Stoliki w głębi sali
AutorWiadomość
First topic message reminder :
★★
[bylobrzydkobedzieladnie]
Stoliki w głębi sali
Stoliki dla gości, przy których najtrudniej o miejsce wieczorami, gdy pomieszczenie wypełniają śmiechy, dźwięki rozmów, szelest stronic gazet, książek. Dziurawy Kocioł jest idealnym miejscem, by spotkać się ze znajomymi po pracy, bez obawy o spotkanie z jakimś uważnym mugolem.
Możliwość gry w czarodziejskie oczko, darta, gargulki, kościanego pokera
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 19:19, w całości zmieniany 3 razy
Wzruszył ramionami. Doskonale wiedział, że większość jego żartów śmieszy tylko jego. Lio chociażby zdecydowanej większości nie rozumiał, lub nie uważał za śmieszne. Tego jednego akurat nie miał szansy zrozumieć i to nawet nie jego wina, ale z tego powodu właśnie Mortimer bawił się tą sytuacją jeszcze lepiej, idealnie wręcz.
- Chętnie bym rzucił, ale tego nie zrobię, póki nie znajdę zastępstwa. Zbzikuję nic nie robiąc. - znowu rozbawienie. Miał bardzo dobry humor, bo o tym, że owszem, coś robi, nie zamierzał mówić więcej. Już ten żart-nie-żart był bardzo ryzykowny, może aż zbyt ryzykowny. Na pewno zbyt ryzykowny. Nic jednak nie mógł na to poradzić, coraz częściej po prostu ulegał pokusom. I owszem, znalazł sobie rozrywkę, ale ta nie była... odpowiednia. To znaczy nie taka, jaką powinien się chwalić bratu. To na pewno.
Ten jednak dopytywał zaraz o dziewczynę i w sumie Mortimer nie wiedział, co powiedzieć. Wypalił może zbyt mocno, bo i nawet nie był pewny, czy Carter faktycznie jest nim zainteresowana. Nie potrafił tego rozpoznać. On starał się być, ale czy to wystarczy? I może i przydałaby mu się jakaś rada?
- Po czym poznajesz, że dziewczyna za którą latasz jest z tego powodu zadowolona? - zapytał więc wprost, bo i od czegoś chyba ma tę swoją lepszą połówkę. Oczywiście, dopiero ją poznawał, a jednak chciałby wiedzieć, czy nie wyolbrzymia tego w swojej głowie i, czy nie powinien postarać się bardziej. Tylko jak?
- Często ją tu, na Pokątnej widywałem. - odpowiedział tylko na jedno z jego pytań i wzruszył ramionami, nie mając ochoty na wdawanie się w szczegóły. Wszystkie wydawały mu się w gruncie rzeczy takie same, a tego typu odpowiedź pewnie nie spodobałaby się Lio.
- Chętnie bym rzucił, ale tego nie zrobię, póki nie znajdę zastępstwa. Zbzikuję nic nie robiąc. - znowu rozbawienie. Miał bardzo dobry humor, bo o tym, że owszem, coś robi, nie zamierzał mówić więcej. Już ten żart-nie-żart był bardzo ryzykowny, może aż zbyt ryzykowny. Na pewno zbyt ryzykowny. Nic jednak nie mógł na to poradzić, coraz częściej po prostu ulegał pokusom. I owszem, znalazł sobie rozrywkę, ale ta nie była... odpowiednia. To znaczy nie taka, jaką powinien się chwalić bratu. To na pewno.
Ten jednak dopytywał zaraz o dziewczynę i w sumie Mortimer nie wiedział, co powiedzieć. Wypalił może zbyt mocno, bo i nawet nie był pewny, czy Carter faktycznie jest nim zainteresowana. Nie potrafił tego rozpoznać. On starał się być, ale czy to wystarczy? I może i przydałaby mu się jakaś rada?
- Po czym poznajesz, że dziewczyna za którą latasz jest z tego powodu zadowolona? - zapytał więc wprost, bo i od czegoś chyba ma tę swoją lepszą połówkę. Oczywiście, dopiero ją poznawał, a jednak chciałby wiedzieć, czy nie wyolbrzymia tego w swojej głowie i, czy nie powinien postarać się bardziej. Tylko jak?
- Często ją tu, na Pokątnej widywałem. - odpowiedział tylko na jedno z jego pytań i wzruszył ramionami, nie mając ochoty na wdawanie się w szczegóły. Wszystkie wydawały mu się w gruncie rzeczy takie same, a tego typu odpowiedź pewnie nie spodobałaby się Lio.
Gość
Gość
W życiu by nie wpadł, że kiedykolwiek będzie mu dane usłyszeć albo rozmawiać na ten temat z bratem, a jednak. Darował sobie już jednak dalsze uszczypliwości i bezwiednie zataczając szklanką koła na blacie, w zastanowieniu obserwował jak bursztynowy płyn wiruje w środku.
- Najbardziej widać to kiedy proponujesz coś, ona w tym czasie nie może, ale i tak stara się zrobić wszystko by to razem jakoś zgrać lub od razu proponuje inną, konkretną datę. Jeśli milczysz zbyt długo to dyskretnie o sobie przypomni- zaczął wyliczać, chociaż nigdy tak do końca nie można być pewnym z kobietami.- Zwróć uwagę czy w twojej obecności odruchowo poprawiła włosy albo ubranie, bo to może świadczyć o tym, że chce ci się przypodobać.
Niespodziewanie czując ból w dłoni, którą oddał w posiadanie zwierzaka, zasyczał i zabrał ją, zaglądając do środka. Winowajca leżał na plecach, ze wszystkimi swoimi uzbrojonymi w pazury łapami w górze i patrzył na niego szeroko rozwartymi oczyskami, jak gdyby naprawdę zaskoczony, że to mogło kogoś boleć lub że ktoś właśnie ośmielił mu się zabrać jego tymczasową zabawkę do maltretowania. Po chwili zaczął podgryzać swoją łapę, zupełnie jak gdyby chciał przekazać mu: ‘Ej, widzisz?! Patrz, patrz! To w ogóle nie boli, nic a nic!’.
- W ogóle, na brodę merlina, jesteś inteligentny i od razu zauważysz kiedy nie jest zadowolona z twojego towarzystwa. Tylko idiota by się nie poznał, że ktoś próbuje się odgrodzić od niego półsłówkami i wymówkami.
Dodał, zdejmując z szyi długi szal, po czym wyjął na chwilę kociaka z pudełka tylko po to aby wyścielić mu je miękkim materiałem i na powrót go tam włożyć. Może teraz łatwiej zaśnie.
Wywrócił oczami na jakże rozwlekłą i bogatą odpowiedź brata i napił się, prawie kończąc szklankę.
- No to może ja też ją znam- wzruszył ramionami.- Wspomniałeś coś o aurorach. Ona jest jednym z nich?
Zapytał, próbując zamaskować swoje zaskoczenie. Trochę dziwna byłaby z nich para, bez różnicy czy ta dziewczyna jest jedną z tych chcących ulepszyć świat czy też mściwa maniaczką z fiołem na punkcie łapania złych gości.
A może on źle ocenił sytuację... Może tym razem to Tim jest na celowniku? Chlapnął coś głupiego w złym czasie i złym miejscu, a teraz ktoś go sprawdzał?
- Hm.. więc ty się do niej pierwszy odezwałeś tak?- zamierzał się upewnić.
- Najbardziej widać to kiedy proponujesz coś, ona w tym czasie nie może, ale i tak stara się zrobić wszystko by to razem jakoś zgrać lub od razu proponuje inną, konkretną datę. Jeśli milczysz zbyt długo to dyskretnie o sobie przypomni- zaczął wyliczać, chociaż nigdy tak do końca nie można być pewnym z kobietami.- Zwróć uwagę czy w twojej obecności odruchowo poprawiła włosy albo ubranie, bo to może świadczyć o tym, że chce ci się przypodobać.
Niespodziewanie czując ból w dłoni, którą oddał w posiadanie zwierzaka, zasyczał i zabrał ją, zaglądając do środka. Winowajca leżał na plecach, ze wszystkimi swoimi uzbrojonymi w pazury łapami w górze i patrzył na niego szeroko rozwartymi oczyskami, jak gdyby naprawdę zaskoczony, że to mogło kogoś boleć lub że ktoś właśnie ośmielił mu się zabrać jego tymczasową zabawkę do maltretowania. Po chwili zaczął podgryzać swoją łapę, zupełnie jak gdyby chciał przekazać mu: ‘Ej, widzisz?! Patrz, patrz! To w ogóle nie boli, nic a nic!’.
- W ogóle, na brodę merlina, jesteś inteligentny i od razu zauważysz kiedy nie jest zadowolona z twojego towarzystwa. Tylko idiota by się nie poznał, że ktoś próbuje się odgrodzić od niego półsłówkami i wymówkami.
Dodał, zdejmując z szyi długi szal, po czym wyjął na chwilę kociaka z pudełka tylko po to aby wyścielić mu je miękkim materiałem i na powrót go tam włożyć. Może teraz łatwiej zaśnie.
Wywrócił oczami na jakże rozwlekłą i bogatą odpowiedź brata i napił się, prawie kończąc szklankę.
- No to może ja też ją znam- wzruszył ramionami.- Wspomniałeś coś o aurorach. Ona jest jednym z nich?
Zapytał, próbując zamaskować swoje zaskoczenie. Trochę dziwna byłaby z nich para, bez różnicy czy ta dziewczyna jest jedną z tych chcących ulepszyć świat czy też mściwa maniaczką z fiołem na punkcie łapania złych gości.
A może on źle ocenił sytuację... Może tym razem to Tim jest na celowniku? Chlapnął coś głupiego w złym czasie i złym miejscu, a teraz ktoś go sprawdzał?
- Hm.. więc ty się do niej pierwszy odezwałeś tak?- zamierzał się upewnić.
Gość
Gość
Słuchał słów brata, które może i nie były niczym odkrywczym, ale czymś czego chciał wysłuchać. Były takie rzeczy, które może i wydają się oczywiste, kiedy już się je usłyszy, ale tak na prawdę trudno je sobie samemu uświadomić. Takie chyba były właśnie te dla niego. Szczególnie, że Mortimerowi zadziwiająco często zdarzało się źle odczytywać cudze zachowania.
- Na prawdę chcesz, żeby twój szal śmierdział kocimi szczynami?
Uniósł brew patrząc na to, co jego braciszek robi i trochę nie dowierzając. Na prawdę nie rozumiał przywiązania do zwierząt. A jednak Lionell dawał temu małemu stworzeniu drapać i gryźć swój palec jak zabawkę, a teraz nawet ścielił mu pudełko swoją własnością mimo, że dopiero go dostał. Już miał potrzebę się nim opiekować jak małym dzieckiem.
- Tak i tak. - wzruszył ramionami, z jakiejś przyczyny nie chcąc podsuwać bratu bardziej konkretnych opisów. Uniósł swoją szklankę i znowu się napił, przyglądając jednocześnie swojemu bratu. Nawet bawiło go trochę zainteresowanie Nella. I to, że on chyba cały czas się o niego martwił i nim interesował mimo, że miał na jego temat jednocześnie co najmniej nędzną opinię. Tej opinii był absolutnie, ale to całkowicie pewien. Jego brat jest bardzo dziwnym człowiekiem.
Bawił się przez chwilę swoją szklanką i napił się z niej znowu patrząc, jak kot mości się na miękkim, długim szalu jaki oddano mu na posłanie i po części dom.
- Jak ją nazwiesz?
Skinął głową na kota. Był ciekaw, czy dostanie imię po martwej kotce sprzed lat, choć wątpił w to już po tym, jak Nell zareagował widząc podobieństwo między zwierzętami.
- Na prawdę chcesz, żeby twój szal śmierdział kocimi szczynami?
Uniósł brew patrząc na to, co jego braciszek robi i trochę nie dowierzając. Na prawdę nie rozumiał przywiązania do zwierząt. A jednak Lionell dawał temu małemu stworzeniu drapać i gryźć swój palec jak zabawkę, a teraz nawet ścielił mu pudełko swoją własnością mimo, że dopiero go dostał. Już miał potrzebę się nim opiekować jak małym dzieckiem.
- Tak i tak. - wzruszył ramionami, z jakiejś przyczyny nie chcąc podsuwać bratu bardziej konkretnych opisów. Uniósł swoją szklankę i znowu się napił, przyglądając jednocześnie swojemu bratu. Nawet bawiło go trochę zainteresowanie Nella. I to, że on chyba cały czas się o niego martwił i nim interesował mimo, że miał na jego temat jednocześnie co najmniej nędzną opinię. Tej opinii był absolutnie, ale to całkowicie pewien. Jego brat jest bardzo dziwnym człowiekiem.
Bawił się przez chwilę swoją szklanką i napił się z niej znowu patrząc, jak kot mości się na miękkim, długim szalu jaki oddano mu na posłanie i po części dom.
- Jak ją nazwiesz?
Skinął głową na kota. Był ciekaw, czy dostanie imię po martwej kotce sprzed lat, choć wątpił w to już po tym, jak Nell zareagował widząc podobieństwo między zwierzętami.
Gość
Gość
Zmarszczył nieznacznie brwi i spojrzał ja brata.
- A kto powiedział, że go założę jeszcze?- i chociaż chciał, starał się jak mógł aby zapanować nad tym odruchem, jego brew wraz powędrowała do góry w pełnym symetrii łuku wyrażającym politowanie.- Poza tym gdyby chciał mógł bym go wyczyścić lub prościej kupić następny. Wiesz, to majątek nie kosztuje.
Doprawdy nie widział problemu w oddawaniu tak zbędnej odzieży jak durny szal. Poza tym zima się powoli kończyła, rozstanie się z nim bez żalu i na nowy sezon kupi kolejny. Tym już trochę się nawet zbudził. Może zamiast szarości i zieleni wybierze tym razem bordo? Cóż, pomyśli o tym w odpowiednim czasie i zobaczy, która z barw przemówi do niego w sklepie.
- Nie wiem jeszcze.. Flora może? - wzruszył ramionami, bo i było to pierwsze co wpadło mu do głowy.
Żadnej finezji, bo i głowy do wymyślania nazw nie miał. Wątpił tak w ogóle aby jej zrobiło to jakąkolwiek różnice jak będzie ją wolał, skoro pewnie i tak będzie go ignorowała, jak to kot i przychodziła kiedy to jej będzie się podobało.
Trącił palcem jej ucho w celu zaczepienia jej i dopił to co miał w szklance.
- Tim. Po co mnie tu zaprosiłeś skoro widzę, że nie chcesz gadać? Nie wiem, starasz się aby jakieś śmiesznej, kompletnie niezrozumiałej dla ciebie tradycji, stało się zadość?
Spojrzał pytająco na brata, który czasem miewał także te bardziej rozmowne dni. I mówiąc tu bardziej, nie miał na myśli swoich standardów.
Teraz jedynie będzie mu winny odkupienie prezentu.
Na rozmowę nie chciało mu się silić, jeżeli ta wymagała ciągnięcia drugą stronę za język.
- A kto powiedział, że go założę jeszcze?- i chociaż chciał, starał się jak mógł aby zapanować nad tym odruchem, jego brew wraz powędrowała do góry w pełnym symetrii łuku wyrażającym politowanie.- Poza tym gdyby chciał mógł bym go wyczyścić lub prościej kupić następny. Wiesz, to majątek nie kosztuje.
Doprawdy nie widział problemu w oddawaniu tak zbędnej odzieży jak durny szal. Poza tym zima się powoli kończyła, rozstanie się z nim bez żalu i na nowy sezon kupi kolejny. Tym już trochę się nawet zbudził. Może zamiast szarości i zieleni wybierze tym razem bordo? Cóż, pomyśli o tym w odpowiednim czasie i zobaczy, która z barw przemówi do niego w sklepie.
- Nie wiem jeszcze.. Flora może? - wzruszył ramionami, bo i było to pierwsze co wpadło mu do głowy.
Żadnej finezji, bo i głowy do wymyślania nazw nie miał. Wątpił tak w ogóle aby jej zrobiło to jakąkolwiek różnice jak będzie ją wolał, skoro pewnie i tak będzie go ignorowała, jak to kot i przychodziła kiedy to jej będzie się podobało.
Trącił palcem jej ucho w celu zaczepienia jej i dopił to co miał w szklance.
- Tim. Po co mnie tu zaprosiłeś skoro widzę, że nie chcesz gadać? Nie wiem, starasz się aby jakieś śmiesznej, kompletnie niezrozumiałej dla ciebie tradycji, stało się zadość?
Spojrzał pytająco na brata, który czasem miewał także te bardziej rozmowne dni. I mówiąc tu bardziej, nie miał na myśli swoich standardów.
Teraz jedynie będzie mu winny odkupienie prezentu.
Na rozmowę nie chciało mu się silić, jeżeli ta wymagała ciągnięcia drugą stronę za język.
Gość
Gość
|1 kwietnia
Co to się wczoraj nie działo! Bardzo dobrze, że akurat dzisiejszego dnia wypadło Prima Aprilis. Dzięki temu Florek mógł podejść do pierwszej lepszej osoby i powiedzieć: Byłem wczoraj na spotkaniu tajnej organizacji, która ma za zadanie walkę ze złem, a potem poszedłem na Nokturn i wdepnąłem w nadgniłe zwłoki. Rozmówca zrobiłby wiele oczy i zapytał, że jak to, ty robiłeś takie rzeczy? Florean wtedy by odpowiedział, że nie, że prima aprilis! A potem rozpłakałby się rzewnie i skulił w kącie przy kominku, próbując poradzić sobie z całą gamą nowych emocji. Chociaż parę godzin temu, jeszcze trzydziestego pierwszego marca, wybrał razem z Titusem i Marelem całkiem inny sposób na odreagowanie - alkohol. To rozwiązanie było banalne i Florian często po nie nie sięgał, aczkolwiek w tym przypadku stwierdził, że wysokoprocentowe trunki są darem od boga. Wypił... dużo. Na pewno o wiele więcej niż powinien, bo zaczął sprawiać wrażenie osoby chorej na chorobę dwubiegunową. Śmiał się głośno, śpiewał i odwalał żenujące rzeczy, by po chwili klapnąć na barowym stołku i zacząć się zastanawiać nad sensem życia. Niemniej tańce i swawole w gronie szlachetnych (dosłownie!) przyjaciół zdążyły go zmęczyć, więc ruszył w stronę schodów prowadzących do części sypialnianej w poszukiwaniu wygodnego łóżka. Zresztą Titus i Marcel na pewno sami ucieszyliby się na ten genialny pomysł. Tak więc szedł powoli i podśpiewywał sobie pod nosem jakąś mugolską piosenkę, kiedy potknął się o ostatni schodek (tak blisko celu!) i runął jak długi, robiąc sporo hałasu. Ale Floreanowi to nie przeszkadzało! Roześmiał się głośno, za głośno jak na tą godzinę, a jemu śmiechowi zawtórował chór śmiechów z dołu. Wstał z niewielkimi problemami i się otrzepał, coby nie wyglądać w publicznym miejscu jak jakiś parobek. Marcel by mu tego nie wybaczył. Chociaż prawdę mówiąc, to otrzepanie niewiele dało. I tak wyglądał jak siedem nieszczęść, więc byłoby lepiej, gdyby nie zobaczył go teraz nikt znajomy. Wybrudzone ubranie, rozczochrane włosy, podkrążone oczy i uśmiech obłąkanego na twarzy. Panie Fortescue, pan się weźmie w garść!
Co to się wczoraj nie działo! Bardzo dobrze, że akurat dzisiejszego dnia wypadło Prima Aprilis. Dzięki temu Florek mógł podejść do pierwszej lepszej osoby i powiedzieć: Byłem wczoraj na spotkaniu tajnej organizacji, która ma za zadanie walkę ze złem, a potem poszedłem na Nokturn i wdepnąłem w nadgniłe zwłoki. Rozmówca zrobiłby wiele oczy i zapytał, że jak to, ty robiłeś takie rzeczy? Florean wtedy by odpowiedział, że nie, że prima aprilis! A potem rozpłakałby się rzewnie i skulił w kącie przy kominku, próbując poradzić sobie z całą gamą nowych emocji. Chociaż parę godzin temu, jeszcze trzydziestego pierwszego marca, wybrał razem z Titusem i Marelem całkiem inny sposób na odreagowanie - alkohol. To rozwiązanie było banalne i Florian często po nie nie sięgał, aczkolwiek w tym przypadku stwierdził, że wysokoprocentowe trunki są darem od boga. Wypił... dużo. Na pewno o wiele więcej niż powinien, bo zaczął sprawiać wrażenie osoby chorej na chorobę dwubiegunową. Śmiał się głośno, śpiewał i odwalał żenujące rzeczy, by po chwili klapnąć na barowym stołku i zacząć się zastanawiać nad sensem życia. Niemniej tańce i swawole w gronie szlachetnych (dosłownie!) przyjaciół zdążyły go zmęczyć, więc ruszył w stronę schodów prowadzących do części sypialnianej w poszukiwaniu wygodnego łóżka. Zresztą Titus i Marcel na pewno sami ucieszyliby się na ten genialny pomysł. Tak więc szedł powoli i podśpiewywał sobie pod nosem jakąś mugolską piosenkę, kiedy potknął się o ostatni schodek (tak blisko celu!) i runął jak długi, robiąc sporo hałasu. Ale Floreanowi to nie przeszkadzało! Roześmiał się głośno, za głośno jak na tą godzinę, a jemu śmiechowi zawtórował chór śmiechów z dołu. Wstał z niewielkimi problemami i się otrzepał, coby nie wyglądać w publicznym miejscu jak jakiś parobek. Marcel by mu tego nie wybaczył. Chociaż prawdę mówiąc, to otrzepanie niewiele dało. I tak wyglądał jak siedem nieszczęść, więc byłoby lepiej, gdyby nie zobaczył go teraz nikt znajomy. Wybrudzone ubranie, rozczochrane włosy, podkrążone oczy i uśmiech obłąkanego na twarzy. Panie Fortescue, pan się weźmie w garść!
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Pierwszego dnia kwietnia nie znosiłaś nigdy. Cała ta radość, wymuszona, dzika i niespecjalnie śmieszna, ona cię tylko dołowała. A szczególnie nie miałaś ochoty się śmiać w żaden z tych pięciu pierwszych kwietnia, jak nie było Floreana i jak ktoś robił ci żart, że go widział. Okrutne żarty, co ci psuły nerwy. I sukienki, bo je tam gdzie palce wyciągałaś, tak że nitki powychodziły.
Czarne twoje sukienki i zmarszczone brwi.
Dziś, pierwszy kwietnia jest inny. Wcale nie obcy, ale inny. Siedzisz w koszulce białej, co już poplamiona jest kolorem czerwonym od farb i wyglądasz jakbyś była bardziej niż mało ranna. Prócz koszulki coś jeszcze tam masz na sobie, ale żadna z tych rzeczy nie jest w stanie oderwać twojej świadomosci od płótna. Gdzie podział się model? Okaże się dopiero jak skonczysz malować to tło, bo nagle odkryjesz, że wziął co chciał i sobie uciekł, jak nie patrzyłaś. Narazie jesteś w transie.
I tak mija cały pierwszy kwietnia. Aż nastaje godzina wieczorna i gwar z dolnego baru nie pozwala ci już dalej być skupioną. Krzyki, zabawa i tak wiele tupiących nóg. Odrywasz się od płótna, idziesz wyczyścić pędzle i rozglądasz się po pomieszczeniu. Gdzie twój model? Jedynie pognieciona kołdra wskazuje, że ktoś tu był. Lecz kiedy i po co? Mozna się tylko domyślać. Znów kręcisz głową, myśląc że to kolejny. A obrazy wciąż niepokończone. Więc może idź na dół, zawrzyj przyjaźń z jakimś ciekawym młodzieńcem, namaluj go? Twoja głowa jest gdzieś w chmurach, bo znów się uśmiechasz pod nosem. Nikt nie patrzy, nikt nic nie widzi, a ty się uśmiechasz. Bo znów ci się przypomniało jak Fortesque mówił, że nie chce, żebyś wyjeżdżała. Tyle ci trrzeba, tak Wronski? Jakiegoś wymuszonego zatrzymania, żebyś się tylko nie musiała sama ze sobą męczyć i się przekonywać. A co z tego, że ci powiedział, że masz nie odjeżdżać, czy coś się zmieniło? Może przychodzi, może pyta jak minął ci dzień?
Rzucone w umywalkę pędzle, swiadczą o tym, że się zdenerowałaś swoimi myślami. Łapiesz za szlafrok ze śliskiego materiału, ale w kolorze czarnym. Kiedy się nim przewiązujesz, to wygląda jak sukienka, szkoda tylko tej białej poplamionej farbą czerwoną bluzki co ci wystaje spomiędzy szlafroczka. I idziesz do drzwi, otwierasz je i co? I oto z nóg się podnoszący jakiś pijak na twojej drodze, prawie się wycofałaś i zamknęłaś drzwi z przerażenia, że on do ciebie, kiedy nagle rozpoznajesz twarz i zmieniasz zdanie: och, niechby on do ciebie!
- A co to za zwłoki znajduje pod drzwami? - zagadujesz, ale moze to nie ma sensu, bo on cię nie słyszy? Halo Florku?
Czarne twoje sukienki i zmarszczone brwi.
Dziś, pierwszy kwietnia jest inny. Wcale nie obcy, ale inny. Siedzisz w koszulce białej, co już poplamiona jest kolorem czerwonym od farb i wyglądasz jakbyś była bardziej niż mało ranna. Prócz koszulki coś jeszcze tam masz na sobie, ale żadna z tych rzeczy nie jest w stanie oderwać twojej świadomosci od płótna. Gdzie podział się model? Okaże się dopiero jak skonczysz malować to tło, bo nagle odkryjesz, że wziął co chciał i sobie uciekł, jak nie patrzyłaś. Narazie jesteś w transie.
I tak mija cały pierwszy kwietnia. Aż nastaje godzina wieczorna i gwar z dolnego baru nie pozwala ci już dalej być skupioną. Krzyki, zabawa i tak wiele tupiących nóg. Odrywasz się od płótna, idziesz wyczyścić pędzle i rozglądasz się po pomieszczeniu. Gdzie twój model? Jedynie pognieciona kołdra wskazuje, że ktoś tu był. Lecz kiedy i po co? Mozna się tylko domyślać. Znów kręcisz głową, myśląc że to kolejny. A obrazy wciąż niepokończone. Więc może idź na dół, zawrzyj przyjaźń z jakimś ciekawym młodzieńcem, namaluj go? Twoja głowa jest gdzieś w chmurach, bo znów się uśmiechasz pod nosem. Nikt nie patrzy, nikt nic nie widzi, a ty się uśmiechasz. Bo znów ci się przypomniało jak Fortesque mówił, że nie chce, żebyś wyjeżdżała. Tyle ci trrzeba, tak Wronski? Jakiegoś wymuszonego zatrzymania, żebyś się tylko nie musiała sama ze sobą męczyć i się przekonywać. A co z tego, że ci powiedział, że masz nie odjeżdżać, czy coś się zmieniło? Może przychodzi, może pyta jak minął ci dzień?
Rzucone w umywalkę pędzle, swiadczą o tym, że się zdenerowałaś swoimi myślami. Łapiesz za szlafrok ze śliskiego materiału, ale w kolorze czarnym. Kiedy się nim przewiązujesz, to wygląda jak sukienka, szkoda tylko tej białej poplamionej farbą czerwoną bluzki co ci wystaje spomiędzy szlafroczka. I idziesz do drzwi, otwierasz je i co? I oto z nóg się podnoszący jakiś pijak na twojej drodze, prawie się wycofałaś i zamknęłaś drzwi z przerażenia, że on do ciebie, kiedy nagle rozpoznajesz twarz i zmieniasz zdanie: och, niechby on do ciebie!
- A co to za zwłoki znajduje pod drzwami? - zagadujesz, ale moze to nie ma sensu, bo on cię nie słyszy? Halo Florku?
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Przestał się śmiać, kiedy otworżyły się przed nim drzwi jednego z pokoi. Stanął jak wryty, bo stała przed nim ostatnia osoba jaka chciałby teraz spotkać czyli Matylda. Spojrzał na nią wyraźnie zaskoczony i jakieś resztki mózgu, które nie zostały jeszcze dotknięte alkoholem, zaczęły działać. Kazały mu zachować resztki godności, więc wyprostował się i odchrząknął. Zaraz potem zawróciło mu się w głowie, więc postanowił oprzeć się plecami o ścianę. - Witaj Matyldo - powiedział kulturalnie. - Jak Ci dzień mija? - Zapytał, bo wydawało mu się, że tak wypada. Całkiem zapomniał o tym, że już jest środek nocy. Przyjrzał jej się uważnie i zatrzymał wzrok na poprawionej koszuli. Czerwone plamy, czerwone plamy... Ładne te plamy. Takie nieregularne, takie abstrakcyjne, pewnie sama je namalowała. Oh, ile to on by dał, żeby popatrzeć, jak maluje. Nie robiła tego zbyt często, kiedy byli razem. Chociaż pewnie nie pozwoli mu patrzeć, przecież sie na tym nie znał. Przecież ona robiła karierę za granicą, przecież miała wielu obeznanych przyjaciół. Kochanków. Przystojnych, światowych, utalentowanych. Całkiem innych niż on. A może ta ich kłótnia była tylko pretekstem do wyjazdu? Może załamanie Floreana było jej na rękę, bo chciała go rzucić i zacząć wielkie życie? Zasmucilo go to bardzo. Nie potrafił powiedzieć na jak długo zawiesił się w tym zamyśleniu, ale w końcu te czerwone plamy zaczęły mu się kojarzyć z krwią. Momentalnie się przebudził i spojrzał na Matyldę z przerażeniem. - Ty krwawisz - powiedział cicho, z niedowierzaniem, i podszedł do niej szybkim krokiem. Z każdą sekundą denerwował się coraz bardziej, bo wizja śmierci Matyldy przeraziła go nie na żarty. Rozsuwa szlafrok i widzi te plamy, i kładzie jej ręce na ramionach i patrzy jej w oczy. - Matyldo, co się stało?! - Pyta. - My musimy gdzieś iść, ja nie umiem ci pomóc! - Dodaje i szuka różdżki po kieszeniach i uświadamia sobie, że zostawił ją gdzieś na dole. Dlaczego ona jest taka spokojna? Dlaczego po prostu przed nim stoi i nie reaguje skoro dzieją się jej tak straszne rzeczy? Łapie się za głowę, bo to dla niego za dużo, i znowu się zatacza, omal się nie przywracając.
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Matylda nigdy na pewno nie chciałaby usłyszeć, ze jest ostatnią, wiec niech usta Floreana zamilkną w tym temacie. Ona i tak ledwo dycha, kiedy wie, ze wcale nie musi być już tą jedyną. Tak czy siak, to pod jej drzwiami pojawił sie, tu go przywiódł los. Może to niegłupie, że ma tę możliwość przedyskutowania rzeczy, które są miedzy nimi. W znieczulonej1 formie, upojonej, ktora pozwoli na wypowiedzenie każdej małej myśli. Bez zatrzymywania się, bez obawy o konsekwencję.
-Właśnie malowałam- wyjaśnia cos, ale co tego nikt nie wie. Matylda jest rozbawiona, bo jego wzrok skupia się na tak bezpośrednio mówiącym o przeznaczeniu celu. Nigdy by nie wpadła na to, ze patrzy na jej dekolt, bo ma bluzke poplamioną krwią. Ale tak jest. Bo on wpada w pijacką panikę i chce już ciągnąć ją daleko, daleko stąd. Tylko po co, skoro pokój ma za plecami? Wiec jest jak syrena, co marynarza chce wciągnąć jednak gdzieś indziej. Nie tam gdzie myślał ze jedzie. Złapała go za sweterek w kolorze tak kolorowym, ze powinna ją skóra swedzić od tych barw. Bo to ona, królowa czerni.
- Daj spokój, to nic takiego- a później puszcza i chociaż pewnie nie zrobiłaby tego, zasłania znów szlafrokiem się cala. Patrzy przy tym ukradkiem na sąsiada, który swoim zwierzęcym wzrokiem chciał ją zjeść kiedy Florian tylko sięgnął by rozsupłać jedną z warstw. Sąsiad poszedł do pokoju, a Matylda znów ręce do głowy Floriana wyciąga. W geście matczynym, przygarniajacym. Delikatnym i ostrożnym.
- Masz gdzie się położyć?
Bo to pytanie czy ma pokój wynajęty, czy ma kobietę wynajetą, czy ma ukochaną nową a może idzie do łazienki i zbłądził.
-Właśnie malowałam- wyjaśnia cos, ale co tego nikt nie wie. Matylda jest rozbawiona, bo jego wzrok skupia się na tak bezpośrednio mówiącym o przeznaczeniu celu. Nigdy by nie wpadła na to, ze patrzy na jej dekolt, bo ma bluzke poplamioną krwią. Ale tak jest. Bo on wpada w pijacką panikę i chce już ciągnąć ją daleko, daleko stąd. Tylko po co, skoro pokój ma za plecami? Wiec jest jak syrena, co marynarza chce wciągnąć jednak gdzieś indziej. Nie tam gdzie myślał ze jedzie. Złapała go za sweterek w kolorze tak kolorowym, ze powinna ją skóra swedzić od tych barw. Bo to ona, królowa czerni.
- Daj spokój, to nic takiego- a później puszcza i chociaż pewnie nie zrobiłaby tego, zasłania znów szlafrokiem się cala. Patrzy przy tym ukradkiem na sąsiada, który swoim zwierzęcym wzrokiem chciał ją zjeść kiedy Florian tylko sięgnął by rozsupłać jedną z warstw. Sąsiad poszedł do pokoju, a Matylda znów ręce do głowy Floriana wyciąga. W geście matczynym, przygarniajacym. Delikatnym i ostrożnym.
- Masz gdzie się położyć?
Bo to pytanie czy ma pokój wynajęty, czy ma kobietę wynajetą, czy ma ukochaną nową a może idzie do łazienki i zbłądził.
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
- Malowałaś - powtarza jakby to słowo było najwyższą świętością. Jeszcze raz spogląda na jej czerwone plamy i wtedy nawet jego upity mózg uświadamia sobie, że to wcale nie krew. Ale już nie skupia na tym swojej uwagi, teraz skupia się na malowaniu. - Mogę zobaczyć? - Pyta, a spojrzenie ma błagające. Powiedz, że tak myśli, bo przecież tak rzadko widział ją w akcji. Tak paradoksalnie, bo przecież niegdyś spędzał z nią każdą wolną chwilę. Powinien był nie raz przyglądać się jej płynnym ruchom pędzla, a jednak w tym momencie nie potrafił sobie przypomnieć żadnego takiego momentu. Zasmuca go to. - Dawno nie widziałem - dodaje w związku ze swoimi przemyśleniami, choć będąc trzeźwym raczej by tego nie powiedział. Spogląda swoimi podkrążonymi oczami w jej zielone, kiedy ujmuje dłońmi jego twarz. Przez chwilę nic nie mówi, trawiąc w głowie sens jej pytania. Dopiero wtedy sobie przypomniał, że przecież wszedł na górę w poszukiwaniu miejsca do spania. Dla siebie, Titusa i Marcela. Niemniej widok Matyldy działa jak zaklęcie najlepszego amnezjatora i przyjaciele znikają z jego głowy tak szybko jak się pojawiają. Niestety będą musieli poradzić sobie sami, Florian ma teraz ważniejsze rzeczy do zrobienia. Kręci więc głową w odpowiedzi na jej pytanie. - Mieszkasz tu? - Pyta, po prostu wchodząc do środka jej pokoju bez wcześniejszego zaproszenia. Rozgląda się dookoła, próbując dostrzec w pomieszczeniu jakieś oznaki, że właśnie ona w nim żyje. Podchodzi do okna, po drodze o mało nie potykając się o własne nogi, i wygląda przez nie na magiczny Londyn. Nie może jednak skupić swojej uwagi na dłużej niż trzy sekundy, dlatego po chwili ponownie przenosi wzrok na Matyldę. - Kochałem cię, wiesz? - Mówi nagle, a jego wzrok już wędruje na sztalugę jakby jego słowa dotyczyły tylko pogody, a nie miłosnych wyznań. Postanawia podejść bliżej, by móc dokładnie zapoznać się z jej najnowszym dziełem. Zauważa otwartą czerwoną farbę i brudzi w niej swój wskazujący palec, przez dłuższą chwilę po prostu przyglądając się wybrudzonemu opuszkowi.
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Świętością, czy banałem raczej. Bo dla Matyldy sam proces malowania jest świętością, wchodzeniem w stan zen, czy jak go tam nazwać. Stan, kikedy jest się ponad ciałem, unoszącą się duszą, gdzieś daleko daleko. I banałem jest to co robiła teraz, malując czerwienią i nie myśląc zbyt wiele. I to jak ożywiała obrazy, które leżały pokątnie. Bo już nie miała siły mazać po płótnie, to zajmowała się czymś co było banalne, techniczne, proste i przewidywalne. Bezpieczne dla rozdygotanych myśli.
Czy może zobaczyć? Matylda kiwa głową, zgadzając się. Ale nim jeszcze cofnęła się do drzwi, patrzy na niego zdziwiona.
- Oczywiście, że nie - przyznaje mu racje i pozwala wejść do pokoju, by mógł popatrzeć . Dawno tego nie oglądał - och, oczywiście, że nie. Bo jak z nim była, to nie malowała w ten sposób. Nie miała aż tylu bodźców, tylu myśli i emocji. Była szczęśliwą ślepą i głuchą osóbką. Miała miłość, która ją ogarniała i utulała w gnieździe rozkoszy.
A dziś namiastką tych tygodni ma być wizyta kogoś, kto ją czasami obsypie komplementem, że.. ładnie wyglada w sukience. Matylda kręci głową i jest coraz bardziej rozbawiona beznadziejnością.
- Wiesz, nikomu nie pozwalam patrzeć na sam proces. Oczywiście nie mówię o modelach, oni wiedzą o mnie wszystko - powoli się odsuwa od Floreana i odchodzi za półtno. Wzieła w dłoń jakąś szmatkę i wyciera palce z olejnej krwi. Niech więc ogląda to na co ma ochotę. Ona popatrzy na niego i zastanowi się, czy ma odwagę poprosić, by i on zosstał jej modelem. Ale czy to by nie skomplikowało wszystkiego?
- Właściciel Dziurawego Kotła to mój przyjaciel. Pozwala mi tu mieszkać za okazyjną cenę. W zamian staram się rozmawiać z klientami. Niektórzy tego wcale nie chcą, ale prawie każdy chce znaleźć u mnie informację o przyszłości - tajemnicze spojrzenie rzucone w kierunku twarzy Floreana i znów to głebokie zdziwienie, że wciąż utrzymuje się dość prosto. Czy nie jest nadzywczaj pijany? Nie widuje się przeważnie pana Fortesque w takim stanie. Co więcej, mówiącego takie rzeczy. Że Matyldę kochał. W czasie przeszłym. Aż ma ochotę zaśmiać się, lecz powstrzymuje te radosne okazy słabości. Odkłada szmatkę na sztalugę i kręci powoli głową.
- I co się stało?
W związku z tym co jej powiedział. Że ją kochał. Kochał i się odwrócił, kochał i zostawił. Czy on wie, że jej płótna to w 99 procentach krzyk samotnej kobiety, która pragnie znów tej miłości, którą jej odebrał znikając z dnia na dzień?
A może zamiast pytać powinna powiedzieć, że ona go też kochała. Lecz czy on tego nie wie.
Czy może zobaczyć? Matylda kiwa głową, zgadzając się. Ale nim jeszcze cofnęła się do drzwi, patrzy na niego zdziwiona.
- Oczywiście, że nie - przyznaje mu racje i pozwala wejść do pokoju, by mógł popatrzeć . Dawno tego nie oglądał - och, oczywiście, że nie. Bo jak z nim była, to nie malowała w ten sposób. Nie miała aż tylu bodźców, tylu myśli i emocji. Była szczęśliwą ślepą i głuchą osóbką. Miała miłość, która ją ogarniała i utulała w gnieździe rozkoszy.
A dziś namiastką tych tygodni ma być wizyta kogoś, kto ją czasami obsypie komplementem, że.. ładnie wyglada w sukience. Matylda kręci głową i jest coraz bardziej rozbawiona beznadziejnością.
- Wiesz, nikomu nie pozwalam patrzeć na sam proces. Oczywiście nie mówię o modelach, oni wiedzą o mnie wszystko - powoli się odsuwa od Floreana i odchodzi za półtno. Wzieła w dłoń jakąś szmatkę i wyciera palce z olejnej krwi. Niech więc ogląda to na co ma ochotę. Ona popatrzy na niego i zastanowi się, czy ma odwagę poprosić, by i on zosstał jej modelem. Ale czy to by nie skomplikowało wszystkiego?
- Właściciel Dziurawego Kotła to mój przyjaciel. Pozwala mi tu mieszkać za okazyjną cenę. W zamian staram się rozmawiać z klientami. Niektórzy tego wcale nie chcą, ale prawie każdy chce znaleźć u mnie informację o przyszłości - tajemnicze spojrzenie rzucone w kierunku twarzy Floreana i znów to głebokie zdziwienie, że wciąż utrzymuje się dość prosto. Czy nie jest nadzywczaj pijany? Nie widuje się przeważnie pana Fortesque w takim stanie. Co więcej, mówiącego takie rzeczy. Że Matyldę kochał. W czasie przeszłym. Aż ma ochotę zaśmiać się, lecz powstrzymuje te radosne okazy słabości. Odkłada szmatkę na sztalugę i kręci powoli głową.
- I co się stało?
W związku z tym co jej powiedział. Że ją kochał. Kochał i się odwrócił, kochał i zostawił. Czy on wie, że jej płótna to w 99 procentach krzyk samotnej kobiety, która pragnie znów tej miłości, którą jej odebrał znikając z dnia na dzień?
A może zamiast pytać powinna powiedzieć, że ona go też kochała. Lecz czy on tego nie wie.
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
- Jak wybierasz modeli? - Dopytuje. Pytania nie są przemyślanie - mówi o tym, co mu ślina na język przyniesie. Nawet nie zastanawia się nad tym czy na pewno go to interesuje. Choć kwestia modeli z pewnością trochę go nurtuje, ponieważ wciąż gubi się w swoich uczuciach w stosunku do Mathildy. Zdecydowanie nie powinien mieć tych dylematów - minęło już mnóstwo czasu, przez który mógł sobie to ładnie poukładać. A jednak cały czas miotał się i nie wiedział czy tak czy nie. A jak był pewny, że tak, to nachodziły go różne wyrzuty sumienia, smutki i inne złe myśli i na nowo przechodził na nie, a wtedy z kolei przypominał sobie tak dni jak chociażby ten niedawny na klifie... - Widzisz przyszłość - mówi, dopiero teraz sobie o tym przypominając. Patrzy na nią z rosnącym zdziwieniem na twarzy, tak, tak. Teraz wszystko do niego wraca. - A mi coś przewidzisz? - Bo wydaje mu się, że wystarczy jak Matylda usiądzie i się skupi, a wróżba będzie gotowa. - A może już widziałaś? - Pyta, bo wydaje mu się to niezwykle interesujące. Chciałby poznać swoją przyszłość. Niektórzy mówią, że się tego boją, a Florean wręcz przeciwnie - ostatnio boi się tej niewiadomej. Pierścień Zakonu ciąży mu na szyi. Przestaje patrzeć się na swój brudny opuszek palca, bezmyślnie wycierając go o swoją kolorową koszulę. Podnosi na nią wzrok i po chwili wzrusza ramionami. - Nie wiem - odpowiada, ale zastanawia się dłużej nad tym pytaniem. - Może to przez tą rozłąkę - dodaje, skupiając swój wzrok na obrazie. - Minęło tyle lat, zmieniliśmy się. I dlatego czasami się zastanawiam czy to nie jest jakaś tęsknota za dawnymi czasami - mówi trochę się przy tym zataczając dlatego odchodzi od obrazu i opiera się plecami o chłodną ścianę. Jeszcze raz wzrusza ramionami. - Chyba jestem pijany - stwierdza i czuje, że zaraz zwymiotuje, ale na szczęście tego nie robi.
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Czy jego to na prawdę interesuje? Matylda patrzy i nie jest pewna. A więc lustruje go uważnie spojrzeniem. Czeka na to, by ujawnił co poprowadziło go do tego pytania. Modele? Czy on na prawdę chce wiedzieć? Na jego miejscu Matyldo, chciałabyś wiedzieć? Spogladasz z rosnącym wyrzutem, a później spuszczasz powoli wzrok i coś przestawiasz. Pedzle z kubka do kubka.
- Nie wybieram, biorę co popadnie - przyznajesz się, bo bez bicia jesteś gotowa mu sie przyznać, że nie masz już skrupułów. A może czujesz się bezpieczna, bo jego stan wskazuje na to, że wypił tyle, by nie pamiętać i mówić wyłacznie to co czuje i uważa za słuszne. Może powie coś prawdziwego? Coś co o niej myśli, a czego nie będzie już mógł skrywać?
Odłożywszy pędzle, odsuwa się od płótna, słucha jego słów. Och, więc marzy mu sie przepowienia. No tak, bo to takie proste. Matylda podśmiewa się pod nosem, wyobrazając sobie minę Floreana, który siedzi sobie elegancko bez majtek i patrzy jak ona nagle wpada w trans. Chyba by uciekł nim zdołałaby powiedzieć Missisipi river. Postanawia się z niego ponabijać, chociaż to mocno niemoralne. Ale to Matylda, która jest absolutnie nienormalna. I czarująca.
- Wstyd się przyznać, ale od dawna oglądam sobie co tam u ciebie nowego. Wiesz, zamykam oczy i pstrykam palcamni i już wiem, co zjesz na obiad - a jak już to powiedziała to się obkręca zadwolona i idzie do niego, bo on gada brednie o przeszłości i o tęsknocie. To powinno być karalne, to że on takie rzeczy mówi, jak jest pijany. Bo ona nie jest i co jak sobie weźmie to do serca? Kladzie dłoń na jego ramieniu. Pokrzepiająca.
- Oj jesteś pijany jak bela, coś świętowałeś? - i chce mu zaproponować, żeby poszedł spać, ale co jak on szedł do kogoś spać, albo co jak wcale nie przyszedł spać tylko szukać pokoju dla siebie i dla jakiejś panienki? Matylda bije się z myślami, co mu powiedzieć, ale zamiast zająć się czymś konstruktywnym, to się przejeła, że ma go na wyciągnięcie ręki.
- Chciałbyś czas cofnąć, czy wrócić do tego co było?
Czego już nie ma. Albo co jest. Czy jest coś na dnie serca także matyldowego?
To widać po oczach.
- Nie wybieram, biorę co popadnie - przyznajesz się, bo bez bicia jesteś gotowa mu sie przyznać, że nie masz już skrupułów. A może czujesz się bezpieczna, bo jego stan wskazuje na to, że wypił tyle, by nie pamiętać i mówić wyłacznie to co czuje i uważa za słuszne. Może powie coś prawdziwego? Coś co o niej myśli, a czego nie będzie już mógł skrywać?
Odłożywszy pędzle, odsuwa się od płótna, słucha jego słów. Och, więc marzy mu sie przepowienia. No tak, bo to takie proste. Matylda podśmiewa się pod nosem, wyobrazając sobie minę Floreana, który siedzi sobie elegancko bez majtek i patrzy jak ona nagle wpada w trans. Chyba by uciekł nim zdołałaby powiedzieć Missisipi river. Postanawia się z niego ponabijać, chociaż to mocno niemoralne. Ale to Matylda, która jest absolutnie nienormalna. I czarująca.
- Wstyd się przyznać, ale od dawna oglądam sobie co tam u ciebie nowego. Wiesz, zamykam oczy i pstrykam palcamni i już wiem, co zjesz na obiad - a jak już to powiedziała to się obkręca zadwolona i idzie do niego, bo on gada brednie o przeszłości i o tęsknocie. To powinno być karalne, to że on takie rzeczy mówi, jak jest pijany. Bo ona nie jest i co jak sobie weźmie to do serca? Kladzie dłoń na jego ramieniu. Pokrzepiająca.
- Oj jesteś pijany jak bela, coś świętowałeś? - i chce mu zaproponować, żeby poszedł spać, ale co jak on szedł do kogoś spać, albo co jak wcale nie przyszedł spać tylko szukać pokoju dla siebie i dla jakiejś panienki? Matylda bije się z myślami, co mu powiedzieć, ale zamiast zająć się czymś konstruktywnym, to się przejeła, że ma go na wyciągnięcie ręki.
- Chciałbyś czas cofnąć, czy wrócić do tego co było?
Czego już nie ma. Albo co jest. Czy jest coś na dnie serca także matyldowego?
To widać po oczach.
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Nie rozumie. - Tak się da? - Bo on sobie wyobraża proces tworzenia obrazu jako coś naprawdę magicznego i nie potrafi sobie wyobrazić pierwszego lepszego modela. Dla niego to powinien być ten jedyny, co pasuje do koncepcji i uchwyconej chwili. I nawet chce o tym Matyldzie powiedzieć, ale przez zawroty głowy mu się nie chce. Nie ma siły na wypowiadanie tak długich myśli, szczególnie, że już etap ich konstruowania zaczyna mu wychodzić przeciętnie. Właśnie dlatego wydaje mu się, że wróżenie to dla wróżbity rzecz banalnie prosta. Spogląda na Matyldę wielkimi oczami, od razu próbując sobie przypomnieć, co takiego mogłaby zobaczyć. - Nie możesz tak robić - mówi oburzony i wydaje mu się, że wygląda przy tym całkiem poważnie. - Nie możesz o wszystkim wiedzieć - dodaje, a w głowie od razu pojawia mu się wielki napis zakon. I choć jest pijany to nawet przez myśl mu nie przechodzi, by zdradzić tajemnicę istnienia tej organizacji - tak głęboko to sobie zakodował. Uśmiecha się lekko z nie-wiadomo-jakiej przyczyny. Przenosi wzrok na jej dłoń spoczywającą na jego ramieniu, dopiero potem spoglądając wprost w matyldzie oczy. - Byłem dzisiaj na Nokturnie - odpowiada zmieszany, bo przypominają mu się cudze zwłoki, w które prawie wdepnął. Zaczyna się zastanawiać do kogo należały i jak ten ktoś umarł. Czy był ofiarą czy oprawcą - czy tam mieszkał czy trafił przypadkiem dokładnie tak jak dzisiaj Florean. Mógłby powiedzieć Matyldzie, że świętuje powrót w jednym kawałku, ale ten straszny obraz nadgniłego ciała sprawia, że gubi się w rozmowie. Dopiero po chwili poświęconej na zbieranie myśli, podnosi wzrok. Drapie się w czubek głowy, pozostawiając swoje brązowe włosy w nieładzie. Wydobywa się z niego cichy jęk, bo temat cofania czasu nie jest wiele lepszy od tematu nokturnowego. - Zadajesz trudne pytania - odpowiada, marszcząc przy tym czoło. Wzrusza ramionami. - Tak, chyba chciałbym - dodaje całkiem szybko jakby przed chwilą wcale nie narzekał na poruszony temat. - W sensie wrócić. A ty byś chciała? - Pyta, bo może tylko on tak miło wspomina ich związek? A Matylda woli latać po świecie i spotykać modeli, co popadają? - Ale to się tak nie da - dodaje z odrobiną smutku, po czym przeciera zmęczone oczy. - Przeszkadzam ci na pewno, pójdę - mówi nagle i odchyla się od ściany, chcąc wyjść z jej pokoju. Bo jest świadomy swojego złego stanu i w końcu połączył fakt rozpoczętego obrazu i wzmiankę o modelach. A on tu wchodzi, przeszkadza i opowiada jakieś głupoty. - Nie było mnie - dodaje szybko, unosząc dłonie wysoko do góry w bezbronnym geście.
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
- Jasna sprawa. Patrzysz komuś na ramiona i palce i już wiesz, czy będzie ładnie leżał ci na kanapie. Ja lubię jeszcze jak mają niebieskie oczy, ale to nie jest wymóg - wzrusza beznamiętnie ramionami i siega po papierosy. Czy Florian się przyzwyczai, że teraz Matylda pali? Kiedy ze sobą byli, to by sobie na to nie pozwoliła. Ceniła swoje dobre wychowanie i uśmiechała sie, kiedy mówił, że nie musi palić, bo jest i bez tego wystarczająco chuda. Oczywiście drastycznie spadła jej waga po rozstaniu z nim, więc może to zawdzięczać papierosom i poświadczyć, że tak, działają tak jak je się reklamuje. Po zapaleniu, patrzy jeszcze przez chwilę we Florkowe oczy. Są brązowe.
- Nie mogę? - dziwi się, jakby się z niego nabijała. Wszak tak jest, bo odkąd się zorientowała, że rozmawia z pijanym, to nie szczędziła mu humoru. Właściwie humoru to sobie, jemu złośliwości. Opiera się o parapet i obserwuje postać swojego byłego , który wyjątkowo sie poruszył tą sprawą. Że nie powinna wiedzieć o jego powszednim dniu. - A masz się czego wstydzić? Ukrywasz coś? - niewinne spojrzenie bada jego twarz. No to jak będzie, Floreanie? Opowiesz o czymś o czym Matylda nie wie? O Zakonie nie możesz, bo jej nie ufasz. Że będzie chciała was wspierać. Że będzie wam wierna i nigdy nie zdradzi. Czy to dlatego, że miałes z ną złe doświadczenie? Przecież nic takiego nie było. Więc cóż, dziś nie możesz jej powiedzieć o wszystkim. Ale czy powiedziałbyś te kilka lat temu. Czym różni się dzień dzisiejszy od dnia w którym zainteresowałeś wstąpieniem do Zakonu komuś innemu. Bo Matylda nie rozmawia o polityce? Rzadko zdarzało wam się schodzić na te tematy, może jej poglądy są dla ciebie niejasne. Ale ona jest tylko niezainteresowana. Widzi inną całość, jakąś logikę i reaguje dość ulegle na wszelkie zagajenia o politykę. A czasami unosi brwi i już nie wiadomo co myśli.
- To coś nowego - uśmiecha się wprost do niego, Nokturn to rzeczywiście niezbyt typowe miejsce do odwiedzania. Chociaż może po rozstaniu z nią trochę tam siedział? Zbłakane dusze lubią się tam zapędzać. Niewiadomo z jakiej przyczyny - Kiedy ostatnio byłam na Nokturnie, to straciłam różdżkę i ledwo uszłam z zyciem. A jak tobie poszło? Jeszcze chwile trzyma dłoń, ale już puszcza jego ramię. To było przyjemne.
A później milczy. A dostała pytanie. Zamiast odpowiedzieć to się głowi i rumieni, a rumienić się dawno już przestala umieć. Więc, to jest dopiero coś nowego.
- To nie fair, Florku. Ty jesteś pijany i wolno mówić ci takie rzeczy - odwróciła się nagle i poszła zgasić papierosa, chociaż jeszcze była w połowie. Teraz zaczyna dopiero się głowić. Czy ona chciałaby wrócić do tamtych dni? - Myślę, że tak, to były piękne miesiące - jak żałosnym zdaje się teraz to, że nie było więcej już takich w jej życiu? Był jeden tydzień szczęśliwości, zaczynał pachnieć tak jak te najlepsze dni. Ale spłonął i już nie wróci.
Bo on nie może.
Znów patrzy na niego, a on chce wyjść. I jakoś się tak rzuca, żeby go powstrzymać. I sama się powstrzymuje przed tym gestem. Wyszła jej więc bardzo dziwna rzecz ze strony Matyldy.
- Nie chcesz popatrzeć jak maluje?
Czy to tęsknota, czy sprytny zabieg, by znów skusić kogoś na spęzenie z nią wieczoru?
- Nie mogę? - dziwi się, jakby się z niego nabijała. Wszak tak jest, bo odkąd się zorientowała, że rozmawia z pijanym, to nie szczędziła mu humoru. Właściwie humoru to sobie, jemu złośliwości. Opiera się o parapet i obserwuje postać swojego byłego , który wyjątkowo sie poruszył tą sprawą. Że nie powinna wiedzieć o jego powszednim dniu. - A masz się czego wstydzić? Ukrywasz coś? - niewinne spojrzenie bada jego twarz. No to jak będzie, Floreanie? Opowiesz o czymś o czym Matylda nie wie? O Zakonie nie możesz, bo jej nie ufasz. Że będzie chciała was wspierać. Że będzie wam wierna i nigdy nie zdradzi. Czy to dlatego, że miałes z ną złe doświadczenie? Przecież nic takiego nie było. Więc cóż, dziś nie możesz jej powiedzieć o wszystkim. Ale czy powiedziałbyś te kilka lat temu. Czym różni się dzień dzisiejszy od dnia w którym zainteresowałeś wstąpieniem do Zakonu komuś innemu. Bo Matylda nie rozmawia o polityce? Rzadko zdarzało wam się schodzić na te tematy, może jej poglądy są dla ciebie niejasne. Ale ona jest tylko niezainteresowana. Widzi inną całość, jakąś logikę i reaguje dość ulegle na wszelkie zagajenia o politykę. A czasami unosi brwi i już nie wiadomo co myśli.
- To coś nowego - uśmiecha się wprost do niego, Nokturn to rzeczywiście niezbyt typowe miejsce do odwiedzania. Chociaż może po rozstaniu z nią trochę tam siedział? Zbłakane dusze lubią się tam zapędzać. Niewiadomo z jakiej przyczyny - Kiedy ostatnio byłam na Nokturnie, to straciłam różdżkę i ledwo uszłam z zyciem. A jak tobie poszło? Jeszcze chwile trzyma dłoń, ale już puszcza jego ramię. To było przyjemne.
A później milczy. A dostała pytanie. Zamiast odpowiedzieć to się głowi i rumieni, a rumienić się dawno już przestala umieć. Więc, to jest dopiero coś nowego.
- To nie fair, Florku. Ty jesteś pijany i wolno mówić ci takie rzeczy - odwróciła się nagle i poszła zgasić papierosa, chociaż jeszcze była w połowie. Teraz zaczyna dopiero się głowić. Czy ona chciałaby wrócić do tamtych dni? - Myślę, że tak, to były piękne miesiące - jak żałosnym zdaje się teraz to, że nie było więcej już takich w jej życiu? Był jeden tydzień szczęśliwości, zaczynał pachnieć tak jak te najlepsze dni. Ale spłonął i już nie wróci.
Bo on nie może.
Znów patrzy na niego, a on chce wyjść. I jakoś się tak rzuca, żeby go powstrzymać. I sama się powstrzymuje przed tym gestem. Wyszła jej więc bardzo dziwna rzecz ze strony Matyldy.
- Nie chcesz popatrzeć jak maluje?
Czy to tęsknota, czy sprytny zabieg, by znów skusić kogoś na spęzenie z nią wieczoru?
If there is a past, i have
forgotten it
forgotten it
Mathilda Wroński
Zawód : malarka
Wiek : 26
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Wdowa
Deszczowe wtorki, które przyjdą po niedzielach
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
Kropelka żalu, której winien jesteś ty
Nieprawda że tak miało być
Że warto w byle pustkę iść
To wciąż za mało, moje serce, żeby żyć
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Jasnowidz
Nieaktywni
Nie zwraca uwagi na papierosa, ponieważ ma poważniejsze sprawy na głowie. Sprawy związane z jej niecodziennym talentem, z jej jasnowidzeniem. - Nie - odpowiada pewnym głosem, ale problem z ustaniem na nogach psuje efekt. W głowie zapala mu się alarmowa lampka, która krzyczy, że Matylda nie może wiedzieć o Zakonie ani nawet o jego dzisiejszej wyprawie na Nokturn. Zakon z oczywistych powodów, Nokturn... trochę mu wstyd tego jak tam się zachował. Ogarnęła go kompletna panika, czego dowodem zresztą jest jego obecny stan. Inaczej zapewne nie ożłopałby się taką ilością ognistej whiskey. - Nie - odpowiada na drugie pytanie, ale Florian nigdy nie był dobry w kłamstwie, tym bardziej z tyloma procentami alkoholu wesoło tańczących w jego żyłach. Niemniej zapiera się przy swoim, że absolutnie nie ma nic do ukrycia, jednocześnie trochę zaprzeczając swoim wcześniejszym wypowiedziom. Ale czy to ważne? Florian szybko zapomina o swoim oburzeniu, skupiając się na jej kolejnych pytaniach. Zdecydowanie ma coś teraz z pamięcią krótkotrwałą. - Jako tako - mówi, jednak w tym momencie docierają do niego jej słowa. Straciłam różdżkę. Spogląda na nią żywiej, sprawiając wrażenie, że nagle zaczął kontaktować. - Ja znam Ollivandera - mówi z przejęciem jakby co najmniej odkrył lekarstwo na Dotyk Meduzy czy inną, równie poważną, śmiertelną chorobę. Otwiera z rozmachem drzwi i zaczyna głośno krzyczeć. - TITO - tym samym zmuszając sąsiada Matyldy do wyjścia z pokoju. Mężczyzna miał prawdopodobnie ze dwa metry wzrostu i dwa metry szerokości, więc Florek chcąc nie chcąc uśmiecha się przepraszająco i wraca do pokoju, potykając się o próg - na szczęście bez upadku! Podchodzi bliżej Matyldy, może trochę za blisko, jednak w tym momencie nie zrozumiałby takiego pojęcia. Wzrusza ramionami. - Skoro jestem pijany to tobie też wolno - stwierdza, odgarniając jej włosy z czoła. Chce dokładniej się jej przyjrzeć jakby jutro już miał jej nie zobaczyć. - Piękne - powtarza po niej, ale kto wie czy chodziło mu o tamte chwile czy o nią właśnie teraz. Jej propozycja go rozbudza z tego chwilowego marazmu i odsuwa się, kiwając energicznie głową. - Chcę - mówi. - Jeżeli nie będę ci przeszkadzać - dodaje typowo po puchońsku, jednak zasiada w fotelu, skąd rozciąga się dobry widok na sztalugę i samą malarkę. I tak się przygląda spokojnym ruchom pędzla, kolorowym plamom pojawiającym się na płótnie, całemu temu artystycznemu wydarzeniu, kiedy ogarnia go sen. Głowa opada mu na bok, dłonie się rozluźniają, różdżka wypada na podłogę. Śpi. I śni.
|zt
|zt
Florean Fortescue
Zawód : właściciel lodziarni
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Pijemy z czary istnienia
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
Z zamkniętymi oczami,
Złote skropiwszy jej brzegi
Własnymi gorzkimi łzami.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Stoliki w głębi sali
Szybka odpowiedź