Wydarzenia


Ekipa forum
Ścieżka w lesie
AutorWiadomość
Ścieżka w lesie [odnośnik]26.09.15 22:19
First topic message reminder :

Ścieżka w lesie

Ścieżka wiodąca przez pobliski las, wydeptana pośród rozległych krzew oraz rozłożystych koron drzew zamykających dopływ światła. Gęstość zarośli tworzy zaklętą atmosferę tajemniczości oraz romantyzmu, subtelnie podsycone bladą iskrą niepokoju. Nawet za dnia tę część lasu otula półmrok rozświetlany jedynie wąskimi, rzadkimi prześwitami słońca przez liście wysokich drzew. Słychać pohukiwania sów oraz tętent kopyt zwierząt przemierzających las. 
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ścieżka w lesie - Ścieżka w lesie - Page 6 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]29.12.20 9:49
Miał siedzieć w domu, pomagać Halowi w ogrodzie, z matką obrać jabłka na szarlotkę, ale znów go wywiało. Nie potrafił za długo usiedzieć w domu, ciągle go nosiło, a natura wzywała. Ledwo co odzyskał swoją różdżkę mógł swobodnie się poruszać po okolicy uznał więc, że dobrym miejscem będzie Gloucestershire. Czasami po prostu teleportował się tam gdzie poszybowała pierwsza myśl. Uczył się żyć na nowo w Anglii, stale w jednym miejscu, ciągle w otoczeniu domu rodzinnego. Powinien być szczęśliwy, a trochę się dusił. Poprzedniego dnia siedział w szklarni i doglądał skrzydła tropikalnego, które stało się jego oczkiem w głowie. Z przyjemnością patrzył na to jak rośliny rosną, jak zapuszczają korzenie. Mógł obserwować ich zachowanie, a już teraz wiedział, że będzie musiał przebudować system nawadniający, gdyż roślin przybywało. Dzisiaj zaś nie miał większego celu w swojej wędrówce po lesie. Po prostu potrzebował wyjść z domu i pozbierać myśli. Ułożyć plan na najbliższe dni, nawet jak nie miesiące. Musiał przeorganizować swoje życie, a odwlekał to w nieskończoność. Tak było łatwiej i prościej. Nie spodziewał się, że tego dnia spotka kogoś znajomego na swojej drodze, że wydarzy się coś co może sprawić, że zrewiduje swoje poglądy. Poprawił plecach i przeskoczył przez przewalone drzewo i zadarł głowę do góry kiedy usłyszał trel ptaków. Sięgnął po lornetkę by odnaleźć właściciela tego pięknego śpiewu. Dojrzał jedynie rubinowe skrzydła oraz szmaragdowy ogon w gęstwinie leśnej. Być może jest ich tutaj więcej? Liczył, że może trafi na gniazdo. Był to ptak pospolicie występujący w świecie ale był dość skryty i ciężko go było dojrzeć. Zwykle słyszano jego głos, dość głośny i urywany kiedy ptaki nawoływały siebie nawzajem. W tym momencie usłyszał za sobą szelest, jakby ktoś jeszcze przebywał w tej okolicy, co nie było niczym dziwnym. Każdy miał prawo spacerować po lesie, ale spotkania dawnego znajomego na takim odludziu się nie spodziewał. Usiadł pod drzewem i wyglądał źle. Herbert nawet nie udawał, że stan Tonksa nie był najlepszy. Przyspieszył kroku aby znaleźć się naprzeciwko niego.
-Tonks – zawołał czarodzieja po imieniu i przyjrzał się uważnie jego twarzy. Blada, wory pod oczami jakby nie spał od paru dni i zdawało się, że poniósł jakieś rany. Wyciągnął z plecaka butelkę wody by ją odkręcić i podać czarodziejowi – Pij.
Polecił krótko, a następnie wyciągnął różdżkę i odszedł parę kroków od mężczyzny i wypowiedział zaklęcie:
-Repello Mugoletum – odszedł znów kawałek i powtórzył. Wolał aby jednak żaden mugol ich nie zobaczył kiedy będzie składał towarzysza lub rozpalał ognisko. Następnie zebrał gałęzie wokół i uformował nieduży stosik. Zawsze miał ze sobą kubek, herbatę czy jedzenie gdyż nigdy nie wiadomo gdzie go wywieje w długich spacerach i wędrówkach. Rozpalił ogień i ustawił obok niego kubek z wodą. Zerknął na Tonksa uważnie.
-Kto cię tak urządził, co? – Zapytał przeszukując plecak w poszukiwaniu jedzenia. Znalazł kanapki oraz jabłka. Hattie zawsze wrzucała coś dodatkowego do środka jakby bała się, ze syn się zagłodzi w lesie.
Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]31.12.20 23:42
Drgnął i utkwił w Herbercie przekrwione oczy. Duchy, które widział wcześniej, się nie odzywały, tylko patrzyły na niego oskarżycielsko. A już na pewno nie podawały mu wody. Wyciągnął rękę, upił łyk, przekonał się o fizyczności napoju.
-Herbert? Ty... tu? - wychrypiał, nadal gapiąc się na dawnego przyjaciela trochę jak na zjawę. Nie spodziewał się tu ujrzeć nikogo znajomego, nikogo pomocnego. Nadal zżerały go wyrzuty sumienia z powodu tamtych mugoli, którym nie zdążył pomóc. W porównaniu z nimi był... cóż, żywy. Szkoda było na niego czasu i pomocnej ręki. Poradzi sobie, chyba. Mimo wszystko, na widok ognia zrobiło mu się jakoś cieplej, również na sercu. Teraz już był pewien, że Herbert mu się nie przewidział - miał zbyt wiele materialnych dowodów jego obecności.
-Wróciłeś do Anglii? - spytał trzeźwiej, z niedowierzaniem. To nie było teraz dobre miejsce, nie podczas tej wojny. Czyżby to polityka sprowadziła dawnego przyjaciela do kraju? Nie, niekoniecznie. Pamiętał, że Herbert bywał w takich miejscach, w których miesiącami mógłby nie dostawać żadnych wieści z Wielkiej Brytanii. Michael zawsze wiedział, że jest nieco uzależniony od adrenaliny, ale to Herbert Grey był uzależniony od podróży i przygód. To opowieści Herberta zaraziły Mike'a marzeniami o podobnym życiu, to jego wpływ nakłonił aurora do zgłoszenia się do zagranicznej placówki w Norwegii. Odwrócił wzrok, tłumiąc w sercu pretensje. Te powinien mieć tylko do siebie.
-N...nieważne. Nic mi nie jest. - wybełkotał, próbując usiąść bardziej w pionie. Nie chciał zaczynać spotkania po latach od litości, zwłaszcza, że każde wytłumaczenie jego stanu byłoby kłopotliwe. Wiesz, Herbert, zostałem w Norwegii wilkołakiem, a potem na moment straciłem panowanie nad sobą i jestem przekonany że zachowywałem się wtedy jak wilk? Wiesz, Biuro Aurorów jest zdelegalizowane, ale nadal pracuję pro bono i natknąłem się na patrolu na mordowanych mugoli? Mam ponad dekadę doświadczenia w zawodzie, a obrona i tak mnie zawiodła?
-Dostałem Cruciatusem... - wymamrotał, choć przez moment był przekonany, że tylko to pomyślał, a słowa nie wydobyły się z jego ust. Nie chciał o tym opowiadać, porażka paliła niczym wstydliwy sekret. Zorientował się dopiero po krótkiej chwili, przygarbił się. Wiedział, że kolega zna powagę Zaklęć Niewybaczalnych, ale wiedział też, że nie jest w stanie mu pomóc. Pewnie tylko magipsychiatra by był, ale... jakoś nie chciał iść z tym do Alexa.
-Ale w nocy, już sporo godzin temu. Nawet dałem radę się teleportować, tyle że nie do domu, ale po prostu... zbieram siły. - nieobecnie spojrzał na przekopywany przez Herberta plecak. Czyżby zobaczył tam kanapkę? Nie jadł śniadania, burczało mu w brzuchu.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ścieżka w lesie - Ścieżka w lesie - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]01.01.21 16:18
Mruknął cicho pod nosem widząc, ze Michael zaczyna wracać do świata żywych. Choć daleko mu było do bycia w stanie idealnym. Wyciągnął woreczek z suszem i wsypał do metalowego kubka, patrzył jak woda się nagrzewa i po chwili poczuł przyjemny zapach ziół. Nie widział Tonksa ładnych parę lat, ale pamiętał jak rozmawiali o swoich planach na przyszłość. Wydało się nawet, że Michael myślał o wyrwaniu się z Anglii, wspominał o Norwegii i pracy w tamtejszej placówce. Czasami kiedy Herbert wpadał na chwilę do domu rodzinnego widywał się z Tonksem, a ten opowiadał o swojej pracy. Przynajmniej tyle ile pozwalały mu wewnętrzne zasady. Grey zaś nigdy nie oczekiwał, że ten złamie je byle tylko odpowiedzieć coś więcej. Później ich drogi się rozeszły i Grey widywał z doskoku dawnego znajomego, nie mieli nigdy czasu dłużej porozmawiać. Sam Herbret też nie dążył do poznawania szczegółów konfliktu. Jednak nie mógł ignorować listów gończych za dawnymi przyjaciółmi. Nie było to łatwe patrzeć na ich twarze i nie czuć wzburzenia czy lekkiego ukłucia. Przyjdzie czas wybrać stronę, a Bertie chociaż nie mówił tego na głos to wiedział, którą stronę powinien trzymać.
-Masz farta, że postanowiłem wrócić – odpowiedział i do kubka z ziołowym naparem wlał coś z małej buteleczki, którą miał ze sobą. Podał kubek czarodziejowi wraz z kanapką, którą znalazł w plecaku. - Pij i jedz. Wyglądasz jakbyś miał zaraz zejść. Uważaj, mocne.
W końcu do ziół dolał trochę alkoholu z manioku od Indian z Południowej Ameryki. A ten na początku zdawał się łagodny, by dać o sobie znać po przełknięciu.
-Powinno trochę postawić cię na nogi, kolego.
Usiadł naprzeciwko aurora uważnie mu się przyglądając. Słysząc o klątwie jaką oberwał parę godzin wcześniej zmarszczył lekko brwi, ale nie zaczął wypytywać tylko odpowiedział.
-Paskudna sprawa. - Odłożył plecak obok siebie by samemu napić się wody. Takiej informacji się nie spodziewał. Curciatusem nie obrywało się od tak, bez powodu, idąc na zakupy. Tonks musiał się wmieszać w coś grubszego. Herbert przebywał w Anglii od niedawna więc mógł jedynie się domyślać co też przydarzyło się Michaelowi. - Jak odpoczniesz i nabierzesz sił sam dopilnuję abyś trafił do domu albo do magolekarza.
W sumie nie wiedział gdzie Tonks teraz mieszkał, ale na pewno Halbert wiedział gdzie szukać odpowiedniego lekarza. W końcu pracował u Pewerettów. Musiał wiedzieć takie rzeczy. Herbert może nie był we wszystkim zorientowany, ale na nie był ślepy na to co się działo wokół niego.
Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]02.01.21 21:15
Poczuł zapach ziół, ale chyba nie eliksirów. Był tak wyczerpany, że absurdalne myśli przewijały się kaskadą przez jego wspomnienia, więc nagle pomyślał, że Herbert i Halbert doskonale dogadaliby się z Vincentem. Uśmiechnął się nawet słabo do samego siebie, wspominając jak Rineheart jojczył mu na "chemię" w alchemii i polecał jakieś mieszanki ziołowe.
Może Greyowie mają dostęp do tojadu - przemknęło mu nagle przez głowę, ale to z kolei przypomniało mu o poprzedniej nocy, o tym jak omal nie stracił kontroli.. Kogo on oszukiwał, właściwie całkiem ją stracił. Może i nie przemienił się w wilkołaka, ale przeczuwał przyczynę dziwnych dziur w pamięci. Pamiętał dziką wściekłość, jaka ogarnęła go na widok krwi, pamiętał, że film urwał mu się chyba wtedy, gdy dostał Zaklęciem Niewybaczalnym, pewnie pod wpływem bólu. Przygryzł lekko język, postanawiając nie poruszać przy przyjacielu tematu likantropii, tojadu, niczego. Za bardzo się wstydził, szczególnie teraz, pod ciężarem poprzedniej nocy.
-Nic mi nie będzie, przecież nie jestem ranny... - zaprotestował, lekceważąc rany na własnej psychice. Wiedział, że nie powinien, że Zaklęcia Niewybaczalne były tak nazwane nie bez powodu. Ale chciał. Chciał zapomnieć, przynajmniej na krótką chwilę. Zmusił się do uśmiechu, słysząc o alkoholu.
-Co to? - zaciekawił się, upiwszy łyka. W okolicach języka trunek był mocny, ale przy przełyku zaczął już palić. -To nie z Anglii. - stwierdził z ciekawością. Znając Herberta, pewnie przywoził ciekawe pamiątki z podróży. Zaraz potem umknął wzrokiem, gdy wyrwała mu się prawda o własnych obrażeniach. Nie chciał się nad sobą rozczulać, nie chciał przecież nawet się do tego przyznawać - jakoś tak mu się wymknęło. Na szczęście, Grey znał go dobrze i samemu nie był aurorem, nie przeszedł więc do przesłuchania. Zadziwiająca normalność nieco odprężyła Tonksa, ale i tak szybko zaprotestował.
-Moja siostra jest uzdrowicielką. - a nawet obie siostry, ale o Justine wolał nie mówić, skoro jej twarz była na propagandowych plakatach, a z mugolskimi lekarskimi metodami Kerrie się nie obnosił. Lepiej było generalizować -Pomoże mi, jak dowlokę się do domu, ale szczerze mówiąc na razie wolę zjeść z tobą śniadanie niż słuchać jej kazania. Dzięki. - po raz pierwszy spojrzał na Herberta normalniej, cieplej. Zraniony wilk w jego wnętrzu zaczął się wyciszać, nasycony jedzeniem i piciem.
-Opowiedz, gdzie planujesz kolejną podróż? - potrzeba było chyba cudu, by Grey wrócił tu na stałe, nieprawdaż? A Michael potrzebował teraz odskoczni, choćby w postaci opowieści o dalekich stronach.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ścieżka w lesie - Ścieżka w lesie - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]02.01.21 22:11
Nie spuszczał z Tonka oka obserwując uważnie co się z nim dzieje, gotowy w każdej chwili zareagować. Teleportować ich w bezpieczne miejsce. Nie wiedział w co się ten wplątał, ale miał swoje podejrzenia. Ogień dawał przyjemne ciepło, a alkohol rozgrzewał od środka. Niestety nie miał nic więcej do jedzenia, gdyż nie przewidział, że skończy z towarzystwem w postaci rannego Aurora. Nawet jeżeli chciał wiedzieć więcej to miał świadomość, że i tak mało co wyciągnie od czarodzieja. Nie pozostało mu nic innego jak dopilnować aby ten zjadł, wypił, a potem odprowadzić do kogoś kto go poskłada.
-Napój z manioku – odpowiedział na stwierdzenie Michaela. - Od Indian z Amazonii. Poczujesz się po tej mieszance lepiej. Zioła są od Hala.
Dorzucił do ogniska parę gałązek, płomienie strzeliły radośnie w górę wraz z małymi iskierkami. Okolica wokół nich zdawała się być sielska i nie zapowiadało się, ze ktoś im przeszkodzi więc mogli siedzieć tak długo jak było potrzeba. Kanapka była z peklowaną wołowiną, ogórkami, cebulą i dużą ilością sera. Herbert by wrzucił po prostu kiełbasę i pół bochenka chleba, ale nie Hattie, która pilnowała aby syn się dobrze odżywiał jak jest w domu. Na wyprawach nie miała wglądu w jego dietę. Sam Herbert był jeszcze ogorzały od słońca i widać było, że musiał niedawno zjechać na Wyspy Brytyjskie. Przez to jego niebieskie oczy wydawały się jeszcze bardziej wyraziste niż zwykle.
-Taaa, oczywiście – skomentował stwierdzenie, że Tonksowi nic nie jest. Rozumiał jednak to, że ten chciał odwlec moment spotkania z siostrą. Hal też by mu czynił kazania gdyby zjawił się w takim stanie w domu. Rodzeństwo miało to do siebie, że marudziło i składało, a potem dalej marudziło. Dobrze, ze Michael miał na kim polega w takiej sytuacji.
-Na razie nie planuję żadnej w najbliższej przyszłości. - Oto nastąpił cud. Grey się nigdzie nie wybierał. - Na jakiś czas osiądę w Anglii. Chcę spisać moje pamiętniki i opublikować je. Dopiero potem wyruszę ponownie.
Nie wiedział jednak kiedy to nastąpi. Nie myślał o zakładaniu rodziny, bo która kobieta chciałaby się związać z włóczykijem jakim był Herbert. Chyba jedynie taka, która sama to kochała, a takiej jeszcze na swojej drodze nie spotkał. Był przekonany, że to Hal założy rodzinę, będzie miał gromadkę dzieci, a Herbert będzie tym wujkiem, który wpada do domu z kieszeniami pełnymi znalezisk i z głową wypełnioną wspomnieniami.
-Za to mogę opowiedzieć  jak przetrwać w dżungli. - Zaproponował. Raczej się to Michaelowi nie przyda, ale to zawsze jakaś ciekawostka i ewidentnie czarodziej chciał rozmawiać o czymś innym niż jego stan. - Podstawowe zagrożenie to głód, więc Indianie nauczyli się co można zjeść a co nie w dżungli. Uprawiają sami bananowce i maniok by przetrwać, a ze te dwie rośliny rosną jak chwast mogą przetrwać. Drugim zagrożeniem to woda i wszystko co w niej żyje. W wodzie żyje pewna ryba, która ma na płetwie górnej mały haczyk. Wkręca się w skrzela innych ryb i wyjada je. Zjada ofiarę od środka. Kiedy wejdzie w otwory człowiek... cóż... maczeta.
Widział dziecko, które zostało zaatakowane przez taka rybę. Miało krwotok wewnętrzny, zostało zabite przez własne plemię. Była to szybka i lepsza śmierć niż powolne konanie z wykrwawienia. Dżungla była okrutna i jeżeli biały człowiek chciał w niej przeżyć musiał zabrać ze sobą Indianina.
Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]04.01.21 17:16
Skinął głową z bladym uśmiechem. Z typową dla aurora dumą nie miał się za rannego i uważał, że daje radę dopóki stał o własnych siłach. Teraz co prawda siedział, a choć od starcia ze zwolenniczką Czarnego Pana minęło dobre kilka godzin, to serce wciąż waliło mu zbyt szybko, a dłonie lekko drżały. Najgorsze były jednak krnąbrne myśli i powracające obrazy - krwi, zwłok, drwiącego uśmiechu w czarnej mgle, duchów przeszłości.
Herbert też był duchem przeszłości, a Tonks nie poznawał czasem dawnego siebie - wesołego, beztroskiego i zafascynowanego przygodami kolegi. Przynajmniej wobec Greya nie miał wyrzutów sumienia, a napój z manioku rozgrzewał przyjemnie, zioła zaś uspokajały bicie serca i skutecznie odprężały.
-Mmm, dobra kanapka. Dzięki. - powiedział ze szczerą wdzięcznością, wgryzając się w śniadanie. Ognisko, trunek i jedzenie to chyba najmilsze, co ktoś mógł teraz dla niego zrobić.
-Zatrzymałeś się u Hala? - rzucił, jeszcze nie wiedząc, że Herbert rozgościł się tam na stałe. Herbert zaraz to potwierdził, a Mike uniósł lekko brew. -Przeczytałbym twoje pamiętniki. - zaczął, wiedząc, że byłyby bardzo interesujące. Ale... to na pewno jedyny powód? -Dlaczego wróciłeś akurat teraz? W Anglii nie dzieje się teraz za dobrze. - zapytał, spoglądając na Herberta z uwagą. Sporo starych znajomych wracało teraz do kraju, czyżby tkniętych patriotyzmem? Nie, nie spodziewał się tego jakoś po Greyu. Herbert zawsze wydawał się żyć trochę w swoim świecie - lepszym, ciekawszym, ale zarazem bardziej niewinnym. Tylko ktoś otwarty na świat mógł tak skutecznie go zwiedzać.
-Opowiedz. - poprosił. Jak przetrwać w lesie, to by mi się przydało. -Byłeś kiedyś w syberyjskiej puszczy, w zimie? - zagaił, od razu podsuwając Herbertowi kolejny temat. Ostatnią zimę spędził jako zarejestrowany wilkołak, ale ta może być ciężka. Wsłuchał się w opowieść o dżungli, chętnie uciekając w ten sposób od własnych zmartwień, aż drgnął z zaskoczeniem. No tak, to Herbert Grey, mógł się spodziewać upiornego wątku. -Można się jakoś bronić przed tą rybą? Merlinie, dobrze, że w Anglii takich nie mamy. - nie umiał pływać i nagle odczuł do wody jeszcze większą niechęć, brr.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ścieżka w lesie - Ścieżka w lesie - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]04.01.21 21:07
Upił znów łyk wody nie pospieszając Michaela, mógł z nim siedzieć i do nocy jeżeli była taka potrzeba.  Przeczesał dłońmi burzę brązowych włosów.
-Tak, wróciłem do domu rodzinnego – odpowiedział i coś go zakuło jak usłyszał, ze zatrzymał się u Hala. Greengrove Farm było jego domem rodzinnym. Tam się wychował, choć fakt, że ostatnie lata był tam przelotem ale wciąż to był jego dom, a nie tylko starszego brata. Cały świat mógł być jego ojczyzną, ale Greengrove Farm było przystają, ostoją, spokojem. Było domem z ciepłym kominkiem, troskliwą rodziną i gromadką jeży, która postanowiła się wprowadzić do ich ogrodu.
-Może będziesz miał kiedyś okazję, jak już zabiorę się za przepisywanie – na razie włóczył się po okolicy starając się przyzwyczaić do nowego trybu życia. Dla takiego wagabundy nie było to czymś łatwym i prostym. To tylko kwestia czasu aż wpakuje się w większe kłopoty. Miał do tego zdolność.
Jeden mięsień drgnął na twarzy Greya kiedy Tonks zadał pytanie, które pewnie jeszcze nie jeden raz usłyszy, a każdy otrzyma odpowiedź taka, która wydawała się Greyowi w danej chwili najwłaściwsza, ale nigdy nie będzie kłamstwem.
-Właśnie dlatego, że nie dzieje się za dobrze. - Odpowiedział w końcu podnosząc na wilkołaka niebieskie oczy, a cała jego twarz stężała. - Nawet ja wiem kiedy należy przestać udawać, że problemu nie ma.
Zebrał popiół, który się utworzył wokół ogniska, bliżej ognia. Pilnował aby go nie zaprószyć.
-Nigdy nie byłem na Syberii, sugerujesz abym się tam wybrał? - Jednak tropikalne lasy deszczowe były jego miejscem, do których zawsze wracał i robił to z wielką przyjemnością pomimo zabójczych motyli, ryb i pijawek. -Jak się chronić przed rybą? Nie wchodź cały do wody.
Zasada była bardzo prosta im mniej zanurzonego ludzkiego ciała tym lepiej dla człowieka.
-Najlepiej nabierać wodę dłońmi i w ten sposób się obmywać, masz wtedy pewność, że ryba nie wlezie. - Dodał po chwili, bo zdał sobie sprawę, że jego odpowiedź była dość lakoniczna. - Bywa taki moment, kiedy jesteś w dżungli, że kończą się zapasy. Kiedyś muszą... wtedy pozostaje zupa z małpy. To jest granica, którą wielu nie jest w stanie przekroczyć. To jest ta granica dżungli. Jeżeli ją przełamiesz, nic już nie jest straszne albo dziwaczne.
Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]04.01.21 21:55
Nieświadom lekkiego faux-pas, kontynuował jedzenie kanapki, co jakiś czas popijając ją trunkiem od Herberta. Nie zastanawiał się nigdy nad domem Greya, ale musiał przyznać, że nie myślał o Wielkiej Brytanii jako o stałym lokum przygodowego podróżnika. Sam bez oporów rozstał się z rodzinnym domem, gdy tylko dostał pierwszą pensję z kursu aurorskiego i wynajął mieszkanie w Londynie. Skutkiem ubocznym było to, że faktycznie do niedawna nigdzie nie czuł się jak w domu, o czym wiosną z pewnym smutkiem opowiadał Hani. Dopiero teraz, odkąd kupił Wrzosową Przystań, miał motywację do traktowania budynku jak domu, a nie jedynie funkcjonalnego miejsca zamieszkania. Tak czy siak, z pierwszym domem zerwał już dawno i nie spodziewał się, że przyjaciel nadal ma sentyment do rodzinnych kątów i uważa je za własne. Wręcz przeciwnie, nie spodziewał się po Herbercie żadnej nostalgii i był zbyt zaprzątnięty jedzeniem, by zauważyć nieznaczną zmianę w wyrazie twarzy Greya.
-Macie tam nałożone dobre zabezpieczenia? Zajmuję się tym teraz zawodowo. - wtrącił, kierując się nie tyle chęcią zarobku, co szczerą troską o przyjaciół. Słyszał o tym, jak Ministerstwo najechało dom Bertiego Botta i jak w Londynie okradano biznesy, które niegdyś obsługiwały mugolaków. Nadal był roztrzęsiony po tym, jak wczorajszej nocy zobaczył trupy w Surrey. Dobrych pułapek nie powinno się zaniedbywać, nie w tych czasach.
Herbert zresztą wiedział, że nie dzieje się dobrze. Michael z powagą skinął głową. To dobrze o nim świadczyło, że wrócił - choć pozostanie za granicą byłoby pewnie roztropniejsze.
-U rodziny wszystko w porządku? - spytał cicho, mając na myśli głównie najbliższych Herberta. Mgliście kojarzył, że Greyowie mieli mugolskich krewnych, ale nie pamiętał, by utrzymywali kontakt. Nie wiedział nawet, że Gwen to ich bliska kuzynka.
-Naprawdę? Myślałem, że prawie wszędzie już byłeś. - zażartował, maskując uśmiechem wyrzuty sumienia z powodu tego, że od dwóch lat nie odpisał na żaden list Herberta. Tamten zwalił to pewnie na karb podróży i sowich zawirowań, ale to Tonks pierwszy urwał kontakt, pogrążając się w depresji po ugryzieniu wilkołaka. Nie wiedział, gdzie Grey był i co zwiedził przez te ostatnie lata.
Chętnie opowiedziałby przyjacielowi o tym, jak walczył z morskim wężem w Oazie, ale to musiało niestety pozostać tajemnicą. Choć umiał kłamać, to trudno było opowiadać barwne historie bez wszystkich detali. Pokiwał zatem głową, zostawiając temat ryb.
-Granicą jest zupa z małpy? - uniósł brwi. -No nie wiem, moją granicą byłyby pewnie psy i koty, ale małpy... cóż, nigdy żadnej nie widziałem, ale chyba nie miałbym sentymentów.
Co to są małpy? Brzmią pyssssszzzznie. - drgnął, gdy wilcza jaźń zaczęła przeglądać jego wspomnienia w poszukiwaniu wizualizacji małp. Wilk zamruczał z przyjemnością, widząc homoidalny wygląd tych stworzeń. Lubił jedynie ludzką krew, ale małpy też ujdą. -W Anglii nie ma małp? - wyrwało się nagle Michaelowi dziwnym tonem. Powinien wiedzieć takie rzeczy, ale nie wiedział nawet, że się odezwał - dopóki szybko nie ugryzł się w język.
Cholerny Cruciatus. Coś dzisiaj było z nim nie tak, bardzo nie tak.



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ścieżka w lesie - Ścieżka w lesie - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]04.01.21 22:56
Herbert tez nigdy nie sądził, że zatęskni za domem albo będzie czuł do niego sentyment, ale najwidoczniej siedziała w nim jakaś cząstka niepoprawnego romantyka. Gdyby był roztropny i rozważny zapewne nigdy by nie wyruszył na swoje wyprawy. Nie spał pod gołym niebem, mył się w amazonce oraz przekraczał granice terytorium Indian z pełną świadomością możliwości śmierci z ich ręki. Jednak to właśnie przygoda i nieznane pchało go na przód oraz świadomość, że w Dorset czeka Hattie oraz Hal, jego rodzina. O tym, że Gwen jest jego kuzynką miał się dowiedzieć za parę tygodni i to przypadkiem, ale  w tej chwili jeszcze nie wiedział jakie problemu zrzuci na niego los. Nie wiedział, że pojawią się chwile gdy będzie żałował, że wrócił. To wszystko przed nim, teraz jedynie gmerał patykiem w ognisku, a otoczenie wokół nich zaczęło się zmieniać. Słońce powoli wędrowało po nieboskłonie a las ożywał. Budziły się inne stworzenia do życia. Słychać je było w szmerze liście, jak wiewiórki przeskakują z gałązki na gałązkę, jak dzięcioł miarowo stuka, a pośród nich stworzenia, których mugole nie widzieli, ale czarodzieje już tak. Nawet tutaj, w Dorset można było je dojrzeć.
-Dobre pytanie – wcale nie kpił, bo to była słuszna uwaga. - Nie pytałem mamy ani brata, a powinienem.
I to też była prawda, nie pomyślał o zabezpieczeniach, a teoretycznie w czasie wojny było to oczywiste. Na pytanie o samą rodzinę pokiwał głową nim odpowiedział.
-Na razie tak. Hal podenerwowany bardziej niż zwykle, po mamie mało co widać, zawsze się uśmiecha.
Taka już była pani Grey, że ukrywała swoje troski i zmartwienia pod płaszczem uśmiechu, który zawsze miała dla synów. Oni jednak nauczyli się ją rozszyfrowywać dość szybko i wiedzieli kiedy był to dzielny uśmiech byle nie martwić braci. Wtedy też zabierała się za pieczenie ciasta lub babeczek. Tak radziła sobie ze stresem, dziw brał, że jeszcze obydwaj byli szczupli.
-Daj spokój – zaśmiał się machając ręką lekceważąco – Mam ledwo trzydzieści lat, gdybym w tym wieku zwiedził prawie każde miejsce, co bym robił przez kolejnych trzydzieści lat. Teraz jednak mnie zaciekawiłeś, może wpiszę lasy Syberii na listę miejsc do odwiedzenia.
Wrzucił ogryzek po jabłku do ognia, a to zaskwierczało w płomieniach. Kiedy słyszał słowa Tonksa na temat tego, że nie miałby oporu przed zjedzeniem zupy z małpy pokręcił z rozbawieniem głową.
-Ręka małpy pozbawiona włosów wygląda jak ręka małego dziecka, niemowlęcia wręcz i pływa w misce z swego rodzaju wywaru z mięsa i tamtejszych roślin, po których nie dostaniesz rozwolnienia. Wierz mi, widziałem twardzieli, którzy wymiękali mając zjeść rękę małpy. - Wcale nie przesadzał, aby udowodnić coś Tonksowi. Dla Indian nie zjedzenie tej ręki było obrazą co mogło się skończyć źle. Trzeba było mieć wiele cierpliwości i jednocześnie odwagi aby wytłumaczyć rdzennym mieszkańcom, dlaczego niektórzy mieli problem z jej zjedzeniem. Herbert też przez chwilę miał opory, ale zjadł zupę i zyskał szacunek oraz zaufanie plemienia. Nagle z ust Michaela padło przedziwne pytanie, jakby zadane też innym głosem? Herbert zmarszczył brwi lekko, a potem uniósł je do góry w lekkiej konsternacji.
-W ogrodzie zoologicznym pewnie są małpy – odpowiedział w końcu z lekkim ociąganiem jakby nadal nie rozumiejąc co się właśnie stało. - Tonks, dobrze się czujesz?
Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]05.01.21 23:30
-Gdybyście potrzebowali pomocy, daj znać. Umiem nakładać porządne zabezpieczenia oparte na numerologii i anatomii. - pochwalił się z bladym uśmiechem. Gdy rozmawiali ostatni raz, nie interesował się wcale tymi dziedzinami nauki. Kilka lat temu żył tylko walką i po godzinach czytał trochę książek o historii (na które teraz wcale nie miał czasu), a zagadnienia naukowe go nużyły.
-W Mungu Hal bywał oazą spokoju. - spróbował zażartować, choć głowa nadal go bolała, a na wspomnienie szpitala poczuł nieprzyjemne ukłucie wątpliwości. -Nadal tam pracuje? - spytał cicho, choć przeczuwał odpowiedź. Czy ktokolwiek o zdrowych zmysłach został jeszcze w Londynie?
-Mhm, brzmisz jak ja... parę lat temu. - uśmiechnął się jakoś smutno, był w końcu o te pięć lat starszy od Herberta. I niech Grey tłumaczy sobie jego nagłą nostalgię różnicą wieku. Kilka lat temu Tonks też snuł dalekosiężne plany i wydawał się niezniszczalny samemu sobie. Myślał, że na wszystko przyjdzie czas: na zwiedzanie świata, na odpoczynek, na stabilizację, na żonę i dzieci. Większość jego planów i marzeń nie zdążyła się jednak ziścić. Po ugryzieniu wilkołaka utrzymał się przy życiu, ale jego pełna niepokoju egzystencja nie miała nic wspólnego z dawnymi wyobrażeniami. W kwietniu utracił nawet pracę, jedyną ostoję - darmowa działalność dla Harolda Longbottoma zapewniała mu zajęcie, ale nie była przecież tym samym, co miłe chwile w Ministerstwie.
-Nie zwlekaj z tym spełnianiem marzeń. - poradził przyjacielowi, nieco półprzytomnie. Nalewka i zmęczenie robiły swoje, głowa zaczynała mu ciążyć i bredził już bardziej od serca niż zgodnie z logiką. Może i to dobrze, że Herbert zastał go akurat rannego - cienie pod oczyma i pustkę w oczach można sobie było wytłumaczyć obrażeniami, a nie stałą równią pochyłą w życiu dawnego aurora.
Spojrzał na przyjaciela, słuchając o wywarze, o mięsie i humanoidalnej rączce małpy. Oblizał lekko wargi, zastanawiając się, czy zupa jest krwista.
-Brzmi smakowicie. - przyznał bez wahania. To pojawiło się dopiero później, gdy z opóźnieniem dotarło do niego znaczenie słów "noworodek" i "smakowicie." Zamrugał, wzdrygnął się lekko. Co się z nim działo? -...znaczy, gdy się jest wygłodniałym i zamknie oczy. - dodał szybko, zanim Herbert uzna go za psychola.
W ogrodzie zoologicznym... poszedłbym tam, nie, co za brednie, nie mógł iść do ZOO, nie mógł swobodnie poruszać się po Londynie. Michael czuł tępe pulsowanie w skroniach, a Herbert patrzył na niego jakoś dziwnie. Tonks przełknął ślinę, usiłując sobie wytłumaczyć, że to tylko skutki uboczne tego Cruciatusa, że jutro wszystko będzie w porządku.
Oboje byli jeszcze nieświadomi wyzwań, jakie postawią przed nimi kolejne tygodnie. Michael tego, że wilczy głos już nie ucichnie - a wręcz przeciwnie.
W każdym razie, nie miał teraz siły tłumaczyć tego, co na stałe mu dolegało. Chciał tylko posiedzieć w spokoju z kolegą, ale chyba było to niemożliwe. Nie chciał kompromitować się dalej, nie chciał litości, nie chciał czuć, że nie jest w swojej głowie sam. Chyba chciał się po prostu wyspać.
-Wybacz, jestem trochę... zmęczony. Ale ta nalewka naprawdę pomogła. Chyba dam radę teleportować się do domu. - postanowił, spoglądając na kolegę przepraszająco. -Spotkajmy się na drinka, gdy będę w lepszym stanie. - zaproponował, wstając. Nogi już mu się nie trzęsły, teleportacja nie wydawała się niemożliwa - był chyba nawet w stanie skupić się na tyle, by trafić do domu. A tam, z głową w poduszce, spróbuje zapomnieć o straszno-upokarzających wydarzeniach ostatniej doby.

/zt?



Can I not save one
from the pitiless wave?

Michael Tonks
Michael Tonks
Zawód : Starszy auror, rebeliant
Wiek : 35
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Żonaty
You want it darker
We kill the flame
OPCM : 43 +4
UROKI : 34 +5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 20
Genetyka : Wilkołak
Ścieżka w lesie - Ścieżka w lesie - Page 6 7f6edca3a6f0f363d163c63d8a811d78
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7124-michael-tonks https://www.morsmordre.net/t7131-do-michaela https://www.morsmordre.net/t12118-michael-tonks#373099 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t7132-skrytka-bankowa-nr-1759#189352 https://www.morsmordre.net/t7130-michael-tonks
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]06.01.21 15:00
Nie ukrywał swojego zaskoczenia kiedy Tonks pochwalił się swoimi umiejętnościami. A to ci zaskoczenie, w końcu ostatnio czarodziej nie przejawiał żadnego zainteresowania tym tematem. Ileż to może się zmienić w życiu człowieka przez parę lat. Herbert zaczynał sobie uświadamiać jak mało wie o życiu dawnych znajomych. Tak bardzo zatracił się w swoich podróżach, że nie podtrzymywał relacji z innymi poza rodziną. Teraz kiedy czasy były burzliwe spotykał ich w najróżniejszych sytuacjach lub widział ich twarze na listach gończych. Nie był to łatwy powrót do domu, wręcz mocno otrzeźwiający.
-Nie – pokręciła głową. - Hal porzucił pracę w Mungu na rzecz naszej szklarni, ale jego umiejętności medyczne są niezwykle przydatne.
Zaśmiał się cicho, gdyż brat często go składał i łatał, tak by musiał szukać innego magomedyka i się tłumaczyć z pewnych rzeczy. A tak nie musiał, co ułatwiało życie.
Obserwował Tonksa nie będąc do końca pewnym czy ten czuje się lepiej czy gorzej. Nie wiedział co się dokładnie stało, ale samo oberwanie zaklęciem niewybaczalnym było dość niepokojące. Czyżby Tonks był po drugiej stronie, która walczyła o lepsze jutro czy może napatoczył się przez przypadek. Znając jednak jego poglądy obstawiał to pierwsze. Teraz jednak nie był dobry moment aby zadawać takie pytania. Nie zwlekać ze spełnianiem marzeń, doskonale o tym wiedział, ale czasami marzenia musiały poczekać, gdyż były ważniejsze rzeczy w życiu. Musiał w końcu dorosnąć i przestać się zachowywać tak lekkomyślnie. Nawet jeżeli innych to dziwiło. W końcu normalnie młodszy Grey by zignorował to co się dzieje w kraju i siedział dalej w Amazonii.  Jak widać, nie mógł zignorować. Wrócił i zastanawiał się jak mocno to wpłynie na niego samego.
Drgnął kiedy usłyszał, że zupa brzmi smakowicie – co do cholery? Tonks zachowywał się dziwacznie, ale to pewnie z powodu zmęczenia i oberwania zaklęciem. Kiedy oznajmił, że pora mu wracać pomógł mu wstać aby się upewnić czy ten na pewno jest w stanie sam się teleportować do domu.
-Wracaj bezpiecznie Tonks – powiedział kiedy upewnił się, że ten stoi o własnych siłach.  - I daj znać jak już się będziesz czuł lepiej, to postawisz te zabezpieczenia.
Zgasił ognisko i spakował wodę oraz kubek do plecaka, który zarzucił na plecy. Postanowił poczekać aż Tonks się teleportuje i dopiero wtedy sam uznał, że czas wracać do domu.

|zt x 2 :pwease:
Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]26.01.21 15:26
| 14 października

Jej azylem od zawsze był szum fal, morska bryza, bezkres wody, lecz była człowiekiem, który po prostu cenił każdą formę natury. Natury, w której znajdowała spokój, ukojenie. Często szukała w niej samotności, tak jej potrzebnej by móc poukładać rozszalałe myśli. Uznała jednak, że tym razem przydałoby jej się jakieś towarzystwo. Niemal od razu przyszła jej do głowy Fran, bo kto lepiej uchroni ją przed zgubną pomyłką między borowikiem, a gorczakiem jeśli nie ona? Nie wspominając, że po prostu lubi spędzać z nią czas. Nawet warzenie eliksirów staje się nieco bardziej przyjemne, a przynajmniej akceptowalne. Czasy nie były łatwe, warto więc nieco samemu zadbać o zawartość spiżarni, wobec tego grzybobranie wydało jej się być idealnym rozwiązaniem. Yvette może nie była wybitną kucharką, ale z przetworami raczej sobie poradzi.
W umówionym miejscu zjawiła się dużo wcześniej niż powinna. Nie żeby wyzbierać Fran wszystkie grzyby spod nosa, ze zbieraniem poczeka na nią, zjawiła się tu tak wcześnie by przez dłuższą chwilę móc wsłuchać się w szum drzew, śpiew ptaków, pozwolić już słabemu słońcu ledwo przebijającemu się spomiędzy gęstych gałęzi drzew musnąć ciepłem jej policzki, a wiatru rozwiać nieco swe skrzętnie ułożone włosy. W miejscu jak to można było całkowicie zapomnieć o wojnie, o kłopotach, o obowiązkach, o tak przykrej ostatnimi czasy codzienności. Była to jednak krótkotrwała ucieczka, a jednak tak przyjemna, a jednak tak wytęskniona. - Punktualnie jak zawsze. A nawet chyba nieco przed czasem jeśli się nie mylę. - Oznajmiła w nicość lasu słysząc zbliżające się do niej delikatne, ludzkie kroki. Nie spodziewała się tu nikogo innego, żadnego niebezpieczeństwa, żadnej niespodzianki, a jedynie świeżo upieczonej mężatki, w której kierunku odwróciła się z wykwitającym na usta uśmiechem. Fran przypominała jej nieco o niej samej, tej starej sobie - charakter, sposób bycia, nawet wyszły za mąż w tym samym wieku, choć miała cichą nadzieję, że Fran bardziej się poszczęści w małżeńskim życiu niż jej. - Gotowa na przygodę? Zapewniam wspaniałą zabawę w moim doborowym towarzystwie. No i wiewiórek bo te ewidentnie chcą się wprosić. - Zapytała wręcz teatralnie, aby na końcu wskazać rudzielca podglądającego je na pobliskim drzewie. To już chyba trzecia jaką widzi od kiedy się tu zjawiła, bądź jedna i ta sama, która upatrzyła sobie Yvette jako swoją nową ofiarę.
Yvette Baudelaire
Yvette Baudelaire
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
There are so many wars
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9187-yvette-baudelaire#278366 https://www.morsmordre.net/t9245-antares#281195 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t9249-skrytka-bankowa-nr-2149 https://www.morsmordre.net/t9254-yvette-baudelaire#281466
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]28.01.21 15:59
Eteryczna alchemiczka z naturą czuła się… Odrobinę dziwnie. Głównie dlatego iż ta, choć niezwykle piękna oraz posiadająca wiele zagadek (które mogły nieść ze sobą alchemiczne odpowiedzi), wydawała jej się odrobinę obca. Uwielbiała otoczenie roślin porastających jej ogród, spędzanie w nim czasu bądź towarzystwo niewielkiego, charakternego nieśmiałka, z dziką naturą jednak niemiała nigdy wiele wspólnego. Zwykła spędzać czas w pogrążonych w półmroku pracownicach alchemicznych oraz bibliotekach przepełnionych zapachem starych pergaminów. Dzika natura wydawała jej się niebezpieczna, zwłaszcza gdy przybierała postać wielkich, najeżonych wilków, jakie miała okazję spotkać podczas majowego spaceru… I zapewne odmówiłaby leśnej wycieczki, gdyby nie chęć zapełnienia spiżarki oraz fakt, iż jej małżonek dzisiejszego dnia miał więcej pracy. I jedynie gdzieś w środku czuła, że w pewien sposób brakowało jej towarzystwa portowej uzdrowicielki, nawet jeśli oficjalnie starała się odsunąć od dawnego, portowego otoczenia… A rodzeństwo, to prawdziwe oraz przybrane, niezwykle jej to zadanie ułatwiało.
Ubrana w granatową sukienkę o kobiecym kroju, podkreślającym atuty jej figury (na którą ledwie kilka miesięcy temu z pewnością by się nie zdecydowała) kroczyła spokojnie ścieżką prowadzącą przez las, wprost do miejsca, w którym umówione było spotkanie. Krótki szary płaszczyk oraz pantofelki na obcasie dopełniały jej wizerunku, jakże nie podobnego do kogoś, kto spędził prawie całe życie w parszywych dokach… Bądź kogoś, kto wybierał się na grzyby, to jednak zdawało się jej zupełnie nie przeszkadzać - odpowiednia prezencja była czynnikiem niezwykle ważnym, a teraz, gdy tytułowała się prawą ręką wybitnego profesora oraz żoną swej bratniej duszy, przywiązywała do niej jeszcze większą uwagę.
- Dobrze wiesz, że nie zwykłam się spóźniać, moja droga.  - Odpowiedziała z delikatnym uśmiechem wymalowanym na malinowych ustach, odruchowo poprawiając jasne pukle dłonią, skrytą pod materią rękawiczki. Z tym samym uśmiechem na ustach ucałowała policzek Yvette w geście powitania, uważnie omiatając jej buzię szaroniebieskim spojrzeniem. - Oczywiście, że jestem gotowa. Niezwykle dobrze Cię widzieć… - Wyznała z dziwną ulgą w głosie. Czasy były niepewne i nawet tak zapatrzone w księgi istoty jak Frances, zauważały iż coś wisiało w powietrzu. Obawy o bezpieczeństwo były tym, co zaowocowało planem z jej małżeństwem. - Obawiam się jednak, że wiewiórki nie będą naszym jedynym towarzystwem. Widzisz, pozwoliłam sobie zabrać ze sobą przyjaciela… - Zaczęła odrobinę tajemniczo, po czym uchyliła ściereczki, przykrywającej wiklinowy koszyczek. Ze środka wyłoniła się istotka, przypominająca niewielką gałązkę, z zaciekawieniem spoglądająca w kierunku uzdrowicielki. - Nie bój się, Yvette nic Ci nie zrobi. - Frances rzuciła słodko do zwierzątka, które sprawnie wspięło się na jej ramię, cały czas z zaciekawieniem zerkając w kierunku nieznanej sobie kobiety. Świeżo upieczona pani Wroński ujęła delikatnie kobietę pod ramię, by ruszyć w głąb lasu. - Co u Ciebie, moja droga? - Spytała, szaroniebieskie tęczówki lokując w leśnej ściółce.

| Szukam grzybków (ST60), spostrzegawczość I, zielarstwo II, bonus +30


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]28.01.21 15:59
The member 'Frances Burroughs' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Ścieżka w lesie - Ścieżka w lesie - Page 6 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Ścieżka w lesie [odnośnik]01.02.21 21:32
Ciekawiło ją jaka Fran była za dziecka. Czy od zawsze tak bardzo wyróżniała się wśród portowego towarzystwa, a może zmieniła się z wiekiem? Z przypływem dojrzałości, wiedzy, ambicji, których nie mogła spełnić w miejscu, w którym się wychowała. Yv była w stanie to zrozumieć, choć sama nigdy nie napotkała tego typu problemu będąc wychowaną w czystokrwistej, dobrze usytuowanej rodzinie stawiającej na rozwój swych pociech. Szczerze podziwiała Fran, że z dużo gorszym startem niż wiele innych, chcących się rozwijać osób potrafiła osiągnąć tak wiele. I choć ta nie bywała już za często w porcie, to w sumie może i lepiej? Na pewno dla niej.
- Ciebie również. - Odparła witając się z młodszą kobietą. W obecnych czasach niczego nie można było być pewnym. Równie dobrze osobę, którą widziało się zaledwie wczoraj mogło się już nie zobaczyć nigdy więcej. Myśl ile osób musiało przez to przechodzić łamało jej serce. Oby Fran nie musiała nigdy przez to przechodzić. Nie przyszła tu jednak rozwodzić się nad szarą rzeczywistością. Chciała spędzić miłe popołudnie u boku Frances rozmawiając o nieco mniej dołujących sprawach. Jakby na znak jej wewnętrznego postanowienia Fran przedstawiła jej swojego przyjaciela. Najpierw Philippa, teraz ona, jeszcze i Yvette skończy z jakimś towarzyszem. Może wiewiórka dałaby się przekonać?
- W końcu nazwa zobowiązuje. Jest przeuroczy. Zresztą, jak i właścicielka. - Rzuciła z promiennym uśmiechem na ustach widząc dość rozczulającą interakcje między Fran, a Nieśmiałkiem. Idąc z kobietą wzdłuż ścieżki zastanawiała się w jaki sposób udzielić jej jak najbardziej wymijającej odpowiedzi. - U mnie tak jak zawsze, sporo pracy, ale na razie i tak jest spokojnie. - Bo faktycznie i tak było po zakończeniu się sporów w porcie. Wciąż zajmowała się rannymi, którzy znaleźli się w ogniu krzyżowym, albo tymi, których dopadli szmalcownicy, bądź jeszcze tymi, którzy zdołali zbiec policji, czy wrócili z Tower. Nie chciała wchodzić w szczegóły. Opowiadać jej jak niektórzy z tych ludzi byli torturowani i pozostawiani na pastwę losu. Że widok trupa na ulicy nikogo już nie dziwił. Fran dopiero co zaczęła nowe życie. Lepiej dla niej jeśli ma tylko taką możliwość, żeby odcięła się od tego wszystkiego na tyle ile może. - Jestem przekonana, że to u Ciebie więcej się dzieje. W końcu to nie ja dopiero co wyszłam za mąż. - Odparła rozglądając się na boki w poszukiwaniu grzybów. - Z tego co widzę małżeństwo ci jak na razie służy. Promieniejesz. - Pozory mogły jednak mylić. Oby nie tym razem.

| Szukam grzybków, bo jestem biedna i muszę coś jeść(ST60), spostrzegawczość II, zielarstwo I


You can't choose what stays
and what fades away.
Yvette Baudelaire
Yvette Baudelaire
Zawód : Uzdrowiciel
Wiek : 31
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Wdowa
There are so many wars
going on at night
so many hearts are fighting
to survive without light
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9187-yvette-baudelaire#278366 https://www.morsmordre.net/t9245-antares#281195 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f350-walia-llyn-trawsfynydd-syrenia-laguna https://www.morsmordre.net/t9249-skrytka-bankowa-nr-2149 https://www.morsmordre.net/t9254-yvette-baudelaire#281466

Strona 6 z 11 Previous  1, 2, 3 ... 5, 6, 7 ... 9, 10, 11  Next

Ścieżka w lesie
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach