Wydarzenia


Ekipa forum
Kamienice mieszkalne
AutorWiadomość
Kamienice mieszkalne [odnośnik]07.09.15 23:16
First topic message reminder :

Kamienice mieszkalne

Kamienice mieszkalne piętrzące się wzdłuż odłogi ulicy Pokątnej, niezwykle malownicze, posiadające swój magiczny urok. Dzięki doskonałej lokalizacji mieszkania do wynajęcia są niewielkie, ale przy tym stosunkowo drogie - każdy chce rezydować jak najbliżej najruchliwszej magicznej ulicy. O poranku i w godzinach powrotu z pracy widać tutaj większą ilość czarodziejów i czarownic powracających do domów; w pozostałe godziny jest tutaj spokojniej, tylko czasami można natknąć się na dzieci bawiące się różdżkami z patyków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienice mieszkalne - Page 10 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]22.01.19 10:42
Bezpieczni? Uwielbiani? Kajka mogła na podobne słowa tylko kręcić nosem, święcie przekonana, że ta banda absztyfikantów słysząc takie pochwały pod swoim adresem wypięłaby zgodnie piersi jak do przyjęcia orderu i głosiłaby chwalebne dyrdymały na swój temat przez następne pół roku. Trudno stwierdzić, czy Findlayówna myślała tak sama z siebie, czy raczej przez wpływy alkoholowe, ale faktem jest, że akurat w tej chwili w nic innego nie wierzyła równie mocno. Gdzieś z tyłu głowy mignęła chęć na kłótnię, gdzie indziej pojawiła się inna, nowa myśl, która zagarniała całą uwagę, a która zniknęła równie szybko, jak się pojawiła. Kajeczka z pewnością nie napiła się mugolskiego rumu, ale w tej chwili było już o wiele zbyt późno na podobne wnioski. Westchnęła ciężko, wyraźnie umęczona, ostatecznie nie mówiąc ani słowa o swoich przyjaciołach. Krótko zastanowiła się, czy będzie im musiała zapłacić więcej niż zwykle za pobyt w areszcie, ale doszła do wniosku, że pewnie wszyscy po prostu zwiali. I tak nie mogła poświęcić ich osobom zbyt wiele czasu, bo doszło do najbardziej perfidnego świętokradztwa, jakie widziała dwudziestowieczna Brytania.
Początkowo Caileen nawet nie zorientowała się, że jej statyczna podpora została zabrana. Złapała już wystarczająco dobrą równowagę, aby gitary nawet nie potrzebować, ale gdy za moment ta sama gitara spoczywała na barku Marcelli, odpowiednie żarówki zaczęły się powolutku zapalać.
– Ej! – wzburzyła się, po raz enty omijając zarówno odpowiedź na własne pytanie, jak i to, którym Marcy starała się odwrócić jej uwagę. Fakt faktem, zanim Kajeczka dodała dwa do dwóch, minęło całkiem sporo czasu. Dobrze, że w ogóle cokolwiek zauważyła: inaczej można byłoby zakładać, że potrzebna jest już wizyta nie w łóżku, a w Świętym Mungu.
– Oddawaj Millie, Marcy – bąknęła, sięgając po ukochaną gitarę przed samą twarzą Figg, ale nie będąc w stanie złapać za gryf, który przecież w normalnym stanie capnęłaby właściwie od razu. Musnęła ze dwa razy dłoń przyjaciółki, po czym w dosyć niefortunnym ciągu wniosków zaczęła sięgać jeszcze dalej, święcie przekonana, że Marcella zaklęciem trzymała instrument w powietrzu. Nie mogła oczywiście stwierdzić, jak wielką było to głupotą, bo swoją twarz niemal wciskała w policzek rudowłosej, zasłaniając sobie i tak już ograniczone pole widzenia. Cudem nie poleciały razem na ziemię (znów, zasługa trzeźwości i szeroko pojętej ogarniętości po drugiej stronie barykady), ale gdyby Findlayówna nie postanowiła zmienić podejścia, pewnie musiałaby teraz przepraszać Marcy za wrzucenie jej w rolę poduszki.
Millie była szalenie ważna. Przeszła z Kają przez życie nie zważając na miliony zerwanych strun, godziny kakofonicznych sesji i dziesiątki incydentów, podczas których służyła za broń. Była jednym z najważniejszych elementów życia frywolnej Szkotki i należało zrobić wszystko, aby zapobiec rozdzieleniu. Caileen zagryzła na moment wargę i westchnęła płytko, obejmując Marcellę za szyję, po części trochę się też na niej wieszając.
– Nie bądź taka – mruknęła przyjaciółce do ucha przerażająco zalotnym tonem – O-ddawaj! – dodała jeszcze, półśpiewem, jak gdyby cały wieczór zmienił się nagle w zabawę. Nietrudno stwierdzić, że dla Figg pojęcie zabawy było w tym momencie niemal zupełnie obce, zwłaszcza gdy Kajeczka niby niewinnie pocałowała ją w policzek – raz, drugi, trzeci, za każdym razem przesuwając się coraz bliżej do jej ust i za każdym razem tracąc cząstkę tej frywolności, która dawałaby powody wierzyć, że całość rzeczywiście była całkowicie niewinna.
Cóż, na Tuilelaith takie manewry działały nie raz i nie dwa: czy naprawdę można Caileen winić za to, że chwytała się najbardziej sprawdzonego koła ratunkowego?
Caileen Findlay
Caileen Findlay
Zawód : muzykantka / alchemik
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
through faith united
in unity, undefeated
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6825-caileen-findlay#178275 https://www.morsmordre.net/t6847-donald-macwillavry#178931 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-pokatna-22-3 https://www.morsmordre.net/t6849-skrytka-bankowa-nr-1706#178938 https://www.morsmordre.net/t6848-c-findlay#178932
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]25.01.19 20:15
Kajka najwyraźniej nie zdawała sobie sprawy z tego w jaki sposób sama zdezelowała Millie dzisiejszego wieczoru. Tak ważna pamiątka, a tak mało szanowana przez właścicielkę! Gdyby tylko w tej szumiącej głowie pojawiła się choć odrobina zdrowego rozsądku, na pewno zrozumiałaby, że w rękach (lub raczej na ramieniu) Marcy Millie była o wiele bardziej bezpieczna niż w rękach tej rozczochranowłosej brunetki. Cóż, posterunkowa Figg musiała robić za rozsądek ich obu. I za równowagę ich obu. I to wszystko ze względu na starą przyjaźń, która trwała mimo wszystkich przeciwności losu! Chociaż nie, nie losu tylko Kajeczki, która lubiła wystawiać cierpliwość Marcelki na próbę. I to od lat zdecydowanie najmłodszych. Nigdy nie pomyślałaby wtedy, że wyrośnie na tą bardziej odpowiedzialną dziewczynę w tandemie. Zawsze sądziła, że będzie potrzebowała, żeby ktoś trzymał ją z rękę, a tutaj proszę. To ona trzymała pod ramieniem nieco jeszcze chwiejącą się kobietę. Na szczęście choć trochę łapała równowagę, inaczej naprawdę pomyślałaby, że jedynym wyjściem jest wizyta w Mungu lub po prostu wytrzeźwiałka.
Jednak ta ruchliwość dziewczyny nie była aż takim wielkim plusem jak się na początku zdawało. Próby odwrócenia uwagi spełzły na niczym, bo opiekuńcze zachowanie wobec skarbu jakim była Millie, Caileen uznała za bardzo niefajny przykład kradzieży. W konsekwencji, nie chcąc oddać gitary osobie, która potrafi wykorzystać ją jako broń, Marcelka wylądowała w bardzo niefajnej pozycji - wygięła się do tyłu aż do chwili, gdy jej plecy nie zaczęły sugerować, że jednak trochę za mocno Kajka oparła swój ciężar na jej ciele. Wolna ręka odruchowo objęła talię ciemnowłosej, aby obie przypadkiem nie runęły na ziemię przez ten nagły atak. Ruch, którego dopuściła się Findlay w tym momencie sprawiło, że scena ta wydawała się zbyt dwuznaczna.
Niby nic dziwnego. Marcella niejednokrotnie pokazywała w bardzo uczuciowy sposób swoją sympatię do kogoś - pocałunek w policzek między przyjaciółkami to rzecz zupełnie normalna, akceptowana i nie widziała w tym nic dziwnego. Jednak w słowach ciemnowłosej, w jej tonie, we włosach delikatnie łaskączących zaczerwieniony policzek rudzielca, było coś innego, coś co zdecydowanie nie byłoby zakwalifikowane pod termin przyjacielskich zachowań. Gdy miękka, ciepła skóra warg dotykała twarzy Marcelli, nie wiedziała co zrobić. Uczucie było paraliżujące, wydawało się, że po skórze przebiegają delikatne iskierki, zostawiając policzek zaczerwienionym z zażenowania. Nagle serce przyspieszyło, ale nie z powodu pozytywnych uczuć, lecz raczej... Paniki.
Tak, panika to typowe uczucie, którym reagowała Marcelka, gdy ktoś zupełnie nieoczekiwany burzył nagle cienką ścianę między sympatią a flirtem. Palce nieznacznie drżały, do tego stopnia, że Millie stała się jeszcze bardziej poszkodowana, bo skupiona na wewnętrznym panicznym krzyku rudowłosa wypuściła gitarę z rąk, a ta upadła z hukiem na ziemię dokładnie w momencie zetknięcia kobiecych warg z kącikiem jej ust.
I nie wytrzymała. Pijana koleżanka została potraktowana trochę jak worek treningowy, ale na własne życzenie! Marcelka złapała ją mocno w talii i obróciła do siebie, przyciskając przodem do najbliższej ściany kamienicy, a rękę Kajeczki wykręciła do tyłu, przyciskając nadgarstek do ukrytej pod ubraniem linii kręgosłupa. Chociaż był to manewr niegroźny, na pewno nie pozostawał bezbolesny. - Caileen Findlay, daję Ci w tej chwili wybór. Albo idziesz do domu na moich zasadach albo tę noc spędzisz w areszcie. - Nie była pewna czy Kajka kiedykolwiek spotkała się z Figg podczas gdy wchodziła w tryb pracy. To co w tej chwili się z nią stało to zdecydowanie było to, jej ton stał się szorstki i stanowczy. Nauczyła się przez kilka akcji, że miły głos nie zdawał egzaminu.
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]28.01.19 9:44
Problem w założeniach Marcy polegał na tym, że Kajeczka – nawet zachowując pełnię rozsądku – nikogo nie uznałaby za lepszego opiekuna dla swoich instrumentów, niż siebie samą. W niebezpiecznej mieszance szkockiej dumy i wyraźnej nadopiekuńczości, pilnowała ich jak skarbów. I choć sama potrafiła ich używać w bardzo wątpliwy sposób, to ciężko pracowała, żeby za każdym razem przywracać swoje ukochane do pierwotnego stanu. Millie doświadczała tego najwięcej: gdyby instrumenty były żywe i miały uczucia, ktoś pewnie powiedziałby, że wspaniała gitara Caileen znienawidziłaby ją już dawno temu. Kaja, wręcz przeciwnie, zapierałaby się, że Millie broniła jej z miłości, a nie z przymusu. Nic więc dziwnego, że gdy Marcella upuściła instrument z krzykiem strun na ziemię, Findlayówna momentalnie zaprzestała przymilania, oderwała się od przyjaciółki z bezgranicznym oburzeniem wymalowanym na twarzy i rzuciła się na ratunek swojej n-tej już na dobrą sprawę miłości.
Zanim układ sił wyraźnie się przekształcił, Kajka chciała chyba jeszcze krzyknąć coś złego w stronę rudowłosej, pewnie karcąc ją po prostu za tak grubiańskie podejście do jednego z najwspanialszych wynalazków, jakie znała ludzkość. Gdy poczuła dłonie na swoim ciele, jakiś daleki skrawek umysłu pozwolił sobie na dosyć odważne założenie, że Cysi te zaloty się mimo wszystko spodobały i chciała odwrócić uwagę Kajeczki, aby ta skupiła ją całą na swojej przyjaciółce. Och, jak wytrwała Kaja była w swojej wierności wobec Millie! Wyrywała się najpierw, zapierała rękami i nogami, już miała nawet zarzekać się, że ma żonę i że nie wolno jej czegoś takiego, ale gdy poczuła chłodną ścianę na prawie całej wysokości swojego ciała – niechybnie przytulając się do niej też policzkiem – umysł został obdarzony dziwaczną, zupełnie niespodziewaną klarownością. Nie dotarło do niej, co tak właściwie zrobiła i dlaczego Marcy nagle zrobiła się aż tak agresywna. Faktem jest jednak to, że sama również poczuła rosnącą złość. Była zupełnie niewinna i nikt nie miał prawa prowadzić jej do aresztu.
– Nie możesz mnie zamknąć za samoobronę! – zaparła się, ale prędko można było stwierdzić, że plecie od rzeczy. Istniała oczywiście szansa, że alkohol zupełnie pomieszał jej zmysły i nawet w swoim dosyć ofensywnym, zalotnym manewrze uznawała się za obrończynię, a jednak...
Gdy wymawiała te słowa, jej głos wyraźnie drżał – tak samo jak całe jej ciało. Gdyby spojrzeć w buchające ogniem irytacji oczy, można byłoby dostrzec zbierające się w nich łzy. Niemożliwe, żeby mówiła o sytuacji, w którą wpędziła Figg. W jej głowie rozgrywały się sceny z pubu, przypomniane tak naprawdę głównie uciskiem na nadgarstku i wyraźnym dyskomfortem, który wywoływał. Strumień świadomości już samodzielnie popłynął w stronę innego dotyku i innych słów. Nikt nie był w stanie jej wtedy uratować. Musiała uratować się sama.
– Puść mnie...!
Tym razem samodzielny ratunek nie wchodził w grę. Może gdyby Kajeczka pamiętała, gdzie schowała swoją różdżkę, mogłaby spróbować po nią sięgnąć i jakimś niegroźnym zaklęciem (o ile na takie pozwoliłaby nietrzeźwość, anomalie i milion innych czynników) zdołałaby odzyskać wolność. Zamiast tego, Marcella miała do podjęcia bardzo ważną decyzję, a Kaja musiała na to cierpliwie poczekać.

[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Caileen Findlay dnia 02.02.19 9:51, w całości zmieniany 1 raz
Caileen Findlay
Caileen Findlay
Zawód : muzykantka / alchemik
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
through faith united
in unity, undefeated
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6825-caileen-findlay#178275 https://www.morsmordre.net/t6847-donald-macwillavry#178931 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-pokatna-22-3 https://www.morsmordre.net/t6849-skrytka-bankowa-nr-1706#178938 https://www.morsmordre.net/t6848-c-findlay#178932
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]31.01.19 19:08
To nie było tak, że Marcy czuła jakiekolwiek zagrożenie ze strony Caileen. Nie znały się od dzisiaj, mnóstwo razem przeszły, wybaczały sobie mnóstwo głupot, które zrobiły. Nie trzeba raczej tu przytaczać starej sprawy, gdy Findlay porzuciła przed ołtarzem mężczyznę, z resztą naprawdę fajnego mężczyznę oraz bandę biednych zmartwionych druhen z Marcy na czele. Nigdy nie oczekiwała od niej wyjaśnień, więc nigdy ich nie otrzymała. Tak przecież działała przyjaźń, nie? Mimo błędów, mimo krzywd, nadal były nimi do końca.
Czuła drżenie nadgarstka koleżanki. Chwila w takiej pozycji powinna wystarczyć. Tak, bo właściwie nie miała na celu jej szczere unieruchomić. To miał raczej być pokaz sił, ostrzegawczy plaskacz w twarz, żeby Kajka nie pozwalała sobie na zbyt dużo w momencie, kiedy ma z nią do czynienia. Bo jasne, były blisko i przyjaźniły się od lat, ale Marcy nadal w tej chwili była na służbie. Wolała nie myśleć co by się stało, gdyby ktoś podejrzał je w tej sytuacji, tak niezręcznej i tak zupełnie niezrozumiałej dla biednej Figg. W tych gestach, objęciu, w pocałunku w policzek wyczuwała coś więcej niż delikatność przyjaźni. Była w nim perswazja, jakiś rodzaj niewinnej manipulacji znany jej dość dobrze z czasów, kiedy u jej boku był mężczyzna. - Nie, ale mogę zamknąć cię na wytrzeźwiałce, pijaku. - Mruknęła ponownie dosyć ostro. Tutaj, nieważne co zdarzyło się w klubie, nie mogła się z nią nie zgodzić - jej stan było widać z daleka. Uścisk zelżał w końcu i puściła koleżankę, pozwalając jej odsunąć się od ściany, pokazując tym, że nie było w jej postępowaniu złych zamiarów. Gdy Caileen spojrzała znów na twarz Marcelli wydawała się smutna. Nie wiedziała co zrobić i jak reagować. Dlaczego to się tak skończyło?
Kiedyś były tak blisko, że umiała czytać jej myśli. Wprawdzie nie tak dobrze jak myśli Arabelli, ale była w tym zupełnie nieznana jej więź. Dorosłe życie jednak nie potrafiło pielęgnować przyjaźni. Brakowało czasu na zabawy w czymś towarzystwie, nieważne jak bliskim by ono nie było. - Uciekniesz teraz? - spytała tylko, zerkając na dziewczynę zza cienkich oprawek okularów. - Czy wyjaśnisz mi co się tam stało, buaireadair?
Ucieczka, co za ironia.
Gdy tak stała oczekując na odpowiedź dziewczyny, poczuła jak prosto na jej nos spada pierwsza kropla deszczu. Chmury, które kłębiły się nad miastem cały dzień w końcu postanowiły zapłakać.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]02.02.19 10:21
Z nietrzeźwymi ludźmi należało się obchodzić w wyjątkowy sposób, zależny tez od tego, do czego zamierzało się doprowadzić. Jeśli celem była bójka, sprawy układały się nadzwyczaj prosto i do spełnienia zamiarów wystarczało byle jakie prowokujące słowo. Gdy zaś, podobnie do Marcelli, próbowało się dotrzeć do przesłoniętego alkoholem rozsądku danej osoby, cała interakcja zmieniała się w niesamowicie skomplikowany taniec: nawet jeden źle postawiony krok był w stanie doprowadzić do wyjątkowo bolesnej porażki. Przez większość czasu Kajka wyraźnie ułatwiała Cysi sprawy, bo wielu rzeczy albo nie słyszała, albo w ogóle o nie nie dbała. Teraz, niestety, nieco orzeźwiona chłodną ścianą i agresją, której tej nocy już raz doświadczyła, musiała zostać o wiele mniej pobłażliwą tancpartnerką.
Puszczona wolno, dała sobie parę długich chwil na odejście do ściany i zwrócenie się do rudej twarzą. Z pewną trudnością przychodziło jej uwierzenie w słowa, które już z pewnością usłyszała. Była w miarę świadoma, że nietrzeźwość bardzo w tej chwili przeszkadzała, ale akurat to słyszała wyraźniej niż cokolwiek innego przez cały wieczór. "Pijaku". Rozpłakała się już całkowicie, ale nie szlochała, ze złamanym sercem wystawionym na widok publiczny przechodząc parę kroków w bok. Podniosła gitarę z ziemi i zarzuciła ją z powrotem na ramię, widocznie zamierzając coś powiedzieć. Dalsze słowa Figg wcale nie pomogły, ściągając na nią już nieco bardziej ofensywne spojrzenie, jak gdyby dziewczę pozwalało sobie na zbyt wiele. I tak rzeczywiście było, jak by na sprawę nie patrzeć. Kaja pokręciła przecząco głową, zacisnęła mocno zęby i wzięła głęboki wdech, zbierając wszystkie siły, które jej pozostały.
– Zamknij gwałciciela, zamiast mnie wyzywać – syknęła i odwróciła się na pięcie, ruszając w stronę swojej kamienicy. Rękawem ocierała łzy płynące nieznośnym, niemal stałym strumieniem po obu policzkach. Miała już serdecznie dość całej tej nocy i jedyne, czego chciała, to rzucić się na łóżko i zasnąć. Dosyć poważnie debatowała, do którego mieszkania powinna się skierować. Jeśli wylądowałaby u Tuilelaith mając Marcy na karku, ryzykowałaby całkiem poważny skandal – tym razem naprawdę. Jeśli zaś poszłaby spać zupełnie sama, bała się snów, które mogłyby ją zaskoczyć. To była sytuacja bez wyjścia, przynajmniej tak długo, jak Marcella zamierzała udowadniać nie wiadomo komu, że zasługiwała na pozycję naczelnej druhny. Kajka kopnęła niewidzialny kamień ze złości. Waliło się wszystko, już nawet nie tylko brytyjskie życie publiczne, a ona nie czuła się na siłach, aby cokolwiek uratować.
Caileen Findlay
Caileen Findlay
Zawód : muzykantka / alchemik
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
through faith united
in unity, undefeated
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6825-caileen-findlay#178275 https://www.morsmordre.net/t6847-donald-macwillavry#178931 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-pokatna-22-3 https://www.morsmordre.net/t6849-skrytka-bankowa-nr-1706#178938 https://www.morsmordre.net/t6848-c-findlay#178932
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]02.02.19 13:20
Nie trzeba było być najbardziej inteligentnym na świecie, żeby zrozumieć, że Marcelka nie zawsze była mistrzynią taktu. Nadal uczyła się tego, że świat nie jest czarno-biały, nie dzieli się na tych dobrych, którzy są po jej stronie i tych złych, którzy atakują jej mały świat. Obcowanie ze złem tego świata uczyło ją, że czasami trzeba było brać niektóre sprawy w dość spory nawias. Uderzenia miały jakiś cel. Ale nie bez powodu szła teraz za Caileen, nie bez powodu próbowała w jakiś sposób ocalić ją od wylądowania w areszcie i uniknięcia skandalu. Ona zwyczajnie ufała, ufała, że to wszystko jest z jakiegoś powodu i moralność Findlay sama doprowadzi ją do konkluzji. Być może ufała za mocno. Tak samo jak za mocno ufała temu, w jaki sposób dziewczyna zrozumie jej słowa. Ich rozmowy czasem przepełnione były przekomarzaniem się, ale gdy dostrzegła na twarzy przyjaciółki te łzy zrozumiała, że przesadziła. Nie miała na celu jej urazić, a jednak jej to wyszło. Co więcej, aż za mocno. Poczuła w piersi drżenie mocniejsze od jakiegokolwiek wywołanego anomaliami, których skutkami zajmowała się co dzień. W gardle stanęła jakaś gula, bo zdała sobie doskonale sprawę z tego, że powiedziała o kilka słów za dużo. Pijana Kajka wywoływała w niej panikę, z którą Figg nigdy nie umiała sobie radzić.
Więc stała, patrząc tylko spod ułożonej modnie grzywki na poczynania dziewczyny, nawet jej nie zatrzymując. Poważnie rozważała czy po prostu nie dać jej odejść i nie zostawić tego wszystkiego jej własnym przemyśleniom. Słowa jednak nie pomogły. Wprowadziły młodą policjantkę w stan szoku, którego nie mogła już powstrzymać wewnątrz siebie. Każde uderzenie ma swój powód, a alkohol zwiększał emocje dziesięciokrotnie. - Stój! - w końcu odezwała się, gdy tylko ciemnowłosa wykonała kolejny krok. Panika zmieniała się w złość, powoli przejmując kontrolę nad ciałem blondwłosej, gdy ta wykonała kilka szybkich kroków w stronę Findlay i złapała ją za ramię na tyle mocno, żeby ją zatrzymać. Nie chciała jej nic udowadniać, ale nie mogła powstrzymać komentarza, który cisnął jej się na usta. Dlaczego musiała taka być? Dlaczego zawsze brała wszystko we własne ręce, zapominając to, że otaczają ją inni. Nie tacy, jak banda grajków. Nie takich, którzy podczas największych bójek - uciekają. Ale była za głupia, żeby domyślać się co się stało. Nadal dawała z siebie za mało i nadal potrzebowała warsztatu bycia przyjacielem. - Jeśli teraz pójdziesz, nie rozwiążemy tego. Cholera, Caileen, nie zawsze musisz rozwiązywać wszystko sama. Jestem tutaj, mam możliwość, żeby pomagać właśnie w takich momentach.
Nagle zrobiło się tak poważnie, że dłonie Marcelli stały się słabe i drżały. Puściła ramię dziewczyny, dając jej oczywisty wybór. To była jedna z takich sytuacji, w których tylko od niej zależało, czy w ogóle będą mogły to rozwiązać, były zbyt prywatne. Jeśli odejdzie, Figg nie zrobiłaby nic oficjalnie w tym temacie. Po prostu nie mogła.


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]03.02.19 9:01
W sprawie moralności Kajeczki można całkiem łatwo debatować, że nie była ona od czasów ukończenia Hogwartu identyczna do tej, którą miała charakteryzować się Marcy. Faktem jest, że obie dziewczyny poszły w zupełnie innych kierunkach (całkiem zresztą dosłownie) i dały się wykształcić zupełnie innym czynnikom. Królowa Argyll swoją moralność definiowała już tym przybitym do niej na resztę życia przydomkiem, który opisywał całe jej uliczne życie i wynikające z niego doświadczenia. Oczywiście nie wiązało się to nigdy ze spaniem na bruku, bo przecież – znając życie – po takich przeżyciach Findlayówna byłaby jeszcze mniej skora do dzielenia się informacjami podobnej wagi z kimkolwiek, zwłaszcza z przedstawicielką magipolicji. W tej chwili nie chodziło jednak o niechęć do służb, a raczej o urażoną dumę i zdradzoną wiarę. Przełknięcie gorzkiej pigułki z prawdą nie wchodziło w grę: choćby Kaja miała się co noc doprowadzać do stanu zupełnie niewybaczalnego, istniała na całym świecie tylko jedna osoba, która mogła z nadzieją na sukces zwrócić Kajeczce na jej rzekomy problem uwagę. Sama zaś Kajeczka zapierała się przed przyznaniem prawdy na wszystkie możliwe sposoby, będąc święcie przekonaną, że w tej chwili jej nietrzeźwość stanowiła tylko i wyłącznie mechanizm obronny przed wspomnieniem nazbyt odważnego czarodzieja. To też, swoją drogą, niedalekie od prawdy. Barman sam dziwił się temu, ile alkoholu pochłaniała wynajęta na wieczór muzykantka i pożałował tego całkiem prędko. Gdy trzask rozbijanej o głowę gitary uciszył pogawędki w całym lokalu, mężczyzna momentalnie schował się na zapleczu.
Zimny dreszcz przeszedł po plecach Caileen, gdy poczuła uścisk na ramieniu. Wołania Marcy mogła jeszcze bez problemu ignorować – gdy zaś przyszło do fizyczności, postanowiła jej oddać pięknym za nadobne i zadziwiająco potężnym szarpnięciem wyrwała się z uścisku, choć stanęła w miejscu i z zamkniętymi oczyma oraz drżącym ciałem zbierała w sobie raz jeszcze siły. Nie mogła zrozumieć, dlaczego Figg aż tak uparła się na przypominanie jej co chwilę tych okropnych, nieznoszących sprzeciwu dłoni, ale nie miała zamiaru się o to dopytywać. Spojrzała na nią wściekle, z wyrzutem w oczach większym, niż kiedykolwiek wcześniej.
– Teraz nagle chcesz rozmawiać z pijaczką? – syknęła – Zostaw mnie w spokoju. Nie mam na to ochoty.
To nie tak, że zrywając się na nowo do marszu, Kaja kompletnie znieważała oferowaną sobie pomoc. Największy problem widziała w konflikcie słowa kobiety przeciwko słowu mężczyzny, który to konflikt w roku 1956 zawsze miał oczywistego zwycięzcę. Zresztą, nie doszło tam do niczego dalszego, niż niewygodnego dotyku: w tej sytuacji Kajeczka była w stanie obronić się samodzielnie i jeśli miała bezpiecznie tego wieczoru wrócić do własnego łóżka, mogła już choć trochę czuć się zwyciężczynią.
Oczywiście tak długo, jak tamten czarodziej nie zamierzał ciągać jej po Wizengamocie.

zt x2

[bylobrzydkobedzieladnie]
Caileen Findlay
Caileen Findlay
Zawód : muzykantka / alchemik
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
through faith united
in unity, undefeated
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6825-caileen-findlay#178275 https://www.morsmordre.net/t6847-donald-macwillavry#178931 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-pokatna-22-3 https://www.morsmordre.net/t6849-skrytka-bankowa-nr-1706#178938 https://www.morsmordre.net/t6848-c-findlay#178932
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]12.02.19 18:44
17-18 września

Zdjęcia.
Otrzymała kilka odbitek do ręki prosto od urzędnika, który się nimi zajmował. Zdjęcia pustych, szarych pokoi, sinych, pozbawionych życia ciał. Błękitne oczy policjantki patrzyły na zdobycze, podzieliła je na kilka kategorii. Jedne lądowały w rękach Gallaghera - zajmował się kilkoma sprawami morderstw. Kolejne były dla Runcorna, on pracował nad sprawą przemytników. Dwa ostatnie zostały dla niej samej. Zdjęcia zupełnie nie wskazujące na nic szczególnego, droga pokryta śniegiem oraz pobocze, zbliżenie na leżącą w rowie różdżkę. Jedyny ślad od tak długiego czasu.
Zastanawiała się nad tym bardzo długo i była pewna, że została nieświadomie wplątana w coś, czego nie powinna chcieć się dowiedzieć. Musiała nabrać doświadczenia, aby zrozumieć w jakiej paskudnej sytuacji ją postawiono. Jak bardzo wykorzystano jej niewiedzę i niedoświadczenie. I co najważniejsze - jak bardzo nie doceniano jej umiejętności. Nie lubiła zostawiać spraw zamkniętych. Ta jednak taka została o wiele szybciej niż inne tego typu przypadki. Była jedna różnica - ta sprawa nie traktowana była poważnie. Została zepchnięta na dalszy plan i potraktowana po łebkach, a wciśnięto ją w ręce zupełnie nie znającej się na rzeczy młodej dziewczyny, która w policji pracowała zaledwie miesiąc! Która mówiła, że nie potrafi i nawet rady od kogoś z zewnątrz nic nie pomogły. Utknęła w martwym punkcie.
W ciemnym pomieszczeniu zawiesiła w powietrzu oba zdjęcia zaraz obok całej masy innych odbitek związanych z tym samym - tym pustym pokojem, pachnącym czernią, tą porzuconą różdżką, lasem z drogą za Londynem. Żadnych śladów. Tylko zapach czerni, zbyt słaby, by policja chciała oddać tę sprawę biurze aurorów. A być może nawet zbyt mocny, by mogli się tym zająć. Ktoś chciał coś zatuszować. Wiedziała to. I nic nie mogła zrobić, jakże to było irytujące. Nie zgłaszali się żadni świadkowie. Kobieta zniknęła niczym kamień w wodę.
- Kolejna wspólna nocka, co? - usłyszała pytanie za sobą, gdy odwiesiła ostatnie zdjęcie. Zerknęła przez ramię na niskiego, ciemnowłosego mężczyznę o krępej budowie ciała. Miał roztrzepaną fryzurę w zupełnym chaosie. Rick Boardmoor, jej współpracownik od jakichś dwóch miesięcy, a doświadczenia w pracy miał mniej więcej tyle, co ona sama. Był cichy, dosyć spokojny i nieraz to ona musiała przejmować inicjatywę na misjach. Trafił najwyraźniej na mniej wymagającego współpracownika niż ona na samym początku. Przyznać trzeba, że czasami tęskniła za przekomarzaniami i za przekonywaniem do swoich racji, mimo iż o wiele łatwiej było współpracować z kimś, kto wierzył chociaż w pewnym stopniu w jej umiejętności. Poprzedni partner nieraz w nią nie wierzył i kazał ledwie spisywać zeznania świadków, co czasem uznawała za spychanie jej na dalszy plan. Zaryzykowałaby nawet stwierdzeniem, że właśnie to miał ten człowiek na celu. Trudna współpraca jednak o wiele bardziej ją rozwijała. Bardziej niż cicha i potulna zgoda.
- Jak widać. - odpowiedziała tylko. Dzisiaj nie przewidywano patrolu, co akurat tego dnia było jej bardzo na rękę. Pogoda się zmieniła, wiatr stał się chłodny, wskazując na to, że z wielkim przytupem nastąpiła jesień. Płaszcz często już nie wystarczał i musiała wyciągnąć z szafy swoje ciepłe swetry. Przy okazji odkryła tam mole, z którymi jej siostra już zaczynała powoli sobie radzić. Przez to ciągle roztaczała wokół siebie zapach ziół, które miały sobie z tymi molami radzić w jakiś sposób.
Dyżur w biurze nie był trudną sprawą. Odbierali sowy z przeróżnymi zgłoszeniami, czasami pojawiali się również inni policjanci, którzy musieli siłą przytachać do aresztu jakichś lekko podpitych rzezimieszków. To zupełnie standardowa sytuacja podczas nocnej zmiany. Tacy funkcjonariusze wypijali później kawę i wracali na swoje dyżury na mieście. Było dopiero około godziny dwudziestej trzeciej, gdy otrzymali zawiadomienie, które naprawdę mogło zainteresować duet Figg-Boardmoor. Był to list od starszej kobiety, którą mieli okazję niedawno poznać.
Pani Sackville od jakiegoś czasu dostawała listy z pogróżkami. Była czarownicą krwi mugolskiej i żyła aktywnie w społeczności magicznej jako bibliotekarka. Z wizyty w jej mieszkaniu podczas przyjmowania zawiadomienia pamiętała mocny zapach książek w jej mieszkaniu - nic dziwnego, każdą wolną ścianę miała zabudowaną wszelkiego rodzaju lekturami. Marcella była nimi niebywale zachwycona, a kobieta była bardzo uprzejma, od razu zdobyła jej sympatię. Była wdową po czarodzieju, a w tych czasach nie było jej żyć łatwo. Właściwie nigdy nie miała prostego życia, to nie był pierwszy raz gdy nękano ją z powodu czystości krwi, z którą zupełnie się nie kryła, zbierając wszelkiego rodzaju staromodne mugolskie przedmioty, których Marcella nawet nie umiała nazwać. Gdy przyjmowali zgłoszenie poprosili kobietę, żeby natychmiast ich zawiadomiła, gdy przyjdzie kolejna sowa i absolutnie nie pozwalała jej na powrót, póki nie przybędą znów na miejsce. Chcieli wytropić autora tych listów przy śledzeniu jego zwierzęcia.  Ta metoda może wydawać się zupełnie prosta, za prosta, jednak warto było zacząć od właśnie tak prostego rozwiązania. Zwłaszcza, że list był pełen błędów w pisowni, ich autor nie wydawał się być orłem intelektu. Cóż, pewnie dowie się dopiero kiedy go wyśledzą.
Po otrzymaniu listu natychmiast zabrali ze sobą dwie miotły do użytku pracowniczego. Czekała ich podróż na przedmieścia Londynu z samego centrum, a później kto wie… Może nawet i dalej.
Marcella do latania na miotle używała specjalnych gogli, które miały pomagać jej w charakterze okularów. Gdy to tego włożyła też wielką, czerwoną czapę, trudno było ją rozpoznać nawet po wystających lekko zza niej jasnorudych kosmyków włosów. Gogle były jedną z niewielu rzeczy, które zachowała z czasów gry w Quidditcha - ich również wtedy używała. Włożyła ciepły płaszcz, odpowiednie buty i poczekała na swojego współpracownika, nadal przygotowującego się do lotu.
Należy wspomnieć, że miotły policyjne nie umywały się do mioteł używanych w profesjonalnych drużynach Quidditcha. Nawet ona czasami miała problem ze spadkiem prędkości lub skręcaniem, a była świetnym lotnikiem, jednym z lepszych wśród policjantów. Jej współpracownik radził sobie nieco gorzej, jednak dotarli bez turbulencji na miejsce. Nocne powietrze było przedziwnie mroźne, mimo iż na pewno nie były to tak niskie temperatury.
Cóż za niesamowitym widokiem było to, jak starsza pani siłowała się z sową, starając się, aby tylko nie uciekła. Wszystkie okna i drzwi były pozamykane, a policjanci przedostali się do środka przez bardzo uchylone wejście. Ustalili najpierw plan działania - Sackville miała otworzyć na oścież okno, pod którym oni będą już czekać na miotłach, aby śledzić zwierzę aż do domu z którego list został wysłany. Kobieta otworzyła okno, gdy byli już przygotowani i sowa niemal natychmiast wyleciała. Marcella poszybowała przodem, zaś zaraz za nią Rick. Nieźle sobie radził, mimo iż wyglądał na niepewnego. Mimo tego w pewnym momencie kobieta zostawiła go mocno w tyle, aby poradzić sobie ze śledzeniem sowy. Ta doprowadziła ich w miejsce bardziej oczywiste niż mogliby się spodziewać. Sądziła, że trafią gdzieś daleko - może jakiś zalesiony teren Oxfordshire. Zaskoczeniem było, że sowa wleciała prosto przez otwarte okno jednej z kamienic na ulicy Pokątnej. Marcella wylądowała na dachu kamienicy, gdzie poczekała na swojego współpracownika i na podstawie rozstawienia okien szybko ocenili, pod który numer powinni się udać.
Już wkrótce zapukali do drzwi, które na samym początku ani myślały o tym, żeby się otworzyć przed nimi. Najwyraźniej lokator udawał, że już dawno grzecznie pływa sobie w morfeuszowym uścisku, jednak kilka mocniejszych uderzeń już zmusiło go do podjęcia jakiejś reakcji. Uchyliły się przed nimi drzwi, a podejrzliwe, błękitne oko łypnęło na dwójkę policjantów podejrzliwie. Mężczyzna stojący przed nimi był wyższy od Ricka, jednak podobnie krępy, miał włosy ścięte krótko i ciemne jak węgiel.
- Słucham?
- Magiczna Policja, proszę pokazać różdżkę… - wyuczona formułka niemal od razu wydarła się z ust Marcelli. Ponownie poczuła na sobie wzrok bardzo podejrzliwy, ale wyraźnie widać było, że mężczyzna zaczyna się denerwować. Zacisnął dłoń mocniej na klamce, zacisnął bardziej i tak wąskie usta. W tej chwili wydawały się niemal zniknąć. Rozszerzyły mu się nozdrza. Zaskoczył ich niesamowicie, kiedy jego wzrok nagle popędził gdzieś w korytarz, zaś ciało mocno naparło na otwierane do zewnątrz drzwi, przez co Figg dostała nimi dosyć mocno, przez co bezwładnie poleciała na najbliższą ścianę. Wysyczała pod nosem przekleństwo na tyle cicho, żeby przypadkiem nikt nie usłyszał, że ją to ruszyło. Nie poczuła jednak mocniejszego uszczerbku na zdrowiu przez to, jak upadła - asekurowała się ramieniem, głowa była w pełni bezpieczna. Gdyby była na to uderzenie przygotowana, pewnie nawet nie upadłaby z jego powodu, jednak zaskoczenie odegrało tutaj bardzo dużą rolę. Szybko pozbierała się do kupy. W tym samym czasie napastnik zamachnął się, by uderzyć Ricka w twarz, co mu się udało z niesamowitym efektem, bo policjant zawinął się nieco na prawy bok, a na policzku mógł poczuć silne mrowienie. Zaraz po tym czerwona posoka spłynęła mu z nosa.
Nim właściciel mieszkania zdążył wyciągnąć różdżkę, Figg trzymała już swoją w rękach. Uderzenie nie było tak mocne by ją ogłuszyć, w dodatku nawet nie dostała w głowę, ledwie w ramię. Najpierw rzuciła Experiallmus, a po chwili Petrifikus Totalum, przed którym mężczyzna nie dał rady się obronić. Przy drugim zaklęciu poczuła lekkie mrowienie pod palcami, nieprzyjemne, ale na szczęście magia nie postanowiła wybuchnąć jej w twarz. Mężczyzna upadł na ziemię zupełnie zesztywniały. Emocje opadły równie szybko co się pojawiły, kilka głębszych oddechów sprawiły, że Figg opanowała szybsze bicie serca. Nie była na to przygotowana - liczyła na krótką, spokojną sprawę. Mandat, jeśli człowiek będzie pyskaty czy ledwie upomnienie, jeśli ich przeprosi i rozstaną się w przyjemnych okolicznościach. Cóż, przyjemną akcją by tego nie nazwała, ale przynajmniej mieli to za sobą… Podała współpracownikowi chusteczkę do nosa z miękkiej bawełny, aby otarł się przed wizytą u medyka. Pewnie miał złamany nos, nie utrudni mu to specjalnie służby.
Mieszkanie zostało zaplombowane, a mężczyzna, który jak się okazało nazywał się Darren Crabbe, odesłany do aresztu na czas śledztwa. Następnego dnia z samego rana przeszukali mieszkanie, być może nawet liczyli na jakiś nowy ślad w jednej ze spraw prowadzonej przez aurorów, więc i przedstawiciel biura im towarzyszył. Niestety, lub stety, mężczyzna okazał się ledwie drobnym złodziejem i rzezimieszkiem, trochę również czarną owcą rodziny. Parę godzin później Marcella uczestniczyła w przesłuchaniu mężczyzny, który bez cienia wątpliwości przyznał, że dręczenie jak to powiedział szlam to jego rozrywka. Dostał karę kilku dni aresztu, z którego niemal od razu został wypuszczony za kaucją.

|zt


nim w popiół się zmienię, będę wielkim
płomieniem
Marcella Figg
Marcella Figg
Zawód : Rebeliantka
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
porysował czas ramiona
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6925-marcella-figg#181615 https://www.morsmordre.net/t6971-arkady#183169 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f104-szkocja-kres-w-john-o-groats https://www.morsmordre.net/t6991-skrytka-nr-1723#183527 https://www.morsmordre.net/t6972-marcella-figg#183216
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]19.02.19 1:09
Zaczynała dochodzić do siebie. Tak na poważnie. Chyba. Pogodziła się w każdym razie z tym, że banda magicznych dupków w liczbie: cała magiczna populacja - jest odpowiedzialna za to, że jej własny świat nie do końca nadal istnieje. Znaczy istnieje, ale w sumie to jest pogrążony w chaosie i zniszczeniu i takie tam. Jakby to miała być fabuła jej książki to pewnie określiłaby to jako nie nagłe, choć także dalekie od subtelnego wyniszczanie. Punktowe i brutalne w nierealności i obcości z jaką jest powiązane. Nie pisze jednak książki, a to wszystko dzieje się na prawdę.
I w sumie to skoro doszła do siebie to wypadałoby coś ze sobą zrobić. Tylko co? Te myśli zaprowadziły ja tutaj i siedziała na schodkach do klatki schodowej prowadzącej do mieszkania Caileen już chyba trzecią godzinę. Na szczęście kaczy dziób zdążył jej zniknąć. Choć z drugiej strony śmieszny wygląd byłby całkiem spoko powitaniem. W sumie to Meg była zdecydowana, że chce wrócić, o ile Caileen nie znalazła sobie jeszcze innego mugola-przybłędy w jej miejsce. Tylko trudno jakoś było się podnieść, pójść tam i jak mugol marnotrawny przyznać, że nie dała sobie rady.
Na kolanach miała dwa opakowania czekoladowych żab. Nie do końca wiedziała, co to jest, ale weszła do cukierni i wszyscy to brali, wzięła więc i ona. Dla siebie i Caileen.
Oby serio były dobre. Choć to w sumie bez wielkiego znaczenia.
Loki opadły jej z ramion, kiedy podpadła łokieć na kolanie, brodę podpierając na nadgarstku i przymknęła oczy. Jakoś nie mogła się przemóc i po prostu wejść na górę. Chciała odrobiny spokoju, a w tym mieszkaniu czuła się spokojnie, no przynajmniej w chwilach kiedy nie napadała szalonymi anomaliami na dziewczynę która ją gościła. Nie musiała w kółko martwić się pustym portfelem, a to było potwornie stresujące. Nie musiała się przejmować.
Otworzyła jedno opakowanie chcąc zobaczyć, jak te żaby w sumie wyglądają i w tej chwili brązowa, na prawdę czekoladowa, na prawdę żaba wyskoczyła na nią z pudełka.
- Co jest! - zaczęła się wiercić, bo cholerna czekoladka wskoczyła jej na głowę i zaczęła skakać, plącząc się we włosach. - Cholerne magiczne wynalazki!
Krzyknęła jeszcze w pełni irytacji, starając się złapać dziwne coś i nie wywrócić przy tym drugiego.
Meg Attenberry
Meg Attenberry
Zawód : Złodziejka
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Niestety, nie mogę się wytłumaczyć, ponieważ nie jestem teraz sobą.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
https://66.media.tumblr.com/325c8e1a7af4b4ef1851975e09687ecd/tumblr_ohj9mzZcl31veydt5o1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6727-meg-attenberry https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]19.02.19 1:09
The member 'Meg Attenberry' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Kamienice mieszkalne - Page 10 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienice mieszkalne - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]19.02.19 14:11
1 października

To był dla Kajeczki całkiem pracowity dzień. Przez jego większość biegała od pubu do pubu, starając się załatwić sobie jakiś w miarę dochodowy koncert. Sława Królowej Argyll nie wystarczała jeszcze na zgarnianie ofert z prawa i lewa, zresztą, może to było jej nawet na rękę: przypominała sobie początki kariery jeszcze ze Szkocji, gdzie ciąganie się z gitarą od drzwi do drzwi i przekonywanie nieprzychylnych sobie mężczyzn o wielkim talencie było właściwie codziennością. Nie żeby na ten moment jakkolwiek się tym powrotem do przeszłości cieszyła, bo w swojej potrzebie w miarę stałego zarobku nie zwracała uwagi na ckliwe wspominki. Zwłaszcza że jej funduszami zarządzał ktoś o wiele mniej przywiązany do tamtych czasów.
Wspinając się po schodach kamienicy z torbą pełną zakupów na jednym ramieniu, a gitarą na drugim, nie spodziewała się zobaczyć zupełnie innej wspominki. Słyszała jakieś krzyki już niemal od parteru i myślała, że to po prostu jedna z sąsiadek znowu postanowiła wydzierać się bez dobrego powodu na klatce, przeszkadzając reszcie lokatorów. Stanęła jak wryta, gdy zobaczyła walczącą z czekoladową żabą Meg. Pierwsze kilka instynktów walczyło ze sobą o pierwsze skrzypce: wśród nich wybuch śmiechu, głupawe pytanie o to, co Attenberry robiła w budynku, z którego tak ochoczo przecież uciekła i gapienie się na nią bez słowa. Ostatecznie wygrał ten najzdrowszy odruch, dyktujący odstawienie klamotów na stopnie schodów i wyciągnięcie różdżki. Początkowo Kaja miała zamiar jakoś swoją znajomą uspokoić, żeby chociaż ułatwiła jej celowanie, ale prędko przypomniała sobie uspokajający łańcuch. Jeśli nawet on wtedy nie zadziałał, słowa nie zadziałałyby i teraz.
– Wingardium Leviosa – mruknęła lekko, wykonując w miarę zgrabny ruch różdżką. Miała zamiar unieruchomić żabę w powietrzu, ale nie była pewna, czy kapryśna magia w ogóle jej na to pozwoli. Potem trzeba byłoby kapryśnego zwierzaka wyplątać jeszcze z jasnych okowów, w które zapewne sam się wpakował.
– Już ci się znudził piękny, magiczny świat? – choć sytuacja wydawała się nieco beznadziejna, Kajka nie traciła dobrego nastroju. Zdołała sobie załatwić całkiem obiecujący koncert, obkupiła się jak prawdziwa królowa i nie musiała się już martwić, że jej mugolska koleżanka zginęła gdzieś po drodze z powrotem do "swojej" części Londynu. W tych czasach niemagiczność stanowiła o wiele większy problem, niż Findlayówna chciałaby przyznać.

kostencja na Leviosę, +10 do zaklęć
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Caileen Findlay dnia 24.03.19 17:53, w całości zmieniany 1 raz
Caileen Findlay
Caileen Findlay
Zawód : muzykantka / alchemik
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
through faith united
in unity, undefeated
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6825-caileen-findlay#178275 https://www.morsmordre.net/t6847-donald-macwillavry#178931 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-pokatna-22-3 https://www.morsmordre.net/t6849-skrytka-bankowa-nr-1706#178938 https://www.morsmordre.net/t6848-c-findlay#178932
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]19.02.19 14:11
The member 'Caileen Findlay' has done the following action : Rzut kością


#1 'k100' : 12

--------------------------------

#2 'Anomalie - CZ' :
Kamienice mieszkalne - Page 10 8Yqz6Iz
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienice mieszkalne - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]19.02.19 22:55
Cholerna ropucha. Nie mogła się jej cholernicy pozbyć, zwierzę skakało jej na głowie wplątało się we włosy szarpało za pojedyncze kosmyki. I walczyła tak z czekoladowym cholerstwem kiedy przed nią pojawiła się cholerna Caileen i zaczęła celować różdżką. Nie, żeby spodziewała się ataku choć w sumie nie ufała jej z różdżką w ręce, bo miewała dziewczyna dziwne pomysły. Ale no różne dziwne rzeczy się dzieją jak ci ludzie mają te badyle w rękach i nigdy nie wiadomo czy magia im się nie wykrzaczy więc to, że wycelowano w nią patyk jakoś jej nie ucieszyło. Nic się jednak nie stało o dziwo, na szczęście lub niestety. Nie marudziła z resztą. Znaczy akurat na to nie marudziła.
- Piękny? - prychnęła pod nosem na zaczepkę. - Tylko czarodzieje mogli wymyślić irytujące słodycze, nosz do cholery!
Jęknęła, czując znowu tupanie we włosach. Pewnie całe już były umazane w czekoladzie, która zaczęła się pewnie rozpuszczać. A ona chciała być dobrym człowiekiem i przynieść ze sobą coś dobrego. Tym razem udało jej się cholerstwo złapać, ale było kompletnie zaplątane w jej włosach i Meg wiedziała, że jak puści to zacznie szarżować na nowo, więc trochę nie wiedziała co robić.
- Poważnie, komuś to sprawia frajdę? Niezła kolejka była do tego czegoś. - dodała w pełni swojego niezrozumienia dla czarodziejów, ich dziwnego świata i chorych upodobań. - No, weź to, no... - dodała jeszcze w nadziei, że czekoladowy gad zniknie z jej głowy. A najlepiej to ze świata. No poważnie, kto to wymyślił?
- Masz już jakiegoś nowego mugola w moje miejsce, czy mam gdzie wracać? - spytała jeszcze, bo w sumie to nie mogła mieć pewności, że Kajka tak o po prostu przyjmie ją z powrotem. W końcu nawiała bez słowa, tak o. W sumie to sama nie wiedziała już, co i jak, wtedy była pewna, że da sobie radę, że dom nie może być taki zły. I w ogóle. No ale nie poszło po jej myśli, w sumie to sobie totalnie nie radziła w żaden sposób i tylko narobiła sobie kłopotów przez ten czas.
- Brakuje mi względnie spokojnego miejsca. - przyznała jeszcze w końcu. - Ale bez łańcuchów.
Meg Attenberry
Meg Attenberry
Zawód : Złodziejka
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Panna
Niestety, nie mogę się wytłumaczyć, ponieważ nie jestem teraz sobą.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Mugol
https://66.media.tumblr.com/325c8e1a7af4b4ef1851975e09687ecd/tumblr_ohj9mzZcl31veydt5o1_500.gif
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6727-meg-attenberry https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]19.02.19 22:55
The member 'Meg Attenberry' has done the following action : Rzut kością


'Anomalie - DN' :
Kamienice mieszkalne - Page 10 N2btFvL
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Kamienice mieszkalne - Page 10 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Kamienice mieszkalne [odnośnik]24.02.19 12:34
Pomyślałby kto, że szczęście w interesach przełoży się na szczęście w magii! Kaja z wyraźnym grymasem obserwowała, jak różdżka nie wykazuje jakiegokolwiek zamiaru współpracy. Co innego, że po całym ciele Szkotki rozeszła się niecodzienna energia: jak gdyby jej wewnętrzna determinacja chciała przezwyciężyć wszelkie przeciwności i mimo wszystko wykonać jedno z prostszych zaklęć. W innym wypadku Kajka pewnie postanowiłaby ratować Meg bardziej mugolskimi sposobami, ale skoro sam wszechświat pokazywał, że w końcu coś musi się udać...
– Nie pajacuj – zwróciła blondynce uwagę Findlayówna – Czarodzieje są w stanie te żabki opanować, a tobie chyba po prostu brakuje zwinności – stwierdziła, podchodząc do niej i raz jeszcze celując w jej stronę różdżką, choć tym razem bardziej na pojedyncze kosmyki, w które zaplątał się czekoladowy diabeł.
– Diffindo – mruknęła pod nosem, mając nadzieję, że mimo wszystko uda się wreszcie skończyć męczarnie biednej Meg. Dobrze byłoby z nią porozmawiać na spokojnie, bez ciągłego marudzenia i motania się z nadmiernie ruchliwą żabą.
– Nie traktujemy mugoli jak zwierzęta – odpowiedziała ze zdecydowaniem i trochę niecodzienną powagą, spoglądając znacząco na dziewczynę – Jeśli nie zamierzasz znikać i panikować, to może nawet nie będziesz musiała spać na podłodze – dodała żartobliwie – A łańcuch był dla twojego własnego dobra. Sama już chyba widzisz, że miałam z nim rację.
Caileen nigdy nie zamierzała mieć Meg jej ucieczki za złe. Sama była rasową uciekinierką i doskonale rozumiała, że czasami nic innego nie jest w stanie lepiej rozwiązać danych problemów. Oczywiście była w tym przekonaniu niesamowicie naiwna, ale przecież nie zanosiło się na to, aby w obecnym towarzystwie miało ją napaść jakiekolwiek olśnienie.
– Jeśli wolisz, mogę ci po prostu pokazać wyjście na mugolski Londyn. Wrócisz do swojego świata i nie będziesz się musiała niczym martwić. A już na pewno nie będziesz musiała się martwić o nocleg... prawda?
Kaja nie miała pojęcia, w jakiej sytuacji przed "przejściem" była Meg i nie chciała zabrzmieć niewłaściwie. Próbowała tylko znaleźć inne wyjście, zanim Tuilelaith musiałaby pogodzić się z tym, że to jej mieszkanie zostałoby ostatnim miejscem, w którym zarówno ona, jak i Kajka byłyby w stanie zdjąć wszystkie maski. Pokątna 22/3 miała niesamowity urok, ale lepiej byłoby po prostu z niej na jakiś czas zrezygnować, niż wtajemniczać Meg w sprawy, o których wcale nie potrzebowała mieć pojęcia.

Kostencja na Diffindo, ST 30, +10 do zaklęć
Caileen Findlay
Caileen Findlay
Zawód : muzykantka / alchemik
Wiek : 26
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
through faith united
in unity, undefeated
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t6825-caileen-findlay#178275 https://www.morsmordre.net/t6847-donald-macwillavry#178931 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f238-pokatna-22-3 https://www.morsmordre.net/t6849-skrytka-bankowa-nr-1706#178938 https://www.morsmordre.net/t6848-c-findlay#178932

Strona 10 z 15 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 15  Next

Kamienice mieszkalne
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach