Ognisko Wyzwolenia - 11 maj 1958r
Strona 21 z 21 • 1 ... 12 ... 19, 20, 21
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Ognisko Wyzwolenia
Ottery St. Catchpole 11 maja 1958
Anne, Castor, Celine, Eve, James, Leon, Leonie, Marcel, Neala, Sheila, Steffen, Roratio
Szafka zniknięć
1 Roratio 2 Leonie, 3 Castor 4 Nela, 5 Steff, 6 Celina, 7 Marcel 8 Anne 9 Leon 10 Eve, 11 Sheila, 12 James
Wepchnęłam was chłopaki w miejsca wcześniej nie zajęte. Jakby ktoś chciał jednak GDZIEŚ INACZEJ to krzyczcie.
Butelka
Zasady:
1. Osoba rozpoczynająca - a dalej osoba po wykonanym zadaniu (A) rzuca kostką k15 żeby zobaczyć kogo wylosowała(B).
Zakładajmy, że pytanie “prawda czy wyzwanie” pada chwilę po tym, jak butelka się zatrzyma (chyba że ktoś ma chęć dopisać trzy słowa o tym jak je zadaje to droga wolna)
2. Po wylosowaniu osoby, w powiadomieniach u nas oznaczcie daną osobę żeby mogła przyjść i powiedzieć które z dwóch wybiera. (też oznaczając rzucającego o odpowiedzi)
3. Rzucający (A) zadaje zadanie/pytanie
3. (B) Po wykonaniu zadania/odpowiedzeniu na pytanie (TYLKO SZCZERZE) sama kręci butelką - patrz punkt 1
ad3. Niewykonanie zadania skutkuje ponownym kręceniem osoby która kręciła wcześniej
KAŻDY GRAJĄCY MA PRAWO DO ZREZYGNOWANIA Z JEDNEGO WYZWANIA/PYTANIA
Chyba cała filozofia.
Kości:
1 - rzuć jeszcze raz
2 - rzuć jeszcze raz
3 - Roratio
4 - Leonie,
5 - Castor
6 - Nela,
7 - Steff,
8 - Celina,
9 - Marcel
10 - Anne
11 - Leon
12 - Eve,
13 - rzuć też jeszcze,
14 - James
15 - szczęście tak Ci sprzyja, że butelka wskazuje dokładnie tego, kogo chciałeś żeby wskazała
Anne, Castor, Celine, Eve, James, Leon, Leonie, Marcel, Neala, Sheila, Steffen, Roratio
Szafka zniknięć
1. Skrzacie wino - 1 butelka - 1k6
2. Piwo kremowe - 1 butelka - 1k3-1
3. Rum - 1 butelka (0.75)1k6+1
4. Ognista whisky - 1 butelka (0.75) 1k6+2
5. Mocarz - 3 butelki 1k6+3
+100g tytoniu +1 do każdej kości na upojenie
Wytrzymałość alkoholowa
Efekty:
75% - upojenie
50% - pijany
25% - zatacza się
0% - zgon
Jedzenie
2. Piwo kremowe - 1 butelka - 1k3-1
3. Rum - 1 butelka (0.75)1k6+1
4. Ognista whisky - 1 butelka (0.75) 1k6+2
5. Mocarz - 3 butelki 1k6+3
+100g tytoniu +1 do każdej kości na upojenie
Korzystanie z używek ma swoje konsekwencje. Alkohol pobudza produkcję soków trawiennych i ogranicza łaknienie, podnosi ciśnienie krwi, zaburza pracę serca. Obniża koncentrację, poprawia humor i powoduje kaca.
Każdy pijący jest zobowiązany do sprawdzenia swoich możliwości z pomocą wzoru bazowego i modyfikatorów:
100 + sprawność x2
- modyfikator zależny od wieku ( -5 za każdy 1 rok poniżej 23 lat)
- modyfikator za bycie kujonem -15
- modyfikator za abstynencję -20 (całkowita) -10 (sporadyczna)
- modyfikator losowy (forma w danym dniu) 1k20 (1-10 ujemny, 11-20 dodatni)
- modyfikator kolektywny - przyznawany uznaniowo (potwierdzenia należy szukać u organizatorów) -10 (za stan psychiczny postaci)
- modyfikator wagowy - +5 za każde zaczęte 5 kg powyżej 70 kg wagi
- modyfikator gastronomiczny - +2 za posiłek (umówmy się nie mamy dań)
- modyfikator taneczny +10 za taniec (przetańczenie całej piosenki)
- modyfikator narkoleptyczny +20 za ucięcie godzinnej drzemki
Efekty:
75% - upojenie
50% - pijany
25% - zatacza się
0% - zgon
- Mocarz:
- 1. Alkohol mocno pali w gardło, tak bardzo, że nie jesteś w stanie wytrzymać i musisz go czymś popić. Wydaje ci się, że sięgnięcie po wodę jest dobrym pomysłem, jednak w pośpiechu i emocjach mylisz szklanki i wypijasz alkohol najbliższej postaci do dna, co przyprawia cię o mdłości. Jest jest to początek imprezy i nie zdążyłeś wypić zbyt dużo odbije się to tylko okropnym bólem głowy na drugi dzień. Jeśli jesteś już pijany, zachce ci się wymiotować...
2. Możliwe, że Marcel pomylił zaklęcia i chcąc przyspieszyć proces dochodzenia owoców w alkoholu i cukrze rzucił coś zupełnie niechcąco. Twój kieliszek zdaje się nie tracić swojej zawartości, a ty pijesz i pijesz, nie możesz przestać. Kiedy już jesteś w stanie przyjąć w siebie drinka i odsuwasz go od siebie, kieliszek wciąż jest pełny, jego zawartość wylewa ci się na strój, mocząc go z przodu całkowicie. Przyda ci się trochę chłodna kąpiel, inaczej zaliczysz solidnego zgona. Punkty upojenia rosną o 10, o ile w ciągu najbliższych trzech tur nie zanurzysz się w pobliskim jeziorze.
3. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
4. Już po uwarzeniu alkoholu, kiedy nabrał swojego koloru, James postanowił zmienić jego różowawą barwę na jakąś mniej dziewczęcą. Jego próba okazała się bezskuteczna - przynajmniej wtedy. Teraz, kiedy spojrzysz na zawartość szkła alkohol zmieni przypadkiem kolor, na taki który będzie ci się bardzo źle kojarzył. Jeśli jednak zaryzykujesz i wypijesz Mocarza do dna, zrozumiesz, że w smaku mimo ostrości jest bardzo dobry. Alkohol wprawi cię jednak w śmieszny nastrój i jeszcze przez pewien czas będziesz opowiadać ludziom sprośne lub głupie żarty.
5. Mocarz ma ostry smak i już po wypiciu zaczyna cię rozgrzewać. Możliwe, że chłopcy przesadzili z proporcjami, wlewając zbyt wiele alkoholu na tyle owoców i cukru. Nie dość, że dość szybko wpadniesz w pijacki nastrój, to jeszcze zrobi ci się bardzo gorąco. Ubrania, które masz na sobie zechcesz zdjąć, ale jeśli nie chcesz lub nie możesz tego uczynić będziesz szukać szybkiego sposobu na gwałtowną ochłodę. Kąpiel w pobliskim jeziorze będzie dobrym pomysłem.
6. Ponoć wystarczy jeden kieliszek, żeby przegiąć. To chyba właśnie ten kieliszek. Kiedy go wypijesz, niezależnie od tego, czy jest twoim pierwszym, czy nie, zaczynasz tracić głowę, a do tego strasznie poplącze ci się język. Wypowiedzenie prostych słów okaże się trudne, możesz seplenić i jąkać się, myląc słowa. Efekt jednak szybko z ciebie zejdzie, wystarczy kilka łyków czegoś bezalkoholowego.
7. Im mocniejszy alkohol tym silniejszy eliksir prawdy. Mocarz wyciska z ciebie wszystkie sekrety, pleciesz wszystko, co ślina przyniesie ci na język. Nie potrafisz powstrzymać się przed zwerbalizowaniem własnych myśli, nawet tych, które powinieneś lub wypadałoby zachować dla siebie. Może to tylko komplementy, może dwuznaczne propozycje — pilnuj się przez najbliższą godzinę, jeśli obawiasz się skutków.
8. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
9. Alkohol rozluźnia ciało i umysł. Wypicie jednego kieliszka pozwoli ci przełamać swoje własne bariery i przesunąć granicę na tyle, by nikt nie uznał cię za pijanego, ale na tyle, by dodać ci odwagi do robienia tego, co wcześniej wydawało ci się niemożliwe.
10. Marcel i James nie wymyli słojów, w których pędzili alkohol — nie zauważyli też, że na nich pozostały resztki warzonych eliksirów. Alkohol po wypiciu nie wywołuje niczego poza skrzywieniem. Jest mocny i, choć słodki i ostatecznie przyjemny w smaku, silnie pali przełyk. Po tym jednak stajesz się znacznie atrakcyjniejszy dla pozostałych. Wydajesz się piękniejszy, bardziej urodziwy, czarujący i pociągający. Twoją zmianę może zauważyć każdy kto choć chwilę na ciebie spojrzy. Jak się okazało, ktoś szykował w słojach eliksir upiększający.
11. Alkohol jak alkohol. Jest mocny, a jego wyraźny smak pozostaje na języku i krtani dość długo. Niefortunnie zaplątała się w nim pestka, która stanęła ci w gardle. Musisz ją wykrztusić.
12. Jeden kieliszek sprawił, że od razu zachciało ci się kolejnego, ale ugaszenie pragnienia w ten sposób jest złudne. Pijąc rzucasz jeszcze raz.
13. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Przez najbliższe trzy tury otrzymujesz 5 punktów upojenia więcej za każdy wykonany rzut.
14. Mocarz, czy tego chcesz czy nie, zwiększył atrakcyjność ludzi wokół ciebie, niezależnie od wszystkich czynników. Nie łudź się, że życie stało się piękniejsze, alkohol po prostu zawrócił ci w głowie, wzmógł w tobie potrzebę bycia blisko innych — przytulenia, pocałowania, dotknięcia. Po prostu bycia blisko.
15. Masz ochotę zrobić coś szalonego. Nie wiesz co, ale czujesz się pobudzony i zachęcony do wzięcia udziału w czymś, o czym nigdy wcześniej byś nie pomyślał — a jeśli byś pomyślał, to zwyczajnie masz ochotę poddać temu i to zrobić. Niezależnie od tego, czy miałby to być taniec na stole, czy przytulenie nieznajomego, czujesz, że możesz żyć tą chwilą.
16. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
17. Zbyt szybkie wypicie alkoholu wywołało w tobie atak czkawki. Jest nagła i trudna do opanowania, co gorsza, przypomina czkawkę teperotacyjną. Na szczęścia działa na niewielkie odległości i przenosi cię tylko z pokoju do pokoju przez kilka chwil. Wypicie szklanki wody przerwie ten dziwny cykl podróży.
18. Alkohol, jak każdy wie, wzmaga popęd. To stało się niezależne od ciebie, ale jedna z osób, które towarzyszyły ci w piciu na krótką chwilę wydała się atrakcyjniejsza od wszystkich pozostałych. Twoje serce zabiło szybciej, a w głowie pojawiły się kompletnie nie twoje myśli. Może to minie, może pozostanie - wiesz tylko ty.
19. Alkohol rozszerza naczynia krwionośne, a w takich ilościach, jak w przypadku Mocarza, zdaje się robić to bardzo wyraźnie. Twoje oczy zaczynają błyszczeć, usta wydają się pełniejsze, bardziej soczyste i miękkie, nabrzmiał krwią, a policzki lekko, zdrowo zaróżowione. O ile nie jest to któryś kieliszek z kolei nie musisz się niczym martwić. Otrzymujesz 3 punkty upojenia więcej.
20. Nic się nie dzieje niezwykłego, ale alkohol jest bardzo mocny. Wypicie kilku kieliszków w krótkim odstępie czasu grozi pijaństwem, a kilkunastu totalnym zgonem. Punkty upojenia rosną o 5.
- chleb pokrojony na kromki,
- sok z dyni w przezroczystej dużej butelce ze szkła,
- gotowany makaron w słoiku,
- ciasteczka z owocami,
1 Roratio 2 Leonie, 3 Castor 4 Nela, 5 Steff, 6 Celina, 7 Marcel 8 Anne 9 Leon 10 Eve, 11 Sheila, 12 James
Wepchnęłam was chłopaki w miejsca wcześniej nie zajęte. Jakby ktoś chciał jednak GDZIEŚ INACZEJ to krzyczcie.
1. Osoba rozpoczynająca - a dalej osoba po wykonanym zadaniu (A) rzuca kostką k15 żeby zobaczyć kogo wylosowała(B).
Zakładajmy, że pytanie “prawda czy wyzwanie” pada chwilę po tym, jak butelka się zatrzyma (chyba że ktoś ma chęć dopisać trzy słowa o tym jak je zadaje to droga wolna)
2. Po wylosowaniu osoby, w powiadomieniach u nas oznaczcie daną osobę żeby mogła przyjść i powiedzieć które z dwóch wybiera. (też oznaczając rzucającego o odpowiedzi)
3. Rzucający (A) zadaje zadanie/pytanie
3. (B) Po wykonaniu zadania/odpowiedzeniu na pytanie (TYLKO SZCZERZE) sama kręci butelką - patrz punkt 1
ad3. Niewykonanie zadania skutkuje ponownym kręceniem osoby która kręciła wcześniej
KAŻDY GRAJĄCY MA PRAWO DO ZREZYGNOWANIA Z JEDNEGO WYZWANIA/PYTANIA
Chyba cała filozofia.
Kości:
1 - rzuć jeszcze raz
2 - rzuć jeszcze raz
3 - Roratio
4 - Leonie,
5 - Castor
6 - Nela,
7 - Steff,
8 - Celina,
9 - Marcel
10 - Anne
11 - Leon
12 - Eve,
13 - rzuć też jeszcze,
14 - James
15 - szczęście tak Ci sprzyja, że butelka wskazuje dokładnie tego, kogo chciałeś żeby wskazała
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 13.09.22 9:45, w całości zmieniany 3 razy
Jak to jakie listy? To on nie wiedział? Neala nie wyjawiła tego sekretu wszystkim przyjaciołom? Celine zamrugała w niezrozumieniu, alkohol jednak dodał jej animuszu i już po chwili przywołała na twarz prawdziwie niewinną, swobodną minę, dobrą do złej gry. - Nie auror, autor. Masz wodę w uszach, Marcel - stwierdziła wesoło. - List był o ulubionej powieści, dziewczyńskiej takiej, bardzo romantycznej, ale przepadł w butelce, no i... A autorowi pewnie miło by było przeczytać o swoim dziele coś pochwalan... pocha... uprzejmego - przekonywała swobodnie, tylko czy to w ogóle miało sens?
Porównanie Eve do kelpii na moment odebrało metaforyczny grunt pod nogami; parsknęła niekontrolowanym śmiechem, a wyobraźnia pognała naprzód, malując obraz wściekłej, lecz wciąż pięknej pani Doe goniącej męża z narzędziem tortur. - Ale nogi mogłaby - zauważyła, chichocząc. - Wtedy by jej nie uciekał. Straszne! Nie byłaby do tego zdolna, prawda? Nie ma oczu chmurnych jak burza i, ech... Tych zębów krwawych - czy Jimmy robił to na ogół, uciekał od żony, nie miała pojęcia: ich relacja wyglądała na burzliwą, pełną sztormów uniesień i parzącego ognia wyrzutów, czuła jednak, że pod tym wszystkim kryła się przepiękna miłość.
Każdy guzik, który odpadł od sukienki, zbliżał ją do dotyku spragnionych dłoni. Z jednej strony ginęła w zażenowaniu, zawstydzona tym, co zobaczył, a z drugiej pragnęła przecież, by sycił wzrok bladością skóry, teraz, tutaj, z daleka od Tower, była tylko dla niego. Dla niego chciała być. Dla jego dłoni mknących po cyrkowych trapezach, błękitnych oczu pełnych smutku i gniewu, dla myśli, w które chciała wsłuchiwać się i być mu wsparciem. Tak długo o tym marzyła, a teraz, gdy nogi niechętnie podtrzymywały ciężar zmęczonego ciała, cudownie byłoby po prostu przy nim zasnąć. Owinąć go w swoim cieple, pozwolić, by oparł głowę na jej ramieniu i poczuł się bezpiecznie. Poczuł się kochany. Nie miała odwagi uchylić rąbka tajemnicy w trzeźwości, potrzebny był do tego mocarz - i wszystkie inne alkohole zmieszane tej nocy.
- Tam - zgodziła się miękko, prawie bezgłośnie, i wyciągnęła dłoń w kierunku Marcela, żeby razem z nim ruszyć do stodoły. Półprzymknięte drzwi skrzypnęły cicho i znaleźli się w środku, w bezkresnej ciemności i dziwnych dźwiękach. - Konie śpią - szepnęła z uśmiechem, ale tak naprawdę to chyba Jimmy chrapał na sianie, odgłosy wydawały się ludzkie. Półwila zatrzymała się przy jednym z boksów i wytężyła słuch. - Nie, to jednak chyba ten... Stefan - stwierdziła, ciągnąc Marcela w kierunku sąsiedniej przegrody, gdzie czekało na nich pachnące wiejskim życiem siano. Opadła na nie łagodnie, na plecy, zachichotała i znów wyciągnęła rękę w zaproszeniu. - Tylko cichutko, inaczej obudzimy Bibi i Montygrata - siano drażniło odsłoniętą skórę, łaskocząc materiał przemoczonych ubrań; było jej zimno, a jednocześnie gorąco.
Porównanie Eve do kelpii na moment odebrało metaforyczny grunt pod nogami; parsknęła niekontrolowanym śmiechem, a wyobraźnia pognała naprzód, malując obraz wściekłej, lecz wciąż pięknej pani Doe goniącej męża z narzędziem tortur. - Ale nogi mogłaby - zauważyła, chichocząc. - Wtedy by jej nie uciekał. Straszne! Nie byłaby do tego zdolna, prawda? Nie ma oczu chmurnych jak burza i, ech... Tych zębów krwawych - czy Jimmy robił to na ogół, uciekał od żony, nie miała pojęcia: ich relacja wyglądała na burzliwą, pełną sztormów uniesień i parzącego ognia wyrzutów, czuła jednak, że pod tym wszystkim kryła się przepiękna miłość.
Każdy guzik, który odpadł od sukienki, zbliżał ją do dotyku spragnionych dłoni. Z jednej strony ginęła w zażenowaniu, zawstydzona tym, co zobaczył, a z drugiej pragnęła przecież, by sycił wzrok bladością skóry, teraz, tutaj, z daleka od Tower, była tylko dla niego. Dla niego chciała być. Dla jego dłoni mknących po cyrkowych trapezach, błękitnych oczu pełnych smutku i gniewu, dla myśli, w które chciała wsłuchiwać się i być mu wsparciem. Tak długo o tym marzyła, a teraz, gdy nogi niechętnie podtrzymywały ciężar zmęczonego ciała, cudownie byłoby po prostu przy nim zasnąć. Owinąć go w swoim cieple, pozwolić, by oparł głowę na jej ramieniu i poczuł się bezpiecznie. Poczuł się kochany. Nie miała odwagi uchylić rąbka tajemnicy w trzeźwości, potrzebny był do tego mocarz - i wszystkie inne alkohole zmieszane tej nocy.
- Tam - zgodziła się miękko, prawie bezgłośnie, i wyciągnęła dłoń w kierunku Marcela, żeby razem z nim ruszyć do stodoły. Półprzymknięte drzwi skrzypnęły cicho i znaleźli się w środku, w bezkresnej ciemności i dziwnych dźwiękach. - Konie śpią - szepnęła z uśmiechem, ale tak naprawdę to chyba Jimmy chrapał na sianie, odgłosy wydawały się ludzkie. Półwila zatrzymała się przy jednym z boksów i wytężyła słuch. - Nie, to jednak chyba ten... Stefan - stwierdziła, ciągnąc Marcela w kierunku sąsiedniej przegrody, gdzie czekało na nich pachnące wiejskim życiem siano. Opadła na nie łagodnie, na plecy, zachichotała i znów wyciągnęła rękę w zaproszeniu. - Tylko cichutko, inaczej obudzimy Bibi i Montygrata - siano drażniło odsłoniętą skórę, łaskocząc materiał przemoczonych ubrań; było jej zimno, a jednocześnie gorąco.
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Zmarszczył brwi, nic nei rozumiał z tej opowieści. To były jakieś babskie sprawy chyba, kiwał głową, na znak, że słucha i rozumie, ale tak naprawdę to nie rozumiał z tego nic. - On jej nie ucieka - odparł, spoglądając w zamyśleniu gdzies w dal, przed siebie. - Ale szy byłaby sdolna... - zastanowił się na poważnie, nie mógł mieć pewności, ale nie mógł też wykluczyć takiej możliwości. Wydawała się dość prawdopodobna, Eve potrafiła miec ognisty temperament. Podążył za nią, do stodoły, chwiejąc się na nogach; w ciemnościach poznał zapach stodoły, tu wydawało się cicho, spokojnie, bezpiecznie na rano; szansa na to, że właściciele gospodarstwa zjawią się tu z rana, wydawała się zawsze nikła. Parobkiem był tu James. Wzrok odnalazł jej uśmiech, naprawdę pięknie się uśmiechała. Słyszał chrapanie - Szim - rzucił, zamierzając podejść w jego kierunku, ale Celine mówiła, że to Steffen, a jej piękny uśmiech sprawial, że nie wątpił w te słowa, choć jeszcze przed momentem widział go przy ognisku; alkohol mącił umysł, sprawiał, że wszystko przestawało być jasne, a znużenie sprawialo, że jego myśli stawały się jeszcze mniej jasne. Nie oponował, kiedy Celine zaciągnęła go do sąsiedniego boksu, choć coraz mniej cokolwiek rozumiał. Boks był pusty, obserwowal pólwilę ze słodkim chichotem opadającą na siano, pzryglądał się jej przez chwilę: mokrej sukience, uśmiechowi, roziskrzonym oczom. Coś zaczynał szumieć mu w uszach. Tylko cichutko. Cichutko? Rzucił ubrania pod ścianę boksu i podszedł bliżej niej, chwytając wyciągniętą ku niemu dłoń. Opadł po chwili obok, nieprzerwanie wodząc wzrokiem po jej ciele, mocno zaciskając palce na jej dłoni. Rozpięte guziki sukienki ukazywały nagość jej skóry, a on był pijany. Bardzo pijany. Na krótko zawiesił głowę nad jej ramieniem, zaciskając powieki, by po chwili w ciszy przylgnąć do jej ciała, delikatnie obracając ją na bok, by móc znaleźć się bliżej niej, oboje byli mokrzy; jej dłoń, ściśniętą własną, przyłożył do jej piersi, otaczając ją ramieniem, noga bezwiednie wsunęła się miedzy jej nogi, twarz zaplątała się gdzieś w jej zmieszanych z sianem włosach, gdy wkrótce potem usnął, trzymając światło dnia w objęciach.
jeszcze w zielone gramy jeszcze nie umieramy, jeszcze się nam ukłonią ci co palcem wygrażali
W jego ramionach czuła się bezpiecznie, w bliskości z nagą skórą, w kołysce ręki otaczającej ją jak tarcza przed całym złem świata. Celine wtuliła się w Marcela, gdy ten znalazł się tuż obok, pozwoliła mu delikatnie obrócić się na bok, uśmiechnęła na dotyk, przesuwając ich splecione dłonie wzdłuż odsłoniętego dekoltu tam, gdzie pod falbanami wnętrza biło serce. Jest twoje, mówiła w myślach, zawsze było. Tak długo szukała miłości w złych miejscach, spragniona jej jak wędrowiec zagubiony na pustyni, pozbawiony wody, a ta była na wyciągnięcie ręki, w cyrkowych namiotach i wspólnym tańcu; z nikim przecież nie tańczyła jak z nim, z nikim też tak nie zatańczy. - Dobranoc - wyszeptała, przymknąwszy powieki, obojętna na drapiący dotyk siana, bo liczyło się tylko to, że mogła skryć głowę przy szyi Carringtona i pozwolić sobie odpłynąć - razem z nim, gdzieś daleko. Czy dziś był szczęśliwy? Zapomniał o smutkach, zdradach, trudnościach codzienności? Czy poczuł się tak, jak w pociągu do Hogwartu, po prostu dobrze?
Nawet bez eliksiru śniła dziś spokojnie, schła w objęciach Marcela, podświadomie przyciągając go do siebie w nadziei, że nad ranem pomiędzy ciałami nie pozostanie już milimetr odległości, ale idylla nie mogła trwać wiecznie. Nigdy nie mogła. Celine obudziła się w środku nocy z poczuciem dryfowania na łódce: ciemność przed oczyma wirowała, skręcała się i rozciągała niebezpiecznie, a żołądek palił od środka, gdyby mógł krzyczeć, zapłakałby głośno. Zmieszanie różnych alkoholów nie było dobrym pomysłem - każdy to wie, ona jednak zachłysnęła się dobrodziejstwem wolności i teraz miała zapłacić za to cenę. Ostrożnie odgarnąwszy z czoła Marcela kilka kosmyków wymknęła się spomiędzy jego czułych objęć i podniosła na chwiejnych nogach, z ręką opierającą się o drewniane ściany boksów odnajdując drogę poza stodołę, a stamtąd było już tylko kilka kroków w pobliskie krzaki. Wymiotowała. Brzydko, bezsilnie, wyrzucała z siebie toksyny tak długo, jak wymagał tego orgaznim, i gdy skończyła, zastygła drżąco na czworakach, łapiąc oddech.
Piękna z ciebie dama, Celine.
Portowa, więzienna.
Ognisko zdążyło już zgasnąć, scenę ich zabawy oświetlał jedynie księżyc, który zdawał się uśmiechać z pobłażaniem, jak rodzic powtarzający a nie mówiłem?; półwila obmyła twarz i przepłukała gardło wodą, wypiła dwie szklanki soku dyniowego i złapała kilka samotnych koców wciąż leżących na ziemi, z którymi na wahliwych, zmęczonych nogach wróciła do stajni. Jednym z nich otuliła Jima (który wcale nie był Steffenem, zagadkowe), a dwa pozostałe trafiły do Marcela. Zwinąwszy miękką tkaninę, ostrożnie wsunęła ją pod głowę Carringtona, by drugim przykryć jego półnagie ciało, zrobiła to szczelnie, w końcu nie mógł się przeziębić. A ona - powinna wrócić do domu Weasleyów? Neala pewnie będzie się martwić, jeśli nad ranem zobaczy, że jednej przyjaciółki wciąż brakowało w jej pokoiku, tylko... Tylko czy zdobyłaby się na determinację, by zostawić go samego? Wszyscy go zostawiali. Zawsze. Nie, nie ona.
Celine wślizgnęła się pod koc i delikatnie wsunęła znów w ramiona młodzieńca, ostrożna, by go nie obudzić, tym razem obrócona do niego plecami, które przylgnęły do torsu, jedną z dłoni ułożyła pod brodą i zamknęła oczy. Nie zostawię cię.
zt x2?
Nawet bez eliksiru śniła dziś spokojnie, schła w objęciach Marcela, podświadomie przyciągając go do siebie w nadziei, że nad ranem pomiędzy ciałami nie pozostanie już milimetr odległości, ale idylla nie mogła trwać wiecznie. Nigdy nie mogła. Celine obudziła się w środku nocy z poczuciem dryfowania na łódce: ciemność przed oczyma wirowała, skręcała się i rozciągała niebezpiecznie, a żołądek palił od środka, gdyby mógł krzyczeć, zapłakałby głośno. Zmieszanie różnych alkoholów nie było dobrym pomysłem - każdy to wie, ona jednak zachłysnęła się dobrodziejstwem wolności i teraz miała zapłacić za to cenę. Ostrożnie odgarnąwszy z czoła Marcela kilka kosmyków wymknęła się spomiędzy jego czułych objęć i podniosła na chwiejnych nogach, z ręką opierającą się o drewniane ściany boksów odnajdując drogę poza stodołę, a stamtąd było już tylko kilka kroków w pobliskie krzaki. Wymiotowała. Brzydko, bezsilnie, wyrzucała z siebie toksyny tak długo, jak wymagał tego orgaznim, i gdy skończyła, zastygła drżąco na czworakach, łapiąc oddech.
Piękna z ciebie dama, Celine.
Portowa, więzienna.
Ognisko zdążyło już zgasnąć, scenę ich zabawy oświetlał jedynie księżyc, który zdawał się uśmiechać z pobłażaniem, jak rodzic powtarzający a nie mówiłem?; półwila obmyła twarz i przepłukała gardło wodą, wypiła dwie szklanki soku dyniowego i złapała kilka samotnych koców wciąż leżących na ziemi, z którymi na wahliwych, zmęczonych nogach wróciła do stajni. Jednym z nich otuliła Jima (który wcale nie był Steffenem, zagadkowe), a dwa pozostałe trafiły do Marcela. Zwinąwszy miękką tkaninę, ostrożnie wsunęła ją pod głowę Carringtona, by drugim przykryć jego półnagie ciało, zrobiła to szczelnie, w końcu nie mógł się przeziębić. A ona - powinna wrócić do domu Weasleyów? Neala pewnie będzie się martwić, jeśli nad ranem zobaczy, że jednej przyjaciółki wciąż brakowało w jej pokoiku, tylko... Tylko czy zdobyłaby się na determinację, by zostawić go samego? Wszyscy go zostawiali. Zawsze. Nie, nie ona.
Celine wślizgnęła się pod koc i delikatnie wsunęła znów w ramiona młodzieńca, ostrożna, by go nie obudzić, tym razem obrócona do niego plecami, które przylgnęły do torsu, jedną z dłoni ułożyła pod brodą i zamknęła oczy. Nie zostawię cię.
zt x2?
paruje świt. mgła półmrok rozmydla. wschodzi światło spomiędzy mych ud, miodem rozlewa i wsiąka w trawę.
Celine Lovegood
Zawód : Baletnica, tancerka w Palace Theatre
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczona
i was given a heart before i was given a mind.
OPCM : 2 +3
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 2 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 30+3
SPRAWNOŚĆ : 17
Genetyka : Półwila
Nieaktywni
Brzdękał sobie na gitarze, zupełnie w swoim świecie. Dodatkowo wydawał odgłosy, które przy odrobinie dobrej woli i wielkiej dozie współczucia do wykonującego, można było uznać za próbę śpiewu. Znudził się jednak dość prędko, dlatego też uznał, że pójdzie poszukać Jamesa.
Gdy odnalazł go śpiącego przy koniu, usiadł obok, tuląc się do gitary. Nie wytrzymał jednak długo, wreszcie padł jak długi w sianie obok, z wierną towarzyszką u boku.
| z/t
Gdy odnalazł go śpiącego przy koniu, usiadł obok, tuląc się do gitary. Nie wytrzymał jednak długo, wreszcie padł jak długi w sianie obok, z wierną towarzyszką u boku.
| z/t
Zniecierpliwieni teraźniejszością, wrogowie przeszłości, pozbawieni przyszłości, przypominaliśmy tych, którym sprawiedliwość lub nienawiść ludzka każe żyć za kratami. |
Oliver Summers
Zawód : Twórca talizmanów, właściciel sklepu "Bursztynowy Świerzop"
Wiek : 24
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
❝ Weariness is a kind of madness.
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
And there are times when
the only feeling I have
is one of mad revolt. ❞
OPCM : 11
UROKI : 0
ALCHEMIA : 31+10
UZDRAWIANIE : 11+1
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 4
Genetyka : Wilkołak
Zakon Feniksa
Strona 21 z 21 • 1 ... 12 ... 19, 20, 21
Ognisko Wyzwolenia - 11 maj 1958r
Szybka odpowiedź