Mieszkanie
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Śmiertelny Nokturn 15/5
Ciasna kawalerka na trzecim piętrze w rozlatującej się kamienicy, najprawdopodobniej najbardziej zagracona i zabałaganiona na świecie.
Przez zadrapane, stare drzwi bez numerka, wchodzi się do bardzo ciasnego i bardzo ciemnego przedpokoju, który w praktyce jest korytarzykiem, na którym z trudem wyminęłyby się dwie osoby. Jeśli śmiałkowi uda się przedrzeć przez tor przeszkód w postaci wszelkiej maści przedmiotów, gratów, papierzysk, a czasami nawet mebli i nie rozbije się na ścianie w ciemnościach (bo korytarz niespodziewanie skręca w lewo), to dotrze do ciasnego przejścia do pokoju lub, jeśli znów skręci w lewo, natrafi na drzwi do obskurnej łazienki.
Pokój jest spory, a właściwie byłby, gdyby nie to, że panuje w nim wieczny bałagan i wszelako rozumiany syf. Przy wejściu do niego znajduje się lodówka z jednej strony (niestety wchodzi trochę w światło przejścia) i skromny aneks kuchenny po drugiej stronie (zlew wiecznie zapchany brudnymi naczyniami, prawie nieużywana kuchenka i jedna szafka). Pod lewą ścianą od wejścia znajduje się jeszcze trochę zdezelowane łóżko, a całkiem w kącie mały piecyk na drewno, przy prawej zaś stoi rozlatująca się szafa i zapchana książkami biblioteczka. Na wprost wejścia można podziwiać jedno jedyne okno w całej kawalerce. Wprawdzie brudne, więc nie daje zbyt wiele światła, ale zawsze jakieś. Ma szeroki parapet, który należy tylko i wyłącznie do Kobalt i biada temu, kto spróbuje nań wtargnąć. Przed oknem znajduje się jeszcze biurko ze starą, mugolską maszyną do pisania, zawalone papierami.
Całość prezentuje się... dobra, nie prezentuje się nijak i robi raczej parszywe wrażenie, ale Sylvain nie narzeka i chyba nawet polubił swoją kawalerkę. W końcu nigdy się nie wie, co się w niej znajdzie, prawda? Bo jest tu chyba wszystko.
Ciasna kawalerka na trzecim piętrze w rozlatującej się kamienicy, najprawdopodobniej najbardziej zagracona i zabałaganiona na świecie.
Przez zadrapane, stare drzwi bez numerka, wchodzi się do bardzo ciasnego i bardzo ciemnego przedpokoju, który w praktyce jest korytarzykiem, na którym z trudem wyminęłyby się dwie osoby. Jeśli śmiałkowi uda się przedrzeć przez tor przeszkód w postaci wszelkiej maści przedmiotów, gratów, papierzysk, a czasami nawet mebli i nie rozbije się na ścianie w ciemnościach (bo korytarz niespodziewanie skręca w lewo), to dotrze do ciasnego przejścia do pokoju lub, jeśli znów skręci w lewo, natrafi na drzwi do obskurnej łazienki.
Pokój jest spory, a właściwie byłby, gdyby nie to, że panuje w nim wieczny bałagan i wszelako rozumiany syf. Przy wejściu do niego znajduje się lodówka z jednej strony (niestety wchodzi trochę w światło przejścia) i skromny aneks kuchenny po drugiej stronie (zlew wiecznie zapchany brudnymi naczyniami, prawie nieużywana kuchenka i jedna szafka). Pod lewą ścianą od wejścia znajduje się jeszcze trochę zdezelowane łóżko, a całkiem w kącie mały piecyk na drewno, przy prawej zaś stoi rozlatująca się szafa i zapchana książkami biblioteczka. Na wprost wejścia można podziwiać jedno jedyne okno w całej kawalerce. Wprawdzie brudne, więc nie daje zbyt wiele światła, ale zawsze jakieś. Ma szeroki parapet, który należy tylko i wyłącznie do Kobalt i biada temu, kto spróbuje nań wtargnąć. Przed oknem znajduje się jeszcze biurko ze starą, mugolską maszyną do pisania, zawalone papierami.
Całość prezentuje się... dobra, nie prezentuje się nijak i robi raczej parszywe wrażenie, ale Sylvain nie narzeka i chyba nawet polubił swoją kawalerkę. W końcu nigdy się nie wie, co się w niej znajdzie, prawda? Bo jest tu chyba wszystko.
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Omamy nie ustępowały, dziewczę nie zdawało sobie sprawy, że to tylko urojenia jej umysłu, obrazujące jeden z największych strachów – odrzucenie przez rodzinę. Być może sama prosiła się o kłopoty, gdy tylko postawiła swoją stopę w mrocznych uliczkach? Wszak, Nokturn to nie miejsce dla młodej, dobrze urodzonej damy, na dodatek schorowanej. Taka nieodpowiedzialność to proszenie się o kłopoty. Sylvain Crouch wydawał się coraz to bardziej zaniepokojony stanem swojego gościa.
Zaraz za gospodarzem, przy Rigel pojawia się jej brat Perseus; z tak bliskiej odległości dziewczyna może dostrzec, że jego postać jest dziwnie zniekształcona, jakby zamglona – a może to jej wzrok szwankuje? Z każdą chwilą czuje, jak trawi ją gorąco, zastępowane raz za razem uderzeniami lodowatego zimna.
- A to kto? Już znalazłaś sobie nowego brata? Masz rację… Sama nie poradziłabyś sobie w niczym – szepcze wprost do jej ucha, pojawiając się przy swojej siostrze w ciągu sekundy. - Nie wracaj do domu, będzie nam lżej bez ciebie… – dodaje, po czym znika niczym zwykła mara. W głowie dziewczyny ucicha także szloch matki.
Rigel jest wciąż przerażona, jej ciało drży niczym w gorączce, pozbywając się nadmiernej dawki eliksiru. Jej serce kołacze jak u spłoszonego ptaka, a ciało zalewają zimne poty – wydaje się wyczerpana, stopniowo ujawniają się problemy z oddechem. Lepiej żeby Crouch szybko znalazł sposób, jak ją uspokoić.
Zaraz za gospodarzem, przy Rigel pojawia się jej brat Perseus; z tak bliskiej odległości dziewczyna może dostrzec, że jego postać jest dziwnie zniekształcona, jakby zamglona – a może to jej wzrok szwankuje? Z każdą chwilą czuje, jak trawi ją gorąco, zastępowane raz za razem uderzeniami lodowatego zimna.
- A to kto? Już znalazłaś sobie nowego brata? Masz rację… Sama nie poradziłabyś sobie w niczym – szepcze wprost do jej ucha, pojawiając się przy swojej siostrze w ciągu sekundy. - Nie wracaj do domu, będzie nam lżej bez ciebie… – dodaje, po czym znika niczym zwykła mara. W głowie dziewczyny ucicha także szloch matki.
Rigel jest wciąż przerażona, jej ciało drży niczym w gorączce, pozbywając się nadmiernej dawki eliksiru. Jej serce kołacze jak u spłoszonego ptaka, a ciało zalewają zimne poty – wydaje się wyczerpana, stopniowo ujawniają się problemy z oddechem. Lepiej żeby Crouch szybko znalazł sposób, jak ją uspokoić.
Rigel wciąż wpatrywała się w stojące przy drzwiach sylwetki, nieświadoma, że ani jej brata, ani matki tak naprawdę tutaj nie ma. Czuła czyjeś ręce przytrzymujące ją na łóżku, chociaż próbowała się podnieść i podejść do brata, który mówił jej tak krzywdzące słowa, skutecznie przedzierające się przez jej skorupę, raniące ją dogłębnie i stanowiące urzeczywistnienie największych lęków.
Wciąż mówiąc coś do Perseusa, próbowała wyrwać się Silvainowi, który starał się wyciągnąć ją z majaczeń i uzmysłowić jej, że to wszystko nie działo się naprawdę. Była jednak osłabiona, więc mężczyzna bez większego trudu zdołał ją utrzymać. Była na niego wściekła, że nie pozwalał jej podejść do brata, więc krzyczała i szarpała się, próbując go kopnąć i odtrącić jego ręce. Zachowywała się niczym oszalałe zwierzątko, podczas gdy Perseus zbliżył się do nich, patrząc wprost na siostrę.
- Pers, proszę! Nie mów tak! – krzyczała do brata, który wydawał jej się teraz dziwnie rozmazany, co jeszcze bardziej wpędziło ją w panikę. W momencie, gdy wyciągnęła do niego rękę, brat nagle zniknął, a razem z nim płacząca gdzieś z tyłu matka.
Teraz po policzkach Rigel zaczęły spływać łzy. Nie należała do płaczliwych dziewcząt, ale wciąż była wystraszona. Gdzie on się podział? Co tu się w ogóle działo? Coraz mniej rozumiała. Jej drobne ciałko drżało pod szatą, a pasma włosów przykleiły się do spoconego czoła. Policzki miała rozpalone, a wzrok błędny. Raz było jej bardzo gorąco, a po chwili zaczynała odczuwać chłód i kolejne fale dreszczy.
Chwilę trwało, zanim ochłonęła. Zamrugała jednak szybko, dopiero teraz naprawdę dostrzegając Silvaina. Zwróciła na niego spojrzenie wystraszonych, błękitnych oczu, powoli przetrawiając jego słowa. Co, jeśli mówił prawdę i to wcale nie był Perseus, a jedynie omamy?
- Naprawdę ich tu nie było? Nie sprowadziłeś ich tutaj? – zapytała ledwie słyszalnie, nagle zaciskając dłonie na jego ręce. Nie było jednak pewne, czy zrozumiał jej pytanie, ponieważ jej słowa były niewyraźne, a oddech nerwowy, urywany. – Byli... Tylko w mojej głowie?
Złapała go mocniej. Pewnie mógł wyczuć, jak mocno drży jej ciało, jak trudno jej się oddychało. Zsunęła się z łóżka na podłogę, opadając na kolana i pochylając się lekko w dół, próbując uspokoić oddech oraz swoje skołatane nerwy, ale scena z Perseusem i usłyszane słowa nie chciały wyjść z jej głowy. Jakaś cząstka niej bała się, że brat naprawdę tak o niej myśli.
Miała ochotę położyć się na podłodze, ale jakaś cząstka niej chciała utrzymać ją w ryzach, pokazać, że nie jest aż tak źle, jak to wyglądało. Nie chciała trafić do Munga, nie chciała też, żeby ktoś z rodziny dowiedział się o tym, co tu się stało. Co, jeśli wtedy brat naprawdę zachowałby się tak, jak w jej majakach? Była to irracjonalna myśl, ale jednak błąkała się wciąż w jej głowie.
Wciąż mówiąc coś do Perseusa, próbowała wyrwać się Silvainowi, który starał się wyciągnąć ją z majaczeń i uzmysłowić jej, że to wszystko nie działo się naprawdę. Była jednak osłabiona, więc mężczyzna bez większego trudu zdołał ją utrzymać. Była na niego wściekła, że nie pozwalał jej podejść do brata, więc krzyczała i szarpała się, próbując go kopnąć i odtrącić jego ręce. Zachowywała się niczym oszalałe zwierzątko, podczas gdy Perseus zbliżył się do nich, patrząc wprost na siostrę.
- Pers, proszę! Nie mów tak! – krzyczała do brata, który wydawał jej się teraz dziwnie rozmazany, co jeszcze bardziej wpędziło ją w panikę. W momencie, gdy wyciągnęła do niego rękę, brat nagle zniknął, a razem z nim płacząca gdzieś z tyłu matka.
Teraz po policzkach Rigel zaczęły spływać łzy. Nie należała do płaczliwych dziewcząt, ale wciąż była wystraszona. Gdzie on się podział? Co tu się w ogóle działo? Coraz mniej rozumiała. Jej drobne ciałko drżało pod szatą, a pasma włosów przykleiły się do spoconego czoła. Policzki miała rozpalone, a wzrok błędny. Raz było jej bardzo gorąco, a po chwili zaczynała odczuwać chłód i kolejne fale dreszczy.
Chwilę trwało, zanim ochłonęła. Zamrugała jednak szybko, dopiero teraz naprawdę dostrzegając Silvaina. Zwróciła na niego spojrzenie wystraszonych, błękitnych oczu, powoli przetrawiając jego słowa. Co, jeśli mówił prawdę i to wcale nie był Perseus, a jedynie omamy?
- Naprawdę ich tu nie było? Nie sprowadziłeś ich tutaj? – zapytała ledwie słyszalnie, nagle zaciskając dłonie na jego ręce. Nie było jednak pewne, czy zrozumiał jej pytanie, ponieważ jej słowa były niewyraźne, a oddech nerwowy, urywany. – Byli... Tylko w mojej głowie?
Złapała go mocniej. Pewnie mógł wyczuć, jak mocno drży jej ciało, jak trudno jej się oddychało. Zsunęła się z łóżka na podłogę, opadając na kolana i pochylając się lekko w dół, próbując uspokoić oddech oraz swoje skołatane nerwy, ale scena z Perseusem i usłyszane słowa nie chciały wyjść z jej głowy. Jakaś cząstka niej bała się, że brat naprawdę tak o niej myśli.
Miała ochotę położyć się na podłodze, ale jakaś cząstka niej chciała utrzymać ją w ryzach, pokazać, że nie jest aż tak źle, jak to wyglądało. Nie chciała trafić do Munga, nie chciała też, żeby ktoś z rodziny dowiedział się o tym, co tu się stało. Co, jeśli wtedy brat naprawdę zachowałby się tak, jak w jej majakach? Była to irracjonalna myśl, ale jednak błąkała się wciąż w jej głowie.
Gość
Gość
Z Rigel było chyba coraz gorzej. Kiedy zaczęła się szarpać jak oszalała, przestraszyła go nie na żarty... a tym samym nie dała wyboru: musiał wezwać pogotowie, bo sprawy wymykały mu się spod kontroli. Żaden z niego medyk tak samo jak opiekun nastolatek... i ich pocieszyciel. Czy... czy ona naprawdę zaczęła płakać? Wprawiła go przez to w niemałą konsternację, bo nie wiedział jak powinien się w tej chwili zachować. W zasadzie byli dla siebie kompletnie obcy, więc nie powinien... ale Rigel musiała się uspokoić, żeby znowu nie stracić przytomności. Powtórka z rozrywki absolutnie nie wchodziła w grę.
Usiadł na łóżku obok dziewczyny i objął ją jedną ręką, niezbyt mocno do siebie przytulając. Ot, po bratersku (a właściwie kuzynowsku).
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze - mruknął uspokajająco. Może jednak najgorsze było już za nimi? Miał taką cichą nadzieję. Młoda wprawdzie się rozkleiła, ale przynajmniej przestała mówić od rzeczy - zawsze to jakiś postęp. A kiedy w końcu spojrzała na niego całkiem trzeźwo, odetchnął z ulgą.
- To tylko omamy, Ri, to nie było naprawdę - zapewnił ją spokojnie i nawet pozwolił jej się zsunąć z posłania, choć tym razem będąc w gotowości, gdyby jednak miała przy tym upaść. Dał jej chwilę na ochłonięcie, ale niezbyt długą - nie mógł patrzeć jak klęczy na podłodze drżąc i bijąc się z myślami, więc zaraz sięgnął po ciepłą herbatę i podał nastolatce.
- Napij się, powinna pomóc - poradził, po czym okrył ją ściągniętym z łóżka kocem, a po chwili wahania usiadł obok niej na podłodze i znów objął. - Pomyśl o czymś miłym... na przykład o lesie. O jego zapachu, szumie liści...
Sam w takich nerwowych chwilach często uciekał się do tej sztuczki i, o dziwo, niejednokrotnie działało. Może pomoże też Rigel, kto wie?
Usiadł na łóżku obok dziewczyny i objął ją jedną ręką, niezbyt mocno do siebie przytulając. Ot, po bratersku (a właściwie kuzynowsku).
- Spokojnie, wszystko będzie dobrze - mruknął uspokajająco. Może jednak najgorsze było już za nimi? Miał taką cichą nadzieję. Młoda wprawdzie się rozkleiła, ale przynajmniej przestała mówić od rzeczy - zawsze to jakiś postęp. A kiedy w końcu spojrzała na niego całkiem trzeźwo, odetchnął z ulgą.
- To tylko omamy, Ri, to nie było naprawdę - zapewnił ją spokojnie i nawet pozwolił jej się zsunąć z posłania, choć tym razem będąc w gotowości, gdyby jednak miała przy tym upaść. Dał jej chwilę na ochłonięcie, ale niezbyt długą - nie mógł patrzeć jak klęczy na podłodze drżąc i bijąc się z myślami, więc zaraz sięgnął po ciepłą herbatę i podał nastolatce.
- Napij się, powinna pomóc - poradził, po czym okrył ją ściągniętym z łóżka kocem, a po chwili wahania usiadł obok niej na podłodze i znów objął. - Pomyśl o czymś miłym... na przykład o lesie. O jego zapachu, szumie liści...
Sam w takich nerwowych chwilach często uciekał się do tej sztuczki i, o dziwo, niejednokrotnie działało. Może pomoże też Rigel, kto wie?
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Rigiel od maleńkości żyła ze swoją chorobą, więc potrafiła poradzić sobie z problemami z oddechem. Po chwili spędzonej przy podłodze poczuła się o wiele lepiej, do mózgu została dostarczona odpowiednia ilość tlenu, by pokonała także zimne poty oblewające jej ciało. Pomimo to czuła się niezwykle wycieńczona - gdy wróciła z powrotem na łóżko, nie była w stanie utrzymać kubka z herbatą bez drżenia rąk. Porządna dawka snu powinna pomóc młódce, lecz... To najwyraźniej jeszcze nie koniec problemów Sylvaina, który przecież nie może całymi dniami przetrzymywać dziewczyny u siebie, w dodatku bez jakichkolwiek eliksirów na stanie, mogących załagodzić objawy jej choroby, która najwyraźniej weszła w fazę zaostrzenia. Będzie musiał znaleźć jakiś sposób, by bezpiecznie zwrócić swoją kuzynkę państwu Avery, którzy być może już niepokoją się jej nieobecnością.
Rigel nie była przyzwyczajona do tego typu gestów od osób innych niż jej brat. Nawet rodzice zawsze byli raczej oschli i wymagający, uważający okazywanie uczuć za przejaw słabości i nadmiernej miękkości. Początkowo zesztywniała, kiedy ją objął, a później okrył kocem. Patrzyła na niego z niedowierzaniem, ale że była osłabiona i skupiona bardziej na unormowaniu swojego oddechu, nic nie powiedziała na ten poufały gest, pozwalając, żeby to zrobił.
Siedziała tak przez chwilę na podłodze, zaciskając powieki i starając się uspokoić. Szybkie bicie jej serca stopniowo zaczęło zwalniać, podobnie jak niespokojny oddech. Po chwili otworzyła znowu oczy, ku swojej uldze nie dostrzegając żadnych postaci poza Sylvainem. Oczywiście, wciąż nie domyślała się, kim naprawdę był, bo gdy go widziała ostatni raz, była zbyt mała, żeby dobrze zapamiętać jego twarz, która zresztą z biegiem czasu z pewnością się zmieniła.
Drżącymi dłońmi chwyciła kubek z herbatą. Musiała go przytrzymywać obiema rękami, a i tak miała problemy ze stabilnym trzymaniem go. Ostrożnie upiła kilka łyków, czując jak ciepły napój rozgrzewa ogarnięte zimnymi dreszczami ciało. Posłuchała jednak wskazówki mężczyzny i zaczęła rozmyślać o lesie, wyobrażając sobie, że spaceruje samotnie między drzewami w rześki poranek, i stopniowo się odprężając.
- On... wyglądał jak mój brat. Mówił do mnie... straszne rzeczy – powiedziała cicho, wciąż rozbita. W takim stanie zachowywała się inaczej niż zwykle, bardziej przypominała młodą nastolatkę, nie tą pozbawioną normalnego dzieciństwa, nad wiek poważną dziewczynę, na którą pozowała przed rodziną i ich znajomymi.
Czuła się jednak nieco lepiej niż jeszcze kilka minut temu. Ale bez wątpienia była wyczerpana i marzyła tylko o tym, żeby położyć się gdziekolwiek i zasnąć. Coś jednak wciąż nie dawało jej spokoju. Czyżby mężczyzna domyślił się już, kim naprawdę była, mimo że nie podała mu swojego nazwiska?
- Mówiłeś do mnie tak, jak rodzina w dzieciństwie – wypaliła nagle, znowu zwracając na niego wzrok. Bardzo dawno nikt nie nazywał jej „Ri”, może poza rodzeństwem, więc kiedy tylko skojarzyła ten fakt, musiała zadać mu to pytanie. – Skąd wiedziałeś...?
Może był jakimś znajomym Perseusa? Albo kimś z dalszej rodziny? Tylko skąd wziął się tutaj, na Nokturnie, gdzie przedstawiciele starych rodów zapuszczali się głównie w jakichś konkretnych, często podejrzanych interesach?
- Proszę, nie mów nikomu, że mnie tu znalazłeś – szepnęła na wszelki wypadek, kładąc się na łóżku i znowu zamykając oczy. Była tak bardzo zmęczona... W fazach zaostrzenia choroby często jej się to zdarzało, choć chyba jeszcze nigdy nie miała tak nieprzyjemnych omamów. Czuła, że długo o nich nie zapomni, i bała się spotkania z Perseusem. Ale musiała z nim porozmawiać, upewnić się, że wcale tak nie myślał.
Powinna martwić się kwestią swojego powrotu na Pokątną i później do domu, ale zamiast tego, owinęła się mocniej kocem i zapadła w płytki sen, z którego jednak pewnie łatwo się wyrwie, kiedy mężczyzna się odezwie.
Siedziała tak przez chwilę na podłodze, zaciskając powieki i starając się uspokoić. Szybkie bicie jej serca stopniowo zaczęło zwalniać, podobnie jak niespokojny oddech. Po chwili otworzyła znowu oczy, ku swojej uldze nie dostrzegając żadnych postaci poza Sylvainem. Oczywiście, wciąż nie domyślała się, kim naprawdę był, bo gdy go widziała ostatni raz, była zbyt mała, żeby dobrze zapamiętać jego twarz, która zresztą z biegiem czasu z pewnością się zmieniła.
Drżącymi dłońmi chwyciła kubek z herbatą. Musiała go przytrzymywać obiema rękami, a i tak miała problemy ze stabilnym trzymaniem go. Ostrożnie upiła kilka łyków, czując jak ciepły napój rozgrzewa ogarnięte zimnymi dreszczami ciało. Posłuchała jednak wskazówki mężczyzny i zaczęła rozmyślać o lesie, wyobrażając sobie, że spaceruje samotnie między drzewami w rześki poranek, i stopniowo się odprężając.
- On... wyglądał jak mój brat. Mówił do mnie... straszne rzeczy – powiedziała cicho, wciąż rozbita. W takim stanie zachowywała się inaczej niż zwykle, bardziej przypominała młodą nastolatkę, nie tą pozbawioną normalnego dzieciństwa, nad wiek poważną dziewczynę, na którą pozowała przed rodziną i ich znajomymi.
Czuła się jednak nieco lepiej niż jeszcze kilka minut temu. Ale bez wątpienia była wyczerpana i marzyła tylko o tym, żeby położyć się gdziekolwiek i zasnąć. Coś jednak wciąż nie dawało jej spokoju. Czyżby mężczyzna domyślił się już, kim naprawdę była, mimo że nie podała mu swojego nazwiska?
- Mówiłeś do mnie tak, jak rodzina w dzieciństwie – wypaliła nagle, znowu zwracając na niego wzrok. Bardzo dawno nikt nie nazywał jej „Ri”, może poza rodzeństwem, więc kiedy tylko skojarzyła ten fakt, musiała zadać mu to pytanie. – Skąd wiedziałeś...?
Może był jakimś znajomym Perseusa? Albo kimś z dalszej rodziny? Tylko skąd wziął się tutaj, na Nokturnie, gdzie przedstawiciele starych rodów zapuszczali się głównie w jakichś konkretnych, często podejrzanych interesach?
- Proszę, nie mów nikomu, że mnie tu znalazłeś – szepnęła na wszelki wypadek, kładąc się na łóżku i znowu zamykając oczy. Była tak bardzo zmęczona... W fazach zaostrzenia choroby często jej się to zdarzało, choć chyba jeszcze nigdy nie miała tak nieprzyjemnych omamów. Czuła, że długo o nich nie zapomni, i bała się spotkania z Perseusem. Ale musiała z nim porozmawiać, upewnić się, że wcale tak nie myślał.
Powinna martwić się kwestią swojego powrotu na Pokątną i później do domu, ale zamiast tego, owinęła się mocniej kocem i zapadła w płytki sen, z którego jednak pewnie łatwo się wyrwie, kiedy mężczyzna się odezwie.
Gość
Gość
Wszystko wracało do normy - całe szczęście. Szczerze mówiąc, Sylvain już dawno nie najadł się tyle strachu. Kto by pomyślał, że mógłby się tak niepokoić o losy praktycznie nieznajomej dziewczyny? Bo co z tego, że byli kuzynami i że swego czasu się z nią bawił? To przecież było dawno temu.
- To tylko twoja podświadomość - odpowiedział jej spokojnie. - Pewnie skutek tego nieszczęsnego eliksiru - dodał krzywiąc się lekko. Chyba rzeczywiście trzeba było młodą zabrać do szpitala w pierwszej kolejności, a nie bawić się w uzdrowiciela. Do tej fuchy niestety się nie nadawał.
- Co? - zaskoczyła go tym nagłym zwróceniem uwagi na to, jak się do niej zwracał. Uniósł wyżej brwi, po czym się uśmiechnął.
- Naprawdę? Nie wiedziałem, po prostu to jedyne zdrobnienie twojego imienia, jakie przyszło mi akurat do głowy - wyjaśnił z lekkim rozbawieniem.
Opowiadanie jej, że swego czasu też był arystokratą i że są rodziną, nie było najlepszym pomysłem. Lepiej, żeby miała go za zupełnie obcego, dzięki temu nie chlapnie przypadkiem nikomu, gdzie mieszka i jak się miewa.
Nie odpowiedział jej już nic na prośbę. O to akurat mogła być spokojna - nie miał najmniejszego zamiaru komukolwiek mówić gdzie ją znalazł, ba, że w ogóle ją znalazł. Trzeba będzie ją zwrócić rodzinie po cichu. Jakoś.
Przyglądał jej się jeszcze, kiedy wdrapywała się z powrotem do jego łóżka. Kiedy już się ułożyła, szczelniej okrył ją kocem i zostawił w spokoju. Młoda powinna się przespać i odpocząć, a on ochłonąć i przemyśleć kwestię jej powrotu do domu. Ale najpierw zaparzy sobie herbatę.
Mniej więcej w chwili, kiedy nastawiał wodę, Kobalt ostrożnie wskoczyła na łóżko, dokładnie obwąchała obcą osobę znajdującą się na posłaniu, po czym zwinęła się w kłębek tuż obok i sama również zasnęła. Takim to dobrze, przemknęło mu przez myśl.
Nie minęło specjalnie dużo czasu - godzina, może trochę więcej... niby Sylvain nie powinien zwlekać z odstawieniem Rigel do domu, ale jakoś nie miał serca jej budzić tak szybko. Powinna odpocząć choć trochę, prawda? Ale ostatecznie z ciężkim sercem przycupnął przy łóżku i dotknął ramienia dziewczyny.
- Ri, zbudź się - szepnął. Ciężko stwierdzić czy to wysoce skuteczny sposób budzenia ludzi, ale... pal licho.
- Zabiorę cię do domu - dodał równie cicho. W sumie gdyby się nie zbudziła, nie byłoby tragedii: wziąłby ją na ręce i zniósł tych kilka pięter w dół. Plan był prosty - dostać się na ulicę, przywołać Błędnego Rycerza i pojechać z młodą pod posiadłość jej rodziców. Nawet pamiętał gdzie to jest, więc mogła spać do woli, naprawdę. Przekaże ją pod opiekę jakiejś służącej czy skrzata... i jak dobrze pójdzie, to niezauważony przez gospodarzy zniknie tak szybko jak się pojawi.
- To tylko twoja podświadomość - odpowiedział jej spokojnie. - Pewnie skutek tego nieszczęsnego eliksiru - dodał krzywiąc się lekko. Chyba rzeczywiście trzeba było młodą zabrać do szpitala w pierwszej kolejności, a nie bawić się w uzdrowiciela. Do tej fuchy niestety się nie nadawał.
- Co? - zaskoczyła go tym nagłym zwróceniem uwagi na to, jak się do niej zwracał. Uniósł wyżej brwi, po czym się uśmiechnął.
- Naprawdę? Nie wiedziałem, po prostu to jedyne zdrobnienie twojego imienia, jakie przyszło mi akurat do głowy - wyjaśnił z lekkim rozbawieniem.
Opowiadanie jej, że swego czasu też był arystokratą i że są rodziną, nie było najlepszym pomysłem. Lepiej, żeby miała go za zupełnie obcego, dzięki temu nie chlapnie przypadkiem nikomu, gdzie mieszka i jak się miewa.
Nie odpowiedział jej już nic na prośbę. O to akurat mogła być spokojna - nie miał najmniejszego zamiaru komukolwiek mówić gdzie ją znalazł, ba, że w ogóle ją znalazł. Trzeba będzie ją zwrócić rodzinie po cichu. Jakoś.
Przyglądał jej się jeszcze, kiedy wdrapywała się z powrotem do jego łóżka. Kiedy już się ułożyła, szczelniej okrył ją kocem i zostawił w spokoju. Młoda powinna się przespać i odpocząć, a on ochłonąć i przemyśleć kwestię jej powrotu do domu. Ale najpierw zaparzy sobie herbatę.
Mniej więcej w chwili, kiedy nastawiał wodę, Kobalt ostrożnie wskoczyła na łóżko, dokładnie obwąchała obcą osobę znajdującą się na posłaniu, po czym zwinęła się w kłębek tuż obok i sama również zasnęła. Takim to dobrze, przemknęło mu przez myśl.
Nie minęło specjalnie dużo czasu - godzina, może trochę więcej... niby Sylvain nie powinien zwlekać z odstawieniem Rigel do domu, ale jakoś nie miał serca jej budzić tak szybko. Powinna odpocząć choć trochę, prawda? Ale ostatecznie z ciężkim sercem przycupnął przy łóżku i dotknął ramienia dziewczyny.
- Ri, zbudź się - szepnął. Ciężko stwierdzić czy to wysoce skuteczny sposób budzenia ludzi, ale... pal licho.
- Zabiorę cię do domu - dodał równie cicho. W sumie gdyby się nie zbudziła, nie byłoby tragedii: wziąłby ją na ręce i zniósł tych kilka pięter w dół. Plan był prosty - dostać się na ulicę, przywołać Błędnego Rycerza i pojechać z młodą pod posiadłość jej rodziców. Nawet pamiętał gdzie to jest, więc mogła spać do woli, naprawdę. Przekaże ją pod opiekę jakiejś służącej czy skrzata... i jak dobrze pójdzie, to niezauważony przez gospodarzy zniknie tak szybko jak się pojawi.
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Krótka drzemka, na która pozwolił Rigel, zdecydowanie pomogła dziewczynie. Jej organizm zaciekle walczył z nadmiarem eliksiru w organizmie, to oblewając się zimnymi potami, to drżąc w gorączce. Wszystko to odbywało się w sposób kontrolowany - Crouch nie spuszczał gościa z oka, jakby jeszcze coś mogło mu się przytrafić. Po przebudzeniu młódka nie czuła się tak fatalnie jak wcześniej. Była tylko trochę zdezorientowana miejscem, w jakim się znalazła - innym niż jej sypialnia - lecz przynajmniej tym razem nie nękały jej żadne omamy. Wydaje się, że Sylvaina ominie nieprzyjemna wizyta w Mungu i nieprzyjazne spojrzenia uzdrowicieli. Teraz tylko wystarczy pozbyć się utrapienia w postaci niechcianego gościa, którego postanowił, za pomocą Błędnego Rycerza bezpiecznie wysłać do domu.
Rigel przed zaśnięciem spojrzała na niego jeszcze, przyjmując do wiadomości jego słowa. Może jej omamy przybrały taką postać właśnie dlatego, że podświadomie tego najbardziej się bała. Że rodzina, mimo tych wszystkich starań, żeby utrzymać ją w jak najlepszym zdrowiu i zapewnić jej start w życie, mogłaby ją odrzucić, uznać za niepełnowartościową.
- Och... Chyba, że tak – powiedziała, słysząc jego wyjaśnienie w kwestii zdrobnienia, jakim się do niej zwrócił. – Myślałam, że może jesteś... Zresztą nieważne.
Była tak zmęczona i śpiąca, że nie potrafiła się mocniej skupić na tej kwestii. Zwinęła się w kłębek pod kocem, żeby jej było cieplej, i chwilę później zasnęła.
Nie wiedziała, jak długo spała. Obudziło ją jedynie delikatne stuknięcie w ramię i cichy męski głos. Poruszyła się niespokojnie pod przykryciem, może przez ułamek sekundy myśląc, że była w domu i budził ją brat.
- Pers? – rzuciła cicho, otwierając oczy.
Zobaczyła jednak zupełnie inne pomieszczenie i od razu przypomniała sobie wcześniejsze wydarzenia. We wciąż nieco rozespanych, jasnych oczach przez moment błysnął strach. Drzemka miała jednak na nią dobry wpływ, bo poczuła się dużo lepiej niż wcześniej. Ciałko wciąż lekko drżało, kiedy ostrożnie się podniosła i zsunęła z siebie koc, ale przynajmniej nie miała już omamów, zawrotów głowy i problemów z oddychaniem. Trochę ją to uspokoiło.
Zauważyła też, że obok niej spał kot. Delikatnie wyciągnęła rękę, gładząc go po miękkim futerku. Później przesunęła wzrok na mężczyznę, który najwyraźniej cały czas był w pobliżu, gdy spała. Mimo wszystko, mimo tego całego strachu, była mu wdzięczna za to, że się nią zajął i nikomu jej nie wydał.
- Tak... Chyba powinnam wrócić, zanim zdadzą sobie sprawę, że tak długo mnie nie ma – powiedziała cicho, siadając i zsuwając nogi z łóżka. – Ale nie umiem się teleportować. Jak chcesz to zrobić? Sieć Fiuu? – zapytała, nie wiedząc w końcu, nad jakimi sposobami mógł myśleć.
Naprawdę miała nadzieję, że cały ten incydent przejdzie bez konsekwencji dla niej. I tak miała sporo szczęścia, że nie skończyło się gorzej, że jej ciało jakoś uporało się z nadmierną dawką eliksiru. W domu będzie musiała jakoś ukryć to przed rodziną, żeby nie zabronili jej kolejnych wyjść, choć pewnie nie umknie im, że znowu czuła się gorzej.
Przypomniała sobie znowu o tym, co uświadomiła sobie tuż przed zaśnięciem. Nawet otworzyła usta, zamierzając znowu go o to zapytać, ale ostatecznie umilkła. Wciąż jednak próbowała dopatrzeć się w jego wyglądzie czegoś, co mogłoby wyjaśnić jej wątpliwości, kim był i czy mógł znać jej rodzinę.
- Och... Chyba, że tak – powiedziała, słysząc jego wyjaśnienie w kwestii zdrobnienia, jakim się do niej zwrócił. – Myślałam, że może jesteś... Zresztą nieważne.
Była tak zmęczona i śpiąca, że nie potrafiła się mocniej skupić na tej kwestii. Zwinęła się w kłębek pod kocem, żeby jej było cieplej, i chwilę później zasnęła.
Nie wiedziała, jak długo spała. Obudziło ją jedynie delikatne stuknięcie w ramię i cichy męski głos. Poruszyła się niespokojnie pod przykryciem, może przez ułamek sekundy myśląc, że była w domu i budził ją brat.
- Pers? – rzuciła cicho, otwierając oczy.
Zobaczyła jednak zupełnie inne pomieszczenie i od razu przypomniała sobie wcześniejsze wydarzenia. We wciąż nieco rozespanych, jasnych oczach przez moment błysnął strach. Drzemka miała jednak na nią dobry wpływ, bo poczuła się dużo lepiej niż wcześniej. Ciałko wciąż lekko drżało, kiedy ostrożnie się podniosła i zsunęła z siebie koc, ale przynajmniej nie miała już omamów, zawrotów głowy i problemów z oddychaniem. Trochę ją to uspokoiło.
Zauważyła też, że obok niej spał kot. Delikatnie wyciągnęła rękę, gładząc go po miękkim futerku. Później przesunęła wzrok na mężczyznę, który najwyraźniej cały czas był w pobliżu, gdy spała. Mimo wszystko, mimo tego całego strachu, była mu wdzięczna za to, że się nią zajął i nikomu jej nie wydał.
- Tak... Chyba powinnam wrócić, zanim zdadzą sobie sprawę, że tak długo mnie nie ma – powiedziała cicho, siadając i zsuwając nogi z łóżka. – Ale nie umiem się teleportować. Jak chcesz to zrobić? Sieć Fiuu? – zapytała, nie wiedząc w końcu, nad jakimi sposobami mógł myśleć.
Naprawdę miała nadzieję, że cały ten incydent przejdzie bez konsekwencji dla niej. I tak miała sporo szczęścia, że nie skończyło się gorzej, że jej ciało jakoś uporało się z nadmierną dawką eliksiru. W domu będzie musiała jakoś ukryć to przed rodziną, żeby nie zabronili jej kolejnych wyjść, choć pewnie nie umknie im, że znowu czuła się gorzej.
Przypomniała sobie znowu o tym, co uświadomiła sobie tuż przed zaśnięciem. Nawet otworzyła usta, zamierzając znowu go o to zapytać, ale ostatecznie umilkła. Wciąż jednak próbowała dopatrzeć się w jego wyglądzie czegoś, co mogłoby wyjaśnić jej wątpliwości, kim był i czy mógł znać jej rodzinę.
Gość
Gość
No, chyba marnie się nią zajął. Do tej pory nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że opiekowanie się nastolatką lub nastolatkiem ze śmiertelną bladością, może być tak trudne. Ironia losu...
Rigel jednak się obudziła, więc wyglądało na to, że obędzie się bez znoszenia jej na dół. Może to i lepiej? Nie będzie wyglądał jak porywacz. Powoli wracała ze świata snów do tego realnego i Sylvain podniósł się z lekkim uśmiechem.
Sieć Fiuu? Byłoby na pewno szybciej, ale... wolał mieć pewność, że dziewczyna trafi tam, gdzie ma trafić, a jemu samemu jakoś nie uśmiechało się zawitać w szlacheckich progach domu państwa Avery.
Pokręcił krótko głową i podał jej rękę, coby pomóc wstać z łóżka. Młoda mogła być wciąż osłabiona, więc wolał na nią uważać.
- Jechałaś kiedyś Błędnym Rycerzem? - zapytał uśmiechając się zawadiacko. Kiedy wciąż był arystokratą, to jakoś krzywo patrzono na ten środek transportu, ale osobiście bardzo go polubił. Zdecydowanie bardziej niż Sieć Fiuu. O wiele lepsza zabawa... choć całkiem możliwe, że panience Avery nie przypadnie do gustu. No cóż, jeszcze się zobaczy.
On? Miałby znać jej rodzinę? Niby skąd? Mieszkał na Nokturnie, chodził w wyświechtanych, starych ubraniach... daleko było mu do szlachetnie urodzonych czarodziejów, nie? Nawet nie zachowywał się jak ktoś, kto miał z nimi do czynienia.
Ostrożnie poprowadził Rigel przez slalom z gratów, a potem w dół po schodach starej kamienicy, żeby dostać się na zewnątrz. Potem już tylko pozostało mu przywołanie Błędnego Rycerza i czekanie.
Rigel jednak się obudziła, więc wyglądało na to, że obędzie się bez znoszenia jej na dół. Może to i lepiej? Nie będzie wyglądał jak porywacz. Powoli wracała ze świata snów do tego realnego i Sylvain podniósł się z lekkim uśmiechem.
Sieć Fiuu? Byłoby na pewno szybciej, ale... wolał mieć pewność, że dziewczyna trafi tam, gdzie ma trafić, a jemu samemu jakoś nie uśmiechało się zawitać w szlacheckich progach domu państwa Avery.
Pokręcił krótko głową i podał jej rękę, coby pomóc wstać z łóżka. Młoda mogła być wciąż osłabiona, więc wolał na nią uważać.
- Jechałaś kiedyś Błędnym Rycerzem? - zapytał uśmiechając się zawadiacko. Kiedy wciąż był arystokratą, to jakoś krzywo patrzono na ten środek transportu, ale osobiście bardzo go polubił. Zdecydowanie bardziej niż Sieć Fiuu. O wiele lepsza zabawa... choć całkiem możliwe, że panience Avery nie przypadnie do gustu. No cóż, jeszcze się zobaczy.
On? Miałby znać jej rodzinę? Niby skąd? Mieszkał na Nokturnie, chodził w wyświechtanych, starych ubraniach... daleko było mu do szlachetnie urodzonych czarodziejów, nie? Nawet nie zachowywał się jak ktoś, kto miał z nimi do czynienia.
Ostrożnie poprowadził Rigel przez slalom z gratów, a potem w dół po schodach starej kamienicy, żeby dostać się na zewnątrz. Potem już tylko pozostało mu przywołanie Błędnego Rycerza i czekanie.
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Odesłanie Rigel Błędnym Rycerzem zaoszczędzi nieprzyjemności związanych ze spotkaniem jej rodziny, która na pewno - pomimo znoszonych szat i tatuaży - rozpoznałaby w dziwacznym osobniku młodego Croucha. Wydziedziczonego arystokratę, czyli osobę nieodpowiedniej dla ich dorastającej, podatnej na wpływy i wciąż lekkomyślnej córki, o czym może świadczyć nagminne zapuszczanie się w nietypowe miejsca... Choć gdyby oni wiedzieli, co tak na prawdę ona wyczynia!
Czyżby dzisiejszy dzień miał się okazać lekką nauczką na przyszłość, by wziąć do siebie uwagi rodziców, a także zdrowy rozsądek i przestać włóczyć się po niebezpiecznym Nokturnie? Znając ciekawość dziewczyny, wydaje się to mało prawdopodobne.
Błędny Rycerz - jak zawsze - po krótkim machnięciu różdżką, w mgnieniu oka pojawił się przed czekającymi czarodziejami.
|Dalsze posty możecie wstawić tutaj lub pożegnać się w tym temacie.
Czyżby dzisiejszy dzień miał się okazać lekką nauczką na przyszłość, by wziąć do siebie uwagi rodziców, a także zdrowy rozsądek i przestać włóczyć się po niebezpiecznym Nokturnie? Znając ciekawość dziewczyny, wydaje się to mało prawdopodobne.
Błędny Rycerz - jak zawsze - po krótkim machnięciu różdżką, w mgnieniu oka pojawił się przed czekającymi czarodziejami.
|Dalsze posty możecie wstawić tutaj lub pożegnać się w tym temacie.
Wciąż na niego patrzyła, w zamyśleniu lekko przygryzając wargę. Choć czuła się lepiej, nadal była bardzo blada, pod jej oczami widniały cienie, a potargane włosy sterczały wokół twarzy w lekkim nieładzie. Teraz niezbyt przypominała dobrze urodzoną panienkę, ale może to lepiej – nie będzie zwracać na siebie większej uwagi w takim miejscu jak to.
Nieco niezdarnie wstała z łóżka, podtrzymywana przez mężczyznę. Naprawdę nie znosiła faz zaostrzeń choroby, nie lubiła być taka osłabiona i niezdarna, a jeszcze bardziej nie lubiła, kiedy ktoś widział ją w takim stanie.
- Nigdy nie miałam okazji – przyznała, gdy zapytał o Błędnego Rycerza. Oczywiście słyszała o tym środku transportu, ale nigdy nim nie podróżowała, zwykle korzystając z sieci Fiuu lub teleportacji łącznej, które były bardziej aprobowane przez jej rodzinę. Błędny Rycerz uchodził za plebejski środek transportu uwielbiany przez szlamy i sympatyków mugoli, ale Rigel chciała po prostu dostać się do domu, nieważne w jaki sposób. Byle tylko zataić swoją eskapadę. Zresztą, to mogło być na swój sposób ciekawe doświadczenie, jakiego w innych okolicznościach pewnie nie miałaby okazji przeżyć.
Jakoś trzymała się na nogach, więc po chwili opuścili zagracone mieszkanko i zeszli schodami na sam dół obskurnej i ponurej klatki schodowej.
- Może się jeszcze kiedyś spotkamy – powiedziała powoli, zerkając na niego, po czym podziękowała krótko za pomoc i dyskrecję. Tak czy inaczej, miała nauczkę, żeby być w przyszłości bardziej ostrożna, gdy będzie wybierać się gdzieś samotnie, zwłaszcza w takie miejsca jak to. A pewnie kiedyś, jak ochłonie i nie będzie akurat w fazie zaostrzenia choroby, znowu pojawi się na Nokturnie; w końcu tutaj można było znaleźć więcej interesujących składników niż na Pokątnej. Mimo ryzyka pokusa była bardzo silna. Ale następnym razem lepiej się przygotuje, to z pewnością.
Po chwili przed nimi zmaterializował się Błędny Rycerz. Rigel ostrożnie wsiadła do środka, rozglądając się po wnętrzu z nieufną ciekawością, po czym, zagadana przez kierowcę, podała mu adres. Zanim dziwaczny pojazd zniknął z trzaskiem z wąskiej uliczki, przez okno zdążyła jeszcze zobaczyć Sylvaina. Może kiedyś dowie się, kim był?
zt.
Nieco niezdarnie wstała z łóżka, podtrzymywana przez mężczyznę. Naprawdę nie znosiła faz zaostrzeń choroby, nie lubiła być taka osłabiona i niezdarna, a jeszcze bardziej nie lubiła, kiedy ktoś widział ją w takim stanie.
- Nigdy nie miałam okazji – przyznała, gdy zapytał o Błędnego Rycerza. Oczywiście słyszała o tym środku transportu, ale nigdy nim nie podróżowała, zwykle korzystając z sieci Fiuu lub teleportacji łącznej, które były bardziej aprobowane przez jej rodzinę. Błędny Rycerz uchodził za plebejski środek transportu uwielbiany przez szlamy i sympatyków mugoli, ale Rigel chciała po prostu dostać się do domu, nieważne w jaki sposób. Byle tylko zataić swoją eskapadę. Zresztą, to mogło być na swój sposób ciekawe doświadczenie, jakiego w innych okolicznościach pewnie nie miałaby okazji przeżyć.
Jakoś trzymała się na nogach, więc po chwili opuścili zagracone mieszkanko i zeszli schodami na sam dół obskurnej i ponurej klatki schodowej.
- Może się jeszcze kiedyś spotkamy – powiedziała powoli, zerkając na niego, po czym podziękowała krótko za pomoc i dyskrecję. Tak czy inaczej, miała nauczkę, żeby być w przyszłości bardziej ostrożna, gdy będzie wybierać się gdzieś samotnie, zwłaszcza w takie miejsca jak to. A pewnie kiedyś, jak ochłonie i nie będzie akurat w fazie zaostrzenia choroby, znowu pojawi się na Nokturnie; w końcu tutaj można było znaleźć więcej interesujących składników niż na Pokątnej. Mimo ryzyka pokusa była bardzo silna. Ale następnym razem lepiej się przygotuje, to z pewnością.
Po chwili przed nimi zmaterializował się Błędny Rycerz. Rigel ostrożnie wsiadła do środka, rozglądając się po wnętrzu z nieufną ciekawością, po czym, zagadana przez kierowcę, podała mu adres. Zanim dziwaczny pojazd zniknął z trzaskiem z wąskiej uliczki, przez okno zdążyła jeszcze zobaczyć Sylvaina. Może kiedyś dowie się, kim był?
zt.
Gość
Gość
Jazda Błędnym Rycerzem z pewnością będzie dla niej ciekawym doświadczeniem! Czy je polubi to sprawa drugorzędna i mniej ważna w sumie, choć Sylvain po pierwszej takiej przejażdżce był zachwycony. Przerażony, owszem, ale niezaprzeczalnie zachwycony.
- Mam nadzieję, że w innych okolicznościach - odparł na jej słowa, choć w zasadzie wolał, żeby jednak się nie spotykali - w końcu Rigel dowie się kim jest, a mimo wszystko wolał być w jej oczach ekscentrycznym nieznajomym niż zdrajcą krwi i wszystkim co najgorsze. Jeszcze miał ją powstrzymać od tych pożegnań, bo przecież planował jechać z nią... ale w sumie może tak rzeczywiście będzie lepiej? W Błędnym Rycerzu i tak będzie bezpieczna, znajdzie się tam ktoś, kto się nią zajmie, gdyby jednak źle się poczuła... a ona była już dużą dziewczynką, nie trzeba było prowadzić ją za rękę do domu, prawda?
Pożegnał więc jeszcze Rigel, skinieniem głowy pozdrowił kierowcę i stał jeszcze przez chwilę w miejscu po tym jak autobus odjechał.
To było dziwne zrządzenie losu - to ich spotkanie...
Ruszył w stronę Pokątnej wsadzając dłonie w kieszenie i na moment zatracając we wspomnieniach o rodzinnych spotkaniach.
[zt]
- Mam nadzieję, że w innych okolicznościach - odparł na jej słowa, choć w zasadzie wolał, żeby jednak się nie spotykali - w końcu Rigel dowie się kim jest, a mimo wszystko wolał być w jej oczach ekscentrycznym nieznajomym niż zdrajcą krwi i wszystkim co najgorsze. Jeszcze miał ją powstrzymać od tych pożegnań, bo przecież planował jechać z nią... ale w sumie może tak rzeczywiście będzie lepiej? W Błędnym Rycerzu i tak będzie bezpieczna, znajdzie się tam ktoś, kto się nią zajmie, gdyby jednak źle się poczuła... a ona była już dużą dziewczynką, nie trzeba było prowadzić ją za rękę do domu, prawda?
Pożegnał więc jeszcze Rigel, skinieniem głowy pozdrowił kierowcę i stał jeszcze przez chwilę w miejscu po tym jak autobus odjechał.
To było dziwne zrządzenie losu - to ich spotkanie...
Ruszył w stronę Pokątnej wsadzając dłonie w kieszenie i na moment zatracając we wspomnieniach o rodzinnych spotkaniach.
[zt]
Sylvain Crouch
Zawód : aktor
Wiek : 24 lata
Czystość krwi : Zdrajca
Stan cywilny : Kawaler
Shadows are falling and I’ve been here all day
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
It’s too hot to sleep, time is running away
Feel like my soul has turned into steel
I’ve still got the scars that the sun didn’t heal
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Wilkołak
Nieaktywni
Niezwykłe spotkanie, które mogło zakończyć się wizytą na mungowskiej izbie przyjęć, dobiegło końca bez dodatkowych nieszczęść. Rigel udało się bezpiecznie wrócić do domu za pomocą Błędnego Rycerza, jednakże zaostrzająca się postać choroby będzie wymagała uwagi uzdrowiciela, większych dawek eliksirów, przez co przewrażliwieni rodzice dziewczyny tak łatwo nie spuszczą jej z oka. Kto wie, może następne spotkanie z Silverem okaże się szczęśliwsze dla arystokratycznej młódki szukającej przygód w nokturnowych uliczkach?
| zt dla wszystkich
Punkty za wydarzenie z MG zostały już naliczone na wasze konta:
Rigel - 10 pkt
Sylvain - 10 pkt
| zt dla wszystkich
Punkty za wydarzenie z MG zostały już naliczone na wasze konta:
Rigel - 10 pkt
Sylvain - 10 pkt
Strona 2 z 2 • 1, 2
Mieszkanie
Szybka odpowiedź