Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Plaża
Na oświetlonej zachodzącym słońcem plaży rozpalano powoli pochodnie, które ustawiono przy niewielkich, okrągłych stolikach suto przykrytych wzorzystymi, kwiatowymi materiałami. W powietrzu unosił się zapach morskiej bryzy zmieszany ze słodkawym aromatem kwiatów, a te zebrane w bukiety rozwieszone wśród drzew, kołysane przez delikatny wiatr kusiły i zachęcały, aby zbliżyć się do plaży. Tutaj bowiem miał odbyć się rytuał oczyszczenia i odrodzenia, otwierający nowy rozdział, zamykający to co złe. Każdy czarodziej oraz czarownica, byli witani przez młodych i starszych mężczyzn ubranych w zwiewne, lniane szaty. Na ich piersi kołysały się woreczki przewiązane różnokolorowymi sznureczkami. Uśmiechami oraz przyjaznymi gestami zachęcali do zajęcia miejsc przy okrągłych stolikach, wokół których ułożone były poduchy. Na stołach zaś stały misy, jedne większe, a drugie mniejsze, w których mieściły się kamienie, rośliny suszone oraz świeże oraz wyryte runy na drewnianych krążkach.
Każdego wchodzącego w krąg stołów witano czarką miodu pitnego ze słowami: “Szczęśliwego Lughnasadh”. Miód, owoc pracy, dar natury symbolizował połączenie z Matką Ziemią, którą w czasie obchodów czcili, której zawdzięczali życie. Święto życia obchodzili wszyscy, zarówno starzy i młodzi, zatem w kręgu pochodni witano każdego kto się pojawił. Młodszym zamiast miodu pitnego, podawano szczodraki, miodowe ciasteczko, które symbolizowało pomyślność.
Rytuał oczyszczenia w ramach obchodów święta Lughnasadh właśnie się rozpoczął. Postaci mogą się gromadzić na plaży, zajmować miejsca przy stolikach. Stolików jest 6, przy każdym może usiąść max 5 osób. Proszę na samym końcu swojego posta napisać nr stolika.
Wydarzenie bez zagrożenia życia.
Sama ceremonia rozpocznie się wraz z postem Mistrza gry. Mistrzem Gry jest Primrose Burke, wszelkie pytania proszę kierować do niej.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 09.05.23 8:40, w całości zmieniany 3 razy
Dzisiejszego dnia miał wejść w buty krytyka kulinarnego i, szczerze mówiąc, Archibald zastanawiał się czy to nie będzie jeszcze trudniejsze niż wygłoszenie przemowy otwierającej festiwal. Kompletnie się na tym nie znał - nawet nie pamiętał kiedy ostatnio postawił swoją stopę w kuchni, bo to przecież skrzaty zajmowały się gotowaniem i przynosiły mu co sobie zażyczył. Znał się tylko na truciznach, ale podczas takiego wesołego święta nie powinien doszukiwać się śmiertelnych dodatków w zupie, prawda? Chyba tak.
Stał dumnie obok największych osobistości kulinarnego półświatka, chociaż nie kojarzył żadnej z tych twarzy. Przed przyjściem tutaj długo uczył się imion i nazwisk zaproszonych gości, nie chcąc przypadkiem popełnić jakiegoś faux pas - na razie szło mu tak dobrze, nie mógł tego zepsuć na konkursie kulinarnym. Kiedy rozpoczęła się rywalizacja, Archibald zaczął chodzić pomiędzy stanowiskami zawodników z kamiennym wyrazem twarzy, nie chcąc w jakikolwiek sposób wyróżniać osoby, które znał. Mimo to z zainteresowaniem patrzył jak Pomona z niepewnością zanurza szczury we wrzącej wodzie, a Bertie ze skupieniem układa mięso w brytfannie. Nie mógł powstrzymać lekkiego uśmiechu, który pojawił się na jego twarzy na widok walki Hiacynta z podskakującymi fasolkami - zatuszował go cichym kaszlnięciem.
Kiedy czas zbliżał się ku końcowi, stanął obok reszty jurorów, zastanawiając się jak oceni przygotowane potrawy. Był laikiem, mógł oprzeć się jedynie na swoich kubkach smakowych i wyczuciu estetyki. Cóż, teraz musiał udawać, że wie co robi! Poprawił kołnierz swojej nowej szaty, specjalnie uszytej na tę wspaniałą okazję, po czym ruszył do testowania potraw. Wszystkie wyglądały przepięknie, to musiał przyznać.
Na pierwszy ogień poszła Pomona. Nie przepadał za szczurami - kojarzyły mu się z epidemiami chorób albo starymi zakurzonymi strychami. Gdyby nie to, że widział jak Pomona co najmniej pięciokrotnie wkłada je do wrzątku, chyba by się nie skusił. Nie wypadało nie wziąć go do ust, więc nałożył sobie kawałeczek szczura i duży kawałek pomarańczy dla zatuszowania smaku. Przełknął bardzo szybko, zastanawiając się nad ostateczną oceną, bo to naprawdę nie było proste zadanie. Szczur wydał mu się idealnie przygotowany, bo jego smak nie przebijał się przez smak pomarańczy. I nawet nie chodziło tu o proporcje jakie sobie włożył do ust oraz prędkość przełykania - gdyby szczur był naprawdę niesmaczny (nawet jak na szczura), jego aromat przebił by się przez wszystko. - Panno Sprout - zaczął, zaraz robiąc odpowiednio długą pauzę dla podkręcenia napięcia. - Przyznaję tej potrawie dwadzieścia punktów - powiedział uroczyście, bo przecież należało celebrować w życiu nawet takie niewielkie momenty. - Pomarańcza ze złowieszczym czosnkiem tworzy naprawdę interesujący smak, o jakim nigdy bym nie pomyślał! - uśmiechnął się w końcu, przechodząc do kolejnego stanowiska.
Stanowiska Sally. - Panno Moore... - zaczął enigmatycznie, spoglądając na jej talerz. Pięknie podane - stwierdził, częstując się potrawą. Przeżuł spokojnie, zastanawiając się nad smakami, które rozlały mu się w buzi, ale... Cóż, nie potrafił rozpoznać większości z nich. Niemniej - Ach, ta nuta rozmarynu - powiedział, kiwając przy tym głową. Jeszcze nie miał okazji smakować węgorza z Loch Ness i trochę tego pożałował, bo był naprawdę smaczny. Taki delikatny, ale pikantny zarazem. - Daję... trzydzieści punktów! - Zaklaskał wesoło, bo i humor miał coraz lepszy. Zaczynało mu się to podobać!
Kolejne stanowisko należało do Florence. - O, kolejny węgorz. Ciekawe, który będzie smaczniejszy - spojrzał znacząco na Sally, po czym na Florence, i dopiero wtedy zatopił widelczyk. Dla niego smakował podobnie, ale przecież nie mógł tego przyznać. - Nie jestem przekonany co do tej pietruszki, panno Fortescue - powiedział poważnym tonem głosu, toć pomimo wesołej atmosfery ten konkurs nie był żartem! Nawet przybyły na niego największe kulinarne osobistości, jasno pokazując poziom rywalizacji. - Niemniej jestem zachwycony pieczarkami! Najwidoczniej zna się pani nie tylko na lodach. Przyznaję dwadzieścia punktów! - Ukłonił się lekko przed kobietą, zerkając z ciekawością na to jak pozostali jurorzy przyznają punkty, przechodząc do kolejnego stanowiska.
Stanowiska Hyacintha - Nasz najmłodszy uczestnik! - Klasnął wesoło w dłonie, spoglądając z ciekawością na to co przygotował. Antrykot - uwielbiał wołowinę, dlatego naprawdę nie mógł się doczekać aż spróbuje jego dania. - Mmm - powiedział przeciągle, porównując antrykot Hiacynta z antrykotem, który zwykła serwować mu Grusia. Musiał przyznać, że choć obie potrawy smakowały inaczej, były niemalże na tym samym poziomie. Niesamowite! Archibald musiał wziąć jeszcze kawałek, tym razem mniej subtelny. - Pyszne! Daję ci... Czy mogę dać czterdzieści? - Zerknął na głównego przewodniczącego jury, ale tamten pokręcił głową, na co Archibald wzruszył ramionami. - W takim razie przyznaję trzydzieści punktów! - Powiedział, akcentując swoje słowa wysoko podniesionym widelcem, z którym przeszedł do następnego stanowiska.
A potem wrócił do Hiacynta, odłożyć go z powrotem.
Dopiero wtedy znowu podszedł do Bertiego. - Panie Bott, czy pańska potrawa pobije tamten przepyszny antrykot? - Zapytał, unosząc z zaciekawieniem brew. Musiał przyznać, że talerz prezentował się cudownie, tak jak każdy poprzedni. Perliczka wyglądała pysznie, ale czy i tak smakowała? Archibald włożył sobie kawałeczek do ust, ale i tak jego myśli powracały do antrykotu. - Bardzo dobre danie. Zdradzę, że uwielbiam zielony miód - odłożył widelczyk, żeby znowu z nim gdzieś nie pójść. - Niemniej przyznaję panu dwadzieścia punktów - odwrócił się na pięcie, żeby dołączyć do reszty jurorów, po drodze z tęsknotą spoglądając na pozostałości antrykotu. Zjadłby wszystko.
and began again in the morning
– Prosimy odłożyć różdżki! – zawołał do rywalizujących ze sobą kucharzy. Jury wstało zaraz za nim, każdy wziął do ręki swój notatnik i podeszli kolejno do stanowisk.
S. Loverde
Jej jaśniejąca romantycznie sylwetka opięta swetrem z wielkim sercem skakała między stołami, zalewając każdego kucharza szerokim, miłym uśmiechem. Jako pierwszy poszedł pod jej nóż Hiacynth. – Najmłodszy i taki utalentowany! – zaświergotała w jego stronę. Za chwilę złapała za widelec i uszczknęła odrobinę antrykotu umoczonego w sosie żurawinowym. Mlaskała i mlaskała, w końcu zapisała coś w notatniku i przeszła dalej. – Pięknie podany talerz, mój drogi, czerwień zbija się w bordo ze świetnie przypieczonym antrykotem. A te kotleciki! – posłała mu ostatni uśmiech i podeszła dalej, do Bertiego. Dziabnęła kęs perliczki i odrobinę ryżu z rozmarynem. – Wyczuwalna nuta miodu, zachowane proporcje w przyprawach, ale… panie Bott, może następnym razem postara się pan również, by danie cieszyło oko? – kolejna w kolejce była Florence. – Ten błękitny sos wygląda obłędnie, panno Fortescue! Talerz jest przyozdobiony pięknie! – widelec wciąż miała ten sam, ale za każdym razem wycierała go chusteczką, żeby nie mieszać sobie smaków. Nabiła na widełki kawałek kieszonki z węgorza i umoczyła go w sosie, łącząc od razu z pieczarkami. Zamruczała z przyjemnością, wytarła widelec i szła już do Pomony. – Ojojojoj, chyba najtrudniejszy zestaw, moja droga – zastanowiła się nad ułożeniem poszczególnych składników na talerzu, a kiedy się zdecydowała, spróbowała potrawy. – Ale jakże dobrze przyrządzony szczur! Pięknie, pięknie! – pomachała piórem i na sam koniec została jej Sally. Bacznie przyjrzała się całej zapiekance. – Bujna wyobraźnia to w kuchni pierwszy krok do sukcesu, panno Moore. Gratuluję! – odeszła od stanowisk, smakując wyraźnie kawałka jej dania.
B. Struddel
Pan Boniface Struddel miał niemal cały czas na twarzy szeroki uśmiech. Wyjątkowo nie zwracał uwagi na całość wykończenia. Szukał w potrawach smaczków, śladów, zapachów. Najdłużej zatrzymał się przy Bertie’m i jakoś nie mógł go opuścić. – Czuję masło – powiedział po tym, jak zaciągnął się porządnie charakterystycznym zapachem. – Och, cudowne, cudowne masełko. Perliczka się z nim doskonale zgrała, panie Bott. Tylko ziół mi tu brakuje – spróbował, pokiwał ochoczo głową i ruszył dalej, do Pomony. Nad jej daniem wyraźnie się rozemocjonował, dłonią wachlując sobie gorącą parę z aromatem masła. – Panno Sprout, jestem pod wrażeniem! Pestki dyni, świetny pomysł, tylko dodałbym jeszcze odrobinę estragonu i szałwii do marynaty. Świetnie przebiłyby się na delikatnym mięsie. – widelec nakłuł danie, posmakował i znów, żwawym krokiem skierował się do Sally, aż mu tupecik podskoczył. – Jestem pod wrażeniem pani umiejętności łączenie smaków, panno Moore. Ziele angielskie i liść laurowy jako fundament pod całe danie. Brawo, brawo! – spróbował kawałka węgorza, zamlaskał z aprobatą, by od razu skierować swoje kroki w stronę Florence. – Pięknie podane, zgadzam się z panią Loverde. W kuchni powinien być porządek. – spróbował dania zaprezentowanego przez Florence i mimo, że było naprawdę bardzo smaczne, coś mu tam nie pasowało. Przeszedł do stanowiska Hiacyntha. Powąchał powietrze tuż nad parującym wciąż daniem. – Czy ja czuję… majeranek. Majeranek i rozmaryn? Standardowy zestaw, ale jak pomysłowo zaangażowany w całą potrawę. Dobra robota, chłopcze – osądził, kiedy już porządnie rozgryzł kęs mięsa z sosem w ustach. – Żurawina rozpływa się na języku! – zawołał jeszcze, wycofując się do pani Loverde.
R. Flume
Słodkie podniebienie pana Flume żądało odpowiednich połączeń. Trzymał pieczę nad Miodowym Królestwem, dlatego nic dziwnego, że szukał poszczególnych rozwiązań, a nie, jak pani Loverde, szerokiego wachlarza umiejętności i kapki romantyzmu. Przebierając palcami, podszedł najpierw do Sally. – Muszę pani powiedzieć, pani Moore – oczy mu skrzyły. Niemalże dziko. – Karmelizowanie marchewki to jest to, czego od zawsze szukałem! Nie mogłem się nadziwić, że to pani robi i nie mogłem się doczekać, aż tu podskoczę do pani i spróbuję! – wziął więc widelec do ręki i spróbował. I znów. I znów. – Niebo w gębie, panno Moore! I ten węgorz z granatem tak pięknie się komponują. Owocowo-mięsne dania to coś, co kocham. – zapisał w notatniku coś, co nie było osiągalne dla oczu Sally i przeszedł dalej, do Florence. – Byłem ciekaw, jak sobie panie poradzą. Węgorz i granat – takie same produkty, dwa różne rozwiązania. Sos smakuje obłędnie! – ucieszył się, tupiąc cicho swoimi ekstrawaganckimi butami godnymi prawdziwego czarodzieja, gdy memłał w ustach kawałek ryby razem z otaczającym ją ekwipunkiem smaku. Kroki skierował w stronę Pomony. – Pomarańcze i szczury, nie wpadłbym na to, panno Sprout! Doskonale połączenie, świeże i sycące – powiedział wyraźnie, nabijając na widelec skrawek upieczonego szczura. – Soczysty i delikatny, taktak – nie tracąc czasu, ruszył dalej i zatrzymał się przy stanowisku Bertiego. – Również pomarańcze! Wiem, dlaczego je pan użył, panie Bott, nadają doskonałego, słodkawo-kwaśnego aromatu, prawda? – nabrał na widelec trochę ryżu pachnącego ziołami i dziabnął miękkie mięso perliczki. Zanotował coś w swoim notatniku i umknął do ostatniego stanowiska. – Panie Sprout, sądzi pan, że czekoladki o smaku antrykotu z żurawinami sprzedawałyby się równie chętnie, co musy-świstusy? – zadał pytanie, krojąc kawałek mięsa i wsuwając go do ust. Zamruczał i nawet umoczył palec w sosie, zlizując go, gdy wracał do reszty jury.
E. Blackberry
Najbardziej milcząca okazała się być pani Blackeberry. Podchodziła do każdego stanowiska i próbowała każdą z potraw, częstując również swoją ropuszkę siedzącą na ramieniu, ale nie odezwała się do prawie nikogo, w milczeniu spisując uwagi. Zatrzymała się na chwilę dłużej dopiero po Pomonie.
– Trzy razy, panno Sprout – odparła chłodno, a na jej ustach wykwitł delikatny, choć może nieco strofujący uśmiech. – Szczurze mięso jest delikatne, wbrew opiniom.
Odeszła do reszty swoich znajomych, spokojnie, bez pośpiechu. Modernistyczne rozwiązania najwyraźniej nie były dla niej.
Pani Loverde machnęła różdżką i wszystkie poukładane na stanowiskach talerza z daniami uniosły się, po czym wylądowały na długim stole na środku, tuż przed spiżarnią. Machnęła drugi raz, a stanowiska wysprzątały się raz-dwa, pozostawiając kucharzy z kolejnym wyzwaniem. Na ich miejsca przyfrunęły nieco mniejsze, srebrne tace z nakrywkami.
– Drugą i ostatnią konkurencją jest przygotowanie deseru. Forma jest dowolna. Zaczynajmy! – zawołała wesoło pani Loverde i zaklaskała w dłonie.
Klepsydra znów została ustawiona góry dnem, a piasek zaczął się powoli przesypywać. Na deser znów było czterdzieści minut.
| Na odpis macie 48h.
Na stricte konkurs przeznaczonych jest pięć kolejek, teraz rozpoczyna się czwarta – losujecie w niej składniki na deser. Rzucacie kością k6. Wszystkie zasady przedstawiono TUTAJ.
Uwaga! Punktacja dla waszych postaci jest niejawna - została ona umieszczona w geście informacyjnym, żebyście wiedzieli, ile uzyskaliście punktów od każdego jurora. Nie można mówić o wygranej, bo takowej wciąż nie ma, następna konkurencja jest rozstrzygająca.
- Opis jury:
Szanowne jury
1. Scarlett Loverde
Panna Loverde szturmem podbiła świat czarodziejskich kulinariów; w ubiegłym roku wystartowała w konkursie kulinarnym po raz pierwszy i okazała się absolutnie bezkonkurencyjna, zdobywając serce i podniebienia jurorów. Poszła za ciosem i znalazła wydawnictwo, dzięki któremu na półkach wszystkich szanujących się księgarni znalazła się jej książka kucharska. Wyczaruj mi serce na talerzu jest dziś niezbędnikiem w kuchni każdej pani domu. Scarlett to niska, przysadzista czarownica o bujnych blond lokach i rozmarzonym uśmiechu, niezwykle serdeczna i wylewna, szastająca całusami w policzek na prawo i lewo. Lubi dobrze zjeść (to widać) i kocha ludzi; ma duszę romantyczki i jest niezwykle sentymentalna. Oprócz książek kucharskich kolekcjonuje także namiętnie wszelkiego rodzaju powieści miłośne. W gotowaniu docenia innowacyjne podejście do kuchni tradycyjnej, a przede wszystkim sięganie po regionalne składniki i użycie ich w sposób niebanalny. Przykłada także dużą wagę na sposób podania, talerz ma cieszyć nie tylko podniebienie, lecz także oko. Na Festiwalu Lata pojawiła się ubrana w kolorową szatę z wyhaftowanym wielkim sercem na piersi.
2. Boniface Struddel
Szeroki pan z tupecikiem na głowie, który od przeszło dwudziestu już lat stanowi jeden filar w kolumnie jury konkursu imienia Bulfredy Estragon. Sam zdobył w nim pierwsze miejsce pięć razy pod rząd, czego nie udało się jeszcze nikomu dokonać! Jak powszechnie wiadomo, uwielbia przebijający się smak masła w potrawach i wypiekach – jest absolutnym jego wielbicielem. Uważa, że zioła idealnie się z nim komponują i powinny stanowić podwalinę każdej pieczeni, zwłaszcza tej składającej się głównie z delikatnego mięsa (np. perliczki, króliki, ptactwo łowne). Do wypieków zaleca również głównie goździki, ale tylko pod warunkiem, że stanowią jego główny składnik, a nie poboczny element.
3. Robert Flume
Powszechnie wiadomo, iż rodzina Flume jest założycielem słynnego na całe Wyspy Miodowego Królestwa, będącego również w tym roku sponsorem tegoż wspaniałego konkursu. Między innymi dzięki temu Robert Flume znalazł się w gronie sędziowskim, lecz zdecydowanie nie można odmówić mu bycia kreatorem niezwykłych, zaskakujących słodyczy. Słodki smak należy do jego ulubionych, nie przepada za ostrymi przyprawami, najchętniej wszędzie widziałby czekoladę (absolutnie wszystkich rodzajów, najlepiej tych z Miodowego Królestwa), bądź owoce. Uważa za wielką sztukę umiejętne połączenie mięs właśnie z owocami. Ma również jedną wielką słabość: jest nim kolor pomarańczowy. Ten wysoki, szpakowaty mężczyzna o piegowatym nosie i rudej czuprynie zjawił się na Festiwalu obleczony od stóp do głów właśnie w tę ciepłą barwę: pomarańczowe były jego buty o zawiniętych czubkach, szata i wysoka tiara w żółte gwiazdki. Ma to związek z jego umiłowaniem do marchewki, którą uwielbia zarówno w potrawach głównych, jak i deserach.
4. Elsbeth Blackerry
Elsbeth Blackerry jest czarownicą, która tradycje zawsze stawiała na pierwszym miejscu – oczywiście nie omijając sfery gastronomicznej. Jest znana jako autorka kilku pokaźnych pozycji o magicznych sposobach gotowania, które przetrwały pokolenia, przekazywane z ust do ust babciom, matkom i córkom. Rzadko sięga po nowoczesne rozwiązania i przyrządza mięsa złowione tylko metodą całkowicie naturalną, więc zaliczają się w to ryby, mięso dzikie, a nawet, uwaga – szczury. Pytana, czy wciąż wierzy w czystość tych stworzeń, odpowiada, że potrójne zanurzenie ich we wrzącej wodzie pozbawia mięso wszystkich nieczystości. W swoich przepisach stawia na oryginalność, ale przy tym zachowanie prostoty i korzystanie tylko z naturalnych form przyrządzania dań, zwłaszcza deserów. Jej czarna, szpiczasta tiara i rozpuszczone, czarne loki, które gęstą kaskadą zlatywały na prostą, szarą szatę zawsze wyróżniają ją z tłumu. Jej nieodłączny element stanowi również różowa brodawka na nosie i niewielka ropucha siedząca zawsze na jej prawym ramieniu.
5. Archibald Prewett
Jaki lord Prewett jest, każdy widzi! Jego gust kulinarny wciąż pozostaje dla wielu zagadką i w tym roku może nas zaskoczyć czymś zupełnie nieoczekiwanym.
- Punktacja:
Hiacynth Bertie Pomona Florence Sally A. Prewett +30 +20 +20 +20 +30 S. Loverde +10 0 +10 +10 +10 B. Struddel +10 +30 +30 0 +10 R. Flume +20 +20 +20 +20 +30 E. Blackberry 0 0 0 0 0 Suma 239 297 150 252 221
Na słowa Prewetta, uśmiechnął się szerzej z lekkim rozbawieniem.
- Tego nie wiem, oby. - cóż, konkurencja była zażarta! Jak widać, stało tu wielu dobrych, a nawet świetnych kucharzy i każdy chciał zdobyć tytuł tego najlepszego. Archibald był jednak zadowolony, a mimo iż coś spodobało mu się bardziej, to Bertiemu wystarczyło jak narazie. Ostatecznie dobrze się bawił, gotowanie i wymyślanie przepisu na szybko było wyzwaniem, trochę jak łamigłówka dla kucharzy - jednocześnie było całkiem fajne i dawało satysfakcję, kiedy udało się stworzyć w ten sposób coś dobrego.
Był już ciekaw zakończenia, choć sam drugi etap konkrsu także był całkiem dobrą zagadką - oczywiście wiadomo, że chodzi o desery, jednak co konkretnie mu przypadnie?
Kolejnych uwag także wysłuchał, był nawet całkiem zadowolony, wszystko wyglądało dobrze - choć nie mógł wiedzieć, jak poszło innym, to że u niego wszystko wyglądało dobrze - no poza milczącą Blackberry po której kompletnie nie wiedział czego się spodziewać - nie oznacza iż komuś nie poszło lepiej. I na przykład bardziej estetycznie? Cóż, na pewno by go to nie ubodło, dawał z siebie wszystko, jednak jego cukiernicze ego na pewno nie ucierpi jeśli nie uda mu się wygrać.
Zerkał na boki ciekawsko. Zaraz jednak ogłoszono drugą kategorię, przy stanowiskach pojawiły się tace z nakrywkami, podczas gdy ich dania główne zmieniły miejsce, by nikomu narazie nie przeszkadzać. Z zaciekawieniem Bertie uniósł więc swoją tackę, by sprawdzić co tym razem przyjdzie mu przyrządzić. Cóż - uwielbiał gotować także obiady, jednak to cukiernictwo stanowiło jego główne zainteresowanie, to tutaj miał zdecydowanie największą ambicję. Musi pójść dobrze!
Nie wyrzucę ST,
Chociaż bardzo chcę,
Mam nadzieję, że to wie MG.
'k6' : 6
- Cieszę się lordzie Prewett i dziękuję za uznanie - odpowiadam, pochylając lekko głowę. Tak, rozumiem, że profesjonalizm na pierwszym miejscu, dlatego nie przechodzę na spoufalanie się, ale nie mogę powstrzymać drżących ust. Z rozbawienia, naturalnie.
Jak widać tylko nasz uzdrowiciel ma na głos wygłaszać wszelkie punktacje na temat dań, dlatego wynik końcowy pozostaje nieznany. To znaczy, ja już tam dobrze wiem, gdzie się na tej liście plasuję, ale to nic. I tak muszę przyznać, że gotowanie tutaj sprawia mi wiele radości.
- Bardzo dziękuję - mówię do pani Loverde, także kiwnąwszy w podzięce głową. To prawda, że wylosowałam najtrudniejszy zestaw, nie ma co nad tym debatować. Cieszę się, że mimo wszystko udało mi się z tego jakoś wybrnąć i nie podałam niczego niejadalnego. - Ma pan absolutną rację. Dziękuję za poradę - zwracam się do pana Struddela z wdzięcznym uśmiechem. Od razu sobie nawet zanotowuję w tym notesiku, co go dostaliśmy na początku. Estragon i szałwia do szczura w pomarańczach, odnotowano. To znaczy, niestety nie wierzę, żebym jeszcze kiedyś sięgnęła po przepis na takie mięso, ale zawsze lepiej mieć niż nie mieć, na wszelki wypadek. Może mama Sprout akurat zapragnie przepisu?
- Cieszę się, że panu smakuje - rzucam do pana Flume. Ach, najchętniej zachwycałabym się jego słodyczami z Miodowego Królestwa, których jestem największą (tak, może nawet dosłownie) fanką, ale to nie czas na to. Może już po konkursie uda mi się wyrazić swoje wniebowzięcie po przekroczeniu progu jego cukierni.
Niestety wszystko, co dobre, musi się kiedyś skończyć. Pani Blackberry nie wygląda na ani trochę zadowoloną i jestem świadoma, że gdzieś musiałam popełnić błąd. - Teraz na pewno już nie zapomnę - stwierdzam mimo wszystko uprzejmie, z nieznikającym na twarzy uśmiechem. Kolejna notatka do szczura zapisana. W międzyczasie wszystko znika, a przed nami lądują kolejne tace z tajemniczymi składnikami. Tym razem nadchodzi czas na deser, obym wylosowała teraz coś łatwiejszego.
ty jesteś tym co księżyc
od dawien dawna znaczył
tobą jest co słońce
kiedykolwiek zaśpiewa
'k6' : 1
Po daniu głównym przyszła pora na deser. Unosiłam tacę ciekawa czy z powodu tego, że moje danie główne było jak deser to teraz deser będzie jak danie główne...
'k6' : 2
- Dziękuję! - rzucił wesoło, unosząc splecione ze sobą dłonie. Nie miał jednak czasu na zbytni entuzjazm, bo już za moment na horyzoncie pojawili się kolejni jurorzy. Pani Loverdale już wcześniej przykuła jego uwagę swoim przepięknym strojem, więc i teraz Hiacynt patrzył głównie na to wielkie serce zdobiące pierś kobiety (co mogło wyglądać trochę dziwnie zważając na fakt, gdzie dokładnie było wyszyte), ale kiedy się odezwała uniósł spojrzenie i ponownie skinął głową, tym samym niemo dziękując za jej słowa. W ten sam sposób podziękował panu Struddel, zaś pytanie pana Flume sprawiło, że ściągnął na moment brwi.
- Myślę, że mogłyby skraść niektóre serca. - pokiwał głową, wyciągając usta w lekkim uśmiechu i zerkając kątem oka w kierunku lorda Prewetta - on z pewnością skusiłby się na takie słodkości. Pani Blackberry trochę go przerażała swoją tajemniczą, kamienną wręcz miną i jakoś nie mógł się powstrzymać by nie patrzeć na różową brodawkę... był więc rad kiedy po prostu przeszła do kolejnego stanowiska i można powiedzieć, że odetchnął z niejaką ulgą.
Patrzył jak przygotowane potrawy ulatują gdzieś w eter, a gdy kolejne tace wylądowały przed uczestnikami, to założył kosmyki rudych loczków za uszy i odchylił kolejną podstawkę, ciekaw co trafi mu się tym razem.
'k6' : 4
Wzrokiem odprowadziła swoje danie, które odfrunęło na stół ustawiony pod spiżarnią. Skupiła się potem na kolejnej tacy, która wylądowała przed nią. A więc deser. Owszem, w tego typu zawodach to Bercik był uznawany za specjalistę, ale hej! Ona na pewno nie zamierzała mu odpuścić! Z ciekawością więc prędko zajrzała pod przykrywkę, by dowiedzieć się, z czego przyjdzie jej stworzyć jej własny deser.
Krótki pościk, potem go poprawię "
Am I doing this right?
I just realized that I might
Not know what the hell is going on!
Get a better mirror
Look a little closer
Stare a little longer
'k6' : 6
| Na odpis macie 48h.
Na stricte konkurs przeznaczonych jest pięć kolejek, teraz rozpoczyna się piąta – wybieracie w niej ze spiżarni wszystkie potrzebne wam do deseru składniki dodatkowe i od razu przystępujecie do robienia go. Rzucacie kością k100. Wszystkie zasady przedstawiono TUTAJ.
Uwaga! Punktacja dla waszych postaci jest niejawna - została ona umieszczona w geście informacyjnym, żebyście wiedzieli, ile uzyskaliście punktów od każdego jurora. Nie można mówić o wygranej, bo takowej wciąż nie ma, następna konkurencja jest rozstrzygająca.
- Wylosowane przez was składniki:
- 1. Hiacynth Sprout - 4 - konfitura z niebieskich granatów, ślimaki-gumiaki, suszone śliwki
2. Bertie Bott - 6 - syrop melasowy, czekolada z orzechami, trawa cytrynowa
3. Pomona Sprout - 1 - latające gruszki, mleko niebieskich krów, orzechy arachidowe
4. Florence Fortescue - 6 - syrop melasowy, czekolada z orzechami, trawa cytrynowa
5. Sally Moore - 2 - plamiste jabłka, płatki migdałowe, miód z ulu trzminorka (nazywany miodem smutku)
- Opis jury:
Szanowne jury
1. Scarlett Loverde
Panna Loverde szturmem podbiła świat czarodziejskich kulinariów; w ubiegłym roku wystartowała w konkursie kulinarnym po raz pierwszy i okazała się absolutnie bezkonkurencyjna, zdobywając serce i podniebienia jurorów. Poszła za ciosem i znalazła wydawnictwo, dzięki któremu na półkach wszystkich szanujących się księgarni znalazła się jej książka kucharska. Wyczaruj mi serce na talerzu jest dziś niezbędnikiem w kuchni każdej pani domu. Scarlett to niska, przysadzista czarownica o bujnych blond lokach i rozmarzonym uśmiechu, niezwykle serdeczna i wylewna, szastająca całusami w policzek na prawo i lewo. Lubi dobrze zjeść (to widać) i kocha ludzi; ma duszę romantyczki i jest niezwykle sentymentalna. Oprócz książek kucharskich kolekcjonuje także namiętnie wszelkiego rodzaju powieści miłośne. W gotowaniu docenia innowacyjne podejście do kuchni tradycyjnej, a przede wszystkim sięganie po regionalne składniki i użycie ich w sposób niebanalny. Przykłada także dużą wagę na sposób podania, talerz ma cieszyć nie tylko podniebienie, lecz także oko. Na Festiwalu Lata pojawiła się ubrana w kolorową szatę z wyhaftowanym wielkim sercem na piersi.
2. Boniface Struddel
Szeroki pan z tupecikiem na głowie, który od przeszło dwudziestu już lat stanowi jeden filar w kolumnie jury konkursu imienia Bulfredy Estragon. Sam zdobył w nim pierwsze miejsce pięć razy pod rząd, czego nie udało się jeszcze nikomu dokonać! Jak powszechnie wiadomo, uwielbia przebijający się smak masła w potrawach i wypiekach – jest absolutnym jego wielbicielem. Uważa, że zioła idealnie się z nim komponują i powinny stanowić podwalinę każdej pieczeni, zwłaszcza tej składającej się głównie z delikatnego mięsa (np. perliczki, króliki, ptactwo łowne). Do wypieków zaleca również głównie goździki, ale tylko pod warunkiem, że stanowią jego główny składnik, a nie poboczny element.
3. Robert Flume
Powszechnie wiadomo, iż rodzina Flume jest założycielem słynnego na całe Wyspy Miodowego Królestwa, będącego również w tym roku sponsorem tegoż wspaniałego konkursu. Między innymi dzięki temu Robert Flume znalazł się w gronie sędziowskim, lecz zdecydowanie nie można odmówić mu bycia kreatorem niezwykłych, zaskakujących słodyczy. Słodki smak należy do jego ulubionych, nie przepada za ostrymi przyprawami, najchętniej wszędzie widziałby czekoladę (absolutnie wszystkich rodzajów, najlepiej tych z Miodowego Królestwa), bądź owoce. Uważa za wielką sztukę umiejętne połączenie mięs właśnie z owocami. Ma również jedną wielką słabość: jest nim kolor pomarańczowy. Ten wysoki, szpakowaty mężczyzna o piegowatym nosie i rudej czuprynie zjawił się na Festiwalu obleczony od stóp do głów właśnie w tę ciepłą barwę: pomarańczowe były jego buty o zawiniętych czubkach, szata i wysoka tiara w żółte gwiazdki. Ma to związek z jego umiłowaniem do marchewki, którą uwielbia zarówno w potrawach głównych, jak i deserach.
4. Elsbeth Blackerry
Elsbeth Blackerry jest czarownicą, która tradycje zawsze stawiała na pierwszym miejscu – oczywiście nie omijając sfery gastronomicznej. Jest znana jako autorka kilku pokaźnych pozycji o magicznych sposobach gotowania, które przetrwały pokolenia, przekazywane z ust do ust babciom, matkom i córkom. Rzadko sięga po nowoczesne rozwiązania i przyrządza mięsa złowione tylko metodą całkowicie naturalną, więc zaliczają się w to ryby, mięso dzikie, a nawet, uwaga – szczury. Pytana, czy wciąż wierzy w czystość tych stworzeń, odpowiada, że potrójne zanurzenie ich we wrzącej wodzie pozbawia mięso wszystkich nieczystości. W swoich przepisach stawia na oryginalność, ale przy tym zachowanie prostoty i korzystanie tylko z naturalnych form przyrządzania dań, zwłaszcza deserów. Jej czarna, szpiczasta tiara i rozpuszczone, czarne loki, które gęstą kaskadą zlatywały na prostą, szarą szatę zawsze wyróżniają ją z tłumu. Jej nieodłączny element stanowi również różowa brodawka na nosie i niewielka ropucha siedząca zawsze na jej prawym ramieniu.
5. Archibald Prewett
Jaki lord Prewett jest, każdy widzi! Jego gust kulinarny wciąż pozostaje dla wielu zagadką i w tym roku może nas zaskoczyć czymś zupełnie nieoczekiwanym.
- Punktacja:
Hiacynth Bertie Pomona Florence Sally A. Prewett +30 +20 +20 +20 +30 S. Loverde +10 0 +10 +10 +10 B. Struddel +10 +30 +30 0 +10 R. Flume +20 +20 +20 +20 +30 E. Blackberry 0 0 0 0 0 Suma 239 297 150 252 221
Od razu przystępuję do działania. Najpierw nagrzewam piekarnik, potem myję i obieram gruszki, po czym kroję je na ładne kawałki, w końcu mają znaleźć się na wierzchu ciasta. Maceruję je w likierze miętowym i odstawiam na jakiś czas miseczkę. W międzyczasie zabieram się za przygotowanie ciasta. Do naczynia wsypuję mąkę, cukier puder, sól oraz masło, które szybko siekam nożem. Potem całość ugniatam, żeby było dobrze wyrobione. Powstałą masą oblepiam formę do tarty i delikatnie schładzam je zaklęciem. Kiedy jest gotowe, nakłuwam widelcem ciasto i wstawiam do pieca.
Czekoladę roztapiam, też za pomocą zaklęcia i odstawiam. Na suchej patelni podprażam trochę orzechów, żeby miały lepszy posmak. I wtedy zabieram się za zrobienie budyniu. To takie proste, a jednak skomplikowane. Wyodrębniam z jaj żółtka, które ucieram z cukrem pudrem oraz mąką. Wlewam część mleka niebieskich krów i wszystko ładnie miksuję siłą moich wspaniałych mięśni. Resztę mleka wlewam do garnka, do którego dodaję również masło. Gotuję, ciągle mieszając. Stopniowo wlewam poprzednio zrobioną masę i tak czekam aż wszystko zgęstnieje. Odstawiam z ognia i żeby było szybciej schładzam naczynie zaklęciem. Wyciągam z pieca ciasto i robię z nim to samo. Od razu jest fantastycznie. Tartę smaruję cienką warstwą roztopionej czekolady, następnie na to nakładam budyń. Na budyń kładę wymoczone w miętowym likierze kawałki gruszek, które uprzednio dobrze odsączam z nadmiaru alkoholu. Już wszystko zaczyna pięknie lewitować, będzie wspaniale Pom. Gdzieś pomiędzy owocami układam uprażone orzechy i na wierzch jeszcze robię spiralny wzorek z czekolady. I wisienka na torcie czyli gałązki mięty na cieście. Całość posypuję lekko cynamonem oraz kardamonem. Cukru pudru już nie dodaję, byłoby za słodko. Bez względu na wszystko, jestem zadowolona z efektu. Mięta oraz likier wspaniale podkreślą miętowy posmak mleka niebieskich krów. Mogłam jeszcze orzechy utopić w miodzie, ale to już byłoby przesadą. Tak jest idealnie. To znaczy, moim zdaniem.
ty jesteś tym co księżyc
od dawien dawna znaczył
tobą jest co słońce
kiedykolwiek zaśpiewa
'k100' : 65
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset