Wydarzenia


Ekipa forum
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów
AutorWiadomość
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 0:19
Dom Tonksów
Dom Tonksów w Exmoor - dróżka przed domemjuż właściwie 24.09.1958
Michael Tonks + Kerstin Tonks po odebraniu Kerry z imprezy w domu Bathildy

Szafka zniknięć


I show not your face but your heart's desire


Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 11.06.24 0:27, w całości zmieniany 1 raz
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 0:25
Nie zdążyła się fajnie pobawić; po prawdzie poza pomniejszymi rozmowami i wręczeniem małej ślicznego prezentu odnosiła wrażenie, że nie bawiła się wcale i że dużo fajniej by się z nimi wszystkimi rozmawiało rano przy porządnym śniadaniu jak już wszyscy wytrzeźwieją i będą bardziej... no bardziej sobą. Teraz odnosiła wrażenie, że pozostawiła po sobie bardzo cierpkie uczucia. Zawiedziony Marcel, wystraszona Maria, zniesmaczona Neala, wkurzony James, zmartwiona Eve... ile jeszcze humorów napsuła tylko tym, że chciała podrzucić prezent, a potem dała się namówić na wstąpienie na dłużej? A co jeżeli chcieli ją tam na początku, ale wszystko zaprzepaściła napisaniem listu do Mike'a? Nie, no przecież nie mogła zostawić Michaela bez żadnej wieści, umierałby z niepokoju, a poza tym, wtedy to naprawdę miałby prawo się wściec. No i ten cały alkohol, obściskiwanie się, czy pył, to też nie była jej wina... a jednak mimo to...
Mimo to chciałaby, żeby ją zaakceptowali. Nie miała w Dolinie Godryka wcale wielu znajomych w swoim wieku, może poza słodką Celine, która wkrótce może stamtąd odejść. Koło gospodyń wiejskich było przyjemną odskocznią od codzienności, ale wszystkie kobiety tam były matkami, żonami i babciami, a ona - już prawie stara panna! Musiała się zadawać z młodymi, żeby przekonać samą siebie, że wcale nie traci najlepszych lat życia na wojnę.
Te wszystkie parszywe myśli kotłowały się w jej głowie, gdy histerycznie wczepiała się w plecy Michaela podczas lotu. Musiała mu też trochę pobrudzić płaszcz swoimi łzami, które ciekły już swobodnie razem ze smarkami, ale cóż - co miała poradzić przy takiej ilości żalu, którego źródła sama nawet nie podejrzewała?
Wylądowali przed domem gładko mimo jej kurczowo zaciśniętych palców i spiętych mięśni, a kiedy zsunęła się z miotły od razu odwróciła się do Mike'a plecami, żeby nie zobaczył jak jej bardzo jest przykro. To nie byłoby wobec niego fair. Wiedziała o tym. Wiedziała, że chciał dobrze.
- Teraz pomyślą, że jestem tchórzem i dzieciakiem, którego trzeba zabierać przed północą - mruknęła. Było już grubo po północy, ale skąd mogła wiedzieć? - I że nie umiem się bawić. Och, Mike, jak mam mieć znajomych skoro jestem w ich oczach taka... taka słaba - Uniosła przeszklone oczy do nieba, do gwiazd, które w okolicach ich domu były tak dobrze widoczne.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 0:31
Ilekroć była w tamtym domu — płakała.
Gdy w lipcu dostała list od chyba-Thomasa-Doe — też płakała.
Nie znosił, gdy płakała.
- Jest po północy, dałem wam więcej czasu. - odburknął, rzucając miotłę na ziemię. Nie był zły na nią, a na nich. Martwił się o nią.
- Słaba? - powtórzył, marszcząc gniewnie brwi. Ktoś jej coś powiedział, o byciu charłakiem? Dlatego płakała? Poczuł się jak w szkole, gdy to jemu mówiono okrutne rzeczy z powodu jego niewiedzy o czarodziejskim świecie. - Dobrze, kto ci tam coś nagadał i o czym? - skrzyżował ramiona, stając przed nią. - I kto taki mądry opowiadał ci o pyle z wróżek?



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 0:39
Otworzyła usta i zaperzyła się, gdy powiedział, że jest już po północy, ale tu właściwie nie miała nic na swoje usprawiedliwienie, więc tylko przygryzła policzek.
Odwróciła się z gwałtownym machnięciem warkocza dopiero wówczas gdy zaczął ją odpytywać. Naprawdę, teraz chciał ją tak dobijać? Wypominać jej? Gdyby pozwolił jej zostać albo chociaż odebrał ją rano to może dałaby radę się jeszcze z nimi wszystkimi pogodzić!
- Słaba, bo brat musi mnie odbierać w środku nocy tylko dlatego, że jest tam chłopiec, który wypił piwo! Czy coś... - Machnęła histerycznie rękami. - Wiem, wiem, jest wojna, wiem. Ale oni wszyscy tam... Liddy Moore i Maise i Marysia i Neala, oni wszyscy żyją w wojnie, i niektóre też mają taką rodzinę jak ja, ale jednak mogą się... mogą się spotykać i się bawić i robić rzeczy razem - Zacisnęła zęby zanim palnęła coś więcej i otarła mokry policzek. - Czym się różnisz od nie wiem, Billy'ego albo tego Weasleya? Jestem mniej bezpieczna, bo nie mam magii, o to chodzi? - Musiało, no bo o co innego.
Właśnie to miała na myśli, gdy mówiła, że jest słaba.
- Nikt mi niczego nie nagadał, byli zdziwieni, że nie zostanę do rana tylko tyle - dodała wciąż piskliwie, ale z mniejszym przekonaniem, a potem wcisnęła palce we włosy, zastanawiając się czy nie mówi zbyt głośno i czy przypadkiem nie obudzi Addy. Nie chciała, Adda potrzebowała odpoczywać, zwłaszcza o tej godzinie. - Nie wiem co to jest Wróżkowy Pył, jedni mówili, że to... że to jest lekarstwo albo jakieś zioła do kadzenia, że poprawia nastrój i tak dalej. Nie wiem, to jest jakiś chyba element ich kultury, nie chciałam oceniać. Obiecuję, że niczego nie wdychałam! - Wyrzuciła ręce w powietrze. - Wiem, że to magiczne zioła i że nie mogę eksperymentować z eliksirami ani mieszankami ani niczym takim, jestem pielęgniarką, nie jestem aż taka durna. - Pozostawiła na razie pytanie tego czy nazywał się Wróżkowy Pył bo to była ładna nazwa czy dlatego, że naprawdę były tam jakieś skrzydła wróżek.


I show not your face but your heart's desire
Ain Eingarp
Ain Eingarp
Zawód : Wielość
Wiek : nieskończoność
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
I show not your face but your heart's desire.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Metamorfomag
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów 3baJg9W
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f47-sowia-poczta https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/f55-mieszkania http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 0:40
Otworzyła usta i zaperzyła się, gdy powiedział, że jest już po północy, ale tu właściwie nie miała nic na swoje usprawiedliwienie, więc tylko przygryzła policzek.
Odwróciła się z gwałtownym machnięciem warkocza dopiero wówczas gdy zaczął ją odpytywać. Naprawdę, teraz chciał ją tak dobijać? Wypominać jej? Gdyby pozwolił jej zostać albo chociaż odebrał ją rano to może dałaby radę się jeszcze z nimi wszystkimi pogodzić!
- Słaba, bo brat musi mnie odbierać w środku nocy tylko dlatego, że jest tam chłopiec, który wypił piwo! Czy coś... - Machnęła histerycznie rękami. - Wiem, wiem, jest wojna, wiem. Ale oni wszyscy tam... Liddy Moore i Maise i Marysia i Neala, oni wszyscy żyją w wojnie, i niektóre też mają taką rodzinę jak ja, ale jednak mogą się... mogą się spotykać i się bawić i robić rzeczy razem - Zacisnęła zęby zanim palnęła coś więcej i otarła mokry policzek. - Czym się różnisz od nie wiem, Billy'ego albo tego Weasleya? Jestem mniej bezpieczna, bo nie mam magii, o to chodzi? - Musiało, no bo o co innego.
Właśnie to miała na myśli, gdy mówiła, że jest słaba.
- Nikt mi niczego nie nagadał, byli zdziwieni, że nie zostanę do rana tylko tyle - dodała wciąż piskliwie, ale z mniejszym przekonaniem, a potem wcisnęła palce we włosy, zastanawiając się czy nie mówi zbyt głośno i czy przypadkiem nie obudzi Addy. Nie chciała, Adda potrzebowała odpoczywać, zwłaszcza o tej godzinie. - Nie wiem co to jest Wróżkowy Pył, jedni mówili, że to... że to jest lekarstwo albo jakieś zioła do kadzenia, że poprawia nastrój i tak dalej. Nie wiem, to jest jakiś chyba element ich kultury, nie chciałam oceniać. Obiecuję, że niczego nie wdychałam! - Wyrzuciła ręce w powietrze. - Wiem, że to magiczne zioła i że nie mogę eksperymentować z eliksirami ani mieszankami ani niczym takim, jestem pielęgniarką, nie jestem aż taka durna. - Pozostawiła na razie pytanie tego czy nazywał się Wróżkowy Pył bo to była ładna nazwa czy dlatego, że naprawdę były tam jakieś skrzydła wróżek.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 0:49
- Robić rzeczy razem po północy? Miałyście cały wczesny wieczór na imprezę dla dziecka. Jesteś dorosła, ale nigdy mnie nie okłamywałaś. - wyrzucił jej z żalem. Obiecał sobie, że będzie spokojny, ale jej pretensje go ubodły, zirytowały. - Ojciec się martwił. - dodał ciszej. To go zirytowało. Był coraz starszy. Stracił żonę, stracili matkę. Zacisnął mocno usta. Nie będzie licytował się z Moore'ami i Weasley'ami na tragedie, ale... - Mogą, czy tak ci powiedziały? Może spytam Billy'ego, choćby teraz, hm? - jego oczy błysnęły impulsywnie, dłoń odruchowo sięgnęła po różdżkę. W zgodę Brendana wątpiłby nawet bez pytania; Billy został napadnięty w tej samej Dolinie Godryka, a jego siostrę odnalazł w rybie. Poczuł wyrzut sumienia, może powinien zabrać stamtąd Liddy i Maisie bez żadnego pytania. - Już ja wiem, jak mówi takie rzeczy młodzież. - warknął, bo samemu należał kiedyś do takiej młodzieży.
- Wróżkowy pył! - powtórzył, wręcz triumfalnie. - Wreszcie nazwałaś ten narkotyk poprawnie! - parsknął, nie powinien być złośliwy, ale się zagalopował. - Brali tam narkotyki? Proponowali ci narkotyki? - upewnił się, ogień wyparował nagle z jego głosu, spojrzeń stwardniało. - To nie są magiczne zioła, to nielegalne używki.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 0:59
Słowa o tatku nieco stonowały jej zaogniony ton; warga jej zadrżała i przycisnęła rękę do twarzy, jakby chciała zetrzeć z niej łzy razem z rzęsami i skórą. To nie było fair. Nic z tego nie było fair.
- Mogłeś m-mu powiedzieć, że wszystko jest w p-porządku - wydusiła, szczękając zębami z chłodu, który nadal osiadał na jej ciele po locie pod chmurami. - Nie wiedziałyśmy, że jest już po północy, bo dobrze nam się... dobrze się rozmawiało - wykrztusiła, z trudem dławiąc się tym właściwie kłamstwem. - Chciałam zostać do rana, żeby móc spędzić z dziewczynami czas. Tylko tyle - podsumowała gorzko. Tylko tyle i aż tyle. - Nie chodziło o Jamesa ani nikogo. Lubię Marcela, ale James... Jamesa też - zmieniła zdanie w połowie wypowiedzi i westchnęła z frustracją.
- Po co niby? Nie ufasz im? I mi? - zdenerwowała się i zaczęła trzęść bardziej, po części dlatego, że wiedziała, że niczego z tego co obiecała nie może być pewna, a po części ze strachu, że nieumyślnie zepsuje wszystkim zabawę i już w ogóle na zawsze ją znienawidzą.
Słabo jej się zrobiło, gdy padło słowo, którego starała się unikać, w które wątpiła, szaleńczo, bo chciała wątpić, bo nie chciała dopuścić do siebie myśli, że wszyscy poza może Marcelem mogliby ją tak okłamywać. Że mogliby... przecież Marysia nie wiedziała co to jest!
Zanim zdążyłaby się powstrzymać przycisnęła dłonie do skroni.
- Nieprawda! To nie jest prawda, może to tylko podobna nazwa! Ich kultura jest inna, nie rozumiesz jej! - I ja też. - Nikt tam nie wydawał się naćpany - Rozpłakała się. Rozpłakała się, bo znowu kłamała. Ale czy na pewno? A może wszystko źle zapamiętała? - Pijany co najwyżej. Przepraszam. Piliśmy. Znaczy ja nie - wyrzuciła z siebie na wydechu, bo czuła potrzebę przyznać się chociaż do jednej rzeczy, mała prawda za stek kłamstw, bo może wtedy nie będzie to wszystko takie oczywiste i Mike naprawdę zacznie jej wierzyć i pójdą spać i będzie po sprawie. - Ja nie lubię pić. Naprawdę - Desperacja w jej tonie była już zupełnie szczera. Łzy ciekły jej po szyi gęsto; nie dlatego, że ktoś ją skrzywdził, ale dlatego, że musiała skłamać swojemu kochanemu bratu, żeby nie wydać występków, które nie były jej.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 13:20
- Dostał list, zaraz powiem. Ale zanim go dostał i zanim wróciłem z pracy, czekał na ciebie sam. - może nie musiał jej tego wytykać, ale rozdrażniła go frustracja siostry i ta próba przypisania odpowiedzialności jemu. Może był niesprawiedliwy, wymagając by chociaż ona nie martwiła ojca, ale on i Just martwili go dostatecznie. - Dlaczego musicie spędzać razem czas akurat do rana? - nie rozumiał, nigdy nie rozumiał babskich posiedzeń do rana, bo nie był kobietą, w jego głowie do rana trwały tylko imprezy. - Możecie się spotkać w inny dzień. Zmrużył oczy, wychwytując jak się plątała. Carrington ręczył za Jamesa i wtedy ufał Carringtonowi, ale niegdyś ręczył też za Thomasa. - James co? - naciskał. Zmarszczył brwi, gdy zaczęła mówić o zaufaniu - nie brzmiała jak ona, brzmiała jak on sam gdy upił się w wakacje wieku szesnastu lat i pyskował własnej matce (czego dziś bardzo żałował). Zaufanie było czymś, co się miało, a nie czymś o czym się mówiło.
- Nie ufam nikomu, Kerrie! - wyrwało mu się, a ciężar tych słów dotarł do niego samego po sekundzie. Zamrugał, uświadamiając sobie, że od wybuchu wojny faktycznie nikomu nie ufa, może poza rodziną i najbliższymi przyjaciółmi. - Skończyło się zawieszenie broni. - przypomniał jej - A nawet tuż po nim zalazłem w wielkiej rybie siostry Brendana i Billego. Billego, którego napadnięto w tej Dolinie Godryka. Nie zabronię ci pracy, ale martwię się, jak mogę się nie martwić? I nawet ufając, że macie dobre intencje, nie ufam, że bylibyście w stanie o siebie zadbać. - parsknął. Carrington, on jeden tam był i dobrze latał na miotle, ale czy wziąłby na nią cztery krewne Zakonników? Czy James obroniłby kogokolwiek innego niż swoją żonę i dziecko? Nie wiedział, czemu właściwie myśli o niebezpieczeństwach, jego patronus sprawdził, że było tam spokojnie, ale nie był w stanie o nich nie myśleć. Nie był. Wziął głębszy wdech, jak zawsze gdy myśli o wojnie stawały się nazbyt intensywne, ale od wspomnień skuteczniej niż oddychanie odciągnęły go słowa Kerrie.
- Tak? A jak to się nazywa? Jak się to bierze? Jak działa? Z jakim obyczajem jest związane? - pierwszy raz w życiu nie przerwał, bo płakała, pierwszy raz zarzucił ją pytaniami jak zrobiłby z każdym w takiej sytuacji. Bo pierwszy raz w życiu mu kłamała. Widział to przecież, nie była dobrym kłamcą, a on był dobrym śledczym. - Pytałaś o wróżki, istnieją. A z ich skrzydeł zbiera się pył, po którym może poprawić się nastrój, ale który uzależnia i po którym może wystąpić krwawienie z nosa, ale i napad szału, konwulsje, drgawki, zapaść. Kiedyś badałem ciało prostytutki, która pomyliła to z jakimś innym syfem,* bo w Londynie biorą to prostytutki. - wyliczał, usiłując spojrzeć jej w oczy. Wyliczał, bo wiedział, że była pielęgniarką i że tego nie zbagatelizuje. - Wiem, że nie lubisz pić. - wtrącił łagodniej i bardzo chciał ją przytulić, ale jeszcze tego nie zrobił.


*i to był mój pierwszy wątek na morsie! <3



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 14:42
Nie spodziewała się, że Mike'a nie będzie o tej godzinie w domu, choć może powinna. Zarówno on jak i Adda podchodzili dużo swobodniej do zasady informowania o tym gdzie są, bo cała masa ich obowiązków i pracy oscylowała wokół tajemnicy. Do tego tatuś był przyzwyczajony. Czy nieumyślnie przysporzyła mu więcej zmartwień samym tylko faktem, że chciała zostać na noc u znajomych?
- Przeproszę go - wyjąkała, bo czuła się z tą myślą fatalnie; Mike skutecznie wpędził ją w poczucie winy, ale i równie skutecznie zdołał ją zdenerwować. Nie była na niego naprawdę wściekła, nie potrafiłaby, ale była roztrzęsiona i zmęczona, i smutna, bo nie umiała z nim o tym wszystkim co się stało porozmawiać w taki sposób, żeby nie był zaraz na tyle sfrustrowany, by zacząć robić impulsywne i niepotrzebne rzeczy. Nie chciała, żeby teraz stawał w jej obronie, bo sobie na to nie zasłużyła. Też tam była, widziała co się działo i powinna zareagować lepiej. Nie powinna się ze wszystkimi kłócić, przede wszystkim. - Mówiłam ci już, że to przyjęcie, miało trwać do rana. Miałyśmy razem spać i rano się czesać i zjeść śniadanie i oglądać wschód słońca razem i robić te wszystkie inne rzeczy, które robią normalnie ludzie, gdy chcą chociaż na chwilę zapomnieć o tym, że świat się wali im na głowy - podkreśliła, zaciskając pięści do momentu aż drżały jej wszystkie mięśnie. Oczywiście, że tego nie rozumiał, dla niego wojna była wszystkim. Zwykle była z niego dumna. Śmiertelnie wystraszona, ale dumna, nawet jeśli sama nie umiała żyć w taki sposób. Nie była bohaterką jak jej rodzeństwo. - Nic! James też... nie dogaduję się jeszcze z Jamesem najlepiej po Thomasie, i po tamtym dniu na plaży z Just, ale może byśmy się zaczęli dogadywać, gdybym miała więcej okazji! - palnęła, a potem odwróciła się od niego znowu i zapatrzyła w ciemne drzewa na horyzoncie, bo to co powiedział, że nikomu nie ufał, nawet jej, po prostu za bardzo bolało. Bolało i ubodło, i nie wiedziała jak mu powiedzieć, że też jej teraz łamał serce w taki sposób, żeby nie zabrzmieć jak naiwny dzieciak, za którego uważała ją Just, i James najwyraźniej też.
Skuliła się w sobie, gdy usłyszała o Neali i Liddy, o napadnięciu w Dolinie Godryka, o tym, że, czy tego chciała czy nie, wojna zaglądała im w oczy nawet tutaj, nawet w ich własnym domu pukała uparcie do okien.
- Wiem, że się martwisz, doceniam to. Kocham cię. I też się martwię. Ale nie zabraniam ci robić rzeczy. Niczego nie zabraniam, nawet jeżeli nie wszystko mi się podoba. Ty jesteś bohaterem, aurorem, prawdziwym wojownikiem. Ale Adda na przykład jest tylko kobietą i jest w ciąży. Jej nie zabraniasz się narażać i wystawiać, chociaż wiesz, że to nie jest dla niej dobre - wytknęła, chociaż może nie powinna i chociaż słowa paliły ją w gardło jak kwas, jakby miała zwymiotować zaraz, chociaż niczego przecież nie wypiła.
To wszystko i tak było prostsze niż myśleć o tym czego bała się Mike'owi powiedzieć, o tym, że musiała popełnić straszliwy błąd wybaczając Marcelowi, ufając drogiej Eve, ufając Jamesowi - nie dopuszczała tego do siebie, nadal próbowała samą siebie oszukać, bo to po prostu bolało zbyt bardzo. Może nie była tak do końca ufna, nie mogła dłużej być jako Tonks, ale naprawdę ceniła ich słowa. Nie sądziła, że mogliby je rzucać na wiatr. Nie sądziła, że mogliby ją okłamać.
Łzy spływały jej po policzkach grubymi grochami, gdy brat wyliczał wszystkie efekty Wróżkowego Pyłu. Czy to dlatego Eve siedziała Marcelowi na biodrach? Czy to dlatego Maria się z nim całowała, a potem przechodziła załamanie? Czy mógłby je tak wykorzystać i czy chciałby tak wykorzystać też ją?
Nie, na pewno nie. Przecież Marcel był dobry.
- Nie wiem z jakim obyczajem, w-wydaje mi się, że używają tych ziół od święta. Na specjalne okazje, żeby się rozluźnić, żeby... - Poradzić sobie ze skutkami klątwy? Tak mówił James. Eve mówiła inaczej. Marcel też. Kto miał rację? - Podobno można go palić albo żuć albo... ja widziałam połyskujący proszek. Powiedział... powiedzieli, że trzeba go wciągnąć nosem. Ale nic takiego nie zrobiłam, bo nie chciałam... nie wiedziałam... nie wiem... - Ukryła twarz w dłoniach i rozszlochała się. Nie powiedziała kto jej go dał, bo nie miała serca, nie po tym jak Marcel ją... - Przeprosił! Przeprosili mnie, powiedzieli, że to był głupi pomysł. Ja myślę, że oni sami nie wiedzieli co to jest. Że to było tylko tak na próbę, i że zobaczyli, że to jednak nie są żarty. Marysia żałowała i Nela też - wystękała we własne dłonie, bo tak bardzo wstyd było jej patrzeć na twarz brata. - To był tylko głupi pomysł, głupia zabawa, nikt nie miał na myśli nic złego przecież, wiesz, że oni wszyscy są w porządku, znasz ich! - Większość z nich znał. Ale pomyślała jeszcze raz o tych prostytutkach i że mogłaby nie wiedzieć jak pomóc, gdyby coś się stało i poczuła się jeszcze gorzej aż zgięła się w pół. - Naprawdę nic się nie stało. Powiedziałam co o tym myślę i przyznali mi rację! - Nie do końca tak było, ale tak to sobie chciała wyobrażać.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 15:10
Porzucił temat ojca, nie chcąc zresztą wpędzać jej w nadmierne poczucie winy jeśli chodziło akurat o niego. Jak miało się okazać, poczucie winy w innych kwestiach miało się okazać całkowicie zasłużone.
-Nie, problem w tym, że nam tego nie mówiłaś. - uciął ostro. - Mogłaś powiedzieć o zaplanowanym przyjęciu, mnie, ojcu, Addzie, nawet Maeve. - pod której oknami właśnie podnosili głosy. - Ale wysłałaś list w środku nocy i plączesz się w zeznaniach - zagadałyście się, czy miało trwać do rana? - naciskał, niewyspany, zmęczony i zirytowany tym, że jej irytacja spadła na niego. Podejrzewał, że na przyjęciu coś się stało, że to ono — czy James? — wzburzyło jej emocje, ale nie miał zamiaru obrywać za nie rykoszetem ani ustąpić.
- A po co masz się z nim dogadywać? - huknął, nagle zirytowany jej szlachetnymi intencjami. - To młodszy od ciebie cygan, brat człowieka, z którym nie pozwoliłbym ci mieć nic wspólnego i nigdy nie powinienem był pozwolić, szanuj się Kerstin! - naprawdę miała tak niską samoocenę? Była śliczna, mądra, dorosła, czy to on tak zrujnował jej młodość — bo zamiast być dobrą partią była krewną rebeliantów i szlam, bo zamiast żyć normalnie w mugolskim świecie musiała drżeć o własne życie? Czuł się winny, ale to świat był temu winny i to wszystko tylko podsycało jego gniew. Skrzyżował ramiona, gdy obróciła słowa w atak i przez chwilę milczał, choć miał ochotę jej wygarnąć, że gdy wrócił kiedyś do domu pijany (i nie tylko) to mu to wygarnęła. I z perspektywy czasu był za to wdzięczny. Na tym polegała rodzina. Wzdrygnął się za to, gdy wplątała do niego Addę.
- Myślisz, że się o nią nie martwię?! - wyrwało mu się nagle, tym razem dużo ciszej. Zmarszczył brwi, gdy uświadomił sobie co powiedział, to były ich sprawy. - To nasze sprawy, Kerrie. Nie zmienisz tematu komplementując mnie, ani wplątując w to Addę i to nie jest rozmowa o tym, czego ci na co dzień zabraniam, a czego nie. - bo to nie był zwykły dzień, tylko środek nocy i listy o pyłach z wróżek i łzy na twarzy siostry; łzy, dla których wcale nie był zapalnikiem.
- Wciągać nosem?! Jesteś pielęgniarką i nie zabroniłaś im wciągać rzeczy nosem? - spojrzał na nią ze zgrozą, po raz pierwszy od bardzo dawna uświadamiając sobie, że Kerrie nie jest dzieckiem; że była tam najdoroślejsza. Miał ochotę powiedzieć, że o Addę nie martwi się, bo wiedziałaby czego nie wciągać nosem, ale ugryzł się w język, a kolejne słowa Kerrie zdążyły go zmrozić. - Połyskujący proszek wciągany nosem to wróżkowy pył, Merlin wie z jakimi romskimi ziołami go zmieszali - i dodałby, że chuj go to obchodzi, ale nie chciał przeklinać przy Kerrie i właściwie to go obchodziło, jakie to może mieć skutki uboczne? - Neala to brała? Siedemnastoletnia Neala, siostra Brendana, który ją odbierze? - powtórzył z niedowierzaniem, blednąc. - Stało się. Powiesz mi, kto to przyniósł, albo wrócę tam i przesłucham ich wszystkich. James? - spojrzał na nią podejrzliwie, wszystkie jego uprzedzenia i oznaki wskazywały na Doe. - To się mogło bardzo źle skończyć. Musimy się też dowiedzieć kto im sprzedał to gówno. - zapowiedział. - Idziemy do domu, potrzebuję Canisa. Expecto Patronum. - otworzył drzwi, drugą ręką sięgając po różdżkę. Nastrój miał daleki od wesołego, ale zdołał przywołać wspomnienie Festiwalu Lata i ślubu; próbując myśleć o twarzy Addy, a nie o tym jak szczęśliwa była tam Kerrie, która dziś tak go rozczarowała.



Can I not save one
from the pitiless wave?



Ostatnio zmieniony przez Michael Tonks dnia 11.06.24 15:14, w całości zmieniany 2 razy
Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 15:10
The member 'Michael Tonks' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 51
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 17:19
- Przepraszam, nie planowałam tego wyjścia! Chciałam tylko podrzucić prezent, ale wszyscy byli tacy mili, zapytali czy chcę zostać, Eve mnie prosiła, więc zostałam
i napisałam ci od razu list, bo wiedziałam, że będziesz się martwić i nie chciałam...
- urwała, bo nie mogła złapać tchu. Jak jeszcze mogła wytłumaczyć Michaelowi, że jej intencje były dobre, że nie planowała wcale przyprawiać go o nerwy ani łamać jakichkolwiek zasad ani niczego w tym stylu; była przekonana, że ta zabawa będzie niewinna, że nie ma tam nic więcej poza nalewką, bo to usłyszała na początku. Skąd mogła wiedzieć! A kiedy już wiedziała... czy byłaby jeszcze w stanie ich w ogóle powstrzymać? Czy chciała to robić? Ile jeszcze mogła grać rolę starszej i rozsądnej, nie wiedziała jak długo jeszcze da radę pociągnąć zupełnie samotna! Gdzie podziały się te szczęśliwe, niewinne dni, kiedy tańczyła z Thomasem na łące? Wtedy była przekonana, że cokolwiek się stanie, dadzą sobie radę razem. Teraz nie była już pewna zupełnie niczego. - Zagadałyśmy się, a potem zrobiło się już na tyle późno, że strach było wracać samemu! Marcel proponował, że mnie odprowadzi, ale wiesz przecież, że nie mogłabym go tu przyprowadzić! Więc chciałam zostać do końca, o to cię poprosiłam - Może jednak mówiła troszkę zbyt głośno; wzięła jeden i drugi głębszy oddech, żeby choć trochę powstrzymać tę żałośnie drżącą nutę w głosie, która nijak nie przydawała jej wiarygodności.
Wywróciła oczami, gdy Michael przywołał cygańskie pochodzenie Jamesa, a potem zaróżowiła się wściekle, gdy zrozumiała co zrobił - WYWRÓCIŁA OCZAMI PRZED NAJSTARSZYM BRATEM. Co więcej, nie była od niego wcale lepsza. Nie tak dawno sama unosiła się uprzedzeniami, zraniona po tym co zrobił Thomas. Ba, nadal nie pozbyła się wszystkich uprzedzeń. Być może dlatego, że James przynajmniej zachowywał się jakby chciał ją w nich utwierdzić.
- Nie mam wielu przyjaciół, jakbyś nie zauważył. Właściwie to prawie wcale nie mam. Nie chcę być pokłócona ze wszystkimi w tym maleńkim mieście przez niego - Thomasa. - Poza tym i ja Jamesa potraktowałam niesprawiedliwie i on mnie. To się da wyjaśnić - Ale załamanie głosu na samym końcu słowa sugerowało, że sama nie wierzy w to co mówi.
Wstyd jej było, że przywołała Addę, sama wyczuła, że to był niski argument i łapanie się czegokolwiek, żeby jakoś Michaela przekonać, że nie zrobiła niczego aż tak odstającego od ich rodzinnej normy. Jakby chciała przekierować jego uwagę, zakończyć temat, uciec, zakopać się w pościeli i nigdy już nie wychodzić z własnej sypialni. Oczywiście tego nie zrobi, miała pacjentów, na których jej zależało. Ale tak się dzisiaj czuła brudna, że wstyd jej było się pokazywać komukolwiek na oczy.
- Wiem - wydusiła wreszcie. Wiedziała, że się martwił, o nich wszystkich. - Wiem, ale nie chcę... nie chcę stracić całego życia. Już jestem starą panną, Mike. Straciłam wszystkich swoich dawnych przyjaciół. I to niczyja wina, wiem, poza czarnoksiężnikami, ale chociaż w gronie ludzi, którym ty ufasz chciałabym móc trochę pożyć - Miała na myśli tych o nazwisku Weasley, Moore, czy Carrington. Nie zamierzała przywoływać Doe'ów, Multon, czy nie daj Bóg Freddy'ego, ale wiedziała, że Mike też spędza czas ze znajomymi mimo wojny. Czy to takie złe, że też tego pragnęła? Dopiero docierało do niej, że Mike'owi wcale nie chodzi o spędzanie czasu, że właściwie ma rację twierdząc, że nie powinna zostawać w Dolinie sama na całą noc. A przynajmniej nie w takich warunkach. Nie wtedy gdy działo się to co się działo. Historia o Wróżkowym Pyle była wystarczającą nauczką i sprawiła, że opuściła wzrok i zmarszczyła nos z wyrazem kompletnej rozpaczy.
- Powiedziałam, że to zły pomysł! Ale nie mogłam zabronić, wszyscy są dorośli, Mike. Mogłam co najwyżej ich pilnować, co miałam zrobić niby innego... zostawić ich na pastwę losu albo... albo wyjść i pójść w noc sama? - Po to ją stamtąd zabrał, ale i tak miała żal, że nie zdążyła załatwić tego wszystkiego lepiej. - Przeszło im szybko, byli bezpieczni. Pilnowaliśmy się nawzajem, Eve też nic nie piła ani nic, bo jest mamą. Z Eve głównie siedziałam - Kolejna półprawda, kolejny szloch wstydu i obrzydzenia do samej siebie.
Pobladła i pozieleniała, gdy usłyszała, że Neala ma siedemnaście lat. Wiedziała, że w czarodziejskim świecie to już niby była dojrzałość, ale tam gdzie się wychowała... Cholera, przecież ona na dobrą sprawę to jeszcze dziecko. Zakryła usta dłonią, a potem w porywie desperacji rzuciła się za Michaelem, obejmując go ramionami w pasie i wtulając się w jego koszulę - tak właśnie próbując go powstrzymać.
- Och, Mike, proszę, proszę, proszę nie rób tego. Będą wiedzieli, że to przeze mnie, znienawidzą mnie. Ja nie chciałam... nie chciałam, żeby tak wyszło. Jakbym została to bym się nimi zaopiekowała, porozmawiała z nimi rano o tym, że tak nie można! Naprawdę! Tyle im wystarczy, są tacy młodzi! - Tak jakby ona nie była. Ale teraz, w tej chwili (Siedemnaście lat!) czuła się wyjątkowo staro. - Nie gnęb ich, to tylko głupi błąd. Wyskok. Na pewno też się czasem bawiłeś w młodości tak, że teraz wstyd opowiadać! - Kerstin zdarzało się to niezwykle rzadko, ale jak znała swoich braci i Just, była o tym przekonana. - Nic się nikomu nie stało - jęknęła raz jeszcze, mocno przywierając do jego koszuli na plecach. - Nie James! Nikt... nie wiem - palnęła, bo ostatnią rzeczą jakiej chciała to ściągnąć Marcelowi problem na głowę po tym jak do samego końca stał po jej stronie. - To nie ma znaczenia, nie mają więcej. Och Mike, oni potrzebują opieki, a nie więzienia! - histeryzowała, bo już sobie wyobrażała kary za nielegalne środki. Jak poważne były te narkotyki w czarodziejskim świecie? Mogła się tylko domyślać, bo wiedziała, że po jej stronie Londynu inaczej się karało za jedne a inaczej za drugie. - Nie! - pisnęła, gdy wyczarował patronusa. Była zdesperowana. - Wszystko ci powiem, obiecuję, ale obiecaj, że nic im nie zrobisz!


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]11.06.24 20:08
-Mogłabyś go pokierować na dróżkę pod dom, gdybyście pomyśleli o tym przed ciszą nocną. - uciął kąśliwie, tym bardziej nieprzejednany im bardziej próbowała mu wmówić, że nie godził się na jej prośby. Może w odróżnieniu od Just był dla niej za miękki, może był za miękki wtedy gdy przybył po nią do cygańskiego domu? Dla niej, dla Cyganów. Miała temperament, jak on i Just, ale zawsze kierowała go w troskę, nie w bunt.
Z niedowierzaniem uniósł brwi, gdy wywróciła oczami — na niego. Przez myśl przemknęło mu, że nie zachowałaby się tak wobec Just i momentalnie pożałował swojej dawnej pobłażliwości.
- Jeśli uważasz, że przez nich będziesz skłócona z całą Doliną Godryka - wytknął jej błąd logiczny, ale coś zasępiło jego twarz gdy mówił te słowa - to znaczy, że błędem było pozwolenie osiedlić się im w Dolinie Godryka. - dotarło do niego. To wtedy zaczęły się problemy, nadal tworzyli te problemy. Ten dom nie był ich, ale wtedy uważał, że jest wojna i że grupka nastolatków nie zrobi nikomu nic złego. Najwyraźniej robili, skoro jego siostra bała się o ich opinię tak, że nie zachowywała się jak ona. Ubodło go to, bardziej niż chciałby przyznać. W młodości zawsze czuł się w czarodziejskim świecie trochę obcy, zawsze robił więc wszystko, by pasować (tak, imprezy się w to wliczały, ale miał od nich cały Londyn i starał się nie być szlamą, która zaburza ciszę nocną innych) — a teraz słyszał od własnej siostry, że Dolina Godryka bardziej ma się przejąć zdaniem grupki Cyganów niż jego, aurora? Niż pielęgniarki, która cicho, ale obowiązkowo leczyła ich w lecznicy? Przesadzał, hiperbolizował, ale tak rozumiał jej słowa.
- W takim razie ja to z nim wyjaśnię. - uśmiechnął się wilczo, ale jego oczy pozostały zimne. Wilczy głód widział kiedyś w oczach Jamesa; wtedy to uszanował, ale może się mylił – tak czy siak, zrozumieją się lepiej niż ten Cygan i Kerrie.
- Jesteś piękna, jesteś mądra, a ta wojna wreszcie się skończy i poznasz kogoś, kto na ciebie zasługuje. - zaprotestował, gdy przywołała staropanieństwo, ale ten ostatni przebłysk łagodności szybko ostygł i prędko pożałował swojego komplementu o mądrości.
- Pożyć to nie znaczy brać wróżkowy pył ani przyglądać się jak robią to inni! Pożyć to nie znaczy zasiedzieć się w czyimś domu, wiesz ilu ludzi chciało p o ż y ć, Kerrie?! Wiesz, gdzie teraz są? W glebie, jeśli mają szczęście! Frederick Fox i jego syn chcieli pożyć, a spadła na nich kometa! - warknął, bo w to wierzył, choć przy Maeve bardzo starał się dusić to przypuszczenie. - Więc nie, nie wzbudzisz moich wyrzutów sumienia, bo chciałaś posiedzieć na imprezie z narkotykami i alkoholem, młoda damo! - na usta cisnęło mu się powiedzenie, że mogła imprezować gdy jeszcze byli bezpieczni, że mogła wtedy spytać go o chłopców i alkohol, że trzy lata temu by jej wszystko powiedział. Nie był aż tak okrutny. - Jesteś pielęgniarką i jesteś dorosła, Kerrie, po prostu patrzyłaś jak to biorą i postanowiłaś z nimi o tym porozmawiać potem? Mogłaś napisać mi prawdę. Możesz teraz powiedzieć mi prawdę. - to mogła zrobić, ale nadal się opierała. Cofnął się o krok.
- To była jedna szansa, Kerrie. Obawiam się, że muszę dociec do prawdy sam, skoro nic nie wiesz. A tam są siostry moich przyjaciół. Ludzi, którym powierzyłbym życie i których młodsze krewne zostawiłem przez kłamstwa w tym siedlisku... nieodpowiedzialności. - użyłby gorszych słów gdyby nie to, że samemu w młodości imprezował. Ale nigdy z dziewczynami, które były nieletnie albo które szanował. - Sama rozumiesz, w jakiej sytuacji to nas stawia. - zarządził lodowato. Było mu wstyd, że tam nie wszedł. Wstyd za nią, wstyd za rodzinę. Srebrny wilk zmaterializował się obok nich, a Mike cofnął się od Kerrie o krok.
- Leć do Williama Moore i przekaż mu: "Billy, twoja siostra i Maisie, chyba kuzynka, są na imprezie w Dolinie Godryka, bezpieczne, ale w skrajnie nieodpowiedzialnym towarzystwie. Czy ty o tym wiesz? Odebrać je? Tak czy siak, jutro musimy porozmawiać." Potem wróć, polecisz jeszcze w kolejne miejsca. - poprosił patronusa, ignorując Kerrie, ale celowo robiąc to tak, by wszystko słyszała. Nie mógł posłać patronusa w dwa miejsca naraz, a Irlandia znajdowała się dalej. Sowa szybciej doleci do Devon, więc ruszył w stronę Canis, szukając po drodze papieru.
- Czas na obietnice się skończył, Kerrie. Mówisz teraz, albo wychodzę. - powiedział głośno i wyraźnie, demonstracyjnie trzaskając szufladą. Chwycił za kałamarz. Rozejrzał się, może mógłby użyć też Rodzynki, sowy Addy.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]12.06.24 21:47
Wszystko było zupełnie nie tak; w którym momencie zaczęła tak permanentnie psuć nastrój każdej osobie, z którą rozmawiała? Przecież gdzieś głęboko w sobie wiedziała, że powinna być odpowiedzialniejsza na imprezie u Eve, że to mdlące uczucie i ciężar w żołądku, które odczuwała od samego początku, odkąd tylko zobaczyła wymiotującą Nealę, biorą się właśnie z tego, że dostrzegała rzeczy, o których wolałaby nie wiedzieć. Powinna być mądrzejsza, odważniejsza, ale zamiast tego starała się być... wyrozumiała. Nie, nie wyrozumiała. Była tchórzliwa, bo umyślnie ignorowała wszystko co ją niepokoiło po to tylko, by nie zrazić do siebie ludzi, którym z samotności chciała zaimponować.
Wydawali się, przynajmniej przez większość czasu, tak szczęśliwi ze sobą. Tak lojalni i ufni, jak to opowiadał jej Marcel na plaży, gdy rozmawiali o Jamesie. Tęskniła za taką nienaruszalną przyjaźnią, nawet jeśli czuła, że nie tak powinno wyglądać jej życie i jej przyszłość. Nie tak wychowała ją mama i pani Hawksbury w szkole pielęgniarskiej.
- O czym ty mówisz? - ledwie wydusiła przez ściśnięte gardło, przyciskając dłonie do policzków i wpatrując się w brata oczami wielkimi jak spodki, ponieważ nigdy, nigdy w całym życiu, nie widziała go tak kompletnie wściekłego. I to na nią. Na nią, ona wyprowadziła go z równowagi. Ona sprawiła, że pękł i zaraz pójdzie i może zrobi komuś krzywdę. - Nie, Mike, poczekaj. Proszę, poczekaj. - Ale ten jego uśmiech był tak straszny, tak go nosiła zła energia, że bała się do niego zbliżyć. Warczał na nią i wypominał jej wszystkie błędy i błędy innych ludzi, którzy za nie zapłacili, i wojnę, o której nie powinna zapominać nawet przez najmniejszą sekundę, niezależnie od tego jak bardzo by chciała.
Czuła się teraz głupia, i naiwna, i paskudna, i kłamczuchą, i problemem. Zamarła w bezruchu i szlochała bezradnie, zaciskając pięści przy sobie i ledwie łapiąc oddech, bo takie skurcze brzucha ją brały, gdy zrozumiała, że schrzaniła wszystko i wszystko wymyka się właśnie spod kontroli.
- Nie byłam t-tam d-dla alkoho-olu i narkoty-yków - zdołała w końcu powiedzieć bez dławienia się. - Tylko dla-a-a nich. - Przełknęła ślinę, żeby chociaż trochę się uspokoić. - Wybaczanie ludziom, kiedy przepraszają i pracowanie nad sobą to nic złego. Zwłaszcza, że oni nie są źli - O tym nadal była przekonana; źli ludzie czaili się po drugiej stronie frontu, może nawet wśród nich, gdzieś w Dolinie, jako szpiedzy; ale nikogo takiego nie było na imprezie, bo i ona i Liddy i Neala dawno stałyby się łupem.
Musiała być już zupełnie czerwona i rozczochrana, ale jakimś sposobem zdołał zranić ją jeszcze bardziej, gdy wytknął jej, że jest pielęgniarką i powinna wiedzieć.
- Co miałam zrobić?! - Już nie mogła powstrzymać piskliwych wrzasków, chociaż wiedziała, że na dobre im to nie wyjdzie. - Siłować się z nimi, żeby im je wyrwać? Ukraść je? Zaatakować ich kamieniem? Uciec i na nich donieść? Czy może napisać ci, że odwiedziłam koleżankę i niektóre dzieciaki tam biorą narkotyki, żebyś przyszedł i ich zaatakował! Uzależnienie to też jest choroba! Chciałam im pomóc, ale nie wiedziałam jak! BAŁAM SIĘ! - Odwróciła się i uparcie zamiast wchodzić za nim do domu usiadła na schodku na tarasie, owijając ramiona wokół nóg i rycząc we własne kolana. - Nie wiedziałam co to w ogóle jest, tylko że jest magiczne. Nie wiem czym się różnią magiczne narkotyki od niemagicznych. Nie wszystkich ludzi tam znałam. Nie chciałam, żeby ci, których lubię, uznali, że ich atakuję - I tak to właśnie uznali. - Chciałam to zrobić jakoś lepiej... z empatią - wykrztusiła już ciszej, pogrążona już zupełnie w czarnej rozpaczy. Nie myślała już nawet o tym co Mike zrobi, czy naskarży tacie, czy zabroni jej w ogóle wychodzić z domu, bo z tym by sobie poradziła. Bała się o Marcela, Jamesa, Eve i resztę, że nazwą ich przestępcami.
Nie, bała się, że okaże się, że mieli złe zamiary, a ona naiwnie im we wszystko uwierzyła.
Zacisnęła powieki, ale więcej łez nie pociekło jej po policzkach, gdy usłyszała co powiedział do patronusa. Wszedł do domu, zostawił drzwi otwarte, słyszała trzaskanie szuflad i ostry głos brata. Przygryzła wargę do krwi zbyt długą może chwilę wpatrywała się w ciemną uliczkę zanim zerwała się i pobiegła do kuchni tak prędko, że potknęła się na progu i wyrżnęła kolanem po deskach korytarza. Nie żeby zwróciła na to większą uwagę. Wątpiła, żeby cokolwiek mogło ją teraz boleć bardziej niż bolało ją serce.
- Marcel dał mi wróżkowy pył. Powiedział, że to eliksir leczniczy tylko w proszku - wyrzuciła z siebie jednym ciągiem tak że ciężko było ją zrozumieć. Potem opuściła głowę i wbiła wzrok we własne stopy. Nie miała odwagi unieść wzroku. W ogóle najchętniej nigdy na nikogo by już nie patrzyła. Dlaczego podłoga była taka mętna? A nie, to tylko znowu jej łzy. - Nie wzięłam, bo czułam, że coś jest nie tak. Nie namawiał mnie. A potem... potem kiedy dopytywałam to mnie przeprosił. Przeprosił i powiedział, że to był najgłupszy pomysł świata. Był wcześniej pijany, kiedy... och, Marcel - zasłoniła twarz dłońmi i załkała. - Proszę, obiecaj, że nie zrobisz mu krzywdy! Obiecaj, że mu pomożesz, a nie będziesz ścigał. On był dla mnie taki miły i cały czas chciał mi jakoś pomóc. Widziałam, że było mu głupio. Widziałam, że żałuję. Proszę, Mike, nie znienawidź go.
Może przez pół minuty chciała wszystko zwalić na Jamesa; ale nawet poza świadomością musiało dotrzeć do niej, że nie umiałaby tego zrobić. James był jaki był, czasem podły, czasem nerwowy. Ale potrafił się też pięknie uśmiechać tymi oczami takimi podobnymi do oczu Tomka. Chciał nauczyć ją tańczyć i chciał, żeby została. Nie mogłaby nakłamać aż tak perfidnie. Bo też na to nie zasługiwał.
Nikt na to nie zasługiwał.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: 23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów [odnośnik]13.06.24 0:43
-Mówię o - - przymknął na moment oczy i wziął głęboki wdech. Był wściekły. Od pierwszego kwietnia 1957 roku codziennie był wściekły. Po raz pierwszy obnażył się z tą wściekłością przed Kerrie, bo starał się to przed nią kryć. Własną frustrację i bezradność przed Kerrie; martwienie się o Just przed Just; chwile słabości i smutku przed Addą; posępną pewność co do losu Foxa przed Maeve. Jak widać, nie wyszło, chyba nie mogło codziennie wychodzić, tama pękła. Ale była jedna tama, której nigdy nie mógł poluzować — jego własna kontrola nad własną złością, zrozumienie, gdzie leżała granica. Jeszcze jeden wdech. Jego złość była jego, nie wilcza. Przed Kerrie mógł i chyba chciał udawać jeszcze bardziej wściekłego niż był; chciał ją zastraszyć aby wydusić z niej wreszcie prawdę i ukrócić te zmartwienia o reputację wśród Cyganów i niepodobne do niej pyskówki; ale we własnej duszy musiał znać granicę. Otworzył oczy, nie czuł alarmującego gorąca, było mu wręcz zimno po locie w środku nocy. Złość była jego, nie wilka, bo na wilczą złość nikt nie zasługiwał. Na pewno nie Kerrie i chyba nawet nie ten, kto dał jej te prochy. Nie spuszczał potwora ze smyczy nawet przy szmalcownikach, choć raz mu się nie udało i choć od tej pory zawsze go korciło. - o tym - dokończył, po sekundowej pauzie. - że wyjaśnię to wszystko. Z tobą lub z nim. - ostrzegł. - I nie będę czekał, bo tam zostały inne dziewczyny. - warknął. Płakała, ale dziś nie wszystko kręciło się wokół niej. Płakała i bała się go i łamało mu to serce, ale dziś po raz pierwszy jej nie uspokajał. Płakała i pozwolił jej zobaczyć kawałek siebie z pracy, ale nie zaczęła płakać przez niego i nie mógł wybaczyć temu, kto doprowadził ją do tego stanu. Nad kwestią wybaczenia sobie zastanowi się rano.
- Przepraszają? Pracują nad sobą? Ci ludzie chcieli, żebyś została z nimi do rana! - warknął, nie dowierzając. Nikt tam nie przepraszał, chcieli się bawić nadal. Chcieli go namówić, by ją z nimi zostawił. Oceniał ich teraz pochopnie, ze złością, nie wiedział, czy na pewno nie szukali pomocy — ale był przekonany, że nie. Przyleciał do nich, trzeźwy, dorosły, a oni chcieli po prostu go odesłać i co, ćpać nadal? - Przepraszać za to, że mogli narazić twoje lub czyjeś lub swoje zdrowie tymi narkotykami? Nic się nie stało, z tego co mówisz, ale mogło, Kerrie, to nie jest rozcieńczone wino z Festiwalu Lata, ani nie cukierki! - kontynuował. Sapnął z niedowierzaniem, gdy nazwała to uzależnieniem. - Uzależnienie, czyli biorą tego więcej? - wkopała ich bardziej, nieświadomie. - Chcesz mi powiedzieć, że nieletnia siostra Brendana jest uzależniona? A może, że będzie? - zaznaczył lodowato. - TAK! Zrobić cokolwiek, albo napisać mi prawdę i poczekać na pomoc! - przerwał jej, choć urwał, gdy przyznała, że się bała. Nie chciał, żeby musiała się bać. Ale sądził, że będzie bać się czarodziejów chcących jej krzywdy i śmierci, że będzie bać się tego okrutnego świata — a nie, że będzie musiała się bać młodszych od siebie nastolatków, w tym sojuszników i krewnych Zakonu. W jakiś sposób to ubodło go jeszcze mocniej, ta zdrada. To, że próbował uchronić siostrę od krzywdy poza Doliną Godryka, a wśród nich tkwiło żmijowisko i trucizna, pod ich własnym nosem.
- Zabraniam ci chodzić na imprezy z ludźmi, których nie znasz. - chwycił ją za kolejne słówko, choć tak naprawdę nie rozmawiali już o bezpieczeństwie ani nieufności. - Nie wiedziałaś. - powtórzył. - W takim razie to mój błąd. I w takim razie się dowiesz. Wszystkiego. Jutro opowiem ci o wszystkich moich związanych z narkotykami sprawach, o wszystkich zmarnowanych życiach jakie widziałem, o wszystkich trupach i śledztwach. - zagroził, i nie będzie to miła opowieść. I prawdopodobnie nie opowie jej wszystkiego. - A teraz napiszę do kogo trzeba i wychodzę. - zagroził, a pióro śmigało po papierze w trakcie całego monologu.
Aż pękła, a zdrada stała się boleśniejsza.
Odwrócił się z niedowierzaniem, bo nie dowierzał, że za sprawą stał nie Cygan, a tak ściśle związany z Zakonem Carrington. Carrington, który ewakuował Oazę w tamten straszny dzień, Carrington walczący w imię feniksa.
- Marcel? - powtórzył głucho. - Nie mówisz tak, by ochronić Jima? - chyba jeszcze przez moment nie dowierzał, ale spojrzał jej w oczy i słuchał dalej i zrozumiał, że chyba nie.
- Marcel okłamał cię, mówiąc, że narkotyki to środek leczniczy. - powtórzył dziwnym, głuchym głosem. Puszczał mimo uszu jej kolejne słowa.
Kolejny wdech.
Listy były już napisane, więc przytoczył je do nóżek sów.
- Wszystko rozwiążę, Kerrie. - obiecał, nie obiecując jej nic z tego, o co prosiła. - Powiedz tacie, że jesteś bezpieczna. I... dziewczynom, jeśli je obudziliśmy. - poprosił. Trzasnąłby drzwiami, ale siedziała w drzwiach.
Chwycił za miotłę i odleciał.

/zt podkówka






Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks

Strona 1 z 2 1, 2  Next

23/24 IX Późna noc, Dom Tonksów
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach