Wydarzenia


Ekipa forum
Salon
AutorWiadomość
Salon [odnośnik]26.09.15 16:13
First topic message reminder :

Salon

Także urządzony na sposób mugolski, jak zresztą całe mieszkanko Alice. Położony między kuchnią a sypialnią. Największe pomieszczenie w mieszkaniu. Znajduje się tutaj kanapa, regały z książkami i inne rzeczy typowe dla nowoczesnych mugolskich salonów z tamtego okresu. Przez wychodzące na znajdującą się poniżej ulicę okna wpada tutaj sporo światła, ale że w mieszkaniu jest mugolska elektryczność, Alice nawet wieczorami nie musi rezygnować z zajęć wymagających oświetlenia. Zazwyczaj to właśnie w tym pomieszczeniu czyta lub zajmuje się jakimiś sprawami przyniesionymi z pracy, a także spotyka się ze znajomymi.


Ostatnio zmieniony przez Alice Elliott dnia 08.02.16 16:56, w całości zmieniany 1 raz
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204

Re: Salon [odnośnik]09.01.16 17:42
Parsknęła cichym śmiechem. Takiej reakcji się spodziewała, w końcu po poprzednich ich spotkaniach zdążyła się już przekonać, jak niewiele wiedział o mugolskim świecie i szokowały go nawet takie drobiazgi. Swoją drogą, powinni jeszcze kiedyś wybrać się na zwiedzanie Londynu... Obiecała mu to kiedyś, nawet zastanawiała się nad tym, co jeszcze chciałaby mu pokazać, a co mogłoby go zainteresować, ale jakoś tak się złożyło, że przez dobrych kilka tygodni w ogóle się ze sobą nie widywali.
Po tamtym dniu na placu zabaw.
- To taki napój... Zresztą, nieważne – urwała, słysząc, że wystarczy mu woda, którą zresztą po chwili mu przyniosła, sama dla siebie wzięła jednak colę, potrzebowała czegoś na orzeźwienie się.
Stała teraz na tyle blisko, że mogła znowu wyraźnie zobaczyć jego niebieskie oczy oraz nieco zmęczoną twarz pokrytą już cieniem zarostu. Musiała przyznać, że nawet podobał jej się ten widok i nagle poczuła krótkie, delikatne ukłucie irracjonalnej tęsknoty za tamtym letnim dniem, za chwilą zapomnienia (nie pierwszą w jej życiu i pewnie nie ostatnią; a jak było z nim?). Wtedy również mogła patrzeć na niego z bardzo bliskiej odległości, zauważać rzeczy, z których nie zdawała sobie do końca sprawy, gdy robiła jedynie za jego przewodniczkę po mugolskim Londynie. Możliwe, że to znalezienie się sam na sam w czterech ścianach sprawiło, że znowu to poczuła.
- Uważać na to, kogo biję torebką na środku ulicy? Czy raczej, biorąc pod uwagę dzisiejszą sytuację i moją wyjątkową niezdarność, próbuję uderzyć? – zapytała wesoło, nagle się odsuwając. Nie mogła nie zauważyć jego spojrzeń i nie dopatrzeć się lekkiej dwuznaczności w jego rzuconej mimochodem uwadze, zwłaszcza, że poniekąd sama go chwilę temu sprowokowała, podchodząc tak blisko, patrząc, podsycając wspomnienia (zarówno jego, jak i własne). Trochę się z nim drażniła, przecież czuła, że nie do końca o to mu chodziło. – Chodźmy lepiej do salonu. Nie będziemy przecież stać w przedpokoju.
Przeszli do salonu, który był największym pomieszczeniem w jej mieszkanku. Zapaliła światło i ruszyła w stronę kanapy.
- Mam nadzieję, że nie przeszkadza ci ten bałagan – rzuciła. Choć skończyła już układać zdjęcia, które jakiś czas temu zaścielały jej podłogę, w pomieszczeniu i tak panował lekki nieład, jednak Alice czuła się w takich warunkach swobodniej. – Niezbyt lubię sprzątać.
Usiadła nonszalancko, uprzednio zdejmując z niej kilka mugolskich gazet, po czym otworzyła swoją butelkę i wypiła łyk, nie kłopocząc się nawet przelewaniem napoju do szklanki. Uwielbiała ten smak tak cudownie kojarzący się z Ameryką. Czy i Daniel miał takie rzeczy, które przypominały mu czasy dzieciństwa?


Ostatnio zmieniony przez Alice Elliott dnia 12.01.16 12:12, w całości zmieniany 1 raz
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon [odnośnik]11.01.16 22:32
Alice. Jedna wielka niewiadoma, którą mógł rozważać godzinami, lecz nigdy nie potrafił zrozumieć choć odrobinę kierujących dziewczyną przekonań. Nic nie pojmował. Kompletne nic. Wpatrywał się przez moment bezwiednie, słuchając wesołego tonu, który zaplatał się wewnątrz jego uszu, usiłując stworzyć pozory lekkiej atmosfery. Ale ona nie była lekka. Była ciężka, zbita i gęsta, niemal namacalna; przyprawiała o trud kolejno zaczerpywany oddech, miał wrażenie, że może poczuć ją ruchem wychłodzonych palców, przebierając niczym w mazi lepkiego błota.
- Nie - odparł niemal automatycznie, jakby został wyuczony tego odruchu na pamięć. - Choć masz rację, różdżka byłaby o wiele lepszym wyborem. - Nie umiał powstrzymać się od uwagi, mimo że powinien właśnie dziękować za brak potraktowania jakimkolwiek zaklęciem. Oraz tym, że cios torbą okazał się wyjątkowo nietrafiony, dzięki czemu zdołał wyjść z tej sytuacji bez większych uszczerbków. Poczuł lekki zawód. Wodziła go za nos? Próbowała oszukać, zataić? Wciąż usiłował znaleźć drugie dno w tej sytuacji, lecz im usilniej próbował się wytężyć na odbiór choćby najmniejszych znaków, tym bardziej stwierdzał, że jednak w zupełności ich nie dostrzega. Następna uwaga jednak okazała się trafna. Skinął nieznacznie głową, ruszając za Alice, by zagłębić się wewnątrz jej skromnego acz przytulnego mieszkania. Rozejrzał się po salonie, kątem oka zauważając kanapę. Kompletny bałagan. Przez jego twarz przeszło momentalnie drgnięcie, lecz utrzymał mięśnie, nie pozwalając wkroczyć niezadowoleniu.
- Nie popieram tego - powiedział jednak, przez moment wyłącznie się kręcąc. Chodząc dookoła, by dopiero potem chwycić w ręce jedną z gazet, prześlizgując się po stronie tytułowej znużonym wzrokiem. Potem zabrał następną, chcąc ewidentnie wprowadzić choć odrobinę porządku. Niewiele brakowało, a wyjąłby w tym celu różdżkę.
- Mówiąc ci, żebyś uważała... - zaczął zupełnie sam z siebie. Najwyraźniej męczące go myśli musiały w końcu znaleźć swoje ujście. Dziwnie się poczuł, gdy te słowa zdołały przejść mu przez gardło. Jakby nienaturalnie, jakby ktoś kazał mu właśnie tak powiedzieć. Powinien milczeć. Powinien mile zagadać. Powinien... - Miałem na myśli siebie. - Cholera, Krueger, zamknij się wreszcie.  - Nie boisz się? Ani trochę? - Skończył sam wywód, do resztek oddając się temu impulsowi, który trawił go, odkąd tylko zdołał wejść do środka.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Salon [odnośnik]12.01.16 12:19
Czuła się zadziwiająco lekko i beztrosko. Zadowolona z nieoczekiwanego towarzystwa, bo to oznaczało jakąś odmianę po tych wszystkich samotnych wieczorach, które przeżywała w Anglii. W pewnym sensie, zaintrygowana Danielem, obserwowaniem jego poszczególnych ruchów, rozważaniem słów i gestów. Próbująca doszukać się w nich jakiegoś drugiego dna.
Niczym w sierpniu.
- Byłaby, ale o tym nie pomyślałam. Nie w tamtej chwili, dopiero później... – odpowiedziała, wzdychając. – Ale dla ciebie to lepiej, bo mogłabym, dajmy na to, nafaszerować cię ślimakami lub użyć innego paskudztwa. I co wtedy?
Oczywiście, Alice nigdy nie używała naprawdę plugawej magii (nie znała jej i wcale nie chciała nigdy poznawać), ale nawet wśród zwykłych zaklęć nie brakowało przecież takich powodujących różne dziwaczne efekty. Jak choćby wspomniane wymiotowanie ślimakami, które zresztą chciała niegdyś wypróbować na Greyback w ramach kary za nazwanie jej ojca szlamą. Albo mogła go w coś zmienić; kiedyś, jeszcze w Ameryce, zmieniła jednego kolesia w prosiaka, ponieważ czymś ją wkurzył, ale czym, tego już nawet nie pamiętała. Po odzyskaniu swojej postaci unikał jej.
Więc dobrze, że nie transmutowała w nic Daniela, bo przecież nie chciała, by jej unikał.
Widząc jego spojrzenie, jakim ogarnął salon, zachichotała. Tak właśnie myślała, że nie będzie zadowolony z tego bałaganu, ale cóż, nie wiedziała przecież o tym, że będzie miała nieoczekiwanego gościa.
- Nie przejmuj się tym – rzekła, nagle siadając tuż obok niego, licząc, że teraz zwróci swoją uwagę właśnie na nią, nie na otoczenie. Ono było tylko tłem. Najmniej ważnym w tym wszystkim. Sama nie zamierzała zawracać sobie tym więcej głowy, bo zaabsorbowało ją coś zupełnie innego.
- Dlaczego miałabym się bać? – odpowiedziała pytaniem na pytanie. Znowu dwuznaczność, zawoalowane aluzje. Znowu lekko się z nim drażniła, podbierała go. Podobało jej się to coraz bardziej, choć nie spodziewała się, że to właśnie Daniel będzie ją subtelnie podpuszczać. Nie mogłaby zignorować takich sygnałów.
- Nie boję się ciebie, Danielu – powtórzyła, przysuwając się jeszcze mocniej, niezbyt przejęta nagłą poufałością. Patrzyli sobie w oczy, jak w sierpniu. Lecz tym razem to ona jako pierwsza nachyliła się, muskając ustami jego ciepłe wargi. Mógł wyczuć od niej zapach coca-coli, który jednak nie do końca maskował woń wypitych na mieście drinków.
Jak zareaguje? Mógł się odsunąć, a potem odejść. Jak tamtego dnia, kiedy po ich spontanicznym pocałunku tak szybko zniknął i długo nie nawiązywał żadnego kontaktu. A mógł dać się ponieść chwili. Sama nie wiedziała, na co dokładnie liczyła, kierując się tym nagłym impulsem.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon [odnośnik]12.01.16 19:16
Zdawał się pogrzebać wszystko; przysypać suchymi grudami ziemi, umieścić głęboko, pozwalać gnić pod powierzchnią i obumierać. Jakiekolwiek myśli, logiczne odbieranie bodźców, wrażenie uczynienia choć względnego porządku, dostrzeganie ogółu tła skąpanego w jasnym świetle pomieszczenia. Wszystko zostało wyłączone, wszystkie drogi odcięte a sygnały zniwelowane, na nowo czyniąc z umysłu wyłącznie mętną masę, bezwiednie poddając się działaniu aktualnej sytuacji.
Miał wrażenie, że może go poczuć. Chłodny dotyk osiadającego na twarzy wiatru, który wnikał we włosy, wprawiał w drganie materiał; że widzi na nowo cały ponury krajobraz, pokryte korozją, zapomniane przedmioty widziane zrozpaczonym, zapominającym się umysłem i obecną gdzieś pośród tego wszystkiego j ą. Nie zastanawiał się co mówi; słowa brzmiały dla niego jak zwyczajny bełkot, uchodząc pod przymusem uginających się mięśni gardła. Opuszczając krtań i drgając w eterze niezależnie od jego woli, odkrywając wraz z nimi wszystkie obawy, łącząc w niestabilną, nie do końca zrozumiałą nawet dla niego całość.
Nie sądził, że się odważy. Nie uważał, choć p a r a d o k s a l n i e odpowiedział na pocałunek niemal automatycznie, pieczętując go delikatnym ruchem warg i powoli wzrastającego udziału języka. Przymknął oczy, jakby chciał skupić się dokładniej na ogarniającej go fali doznań. Oddech mimowolnie przyspieszył, chcące objąć dłonie niemal nie wypuściły gazetę, ostatecznie jedną przyciągając kobietę do siebie, w celu przedłużenia momentu do granic możliwości. Nie myślał. Nie zastanawiał się. Nie rozważał. Zniknęło nawet widmo okrutnego sierpnia, którego traktował jako niezwykłą dla niego nauczkę. Który przeszkadzał, nie pozwalał - teraz jednak rozpłynął się we mgle, jakby już nigdy więcej nie miał się pojawić.
- Nie chcesz tego - powiedział, kiedy w końcu zdołał oderwać od niej wargi; przekazał, choć nadal wpatrywał się w nią z rosnącą wnikliwością w oczach, innych od tych wcześniejszych, bardziej śmiałych, lecz jednocześnie nic nie insynuujących. Ton zakrawał niemal na granicę półszeptu, ulotnił słowa szybko, na jednym wydechu, zdając się czynić to z niemałym trudem. Pozornie obojętnie, pozornie przekazując jeden z wielu faktów, lecz przy tym nieadekwatnie nie ruszając się ani o milimetr.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Salon [odnośnik]14.01.16 22:34
Był tak blisko. Tak bardzo ciepły, namacalny, w dodatku odwzajemnił jej śmiały ruch. Może przez ułamek sekundy obawiała się, że zostanie odepchnięta, ale tak się nie stało. Powoli zaczynała rozumieć, co musiał czuć tamtego dnia; teraz było praktycznie tak samo, to tylko role się odwróciły, dziś to ona wykonała pierwszy krok. Nie zamierzała jednak znikać, tak, jak Daniel wtedy.
Wystarczyło, że wyciągnęła ręce, a mogła poczuć jego sylwetkę, zarys mięśni pod materiałem, szorstki zarost na policzkach i nieco sztywne włosy, w które niedługo później wsunęła dłoń, czyniąc mu lekki bałagan na głowie. On również mógł poczuć ją, jeśli tylko chciał. Była w jego zasięgu i nie stawiała żadnego oporu. Jej ekscytacja wzrastała, była ciekawa, jak to się potoczy. Nie chciała myśleć o niczym poza czysto cielesną przyjemnością. Na myśli przyjdzie czas później... Kiedy Daniela już tutaj nie będzie. Kiedy znowu zostanie sama, z tą gorzką świadomością, że na nic więcej niż przelotne znajomości nie może liczyć. Nie tutaj, nie w sytuacji, kiedy jej status krwi stawiał ją w takiej, a nie innej pozycji.
Teraz jednak w ogóle o tym nie myślała. Ani o uprzedzeniach, ani o pracy, ani o sierpniu, ani o tym, co będzie, gdy znowu zostanie sama.
- A właśnie, że chcę – wyszeptała z przekorą, opierając obie dłonie na jego klatce piersiowej. Przez materiał koszuli niemal wyczuwała szybkie bicie jego serca. – Przyszedłeś do mnie, jesteś tu. Nie pocałowałabym cię, gdybym tego nie chciała.
Usadowiła się na jego kolanach. Prowokująco, może nieco bezczelnie. Pocałunek jeszcze bardziej ją ośmielił. Oddychała szybko, a jej wzrok stał się roziskrzony. Prawie zapomniała o wcześniejszym zmęczeniu. Mógł wyraźnie zauważyć jej przemianę z nieco zahukanej dziewczyny skonsternowanej nagłym spotkaniem na ulicy w osobę, która sama go prowokowała i kusiła.
Znowu nachyliła się nad nim, obejmując go mocno, niemal przyszpilając do oparcia kanapy i muskając ustami wargi. Powoli też sięgnęła palcami do jego koszuli, czekała na jego reakcję. Nie chciała przecież niczego robić wbrew jego woli, tym bardziej, że w staroświeckiej Anglii takie gesty mogły uchodzić za niestosowne.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon [odnośnik]15.01.16 20:08
Mógł wychwycić językiem nieznaczny, alkoholowy aromat z wyczuwalną już samym czubkiem słodyczą - kiedy rozchylał wargi i znowu je zacieśniał, odcinając się powiekami od zbędnych, wzrokowych bodźców, kryjąc rozpalające się powoli oczy, chcące zaskarbić sobie lustrowany łapczywie widok. Mógł zarejestrować jej oddech, powietrze wydychane, jakie osiadało ciepłym strumieniem na powierzchni jego skóry, rozpływając się jak mgła, której niewidzialne skłębienia na moment zatrzymywały się, kreując za każdym razem wrażenie przyjemności. Mógł ją objąć, gładzić delikatnie opuszkami palców, odgarniać niesforne kosmki włosów, które miękko rozwarstwiały się pod drobnym naciskiem. Mógł dotknąć, p o c z u ć, kiedy gwałtownie zmniejszyła dystans, powodując przejście wzdłuż jego pleców drżenia nieznacznej, zmieszanej wraz z zaskoczeniem ekscytacji. Przez odsłonięte na nowo tęczówki zdawało się przebyć błyśnięcie, a odseparowane w owej chwili usta, rozchyliły się odrobinę, formując niejednoznaczny, choć zdawałoby się - aprobujący - uśmiech.
Ona tego chce.
Wszystkie jego zmysły krzyczały; wrzeszczały warstwy pobudzonych nagle komórek, doszukujących się nagle możliwie największych doznań. Krzyżowały rozpalone ogniem żądzy spojrzenia, obserwowały, każdym ruchem wyszukiwały p o d d a n i a, przyzwolenia na dalsze, powolne badanie dotykiem, chcąc przejść z neutralnych miejsc ku znacznie bardziej wrażliwym. Chce tego. Upewniał się po raz kolejny, upajał tą myślą, karmił jej przemianą jak najsłodszym pokarmem. Nie zastanawiał się, czemu. Nie myślał, co za tym stoi, wyłącznie celebrował daną chwilę; odsłaniając kolejną z kart, zakładając następną z masek, która zrzucała z niego obecne wcześniej zniewolenie.
- To nie wystarczy - oświadczył cicho, niemal bez emocji, spoglądając uważnie na jej dłonie. Nie patrząc jej w twarz, tylko uważnie obserwując, jak drobne palce zahaczają o guziki, jak przejeżdżają za pośrednictwem materiału po skórze. Wydawał się dziwnie opanowany, niemal chłodny, jakby całość wydarzenia była wyłącznie elementem ułożonego planu, skrupulatnie przemyślanego, który właśnie teraz miał zacząć się wypełniać. Mimo, że to nie on zaczął - wystarczył mu jeden bodziec, jeden znak, jeden sygnał. Niczego więcej nie potrzebował.
Z nieziemskim spokojem, na który nie wskazywałoby łomoczące pod osłoną żeber serce, rozproszył dłonie kobiety obecne na jego torsie. Zdawałoby się, że chce to wszystko przerwać, lecz niemal nieprzewidywalnie w tej samej chwili, przemknął własnymi wzdłuż jej bluzki, zaczynając ją powoli, od dołu zdejmować. Bawił się materiałem, wydłużał każdą chwilę do granic możliwości, patrząc wnikliwie na postępujące efekty własnych działań. Nagle jednak zatrzymał się, jakby zastygnął w połowie ruchu, umieszczony obok niej nie jak człowiek - a jedynie posąg człowieka. Uniósł w tym momencie wzrok, powoli, na nowo zatapiając w jej twarzy oczy.
- Mam rację? - zapytał, tonem znacznie wyraźniejszym niż przedtem, jakby nie szukał pozwolenia, tylko p o c h w a ł y, którą usiłował złudnie oszukać rosnące z sekundy na sekundę niezaspokojenie.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Salon [odnośnik]16.01.16 15:26

Z jej ust wyrwało się ciche westchnienie, a ręce oparte na ciele Daniela drżały nieznacznie pod wpływem ledwie skrywanej ekscytacji. Nieco prowokująco przygryzała wargę, pozwalając, by jego palce wślizgiwały się w jasne pukle sterczące w nieładzie wokół jej leciutko zarumienionej twarzy. Nieznacznie się wyprężyła, a palce sprawnie radziły sobie z rozpinaniem koszuli. Nie będzie to w końcu jej pierwszy raz; jeśli Krueger jeszcze o tym nie wiedział, to wkrótce się dowie, że ma do czynienia z dosyć wyzwoloną dziewczyną. Odrzuci go to? Czy może nie będzie mieć dla niego znaczenia?
Odsunął jednak jej dłonie, zanim uporała się ze wszystkimi guzikami i ku jej wielkiemu zaskoczeniu chwycił brzeg jej bluzki, powoli podciągając ją w górę. Po jej skórze natychmiast przeszedł dreszcz. Wymamrotała jedynie coś niewyraźnie, bardziej niż na jego słowach skupiona na jego gestach, mimice jego twarzy i poszczególnych ruchach jego dłoni. Koszulka po chwili wylądowała gdzieś na podłodze; Alice już nawet nie patrzyła w tamtym kierunku. Powróciła do prób pozbycia się koszuli mężczyzny, wiercąc się nieznacznie na jego kolanach. Mógł teraz zobaczyć, że była dosyć szczupła i płaska, a jej ramiona były lekko nakrapiane piegami, podobnie jak twarz.
Od czasu do czasu zatrzymywali się w tym wszystkim, wracając do pocałunków. Kolejne elementy ubioru po kolei spadały na podłogę, aż w końcu ich rozgrzane ciała splotły się w uścisku, dążąc do zaspokojenia tych najbardziej cielesnych potrzeb, do prób całkowitego zapomnienia o wszystkim. Może rano będzie miała wyrzuty sumienia, że znowu to zrobiła, znowu przespała się z prawie obcym mężczyzną. Cóż poradzić, że ten, z którym wiązała nadzieję, został zmuszony przez rodzinę do odtrącenia jej?
Była sama. Musiała uciec od tego nieprzyjemnego poczucia samotności i pustki, poczucia bycia wyalienowaną w obcym, konserwatywnym kraju. A Daniel szczęśliwie dla niej pojawił się w odpowiednim momencie.

Gdy się ocknęła, niebo za oknami szarzało. Niedługo zapewne miało zacząć świtać. Alice poruszyła się lekko na kanapie, prawie się z niej zsuwając. Było jej rozkosznie ciepło, więc przez dłuższą chwilę leżała tak z zamkniętymi oczami. W miarę jak się rozbudzała, zaczęła sobie przypominać wydarzenia minionej nocy i natychmiast otworzyła oczy. Zatrzepotała powiekami, ostatecznie przeganiając resztki snu.
Daniel. Leżał obok niej, oboje byli ciasno stłoczeni na kanapie w jej salonie, przykryci jedynie cienkim kocem. Ich ubrania nadal zaścielały podłogę, niemal krzycząc, co się tutaj wydarzyło.
Alice poruszyła się mocniej.
- Danielu? – wyszeptała ledwie słyszalnie. I tłumiąc wyrzuty sumienia, lekko musnęła dłonią policzek mężczyzny, czekając, aż ten się przebudzi.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon [odnośnik]16.01.16 17:00
Okryty senną peleryną umysł odpoczywał w surrealistycznych wizjach, zanurzony po resztki w wyimaginowanym świecie, balansując po granicy prawdy i absurdu. Pod zamkniętymi oczami mógł ujrzeć strzępki wspomnień, urywki pełne śmiałych i amoralnych gestów, których jednak nie żałował - nie rozważał, jakby były czymś zupełnie naturalnym, co miało najzwyczajniej w świecie nastąpić, prędzej czy później jak jeden z wyznaczonych celów. Czy to był on?
Czy jednak nie?
Dłonie nosiły na sobie wspomnienie dotyku, przebiegania wzdłuż ciała młodej kobiety; zdawało się ono na nich osiadać, wyznaczać na palcach niewidzialne piętno. Teraz jednak leżały spokojne, wraz z całym ciałem umieszczonym w błogim bezruchu rozluźnionych mięśni - jedynie klatka piersiowa unosiła się i opadała w regularnym rytmie, zarysowując nieznacznie na płaszczyźnie okrywającego ich materiału. Cały uśpiony, kontaktował wyłącznie w znaczeniu pobieżnym, znajdował się za zasłoną zsyłającego odpoczynek transu. Głos Alice połowicznie przedzierał się przez jego uszy, przechodził stłumiony, jak wypowiadany za szeregiem murów, jak ledwie słyszalne naznaczenie, być może będące tylko wytworem jego wyobraźni. Wykrzywił twarz w grymasie, wychwytując, że właśnie ktoś mówi czyjeś imię. Delikatnie, jakby poszczególne głoski były miękkimi, jedwabnymi nićmi; lekko, z wrażeniem powtarzania się przez moment, rozbijania niczym ledwo słyszalne echo. Daniel. D a n i e l. Mózg po chwili zinterpretował, że ktoś zdaje się go wołać, że to jego imię jest wypowiadane, że powinien coś zrobić, coś...
- Wynoś się - mruknął w swoim ojczystym języku, odwracając się momentalnie na drugi bok. Przebijające się przez powietrze słowo zostało odebrane jako zwyczajne zakłócenie, od którego starał najbardziej się odsunąć. Nie wiedział nawet, kto go woła, uznając go wyłącznie za natrętną personę. Niech zostawi go w spokoju, do cholery jasnej, chętnie wyrzuciłyby zaciśnięte teraz usta. Ale nie otworzyły się po raz kolejny, a wraz z przechodzącym po usłanym przez szorstki, dwudniowy zarost dotyku, gwałtowny impuls przeszedł jednomyślnie wzdłuż całego ciała mężczyzny. Złapał ją niemal automatycznie - silnie, zdecydowanie i bez wcześniejszego pożądania - w czysto zdawałoby się obronnym geście, za rękę, wyraźnie zaznaczając swój uścisk na blednących w tym momencie kłykciach. Dopiero po jakimś czasie, otworzył powoli oczy, rozganiając ociężałym ruchem powiek ogarniającą go jeszcze ciemność. Jasna łuna światła uderzyła w jego źrenice, rozszerzone i nieprzystosowane do otoczenia, powodując przez moment nieprzyjemne uczucie. Rozejrzał się; niemal obojętnie przejechał wzrokiem wzdłuż leżących na podłodze ubrań, bez większej reakcji na przywoływane ich widokiem wspomnienia. Osiadł spojrzeniem na twarzy Alice, uwalniając ją w tym momencie z zakleszczenia lekko ścierpniętych palców. Budził się, wracał do przytomności, na nowo kojarząc wszystkie zaistniałe fakty.
- Coś mi się śniło - rzucił na wytłumaczenie, gwałtownie rozprostowując dłoń i znowu ją zginając, jakby sprawdzał, czy wciąż posiada kontrolę nad jej ruchem. Podniósł się nieznacznie; jego oczom ukazał się widok z okna. - Wybacz - dodał, dopiero teraz sobie uświadamiając, że mógł zrobić we śnie coś niewłaściwego. Choć nadal wydawał się rozmyty, pusty i bez emocji, nie patrząc nawet na nią, ze wzrokiem utkwionym wyłącznie w jakimś obecnym przed sobą punkcie.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Salon [odnośnik]17.01.16 20:20
Wciąż było jej przyjemnie ciepło. Tak bardzo nie chciało jej się otwierać oczu, ale musiała, chciała upewnić się, czy to aby na pewno nie był sen. Nie był; Daniel rzeczywiście leżał obok, a ona była przytulona do jego boku, ich ciała stykały się ze sobą pod kocem. Gdyby przekręciła się gwałtowniej, zapewne spadłaby na podłogę. To byłoby dużo bardziej gwałtowne przebudzenie.
Gdy musnęła dłonią jego policzek, mężczyzna poruszył się i mruknął coś w obcym języku, po czym obrócił się tyłem do niej, zapewne zbyt zaspany, by zdawać sobie sprawę z jej obecności. Wtedy jednak szybko wyciągnął rękę i złapał jej dłoń, którą trzymała na jego policzku. Westchnęła cicho, czując mocny uścisk na palcach.
Przez krótką chwilę leżała więc tak, wahając się, ale po chwili znowu podjęła próbę obudzenia go. Poruszyła mocniej dłonią, którą trzymał, próbując wydostać ją z jego uścisku i znowu powtórzyła jego imię. Daniel najwyraźniej zaczął bardziej kontaktować, bo po chwili ją puścił. Odruchowo poruszyła palcami, czując, jak wraca jej czucie. Patrzyła, jak obracał się w jej stronę, jak patrzył w przestrzeń nieprzeniknionym wzrokiem.
- Nic się nie stało – rzekła. – A jeśli chodzi o to... – Ogarnęła wzrokiem przestrzeń wokół nich. – Może rzeczywiście nas trochę poniosło.
Rzeczywiście trochę. Cóż, nie tak łatwo było odmawiać pokusom. Alice nie potrafiła opierać się sygnałom wysyłanym przez Daniela i mimo cichego głosiku z tyłu głowy, który nakazywał jej zachowanie rozsądku, po prostu dała się ponieść. Czy żałowała? Cóż, zależy, jak to wpłynie na ich relacje. Nie liczyła na nic poważnego z jego strony, ale nie chciałaby utracić jego sympatii. Dawno oswoiła się z myślą, że jeśli mężczyźni szli z nią do łóżka, to nie dlatego, że liczyli na coś trwałego i poważnego, a po prostu chcieli odreagować i przeżyć przyjemność. Jak i ona. Nie miała więc żadnych oczekiwań w jego kierunku, oczywiście poza tym, żeby nie wycofywał się zupełnie z kontaktów z nią.
Miała ochotę zapytać, co teraz. Otworzyła usta, ale po chwili znowu je zamknęła. Chciał wrócić do siebie, czy w spokoju przespać do rana? I przede wszystkim, co teraz myślał, co kłębiło się pod zmierzwionymi włosami i zamyślonym spojrzeniem niebieskich oczu? Czekała na jego reakcję w napięciu, nie przestając obserwować poszczególnych drgnięć jego twarzy. Chciała już wiedzieć, jak zareaguje. Każda kolejna sekunda wprawiała ją w konsternację i niepokój, jakich nie czuła podczas tych dawnych znajomości, zawieranych jeszcze w Ameryce. Teraz wydawały się tak bardzo odległe, jakby wydarzyły się w życiu jakiejś innej Alice.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon [odnośnik]18.01.16 8:48
Był naznaczony. Upstrzony pamiątkami po dotyku, pokryty piętnem muśnięć na całej powierzchni, wzdłuż, wszerz; obdarty ze sfery ciała jako sanktuarium swojego jestestwa, dzieląc je z innymi i jednocześnie im tę własność odbierając. Był mozaiką wspomnień palców, które niegdyś zdołały go dotknąć, uścisnąć, zadrapać, które zaciskały się na ramionach w haczykowatych wygięciach, które zdołały kiedykolwiek zostawić na nim swój ś l a d, niezmywalny przez wodę, nierozerwalny dla powietrza, stały, niewidoczny lecz wciąż odczuwalny w swoim fantomowym połączeniu. Sięgającym znacznie głębiej, przedzierającym się przez zewnętrzność, głęboko, aż do samego środka duszy. Rozwiewając senne chmury, które piętrzyły się nad półkulami jego umysłu, szedł wzdłuż wąskiego mostu między snem a jawą, chwiejąc się i chybocząc raz w jedną to drugą stronę. Linia wydawała się być rozmyta a wyjście z transu niemal niewidoczne - mimo że przepuszczał wciąż fakty jak przez sito, reagował, zdawał sobie sprawę, mimo, że teoretycznie przecież zachował świadomość. Mrugał powoli, poruszał się ociężale, jakby każda, najdrobniejsza reakcja przychodziła mu z niemałym trudem. Jakby jego ciało zmieniło się w jeden wielki, ołowiany odlew, zastygającym z biegiem każdego tchnienia, coraz bardziej zamieniając go w statyczny posąg. Była blisko, ale czy pragnęła bliskości? Czy coś od niego oczekiwała, dlaczego... Formował w głowie same urywki, nie mając już nawet sił na ich ukończenie. Ciepło bijące od jej ciała, rozlewało się przyjemną falą, wnikając w głąb skóry. Chciał wstać, ale nie potrafił, wprawiony w ten, zdawałoby się, b ł o g i stan, w którym istotność czasu pozornie nie miała miejsca.  
- Możliwe. - Rozejrzał się niemrawo, mimowolnie zawieszając wzrok po raz kolejny na podłodze. Pomięte części garderoby, zdające się być rzuconymi od niechcenia; nieregularnie powyginane w różnych kierunkach. Niezwykle wymowna kompozycja, sama w sobie będąca streszczeniem, dowodem, przez który nie spoczywały one - jak powinny - na ciele właściciela. - Uważasz to za coś złego?  - zapytał nagle, nie odrywając przy tym spojrzenia od taksowanego widoku.
Czuł się... Otępiały? Mętne fale dezorientacji zaczynały powoli go opuszczać, wprowadzając do działań więcej racjonalności. Ale nadal znajdował się na granicy, nadal balansował, jednocześnie zdawał sobie sprawę i nie wiedział, co właściwie robi w tym oto miejscu. Przyjemnie. Tak właśnie się czuł - i dziwnie spokojnie. Choć nie mógł nazwać tego aktu spełnieniem długo wyczekującej miłości, choć właściwie nigdy tak nie powiedział, w żadnym przypadku, nigdy...
Czy kiedyś sam siebie oszukał?
Wyciągnięta ręka nadal mrowiła, jakby wbijał się w nią stos niewidzialnych, drobnych igiełek. Musnął policzek Alice, przez moment trzymając dłoń w nie do końca określonym wyrazie. Patrzył się na jej twarz, niby chcąc coś zobaczyć - lecz zarazem nie mogąc tego ujrzeć.
- Trudno jest... - zaczął; wydawało mu się, że ogarnia go nagła, paraliżująca fałdy głosowe suchość. Zjechał po jej twarzy w dół, do szyi, czując pod palcami gładką, niemal pergaminową powierzchnię. Wtem jednak się zatrzymał, zabrał rękę, w zdającym się postępować wyrazie rezygnacji. - Będę się zbierał. - Zmienił kompletnie temat, nie pamiętając już, o co mu wcześniej chodziło. Jednego jednak był pewien.
Nie może tutaj zostać.


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Salon [odnośnik]18.01.16 21:41
Przez chwilę trwała w takim zawieszeniu, bezwiednie bawiąc się brzegiem koca, którym wciąż oboje byli okryci. Niebo za oknem coraz bardziej jaśniało, a nad dachem znajdującej się naprzeciwko kamienicy majaczył jaśniejszy pasek. Sekundy wciąż mijały jednak zadziwiająco powoli, tak przynajmniej jej się wydawało.
Poruszyła się lekko, przez chwilę rozważając wypowiedziane przez niego słowa. Oblizała spierzchnięte wargi. Przez noc zdążyło zaschnąć jej w ustach.
- Nie – rzekła po chwili, lekko zachrypniętym głosem. Odchrząknęła i dodała głośniej: – Oczywiście, że nie.
Wolną dłonią machinalnie przeczesała potargane włosy, przesunęła po bladym policzku; na jednym wciąż było widać lekkie odgniecenia powstałe w czasie snu, jednak jej oczy były coraz bardziej przytomne. Rozbudzała się i pewnie nie uśnie tak szybko; raczej będzie przekładać się z boku na bok, z głową pełną myśli.
- Mam tylko nadzieję, że to niczego nie zmieni w naszych eee... relacjach – powiedziała. – To znaczy...
Nie wiedziała, jak dokładnie to określić. Oczywiście, nie pogniewałaby, gdyby stali się lepszymi znajomymi, ale bała się, że po tym wszystkim mógłby chcieć się odsunąć, wycofać, nie mieć z nią nic do czynienia. Może, wbrew temu co mówił, uważał że to zaszło za daleko. Może nie był z tego zadowolony. A może był, kto go tam wie. Daniel był specyficznym facetem, trudno było nadążyć za jego tokiem myślenia, tak samo jak trudno było rozgryźć jednoznacznie jego reakcje. Tak się spodziewała, że będzie chciał już iść; w sierpniu też szybko zniknął. I długo się nie odzywał. Jak będzie teraz?
- Och... Jeśli chcesz, w porządku – skwitowała, nie zamierzając na siłę próbować go nakłonić do pozostania. – Tylko nie myśl, że cię stąd wyganiam czy coś.
Ale po chwili wzruszyła ramionami i w końcu wysunęła się spod koca i wstała, po czym zaczęła się ubierać, siedząc tyłem do niego. Po krótkiej chwili stała już przed kanapą kompletnie ubrana, splatając ręce i wpatrując się w jego twarz.
- Odzywaj się czasami – poprosiła nagle. – Byłoby mi bardzo miło.
Jak zrobi, tego nie mogła być pewna, no ale cóż, przynajmniej okazała, że liczy na jakiś odzew, gdy tylko znajdzie chwilę. Wiele nie oczekiwała. A teraz pozostawało jej się po prostu z nim pożegnać i patrzeć, jak opuszczał jej mieszkanie.
Po jego odejściu poszła do kuchni, by napić się soku, po czym wróciła do salonu i znowu wsunęła się pod koc. Kanapa wciąż była nagrzana od ich ciał i pachniała Danielem, więc ostatecznie wstała i poczłapała do swojej sypialni, padając na łóżko tak, jak stała. Wbrew swoim wcześniejszym obawom, zasnęła dosyć szybko.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon [odnośnik]18.01.16 22:48
Opadł po raz ostatni na kanapę, pozwalając zagłębić się w jej miękkim obiciu plecom. Ze spokojem, lecz już znacznie trzeźwiejszym od poprzedniego, z rozwianymi chmurami zmęczenia, zaspania, powoli zanurzając się całkowicie w pobliskiej rzeczywistości. Czuł się... Nadal nic nie czuł. Szukał w głębi swojej duszy emocji, lecz nie mógł niczego wykrzesać; odnosił jedynie wrażenie, że kręci się po zgliszczach, po samej namiastce pustki, która nie była w stanie mu ofiarować absolutnie n i c z e g o. Niewidzialne zęby sumienia zdawały się gdzieniegdzie wbijać w pozornie stabilny układ struktur, szarpiąc i nie chcąc puścić, lecz jednocześnie nie poddając powodu swojego działania. Dziwne. Nietypowe. Po raz kolejny - abstrakcyjne. 
Niemożliwe do zrozumienia.
Powinien się cieszyć. Powinien czuć s a t y s f a k c j ę w związku z odczuwaną wcześniej przyjemnością, chwilową lecz niezaprzeczalnie obecną, wciąż rozbrzmiewającą gdzieś z tyłu jego umysłu wymownym echem. Ale w sumie... Nie potrafił jej poczuć. Nie potrafił dłużej cieszyć się z chwili, w której leżeli obok siebie, już w błogim spokoju, przelewając przez palce uciekające własnym tempem sekundy. Chciał zniknąć. Chciał iść daleko - do swojego domu, jak najdalej, chciał wyjść dla samego faktu wyjścia. Dusił się. Samotność wydawała się rozkoszną ucieczką.
- Będę. - Odpowiedział tylko, zdawkowo, nadal z utkwionym w Alice wzrokiem. Nie odzywał się wcześniej; milczał, wpatrując się w nią z kompletnym brakiem emocji, które wydawały się być stłumione pod pozornie obojętną wymową mimiki. W ich... No właśnie, relacjach. Nie wiedział, do czego to zaprowadzi. Nie pragnął wiedzieć; planować po raz kolejny, zamierzać, dać się zamknąć w kolejną sztywną formę. Nie uronił z siebie ani jednego słowa; potem już tylko wstał, nakładając na siebie ubrania, powoli zapinając guziki w koszuli, która nosiła na sobie znamiona pogięć. 
Ostatecznie wyszedł, nie rozważając nawet, czy jeszcze kiedyś zdołają się spotkać. 

| zt


I'll hit the bottom

hit the bottom and escape

escape

Daniel Krueger
Daniel Krueger
Zawód : Dziennikarz Proroka Codziennego
Wiek : 33
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Kawaler
po drugiej stronie
na pustej drodze
tańczy mój czas
w strugach deszczu dni toną
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 Tumblr_nn2tluHBTr1up9f3oo1_500
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t1164-daniel-krueger https://www.morsmordre.net/t1243-krebs https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f174-long-acre-14-8 https://www.morsmordre.net/t1485-daniel-krueger
Re: Salon [odnośnik]19.01.16 18:55
Raz, dwa
Raz, dwa
Raz...

Pokonywał rzędy schodów niemal skaczącym krokiem, z entuzjazmem wymalowanym na twarzy i towarzyszącym cały czas, niezmiennym uśmiechem. Wytworzonym w serdecznym wyrazie wygięciu ust, które nie drgnęły ani na moment, podtrzymując odpowiednie uniesienie kącików. Szedł i nie zastanawiał się - która jest godzina, jakie mogą być okoliczności, czy właściwie to o d p o w i e d n i a pora na odwiedziny.
Dwa...
Schodów było coraz mniej; podeszwy butów odbijały się od twardego podłoża, przechodząc wzdłuż klatki schodowej kilkakrotnym echem. Głębokim, niweczącym gęstą, zmieszaną z ogólnym chłodem ciszę, jaka zasiedlała wnętrze d o s k o n a l e znanej mu kamienicy. Co jak co, ale drogi tej nie zapomniałby nigdy. I dosłownie musiał co pewien okres ją odwiedzać. Musiał. Był ciekawy, tęsknił, chciał dowiedzieć się, czy wszystko jest w porządku. Osoba Alice była mu niezwykle bliska - znacznie bliższa niż w typowej definicji kuzynostwa, mimo pięciu dzielących ich lat uznawana od zawsze za jedną z najciekawszych towarzyszek w spędzaniu wolnego czasu. Często się o nią martwił. Często; choć praktycznie owego tematu nie wspominał, jednak wciąż wydawała mu się niedoświadczona, poniekąd błądząca po otaczającym ją świecie. Nie wytykał jej luźnego podejścia do życia (sam się takim cechował), choć uważał, że powinna przez większość czasu darzyć wszystko większą dozą ostrożności. Bo to było najważniejsze. Najważniejsze z najważniejszych rzeczy. Nie zdziwił się, kiedy poradził sobie z drzwiami bez większych problemów - ach, te mechanizmy, łatwizna, wystarczył zaledwie jeden ruch różdżką. Wślizgnął się powoli do środka i w porę odkrył, że jego pojawienie się nie zostało jeszcze odnotowane. W końcu było dość wcześnie, pewnie spała, albo... Oby po prostu spała. Wszystko zdawało się iść zgodnie z planem (to był jakiś plan? Zignorował tę myśl), a na wieść o tym pozwolił sobie na poszerzenie uśmiechu. Świetnie. Naprawdę świetnie. Nie minęła chwila, a przybrał postać kota, który czym prędzej pognał do sypialni - bezszelestnie, jak na drapieżnika przystało. Rzucił się na łóżko i zaczął chodzić po przykrytej kołdrą Alice. Tam i z powrotem, tam i z powrotem. Tam... Prychnął, bo zauważył, że jego działania nie przynoszą pożądanych skutków; zeskoczył więc z pościeli, na nowo wracając do ludzkiej formy. Jednym ruchem wyszarpał materiał, omal nie zrzucając przy tym swojej kuzynki.
- Znowu dałaś się zaskoczyć - oznajmił donośnie ze słyszalnym w głosie triumfem. - ALICE! - Wykrzyknął jej imię, tak głośno, jakby mógł obudzić tym zawołaniem nawet umarłego. Pobudka, do jasnej ciasnej, żadnych zaspanych oczu! Trzeba być ZAWSZE gotowym.
Przyjrzał się jej uważnie i nagle zakrył dłonią usta, która posłużyła jako środek do stłumienia rozbawionego parsknięcia.
- Masz pidżamkę jak dziecko z przedszkola - wytknął, zdając się być na granicy wybuchnięcia śmiechem.
Gość
Anonymous
Gość
Re: Salon [odnośnik]20.01.16 19:57
Idzie jedną z nowojorskich ulic, która jednocześnie wydaje się znajoma i nieznajoma. Mija przechodniów, w większości najprawdopodobniej mugoli, lecz wydaje jej się, że idzie przed siebie w jakimś konkretnym celu. Kilkanaście metrów przed nią w tłumie podryguje nieco zwichrzona, ciemna czupryna. Glaucus?, myśli przelotnie, zastanawiając się, czy to na pewno on. Skąd wziąłby się w Nowym Jorku, skoro postanowił odciąć się od swojego amerykańskiego snu i rozpocząć życie pod kaprysy rodziny? Alice wie, że to nie on, ale z jakiegoś powodu chce dogonić posiadacza ciemnych włosów. Przedziera się między ludźmi, a budynki wokół wydają się jakby bardziej kolorowe, niż je pamiętała. Ale, jak to w snach bywa, ma wrażenie, że porusza się bardzo powoli, jakby brodziła w gęstniejącym cemencie, a jej pole widzenia jest zawężone. Ciemna czupryna w międzyczasie staje się jasna, a posiadająca ją osoba kurczy się; Alice nawet nie zastanawia się nad nielogicznością tego zjawiska, pewna, że wszystko wygląda tak, jak powinno. Przyspiesza kroku, biegnie. W jakiś dziwny sposób wydaje jej się, że coś ciśnie ją w plecy. Będąc blisko, zauważa, że osobą, którą śledzi, tak naprawdę jest kobieta. Niezbyt wysoka, o myszowatych włosach spiętych w kok... Gdy do niej mówi, nieznajoma odwraca się. Alice zauważa jasne oczy i twarz będącą niemalże odbiciem własnej...
W tym momencie, kiedy we śnie wypełniła ją konsternacja, poczuła, że coś faktycznie ugniata jej plecy, coś do złudzenia przypominające miękkie łapy... Po czym nagle została obudzona brutalnym zerwaniem z niej kołdry.
- Aaaaach! – krzyknęła, podskakując niespokojnie na łóżku. Otworzyła oczy i rozejrzała się chaotycznie. Wcale nie była w Nowym Jorku, a twarz, w którą patrzyła, nie należała ani do Glaucusa, ani tym bardziej do Charlotte Skamander ze starych zdjęć, które przeglądała wczoraj wieczorem przed snem i to tłumaczyło, dlaczego przyśniła jej się nieznana matka.
- Roger! – powiedziała głośno, jednak w jej głowie można było usłyszeć więcej wesołości niż strachu czy gniewu. – Zaskoczyłeś mnie! Jak tu wszedłeś?
Wydawało jej się, że przed pójściem spać zamykała mieszkanie, ale dla chcącego czarodzieja przecież nic trudnego, tym bardziej dla aurora. Nie był to zresztą pierwszy raz, kiedy wyciął jej taki numer, już gdy byli dzieciakami zdarzało mu się zakradać do jej pokoju i straszyć ją.
Szybko się rozbudziła. Nie sposób było się nie rozbudzić, widząc w swojej sypialni ekscentrycznego kuzyna.
- Bardzo śmieszne! – W odpowiedzi na komentarz odnośnie piżamy cisnęła w niego poduszką, myśląc jednocześnie: Ciesz się, że w ogóle mam coś na sobie!. Sama też się cieszyła z tego... I z tego, że była sama, bo gdyby przyszedł tu tak parę dni temu, zastałby ją śpiącą na kanapie z niejakim Danielem Kruegerem.
Starając się nie myśleć o Danielu i ich przygodnej nocy, zwlokła się jednak niezdarnie, patrząc po sobie. Za jej piżamę robiła luźna koszulka i spodnie, oraz stare, rozwleczone, niegdyś wściekle różowe, a dziś już wyblakłe skarpety.
- Nie jesteś dziś w pracy? – zapytała po chwili, kręcąc się po sypialni w poszukiwaniu jakichś ubrań, w które mogłaby się przebrać. – Czy idziesz na późniejszą godzinę?
W końcu znalazła ciuchy, więc wyszła na chwilę do łazienki i po chwili wróciła, już w dżinsach i luźnej koszuli.
Alice Elliott
Alice Elliott
Zawód : brak
Wiek : 24
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Salon - Page 2 K31FNDR
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t1201-alice-elliott https://www.morsmordre.net/t1911-poczta-alice#26809 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204
Re: Salon [odnośnik]20.01.16 21:21
K r z y k.
Rozdzierający ciszę, strwożony (te emocje!), jakby ujrzała co najmniej oblicze bogina. Sięgnął pamięcią do porannych przygotowań, nie, nie obsmarował się kamuflującym błotem, nie cuchnął jak smarki trolla (nie, żeby kiedykolwiek je wąchał), ani po prostu nie wyglądał strasznie - lub przynajmniej taką miał nadzieję. Ech, te kobiety i ich wybryki, to coś nie do zrozumienia. Najpierw nie zabezpiecza drzwi, a potem nagle dziwi się, że udało mu się wejść do środka. Czekał przez moment w milczeniu, aż usłana strwożeniem - i piegami, choć one akurat były niezmienne - twarz, przybierze wyraz choć częściowej koncentracji. Oparł się o ścianę, usiłując być możliwie najbardziej neutralnym.
- No normalnie, a jak! - oznajmił, gestykulując przy tym rękoma to w lewo, to w prawo, jakby dopadła go jakaś pląsawica. Och, wiesz, tylko znajomość zaklęć z poziomu pierwszej klasy w Hogwarcie, naprawdę nic wielkiego. Zmrużył nieznacznie oczy, cały czas nie spuszczając ze swojej kuzynki wzroku. Ton przybrał barwę znacznie poważniejszą, niemal surową, co tu mówić, po prostu w y c h o w a w c z ą: - Nie masz odpowiedniej ochrony. Ani drzwiczek dla kota, mówiłem ci miesiąc temu, że chcę je na urodziny. - Co z tego, że miesiąc temu był wrzesień, a on ma urodziny w czerwcu. Drzwiczki i tak się należały. Odchrząknął, widząc jak w jej tęczówkach zagościła ostatecznie bystrość, całkowicie przeganiając resztki sennego transu. Cieszył się, że ją widzi. I nawet nie rozważał faktu, że przecież przyszedł zupełnie znienacka, rano i do tego fundując Alice brutalną pobudkę. W jego umyśle widniało to wszystko w szufladce z napisem normalność. O ile w ogóle w jego umyśle były jakieś szufladki, bo zapewne bliżej mu było do ogólnego pobojowiska, bałaganu, szaleństwa - niemniej jednak z pewną metodą.
- A gdyby tu przyszedł jakiś wróg i chciał... - zaczął swoją standardową przemowę, obrywając w tym momencie poduszką. Niemal zadławił się miękkim materiałem, który dosłownie wepchnął mu się pod zęby. Mlasnął cicho, czując na języku jego posmak i czym prędzej poduszkę odrzucił.  - SŁUCHAJ, MŁODA, GDY DO CIEBIE MÓWIĘ - zaznaczył głośno z wyraźnym niezadowoleniem. Niech ją, co znowu wyprawia? I mogłaby wreszcie przestać chodzić w tych skarpetkach. Kiedyś ich barwa aż raziła w oczy, a teraz wyglądały, jakby przeszły kilkakrotnie przez krowi żołądek. Co, uwzięła się na nich? Jakaś pamiątka, hobby w sprawdzaniu, ile zdołają wytrzymać? Porzucając jednak te spostrzeżenia, w niby nonszalanckim geście skrzyżował ręce na piersiach.
- Dziś zaczynam później. A co, boisz się, że znajdę w twoim mieszkaniu coś podejrzanego? - ożywił się znowu, idąc do salonu, by ostatecznie powrócić do sypialni. Gdy Alice wróciła, mogła zastać go z głową w szafie. Odwrócił się z chwilą, kiedy tylko zdołał usłyszeć jej kroki. - Nie znalazłem nic. Jeszcze.
Gość
Anonymous
Gość

Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Salon
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach