Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki
Zapomniana piwnica
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Zapomniana piwnica
W pobliżu opuszczonych magazynów znajduje się niewielki, ceglany budynek, nagryziony przez zęby czasu. Nie wyróżnia się niczym szczególnym pośród podobnych sobie zabudowań - pomieszczenia już dawno zostały ogołocone ze wszystkich mebli, jedyne co można tutaj znaleźć, to kurz i pojedyncze butelki pozostawione przez bezdomnych. Na gmach składa się parter i stara, zapomniana piwnica, którą zalewa nawet niewielki deszcz - podczas mokrych por roku lepiej nie zagłębiać się do jej środka; latem natomiast najniższa kondygnacja nigdy całkowicie nie wysycha, przez co w jej wnętrzu wyczuwalny jest charakterystyczny zapach grzybów i podmokłych desek. Na piwnicę składa się kilka niewielkich, wąskich pomieszczeń, których wejścia bronią, napuchnięte od wody drewniane drzwi, wzmacniane metalową kratą. Wydaje się, że ona jedyna jest niewrażliwa na dotyk upływającego czasu.
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów.Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 29.10.18 20:41, w całości zmieniany 1 raz
The member 'Mortimer Krueger' has done the following action : rzut kością
'k100' : 75
'k100' : 75
Pech, zaklęcie rozbrajające nie powiodło się, a zabójca zyskał szansę przewagi i wycelował we mnie zaklęciem. Słyszałem, wiedziałem, że to jest coś paskudnego, powiązanego z czarną magią. Więc zyskałem nowy obraz tego człowieka nędzy i rozpaczy. Po co w takim razie zabija biała bronią, skoro umie czarną magię? Widok krwi daje jemu władzę, siłę? Ciężko mi jest zrozumieć motywację tego człowieka, lecz wiedziałem że muszę jego złapać za wszelką cenę. Nie mogę przegrać, bo jakby to wyglądało. Jestem Moody, mój ojciec łowił takich ludzi jak Krueger, mój dziadek, co pokolenie mężczyzna był aurorem. Więc dlaczego ja miałbym nagle zginąć, nie wypełniając swej misji?
- Protego! - machnąłem różdżką mając nadzieję, że zaraz ukształtuje się niebieska tarcza, która wchłonie zaklęcie, bo ani mi się myślało, by zaklęcie odbiło się i trafiło w przeciwnika. Aż taki zły to ja nie jestem. Nie chcę jego zabić, jedynie tylko sprowadzić do Azkabanu, gdzie bezpiecznie spędzi tam parę, a może i paręnaście lat.
- Protego! - machnąłem różdżką mając nadzieję, że zaraz ukształtuje się niebieska tarcza, która wchłonie zaklęcie, bo ani mi się myślało, by zaklęcie odbiło się i trafiło w przeciwnika. Aż taki zły to ja nie jestem. Nie chcę jego zabić, jedynie tylko sprowadzić do Azkabanu, gdzie bezpiecznie spędzi tam parę, a może i paręnaście lat.
Gość
Gość
The member 'Cillian Moody' has done the following action : rzut kością
'k100' : 91
'k100' : 91
Udało się! Nie zawsze mu wychodziło, choć wytrwale ćwiczył to zaklęcie. I już się cieszył, już czuł zwycięstwo, już planował co zrobi za chwilę z upartym aurorem, już miało się udać! Kiedy pieprzony auror po prostu odbił zaklęcie. Jak?! Wydawało mu się to niemożliwe po wcześniejszych niepowodzeniach. Albo po prostu dlatego, że ON nie może oberwać tym zaklęciem. To JEGO zaklęcie.
Zdenerwowany, rozjuszony uniósł różdżkę, by rzucić zaklęcie. Musi się obronić.
- Protego.
Zdenerwowany, rozjuszony uniósł różdżkę, by rzucić zaklęcie. Musi się obronić.
- Protego.
Gość
Gość
The member 'Mortimer Krueger' has done the following action : rzut kością
'k100' : 89
'k100' : 89
Udało się. Obronił się. Ale był coraz bardziej wściekły. Coraz bardziej chciał to skończyć w sposób bardzo, bardzo brutalny i krwawy. W jego oczach błyszczała złość: a to coś, do czego trudno doprowadzić. Zawsze bardzo trudno było rozgniewać Mortimera. Mało komu w ogóle się to udawało, Moody jednak odkrył niezbyt strzeżony sekret: wystarczyło sprawi, żeby coś szło niezgodnie z jego planami.
Spróbował ponownie. Znów z czarną magią, skoro poprzednim razem go nie zawiodła, znów ryzykując.
- Nervuso.
Spróbował ponownie. Znów z czarną magią, skoro poprzednim razem go nie zawiodła, znów ryzykując.
- Nervuso.
Gość
Gość
The member 'Mortimer Krueger' has done the following action : rzut kością
'k100' : 26
'k100' : 26
Widziałem, jak jego zaklęcie się odbiło od mojej tarczy, a potem wchłonęła się w jego tarczę, choć obawiałem się, że po prostu odbije. Na szczęście odetchnąłem z ulgą, lecz nie na długo. Dlaczego? Bo po chwili usłyszałem kolejne zaklęcie idące właśnie z czarnej magii. Na szczęście nie musiałem się bronić, bo uderzyło w sąsiadującą ścianę. Spojrzałem na nią przez chwilę, a potem powróciłem wzrokiem na Kruegera.
I co? Po co ci to? - rzuciłem w jego stronę przygotowując się jednocześnie do ataku. Dobra, już wiedziałem, co chcę teraz rzucić.
- Drętwota! - rzuciłem. Powinienem to wcześniej rzucić, lecz teraz zaczynało być coraz bardziej niebezpieczniej. Co, jeśli zaraz zacznie rzucać zaklęciami niewybaczalnymi? Muszę ukrócić ten precedens.
I co? Po co ci to? - rzuciłem w jego stronę przygotowując się jednocześnie do ataku. Dobra, już wiedziałem, co chcę teraz rzucić.
- Drętwota! - rzuciłem. Powinienem to wcześniej rzucić, lecz teraz zaczynało być coraz bardziej niebezpieczniej. Co, jeśli zaraz zacznie rzucać zaklęciami niewybaczalnymi? Muszę ukrócić ten precedens.
Gość
Gość
The member 'Cillian Moody' has done the following action : rzut kością
'k100' : 86
'k100' : 86
W złości coraz gorzej mu szło. Zaczynał myśleć nawet, że tutaj przegra. On? On ma umrzeć w tej zafajdanej piwnicy obok jakiegoś bezdomnego zaklęciem odbitym przez aurora? Albo gdzieś w Azkabanie? Nie sądził, żeby za to wszystko miał dostać kilka lat. Ofiar było za dużo, a cholera wie, co jeszcze by mu zarzucili.
Moody z resztą ewidentnie zamierzał go żywego postawić przed sądem. Nawet nie był pewien, która z opcji mniej mu się uśmiecha. Uniósł więc różdżkę, po raz kolejny wypowiadając zaklęcie obronne.
- Protego.
Udało się. Tym razem i on odbił zaklęcie aurora i patrzył, jak ten jeszcze chwilę próbuje się bronić, po czym sam sztywnieje. Podszedł do niego powoli i spokojnie, by rozbroić go i związać zaklęciem. I w spokoju czekać, aż się obudzi, doskonale bawiąc się całą sytuacją.
Moody z resztą ewidentnie zamierzał go żywego postawić przed sądem. Nawet nie był pewien, która z opcji mniej mu się uśmiecha. Uniósł więc różdżkę, po raz kolejny wypowiadając zaklęcie obronne.
- Protego.
Udało się. Tym razem i on odbił zaklęcie aurora i patrzył, jak ten jeszcze chwilę próbuje się bronić, po czym sam sztywnieje. Podszedł do niego powoli i spokojnie, by rozbroić go i związać zaklęciem. I w spokoju czekać, aż się obudzi, doskonale bawiąc się całą sytuacją.
Gość
Gość
Udało się, już miałem jego w garści, kiedy ten odbił zaklęcie. Jeszcze nie było wszystko wszystko stracone, mogłe to odbić.
- Protego!- rzuciłem chcąc odbić, lecz moja tarcza nie była wystarczająca. Pękła, a zaklęcie sparaliżowało mnie. W taki sposób, że upadłem na brudne podłoże, które nie mogłem ocenić po braku czucia, jak i przytomności. Wpadłem w ciemności, które dla mnie były obce, jak i nowe, bo zazwyczaj to nie ja obrywałem. To oprawcy obrywali. A tu jednak wilk stał się owcą. Zabawne, nieprawdaż? Bo jak to możliwe, by tarcza aurora kiedykolwiek by zawiodła? No jak?
I nagle zacząłem się przebudzać. Wiedziałem, czułem już nawet, że to się nie skończy po mojej myśli. Czułem jakieś liny, które mnie krępowały. Brakowało mi różdżki w dłoni. Pewnie on ją trzymał i badał. Domyślał się, że to jest Cyprys i pióro Gryfa?
Zacząłem mrużyć powiekami. Chciałem rozeznać się, czy nadal jestem w tej piwnicy, czy gdzieś mnie przeniósł.
- Protego!- rzuciłem chcąc odbić, lecz moja tarcza nie była wystarczająca. Pękła, a zaklęcie sparaliżowało mnie. W taki sposób, że upadłem na brudne podłoże, które nie mogłem ocenić po braku czucia, jak i przytomności. Wpadłem w ciemności, które dla mnie były obce, jak i nowe, bo zazwyczaj to nie ja obrywałem. To oprawcy obrywali. A tu jednak wilk stał się owcą. Zabawne, nieprawdaż? Bo jak to możliwe, by tarcza aurora kiedykolwiek by zawiodła? No jak?
I nagle zacząłem się przebudzać. Wiedziałem, czułem już nawet, że to się nie skończy po mojej myśli. Czułem jakieś liny, które mnie krępowały. Brakowało mi różdżki w dłoni. Pewnie on ją trzymał i badał. Domyślał się, że to jest Cyprys i pióro Gryfa?
Zacząłem mrużyć powiekami. Chciałem rozeznać się, czy nadal jestem w tej piwnicy, czy gdzieś mnie przeniósł.
Gość
Gość
Nie badał różdżki Moody'ego. Złamał ją w pół, ciesząc się w duszy świadomością, że już nie przyda się do niczego temu upierdliwemu aurorowi. Następnie kucnął nad nim i czekał, wpatrując się w niego uważnie. Nie nudziło mu się. Fantazjowanie nad tym, co zrobi za chwilę zajmowało go wystarczająco. Zapamiętał jeszcze, żeby rzucić salvio hexia nie chcąc, żeby ktoś im teraz przeszkodził. Nie spodziewał się gości. Nie w burzliwą noc, w starej, nisko osadzonej piwnicy. Nie sądził, żeby ktokolwiek mógł ich usłyszeć, nie chciał jednak ryzykować, stawka była zbyt wysoka.
Kiedy zobaczył, że auror się budzi, nie krył swojej wesołości. Pomachał mu lekko jego własną różdżką, zmniejszając ją zaklęciem. Diminyendo.
- Nie będzie ci już potrzebna.
Auror bardzo go dzisiaj zdenerwował. I bardzo będzie żałował tego, że tu przyszedł. Tim wahał się przez chwilę, czy jak zwykle użyć noża, który już zabrał i oczyścił, czy tym razem potrenować zaklęcia, których tyle się uczył. Żeby następnym razem go nie zawiodły.
- Aquassus - postanowił poćwiczyć. Patrzył, jak auror usiłuje złapać powietrze i pochylił się nad nim jeszcze na chwilę. Niestety jednak noc jest zbyt krótka, żeby mógł spędzić na kolejnych zaklęciach zbyt wiele czasu. - Myślę, że twoja żona będzie lepszym workiem treningowym od ciebie. O ile okaże się równie głupia, jak ty.
Mówił lekkim, wesołym tonem. Wbił ostrze z bok Moody'ego, nie odrywając spojrzenia od jego twarzy. Nie zamierzał pozwolić mu szybko umrzeć.
- Jeśli tak, szczeniak będzie niepocieszony. Może nawet go adoptuję? - dodał szczerze rozbawiony własnym żartem. Szarpnął rękojeść w dół i jak tylko mógł, okręcił ostrze, by dopiero po chwili je wyrwać.
Kiedy zobaczył, że auror się budzi, nie krył swojej wesołości. Pomachał mu lekko jego własną różdżką, zmniejszając ją zaklęciem. Diminyendo.
- Nie będzie ci już potrzebna.
Auror bardzo go dzisiaj zdenerwował. I bardzo będzie żałował tego, że tu przyszedł. Tim wahał się przez chwilę, czy jak zwykle użyć noża, który już zabrał i oczyścił, czy tym razem potrenować zaklęcia, których tyle się uczył. Żeby następnym razem go nie zawiodły.
- Aquassus - postanowił poćwiczyć. Patrzył, jak auror usiłuje złapać powietrze i pochylił się nad nim jeszcze na chwilę. Niestety jednak noc jest zbyt krótka, żeby mógł spędzić na kolejnych zaklęciach zbyt wiele czasu. - Myślę, że twoja żona będzie lepszym workiem treningowym od ciebie. O ile okaże się równie głupia, jak ty.
Mówił lekkim, wesołym tonem. Wbił ostrze z bok Moody'ego, nie odrywając spojrzenia od jego twarzy. Nie zamierzał pozwolić mu szybko umrzeć.
- Jeśli tak, szczeniak będzie niepocieszony. Może nawet go adoptuję? - dodał szczerze rozbawiony własnym żartem. Szarpnął rękojeść w dół i jak tylko mógł, okręcił ostrze, by dopiero po chwili je wyrwać.
Gość
Gość
Widziałem jego nader dobrze, że aż automatycznie próbowałem uwolnić się z więzów, które na każdy ruch spinały się coraz mocniej. Czułem, że powoli zaczyna mnie ogarniać ta cała bezsilność, bo co mogłem zrobić, kiedy liny mnie tylko coraz mocniej krępowały? Zaraz ujrzałem moją połamaną różdżkę. Jeszcze mi za to zapłacisz oj tak, zapłaci mi za to, postaram się o dożywocie dla niego, jak tylko stąd się wydostanę.
Lecz w to chyba zaczynałem powoli nie wierzyć, bo zaraz poczułem, jak zaczyna mi brakować powietrza. Czułem jakąś gorącz w płucach i łapczywie próbowałem złapać powietrze. Na darmo, bo ból nie przestawał, tylko rósł.
- Spróbuj ją tylko tknąć, a będziesz martwy. - wysapałem starając się nie krzyczeć, lecz mówiłem nieco ze ściśniętymi wargami, aby tylko nie zacząć wymiękać. Lecz nie mogłem powstrzymać odgłosu jęku, który zaczął się wydostawać kiedy zaczął mnie ciąć zimnym metalem. Ścisnąłem mocno pięści czując, że wszelkie szarpnięcia tylko pogarszają sprawę, lecz musiałem spróbować. Ciężko oddychałem, lecz nader wyraźnie nadal jego słyszałem.
- Tylko .... jego ... tknij.- wymówiłem w kilkusekundowych pauzach, kiedy to gryzłem się w język jak i jednocześnie próbowałem złapać powietrze i nie krzyknąć z bólu, co było niezwykle trudne i zaczynało kończyć się na tym, że przy szarpnięciu nieco krzyknąłem.
- Po ... co... to ... robisz? - zadałem pytanie zerkając prosto w jego oczy mimo iż byłem cały skrzywiony z bólu, jak i nadal łapał powietrze. Zaczynałem mieć wrażenie, że zaraz te płuca się spalą z niedomiaru tlenu. Lecz nie zamierzałem się poddawać, póki życie jest we mnie, będę walczyć!
Lecz w to chyba zaczynałem powoli nie wierzyć, bo zaraz poczułem, jak zaczyna mi brakować powietrza. Czułem jakąś gorącz w płucach i łapczywie próbowałem złapać powietrze. Na darmo, bo ból nie przestawał, tylko rósł.
- Spróbuj ją tylko tknąć, a będziesz martwy. - wysapałem starając się nie krzyczeć, lecz mówiłem nieco ze ściśniętymi wargami, aby tylko nie zacząć wymiękać. Lecz nie mogłem powstrzymać odgłosu jęku, który zaczął się wydostawać kiedy zaczął mnie ciąć zimnym metalem. Ścisnąłem mocno pięści czując, że wszelkie szarpnięcia tylko pogarszają sprawę, lecz musiałem spróbować. Ciężko oddychałem, lecz nader wyraźnie nadal jego słyszałem.
- Tylko .... jego ... tknij.- wymówiłem w kilkusekundowych pauzach, kiedy to gryzłem się w język jak i jednocześnie próbowałem złapać powietrze i nie krzyknąć z bólu, co było niezwykle trudne i zaczynało kończyć się na tym, że przy szarpnięciu nieco krzyknąłem.
- Po ... co... to ... robisz? - zadałem pytanie zerkając prosto w jego oczy mimo iż byłem cały skrzywiony z bólu, jak i nadal łapał powietrze. Zaczynałem mieć wrażenie, że zaraz te płuca się spalą z niedomiaru tlenu. Lecz nie zamierzałem się poddawać, póki życie jest we mnie, będę walczyć!
Gość
Gość
Zaśmiał się szczerze i wesoło, a dźwięk ten nadał całej sytuacji jeszcze bardziej nieprzyjemny, chory wyraz. Tego typu śmiech słyszy się na zabawach, urodzinach, świętach, imprezach. Mortimer weselał coraz bardziej, słuchając słów Cilliana.
- Nie, mój drogi. Nie ja. - wyszarpnął nóż z jego ciała i podniósł się. Może nie powinien, ale chciał słyszeć, jak Moody krzyczy. Był o wiele ciekawszą ofiarą, niż wszystkie dotychczasowe. Miał tak wiele do stracenia. - Ty.
Kucnął przy jego spętanych nogach tylko po to, żeby podciąć mu ścięgno z wyrazem chorej satysfakcji na twarzy. Bardzo żałował, że musi to dzisiaj skończyć, jednak zostawianie aurora tutaj przy życiu byłoby zbyt ryzykowne.
- Może tknę. A może wyślę mu ciebie? W paczuszce? Co ty na to? - zaproponował, znów kucając. Odgiął mały palec Moody'ego nożem i przyglądał się jego twarzy. Pozwolił, żeby ten przez chwilę oczekiwał wiedząc, jaki ból czeka go za kilka sekund. Przesunął ostrzem u nasady palca przez chwilę bardzo delikatnie.
- A potem i jego zmienię w laleczkę. - dodał, w końcu dociskając ostrzem palec aurora do posadzki powoli coraz mocniej, by w końcu mu go odciąć. Jeden, a za chwilę dwa kolejne. - Chcesz już umierać?
Spytał łagodnie i cicho, ocierając ostrze o policzek Cilliana. Spojrzał w jego oczy. Nie odpowiedział na jego ostatnie pytanie. Czy to nie oczywiste? Zamiast odpowiadać, dał mu tylko kolejną podpowiedź, wbijając ostrze noża w jego drugi bok.
- Nie, mój drogi. Nie ja. - wyszarpnął nóż z jego ciała i podniósł się. Może nie powinien, ale chciał słyszeć, jak Moody krzyczy. Był o wiele ciekawszą ofiarą, niż wszystkie dotychczasowe. Miał tak wiele do stracenia. - Ty.
Kucnął przy jego spętanych nogach tylko po to, żeby podciąć mu ścięgno z wyrazem chorej satysfakcji na twarzy. Bardzo żałował, że musi to dzisiaj skończyć, jednak zostawianie aurora tutaj przy życiu byłoby zbyt ryzykowne.
- Może tknę. A może wyślę mu ciebie? W paczuszce? Co ty na to? - zaproponował, znów kucając. Odgiął mały palec Moody'ego nożem i przyglądał się jego twarzy. Pozwolił, żeby ten przez chwilę oczekiwał wiedząc, jaki ból czeka go za kilka sekund. Przesunął ostrzem u nasady palca przez chwilę bardzo delikatnie.
- A potem i jego zmienię w laleczkę. - dodał, w końcu dociskając ostrzem palec aurora do posadzki powoli coraz mocniej, by w końcu mu go odciąć. Jeden, a za chwilę dwa kolejne. - Chcesz już umierać?
Spytał łagodnie i cicho, ocierając ostrze o policzek Cilliana. Spojrzał w jego oczy. Nie odpowiedział na jego ostatnie pytanie. Czy to nie oczywiste? Zamiast odpowiadać, dał mu tylko kolejną podpowiedź, wbijając ostrze noża w jego drugi bok.
Gość
Gość
Może i on myślał, że ja umrę, mógł tak myśleć. Lecz ja nadal miałem jakąś małą nadzieję, że przeżyję. Czyż nie po to on zostawił mi notkę, by mnie podręczyć? Przecież zabił mugola, miałem wrażenie że będę jako jego deser, ukoronowanie tego tygodnia, dlatego krzywiłem się ciągle, kiedy to podcinał mi ścięgno - ach, jak to bolało! Nieco krzyknąłem, lecz zaraz ugryzłem się język i poczułem metaliczny smak krwi.
- Po tym wszystkim... tylko na to ciebie stać? - posłałem do niego pytanie, kiedy mój wzrok skupił się na małym palcu, który próbował uciec od ostrza. Chciałbym przypomnieć mu, czego on zdołał dokonać, lecz nie myślałem o tym, raczej starałem się nie stracić palca, którego i tak po chwili straciłem. Początkowo krzyknąłem, lecz kiedy obciął na równo drugi i trzeci, to już zacząłem nie wytrzymywać. A kiedy ostrze weszło ponownie w brzuch, tylko od drugiej strony, to zacząłem wrzeszczeć, tylko to wyglądało tak, że chwilę krzyczałem, a potem kasłałem, dusiłem się w krzyku, by tylko złapać oddech. A to mi nie pomagało zmniejszyć bólu, tylko się zwiększał, bo zacząłem się wiercić, co dało skutki przy nierównym naprowadzaniu noża.
Nie, umrę kiedy będę bez sił woli i walki. Mimo wszystko nadal mam chęć walki, więc nie chcę umierać. i zacząłem przeklinać własną głupotę, że przyszedłem tu sam, bez wsparcia nawet Raidena.
- Po tym wszystkim... tylko na to ciebie stać? - posłałem do niego pytanie, kiedy mój wzrok skupił się na małym palcu, który próbował uciec od ostrza. Chciałbym przypomnieć mu, czego on zdołał dokonać, lecz nie myślałem o tym, raczej starałem się nie stracić palca, którego i tak po chwili straciłem. Początkowo krzyknąłem, lecz kiedy obciął na równo drugi i trzeci, to już zacząłem nie wytrzymywać. A kiedy ostrze weszło ponownie w brzuch, tylko od drugiej strony, to zacząłem wrzeszczeć, tylko to wyglądało tak, że chwilę krzyczałem, a potem kasłałem, dusiłem się w krzyku, by tylko złapać oddech. A to mi nie pomagało zmniejszyć bólu, tylko się zwiększał, bo zacząłem się wiercić, co dało skutki przy nierównym naprowadzaniu noża.
Nie, umrę kiedy będę bez sił woli i walki. Mimo wszystko nadal mam chęć walki, więc nie chcę umierać. i zacząłem przeklinać własną głupotę, że przyszedłem tu sam, bez wsparcia nawet Raidena.
Gość
Gość
Zapomniana piwnica
Szybka odpowiedź
Morsmordre :: County of London :: Dalsze dzielnice :: Port of London :: Doki