Wydarzenia


Ekipa forum
Dział Ksiąg Zakazanych
AutorWiadomość
Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]01.10.15 19:36
First topic message reminder :

Dział Ksiąg Zakazanych

★★★
To lokal, w którym można znaleźć dosłownie wszystkie rodzaje ksiąg - chodzą plotki, że za specjalnym hasłem można uzyskać dostęp do czaronomagicznych pozycji, niedostępnych dla zwykłych klientów. Po wejściu do Działu Ksiąg Zakazanych można odnieść wrażenie, że trafiło się do ekskluzywnej biblioteki z niezwykle wygodnymi fotelami i stolikami do kawy, na których ustawiono nigdy nietopniejące świece. Ściany pomieszczenia imitowane są na półki wypełnione najróżniejszymi książkami, nawet kilka filarów wzmacniających sufit posiada miejsce na mniejsze, jak i większe egzemplarze. Różnokolorowe grzbiety ksiąg stanowią urozmaicenie kolorystyczne wnętrza. W powietrzu unosi się zapach ciasta, mielonej kawy i starego papieru. Zwykle pozycje czytane są podczas pobytu, lecz istnieje opcja wypożyczenia interesującego nas woluminu, po wcześniejszym zgłoszeniu tego faktu obsłudze. Nierzadko kawiarnia wynajmowana jest na konferencję czy wykłady, często odbywają się tutaj wieczorki literackie lub spotkania z najlepszymi pisarzami magicznego świata. Na co dzień warto zajrzeć do środka, rozsiąść się w wygodnym skórzanym fotelu i umilić sobie lekturę magicznymi wypiekami i kawą.

W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Zakonników i +10 dla Gwardzistów
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:14, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Dział Ksiąg Zakazanych - Page 8 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]19.01.21 10:13
Od czasu felernej czkawki, w tym dnia, kiedy zwróciła się z prośbą do lorda Burke o rozejrzenie się za paroma księgami runicznymi, minęły niespełna trzy miesiące. Trzy miesiące, kiedy tak naprawdę nie wydarzyło się zbyt wiele w życiu czarownicy – codzienna rutyna nie uległa specjalnie zmianie. Wykonywała te same czynności, począwszy od zdrowotnych spacerów po okolicznych posiadłości terenach, warzeniu eliksirów i odprawianiu systematycznie rytuałów voodoo, dzierganiu coraz to nowszych talizmanów i zaledwie pojedynczych, systematycznych spotkaniach z osobami spoza rodziny. Jedynie spotkania z Zacharym zdawały się nieco tę rutynę ożywiać, jednak dni, kiedy widziała się ze swoim narzeczonym mogła wyliczyć na palcach jednej ręki. Rozumiała, że wykonywany przez niego zawód zobowiązywał, ale teraz, kiedy ciekawość wobec przyrzeczonego jej człowieka wzrastała, sprawiała, że chciała wiedzieć o nim więcej a przede wszystkim spędzać z nim nieco więcej czasu, niż dotychczas. Podejrzewała, że tak naprawdę nie ma zbyt wielu wymagań – jedynie zwykłą chęć, by nawiązana na początku nić porozumienia wzmocniła się lub co najmniej przetrwała.
Wstając tego pochmurnego poranka z wyraźnymi muchami w nosie nie zakładała, że dzisiejszy dzień znacząco będzie różnił się od minionych, kiedy ku jej zaskoczeniu propozycja brata o towarzyszeniu przy załatwianiu codziennych sprawunków w centrum Londynu uderzyła w nią wprost jak grom z jasnego nieba. Niewiele zastanawiała się nad swoją odpowiedzią i równie entuzjastycznie sprawdzała się w swojej roli, wyciągając z tego spaceru o wiele więcej, niż zakładała. Nie tylko zauważyła wyraźne zmiany, które zaszły w mieście, ale i zmianę na twarzach mijanych osób. Nie zastanawiała się jednak nad tym dłużej, niż to konieczne, przynajmniej nie w tym momencie, gdy wreszcie przekroczyła próg kolejnego miejsca. Była wprost przekonana, że nie miała jeszcze okazji odwiedzić Działu Ksiąg Zakazanych, to też swój brak zamierzała solidnie nadrobić. Odłączyła się od swojej opieki, znikając pośród regałów wypełnionych opasłymi księgami. Alchemia, runy, a nawet wróżbiarstwo i trudno dostępne pozycje ksiąg do zaklęć zdecydowanie wprawiły lady w pogodny humor, do tego stopnia, że idąc ze wzrokiem przesuwającym się co rusz po grzbietach nie zauważyła stojącej na drodze istoty. Dopiero po paru sekundach zrozumiała co się wydarzyło i że ich zderzenie najwyraźniej nie było przypadkowe.
Witaj Frances – przywitała się, skupiając ciemne tęczówki na jasnej twarzy blondwłosej czarownicy. – Nie mam zbyt wiele czasu, ale tak chętnie; pogoda dzisiaj zdecydowanie nie dopisuje – przystając po dłuższym wahaniu na zaproponowaną herbatę udała się wraz ze znajomą alchemiczką w miejsce, gdzie zauważyła co najwyżej trzy pochłonięte pracą osoby.
Wyobraź sobie, że moje rośliny odbiły się po twoich poradach, ale obawiam się nadchodzącej zimy – pory roku, której ani nie darzyła sympatią ani nie była do niej przyzwyczajona; w miejscu, z którego pochodziła, z trudem było wyobrazić sobie temperaturę bliską zeru, czy poniżej zera, ale cóż innego mogła jak dostosować się i zaopatrzyć w ciepły płaszcz? – Jak się masz, Frances? Czy udało ci się przeprowadzić? – tym, czym się cechowała, była umiejętność słuchania i zapamiętywania rzeczy, o których rozmawiała z daną osobą, co było niezwykle przydatne w przypadku sytuacji choćby niezręcznych, czy takich jak ta, przypadkowych.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]19.01.21 18:16
Życie Safii było przyjemnie pozbawione niespodziewanych sytuacji oraz wielkich zmian, w czasie, gdy życie eterycznego dziewczęcia przepełnione było niespodziankami, dziwnymi sytuacjami oraz zmianami, wywracającymi jej życie do góry nogami. I nie była w stanie stwierdzić, czy zmiany jakie miały miejsce były w pełni dobrymi. Ciepły uśmiech zagościł na ustach alchemiczki, gdy zauważyła znajomą osobę, choć zupełnie nie spodziewałaby się ujrzeć egzotycznej koleżanki z zwykłej, londyńskiej kawiarni.
- Ponoć pośpiech grozi zdrowiu, moja droga. - Odpowiedziała z uśmiechem, mimo iż sama nie raz była tak pochłonięta sprawunkami, iż nie miała czasu aby spokojnie zjeść śniadanie bądź podwieczorek. - Och, to prawda. Lato było niezwykle ciepłe i osobiście liczyłam, że jesień również rozpieści nas temperaturami, powoli jednak zaczynam w to powątpiewać. - Dodała z odrobiną rozbawienia w głosie. Krótkie pogawędki tyczące się pogody były czymś, niezwykle Angielskim. A panna Burroughs jako Brytyjka z krwi i kości doskonale potrafiła się w nich odnaleźć.
Z uśmiechem ciągle wyrysowanym na malinowych ustach udała się do stolika, na którym znajdowały się książki tyczące się tych, niezwykle zaawansowanych zagadnień powiązanych z eliksirami oraz alchemią. Eteryczna alchemiczka dbała, by ciągle rozwijać się w swojej dziedzinie. Zwłaszcza teraz, gdy piastowała stanowisko prawej ręki wybitnego profesora.
- Och, hodujesz je w szklarni, czy na zewnątrz? Jeśli znajdują się w ogrodzie, radzę okryć korzenie grubą warstwą kory, trocin, słomy bądź liści, to powinno zapewnić odpowiednią izolację. Zwłaszcza róże lubią być odpowiednio przykryte… Jeśli jednak masz szklarnię, proponuję rozmowę zabezpieczenie jej zaklęciami. Widzisz, niedawno zleciłam postawienie szklarni w moim ogrodzie… Trafiłam na niezwykle bystrego czarodzieja, dzięki którego myśli w obu częściach szklarni może panować różna temperatura. - Odpowiedziała na obawy panny Shacklebolt dotyczące żywotności roślin podczas zimy. Eteryczna alchemiczka również dzieliła pasję do roślin i była skora do dzielenia się podobnymi radami. A gdy pytanie padło w jej kierunku, uśmiechnęła się ślicznie. Na pierwszy rzut oka wyglądała lepiej niż ostatnim razem - szaroniebieskie spojrzenie wyzbyło się strachu, jej postawa nabrała odpowiedniej pewności a suknie podkreślały walory, których jeszcze jakiś czas temu nie była świadoma.
- Och tak, nie licząc przygody z gryzącą szafą oraz pozbawioną moralności szablą, nie miałam większych problemów z przeprowadzką. Udało mi się również zmienić pracę, widzisz, jeden z wybitnych profesorów przyjął mnie jako swoją prawą rękę, zajmuję się teraz głównie naukową częścią alchemii… - Duma wybrzmiała w głosie eterycznego dziewczęcia pewnego, iż nie było to osiągnięcie pisane każdemu, kto pasjonował się alchemią. Musiała udowodnić, że zna się na swojej dziedzinie oraz posiada odpowiednie cechy. - A za kilkanaście dni wychodzę za mąż. - W potwierdzeniu swoich słów uniosła dłoń, by ukazać jej pierścionek ozdobiony kamieniem księżycowym oraz kilkoma mniejszymi, niebieskimi kamieniami. - Ostatnie miesiące były dla mnie…Och, niezwykle pełne wydarzeń. Mam wrażenie, jakbyśmy ostatnio widziały się w innym świecie! - Delikatne rozbawienie pojawiło się w głosie pannny Burroughs, a szaroniebieskie spojrzenie zalśniło zwykłym szczęściem. - A co u Ciebie, droga Safio? Jak się miewasz? - Spytała, z wyraźnym zainteresowaniem w szaroniebieskim spojrzeniu. Była ciekawa, gdzieś w środku czując się źle, iż nie dbała o wysyłanie listów, by podtrzymać dawną znajomość.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]24.01.21 17:17
Słowa Frances czarownica zbyła uprzejmym uśmiechem, wiedząc, że życie arystokracji różniło się od życia przeciętnych czarodziejów, niezaznajomionych z trybem dnia wyznaczanym ściśle od dziecka przez najróżniejsze okazje. Wspólny posiłek, odwiedziny u niekoniecznie lubianych osób, załatwianie sprawunków na mieście, na które nie miało się zbyt wiele czasu tylko dlatego, że śpieszyło się na spotkanie z daleką ciotką... właściwie nie była pewna, czy rzeczywiście nie miała możliwości dłużej zagościć w księgarni, czy jej brat po prostu miał takie tempo i nie chciał narażać nikogo na nieprzyjemności, ale nie zastanawiała się nad tym dłużej, niż to konieczne – zwłaszcza gdy blondynka podzieliła się z nią całkiem intrygującym sposobem na zachowanie w dobrostanie wszystkich gatunków roślin, niezależnie od warunków pogodowych.
Właściwie nie pomyślałam o szklarni – odparła, próbując przypomnieć sobie, czy gdziekolwiek, poza szklarnią u lady Selwyn, spotkała się z podobną praktyką. Nie sądziła jednak, że szklarnie w ogrodach szlachty były na tyle popularne: w końcu ogrody spełniały w większości głównie funkcje ozdobne, wypoczynkowe, cieszące oko, niż przynoszące prawdziwe korzyści w postaci choćby własnych, świeżych i darmowych ingrediencji. – Ale zapamiętam twoją poradę; myślę, że moja droga matka ucieszy się ze sposobu zachowania jej ulubionych kwiatów w dobrym stanie przez cały rok bez wyjątku – sama nie widziała chwilowo sensu we wprowadzaniu wielkich zmian skoro widmo małżeństwa wisiało nad nią i czekało tylko na odpowiedni czas, gdy nagle wesoła nowina panny Burroughs uderzyła w czarownicę jak grom z jasnego nieba. Zmarszczyła nawet mimowolnie czoło próbując przypomnieć sobie ich ostatnie spotkanie; czyżby jednak pamięć płatała jej figle i wcale nie była tak dobra?
Moje gratulacje, to chyba dobra wiadomość, jak sądzę? – uśmiechnęła się lekko, zerkając na skromny pierścionek zdobiący palec serdeczny dziewczęcia. Skromny, ale ładny, z pewnością praktyczniejszy niż drogocenna kolia, którą otrzymała w dniu swoich zaręczyn. – Kim jest twój wybranek? – spytała nieświadoma, iż mariaż tej dwójki nie wynikał z miłości a zwykłego zaaranżowania. – Dobrze, całkiem dobrze; z radością wróciłam do ważenia eliksirów i tworzenia talizmanów, chyba po prostu potrzebowałam odpoczynku – odparła starannie pomijając najistotniejsze szczegóły jak choćby okropna czkawka teleportacyjna, czy rutyna, na którą szukała sposobu.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]24.01.21 21:52
Czasem najprostsze rozwiązania pozostawały niewidoczne, dopóki ktoś o nich nie wspomniał, a panna Burroughs doskonale zdawała sobie z tego sprawę. Nie raz dyskutowała swoje problemy z profesorem, który nie raz wypominał jej odrobinę zbyt skomplikowane myślenie bądź nie rozważanie tych, najprostszych czynników w pierwszej kolejności.
- Mogę wysłać Ci sową książkę, która we wspaniały sposób opisuje najróżniejsze szklarnie oraz rośliny, przy których są przydatne. - Zaproponowała, delikatnie wzruszając wątłymi ramionami. - Och, Twoja matka z pewnością będzie zachwycona. Widzisz, wsadziłam tam tę orchideę którą mi wysłałaś. W domu rosła całkiem ładnie, lecz gdy przeniosłam ją do szklarni, kwiaty rozrosły się ogromnie, są niemal wielkości mojej dłoni. - Dodała z dumą w głosie, iż udało jej się w taki sposób zadbać o powierzoną sadzonkę. Uwielbiała kwiaty w swoim otoczeniu i niezwykle cieszyło ją, gdy te wyrastały w odpowiedni sposób będąc pod jej opieką.
Uśmiechnęła się delikatnie, słysząc pytanie jakie padło z ust Safii. I mimo iż data ślubu coraz bardziej się zbliżała, a pannę Burroughs przytłaczały obowiązki, gdzieś w środku po za obawami również cieszyła się z wizji nowej codzienności, w której to coraz więcej będzie jej bratniej duszy.
- Chyba tak, chociaż muszę przyznać, że przygotowania do ceremonii niezwykle mnie wykańczają. Na szczęście narzeczony spełnia wszystkie moje prośby w tej materii, nawet jeśli chodzi o wybór odpowiednich serwet. - Odpowiedziała, z delikatnym rozbawieniem w swoim głosie. Podziwiała Daniela za to, iż był w stanie wypełniać wszystkie zadania bez choćby odrobiny narzekania bądź pretensji. - Och, nie wydaje mi się, abyście mogli się skądś znać. Widzisz, jest odrobinę od nas starszy, poznaliśmy się w niezwykle dziwnych okolicznościach... Nazywa się Daniel, do niedawna jedynie się przyjaźniliśmy, ale później postanowił zaskoczyć mnie pierścionkiem i tak jakoś wyszło. - Odpowiedziała krótko, w niemal żołnierskich słowach nie będąc pewną, czy Safia w ogóle była ciekawa tej historii. Panna Burroughs nie miała zamiaru jej zanudzać bądź narzucać ciekawości. - Och, to cudownie! Ja również staram się rozwijać, co widać po podręcznikach… - Tu skazała na książki piętrzące się na stoliku. - Specjalizujesz się w talizmanach? Przyznam, że sama zaczęłam ostatnio o nich czytać, lecz jedynie z czystej, naukowej ciekawości. - Odpowiedziałą, z zainteresowaniem przyglądając się towarzyszce.



Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]24.01.21 22:14
Najprostsze rozwiązania zazwyczaj okazywały się najlepsze i nigdy nie była w stanie zrozumieć po co czarodzieje tak komplikowali sobie życie. Pewne rzeczy były wprost na wyciągnięcie ręki, inne niemalże pod ich nosami, a wiele osób i tak szukało gdzieś daleko, niepotrzebne przedłużając procesy. Już dawno nauczyła się, że im coś było bardziej skomplikowane, tym najczęściej dało się to rozwiązać w prosty sposób, o którym nikt by nawet nie pomyślał.
I jak ci się podoba? Wysłałam ci szczepkę jednej z piękniejszych roślin, jakie możesz spotkać w moim rodzinnym kraju – spytała wyraźnie zaciekawiona. Wiedziała jednak – i nawet widziała – że Frances była zachwycona a to uważała za najlepszą odpowiedź, ale była ciekawa jej opinii. Orchidee nie były tak popularne w Anglii, jak pospolite rośliny zielone, których było na pęczki w każdym ogrodzie, ale wychodziła z założenia, że tylko osoba zainteresowana zielarstwem będzie w stanie docenić jej piękno i możliwości. – Musisz uważać, żeby nie oparzyć jej liści; jest bardzo delikatna i nie lubi bezpośredniego słońca, inaczej na liściach powstaną brzydkie plamy – przypomniała, pewna, że wspomniała o tym już wcześniej. Ale wiedziała, że Frances wie co robi – nie zaszkodzi jednak pewnych informacji powtórzyć.
W dziwnym milczeniu wysłuchała opowieści blondynki, nie rozumiejąc za bardzo porozumienia między nią a narzeczonym. Znajdowała się w zupełnie innej sytuacji i nie wyobrażała sobie, by razem z lordem Shafiqiem zastanawiała się nad doborem koloru i wzoru serwet, choć może tego właśnie od nich oczekiwano, przygotowania do ślubu uznając za pewien test i element wspólnego poznania? Uważała jednak, że na wszystko miała nadejść pora a oni tak naprawdę nigdzie się nie śpieszyli, skoro oficjalne zaręczyny poczekały pół roku mimo wcześniejszych nacisków do zaaranżowania ich bezpośrednio po szczycie Stonehenge.
Co to znaczy dziwnych? – co mogło być dziwniejsze od wieści, że twoją rękę powierzono obcemu mężczyźnie, którego nie widziało się na oczy? Fakt faktem nie ukrywała ulgi, która towarzyszyła jej podczas pierwszego spotkania i szczęścia, kiedy okazało się, że Zachary był niewiele starszym, przystojnym czarodziejem, wykonującym szanowany powszechnie zawód. – Pytam, dlatego, że w moim świecie inaczej definiuje się pojęcie dziwności i to, co dla mnie jest dziwne, tobie może wydawać się zupełnie normalne – wyjaśniła spokojnie, zerkając mimochodem w kierunku korytarza, z którego przyszły. Na horyzoncie nie widziała ani brata ani służby.
Talizmany są popularną praktyką w moim kraju – odparła, mając wrażenie, jakby zupełnie niedawno skierowała podobne słowa do kogoś innego – są moją codziennością, krótko mówiąc, gdybyś potrzebowała porady, służę pomocą – zaoferowała, choć nie sądziła, że Frances z niej skorzysta.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]25.01.21 14:56
Szeroki uśmiech pojawił się na buzi eterycznego dziewczęcia, gdy Safia spytała o wspominaną orchideę. Ten jakże wyjątkowy kwiat niezwykle przypadł pannie Burroughs do gustu a fakt, iż płatki posiadały niezwykle niespotykany kolor jedynie zwiększał jej sympatię do tej rośliny.
- Och, jest niezwykle piękna! Fakt, iż jest rzadko spotykana jedynie dodaje jej uroku. Większość moich znajomych, mających pojęcie o zielarstwie, się z nią zachwyca. - Przyznała z zachwytem wypisanym między delikatnymi tonami jej głosu. Mimo iż jej ogród sam w sobie był niezwykle imponujący, choćby przez ilość znajdujących się tam roślin, to właśnie te najrzadsze, najtrudniejsze do zdobycia egzemplarze sprawiały eterycznemu dziewczęciu największą satysfakcję. - Och, będę pamiętać! Kazałam zamontować rolety na dachu szklarni, bym mogła osłonić te, najdelikatniejsze rośliny przed bezpośrednim słońcem. - Odpowiedziała z wdzięcznym uśmiechem, wyraźnie ucieszona z zasłyszanej rady.
Delikatny rumieniec przykrył lico alchemiczki, gdy ta została zapytana o okoliczności jej spotkania  narzeczonym. Na chwilę uciekła spojrzeniem od buzi Safii doskonale wiedząc, że ta nie chciała wywołać przykrego wspomnienia, te jednak powróciły zupełnie niechciane, naznaczone słodkim początkiem czegoś wyjątkowego.
- Widzisz, gdy jeszcze mieszkałam w Londynie i pracowałam w Świętym Mungu, miewałam wieczorne zmiany. Ra, gdy wracałam do domu jeden bandzior mnie napadł i próbował… Och, nie wypada wypowiadać takich słów… -Była pewna, że Safia domyśli się, w jaki sposób tamten zbir chciał ją skrzywdzić. - Dan mnie uratował z jego rąk, odprowadził do domu, aby nic mi się nie stało, a że dobrze nam się rozmawiało… Jedno spotkanie, drugie, trzecie, czwarte… Zaprzyjaźniliśmy się, nigdy jednak nie sądziłam, że postanowi aby mi się oświadczyć. - Krótką opowieść zakończyła promiennym uśmiechem. Mimo iż ich ślub był dokładnie usnutym planem mającym zapewnić jej bezpieczeństwo, niezwykle cieszyła się, że to właśnie z nim ma wejść w podobny układ pewna, że ten zapewni jej odpowiednie bezpieczeństwo.
- Och, to fascynujące… Funkcjonują dokładnie w ten sam sposób, w jaki funkcjonują u nas, czy może mają inne funkcje? - Spytała z wyraźnym zainteresowaniem wymalowanym na delikatnej buzi. Nie chciała, by Safia zdradzała jej tajemnice swej rodziny, jednak ciekawił ją ten jeden, niewielki szczegół. Wiedziała, że różne kraje mogły różnić się obszarami zastosowania danego rodzaju magii.  - Z wielką przyjemnością! Co prawda teraz zajmuję się bardziej starożytną alchemią, z chęcią jednak dowiem się czegoś więcej. - Odpowiedziała, wyraźnie zaciekawiona wiedzą. Ta zakrawała o alchemię - a wszystko co było z nią związane interesowało pannę Burroughs.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]26.01.21 13:38
Nie odpowiedziała już na zachwyty nad orchideą, gdy za znacznie ciekawszą uznała opowieść Frances. Pomimo tego, że zwykle wcale nie interesowała się sprawami innych osób w spotkaniu z blondwłosą czarownicą dostrzegała pewną normalność, przyziemność, którą rzadko miewała w swoim życiu. Zresztą była ciekawa w jakich okolicznościach oświadczali się nieszlachetni czarodzieje, gdy w jej świecie opływającym w bogactwa i ściśle wyznaczone zasady również i te spotkania były z góry określone. Jej zaręczyny nie były szczególnie spektakularne: pominąwszy fakt, że tak naprawdę nieoficjalnie stała się narzeczoną z dniem szczytu w Stonehenge, oficjalne okoliczności przypominały spotkania jakich wiele już odbyła w życiu. Nie było w nich miejsca na spontaniczne emocje i reakcje, tym bardziej na zaskoczenie oświadczynami, którego nie była w stanie udawać stojąc przed kilkunastoma rodzinami w blasku świateł salonu. Za to zupełnie łatwo przyszło zaskoczenie związane z podarunkiem, drogocenną kolią, którą trzymała skrytą w szkatule w komnatach.
Odnalazłaś prawdziwego rycerza na białym aetonanie – skwitowała krótko, patrząc na zadowolenie malujące się na twarzy Frances. Niewymuszone, szczere, poniekąd zaraźliwe – nie zauważyła nawet, że sama uśmiechnęła się lekko spoglądając na towarzyszkę. Ale za tym uśmiechem kryła się dziwna nuta zazdrości; czyżby życie czystokrwistych czarodziejów było o wiele prostsze i łatwiejsze, niż życie arystokracji? – Cóż, liczę na to, że małżeństwo nie pochłonie cię na tyle, by odrzucić zgłębianie niezbadanych obszarów magii. Nie pozwól, żeby twój talent się zmarnował – nie spoufalała się, stwierdzała fakt. Odkąd pamiętała Burroughs była zdolną uczennicą, przyswajającą wiedzę z zaskakującą łatwością. Tym bardziej nie zdziwiła się jej odpowiedzią i sugestią, że już wcześniej miała styczność z talizmanami.
Myślę, że funkcjonują podobnie – odparła, chociaż tak naprawdę nie wiedziała, wszak dotychczas nie spotkała się z nikim, kto poza nią tworzyłby amulety chroniące – proces wytwarzania raczej nie różni się od siebie, tak samo jak zapisane na nich runy... zakładam, że system runiczny jest jednakowy w każdym miejscu na świecie, ale jeszcze trochę przede mną – ale kto wie, może się myliła? Dotychczas skupiała się tylko i wyłącznie na swojej nauce, swoich materiałach i księgach, nie myśląc nawet o skontaktowaniu się z drugim czarodziejem wytwarzającym talizmany tu, na miejscu.



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]26.01.21 14:19
Uśmiechnęła się ślicznie słysząc słowa, jakie padły z ust Safii. Tego, iż odnalazła swojego prywatnego rycerza była pewna od dawna. Nikt inny tyle jej nie pomógł, nikt inny nie interesował się na tyle jej codziennością, by chcieć zapewnić jej odpowiednie bezpieczeństwo. Pozostawało jej mieć nadzieję, że usnuty plan ( o ile nadal był to jedynie plan powiązany z bezpieczeństwem) nie zakończy ich historii w tragiczny sposób. Utrata najbliższego przyjaciela z pewnością byłaby dla niej niezwykle tragiczna.
- Och tak, to idealne określenie. - Przytaknęła z uśmiechem, by chwilę później unieść filiżankę do swoich ust i upić niewielki łyk jeszcze ciepłej herbaty. - O to raczej nikt nie musi się martwić. Widzisz, on nie pozwoliłby mi zaprzepaścić moich zdolności… A profesor u którego pracuję, nigdy nie pozwoliłby mi zrezygnować z mojej pracy, czasem mam wrażenie, że zamiast umowy podpisałam cyrograf... - Odpowiedziała, a rozbawienie pojawiło się w jej delikatnym głosie. Była pewna, że nic nie będzie w stanie odciągnąć jej od kariery oraz wielkich odkryć, o których zawsze marzyła. Nie teraz, gdy weszła na odpowiednią drogę i zbierała coraz więcej wiedzy, aby powoli zacząć rozważać pracę nad dziełem, które miało zapisać jej nazwisko na kartach historii.
- Och, system runiczny z pewnością jest jeden, rozważałam to niedawno z moim profesorem… Jeśli jednak chciałabyś dowiedzieć się więcej o talizmanach u nas, polecam umówić się na rozmowę z lady Primrose Burke. Zajmuje się badaniem artefaktów oraz talizmanów, z pewnością dowiesz się czegoś ciekawego… - Zaproponowała, doskonale pamiętając, że większość naukowych zainteresowań przyjaciółki kręciło się właśnie wokół tej materii.
I już chciała coś dodać, gdy bystre spojrzenie zauważyło pojawiającego się w kawiarni mężczyznę, o kolorze skóry niemal identycznym co Safia. - Chyba po Ciebie przyszli… Miło mi było Cię spotkać, droga Safio. - Rzuciła z szerokim uśmiechem, by po pożegnaniu zatopić się w czekające na nią księgi.
Frances chciała jak najlepiej wykorzystać wizytę w tej, jakże cudownej kawiarni, nim więc drzwi zdążyły zamknąć się za Safią, zabrała się za wczytywanie się w kolejną księgę poświęconą alchemii, by co kilka chwil wypisać co ważniejsze informacje, jakie mogły się jej później przydać. W kawiarni, z nosem wciśniętym między pożółkłe karty, spędziła jeszcze kilka godzin, by późnym wieczorem wrócić w bezpiecznie mury Szafirowego Wzgórza.

| zt. dla Frani  :pwease:


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]27.01.21 19:32
Pomimo niewielkiego ukłucia zazdrości nie należała do osób, które życzyły innym źle. A przynajmniej nie tym, których znała i prowadziła w miarę dość neutralną relację. Tak też nie widziała nic złego w rozmowach z Frances ani spotkaniach, które były na tyle rzadkie i spontaniczne, że tylko głupiec dopatrywałby się w nich jakiegoś problemu.
Nie pozostaje mi nic innego, niż życzyć ci szczęścia – skwitowała krótko i uśmiechnęła się ponownie – wiesz już jak będzie wyglądała twoja uroczystość? – spytała w dalszym ciągu ciekawa jej opowieści. Te ceremonie zapewne też znacznie różniły się od ślubów pośród szlachty, wystawnych i zazwyczaj z przepychem, w zależności od osoby wychodzącej za mąż. W swoim przypadku nie wiedziała ani jak będzie wyglądać owa uroczystość ani w stronę której kultury pójdzie. Sądziła jednak, że spotkają się gdzieś pomiędzy; odnajdą kompromis i swobodnie pogodzą elementy kultury egipskiej z elementami kultury jamajskiej, choć z pozoru pasowało to jak pięść do nosa.
Wieść o drugiej lady zajmującej się runami i talizmanami nieco zaskoczyła czarownicę, ale nie dlatego, że się tego nie spodziewała; z rodem Burke łączyła ją całkiem neutralna, może nawet pozytywna, relacja, to też na dobrą sprawę znawczynię w tej dziedzinie miała wprost pod nosem. Westchnąwszy, zauważyła, że najwidoczniej faktycznie musiała zacząć patrzeć gdzieś dalej niż na czubek własnego nosa, ale nie podzieliła się tą informacją z Frances. I nie zamierzała dzielić się z nikim innym.
Być może masz rację – była ciekawa jak talizmany wyglądały u nich, skoro sama nie poczuwała się w roli obywatela Londynu i chociaż mieszkała tu od wielu lat, nie przyzwyczaiła się do wielu rzeczy. Nim się zorientowała, dostrzegła nadchodzącą w jej kierunku postać brata, więc nie czekając podniosła się powoli i wygładziła ruchem dłoni szatę. – Podziel się ze mną wrażeniami po ślubie – dodała jeszcze na koniec i uśmiechnęła się w ramach pożegnania. Po chwili już nie było jej w polu widzenia, choć z księgarni wyszła dużo później zaopatrzona w nowe podręczniki, które uznała za wystarczająco ciekawe i przydatne.

zt



goddesses don't speak in whispers;
they scream.
Safia Shacklebolt
Safia Shacklebolt
Zawód : kapłanka
Wiek : 21 lat
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Zaręczona
too late for tears, damage is done
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t8545-safiya-shacklebolt#249238 https://www.morsmordre.net/t8578-ghede#251399 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f231-sussex-brighton-brighton-pavilion https://www.morsmordre.net/t8580-skrytka-bankowa-nr-2017#251404 https://www.morsmordre.net/t8579-s-shacklebolt
Re: Dział Ksiąg Zakazanych [odnośnik]28.01.21 17:23
Wydała z siebie przeciągłe westchnienie, po raz kolejny analizując leżące przed nią dane.
- Nie rozumiem jak to mogło się stać. - Przyznała z nutą zdziwienia w głosie, do siedzącego naprzeciwko mężczyzny w średnim wieku. Był ubrany w odzienie typowe dla pracownika naukowego i z równie dużym zaangażowaniem co ona przyglądał się zapiskom wypełniających kawiarniany stół. Zamówili kawę, a właściwie trzy i każda z filiżanek została opróżniona do cna. Jegomość podkręcił siwiejącego wąsa i chuderlawym palcem wskazał na jedną z bardziej skomplikowanych kombinacji cyfr.
- Czyli uważasz, że w tym konkretnym momencie się pomylił? - Zapytał nieco chrypliwie, poprawiając jednocześnie spadające z nosa okulary o grubych oprawkach.
- Ten fragment mnie zmartwił na samym początku. Wydawał się nie pasować do reszty i utrudniał odczyt. Lucien sam przygotował pomiary, dlatego zignorowałam to na początku, ale teraz jest jasne, że zaszła jakaś pomyłka. - Carlisle podniosła wzrok na rozmówcę, a jej szyja wydała z siebie lekkie chrupnięcie. Musiała pamiętać, żeby dzisiejszego wieczoru wykonać długi spacer, wynagradzający ilość czasu spędzonego nad studium. Badali pomiary wykonane przez Luciena, których opracowaniem zajęła się Carlisle, na życzenie ich wspólnego znajomego, profesora Blischwicka, gentlemana o ogromnej wiedzy z zakresu opieki nad magicznymi stworzeniami.
Splotła dłonie przed sobą w geście zmartwienia i jeszcze raz przyjrzała się stworzonej przez de Montmorency’ego analizie. Wiedziała, że czarodziej miał już swoje lata, między innymi dlatego to właśnie bezpośrednio do niej Blischwick zgłosił się o poradę, nie przypuszczała jednak, że jej dawny nauczyciel miał aż takie problemy. Czyżby choroby wieku starczego dokuczały mu bardziej niż skłonny był przyznać. Gdyby bowiem nieuważna praca Carlisle, przeoczyliby jego błąd, a cała praca podczas projektu poszłaby na marne. Odkąd przyjechała do Anglii i poczuła się relatywnie komfortowo w Devon, właściwie co kilka tygodni odwiedzała najróżniejsze zakątki kraju, czy Londyn załatwiając różnorakie sprawy związane ze swoim zawodem. Przyjmowała też zdalne zlecenia, których wykonywanie pochłaniało sporą część jej doby, ale jednocześnie pozwalało na sporą elastyczność w kwestii konkretnego miejsca pracy. Z tego tytułu spotkanie z profesorem odbywało się nie w domu Flamel, ale w lokalu gdzie mogli mieć stały dostęp do potrzebnych źródeł, w razie gdyby praca Carlisle wymagała korekty. Okazało się natomiast, że w praktyce błąd nie leżał po jej stronie. Wszystkie obliczenia i potrzebne zaklęcia wykonała prawidłowo, a dopiero teraz poświęcając czas na dodatkową analizę dostrzegła, iż brakuje kilku działań w jednej z końcowych faz obliczeń. W związku z zauważonym przypadkiem, wezwała swojego zleceniodawcę na ostateczną konsultację i wspólne omówienie owoców ich pracy. Nie spodziewała się, że za błędem będzie stać Lucien. Na szczęście w porę doszła do odpowiednich wniosków, toteż poprawa pozostawała tylko formalnością. Podjęła pióro w prawą dłoń i zaczęła wprowadzać odpowiednie korekcje, jednocześnie wsłuchując się w słowa swojego towarzysza.
- Od dawna wiedziałem, że nie jest z nim najlepiej Carlisle, ale wiesz, jaki jest Lucien. Nie pozwalał sobie pomóc, mamrotał coś tylko pod nosem i wracał do pracy. Wyobraź sobie, że kilka tygodni temu miał jeszcze w planach przyjechanie tutaj - gdzieś do Irlandii! Ubzdurał sobie, że ktoś tam posiada jakiś wyjątkowo cenny kryształ, którego potrzebuje do swojego talizmanu, a przy okazji “odwiedzę Carlisle, zobaczę jak się miewa moja najlepsza uczennica”. Tak powiedział, słowo honoru. - Blischwick z zaciekawieniem obserwował kolejne poczynania Flamel, a z jego rozkojarzonego wyrazu twarzy domyślała się, że jeżeli temat nie dotyczył bezpośrednio zwierząt, to nie przywiązywał do niego aż tak dużej wartości. Był jednak długoletnim przyjacielem de Montmorency’ego, a Merlin wiedział, że Flamel potrzebowała pieniędzy jak ognia, toteż nie zamierzała odmawiać nikomu pomocy za odpowiednią kwotę. Ostatni raz widziała Luciena przed swoim wyjazdem, kiedy pomagała mu w porządkowaniu starych akt i doradzała przy wyborze nowego asystenta. Magizoologa natomiast pamiętała jeszcze z wyprawy do Ameryki Północnej, który odbywała się dobre kilka lat temu. metodycznie uzupełniając rzędy cyfr, Carlisle pamięcią wróciła do siebie samej z tamtego okresu. Była niepewna swoich umiejętności, miała o nich bardzo okrojone i akademickie pojęcie, które nikt inny jak nie Lucien pomógł przeobrazić w sensowne doświadczenie zawodowe. W obecnym stanie nie pozostawało jej nic innego, jak tylko odwdzięczyć się tym samym naukowcowi w potrzebie.
- Nie przypuszczałam, że czuje się aż tak źle. W listach wspomina tylko o jakiś nieokreślonych projektach, które pragnie zrealizować w przyszłości no i podróżach. Wie pan dobrze, że on żył tymi ekspedycjami, a im bardziej podupadał na zdrowiu, tym bardziej pragnął ruszyć w trasę. - Zamilkła na chwilę, napotykając kolejne niewłaściwie sformułowanie. Różdżka powędrowała w ruch i po chwili mogła wrócić do rozmowy i ostrożnego pisania. Żaden numerolog nie chciał przyznać tego przed samym sobą, ale wraz z wiekiem umysł rzadko kiedy pozostawał równie ostry. Sprawność ta nie odchodziła nagle, ani brutalnie, z czasem jednak dało się zauważyć po starszych badaczach, że pomijali drobne zagwozdki, ignorowali oczywistości, a wreszcie koniec końców brali fałszywe wyniki za poprawne. Blondynka świadoma była tego, iż taki stan rzeczy nie mogło nic zmienić, ale świadomość, że dotykał on jednej z najbliższych jej osób wywoływał dziwny ucisk w sercu. Praca w skupieniu przynosiła wytchnienie, a proste czynności pomagały skupić się bardziej na bieżących sprawach niż bolączkach przeszłości. Nie mogła przecież teraz pomóc Lucienowi w żaden inny sposób niż swoim naukowym wsparciem i okazjonalnymi listami, a powrót do Francji nie wchodził w grę. Niebieskookiej słowa te przychodziły z trudem, ale Anglia zajmowała coraz większe miejsce w jej świadomości, kiedy Carlisle słyszała słowo dom myślała o swojej chatce w Otter St Catchpole, dużo częściej niż rodzinnym domu w Bretanii. Oczywiście, tęsknota bywała czymś trudnym do przeskoczenia i okazjonalnie zastanawiała się, jak potoczyłyby się dalsze losy gdyby po prostu zdecydowała się ukrócić poszukiwania, porzucić plany i powrócić do znajomości Francji. Marzyła o zostaniu profesorem numerologii, a z pewnością doświadczenie rozpoznawalne we rodzinnym kraju pozostawiało na potencjalnych pracodawcach większe wrażenie niż tutaj. Profesor Hogwartu Carlisle Flamel. Brzmiało to równie nierealnie co niektóre z obliczeń wykonywanych przez Luciena, toteż czarownica zmusiła się do przeniesienia całkowitej uwagi na lekko już pomięte arkusze papierów.
- Wydaje mi się, że to tyle. Wszystko powinno się już zgadzać, a  opracowania można używać do dalszych badań nad opieką nad zwierzętami profesorze Blischwick. Opłatę za zlecenie możemy uiścić już listownie, kiedy dotrze pan do domu i sprawdzi, czy wszystko prezentuje się jak należy. - Obdarowała starszego mężczyznę przyjaznym uśmiechem, widząc jak głęboka zmarszczka na jego czole ustępuje skrywanemu wyrazowi ulgi.
- Och całe szczęście, że byłaś dostępna Carlisle, naprawdę cieszę się, że przyjechałaś tutaj do Anglii, a Lucien nie kłamał mówiąc o twoim potencjale. Numerologia nigdy nie była moją mocną stroną, ale patrząc na twoją pracę zaczynam myśleć, że może to i lepiej. Niektóre rzeczy trzeba zostawić profesjonalistom. - Odparł powoli unosząc się ze swojego miejsca, jednocześnie zbierając wszystkie dokumenty w równy stos i po kolei wciskając je do neseseru. Carlisle również poczęła porządkować swoje rzeczy, przywdziewając na plecy płaszcz, a do dłoni chwytając czerwoną parasolkę. Dziś również za oknem “Działu Ksiąg Zakazanych” siąpił jednostajny deszcz. Umysłowa gimnastyka przyniosła jednak spodziewaną ulgę, a nic nie dawało jej równie dużego poczucia spełnienia jak numerologia.
- Oczywiście - przytaknęła, na pożegnanie ściskając rękę profesora swoją własną, zaopatrzoną w skórzane rękawiczki. - Jeśli będzie pan profesor potrzebować jeszcze jakiejś pomocy numerologicznej, proszę nie wahać się i dawać znać. Mam jeszcze dużo umiejętności naukowych do zaoferowania. - Kiedy obydwoje odeszli w swoje strony, myśli Flamel odpłynęły w stronę dawnego stażu i swojej przyszłości zawodowej. Numerologia wciąż jeszcze kryła przed nimi mnóstwo swoich tajemnicy, a była ich strażniczką w sposób nieugięty, każdego z potencjalnych odkrywców zmuszając do mozolnej wędrówki w poszukiwaniu kolejnych dowodów na sensowność poszczególnych teorii. Flamel jednak należała do ludzi cierpliwych i posiadała w sobie wystarczająco determinacji, by zrealizować przełomowe rozumowanie. Taką przynajmniej miała nadzieję.
|zt.


persévérance
You must learn to question everything. To wait before moving, to look before stepping, and to observe everything

Carlisle Flamel
Carlisle Flamel
Zawód : tańczę z liczbami
Wiek : 30
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
je n'ai rien a perdre
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Zwierzęcousty

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t9229-carlisle-flamel https://www.morsmordre.net/t9243-pi https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/ https://www.morsmordre.net/t9246-skrytka-bankowa-nr-2565 https://www.morsmordre.net/t9244-carlisle-flamel#281192

Strona 8 z 8 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8

Dział Ksiąg Zakazanych
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach