Wydarzenia


Ekipa forum
Mieszkanie
AutorWiadomość
Mieszkanie [odnośnik]16.09.15 17:04
Śmiertelny Nokturn 15/5Mieszkanie I65fD36
Ciasna kawalerka na trzecim piętrze w rozlatującej się kamienicy, najprawdopodobniej najbardziej zagracona i zabałaganiona na świecie.
Przez zadrapane, stare drzwi bez numerka, wchodzi się do bardzo ciasnego i bardzo ciemnego przedpokoju, który w praktyce jest korytarzykiem, na którym z trudem wyminęłyby się dwie osoby. Jeśli śmiałkowi uda się przedrzeć przez tor przeszkód w postaci wszelkiej maści przedmiotów, gratów, papierzysk, a czasami nawet mebli i nie rozbije się na ścianie w ciemnościach (bo korytarz niespodziewanie skręca w lewo), to dotrze do ciasnego przejścia do pokoju lub, jeśli znów skręci w lewo, natrafi na drzwi do obskurnej łazienki.
Pokój jest spory, a właściwie byłby, gdyby nie to, że panuje w nim wieczny bałagan i wszelako rozumiany syf. Przy wejściu do niego znajduje się lodówka z jednej strony (niestety wchodzi trochę w światło przejścia) i skromny aneks kuchenny po drugiej stronie (zlew wiecznie zapchany brudnymi naczyniami, prawie nieużywana kuchenka i jedna szafka). Pod lewą ścianą od wejścia znajduje się jeszcze trochę zdezelowane łóżko, a całkiem w kącie mały piecyk na drewno, przy prawej zaś stoi rozlatująca się szafa i zapchana książkami biblioteczka. Na wprost wejścia można podziwiać jedno jedyne okno w całej kawalerce. Wprawdzie brudne, więc nie daje zbyt wiele światła, ale zawsze jakieś. Ma szeroki parapet, który należy tylko i wyłącznie do Kobalt i biada temu, kto spróbuje nań wtargnąć. Przed oknem znajduje się jeszcze biurko ze starą, mugolską maszyną do pisania, zawalone papierami.
Całość prezentuje się... dobra, nie prezentuje się nijak i robi raczej parszywe wrażenie, ale Sylvain nie narzeka i chyba nawet polubił swoją kawalerkę. W końcu nigdy się nie wie, co się w niej znajdzie, prawda? Bo jest tu chyba wszystko.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Mieszkanie [odnośnik]16.09.15 17:34
Czarownica pilnująca Rigel podczas dzisiejszej wyprawy do magicznej części Londynu nie należała do szczególnie bystrych, więc nic dziwnego, że nastolatce łatwo udało się umknąć jej na Pokątnej. Przecież była już duża i nie potrzebowała, żeby przez cały czas ktoś musiał być w pobliżu, tym bardziej, że od miesiąca nie miała żadnego ataku. Teraz, gdy była starsza, choroba dręczyła ją rzadziej, niż w dzieciństwie, poza tym, była w takim wieku, że lubiła czasem się zbuntować i zrobić coś na przekór, a wszystko, co zakazane, kusiło.
Rigel była dziewczyną pełną paradoksów. Z jednej strony panicznie bała się odrzucenia przez rodzinę, poczucie przynależności do niej było dla niej bardzo ważne. Z drugiej zaś strony coraz bardziej frustrowały ją ograniczenia, nawet jeśli część z nich była dla jej dobra. W końcu nie była już dzieckiem, nie chciała być za takowe uważana. Dawano jej więcej swobody, ale to i tak ciągle było mało. Chciała być taka, jak jej brat. Robić, co chce, wybierać się dokąd chce. Tak wielu rzeczy zazdrościła Perseusowi! Zawsze miał więcej swobody od niej.
Lubiła chodzić swoimi ścieżkami. Nie była zbyt towarzyska, więc nie zatrzymywała się po drodze, szybko idąc ulicą, aż w końcu skręciła w bok, w kierunku Nokturnu. Już parę razy była tutaj z bratem. Nie bała się. Poczuła może lekkie ukłucie niepokoju, jednak szybko zdominowała je ciekawość oraz wewnętrzna satysfakcja.
Rodzice, nawet jeśli wiedzieli o jej nieco niepokojących zainteresowaniach, nie zamierzali tego ukrócać, no chyba, że Rigel zrobiłaby coś, co naraziłoby rodzinę na skandal. Skandale były w końcu dużo gorsze niż fakt, że córkę ciągnie na Nokturn, albo spędza tyle czasu w swojej piwnicznej pracowni. W tym wieku powinna już bardziej przykładać wagę do tego, żeby na salonach pokazywać się z jak najlepszej strony, ale niespecjalnie jej na tym zależało. Była najmłodsza z rodzeństwa, więc zaaranżowany związek jeszcze przez dłuższy czas jej nie zagrażał. I dobrze.
Szła wąską, ciemną uliczką, otulając się ciemną szatą. Niska i drobna, nie rzucała się w oczy, a spod kaptura szaty wystawało jej jedynie trochę ciemnych włosów i niewielki fragment niezwykle bladej twarzy. Rozglądała się po niepokojących witrynach, zamierzając znaleźć sklep z różnymi ciekawymi składnikami, gdzie już kiedyś była. Gdy w końcu go znalazła, weszła do środka. Nie obyło się bez kłótni ze sprzedawcą, który był wyraźnie niechętnie nastawiony do młodej dziewczyny. Jednak Rigel nie dawała sobie w kaszę dmuchać. Może była wątła, ale swój charakterek miała. Sytuacja jednak zdenerwowała ją na tyle, że kiedy już wyszła z zapyziałego sklepiku, nagle poczuła, że robi jej się słabo.
Mimowolnie się wystraszyła. Nigdy nie lubiła tych momentów, kiedy choroba, nawet po długich okresach spokoju, znowu o sobie przypominała. Rozejrzała się po otoczeniu. W pobliżu, o dziwo, było pusto, więc miała zamiar przysiąść na jakiejś starej skrzyni pod najbliższą ścianą i uspokoić się. Przy słabszych atakach to pomagało. Była przecież starsza, silniejsza niż w dzieciństwie, i regularnie zażywała niezbędne eliksiry.
Usiadła więc, zaczerpując kilka szybkich oddechów i nie pozwalając ogarnąć się panice. Jednak to była ostatnia rzecz, którą zapamiętała, bo potem, zanim zdążyła zrobić cokolwiek, nagle pociemniało jej przed oczami.

Obudziła się, leżąc na czymś miękkim. To nie była twarda nawierzchnia ulicy. Poruszyła się i uchyliła powieki, a jej jasne oczy omiotły spojrzeniem pomieszczenie. Nigdy tutaj nie była. To z pewnością nie wyglądało na posiadłość Averych ani innego znanego jej rodu. Właściwie nawet nie przypominało żadnej posiadłości. Było tu ciasno i dookoła panował straszny bałagan, jakiego Rigel nigdy jeszcze nie widziała i nie potrafiła wyobrazić sobie, jak można doprowadzić swoje otoczenie do takiego stanu.
Nie rozumiała, gdzie jest i skąd się tu wzięła. Poczuła niepokój podszyty strachem, ale nie krzyknęła. Popadanie w panikę nie było w jej stylu, zresztą musiała się uspokoić, jeśli nie chciała znowu stracić przytomności. Jej drobna dłoń przesunęła się po szacie, z ulgą wyczuwając pod nią zarys różdżki. Teoretycznie nie powinna czarować poza posiadłością, ale w razie zagrożenia nie zamierzała być bezbronna. W końcu kto wie, jaki typ ją tutaj przywlókł w sobie tylko znanym celu?


/Początek wyszedł długi, potem postaram się krócej! ^^
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mieszkanie [odnośnik]16.09.15 21:45
[przed, przed, przed wszyssstkim]

- Miałaś szczęście - odezwał się z drugiego końca pokoju, kiedy dziewczyna się poruszyła. Musiałaby zadrzeć głowę, żeby go zobaczyć, bo stał przy aneksie kuchennym nad kubkiem wrzątku i czekał aż herbata się zaparzy.
- Akurat zainteresowało się tobą dwóch typków. Takich, którym nie dałbym nawet psa do popilnowania na chwilę - kontynuował jak gdyby nigdy nic, po czym już z kubkiem ruszył w stronę łóżka, by przy nim uklęknąć i krytycznym wzrokiem przyjrzeć się małolacie. Miał brązowe kudły w koszmarnym nieładzie, jakby dosłownie przed chwilą przeszło mu nad głową tornado, przenikliwe spojrzenie ciemnych ślepi i niezdrowo bladą skórę uwydatnioną jeszcze przez czarny ubiór.
- Niech zgadnę... śmiertelna bladość? - w sumie bardziej stwierdził niż zapytał. Nie był magimedykiem, ani nigdy specjalnie nie interesował się uzdrawianiem, ba, od jakiegoś czasu omijał Świętego Munga szerokim łukiem, ale akurat objawy tej choroby znał aż za dobrze.
- Podałem ci eliksir wzmacniający, kiedy byłaś nieprzytomna - poinformował ją, po czym odstawił kubek na szafkę u wezgłowia łóżka. Podniósł się dosłownie w tym samym momencie, w którym Kobalt postanowiła wskoczyć na mebel. Oczywiście właśnie ten, na którym znajdowała się gorąca herbata. Złapał kotkę w ostatniej chwili zapobiegając katastrofie. Już miał w tym niezłą wprawę.
- Zmykaj stąd - zganił zwierzę, które z cichym prychnięciem wymsknęło mu się z rąk lądując niezgrabnie na jednym ze stosów zapisanych na maszynie kartek. Oczywiście wszystko runęło na ziemię, rozsypując się na podłodze niczym biało-czarny dywan. Kobalt zwiała pod łóżko, a Sylvain nie wyglądał na przejętego w związku z większym bałaganem. Przyzwyczaił się.
- Ze wszystkich miejsc na świecie, najgorzej jest stracić przytomność na Nokturnie. Wtedy nigdy nie wiesz gdzie i w jakim stanie się obudzisz... i czy w ogóle się obudzisz - mruknął i uśmiechnął się lekko, jakby go to rozbawiło. Nie, wcale nie wyglądał na psychopatę, ani trochę.
- Napij się herbaty, dobrze ci zrobi - rzucił jeszcze do niej, odwracając się i zaczynając grzebać po szafkach bez wątpienia czegoś szukając.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Mieszkanie [odnośnik]16.09.15 22:13
Chociaż Sylvain Crouch wykazał się gołębim sercem, chcąc pomóc dziewczynie znalezionej w nokturnowych uliczkach, gdzie zapewne skończyłaby jako zabawka mężczyzn bez żadnych skrupułów, to na pewno nie powinien popadać w przesadną troskę. Dawkowanie medykamentów powinien pozostawić wykwalifikowanym uzdrowicielom, nawet jeśli wydawałoby się, że identyczna przypadłość, na jaką cierpi Sylvain, jak i panienka Avery uprawnia do podawania skomplikowanych mikstur. Inna waga, inny wiek, inny stopień zaawansowania choroby – to wszystko ma wpływ na reakcję organizmu na eliksir. Owszem, Rigel czuje się chwilowo lepiej, ustąpiły objawy Śmiertelnej Bladości, lecz to tylko pozory – już za niedługo odczuje narastające pobudzenie, niepozwalające jej na usiedzenie w jednym miejscu, zatrzymanie napływających na język słów, a co dopiero odpoczynek.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mieszkanie Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mieszkanie [odnośnik]17.09.15 0:38
Słysząc męski głos, poruszyła się niespokojnie i natychmiast się rozejrzała, dopiero po chwili zauważając męską postać. Nie rozpoznawała tego głosu, podobnie jak samego mężczyzny, chociaż wydawało jej się, że jest w nim coś dziwnie znajomego, tylko nie potrafiła dokładnie określić, co. Może już kiedyś widziała go na Pokątnej lub Nokturnie? Inne wyjaśnienie na ten moment nie przychodziło jej do głowy.
Wiedziała jednak, że na Nokturnie można spotkać naprawdę różnych ludzi, więc musiała być bardzo ostrożna, nieufna, choć ukrywała strach, w końcu nauczono ją, że nie uchodzi pokazywać otwarcie tego rodzaju emocji. Patrzyła na niego czujnie, kiedy podszedł bliżej, i przez chwilę oboje mierzyli się wzrokiem. Cofnęła się do tyłu, opierając o ścianę. Siedziała sztywno, spięta do granic możliwości, a dłoń trzymała na wszelki wypadek blisko kieszeni z różdżką. Ostrożności nigdy za wiele w przypadku osobników spotkanych na Nokturnie.
- Tak – odpowiedziała w końcu na jego pytanie o chorobę, patrząc kątem oka, jak kot próbuje wskoczyć na szafkę i mężczyzna łapie go w powietrzu. Lubiła koty, więc kącik jej ust na moment lekko uniósł się w górę. – Naprawdę zemdlałam na Nokturnie? – zapytała po chwili.
Niewiele pamiętała z tych ostatnich chwil, tylko to, że siada gdzieś pod ścianą, a później... nic. Obudziła się tutaj, nie mając zielonego pojęcia, co się działo w tym czasie, i ile to wszystko trwało. Mogło minąć zarówno kilka minut, jak i kilka godzin. Dobrze, że atak najwyraźniej nie był zbyt groźny, straciła tylko przytomność, ale w takim miejscu nawet to mogło już mieć opłakane skutki.
- Jak wiele czasu minęło? – zapytała nagle. – I... kim jesteś? I gdzie mnie zabrałeś?
Rigel tak na dobrą sprawę praktycznie nie miewała do czynienia z osobami spoza towarzystwa. Nie chodziła do szkoły, więc jedyną okazją do przebywania z osobami poza najbliższą rodziną były jakieś spotkania czystokrwistych, czy wypady do magicznego Londynu. Do mugolskiego się nie zapuszczała. Nic więc dziwnego, że była płochliwa i nieufna, tym bardziej że nie miała pewności, jakie zamiary ma jej towarzysz. Choć z drugiej strony, gdyby naprawdę chciał ją skrzywdzić, pewnie zrobiłby to od razu, zamiast bawić się w pogadankę, podczas której Rigel już dziesięć razy mogłaby zdążyć wyciągnąć różdżkę. Którą zresztą pewnie by jej odebrał, a tego nie zrobił.
Nagle wstała. Czuła się dosyć dziwnie. Jej oczy rozszerzyły się nieznacznie i zdała sobie sprawę, że mężczyzna, który jakby na to nie patrzeć, nie znał jej, mógł podać jej zbyt dużo eliksiru, przez co zaczęła odczuwać nadmierne pobudzenie. Zaniepokoiło ją to, ale nic nie powiedziała. Musiała jakoś wytrzymać ten stan, aż wszystko się unormuje. Nie mogło być inaczej, prawda?
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mieszkanie [odnośnik]17.09.15 11:52
Nie ufała mu? Bardzo zdrowy odruch. Gdyby nagle zapałała do niego sympatią tylko dlatego, że ją uratował, to zacząłby się o nią martwić, a tak? Przynajmniej z głową miała wszystko w porządku - dobry znak.
Dziewczyna była młoda. Za młoda na takie ryzykowne wędrówki po Śmiertelnym Nokturnie, chociaż... nastolatki zwykle zapuszczają się do miejsc, gdzie nie jest zbyt bezpiecznie. Wiedział to z własnego doświadczenia. Miał wtedy zdecydowanie więcej szczęścia niż rozumu... hm, to by wyjaśniało w jaki sposób wyczerpał swój zapas fartu.
Tylko kiwnął głową na jej pytanie.
- Na to wygląda. Kiedy cię znalazłem, byłaś już nieprzytomna - wyjaśnił jak gdyby nigdy nic wciąż grzebiąc zapalczywie po szafkach. A potem... zasypała go całą masą pytań. W sumie jej prawo, ale Sylvain przez moment wyglądał tak, jakby nie wiedział od czego zacząć. W końcu westchnął cicho i pokręcił ze zrezygnowaniem głową.
- Spokojnie, nie minęło dużo czasu. Chwila, może dwie - odparł, jakby to miało wyjaśnić wszystko. Według niego wyjaśniało.
- Jesteś u mnie - dodał jeszcze wzruszając ramionami. To chyba było oczywiste, nie? Przecież nie zabrałby jej nigdzie indziej. Mógłby do Świętego Munga, ale nie widział aż takiej potrzeby.
Otworzył kolejną szafkę i uśmiechnął się tryumfalnie. A więc to tutaj się schowała! Wyciągnął zaśniedziałe naczynie, w której cukier już dawno zbił się w jedną wielką bryłę, po czym postawił ją przy kubku z herbatą. No i co? Niech mu ktoś powie, że jest złym gospodarzem! Na przykład Elizabeth.
- Silver - przedstawił się krótko i nawet uśmiechnął lekko... by zaraz potem zmarszczyć brwi, kiedy się podniosła. W teorii powinna teraz odpoczywać, nie? Takie nagłe podnoszenie się po niedawnej utracie przytomności, to nic dobrego. Cóż, nie zamierzał jej w żadnym razie przytrzymywać ani zmuszać do zostania na łóżku.
- Dobrze się czujesz? - zapytał przyglądając jej się badawczo gotowy zareagować, gdyby jednak miała się zaraz przewrócić.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Mieszkanie [odnośnik]17.09.15 13:38
Stan Rigel nie polepszał się wraz z upływem czasu; dziewczyna czuła się coraz to bardziej pobudzona, nie mogła powstrzymać się od krążenia po pokoju. W jakiś sposób musiała rozładować energię. Czuła, że przez pozostanie w miejscu energia krążąca w jej żyłach spali ją od środka… Tylko czy wędrowanie po zagraconym pokoju okaże się wystarczające?
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mieszkanie Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mieszkanie [odnośnik]17.09.15 14:53
Rigel niewielu osobom ufała. Kwestia jej wychowania i dorastania w izolacji. Wbrew pozorom, to bardzo wiele wpływało na kształtującą się osobowość dziewczyny. Izolacja była dla niej czymś normalnym, bo nie znała innego stanu rzeczy. Może tylko mogła obserwować go u brata, który nie tylko miał możliwość chodzić do szkoły, ale po jej zakończeniu nawet wyjechał na dosyć długi czas.
Czy była za młoda? Pewnie tak. Była w takim wieku, kiedy nie była już dzieckiem, ale nadal nie była osobą dorosłą. Wiek dorastania rządził się swoimi sprawami, i nie zawsze niósł ze sobą rozsądne postępowanie, nawet w przypadku osoby inteligentnej i świadomej potencjalnych zagrożeń, jaką była Rigel. Nienasycona ciekawość, a także chęć zademonstrowania samodzielności i dojrzałości czasami skutkowały niedocenieniem sytuacji i wpakowaniem się w kłopoty. Cóż, miała nauczkę na przyszłość, żeby jednak być bardziej ostrożną przy tego typu wypadach.
Obserwowała mężczyznę, ale póki co nie wykonywał żadnych niepokojących ruchów.
- Nie pamiętam tego. Mam nadzieję, że nie minęło zbyt wiele czasu – powiedziała, drżącymi dłońmi sięgając po herbatę. Chciało jej się pić, ale nieufność podpowiadała jej, że nierozsądnie przyjmować coś do jedzenia lub picia od nieznajomych na Nokturnie, dlatego bardzo uważnie obejrzała i powąchała herbatę, zanim upiła ostrożny łyk. Nie wyczuła żadnego podejrzanego posmaku. – U ciebie... Ale gdzie? To nadal Nokturn?
Musiała jakoś się ogarnąć i wrócić na Pokątną, by stamtąd przedostać się do rodzinnej posiadłości, zanim ktokolwiek domyśli się, co się z nią działo. Ale nie powiedziała o tym; im mniej o niej wiedział, tym lepiej, poza tym nie chciała się przyznawać, że jest niepełnoletnia. No i z dwojga złego, lepiej, że zabrał ją tu, niż do Munga. Wtedy rodzina na pewno dowiedziałaby się o jej eskapadzie, a tego nie chciała. Zresztą była tam tyle razy, że naprawdę nie znosiła tego miejsca i przerażała ją sama myśl o trafieniu tam.
W nagłym przypływie energii, zapewne spowodowanej zbyt dużą dawką eliksiru, szybkim krokiem podeszła do przybrudzonego okna, wyglądając na zewnątrz. Tak, to był Nokturn, i to chyba stosunkowo niedaleko miejsca, które zapamiętała jako ostatnie.
Może powinna teraz leżeć i odpoczywać, ale czuła, że ją roznosi, nie potrafiła usiedzieć spokojnie na łóżku, musiała krążyć po pokoju, kilka razy prawie potykając się o leżące na ziemi szpargały. Naprawdę, mężczyzna powinien trochę tutaj ogarnąć.
- Rigel – przedstawiła się samym imieniem, nie chcąc ujawniać swojego nazwiska. Naprawdę nikt nie powinien wiedzieć, kim była, choć po jej delikatnym wyglądzie oraz postawie można było łatwo się domyślić, że nie była pierwszą lepszą dziewczyną z ulicy. Zresztą, on też przedstawił się samym imieniem. Nie pytała o więcej, nawet nie przypuszczając, że ma do czynienia z osobą z rodziny.
- Taak.... Czuję się... dobrze – odpowiedziała z wahaniem, widząc jak ją obserwował. – To chyba przez eliksir. Może dałeś mi go zbyt dużo.
Wciąż chodziła po pokoju. Nadal była bardzo blada, ale jej spojrzenie było niespokojne, podobnie jak ruchy. Stan pobudzenia nadal nie mijał. Mężczyzna miał dobre chęci, zabierając ją do siebie i dając eliksir (czyżby cierpiał na tą samą chorobę?), ale jego nadmiar okazał się niezbyt dobry dla samopoczucia dziewczyny. Miała nadzieję, że naprawdę obejdzie się bez poważniejszych konsekwencji, i że ten obecny dziwny stan niedługo sam ustąpi.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mieszkanie [odnośnik]17.09.15 15:54
Cóż, herbatę mogła pić spokojnie - należała do tych produktów, które szczęśliwie się nie psuły. Z resztą tego, co Sylvain miał do jedzenia i picia trzeba by było uważać. I nie, nie zamierzał jej otruć. To zupełnie bezsensu. Co miałby z nią niby zrobić? Jego mieszkanie było ciasne i bez zwłok nastolatki.
Przytaknął na jej kolejne pytanie. Przecież gdyby mieszkał gdzieś dalej, to by jej ze sobą nie taszczył taki kawał drogi. Kawalerka była blisko i dlatego zabrał dziewczynę właśnie tutaj - logiczne.
Początkowo przyglądał się tym wędrówkom dziewczyny z mieszaniną zdziwienia i niepokoju. Może i nie były wskazane w jej stanie, ale hej! Lepsze takie łażenie od bycia nieprzytomną, prawda? Przynajmniej z takiego założenia wyszedł. Byle tylko nie zabiła się na tych wszystkich gratach, a będzie dobrze.
Rigel. Może powinien ją skojarzyć, ale za bardzo zaabsorbowało go to jej łażenie. Zresztą ostatni raz widział ją jak była jeszcze brzdącem, od tamtego czasu troszkę się jednak zmieniła.
Im mniej o sobie wiedzieli, tym lepiej w szczególności, że przecież zaraz młoda dojdzie do siebie i Sylvain puści ją do domu, nie? Nie potrzebują do tego znać swoich historii życia.
Za dużo eliksiru? Zastanowił się przez chwilę. Cholera, może mała miała rację? Wprawdzie nie dał jej całej swojej dawki (bo nawet tyle nie miał), a jedynie resztkę odłożoną na czarną godzinę... ale może rzeczywiście to wciąż było za dużo? To by wyjaśniało to jej łażenie. Uśmiechnął się trochę kwaśno.
- Może być - przyznał w końcu. - Ale to raczej nie niebezpieczny eliksir... - zaryzykował to stwierdzenie. W końcu to tylko eliksir na wzmocnienie, a nie trutka na szczury, prawda? Rigel połazi i powinno jej przejść.
- Słuchaj, jeśli poczujesz się gorzej, to od razu mów, dobra? Najwyżej zabiorę cię do Munga - powiedział niechętnie. Wcale nie uśmiechała mu się wizyta w szpitalu (tym bardziej, że wina za stan młodej oczywiście spadnie na niego), ale jeśli nie będzie innego wyjścia, to tak trzeba będzie zrobić.
- Tylko nic sobie nie zrób na tych szpargałach... mam tu niewielki bałagan - dodał tak, jakby dziewczyna mogła przeoczyć ten jego "niewielki bałagan". - Poczęstowałbym cię jedzeniem, ale ostatnio nie zrobiłem zakupów... potrzebujesz czegoś?
Nie miał zielonego pojęcia, co począć w takim wypadku, ani czy był jakiś sposób, żeby Rigel pomóc. Oprócz płukania żołądka... ale może jednak obejdzie się bez tego. Oby.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Mieszkanie [odnośnik]17.09.15 17:20
Rigel krążyła po pokoju, zgrabnie wymijając najróżniejsze rzeczy na podłodze. Crouch nie należał do pierwszorzędnych czyściochów, lecz czego by się spodziewać po wydziedziczonym arystokracie, który przez całe życie korzystał z pomocy często gardzonych skrzatów domowych. Wystarczyło, że tylko poprosił dziewczynę, by uważała, a jak na życzenie, potknęła się o podwinięty bok dywanu. Panna Avery upadła jak długa na podłogę, na nic zdały się próby ratowania samej siebie przed wylądowaniem na podłodze – próba złapania się szafki z książkami tylko pogorszyła sytuacje, gdyż za dziewczyną zsunęła się sterta mniejszych, jak i większych woluminów. Upadek może nie był specjalnie nieszczęśliwy, lecz przykryta książkami Rigel wyglądała naprawdę żałośnie. Sylvain pewnie już pożałował zabrania dziewczyny do siebie.  
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mieszkanie Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mieszkanie [odnośnik]17.09.15 19:59
Może i nie zamierzał, ale ostrożności nigdy za wiele w takim miejscu. Niby wydawał się w porządku, bo pomógł jej i tak dalej, ale skąd miała wiedzieć, czy nie jest jakimś szaleńcem, który chciał tylko zgrywać takiego uczynnego, żeby sprytnie ją podejść i wykorzystać w sobie tylko znanym celu?
Też powinna go skojarzyć, ale wciąż była zbyt podenerwowana, żeby przywołać z odmętów pamięci jego twarz, tym bardziej, że nie zdradził pełnego imienia i nazwiska. Była wtedy małą dziewczynką i niewiele pamiętała, jeśli chodzi o tego typu rzeczy. W końcu regularnie wydarzały się jakieś skandale, które stawały się obiektem zainteresowania rodziny. Może dorośli pamiętali to lepiej, ale Rigel była wtedy zbyt młoda.
- Nic mi nie będzie – powiedziała cicho, choć wcale nie była tego w stu procentach pewna. Ale miała taką nadzieję, bo naprawdę nie chciała trafić do Munga, bała się tego. – Dobrze, powiem. Na razie wszystko jest... w porządku. Niczego mi nie trzeba. Odpocznę chwilę, a potem wrócę... na Pokątną. Dam sobie radę.
Krążyła po pokoju, wyrzucając z siebie kolejne słowa. Nagle jednak potknęła się o zawinięty brzeg dywanu. Tracąc równowagę, złapała się pierwszej lepszej rzeczy, jaką napotkała, czyli szafki zastawionej z książkami. Okazała się jednak dosyć niestabilna, bo mimo wątłej budowy i małej siły Rigel, przewróciła się na nią, zasypując ją książkami.
Jęknęła cicho, leżąc na ziemi i czując, jak spadają na nią ciężkie książki, przed którymi nawet nie miała gdzie się uchylić, bo było tutaj tak ciasno. Szybko jednak umilkła i zagryzła wargi, nie chcąc wyjść na miękkiego, jęczącego dzieciaka. I tak pewnie miał ją za słabowitą, skoro zasłabła na ulicy. A teraz przecież nic poważnego jej się nie stało, to tylko książki. Skończy się najwyżej na paru siniakach. Bardziej niż one bolało ją poczucie upokorzenia. Przewróciła się na oczach obcego mężczyzny, który znalazł ją nieprzytomną na ulicy, i została obrzucona książkami. Czy można sobie wyobrazić bardziej niefortunny początek „znajomości”?
Bielusieńkie policzki pokryły się nieznacznym rumieńcem wstydu, jednak szybko przekręciła się w bok i wysunęła się jakoś spod książek, odkładając je na bok. Pozwoliła, by kurtyna ciemnych włosów częściowo przysłoniła jej wciąż zarumienioną twarz. Pytanie, czy rumieniec był tylko rezultatem wstydu, czy może kolejnym skutkiem ubocznym przedawkowania eliksiru? Wymamrotała jakieś ciche przeprosiny, bo tak wypadało; w końcu może i była introwertyczką, ale jakieś zasady jej wpojono. Po chwili jednak znowu wstała, zaciskając drobne dłonie, i mimo że wciąż czuła się pobudzona, zmusiła się do tego, by usiąść na łóżku.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mieszkanie [odnośnik]17.09.15 22:46
Dobrze, że póki co było z nią jako-tako w porządku i jakoś się trzymała. Twardym trzeba być - nie miękkim!
Generalnie miał niezły refleks i przyzwyczajony był do łapania kotki w przeróżnych sytuacjach... ale widać to nie wystarczyło, by zapobiec katastrofie, która nastąpiła zaraz potem. A ostrzegał!
Na moment zastygł w bezruchu, będąc pod wpływem ciężkiego szoku... nim ruszył dziewczynie na ratunek, zabierając się za odkopywanie jej spod stosu książek. Robił to nerwowo, wyraźnie przejęty zaistniałym zdarzeniem.
- Żyjesz? Jesteś cała? - wyrzucił z siebie, ale odetchnął cicho, kiedy Rigel dała znaki życia. Tylko tego brakowało, żeby zabiła mu się w mieszkaniu.
Nie wytrzymał i w końcu parsknął śmiechem. I nie, nie, nie! Wcale nie śmiał się z niej... chociaż mogło to tak wyglądać. Śmiał się tylko z siebie i ze swoich myśli. Ostatecznie jednak pokręcił głową i podniósł się z kolan, pomagając przy tym wstać także dziewczynie.
- Nie przejmuj się, i tak nie zrobisz większego bałaganu ode mnie i Kobalt - skwitował zupełnie pogodnie, zerkając przy tym na przestraszoną kotkę wyściubiającą nos spod łóżka i przyglądającą się wielkimi, złotymi ślepiami rozwalonym na podłodze książkom. - Chyba miałem gdzieś lód - dodał nagle i dopadł zamrażarki. - Wiesz, jak dalej cię nosi, to możesz poskakać po łóżku, nawet jeśli się rozpadnie, to i tak wylądujesz na miękkim - wyszczerzył się do niej bezczelnie, choć na dobrą sprawę mówił całkiem poważnie i tylko odrobinę się z niej nabijał. W gruncie rzeczy wcale nie żałował, że ją ściągnął do swojego mieszkania - przynajmniej było wesoło. Jemu - jej pewnie mniej, bo nie dość, że wyjdzie od niego nadpobudliwa przez przedawkowanie eliksiru, to jeszcze cała poobijana. Cóż, na to drugie przynajmniej znał kilka sposobów.
- Mam tylko to, ale może będzie dobre - odezwał się ponownie, wyciągając do Rigel woreczek z zamrożonym groszkiem czy inną marchewką (skąd miał coś takiego? Pewnie Elizabeth musiała mu kiedyś przynieść) - przyłóż to sobie, żeby nie mieć guzów - poradził. Ekspert z dziedziny łagodzenia tego typu urazów! Istniała też spora szansa, że mrożonego groszku nie dało się przedawkować.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch
Re: Mieszkanie [odnośnik]18.09.15 13:44
Rigel uspokoiła się nieznacznie, otrzeźwiona uderzeniem książek - przynajmniej na tyle, by usiąść na miejscu choć na chwilę. Może najlepszym rozwiązaniem było przywołanie magicznego pogotowia lub chociaż przeniesienie się kominkiem do Munga? Na szczęście eliksir był przygotowany poprawnie przez wykwalifikowanego alchemika, nie doszło do zatrucia, więc istniała szansa, że organizm dziewczyny poradzi sobie z większą dawką eliksiru. Panna Avery jednak poczuła silne zawroty głowy, upadłaby po raz kolejny, gdyby nie siedziała na łóżku. Pokój wirował czy to może tylko jej umysł sprawia jej figle?
Chwilę później wszystko się unormowało, czuła tylko pulsowanie w głowie, jakby po silnym uderzeniu lub po nadmiernym spożyciu Ognistej. Gdy spojrzała na drzwi wejściowe, zobaczyła swoją matkę, natomiast o rozwalająca się szafę stał oparty jej brat, Perseus. Kręcił z powątpiewaniem głową, jakby wiedział ze może czegoś takiego się spodziewać po siostrze. Matka w przeciwieństwie do chłopaka wyglądała na załamana.
- Tyle dla ciebie robimy... wszystko byle byś... - zniosła się szlochem, patrząc na córkę z wyrzutem.
Wtedy wtrącił się jej brat, który przeszedł przez zagracony pokój, by objąć kobietę ramieniem.
- Widzisz co robisz? Znów doprowadziłaś matkę do łez. Zawsze byłaś utrapieniem. Małym i niewdzięcznym... Wolałbym już za siostrę szlamę. Tak ci się podoba Nokturn? Powiedziałbym, że pasujesz tutaj... może zostaniesz? Wszystkim byłoby nam łatwiej bez ciebie i twojej choroby.
Rigiel przesuwała wzrokiem za postaciami, natomiast Sylvain zdawał się niczego nie dostrzegać w miejscu, gdzie wpatrywała się panna Avery. Było to całkiem zwyczajne przejście na korytarz.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Mieszkanie Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Mieszkanie [odnośnik]18.09.15 15:53
Z Rigel wszystko było w porządku. Spadło na nią trochę książek, ale nie była jakąś jęczącą mimozą, by histeryzować z tak głupiego powodu. Może i bywała czasem nieznośna i kapryśna, ale nie należała do panienek, dla których końcem świata był złamany paznokieć. Szybko więc się pozbierała, oswabadzając się spod ciężaru woluminów.
- Taak... Wszystko w porządku, naprawdę. Nie musisz się przejmować – zapewniła go, pocierając dłonią zarumienione policzki. Była naprawdę zawstydzona tą kompromitacją przed obcym, jak myślała, mężczyzną. Tym bardziej, że nie należała do niezdar potykających się na każdym kroku. Po prostu to mieszkanie było ponadprzeciętnie zagracone, a ona pobudzona działaniem eliksiru. Obrzucenie książkami jednak trochę ją otrzeźwiło, bo już nie nosiło jej tak bardzo, jak przed chwilą i usiadła na łóżku.
- Mhm... To dobrze – powiedziała. Nie wiedziała, jak zareagowałaby na ewentualne wyrzuty. – Ale nie wiem, czy przystoi mi skakać po łóżku. Nie jestem dzieckiem.
Znowu się zarumieniła, zażenowana taką propozycją. Kiedy jako mała dziewczynka próbowała tego typu zabaw, została zganiona przez matkę. Nigdy nie wolno jej się było bawić jak normalne dzieci, i to nawet nie tylko przez chorobę, a przede wszystkim dlatego, że rodzina uważała, że dobrze urodzona panienka powinna uczyć się stosownych umiejętności, a nie trwonić czasu na takie infantylne bzdury. Nic więc dziwnego, że teraz była tak skonsternowana. Nie miałaby odwagi zrobić czegoś takiego nawet będąc sama, a co dopiero przy kimś.
Po chwili wahania wzięła od niego zimny worek, przykładając do siniejących miejsc. Miała delikatną skórę, więc zawsze szybko pojawiały się na niej sińce. Z ulgą przymknęła oczy, czując przyjemny chłód.
Nagle jednak poczuła silne zawroty głowy. Zachwiała się nieco, osuwając się lekko na łóżku i mrugając szybko oczami. Pokój wydawał się wirować, tak, że niemożliwym było skupienie wzroku w jednym miejscu, bo wszystko zdawało się przemieszczać.
Jej źrenice rozszerzyły się ze strachu. Zesztywniała. Co się działo? Skutek uboczny eliksiru, czy może któraś z książek zbyt mocno uderzyła ją w głowę?
Gdy wszystko nagle się zatrzymało, zamrugała szybciej i rozejrzała się chaotycznie. Oddychała niespokojnie, wciąż zarumieniona na twarzy. Nie patrzyła już jednak na Sylvaina, a na drzwi, gdzie zobaczyła swoją matkę oraz Perseusa.
Krzyknęła. Co oni tutaj robili? Skąd wiedzieli, gdzie jej szukać, skoro według słów mężczyzny minęło niewiele czasu, odkąd ją tu zabrał?
- Mama? Perseus? – zapytała cicho, próbując niezdarnie się podnieść, by pokazać im, że czuje się dobrze i nie muszą się martwić. Wciąż nie było całkowicie dobrze, ale nie zamierzała tego pokazywać. – Co wy tu robicie? Ja...
Wydawali się tak bardzo realni, więc myślała, że to się dzieje naprawdę. Wtedy jednak, zanim nawet zdążyła wyjaśnić, skąd się wzięła na Nokturnie, matka zaczęła płakać, robiąc jej wyrzuty.
- Mamo, przepraszam! Nie... – Urwała. Tak nie lubiła się tłumaczyć, ale naprawdę się bała konsekwencji swojej niesubordynacji.
Przeniosła niespokojny wzrok na brata. Pod wpływem jego słów zamarła, wpatrując się w niego z niedowierzaniem. To nie mogła być prawda! Perseus, jej ukochany starszy brat, jej wzór do naśladowania, z którym zawsze miała dobre stosunki, mówił jej takie rzeczy?
- Pers, proszę... – wyjąkała, robiąc kilka kroków w jego stronę. – Nie możesz...!
Przejmowała się, bo mimo nie najłatwiejszego charakteru, zależało jej na rodzinie, chciała się do nich dopasować, czuć się przynależna, i bała się, że mogliby ją odrzucić. Mimo że coraz częściej złościła się z powodu niektórych ograniczeń, bardzo chciała zadowolić oczekiwania, a wręcz stać się jeszcze lepszą, niż tego po niej oczekiwano.
Wciąż próbowała się tłumaczyć bratu, w nadziei, że ten cofnie swoje krzywdzące słowa. Nie pamiętała, kiedy ostatnio czuła taki strach, jak w tej chwili. W końcu brat nigdy wcześniej nie mówił jej takich rzeczy. Nawet, jeśli się kłócili, ich relacje szybko wracały do normy. Był jedną z nielicznych osób, które potrafiły dotrzeć do Rigel na tyle, by poznać ją naprawdę. Nikt inny nie wiedział o niej tak wiele, bo każdego trzymała na dystans.
Obejrzała się nawet na znajdującego się dalej Sylvaina, jakby z wyrzutem w wystraszonych oczach; teraz była pewna, że to on powiadomił jej rodzinę, kiedy była nieprzytomna. Poczuła irracjonalną złość. Jak mógł jej to zrobić? Czyżby domyślił się, kim była? Po jej wcześniejszej pozie osoby udającej, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, nie było śladu. Teraz Rigel, zwykle uparta i dzielna, rzeczywiście sprawiała wrażenie zaszczutej nastolatki, zastanawiającej się, jaką karę otrzyma za swój wybryk, i jak sprawić, żeby Perseus jej wybaczył.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Mieszkanie [odnośnik]18.09.15 17:58
Nie przystało jej? Faktycznie nie była już małym dzieckiem, ale i tak ten dobór słów sprawił, że Sylvainowi przyszło do głowy arystokratyczne wychowanie. Jemu w zasadzie też zabraniano tego typu zabaw... ale na przekór guwernantkom skakał po łóżkach, a jakże. Tylko po to, żeby zaraz znów dostać ataku i wylądować w szpitalu. Ach, ta cudowna przeszłość bez trosk...
No i pięknie się nią zaopiekował - kryzys zażegnany, nastolatka uratowana... a przynajmniej tak mu się przez chwilę wydawało. Zdążył jednak tylko odetchnąć z ulgą, a chwilę później patrzył na nią szerzej otwartymi oczami. Co? To wciąż nie był koniec? Ach, no tak, zapomniał, że jego szczęście było niezawodne.
Odwrócił się, by spojrzeć za siebie, w miejsce, w które wpatrywała się Rigel... ale nic niepokojącego tam nie zobaczył. I to właśnie było niepokojące. Młoda miała zwidy i majaczyła. Cudownie. Teraz już nawet ciężko było określić czy to od tego nieszczęsnego eliksiru czy od książek.
Dopadł do dziewczyny w momencie, w którym zaczęła się niezdarnie podnosić. O nie, nie, nie, nie ma wstawania. Na pewno nie w takim stanie.
- Rigel! - zawołał, niezbyt mocno nią potrząsając, ot, tylko na tyle, by zwrócić na siebie jej uwagę, żeby na niego spojrzała i chociaż spróbowała złapać z nim kontakt wzrokowy. Przytrzymywał ją przy tym, żeby się nie podniosła - nie chcieli jej dalszych upadków, prawda?
- Rigel, tu nikogo nie ma, słyszysz? - spróbował jeszcze raz. - Nie ma ich, jestem tylko ja, spójrz na mnie - wyrzucał z siebie kolejne słowa coraz bardziej zdenerwowany, choć dzielnie nad sobą panował. - Spokojnie, Ri, oddychaj powoli, wdech i wydech... - mówił dalej... jak dawno temu, kiedy Rigel była jeszcze małym dzieckiem. Teraz w końcu skojarzył skąd zna jej imię... ale nie miał czasu, żeby o tym myśleć. Wciąż łapał się nadziei, że nastolatka jednak zacznie kontaktować. W przeciwnym razie nie będzie miał innego wyboru jak wezwać to nieszczęsne magiczne pogotowie. Chyba rzeczywiście trzeba było to zrobić na samym początku.
- Ri, proszę... - patrzył błagalnie w te jej rozszerzone źrenice, jakby to rzeczywiście mogło w jakiś sposób pomóc nastolatce.
Sylvain Crouch
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
We should be able to kill ourselves in our heads and then be reborn
Nieaktywni
Nieaktywni
http://morsmordre.forumpolish.com/t1108-sylvain-crouch http://morsmordre.forumpolish.com/t1240-niesowia-poczta-sylvka https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/t1383-mieszkanie http://morsmordre.forumpolish.com/t1360-sylvain-crouch

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Mieszkanie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach