Lipiec 1955, wielki powrót
Strona 2 z 2 • 1, 2
AutorWiadomość
First topic message reminder :
Wciąż pamiętam dźwięk łamanych desek, szum wichury i rozbicie fal o pokład. Wciąż czuję słony smak wody w ustach, drażniący zapach przesyconej bryzy w nozdrzach i ból w klatce piersiowej. Wspomnienia ze sztormu przewijają się w mojej głowie niczym w kalejdoskopie. Tonę i wynurzam się naprzemian, próbując łapczywie złapać powietrze w płuca. Pamiętam piękną dziewczynę, którą namówiłem na powrót do Anglii. Jej zatroskany wzrok, kiedy ujrzałem ją na plaży, a potem kiedy pozwoliła mi spać w swoim łóżku. Pamiętam wszystko, co wtedy zwiedziliśmy, bo Ameryka wydawała mi się być tak inna od tego, co działo się w moim kraju. Nie musiałem przejmować się manierami, cudzą opinią. Przejmowałem się tylko tym, czy moja towarzyszka jest szczęśliwa i czy nie nadużywam jej gościnności. Ale była nieco jak ja, wolna i nieokiełznana optymistka pełna gościnności i tolerancji. Różniła się od tych kobiet, które do tej pory znałem. Lubiłem to w niej. Nie wiem dlaczego wszystko powoli blakło, czy to stan zakochania się opuszczał? Czy widmo rodzinnej awantury piekło mnie w policzki?
Nie wiedziałem jak moi bliscy zareagują na mój powrót po tak długiej nieobecności. Nie dawałem im żadnego znaku życia pochłonięty swoim doczesnym życiem. Bałem się i jednocześnie cieszyłem, że znów ich zobaczę. Że pochłoną mnie ich ramiona i będę mógł im wszystko opowiedzieć, wyjaśnić. Nie odrzucą mnie, prawda? Coś ściskało moje serce i mój przełyk, kiedy powolnym krokiem zbliżałem się do domu rodzinnego. Nie byłem pewien, czy mogę wejść do środka za pomocą kluczy, czy wypada najpierw zapukać. Dlatego stałem przed drzwiami dobre kilka minut, nim powziąłem decyzję.
Zapukałem. W te wielkie, drewniane drzwi, zrobione z drewna, którze przypłynęło do brzegu nie wiadomo skąd.
Ja również przypłynąłem.
Wciąż pamiętam dźwięk łamanych desek, szum wichury i rozbicie fal o pokład. Wciąż czuję słony smak wody w ustach, drażniący zapach przesyconej bryzy w nozdrzach i ból w klatce piersiowej. Wspomnienia ze sztormu przewijają się w mojej głowie niczym w kalejdoskopie. Tonę i wynurzam się naprzemian, próbując łapczywie złapać powietrze w płuca. Pamiętam piękną dziewczynę, którą namówiłem na powrót do Anglii. Jej zatroskany wzrok, kiedy ujrzałem ją na plaży, a potem kiedy pozwoliła mi spać w swoim łóżku. Pamiętam wszystko, co wtedy zwiedziliśmy, bo Ameryka wydawała mi się być tak inna od tego, co działo się w moim kraju. Nie musiałem przejmować się manierami, cudzą opinią. Przejmowałem się tylko tym, czy moja towarzyszka jest szczęśliwa i czy nie nadużywam jej gościnności. Ale była nieco jak ja, wolna i nieokiełznana optymistka pełna gościnności i tolerancji. Różniła się od tych kobiet, które do tej pory znałem. Lubiłem to w niej. Nie wiem dlaczego wszystko powoli blakło, czy to stan zakochania się opuszczał? Czy widmo rodzinnej awantury piekło mnie w policzki?
Nie wiedziałem jak moi bliscy zareagują na mój powrót po tak długiej nieobecności. Nie dawałem im żadnego znaku życia pochłonięty swoim doczesnym życiem. Bałem się i jednocześnie cieszyłem, że znów ich zobaczę. Że pochłoną mnie ich ramiona i będę mógł im wszystko opowiedzieć, wyjaśnić. Nie odrzucą mnie, prawda? Coś ściskało moje serce i mój przełyk, kiedy powolnym krokiem zbliżałem się do domu rodzinnego. Nie byłem pewien, czy mogę wejść do środka za pomocą kluczy, czy wypada najpierw zapukać. Dlatego stałem przed drzwiami dobre kilka minut, nim powziąłem decyzję.
Zapukałem. W te wielkie, drewniane drzwi, zrobione z drewna, którze przypłynęło do brzegu nie wiadomo skąd.
Ja również przypłynąłem.
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Obserwował syna. W jego głowie także trwała uporczywa gonitwa myśli. I coraz bardziej żałował, że nie mógł mu ustąpić, pozwolić mu żyć po swojemu, pozwolić popełniać błędy i wyciągać z nich wnioski. Możliwe, że nigdy wcześniej nie czuł tak silnej niechęci do tych wszystkich schematów, póki nie zetknął się z twardą postawą swoich dzieci, pragnących szczęścia z osobami nieodpowiedniego pochodzenia. A on musiał im to szczęście odebrać, zmusić do zachowania pokory i uległości wobec odwiecznych zasad. Taka już jego niewdzięczna rola. A kiedyś, w przyszłości, Glaucus być może także stanie wobec podobnego dylematu, kiedy to jego dzieci dorosną i będą chciały same decydować o swoim życiu, tak, jak teraz on.
- Małżeństwo moje i twojej matki także zostało zaaranżowane przez naszych rodziców – sprostował. – To, że się kochamy, to po prostu cudowne zrządzenie losu. Nie jest powiedziane, że i ciebie to nie spotka.
Wiedział, że tak udane małżeństwa jak jego nie były często spotykane, ale przecież nie wybrałby dla swojego syna nieodpowiedniej osoby. Chciałby, żeby Glaucus się uspokoił i postąpił rozsądnie, żeby dobrze przemyślał to, co chciał zrobić, by później nie musiał do końca życia żałować lekkomyślnej decyzji i zdrady rodziny, która nieodłącznie wiązała się z tym, co pragnął zrobić.
- Powinieneś teraz ochłonąć, Glaucusie. Targają tobą silne emocje – powiedział po chwili. – Nie możesz pozwolić, by złość i oburzenie przysłoniły ci trzeźwy osąd. Przed tobą decyzja, która zaważy na całym twoim przyszłym życiu a także na szczęściu naszej rodziny. Zdecyduj dobrze.
Trochę go podbierał, sprawiał wrażenie, jakby jednak pozostawiał mu pole do samodzielnej decyzji. W rzeczywistości podejrzewał, że zadziała tutaj pewien szantaż emocjonalny i Glaucus tak czy inaczej podejmie taką decyzję, która nie odetnie go jednoznacznie od rodziny i przeszłości. Nauplius naprawdę miał nadzieję, że Glaucus nie postanowi pójść w ślady swojej siostry. Ze zdecyduje jednak się dostosować i posłuchać ojca. A wtedy on, Nauplius, podejmie własną decyzję i po rozważeniu różnych opcji, wspólnie z żoną wybierze dla niego narzeczoną. Chciał, żeby syn dał jemu oraz wybranemu przez niego dziewczęciu szansę i nie skreślał jej z góry przez fakt, że ten zaaranżowany związek krzyżował jego wcześniejsze plany.
- Małżeństwo moje i twojej matki także zostało zaaranżowane przez naszych rodziców – sprostował. – To, że się kochamy, to po prostu cudowne zrządzenie losu. Nie jest powiedziane, że i ciebie to nie spotka.
Wiedział, że tak udane małżeństwa jak jego nie były często spotykane, ale przecież nie wybrałby dla swojego syna nieodpowiedniej osoby. Chciałby, żeby Glaucus się uspokoił i postąpił rozsądnie, żeby dobrze przemyślał to, co chciał zrobić, by później nie musiał do końca życia żałować lekkomyślnej decyzji i zdrady rodziny, która nieodłącznie wiązała się z tym, co pragnął zrobić.
- Powinieneś teraz ochłonąć, Glaucusie. Targają tobą silne emocje – powiedział po chwili. – Nie możesz pozwolić, by złość i oburzenie przysłoniły ci trzeźwy osąd. Przed tobą decyzja, która zaważy na całym twoim przyszłym życiu a także na szczęściu naszej rodziny. Zdecyduj dobrze.
Trochę go podbierał, sprawiał wrażenie, jakby jednak pozostawiał mu pole do samodzielnej decyzji. W rzeczywistości podejrzewał, że zadziała tutaj pewien szantaż emocjonalny i Glaucus tak czy inaczej podejmie taką decyzję, która nie odetnie go jednoznacznie od rodziny i przeszłości. Nauplius naprawdę miał nadzieję, że Glaucus nie postanowi pójść w ślady swojej siostry. Ze zdecyduje jednak się dostosować i posłuchać ojca. A wtedy on, Nauplius, podejmie własną decyzję i po rozważeniu różnych opcji, wspólnie z żoną wybierze dla niego narzeczoną. Chciał, żeby syn dał jemu oraz wybranemu przez niego dziewczęciu szansę i nie skreślał jej z góry przez fakt, że ten zaaranżowany związek krzyżował jego wcześniejsze plany.
I show not your face but your heart's desire
Krew we mnie wrzała, buzowała okropnie i nie potrafiłem jej uspokoić. Byłem więźniem. Więźniem wszystkiego: urodzenia, kliki, w której przyszło mi żyć, więźniem rodziny, pieniędzy i interesów, więźniem tego kraju, więźniem emocji, które się we mnie kotłowały, więźniem podjętych za mnie decyzji, więźniem lądu, którego przez długi czas nie będę mógł opuszczać. Więźniem zasad, nakazów i zakazów, tradycji i woli innych, obcych ludzi. Nie mogłem się z tym pogodzić, czułem, jak tracę nad sobą panowanie. Jak przygryzam wargę, jak dłonie moje zaciskają się w pięści, prawdopodobnie drżałem. Szybkim, zamaszystym krokiem pokonywałem odległości pomiędzy ścianami, meblami, unikając wzrokiem ojca. Doskonale wiedział, że jestem zły. A pomimo tego wciąż wygłaszał swoje herezje, z którymi nie potrafiłem się pogodzić. Nie potrafiłem ich przełknąć, stanęły mi kością w gardle.
- Nieprawda. Pamiętam twoje opowieści z dzieciństwa, nie próbuj zamydlić mi oczu - powiedziałem podniesionym głosem. Szorstko. Nie robię tego zazwyczaj; przecież jestem byłym Puchonem, człowiekiem nader miłym, nieprawdaż? Nie mógłbym się złościć. A jednak. Kochałem ojca, kochałem rodzinę i to było moją słabością. Nauplius doskonale wiedział, że mógłby mnie torturować, grozić śmiercią, zabrać statki świata, ale by mnie nie złamał. Wiedział, że wystarczy wspomnieć o zagrożeniu rodziny, a ja zgadzałem się na wszystko, nawet, jeśli rozpacz wydzierała każdą komórkę mojego ciała. Czasem siebie za to nienawidziłem.
- Przestań mi w końcu mówić co mam robić! - krzyk pełen bólu i smutku opuścił moje gardło. Zapanowała głęboka, pełna niepokoju cisza przerywana moimi szybkimi oddechami. Owszem, rodziciel mój miał rację, byłem wściekły i nie panowałem nad sobą. Po prostu wyszedłem szybko, zabierając swoje manatki. Jakiś czas później wróciłem, by znów kajać się przed osobą, której nigdy nie chciałem zawieść.
Wtrąciłem się z powrotem do więzienia.
koniec
- Nieprawda. Pamiętam twoje opowieści z dzieciństwa, nie próbuj zamydlić mi oczu - powiedziałem podniesionym głosem. Szorstko. Nie robię tego zazwyczaj; przecież jestem byłym Puchonem, człowiekiem nader miłym, nieprawdaż? Nie mógłbym się złościć. A jednak. Kochałem ojca, kochałem rodzinę i to było moją słabością. Nauplius doskonale wiedział, że mógłby mnie torturować, grozić śmiercią, zabrać statki świata, ale by mnie nie złamał. Wiedział, że wystarczy wspomnieć o zagrożeniu rodziny, a ja zgadzałem się na wszystko, nawet, jeśli rozpacz wydzierała każdą komórkę mojego ciała. Czasem siebie za to nienawidziłem.
- Przestań mi w końcu mówić co mam robić! - krzyk pełen bólu i smutku opuścił moje gardło. Zapanowała głęboka, pełna niepokoju cisza przerywana moimi szybkimi oddechami. Owszem, rodziciel mój miał rację, byłem wściekły i nie panowałem nad sobą. Po prostu wyszedłem szybko, zabierając swoje manatki. Jakiś czas później wróciłem, by znów kajać się przed osobą, której nigdy nie chciałem zawieść.
Wtrąciłem się z powrotem do więzienia.
koniec
i'm a storm with skin
Glaucus Travers
Zawód : żeglarz
Wiek : 31
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
Kiedy rum zaszumi w głowie cały świat nabiera treści, wtedy chętniej słucha człowiek morskich opowieści!
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Nieaktywni
Strona 2 z 2 • 1, 2
Lipiec 1955, wielki powrót
Szybka odpowiedź