Wydarzenia


Ekipa forum
Glob Księżyca
AutorWiadomość
Glob Księżyca [odnośnik]04.10.15 19:27
First topic message reminder :

Glob Księżyca

-
W pobliżu klifów, na niewielkim wzniesieniu, skryty przed oczyma mugoli znajduje się niezwykły lokal stylizowany na obserwatorium. Jako gości można spotkać tu głównie zapalonych astronomów, nierzadko prowadzących wykłady w jednej z sal. Restauracja nada się także jako miejsce na podniebną randkę, bez obawy o widoczność - niezależnie od pory dnia i zachmurzenia, na suficie oraz na ścianach można obserwować galaktykę pełną gwiazd. Pomieszczenie stworzone jest z kamienia, swym odcieniem przypominającego kamień księżycowy, natomiast obrusy haftowane są wzorami poszczególnych konstelacji. W takiej atmosferze można zjeść podniebny posiłek podany na srebrnej zastawie, wzbogaconej prawdziwymi kamieniami księżycowymi. Na piętrze, w wielkim, szklanym obserwatorium dostępne są wszystkie przedmioty potrzebne do badania kosmosu, włącznie z mniejszymi, jak i większymi teleskopami.


Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.
[bylobrzydkobedzieladnie]


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 25.03.22 20:58, w całości zmieniany 4 razy
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Glob Księżyca - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Glob Księżyca [odnośnik]25.11.20 8:24
Eteryczna blondynka kiwnęła delikatnie głową, a złote pukle zatańczyły koło jej twarzy. Nie wiedziała większego problemu w tym, aby zwracać się do kobiety po imieniu, nawet jeśli była osobą, niezwykle przyzwyczajoną do konwenansów. Od wielu lat dbała o to, aby odpowiednio się prezentować, nie tylko jeśli chodzi o eleganckie stroje. Zawsze była uprzejma, wypowiadała się w odpowiedni, elokwentny sposób, w końcu… Jak cię widzą, tak cię piszą, czyż nie?
Szaroniebieskie spojrzenie uważnie wodziło po postaci kobiety, próbując ją skądś kojarzyć. Była jednak pewna, iż jej twarz widziała po raz pierwszy. Przez chwilę zastanawiała się, kto mógł dać pannie Dolohov na nią namiar, w jej umyśle jednak pojawiło się kilka różnych możliwości. I wszystkie z nich odznaczały się prawdopodobnością oraz odrobiną logiki, nawet po dokładnym rozłożeniu ich na czynniki pierwsze.
- Od dawna mieszkasz w Anglii? - Spytała, z zaciekawieniem unosząc brew ku górze. Czyżby Cillian? Zagraniczne kontakty z pewnością do niego pasowały, Tatiana nie wyglądała jednak na kogoś, kto posiadałby mentalność brodawkolepa… A panna Burroughs była przekonana, że przyjaciel właśnie w takich kobietach zwykł gustować - prostych, ładnych i niezmiernie głupich.
- Różne codzienności wymagają różnych specyfików. Środki lecznicze, eliksiry bojowe, trucizny czy inne eliksiry… Każde z nich przydadzą się do innych codzienności, spełnią zupełnie różne zadania… Obawiam się Tatiano, że bez konkretnej odpowiedzi nie będę mogła dobrze dopasować propozycji. - Odpowiedziała z delikatnym uśmiechem wyrysowanym na malinowych wargach. Alchemia była obszerna, a Frances była pewna, że za jej pomocą da się rozwiązać wiele problemów. Aby jednak tego dokonać, musiała poznać naturę problemu bądź chociaż jej niewielki zarys. Kobieta ostrożnie uniosła filiżankę do ust w czasie, gdy panna Dolohov zamawiała dla siebie napój.
Ciche westchnienie opuściło jej pierś, gdy kolejne słowa towarzyszki uleciały z jej ust. W ostatnim czasie prawie nie przyjmowała prywatnych zleceń, zbyt pochłonięta pracą naukową. Teraz jednak, gdy wielki dzień zbliżał się jeszcze większymi krokami, dodatkowe pieniądze z pewnością by się przydały.
- Przyznam, że nie często przyjmuję prywatne zlecenia. Widzisz, jestem naukowcem. Moją codziennością jest przeprowadzanie badań powiązanych ze wszystkimi możliwymi aspektami alchemii… - Delikatny uśmiech wyrysował się na jej ustach, gdy w końcu mogła użyć tego konkretnego określenia względem samej siebie, wieńcząc nim lata ciężkiej pracy oraz godzin spędzonych z nosem w podręcznikach. - Nim jednak odpowiem, powiedz mi proszę, od kogo ode mnie usłyszałaś? - Spytała, wlepiając uważne spojrzenie w twarz kobiety. Istniały osoby, dla których potrafiła robić gargantuiczne wyjątki. Niewiele, ledwie malutka garstka tych, których uważała za najbliższych swemu sercu. I jeśli panna Dolohov otrzymała polecenie od którejś z nich… Cóż, mogłaby poświęcić trochę czasu na proste, zwyczajne stanie nad kociołkami.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Glob Księżyca [odnośnik]25.11.20 22:41
Drobny uśmiech wpleciony w wargi, założenie nogi na nogę, delikatne przekrzywienie głowy raz w jedną, raz drugą stronę, zupełnie jak gdyby przeciągała się w kocim stylu; blondwłosa panna Burroughs w istocie wydawała się być tą, którą Tatiana mogła sobie wyobrażać po słowach, zdaniach i rozmowach wymienianych z niejakim Wrońskim. Brak spiętości, ni cień rozdrażnionego spojrzenia, które mogły zawładnąć mimiką alchemiczki za sprawą zbytniej poufałości na jaką Rosjanka się zdecydowała, zostało przez Tatianę przyjęte z wyraźną aprobatą. Wysuwając spomiędzy ram srebrnego puzderka, przeplatanego z wierzchu złotymi nićmi zdobień, papierosa, włożyła go między wargi, zapalając końcówkę – o dziwo – płomieniem ustawionej na stoliku świeczki, ku której się nachyliła, nie własną różdżką spoczywającą przyjemnie w kieszeni płaszcza przełożonego przez oparcie krzesła.
– Czas upływa bezlitośnie, a wciąż mam wrażenie, że wszystko jest nowe. Bardzo dziwny kraj – zamiast pozornej życzliwości, wybrała prostą szczerość; Anglia była zagadką – brzydką, brudną, deszczową wyrwą w pozornie poukładanym życiu – Od pięćdziesiątego piątego, szmat czasu – drobne rozbawienie zadrgało w kąciku ust, od którego niedługo później wypłynął gęsty obłoczek dymu. Wpierw przesunęła koniuszkiem języka po wardze, później zagryzła ją lekko, w międzyczasie kiwając głową w ramach podziękowania za filiżankę ze smolistym napojem parującym przyjemnie.
Brew Dolohov drgnęła ledwo zauważalnie ku górze za sprawą westchnienia, które ulotniło się spomiędzy ust blondynki; w międzyczasie strzepnęła koniuszek spalonego tytoniu do popielnicy, wolną dłonią sięgając po rozgrzaną filiżankę i za uszko unosząc ją w stronę warg.
– Moja droga, twoja reputacja wyprzedza twoją osobę, w pozytywnym sensie, rzecz jasna – uśmiech znów zaplątał się na umalowane ciemną pomadką wargi, które zaraz potem zostawiły ślad swej obecności na porcelanie o barwie kości słoniowej.
– Ptaszki ćwierkają, niosą plotki, przeplatają fakty i legendy, a słodkie zapomnienie, którzy niektórzy wychwalają, inni mawiają o nim szeptem niesie... pytania – naczynie z cichym brzdękiem uderzyło o kunsztowny spodeczek, kiedy jasne ślepia Dolohov uniosły się znad czerni gorącej kawy na urokliwe oblicze panny Burroughs – To twoje dzieło, hm? – wysnuła wnioski, bez głębszego pomyślunku, podejmując zagadkę, której potwierdzenia wcale nie oczekiwała, w międzyczasie pozwalając sobie na wyraźne rozbawienie, które odnalazło odpowiedź w krótkim śmiechu.
– Daniel mówił o tobie same wspaniałości, Frances. Tylko głupiec zignorowałby takie słowa, tym bardziej że wychodziły z ust kogoś tak chropowatego, jak Wroński.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Glob Księżyca [odnośnik]26.11.20 3:49
Panna Burroughs zmarszczyła delikatnie nosek, gdy papierosowy dym pojawił się w okolicy ich stolika. Nigdy nie lubiła papierosowego dymu, samej nie mając nigdy z nimi choćby najmniejszego kontaktu. Ostrożnie przesunęła się na krzesełku tak, by dym przypadkiem nie poleciał w jej stronę.
- Niestety, nie mam porównania. Sama nigdy nie miałam okazji, aby odwiedzić inne kraje. - Odpowiedziała spokojnie, uprzejmym tonem głosu. Nie wiedziała, co też mogło być dziwnego w ojczystym kraju, samej uważając go za dziwnie przeciętny. Szary oraz przepełniony dziwną normalnością. Nigdy jednak nie miała okazji by spełnić marzenia o podróżach… A odpowiedź panny Dolohov, wykreślała z jej listy podejrzanych jednego z Macnairów. Wrócił niedawno, nie znał wielu osób.
Eteryczna alchemiczka ujęła w smukle palce niewielki widelczyk, by nabić na niego kawałek ciasta, który za chwilkę zniknął w jej buzi. Gdzieś, z tyłu głowy przemknęło jej, że przy zbliżających się wydarzeniach powinna baczniej patrzeć na to, co przyszło jej zamawiać, z drugiej jednak strony… Pracoholizm skutecznie uniemożliwiał jej jakiekolwiek przybranie na wadze.
W miarę jak kolejne słowa padały z ust towarzyszącej jej czarownicy, tym większe zaskoczenie pojawiało się na buzi eterycznego dziewczęcia. Słodkie zapomnienie szybko przywiodło jej na myśl jeden z przyrządzonych przez nią specyfików. Prywatny, lecz oddany kilku zaufanym duszom aby mogli przeprowadzić dalsze testy, mające zapewnić jej więcej danych, gdyby zdecydowała się ulepszyć recepturę. Nie odpowiedziała jednak na wysnute wnioski, nie posiadając pewności, czy mogła zaufać ciemnowłosej. Czasy były niepewne, a Frances nie chciała ściąć na siebie nieodpowiedniej uwagi, nawet jeśli nie była pewna, co może uważać za nieodpowiednie.
Dopiero imię jej przyjaciela; jej bratniej duszy oraz prywatnego rycerza sprawiło, że ciepły uśmiech wyrysował się na jej wargach. Skoro Daniel powiedział Tatianie o jej umiejętnościach, musiało to oznaczać, iż mogła obdarzyć ją odrobiną zaufania. On nie naraziłby jej na niebezpieczeństwo.
- Kto by pomyślał… - Rzuciła, z odrobiną rozbawienia w delikatnym głosie. - Dobrze się znacie? - Spytała, z zaciekawieniem unosząc brew ku górze. Chropowaty zupełnie nie pasowało jej, jako określenie Wrońskiego. Nie wiedziała jednak, jak zachowuje się względem innych osób zawsze mając wrażenie, że ją traktuje odrobinę inaczej. Zapewne przez otwartość, z jaką opowiadał jej osobie, gdy przypadkiem wypił wino doprawione eliksirem zaufania.
Blondynka przesunęła się ze swoim krzesełkiem odrobinę w bok, przysuwając się do czarownicy. Pewne słowa, jakie miały opuścić jej usta, nie powinny dolecieć do kogokolwiek innego.
-Przyznam, że zadziwiły mnie Twoje słowa. Słodkie zapomnienie… Eliksir nazywa się Letnie Wino. To jeden z pierwszych specyfików, jaki stworzyłam. - Mówiła spokojnie, głosem obniżonym do eterycznego półszeptu. - Ma słodki, owocowy smak oraz barwę czerwonego wina. Podany czarodziejowi sprawia, że wspomnienia nie zapisują się w jego pamięci przez określony czas, spożywający zachowuje jednak świadomość. Z tym jednak powiązane są pewne skutki uboczne, pojawiające się po zakończeniu działania eliksiru. - Z zainteresowaniem obserwowała buzię towarzyszącej jej kobiety, ciekawa jej reakcji.- Pierwszym ich stopniem jest uczucie przypominające kaca, wzbogacone o mrowienie w dłoniach oraz stopach. Drugim stopniem jest stan przypominający narkotyczne otumanienie - lekkie halucynacje, senność, problemy z wysławieniem się oraz brak władzy w nogach. - Szaroniebieskie spojrzenie błyszczało podekscytowaniem, gdy panna Burroughs opowiadała o swojej największej pasji. Blondynka poświęcała alchemii całe swoje życie, chcąc zgłębić jej wszystkie tajemnice. I nie dało się nie zauważyć zaangażowania w poruszony temat. - To prywatna receptura. Udostępniłam jedynie kilka fiolek paru zaufanym osobom, aby móc zebrać więcej danych o jej działaniu. Nie sądziłam, że ktokolwiek będzie o niej mówił. - Przyznała zupełnie szczerze, spojrzenie lokując w buzi panny Dolohov. Nie sądziła, że kogokolwiek zainteresuje temat nieznanej szerszemu gronu mikstury. Ta świadomość przyprawiała o satysfakcję, ale i odrobinę zaniepokojenia. Co, jeśli informacje wpadną w niepowołane ręce?
Frances uniosła do ust filiżankę, aby upić z niej łyk ciepłej jeszcze herbaty. Ciekawa odpowiedzi, jaką miała usłyszeć.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Glob Księżyca [odnośnik]26.11.20 12:29
Dolohov skinęła delikatnie podbródkiem. Podróże potrafiły kształtować człowieka; lepić i hartować, zaostrzać charakter i budować temperament; mimo to Tatiana nie rozmyślała o wzniosłych wojażach po świecie, nie marzyła o dalekich wycieczkach i wyprawach; wszystkie pragnienia kierowały się w stronę krótkiego wyrwać się stąd. Anglia, choć stawała się coraz bardziej znajoma i prostsza, wciąż potrafiła zaskakiwać – chociażby dziwacznymi prawami i zasadami rządzącymi społecznym zachowaniem bądź handlem – psuć humor, burzyć pogodny nastrój i wprawiać w irytację. W Rosji wszystko było prostsze. Mroźne, oschłe, surowe i nieprzyjazne; ale znane. Być może dlatego czuła się tak swobodnie wśród mroków nokturnowej alei, w niebezpieczeństwie krajobrazu znajdując jakieś cechy wspólne łączące niechlubną dzielnicę z ojczystymi terenami skrytymi pod grubą warstwą śniegu.
Być może dlatego plotki, które przemykały pomiędzy obskurnymi uliczkami, lawirowały w szeptach i przechwałkach, sprowadzały się do intrygującego zjawiska; tak bardzo nęciły pannę Dolohov, by ta faktycznie zdecydowała się poruszyć temat tajemniczego specyfiku z Wrońskim.
Wsuwając między rzędy zębów ciasno zwiniętą bibułkę pozwoliła sobie na kolejny uśmiech za sprawą pytania z ust blondynki.
Daniel bywał specyficzny; zabawny, nieszkodliwy, choć często pokryte zakrzepłą krwią pięści mogły mówić inaczej. Mimo to Tatiana traktowała go ze swego rodzaju pobłażliwością, a interesy łączące mężczyznę z ojcem wystarczająco spajały specyficzną więź.
– Och, jesteśmy...sąsiadami – odpowiedziała, nie kryjąc wyraźnej wesołości. Wspólny adres istotnie był prawdą; o brudach łączących pociąg do pieniądza Wrońskiego z żądaniami Dolohovowa wolała nie wspominać; w końcu elegancko, kulturalnie rozmawiały w urokliwym miejscu, czyż nie? Nie było miejsca na wyciąganie nokturnowych brudów przy filiżance parującego napoju.
Wsłuchiwała się w słowa kobiety, raz po raz kiwając głową, innym razem zaciągając się papierosem, sięgając to do popielnicy, to po kubek z gorącą kawą.
– A proszę, zrobiłaś niemałą furorę w...pewnych rejonach – stwierdziła, z krótkim rozbawieniem przytakując głową – Mogę zapytać, co było powodem opracowania takiej receptury? – zwyczajna ciekawość wkradła się w słowa, uśmiech pozostał na ustach Dolohov przyglądającej się swojej towarzyszce uważnie. Intrygująca pokusa zakradła się w kąt świadomości – czy nie przyjemnie byłoby sprawdzić działania tego dzieła na sobie?
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Glob Księżyca [odnośnik]26.11.20 19:40
Panna Burroughs skinęła głową, przyjmując odpowiedź do wiadomości. Och, co powinna rzec? Uknuty w jej kuchni plan musiał się powieść, a żeby to miało miejsce, nic nie mogło wzbudzać podejrzeń w wypadku możliwej kontroli urzędników. Uwielbiała Wrońskiego, co do tego nie było dwóch zdań, do tej pory ich znajomość była platoniczna, skryta w okowach tajemnic jakie otwierali jedynie przed sobą. A teraz… im więcej uwierzy w szczerość ich zamiarów, tym zapewne lepiej będzie dla nich. Wolała nie myśleć o tym, co miałoby miejsce, jeśli usnuty plan ujrzałby światło dzienne… Zwłaszcza po jego wykonaniu.
- Och, to pewnie temu nigdy o Tobie nie słyszałam. - Odpowiedziała lekko, ze słodkim uśmiechem w jaki ułożyły się jej wargi. - Szkoda, że nie przyjdzie nam mieszkać po sąsiedzku. Mamy wybrane inne miejsce, w którym zamieszkamy po naszym ślubie. - Radość wybrzmiała w dziewczęcym głosie. Ciepła, jakie pojawiało się w jej spojrzeniu na wspomnienie przyjaciela nie musiała w żaden sposób udawać, darzyła do silną sympatią wywołaną przez długotrwałą, odrobinę przypadkową więź. Wypowiedziane słowa uznała za odpowiednie, wszak ślub był sprawą niezwykle ważną oraz istotną. I była niemal pewna, że każda inna panna w jej wieku, z pewnością z dumą wypowiadałaby się o zbliżającej się ceremonii. Wiarygodności trwaj i snuj swe sieci.
Panna Burroughs na chwilę zmarszczyła brwi, słysząc stwierdzenie jakie uleciało z ust towarzyszącej jej kobiety. Pewne rejony nie brzmiały przyjemnie ani bezpiecznie. I mimo iż przyjaźniła się z czarodziejami, których z pewnością można było przestraszyć się w ciemnej uliczce; mimo pewności, iż nie pozwolą aby stała się jej jakaś krzywda słowa panny Dolohov nie brzmiały pozytywnie.
- Powinnam obawiać się tych rejonów? - Spytała więc wprost, unosząc z zaciekawieniem brew ku górze. Wiedziała, czym zajmował się Daniel. Doskonale zdawała sobie sprawę z jego umiejętności oraz postrachu, jaki potrafił siać. Nie zamierzała jednak się z tym zdradzać, nie chcąc przypadkiem spełnić jego obaw.
Zamyślenie przez chwilę pojawiło się na jej buzi, gdy próbowała odnaleźć odpowiedź na jej, pozornie niewinne pytanie. Nikt nigdy nie pytał, czemu przyrządziła takie, a nie inne specyfiki. Nikt nie zagłębiał się w myśli, stojące za gotowym produktem.
- Alchemia jest moją największą pasją. Próbuję poznać wszystkie tajemnice, jakie są z nią powiązane… Jednocześnie interesuje mnie ludzki umysł. Sposoby, dzięki którym można na niego wpłynąć by nakierować go na pożądane przez drugą osobę działanie…- Wypowiedziała ciszej, a delikatny rumieniec przyozdobił jej twarz. Zainteresowania jakże nieodpowiednie dla młodej damy w czasach, w jakich przyszło im żyć. Frances jednak nie chciała poddawać się w dążeniu do spełnienia swoich marzeń. - Kiedyś usłyszałam, iż niemożliwym jest manipulowanie ludzką pamięcią… A jako naukowiec nie mogłam tego zignorować. Jak się okazało, istnieją sposoby, aby to osiągnąć, potrzeba jednak włożyć w odrobinę wysiłku przy tworzeniu podobnych receptur. - Wzruszyła wątłymi ramionami, jakby jej odkrycie nie było niczym wielkim. Wiedziała, że największe odkrycia są jeszcze przed nią. Czuła, że dokona większych czynów niż tylko tymczasowy zanik zapisu wspomnień, zwłaszcza teraz, gdy przyszło jej rozwijać się pod wymagającymi skrzydłami Aegisa.
- A Ty? Czym się zajmujesz? - Spytała, odrobinę źle czując się, gdy mówiła jedynie o swojej pracy.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Glob Księżyca [odnośnik]27.11.20 10:46
Panna Dolohov nie skrywała swojego zaskoczenia, które prędko ujawniło się w kilkukrotnym zatrzepotaniu rzęsami, uniesionej ku górze brwi czy drgającym uśmiechu, jaki zrosił jej wargi.
– Ślubie? – powtórzyła za blondynką, wyraźnie zdumiona, choć zdawać by się mogło w nader pozytywny sposób. Daniel nie rozprawiał z nią o problemach czy planach natury emocjonalnej – nawet jeśli temat zszedłby na życie uczuciowe Wrońskiego, Tatiana zapewne kazałaby mu się zamknąć.
Sunąc spojrzeniem po rozpromienionej twarzyczce panny Burroughs miała ochotę zacmokać cicho, zaśmiać się wyraźnie, ale w ostateczności zgasiła w sobie jakże typowe, zakrawające o kpinę pokusy, których dopuszczała się zbyt często.
– Moje gratulacje, Frances – zdecydowała się finalnie na życzliwość, a ta, choć rzadko ulatywała z ust Dolohov, zabrzmiała wybitnie szczerze, jak na możliwości Rosjanki. Uniosła znów filiżankę z kawą, w międzyczasie przekrzywiając nieco głowę w jedną stron i z nieustającym cieniem rozbawienia spoglądała na swoją towarzyszkę. Po chwili pokręciła nieco głową, a uniesione kąciki ust nabrały pokrzepiającego wyrazu.
– Skąd. Poza tym, Daniel zapewne sprawnie trzyma cię z daleka od jakiegokolwiek cienia niebezpieczeństwa, czyż nie? – rzuciła, w nawyku unosząc nieco brew ku górze. Wroński potrafił zadbać o swój interes, a skoro panna Burroughs była mu bliska, a tak z pewnością było – czy to ze względu na domniemany ślub, czy sposób, w jaki obydwoje mówili o sobie nawzajem – z pewnością nic jej nie groziło. Plotki krążyły w powietrzu, ale trzymały się kurczowo ścieżek nokturnu; lawirowały między mrocznymi kamienicami, płynęły spomiędzy ust bywalców obskurnych barów, sunęły gdzieś pomiędzy faktyczną świadomością a pijackim bełkotem. Ktoś taki jak drobna blondynka siedząca naprzeciw zapewne nie zamierzał kierować swoich kroków w stronę niechlubnej, śmiertelnej alei.
Tatiana nie mogła pohamować kolejnego uśmiechu i dziwnego wrażenia... cech wspólnych. Sposób, w jaki Frances mówiła o umyśle ludzkim, drgnął w Dolohov krótkie, drobne przemyślenia; czy nie łączyła ich w takim razie wspólna pasja, skoro Rosjanka tak bardzo pragnęła poznać tajniki przemykania do czyjejś głowy? Z tym, że eliksir, podawany dobrowolnie, był zdecydowanie bardziej moralną i humanitarną metodą zgłębiania ludzkiej psychiki.
– Muszę ustawić się w kolejce po to cudo? – zapytała wprost, na moment odkładając delikatne słowa, słodkie życzliwości i obchodzenie tematu okrężną drogą. Przecież po to się spotkały – by dobić interesu – potrzebowałabym też czegoś przeciwbólowego, ale nie tego, co mogę dostać w przypadkowej aptece czy drogerii. Może coś na bazie opium lub mające podobne działanie? – wyjawiła, w międzyczasie sprawnym ruchem gasząc dogorywającego papierosa w kryształowej popielnicy.
Na naznaczonych ciemną szminką ustach wykwitł kolejny uśmiech; Dolohov odsłoniła rząd jasnych zębów, podnosząc spojrzenie znad własnej kawy na młodą kobietę.
– To tym, to tamtym, pomagam ojcu w prowadzeniu interesu – stwierdziła subtelnie – W Rosji miałam większe pole do popisu. Tutaj... czasem za wyczyn uznaję samo przetrwanie.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Glob Księżyca [odnośnik]29.11.20 13:34
Frances kiwnęła głową, potwierdzając słowa towarzyszącej jej czarownicy. Śmielszy uśmiech zagościł na jej ustach, a delikatny rumieniec przyozdobił jasną twarz, jakoby odrobinę zawstydzona zdumieniem wybrzmiałym na buzi Rosjanki. Zupełnie tak, jakby podjęta decyzja wydawała się być naturalnym tokiem rzeczy, a nie dokładnie sporządzonym planem oraz dziwną, przyjacielską pomocą. Sieć kłamstw snuła się oblepiając otoczenie, a analityczny umysł panny Burroughs co chwila rozważał kolejne możliwości.
- Och, dziękuję. - Odpowiedziała z uśmiechem na ustach, po czym ponownie zatopiła niewielki widelczyk w kawałku ciasta. Słodki krem rozpływał się na języku, pozostawiając po sobie jakże przyjemny posmak orzechów.
- Stara się, nie wszystkich niebezpieczeństw da się jednak uniknąć. W moim zawodzie jeden gest może zakończyć się katastrofą… A zmartwienia działają  w obie strony. - Odpowiedziała spokojnie, z cieniem przebiegającym przez jej twarz pod koniec wypowiedzi. I mimo iż oficjalnie nie miała pojęcia o brudnych interesach Daniela, gdzieś w środku doskonale wiedziała z czym się wiążą, dwa razy mając okazję obserwować go w akcji. I chyba nie chciała więcej być świadkiem podobnych widoków oraz krwi spływającej po jego twarzy.
Zamyślenie przemknęło przez jasne lico, a szaroniebieskie spojrzenie stało się chłodniejsze, gdy z tematu przyjaciela przeszły do tematów powiązanych z eliksirami. Zwłaszcza tymi, które docelowo trzymała dla siebie oraz najbliższych jej czarodziejów.
- To prywatna receptura, nieznana innym alchemikom. Niedostępna dla większości czarodziejów. Mogłabym przygotować dla Ciebie kilka fiolek… - Odpowiedziała spokojnie, z uśmiechem błądzącym po malinowych wargach. Receptura była nieznana acz interesująca, a eteryczna alchemiczka posiadała świadomość jej ceny. - Zależnie od tego, co oferujesz w zamian. - Dokończyła swoją myśl, lokując spojrzenie w buzi panny Dolohov. Sąsiadka narzeczonego czy też nie, ciemnowłosa pozostawała klientem jak każdym innym… Choć zwykłemu klientowi z pewnością nie opowiedziałaby akurat o tej miksturze.
- A jeśli o opium się rozchodzi… Magimedycyna raczej unika jego używania w środkach przeciwbólowych.  Ciężko nad nim w pełni zapanować oraz niesie ze sobą ryzyko uzależnienia. Jeśli zależy Ci na zapobieganiu bólu, znam kilka receptur. Może któraś sprawdziłaby się w Twoim przypadku. - Nie wiedziała, z jakim bólem przyszło się mierzyć Tatianie, była jednak niemal pewna, że istniał specyfik, który pomógłby uśmierzyć ból. A jeśli nie… Cóż, nie bez powodu była naukowcem, sprawnym w opracowywaniu nowych receptur.
- Przykro mi to słyszeć, Tatiano. - Zaczęła uprzejmie, posyłając kobiecie ciepłe spojrzenie. Wzmianka o przetrwaniu wydawała się być smutna w swoim istnieniu. Sama doskonale pamiętała czasy, gdy przetrwanie było dla niej największym osiągnięciem oraz dokonaniem. I nie życzyła podobnej rzeczywistości nawet najgorszemu wrogowi. - Może po prostu jeszcze nie dostrzegłaś tego, co pomogłoby Ci przetrwać? Jestem pewna, że wśród wielu dziwów tego kraju, z pewnością byłabyś w stanie znaleźć coś, co umiliłoby Ci pobyt. Dni mijają przyjemniej, gdy można zająć się czymś, co sprawia nam przyjemność. - Słowa eterycznego dziewczęcia były ciepłe, niemal przyjazne w swej prostocie.


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Glob Księżyca [odnośnik]29.11.20 17:40
Ludzie i ich pobudki; ich powody, pragnienia, decyzje; mnogość ludzkich zachowań i związanych z nimi dziwactw nierzadko wywoływał zdumienie w oczach bądź myślach Rosjanki; zazwyczaj wtedy, gdy myślała, że już nic nie jest w stanie jej zdziwić, ktoś niemalże jak na zawołanie roztrzaskiwał ów postulat w drobny mak. Z Brytyjczykami było podobnie; począwszy od kulturowej przepaści, przez język i dziwaczne zgłoski, po ich tradycje, święta i dziwne podejście do wielu spraw. Coś takiego jak miłość, a raczej małżeństwo i związane wraz z nim formalności, wydawały się aż tak zbytnio nie różnić pomiędzy terytorium Anglii a ZSRR, mimo to Tatiana, w swoim własnym, nieco dziwacznym i nieco pobłażliwym zwyczaju, zawsze podchodziła dość sceptycznie do wszelakiego mariażu z własnej woli. A uśmiech na twarzy panny Burroughs i sposób, w jaki mówiła o Wrońskim na jakikolwiek przymus nie wskazywał. Mimo to pewna podejrzliwość wkradła się w myśli Dolohov; czemu Wroński nie pochwalił się pierwszy? Wciąż jednak uśmiechała się ciepło, pewnie spoglądając na blondwłosą. Nie przyszła przecież wypytywać ją o planowany smak tortu weselnego, a eliksiry, które Frances umiała sprawnie przygotowywać. Z uznaniem kiwnęła głową.
– Moja droga, nie będę owijała w bawełnę, czego ci trzeba? – wypowiedziała wprost, wspierając plecy o oparcie krzesła i wpuszczając na usta czarujący uśmiech, zupełnie jak gdyby miała właśnie rozstawić przed sobą niewidzialny stragan z kosztownymi wspaniałościami, które należało sprzedać po niesamowicie atrakcyjnej cenie, czyli w rzeczywistości dwukrotnie przewyższającej wartość rynkową.
Mimo smykałki do wszelakiego machlojstwa, które niewątpliwie dzieliło miejsce z krwią i płynącym zaraz obok spirytusem, gotowa była poważnie potraktować żądania panny Burroughs. W końcu była drogą przyjaciółką Wrońskiego.
– Pieniędzy? Usług? Kontaktów? Informacji? A może wolisz biżuterię? – rzuciła, przy ostatniej propozycji nie kryjąc delikatnego rozbawienia. Kamienica Dolohovów kryła dziwy – przez wielu chętnie nazywane tymi nie z tego świata – a konszachty, które Nikolaj powiększał wraz ze swą córką pozwalały na coraz więcej.
Uniosła filiżankę po raz kolejny w stronę ust, w ciszy przyjmując następne słowa alchemiczki. Opium i Anglia; jakże dziwne, niechlubne połączenie; Tatiana doprawdy nie rozumiała tej nadmiernej, zupełnie niewskazanej wstrzemięźliwości. Tego nie wolno, to szkodliwe, a to uzależnia; skaranie merlinowskie.
– Dobrze, zdaję się na twoją intuicję – stwierdziła, w drobnym geście nieco nonszalancko machając dłonią. Zaraz potem westchnęła cicho; krótko, zbywając własny przejaw uczuciowości cierpkim uśmiechem i finalnym łykiem gorzkiej kawy pociągniętym zza filiżanki.
– Mój brat był takim powodem – mruknęła, wciąż unosząc kąciki ust w nieco dziwacznym grymasie, aniżeli uśmiechu, pozwalając sobie na tę drobną wspominkę; śmierć Grahama nie była tajemnicą; wszystko to, co ów zgon otaczało już tak. Prędko jednak odgoniła krótką myśl i niepotrzebne słowa, niemalże jak natrętną muchę bzyczącą obok ucha w skwarny dzień.
– Jesteś urocza, Fran. Na pewno wezmę do serca twoje rady – odpowiedziała, starając się przyjąć równie ciepły ton głosu – Daniel to szczęściarz.
Tatiana Dolohov
Tatiana Dolohov
Zawód : emigrantka, pozowana dama
Wiek : lat 24
Czystość krwi : Czysta
Stan cywilny : Panna
wanderess, one night stand
don't belong to no city,
don't belong to no man
I'm the violence in the pouring rain
OPCM : 17
UROKI : 16 +2
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 7 +3
ZWINNOŚĆ : 7
SPRAWNOŚĆ : 8
Genetyka : Czarownica

Sojusznik Rycerzy Walpurgii
Sojusznik Rycerzy Walpurgii
https://www.morsmordre.net/t8945-tatiana-dolohov#267430 https://www.morsmordre.net/t8948-ivan#267594 https://www.morsmordre.net/f312-smiertelny-nokturn-9 https://www.morsmordre.net/t9019-skrytka-bankowa-2104#271324 https://www.morsmordre.net/t8959-t-dolohov#267756
Re: Glob Księżyca [odnośnik]30.11.20 11:33
Delikatny uśmiech nadal widniał na ustach eterycznego dziewczęcia, gdy czarownica wypowiadała swoją ofertę. W dodatku całkiem interesującą, jeśliby spojrzeć z biznesowego punktu widzenia. Zaciekawienie błysnęło w szaroniebieskim spojrzeniu, gdy przyglądała się ciemnowłosej. Skąd też posiadała dostępy, do aż takiego wachlarza ofert? Panna Burroughs nie wiedziała, miała jednak wrażenie, iż jest to kontakt który kiedyś może okazać się przydatny.
- Muszę przyznać, że jesteś fascynująca, Tatiano. - Odpowiedziała spokojnie, uprzejmym tonem głosu. Faktycznie zauważała w pannie Dolohov elementy, wzbudzające zwykłą, niemal naukową ciekawość. Czyżby była ona kimś, pokroju jej Mancnairów? Tego jeszcze alchemiczka nie wiedziała.
- Chwilowo ani kontakty, ani usługi nie są mi potrzebne. Chyba, że znasz kogoś, kto odznacza się mistrzostwem w dobieraniu odpowiednich kwiatów do wzoru koronek... - Zaczęła spokojnie, z rozbawieniem w delikatnym głosie. Co prawda cała ceremonia nadal pozostawała jedną, wielką niewiadomą, tak panna Burroughs i tak odczuwała swego rodzaju stres przed całym przedsięwzięciem. W formie dokładnego planu czy też nie, nowe wydarzenia napawały specyficznym strachem.
- Zaliczkę przyjmę dzisiaj, w złocie. Jak zapewne rozumiesz, wolę zabezpieczyć się na wypadek, gdybyś wycofała się ze zlecenia, a później... - Błysk pojawił się w szaroniebieskich oczach, a dziewczę zrobiło chwilę przerwy w wypowiedzi, by sięgnąć do swojej torby.  Smukłe palce szybko odnalazły niewielki kawałek pergaminu, pióro oraz kałamarz. Frances otworzyła buteleczkę tuszu by sprawnie, eleganckim oraz kształtnym pismem zanotować kilka rzeczy, jedynie na chwilę unosząc spojrzenie na towarzyszącą jej czarownicę. Taka okazja nie zdarzała się często i Frances nie miała zamiaru jej przeoczyć.
- Poszukuję tych ksiąg. Nie ma ich w zbiorach Biblioteki Londyńskiej, a na dostęp do Działu Ksiąg Zakazanych czekam drugi miesiąc... Jeśli udałoby Ci się je odnaleźć, z przyjemnością przyjmę je jako zapłacę, a i dorzucę jeszcze kilka innych fiolek od siebie. - Wyjaśniła, podsuwając kobiecie zapisane tytuły. Księgi stare, zapomniane przez czarodziejski świat. Traktujące o równie starych oraz zapomnianych sztukach powiązanych z alchemią. Nawet jeśli tytuły pozornie nie zdawały się na to wskazywać. Za te księgi byłaby w stanie zaopatrzyć ją nawet kilkukrotnie w specyfiki, do których inni mogli nie mieć dostępu.
- Przykro mi. - Odpowiedziała szerze, na wspomnienie o bracie. Nie wiedziała, co go spotkało, lecz forma przeszła i dziwny grymas jaki powstał na twarzy Dolohov, nie zapowiadał niczego dobrego.
Chwilę później rumieniec przyozdobił delikatną buzię.
- Och, dziękuję. - Odpowiedziała na komplementy, jakie padły z jej ust, nadal do nich nie przyzwyczajona. - Możesz być pewna, że mu to przekażę. - Dodała z rozbawieniem, wskazującym na prosty żart.
Kobietom przyszło spędzić w swoim towarzystwie jeszcze chwilę, głównie na dogadywaniu wszelkich szczegółów. A po tym panna Burroughs dopiła herbatę, przyjęła zaliczkę i pożegnała się z Tatianą, mając nadzieję, iż ta współpraca okaże się owocna.

| zt. x2  :pwease:


Sometimes like a tree in flower,
Sometimes like a white daffadowndilly, small and slender like. Hard as di'monds, soft as moonlight. Warm as sunlight, cold as frost in the stars. Proud and far-off as a snow-mountain, and as merry as any lass I ever saw with daisies in her hair in springtime.
Frances Wroński
Frances Wroński
Zawód : Alchemiczka
Wiek : 21
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Zamężna
Even darkness must pass. A new day will come. And when the sun shines, it'll shine out the clearer.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarownica

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t7986-frances-burroughs https://www.morsmordre.net/t8010-poczta-frances#228801 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f254-surrey-okolice-redhill-szafirowe-wzgorze https://www.morsmordre.net/t8011-skrytka-bankowa-nr-1937#228805 https://www.morsmordre.net/t8012-frances-burroughs#228806
Re: Glob Księżyca [odnośnik]07.01.21 22:43
15 sierpnia

Wieczór, jaki objął Dover, był ciepły i przyjemny. Sierpień okazał się gorętszy i piękniejszy niż zeszłego lata, kiedy Wielką Brytanię trzymały w swych szponach anomalie, lecz gorąc nie doskwierał w eleganckich wnętrzach Globu Księżyca, gdzie dziś wieczór miała uprzyjemniać muzyka i śpiew na żywo.
Harry Smith powiódł spojrzeniem po gościach, którzy zajmowali już miejsca przy elegancko nakrytych stołach. Wszyscy szykownie ubrani, wystrojeni, obleczeni w drogie szaty i jeszcze droższe klejnoty. Niektórzy spośród nich wywodzili się z klasy wyższej, jeszcze inni byli pracownikami Ministerstwa Magii. W Globie Księżyca zarezerwować stolik mógł nie byle kto. Restauracja cieszyła się popularnością wśród socjety i bogatszej części magicznego społeczeństwa, występować w piątkowy wieczór na jej scenie, aby zabawić ich muzyką na żywo było nie byle czym dla kogoś takiego jak Harry Smith. Naprawdę doceniał tę możliwość, zwłaszcza, że to nie był jego pierwszy raz w tym miejscu. Czarodziej prowadzący Glob Księżyca wydawał się z niego zadowolony, bo goście zdawali się oczarowani jego występami - dlatego chętnie słał do Smitha listy i po wszystkim wynagradzał go sakiewkami pełnymi monet.
Przy żadnym ze stolików nie ujrzał jednak kobiety, o której myśli były inspiracją dla napisanego niedawno utworu. Miał dzisiaj zaprezentować go po raz pierwszy, dlatego denerwował się lekko, niezwykle ciekaw, czy przypadnie do gustu gościom Globu Księżyca. Właściwie nawet jeśli nie, to nie zmartwiłoby go to tak bardzo jak zwykle - może dlatego, że już teraz darzył go niezwykłym sentymentem. Harry wiedział, że Kent znajduje się pod władaniem Rosierów, nie miał jednak pojęcia gdzie dokładnie znajduje się ich siedziba i zastanawiał się wciąż, czy obiekt jego westchnień jest blisko, czy może daleko? Czy gdyby wiedziała, to pojawiłaby się tu dziś? Tyle pytań, które musiał odłożyć na bok, bo nadeszła chwila, gdy miał wejść na scenę.
Harry nerwowym gestem spróbował wygładzić loki i poprawił marynarkę śliwkowej szaty, którą dziś założył, z lekko lśniącego materiału. Zbyt ekstrawagancką na co dzień, lecz na taki wieczór jak najbardziej na miejscu - zwłaszcza dla muzyka i śpiewaka. Powitał wszystkich i podziękował im za przybycie, wyraził nadzieję, że przypadnie im do gustu to co, dla nich przygotował i zapewnił, że występowanie przed nimi to zaszczyt - zwykł wygłaszać takie słowa, by wkraść się w łaski publiczności i nie tylko. Poniekąd było to całkiem szczere, lecz tego wieczoru dominowały w Smithie całkiem inne emocje, niż wdzięczność i ekscytacja spowodowana występem. Doskwierała mu tęsknota, pragnienie i bezsilność, które wybrzmiały tak mocno w pieśni od jakiej zdecydował się zacząć. Teatralnej, aktorskiej. Wiele było w niej gry, liczył jednak, że się to spodoba, zwłaszcza, że pieśń była jednocześnie opowieścią. Pozornie niezwykle smutną.
- Spójrz tak jak co dzień ulicą Pokątną idzie Emma Petrovna,
zsyła ją chyba tu samo niebo - piękna, aniołom podobna,
niesie swą młodość i fiołków zapach i jakiś sekret w uśmiechu,
złoto jej włosów szyję oplata, lokami spada na dekolt!
Idzie Pokątną Emma Petrovna, lekka, leciutka jak motyl,
błękitne ognie palą się  w oczach, ech, co za cuda te oczy!
W pierwszej zwrotce wyraźnie rozbrzmiewał w głosie Harry'ego zachwyt, radość i nadzieja. Każda z tych emocji odbijała się na jego twarzy. Lśniły ciemne oczy, kiedy śpiewał o błękitnych oczach, uśmiechał się, gdy wspominał o złotych lokach na spadających lokami na dekolt. Przed własnymi oczyma miał jednocześnie scenę, której był niedawno świadkiem w Złotym Zniczu.
- Lecz moje serce, ona nie dla nas, więc cicho serce, więc już milcz,
ona jest pani, ona jest dama, ja zwykły szewc, mnie buty szyć,
gdzie się ty głupie serce wyrywasz? My dla niej serce - śmiecie dwa,
jej łosoś w winie, nam kasza z piwem, po co się w łachach pchać na bal?

Smutek wyraźnie naznaczył drugą zwrotkę, ścierając z ust uśmiech; radość zastąpiło przygnębienie. Czasami spoglądał w dół, na własne buty, jakby było mu za siebie wstyd - wcielał się wszak w rolę szewca, który był nikim, a marzył o wielkiej damie, nieosiągalnej dla kogoś takiego jak on.
- Spójrz tak jak co dzień ulicą Pokątną idzie Emma Petrovna,
żadne Ci pióro i żaden pędzel widoku tego nie odda,
idzie Pokątną Emma Petrovna... lekka, leciutka jak motyl,
w oczach błękitem palą się ognie, fiołkami pachną jej loki,
IDZIE, PODCHODZI, TO SEN SIĘ SPEŁNIA, JEST TUŻ TAK BLISKO PÓL KROKU...
i obojętnie mija szewca... co życie dałby za dotyk...
Żadne słowa nie mogły oddać urody kobiety, o której tak naprawdę śpiewał, lecz czy na jego twarzy nie odbijał się bezgraniczny zachwyt? Przedostatni wers wyśpiewał pełną piersią, prezentując wysoką skalę własnego głosu, urywając nagle, ostatni wers niemal szepcząc. Towarzyszył temu bezradny gest uniesionej dłoni, jakby próbował dotknąć czegoś, co ukryte było za szybą, barierą nie do przełamania. Zaraz po tym Harry Smith zacisnął tę dłoń w pięść, uderzając się nią w pierś. Następną zwrotkę pieśni śpiewał już z wyraźną złością na samego siebie. Gniew i złość malowały się na twarzy, gestykulował przy tym równie żywo, spoglądając to w górę, to w stronę publiczności, na ostatnie stoliki, jakby kogoś szukał. Przez jedno brzydkie słowo jedna z dam uniosła dłoń do ust, zduszając okrzyk oburzenia, lecz przecież podmiotem lirycznym był zwykły szewc - dlatego zdecydował się je zostawić. Przypuszczał, że jeśli okaże się zbyt nieodpowiednie, to czarodziej, który go zatrudnił zwróci mu na to uwagę. W trakcie występu nie zastanawiał się jednak na tym w ogóle. Był w pełni skupiony na piosence, wkładając w nią całe swoje serce - cierpiące i tęskniące.
- Ona nie dla nas, wiesz, że nie dla nas, więc cicho serce, stul wreszcie pysk!
Napij się ze mną me serce zamiast  bredniami w głowie mieszać mi!
Ona jest pani, ona jest dama, a ja co? Prostak, szewski cham!
Ona ma futra, dom i lokaja. A ja tylko ciebie, serce, mam...
Ostatnie słowa wyśpiewał z intonacją opadającą, ściszając głos; mam było już niemal bezgłośnie, zatraciło się w jakby żałobnej melodii skrzypiec. Harry opuścił głowę, spuścił wzrok na własne buty, zaś ból, który malował się na jego twarzy bynajmniej nie był udawany. Ściągnięte brwi i usta, lekko zmrużone oczy czyniły go jednocześnie pogrążonym w rozpaczy i złości.
Wybrzmiało jeszcze kilka smutnych nut, zapadła cisza, sala pogrążyła się w ciemnościach, ale trwało to zaledwie chwilę, bo snop światła padł na Kayleigh - ona stała teraz nieruchomo, z dłońmi splecionymi przed sobą i dobrotliwym uśmiechem na malinowych ustach, spojrzenie zaś miała utkwione nie w widowni, a sylwetce Harry'ego - i zaczęła śpiewać swym wysokim, słodkim głosem.
- I poszli szewc i jego serce, by się gdzieś razem wypłakać,
ale już wkrótce w ich losie wielce istotna zaszła zmiana.
Pewnego razu Emma Petrovna jak co dzień Pokatną idąc
szewca dojrzała i pokochała i odtąd w szczęściu żyją...
Wszystkim ciekawym pragnę wyjaśnić czemu skończyło się właśnie tak - za sprawą serca!
Autor tej pieśni... Nadzwyczaj dobre serce ma!
W połowie zwrotki zdążyła podejść do swego scenicznego partnera, wpatrzona weń jak w obrazek i wyciągnęła ku niemu ręce, które Harry natychmiast zamknął w swych dłoniach, patrząc prosto w zielone oczy Kayleigh i wyobrażał sobie, że są błękitne jak wiosenne niebo - tak jak te należące do lady Evandry. Uśmiechnął się szeroko i ostatni wers śpiewał razem z nią, powtarzając go trzykrotnie, a przy ostatnim razie oboje spojrzeli w stronę widowni, szeroko uśmiechnięci. Muzyka wówczas znów całkiem ucichła, lecz cisza nie trwała długo. Rozległy się oklaski wszystkich gości, wzruszonych uroczą historią, która mogła jednak rozegrać się jedynie w pieśni lub na łamach baśni - któż to wszak widział, aby dama zakochała się w szewcu? Harry wodził spojrzeniem po zebranych w Globie Księżyca i widział kpiące uśmieszki lordów, rozbawionych tą historią, nieliczne kobiety wydawały się jednak wzruszone. Lubiły przecież słuchać o miłości. Wedle niektórych miłość wszak zdarzała się jedynie w bajkach.
On sam wierzył w prawdziwą miłość. Doświadczył jej przecież (i to nie raz), lecz coraz częściej miewał wrażenie, że ta spełniona i szczęśliwa zdarza się właśnie w bajkach. A może po prostu nawiedzały go tak ponure myśli, bo wciąż pozostawał pod wrażeniem półwilego uroku? A może to jednak coś więcej? Pomyślał z żalem, że choć dobra piosenka z tego wyszła... Nie tylko w jego mniemaniu, bo i muzycy, którzy mu akompaniowali podczas dzisiejszego występu byli zadowoleni z nowego utworu jaki przyszło mi grać.
Harry skłonił się głęboko i ucałował Kayleigh w dłoń, po czym zaczekał, aż zejdzie ze sceny, a sam zapowiedział kolejną z pieśni. Miał ich w repertuarze jeszcze kilka. Wieczór dopiero się zaczynał, goście zaś spoglądali na scenę ze zniecierpliwieniem. Śpiewak nie pozwolił im czekać długo. Dał znak muzykom, by zaczęli grać, a sam dołączył do nich pieśnią - tym razem nie mającą ich źródła w jego prawdziwych pragnieniach i marzeniach, lecz napisaną przez niego.
Niespełna dwie godziny później kurtyny opadły, oddzielając Smitha od publiczności, a dzięki czarom już po chwili wyglądały jak ściany na których wisiały lustra. Światło świec rozbłysło jaśniej, zaś goście Globu Księżyca mogli cieszyć się intymną atmosferą i przedyskutować występ - bądź pogrążyć się w rozmowie na kompletnie inne, niezwiązane z nim tematy.
Tymczasem Harry, oddzielony od nich czarami, zszedł ze sceny, na zaplecze restauracji, aby tam podziękować towarzyszącym mu muzykom; każdemu uścisnął dłoń i rozmawiał z nimi dłuższą chwilę, przy szklaneczce ognistej whisky, na którą zasłużyli wszyscy. Czekali na czarodzieja odpowiedzialnego za przekazanie im zapłaty, lecz otrzymawszy ją nie byli zmuszeni opuścić Globu Księżyca natychmiast - pozostali tam jeszcze chwilę, rozmawiając o tym, co mogliby poprawić, o repertuarze na przyszłość i reakcjach gości.
Kiedy Harry Smith opuszczał restaurację, była już niemal pusta. Widział to przez okno, wyszedł bowiem jednym z tylnych wyjść dla personelu, lecz zanim deportował się na obrzeża Lodnynu, zapalił jeszcze papierosa, patrząc w głąb restauracji i wyobrażając sobie, że w kieszeniach ma o wiele więcej złota i jest jednym z gości restauracji. Później rozmył się w powietrzu. Musiał się wyspać przed kolejnym dniem, podczas którego czekała go próba w teatrze - ale przeczuwał, że i tak nie zaśnie.

| zt



Gdziekolwiek jesteś
- bądź przy mnie
Cokolwiek czujesz
- czuj do mnie
Jakkolwiek nie spojrzysz
- patrz na mnie
Czymkolwiek jest miłość
- kochaj się we mnie

Harry Smith
Harry Smith
Zawód : śpiewak, muzyk
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Ja bym kota nie wziął
na weekend.
A ty mi chciałaś
serce oddać,
na wieczność
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
Martwi/Uwięzieni/Zaginieni
https://www.morsmordre.net/t7987-harry-smith https://www.morsmordre.net/t8560-markiza-anhelique#249750 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f189-hereford-square-7-15 https://www.morsmordre.net/t8559-skrytka-bankowa-nr-1938#249749 https://www.morsmordre.net/t8558-harry-smith#249747
Re: Glob Księżyca [odnośnik]14.01.21 21:15
Lokal zamknięty

Podchodzicie do drzwi wejściowych i dostrzegacie panującą wewnątrz pustkę. Dopiero po chwili odszukujecie spojrzeniem brzydki napis spisany w pośpiechu zamknięte. Domyślacie się, że wojna musiała zmusić właścicieli do wycofania się z prowadzenia biznesu. I kto wie? Może również ucieczki?


Lokal został zamknięty do odwołania. Można jednak prowadzić rozgrywki mające miejsce przed budynkiem.

Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Glob Księżyca - Page 4 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Glob Księżyca [odnośnik]26.10.23 20:17
7 lipca 1958
Powrót Vivienne do domu przed kilkunastoma dniami był prawdziwym wydarzeniem. Powitano ją należycie, jego żona zadbała, by przyjęcie powitalne zostało okraszone odpowiednią oprawą, a wspólnie mogli spędzić czas do późnej nocy; Tristana jednak nie opuszczał niepokój, była bardzo młoda, póki trwało zawieszenie broni, nic jej nie groziło. Ale co będzie dalej? Cieszyło go, że ostatnie miesiące, nawet lata, spędziła za granicą, lecz ciche wysłanie jej tam z powrotem postawiłoby całą rodzinę w złym świetle - zupełnie jakby nie wierzyli zapewnieniom rządu. Miał wobec niej pewne plany, ale decyzję zamierzał podjąć dopiero po wizycie w Rumunii. Ją samą od tych obaw trzymał z dala, nie mieli jeszcze okazji spędzić czasu razem, lecz stabilna sytuacja pozwalała mu na bardziej elastyczne zarządzanie własnym czasem. Nie było jej długo. Wiele się zmieniło. W kraju, w domu, pośród nich. Po raz pierwszy od ośmiu lat na jesień zostanie w domu, zamiast wracać do Francji i musiała znaleźć dla siebie nowe miejsce.
Na przejażdżkę zaprosił ją za pośrednictwem służby, która wyszykowała dla nich dwa rącze rumaki. Jasne białe wierzchowce oczekiwały przed stajnią, oporządzone i osiodłane wysokiej jakości skórą; Tristan pojawił się przed czasem, rozpoczynając jazdę wcześniej - poprowadził konia po padoku, prędko wchodząc w lekki galop. Zawieszenie działań wojennych odciążyło go w codziennych obowiązkach, dzięki czemu miał więcej czasu dla siebie, sporą część tego czasu spędzał w stajniach. Na ten dzień zaplanował jednak coś innego - najmłodszą z sióstr zamierzał zabrać poza teren posiadłości, na obrzeża miasteczka Dover. Gdy wspólnie minęli kutą bramę, znaleźli się na nadbrzeżnej ścieżce prowadzącej przez klify, poruszając się spokojnym tempem.
- Pan Fontaine wciąż uczy? Zawsze dużo uwagi poświęcał wierzchowcom, porównując je do ptaków płynących między obłokami. Podobnie jak one płochliwe i nie mniej piękne, pozornie tylko miłujące wolność. Zrozumienie, jak się ma chód do lotu, przychodzi dopiero, gdy zasiądzie się w siodle dobrze przygotowanego rumaka. Feuille jeździ pod wierzchem dopiero od paru miesięcy, ale ma ogromny potencjał. Czujesz to? Na jego grzbiecie można płynąć - musiał mówić o przygotowanym dla niej wierzchowcu, winna przecież poznać posiadane przez nich skarby. - Ale nie wybieramy się dzisiaj daleko. Byłaś kiedyś w Globie Księżyca? - z Melisande? Może z Marianne? Uwielbiała to miejsce, mogła wpatrywać się w gwieździste niebo godzinami. Wiele miesięcy temu lokal uchodził za atrakcyjny, był ważną ostoją czarodziejskiego świata w okolicy. Teraz świecił pustkami, a budynek niszczał, jak wiele innych miejsc, odkąd nadszedł kryzys. Droga, którą pokonywali, prowadziła prosto do przybytku.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Glob Księżyca - Page 4 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Glob Księżyca [odnośnik]05.11.23 20:44
Mijały już dwa tygodnie odkąd wróciła do kraju i powoli zaczynała tracić nadzieję, że brat kiedykolwiek znajdzie czas, by porozmawiać z nią w cztery oczy. Nie miała mu tego za złe – dobrze rozumiała, że Tristan nie był już tym samym młodzieńcem, z którym żegnała się przed dwoma laty. Śmierć ojca i trwająca wojna widocznie go zmieniły; poza pierwszymi zmarszczkami, które zauważyła na jego twarzy, przybyło mu również obowiązków. Został nestorem rodu, w międzyczasie zakładając swoją własną rodzinę – nic dziwiło jej zatem, że widywała go jedynie przy okazji wspólnych posiłków. Dlatego też, gdy tego dnia została przez niego zaproszona na przejażdżkę konną, była mu bardzo wdzięczna, że chociaż nie dysponował zbyt dużą ilością czasu, zdołał znaleźć go choć trochę tylko dla niej.
   — Pan Fontaine niezaprzeczalnie był złotoustym nauczycielem — odrzekła — ale często brakowało mu świadomości, że zwierzęta, bez względu na to, jak pięknymi słowami by się ich nie opisywało, to wciąż tylko zwierzęta. Gdy byłam na siódmym roku, zaliczył nieprzyjemne spotkanie z wyjątkowo pierzchliwym Abraksanem, który postanowił wysłać go na przedwczesną emeryturę. Biedaczek, naprawdę go lubiłam.  — Odgarnęła niesforny kosmyk włosów. — Z pewnością doceniłby Feuille. To rzeczywiście wspaniały i inteligentny koń. Mam wrażenie, że wyczuł, że ma do czynienia z niewprawnym jeźdźcem, bo zdaje się wykonywać całą pracę za mnie.
    Na wzmiankę o Globie Księżyca przeszedł ją dreszcz lekkiej nostalgii.
   — Byłyśmy tam raz. Ja i… — Zawahała się na moment, niepewna, czy powinna wypowiadać jej imię. — Ja i Marianne.
   Nie pamiętała zbyt wiele z tamtego popołudnia; nie mogła mieć więcej niż siedem, góra osiem lat. To był lipiec jak dziś, może tylko nieco bardziej dający się we znaki swoją temperaturą, bo pamiętała, z jaką ulgą obie przywitały wiatr smagający ich twarze podczas galopu. Choć rozpoczęła już wówczas pobierać nauki jazdy i nie najgorzej czuła się w siodle, Marianne nalegała, by pojechały na jednej klaczy. Vivienne wiedziała, że w jej wieku nie wypada już robić scen, więc mimo chęci zademonstrowania swoich umiejętności jeździeckich, przystała na prośbę siostry; ta zresztą od zawsze miała w sobie coś, co pozwalało jej zjednać sobie każdego, na kim tylko zawiesiła swoje czarujące spojrzenie i sprawiało, że nie sposób było jej odmówić. W lokalu przesiedziały dobrych kilka godzin i choć Marianne raczyła ją mnóstwem ciekawostek na temat nieba i poruszających się po nim ciał niebieskich, z całej wyprawy najbardziej utkwił jej w pamięci woń włosów siostry, do których przytulała czubek nosa, gdy Marianne brała ją na barana, by i ona mogła podziwiać zapierające dech w piersi obrazy skryte za szkłem teleskopów. Teraz, jadąc w to samo miejsce, próbowała przypomnieć sobie twarz siostry, ale na próżno – wspomnienie jej oblicza raz po raz umykało niczym piasek przez palce. Jedyne, co potrafiła przywołać myślami, to zapach jej włosów tamtego dnia i wstydziła się przed samą sobą, że z taką łatwością przyszło jej zapomnieć o osobie, na której miłość mogła zawsze liczyć.  
   — Czy tobie też z każdym mijającym rokiem coraz ciężej jest ją sobie przypomnieć? — zagaiła nieśmiało, jakby szukając potwierdzenia, które pozwoliłoby jej uwierzyć, że nie powinna czuć się winna. Bała się, jak na jej słowa zareaguje Tristan, którego z Marianne łączyła więź o wiele silniejsza niż ją samą, ale kości zostały rzucone i teraz mogła już tylko wyczekiwać odpowiedzi brata, a następnie przyjąć ją z należytą pokorą. Jeśli zdecyduje się ją zganić, czy nie będzie miał racji? W głębi duszy znała odpowiedź na to pytanie.



If you dance, I'll dance

And if you don't, I'll dance anyway
Vivienne Rosier
Vivienne Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
 If I can stop one heart
from breaking,
 I shall not live in vain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11886-vivienne-rosier#367332 https://www.morsmordre.net/t12160-bard#374434 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t12084-vivienne-rosier#372313
Re: Glob Księżyca [odnośnik]11.11.23 19:18
Uśmiechnął się pod nosem, z sentymentem, słysząc o wypadku; nie był to może szczególnie zaskakujący, ale na swój sposób piękny koniec jego kariery, bo do końca uczył tak, jak tego pragnął.
- Widać abraksany miały inne zdanie na ten temat. Potrafią być niesamowicie bystre, a on zawsze żałował im whisky. Uważał, że stają się wtedy bardziej żywiołowe. Miał rację, sprawdzaliśmy to na szlabanach - przypomniał sobie, nie wracał do tego etapu życia w codziennych rozmowach, ale dla młodszej siostry nie było tajemnicą, że odrabiał ich swojego czasu zdecydowanie więcej, niż powinien. Szczęśliwie dwie starsze siostry utorowały już Vivienne inną reputację w szkole. - Dijon pewnego dnia prawie staranował stajnię, choć przecież jest magicznie chroniona. Pewnie już padł - zastanowił się, licząc minione lata. Abraksan, o którym mówił, nie był młody. - Kim był nowy nauczyciel? - pytał dalej, ze względu na smokologiczne dziedzictwo to właśnie ten przedmiot zawsze wydawał mu się najistotniejszy. Lubił ten okres swojego życia, bawił się dobrze, każdy kolejny cięższy był już od obowiązków. Vivienne na razie trzymana była od tego z dala - nie wiedząc wiele o przyszykowanych dla niej planach.
- Próbowałaś dosiąść Papillona? Jest nieco bardziej narowisty, ale podobny budową. Z nim też możesz stworzyć zgrany duet, jeśli tylko poradzisz sobie z jego kaprysami - ocenił z zastanowieniem, wierzchowce z Chateau Rose były starannie układane, lecz charakter trudniejszych nie przestawał się przebijać. Dopiero na wspomnienie Marianne - Tristan umilkł na dłuższą chwilę. Naprawdę dawno z nikim o niej nie rozmawiał. Nikt nie pytał, a on nie zaczynał. Siostra uświadomiła mu właśnie, że jego myśli w ogóle zaczynały uciekać do niej coraz rzadziej - nie odwiedzał też już jej grobu, bo nie miał na to czasu. Życie po prostu toczyło się dalej - choć za nic nie było w tym sprawiedliwości. Choć nie było i nie będzie nigdy już tym samym bez niej. Choć bez niej nawet powietrze miało inny smak. Nigdy nie lubił o niej rozmawiać, nie odkąd odeszła.
- Czasem zastanawiam się, czy to, co pamiętam, to sen, wspomnienie czy tylko złudzenie - wyznał z zaskakującą szczerością, zbierając pod palcami wodze. - A czasem wydaje mi się, że wciąż z nami jest. Jej szept brzmiał jak szelest płatka róży, który odłącza się od schnącego bukietu i upada. Uschnięte kwiaty też już nigdy nie staną się zielone. - Unikając jej spojrzenia zeskoczył z wierzchowca, gdy znaleźli się na miejscu, zarzucając sobie na ramię wodze podszedł do siostry - i wyciągnął ku niej obie dłonie, by pomóc jej zejść. - Daj mi rękę - poprosił, kątem oka kontrolnie spoglądając na łeb zwierzęcia. Lokal był zamknięty - już od kilku miesięcy - tabliczka na drzwiach pojawiła się krótko po wybuchu wojny.



the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n

Tristan Rosier
Tristan Rosier
Zawód : Arystokrata, smokolog
Wiek : 32
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Żonaty
the death of a beautiful woman is, unquestionably, the most poetical topic in the world
OPCM : 38 +2
UROKI : 30
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 1
CZARNA MAGIA : 60 +5
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 15 +6
Genetyka : Czarodziej
Glob Księżyca - Page 4 0a7fa580d649138e3b463d11570b940cc13967a2
Śmierciożercy
Śmierciożercy
https://www.morsmordre.net/t633-tristan-rosier#1815 https://www.morsmordre.net/t639-vespasien https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-dover-upper-rd-13 https://www.morsmordre.net/t2784-skrytka-bankowa-nr-96 https://www.morsmordre.net/t977p15-tristan-rosier
Re: Glob Księżyca [odnośnik]25.11.23 18:12
Widok brata z uśmiechem wspominającego dawne czasy wypełnił ją przyjemnym poczuciem ciepła, a powietrze słodką wonią nostalgii. W tym momencie przypominał jej tego zadziornego młodzieńca, który lata temu w letnie wieczory zwykł opowiadać jej o najrozmaitszych przygodach, w których w trakcie roku szkolnego odgrywał główną rolę, a za którym tak bardzo tęskniła. Wiedziała, że abraksan, którego wspominał Tristan, rzeczywiście wydał już swoje ostatnie tchnienie, bo jego rzewne zawodzenie przez trzy długie noce nie pozwoliło uczniom zmrużyć oka ani na minutę, ale postanowiła nie potwierdzać na głos jego przypuszczeń, nie chcąc psuć mu nastroju.
  — Prawdę mówiąc, po szóstym roku zrezygnowałam z tych zajęć, więc o nowym nauczycielu wiem tylko tyle, że wcześniej zajmował się smokami, chyba gdzieś w Rumunii — odpowiedziała, spuszczając wzrok na szlak, którym jechali. Poczuła się winna, że nie była w stanie w pełni zaspokoić ciekawości brata, ale nie mogła nic poradzić na to, że nigdy nie podzielała jego pasji do magicznych stworzeń. — Nie, nie miałam jeszcze okazji poznać Papillona. Może mogłabym spróbować go dosiąść następnym razem?
  Pytanie było przepełnione nadzieją, być może złudną, zważywszy na obowiązki, jakie niosła za sobą aktualna pozycja Tristana, ale chciała, by brat wiedział, że brakowało jej jego towarzystwa i że ma nadzieję, iż dzisiejsza przejażdżka nie okaże się odosobnionym incydentem, a wręcz przeciwnie, może nawet początkiem nowej tradycji.
  Kątem oka zauważyła, że wspomnienie ich zmarłej siostry nieco wybiło go z rytmu, ale spodziewała się, że wypowiadając na głos imię Marianne, rany, które goiły się latami, zostaną na nowo rozdrapane. W domu rzadko kiedy rozmawiano o tragedii, która spadła na nich jak grom z jasnego nieba przed pięcioma laty, dlatego szczerze ją zaskoczyło, gdy po chwili namysłu mężczyzna znalazł w sobie wystarczająco siły, by otworzyć przed nią serce.
  — Przeczytałam niegdyś, ze człowiek żyje tak długo, jak długo trwa pamięć o nim. Boję się, że jeśli dopuszczę do tego, by pamięć o niej odeszła w zapomnienie, już nigdy nie będę w stanie spojrzeć w lustro bez wstydu i poczucia winy — odpowiedziała cicho, przyjmując pomoc w zejściu z wierzchowca. Mocno uścisnęła dłoń, którą podał jej Tristan, mając nadzieję, że w ten sposób uda jej się ponownie zaskarbić jego spojrzenie, które teraz uciekało gdzieś w bok. — Proszę, nie pozwólmy Marianne umrzeć po raz drugi.
   Zza sylwetki brata wyłaniał się zarys budynku, który jednak w żaden sposób nie przypominał tętniącego życiem lokalu, jaki pamiętała z młodości.
  — Nie wiedziałam, że go zamknęli — westchnęła wyraźnie zawiedziona. — Czy to oznacza, że cień wojny sięga aż tutaj?



If you dance, I'll dance

And if you don't, I'll dance anyway
Vivienne Rosier
Vivienne Rosier
Zawód : Arystokratka
Wiek : 18
Czystość krwi : Szlachetna
Stan cywilny : Panna
 If I can stop one heart
from breaking,
 I shall not live in vain
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11886-vivienne-rosier#367332 https://www.morsmordre.net/t12160-bard#374434 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f97-kent-dover-chateau-rose https://www.morsmordre.net/t12084-vivienne-rosier#372313

Strona 4 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Glob Księżyca
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach