kogo wylosowała(B).
Zakładajmy, że pytanie “prawda czy wyzwanie” pada chwilę po tym, jak butelka się zatrzyma (chyba że ktoś ma chęć dopisać trzy słowa o tym jak je zadaje to droga wolna)
2. Po wylosowaniu osoby, w powiadomieniach u nas oznaczcie daną osobę żeby mogła przyjść i powiedzieć które z dwóch wybiera. (też oznaczając rzucającego o odpowiedzi)
3. Rzucający (A) zadaje zadanie/pytanie
3. (B) Po wykonaniu zadania/odpowiedzeniu na pytanie (TYLKO SZCZERZE) sama kręci butelką - patrz punkt 1
ad3. Niewykonanie zadania skutkuje ponownym kręceniem osoby która kręciła wcześniej
KAŻDY GRAJĄCY MA PRAWO DO ZREZYGNOWANIA Z JEDNEGO WYZWANIA/PYTANIA
Chyba cała filozofia.
Kości:
1 - rzuć jeszcze raz
2 - rzuć jeszcze raz
3 - Roratio
4 - Leonie,
5 - Castor
6 - Nela,
7 - Steff,
8 - Celina,
9 - Marcel
10 - Anne
11 - Leon
12 - Eve,
13 - rzuć też jeszcze,
14 - James
15 - szczęście tak Ci sprzyja, że butelka wskazuje dokładnie tego, kogo chciałeś żeby wskazała
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 13.09.22 9:45, w całości zmieniany 3 razy
The member 'Neala Weasley' has done the following action : Rzut kością
'k6' : 3
'k6' : 3
Cygańskie tańce miały już chyba nie nadejść - nie była pewna, James i Eve rozmawiali między sobą w obcym dla niej języku, Neala coś krzyczała, później podeszła do niej Celine; rozsiadając się na kocu, Beddow rozglądała się tej całej scence z niezrozumieniem, zmętniałe myśli wirowały zdecydowanie za szybko.
Chciała zawołać do siebie pannę Weasley, ale ta najpierw coś krzyczała do Jamesa, a potem razem z Celine podeszła do niej.
Na stole faktycznie były jakieś ciastka, chyba, ale bardziej od kulinarnych specjałów interesowała ją półwila; Anne przyglądała się jej dłużej niż chwilę, wciąż w ciszy, analizując ładne rysy twarzy, płynne ruchy nawet w stanie alkoholowego upojenia, ładne, jasne włosy w których odbijały się płomienie ogniska.
Była bardzo ładna.
Nawet nie zarejestrowała momentu, w którym westchnęła cicho, niezbyt słysząc propozycję Celine; dopiero kiedy wzrok napotkał ciastka i butelkę, zamrugała kilkukrotnie.
- Och, ja... no nie wiem - mówiła miękko i szybko, choć zaraz potem przyszło nieprzyjemne odrętwienie, kiedy Marcel pojawił się w pobliżu i ułożył gdzieś obok nich.
- A są jakieś bez... bez rumu? - dopytała, czerwieniąc się i znów cierpiąc na te okropne uczucie porównywalne do wstydu. Mrugała dużo i szybko, nie wiedząc czy powinna unikać wzroku Marcela, czy Celine; najbezpieczniej było zawiesić go na Neali, choć ta również wyglądała na mało... kontaktującą. Powinna jej powiedzieć? Tak na ucho, lub gdzieś za domem?
Dziwne to były uczucia i chwile, dlatego w końcu sięgnęła po jedno z oblanych alkoholem ciastek.
wa 46, rum
Chciała zawołać do siebie pannę Weasley, ale ta najpierw coś krzyczała do Jamesa, a potem razem z Celine podeszła do niej.
Na stole faktycznie były jakieś ciastka, chyba, ale bardziej od kulinarnych specjałów interesowała ją półwila; Anne przyglądała się jej dłużej niż chwilę, wciąż w ciszy, analizując ładne rysy twarzy, płynne ruchy nawet w stanie alkoholowego upojenia, ładne, jasne włosy w których odbijały się płomienie ogniska.
Była bardzo ładna.
Nawet nie zarejestrowała momentu, w którym westchnęła cicho, niezbyt słysząc propozycję Celine; dopiero kiedy wzrok napotkał ciastka i butelkę, zamrugała kilkukrotnie.
- Och, ja... no nie wiem - mówiła miękko i szybko, choć zaraz potem przyszło nieprzyjemne odrętwienie, kiedy Marcel pojawił się w pobliżu i ułożył gdzieś obok nich.
- A są jakieś bez... bez rumu? - dopytała, czerwieniąc się i znów cierpiąc na te okropne uczucie porównywalne do wstydu. Mrugała dużo i szybko, nie wiedząc czy powinna unikać wzroku Marcela, czy Celine; najbezpieczniej było zawiesić go na Neali, choć ta również wyglądała na mało... kontaktującą. Powinna jej powiedzieć? Tak na ucho, lub gdzieś za domem?
Dziwne to były uczucia i chwile, dlatego w końcu sięgnęła po jedno z oblanych alkoholem ciastek.
wa 46, rum
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen
a sen jak świat
świat dziwny jest jak sen
a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
nie załadowała się kostka
Anne Beddow
Zawód : powsinoga
Wiek : 18 lat
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
choć nie chcę budzić się, nie umiem spać
świat dziwny jest jak sen
a sen jak świat
świat dziwny jest jak sen
a sen jak świat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Nieaktywni
The member 'Anne Beddow' has done the following action : Rzut kością
'k6' : 4
'k6' : 4
U Garfielda. Nie odważyłby się tego zrobił gdyby był trzeźwy, ale teraz, w stanie tak wielkiego upojenia był gotów na wszystko i nic nie stanowiło dla niego przeszkody. Kiedyś to robił czesto. A moze tak mu sie zdawało, pewien umiejętności, z których zdążył wyrosnąć. Zaczął wspinać sie po rynnie, na tyle lekki by nie cierpieć podczas wciągania sie. Dom miał wiele miejsc, w które dodatkowo mogl wsunąć dłonie czy buty, ale to i tak nie pozwoliło uniknac małego hałasu. Noga mu sie osunęła tuż przy parapecie, rynna zaskrzypiała. Nie był pewien czy skakac do okna czy jednak ryzykować obudzeniem wszystkich i wyrwaniem rynny wiec gdy tylko poczuł ze traci przyczepność puścił sie wszystkiego i runął w dół. Prosto w krzaki.
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Od czasu wylądowania na miejscu z Marcelem Castor prędko czmychnął poza zasięg zabawowiczów. Najpierw udawszy się zwyczajnie za potrzebą, pozostał w okolicy krzaków na dłużej, z butelką domowego bimbru, szczególnie zafascynowany różnorodnością rosnących w okolicy roślin, to im poświęcił zdecydowaną większość uwagi, w ciemności skupiając wszystkie zmysły (przede wszystkim wzrok i węch) na rozpoznawaniu rośliny za rośliną. Czego nie potrafił dojrzeć, pocierał liście między palcami, by później powąchać je i dzięki temu odgadnąć, co takiego mogło tutaj rosnąć. Szczególnie szeroki uśmiech został mu na ustach gdy na palcach został charakterystyczny zapach werbeny cytrynowej. Wyprostował plecy, gotów do powrócenia do ogniska, zupełnie nieświadomy czasu, który minął w trakcie jego eskapady.
Ale wtedy stało się coś, czego nie przewidział.
Łupnięcie w krzakach obok zaalarmowało alchemika, który zmarszczył mocno brwi i przecisnął się przez nie, by ostatecznie odnaleźć...
— Jim? — może i było ciemno, ale miał na nosie okulary, oczy przyzwyczajone do ciemności i spośród wszystkich gości to chyba do Doe pasowało... Cokolwiek, co miało miejsce. — Nie ruszaj się, masz — rzucił, niepewny jeszcze tego, co mogło się wydarzyć i jakie obrażenia mógł odnieść James. Póki co jednak uznał, że łyk bimbru z pewnością mu nie zaszkodzi, a może zadziała znieczulająco, dlatego też odkręcił butelkę i podał ją chłopakowi do wypicia. — Gdzie boli najmocniej?
Ale wtedy stało się coś, czego nie przewidział.
Łupnięcie w krzakach obok zaalarmowało alchemika, który zmarszczył mocno brwi i przecisnął się przez nie, by ostatecznie odnaleźć...
— Jim? — może i było ciemno, ale miał na nosie okulary, oczy przyzwyczajone do ciemności i spośród wszystkich gości to chyba do Doe pasowało... Cokolwiek, co miało miejsce. — Nie ruszaj się, masz — rzucił, niepewny jeszcze tego, co mogło się wydarzyć i jakie obrażenia mógł odnieść James. Póki co jednak uznał, że łyk bimbru z pewnością mu nie zaszkodzi, a może zadziała znieczulająco, dlatego też odkręcił butelkę i podał ją chłopakowi do wypicia. — Gdzie boli najmocniej?
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
- Jezdeś najlepszom kucharkom na śfiecie - pochwalił Celine, trochę już dukając, gdy we krwi zaczął krążyć alkohol; przygotowany przez nią deser rzeczywiście wyglądał kusząco, czy sama przygotowała te ciastka? Na pewno, jeśli bijący od niej urok przekonał ją do tego, że była oczytana, to i do tego, że świetnie gotowała. Obrócił ciastko w dłoni, z podziwem, po czym zjadł je na raz, nie zauważając, że alkohol skapywał z niego na białą koszulę Marcela, po kąpieli w jeziorze i tak nie była najczystsza. - To jest pyszne! Ja szce jeszsze jedno - zażyczył sobie, kiedy zapytała, oblizując palce. Przeniósl wzrok na Nealę, współczuł jej, ale nie miał odwagi sprzeciwić się teraz Eve. Czy zechce do nich dołączyć? Wątpił, pewnie przez niego. Przeniósł wzrok znów na Nealę, wkrada się, wślizga? Niezręczność go nie opuszczała, myślał, że o niej zapomni. Zakłopotanie łatwo było sczytać z jego twarzy. Z odsieczą przybył James i hałas, który wywołał.
- Yhm, ja, on - Trochę plótł mu się język. - Zobaszę, szy umarł - oznajmił, powstając na równe nogi, a powziąwszy misję zabrał ostałą butelkę Mocarza i ruszył w jego stronę. - Szimy! Umarłeś?! - zawołał za nim, ociężale truchtając w jego stronę. - Castor - zdziwił się na jego widok. - Szraczka? - zapytal, ze szczerą troską. Musiał być jakiś powód jego nieobecności, prawie go nie widział.
40/115
- Yhm, ja, on - Trochę plótł mu się język. - Zobaszę, szy umarł - oznajmił, powstając na równe nogi, a powziąwszy misję zabrał ostałą butelkę Mocarza i ruszył w jego stronę. - Szimy! Umarłeś?! - zawołał za nim, ociężale truchtając w jego stronę. - Castor - zdziwił się na jego widok. - Szraczka? - zapytal, ze szczerą troską. Musiał być jakiś powód jego nieobecności, prawie go nie widział.
40/115
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k6' : 4
'k6' : 4
Bolało. Jak pieron. Chyba, nie był pewien, bo nic nie czuł. Słyszał tylko pełno trzasków łamanych kości. Leżał tak przez chwile wpatrując sie w niebo az przysłoniła mu je blond czupryna. Anioł? Czy to Marcel?
- Umarłem? - spytał cicho, ale kiedy dostrzegł błysk butelki uniósł brwi. - Chyba sobie soś śłamłem… - jęknął i sięgnął pod plecy, by wyciągnąć spod nich… grubą, złamana gałąź. Uniósł lekko głowę, a potem chwycił sie ramienia Castora, podnosząc do siadu. - Co jesli nie bede jusz chosił? Czy tam moszna latać? - Cos kłuło go w pośladek. Następna gałąź. - Remedium… druhu - jęknął i westchnął przytykając butelkę do ust, by wziąć sporego łyka na znieczulenie. - Potsasisz mnie? - spytał, ruchem głowy wskazując na ok o, próbując go użyć do tego, by wstac, ale zachwiał sie. Marcel zjawił sie znikąd i usiadł sobie znow w krzakach. - So to jest, dwoi mi sie w oczach…
- Umarłem? - spytał cicho, ale kiedy dostrzegł błysk butelki uniósł brwi. - Chyba sobie soś śłamłem… - jęknął i sięgnął pod plecy, by wyciągnąć spod nich… grubą, złamana gałąź. Uniósł lekko głowę, a potem chwycił sie ramienia Castora, podnosząc do siadu. - Co jesli nie bede jusz chosił? Czy tam moszna latać? - Cos kłuło go w pośladek. Następna gałąź. - Remedium… druhu - jęknął i westchnął przytykając butelkę do ust, by wziąć sporego łyka na znieczulenie. - Potsasisz mnie? - spytał, ruchem głowy wskazując na ok o, próbując go użyć do tego, by wstac, ale zachwiał sie. Marcel zjawił sie znikąd i usiadł sobie znow w krzakach. - So to jest, dwoi mi sie w oczach…
ay, Romale, ay, Chavale
Djelem, djelem, lungone dromensa
maladilem baxtale Romensa
maladilem baxtale Romensa
James Doe
Zawód : grajek, złodziejaszek
Wiek : 19
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Żonaty
Duchy świata, cyganie,
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
złodzieje serc,
tańczcie kiedy konie,
wybijają kopytami rytm.
OPCM : 0
UROKI : 0 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 12 +6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 35
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Czarodziej
Sojusznik Zakonu Feniksa
Marcel przyglądał się, jak bardzo pijany był James. Dobrze, że on sam pozostawal trzeźwy!
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
The member 'Marcelius Sallow' has done the following action : Rzut kością
'k6' : 5
'k6' : 5
Milczała, spoglądając na Nealę, gdy ta nie odpuszczała. Kiedy zaczynała dopowiadać sobie coś, co nie padało z jej strony. Nie nazywała jej głupią, lecz co tak naprawdę zmieniało szeptanie, a mówienie w obcym języku. To była kwestia, której nie rozumiała. Nie odezwała się, czując, że kolejnym pytaniem zaogni sytuację. Nie chciała konfliktów, obrzydły jej przez miesiące, a teraz nauczyła się w końcu milczeć. Słuchać bez słowa i bez prób obrony. Zadarła jedynie brodę wyżej, lecz tylko tyle, namiastka uporu i nic ponadto. Powiodła wzrokiem za Marcelem, kiedy odwrócił się i odszedł, nie mówiąc nic. Tak po prostu, zostawiając ją z tyłu. Tyle było z jego pomocy, nawet jeśli nie czuła, że ta była konieczna. Wypuściła powoli powietrze z płuc, walcząc z bezradnym krzykiem, który narastał wewnątrz.
Miała dosyć. Tego było za dużo, narosło za szybko. Panicznie potrzebowała oddechu, momentu, by zebrać myśli, nie czuć się, jakby była wszystkiemu winna. Podeszła bliżej, zwabiona głosem Neali.
- Dzięki, ale nie.- odmówiła niepewnie. Spojrzała w stronę z której przyszła na samym początku, gdy zjawiły się u Weasleyów.- Chyba... – urwała na moment, zastanawiając się nad doborem słów.- Idę się przejść.- rzuciła finalnie, nie przywiązując uwagi, kto usłyszy jej słowa czy zainteresowały kogokolwiek. Minęła ich, by zwyczajnie pójść przed siebie. Chciała odejść od nich na parę minut, pozbyć się tego parszywego humoru, lecz czuła, że nogi poniosą ją dalej... gdziekolwiek.
| zt
Miała dosyć. Tego było za dużo, narosło za szybko. Panicznie potrzebowała oddechu, momentu, by zebrać myśli, nie czuć się, jakby była wszystkiemu winna. Podeszła bliżej, zwabiona głosem Neali.
- Dzięki, ale nie.- odmówiła niepewnie. Spojrzała w stronę z której przyszła na samym początku, gdy zjawiły się u Weasleyów.- Chyba... – urwała na moment, zastanawiając się nad doborem słów.- Idę się przejść.- rzuciła finalnie, nie przywiązując uwagi, kto usłyszy jej słowa czy zainteresowały kogokolwiek. Minęła ich, by zwyczajnie pójść przed siebie. Chciała odejść od nich na parę minut, pozbyć się tego parszywego humoru, lecz czuła, że nogi poniosą ją dalej... gdziekolwiek.
| zt
Learn your place in someone's life,
so you don't overplay your part
Z trudem powstrzymywał się przed zrobieniem jakiejś miny — ciężko było powiedzieć, czy bardziej chciał się roześmiać, czy skrzywić, czy może utrzymać powagę. Póki co obserwował tylko, jak Jim wyjmował spod siebie kolejne gałęzie i próbował nie upić się samym zapachem alkoholu (bo najwyraźniej musiało popłynąć go zatrważająco dużo...).
— Byłbyś najśliczniejszym z aniołków, na pewno — mruknął, chyba po to, by uspokoić umierającego — No już, nie dramatyzuj, zaraz zobaczymy... — pomimo prośby chyba i jemu udzielał się dramatyzm sytuacji, w końcu trzepnąć tak na gałęzie z wysokości to nie byle co. Na całe szczęście jak na zawołanie pokazał się obok Marcel.
Gdzie jeden tam i drugi, nie powinien przecież być zaskoczony.
— Nie umarł — już nie wiedział, czy zaśmiać się, czy płakać, uśmiech drgał niepewnie w kącikach ust. — Chwasty oglądałem — rzucił trochę na odczepne, bo przecież nie będzie robił wykładu z zielarstwa. Nie teraz.
Wyciągnął za to różdżkę i przyłożył ją do klatki piersiowej Doe.
— Też sobie łyknij, smacznego — dodał, wskazując brodą na butelkę bimbru, by Marcel zrozumiał, o czym mówił Castor. Po chwili wywrócił oczami na komentarz Jamesa, nie mogąc powstrzymać się od kolejnego komentarza. — Już, już. Aniołki się tobą zajmą. Diagno haemo.
— Byłbyś najśliczniejszym z aniołków, na pewno — mruknął, chyba po to, by uspokoić umierającego — No już, nie dramatyzuj, zaraz zobaczymy... — pomimo prośby chyba i jemu udzielał się dramatyzm sytuacji, w końcu trzepnąć tak na gałęzie z wysokości to nie byle co. Na całe szczęście jak na zawołanie pokazał się obok Marcel.
Gdzie jeden tam i drugi, nie powinien przecież być zaskoczony.
— Nie umarł — już nie wiedział, czy zaśmiać się, czy płakać, uśmiech drgał niepewnie w kącikach ust. — Chwasty oglądałem — rzucił trochę na odczepne, bo przecież nie będzie robił wykładu z zielarstwa. Nie teraz.
Wyciągnął za to różdżkę i przyłożył ją do klatki piersiowej Doe.
— Też sobie łyknij, smacznego — dodał, wskazując brodą na butelkę bimbru, by Marcel zrozumiał, o czym mówił Castor. Po chwili wywrócił oczami na komentarz Jamesa, nie mogąc powstrzymać się od kolejnego komentarza. — Już, już. Aniołki się tobą zajmą. Diagno haemo.
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
The member 'Castor Sprout' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 81
'k100' : 81
Zamrugał pare razy, zastanawiając się nad tym, czego metaforą były chwasty. Szybko jednak doszedl do wniosku, że w kontekście sraczki nie chciał się nad tym zastanawiać. Z powagą złożył dłoń na ramieniu Castora i poklepal go przyjacielsko, ze wsparciem, trzy razy.
- Mam Mocasza - zakomunikował, podnosząc butelkę. - Szy to mu pomosze? - zapytał Castora, kucajac przy głowie Jamesa. - Dwoi mu się w oszach! To wylef - zdiagnozował, blednąc.
- Mam Mocasza - zakomunikował, podnosząc butelkę. - Szy to mu pomosze? - zapytał Castora, kucajac przy głowie Jamesa. - Dwoi mu się w oszach! To wylef - zdiagnozował, blednąc.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
Ognisko Wyzwolenia - 11 maj 1958r
Szybka odpowiedź