Wydarzenia


Ekipa forum
Moczary Queerditch Marsh
AutorWiadomość
Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]30.08.15 19:07
First topic message reminder :

Queerditch Marsh

Sławetne moczary, na których już w XI wieku grywano w prymitywną wersję Quidditcha. Choć minęło już tyle długich lat, utworzone na nich boisko - traktowane jako symbol, pamiątka - wciąż nadaje się do gry; wszak Macmillanowie dbają o to, by pozostawało w jak najlepszym stanie.
Queerditch Marsh trudno nazwać pełnoprawnym obiektem sportowym - wszak mimo upływu czasu nijak nie zostało ono zmodernizowane. Obręcze umieszczone zostały na gałęziach dwóch wysokich, potężnych drzew, zaś granice pola walki oznaczono większymi kamieniami i piaskiem. Wokół miejsca gry wybudowano także kilka prymitywnych trybun, gdzie może zasiadać niewielka ilość widzów czy też sprowadzony specjalnie na tę okazję komentator. Trzeba jednak pamiętać, że jego powierzchnia jest nierówna, naznaczona najróżniejszymi skałami czy pieniami przewalonych drzew, a upadek na takową może okazać się szczególnie niebezpieczny. Gdy przyjdą ulewne deszcze, boisko robi się podmokłe, grząskie, co stanowi dodatkowe utrudnienie dla grających tam śmiałków.

Możliwość gry w quidditcha
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 10.10.16 20:35, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Moczary Queerditch Marsh - Page 3 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]06.09.15 15:51
Eleganckie spóźnienia na niezobowiązujące spotkania były dopuszczalne hipotetycznie do piętnastu minut, jednak Parysowi udało się dotrzeć przed obiekt sportowy zaledwie kilka chwil po ściśle określonym terminie. Sądząc po humorach zawodników i pojedynczych obserwatorów, żaden z nich nie docierał do granic szewskiej pasji, wyrzucając przekleństwa na przybywających lekko po czasie arystokratach.
Bo… któż liczyłby czas na Queerditch Marsh, gdzie zegar stanął dawno, przemieniając niegdyś okazały obiekt w zabytek opisywany w księgach na temat najsłynniejszych Kornwalijczyków powiązanych ze sportem przed wiekami. Nigdy niezanikająca mgła moczarów skutecznie hamowała zniecierpliwienie, wprawiając wszystkich w głęboki stan skupienia ku nadchodzącej wygranej. Czyjejś, na pewno.
Z chłodem zerknął na sędziego, nie mogąc uwierzyć w czyjś wybór i zastanawiając się, czy młody panicz Macmillan od czasu konsolacji zdążył ostudzić nienawiść do całego gatunku czarodziejów. Wymienił z nim krótkie spojrzenie, rozważając posłanie któregoś razu tłuczka zupełnie nieumyślnie w jego stronę. Ostatnie ich wspólne spotkanie skończyło się dosłownie burzliwe, a silne uderzenie w twarz mogłoby ostudzić ten chory entuzjazm w jego obłąkanych oczach. Magicznym piłkom nie raz ani nie dwa zdarzało się obierać alternatywny tor lotu, atakując przypadkowe osoby niezwiązane z grą. Przecież i tak nie wierzył z jego strony na zachowanie sportowej sprawiedliwości, natomiast szkarłatny odcień krwi zdecydowanie dodałby nonszalancji do znoszonych szat.
Na początku wojenną linię mógł jeszcze ukrywać z czystym sumieniem przed swoją drużyną, której skład w większości wyłącznie kojarzył, lustrując promienne oblicza.
Trzymał mocno pałkę, wypatrując potencjalnych zagrożeń. Nadeszły niespodziewanie w podwójnej ilości, przerywając mu sielankowy rekonesans - jedno przeznaczone dla Rudolfa, który musiał pokazać, że nauczył się być dużym chłopcem; drugie dla damy w opresji, zajmującej miejsce obrońcy oraz zdecydowanie mniej samodzielnej w tamtej sytuacji. Wybór przyszedł sam - ruszył w stronę Diany.
Nagle usłyszał głośny świt, a tor odbitego tłuczka nacelował na szukającego przeciwnej drużyny. Na boisku zapominało się o wszystkich koligacjach rodzinnych, panie Rosier.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]06.09.15 15:51
The member 'Parys Bulstrode' has done the following action : Rzut kostkami

'k100' : 97
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Moczary Queerditch Marsh - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]06.09.15 16:05
Tristan poderwał się do lotu, uważnie obserwując wypuszczanie kolejnych piłek, w ostatniej chwili dołączyła do nich Inara - ten mecz miał w sobie dziwną, sentymentalną magię; najpierw Selina, teraz ona - kogo jeszcze tutaj spotka? Kafel, który przejęła kapitan przeciwnej drużyny i z jak wielką gracją przejęty przez Selinę, dwa tłuczki, odbite przez pałkarzy szybciej, niż zauważył, z których jeden - odbity przez Parysa - miał polecieć w jego stronę. Wykonał szybki zwrot, by umknąć przed morderczą piłką, nie wiedząc, czy ostatecznie poszybowała ku niemu. Zaczynał to czuć - emocje, adrenalinę wywołaną sportem; policzki smagane wiatrem i zawrotna prędkość pośród chmur. Nie przerażała go pogoda i niezbyt bezpieczny teren, Tristan nie bał się błota. Może to i dobrze - ostatni raz rozegrał poważniejszy mecz jeszcze w szkole, na zgoła odmiennej pozycji...  i wiedział, że nie będzie mu trudno zlecieć z tej miotły. Nie patrzył na miejsce dla widowni, gdzie widział tak wiele znajomych twarzy...
Kątem oka dostrzegł złoty błysk i pognał za zniczem.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n



Ostatnio zmieniony przez Tristan Rosier dnia 06.09.15 16:08, w całości zmieniany 1 raz
Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Moczary Queerditch Marsh - Page 3 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]06.09.15 16:05
The member 'Tristan Rosier' has done the following action : Rzut kostkami

'k100' : 85
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Moczary Queerditch Marsh - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]06.09.15 20:28
Nie minęło dużo czasu, by w drużynie, do której dołączyła, był odzew. Mrugnęła wesoło do mężczyzny, który jako pierwszy się do niej zwrócił.
- Zakładałam, że będę wam kibicować, a że nie mogłam się oprzeć waszej aurze, oto jestem! - zaśmiała się - miotła zaraz przybędzie!
odwróciła się po chwili, by rzeczona została jej dostarczona, akurat w momencie, gdy przywitała ja kapitanka drużyny.
- I ja dziękuję, za przygarnięcie! możecie na mnie liczyć! - zawołała wesoło i uścisnęła dłoń Diany. Była w bardzo dobrym humorze, a sama myśl, że za chwile wzbije się w powietrze, niemal dosłownie, dodawała jej skrzydeł (i bez żadnego eliksiru). Jeszcze tylko kilka jej słów i oto mecz się rozpoczął. Inara wierzyła w swoje możliwości, ale musiała wykorzystywać wszelkie możliwe okazje, by działać. Była lekka, więc mogła liczyć na lepszą zwrotność. Z tej racji, jej drobna osoba wzbiła się wyżej, ponad większość graczy, ale w pobliżu jej ścigających towarzyszek. Mżawka wbrew pozorom nie przeszkadzała jej zbytnio. Czuła za to radosny pęd wiatru i przyjemny "smak" adrenaliny, która krążyła w żyłach, niczym upojna mikstura.
Jej wybór na usadowionej pozycji był słuszny. Obserwowała, jak najpierw jej kapitan przechwyciła kafla, by już po chwili, niemal w zastraszającym tempie, przejęła go zawodniczka z przeciwnej drużyny. Niemal bezgłośnie zaśmiała się, bo prawdopodobnie pierwsza dostrzegła ten manewr.
- No to maleńka, ruszamy łapać, parę zgrabnych kafli! - rzuciła z nieschodzącym uśmiechem do swej...miotły, po czym ruszyła ze świstem w stronę pomykającej Seliny. Oczywiście, panna Carrow chciała przejąć jej zdobycz.



The knife that has pierced my heart,
I can’t pull it out Because if I do It’ll send up a huge spray of tears that can’t be stopped

Inara Carrow
Inara Carrow
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 26
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Wdowa
I might only have one match
but I can make an explosion
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica
Moczary Queerditch Marsh - Page 3 7893d0df08b53155187ac4c38e6136a0
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1023-inara-carrow https://www.morsmordre.net/t1405-tu-jest-smok-ale-sowa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f236-nottinghamshire-ashfield-manor https://www.morsmordre.net/t3433-skrytka-bankowa-nr-99#59656 https://www.morsmordre.net/t1598-inara-carrow
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]06.09.15 20:38
The member 'Inara Carrow' has done the following action : Rzut kostkami

'k100' : 25
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Moczary Queerditch Marsh - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]08.09.15 13:11
A ja nawet nie chciałam, aby Ben zdobywał moje serce. Byłoby to wysoce kłopotliwe zważywszy na jego status krwi i brak szlacheckiego nazwiska. Mnie to absolutnie nie przeszkadzało, dopóki nie omieszkał dzielić się ze mną przyjemnością, jednak w mej rodzinie czy ogólnie kręgu, w jakim się obracałam, nasz jakikolwiek związek byłby nie do przyjęcia. Dlatego też zakochiwanie się w zakazanym owocu byłoby najgorszym wyjściem z możliwych. I tak już popełniłam masę błędów, choćby nie zachowując czystości do ślubu, o tym jednak starałam się nie myśleć, mając nadzieję, że jakoś uda mi się przemknąć niezauważoną do tego małżeństwa. Które swoją drogą oby nie przyszło zbyt prędko, a najlepiej w ogóle. Nawet, jeśli miałoby to oznaczać, że zostanę starą (sic!) panną to trudno. Nie będę musiała przynajmniej rodzić dzieci, co to mi by tylko figurę i urodę zrujnowały. Wolałam zająć się działalnością w Rycerzach, co by znaleźć kamień filozoficzny. A w międzyczasie korzystać z uciech życia, które mam zapewnione między innymi dzięki Wrightowi. Dobrze zatem, że nie był ani romantykiem, ani nie widział we mnie hipotetycznej kandydatki na żonę. Wolałam tą naszą dziwną przyjaźń okraszoną mało przyzwoitymi zabawami, tego nie był w stanie dać mi nikt. Wszyscy mężczyźni nie dość, że uznawali się za lepszych ode mnie, to jeszcze sądzili, że nie mam nic w głowie, a co za tym idzie, nie są w stanie ze mną rozmawiać na poważne tematy. Nie ułatwiałam wcale tego, jak mnie postrzegano, wręcz przeciwnie, brnęłam w ten wizerunek, bo faceci nie lubili inteligentniejszych kobiet. Och, Ben, za dużo o mnie wiedziałeś!
Stety lub nie, Perseus nie zamierzał stawać w obronie mojej czci, więc jedną bójkę mamy z głowy. Cieszę się jednak, że Avery mnie dostrzegł, może powinnam chodzić teraz za nim jak cień, aby żałował swej decyzji i widział, jak wspaniale dogaduję się z innymi mężczyznami? Och, tak, wciąż łudziłam się, że jestem pępkiem świata.
- Nie śmiałabym tak nawet pomyśleć - powiedziałam, chociaż ja nie potrafiłam utrzymać w ryzach swojej mimiki i już po dwóch sekundach moje usta rozciągnęły się w uśmiechu. - Nie wątpię, że zabrałeś mnie na najlepszy z meczy, gdzie gra sama śmietanka zawodników - dodałam w podobnym tonie. Nie umknęły mi żadne obracanie głów i spojrzenia w naszą stronę i choć doskonale wiedziałam, że mogą być one spowodowane twą historyczną sławą, wolałam sądzić, że to ja przykuwam taką uwagę. Tym, których znałam, oddawałam do dyspozycji moje uprzejme skinięcie głową, a tych, których widziałam na oczy pierwszy raz, zbywałam zdystansowanym uśmiechem. Wolałam ostatecznie zainwestować w przyglądanie się to Wrightowi, to wydarzeniom na boisku, które póki co nie były szczególnie emocjonujące.
- Naprawdę? Fascynujące. Niesamowicie ciekawa gra - kontynuowałam przedstawienie, trzymając złożone ręce na swoich kolanach. Poczuwszy muśnięcie na udzie posłałam jakże karcące spojrzenie winowajcy, a potem udałam zaciekawienie grą, wgapiając się w ludzi szybujących w powietrzu.
- Och, nawet już znalazłam - odpowiedziałam na wzmiankę o przystojniakach. Dostrzegłam bowiem Tristana, do którego uśmiechnęłam się przeuroczo i zamrugałam powabnie. Pewnie mnie nie zauważył pochłonięty szukaniem znicza, ale to nie szkodzi. Po prostu wczuwałam się w pełen emocji mecz!


Make the stars look like they’re not shining she's so beautiful
Venus Parkinson
Venus Parkinson
Zawód : Ikona mody
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Oh her eyes, her eyes make the stars look like they’re not shining. Her hair, her hair falls perfectly without her trying. She’s so beautiful.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Moczary Queerditch Marsh - Page 3 JygL3iH
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
http://morsmordre.forumpolish.com/t739-venus-parkinson http://morsmordre.forumpolish.com/t768-antoniusz-parkinson-trzeci#2925 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f152-cotswolds-snowhill http://morsmordre.forumpolish.com/t1259-venus-parkinson#9504
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]09.09.15 22:29
Pogoda może okropna, miejsce też nie za ciekawe, ale Fridtjof nigdy nie przepuściłby okazji, żeby wziąć całą swoją rodzinkę na mecz Quidditcha, w którym gra jego pierworodny syn. Co prawda nie jest to mecz ważny rankingowo, ale ważny jest rodzinnie i to się liczy. Siwy mężczyzna już miał w głowie zabranie całej ferajny po rozgrywce na lody lub ciastko do jakiejś kawiarni. Rudolf na pewno byłby ucieszony, mogąc znów spędzić trochę czasu ze swoimi najukochańszymi Fryburgiem, Olgierdem i Elizabeth! Dlatego ojczulek postanowił zaplanować całe to wyjście i wziąć żonę oraz dzieci na Mecz Podwórkowy.
Nieco się spóźnili, ze względu na warunki pogodowe oraz to, że głowa rodziny nieco zabłądziła. W każdym razie dotarli, gdzie mieli dotrzeć. Zdążyli na całe szczęście na początek meczu. Frid zaprosił swoją rodzinkę na malutkich rozmiarów trybuny, po czym sam usiadł obok Emily i spojrzał na boisko. Zauważył Rudolfa i od razu pokazał na niego palcem, by wszyscy widzieli, że tam leci jego syn.
- Jeszcze chwila i to wy będziecie tak śmigać, dzieciaki! – uśmiechnął się do małych – Czas szybko leci, zaraz zaczynacie trzecią klasę, a my z mamą pamiętamy, jak byliście jeszcze malcami, którzy nie potrafili utrzymać w swoich łapkach różdżki. – dodał, zaśmiewając się ciepło na końcu i nie zwracając uwagi na to, że w tej wypowiedzi pozbawił swoje pociechy calutkich wakacji, których przecież jeszcze sporo im zostało.
Objął żonę ramieniem i przytulił do siebie, kładąc dłoń drugiej ręki na jej lewej dłoni. W takiej pozycji nie wytrzymywał zbyt długo, bo co chwilę próbował pomachać swojemu Rudolfowi, pomykającemu na swej miotle po boisku.
- Mój syn… – powtarzał co jakiś czas, przepełniony dumą.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]09.09.15 23:50
Poczuł na sobie spojrzenie Diany, która z pewnością zwróciła uwagę na jego strój. Nie zdziwiło go, że dziewczyna podobnie, jak większość zawodowych graczy ubrana była podobnie. Wbrew pozorom strój w tym sporcie był bardzo ważną kwestią, która miała zapewnić zawodnikowi odpowiednią aerodynamiczność. Harpia wzięła sobie do serca rolę, która spadła na jej drobne barki i nie szczędziła im dobrych rad przed rozpoczęciem meczu.
- Diana, spokojnie, to mecz towarzyski, nie Puchar Quidditcha. – Roześmiał się, przenosząc spojrzenie na dziewczynę, która dopiero co do nich dołączyła, dzierżąc już w dłoni swoją miotłę. Skinął tylko głową, bowiem nie było już czasu na zbędne pogaduszki. Nie oglądał się więcej na drużynę przeciwników, składającą się bądź co bądź z samych przyjaciół, znajomych, jego Gwendolyn i jakiś trzech kolesi, których pierwszy raz widział na oczy. Zagrzmiał dźwięk wskazujący, że mecz rozpoczął się na dobre. Ku swojemu zdumieniu, zauważył że oba tłuczki obrały sobie za cel zarówno jego jak i Gwen. O siebie się nie martwił, miał też nadzieję, że towarzyszący mu nieznajomy pałkarz nie wpadnie na niego ze swoim sprzętem, by go obronić przed atakiem. Nic jednak takiego się nie stało, tłuczek w kierunku Gwendolyn został już dawno odbity i poszybował w stronę ich obrończyni. Piłki nie próżnowały. Rudolf zacisnął palce i zamachnął się, by odbić nadciągającego tłuczka w kierunku szukającego drużyny przeciwnej. Przeczuwał, że nie będzie to udane wykonanie. Ale żeby aż tak. Przełknął gorycz, śmiejąc się w duchu, że pewnie i tak nikt go tu nie zna. Jakiż był daleki od swoich przypuszczeń, kiedy jedno spojrzenie na lichej konstrukcji trybuny utwierdziło go w przekonaniu, jak bardzo się mylił. Cała rodzina Brandów raz z trzyosobowym młodym pokoleniem nie spuszczała wzroku z boiska.


Ostatnio zmieniony przez Rudolf Brand dnia 10.09.15 0:09, w całości zmieniany 2 razy
Rudolf Brand
Rudolf Brand
Zawód : Pałkarz Sokołów z Heidelbergu
Wiek : 27
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zaręczony
Oh, you can't tell me it's not worth tryin' for
I can't help it, there's nothin' I want more
Yeah, I would fight for you, I'd lie for you
Walk the wire for you - yeah, I'd die for you
You know it's true
Everything I do, oh, I do it for you
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
one and only
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t680-rudolf-brand http://morsmordre.forumpolish.com/t811-poczta-rudolfa https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]09.09.15 23:50
The member 'Rudolf Brand' has done the following action : Rzut kostkami

'k100' : 23
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Moczary Queerditch Marsh - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]10.09.15 0:10
Nic tego nie zepsuje. Ani ty. Ani ty.
Ani ty, Tristanie.
Wdycham powietrze, wsłuchuję się – o tak, wygramy, z pewnością. Gadka szmatka, prawie jak kocham cię czy tak wypowiedziane z ust mężczyzny podczas ślubu. Przemowa Diany przepełniona obślizgłym, przelewającym się hektolitrami patosem budzi we mnie swego rodzaju politowanie. Mała Harpia nazbyt wczuwa się w rolę, poczułaś władzę, skarbie? Motywacja na poziomie zarzygania się do słodkości, to uwielbiam: tę wzniosłość chwili, kiedy Kapitan próbuje przekonać mnie, że wygramy – oj, na pewno! - jeśli damy z siebie wszystko.
Po prostu stul pysk, jeśli nie masz nic do powiedzenia oprócz skopcie im dupy.
Ale uśmiecham się serdecznie, mrugam do Crouch, która szturcha mnie swoją miotłą, bo ten dzień ma być wspaniały.
Moja Kapitan tak twierdzi, a ja zawsze słucham się swojej Kapitan.
-Błagam – odpowiadam z rozbawieniem – wątpisz w moje umiejętności?
Chyba tylko Gwendolyn potrafi przemówić mi do rozsądku, tak czasem, gdy się serdecznie uśmiechnie i nie podzieli się ze mną kolejną porcją absurdów. Na śniadanie, obiad i kolację.
W końcu wznosimy się w powietrze. Nie denerwuję się przedtem, wręcz niecierpliwię. Gra sprawia mi przyjemność, na moment odrywam się od ziemi, świat znika za podniebną kotarą, te problemy, które zaprzątają mi głowę zmieniają się w tłuczek, a troski w pojedynczy, symboliczny błysk na niebie, którego wypatruję ze skupieniem. Nie myślę o Tristanie, któremu może dopisać szczęście, nie myślę o smaku porażki, który będę musiała przełknąć, jeśli złapie go przede mną. Jeszcze przed chwilą denerwowałam się, to prawda, ale teraz? Jestem ja, niebo i znicz. I on, najbliżej tego wszystkiego, ale nadal poza moim własnym światem oblanej błękitem fantazji. Rywalizacja rozprasza.
Muszę być szybsza. Lepsza?
Nie. Muszę być ponadto.
Dostrzegam go jednak, gdy przyspiesza, gdy mknie w jakimś kierunku. Potem widzę znajomy błysk, na który reaguję instynktownie.
Znicz, złudzenie?

Gość
Anonymous
Gość
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]10.09.15 0:10
The member 'Clarissa Rookwood' has done the following action : Rzut kostkami

'k100' : 61
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Moczary Queerditch Marsh - Page 3 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]10.09.15 19:07
Udo Venus było ciepłe, miękkie, pociągające i nęcące do dalszego eksplorowania piękna kobiecego ciała, ale znajdowali się jednak w miejscu publicznym, Benjamin powściągnął więc chęć pokazania wszystkim prawilności swej orientacji. I tak nadużywał nieco niewinności blondynki, zaznaczając paznokciami lekko zaczerwienioną ścieżkę wzdłuż jej nogi, aż do kolana, w końcu odrywając rękę jak przyłapany na gorącym (i to jakże gorącym) uczynku dzieciak. Wokół dosiadali się nowi fani Quidditcha a on sam nie zamierzał wszczynać jakiejkolwiek afery, chociaż miał ku temu doskonałe powody. Mógł stanąć na butwiejącej ławeczce i głośnym wrzaskiem zagrzewać Tristana do miotlarskiego boju. Mógł zagwizdać głośno na ulubioną Selinę, z rozrzewnieniem wspominając ich boiskowe potyczki. Mógł w końcu w jakikolwiek sposób zwrócić na siebie uwagę Parysa albo, w pijackim amoku, zbiec na wilgotną murawę i czarami ściągnąć Rudolfa na ziemię, naparzając go później bardzo mugolskim zaklęciem wpierdolu. Mógł, ale był przecież dżentelmenem, który nie opuszczał swojej drogiej towarzyszki nawet na sekundę, zaprzestając jednak uwłaczającego molestowania. Przynajmniej na najbliższe kilka minut - zawodnicy w końcu oderwali się od przemokniętej ziemi, rozpoczynając mecz.
- Najpiękniejszy mecz dla najpiękniejszej kobiety - potwierdził sarkastyczne spostrzeżenia Venus, chociaż uroda blondynki zdecydowanie górowała nad obecną miotlarską potyczką. Oczywiście nie było wcale tragicznie, ale wewnętrzny Ben-tetryk nie mógł pochwalić meczu, w którym sam nie uczestniczył. Wolał zgryźliwie acz w milczeniu oceniać poczynania obydwu drużyn, wdychając intensywny zapach drogich perfum Venus i uśmiechając się po wskazaniu mu Tristana.
- Doskonały wybór. Sam nie dokonałbym lepszego - pochwalił ją łaskawie. - Mogę cię z nim umówić. Chyba, że już mieliście ze sobą...przyjemność? - zagadnął bez żadnej zazdrości. Nie traktował panny Parkinson jako trofeum a wręcz pochwalał fakt, że szła przez życie bez uziemiających ją kajdan moralności. Nie tak jak konserwatywny Rudolf, którego obserwował chyba częściej od Parysa, wracając na ziemię dopiero po jakimś piskliwym okrzyku. Oderwał wzrok od najgorszego przyjaciela na świecie, przesuwając go na trybuny. Od razu zauważył, że dokładnie rząd niżej siedzi kolejny przedstawiciel rodziny Brandów. Z całym drobiazgiem dookoła a dziewczęcy pisk mógł należeć tylko do...
- Freya Brand, ty mały...nicponiu? - powitał ją tubalnym głosem, wdzięczny, ze siedzą rząd niżej i że nie musi opuszczać damy w opałach, by spotkać się z drobniutką siostrą Rudolfa i całym jej rodzeństwem. Nagle już nie nicponiowatym - najbardziej upływ czasu (ostatni raz spotkał się z rodziną Rudiego pięć lat temu) zauważył po Frei, która w niczym nie przypominała już pulchnego dzieciaka. Wysmuklała, wyładniała i stała się młodą panną, co wywołało na twarzy Benjamina całkiem niezły szok. Odchrząknął, kiwając głową ojcu rodziny. - Pan Brand. Miło pana widzieć. Rudolf spisuje się dzisiaj wyśmienicie - powiedział tonem dość mętnym, bo szczerze nie znosił okrągłych, powitalnych zdań. - Oto moja przyjaciółka, panna Parkinson - przedstawił mężczyźnie siedzącą obok Venus, jednocześnie mrugając zawadiacko do wyraźnie speszonej Frei. Urocza dziewczyna. Miał nadzieję, że Rudolf nie spadnie z miotły widząc, jak brata się po latach rozłąki z wszystkimi brandowskimi szkrabami.


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Moczary Queerditch Marsh - Page 3 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]11.09.15 0:41
Mężczyzna począł bacznie obserwować mecz i nie spoglądał na nic wokół dopóki jego córka nie wydała z siebie tego przeraźliwego pisku. Wtedy momentalnie aż podskoczył ze strachu i zaskoczenia, i przymknął oczy, wzdychając jak przy jakimś wielkim wysiłku. Zwrócił swoją zarośniętą głowę w stronę miejsca, na którym siedziała jego córka, Elizabeth.
- Elizabeth Brand, zachwyt zachwytem, ale ten odgłos mogłaś, kochana, zachować dla siebie. Nie chcemy przecież, żeby połowa trybun zeszła na zawał, jak prawie ja przed chwilą. - uśmiechnął się zza brody do Frei z życzliwością.
Nie był nigdy wybuchowy - legenda mówi, że jego cierpliwość kiedyś się kończy, ale nikomu nie udało się jeszcze tego sprawdzić. Pokazał tylko dziewczynce, że ma być ciszej, kładąc na swoich ustach wskazujący palec.
Miał już wrócić do meczu, kiedy nagle z siedzenia niżej odezwał się Benjamin Wright - były przyjaciel Rudolfa. Fridtjof miał co do niego mieszane uczucia - jemu osobiście nic nie zrobił, jednak skoro pokłócili się z Rudolfem, coś musiało pójść nie tak. Cóż, nigdy nie oceniał ludzi, dopóki nie widział ich poczynań i nie znał ich pobudek, tak też było w tej sytuacji. Ich relacja była zupełnie neutralna. Zresztą, Benjamin był od niego młodszy o jakieś 20 lat, nie mieli raczej o czym nawet rozmawiać.
- Mi też miło, Benjaminie. Szkoda, że pogoda taka przygnębiająca. - odpowiedział, pomijając zupełnie uwagę o synu.
Zmierzył wzrokiem "przyjaciółkę" mężczyzny i skinął głową na powitanie.
- Witam pannę Parkinson, cieszę się, że mogę poznać. Dobrze widzieć tak zgraną parę przyjaciół. - dodał, puszczając do nich, dość dyskretnie, oczko.
Obejrzał się dookoła czy aby komuś nie przeszkadzała prowadzona w tym momencie rozmowa i chociaż nikogo takiego nie zauważył zaczął spoglądać znów na boisko. Dopiero po jakichś dziesięciu minutach postanowił zagadać do młodszego czarodzieja.
- Czym się teraz zajmujesz, Benjaminie? - wypowiedział w kierunku Wrighta.
Nie była to informacja, której bardzo potrzebował, jednakże był jej trochę ciekaw.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Moczary Queerditch Marsh [odnośnik]11.09.15 21:53
Śluby mnie zupełnie nie interesują, zresztą nie zdarzyło mi się być na żadnym, bo rodzice mnie nie zaprosili na swój. Nie wiedziałem czym to pachnie, ale jak kiedyś Rudolf albo Gwen powiedzą "Olgi, chcesz spróbować ciasto?" to chętnie sie wybiorę wybrać smak wanilli. Ale wolę jednak śmietankę! Przepycham się za siostrą z kubełkiem z prażoną kukurydzą i podskakuję, kiedy Gwen prawie oberwała tłuczkiem, a popcorn mi się pod nogami rozsypał. Zasmuciło mnie to ogromnie, schylam się, żeby ocalić te kukurydze, a Frejka na mnie się wydziera, NOEJ!
- Benjamin Wright! - powtarzam za siostrą i siadam po jej drugiej stronie, chociaż chciałem usiąść obok mamci, co jednak poradzę, że Frytek się obok niej wcisnął. Pewnie uciekał od tych swoich fanek, którymi ja bym nie pogardził, ale jak mówię im, że jestem bratem Frytka, to nie chcą znać mojego imienia, tylko pytają czy wiem, jakie dziewczyny lubi Frytek. Pff, żadnych nie lubi. - Rudolf w ostatnim sezonie był prawie taki dobry jak Wright - wymądrzam się do Frejki, bo na pewno to wie, ale to ja czytam statystyki i stąd mam niepodważalne dowody na wszystko!
Jak tak czytam, że moja siostra wysmuklała i zamieniła się w trzynastolenią lolitę w oczach Benjamina, bo może i dobrze, że nie umiem mu czytać w myślach, bo chyba bym wykorzystał swoją wiedzę pokaźną na jego wielkich mięśniach, żeby nie był takim pedopedo. Pokazuję swoją okrąglutką buzię panu Wrightowi i aż mnie zatkało, ale musiałem spytać, bo bardzo zaintrygowała mnie pewna informacja. -Przepraszam psze pana, czy pan powiedział P A R K I N S O N?!?! - przenoszę spojrzenie na towarzyszkę pana W. i wybałuszam na nią oczy. W tym roku po raz pierwszy będę mógł zaprosić kogoś na piwo kremowe do Hogsmedae i coś czuję panna PARKINSON będzie pierwszą o której kiedyś pomyślę. - Jak pan James Parkinson, który zbadał chorobę? Z TYCH Parkinsonów?! Alejazda, Frytek - szturcham brata, bo siorka jest zafascynowana Benkiem, ale coś czuję, że mój brachol będzie wiedział o co mi chodzi. Szybko szepczę na ucho bratu, patrząc na panią co ma przodka od choroby: - Patrz jaka ładna - zasłaniam usta, żeby nie wiedziała co o niej mówię.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 3 z 17 Previous  1, 2, 3, 4 ... 10 ... 17  Next

Moczary Queerditch Marsh
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach