Lipiec 1955, wielki powrót
Strona 1 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
Wciąż pamiętam dźwięk łamanych desek, szum wichury i rozbicie fal o pokład. Wciąż czuję słony smak wody w ustach, drażniący zapach przesyconej bryzy w nozdrzach i ból w klatce piersiowej. Wspomnienia ze sztormu przewijają się w mojej głowie niczym w kalejdoskopie. Tonę i wynurzam się naprzemian, próbując łapczywie złapać powietrze w płuca. Pamiętam piękną dziewczynę, którą namówiłem na powrót do Anglii. Jej zatroskany wzrok, kiedy ujrzałem ją na plaży, a potem kiedy pozwoliła mi spać w swoim łóżku. Pamiętam wszystko, co wtedy zwiedziliśmy, bo Ameryka wydawała mi się być tak inna od tego, co działo się w moim kraju. Nie musiałem przejmować się manierami, cudzą opinią. Przejmowałem się tylko tym, czy moja towarzyszka jest szczęśliwa i czy nie nadużywam jej gościnności. Ale była nieco jak ja, wolna i nieokiełznana optymistka pełna gościnności i tolerancji. Różniła się od tych kobiet, które do tej pory znałem. Lubiłem to w niej. Nie wiem dlaczego wszystko powoli blakło, czy to stan zakochania się opuszczał? Czy widmo rodzinnej awantury piekło mnie w policzki?
Nie wiedziałem jak moi bliscy zareagują na mój powrót po tak długiej nieobecności. Nie dawałem im żadnego znaku życia pochłonięty swoim doczesnym życiem. Bałem się i jednocześnie cieszyłem, że znów ich zobaczę. Że pochłoną mnie ich ramiona i będę mógł im wszystko opowiedzieć, wyjaśnić. Nie odrzucą mnie, prawda? Coś ściskało moje serce i mój przełyk, kiedy powolnym krokiem zbliżałem się do domu rodzinnego. Nie byłem pewien, czy mogę wejść do środka za pomocą kluczy, czy wypada najpierw zapukać. Dlatego stałem przed drzwiami dobre kilka minut, nim powziąłem decyzję.
Zapukałem. W te wielkie, drewniane drzwi, zrobione z drewna, którze przypłynęło do brzegu nie wiadomo skąd.
Ja również przypłynąłem.
Nie wiedziałem jak moi bliscy zareagują na mój powrót po tak długiej nieobecności. Nie dawałem im żadnego znaku życia pochłonięty swoim doczesnym życiem. Bałem się i jednocześnie cieszyłem, że znów ich zobaczę. Że pochłoną mnie ich ramiona i będę mógł im wszystko opowiedzieć, wyjaśnić. Nie odrzucą mnie, prawda? Coś ściskało moje serce i mój przełyk, kiedy powolnym krokiem zbliżałem się do domu rodzinnego. Nie byłem pewien, czy mogę wejść do środka za pomocą kluczy, czy wypada najpierw zapukać. Dlatego stałem przed drzwiami dobre kilka minut, nim powziąłem decyzję.
Zapukałem. W te wielkie, drewniane drzwi, zrobione z drewna, którze przypłynęło do brzegu nie wiadomo skąd.
Ja również przypłynąłem.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nauplius powoli tracił nadzieję, że Glaucus wróci do domu. Miesiące mijały, czas dłużył się, jednak wciąż nie otrzymał żadnej wieści od zaginionego syna. Trudno było mu się z tym pogodzić, jednak zdawał sobie sprawę z tego, że życie, jakie obrał Glaucus, nie należało do najbezpieczniejszych. I że pewnego dnia mogło przynieść ze sobą tragiczne konsekwencje. Może jednak nie powinien pozwalać mu na tak dalekie, ryzykowne wyprawy? Jednak, z drugiej strony, Glaucus był dorosły, sam odpowiadał za siebie i decydował o swoim życiu. Nie mógł zamknąć go w domu ani przymusić do wybrania bezpieczniejszego zajęcia na lądzie. To, co się stało, było jedynie konsekwencją życia, które wybrał.
Dzisiejszego dnia, choć jeszcze o tym nie wiedział, niepokój, który dręczył go od miesięcy, miał znaleźć swe rozwiązanie. Tak jak każdego dnia, zajmował się swoimi sprawami. Był człowiekiem praktycznym, więc bez względu na to, co się stało, życie reszty rodziny toczyło się dalej, każdy zajmował się swoim życiem tak, jak zawsze. Ale zaginięcie Glaucusa i tak ciążyło nieznośnie każdemu z nich, szczególnie w dniach, kiedy rodzina spotykała się, a młodego mężczyzny brakowało. Czy kiedykolwiek przestanie ciążyć? Z pewnością nie. Nawet jeśli pozornie wszystko wydawało się w normie.
Przechodził przez hol, zmierzając do swojego gabinetu, kiedy usłyszał pukanie w ciężkie odrzwia. Uniósł nieznacznie brwi; kto mógł się tutaj pojawić? Tknięty nagłym przeczuciem, poprawił poły szaty i ruszył w tamtym kierunku, nieznacznie uchylając drzwi. Dostrzegł twarz, która każdego dnia nawiedzała go w myślach.
Glaucus. Stał tutaj, przed wejściem do posiadłości. Niewątpliwie się zmienił .Tylko czy aby na pewno był to on? A może to jakaś sprytna sztuczka?
- Glaucus – powiedział cicho, otwierając drzwi szerzej, tak, że oboje stali teraz naprzeciwko siebie. – To naprawdę ty?
Choć pewnie tego typu gest nie przystoił mężczyźnie, zwłaszcza w jego wieku, tęsknota za zaginionym synem była na tyle dojmująca, że wyciągnął w jego kierunku rękę, chcąc poczuć, że naprawdę tutaj był, nie był jedynie zjawą, mglistym urojeniem.
Dzisiejszego dnia, choć jeszcze o tym nie wiedział, niepokój, który dręczył go od miesięcy, miał znaleźć swe rozwiązanie. Tak jak każdego dnia, zajmował się swoimi sprawami. Był człowiekiem praktycznym, więc bez względu na to, co się stało, życie reszty rodziny toczyło się dalej, każdy zajmował się swoim życiem tak, jak zawsze. Ale zaginięcie Glaucusa i tak ciążyło nieznośnie każdemu z nich, szczególnie w dniach, kiedy rodzina spotykała się, a młodego mężczyzny brakowało. Czy kiedykolwiek przestanie ciążyć? Z pewnością nie. Nawet jeśli pozornie wszystko wydawało się w normie.
Przechodził przez hol, zmierzając do swojego gabinetu, kiedy usłyszał pukanie w ciężkie odrzwia. Uniósł nieznacznie brwi; kto mógł się tutaj pojawić? Tknięty nagłym przeczuciem, poprawił poły szaty i ruszył w tamtym kierunku, nieznacznie uchylając drzwi. Dostrzegł twarz, która każdego dnia nawiedzała go w myślach.
Glaucus. Stał tutaj, przed wejściem do posiadłości. Niewątpliwie się zmienił .Tylko czy aby na pewno był to on? A może to jakaś sprytna sztuczka?
- Glaucus – powiedział cicho, otwierając drzwi szerzej, tak, że oboje stali teraz naprzeciwko siebie. – To naprawdę ty?
Choć pewnie tego typu gest nie przystoił mężczyźnie, zwłaszcza w jego wieku, tęsknota za zaginionym synem była na tyle dojmująca, że wyciągnął w jego kierunku rękę, chcąc poczuć, że naprawdę tutaj był, nie był jedynie zjawą, mglistym urojeniem.
I show not your face but your heart's desire
Trudno sobie wyobrazić te uczucia kłębiące się w ludziach, kiedy po długiej rozłące spotykają się na nowo. Traversowie spisali mnie na straty. Nie przyszło mi do głowy, że źle robię. Że powinienem dać jakikolwiek znak, że ze mną wszystko w porządku. Żyję. Chyba nie chciałem, aby pomyśleli, że od nich uciekam. I potrzebuję teraz mieć życie gdzie indziej i z kimś innym. Albo że przeciwstawiam się ich życzeniom. Wychowali mnie najlepiej jak potrafili, dlaczego więc mam im robić przykrość? Chyba wciąż nie do końca do mnie docierało, że już ich zraniłem. Żyłem jakby na granicy dwóch światów, wszak dopiero co wróciłem. Postawiłem stopy na lądzie innym, niż Ameryka. Przestałem się bujać na fali niebezpieczeństw, ale czułem się, jakbym jednak wciąż z nim igrał.
Stałem przed tymi drzwiami jakbym czekał na ścięcie. Nieuniknioną katastrofę. Niemalże namacalnie czułem, jak jestem sztormem rozbijającym się o wysoki klif. Przełknąłem głośno ślinę, poprawiłem kołnierz koszuli, którą miałem na sobie przez cały rejs. Potem przyszedł czas na mankiety. I ramię plecaka. Rozmasowałem ramiona, a kiedy drzwi się uchyliły, zamarłem. Wpatrywałem się przerażony w twarz mojego ojca, który jakby postarzał się o milion lat podczas mojej nieobecności. Patrzyłem na jego zatroskaną twarz i pękało mi serce. Miałem go już nigdy więcej nie zawieść, a stało się zupełnie inaczej.
- Tak, to ja, tato. Wróciłem - odpowiedziałem, z wyraźną chrypką. Dotknąłem jego ręki, aby mógł wyczuć, że tak, to ja. Czekałem na falę gniewu, pretensji. I na matkę zmartwioną. Czułem się jak największy oprych świata.
Stałem przed tymi drzwiami jakbym czekał na ścięcie. Nieuniknioną katastrofę. Niemalże namacalnie czułem, jak jestem sztormem rozbijającym się o wysoki klif. Przełknąłem głośno ślinę, poprawiłem kołnierz koszuli, którą miałem na sobie przez cały rejs. Potem przyszedł czas na mankiety. I ramię plecaka. Rozmasowałem ramiona, a kiedy drzwi się uchyliły, zamarłem. Wpatrywałem się przerażony w twarz mojego ojca, który jakby postarzał się o milion lat podczas mojej nieobecności. Patrzyłem na jego zatroskaną twarz i pękało mi serce. Miałem go już nigdy więcej nie zawieść, a stało się zupełnie inaczej.
- Tak, to ja, tato. Wróciłem - odpowiedziałem, z wyraźną chrypką. Dotknąłem jego ręki, aby mógł wyczuć, że tak, to ja. Czekałem na falę gniewu, pretensji. I na matkę zmartwioną. Czułem się jak największy oprych świata.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Trudno było nawet opisać uczucia, jakie targały w tym momencie Naupliusem, gdy przekonał się, że Glaucus wcale nie jest urojeniem jego umysłu. Docierało do niego z całą mocą, że po tak długim czasie zobaczył swojego utraconego syna. Na usta cisnęło mu się mnóstwo pytań, a na twarzy, na której przez ostatni rok pojawiło się sporo nowych zmarszczek znaczących przeżywane troski, teraz było widać ogromną ulgę, zupełnie jakby z jego barków zdjęto ogromny, przytłaczający ciężar, który może nie uniemożliwiał mu normalnego funkcjonowania, ale niewątpliwie nieznośnie mu ciążył.
Nie chciał jednak wypytywać go tak już w progu. Chciał, żeby syn najpierw znalazł się w domu, więc szybko zaprosił go do środka i zaprowadził do salonu, gdzie kazał spocząć na kanapie, na początek pytając, czy czegoś sobie życzy. Kto wie, co się z nim działo; mógł być w końcu wyczerpany lub głodny, a Nauplius był gotowy wezwać jakiegoś skrzata, by ten spełnił życzenie syna. Oczywiście, w drugiej kolejności powinien powiadomić resztę rodziny, żonę i pozostałe dzieci, ale to mogło chwilę zaczekać, najpierw musi dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodziło.
- Opowiedz mi o wszystkim, Glaucusie. Od samego początku – poprosił chwilę później, siadając w fotelu naprzeciwko niego, po czym z jego ust padły kolejne pytania. Co się stało? Gdzie przebywał przez cały ten czas? Dlaczego nie nawiązał żadnego kontaktu z rodziną, pozwalając im myśleć, że mógł nawet być martwy? Nie chciał wpędzać go w poczucie winy; chciał, wręcz musiał wiedzieć, co działo się z jego synem, bo to nie dałoby mu spokoju. Jak na czarodzieja czystej krwi, był mężczyzną, który stawiał dobro bliskich na bardzo wysokiej pozycji, zawsze dążył do tego, by jego małżonce i potomstwu żyło się jak najlepiej. Ale mimo wszystko zaginięcie Glaucusa stanowiło pewną zadrę na tym obrazie dobrej, szczęśliwej rodziny. Teraz mieli szansę temu zaradzić, i Nauplius obiecywał sobie, że nie pozwoli, by syn znowu tak nagle zniknął, nie teraz, kiedy odzyskał go po tak długim czasie. Słuchał więc tego, co miał do powiedzenia, jednocześnie intensywnie rozmyślając nad tym wszystkim.
Nie chciał jednak wypytywać go tak już w progu. Chciał, żeby syn najpierw znalazł się w domu, więc szybko zaprosił go do środka i zaprowadził do salonu, gdzie kazał spocząć na kanapie, na początek pytając, czy czegoś sobie życzy. Kto wie, co się z nim działo; mógł być w końcu wyczerpany lub głodny, a Nauplius był gotowy wezwać jakiegoś skrzata, by ten spełnił życzenie syna. Oczywiście, w drugiej kolejności powinien powiadomić resztę rodziny, żonę i pozostałe dzieci, ale to mogło chwilę zaczekać, najpierw musi dowiedzieć się, o co w tym wszystkim chodziło.
- Opowiedz mi o wszystkim, Glaucusie. Od samego początku – poprosił chwilę później, siadając w fotelu naprzeciwko niego, po czym z jego ust padły kolejne pytania. Co się stało? Gdzie przebywał przez cały ten czas? Dlaczego nie nawiązał żadnego kontaktu z rodziną, pozwalając im myśleć, że mógł nawet być martwy? Nie chciał wpędzać go w poczucie winy; chciał, wręcz musiał wiedzieć, co działo się z jego synem, bo to nie dałoby mu spokoju. Jak na czarodzieja czystej krwi, był mężczyzną, który stawiał dobro bliskich na bardzo wysokiej pozycji, zawsze dążył do tego, by jego małżonce i potomstwu żyło się jak najlepiej. Ale mimo wszystko zaginięcie Glaucusa stanowiło pewną zadrę na tym obrazie dobrej, szczęśliwej rodziny. Teraz mieli szansę temu zaradzić, i Nauplius obiecywał sobie, że nie pozwoli, by syn znowu tak nagle zniknął, nie teraz, kiedy odzyskał go po tak długim czasie. Słuchał więc tego, co miał do powiedzenia, jednocześnie intensywnie rozmyślając nad tym wszystkim.
I show not your face but your heart's desire
Ostatnio zmieniony przez Ain Eingarp dnia 08.10.15 19:10, w całości zmieniany 1 raz
Przechodziłem przez kolejne znane mi korytarze, ale czułem się, jak gdybym był tu obcym. I wszystko widział po raz pierwszy. Błądziłem wzrokiem niebieskich tęczówek po kolejnych mniej lub bardziej ruchomych obrazach i popadałem w zadumę. Kroki moje niosły się po pomieszczeniach, przez które szedłem. Miałem wrażenie, że stukot butów układa się w szybkie tempo bicia mojego serca; adrenalina wypełniała każdy zakamarek mojego ciała, a ja raz po raz uginałem i prostowałem swoje palce bojąc się, że zastygną ze zdumienia na zawsze. Uśmiechnąłem się niepewnie do ojca, kiedy znaleźliśmy się już w salonie, a ten zapytał, czy czegoś mi nie potrzeba. Jedyne, czego potrzebowałem, to wybaczenia mojej rodziny. Obawiałem się, że z tym może być problem, tak mimo wszystko.
- Nie, dziękuję - odpowiedziałem za to niepewnie, omiatając nieprzytomnym spojrzeniem całość pomieszczenia. Zdjąłem z ramion plecak, który porzuciłem gdzieś koło sofy, a sam się w niej po chwili zatopiłem, bojąc się trochę spoglądać na mojego ojca. Wciąż zdumionego, ucieszonego i zmartwionego jednocześnie. Niemal namacalnie czułem wszystkie jego emocje, zapewne i on wyczuwał moje. Nie znaliśmy się przecież od dziś. Byliśmy sobie bliscy odkąd pojawiłem się na świecie.
Wiedziałem, że to pytanie padnie, a jednocześnie się go obawiałem. Spojrzałem przelotnie na widok za oknem, ścisnąłem dłonie w pięści i poprawiłem włosy spadające mi na twarz. Nie wytrzymałem długo, bo już po kilku sekundach przechadzałem się nieopodal fotela, na którym siedział Nauplius. Próbowałem szybko poukładać swoje myśli, aby wyrazić je za pomocą słów, lecz te pędziły tak prędko, że ledwo mogłem pochwycić ich sens. To było przytłaczające.
- Rozpętał się sztorm na oceanie. Fale były tak ogromne, że przewróciły nasz statek do góry dnem. Nie wiem, czy ktokolwiek przeżył - zacząłem od suchych faktów. Podrapałem się po brodzie. - Ja ocknąłem się na jakiejś plaży w Ameryce, skąd zabrała mnie pewna dziewczyna i zajęła się mną. I... zostałem trochę dłużej, niż planowałem - kontynuowałem, ale za moment już klękałem przy oparciu fotela.
- To nie tak, że o was zapomniałem, czy od was uciekłem... po prostu potrzebowałem trochę czasu. Dusiłem się w tym świecie pełnym nakazów i zakazów, gdzie wszyscy oceniają każdy mój krok... - urwałem. Cokolwiek bym nie powiedział, wiedziałem, że zrobiłem źle. I nie wiedziałem jak to odkręcić.
- Nie, dziękuję - odpowiedziałem za to niepewnie, omiatając nieprzytomnym spojrzeniem całość pomieszczenia. Zdjąłem z ramion plecak, który porzuciłem gdzieś koło sofy, a sam się w niej po chwili zatopiłem, bojąc się trochę spoglądać na mojego ojca. Wciąż zdumionego, ucieszonego i zmartwionego jednocześnie. Niemal namacalnie czułem wszystkie jego emocje, zapewne i on wyczuwał moje. Nie znaliśmy się przecież od dziś. Byliśmy sobie bliscy odkąd pojawiłem się na świecie.
Wiedziałem, że to pytanie padnie, a jednocześnie się go obawiałem. Spojrzałem przelotnie na widok za oknem, ścisnąłem dłonie w pięści i poprawiłem włosy spadające mi na twarz. Nie wytrzymałem długo, bo już po kilku sekundach przechadzałem się nieopodal fotela, na którym siedział Nauplius. Próbowałem szybko poukładać swoje myśli, aby wyrazić je za pomocą słów, lecz te pędziły tak prędko, że ledwo mogłem pochwycić ich sens. To było przytłaczające.
- Rozpętał się sztorm na oceanie. Fale były tak ogromne, że przewróciły nasz statek do góry dnem. Nie wiem, czy ktokolwiek przeżył - zacząłem od suchych faktów. Podrapałem się po brodzie. - Ja ocknąłem się na jakiejś plaży w Ameryce, skąd zabrała mnie pewna dziewczyna i zajęła się mną. I... zostałem trochę dłużej, niż planowałem - kontynuowałem, ale za moment już klękałem przy oparciu fotela.
- To nie tak, że o was zapomniałem, czy od was uciekłem... po prostu potrzebowałem trochę czasu. Dusiłem się w tym świecie pełnym nakazów i zakazów, gdzie wszyscy oceniają każdy mój krok... - urwałem. Cokolwiek bym nie powiedział, wiedziałem, że zrobiłem źle. I nie wiedziałem jak to odkręcić.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nawet nie wyobrażał sobie, jak musi czuć się Glaucus, choć przypuszczał, że powrót po takim czasie nie był dla niego łatwy. Niemniej jednak, Nauplius z pewnością dołoży starań, by pomóc mu na nowo odnaleźć się w domu. Nie pozwoli mu drugi raz zniknąć bez słowa na tak długi czas, z pewnością nie tak łatwo. Wiedział już, jak trudne to było i dla niego, i dla reszty rodziny, która przez długie miesiące żyła z tą nieznośną świadomością, że Glaucus mógł być martwy.
Odnotował mimochodem, że Glaucus patrzył gdzieś w bok, zupełnie jakby nie mógł znieść spojrzenia rodziciela, a po chwili wstał, krążąc po pomieszczeniu w pobliżu fotela, na którym siedział starszy mężczyzna. Emanujące od niego zdenerwowanie było niemal namacalne. Nauplius jednak w spokoju wysłuchał jego opowieści, nie przerywając mimo mnóstwa pytań i wątpliwości. Nie był już przecież narwanym młodzieńcem. Chciał, żeby Glaucus wyrzucił z siebie wszystko. On, Nauplius, musiał to wiedzieć.
- Więc cały ten czas po zatonięciu twojego statku spędziłeś w Ameryce? – zapytał na sam koniec. Słyszał o tym kraju to i owo, jednak był na tyle tolerancyjny, że nie oceniał. Zwrócił jednak uwagę na dalszą część jego wypowiedzi. Czyżby to jakaś niewiasta zawróciła jego synowi w głowie do tego stopnia, że ten, zamiast powrócić do bliskich, został z nią na tak długi czas? – Kim jest ta wyjątkowa dziewczyna, o której tak dobrze się wyrażasz?
Zwrócił na niego czujne spojrzenie. Z jednej strony rozumiał chęć oderwania się od utartych schematów i powinności, od tego małego, zastałego i hermetycznego świata szlachetnych rodów, który kogoś takiego jak Glaucus – lubiącego wolność i niezależność, mógł przytłaczać. Z drugiej – dla Naupliusa rodzina była świętością, a jedno dziecko już z tego powodu utracił. Ulga z powodu odzyskania syna była jednak na tyle silna, że obecnie przysłoniła te gorsze odczucia i sprawiła, że powstrzymał się od prawienia mu wyrzutów i pochopnego oceniania. Choć niewątpliwie jeszcze kiedyś powrócą do tego tematu.
- Bardzo się cieszę, że do nas wróciłeś – powiedział jedynie, w ten zwięzły, ale konkretny sposób wyrażając swoją radość z powodu odzyskania syna. Na poważne rozmowy przyjdzie czas, kiedy oboje ochłoną. – Musimy podzielić się tą wspaniałą wieścią z resztą rodziny. Wszyscy z pewnością chętnie znowu cię ujrzą.
Odnotował mimochodem, że Glaucus patrzył gdzieś w bok, zupełnie jakby nie mógł znieść spojrzenia rodziciela, a po chwili wstał, krążąc po pomieszczeniu w pobliżu fotela, na którym siedział starszy mężczyzna. Emanujące od niego zdenerwowanie było niemal namacalne. Nauplius jednak w spokoju wysłuchał jego opowieści, nie przerywając mimo mnóstwa pytań i wątpliwości. Nie był już przecież narwanym młodzieńcem. Chciał, żeby Glaucus wyrzucił z siebie wszystko. On, Nauplius, musiał to wiedzieć.
- Więc cały ten czas po zatonięciu twojego statku spędziłeś w Ameryce? – zapytał na sam koniec. Słyszał o tym kraju to i owo, jednak był na tyle tolerancyjny, że nie oceniał. Zwrócił jednak uwagę na dalszą część jego wypowiedzi. Czyżby to jakaś niewiasta zawróciła jego synowi w głowie do tego stopnia, że ten, zamiast powrócić do bliskich, został z nią na tak długi czas? – Kim jest ta wyjątkowa dziewczyna, o której tak dobrze się wyrażasz?
Zwrócił na niego czujne spojrzenie. Z jednej strony rozumiał chęć oderwania się od utartych schematów i powinności, od tego małego, zastałego i hermetycznego świata szlachetnych rodów, który kogoś takiego jak Glaucus – lubiącego wolność i niezależność, mógł przytłaczać. Z drugiej – dla Naupliusa rodzina była świętością, a jedno dziecko już z tego powodu utracił. Ulga z powodu odzyskania syna była jednak na tyle silna, że obecnie przysłoniła te gorsze odczucia i sprawiła, że powstrzymał się od prawienia mu wyrzutów i pochopnego oceniania. Choć niewątpliwie jeszcze kiedyś powrócą do tego tematu.
- Bardzo się cieszę, że do nas wróciłeś – powiedział jedynie, w ten zwięzły, ale konkretny sposób wyrażając swoją radość z powodu odzyskania syna. Na poważne rozmowy przyjdzie czas, kiedy oboje ochłoną. – Musimy podzielić się tą wspaniałą wieścią z resztą rodziny. Wszyscy z pewnością chętnie znowu cię ujrzą.
I show not your face but your heart's desire
Palące poczucie winy czułem w żołądku, przełyku, w sercu i w umyśle. Nie potrafiłem się od niego opędzić. Było jak zaraza, która zabiera mi zdrowie i szczęście. Wszystko, co powtarzałem sobie w mojej głowie nie brzmiało dość dobrze. Na tyle, abym faktycznie mógł się usprawiedliwić. Nawet ja nie wierzyłem w słuszność mych poczynań, dlaczego zatem mój ojciec miałby w to wierzyć? Staliśmy po dwóch różnych stronach barykady, każdy patrzył na zaistniałą sytuację z innej perspektywy oraz z innego, zdobytego doświadczenia. Nauplius miał więcej lat ode mnie, przeżył także mnogość rzeczy, o których ja zapewne nawet nie śniłem. Z kolei on nie był już najmłodszy, dlatego mógł nie rozumieć tej nieposkromionej chęci wyrwania się stąd. Podejrzewam, że i tak nie o to wcale chodziło; problem polegał na tym, że nie dałem żadnego znaku życia. Ot, zniknąłem, być może gdzieś na dnie oceanu, a rodzina moja nie będzie mogła nigdy pochować mojego ciała. Teraz wracam, również bez zapowiedzi, jak gdybym był nieodpowiedzialnym młokosem. Przecież miałem już trzydzieści lat! Nawet, jeśli to dość mało jak na czarodzieja, to i tak chyba to był najwyższy czas, aby się ustatkować. Albo przynajmniej nabrać oleju w głowie.
Ja zaś byłem głupcem.
Serce mi pękało, lecz starałem się trzymać emocje w ryzach. Nie wypadało, abym się rozklejał. Nie uważałem również, abym musiał się dodatkowo tłumaczyć, brałem to za oznakę słabości. Z drugiej zaś strony - przy kim mogłem ją okazać, jak nie przy własnym ojcu?
Z rozmyślań, dość pechowych, wyrwał mnie głos Naupliusa. Nie krzyczał, nie robił mi wyrzutów, co nieco zbiło mnie z pantałyku - oczekiwałem zupełnie innej reakcji. Aczkolwiek nie oznacza to, że z tej nie byłem zadowolony, wręcz przeciwnie.
- Tak - powiedziałem zdawkowo. Nie uważałem, abym musiał dodawać coś więcej. Dopiero kolejne pytanie starszego Traversa sprawiło, że się zmieszałem i nie do końca wiedziałem, co takiego odpowiedzieć. Zawahanie pojawiło się na mojej twarzy, a ja poderwałem się do pozycji pionowej i znowu spojrzałem gdzieś za okno, na znany mi ogród.
- Alice. Jest piękna i mądra. Polubiłbyś ją - odpowiedziałem, nie komentując jednak dość istotnej kwestii, jaką była jej czystość krwi. Dla mnie nie miała ona znaczenia, lecz wiem, że dla ojca owszem. Chciałem, aby sam doszedł prawdy.
- Ja również się cieszę, że wróciłem. Stęskniłem się - rzuciłem odnośnie spotkania i obróciłem się w kierunku Naupliusa z lekkim uśmiechem na twarzy. Ręce miałem założone na plecach, a z mojego gardła wydobyło się nieokreślone westchnięcie.
Ja zaś byłem głupcem.
Serce mi pękało, lecz starałem się trzymać emocje w ryzach. Nie wypadało, abym się rozklejał. Nie uważałem również, abym musiał się dodatkowo tłumaczyć, brałem to za oznakę słabości. Z drugiej zaś strony - przy kim mogłem ją okazać, jak nie przy własnym ojcu?
Z rozmyślań, dość pechowych, wyrwał mnie głos Naupliusa. Nie krzyczał, nie robił mi wyrzutów, co nieco zbiło mnie z pantałyku - oczekiwałem zupełnie innej reakcji. Aczkolwiek nie oznacza to, że z tej nie byłem zadowolony, wręcz przeciwnie.
- Tak - powiedziałem zdawkowo. Nie uważałem, abym musiał dodawać coś więcej. Dopiero kolejne pytanie starszego Traversa sprawiło, że się zmieszałem i nie do końca wiedziałem, co takiego odpowiedzieć. Zawahanie pojawiło się na mojej twarzy, a ja poderwałem się do pozycji pionowej i znowu spojrzałem gdzieś za okno, na znany mi ogród.
- Alice. Jest piękna i mądra. Polubiłbyś ją - odpowiedziałem, nie komentując jednak dość istotnej kwestii, jaką była jej czystość krwi. Dla mnie nie miała ona znaczenia, lecz wiem, że dla ojca owszem. Chciałem, aby sam doszedł prawdy.
- Ja również się cieszę, że wróciłem. Stęskniłem się - rzuciłem odnośnie spotkania i obróciłem się w kierunku Naupliusa z lekkim uśmiechem na twarzy. Ręce miałem założone na plecach, a z mojego gardła wydobyło się nieokreślone westchnięcie.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Traversom z pewnością łatwiej byłoby pogodzić się z wyjazdem Glaucusa, gdyby wiedzieli, co się z nim dzieje i byli spokojni, że żyje. Ale tego nie wiedzieli. Więc cały ten rok był pasmem niepokoju i złych myśli, lęku, że syn już nigdy nie wróci do domu, bo przecież gdyby wszystko było w porządku, nawiązałby kontakt. Rzeczywiście, to nie sam wyjazd był problemem, a niedawanie znaku życia, odcięcie się od żyjącej w niepokoju rodziny, której przecież zależało na dobru Glaucusa.
Rzeczywiście, w niektórych sytuacjach ciężko było im się zrozumieć; w końcu dzieliła ich różnica całego pokolenia. Nauplius też kiedyś był młody, ale to było już dawno temu i zdążył zmienić poglądy na wiele spraw i przestać myśleć wyłącznie o sobie – w końcu miał rodzinę. Zresztą... Często miał wrażenie, że w jego czasach było inaczej, że dzisiejsza młodzież i tak ma więcej luzu i swobody. Może sam też zbyt wiele pozwalał swoim dzieciom, chcąc być dla nich dobrym ojcem, bardziej ludzkim i wyrozumiałym niż na ogół było to przyjęte w starych rodach, i teraz takie były tego efekty?
Swoją drogą, pomyślał sobie, że Glaucusowi też by się to przydało. Miał trzydzieści lat, zdecydowanie powinien się ustatkować, pomyśleć o rodzinie; wtedy żadne wyjazdy na drugi koniec świata nie byłyby mu w głowie. Koniecznie muszą poruszyć ten temat. Ale to za kilka dni, jak Glaucus ochłonie, a rodzina zdąży go powitać i nacieszyć się jego powrotem. Inne sprawy mogły zaczekać.
- W takim razie koniecznie muszę ją poznać. Później musisz mi więcej o niej opowiedzieć – powiedział, kiedy syn wspomniał o poznanej przez niego dziewczynie. Rzecz jasna nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki jest jej status krwi. Na bardziej szczegółowe pytania także przyjdzie czas później, tak samo jak na ewentualne poznanie dziewczyny. Zainteresował się tym jednak.
Znowu zlustrował syna uważnym wzrokiem. Jeszcze przez chwilę rozmawiali.
- Mam nadzieję, że już z nami zostaniesz, Glaucusie, i że nie opuścisz nas więcej bez żadnego słowa – powiedział na sam koniec. – A teraz idź wypocząć po powrocie. Powiadomię rodzinę o twoim odnalezieniu się, załatwię wszystko, co potrzeba. Porozmawiamy później.
Jego małżonka niedługo wróci do domu i na pewno także będzie szczęśliwa, gdy tylko Nauplius przekaże jej wspaniałą nowinę. Aż uśmiechnął się pod nosem na tą myśl, po czym odprowadził syna wzrokiem, w którym czaiła się ojcowska miłość i ogromna ulga z powodu jego odzyskania. Teraz wszystko miało szansę wrócić do normy. Przez ostatni rok ani razu nie czuł się tak dobrze, jak dzisiejszego dnia.
Rzeczywiście, w niektórych sytuacjach ciężko było im się zrozumieć; w końcu dzieliła ich różnica całego pokolenia. Nauplius też kiedyś był młody, ale to było już dawno temu i zdążył zmienić poglądy na wiele spraw i przestać myśleć wyłącznie o sobie – w końcu miał rodzinę. Zresztą... Często miał wrażenie, że w jego czasach było inaczej, że dzisiejsza młodzież i tak ma więcej luzu i swobody. Może sam też zbyt wiele pozwalał swoim dzieciom, chcąc być dla nich dobrym ojcem, bardziej ludzkim i wyrozumiałym niż na ogół było to przyjęte w starych rodach, i teraz takie były tego efekty?
Swoją drogą, pomyślał sobie, że Glaucusowi też by się to przydało. Miał trzydzieści lat, zdecydowanie powinien się ustatkować, pomyśleć o rodzinie; wtedy żadne wyjazdy na drugi koniec świata nie byłyby mu w głowie. Koniecznie muszą poruszyć ten temat. Ale to za kilka dni, jak Glaucus ochłonie, a rodzina zdąży go powitać i nacieszyć się jego powrotem. Inne sprawy mogły zaczekać.
- W takim razie koniecznie muszę ją poznać. Później musisz mi więcej o niej opowiedzieć – powiedział, kiedy syn wspomniał o poznanej przez niego dziewczynie. Rzecz jasna nie zdawał sobie sprawy z tego, jaki jest jej status krwi. Na bardziej szczegółowe pytania także przyjdzie czas później, tak samo jak na ewentualne poznanie dziewczyny. Zainteresował się tym jednak.
Znowu zlustrował syna uważnym wzrokiem. Jeszcze przez chwilę rozmawiali.
- Mam nadzieję, że już z nami zostaniesz, Glaucusie, i że nie opuścisz nas więcej bez żadnego słowa – powiedział na sam koniec. – A teraz idź wypocząć po powrocie. Powiadomię rodzinę o twoim odnalezieniu się, załatwię wszystko, co potrzeba. Porozmawiamy później.
Jego małżonka niedługo wróci do domu i na pewno także będzie szczęśliwa, gdy tylko Nauplius przekaże jej wspaniałą nowinę. Aż uśmiechnął się pod nosem na tą myśl, po czym odprowadził syna wzrokiem, w którym czaiła się ojcowska miłość i ogromna ulga z powodu jego odzyskania. Teraz wszystko miało szansę wrócić do normy. Przez ostatni rok ani razu nie czuł się tak dobrze, jak dzisiejszego dnia.
I show not your face but your heart's desire
kilka dni później
Zdziwiłem się, że nasza rozmowa przebiegła tak szybko i tak spokojnie. Mimo wszystko nie mógłbym powiedzieć, abym był zasmucony z tego powodu. Podróż rzeczywiście mnie wykończyła i skłamałbym, gdybym powiedział, że nie marzyłem o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku. Póki co trzymała mnie w ryzach adrenalina, która sączyła się do moich żył z każdą chwilą coraz mocniej, wzbudzając mnie w dość nerwowy stan. Kanapa, pomimo tego, że bardzo znajoma, wydawała się być wtedy nieprzyjemną i nieprzyjazną skałą, na której przyszło mi siedzieć za karę; stary zegar, który przypłynął z innego kontynentu, a który teraz zdobił ścianę salonu, tykał złowieszczo; za to ruchomy obraz przedstawiający przodkinię Traversów, milczał wymownie, bym mógł czuć jego oskarżycielski wzrok na swoich plecach. Słowa ojca dobiegały do mnie jak zza kurtyny, tłumione wciąż bijącym w piersi ogromem poczucia winy, ale ostatecznie dotarły do mnie. Dzięki temu mogłem pokiwać z wolna głową, jak gdybym nad czymś głęboko dumał, a potem pożegnałem Naupliusa, by udać się do swojej dawnej komnaty, zapewne zostawiając za sobą skrzaty w niemym zdziwieniu.
Przyjęcie z okazji mojego powrotu było bardzo kameralne, za co dziękowałem mojej rodzinie. Nie miałem ochoty na huczne zabawy, wciąż czułem się wykończony, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Chciałem spędzić więcej czasu z najbliższymi, jak gdybym próbował nadrobić stracony czas. Wiedziałem oczywiście, że na nic się to nie zda; przecież czas biegnie swoim rytmem i nic nie zmieni jego biegu; dlatego może to było po prostu zadośćuczynienia za popełnione winy? Nie miałem pojęcia, cóż takiego chciałem dokonać. Jedno było pewne: cieszyłem się z tych wszystkich ulotnych chwil dzielonych z rodziną, kolekcjonowałem je niczym najrzadsze okazy motyli i pieczołowicie zapamiętywałem w zwojach mózgowych, aby móc w momentach krytycznych do nich wrócić.
Nim się obejrzałem, nastał wieczór, a ja znów mogłem zostać z ojcem sam na sam, jak gdyby los sprzyjał mi w szczerej rozmowie z nim.
- Chciałbym ci ją niedługo przedstawić - powiedziałem do niego w pewnym momencie, patrząc gdzieś za okno. Nawiązywałem do naszej rozmowy sprzed kilku dni, której nie udało nam się rozwinąć z powodu mojego zmęczenia. Wydawało mi się, że mój staruszek doskonale wie o co chodzi.
Zdziwiłem się, że nasza rozmowa przebiegła tak szybko i tak spokojnie. Mimo wszystko nie mógłbym powiedzieć, abym był zasmucony z tego powodu. Podróż rzeczywiście mnie wykończyła i skłamałbym, gdybym powiedział, że nie marzyłem o ciepłej kąpieli i wygodnym łóżku. Póki co trzymała mnie w ryzach adrenalina, która sączyła się do moich żył z każdą chwilą coraz mocniej, wzbudzając mnie w dość nerwowy stan. Kanapa, pomimo tego, że bardzo znajoma, wydawała się być wtedy nieprzyjemną i nieprzyjazną skałą, na której przyszło mi siedzieć za karę; stary zegar, który przypłynął z innego kontynentu, a który teraz zdobił ścianę salonu, tykał złowieszczo; za to ruchomy obraz przedstawiający przodkinię Traversów, milczał wymownie, bym mógł czuć jego oskarżycielski wzrok na swoich plecach. Słowa ojca dobiegały do mnie jak zza kurtyny, tłumione wciąż bijącym w piersi ogromem poczucia winy, ale ostatecznie dotarły do mnie. Dzięki temu mogłem pokiwać z wolna głową, jak gdybym nad czymś głęboko dumał, a potem pożegnałem Naupliusa, by udać się do swojej dawnej komnaty, zapewne zostawiając za sobą skrzaty w niemym zdziwieniu.
Przyjęcie z okazji mojego powrotu było bardzo kameralne, za co dziękowałem mojej rodzinie. Nie miałem ochoty na huczne zabawy, wciąż czułem się wykończony, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Chciałem spędzić więcej czasu z najbliższymi, jak gdybym próbował nadrobić stracony czas. Wiedziałem oczywiście, że na nic się to nie zda; przecież czas biegnie swoim rytmem i nic nie zmieni jego biegu; dlatego może to było po prostu zadośćuczynienia za popełnione winy? Nie miałem pojęcia, cóż takiego chciałem dokonać. Jedno było pewne: cieszyłem się z tych wszystkich ulotnych chwil dzielonych z rodziną, kolekcjonowałem je niczym najrzadsze okazy motyli i pieczołowicie zapamiętywałem w zwojach mózgowych, aby móc w momentach krytycznych do nich wrócić.
Nim się obejrzałem, nastał wieczór, a ja znów mogłem zostać z ojcem sam na sam, jak gdyby los sprzyjał mi w szczerej rozmowie z nim.
- Chciałbym ci ją niedługo przedstawić - powiedziałem do niego w pewnym momencie, patrząc gdzieś za okno. Nawiązywałem do naszej rozmowy sprzed kilku dni, której nie udało nam się rozwinąć z powodu mojego zmęczenia. Wydawało mi się, że mój staruszek doskonale wie o co chodzi.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Przez kolejne kilka dni Nauplius wciąż oswajał się z cudowną świadomością, że jego utracony rok temu syn wreszcie się odnalazł i znowu był w rodzinnym domu. Jego małżonka, pozostałe dzieci a także reszta rodziny także przyjęli tę wieść z radością. Mężczyzna wraz z żoną zgodnie postanowili jednak oszczędzić Glaucusowi nadmiaru wrażeń i stresu, dlatego przyjęcie powitalne było bardzo skromne, zorganizowane dla najbliższej rodziny. Reszta magicznego światka z pewnością dowie się w swoim czasie, jednak Nauplius nie ponaglał syna, pozwolił mu pozałatwiać swoje sprawy i starał się okazywać mu wsparcie w układaniu sobie życia po powrocie. Zresztą, każdy z domowników pragnął nacieszyć się teraz jego obecnością, zapewne obawiając się, że w każdej chwili mogą znowu go stracić.
Pewnego wieczora, tak się złożyło, znowu znaleźli się sami w salonie. W posiadłości poza nimi przebywała jeszcze jego żona, która jednak udała się już na spoczynek. Nauplius siedział w fotelu, czytając jakąś grubą księgę i od czasu do czasu podnosząc znad niej wzrok, obserwując syna. Jako, że w poprzednich dniach dosyć wyczerpująco omówili zarówno kwestię wyprawy Glaucusa, jak i ostatnich wydarzeń w życiu zarówno rodziny Traversów, jak i brytyjskiej społeczności czarodziejów, teraz nie próbował na siłę wciągać go w rozmowę. Wystarczała mu świadomość, że Glaucus był tutaj, w tym samym pomieszczeniu, cały i zdrowy. Jednak to młodszy z mężczyzn odezwał się pierwszy, przerywając ciszę.
Nauplius opuścił nieznacznie książkę i uniósł do góry jedną brew. We wcześniejszych rozmowach mimo wszystko nie wgłębiali się w kwestię dziewczyny, którą interesował się Glaucus i z powodu której tak długo nie wracał do kraju. Choć Naupliusa rzecz jasna nurtowała ta kwestia, wciąż czekał na bardziej odpowiedni moment, trochę obawiając się tej rozmowy, zupełnie jakby przeczuwał, że może ona nie skończyć się pomyślnie i chciał odwlec nieprzyjemny moment, kiedy doszłoby do pierwszego spięcia pomiędzy nim i synem od czasu jego powrotu.
Najwyraźniej właśnie teraz ta chwila miała nadejść, bo przecież nie mogli odwlekać w nieskończoność tej rozmowy. Skoro Glaucus powoli wracał do życia, można już było zacząć myśleć o rozpoczęciu poszukiwań kogoś odpowiedniego dla niego, kto miałby na niego dobry wpływ.
- Opowiedz mi o niej coś więcej, synu – poprosił więc. Miał jednak niepokojące przeczucia. – Jesteś pewien swoich planów co do niej? Wiesz, że to jest poważna sprawa, Glaucusie. Cieszę się, że zaczynasz poważniej o kimś myśleć, ale jako twój ojciec, pragnę dowiedzieć się czegoś więcej o tej dziewczynie.
Wciąż świdrował go wzrokiem, czekając na odpowiedź.
Pewnego wieczora, tak się złożyło, znowu znaleźli się sami w salonie. W posiadłości poza nimi przebywała jeszcze jego żona, która jednak udała się już na spoczynek. Nauplius siedział w fotelu, czytając jakąś grubą księgę i od czasu do czasu podnosząc znad niej wzrok, obserwując syna. Jako, że w poprzednich dniach dosyć wyczerpująco omówili zarówno kwestię wyprawy Glaucusa, jak i ostatnich wydarzeń w życiu zarówno rodziny Traversów, jak i brytyjskiej społeczności czarodziejów, teraz nie próbował na siłę wciągać go w rozmowę. Wystarczała mu świadomość, że Glaucus był tutaj, w tym samym pomieszczeniu, cały i zdrowy. Jednak to młodszy z mężczyzn odezwał się pierwszy, przerywając ciszę.
Nauplius opuścił nieznacznie książkę i uniósł do góry jedną brew. We wcześniejszych rozmowach mimo wszystko nie wgłębiali się w kwestię dziewczyny, którą interesował się Glaucus i z powodu której tak długo nie wracał do kraju. Choć Naupliusa rzecz jasna nurtowała ta kwestia, wciąż czekał na bardziej odpowiedni moment, trochę obawiając się tej rozmowy, zupełnie jakby przeczuwał, że może ona nie skończyć się pomyślnie i chciał odwlec nieprzyjemny moment, kiedy doszłoby do pierwszego spięcia pomiędzy nim i synem od czasu jego powrotu.
Najwyraźniej właśnie teraz ta chwila miała nadejść, bo przecież nie mogli odwlekać w nieskończoność tej rozmowy. Skoro Glaucus powoli wracał do życia, można już było zacząć myśleć o rozpoczęciu poszukiwań kogoś odpowiedniego dla niego, kto miałby na niego dobry wpływ.
- Opowiedz mi o niej coś więcej, synu – poprosił więc. Miał jednak niepokojące przeczucia. – Jesteś pewien swoich planów co do niej? Wiesz, że to jest poważna sprawa, Glaucusie. Cieszę się, że zaczynasz poważniej o kimś myśleć, ale jako twój ojciec, pragnę dowiedzieć się czegoś więcej o tej dziewczynie.
Wciąż świdrował go wzrokiem, czekając na odpowiedź.
I show not your face but your heart's desire
Spotkania z moją rodziną były mi szczególnie miłe, kiedy widziałem, że wszyscy cieszą się z mojego powrotu. Przeżywałem trochę jakby swoje kolejne życie, odrodzenie. Jak gdybym był feniksem, który obrócił się w pył, a teraz znów z niego powstał. Starałem się nie trwonić czasu na żadne głupoty, ze znajomymi nie spotykałem się prawie wcale uznając, że na to przyjdzie przecież jeszcze pora. Teraz chciałem nacieszyć się najbliższymi: poprosić ojca o opowieści z kraju i nie tylko, posłuchać śpiewu matki, popić z braćmi, pobawić się z bratanicą, odwiedzić siostry. Grafik mój cały czas był napięty i nawet, jeśli ktoś stojąc z boku uznałby, że był wypełniony po brzegi zupełnie niepotrzebnymi zajęciami, które sugerowałyby marnotrawstwo czasu, nie przejąłbym się tą czczą gadaniną. Dla mnie to były chwile najcenniejsze, za które mógłbym oddać wszystko co mam, byleby nigdy się nie kończyły. Cóż, od dawna przeczuwałem, że ani ja, ani moja rodzina nie wpasowujemy się w utarte, szlacheckie zwyczaje czy konwenanse, stanowiąc swoiste czarne owce wśród arystokracji. Na szczęście Nauplius nie wydawał się być tym zmartwiony, dbając jedynie o podstawy tego, aby jego rodzina nie utraciła honoru.
Zdawałem sobie sprawę, że brnę w grząski grunt. Wiedziałem, że nie ma takiej możliwości, aby zmienić obowiązujące prawo. Albo że Alice nagle z rangi półkrwi urośnie do czystej krwi. A mimo to szedłem w zaparte w kierunku, który był skazany na porażkę. Nie wiem, czego oczekiwałem po tej rozmowe. Może tego, że ojciec wcale nie będzie zawiedziony moim wyborem? Że zrozumie? Łudziłem się, że w jego sercu wciąż jest miejsce na wyrozumiałość. I że chociaż serce mu pękało, kiedy wydziedziczał swoją córkę, to że mnie również zrozumie. I nie będzie chciał ponownie stracić. Nie wiedziałem wtedy, że to się potoczy zupełnie inaczej.
- Jest inna niż wszystkie kobiety, które miałem okazję do tej pory poznać. Nie jest wyniosła, bezuczuciowa. Wręcz przeciwnie: jest żywa i wesoła, uwielbiam spędzać z nią czas - zacząłem z wolna, powoli obracając się w stronę ojca. Nie miałem pojęcia, jak to delikatnie przekazać, dlatego postanowiłem powiedzieć prosto z mostu. - Ale jest czarownicą półkrwi - dodałem, czując, jak atmosfera z każdą sekundą ulega zagęszczeniu, jak nieznośna cisza przed burzą opada na moje barki. Chyba aż automatycznie się zgarbiłem. Nareszcie to powiedziałem. Szkoda, że nie poczułem się od tego wcale lepiej.
Zdawałem sobie sprawę, że brnę w grząski grunt. Wiedziałem, że nie ma takiej możliwości, aby zmienić obowiązujące prawo. Albo że Alice nagle z rangi półkrwi urośnie do czystej krwi. A mimo to szedłem w zaparte w kierunku, który był skazany na porażkę. Nie wiem, czego oczekiwałem po tej rozmowe. Może tego, że ojciec wcale nie będzie zawiedziony moim wyborem? Że zrozumie? Łudziłem się, że w jego sercu wciąż jest miejsce na wyrozumiałość. I że chociaż serce mu pękało, kiedy wydziedziczał swoją córkę, to że mnie również zrozumie. I nie będzie chciał ponownie stracić. Nie wiedziałem wtedy, że to się potoczy zupełnie inaczej.
- Jest inna niż wszystkie kobiety, które miałem okazję do tej pory poznać. Nie jest wyniosła, bezuczuciowa. Wręcz przeciwnie: jest żywa i wesoła, uwielbiam spędzać z nią czas - zacząłem z wolna, powoli obracając się w stronę ojca. Nie miałem pojęcia, jak to delikatnie przekazać, dlatego postanowiłem powiedzieć prosto z mostu. - Ale jest czarownicą półkrwi - dodałem, czując, jak atmosfera z każdą sekundą ulega zagęszczeniu, jak nieznośna cisza przed burzą opada na moje barki. Chyba aż automatycznie się zgarbiłem. Nareszcie to powiedziałem. Szkoda, że nie poczułem się od tego wcale lepiej.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Zdawał sobie sprawę, że każdy w młodości przeżywał jakieś rozterki. Sam też z pewnością je miewał, tak samo jak chwile, kiedy nienawidził schematów, powinności i ograniczeń. Ale w końcu wydoroślał, przyjął z pokorą decyzję rodziny dotyczącą jego przyszłości, wiedząc, że tak musi być, że chcąc być wierny rodzinie, nie może łamać tych odwiecznych zasad, które regulowały obyczajowość starych rodów czystej krwi i decydowały o życiu kolejnych pokoleń. Miał jednak to wyjątkowe szczęście, że pokochał kobietę, którą wybrali dla niego rodzice i doczekał się gromadki własnych dzieci. Decyzja podjęta przez rodzinę wyszła mu zatem wyłącznie na dobre, dzięki czemu dziś był spełnionym i szczęśliwym człowiekiem. Zwłaszcza odkąd odnalazł się jego zaginiony syn. I bardzo nie chciał mącić tego szczęścia; zarówno sobie, jak i pozostałym krewnym, którzy radowali się z odzyskania Glaucusa.
Oczywiście, że chciał dla niego jak najlepiej. Pragnął szczęście Glaucusa, ale wiedział, jak niezwykle trudno jest znaleźć kompromis między głosem rozsądku, który nakazywał trzymanie się zasad i nie wykraczanie poza ramy schematów, a głosem serca, który podsuwał zgoła odmienne drogi.
Podejrzewał, że Glaucus także był rozdarty. Nauplius, słysząc jego wyznanie, skrzywił się lekko. Tego się spodziewał, w innym przypadku syn zacząłby tę rozmowę wcześniej, nie uciekałby od tematu, wyraźnie zbierając się w sobie. Choć nie był uprzedzony do czarodziejów nieczystej krwi, zasady pozostawały zasadami, a ród nie zaakceptowałby takiego związku, podobnie jak reszta hermetycznego świata czystej krwi. Poza tym, jedno dziecko już stracił. I mimo upływu lat świadomość zdrady krwi córki nadal nieznośnie go uwierała. Nie mógł więc pozwolić na to, by stracić również Glaucusa. Był gotów zrobić bardzo wiele, żeby tylko zatrzymać go przy rodzinie. Może było to egoistyczne, ale w tej chwili był gotów nawet poświęcić szczęście Glaucusa, byle tylko nie musieć znowu go utracić. Zresztą, był niemal pewny, że to szczęście było tylko chwilowe; i czy warto byłoby zaprzepaszczać całą przyszłość syna tylko dla przelotnego porywu serca? Zresztą, Glaucus na pewno wkrótce nabierze rozsądku i kiedyś, gdy sam dojrzeje na tyle, by to zrozumieć, jeszcze mu podziękuje za to, że uchronił go przed napiętnowaniem jako zdrajcy.
- Zdaję sobie sprawę, że zawładnęły tobą uczucia, ale niestety nie mógłbym wyrazić zgody na taki związek – powiedział cicho, jednak wyraźnie, wciąż patrząc prosto na syna. – Przykro mi, Glaucusie, ale zasady są zasadami. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak trudną i wyniszczającą dla mnie decyzją było wydziedziczenie twojej siostry.
Skrzywił się. Nadal nie do końca się z tym pogodził, żałował, że nie był bardziej stanowczy, zanim córka dopuściła się zdrady.
- Nie chciałbym, żebyś mnie za to znienawidził. Pewnego dnia zrozumiesz, że pragnę dla ciebie dobrej, godnej przyszłości. Żebyś nigdy nie musiał mierzyć się z wykluczeniem i napiętnowaniem za zdradę zasad rodu.
Zastanawiał się nad reakcją syna. Jak Glaucus przyjmie jego słowa, uprzejmą, ale jawną odmowę wyrażenia zgody na związek z czarownicą półkrwi? Wobec której zresztą miał dług wdzięczności, że uratowała jego syna, ale był pewien, że ród nie przyjąłby tego jako wystarczającą okoliczność, by zezwolić na taki związek. Dlatego nie mógł postąpić inaczej.
Oczywiście, że chciał dla niego jak najlepiej. Pragnął szczęście Glaucusa, ale wiedział, jak niezwykle trudno jest znaleźć kompromis między głosem rozsądku, który nakazywał trzymanie się zasad i nie wykraczanie poza ramy schematów, a głosem serca, który podsuwał zgoła odmienne drogi.
Podejrzewał, że Glaucus także był rozdarty. Nauplius, słysząc jego wyznanie, skrzywił się lekko. Tego się spodziewał, w innym przypadku syn zacząłby tę rozmowę wcześniej, nie uciekałby od tematu, wyraźnie zbierając się w sobie. Choć nie był uprzedzony do czarodziejów nieczystej krwi, zasady pozostawały zasadami, a ród nie zaakceptowałby takiego związku, podobnie jak reszta hermetycznego świata czystej krwi. Poza tym, jedno dziecko już stracił. I mimo upływu lat świadomość zdrady krwi córki nadal nieznośnie go uwierała. Nie mógł więc pozwolić na to, by stracić również Glaucusa. Był gotów zrobić bardzo wiele, żeby tylko zatrzymać go przy rodzinie. Może było to egoistyczne, ale w tej chwili był gotów nawet poświęcić szczęście Glaucusa, byle tylko nie musieć znowu go utracić. Zresztą, był niemal pewny, że to szczęście było tylko chwilowe; i czy warto byłoby zaprzepaszczać całą przyszłość syna tylko dla przelotnego porywu serca? Zresztą, Glaucus na pewno wkrótce nabierze rozsądku i kiedyś, gdy sam dojrzeje na tyle, by to zrozumieć, jeszcze mu podziękuje za to, że uchronił go przed napiętnowaniem jako zdrajcy.
- Zdaję sobie sprawę, że zawładnęły tobą uczucia, ale niestety nie mógłbym wyrazić zgody na taki związek – powiedział cicho, jednak wyraźnie, wciąż patrząc prosto na syna. – Przykro mi, Glaucusie, ale zasady są zasadami. Nawet nie wyobrażasz sobie, jak trudną i wyniszczającą dla mnie decyzją było wydziedziczenie twojej siostry.
Skrzywił się. Nadal nie do końca się z tym pogodził, żałował, że nie był bardziej stanowczy, zanim córka dopuściła się zdrady.
- Nie chciałbym, żebyś mnie za to znienawidził. Pewnego dnia zrozumiesz, że pragnę dla ciebie dobrej, godnej przyszłości. Żebyś nigdy nie musiał mierzyć się z wykluczeniem i napiętnowaniem za zdradę zasad rodu.
Zastanawiał się nad reakcją syna. Jak Glaucus przyjmie jego słowa, uprzejmą, ale jawną odmowę wyrażenia zgody na związek z czarownicą półkrwi? Wobec której zresztą miał dług wdzięczności, że uratowała jego syna, ale był pewien, że ród nie przyjąłby tego jako wystarczającą okoliczność, by zezwolić na taki związek. Dlatego nie mógł postąpić inaczej.
I show not your face but your heart's desire
Nienawidziłem tych wszystkich zasad i powinności. Dusiłem się okropnie wśród tych utartych schematów i praw dłuższych niż odległość stąd do Ameryki. Teoretycznie nie wybiera się pochodzenia, lecz z pewnością mógłbym wybrać życie zdrajcy. Szykany mnie nie interesowały, tak samo jak opinia innych o mnie. Martwiłem się tylko i wyłącznie o rodziców i o to, aby ich nie zawieść. To znaczy, już to zrobiłem, to zaś było jedynie kroplą w morzu tego, cóż mógłbym uczynić. Nie chciałem, aby skąpani byli w hańbie, lecz moje serce krzyczało, abym zmienił bieg swojego życia. Próbowałem, nawet, jeśli to było trudne i wręcz okrutne z mojej strony.
Naturalnie wysłuchałem tego, co ojciec ma mi do powiedzenia, lecz nie zaskoczył mnie niczym. Dokładnie tego się spodziewałem. Z mojego gardła wyrwało się ciche westchnięcie, po czym zacząłem krążyć po pokoju, nieco zniecierpliwiony.
- Zasady, w kółko zasady. Czemu one właściwie służą? Umartwianiu się? - zacząłem z wolna, zatrzymując na chwilę wzrok na twarzy Naupliusa. Zaraz go jednak zdjąłem, patrząc na meble dookoła. - Nie powinno liczyć się rodzinne szczęście? - To było akurat pytwanie retoryczne, wypowiedziane ciszej niż wszystko inne. Co powiedziałem i miałem dopiero powiedzieć.
- Na pewno można coś z tym zrobić. Dlaczego nie spróbujemy? Nie jesteśmy przecież tchórzami. - Tak, to akurat było jawne nawoływanie do zmiany prawa. Może ktoś jeszcze by nas poparł? Może nie jesteśmy wcale na straconej pozycji?
Byłem ogromnym marzycielem.
Naturalnie wysłuchałem tego, co ojciec ma mi do powiedzenia, lecz nie zaskoczył mnie niczym. Dokładnie tego się spodziewałem. Z mojego gardła wyrwało się ciche westchnięcie, po czym zacząłem krążyć po pokoju, nieco zniecierpliwiony.
- Zasady, w kółko zasady. Czemu one właściwie służą? Umartwianiu się? - zacząłem z wolna, zatrzymując na chwilę wzrok na twarzy Naupliusa. Zaraz go jednak zdjąłem, patrząc na meble dookoła. - Nie powinno liczyć się rodzinne szczęście? - To było akurat pytwanie retoryczne, wypowiedziane ciszej niż wszystko inne. Co powiedziałem i miałem dopiero powiedzieć.
- Na pewno można coś z tym zrobić. Dlaczego nie spróbujemy? Nie jesteśmy przecież tchórzami. - Tak, to akurat było jawne nawoływanie do zmiany prawa. Może ktoś jeszcze by nas poparł? Może nie jesteśmy wcale na straconej pozycji?
Byłem ogromnym marzycielem.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Nauplius wciąż przekonywał siebie, że kieruje się dobrem syna, że tu nie chodzi wyłącznie o desperacką, egoistyczną chęć zatrzymania go przy rodzinie, czego nie udało się zrobić w przypadku córki. Teraz był starszy i bogatszy o nowe doświadczenia, które tym bardziej wpływały na jego obecną postawę i strach przed utratą kolejnego dziecka. Nawet, jeśli Glaucusowi wydaje się, że mógłby wybrać życie zdrajcy i wyrzec się rodziny, czy dałby radę tak żyć na dłuższą metę? Pewnego dnia mógłby bardzo żałować lekkomyślnej decyzji, a Nauplius mógł go przed tym uchronić, reagując odpowiednio wcześnie. Nie mógł pozwolić, by Glaucus zmarnował sobie życie i przekreślił przyszłość. Jako zdrajca krwi, nie miałby żadnego poważania w istotnych kręgach, a i reszta rodziny mogłaby stracić szacunek, gdyby rozeszło się, że kolejne z dzieci Naupliusa wyrzekło się swojego rodu i powinności wobec niego.
Ale, z drugiej strony, czuł ogromny żal, że to musiało wyglądać w taki sposób. Że mimo jego sceptycznego nastawienia, ten związek mógłby mieć szczęśliwą przyszłość i tym samym odbierał synowi pewną szansę, której ten pragnął? Szybko jednak odepchnął te myśli. Glaucus musiał poślubić kogoś czystej krwi. Nauplius już nawet zaczynał rozważać w myślach zaprzyjaźnione rody, może w którymś z nich znajdowała się akurat jakaś panna na wydaniu, z której krewnymi mógłby się dogadać i wynegocjować odpowiednią umowę? Może to otrzeźwiłoby Glaucusa i sprawiło, że wróciłby mu zdrowy rozsądek? Tak, to był dobry sposób, żeby zatrzymać go w kraju i wybić z głowy myśli o zdradzie i ucieczce z tą półkrwi Amerykanką.
Musiał więc zacząć możliwie szybko działać. Może już w najbliższych dniach, tygodniach wykorzysta swoje kontakty i znajdzie dla syna odpowiednią kandydatkę. Musiał wybrać dobrze; w końcu nie miał zamiaru go unieszczęśliwić. Tym sposobem jeszcze bardziej podsyciłby w nim to niestosowne pragnienie ucieczki od schematów i wybrania życia zdrajcy.
- Wybacz, Glaucusie. Wiesz, że robię to dla twojego dobra i chronię cię przed lekkomyślną decyzją, której mógłbyś żałować – rzekł tylko, chociaż po raz kolejny czuł się rozdarty, zwłaszcza gdy patrzył na rozżaloną twarz swojego syna. – Pewnego dnia może przyjść czas, kiedy jeszcze mi podziękujesz, że nie pozwoliłem ci pójść na zatracenie.
Zacisnął nieznacznie usta i poprawił szatę. Nienawidził kłótni z osobami, które były dla niego ważne, ale w takiej sytuacji jak ta nie mógł nie reagować i milczeć. Był stanowczy i uparty.
- Niestety, nawet mimo ogromnych chęci sami nic nie zdziałamy. Zasady są zasadami i jeśli nie chcemy zostać wyklęci, musimy je respektować. – rzekł po chwili. – Pomyśl o naszej rodzinie, synu. O tym, co przeżywają twoi rodzice i rodzeństwo. Wtedy, kiedy zniknąłeś rok temu, i co przeżyliby, gdybyś się nas wyrzekł. Jesteś dla nas wszystkich zbyt ważny.
Znowu się zawahał, jednak ostatecznie nie powiedział jeszcze nic na temat zamiaru wybrania mu w najbliższym czasie odpowiedniej narzeczonej. W tym momencie to tylko rozsierdziłoby Glaucusa jeszcze bardziej, a Nauplius dążył do tego, by załagodzić sytuację i zakończyć spór.
Ale, z drugiej strony, czuł ogromny żal, że to musiało wyglądać w taki sposób. Że mimo jego sceptycznego nastawienia, ten związek mógłby mieć szczęśliwą przyszłość i tym samym odbierał synowi pewną szansę, której ten pragnął? Szybko jednak odepchnął te myśli. Glaucus musiał poślubić kogoś czystej krwi. Nauplius już nawet zaczynał rozważać w myślach zaprzyjaźnione rody, może w którymś z nich znajdowała się akurat jakaś panna na wydaniu, z której krewnymi mógłby się dogadać i wynegocjować odpowiednią umowę? Może to otrzeźwiłoby Glaucusa i sprawiło, że wróciłby mu zdrowy rozsądek? Tak, to był dobry sposób, żeby zatrzymać go w kraju i wybić z głowy myśli o zdradzie i ucieczce z tą półkrwi Amerykanką.
Musiał więc zacząć możliwie szybko działać. Może już w najbliższych dniach, tygodniach wykorzysta swoje kontakty i znajdzie dla syna odpowiednią kandydatkę. Musiał wybrać dobrze; w końcu nie miał zamiaru go unieszczęśliwić. Tym sposobem jeszcze bardziej podsyciłby w nim to niestosowne pragnienie ucieczki od schematów i wybrania życia zdrajcy.
- Wybacz, Glaucusie. Wiesz, że robię to dla twojego dobra i chronię cię przed lekkomyślną decyzją, której mógłbyś żałować – rzekł tylko, chociaż po raz kolejny czuł się rozdarty, zwłaszcza gdy patrzył na rozżaloną twarz swojego syna. – Pewnego dnia może przyjść czas, kiedy jeszcze mi podziękujesz, że nie pozwoliłem ci pójść na zatracenie.
Zacisnął nieznacznie usta i poprawił szatę. Nienawidził kłótni z osobami, które były dla niego ważne, ale w takiej sytuacji jak ta nie mógł nie reagować i milczeć. Był stanowczy i uparty.
- Niestety, nawet mimo ogromnych chęci sami nic nie zdziałamy. Zasady są zasadami i jeśli nie chcemy zostać wyklęci, musimy je respektować. – rzekł po chwili. – Pomyśl o naszej rodzinie, synu. O tym, co przeżywają twoi rodzice i rodzeństwo. Wtedy, kiedy zniknąłeś rok temu, i co przeżyliby, gdybyś się nas wyrzekł. Jesteś dla nas wszystkich zbyt ważny.
Znowu się zawahał, jednak ostatecznie nie powiedział jeszcze nic na temat zamiaru wybrania mu w najbliższym czasie odpowiedniej narzeczonej. W tym momencie to tylko rozsierdziłoby Glaucusa jeszcze bardziej, a Nauplius dążył do tego, by załagodzić sytuację i zakończyć spór.
I show not your face but your heart's desire
Odnosiłem wrażenie, że zachowywałem się jak dziecko, któremu odebrano ulubioną zabawkę. W związku z tym owe dziecko czuje się zobowiązane do tego, aby podnosić raban, wykłócać się o utraconą rzecz. Nie mogłem się zupełnie pogodzić ze stratą, która nastąpiła po odmowie ze strony Naupliusa. Czułem się oszukany, nawet, jeśli nikt mi niczego nie obiecywał. Czułem posmak goryczy w swych ustach, nieprzyjemne kłucie w klatce piersiowej i smutek pod ciężkimi powiekami. Nie umiałem się wyrwać z tego schematu, czułem się niczym bohater antycznej tragedii, z której nie ma dobrego wyjścia. Każde zakończenie jest złe, niesatysfakcjonujące i wręcz dramatyczne z perspektywy głównego bohatera. Nie chciałem nim być i zupełnie nie zachowywałem się bohatersko. Pownienem przyjąć swój los z godnością, z uniesioną głową, powinienem zamilknąć na wieki. Powinienem wiele rzeczy i to było moim przekleństwem. Dusiłem się z każdą sekundą, próbowałem wręcz łapczywie chować powietrze w płuca, lecz nieustannie czułem nieprzyjemny uścisk gdzieś w okolicy tchawicy. Odnosiłem wrażenie, że nikt mnie nie rozumie, że zostałem samotnym kapitanem statku, który powinien ruszyć, lecz bez załogi moje próby odpłynięcia spełzłyby na niczym.
Nienawidziłem swojego położenia.
- Jasne - rzuciłem szorstko, wciskając dłonie w kieszenie. - Wam wszystkim łatwo mówić. Ty ożeniłeś się z kobietą, którą kochasz, to samo Neleus. Tylko ja tkwię pośrodku niczego. Ogromnego gówna, które cuchnie, a ty mi mówisz, że nie mogę z niego wyjść. - Mój ton robił się coraz ostrzejszy i mniej przyjemny. Niechcący wylewałem swoje frustracje na własnego ojca. - Wy możecie być szczęśliwi, ale ja nie. Ja muszę myśleć o wszystkich innych. A czy ktoś kiedykolwiek pomyśli o mnie? Nie chcę wcale tych wszystkich wszystkich waszych zasad bzdurnych, tych konwenansów i sztucznych uczuć. Chcę żyć tato, a nie tylko wegetować! - W tym momencie chyba już podniosłem głos. Nawet uderzyłem głucho pięścią we framugę okna, wydostając jedną z dłoni z kieszeni. Ponosiły mnie emocje i żadne racjonalne argumenty nie chciały do mnie dotrzeć.
Nienawidziłem swojego położenia.
- Jasne - rzuciłem szorstko, wciskając dłonie w kieszenie. - Wam wszystkim łatwo mówić. Ty ożeniłeś się z kobietą, którą kochasz, to samo Neleus. Tylko ja tkwię pośrodku niczego. Ogromnego gówna, które cuchnie, a ty mi mówisz, że nie mogę z niego wyjść. - Mój ton robił się coraz ostrzejszy i mniej przyjemny. Niechcący wylewałem swoje frustracje na własnego ojca. - Wy możecie być szczęśliwi, ale ja nie. Ja muszę myśleć o wszystkich innych. A czy ktoś kiedykolwiek pomyśli o mnie? Nie chcę wcale tych wszystkich wszystkich waszych zasad bzdurnych, tych konwenansów i sztucznych uczuć. Chcę żyć tato, a nie tylko wegetować! - W tym momencie chyba już podniosłem głos. Nawet uderzyłem głucho pięścią we framugę okna, wydostając jedną z dłoni z kieszeni. Ponosiły mnie emocje i żadne racjonalne argumenty nie chciały do mnie dotrzeć.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 1 z 2 • 1, 2
Lipiec 1955, wielki powrót
Szybka odpowiedź