Tunel
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
[bylobrzydkobedzieladnie]
Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 07.03.19 15:12, w całości zmieniany 2 razy
Tu także w wyniku rozładowania magii zapanował istny chaos - moc magiczna była niestabilna, niebezpieczna. Choć za dnia Ministerstwo nie dopuszczało nikogo w pobliże okolic, w których magia szalała najbardziej, ministerialne próby zaprowadzania porządku kończyły się klęską. Nie minęło parę dni, gdy czarodzieje zaczęli zastanawiać się, czy aby na pewno Ministerstwo chce, aby magia została doprowadzona do porządku - postanowili więc wziąć to w swoje ręce.
Odkąd Ministerstwo Magii oznaczyło to miejsce jako niebezpieczne, pojawienie się w nim mogło grozić aresztowaniem przez Oddział Kontroli Magicznej. Do czasu uspokojenia się magii nie można rozgrywać tu wątków innych niż te polegające na jej naprawie.
Opuszczony, rzadko uczęszczany tunel stał się jeszcze mniej przyjemnym miejscem, kiedy znalazło tu swoje siedlisko jedno z ognisk anomalii. Podobno już z zewnątrz słychać było dziwne chroboty i ciężkie tąpnięcia – jakby w tunelu ruszało się coś bardzo dużego. Od wejść napływał też dziwny, nieprzyjemny zapach, bez śladu zniknęło także kilku bezdomnych mugoli oraz drobnych opryszków, którym zdarzało się tutaj koczować. Kiedy stwierdzono obecność w tym miejscu niestabilnej magii, tunel został zapieczętowany przez Ministerstwo Magii i nikomu nie wolno było tu wchodzić.
Po wejściu do środka waszym oczom ukazuje się przyczyna dziwnych stukotów i chrobotów, które mogliście usłyszeć przed wejściem do tunelu. Prawie całą przestrzeń wypełnia gigantycznych rozmiarów mysz, prawie tak wysoka jak sam tunel. Choć wcześniej była zupełnie zwyczajnym, niemagicznym zwierzęciem, za sprawą anomalii urosła do ogromnych rozmiarów. I z pewnością jest bardzo głodna, choć na ziemi pod jej nogami leży coś, co wygląda na podarte, zakrwawione mugolskie ubrania.
Wymaganie: Rzucenie zaklęcia Reducio przez przynajmniej jednego czarodzieja, które pomniejszy mysz do normalnych rozmiarów.
Niepowodzenie obydwóch czarodziejów skutkuje atakiem przerośniętej myszy. Choć udaje wam się uciec w porę, atak jej zębów i pazurów odbiera wam po 80 PŻ i zadaje rany (szarpane, cięte).
Przed rozpoczęciem kolejnego etapu należy odczekać co najmniej 24h. W tym czasie do lokacji może przybyć kolejna (wyłącznie jedna) grupa chcąca ją przejąć, by naprawić magię na sposób inny, niż miała być naprawiona dotychczas.
Walka odbywa się zgodnie z forumową mechaniką oraz z arbitrażem mistrza gry do momentu, w którym któraś z grup zdecyduje się na ucieczkę bądź nie będzie w stanie prowadzić dalszej walki.
Wymaganie: ST ujarzmienia magii jest równe 130, a sposób obliczania otrzymanego wyniku zależny jest od wybranej metody naprawiania magii.
Uwaga - jeżeli postać posiada zerowy poziom biegłości organizacji, mnoży statystykę nie razy ½, a razy 1. Postać posiadająca pierwszy poziom biegłości mnoży razy 1½.
W metodzie neutralnej każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+Z; wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Rycerzy Walpurgii każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(CM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
W metodzie Zakonu Feniksa każdy gracz uzyskuje wynik o wartości k100+(OPCM * poziom biegłości organizacji); wyniki obu graczy sumuje się i tę sumę należy przyrównać do wymaganego ST.
Magia wydaje się uspokajać. Nagle jednak w tunelu robi się ciemno, a za plecami słyszycie tąpnięcie – pod wpływem niestabilnej magii zaczyna zawalać się tunel nad wejściem, którym się tu dostaliście. Jest kwestią czasu, kiedy mogą oberwać się kawały sufitu nad waszymi głowami. Pod stopami słyszycie jednak piski – to myszy uciekają od zagrożenia.
Wymaganie: Żeby wydostać się z tunelu, należy podążać za myszami, które instynktownie kierują się ku bezpiecznej drodze wyjścia. ST poprawnego zinterpretowania zachowania stworzeń wynosi 50, do rzutu dodaje się biegłość opieki nad magicznymi stworzeniami. Żeby wydostać się z tunelu, przynajmniej jeden z czarodziejów musi osiągnąć ST. Przyjmuje się wtedy, że zdążył pociągnąć za sobą towarzysza, który nie osiągnął odpowiedniego rzutu.
Niepowodzenie skutkuje niewydostaniem się z tunelu na czas. Myszy uciekają, a wy zostajecie w tyle. Spadające kamienie odbierają wam 150 PŻ i zadają obrażenia tłuczone. Po kilku godzinach z pułapki wyciągają was funkcjonariusze Oddziału Kontroli Magicznej. Po zaleczeniu ran trafiacie na 24 godziny do Tower.
Charlie jak dotąd próbowała się zmierzyć z anomalią tylko raz, u boku Bena, i o mały włos by się udało. Ale mimo wielkich zdolności gwardzisty pokonało ich coś tak błahego, jak konieczność zagrania na instrumencie dla kapryśnego ducha. Rzępolenie Charlie sprowadziło na nich zgubę, ale obiecała sobie, że jeszcze kiedyś spróbuje. Chciała pomóc Zakonnikom i także coś zrobić w związku z anomalii, poza tym intrygowało ją to zjawisko z naukowego punktu widzenia i chciała przyjrzeć się takiej anomalii z bliska, choć na pewno było to ryzykowne.
Musiała mieć więc towarzysza bieglejszego w sztuce magii obronnej. Niedawno dowiedziała się, że Ria zasiliła szeregi Zakonu i bardzo ją to ucieszyło, bo wiedziała, że odważna i waleczna Weasleyówna będzie dla organizacji świetnym nabytkiem. Pamiętała też obietnicę rudowłosej odnośnie podszkolenia Charlie w obronie – a próba naprawy anomalii mogła być znakomitą okazją do tego, by mogły przetestować umiejętności w praktyce.
Spotkały się wieczorem w Londynie niedaleko miejsca, które miało być siedliskiem anomalii. Tak powiedział jej jeden z Zakonników, więc z Rią mogły to sprawdzić. Ubrała się na tę okoliczność w ciepły i ciemny, nierzucający się w oczy płaszcz z kapturem, którym starannie przykryła jasne włosy. W kieszeni miała różdżkę oraz jedną fiolkę z eliksirem niezłomności. Na wszelki wypadek, choć miała nadzieję, że unikną kłopotów.
- Ria? – zapytała szeptem, kiedy w umówionym miejscu spotkała znajomą czarownicę. – To podobno tu niedaleko, w tunelu. Miałaś już okazję to robić? – Wiedziała że Ria jest w Zakonie bardzo krótko, ale kto wie, może ktoś zdążył ją już zabrać na anomalię. Charlie była przekonana, że Weasley miała większe od niej umiejętności. Wspólnymi siłami mogły być w stanie okiełznać magię.
Po chwili ruszyły w stronę przejścia do tunelu. Charlie wyjęła różdżkę, kurczowo ściskając na niej dłoń. Była kiepska w magii pojedynkowej, ale mimo to uścisk znajomego drewna dodawał jej odrobinę odwagi. Rozglądała się ostrożnie, by upewnić się, że nikt za nimi nie szedł.
- Słyszałam, że kilkoro mugoli zniknęło tu bez śladu... Ciekawe, co zastaniemy w środku?
To dopiero miało się okazać. Mając różdżki w pogotowiu mogły ostrożnie wkroczyć do środka. Powietrze pachniało nieprzyjemnie, a miejsce z pewnością odbiegało od tego, co Charlie widywała na co dzień. Była porządną dziewczyną, alchemiczką z Munga, która nie wałęsała się po żadnych podejrzanych okolicach. Słyszała też dziwne stukoty i chroboty, a już w tunelu ich oczom ukazało się źródło tych dźwięków – ogromna mysz, sięgająca sufitu i wypełniająca swym ciałem prawie całą wysokość tunelu. Nie ulegało wątpliwości, że jej rozmiary musiały być efektem anomalii, która powiększyła zwykłą, niegroźną mysz do monstrualnych rozmiarów. Mimowolnie przypominała sobie dawne słowa Brendana, które ten wypowiedział w jej pracowni i według którego to, że większość zwierząt była niegroźna, było kwestią rozmiarów. Tak wielka mysz z pewnością potrafiła porządnie ugryźć, zwłaszcza jeśli była głodna. Pod jej przednimi nogami mogła dostrzec podarte, zakrwawione ubrania... Charlene wzdrygnęła się. Kot pożarty przez mysz wydawał się tutaj realną opcją; tym kotem była oczywiście ona.
- Musimy spróbować ją zmniejszyć. Jeśli mi się nie uda, spróbuj rzucić to samo zaklęcie... – szepnęła do Rii, po czym skierowała różdżkę na mysz. – Reducio! – rzuciła zaklęcie z dziedziny transmutacji, które powinno być w stanie zmniejszyć mysz. Dopiero po uczynieniu jej z powrotem małym, niegroźnym zwierzątkiem mogły spróbować ustabilizować magię.
#1 'k100' : 19
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Umówiły się z Leighton na miejscu. Harpia wzięła do siebie cenne wskazówki udzielane przez przyjaciół i spięła rude włosy, ukrywając je pod czarnym kapturem długiej szaty. W ten sposób nie rzucała się w oczy. W prawej kieszeni trzymała różdżkę, gotowa w każdej chwili do jej wyjęcia - miotła spoczywała w lewej dłoni. To właśnie nią dostała się na miejsce, nie wzbudzając niczyich podejrzeń podróżą Błędnym Rycerzem. Ria raczej nie zapuszczała się w rejony Enfield, mając na względzie niezbyt pochlebną opinię o tej dzielnicy. Nie chciałaby przecież zostać napadnięta, choć o to ostatnio nietrudno nawet w szanowanych, pozornie bezpiecznych miejscach.
Znalazły się przed tunelem, który początkowo nawet zachęcał do wejścia oświetlonymi, zadbanymi ścianami. - Jestem - szepnęła do Charlie, kiedy znalazła się obok. - Nie, jeszcze nie, ale dostałam instrukcje - przyznała ze wstydem. Nie lubiła nie wiedzieć bądź nie umieć, wbrew pozorom rudowłosa zawsze starała się być ambitna, choć niekoniecznie zawsze starania kończyły się sukcesem. - Mam nadzieję, że nam się uda - dodała pocieszająco. Na piegowatej twarzy pojawił się pokrzepiający uśmiech, aczkolwiek głównie kierowany do samej siebie.
Ruszyły korytarzami, które w miarę oddalania się od wejścia nie przypominały miłego schronienia. Nieprzyjemny, duszący zapach unosił się w powietrzu, ściany były czymś pobazgrane, a kałuże chlupiące pod butami… Weasley nawet nie chciała myśleć o tym, na co właśnie nadepnęła. - To nie jest ani trochę pocieszające - mruknęła odnośnie ciekawostki koleżanki. - Mam nadzieję, że puszka pigmejskiego - zaśmiała się cicho. Tak, to byłoby jednak zbyt proste, gdyby pokonanie anomalii polegało na przytuleniu się do nieco powiększonej, różowej i włochatej kulki.
Wtem dotarły na miejsce, jak im się zdawało. Przerośnięta mysz naprawdę robiła wrażenie. Rhiannon rozdziawiła usta ze zdziwienia; nim udało jej się je zamknąć, wiązka zaklęcia wydobyła się z różdżki Charlene. Niestety, chybiła, choć mogłoby się zdawać, że cielsko gigantycznego gryzonia przesłania cały prześwit tunelu. - Reducio - spróbowała w ślad za alchemiczką, nie będąc wcale zaznajomioną z transmutacją. Dlatego mogły jedynie liczyć na łut szczęścia, nic ponadto. Najgorsza chyba była świadomość możliwości wystąpienia anomalii, acz ugryzienie przerośniętego zwierzęcia również nie znalazło się na liście rzeczy, jakich rudowłosa chciała doświadczyć.
#1 'k100' : 65
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
Właściwie to była zdziwiona, że Ria nie została wprowadzona już wcześniej, a dopiero teraz, ale nie jej było oceniać decyzje jej krewnych, którzy z jakiegoś powodu zwlekali. Nie zadawała więc żadnych pytań na ten temat, podskórnie wyczuwając, że byłby drażliwy. Najważniejszy jednak był fakt, że Ria już w Zakonie była i mogła działać.
Tego dnia była w Londynie, bo pracowała do późnego popołudnia, a następnie przetransportowała się w okolice anomalii, zachowując niezbędne środki ostrożności i dyskrecję. Wysiadła z Błędnego Rycerza dobry kilometr stąd i resztę drogi pokonała pieszo, klucząc między uliczkami i starając się nie zwracać na siebie uwagi wyglądem ani zachowaniem. Również raczej się tu nie zapuszczała, chyba że musiała.
Dzisiaj też musiały – anomalia sama nie zniknie, ktoś musiał spróbować ją ujarzmić, i zdecydowanie powinien to być Zakon.
- Ja próbowałam raz, ale na samym końcu coś poszło nie tak... – szepnęła cicho, idąc obok Rii. – Ale znam teorię. Może dziś nam się uda? Trzeba spróbować, a jeśli nie wyjdzie, możemy powiedzieć o tym miejscu innym, by mogli dokończyć sprawę.
Nie miała pewności, co się wydarzy. Słyszała że anomalie były bardzo nieprzewidywalne, a ona w dodatku nie miała w zanadrzu zbyt wiele mocy. Miała za to zapał i chęć czynienia świata lepszym.
Tunel nie wyglądał przyjaźnie. Zagłębiła się w niego z tlącą się w sercu obawą przed tym, co miało je czekać dalej. Anomalia czyniła to miejsce jeszcze bardziej niebezpiecznym, choć i w zwykłych okolicznościach wolałaby się tu nie zapuszczać. Zdecydowanie nie.
Tym, co na nie czekało, niestety nie był puszek pigmejski, a coś dużo większego i gorszego. Charlene nigdy nie widziała tak wielkiej myszy. I choć zawsze dobrze radziła sobie z transmutacją, coś ją rozproszyło. Zwykle korzystała z transmutacji w bezpiecznych warunkach, rzadko musiała za jej pomocą radzić sobie z realnym niebezpieczeństwem, więc było to dla niej coś nowego i obcego. Być może to stres i lęk, być może zapachy, a może widok zakrwawionych ubrań leżących obok gigantycznej myszy wlepiającej w nie paciorkowate oczka i oblizującej przednie zęby z wyraźnym głodem. Nie chciała przyglądać się bardziej, w obawie że w tunelu dostrzeże też fragmenty ciała lub kości poprzednich ofiar, zapewne tych mugoli, którzy tu weszli i zniknęli. Mysz tej wielkości mogła być zdolna do pożarcia człowieka.
Na szczęście Ria zachowała trzeźwy umysł. Jej zaklęcie trafiło w mysz, która zaczęła się szybko zmniejszać.
- Dzięki – szepnęła. – Świetnie ci poszło. Więc teraz... anomalia.
Teraz mogły spróbować okiełznać magię. Charlie uniosła różdżkę, przypominając sobie jak robiła to we wrześniu z Benem, przywołała w pamięci wskazówki dotyczące sposobu naprawy opracowanego przez profesor Bagshot. Korzystając z tej wiedzy próbowała ujarzmić niestabilną magię.
| etap II, sposób Zakonu!
'k100' : 54
Chyba rzadko kiedy zdarzało się, że ledwie powiadomiony o istnieniu ugrupowania podlotek porywał się na naprawę czegoś tak potężnego jak anomalia. Złożona głównie z ciemnych, plugawych mocy, szkodząca nie tylko czarodziejom, ale także niemagicznym. Należało ponieść temu kres, dodatkowo wzmacniając wszystkich działającym na pożytek społecznego dobra. Prawi ludzie o złotych sercach zasługiwali na wsparcie od świata i one miały im je zapewnić. Przynajmniej w to święcie wierzyła Rhiannon, zaaferowana swoją nową rolą w swej egzystencji. Dotąd pomagała w naprawdę drobnych rzeczach i głównie sąsiadom. Dziś miała okazję wyjść z bezpiecznej strefy komfortu oraz podążyć w stronę znacznie większej sprawy. Mającej rzutowanie na szeroką skalę istnień.
Trochę obawiała się pierwszej konfrontacji z przeciwnikami szeroko pojętej tolerancji - Ria została poinformowana, że czasem konsekwencją naprawiania źródła wypaczonej magii było spotkanie groźnych przeciwników oraz walka. Choć umiejętności defensywne czarownicy nie stały na najniższym poziomie, to wciąż mogły napotkać na dużo groźniejszych czarnoksiężników, z którymi po prostu nie dałyby sobie rady. Na szczęście jak dotąd zadanie przebiegało bezproblemowo.
Pomijając ogromną mysz w tunelu, w otoczeniu zakrwawionych ubrań. - To chyba najgorsza z możliwych wersji, kiedy psuje się coś na samym końcu… - mruknęła w odpowiedzi na wyznanie koleżanki. Ale nie było się czego wstydzić, ujarzmienie anomalii na pewno było zadaniem trudnym. Grunt, to się nie poddawać. - Jasne, nie skapitulujemy tak łatwo - przytaknęła już bardziej energicznie. Gotowa do stawienia czoła przeciwnościom losu. Nawet jeśli były gigantycznych rozmiarów i miały ogromne zębiska, gotowe do zanurzenia się w miękkim, kobiecym ciele.
Działała instynktownie kiedy skierowała różdżkę na gryzonia z zamiarem jego zmniejszenia. Niestety nie robiła sobie wielkich nadziei, transmutacja nie była konikiem Weasley. Szczęście tym razem jej dopisało, ponieważ zwierzę istotnie przestało być zagrożeniem. Przynajmniej na razie. - To chyba najtrudniejszy etap - stwierdziła cicho, kiedy Charlie wspomniała o drugim etapie. Po wszystkich opowieściach od wtajemniczonej części rodziny rudowłosa uznała, że w istocie, poddanie magii swej woli musiało wymagać nie lada umiejętności. Nic to, musiały za wszelką cenę spróbować. Z tego powodu odnalazła spojrzeniem pożądane przez nich miejsce i w tamtą stronę usiłowała skierować moc białej magii. Zgodnie z instrukcjami, należało pokonać ogrom niszczącej mocy skupionej w jednym punkcie. Alchemiczka radziła sobie nieźle, ale nie wiadomo czy Rhiannon zdoła skoncentrować się wystarczająco mocno na swoim celu. Starała się ze wszystkich sił.
'k100' : 5
Ria bez wątpienia była bardzo dzielna i Charlie ją podziwiała, bo sama odważyła się wybrać na anomalię dopiero kilka miesięcy po dołączeniu do organizacji, i wtedy towarzyszył jej kuzyn będący Gwardzistą posiadającym dużą wprawę w magii obronnej. Mieli wtedy szczęście, bo mimo że naprawa magii się nie powiodła, nie spotkali żadnego towarzystwa, a Charlie niestety byłaby bardzo marną pomocą, biorąc pod uwagę, że tak fatalnie radziła sobie z urokami, a tarcze nie zawsze jej się udawały. Jej światem był świat nauki, zwłaszcza tej alchemicznej. Ale anomalie siały spustoszenie i ktoś musiał spróbować im zaradzić. Każdy chętny do pomocy Zakonnik był na wagę złota, a Charlie czuła wyrzuty sumienia, że siedziała w bezpiecznej pracowni gdy inni się narażali. Jednak tak czy inaczej czarnoksiężników zwyczajnie się bała, bo miała świadomość swojej bezbronności, która jednak nikogo by nie obchodziła. Nikt nie okaże jej litości tylko dlatego, że poświęciła swoje życie nauce innych umiejętności i przez to jej obrona pozostawała wiele do życzenia, choć miała nadzieję, że starcie z mocą anomalii pozwoli jej odrobinę się wzmocnić.
- Anomalie są bardzo nieprzewidywalne i podobno nigdy z nimi nic nie wiadomo – rzekła. Sama spotkała dopiero jedną, ta miała być druga, ale słyszała opowieści innych i wiedziała, że nawet ludziom o dużo większych umiejętnościach czasem nie wychodziło.
Zagrożenie ze strony myszy zostało zażegnane dzięki szybkiej reakcji Rii, więc mogły przystąpić do najważniejszej części – próby ujarzmienia magii. Była to trudna sztuka, zwłaszcza dla osób, które nie miały w tej materii doświadczenia i dopiero się uczyły stosować sposób naprawy w praktyce. Solidne zapoznanie z teorią to jedno, ale jej użycie to zupełnie inna historia, o czym miały okazję się przekonać. Choć Charlie włożyła całą swą energię w proces uspokajania magii, coś poszło nie tak. Magia zaczęła niepokojąco drgać i pulsować, grożąc rychłym wybuchem.
Wiedziała, że musiały stąd uciekać, bo tunel lada chwila mógł się na nie zawalić.
- Uciekamy! – rzuciła, ciągnąc Rię za rękaw ku wejściu, którym przyszły. Wiedziała, że to co zrobiły nie wystarczy by okiełznać magię, która znowu się tu odrodzi, ale musiały pogodzić się z porażką i wyciągnąć z niej wnioski na przyszłość, bo były jeszcze inne anomalie i jak nie tutaj, to może uda się gdzieś indziej? – Znam jeszcze jedno miejsce... – szepnęła, kiedy wydostały się z tunelu na zewnątrz i czym prędzej oddaliły się, zanim hałas zwabi ministerialne służby.
| zt. x 2
Była już nieco zniechęcona. Kolejny raz próbowali okiełznać spaczoną magię i kolejny raz zawiedli, Maeve podejrzewała jednak, że wina leży w całości po jej stronie. Jayden zdawał się mieć doświadczenie w tego typu wyprawach, kiedy ona dopiero uczyła się, w jaki sposób mogą objawiać się anomalie i na czym polegało ich naprawianie. Nie sprawiało to jednak, że nie odczuwała wyrzutów sumienia. Co robiła źle? W jaki sposób mogła się poprawić? Bez narzekania wycofała się z teatru Palladium, nie próbując nawet stawiać oporu. Wiedziała, że tak będzie lepiej, bezpieczniej i jej towarzysz musiał wiedzieć, co robi. Kiedy znów wzbili się w powietrze, nie pytała, gdzie wybierają się tym razem. Dopiero gdy wylądowali, Maeve z zaniepokojeniem zaczęła rozglądać się dookoła. - Tutaj? - zapytała cicho, nieco z niedowierzaniem, choć przecież spaczenie mogło wystąpić wszędzie. Schowali miotły i zaczęli zagłębiać się we wskazany przez Jaydena tunel. Dopóki szli dobrze oświetloną częścią, dopóty dziewczyna nie miała większych obiekcji. Nie minęło jednak wiele czasu, a na kamiennych murach pojawiły się dziwne malunki - co miały oznaczać? kto je stworzył? - zaś do nozdrzy dziewczyny dotarł nieprzyjemny zapach, którego źródła nie potrafiła zidentyfikować. Wtedy też usłyszała narastające chrobotanie, zadziwiająco głośne tupnięcia i zdecydowała się wyciągnąć przed siebie dłoń z różdżką; nie wierzyła, by mogli spotkać tu jakichś mugoli. - Co to może być? - zwróciła się do Jaydena, wytężając wzrok, próbując dostrzec w ciemności coś, co mogłoby odpowiedzieć na to pytanie. Wyobraźnia podsuwała jej same nieprzyjemne obrazy, mimo to nie zamierzała się wycofać. Byli tutaj razem i niezależnie od tego, co miało ukazać się ich oczom, wierzyła, że będą walczyć ramię w ramię.
W końcu dojrzeli stworzenie, które odpowiadało za te hałasy - gigantycznych rozmiarów mysz, prawie tak wysoką, jak sam tunel. Najgorszym nie były jednak jej wymiary, a leżące u jej nóg zakrwawione szmaty, które zdaniem Maeve wyglądały na coś, co kiedyś mogło być ubraniem. Otworzyła usta, lecz nie wydobył się z nich żaden dźwięk, a przynajmniej nie od razu. Dość szybko zapanowała nad narastającą paniką, by spróbować zmniejszyć stojącego przed nimi gryzonia do normalnych rozmiarów.
- Reducio! - krzyknęła, celując różdżką w powiększone przez szalejącą magię monstrum.
#1 'k100' : 92
--------------------------------
#2 'Anomalie - CZ' :
- Tutaj. - Tunel zdawał się być idealnym odwzorowaniem tego jak się czuł astronom. Nic dziwnego, że nie było tam praktycznie nikogo. Ciemny, śmierdzący i wyjątkowo nieprzyjemny pod jakimkolwiek względem mógł być idealną lokacją dla rozprzestrzenienia się zepsutej magii. Miała z czego czerpać... Paskudne chroboty dochodziły ich z każdej strony i ciężko było powiedzieć, co je wydawało. Ogromne szczury? Koty? A może przyczyna leżała jeszcze w czymś innym? W końcu anomalie były... Szalone. - Pójdę pierwszy - zakomunikował, oznajmiając równocześnie, że nie miał pojęcia, co mogło wydawać odgłosy wydobywające się z tunelu. Z dłonią wyciągniętą przed siebie stawiał ostrożnie krok za krokiem, uważając również pod nogi, bo nic tutaj nie było pewne. W końcu gdzieś przed nimi była anomalia. I, jak się okazało, źródło dziwnych dźwięków. - Stań z ty... - zaczął, ale nie dokończył, gdy potężne zaklęcie poleciało w stronę niewyobrażalnie wielkiej myszy, by w jednym momencie ją zmniejszyć. Piszczące stworzenie nie wyglądało tak diabolicznie jak wcześniej, ale zakrwawione ubrania nie zniknęły. Vane odwrócił się jednak w stronę Maeve z wyraźnym uznaniem wypisanym na twarzy. - Do trzech razy sztuka? - rzucił, nie oczekując nawet odpowiedzi.
Isn’t good enough.
Sometimes people deserve more.
Sometimes people deserve
To have their f a i t h rewarded.
- Jasne - mruknęła cicho, próbując nie spoglądać w tamtym kierunku. Objęła się i mimowolnie potarła ramiona, jak gdyby mogło to odgonić niechciane obrazy. - Mam nadzieję - dodała jeszcze ciszej i ruszyła śladem astronoma w głąb tunelu. Z każdym kolejnym krokiem pulsowanie w skroniach, które do tej pory ignorowała, stawało się coraz wyraźniejsze. Mogłaby przysiąc, że powietrze było coraz cięższe, a otaczająca ich ciemność pogłębiała się. Mimo to parli dalej.
Nie pozwoliła, by Jayden szedł przodem. Tunel rozświetlały nieliczne lampy; jeśli nie chciała trafić go zaklęciem, musieli iść obok siebie, ramię w ramię. Trzymała różdżkę w pogotowiu, w głowie próbując ułożyć plan działania. Niewątpliwie zbliżali się do serca anomalii, czuła to. Wciąż nie wiedziała jednak, co powinna zmienić, by tym razem odnieść sukces. Bardziej się skupić? Wyobrażać sobie coś zgoła innego niż na kampusie czy w teatrze Palladium? Spojrzała na mężczyznę, szukając w jego skąpanej w półmroku twarzy jakiejś wskazówki - pozostawała ona jednak nieodgadniona. Westchnęła ciężko, coraz dotkliwiej odczuwając bliskość spaczonej magii. Pod ich nogami wciąż pałętały się piszczące cicho gryzonie. W końcu przystanęli, wymieli się porozumiewawczymi spojrzeniami i podjęli kolejną próbę naprawy.
| metoda neutralna
'k100' : 6