Zaułek
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Zaułek
Ulica Pokątna składa się nie tylko z głównej ulicy, choć to na niej tętni życie. Pomiędzy wejściami do niektórych sklepów, znajdują się odnogi mniejszych uliczek, bardziej zaniedbanych, ponurych, często wyboistych - nikt nie widzi celu w ich odnowie. Czasami przebiegnie tu bezpański kot, by za chwilę zniknąć w cieniu. Dróżki najczęściej krzyżują się ze sobą, tworząc skomplikowaną sieć, w której można łatwo się zgubić, niektóre są ślepe, a wszystkie wydają się tak samo podobne.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 29.08.18 15:58, w całości zmieniany 1 raz
| stąd
Opuścili Wierzbowy Park w pośpiechu, z szatami nadgryzionymi ogniem i dotkliwie poparzoną skórą; odniesione rany nie bolały jednak mocniej, niż po raz wtóry piekące poczucie porażki, które uwierało dumę. Rookwood po raz wtóry obiecała sobie w duchu, że więcej uwagi poświęci urokom, choć ponad nie preferowała ofensywę czarną magią, niosącą za sobą o wiele więcej bólu i zdecydowanie znacznie ciekawszą w skutkach. Liczyli jednak na łut szczęścia i mocno się przeliczyli. Skinęła głową, gdy Rowle zdecydował o odwiedzeniu Cassandry; miał słuszność, nie powinni byli ruszać dalej w takim stanie, oboje przekonali się, że okazji do spotkania obcych przy ogniskach anomalii było coraz więcej - i nie mogli pozwolić sobie na to, aby być podczas podobnego spotkania nie wpełni sił.
Podążała za Magnusem labiryntem uliczek Nokturnu; znała je lepiej niż mógł przypuszczać, błądziła nimi od lat, choć z rzadka pod swoją własną twarzą. Dar metamorfomagii czynił ją anonimową, stawiał w komfortowej sytuacji dla czarodzieja, który parał się czarnomagicznymi praktykami; jako Brygadzista dbała o to, aby Sigrun Rookwood nie była kojarzona z Nokturnem - lecz teraz utraciła posadę w Ministerstwie Magii, nie przywiązywała do tego już więc tak wielkiej wagi.
Zastali uzdrowicielkę, która udzieliła im niezbędnej pomocy; dzięki jej silnym zaklęciom rany po dotkliwych poparzeniach zniknęły bardzo prędko, a jedyne co ich wciąż piekło to urażona duma. Podziękowała jej lakonicznie, kwiecista mowa i wylewność nie leżały w naturze łowczyni; z zadowoleniem spojrzała na sakiewkę, którą pozostawił Magnus - dobrze było mieć jednak po swojej stronie przedstawicieli arystokracji.
- Nie zwlekajmy - odparła bez zawahania; uwolnieni od bólu po poparzeniach, byli znów pełni sił - i determinacji, która nie pozwoliłaby Sigrun powrócić tej nocy do Harrogate. Opuścili lecznicę, a niedługo później także i Nokturn; nie opuścili jednak Londynu, nie uszli nawet daleko. Krętymi uliczkami dotarli na Pokątną, która była teraz opustoszała; ogłoszenie stanu wojennego zniechęciło wszystkich do nocnych spacerów. Tym lepiej dla nich, zbędne im było towarzystwo; podążyli w stronę zaułka, który został odgrodzony od reszty Pokątnej przez Ministerstwo - pokonali jednak te bariery bez zawahania, zamierzając jak najbardziej zbliżyć się do ogniska anomalii - kolejnego, dosłownego ogniska. Najpierw ujrzeli migającą pomarańczową łunę, a później usłyszeli trzask ognia. Musieli dostać się głębiej do zaułka, lecz znikąd co chwila pojawiały się jęzory ognia, z którymi musieli sobie poradzić.
- Nebula exstiguere! - wyrzekła z mocą Sigrun; w zaklęciach z dziedziny obrony przed czarną magią czuła się pewniej.
mam ze sobą eliksir byka i eliksir czuwającego strażnika
Opuścili Wierzbowy Park w pośpiechu, z szatami nadgryzionymi ogniem i dotkliwie poparzoną skórą; odniesione rany nie bolały jednak mocniej, niż po raz wtóry piekące poczucie porażki, które uwierało dumę. Rookwood po raz wtóry obiecała sobie w duchu, że więcej uwagi poświęci urokom, choć ponad nie preferowała ofensywę czarną magią, niosącą za sobą o wiele więcej bólu i zdecydowanie znacznie ciekawszą w skutkach. Liczyli jednak na łut szczęścia i mocno się przeliczyli. Skinęła głową, gdy Rowle zdecydował o odwiedzeniu Cassandry; miał słuszność, nie powinni byli ruszać dalej w takim stanie, oboje przekonali się, że okazji do spotkania obcych przy ogniskach anomalii było coraz więcej - i nie mogli pozwolić sobie na to, aby być podczas podobnego spotkania nie wpełni sił.
Podążała za Magnusem labiryntem uliczek Nokturnu; znała je lepiej niż mógł przypuszczać, błądziła nimi od lat, choć z rzadka pod swoją własną twarzą. Dar metamorfomagii czynił ją anonimową, stawiał w komfortowej sytuacji dla czarodzieja, który parał się czarnomagicznymi praktykami; jako Brygadzista dbała o to, aby Sigrun Rookwood nie była kojarzona z Nokturnem - lecz teraz utraciła posadę w Ministerstwie Magii, nie przywiązywała do tego już więc tak wielkiej wagi.
Zastali uzdrowicielkę, która udzieliła im niezbędnej pomocy; dzięki jej silnym zaklęciom rany po dotkliwych poparzeniach zniknęły bardzo prędko, a jedyne co ich wciąż piekło to urażona duma. Podziękowała jej lakonicznie, kwiecista mowa i wylewność nie leżały w naturze łowczyni; z zadowoleniem spojrzała na sakiewkę, którą pozostawił Magnus - dobrze było mieć jednak po swojej stronie przedstawicieli arystokracji.
- Nie zwlekajmy - odparła bez zawahania; uwolnieni od bólu po poparzeniach, byli znów pełni sił - i determinacji, która nie pozwoliłaby Sigrun powrócić tej nocy do Harrogate. Opuścili lecznicę, a niedługo później także i Nokturn; nie opuścili jednak Londynu, nie uszli nawet daleko. Krętymi uliczkami dotarli na Pokątną, która była teraz opustoszała; ogłoszenie stanu wojennego zniechęciło wszystkich do nocnych spacerów. Tym lepiej dla nich, zbędne im było towarzystwo; podążyli w stronę zaułka, który został odgrodzony od reszty Pokątnej przez Ministerstwo - pokonali jednak te bariery bez zawahania, zamierzając jak najbardziej zbliżyć się do ogniska anomalii - kolejnego, dosłownego ogniska. Najpierw ujrzeli migającą pomarańczową łunę, a później usłyszeli trzask ognia. Musieli dostać się głębiej do zaułka, lecz znikąd co chwila pojawiały się jęzory ognia, z którymi musieli sobie poradzić.
- Nebula exstiguere! - wyrzekła z mocą Sigrun; w zaklęciach z dziedziny obrony przed czarną magią czuła się pewniej.
mam ze sobą eliksir byka i eliksir czuwającego strażnika
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 56
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Splunął przez ramię - raz, na szcęście, przypadkowo dając się wmanipulować w zabobony dla naiwnych głupców, drugi, by spłukać z ust cierpki posmak niepowodzenia. Ucieczka z podkulonym ogonem nie leżała w jego stylu i Rowle czuł się z tym autentycznie źle. Zebrana w ustach flegma była żywym dowodem dymiącej porażki, uwędzonej zawodem. Nad sobą, jako czarodziejem i mężczyzną. Nosił na przedramieniu Mroczny Znak, musiał być najlepszy, najzdolniejszy, najbardziej wytrzymały. Godny, słabeusze nigdy nie powinni dostąpić tego zaszczytu i gdyby okazało się, że Rowle nie daje rady stanąć na wysokości postawionego przed nim zadania (jeśli alternatywą nie byłaby śmierć), własnoręcznie wyciąłby sobie fragment skóry, nie chcąc hańbić swego Pana.
Rozsądek i ego na szczęście szeptały mu o wartości - dlaczegoż miałby ich nie posłuchać? - Cassandra ppskładała ich z powrotem, uraczyła eliksirami na wzmocnienie, pobłogosławiła[i] na drogę, przypuszczalnie nie zamierzała oglądać ich po raz wtóry tego samego dnia. Magnus w duchu się z nią zgadzał, wracanie (czołganie?) się na Nokturn drugi raz w przeciągu kilku godzin rodziło podejrzenia i ściągało kłopoty. Pokątna była opcją bezpieczniejszą - choć również nie w stu procentach, kapryśna magia i tam zdołała namieszać i wytracić uśpiony lud z jego małomiasteczkowej stagnacji.
-Widzę, żeś pełna werwy - skomentował cicho, prawie aksamitnie, wysuwając się na prowadzenie i obierając ścieżkę do nieuczęszczanego, zniszczonego wybuchami magii zaułku - kiedy będzie po wszystkim, napijemy się - zdecydował, wyjmując różdżkę zza pazuchy odpowiednio wcześniej. Zbliżali się do źródła wyładowań, wyczuwał to, nie odnosząc się wcale do nadpalonego tynku na ścianach okolicznych budynków i niewielkich kraterów zionących w ulicy. Bacznie omiatał wzrokiem całą okolicę, brakowało tu tylko jakichś chojraków, porywających się z jedną różdżką na smoka. Otoczenie zdawało się jednak [i]czyste - jeszcze trochę, jeszcze trochę - a Sigrun poradziła sobie świetnie z opanowaniem magicznego pożaru i okiełznaniu ognistych kul.
-Nie ruszaj się - polecił, celując w nią własną różdżką, niech mu zaufa. Anomalie nie sprzyjały korzystaniu z magii, lecz skoro dostał szansę, niech się dzieje - magicus extremos - wypowiedział wyraźnie, siły nie powinno im zabraknąć.
|mam eliksir ochrony, garota i niezłomności
Rozsądek i ego na szczęście szeptały mu o wartości - dlaczegoż miałby ich nie posłuchać? - Cassandra ppskładała ich z powrotem, uraczyła eliksirami na wzmocnienie, pobłogosławiła[i] na drogę, przypuszczalnie nie zamierzała oglądać ich po raz wtóry tego samego dnia. Magnus w duchu się z nią zgadzał, wracanie (czołganie?) się na Nokturn drugi raz w przeciągu kilku godzin rodziło podejrzenia i ściągało kłopoty. Pokątna była opcją bezpieczniejszą - choć również nie w stu procentach, kapryśna magia i tam zdołała namieszać i wytracić uśpiony lud z jego małomiasteczkowej stagnacji.
-Widzę, żeś pełna werwy - skomentował cicho, prawie aksamitnie, wysuwając się na prowadzenie i obierając ścieżkę do nieuczęszczanego, zniszczonego wybuchami magii zaułku - kiedy będzie po wszystkim, napijemy się - zdecydował, wyjmując różdżkę zza pazuchy odpowiednio wcześniej. Zbliżali się do źródła wyładowań, wyczuwał to, nie odnosząc się wcale do nadpalonego tynku na ścianach okolicznych budynków i niewielkich kraterów zionących w ulicy. Bacznie omiatał wzrokiem całą okolicę, brakowało tu tylko jakichś chojraków, porywających się z jedną różdżką na smoka. Otoczenie zdawało się jednak [i]czyste - jeszcze trochę, jeszcze trochę - a Sigrun poradziła sobie świetnie z opanowaniem magicznego pożaru i okiełznaniu ognistych kul.
-Nie ruszaj się - polecił, celując w nią własną różdżką, niech mu zaufa. Anomalie nie sprzyjały korzystaniu z magii, lecz skoro dostał szansę, niech się dzieje - magicus extremos - wypowiedział wyraźnie, siły nie powinno im zabraknąć.
|mam eliksir ochrony, garota i niezłomności
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 18
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 18
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
- Zawsze i wszędzie - odparła bez zawahania, a na usta po raz pierwszy tego wieczoru wpłynął właściwy Rookwood drapieżny, wilczy uśmiech; oczywiście, że była pełna werwy i ochoty do działania. Kierowała nią nie tylko ambicja, która nakazywała dowiedzenia swej wartości i wykazania się, zabłyśnięcia w końcu, pośród innych sług Czarnego Pana, lecz i gorące pragnienie wypełniania jego rozkazów - aby w końcu oczyścić świat ze szlamu i brudu. Im szybciej uporają się z palącym problemem anomalii, tym prędzej poruszać się będą po nowym, lepszym świecie, w którym zabraknie miejsca dla mugoli i mieszańców. Porażki ubodły jej dumę, lecz jednocześnie zmotywowały do dalszej pracy - musiała ćwiczyć więcej, starać się mocniej, jeśli chciała sięgnąć po prawdziwą potęgę. W sierpniu czuła się już znacznie lepiej, bardziej sobą; przez pierwsze tygodnie po pamiętnej nocy w Azkabanie, snuła się osowiała i pozbawiona energii, taka tez była podczas ostatniego spotkania z Magnusem, lecz nic dziwnego - takie miejsce jak Azkaban pozostawia po sobie trwały ślad. Koszmarów miała jednak coraz mniej, z wolna powracała do swej równowagi - która dla innych wciąż była zwykłym obłędem. - Namówiłeś - skomentowała cicho, wzruszając niedbale ramieniem; Rookwood alkoholu nie trzeba było proponować dwa razy, jego nie odmawiała nigdy - chyba, że był naprawdę paskudny, lecz o proponowanie sikacza lorda Rowle nie podejrzewała.
Rozmowa jednak ucichła, to nie był czas i miejsce na towarzyskie pogawędki, musieli się skupić - zwłaszcza teraz, gdy udało im się pokonać przeszkodę, dzielącą ich od źródła anomalii. W obronie przed czarną magią zawsze czuła się pewniej: koniec jej cisowej różdżki rozbłysnął, a po chwili wychynęła z niej gęsta, fioletowa chmura, która zawisła nad tą częścią Pokątnej. Lunął z niej potężny deszcz, który zdołał ugasić pojawiające się co chwila jęzory ognia. Mogli więc iść dalej; znieruchomiała jednak, gdy Rowle jej to polecił, spojrzała nań pytająco. Nie kazał długo czekać na odpowiedź; zamierzał ją wzmocnić i była rada z tego zamiaru, potrzebowała wzmocnienia, aby nie być Śmierciożercy kulą u nogi. Koniec jego różdżki rozbłysł, nic jednak nie poczuła- zmarszczyła brwi, zazwyczaj czuła przypływ magicznej mocy; nie wyrzekła jednak ani słowa. Ruszyli w głąb zaułka. Rookwood wiedziała, że są już blisko; powietrze było gęste nie tylko od dymu, lecz i czarnej magii. Pulsowało niebezpiecznie, znajomo; zbliżyła się już kilkukrotnie do źródła anomalii, nie udało się jej jednak ujarzmić niespokojnej energii.
Miała nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
Powtarzała w myślach instrukcje, które zapisano na zwoju; spojrzała na Magnusa i upewniwszy się, że mogą zaczynać, uniosła swoją różdżkę - i starała się skupić swoją moc na tej niespokojnej mocy. Własną magią chciała ujarzmić energię anomalii, poskromić, w końcu uspokoić. Wszystko inne przestało mieć w tym momencie znaczenie. Sigrun starała się zgrać z mocą Śmierciożercy; sama nie zdołałaby ujarzmić tak potężnej mocy.
| naprawiamy metodą rycerzy walpurgii
Rozmowa jednak ucichła, to nie był czas i miejsce na towarzyskie pogawędki, musieli się skupić - zwłaszcza teraz, gdy udało im się pokonać przeszkodę, dzielącą ich od źródła anomalii. W obronie przed czarną magią zawsze czuła się pewniej: koniec jej cisowej różdżki rozbłysnął, a po chwili wychynęła z niej gęsta, fioletowa chmura, która zawisła nad tą częścią Pokątnej. Lunął z niej potężny deszcz, który zdołał ugasić pojawiające się co chwila jęzory ognia. Mogli więc iść dalej; znieruchomiała jednak, gdy Rowle jej to polecił, spojrzała nań pytająco. Nie kazał długo czekać na odpowiedź; zamierzał ją wzmocnić i była rada z tego zamiaru, potrzebowała wzmocnienia, aby nie być Śmierciożercy kulą u nogi. Koniec jego różdżki rozbłysł, nic jednak nie poczuła- zmarszczyła brwi, zazwyczaj czuła przypływ magicznej mocy; nie wyrzekła jednak ani słowa. Ruszyli w głąb zaułka. Rookwood wiedziała, że są już blisko; powietrze było gęste nie tylko od dymu, lecz i czarnej magii. Pulsowało niebezpiecznie, znajomo; zbliżyła się już kilkukrotnie do źródła anomalii, nie udało się jej jednak ujarzmić niespokojnej energii.
Miała nadzieję, że tym razem będzie inaczej.
Powtarzała w myślach instrukcje, które zapisano na zwoju; spojrzała na Magnusa i upewniwszy się, że mogą zaczynać, uniosła swoją różdżkę - i starała się skupić swoją moc na tej niespokojnej mocy. Własną magią chciała ujarzmić energię anomalii, poskromić, w końcu uspokoić. Wszystko inne przestało mieć w tym momencie znaczenie. Sigrun starała się zgrać z mocą Śmierciożercy; sama nie zdołałaby ujarzmić tak potężnej mocy.
| naprawiamy metodą rycerzy walpurgii
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
Narwana Sigrun wyrządzała więcej pożytku niż szkody, odwrócone proporcje, przynajmniej na razie były po ich stronie. Tej jedynej słusznej i właściwej: dzielili poglądy krwi, dzielili Pana i służbę, więc Rowle akceptował nadgorliwość blondynki, której wszędzie było pełno. Mieli wspólną gorącą głowę, w innych okolicznościach zirytowałby się szybciej, niż smok dźgany różdżką w oko, lecz zapał Rookwood ostatecznie przeważył szalę surowej oceny na korzyść. Gdyby wszyscy Rycerze wykazywali połowę jej animuszu, czwarta część Wielkiej Brytanii już należałaby do nich. Tępienie szlam przeprowadzane sukcesywnie znaczaco ograniczało zasięg (plugawe miernoty węsząc zagrożenie kryły się jak karaluchy), niestety zabójcza fala śmierci, przesiewającej Anglię niczym epidemia znajdowała się dopiero w fazie przygotowań. Rosnące obskurusy - jeszcze dzieci - poczyniłyby ogromne spustoszenie wśród wszystkich czarodziejów, a prócz tych mikroskopijnych, wciąż niewyrośniętych demonów, byli przecież oni, uzbrojeni po zęby, władający potężną i złowrogą magią.
Kiwnął głową, zakładając sobie ciemne loki wysuwające się spod kaptura za uszy. Golibroda odwiedzał go dawno temu - przebłysk myśli z kategorii zwyczajnych podczas momentu, kiedy skupienie na czymś poza zdawało się karygodne. Może to właśnie ten chochlik zdekoncetrował go na sekundę, czyniąc wspierające zaklęcie nieudanym: Magnus speszył się nieco, z pewnym wyrzutem zerkając w dół na swą różdżkę, choć doskonale wiedział, że to nie drewno zawiniło. Sigrun taktownie (o to jej nie podejrzewał) pominęła ten fakt milczeniem, obchodząc w koło zasklepiony cegłami zaułek, poznając się z pulsującą mocą anomalią. Także wyczuwał drgania, niestałą energię, pokłady czarnej, mrocznej magii drzemiącej gdzieś pod ziemią, a może w głębi którejś ściany. Dokładne zlokalizowanie źródła przerastało możliwości Rowle'a, jednak pobieżna wiedza starczyła, by podjąć się prób okiełznania anomalii. Znał sposoby, by niepokorna magia złagodniała, otrzymał przepis, jak postąpić z kapryśną mocą, aby stała się przychylna. Ustawił się plecami do Sigrun i wykonał z nią bliźniaczy ruch różdżką, usilnie koncentrując się na swej własnej sile, krzesąc czarnomagiczną energię, starając się zespolić ją z tą, skrzacą się od kobiety i przeciwstawić tej, którą buzowała ulica.
Kiwnął głową, zakładając sobie ciemne loki wysuwające się spod kaptura za uszy. Golibroda odwiedzał go dawno temu - przebłysk myśli z kategorii zwyczajnych podczas momentu, kiedy skupienie na czymś poza zdawało się karygodne. Może to właśnie ten chochlik zdekoncetrował go na sekundę, czyniąc wspierające zaklęcie nieudanym: Magnus speszył się nieco, z pewnym wyrzutem zerkając w dół na swą różdżkę, choć doskonale wiedział, że to nie drewno zawiniło. Sigrun taktownie (o to jej nie podejrzewał) pominęła ten fakt milczeniem, obchodząc w koło zasklepiony cegłami zaułek, poznając się z pulsującą mocą anomalią. Także wyczuwał drgania, niestałą energię, pokłady czarnej, mrocznej magii drzemiącej gdzieś pod ziemią, a może w głębi którejś ściany. Dokładne zlokalizowanie źródła przerastało możliwości Rowle'a, jednak pobieżna wiedza starczyła, by podjąć się prób okiełznania anomalii. Znał sposoby, by niepokorna magia złagodniała, otrzymał przepis, jak postąpić z kapryśną mocą, aby stała się przychylna. Ustawił się plecami do Sigrun i wykonał z nią bliźniaczy ruch różdżką, usilnie koncentrując się na swej własnej sile, krzesąc czarnomagiczną energię, starając się zespolić ją z tą, skrzacą się od kobiety i przeciwstawić tej, którą buzowała ulica.
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 25
'k100' : 25
86 + (24 x 1,5) + 25 + (32 x 2) = 86 + 36 + 25 + 64 = 211, st osiągnięte
Rowle mógł być pewien, że ochoty do działania nie zabraknie jej najpewniej nigdy; zawsze była narwana i energiczna, no - prawie zawsze. Jej życie było nieustannym stąpaniem po cienkiej linie. Teraz kroczyła po niej prosto, potrafiła zachować spokój, powściągnąć własne emocje, lecz jednocześnie było w niej wiele gorliwości. Często jednak chwiała się podczas tego spaceru; przez ostatnie tygodnie, przez noc spędzoną w Azkabanie, choroba, której nigdy nie była świadoma, wtrącała Sigrun w ramiona przygnębienia, czyniła ponurą i osowiałą. Znacznie bardziej wolała przechylać się w tę drugą stronę - niemal maniakalną. Czuła się wtedy niemal uskrzydlona własnym obłędem. Jedynie jedno nie ulegało zmianie: nienawiść do szlamu, tląca się w piersi zawsze i wszędzie, nie pozwalająca Sigrun usiedzieć w miejscu. Służba Czarnemu Panu otwierała przed nią ogromne możliwości - mogła uczyć się czarnej magii od niego i jego najzdolniejszych sług, mogła wreszcie przyłożyć swą rękę do ostatecznego rozwiązania sprawy mugolskiej i siać zniszczenie. Pragnęła tego gorąco i nie rozumiała opieszałości innych Rycerzy.
Najwyraźniej los wreszcie postanowił to docenić, a może po prostu odebrała surową lekcję i wreszcie wyciągnęła z niej wnioski.
Magnus Rowle stanął plecami do niej, unosząc własną różdżkę, po chwili poczuła jego moc, która również popłynęła w stronę ogniska anomalii; była silna, była potężna, lecz tym razem i jej magia nie odmówiła Sigrun posłuszeństwa. Mocnym strumieniem trafiła ku niespokojnej energii, wreszcie poczuła jak zaczyna jej ulegać, że zaczyna ją tłamsić i uspokajać. Zachęcona tym uczuciem włożyła jeszcze więcej wysiłku w ujarzmianie magii anomalii, nie chcąc pozwolić na to, aby wymknęła się jej z rąk. Z wolna zaczęła ustępować.
- Udało się? - wychrypiała cicho Sigrun; też to czujesz, Magnusie?
Za wcześnie było jednak na radość, to jeszcze nie koniec. Powietrze zadrżało i rozległ się rozdzierając pisk; wdzierał się do uszu boleśnie, niemal rozsadzał jej czas. Przygryzła wargę do krwi, starając się nie krzyknąć; to było po stokroć gorsze od śpiewu syren wybrzeży Dover. Rookwood czuła, że pisk ją osłabia, lecz nie mogła się poddać - byli już blisko. Anomalia prawie się im poddała. Musieli w to włożyć jeszcze trochę wysiłku, zachowując jednako trzeźwość umysłu - i właśnie to starała się uczynić.
jasny umysł II
Rowle mógł być pewien, że ochoty do działania nie zabraknie jej najpewniej nigdy; zawsze była narwana i energiczna, no - prawie zawsze. Jej życie było nieustannym stąpaniem po cienkiej linie. Teraz kroczyła po niej prosto, potrafiła zachować spokój, powściągnąć własne emocje, lecz jednocześnie było w niej wiele gorliwości. Często jednak chwiała się podczas tego spaceru; przez ostatnie tygodnie, przez noc spędzoną w Azkabanie, choroba, której nigdy nie była świadoma, wtrącała Sigrun w ramiona przygnębienia, czyniła ponurą i osowiałą. Znacznie bardziej wolała przechylać się w tę drugą stronę - niemal maniakalną. Czuła się wtedy niemal uskrzydlona własnym obłędem. Jedynie jedno nie ulegało zmianie: nienawiść do szlamu, tląca się w piersi zawsze i wszędzie, nie pozwalająca Sigrun usiedzieć w miejscu. Służba Czarnemu Panu otwierała przed nią ogromne możliwości - mogła uczyć się czarnej magii od niego i jego najzdolniejszych sług, mogła wreszcie przyłożyć swą rękę do ostatecznego rozwiązania sprawy mugolskiej i siać zniszczenie. Pragnęła tego gorąco i nie rozumiała opieszałości innych Rycerzy.
Najwyraźniej los wreszcie postanowił to docenić, a może po prostu odebrała surową lekcję i wreszcie wyciągnęła z niej wnioski.
Magnus Rowle stanął plecami do niej, unosząc własną różdżkę, po chwili poczuła jego moc, która również popłynęła w stronę ogniska anomalii; była silna, była potężna, lecz tym razem i jej magia nie odmówiła Sigrun posłuszeństwa. Mocnym strumieniem trafiła ku niespokojnej energii, wreszcie poczuła jak zaczyna jej ulegać, że zaczyna ją tłamsić i uspokajać. Zachęcona tym uczuciem włożyła jeszcze więcej wysiłku w ujarzmianie magii anomalii, nie chcąc pozwolić na to, aby wymknęła się jej z rąk. Z wolna zaczęła ustępować.
- Udało się? - wychrypiała cicho Sigrun; też to czujesz, Magnusie?
Za wcześnie było jednak na radość, to jeszcze nie koniec. Powietrze zadrżało i rozległ się rozdzierając pisk; wdzierał się do uszu boleśnie, niemal rozsadzał jej czas. Przygryzła wargę do krwi, starając się nie krzyknąć; to było po stokroć gorsze od śpiewu syren wybrzeży Dover. Rookwood czuła, że pisk ją osłabia, lecz nie mogła się poddać - byli już blisko. Anomalia prawie się im poddała. Musieli w to włożyć jeszcze trochę wysiłku, zachowując jednako trzeźwość umysłu - i właśnie to starała się uczynić.
jasny umysł II
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
The member 'Sigrun Rookwood' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 31
'k100' : 31
Systematycznie dokładał cegiełki do powstającej potęgi, nie trudząc się wcale tą żmudną budową ogromnego muru. Żelazna kurtyna miała na dobre podzielić dwa światy, po jednej stronie barykady ustawiając czarodziejów (naturalnie na cokole, by mogli z góry obserwować, co dzieje się na zewnątrz), a po drugiej mugolskie pluskwy, pędzące swoje marne życie marnych robaków. Z dala od nich, acz pod kontrolą, taka była wizja, subtelny design, rysujący się niezwykle jasno w śmiałych wyobrażeniach Magnusa. Czekało ich jeszcze sporo pracy, mnóstwo wyrzeczeń oraz puszczenie morza krwi - żałosnych wojowników o wyimaginowaną równość, niepokornych szlam oraz wyjątkowo pechowych cywili. Zbierało się na wojnę, doskonale zorientowany w politycznych nastrojach Rowle już nie przeczuwał, a wiedział. Lwie serca od siedmiu boleści nie zamierzały przepuścić płazem ataków i tego, co nazywały upadkiem człowieczeństwa, a co dla Magnusa było niczym innym, jak zaprowadzeniem właściwego porządku.
Mierząc się z anomaliami uporczywie wystawiał się na kolejne próby. Hartował charakter, ćwiczył umiejętności, uczył godzić się z porażkami, jak i nie fetować przesadnie triumfów. Miejsca dotknięte zaburzeniami magii były mu solą w oku: duże połacie terenu aż prosiły się o poskromienie, nachalnie przypominając o drgnięciach mocy, jakie winny zostać załagodzone czarodziejską różdżką. Formuła przekazana Rycerzom przez Czarnego Pana działała bez zarzutu, poczuł ciepłą strużkę umykającą mu przez palce, rozświetlającą na moment ślepy zaułek i rozchodzącą się pulsacyjnie po całej, ciemnej uliczce. Ostrożnie ugiął rękę, stopniowo odejmując siły od swego gestu i raz jeszcze pokiwał głową.
-Tak - odparł, udało się Sigrun, już to wcześniej robiłem, już to poznałem. Nim zdążył zaproponować obiecną nagrodę, coś w jego uszach zadzwoniło, a głowę przeszył mu potworny ból. Złowieszczy pisk niemal rozsadzał mu czaszkę, instynktownie przyłożył dłonie do skroni, jakby starając się stłumić wyimaginowany hałas. Zaparł się nogami o podłoże i zamknął oczy, zaciskając duże dłonie w pięści i wbijając sobie paznokcie w skórę. Może zostaną mu ślady, nieważne, niech tylko ten porażający hałas ucichnie.
|jasny umysł
Mierząc się z anomaliami uporczywie wystawiał się na kolejne próby. Hartował charakter, ćwiczył umiejętności, uczył godzić się z porażkami, jak i nie fetować przesadnie triumfów. Miejsca dotknięte zaburzeniami magii były mu solą w oku: duże połacie terenu aż prosiły się o poskromienie, nachalnie przypominając o drgnięciach mocy, jakie winny zostać załagodzone czarodziejską różdżką. Formuła przekazana Rycerzom przez Czarnego Pana działała bez zarzutu, poczuł ciepłą strużkę umykającą mu przez palce, rozświetlającą na moment ślepy zaułek i rozchodzącą się pulsacyjnie po całej, ciemnej uliczce. Ostrożnie ugiął rękę, stopniowo odejmując siły od swego gestu i raz jeszcze pokiwał głową.
-Tak - odparł, udało się Sigrun, już to wcześniej robiłem, już to poznałem. Nim zdążył zaproponować obiecną nagrodę, coś w jego uszach zadzwoniło, a głowę przeszył mu potworny ból. Złowieszczy pisk niemal rozsadzał mu czaszkę, instynktownie przyłożył dłonie do skroni, jakby starając się stłumić wyimaginowany hałas. Zaparł się nogami o podłoże i zamknął oczy, zaciskając duże dłonie w pięści i wbijając sobie paznokcie w skórę. Może zostaną mu ślady, nieważne, niech tylko ten porażający hałas ucichnie.
|jasny umysł
Magnus Rowle
Zawód : reporter Walczącego Maga
Wiek : 35
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
O mój słodki Salazarze, o mój słodki
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
Powiedz mi, że warto
Że przejdziemy przez to wszystko gładko
Będzie wiosna dla mych dzieci przez kolejne tysiąc lat
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Magnus Rowle' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 10
'k100' : 10
Jeszcze kilka lat wcześniej wizja świata, w którym zabraknie miejsca na plugawych mieszańców i brudnych mugoli, zdawała się zbyt utopijna, nieprawdopodobna. Grindewald doszedł do władzy, powstała policja antymugolska, lecz mugolaki wciąż miały prawo do zakupu różdżek i funkcjonowania w ich świecie. Nie wyobrażała sobie służenia Grindewaldowi, wcześniej funkcjonowała gdzieś na skraju rzeczywistości, czyniąc wyłącznie to, na co miała ochotę; pozbywała się szlamu w niewielkim stopniu (ale jednak!) dopuszczając się morderstw niemal wyłącznie po to, aby zaspokoić swe krwawe pragnienia i żądze, dzielone z bliźniaczym bratem, który rozumiał naturę bestii, kryjącej się w piersi Sigrun. Z największą radością przyjęła wiadomość, że Czarny Pan pojawił się w Anglii i zbierał wokół siebie innych, aby dążyć do potęgi; powróciła do kraju, aby także obiecać mu swą różdżkę. Wcześniej czuła się niemal anarchistką, lecz bez zawahania zdecydowała się na pokorną służbę - Czarny Pan był potężnym czarodziejem. Najsilniejszym czarnoksiężnikiem jaki kiedykolwiek stąpał po tej ziemi. Nie widziała go wciąż od czasów szkolnych, lecz wierzyła w słowa Mulcibera i innych. Zdołał zgromadzić wokół siebie wielu potężnych czarodziejów, którzy pokornie uchylali przed nim czoła - bo służba jemu nie była ujmą, lecz zaszczytem. Pragnęła znaleźć się bliżej, wymagało to jednak ciężkiej pracy; a teraz zawiodła - znowu.
Zawyłaby ze wściekłości, zawyła jednak z przeraźliwego bólu. Pisk wdzierał się boleśnie do uszu, wwiercał w czaszkę, dręczył mózg, a po chwili ból rozszedł się po całym ciele. Słabła z każdą chwilą. Opuściła różdżkę, strumień magii został przerwany, anomalia wymknęła się im z rak - po raz wtóry. Podeszła ich, podstępnie pokonała. Pozornie uległa, lecz uderzyła z całą mocą, powalając ich oboje na kolana. Nie zdołali zachować jasności umysłu, przytomności. Sigrun opadła na ziemię, wycieńczona i zmęczona. Z uszu pociekły strużki krwi. Obraz przed oczyma miała rozmazany, lecz gdy zerknęła w bok, dostrzegła, że Rowle jest w nie lepszym stanie. Zaczęli się wycofywać, a może raczej wyczołgiwać z tego miejsca - wykończeni, zmęczeni, ledwo żywi.
Wiedziała tylko jedno - musieli dostać się jak najszybciej do lecznicy, która choć znajdowała się może kilkaset metrów dalej, to teraz wydawała się być na końcu świata.
| ztx2 :c
Zawyłaby ze wściekłości, zawyła jednak z przeraźliwego bólu. Pisk wdzierał się boleśnie do uszu, wwiercał w czaszkę, dręczył mózg, a po chwili ból rozszedł się po całym ciele. Słabła z każdą chwilą. Opuściła różdżkę, strumień magii został przerwany, anomalia wymknęła się im z rak - po raz wtóry. Podeszła ich, podstępnie pokonała. Pozornie uległa, lecz uderzyła z całą mocą, powalając ich oboje na kolana. Nie zdołali zachować jasności umysłu, przytomności. Sigrun opadła na ziemię, wycieńczona i zmęczona. Z uszu pociekły strużki krwi. Obraz przed oczyma miała rozmazany, lecz gdy zerknęła w bok, dostrzegła, że Rowle jest w nie lepszym stanie. Zaczęli się wycofywać, a może raczej wyczołgiwać z tego miejsca - wykończeni, zmęczeni, ledwo żywi.
Wiedziała tylko jedno - musieli dostać się jak najszybciej do lecznicy, która choć znajdowała się może kilkaset metrów dalej, to teraz wydawała się być na końcu świata.
| ztx2 :c
She's lost control
again
Sigrun Rookwood
Zawód : dowódca grupy łowców wilkołaków
Wiek : 30
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
I am not
ruined
I am
r u i n a t i o n
ruined
I am
r u i n a t i o n
OPCM : 35 +2
UROKI : 4 +1
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 5
CZARNA MAGIA : 47 +5
ZWINNOŚĆ : 18
SPRAWNOŚĆ : 19
Genetyka : Metamorfomag
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
28.08
Noc była ciepła, spokojna, a on w pewien sposób dziś robił to co zwykle - ciągnął się ulicami Londynu. Tymi krętymi należącymi do jego magicznej części. Drobniejszymi, bardziej krętymi, zupełnie nie przypominających głównego szlaku Pokątnej. Oboje wiedzieli, że gdzieś w tym labiryncie znajduje się anomalia. Powietrze mrowiło od wiszącej w nim gęstej magii - mocniej, niemalże drapiąc płuca niczym papierosowy dym bądź słabiej powodując jedynie nieznaczne kręcenie w nosie. Wszystko zależało od tego jak bardzo daleko lub blisko niej podchodzili. Nieznaczne skupienie wystarczyło by złapać odpowiedni trop i jak po ujętej końcówce kłębka zmierzać w stronę kłębka. Podążali więc metodycznie między ciasnymi uliczkami kamienic. Wzrok szybko zdążył się przyzwyczaić do panującego wokół półmroku. Miał przy sobie wszystkie eliksiry, które mu się ostały.
- Zwiedzałaś kiedyś ta część miasta? Czy brakuje ci czasu na podobne wycieczki? - jego towarzyszka była w końcu zawodowym graczem quiddicha. Do tego znanym. Prawdopodobnie nie miała za dużo czasu na przyziemne rozgrywki. A może się mylił i to wcale za kulisami nie wyglądało tak źle? Może to jej rozpoznawalność była problemem i często z tego powodu używała podobnych skrótów w mieście by uniknąć bardziej nieznośnego zainteresowania? Chociaż też nie wyglądała na kobietę, która nie dałaby sobie z czymś podobnym rady. Krok miała sprężysty, silny. Spojrzenie pewne sugerujące, że w kaszkę nie należało jej dmuchać.
Wibrująca w powietrzu magia nabrała na znaczącej sile do tego stopnia, że nie tylko miedzy nimi coś drżało - ziemia również drgała. Płomienie goszczące na ścianach kamienic sprawiały, że w okolicy było też gorąco co przywodziło na myśl Skamanderowi ostatnią felerną potyczkę w której stracił naprawdę porządnego buta. Tak, utraty tego elementu garderoby z tego wszystkiego bolała go obecnie najbardziej. Odsunął jednak na bok te absurdalne myśli ujmując w dłoni mocniej różdżkę. Skierował się w stronę palącego problemu inkantując zaklęcie:
- Fontesio
Noc była ciepła, spokojna, a on w pewien sposób dziś robił to co zwykle - ciągnął się ulicami Londynu. Tymi krętymi należącymi do jego magicznej części. Drobniejszymi, bardziej krętymi, zupełnie nie przypominających głównego szlaku Pokątnej. Oboje wiedzieli, że gdzieś w tym labiryncie znajduje się anomalia. Powietrze mrowiło od wiszącej w nim gęstej magii - mocniej, niemalże drapiąc płuca niczym papierosowy dym bądź słabiej powodując jedynie nieznaczne kręcenie w nosie. Wszystko zależało od tego jak bardzo daleko lub blisko niej podchodzili. Nieznaczne skupienie wystarczyło by złapać odpowiedni trop i jak po ujętej końcówce kłębka zmierzać w stronę kłębka. Podążali więc metodycznie między ciasnymi uliczkami kamienic. Wzrok szybko zdążył się przyzwyczaić do panującego wokół półmroku. Miał przy sobie wszystkie eliksiry, które mu się ostały.
- Zwiedzałaś kiedyś ta część miasta? Czy brakuje ci czasu na podobne wycieczki? - jego towarzyszka była w końcu zawodowym graczem quiddicha. Do tego znanym. Prawdopodobnie nie miała za dużo czasu na przyziemne rozgrywki. A może się mylił i to wcale za kulisami nie wyglądało tak źle? Może to jej rozpoznawalność była problemem i często z tego powodu używała podobnych skrótów w mieście by uniknąć bardziej nieznośnego zainteresowania? Chociaż też nie wyglądała na kobietę, która nie dałaby sobie z czymś podobnym rady. Krok miała sprężysty, silny. Spojrzenie pewne sugerujące, że w kaszkę nie należało jej dmuchać.
Wibrująca w powietrzu magia nabrała na znaczącej sile do tego stopnia, że nie tylko miedzy nimi coś drżało - ziemia również drgała. Płomienie goszczące na ścianach kamienic sprawiały, że w okolicy było też gorąco co przywodziło na myśl Skamanderowi ostatnią felerną potyczkę w której stracił naprawdę porządnego buta. Tak, utraty tego elementu garderoby z tego wszystkiego bolała go obecnie najbardziej. Odsunął jednak na bok te absurdalne myśli ujmując w dłoni mocniej różdżkę. Skierował się w stronę palącego problemu inkantując zaklęcie:
- Fontesio
Find your wings
The member 'Anthony Skamander' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 59
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zaułek
Szybka odpowiedź