Zaułek
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Zaułek
Ulica Pokątna składa się nie tylko z głównej ulicy, choć to na niej tętni życie. Pomiędzy wejściami do niektórych sklepów, znajdują się odnogi mniejszych uliczek, bardziej zaniedbanych, ponurych, często wyboistych - nikt nie widzi celu w ich odnowie. Czasami przebiegnie tu bezpański kot, by za chwilę zniknąć w cieniu. Dróżki najczęściej krzyżują się ze sobą, tworząc skomplikowaną sieć, w której można łatwo się zgubić, niektóre są ślepe, a wszystkie wydają się tak samo podobne.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 29.08.18 15:58, w całości zmieniany 1 raz
|25.06.1956r
Nie dało się tego ignorować. Nawet gdyby chcieli próbować, to działo się zbyt blisko. Chwilami będąc w pracy dosłownie czuł drżenie ziemi, choć znajdował się w pewnym oddaleniu od zaułka, który w głównej mierze został objęty... tym. Teren został objęty zakazem wstępu, w pierwszej chwili można było odnieść wrażenie, że Ministerstwo coś z tym zrobi, trwało to jednak zbyt długo. A i wiara Bertiego w Ministerstwo, choć do tej pory już nie istniała, zmalała jeszcze bardziej. Wiedział, że trzeba coś z tym zrobić. W tej okolicy są mieszkania i inne sklepy, sam Bott myślał z resztą także o tym, że to może się rozprzestrzeniać. Może zrobić komuś krzywdę. Może też objąć resztę ulicy. Już teraz ruch w Próżności zmalał, a co gdyby zamknięto jego miejsce pracy? Nie była to najgorsza z możliwych opcji, jednak nie dałby sobie rady na dłuższą metę, a domyślał się że i Flo musi się o to martwić, szczególnie że mieszka na Pokątnej razem z siostrą.
Co najważniejsze - już teraz to miejsce stanowiło zagrożenie, od czasu do czasu słyszało się osobach poparzonych przez kule ognia, a miejsce zdawało się być z każdą chwilą bardziej i bardziej aktywne.
Poprzednia próba na cmentarzu, jak i wcześniejsza w Dziale Ksiąg Zakazanych nie powiodła się. Nie zamierzał jednak załamywać rąk. Nie wracał tam, gdzie zawalił, wierzył że inni to zrobią, być może ktoś lepszy, ktoś z lepszymi predyspozycjami, zamierzał jednak próbować w innych miejscach.
Razem z Floreanem czekali, aż się ściemni. Tutaj może być trochę trudniej się zakraść, to jednak niczego nie zmieniało. Szli, czując jak ziemia drży pod ich stopami.
Unikanie bycia na widoku nie było z resztą najtrudniejszym z ich zadań, przede wszystkim musieli unikać ognia - a to wcale nie było łatwe. Przypomniał sobie, co działo się w Dziale. Pójście tam z Kostkiem było głupotą, zagrażało Zakonnikowi bardziej, niż mieli szansę cokolwiek zrobić. Nie było sensu jednak tego rozpamiętywać. Tym razem będzie lepiej.
- Nie wierzę, że to dzieje się tak po prostu na głównej ulicy, a Ministerstwo udaje, że wszystko gra. - prychnął cicho, rozglądając się dookoła. Trzymał w dłoni różdżkę, robiło się zdecydowanie zbyt gorąco. Nie był pewien czy zwykłe aquamenti zadziała, zdecydował się więc na znacznie silniejsze zaklęcie. Oby tylko się udało.
- Fontesio.
Wypowiedział wyraźnie, celując między płomienie.
Nie dało się tego ignorować. Nawet gdyby chcieli próbować, to działo się zbyt blisko. Chwilami będąc w pracy dosłownie czuł drżenie ziemi, choć znajdował się w pewnym oddaleniu od zaułka, który w głównej mierze został objęty... tym. Teren został objęty zakazem wstępu, w pierwszej chwili można było odnieść wrażenie, że Ministerstwo coś z tym zrobi, trwało to jednak zbyt długo. A i wiara Bertiego w Ministerstwo, choć do tej pory już nie istniała, zmalała jeszcze bardziej. Wiedział, że trzeba coś z tym zrobić. W tej okolicy są mieszkania i inne sklepy, sam Bott myślał z resztą także o tym, że to może się rozprzestrzeniać. Może zrobić komuś krzywdę. Może też objąć resztę ulicy. Już teraz ruch w Próżności zmalał, a co gdyby zamknięto jego miejsce pracy? Nie była to najgorsza z możliwych opcji, jednak nie dałby sobie rady na dłuższą metę, a domyślał się że i Flo musi się o to martwić, szczególnie że mieszka na Pokątnej razem z siostrą.
Co najważniejsze - już teraz to miejsce stanowiło zagrożenie, od czasu do czasu słyszało się osobach poparzonych przez kule ognia, a miejsce zdawało się być z każdą chwilą bardziej i bardziej aktywne.
Poprzednia próba na cmentarzu, jak i wcześniejsza w Dziale Ksiąg Zakazanych nie powiodła się. Nie zamierzał jednak załamywać rąk. Nie wracał tam, gdzie zawalił, wierzył że inni to zrobią, być może ktoś lepszy, ktoś z lepszymi predyspozycjami, zamierzał jednak próbować w innych miejscach.
Razem z Floreanem czekali, aż się ściemni. Tutaj może być trochę trudniej się zakraść, to jednak niczego nie zmieniało. Szli, czując jak ziemia drży pod ich stopami.
Unikanie bycia na widoku nie było z resztą najtrudniejszym z ich zadań, przede wszystkim musieli unikać ognia - a to wcale nie było łatwe. Przypomniał sobie, co działo się w Dziale. Pójście tam z Kostkiem było głupotą, zagrażało Zakonnikowi bardziej, niż mieli szansę cokolwiek zrobić. Nie było sensu jednak tego rozpamiętywać. Tym razem będzie lepiej.
- Nie wierzę, że to dzieje się tak po prostu na głównej ulicy, a Ministerstwo udaje, że wszystko gra. - prychnął cicho, rozglądając się dookoła. Trzymał w dłoni różdżkę, robiło się zdecydowanie zbyt gorąco. Nie był pewien czy zwykłe aquamenti zadziała, zdecydował się więc na znacznie silniejsze zaklęcie. Oby tylko się udało.
- Fontesio.
Wypowiedział wyraźnie, celując między płomienie.
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
The member 'Bertie Bott' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 21
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 21
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Każdego dnia chodziłem w pobliże zaułka, łudząc się, że ktoś w końcu zrobił z nim porządek. Podobne anomalie były rozsiane w całym Londynie, ale ta była szczególnie niebezpieczna - w końcu znajdowała się na najczęściej uczęszczanej magicznej ulicy. Nie wspominając już o tym, że niedaleko było mnóstwo kamienic, w których żyły setki ludzi (w tym ja). I ja, jako mieszkaniec oraz pracownik Pokątnej, nie mogłem dłużej przyglądać się niebezpiecznym jęzorom ognia i czekać aż spowodują straszny pożar. Nadszedł czas, żeby zakasać własne rękawy i wziąć się do roboty. Jeszcze parę miesięcy temu zapewne po prostu czekałbym na pomoc, ale teraz jestem Zakonnikiem i to ja mam nieść pomoc innym.
Czy jakoś tak.
W każdym razie wraz z Bertiem postanowiłem uporać się z tą przerażającą czarną magią. Starałem się nie myśleć o moim wcześniejszym niepowodzeniu - w końcu nie dało się wszędzie wygrywać. Od tamtego czasu nabrałem trochę doświadczenia, więc powinno pójść lepiej. - Ostatnio ministerstwo jest śmiechu warte - westchnąłem, rozglądając się po zaułku w poszukiwaniu jakiegokolwiek niechcianego gościa oraz jęzorów ognia wyskakujących nagle z ziemi. Zrobiło się naprawdę gorąco: dosłownie i w przenośni. Czułem jak na moją skórę wstępują krople potu, zaciskając mocniej palce na różdżce. Stresowałem się, ale jednocześnie starałem się żeby to uczucie niepewności i niepokoju nie przyćmiło wszystkich innych. Stanąłem zaraz obok Bertiego, unikając kolejnego ognistego wystrzału. Obserwowałem ruch jego różdżki i wydawało mi się, że coś z tego wyjdzie - ale nie wyszło, myliłem się. Nie miałem do niego żadnego żalu. W wyniku majowych anomalii mało które zaklęcie naprawdę wychodziło, niemniej i ja postanowiłem spróbować. - Moja kolej - mruknąłem do Bertiego, żeby przypadkiem nie rzucał żadnego zaklęcia jeszcze raz. Teraz mogło mu po prostu nie wyjść, a następnym razem niestety mogło wyrządzić dodatkowe szkody. - Nebula exstiguere - powiedziałem wyraźnie, celując różdżką w płomienie. Może mnie te anomalie oszczędzą.
Czy jakoś tak.
W każdym razie wraz z Bertiem postanowiłem uporać się z tą przerażającą czarną magią. Starałem się nie myśleć o moim wcześniejszym niepowodzeniu - w końcu nie dało się wszędzie wygrywać. Od tamtego czasu nabrałem trochę doświadczenia, więc powinno pójść lepiej. - Ostatnio ministerstwo jest śmiechu warte - westchnąłem, rozglądając się po zaułku w poszukiwaniu jakiegokolwiek niechcianego gościa oraz jęzorów ognia wyskakujących nagle z ziemi. Zrobiło się naprawdę gorąco: dosłownie i w przenośni. Czułem jak na moją skórę wstępują krople potu, zaciskając mocniej palce na różdżce. Stresowałem się, ale jednocześnie starałem się żeby to uczucie niepewności i niepokoju nie przyćmiło wszystkich innych. Stanąłem zaraz obok Bertiego, unikając kolejnego ognistego wystrzału. Obserwowałem ruch jego różdżki i wydawało mi się, że coś z tego wyjdzie - ale nie wyszło, myliłem się. Nie miałem do niego żadnego żalu. W wyniku majowych anomalii mało które zaklęcie naprawdę wychodziło, niemniej i ja postanowiłem spróbować. - Moja kolej - mruknąłem do Bertiego, żeby przypadkiem nie rzucał żadnego zaklęcia jeszcze raz. Teraz mogło mu po prostu nie wyjść, a następnym razem niestety mogło wyrządzić dodatkowe szkody. - Nebula exstiguere - powiedziałem wyraźnie, celując różdżką w płomienie. Może mnie te anomalie oszczędzą.
not a perfect soldier
but a good man
but a good man
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
The member 'Florean Fortescue' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 26
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Nie udało się. Ledwo uniósł różdżkę, błysnęła z niej nędzna łuna, ziemia się nie rozstąpiła, nie pojawiła się woda. W zamian płomienie dookoła rozszalały się jeszcze bardziej, on sam skupiony na zaklęciu nie odsunął się na czas. Syknął boleśnie, kiedy płomienie go dosięgnęły, szybko cofnął się patrząc na Floreana w nadziei, że jemu się uda. To miejsce było szczególne, szczególnie zależało mu na naprawieniu go, z dość oczywistych przyczyn.
Liczył, że Frotescue okaże się w tej chwili bardziej opanowany, że lepiej zapanuje nad własną magią - najwidoczniej jednak i jego płomienie rozproszyły, sięgając zaraz do niego w chwili, gdy rzucał zaklęcia. Ogień w tej chwili rozszalał się jeszcze bardziej, jakby magia której usiłowali użyć nagle stanęła przeciw nim, dołączając do tej czarnej z którą chcieli walczyć. Zrobiło się jakby bardziej gorąco, gdzieś pojawiła się większa kula ognia, płomienie znacznie wzrosły, a oni obaj poparzeni nie mieli już szans tego zwalczyć.
- Musimy się zbierać. Innym razem. - przyznał gorzko i niechętnie, nawet on jednak musiał nauczyć się jakiejś dozy realizmu. Nie zamierzał porzucać tu życia i zdrowia, więcej zdziała innym razem, na spokojnie, podobnie z resztą jak Florean.
Wycofał się razem z towarzyszem, starając się unikać płomieni i jakichkolwiek spojrzeń.
zt x 2
Liczył, że Frotescue okaże się w tej chwili bardziej opanowany, że lepiej zapanuje nad własną magią - najwidoczniej jednak i jego płomienie rozproszyły, sięgając zaraz do niego w chwili, gdy rzucał zaklęcia. Ogień w tej chwili rozszalał się jeszcze bardziej, jakby magia której usiłowali użyć nagle stanęła przeciw nim, dołączając do tej czarnej z którą chcieli walczyć. Zrobiło się jakby bardziej gorąco, gdzieś pojawiła się większa kula ognia, płomienie znacznie wzrosły, a oni obaj poparzeni nie mieli już szans tego zwalczyć.
- Musimy się zbierać. Innym razem. - przyznał gorzko i niechętnie, nawet on jednak musiał nauczyć się jakiejś dozy realizmu. Nie zamierzał porzucać tu życia i zdrowia, więcej zdziała innym razem, na spokojnie, podobnie z resztą jak Florean.
Wycofał się razem z towarzyszem, starając się unikać płomieni i jakichkolwiek spojrzeń.
zt x 2
Po prostu nie pamiętać sytuacji w których kostka pęka, wiem
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
Bertie Bott
Zawód : Pracownik w Urzędzie Patentów Absurdalnych, wlaściciel Cukierni Wszystkich Smaków
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Po co komu rozum, kiedy można mieć szczęście?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
stąd
Mawiano, że do trzech razy sztuka - a jednak wcześniej udało jej się za pierwszym podejściem. Czy tym razem miało nie udać im się wcale? Miała nadzieję, że jest inaczej. Nie chciała kłaść się dzisiaj do łóżka z poczuciem, że jest niewystarczająca, niedostateczna. Zwyczajnie potrzebowała powodu by uwierzyć we własne umiejętności. A może nie nadawała się do walki? Może nie powinna postanawiać nagłej zmiany kariery a zwyczajnie zaakceptować życie takim jest? Wcześniej, jeszcze przed wydarzeniami z Hogwartu, może mogłaby na to pozwolić. Zwyczajnie pozwolić by to życie prowadziło w tym dziwnym tangu. Teraz, dzisiaj, po wszystkim ci przeszła nie chciała się poddawać. Nie, nie mogła. Musiała chociaż spróbować, każdego dnia dając z siebie coraz więcej i rosnąć w sile, której czuła, że nadal jej brakuje. Mogła to jedynie osiągnąć treningiem i wytrwałością... ale cierpliwość zdawała się w tym konkretnym aspekcie ją omijać. Bo była cierpliwa, przeważnie i zazwyczaj. Ale teraz... teraz zwyczajnie czuła, że jest w tyle, że mocniej jest brzemieniem, kulą u nogi niźli pomocą. Te myśli jednak zostawiła dla siebie.
Przez chwilę sądziła, że uda im się wygrać z anomalią na stadionie, ale przeliczyła się. Zniknęła stamtąd tak szybko, jak to było możliwie po raz kolejny nie pozwalając by anomalia wyrządziła im krzywdę. Miały jeszcze szansę, ciemność nocy nadal była po ich stronie. Niewiele później znalazły się na Pokątnej odnajdując uliczkę którą anomalia ogarnęła ogniem. Just schyliła się unikając ognistej kuli która poszybowała w jej stronę. Wyprostowała się już po chwili ponownie spoglądając na zniszczenia, których dokonała magia. Czuła pulsowanie anomalii w powietrzu. Miała nadzieję, że ten ostatni raz będzie szczęśliwym i choć jedna anomalia zostanie dzisiaj naprawiona. Jedna, bo mimo wszystko nadal wiele pozostawało ich do naprawienia.
- Nebula exstiguere. - wypowiedziała pewnie, dokładnie, wykonując odpowiedni gest nadgarstkiem. Miała nadzieję, że różdżka posłucha jej tak samo dobrze, jak na stadionie. W innym wypadku mogło je spotkać bliskie spotkanie z ogniem.
Mawiano, że do trzech razy sztuka - a jednak wcześniej udało jej się za pierwszym podejściem. Czy tym razem miało nie udać im się wcale? Miała nadzieję, że jest inaczej. Nie chciała kłaść się dzisiaj do łóżka z poczuciem, że jest niewystarczająca, niedostateczna. Zwyczajnie potrzebowała powodu by uwierzyć we własne umiejętności. A może nie nadawała się do walki? Może nie powinna postanawiać nagłej zmiany kariery a zwyczajnie zaakceptować życie takim jest? Wcześniej, jeszcze przed wydarzeniami z Hogwartu, może mogłaby na to pozwolić. Zwyczajnie pozwolić by to życie prowadziło w tym dziwnym tangu. Teraz, dzisiaj, po wszystkim ci przeszła nie chciała się poddawać. Nie, nie mogła. Musiała chociaż spróbować, każdego dnia dając z siebie coraz więcej i rosnąć w sile, której czuła, że nadal jej brakuje. Mogła to jedynie osiągnąć treningiem i wytrwałością... ale cierpliwość zdawała się w tym konkretnym aspekcie ją omijać. Bo była cierpliwa, przeważnie i zazwyczaj. Ale teraz... teraz zwyczajnie czuła, że jest w tyle, że mocniej jest brzemieniem, kulą u nogi niźli pomocą. Te myśli jednak zostawiła dla siebie.
Przez chwilę sądziła, że uda im się wygrać z anomalią na stadionie, ale przeliczyła się. Zniknęła stamtąd tak szybko, jak to było możliwie po raz kolejny nie pozwalając by anomalia wyrządziła im krzywdę. Miały jeszcze szansę, ciemność nocy nadal była po ich stronie. Niewiele później znalazły się na Pokątnej odnajdując uliczkę którą anomalia ogarnęła ogniem. Just schyliła się unikając ognistej kuli która poszybowała w jej stronę. Wyprostowała się już po chwili ponownie spoglądając na zniszczenia, których dokonała magia. Czuła pulsowanie anomalii w powietrzu. Miała nadzieję, że ten ostatni raz będzie szczęśliwym i choć jedna anomalia zostanie dzisiaj naprawiona. Jedna, bo mimo wszystko nadal wiele pozostawało ich do naprawienia.
- Nebula exstiguere. - wypowiedziała pewnie, dokładnie, wykonując odpowiedni gest nadgarstkiem. Miała nadzieję, że różdżka posłucha jej tak samo dobrze, jak na stadionie. W innym wypadku mogło je spotkać bliskie spotkanie z ogniem.
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 37
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 37
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Na Stadion Os z Wimbourne czekała ich druga już tej nocy porażka. Anomalia i tam okazała się być niezwykle silna, silnijesza niż przypuszczały, wyruszając tam w drogę - dla ich obu nie do przezwyciężenia. Nie podołały jej poskromić, a z pozostanie na stadionie zagrażało zarówno ich życiu, jak i zdrowiu, musiały więć wziąć nogi za pas. Zdołały uciec, nim doznały krzywdy, wciąż były w jednym kawałku, lecz obie miny miały zdecydowanie nietęgie. Maxine straciła nieco ochotę na rozmowy, przypuszczała, że Tonks czuje się podobnie. Zastanawiała się jedynie, czy ratowniczka do ją wini za niepowodzenia - może to przez nie dość dobre czarodziejskie umiejętności Max im się nie wiodło? Przełknęła z trudem ślinę na samą myśl, lecz była zbyt dumna, by zapytać. Nie lubiła przyznawać się do błędów i porażek, nie chciała czuć się też słaba - ale mimo wszystko to uczucie zaczęło ją dręczyć. Myśl, że nie jest dość zdolna i będzie jedynie w Zakonie Feniksa przeszkadzać. Zamiast pomagać, to szkodzić.
Żadna nie chciała poddać się jednak tak łatwo. Powróciły znów na Pokątną, a minąwszy redakcję Proroka Codziennego, Desmond posłała w tamto miejsce przeciągłe spojrzenie, zastanawiając się kto i kiedy zdoła ujarzmić szalejącą tą anomalię. Przygryzła wargę na myśl, że będzie to ktoś z pewnością bardziej utalentowany od niej. Zadarła nieco brodę, nie chcąc poddać się tym rozważaniom, które jedynie podkopywały jej pewność siebie - a jeśli będzie się wahać, tym bardziej mogło jej pójść beznadziejnie. Zwłaszcza, że wkraczały na teren nie mnie niebezpieczny. Już z pewnego dystansu słyszała trzask ognia, a kiedy zbliżyły się do zaułka, od buchającego odeń ciepła na czoło Maxine wstąpiły krople potu. Kula ognia buchnęła z ognia, podsycanego przez anomalię, lecz uniknęła jej niczym złośliwego tłuczka - z wdziękiem i zwinnością szukającej. Desmond czuła, że anomalia jest silna, lecz nie mogła się poddać...
Może do trzech razy sztuka?
Z różdżki Tonks nie wydobył się fioletowa chmura, której deszcz zdołałby ugasić ogień. Bez chwili zwłoki uniosła własną różdżkę, by samej spróbować ją wyczarować. - Nebula exstiguere - wyrzekła Desmond, starając się brzmieć pewnie i wyraźnie, wykonać przy tym dokładny ruch nadgarstkiem.
Żadna nie chciała poddać się jednak tak łatwo. Powróciły znów na Pokątną, a minąwszy redakcję Proroka Codziennego, Desmond posłała w tamto miejsce przeciągłe spojrzenie, zastanawiając się kto i kiedy zdoła ujarzmić szalejącą tą anomalię. Przygryzła wargę na myśl, że będzie to ktoś z pewnością bardziej utalentowany od niej. Zadarła nieco brodę, nie chcąc poddać się tym rozważaniom, które jedynie podkopywały jej pewność siebie - a jeśli będzie się wahać, tym bardziej mogło jej pójść beznadziejnie. Zwłaszcza, że wkraczały na teren nie mnie niebezpieczny. Już z pewnego dystansu słyszała trzask ognia, a kiedy zbliżyły się do zaułka, od buchającego odeń ciepła na czoło Maxine wstąpiły krople potu. Kula ognia buchnęła z ognia, podsycanego przez anomalię, lecz uniknęła jej niczym złośliwego tłuczka - z wdziękiem i zwinnością szukającej. Desmond czuła, że anomalia jest silna, lecz nie mogła się poddać...
Może do trzech razy sztuka?
Z różdżki Tonks nie wydobył się fioletowa chmura, której deszcz zdołałby ugasić ogień. Bez chwili zwłoki uniosła własną różdżkę, by samej spróbować ją wyczarować. - Nebula exstiguere - wyrzekła Desmond, starając się brzmieć pewnie i wyraźnie, wykonać przy tym dokładny ruch nadgarstkiem.
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
The member 'Maxine Desmond' has done the following action : Rzut kością
#1 'k100' : 86
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
#1 'k100' : 86
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Zaklęcie nie powiodło się. Magiczne drewno które trzymała w dłoni nie wyczarowało szarawej mgły, która zdolna byłby ugasić szalejący wokół ogień, który niemal natychmiast zaatakował ją samą obejmując zarówno lewą dłoń i nogę. Poczuła przypiekaną skórę i zacisnęła mocniej zęby, by nie krzyknąć z bólu. Ogień nie był duży, toteż szybko udało jej się go ugasić, ale zanim to zrobiła zdążył ją poparzyć. Nie było jednak czasu na to, by teraz zajmować się obrażeniami powstałymi od ognia. Tym bardziej, że Maxine z wprawą rzuciła zaklęcie, które przygasiło płomienie. Ruszyła do przodu, jeden, potem drugi krok i jeszcze kilka by znaleźć się bliżej anomalii którą tak dobrze było czuć w powietrzu. Zdawała się przypominać mgłę, lekko pulsującą, nabrzmiało wręcz od zebranej w niej, niestabilnej magii gotowej dalej siać zamęt i chaos na jednej z uliczek. Mogła mieć jedynie nadzieję, że dzisiejszy dzień zakończy się sukcesem, chociaż jakaś część jej mocno w to powątpiewała. Już dwa razy zawiodły. I okazywało się, że problemem nie było samo dotarcie do anomalii, a skuteczne jej ujarzmienie. Just nie była w stanie jednoznacznie stwierdzić, dlaczego magia w tych miejscach opiera się im tak bardzo - czy to one były zwyczajnie za słabe, czy może coś innego jeszcze miało wpływ na to, co dzisiaj zachodziło. Wolałaby zdecydowanie móc zrzucić, zgonić winę na coś innego, ale wewnętrznie przeczuwała, że to one są zwyczajnie zbyt słabe by sprostać tak wielkiej magicznej energii. Cóż, los miał zaraz zweryfikować to czy się myli i zwyczajnie nie wierzy w siebie, czy może jej umiejętności potrzebują jeszcze mocniejszego treningu. I dzisiaj, jeszcze bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że postanowienie które obrała ostatnio jest tym słusznym. Powinna ćwiczyć, zwłaszcza że nadal pozostawało wiele anomalii które należało naprawić i zwłaszcza, że czuła w powietrzu zbliżające się burzowe chmury które już od jakiegoś czasu grzmiały nad Londynem.
- Do trzech razy sztuka. - powtórzyła raz jeszcze po Maxine, po czym uniosła różdżkę skupiając się na otaczającej ją anomalii i próbując odsunąć od siebie piekące uczucie bólu, które dawało o sobie znać. Chciała bym tym razem, choć raz udało im się skutecznie naprawić anomalię.
202/232, -5 (oparzenia)
| naprawiamy metodą Zakonu
- Do trzech razy sztuka. - powtórzyła raz jeszcze po Maxine, po czym uniosła różdżkę skupiając się na otaczającej ją anomalii i próbując odsunąć od siebie piekące uczucie bólu, które dawało o sobie znać. Chciała bym tym razem, choć raz udało im się skutecznie naprawić anomalię.
202/232, -5 (oparzenia)
| naprawiamy metodą Zakonu
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
The member 'Justine Tonks' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 19
'k100' : 19
Rodzice zawsze powtarzali jej, by nie bawiła się zapałkami, ani ogniem, lecz kiedy nie patrzyli, a w ogrodzie płonęło ognisko, zwykle by pozbyć się chwastów, bądź wypalić trawę, by gleba była bardziej żyzna, albo po prostu spełniono życzenie córek i piekli nad nim kiełbaski, bądź ziemniaki, lubiła do niego podchodzić i wtykać długi kijek, by koniuszek zajął się ogniem. Raz zabawa wytknęła się spod kontroli i płomień liznął dziewczęcą rączkę, lecz wbrew prawom fizyki i tego, co było rodzicom Maxine doskonale znane, nie poparzył skóry. Matka odwróciła wzrok i udawała, że tego nie widziała, krzykiem zaczęła poganiać córkę, by wzięła się za pracę i szybciej zbierała patyki, a w głosie jej słyszała strach. Dopiero lata później Maxine zrozumiała, że za tamto zdarzenie odpowiadała tkwiąca w niej magia - w przypadku niepotrafiących się nią posługiwać dzieci czasami myślała za nie. Jakaż szkoda, że minęły te czasy - w obecnej sytuacji nie miała co liczyć na podobny łut szczęścia. Czuła żar płomieni na skórze, już samo to sprawiało bolesny dyskomfort, kątem oka dostrzegła jak płomyki dosięgnęły Justine... To musiało boleć. Całe szczęście, że magia okazała się Desmond posłuszna i nad ich głowami zmaterializowała się fioletowa chmura, z której runął deszcz. Płomienie przygasły, żar nie parzył, lecz pulsowanie powietrza, drganie magii w tym miejscu, wcale się nie skończyło. Dziś już dwukrotnie przekonały się, że dotarcie do źródła anomalii nie jest tak wielkim problemem jak sama próba ujarzmienia jej. Po tych porażkach nie czuła się pewnie, głowę miała pełną wątpliwości i zmartwień, że znów nie dadzą rady, lecz ich obowiązkiem było spróbować. Nie udało się raz, drugi, może i trzeci? A jeśli nawet i tu nie dadzą rady, to będą próbować znów.
Uśmiechnęła się lekko, gdy Tonks powtórzyła jej słowa. Starym ludowym porzekadłem chciała samej sobie podarować nadziei, lecz w obliczu tak silnej magii, której musiały stawić czoła, było to... Trudne.
Uniosła jednak różdżkę, aby ramię w ramię z Justine spróbować naprawić anomalię w płonącym zaułku na ulicy Pokątnej. Deszcz kropił z fioletowej chmury nieustannie.
Uśmiechnęła się lekko, gdy Tonks powtórzyła jej słowa. Starym ludowym porzekadłem chciała samej sobie podarować nadziei, lecz w obliczu tak silnej magii, której musiały stawić czoła, było to... Trudne.
Uniosła jednak różdżkę, aby ramię w ramię z Justine spróbować naprawić anomalię w płonącym zaułku na ulicy Pokątnej. Deszcz kropił z fioletowej chmury nieustannie.
That girl with pearls in her hair
is she real or just made of air?
The member 'Maxine Desmond' has done the following action : Rzut kością
'k100' : 50
'k100' : 50
Sprzężona, magiczna energia zdawała się jej słuchać, przynajmniej na początku, przez kilka sekund miała wrażenie, że może tym razem im się uda. Że tym razem będzie uda im się zapobiec tej jednej konkretnej anomalii której stanęły na drodze. Poparzenia nadal dawały o sobie znać, jedno z nich zapiekło mocniej i przez chwilę straciła skupienie.
I to wystarczyło by magia zaczęła wymykać się z ich kontroli, najpierw powoli, coś jakby szarpnięcie, by zaraz całkiem odłączyć się zabierając im jakąkolwiek kontrole nad anomalią. Zacisnęła mocniej dłoń na różdżce jeszcze próbując przejąć kontrolę - na próżno.
- Musimy uciekać. - powiedziała, a w jej głosie pobrzmiewała gorycz. Kolejna z anomalii z którą nie dały sobie rady. Wiedziała, że teraz każdą wolną chwilę poświęci ćwiczeniom i nie odpuści, póki nie będzie na tyle silna, by podołać sile anomalii i potrafić nad nią zapanować. Musiały stąd znikać, a ona musiała wrócić do domu i zastanowić się w których momentach popełniły błąd. Ostatnia naprawa anomalii z Brendanem zdawała się łatwiejsza - możliwie, że te przybrały na sile wraz z czasem w którym się panoszyły.
Wybiegły na główną ulicę. Rozejrzała się dookoła chcąc sprawdzić, czy ktoś ich obserwował. Potem jej spojrzenie ponownie skupiło się na Maxine.
- Jednego dnia się wygrywa, drugiego nie. - stwierdziła tylko cicho. Jeszcze raz rozejrzała się wokół by zaraz wrócić spojrzeniem do stojącej obok kobiety - Uważaj na siebie, Maxine. - powiedziała cicho. Ciemność skrywała w sobie ostatnio jeszcze więcej zła, a noce przestały być spokojnie. Trzeba było wystrzegać się ciszy i samotności a jednak to ona zdawała się jej ostatnią, najlepsza przyjaciółką. Spróbowała się uśmiechnąć, ale uśmiech ten wyszedł słaby, jakby zmęczony i przygaszony. Jeszcze przez chwilę zastanawiała się, czy nie zaproponować kolejnej anomalii, ale oparzenie na dłoni znów dało o sobie znać. Podniosła dłoń i zbadała ją w nikłym świetle latarni. - Muszę się ty zająć. - powiedziała jeszcze marszcząc lekko brwi. Przez chwilę rozważała udanie się do Munga, ale ostatecznie skinęła głową na pożegnanie i odwróciła się na pięcie ruszając w stronę najbliższego kominka.
/zt x2
I to wystarczyło by magia zaczęła wymykać się z ich kontroli, najpierw powoli, coś jakby szarpnięcie, by zaraz całkiem odłączyć się zabierając im jakąkolwiek kontrole nad anomalią. Zacisnęła mocniej dłoń na różdżce jeszcze próbując przejąć kontrolę - na próżno.
- Musimy uciekać. - powiedziała, a w jej głosie pobrzmiewała gorycz. Kolejna z anomalii z którą nie dały sobie rady. Wiedziała, że teraz każdą wolną chwilę poświęci ćwiczeniom i nie odpuści, póki nie będzie na tyle silna, by podołać sile anomalii i potrafić nad nią zapanować. Musiały stąd znikać, a ona musiała wrócić do domu i zastanowić się w których momentach popełniły błąd. Ostatnia naprawa anomalii z Brendanem zdawała się łatwiejsza - możliwie, że te przybrały na sile wraz z czasem w którym się panoszyły.
Wybiegły na główną ulicę. Rozejrzała się dookoła chcąc sprawdzić, czy ktoś ich obserwował. Potem jej spojrzenie ponownie skupiło się na Maxine.
- Jednego dnia się wygrywa, drugiego nie. - stwierdziła tylko cicho. Jeszcze raz rozejrzała się wokół by zaraz wrócić spojrzeniem do stojącej obok kobiety - Uważaj na siebie, Maxine. - powiedziała cicho. Ciemność skrywała w sobie ostatnio jeszcze więcej zła, a noce przestały być spokojnie. Trzeba było wystrzegać się ciszy i samotności a jednak to ona zdawała się jej ostatnią, najlepsza przyjaciółką. Spróbowała się uśmiechnąć, ale uśmiech ten wyszedł słaby, jakby zmęczony i przygaszony. Jeszcze przez chwilę zastanawiała się, czy nie zaproponować kolejnej anomalii, ale oparzenie na dłoni znów dało o sobie znać. Podniosła dłoń i zbadała ją w nikłym świetle latarni. - Muszę się ty zająć. - powiedziała jeszcze marszcząc lekko brwi. Przez chwilę rozważała udanie się do Munga, ale ostatecznie skinęła głową na pożegnanie i odwróciła się na pięcie ruszając w stronę najbliższego kominka.
/zt x2
The Devil whispered in my ear, you are not strong enough to withstand the Storm. Today I whispered in the Devil's ear,
I am the Storm.
Justine Tonks
Zawód : auror, rebeliant
Wiek : 29
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
The gods will always smile on brave women.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
Like the valkyries, those furies who men fear and desire.
OPCM : 58 +2
UROKI : 36 +6
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 7 +3
TRANSMUTACJA : 6
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 15
SPRAWNOŚĆ : 5
Genetyka : Metamorfomag
Zakon Feniksa
- To prawda - wiele gorszych, znacznie groźniejszych stworzeń, a także ludzi, gotowych wykorzystać te stworzenia do własnych celów. Nie czuła potrzeby wypowiedzenia tej myśli na głos, nie przy Just, która wiedziała o tym najlepiej - o wydarzeniach następujących po ministerialnych przesłuchaniach, przeprowadzonej Odsieczy - Leighton znała to wyłącznie ze słyszenia, nie było jej tam i nie zrobiła nic, późno znalazła się w Zakonie. Bezczynności miała żałować jeszcze długo, niewiedza nie była wytłumaczeniem.
Nie mogła nie zastanowić się, czy zmiany w Tonks, dziwnie monochromatycznej, brały się stąd, ale rozgrzebywanie tematu nie wydawało się pomocne, Verze brakowało wyczucia, w tej i innych sprawach. Co takiego mogłaby powiedzieć? Zamiast mówić, była tu dzisiaj, pewna, że próby mierzenia się z anomaliami to nadal zbyt mało, bo trzeba było czegoś więcej, niż chęci i starań, które nawet najlepsze, mogły okazać się niewystarczające.
- Pierwsze - odpowiedziała, wcześniej jeszcze nie miała z nimi do czynienia, brakowało jej porównania, do tej w sowiej poczcie ze względu na akromantule nie zdołała się nawet zbliżyć. Czy i tutaj miało być podobnie? Wierzyła, że Just będzie dobrym aurorem - miała konieczne zdecydowanie, wiedziała także, z czym przyjdzie jej się mierzyć. Przeszła przez wydarzenia, które prawdopodobnie postawią przepaść pomiędzy nią a częścią kursantów, tak jak do pewnego stopnia tworzyły ją teraz pomiędzy nimi. Łamaczka była tych różnic świadoma, jej praca, choć obarczona ryzykiem, nie wiązała się bezpośrednio z walką.
Drżała ziemia, drżeć wydawały się najbliższe kamienice, pojawiające się języki ognia rozświetlały ciemność, ożywiając cienie. Wejście do zaułka wymagało ugaszenia płomieni, co dało się zrobić na kilka różnych sposobów. Nie ufała swoim umiejętnościom na tyle, by sięgnąć po Fontesio, jedno Aquamenti byłoby tu niewystarczające, a nauczona poprzednim doświadczeniem wolała przyjąć, być może na wyrost, że im mniej rzuconych zaklęć, tym większa szansa sukcesu. Tym bardziej, że przy każdym coś mogło pójść nie tak. Spojrzała jeszcze na Just, po czym uniosła różdżkę i wypowiedziała formułę czaru:
- Nebula exstiguere.
Nie mogła nie zastanowić się, czy zmiany w Tonks, dziwnie monochromatycznej, brały się stąd, ale rozgrzebywanie tematu nie wydawało się pomocne, Verze brakowało wyczucia, w tej i innych sprawach. Co takiego mogłaby powiedzieć? Zamiast mówić, była tu dzisiaj, pewna, że próby mierzenia się z anomaliami to nadal zbyt mało, bo trzeba było czegoś więcej, niż chęci i starań, które nawet najlepsze, mogły okazać się niewystarczające.
- Pierwsze - odpowiedziała, wcześniej jeszcze nie miała z nimi do czynienia, brakowało jej porównania, do tej w sowiej poczcie ze względu na akromantule nie zdołała się nawet zbliżyć. Czy i tutaj miało być podobnie? Wierzyła, że Just będzie dobrym aurorem - miała konieczne zdecydowanie, wiedziała także, z czym przyjdzie jej się mierzyć. Przeszła przez wydarzenia, które prawdopodobnie postawią przepaść pomiędzy nią a częścią kursantów, tak jak do pewnego stopnia tworzyły ją teraz pomiędzy nimi. Łamaczka była tych różnic świadoma, jej praca, choć obarczona ryzykiem, nie wiązała się bezpośrednio z walką.
Drżała ziemia, drżeć wydawały się najbliższe kamienice, pojawiające się języki ognia rozświetlały ciemność, ożywiając cienie. Wejście do zaułka wymagało ugaszenia płomieni, co dało się zrobić na kilka różnych sposobów. Nie ufała swoim umiejętnościom na tyle, by sięgnąć po Fontesio, jedno Aquamenti byłoby tu niewystarczające, a nauczona poprzednim doświadczeniem wolała przyjąć, być może na wyrost, że im mniej rzuconych zaklęć, tym większa szansa sukcesu. Tym bardziej, że przy każdym coś mogło pójść nie tak. Spojrzała jeszcze na Just, po czym uniosła różdżkę i wypowiedziała formułę czaru:
- Nebula exstiguere.
Zaułek
Szybka odpowiedź