Wydarzenia


Ekipa forum
Komnaty Imogen
AutorWiadomość
Komnaty Imogen [odnośnik]23.04.23 23:39

Komnaty Imogen

Komnaty, w których skład wchodzi wydzielona część sypialniana, przedsionek witający gości i pozwalający na prywatne rozmowy w objęciach wygodnych foteli i stosunkowo mała garderoba, w której prym wiodą nietknięte suknie. Na przestrzeni lat ulegały diametralnym zmianom, pierwotnie zagospodarowane w odcieniach błękitu i różu, teraz prezentowały skromność w odcieniach bieli i brązu. Ściany odziane w liczne regały z książkami, prezentowały wszelkie pamiątki z podróży, otrzymywane od braci i ojca. Na stoliku kawowym niezmiennie prezentowały się białe peonie, o których obecność pani komnat dba ze szczególną uwagą. Po stronie południowej znajduje się wyjście na balkon, z którego można obserwować rozległość portu. Na nim znajduje się ponownie miejsce na chwilę spoczynku i kontemplację zapierającego dech w piersiach widoku.
Kluczowe miejsce na mapie zajmuje biurko, wykonane z mahoniu, będące specjalnym zamówieniem na dziesiąte urodziny. Rozległe szuflady skrywają ręcznie pisane notatki, pamiętniki i próby sił w nowych językach. Na nim również znajduje się bukiet kwiatów, stanowiący jedną z niewielu ozdób, o których absolutny zanik troszczyła się Imogen w imię trudności ze skupieniem. W taki sposób znad łoża zniknął baldachim, okna skrył się pod delikatnymi zasłonami a główną ozdobą komnat był perfekcyjny ład i nienaganny porządek.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Imogen Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]24.04.23 1:33



Работа
05 VII 1958


Na przestrzeni lat nauki pobierane w chłodnych komnatach Cobernic rozbierały na czynniki pierwsze zawiłą sieć relacji handlowych w rozumieniu głębszym, niż powierzchowny fakt ich zaistnienia. W handlu, szczególnie tak rozbudowanym, jak ten hołdowany przez Traversów, liczyły się wszystkie składniowe. Uwarunkowania polityczne, przestrzenny i zasobowy zasięg, poziom rozwoju gospodarczego i klarowność stawianych twardymi słowami reguł. Ciąg przyczynowo-skutkowy był z goła prosty - umiejętnie prowadzona polityka potęgowała handel, który przynosił wieloraki rozwój. Wskazywał przodowników, budował morale ludu, który musieli mieć, aby dalej pozostać w swojej sytuacji; kolokwialnie określając - pozwalał utrzymać trzymaną w skarbcu fortunę, której korelacja rosnąca wskazywała na dalszy rozwój obszarów takich jak infrastruktura czy nauka, a ta druga była kolejnym przełomem - nauka niosła innowacje, innowacje bycie pionierem, a to miano pozwalało na monopol, który pozwalał władać wśród mórz.
Na przełomie lat tracili potęgę głupimi decyzjami, jeszcze mniej rozsądnych person. Polityczne rozdrażnienie uległo złagodzeniu, gdy do gry dołączył wszakże wybitny polityk, strateg i żeglarz - Koronos. Wuj, jak nikt inny, stawiał pionki na planszy - rozbrajał najcelniejsze ataki, niósł za sobą mądrość i dumę, która prowadziła ich wśród coraz to bardziej iskrzących czasów, jednocześnie napawając niezmiennym poczuciem pewności. Nic więc dziwnego, że gdy kolejny stos dokumentów trafił na jej biurko z jego ręki - prawej ręki, której imienia nie potrafiła zapamiętać - na ustach pojawił się dumny uśmiech, w umyśle zaś rozkwitła powinność dalszych czynów.
Cały czas uczyła się oceny słuszności dobranych korytarzy handlowych, próbowała zaobserwować coraz trudniejsze analogie i rozłożyć na podłoże analityczne, strategiczne. Logika niekiedy tkwiła w barierach wiedzy, dokształcała się więc, służąc, póki mogła, pomocą czysto machinalną - sporządzaniem pomniejszych sprawozdań, tłumaczeniami, sugestiami poprawek i rozbudowywaną pod czujnym okiem brata i kuzynów kontrolą nad finansami. Uczyła się podejmować decyzje, bo choć mogła mieć zdanie czy scalić fakty z pomysłami w głowie, to umiejętność wyboru dalej pozostawała na barkach niepewności o skutki. Tejże niepewności pozbyła się w kwestii tłumaczeń i sprawozdań, które krok po kroku rozbrajała z niemalże namaszczeniem, hołdując przychodom i prowadzonej niekiedy ofensywnie, ale słusznie polityce międzynarodowej.
Pierwsze zgłoski rosyjskiego zawsze, jak mantra, wybrzmiewały w myślach w pewien niepewny sposób. Zawsze tak samo, zawsze te same - obwieszczające bezpieczną kopię podpisanej umowy, dla profesjonalizmu i potwierdzenia na obcych ziemiach, sporządzanej w dwóch językach. Powoli zbierała na tyle doświadczenia, by móc tłumaczyć również umowy norweskie w sposób zaawansowany i bez obaw, próbowała również specyfiki języka urzędowego Niemiec, które coraz częściej stawały się pośrednikiem transportu towarów z Danii.
Jednym z dzisiejszych zadań było dopracowanie wizji tranzytu wykupionych surowców z terenu centralnej Rumunii w głąb Jugosławii, skąd dotrzeć miały pod banderą Traversów najpierw - w około trzydziestu procentach - do portu w Algeciras, w Hiszpanii, następnie reszta miała dopłynąć do Wielkiej Brytanii. Rozliczenie z hiszpańskim syndyktem tkwiło gotowe i sprawdzone przez Manannana, w jej kwestii leżało uściślenie terminów i rozliczeń na - ujmując przystanek - trasie Rumunia-Anglia. Takie konsultacje - sprawdzenia - pozwalały jej na znajdowanie konkretnych schematów, które później mogła odwzorować na poziomie sporządzania i kontrolowania umów z rosyjskojęzycznymi kontrahentami. Sięgnąwszy po piórko, zaczęła rozpracowywać trzydziestopunktowy plan, obejmujący każdy przystanek, kontrolę i przekroczenie granic przez towar, w tym kontrolę graniczną i konieczne do tego skreślenie dokumentów. W przypadku takich transportów - jako de facto pośrednicy, przejmowali kontrolę nad całościowym dopełnieniem. To ich ludzie mieli dbać na przestrzeni dni o odpowiedni odbiór i przekaz towarów, to pod ich nazwiskiem płynęły obraną trasą.
Pierwszym problemem był trzydniowy zastój w porcie na granicy republik Chorwacji z Bośnią i Hercegowiną, który patrząc na statystki towaru i możliwości technicznych, powinien zająć minimum półtora dnia, z czego warto było przyjrzeć się utrudnieniom atmosferycznym, które - przy i tak dużym rozłożeniu czasowym - mogły potęgować opóźnienia, a to odbijało się na prawidłowym odbiorze w Algeciras, gdzie końcowa data rozliczenia widniała już dawno na sporządzonych dokumentach. Na dodatkowym pergaminie, szorstkiej kartce nie przyjmującej ułudy, dodała kolejną notatkę, podkreślając dwukrotnie irracjonalność przetrzymania w porcie, jeśli problem nie leżał w zaopatrzeniu załogi, a przecież moment i czas na to przeznaczyli na dwa dni przed ładowaniem. Kwestie dyskusji nie leżały w jej rękach - stanowiła cień, oficjalnie tłumaczkę, choć ta rola pozwalała jej na głębsze aspiracje.
Kolejne niezrozumienie, procent zysku w sprzedaży do hiszpańskiej dystrybucji, także trafił na listę z głębokim zdziwieniem, jakoby nie zawierał on zabezpieczenia i zarobku, pokrywał jedynie fragment opłacenia transportu. Mimo zażyłości i wieloletnich kontaktów handlowych, kalkulacje według ponownych przeliczeń Imogen nie zgadzały się; kolejny znak zapytania zagościł w liście kontrolnej, którą miała poddać dogłębnej kontroli doświadczeń i wiedzy braci. Wszystko - jak już było wskazane - zależało od zbyt wielu czynników, by rokować jednoznacznie.
Były jednak rzeczy, które to do niej trafiały pod kontrolę. Kreślone donośnym, niemalże bijącym po oczach tonem stronice umów przyszły wraz z końcem poprzednich analiz. Dwie wersje - angielska i rosyjska, leżały przed nią - jedna sporządzona, druga stanowiąca puste kartki, błagające o zapełnienie. Powoli więc, z wrodzoną precyzją i upodobaniem w dokładności, przekładała słowo po słowie, utrzymując jednolitość treści. Nie stanowiło to już problemu, odkąd chłód języka skrajnego Sybiru, ciepłej Euroazji i na wpół dzikich stepów bezpańskich, stanowił dla niej drugi niemalże język. Mimo to, w pobliżu - jak u każdego tłumacza - leżał potężny słownik ze zbiorem aktualnych słów i respektowanych tłumaczeń, które miały uratować w chwili zapomnienia, która mogła się przecież trafić. Całe szczęście jednak, coraz rzadziej z niego korzystała, pozwalając sobie na swobodę kreślonych sformułowań.
Od wstępu, przez przepisy ogólne i kryteria do spełnienia - każdy fragment musiał być przeczytany i przeredagowany, odpowiednio oficjalny, choć zrozumiały, aby nie uległo zgrzytom, ponad bowiem kanciarstwem, liczyło się dopełnienie terminów, zawężenia więzi i budowanie renomy, którą już powoli budowało ich nazwisko - mieli jednak o nich słyszeć wszyscy, zapisując w kartach historii wybitne osiągnięcia. Czuła się tego częścią, uzupełniając kwestie płatności. Czuła się tego częścią, gdy słowami końcowymi wyjaśniała problemowe aspekty. Jako trzecią kartkę dołożyła własne uzupełnienie sugestii, spisane kaligraficznym pismem niepewności, zastanowienia i włożonego w pracę serca, które tętniło w rytm powinności rodowych. Parafka, dopisek o nieprawidłowości w pierwowzorze i kolejny plik dokumentów, tym razem po poprawkach. Zielone spojrzenie powoli, czujnie, spostrzegawczo, wędrowało zgłoska po zgłosce, by skontrolować produkt finalny takich działań, jak dzisiejsze. Tylko skrupulatnością, wieloetapowością i sumiennością byli w stanie wspiąć się wyżej, a niczym w imię wypowiedzianych przez ojca słów, gdy jej rodzina zajmowała się innymi kwestiami, ona trzymała kurs. Gdzieś za plecami, jako szept i kontrola. Szyja, której nikt nie zawdzięcza ruchu głową. Ale właśnie z taką rolą pogodziła się, gdy po dokładnym posegregowaniu, skierowała się chłodnymi korytarzami Cobernic Castle do dwóch obranych komnat. Pierwszą stanowił gabinet nestora, gdzie ułożywszy dokładny stos dokumentów, sprawnie wyszła pozostawiając po sobie ledwie orzeźwiający zapach perfum. To w gabinecie brata została na dłużej, dyskutując dokładniej wszystkie spisane z dokładnością punkty. Sugestie, spostrzeżenia, opinie - wszystko wyłożone niczym kawa na ławę spotykało się z dalszą kontrolą, sprawozdaniem i podjęciem kroków, które niekiedy leżały także w jej kwestii. W tym momencie pozostało jej sporządzenie listów, dopilnowanie pracowników i skontrolowanie kolejnych umów z tym samym dostawców, tym razem przygotowywanych przez kogoś innego. Podstawą było przecież, by poza kontrolą samych siebie, kontrolować także innych i zabezpieczać się od niebezpieczeństwa zbyt dużej ufności. W biznesie nie było zaufania, były tylko umiejętnie prowadzone dyskusje i świadomość wzajemnej kontroli, która podbudowywała i rangę umowy, jak i stron, które wiązała. Były uniwersalne zasady, które kształtowały nie tylko ją, co wszystkich Traversów. Kierując się nimi, uzyskiwali to, o co przez dziesięciolecia walczyli - potęgę i kontrolę mórz. Renomę wybitnych żeglarzy, handlarzy i pośredników. Mały fragment, ale stale rosnący, leżał w jej dłoniach i tylko od niej samej zależało, jak rozwinie to dalej.

zt.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Komnaty Imogen A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]15.05.23 11:51



trzynaście nieszczęść
wieczór, 13 VII 1958


Sterty kartek nerwowo opadały z masywnego blatu biurka. Oczy zeszkliły się przestrachem przemieszanym ze wściekłością, która kipiała z ciała objętego nerwowymi poszukiwaniami kolejnych, kolejnych pogubionych wśród pokoju pereł. Naszyjnik, pamiątka rodzinna, rozerwał się w niezdarnych dłoniach kuzynki, która niczym upodlony pies wybiegła z sypialni, pozostawiając próbujące ratować sytuację służki w ferworze półwilej wściekłości.
Rozbity wazon kolonizował kolejne fragmenty ziemi, roszcząc lodowatą wodą kolejne połacie podłogi; dobierał się do miękkości leżących na ziemi tkanin, zniszczonymi, obolałymi od agresywności upadku kwiatami, prosząc o chwilę analizy, spokoju. Skryte - nieposegregowane, nie tak jak c h c i a ł a - kartki trafiły do nieodpowiednich szafek, pamiętnik błyszczał pobladłymi kartkami. Wścibstwo musiało sięgać zenitu, głupiutka Jenna, resztki jej włosów dalej zwisały z kościstych palców.
Nie było w tym już tej nastoletniej wściekłości na zwykłe zakradanie się do jej komnat. Złość kwitła raczej z powodu zamieszania, które spowodował szereg przypadków wprowadzających nieład w jej idealnie rozplanowanej przestrzeni. Szczególnie, gdy w pozornym nieładzie, były szeregi rozplanowanych działań - spisanych woluminów planów, myśli, analiz. Wszystko w niezrozumiałym dla innych systemie, który nierozsądną paniką, utraciło nadany kształty, sprowadzając na nią niepowstrzymaną falę rozgoryczonych emocji. Oczy zachodziły łzami, dłonie zaciskały się w pięści, czując charakterystyczne ciepło koniuszków palców. Zaciśnięte zęby podkreślały zarysowania szczęki, gdy wreszcie wydobyła z siebie, na wprost wysyczała, kolejne pytania. Dlaczego?
- Nie wiedziałam, że to ważne. - Żałosny grzechot słów Edith, bo chyba tak to nierozsądne, nowozatrudnione dziewczę miało na imię powodował tylko jeszcze większą wściekłość. Nie było w niej skromności, ubolewania nad pomyłką. Były rozsypane na podłodze perły, zmięte w całość najróżniejsze dokumenty i rozbity wazon, który zaraz po zebraniu resztek naszyjnika, zaczęła układać w całość nielitego szkła. Próbowała, próbowała coraz mocniej trzymać emocje na wodzy, mimo trzęsących się w rozwścieczeniu dłoni. Zamilcz i odsuń się ode mnie - opadło gdzieś pomiędzy zębami, gdy brunetka rzuciła się do pomocy. Umysł wpadł w swojego rodzaju trans, nie zwracając uwagi na naruszaną strukturę skóry, którą gładziły coraz ostrzejsze fragmenty szkła. Szmaragdowe spojrzenie karmiło się delikatnym błyskiem odbijających się płomieni świec, starając powstrzymać narastające wewnątrz ciała emocje. Na pozór, wydawała się po prostu zła, wewnątrz jednak szalał godny sztormu wiatr, który ledwie lekkim drgnięciem mógł przelać czarę goryczy. Pojedyncza kropla krwi oblepiła szkiełko, gdzieś za nią zaczęło się poruszenie, a służba - świadoma konsekwencji złamania jej prośby - stała, próbując zawyrokować odpowiedni moment, gdy odsunąć damę od owej czynności. Słusznie, nauczone doświadczeniem, nie pozwalały sobie na to od razu, tkwiąc w bezpiecznej odległości i pozornie zdobywanego spokoju.



ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Komnaty Imogen A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]27.05.23 21:53
10 VII
Hep!
Wiedziała, że to nie koniec. Podskórnie miała świadomość, że na jednym razie się nie skończy, a jednak kiedy ponownie szarpnęło ją w żołądku, a świat stał się niewyraźny, była szczerze zaskoczona. Nie wiedziała, a może raczej nie pamiętała w natłoku informacji, które wykorzystywała w codzienności, ile czasu mógł trwać taki napad czkawki. Jednorazowość zderzenia nie wchodziła jednak w grę, to by było za łatwe i zbyt łaskawe dla niej na dziś. Pomieszczenia sprzed chwili bladły okropnie na tle tego w którym teraz się znalazła. Rozejrzała się szybko, próbując zrozumieć, w jakiej sytuacji się znalazła. Pojąć, czego miała lub mogła być świadkiem. Wbiła wzrok w kobiety, które stały kawałek dalej i patrzyły na nią zaskoczone obecnością, a później na tą jedną, gdy zbierała z podłogi kawałki rozbitego wazonu. Kwiaty leżące na ziemi podpowiadały, że tym musiała być właśnie sterta szkła układana na boku przez blondynkę. Obserwowała bez słowa, jak drobna sylwetka drży wyraźnie i ściska w palcach odłamek, który zaczął kaleczyć dłonie. Po czymś takim potrafiły zostać brzydkie blizny, drobniutkie i blednące z czasem, ale jednak zawsze już obecne.- Proszę to puścić.- odezwała się wiedziona odruchem. Poleceniem, które nie jeden raz już wydawała wobec pacjentów w szpitalu czy tych, których odwiedzała w ich domach.- Robi sobie pani krzywdę, a to żadne rozwiązanie.- dodała poważnie. Zerknęła na zebrane kobiety i powoli docierało do niej, że całokształt sytuacji mówił jedno, wszystkie należały do służby, więc prostym wnioskiem docierało do niej, kim była ta zdenerwowana. Tylko kim była? Na przedstawicielkę jakiego rodu przyszło jej teraz trafić?
- Powinna pani to przemyć, mogę też pomóc.- podjęła jeszcze już spokojniej i wręcz łagodnie. W naturze jej leżało troszczenie się o innych, nawet jeszcze moment wcześniej byli jej całkowicie obcy. Praca, pasja i codzienność przyzwyczaiły ją do bezinteresownej pomocy, czasami takiej, gdy nie próbowała pytać o nic. Robiła swoje i znikała, a teraz mogło być tak, dosłowniej niż kiedykolwiek.

[bylobrzydkobedzieladnie]



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.



Ostatnio zmieniony przez Belvina Blythe dnia 10.12.23 22:29, w całości zmieniany 1 raz
Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]14.06.23 1:31
Jak śmiesz? Jak śmiesz, jak śmiesz, jak śmiesz!
Roztargnione myśli galopowały wprost po wściekłość, dłoń w geście irytacji wcelowała pojedynczymi kawałkami szkła w podłogę podczas gdy spojrzenie roziskrzone tkwiło nerwowo pośród słów wypowiadanych przez kogoś. Nie docierało do niej prawidłowo kto, dlaczego i jak dotarł do jej komnat, głos zlewał się z obecnością służby, niezadowolenie zakotwiczyło się na dobre.
Nawet w niej, na pozór spokojnej i trzymającej się zasad, tkwiły demony. Te ciche, podbudzające do własnego zdania i sprzeciwu, ale również te potęgujące poczucie wyższości. Nikt i nigdy nie mógł urazić jej dumy; nikt nigdy nie mógł jej oszukać - nigdy, nigdy więcej. Oczy, niczym te Anemoii, skoncentrowały się na drobnym zarysowaniu podłogi. Nowym, małym wgłębieniu. Głos trafiał gdzieś z tyłu, nie prosząc się o uwagę, gdy złość narastarała krok po kroku. Rozbity wazon, naruszona prywatność, wgłębienie w podłodze, kłamstwo. Klatka unosiła się rytmicznie, szybko w błaganiu o kolejny głębszy oddech, kumulujący w głębi serca coraz większe salwy rozwścieczonej energii. Obijające się o ściany żeber serce zakrawało o rozrywanie delikatnych struktur, a w dłonie powoli pochłaniał żar, wychodzący z delikatnych, pokaleczonych koniuszków palców.
Jak śmiała? Nie spojrzała na nią, nie, póki miała nierozważną odwagę mówić - nawet, jeśli głos wydawał się nieznajomy. Miała odwagę mówić, a to prowokowało coraz głębsze i głębsze niezadowolenie, które w tym stanie przeradzało się w płonące, szmaragdowe tęczówki. Prosiła o ciszę, ponownie, nie otrzymała jej.
Gorzki smak kiełkował coraz mocniej. Mocniej i mocniej. Parzący ból przechodził przez dłoń, potęgowany frustracją. Eteryczna postać w półmroku, wizja poetycka, można by się rozpisywać o pięknie, gniewie, wyniosłości. W tym wszystkim tkwiła jednak głęboka panika i ból życia, który doświadczyła przed laty, a który potęgował się w niej co rusz. Nie był to pierwszy raz, prawdopodobnie również nie ostatni, gdy unosiła się emocjami ponad logikę. Geny przodkiń o wiele częściej niosły jej zgubę niż pożytek, a przekonawszy się o tym po raz kolejny, utwierdzała się tylko w przekonaniu o niepoprawności płynącej weń krwi.
Kolejna sterta myśli, nieznajomość głosu ją irytowała. Obcość, zagubienie - pragnęła zostać sama, tak bardzo w tym momencie potrzebowała tego odizolowania, które wymusiła przed laty. Nie potrafiła zdobyć się na słowa, gdy szczęka zarysowywała się coraz mocniej. Świszczący oddech potęgował wrażenie niepewności, każda reakcja ciała odbierana przez umysł mierzwiła. Ból skaleczeń rozdził się coraz mocnie i mocniej, pojedyncza krople krwi spływały po strukturze palców, zagłębiając się wewnątrz linii papilarnych, rysując dzieło bólu i rozgoryczenia. Wściekłości, którą można było ujrzeć w oczach, gdy wreszcie odwróciła się nerwowo w stronę nowoprzybyłej kobiety, obdarzając ją czymś na kszałt syku, przemieszanego z kpiną. - Kim Ty jesteś? - Opadło, zanim mózg odpowiednio przetrafił informacje. Opadło, choć nie powinno, ale nie takie myśli tkwiły teraz w podświadomości Imogen.

Rzut na ognisty temperament.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Komnaty Imogen A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]14.06.23 1:31
The member 'Imogen Travers' has done the following action : Rzut kością


'k10' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Imogen Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]02.09.23 21:45
Zawsze były takie sytuacje w których nie chciała się znaleźć, a jedną z nich była właśnie ta w której się znalazła. Nieplanowane pojawienie się w obcym domu, prywatnych komnatach należących do jakiejś młodej lady. Całokształt tej sytuacji mógł sprawić jej wiele problemów, parę nieprzemyślanych słów napsuć krwi zarówno jej, jak i rozmówczyni. Do tego wszystkiego dochodził jeszcze temperament nieznajomej lady, natura ogniska, jak żadna inna i której jeszcze Blythe nie była świadoma. Krople krwi mocno kontrastowały z jasną skórą, przyciągały spojrzenie, nie dając się zignorować. Skaleczenia na dłoni mogły być płytkie, lecz umiejscowienie ran wiązało się z przesadnie płynącym szkarłatem. Wyrobiony odruch kazał jej pomóc wyraźnie rozzłoszczonej dziewczynie, wrodzona troska, zachęcała by zatrzymać nieznajomą przed dalszym robieniem sobie krzywdy. Milczała jednak w bezruchu, po pierwszych karcących słowach, wybrała już ciszę.
Uniosła wzrok na twarz młodej kobiety, kiedy ta odwróciła się do niej. Dźwięk, jaki dobył się spomiędzy ust tamtej, sprawił, że spięła się nieco. Gdyby miała to z czymś porównać, kojarzył się ze żmiją, ale czy ta była równie jadowita? Na razie wydawała się wytrącona z równowagi, a to było o krok od ataku.
- Nazywam się Belvina Blythe. Proszę się nie niepokoić, nie jestem tutaj by cię niepokoić i denerwować. To przypadek sprawił, że tu jestem.- wyjaśniła, nie wiedząc, czy miało to w ogóle sens. Może miała szansę przebić się przez tą złość, a może nie.- Jestem uzdrowicielką, dlatego mogę to obejrzeć, jeżeli sobie życzysz.- dodała, zmieniając trochę ton. Bez polecenia, a z prośbą w głosie i ofertą.
Milczała przez chwilę, dając czas dziewczynie, aby przetrawiła informację. Nie umniejszała jej, lecz wiedziała, że przez złość myśli przechodziły wolniej. Pod wpływem emocji, rozsądek bywał otępiały i mało współpracujący.- Nie wiem, co cię tak rozzłościło, lecz robienie sobie krzywdy to nie najlepsze rozwiązanie.- stwierdziła, bo wcale nie dawało ulgi. Ból pozornie tylko rozładowywał, bo skupiał uwagę na czymś innym, dawał jakiś upust, ale powody złości wracały później. Przechyliła nieco głowę, uświadamiając sobie jeszcze coś. Skupiając się na krwi i gniewnej blondynce, nadal nie wiedziała, gdzie tak naprawdę się znajduje. Czy powinna o to spytać? Liczyć, że dostanie jakąkolwiek odpowiedź czy kolejny raz padnie syk. Postanowiła poczekać, wstrzymać się na moment, aby emocje opadły o ile tylko będą mieć taką szansę.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]07.09.23 21:39
To było właśnie dziedzictwo, które ofiarowywała jej krew - moc dojmującą, bolesną, niekiedy wprost przerażającą. Strach i obawy przechodziły w złość coraz częściej, bowiem też coraz mocniej czuła siłę, którą skrywała w krwi przodkiń. Nie powinna się jej wstydzić, bo choć nienawidziła stygmatyzacji, która za nią szła, to była nieodłączną częścią jej i jej węzłów krwi - kobiet, które kochała i które czciła w ich nieidealnych, mimo ułudnego uroku, żywotach. Obecność kobiety podsunęła pod jej nozdrza zapach wstydu, który rozpanoszył się po półwilim ciele. Opięte suknią, kobiece - nie filigranowe, co na wskroś krągłe - ciało zadrżało mimowolnie, a gorzko przełknięta ślina wywalczyła miejsce ustępującym płomieniom palców. Dopiero teraz poczuła ból, który szedł za skaleczeniem. Spojrzenie oplotło służbę, następnie całą scenerię otaczającego ją brudu - broda zaczęła drżeć, zagryzła więc zęby, by ze wściekłością podnieść kolejne słowa.
Wyjdźcie. – Skierowała te słowa do służby, nie obejmując spojrzeniem nowej towarzyszki, a aksamitny głos niósł teraz coś na kształt dojmującego, wprost sięgającego głębi umysłu spokoju. Przesunąwszy spojrzenie na będącą tu kobietę, podeszła do niej dwa kroki, zachowując bezpieczną odległość. W pewien sposób zwierzęcy, nieufny gest nakazał jej zlustrowanie sylwetki z uniesioną wysoko brodą. Spojrzenie cały czas tliło się wilim temperamentem, ale ból nie pozwalał przejąć ponownie kontroli nad jej odruchami. Nic nie mówiło jej imię i nazwisko kobiety, choć zdawała je sobie zapisać głęboko w podświadomości. Ona sama, poza widoczną sygnaturą bycia damą, nie była znana nikomu poza ludnością Norfolku, której zwykła w ciszy i małych czynach ofiarowywać siebie trochę więcej. A jednak przytaknęła, nadal z dozą rezerwy, zadając kolejne pytanie - teraz już niskim, charakterystycznie jedwabnym głosem.
Jak tu trafiłaś? – Pytanie, łagodne na pozór, kryło niepewność godną łani, choć przecież powinna być drapieżnikiem. Ręka zaczęła drżeć, zagryzienie zębów na powrót zatrzymało łzy w oczach, nie pozwalając sobie na ich ukazanie mimo piekącego żaru roznoszącego się po dłoni. Dopiero po odpowiedzi była gotowa pozwolić sobie na zbliżenie się do kobiety, bo ta wtargnęła przecież do jej komnat - ale czy gdyby była niebezpieczna, przedstawiłaby się jej personaliami? Jakim przypadkiem tu trafiła? Czyim gościem w zamku była? Pytań było wiele, ale nie potrzebowała poznać wszystkich odpowiedzi; wystarczyło, by poczuła się bezpieczniej. Słowa kobiety tego nie niosły, ale reprezentowały sobą dziwną pewność, której uległa, pozwalając sobie na dozę spokoju. Nadal lustrowała ją wzrokiem, ofiarowała jej czas w samotności, ledwie z czujnym uchem za drzwiami - nie chciała, by przy osobistej klęsce tkwił jeszcze jeden świadek, a takową miała być rozmowa tej, która mówiła o ranieniu samej siebie. Czy w istocie tak było?
Czy raniła sama siebie?

k3 na to, co się dzieje z Imosią i co może zauważyć Belvina <3
1. Z rany zaczyna lecieć stróżka krwi, skapując na podłogę. Rana okazuje się zanieczyszczona malutkimi odłamkami szkła i fragmentami roślin, wymaga więcej działań.
2. Rany są płytkie, nie wymagają wiele działań, ale z zdenerwowaniu z nosa Imogen leci kilka kropel krwi, których ona sama jeszcze nie czuje.
3. Mimo uspokojenia, z opuszek palców dalej unoszą się małe płomyki. W ranę wbite jest szkło, by je jednak wyjąć, najpierw trzeba uspokoić ognisty temperament.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Komnaty Imogen A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]07.09.23 21:39
The member 'Imogen Travers' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Komnaty Imogen Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]09.10.23 21:28
Obserwowała drżącą sylwetkę kobiety, nie będąc pewną czy to nadal złość, jaką poczęstowała chyba wszystkie zebrane osoby, czy już strach z powodu tego, co się stało. Milczała, nie umiejąc tego ocenić, ale przy okazji nie ośmielając się zapytać. Takie pytanie mogło ponownie zagrzać atmosferę, ponownie wytrącić z równowagi lady, a ta wyraźnie powoli wyciszała się. Zerknęła na jej dłonie, bo nie umknęły uwadze drobne iskry, które poszły ze smukłych palców. Półwila? Nie miała pewności, bo chociaż wiedziała o takich potomkiniach wil, nigdy nie widziała takowej w akcji. Jednak tylko to przychodziło jej do głowy, tylko to podpowiadała chłodna analiza sytuacji.
Uniosła znów spojrzenie na twarz blondynki, gdy usłyszała polecenie wydane mocnym tonem. Złość pobrzmiewająca w jednym słowie, była na tyle ostra, że sama miała ochotę cofnąć się i opuścić pomieszczenie. Coś jednak zatrzymało ją w miejscu i sprawiło, że stała tak, zerkając jedynie, jak służące wychodzą. Powróciła z uwagą do tej, która narobiła zamieszania i krzywdy sama sobie. Wyprostowała sylwetkę i spięła się zauważalnie, gdy młoda kobieta podeszła do niej bliżej. Pytanie zawisło między nimi, chwilę tkwiło bez odpowiedzi, zanim zdecydowała się znów odezwać.
- Winna mojej obecności jest czkawka teleportacyjna. To przykra dolegliwość, która najwyraźniej nie omija nawet uzdrowicieli.- wyjaśniła ze spokojem, które z trudem przyciągnęła do siebie. Nie zamierzała jednak kłamać ani ubarwiać tego faktu. Przypuszczała od początku, że tylko szczerość pozwoli jej zapanować nad sytuacją.
Wyciągnęła dłoń w kierunku dziewczyny, posyłając jej delikatny i kojący uśmiech. Chciała zobaczyć czy rany na skórze wymagają wiele, czy są poważne. Zmarszczyła lekko brwi, widząc kropelki krwi, które popłynęły z nosa lady i naznaczyły jasną skórę. Rozejrzała się po pomieszczeniu, zauważając na niedużym stoliku chustkę, którą pewnie zostawiła jedne ze służących. Zgarnęła materiał, by zaraz wrócić do kobiety i podać jej.
- Poleciała ci krew z nosa.- wyjaśniła, skąd ten ruch teraz.- Proponuję, byś się uspokoiła, bo to może być przyczyna, ewentualnie zmęczenie.- dodała, nie wiedząc tak naprawdę, czy nieznajoma nie była przypadkiem przemęczona.
Poczekała chwilę, zanim zdecydowała się spytać o tak naprawdę najistotniejszą rzecz.
- Możesz mi powiedzieć, gdzie w sumie trafiłam? – spytała, bo to mogło być ważne w całym położeniu.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]22.10.23 19:51
Irracjonalnym było bez zawahania przyjąć obecność obcej kobiety w murach strzeżonego zamku, tym bardziej, gdy jej komnata zawsze wydawała się być wyjątkowo pilnowa. Odkąd umysł pochłonął lęk, a ciemność skalała granice moralności, ktoś zawsze był, tak, jak i dzisiaj. Mimo, że po roku walki wydawała się wychodzić z bolesnej melancholii, kapryśny, złamany umysł podsuwał prostolinijne rozwiązania zakrawające o agresję. Zlęknione kocie syczy, ukazuje kły, stroszy ogon; prawa natury panują nawet tam, gdzie górę powzięło obłudne człowieczeństwo.
Brwi zmarszczone napotkały na rozognione oczy, spoglądające z całą dozną obaw. A jednak zaufała, gdy słowa brunetki dotarły i nie spotkały zrozumienia. Nie widziała nigdy wcześniej teleportacyjnej czkawki, słyszała jednak o jej istnieniu i jakiś mały fragment z całej nieufnej natury sprawił, że złagodniawszy, podała kobiecie dłoń, dopiero w tym momencie czując, jak ból przeszywa dłoń na wskroś. Czerwone smugi skrywały zarysowania dłoni, ciepło krwi rysowało korytarze nierozsądku na porcelanowej skórze, nim kolejne słowa skupiły jej uwagę na słowach kobiety. Wtedy znajome ciepło otoczyło usta, a strużka krwi skapała leniwie z brody, opadając na chłonny grunt podłogi.
Proszę mi wybaczyć. – Grzecznościowy zwrot rozniósł się po sypialni, zagubione spojrzenie otoczyło twarz Belviny, gdy ta zadała kolejne pytanie. Odpowiedź była totalnie, absolutnie oczywista. Ponoć.
W zamku Corbenic. – Odpowiedziała jednak, nie unosząc się mocniej zdziwieniem. Jedna dłoń automatycznie podniosła się do nosa, skryła nozdrza w kościstej dłoni. Lęk ją lekko wypełnił, poruszył ramiona i wsparł jej lęk coraz mocniej, ale starała się tego nie ukazać. Maska pozotawała nietknięta, złość kipiała, ale ta obecność kogoś obcego, wroga a może intuza, wymagała poświęcenia i uspokojenia, swositego uniesienia się godnością.
Chce mi pani pomóc? – Zapytała z lekkim zdziwieniem, niezrozumieniem wprost, bowiem cała ta sytuacja naprawdę wydawała się nielogiczna. Ale poddała się jej, a złość upuszczana, wypełniana była przez zmęcznie. Bała się, ten mały fragment podświadomości mówił jej, że obawy wzrastały i potęgowały chłód skrytych cienką sukienką ramion. Brak logiki zachwiał wszystkim, sprawił, że oczy przymknęły się w dozie napływającej niestabilności. Szym w uszach potęgował niedowierzanie, ręka zakrywająca nos skryła się podobnie jak jej towarzyszka w lekkich smugach krwi. Twarz wydawała się jednak opanowana, spokojniejsza, nawet jeśli objaw stresu pozostawał na twarz półwili. Nie zdarzało jej się to często, zwykle w takich momentach służbki były na alarm, robiły po swojemu, ale teraz był przy niej uzdrowiciel, który to ponoć mógł pomóc.
Wszystko to, każda analogia, dochodziły do niej jednak z opóźnieniem, a mętne spojrzenie pragnęło już tylko przetrzymania emocji na wodzy. Nie powinna bowiem, to tym bardziej rozumiała teraz, pozwolić na takie poczynania przy kimś obcym.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Komnaty Imogen A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]07.12.23 21:54
Nie wiedziała, czy spotka się ze zrozumieniem i wiarą we własne słowa. Nie próbowała jednak kłamać, podając za winowajcę przykrą dolegliwość zwaną czkawką teleportacyjną. Nie sądziła, że to ją kiedyś spotka i doprowadzi w takie miejsce. Widząc chęć współpracy, zamknęła palce na przegubie kobiety, przytrzymując jej dłoń, lecz nie zbliżając ręki do rany na jej wnętrzu. Sięgnęła po różdżkę, lecz zanim zdążyła wypowiedzieć powtarzane setki razy zaklęcia, cofnęła dłoń. Dała młodej kobiecie chwilę, aby starła krew, która pociekła z nosa. Odruchowo dbała o pewien komfort niespodziewanej pacjentki. Skaleczenie na dłoni mogło tą chwilę jeszcze poczekać, dotąd drażnione przez wbijające się ostre krawędzie.
- Spokojnie, nie stało się nic złego.- odparła, nawet jeśli coś podpowiadało jej, że to tylko grzeczność stała za słowami stojącej przed nią lady. Otworzyła szerzej oczy, kiedy ta wyjawiła jej, gdzie się znalazła. Ziemie Traversów, nie miała co do tego wątpliwości. Może i nie obracała się często w otoczeniu arystokracji, jednak pewna wiedza pozostawała z nią przez całe lata. Blythe’owie przywiązywali uwagę do obycia swych latorośli. Mieli umieć zachować się w każdym towarzystwie, co z czasem przydało jej się, gdy jako uzdrowiciel częściej miała do czynienia z różnymi osobami. Tych szlachetnie urodzonych i tych, którzy byli już w marginesie.
- Lady Travers, nie wiedziałam...do kogo się zwracam. Słowa jednak nie przeszły jej przez gardło, utkwiły zatrzymane przez odruch. Grzeczność, z która podchodziła do innych, miała swe granice, a doświadczenie tylko ułatwiało wyczuć moment, gdy należało zamilknąć.
- Mogę, jeżeli tylko, lady, pozwoli mi na to.- przytaknęła na pytanie młodej kobiety.- Proponuję jednak, abyś usiadła, lady Travers. Zbladłaś mocno.- dodała, mając nadzieję, że ta nie osunie się zaraz. Ludzie różnie reagowali na krew, część mdlała, część mdliło, a jeszcze inni pozostawali niewzruszeni, nawet jeżeli posoka lała się gęsto.- Nie chcę wyjść na wścibską, ale czy często ci się to zdarza? – spytała, jednak nie precyzowała co takiego. Wybuchy złości? Krew płynąca z nosa? Liczyła na odpowiedzi, stąd pozostawiała kwestię otwartą. Niech blondynka sama jej powie, da tyle wiadomości, ile sama chciała.



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]10.12.23 17:09
Łatwo było rozprowadzać słowa, gdy nie owłada cię wprost nadnaturalna siła. Nie była w stanie kontrolować tych emocji, tego rozzłoszczenia, poniesienia dłoni i nerwów na szczyt Galapagos, kiedy krew półwili przejęła kontrolę i wpoiła jej walkę. Nie pierwszy raz coś takiego miało miejsce, ale pierwszy raz był tego świadkiem ktoś całkowicie obcy, mogący ujrzec emocje rozdzierające się czerwienią na policzku służki. Przekraczała granice, w agresji upatrując ratunek dla własnego bólu i przymuszenia.
Strużka krwi spływała powoli, karmiła słodkością pełne wargi półwili. Zdarzało jej się to od jakiegoś casu, właściwie od kiedy postanowiła jeść mniej, nie przesadnie, ale na tyle, by ograniczac swoje ciało. Nie było to coś, co mogłaby zdradzić z byle powodu - sama nie widziała w tym celowości, nie uaptrywała powodów. Krwotoki wydawały się częścią kobiecości - naturalny cykl, nakłócia igłą podczas dopasowywania sukni, obtarcia butów na obcasie, bolesne zabiegi pielęgnacyjne. Bycie kobietą, nawet noszoną na rękach i pielęgnowaną niczym najcenniejszy obłok świata, łączyło się z bólem, krwią i wymaganiami. Świat od zawsze wpajał konieczność idealnego wyglądu, perfekcyjnej aparycji - nawet jako półwila dążyła do tego, co zdawała się już mieć.
Spojrzała z głębokim rozżaleniem na kobietę, a jednak usiadła, nie komentując wcześniejszych słów. Nie miała nic do powiedzenia, domysliła się, że nie wiedziała, a sama Imogen mogła uchodzić za nieznaną dotąd nikomu poza wąskiemu gronu swojej rodziny i innych bliskich.
- Czasami... po jeździe konnej, albo tańcu. - Skłamała na wpół, bo równie wtedy, gdy ogień sięgał jej dłoni, ale o tym nie miała zamiaru mówić. Temperament był bronią, odsieczą, ucieczką. Jedna kula pozwalała uwilnić ogromne zapasy niesionej wściekłości, którą zwykle chowała za maską obojętności, dopiero od niedawna pozwalając sobie na więcej. Uwolniła urok, uwolniła się z kajdan grania chłodnej i niedostępnej, pozwalając na emocje, które przestały doskwierać silniej niż kiedykolwiek wcześniej - okazało się, że na przemożny bół antidotum kryło się w pozwoleniu sobie na niego. Na łzy, wściekłość, panikę. Bycie młodą dziewczyną, której doświadczenia przerosłyby najstarszych.
- Czy to może coś wskazywać? Jakiś stan chorobowy? - Zapytała, gdy usiadła na fotelu przy toaletce. Miękki zamsz łagodził ciało, kropla spadła na podomową suknię, a zielone spojrzenie trafiło na Belvinę. Jej troska była przyjemna, kojąca, Imogen słyszała, że jedna z Blythe'ów była uzdrowicielem, teraz miała przyjemność ją poznać. Zaufała, na wpół, nie miała przecież jak uciec od tego, że Bel ujrzała już coś nieodpowiedniego, mogła więc jedynie pozostać w granicach rozsądku i tkwić w tym, korzystając z nagłej obecności uzdrowiciela, by też samej przed sobą o konieczności jego wizyty nie kłamać.


ogień, morze i kobieta - trzy nieszczęścia.
Imogen Yaxley
Imogen Yaxley
Zawód : dama, poliglotka, tłumaczka języka rosyjskiego
Wiek : 21
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zamężna
rozpalasz ogień, niech płonie
nie mógłby żaden z nich temu
zapobiec
OPCM : 2
UROKI : 2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2
TRANSMUTACJA : 9 +8
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 15
Genetyka : Półwila
Komnaty Imogen A428b07e606913df291129e6d572399a
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11409-imogen-travers https://www.morsmordre.net/t11423-rusalka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/t11713p15-komnaty-imogen#375795 https://www.morsmordre.net/t11714-skrytka-bankowa-2490#362359 https://www.morsmordre.net/t11457-imogen-n-travers
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]10.12.23 22:55
Kiedy młoda kobieta spojrzała na nią z rozżaleniem, jakie wręcz emanowało z oczu, sama posłała jej pełne troski. Po części wyuczone współczucie wobec pacjentów, a po części to, co czuła tak naprawdę. Wiedziała, że tak łatwiej jest postępować z ludźmi, okazać im pełnie uwagi, gdy wyraźnie byli w gorszym stanie z jakiegoś powodu. Wiedziała dobrze, że krew w życiu kobiety nie była niczym nowym, rozlewały ją dla piękna, ale również z powodów na które całkowicie nie miały wpływu. Chociaż mężczyźni chełpili się siłą i odwagą, one ponosiły podobne koszty, by stać u ich boku pięknymi i nienagannymi. Sama przed tym uciekała, umykała przed losem ozdoby, która stoi obok męża. Początkowo robiła to z uporu i chęci pozostania niezależną, a dziś to społeczeństwo spisywało ją na straty. Stara panna, kobieta, którą pozornie nie interesowano się już. Cóż nie czuła się porzucona.
Przechyliła głowę minimalnie, kiedy usłyszała o okolicznościach.
- Konsultowała to, lady, z jakimś uzdrowicielem? Tym, który pracuje dla twego rodu? – spytała z lekkim niepokojem. Każdy arystokratyczny ród lubił mieć swojego uzdrowiciela na wyłączność, rozumiała to z własnego doświadczenia. Epizod pracy dla rodu Black, pokazał jej, ile dowiadywał się o nich medyk. Ta wiedza była cenna, mogła być niebezpieczna. Dlatego nie naciskała na szczegóły od lady Travers, a poruszała się po tematach, które mogły być neutralne.- Sytuacje w których do tego dochodzi, mogą wskazywać na poważniejsze problemy, ale to proszę omówić z medykiem, który dba o wasze zdrowie.- dopowiedziała jeszcze. Powiodła wzrokiem za nią, kiedy padło pytanie i kiedy kobieta postanowiła jej posłuchać. Zawahała się na moment, a później skinęła głową w potwierdzeniu.
- Oczywiście, bardzo wiele stanów chorobowych może objawiać się w taki sposób. Zaczynając od tych błahych, a kończąc na poważnych, które wymagają wzmożonej uwagi uzdrowiciela. Nie chcę, lady straszyć, ale powinnaś uważać na siebie. Niektóre choroby genetyczne, również potrafią dawać takie oznaki, gdy osłabiają organizm.- wyjaśniła, ale nie dopytywała czy kobieta na coś cierpiała. To nie był jej interes i wiedza wychodząca ponadto, gdzie próbowała krążyć.- Polecam jednak, zanim najdą, lady, poważne obawy po prostu odpocząć i ograniczyć emocje.- uśmiechnęła się lekko, chcąc trochę rozluźnić atmosferę po swoich poprzednich słowach. Rozchyliła usta, chcąc powiedzieć coś jeszcze, ale wtedy świat stracił na ostrości, a ona zniknęła porwana dalej przez czkawkę.

| zt x2



Chodź, pocałuję cię tam, gdzie się kończysz i zaczynasz. Chodź, pocałuję cię w czoło, w duszę. Pocałuję cię w twoje serce. Na dzień dobry. Na dobranoc. Na zawsze. Na nigdy. Na teraz. Na kiedyś.

Belvina Blythe
Belvina Blythe
Zawód : Uzdrowicielka na urazach pozaklęciowych, prywatny uzdrowiciel
Wiek : 27 lat
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Nasze miejsce jest tutaj
W nocy
Bez nikogo
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7692-belvina-blythe https://www.morsmordre.net/t7734-senu https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f447-kent-obrzeza-swanley-cobble-cottage https://www.morsmordre.net/t8111-skrytka-bankowa-nr-1850#231862 https://www.morsmordre.net/t7735-belvina-blythe
Re: Komnaty Imogen [odnośnik]26.12.23 21:35
25 sierpnia 1958
I'm 23, and my folks are getting old
I know they don't have forever and I'm scared to be alone
So I'm thankful for my sister, even though sometimes we fight
When high school wasn't easy, she's the reason I survived
I know she'd never leave me and I hate to see her cry
So I wrote this verse to tell her that I'm always by her side
I wrote this verse to tell her that I'm always by her side
I wrote this verse to tell her that


Dwanaście dni, tyle dokładnie minęło od wypłynięcia na powierzchnię Ognistych Wrót, od zapadnięcia wyroku, od kiedy niebo - wraz z widniejącą na nim od ponad miesiąca niemą groźbą - dosłownie spadło im na głowę. Dziesięć dni od sierpniowego wydania naprędko przedrukowanego orędzia ministra, pełnego wielkich i równocześnie pustych słów.
Wystarczająco, by wieść o prawdziwej naturze kataklizmu - rozbitej, na tysiące kawałków komecie - się rozniosła. Nie wystarczająco, by jakakolwiek praca naukowa została dopuszczona do Horyzontu Zaklęć. Logiczne. Badania wymagały w końcu precyzji, spokoju i czasu, zasobów w tym momencie luksusowych i przekierowanych, przede wszystkim, na zażegnywanie skutków kataklizmu, nie zaś na próby objęcia rozumem ich źródła.
Gudrun niezwykle to mierziło, lecz równocześnie… łagodziło jej lęki. Walące, tonące i osuwające się w głąb ziemi domy, płonące lasy, wrzące jeziora, pulsujące złowieszczą magią kratery - im więcej zatrważających wieści do niej docierało, tym spokojniejsza się stawała. Im więcej pełnych lęku i nadziei szeptów - o kolejnych zgonach, ewakuacjach, bohaterach i szaleńcach, o oddolnych i odgórnych działaniach - rejestrowała, tym świat zdawał się nabierać więcej sensu.
Czy właśnie nie tak wyglądałaby rzeczywistość, która omal nie została unicestwiona?
Cicho odetchnęła. W ustach ciągle czuła orzeźwiający smak owoców morza, ciało, po pierwszym od dawna sytym posiłku, ogarniała przyjemna senność. Służba dyskretnie się krzątała. Wszystko w jadalni, począwszy od marmurowych podłóg, przechodząc przez meble i kończąc na najdrobniejszych elementach zastawy, wszystko w Corbenic Castle leżało w obcym, lecz idealnym i w miarę przewidywalnym porządku. Dworskie życie, oddzielone murami od duszącego, rdzawego pyłu toczyło się swoim znanym rytmem. Była gotowa to uszanować, nawet zrozumieć. Kto w końcu lepiej od niej mógłby zrozumieć potrzebę ignorowania wytrącających z równowagi utrapień? Podświadomie musnęła schowaną w skórzanej torbie fiolkę.
Nie mogła jednak odwrócić wzroku od Imogen.
Przestać myśleć o listach, lakonicznych i skąpych, tak kontrastujących z rzewnymi zapewnieniami o szczęściu, sprzed zaledwie miesiąca. O twarzy stężałej pod wpływem niesionego ciężaru. O oczach, o przygasłej zieleni, której nie była w stanie rozczytać. Nie kipiały one zwierzęcym strachem, kłującym nieprzywykłe do troski zamarznięte serce. Nie emanowały łagodnym, matczynym zmartwieniem, przed którym odrobinę rozbawiony (dzieliły ich przecież ledwie dwa lata), ale i zakłopotany umysł próbował się skryć. Przedstawiały całkowite zaprzeczenie euforii, której nigdy nie było dane Gudrun ujrzeć na żywo. Borgin ostrożnie wkroczyła w biel komnat. Pewnym ruchem poprawiła spowijające okna zasłony. Od szkła, mimo powoli zbliżającego się wieczoru, biło dyskretne ciepło, w jego tafli mignęło odbicie Imogen. Czy to Noc Tysiąca Gwiazd obdarła Cię ze spokoju?
Czy to może on?
Zacisnęła usta w wąską kreskę. Trzewia rozpaliła jeszcze nieukierunkowana złość. Przecież spostrzegłaby guzdrającego się za nią Sophosa, była jednym z ostatnich czarodziejów opuszczających Elfi Szlak nim ten… Czyżby głupiec cofnął się na miejsce już po rozwarciu się Ognistych Wrót? Niemożliwe. Nie przeoczyłaby równie znaczącego nazwiska w nekrologach. Może został jedynie zraniony przez jeden z tych przeklętych odłamków? Bądź to Sophos zranił Imosię. Przymknęła powieki. Wzięła głębszy wdech, po czym niespiesznie się odwróciła. Powoli ruszyła w kierunku kawowego stolika, z przyzwyczajenia śledząc palcami linię zanóżka.
Dotarliście w bezpieczne miejsce. — Norweski w jej ustach brzmiał mniej głucho niż angielszczyzna, choć nadal monotonnie. Nadal zapominała o intonowaniu pytań. — Wszyscy? — Uniosła badawcze spojrzenie, rozmyślnie pozostawiając Imogen otwartą furtkę do wyminięcia clou pytania. Jeśli nie chcesz mi o nim opowiadać, jeśli już niegodny jest jakiejkolwiek twej myśli… niech pochłonie go pustka. Wskaż, z kim innym się teraz liczysz. Kto może mi pomóc w unicestwieniu przyczyny złagodzeniu twojego niepokoju?
Gudrun Borgin
Gudrun Borgin
Zawód : łamaczka klątw
Wiek : 23
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
Umysł będzie swoją ostatnią przeszkodą
OPCM : 24 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 3 +3
ZWINNOŚĆ : 6
SPRAWNOŚĆ : 7
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11766-gudrun-laerke-borgin#364882 https://www.morsmordre.net/t11825-huginn#365040 https://www.morsmordre.net/t12386-gudrun-laerke-borgin#381258 https://www.morsmordre.net/t11870-skrytka-bankowa-nr-2550#366769 https://www.morsmordre.net/t11826-gudrun-l-borgin

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Komnaty Imogen
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach