Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset
Jarmark
Jarmark w trakcie obchodów Lughnasadh ściągnął kupców z czterech stron świata. Pośród wielobarwnych straganów dało się znaleźć niemal wszystko, od pięknych sukien i materiałów, wyjątkowej jakości choć drogich tkanin, mioteł i kociołków, przez naczynia, tak rytualne, jak kuchenne, księgi i manuskrypty, nierzadko bardzo cenne, a nawet fantastyczne i nie tylko zwierzęta oferowane przez handlarzy, w końcu eliksiry, skończywszy na żywności pachnącej tak pięknie jak chyba nigdy dotąd. Wielu czarodziejów przybyło w tym roku na obchody nie po to, by zarobić, a po to, by pomóc. Niektóre ze straganów nie prowadziły sprzedaży, a wydawały ciepłe posiłki lub koce i ubrania, inne aktywizowały, ucząc gości prostych zawodów, praktycznych umiejętności lub prowadząc zbiórki pieniężne ukierunkowane przede wszystkim na poszkodowanych przez ostatnie działania wojenne.
Życie na jarmarku, jak wszędzie indziej, tak naprawdę rozpoczynało się po zmroku, gdy pomiędzy stolikami migotały jasne świetliki.
Aby zakupić przedmiot ze sklepiku w jarmarku należy napisać w niniejszym temacie wiadomość i zalinkować ją jako uzasadnienie w temacie z rozwojem postaci.
Przedmiot | Działanie | Cena (PD) | Cena (PM) |
Ciekawskie oko | Magiczne szkiełko w oprawie z ciemnego drewna. Jest w stanie precyzyjnie i kilkakrotnie powiększyć obraz. Nie grozi mu zarysowanie ani stłuczenie. | 30 | 60 |
Czarna perła | Trzymana blisko ciała (może być w kieszeni, choć niektórzy wolą z nich robić wisiory, bransolety i broszki) dodaje męskiego wigoru (+3 do rzutów na sprawność). | 150 | - |
Gogle "Tajfun 55" | Lotnicze gogle oprawione solidną skórą. Słyną z magicznych właściwości opierających się pogodzie - producent gwarantuje, że nie zaparują i nie zamarzną, a do tego pozostaną zupełnie suche w deszczu. | 30 | 60 |
Gramofon "Wrzeszczący żonkil" | Przenośny gramofon ułożony w drewnianej ramie, którą zdobią kwietne żłobienia. Nie wymaga płyt. Wystarczy przytknąć kraniec różdżki do igły i pomyśleć melodię, jaka ma z niego rozbrzmieć, a ta natychmiast pomknie z niedużej tuby. | 10 | 40 |
Jojo dowcipnisia | Niepozorne w rękach właściciela, użyte przez każdą inną osobę powraca do góry z takim impetem, by uderzyć w nos. | 10 | 40 |
Konewka bez dna | Jeśli tylko ma dostęp do pobliskiej studni lub innego źródła wody, pozostaje pełna niezależnie od częstotliwości użytkowania. Działa wyłącznie w przydomowych ogrodach. | 20 | 50 | Letnia edycja szachów czarodziejów | Dostosowana do okazji festiwalu plansza pokryta jest materiałem przypominającym trawę. Jej faktura jest jaśniejsza w miejscach odpowiadających klasycznej bieli i ciemniejsza - czerni. Ruchome figury przedstawiają zapisane w historii postaci ze świata czarodziejów, ustawione w hierarchii szachowej zgodnie z wagą historycznego zasłużenia. | 10 | 40 |
Lusterko dobrej rady | Pozornie zwyczajne, ukazuje na swojej tafli proste odpowiedzi po zadaniu przed nim pytania. (Rzuć kością k3: odpowiada słowami: (1) "tak", (2) "nie" i (3) "nie wiem"). | 10 | 40 |
Magiczny album | Dostępny w dwóch wariantach: fotograficznym i karcianym. Automatycznie sortuje umieszczone w nim zdjęcia względem chronologii ich wykonania, a karty z czekoladowych żab - układa zgodnie z wartością i rzadkością. | 10 | 40 |
Magiczny zegarek na nadgarstek | Zminiaturyzowana wersja domowego zegaru, który za pomocą magicznej modyfikacji pokazuje miejsca pobytu członków rodziny lub przypomina o rutynowych czynnościach. Można z łatwością nosić go na nadgarstku. | 30 | 60 |
Medalion humoru | W naszyjniku można umieścić zdjęcie wybranej osoby. Po dotknięciu różdżką srebrnej powierzchni medalionu, można wyczuć podstawowy nastrój, w którym znajduje się sportretowana osoba. By tak się stało, fotografia musi być podarowania właścicielowi dobrowolnie celem zamknięcia w medalionie. | 30 | 60 |
Mroźny wachlarz | Idealny na upały albo powierzchowne oparzenia. Wachlowanie wznieca powiew mocniej schłodzonego powietrza bez obciążania nadgarstka. W ruch nie trzeba włożyć zbyt dużo siły, by zyskać ponadprzeciętne orzeźwienie. | 20 | 50 |
Muszla Czaszołki | Ściśnięta w dłoni pozwala lepiej skupić myśli i wspomaga koncentrację (+3 do rzutów na uzdrawianie). | 150 | - |
Muszla echa | Sporych rozmiarów morska muszla, w której można zamknąć wybraną piosenkę. Wystarczy przyłożyć kraniec różdżki do jej powierzchni i zanucić dźwięk do środka, lub wypowiedzieć krótką wiadomość. Po ponownym przyłożeniu różdżki, muszla odegra zaklętą w niej melodię. | 20 | 50 |
Muszla magicznej skrępy | Niewielka muszla w kształcie stożka, która epatuję ciepłą, dobrą energią (+3 do rzutów na OPCM) | 150 | - |
Muszla przewiertki kameleonowej | Jej barwa zmienia się, dostosowując się do padającego światła, a kolce zdają się zmieniać swoją długość. Noszona na szyi zapewni +3 do rzutów na transmutację. | 150 | - |
Muszla porcelanki | Założona jako biżuterię przez kilka sekund pozwala usłyszeć kojący szum morza, który pozwala skuteczniej skupić myśli (+3 do rzutów na uroki). | 150 | - |
Muszla wieżycznika | Jej ścianki są wyjątkowo wytrzymałe na działanie przeróżnych substancji, a jednocześnie pozostają neutralne magicznie. Alchemicy cenią sobie ich właściwości i używają ich jako pomocniczych mieszadeł (+3 do rzutów na alchemię). | 150 | - | Pan porządnicki | Stojący na czterech nogach, zaklęty wieszak, który wędruje po domu i samodzielnie zbiera rozrzucone ubrania, umieszczając je na swoich ramionach. Kiedy zostanie przeciążony, zastyga w miejscu i oczekuje na rozładowanie. | 10 | 40 |
Poduszki zakochanych | Rozgrzewają się lekko, gdy osoba posiadająca drugą poduszkę z pary ułoży głowę na swoim egzemplarzu. | 10 | 40 |
Pukiel włosów syreny | Bransoleta z włosem syreny, noszona na nadgarstku lub kostce poprawia płynność ruchów (+3 do rzutów na zwinność). | 150 | - |
Ruchome spinki | Para spinek w kształcie kwiatów lub zwierząt, które za sprawą magii samoistnie się poruszają. Zwierzęta wykonują proste, podstawowe dla siebie czynności, a kwiaty obracają się lub falują płatkami. | 10 | 40 |
Terminarz-przypominajka | Ładnie oprawiony kalendarz, w który przelano odrobinę magii. Rozświetla się delikatną łuną światła w przeddzień zapisanego wydarzenia, a jeśli nie zostanie otwarty przed północą, zaczyna wydawać z siebie ciche bzyczenie. | 10 | 40 |
Zaklęty fartuszek | Stworzony z materiału, którego wzory są magicznie ruchome i zmieniają się zależnie od nastroju noszącej go osoby. Samoistnie dopasowuje się do figury ciała. | 10 | 40 |
Zwierzęca kostka | Amulet stworzony z zasuszonych i magicznie zaimpregnowanych kwiatów, koralików oraz pojedynczej kostki drobnego zwierzęcia. Ściśnięty w dłoni przywołuje postać duszka zwierzęcia, do którego należy kość. Zwierzę będzie obecne do całkowitego przerwania dotyku. | 30 | 60 |
Na czas Festiwalu Lata wielu hodowców bydła i magicznej fauny przygotowało stoiska na świeżym powietrzu w handlowej części skweru. Drewniane lady skrywają w szufladach księgi rachunkowe, odgrodzone od słońca kolorowymi płachtami materiału rozwieszonymi ponad głowami sprzedawców. Większe zagrody zajęły krowy, świnie, kozy, owce czy osły, w mniejszych natomiast można obejrzeć kury, kaczki, gęsi i kolorowe dirikraki. Dzieci trudno jest odgonić od płotów - z zafascynowaniem przyglądają się zwierzętom, podczas gdy rodzice pogrążeni są w rozmowach i negocjacjach z handlarzami, którzy skorzy byli do oferowania okazyjnych cen.
W trakcie trwania Festiwalu Lata można zakupić zwierzęta gospodarskie z każdej kategorii (duże, średnie, małe) ze zniżką 10%.
Pachnący żniwami skwerek pod jednym z większych namiotów jest miejscem zabawy przygotowanej z okazji Festiwalu Lata. Drewniane stoły przykryte kolorowymi obrusami uginają się tutaj od mnogości ingrediencji i elementów w wiklinowych koszykach, z których można własnoręcznie stworzyć coś na pamiątkę uroczystości. Podczas gdy gwar rozmów miesza się z szelestem i brzękiem, a dłonie pracują w hołdzie letniej kreatywności, doświadczone wiejskie gospodynie pokazują jak spleść ze sobą gałązki, liście kukurydzy, włóczkę, siano i kwiaty, by te przeistoczyły się w niedużych rozmiarów, proste lalki. Tak wykonane kukiełki - zaimpregnowane magicznie, by wzmocnić ich trwałość - można zabrać ze sobą, albo zostawić w drewnianej skrzyni ozdobionej polną roślinnością, skąd trafią do osieroconych dzieci, których rodzice zginęli na wojnie.
Symboliczny knut to nazwa loterii usytuowanej przy stoisku ręcznie rzeźbionym z drewna przyozdobionym sianem i malowanym farbami stoisku. Rzeźby na nim przedstawiają dwie postaci ubrane w dawne szaty, na skroniach których widnieją okazałe wianki. Wrzucenie monety do drewnianej skarbonki ukształtowanej na wzór słońca uprawnia do odebrania jednego losu z wiklinowego kosza doglądanego przez sympatyczne starsze panie: kuleczki złożone z nitek siana i przewiązane wstążkami skrywają w środku ilustracje przedstawiające drobne upominki przygotowane specjalnie z myślą o Festiwalu Lata. Nagrody wręczane są w koszyczkach ozdobionych polnymi kwiatami, a zysk z loterii ma wesprzeć poszkodowanych na wojnie.
Każda postać może wylosować małą festiwalową pamiątkę. Aby tego dokonać, wystarczy rzucić kością k10 i odpowiednio zinterpretować wynik.
- Wyniki:
- 1: magicznie spreparowany wianek, którego kwiaty nie więdną
2: kolorowy latawiec w kształcie feniksa z połyskującym ogonem
3: słomkowy kapelusz ozdobiony kwiatami i wielobarwnymi koralikami
4: metalowa, malowana broszka w kształcie kwiatu stokrotki
5: ceramiczny kubek z namalowanym letnim krajobrazem
6: wonne kadzidełko pachnące lasem i leśnymi owocami
7: papierowy wachlarz w drewnianej ramie, przedstawiający ilustracje celtyckich mitów o Lughnasadh
8: pozytywka wygrywająca jedną z tradycyjnych magicznych kołysanek
9: kartka papieru, na której magia najpierw odbija twoją twarz, kiedy się jej przyglądasz, dokładnie ilustrując twoje zaskoczenie, rysy twojej twarzy po chwili zmieniają się przeobrażając twój wizerunek w zabawną zdziwioną karykaturę
10: możliwość przejażdżki na aetonanie u jednego z hodowców przy targu zwierzęcym
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:02, w całości zmieniany 4 razy
Zaśmiał się, uderzając tatę lekko w brzuch, kiedy ten pstryknął go w nos. Nie do końca wierzył jego słowom – włosy przecież nie mogły latać tak wysoko! – ale nawet jeżeli byłaby to prawda, nie zniechęciłoby go to do posiadania psa. Może mieć każdy posiłek doprawiony psią sierścią jeżeli nie ma innego wyjścia, tak był zdeterminowany! Miał tylko nadzieję, że Pan Płomyk nie zrobi się o niego zazdrosny.
– Dobra! – Aż podskoczył z radości, bo już nie mógł wytrzymać z ekscytacji. Te wszystkie zwierzęta, loteria, pies, miotełka! Tyle wspaniałości do dotknięcia, tyle cudownych wizji do spełnienia, marzeń do zrealizowania. Już nie wiedział od czego chciałby zacząć! Czy od tego szczeniaczka, z którym mógłby spać i bawić się każdego dnia, czy może jednak od tej miotły, na której mógłby każdego dnia latać gdzieś wysoko, a może powinien dalej namawiać tatę na hipogryfa, a hipogryf byłby jakby takim psem i jeszcze dałoby się na nim latać!
Tym bardziej zrobiło mu się smutno, kiedy po tych wszystkich wspaniałych wizjach wylosował taki brzydki kapelusz. – Proszę pani, można się wymienić? – Zapytał z nadzieją, która musiała być wyraźnie wymalowana na jego twarzy, bo nawet pani udzielił się jego smutek i z tym właśnie smutkiem pokręciła głową. Byłby się rozpłakał, gdyby nie to, że wokół było dużo ludzi, a on już był za duży na płakanie. Zacisnął więc mocno usta, nie pozwalając sobie na łzy.
– Może być – zgodził się, oplatając ojca rękami. – A naprawdę chcesz ten kapelusz? – Trochę nie chciało mu się wierzyć, że tacie się spodobał. Tata nie nosił takich dziewczyńskich rzeczy. – Może damy go cioci Adzie? – Zaproponował, opierając brodę na jego ramieniu. Z tej wysokości świat wyglądał trochę inaczej, zauważał więcej rzeczy. Wzrok znowu zaczął przeskakiwać ze stoiska na stoisko w poszukiwaniu kolejnego ekscytującego znaleziska. – A jutro też tu wrócimy? – Poza straganami było tutaj tyle atrakcji, że Jarvis miał ochotę spędzić tutaj cały tydzień. – Pójdziemy na plażę? – Chciał zbudować ogromny zamek z piasku.
Dlatego właśnie tak mocno zaciskałem kciuki za to, by wylosował upatrzoną nagrodę, latawiec, który moglibyśmy puszczać nad brzegiem morza, wszak doskonale zdawałem sobie sprawę z faktu, że rozczarowanie miało zatruć jego dobry nastrój, obrócić w niwecz dotychczasowe sukcesy. A przecież szło nam tak dobrze! Zgodziliśmy się na pewne kompromisy. Zakup hipogryfa miał zostać zastąpiony małą puchatą kulką oraz dziecięcą miotełką – pomijając kwestię finansów, która nie była najistotniejsza, jawiło się to w mych oczach jako wiele bezpieczniejsze rozwiązanie. Oczywiście, o ile dopilnuję, by Jarvis nie wybierał się na samowolne wycieczki do którejkolwiek z licznych cioć...
Zdradliwy błysk w oku chłopca nie umknął mej uwadze. Prędko porwałem go z ziemi, wziąłem w ramiona, by ukoić smutek nie tylko ojcowskim uściskiem, ale i propozycją wymiany nagród.
– Naprawdę. Słońce mocno grzeje, kapelusz może mi się przydać, gdy pracuję... – urwałem, nim wspomniałbym ciocię Evelyn; nie chciałem teraz o niej myśleć, ani też poruszać jej tematu w obecności małego. Znów zacząłby zadawać pytania, na które nie miałem dobrych odpowiedzi. – W sumie, cioci Adzie byłoby w nim do twarzy, co sądzisz? Na pewno ucieszyłaby się z takiego prezentu. – Pokiwałem z uznaniem głową, pozwalając, by syn ułożył się tak, jak mu wygodnie; z tej perspektywy mógł widzieć więcej, a przy okazji nie miał mi jak zniknąć w tłumie. Same plusy.
– Jeśli tylko będziesz chciał, to wrócimy. Tylko najpierw muszę załatwić kilka obowiązków, ale może w tym czasie potowarzyszy ci Jocunda – odparłem, bez choćby cienia zawahania lokując kapelusz na głowie, po co miał mi zajmować ręce, zaś kubek wciąż mając zahaczony o dwa palce. Dzielnie przedzieraliśmy się przez tłum festiwalowych gości z zamiarem odnalezienia szczeniaków. Gdzieś musiały tu być, przecież je słyszeliśmy.
– Ach! Widzisz je, tam na trawie, między drzewami? – zauważyłem po kilku chwilach, korygując kurs, kierując się w odpowiednią stronę. Psiaków było co najmniej tuzin, bawiły się i ze sobą, i z kilkoma rozczulającymi się nad nimi dziećmi. Wyglądało więc na to, że właściciele zwierząt nie mieli nic przeciwko zainteresowaniu; ba, pewnie chcieli wykorzystać tę okazję do socjalizacji szczeniaków. – Chcesz się z nimi zapoznać?
Drowning peaceful through your hands
My heart pitter-patters to the broken sound
You're the only one that can calm me down
– Tam są! – Krzyknął, wskazując palcem przed siebie. – A nie, jednak nie... – westchnął. Ułożył dłoń w lunetę, rozglądając się dookoła. Mimo wszystko niełatwo było wypatrzeć szczeniaki w takim tłumie.
– A co takiego musisz jutro zrobić? – Zapytał z lekka obrażony, bo wydawało mu się, że w tej chwili nie można mieć ważniejszych zadań niż przebywanie na jarmarku. Tyle się tutaj działo, tyle rzeczy można było tutaj robić, po co tracić czas na inne obowiązki?
– Tak, widzę! – Krzyknął niemalże Everettowi do ucha, ale trudno było poskromić taką ekscytację. – Tak, tak, tak – no ba, głupie pytanie, tato. Stanął na trawie pomiędzy szczeniakami, pozwalając jednemu z nich do niego podbiec. Puchata łaciata kulka od razu zaczęła gryźć mu sznurówki w butach, ale Jarvisowi w ogóle to nie przeszkadzało – ciągnął stopę w drugą stronę, bawiąc się z psem w przeciąganie liny. – Tato, widzisz to?! – Zaśmiał się. Kiedy tylko psiakowi znudziło się niszczenie butów, Jarvis usiadł na ziemi po turecku. Wziął do ręki ułamany patyk, który leżał gdzieś nieopodal. – Weźmiemy go do domu? Tato, proszę, proszę, proszę – posłał Everettowi błagalne spojrzenie. – Jak nie mogę hipogryfa to może chociaż psa? – Jarvisowi wydawało się, że to uczciwa wymiana. Nie czekając na odpowiedź zaczął bawić się ze szczeniakami i pozostałymi dziećmi w berka, czerpiąc wyłącznie radość z pozostałego czasu spędzonego na jarmarku.
– Muszę pomóc przy hodowli – wyjaśniłem, siląc się na neutralny ton głosu; ostatnim, czego mi teraz było trzeba, to poruszanie tematu Evelyn. – Zajść do handlarza ingrediencjami alchemicznymi. Wpaść na targ... Ale później, oczywiście, będę cały twój – rozwinąłem, kończąc pozytywem, by przypadkiem nie rozsierdzić małego Sykesa. Wyglądało jednak na to, że jego uwaga pomknęła już gdzieś dalej, w kierunku obiecanych szczeniąt – i dobrze.
Drgnąłem, odruchowo odsuwając głowę o cal, gdy syn – wyraźnie podekscytowany wizją nadchodzącej zabawy z psiakami – krzyknął mi wprost do ucha, albo nie do końca świadom, jak głośno mówi, albo po prostu zbyt poruszony, by przejmować się takimi detalami. Na Merlina, szkoda, że liga Quidditcha znalazła się w opłakanym stanie, gdyby nie to, zabrałbym go na najbliższy mecz i zachęcił do wzięcia udziału w jakimś krzyczanym pojedynku z kibicami drużyny przeciwnej.
– Dobra, tylko ostrożnie, pamiętaj o zasadach. – Postawiłem go na trawie, kawałek od obleganej przez tłumy ścieżki, przelotnie podchwytując spojrzenie Jarvisa. Albo raczej próbując je podchwycić, bo trudno było oderwać jego uwagę od poszczekujących cieniutko kulek. Nie wątpiłem jednak, że syn zachowa się jak należy; od najmłodszych lat zapoznawałem go z różnymi stworzeniami i dbałem o to, by traktował je z łagodnością oraz szanował ich granice.
Poprawiłem założony na głowę kapelusz i parsknąłem cicho w reakcji na zachowanie drobnego psiaka, który postanowił wziąć na cel sznurówki. Cóż, nie cechowała go nieśmiałość, to na pewno.
– Och, no wiesz, porozmawiam z hodowcami... – Nie mogłem niczego obiecać, albo raczej nie chciałem; większość festiwalu mieliśmy przemieszkać w namiocie, nie był to dobry moment na adopcję. Lecz później, gdy wrócimy już do normalniejszego trybu życia – kto wie. – Na pewno łatwiej będzie upchnąć w Gawrze psa, Wilfred mógłby nie zaakceptować hipogryfa – mruknąłem już bardziej do siebie niż do syna, pozwalając mu wybiegać się i wybawić, nie tylko ze szczeniakami, ale i innymi dziećmi. W tym czasie uciąłem sobie krótką pogawędkę z wąsatym czarodziejem, który okazał się właścicielem zwierząt, by uzyskać od niego dane kontaktowe; kiedyś nam się przydadzą. Pewnie nawet prędzej niż później.
| 2xzt
Drowning peaceful through your hands
My heart pitter-patters to the broken sound
You're the only one that can calm me down
Lawirując pomiędzy szczęśliwymi ludźmi bił się z własnymi myślami. Z początku myślał, że wydostanie się spomiędzy tłumu przyniesie mu ulgę, jednak szybko poczuł, że oddalenie się od istot ludzkich było błędem. Wejście na leśną ścieżkę samotnie przyniosło mu ciszę i to nie jej potrzebował. Milczenie zawsze było początkiem dla trudnych rozmyślań. Uśmiech nie mógł zakwitnąć na jego twarzy, jednak chciał wsłuchiwać się w śmiechy innych. Rozmawiać nie chciał, nie potrafił właściwie dobierać słów, ale cudze dysputy wysłuchane szczątkowo i pobieżnie brzmiały w jego uszach całkiem przyjemnie. Było coś pokrzepiającego w letniej aurze wszechobecnej radości, jakby wszyscy niczym jeden mąż uznali, że podtrzymywanie nadziei jest kluczem do przetrwania.
Uniósł głowę ku bezchmurnemu niebu i spojrzał wprost na słońce, świadomie dając się porazić jasności dziennej gwiazdy. Wciąż osłabione ciało nagrzewało się niemiłosiernie pod płaszczem, jednak ciężar materiału na ramionach był znajomy, dawał poczucie godności, o jakiej podczas wojny w ciężkich chwilach decyduje schludny ubiór. Żaden człowiek nie chce trwać w beznadziei – w brudzie, chłodzie, głodzie. Chłonął sierpniowe ciepło, ponieważ w głębi duszy, gdzieś na jej dnie, wciąż czaiły się najmroczniejsze obawy. Co przyniesie koniec celebracji? Wszyscy wokół niego, skupieni na wesołej zabawie, zdawali się jeszcze nie wpadać w panikę, jednak Kieran nie potrafił nie wychodzić myślami w przyszłość. Rozejm nie mógł trwać wiecznie, jego kres już się zbliżał.
Nogi znowu poniosły go w stronę jarmarku, ale pomiędzy straganami nie dostrzegł już wysokiej sylwetki Vincenta. Gdyby się na siebie natknęli – po wcześniejszym przejawie tchórzostwo ze strony starego Rinehearta – zrobiłoby się niezręcznie. Chyba jednak nie chciał psuć synowi ostatnich chwili swobody, do wojny jeszcze przyjdzie im wrócić, niestety.
Ponownie przeglądał wystawione na sprzedaż książki, kadzidła, przedmioty codziennego użytku oraz rzadziej spotykane artefakty. Jego spojrzenie w końcu natrafiło na muszle, było ich całkiem sporo, według sprzedawcy każda wyjątkowa, lecz auror miał inne zdanie na ten temat. Sięgnął po jedną z tych, które ponoć miały zapewniać umysłowi spokój i koncentrację. Dobrze byłoby mieć głowę wolną od zmartwień. Zgodnie ze słowami sprzedawcy wybrał muszlę porcelanki, za którą zapłacił wyliczoną kwotę. Ułożył muszlę w kieszeni płaszcza, aby tam dołączyła do czarnej perły.
| kupuję muszlę porcelanki, z tematu
i w milczeniu,
Pogodny mądrym smutkiem
i wprawny w cierpieniu.
Strona 34 z 34 • 1 ... 18 ... 32, 33, 34
Morsmordre :: Reszta świata :: Inne miejsca :: Anglia i Walia :: Dorset