Wydarzenia


Ekipa forum
Łąki
AutorWiadomość
Łąki [odnośnik]27.09.15 1:42
First topic message reminder :

Łąki

By dostać się na festiwal, należy przenieść się za pomocą przygotowanych na wydarzenia masowe świstoklików lub udać się pieszo z centrum najbliższego miasta na wybrzeże Dorset. Cały teren, gdzie będzie odbywać się wydarzenie, obłożono silnymi zaklęciami ochronnymi oraz uniemożliwiającymi teleportację. Wzgórza w porastają maki i chabry, stanowiące ciekawe kolorystyczne połączenie dla gromadzących się gości. Kilkaset metrów na zachód wyznaczono niewielkie pole namiotowe dla gości z różnych stron świata, chcących spędzić więcej czasu w urokliwym Dorset.

Labirynt

Nieopodal głównej części festiwalu zaprojektowano labirynt. Nie przytłaczał swoją wielkością – wystarczyło stanąć na palcach, żeby zobaczyć, co jest po drugiej stronie. Składał się z kilku komnat, połączonych ze sobą plątaniną korytarzy. W każdej znajdowała się biała drewniana ławka i donice z kwiatami, a w niektórych ustawiono także nieduże rzeźby i fontanny. Czarodzieje mogli tu odpocząć od tłumu i harmidru festiwalu.

Gra zostanie rozpoczęta postem Ain Eingarp.


[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 31.01.23 19:06, w całości zmieniany 2 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łąki - Page 21 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Łąki [odnośnik]18.05.24 18:28
Dawno nie zapuszczałam się na tereny Prewettów. Jakoś nie było mi po drodze w swoich misjach, aby odwiedzać Dorset, ale gdy w końcu znalazłam chwilę wolnego, chciałam wykorzystać w miarę dobrą pogodę, aby wybrać się na kilkugodzinny rekreacyjny lot. Niestety o ile pogoda w Kornwalii była fantastyczna jak na tę porę roku (bez deszczu i wiatr w porywach zaledwie do 30 mil na godzinę!), o tyle po minięciu granicy Dorset wszystko się zmieniło. Zmokłam w kilka minut, a ponieważ nie wzięłam gogli, wypatrywanie kierunku lotu z deszczem smagającym po twarzy było bardzo nieprzyjemne. Zniżyłam nawet lot, aby nie wystawiać się aż tak bardzo na podmuchy wiatru i jak się okazało, była to słuszna decyzja, mimo że znacznie ograniczała moje pole widzenia.
Dostrzegłam go dopiero, gdy chwiejna sylwetka lotnika wywinęła w powietrzu dziwną figurę, jakby stracił kontrolę nad miotłą. I to tylko dlatego, że dzikie ruchy przyciągnęły moją uwagę na tle szarości nieba przetykanej smugami padającego deszczu. Gdyby dalej utrzymywał swój lot, pewnie nawet nie zwróciłabym uwagi na nijaką plamę przemykającą gdzieś ponad mną. Wylądowałam jednak szybko nieopodal niego i powoli podeszłam do leżącej na ziemi postaci. Nie przejmowałam się ewentualnym ryzykiem, bo z doświadczenia wiedziałam, że upadki z takiej wysokości i zarycie całym sobą w glebę raczej skutecznie powstrzymują od potencjalnych ataków. Człowiek jest wtedy skupiony na nagłym dostrzeganiu tych kości w swoim ciele, o których istnieniu nie zdawał sobie sprawy, a które prawdopodobnie właśnie sobie połamał i co przy okazji nieziemsko bolało.
Przyjrzałam się nieszczęśnikowi, który spadł z nieba, chociaż zawsze lepsze to niż kolejne meteoryty. Po pierwsze był młody. Dzieciak jeszcze, jeśli mogłam sobie pozwolić na szybką i brutalną ocenę. Co ja takiego w sobie mam, że ostatnio przyciągam do siebie dzieciaki z miotłami? Po drugie zaś wyglądał jak coś, co kot mojego najstarszego brata w pysku przywlókł z podwórza, wcześniej ze trzy razy z siebie wypluwając. Słowem: widok nie do pozazdroszczenia, więc mogłam jedynie podejrzewać, jak czuł się on sam, leżąc na plecach i oddychając z trudem. Chociaż to ostatnie mogło być spowodowane sową, która uciskała mu na płuca, ale że nie jestem magomedykiem, to nie chciałam wydawać żadnych sądów.
- Żyjesz? - zapytałam profilaktycznie, bo w końcu samo unoszenie się klatki piersiowej w świecie czarodziejów było tylko wskazówką a nie gwarancją co do stanu życiowego rozmówcy. - Lepiej, abyś żył, bo jestem beznadziejna w magię leczniczą. Podejrzewam, że po mojej próbie uratowania cię wolałbyś zlecieć z tej miotły jeszcze ze dwa razy, bylebym tylko dała ci spokój. - Postanowiłam zagrać w otwarte karty, chociaż mimo swoich słów uważnie lustrowałam leżącą sylwetkę. Ubranie po upadku (albo nie tylko po nim) prezentowało modę zupełnie odmienną od magicznych salonów, ale nigdzie nie widziałam poprzerywanej tkaniny, spod której wyzierałaby złamane kości. Kucnęłam obok. - Możesz poruszać kończynami? Ile widzisz palców? - zapytałam, machając otwartą dłonią przed jego twarzą i niemal wsadzając mu kciuk do oka.
Nora Macmillan
Nora Macmillan
Zawód : ex Ścigająca Zjednoczonych z Puddlemere, lotnik podziemnego MM
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 8 +4
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 23
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t12342-nora-macmillan https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t12364-nora-macmillan
Re: Łąki [odnośnik]21.05.24 18:11
Najgorszy był moment upadku. Potem to nie miało znaczenia. Zimna i wilgotna ziemia skrzętnie przylegała do pleców. Przytępiało to pulsujące, nieprzyjemne uczucie w prawym ramieniu i w okolicach żeber po tej samej stronie. Nie żeby nie dawno nie leczył kontuzji z tej właśnie strony.
- Cuks, daj spokój, sio, sio... - niemrawo sięgną by zepchnąć ptaka na bok. Sowa poruszyła skrzydłami by utrzymać równowagę, a potem ponownie bezczelnie wskoczyła na zwłoki swojego właściciela. Lenny się poddał pozwalając jej na chwilę robić co chce. Chwilę sobie poleży. Czemu nie.
Słysząc kobiecy głos poruszył źrenicami starając się uchwycić źródło. Zmrużył powieki. Po chwili niechętnie podciągnął lewa rękę by zrobić prowizoryczny daszek z dłoni nad brwiami by uchronić się przed mżawką.
- To jest już drugi - brzmiał trochę jakby się skarżył i marudził. To nie było do niego podobne ale był głodny i zmęczony więc nie mógł na to poradzić. Miał wrażenie, że trafienie pod rękę szalonego uzdrowiciela nie zrobiłoby już na nim wrażenia - Zresztą nieważne - westchnął poruszać niedbale dłonią, jakby chciał podkreślić, żeby zbagatelizowała to co mówił. Nie mogła mieć przecież pojęcia. Nie odzyskał jednak spokoju ducha bo kobieta była dość agresywna w okazywaniu swojej troski o ile można było tak to nazwać. Chłopak zmarszczył czoło starając się uchwycić trajektorię śmigających palców, lecz po chwili przeszył go strach, że kobieta wydziobie mu nimi oczy. Nim się zastanowił chwycił ją za nadgarstek zatrzymując potencjalne zagrożenie. Wypuścił z ulgą powietrze.
- Proszę pani... Jeżeli będzie pani kontynuowała to niczego już w życiu nie będę miał okazji zobaczyć, proszę przestać - po tym oświadczeniu niepewnie uwolnił jej dłoń. Podparł się łokciami podnosząc się niechętnie do siadu strącając z siebie ptaka który teraz siedział obok i patrzył. Zgarbił się pochylając do przodu udowadniając, że ruszać się jakoś mógł. Starał się rozluźnić sylwetkę. Podparł się łokciami o lekko zgięte kolana. Był właściwie cały. Może stan nie był idealny ale wszystkie kończyny się poruszały - Mhm, będę żył. Widziała Pani gdzieś moje rzeczy...? - zorientował się, że brakowało mu ciężaru na plecach. Lniana torba musiała gdzieś mu spaść.
Leonard Begmann
Leonard Begmann
Zawód : Myśliwy
Wiek : 19
Czystość krwi : Mugolska
Stan cywilny : Kawaler
Łatwiej jest walczyć o wolność, niż doświadczać wszystkich jej przejawów.
OPCM : 7 +3
UROKI : 3 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 1
ZWINNOŚĆ : 20
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t12288-begmann-budowa https://www.morsmordre.net/t12310-cuks#378233 https://www.morsmordre.net/t12312-leonard-begmann https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t12295-leonard-begmann#377985
Re: Łąki [odnośnik]23.05.24 16:55
Ku mojej bezbrzeżnej uldze okazało się, że chłopak będzie żył. Co prawda żadna z niego tam gwiazdka z nieba (gwiazdor, gwiazdek, gwiazduś?), mimo że obserwowanie trajektorii jego lotu miało w sobie pewien urok, ale i tak odetchnęłam głęboko z radości, że nie będę musiała zakopywać nieznajomego trupa.
Były pewne rzeczy w życiu szlachcianki, która ta nigdy nie powinna robić: pokazywać, że wie więcej od mężczyzn, gzić się z tymiże mężczyznami w gabinecie swojego ojca w czasie przyjęcia zaręczynowego brata i zakopywać trupów. Tak słyszałam od koleżanek, bo oczywiście nigdy żadnej z tych rzeczy nie zrobiłam i dzisiaj na szczęście też nie będę miała okazji.
Żył, ale najwyraźniej bredził. Przestałam wymachiwać dłonią, gdy za nią złapał, lecz zamiast tego przyjrzałam mu się z uwagą, jaką rzadko kiedy okazywałam obcym ludziom. Choć na pierwszy rzut oka nie wyglądało, jakby coś złamał i zewnętrznie uszkodził, jego organy wewnętrzne mogły właśnie odgrywać żałobnego marsza, a mózg szukał drogi ucieczki przez żołądek. Mówiło się, że można wypluć płuca, ciekawe czy można wyrzygać mózg. Najchętniej znów przyszpiliłabym go do ziemi, żeby się nie ruszał i wezwała na pomoc kogoś, kto lepiej ode mnie zna się na urazach, ale miałam podejrzenia, że mógłby to odczytać nieco opacznie.
- Proszę pani to moja matka – powiedziałam nieco dotknięta faktem, że w tak specyficznych okolicznościach przyrody ktoś tytułuje mnie tak oficjalnie. Nie miałam nic przeciwko paniowaniu sobie na salonach, ale tutaj? Czy uważał mnie za aż tak STARĄ?! - A ty się nie ruszaj, spadłeś z miotły a nie z łóżka, nie harcuj jak zając – dźgnęłam go palcem w klatkę piersiową, żeby mi nigdzie nie uciekł albo nie próbował rozciągać się jak człowiek-guma.
Byłam coraz bardziej pewna, że o ile nie pogruchotał sobie kości, to na pewno porządnie dostał w głowę. Przegoniłam ręką sowę, która z wyraźną niechęcią odskoczyła trochę na obok, ale i tak wpatrywała się we mnie tym charakterystycznym sowim spojrzeniem, od którego nie wiadomo, czy chce wydziobać duszę, czy patrzy z wdzięcznością, że dostała żarcie.
- Byłam skupiona na śledzeniu spadającego ciała, nie rzuciła mi się w oczy żadna torba czy plecak – odparłam zgodnie z prawdą i mimowolnie rozejrzałam się dookoła, ale prócz samotnie leżącej smętnej miotły w zasięgu wzroku nie było nic charakterystycznego. - Nie możesz użyć Accio? - zapytałam, samej machinalnie klepiąc się po kieszeni, gdzie spoczywała moja różdżka. - Może wezwę pomoc? Znam się trochę na upadkach z miotły, po czymś takim człowiek nie wstaje ot, tak, powinien cię ktoś obejrzeć - moja podejrzliwość nie malała. Naprawdę nie chciałam dzisiaj zakopywać trupa.
Nora Macmillan
Nora Macmillan
Zawód : ex Ścigająca Zjednoczonych z Puddlemere, lotnik podziemnego MM
Wiek : 27
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
Śmierć będzie ostatnim wrogiem, który zostanie zniszczony.
OPCM : 8 +4
UROKI : 5
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0 +1
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 23
SPRAWNOŚĆ : 14
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t12342-nora-macmillan https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/f143-kornwalia-puddlemere-dwor-macmillanow https://www.morsmordre.net https://www.morsmordre.net/t12364-nora-macmillan

Strona 21 z 21 Previous  1 ... 12 ... 19, 20, 21

Łąki
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach