Namiot rodu Burke
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Namiot rodu Burke
W głębi lasu, specjalnie dla zamożniejszych lub zasłużonych gości Festiwalu Miłości przygotowano luksusowe namioty. Ukryte między drzewami pozwalają na zachowanie intymności i zasłużony odpoczynek w trakcie dwutygodniowych obchodów Brón Trogain. Namiot z jasnego płótna z zewnątrz jest niewielki, ulokowany na miękkim mchu, wyciszony, tak by ze środka na zewnątrz nie wydostawały się żadne dźwięki, a zagubieni czarodzieje nie podsłuchali prywatnych rozmów jego mieszkańców. W środku wnętrze jest znacznie większe niż można przypuszczać. Podłogę zdobią kolorowe, plecione dywany, dziesiątki jedwabnych i satynowych poduszek. Nie brak także kielichów i dzbana ze świeżą wodą.
I show not your face but your heart's desire
Spodziewała się, że dla niej ta noc była przeżyciem, o którym mężczyzna szybko zapomni. Możliwe, że chciała w ten sposób ułatwić sobie przejście przez wszystkie możliwe rozczarowania. Na nic się nie nastawiała, niczego nie oczekiwała. Tak było prościej, zresztą nie miała zamiaru w trakcie festiwalu dążyć do spotkania. Podejrzewała, że po zakończeniu zawieszenia broni będzie wiele okazji. W końcu nie miała zamiaru zostawiać tematu Groty. Należało ją zbadać, a być może pewnego dnia uda się jej uruchomić runy. Duże ryzyko, ale musiała wiedzieć czy na terenie Durham posiadają pułapkę, więzienie, w którym będa wstanie zamknąć potężną istotę albo jakiś cień, a potem obserwować go i zrozumieć istotę tego tworu.
-I to ma sprawiać, że mamy unikać tego tematu? - Zapytała lekko zaskoczona. -Pytam jedynie czy jest z tym ci teraz prościej. Pamiętam jak jakiś czas temu pytałaś czy jesteś szalona w swych pragnieniach. Gdzie teraz sama mówisz, że nie mogę się ich wstydzić, swoich własnych. - Nawet wspomniała, że będą się pogłębiać, że wkroczyła na ścieżkę, która będzie teraz jej towarzyszyć przez resztę życia.
Evandra zaś zaczęła mówić i dzielić się swoimi przemyśleniami. Była szczęśliwa, bardziej spełniona, wysłuchana. Czy w tym przedziwnym układzie znaleźli rozwiązanie swoich problemów i wspólną drogę, czy przyjaciółka starała się przekonać siebie samą i tym samym Prim, że tak właśnie jest. Nie jednak powodów, aby wątpić w szczerość Evandry. Zwłaszcza, że nie wyglądała na osobę, która szuka racjonalizacji. Błyszczała, głos miała pewny, wszystko wskazywało na to, że jest tak jak mówi.
Uścisnęła dłoń lady Rosier.
-W takim razie, cieszę się. - Uśmiechnęła się szczerze i prawdziwie. -Bardzo się cieszę, że czujesz się tak jak mówisz i nie muszę się martwić. - Jeżeli Tristan dawał jej tego co potrzebowała, to nie miała żadnych podstaw, aby dalej karmić się własnymi uprzedzeniami. Musiała odstawić je na półkę i zapomnieć o nich. Lord nestor Rosier był czarodziejem potężnym, drugim po Czarnym Panu; opiekował się Evandrą i dbał o jej dobro, a to było w tej chwili najważniejsze. Skoro byli zgodni w tym układzie to mogła jedynie pozazdrościć samej Evandrze.
Gdy zaś jej ekspresja nagle się zmieniła zamrała.
-Jaki sen? - Zapytała zaniepokojona tym co przyjaciółka śniła. -Córka piękna i silna, to raczej dobry znak. - sama kwestia wojna mogła niepokoić, bo to mogło oznacza, że przez kolejne lata ta będzie znaczyć ich życie i nigdy nie odejdzie w niepamięć. -Co takiego zrobiła stara czarownica?
W jej przypadku obejrzała twarz jakby była szczeniakiem, przyłożyła dłoń do piersi, oderwała ją gwałtownie i tyle. Namaściła czoło i poszła dalej.-Nie uważam, że należy przepowiednie ignorować, ale też ich nadmierna interpretacja może być zgubna.
Jeszcz tego brakowało, aby ostatnie miesiące ciąży Evandra spędziła na umartwianiu się o swoje nienarodzone dziecko.
-I to ma sprawiać, że mamy unikać tego tematu? - Zapytała lekko zaskoczona. -Pytam jedynie czy jest z tym ci teraz prościej. Pamiętam jak jakiś czas temu pytałaś czy jesteś szalona w swych pragnieniach. Gdzie teraz sama mówisz, że nie mogę się ich wstydzić, swoich własnych. - Nawet wspomniała, że będą się pogłębiać, że wkroczyła na ścieżkę, która będzie teraz jej towarzyszyć przez resztę życia.
Evandra zaś zaczęła mówić i dzielić się swoimi przemyśleniami. Była szczęśliwa, bardziej spełniona, wysłuchana. Czy w tym przedziwnym układzie znaleźli rozwiązanie swoich problemów i wspólną drogę, czy przyjaciółka starała się przekonać siebie samą i tym samym Prim, że tak właśnie jest. Nie jednak powodów, aby wątpić w szczerość Evandry. Zwłaszcza, że nie wyglądała na osobę, która szuka racjonalizacji. Błyszczała, głos miała pewny, wszystko wskazywało na to, że jest tak jak mówi.
Uścisnęła dłoń lady Rosier.
-W takim razie, cieszę się. - Uśmiechnęła się szczerze i prawdziwie. -Bardzo się cieszę, że czujesz się tak jak mówisz i nie muszę się martwić. - Jeżeli Tristan dawał jej tego co potrzebowała, to nie miała żadnych podstaw, aby dalej karmić się własnymi uprzedzeniami. Musiała odstawić je na półkę i zapomnieć o nich. Lord nestor Rosier był czarodziejem potężnym, drugim po Czarnym Panu; opiekował się Evandrą i dbał o jej dobro, a to było w tej chwili najważniejsze. Skoro byli zgodni w tym układzie to mogła jedynie pozazdrościć samej Evandrze.
Gdy zaś jej ekspresja nagle się zmieniła zamrała.
-Jaki sen? - Zapytała zaniepokojona tym co przyjaciółka śniła. -Córka piękna i silna, to raczej dobry znak. - sama kwestia wojna mogła niepokoić, bo to mogło oznacza, że przez kolejne lata ta będzie znaczyć ich życie i nigdy nie odejdzie w niepamięć. -Co takiego zrobiła stara czarownica?
W jej przypadku obejrzała twarz jakby była szczeniakiem, przyłożyła dłoń do piersi, oderwała ją gwałtownie i tyle. Namaściła czoło i poszła dalej.-Nie uważam, że należy przepowiednie ignorować, ale też ich nadmierna interpretacja może być zgubna.
Jeszcz tego brakowało, aby ostatnie miesiące ciąży Evandra spędziła na umartwianiu się o swoje nienarodzone dziecko.
May god have mercy on my enemies
'cause I won't
'cause I won't
Primrose Burke
Zawód : Badacz artefaktów, twórca talizmanów, Dama
Wiek : 23
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Problem wyjątków od reguł polega na ustaleniu granicy.
OPCM : 4 +1
UROKI : 1
ALCHEMIA : 29 +2
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 6 +2
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarownica
Rycerze Walpurgii
- Nie, nie ależ skąd, niczego nie trzeba unikać! - zarzeka się od razu, chcąc przystopować gnające już teorie Primrose. - Myślę, że prościej jest nie dlatego, że to szaleństwo jest wrodzone, a dlatego, że… - urywa nagle, szukając odpowiednich słów. Nie chce znów straszyć przyjaciółki swoim założeniem, że skoro już wkrótce przyjdzie po nią śmierć, powinna cieszyć się życiem, póki je ma. Dobrze pamięta, że lady Burke niechętnie podchodziła do podobnych wyjaśnień, próbując Evandrę pocieszyć, kiedy ta nie czuje, jakby potrzebowała takiego wsparcia. - Poczułam wiatr w żaglach, niezwykłą energię, która popycha mnie do działania. Nie wiem, czy warto nazywać to szaleństwem, co zwyczajną chęcią cieszenia się tym, co się ma. Należy szukać tego, czego się chce, przeć przed siebie, nie zważając na resztę świata. Nawet za cenę bycia nazwanym szalonym.
To nie było łatwe, przyznać się Primrose, jak naprawdę wygląda jej życie. Umowa z kochanką męża, oparta na świadomości i względnej współpracy, to jedno, ale żeby od razu chcieć rozkochać ją w sobie? To nie mieści się w ramach standardowego postrzegania związku, nie wśród sztywnych zasad arystokratycznego kręgu.
- Cieszę się, a i tobie życzę tak pięknego życia. Spełniam się jako żona i matka, dorastam do tytułu lady doyenne. Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście doświadczenie przychodzi z czasem i jedyne, co trzeba robić, to się nie poddawać - sięga do filozofowania, chcąc samej podnieść przyjaciółkę na duchu. Cały świat stoi przed nią otworem, a przecież warto po takie okazje sięgać.
- Stara czarownica pozostawiła mnie z pewnym niepokojem, niedosytem. Z początku zdawało się, jakby wszystko było w porządku, przyglądała mi się bez żadnych obaw, jednak tuż po tym, gdy dotknęła mojej piersi, szybko uciekła dłonią. Na zwróconą przez Tristana uwagę, wymamrotała coś pod nosem i odeszła bez odpowiedzi - wyjaśnia pobieżnie, nie tam chcąc się zagłębić z opowieścią. - To ten sen mnie prawdziwie zastanowił. Pomyślność przeplatała się z tragedią, trudno wywnioskować, czego tak naprawdę ode mnie chciał. Pokazuje moją córkę na drodze pełnej niebezpieczeństw, na której będzie osamotniona. Mówi o wojnie, która ma jeszcze dopiero nadejść. Inna, straszniejsza, niż ta, w której obecnie trwamy. - Lady Rosier wyraźnie posępnieje. Nie takiej przyszłości chce dla swoich dzieci. - Nie uważam się za osobę przesądną, ale sądzę, że magia Lugh ją w pewien sposób naznaczyła. Wierzę, że nie jest to zwyczajny sen - zdradza w dalszym zastanowieniu. Deirdre zbagatelizowała całe jego znaczenie, zaś Tristan był go ciekawy. Mówił o potomkini Mahaut, o kobiecie gotowej do wielkich czynów. Czy mała miała podjąć się podobnego wyzwania? Z namaszczeniem Lugh ma pewność, że da sobie radę.
- Powiedz mi, proszę, czy miałaś już przyjemność skorzystać z rozstawionych w Szmaragdowym Zakątku kadzideł? - podsuwa nowy temat, niejako zahaczający o ten, który przed momentem już zostawiły. Ich działanie z pewnością nie będzie tak silne, jak tych, stosowanych podczas uroczystego rytuału, lecz wciąż Evandra jest ich niezwykle ciekawa.
| zt x2
To nie było łatwe, przyznać się Primrose, jak naprawdę wygląda jej życie. Umowa z kochanką męża, oparta na świadomości i względnej współpracy, to jedno, ale żeby od razu chcieć rozkochać ją w sobie? To nie mieści się w ramach standardowego postrzegania związku, nie wśród sztywnych zasad arystokratycznego kręgu.
- Cieszę się, a i tobie życzę tak pięknego życia. Spełniam się jako żona i matka, dorastam do tytułu lady doyenne. Wszystko wskazuje na to, że rzeczywiście doświadczenie przychodzi z czasem i jedyne, co trzeba robić, to się nie poddawać - sięga do filozofowania, chcąc samej podnieść przyjaciółkę na duchu. Cały świat stoi przed nią otworem, a przecież warto po takie okazje sięgać.
- Stara czarownica pozostawiła mnie z pewnym niepokojem, niedosytem. Z początku zdawało się, jakby wszystko było w porządku, przyglądała mi się bez żadnych obaw, jednak tuż po tym, gdy dotknęła mojej piersi, szybko uciekła dłonią. Na zwróconą przez Tristana uwagę, wymamrotała coś pod nosem i odeszła bez odpowiedzi - wyjaśnia pobieżnie, nie tam chcąc się zagłębić z opowieścią. - To ten sen mnie prawdziwie zastanowił. Pomyślność przeplatała się z tragedią, trudno wywnioskować, czego tak naprawdę ode mnie chciał. Pokazuje moją córkę na drodze pełnej niebezpieczeństw, na której będzie osamotniona. Mówi o wojnie, która ma jeszcze dopiero nadejść. Inna, straszniejsza, niż ta, w której obecnie trwamy. - Lady Rosier wyraźnie posępnieje. Nie takiej przyszłości chce dla swoich dzieci. - Nie uważam się za osobę przesądną, ale sądzę, że magia Lugh ją w pewien sposób naznaczyła. Wierzę, że nie jest to zwyczajny sen - zdradza w dalszym zastanowieniu. Deirdre zbagatelizowała całe jego znaczenie, zaś Tristan był go ciekawy. Mówił o potomkini Mahaut, o kobiecie gotowej do wielkich czynów. Czy mała miała podjąć się podobnego wyzwania? Z namaszczeniem Lugh ma pewność, że da sobie radę.
- Powiedz mi, proszę, czy miałaś już przyjemność skorzystać z rozstawionych w Szmaragdowym Zakątku kadzideł? - podsuwa nowy temat, niejako zahaczający o ten, który przed momentem już zostawiły. Ich działanie z pewnością nie będzie tak silne, jak tych, stosowanych podczas uroczystego rytuału, lecz wciąż Evandra jest ich niezwykle ciekawa.
| zt x2
show me your thorns
and i'll show you
hands ready to
bleed
and i'll show you
hands ready to
bleed
Evandra Rosier
Zawód : Arystokratka, filantropka
Wiek : 24
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
I am blooming from the wound where I once bled.
OPCM : 0
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 16 +4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Półwila
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Strona 3 z 3 • 1, 2, 3
Namiot rodu Burke
Szybka odpowiedź