Odległa stacja metra
W tej lokacji obowiązuje bonus do rzutu kością w wysokości +5 dla Rycerzy Walpurgii i +10 dla Śmierciożerców.
Edgar, doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że to jego siła perswazji przepędziła stąd tych ludzi, nie jego. On przyszedł tu nastawiony na walkę. - Imponujące - przyznał, gdy sylwetki nieznajomych jeszcze nie zniknęły w nieodległych czeluściach ciągnących się korytarzy. Zastanawiało go, czy rozpoznali w nim Burke'a, choć nie miało to żadnego znaczenia. Skinął głową, przyjmując jego deklarację, kątem oka obserwując pracę Edgara - sam przyjrzał się okolicy po drugiej stronie, zastanawiając się nad ciągnącymi się w górę schodami. Gdyby wokół nie było wyłącznie rozlanego betonu, być może byłby w stanie wykorzystać konary drzew: ale natura nie przedarła się nadto do tego miejsca. Jego wiedza była znacznie mniejsza od wiedzy Edgara i tak naprawdę sam potrafił ledwie proste sztuczki, które może dokuczą, ale z pewnością nie powstrzymają intruzów przed wdarciem się na ten teren.
- Co to za zaklęcie? - zwrócił się do Edgara, kiedy ten wyraźnie skończył pracę. Wyczuwal w powietrzu wibracje, ale nie potrafił ich rozpoznać ani też przyporządkować do magii, która byłaby mu znana. - Teren jest rozległy, ale potencjalnych elementów, które można byłoby wykorzystać, niewiele - podjął, przyglądając się szczytowi odległych schodów. - Może przydałby się tu ktoś, kim nie kieruje przypadek. Ktoś, kto pozostanie na straży i nieprzerwanie będzie patrolował ten teren. Mamy wciąż wolnych dementorów - Wydanie dyspozycji któremuś z nich nie będzie mogło już być trudne. Ich przychylnosć zdobl już dłuższy czas temu. - Wydam rozkazy jednemu z nich, powinien czym prędzej znaleźć się na miejscu. Jesteś w stanie zdziałać tu coś jeszcze? - zwrócił się do towarzysza, nieprzerwanie rozglądając się po okolicy, po części szukając okazji, a po części nasłuchując, czy żaden intruz nie zbliżał się już tutaj w tym momencie. Wciąż trzymał dłoń na rękojeści różdżki.
wrzucam strażnika-dementora do metra
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
- Oczobłysk. Pozbawia wzrok na jakiś czas - ostatni raz zerknął na pułapkę, jeszcze raz upewniając się, że nie ma w sobie żadnych braków. Co prawda w korytarzu i tak było ciemno, ale jednak ludzki wzrok był wstanie się przyzwyczaić do mroku. Po paru minutach mógł dostrzec kontury, a już na pewno strumień zaklęcia. On sam nie potrafiłby walczyć na ślepo, także uważał oczobłysk za pułapkę, która wszędzie się nadaje. - To prawda. Nie ma tu nic co można byłoby wykorzystać - westchnął, tym razem idąc kilka kroków w drugą stronę. Badał teren, szukał dobrego miejsca na jeszcze jedną pułapkę. Nie mogła być za blisko tamtej, żeby nie wchodziły sobie w drogę. To mogło zakłócić ich działanie. Wszędzie tylko beton, Tristan miał rację. Mogli tutaj wykorzystać tylko swoją moc. - Dementor? Jeżeli jakiś jest wolny to oczywiście. Powinien się tu dobrze bawić - przecież przechodziło tędy mnóstwo osób, a każda z nich niosła ze sobą bagaż złych wspomnień. Dementor nie będzie się nudził, napadając na każdego po kolei.
Nie odpowiedział od razu na pytanie Tristana, najpierw zastanawiając się czy faktycznie może tutaj jeszcze coś zdziałać. Coś zawsze mógł, ale jeżeli już miał tracić na to energię, wolał, żeby naprawdę okazało się przydatne. Po głowie chodziło mu kilka ciekawych zabezpieczeń, ale do wszystkich potrzebował choćby podstawowej znajomości numerologii. - Tak, spróbuję jeszcze coś nałożyć - odparł po chwili, rozglądając się za dobrym miejscem. Odszedł parę kroków od Tristana, powtarzając cały rytuał. Uniósł wysoko różdżkę, skupiając się na siatce zabezpieczenia. Nie należało do najłatwiejszych, musiał zwrócić uwagę na wiele niuansów. Parę nieuważnych ruchów, a zamiast iluzji wielkiej bitwy pojawi się co najwyżej kilku bandytów z niegroźnymi patykami. Minęło przynajmniej dziesięć minut zanim wreszcie opuścił różdżkę. W powietrzu ponownie dało się wyczuć delikatne mrowienie. Przynajmniej on to czuł, bo sam tę pułapkę założył, inne osoby nie musiały być tak wyczulone. - Zawierucha. Iluzja bitwy z dziesiątkami ludzi, rzucającymi zaklęcia. Ciężko zauważyć kto jest prawdziwy - wyjaśnił zanim Tristan zdążył go o to zapytać. Tyle musiało wystarczyć, nie potrafił nałożyć żadnych innych zabezpieczeń, które zadziałałyby w tym tunelu.
Nałożone zabezpieczenie: zawierucha
kings and queens
- Jeśli tylko niemagiczni spróbują się tędy wymknąć, z pewnością ich powstrzyma. I przypomni, że nie powinni odchodzić tak daleko od domu - Stworzenia żywiące się dobrymi wspomnieniami z pewnością poradzą sobie z każdym mugolem i na długo nie pozwolą im zająć tego terenu. Do czasu, aż któryś heroiczny szlamolub weźmie ich w obronę, ale z tymi - powinni sobie poradzić bez trudu, musieli tylko trzymać rękę na pulsie. Kolejne zakładane pułapki miały im w tym zadaniu pomóc. Wsparł się bokiem o ścianę, przyglądając się dalszym działaniom Edgara, po chwili dopiero chwytając własną różdżkę - przyszła mu do głowy pewna myśl. Poruszył różdżką, przywołując ku sobie magię, mając w pamięci twarz jednego z uciekających bandytów zamierzał uformować jego sylwetkę, złudną, nieprawdziwą, fałszywą, jedynie iluzję, która odstraszy ewentualnych nieproszonych gości. Mogła sprowokować do ataku, przykuć uwagę, nim na miejscu pojawią się posiłki, ich ludzie. Widzimisię, ułudna fatamorgana miejskiej dżungli. Wyczuwał mrowienie powietrza, choć zdawało mu się, że wywoływała je raczej magia Edgara - rzucane przez niego zaklęcia były znacznie silniejsze i wywoływały mocniejsze skutki. Skinął głową, widział już Zawieruchę przy okazji swoich ostatnich działań - zdawało się, że był to idealny wybór zwłaszcza na zamknięte pomieszczenia takie jak te. Dawały znaczną przewagę gospodarzom.
- Obrona tego miejsca nie powinna przysparzać trudności - uznał, odnosząc się już do obu pułapek nałożonych przez Edgara. Dementor pomagał sprawować kontrolę, ale najpewniej ugnie się przed Zakonem Feniksa i niesioną przez nich dziecięcą radością. - Musimy zawiadomić Ministerstwo, żeby przysłali tu swoje patrole. Zablokowane tunele - jakkolwiek nazywali je mugole - poważnie nadszarpną moralami wroga. Przywołałem iluzję bandyty, powinna na moment zatrzymać napastników, dając naszym czas. - Niewiele, ale zawsze coś, cokolwiek.
- Wydaje się, że więcej tu nie zdziałamy. Masz ochotę na kieliszek Tojour Pour? - Odwrócił głowę w kierunku Edgara, dzisiejsza walka nie kosztowała ich wiele sił.
i widzimisię nakładam
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
- Tyle zabezpieczeń w zupełności wystarczy, a jeżeli będą się tutaj jeszcze kręcić patrole to... no, wiadomo - czarodziej też powinien mieć problem, żeby się tędy przedrzeć. Nie chciało mu się strzępić języka. Najważniejsze, że udało im się sprawnie ponakładać zabezpieczenia i uniknąć niepotrzebnej walki. Miał nadzieję, że jakiś zakonnik postanowi się tutaj zapuścić, żeby uratować życie kilku szlam, i natknie się na patrol Ministerstwa z dementorem u boku. Podszedł do Tristana, chowając różdżkę za pazuchą ciemnej szaty. Miał rację, już nic więcej nie musieli tutaj robić.
- Czemu nie. Masz jakieś konkretne miejsce na myśli? - Cóż, Tristan sprawiał wrażenie osoby, która lubi chadzać po różnych lokalach, które Edgar z reguły omijał. Nigdy nie był szczególnie towarzyszki, zresztą mało który Burke taki był. Chyba mieli to we krwi, wszyscy woleli swoje małomówne towarzystwo w ponurym zamku Durham. Niemniej stwierdził, że dzisiaj może zrobić wyjątek - chyba nie miał jeszcze okazji porozmawiać z Tristanem bez ważniejszego powodu, a przecież obaj dzielili teraz to samo wysokie stanowisko.
kings and queens
- Nie potrafię sobie wyobrazić tych podróży podziemnymi tunelami - stwierdził, spoglądając w dal jednego z przejść. Jak dziś pamiętał nadjeżdżającą maszynę - wydawała przedziwne dźwięki i mocne światła, tak inne od ekspresów znanych czarodziejom. - Ale wygląda na to, że niemagiczni już wcześniej przyuczali się żyć jak szczury - Bo któż inny błąkał się pod ziemią, gdy pod otwartym niebem wciąż było tak wiele miejsca. Społeczność czarodziejów była znacznie mniejsza od mugolskiej, bo nie mnożyli się jak króliki. Dar magicznej krwi był darem wyjątkowym. Musieli się nauczyć go doceniać i szanować. Jakiż ogarniał go smutek, że tak wielu czarodziejów wciąż nic sobie z tego nie robiło, stając po stronie szlamu, który należało wyłącznie uprzątnąć z tego świata. Cicho westchnął, wracając myślami do swojego towarzysza, gdy jego głos przeciął ciszę.
- Pozwól się zaprosić do Fantasmagorii - zaproponował, znał lokale wyższej klasy nieco bliżej miejsca, w którym byli, ale jego przybytek nie znajdował się wcale aż tak daleko, a nie miał jeszcze okazji spędzić w nim czasu z Edgarem. A przecież oprócz spraw towarzyskich mieli okazję pomówić o interesach. Dla nich obu oczywiste było, że żadne spotkanie towarzyskie nie było już pozbawione politycznej aury. I z niekrytą przyjemnością żyć będzie z Burke'ami w dalszej przyjaźni. - Z przyjemnością ugoszczę cię w swoich progach - W restauracji podawano wiele drogich alkoholi, mógł im też zapewnić dyskretną izolację od pozostałych gości.
the vermeil rose had blown in frightful scarlet and its thorns
o u t g r o w n
- Chętnie - zgodził się, nie wnikając w dalsze dyskusje. Ostatnio Fantasmagorię odwiedził kiedy odbywały się tam spotkania Rycerzy, więc dość dawno temu. Nie lubił chadzać do takich lokali, ale czuł, że dzisiejsza rozmowa z Tristanem może przynieść dużo korzyści. Ostatni raz spojrzał na ciemny korytarz, po czym schował różdżkę do wewnętrznej kieszeni płaszcza. Strzepał z siebie drobiny kurzu, które zdążyły osiąść mu się na ramionach, po czym ruszył w stronę wyjścia.
zt
kings and queens
Jedna z niewielu wciąż czynnych stacji metra na obrzeżach miasta niewątpliwie pozwala mugolom na ucieczkę z miasta; podziemne tunele zdają się obchodzić magiczne blokady, dzięki czemu niemagiczni - przynajmniej ci, którzy zdołają się przemknąć niezauważenie - przedostają się ku wolności. Odebranie im tej możliwości z pewnością sprawi, że kolejna grupa mugoli utknie w mieście, bez perspektyw na ucieczkę przed szaleńcami, którzy zawładnęli miastem. Z okazji korzystali jednak magiczni bandyci - liczący na dobry łup, zdobyty wśród uciekających z życiowym dobytkiem mugoli. To miejsce może być istotnym punktem Londynu.
Odległa stacja metra znajduje się pod kontrolą Rycerzy Walpurgii.
W lokacji znajduje się dementor. Należy go przegonić udanym zaklęciem Expecto Patronum w przeciągu jednej tury, inaczej odbiera przytomność. Postaci nie mogą wykonać innej akcji, póki w temacie jest dementor.
Możliwe jest rzucenie carpiene w szafce zniknięć i ustosunkowanie się do rzutu już w pisanym poście (a zatem przekazanie informacji o wykrytych pułapkach drugiej postaci w tym samym poście, w którym carpiene zostało rzucone).
Udane carpiene z mocą 75 pozwala dostrzec Widzimisię, udane carpiene z mocą 85 pozwala dostrzec Zawieruchę i Oczobłysk. Po rozpoznaniu pułapek można przejść do ich przełamywania zgodnie z obowiązującą mechaniką. Pułapki przełamywać można w dowolnej kolejności, lecz widzimisię powinno zostać przełamane jako ostatnie.
Aktywacja Zawieruchy wywołuje skutki jak w opisie.
Aktywacja widzimisię przywołuje przeciwnika, który staje do walki wraz z pozostałymi. Postać przy każdym ataku rzuca dodatkową kością k20. W przypadku wyrzucenia wartości 1-5 postać trafia iluzję zamiast przeciwnika. Iluzja się rozmywa po trafieniu.
Aktywacja oczobłysku oślepia postaci wkraczające na teren na trzy tury. W przypadku czarowania w sytuacji pozbawionej widoczności (całkowite pozbawienie zmysłu wzroku, całkowita ciemność, niewidzialny przeciwnik, który w jakiś sposób zdradza się obecnością, np. dźwiękiem kroku lub promieniem rzuconego zaklęcia) postać otrzymuje karę -80 do rzutu. Karę tę niweluje bonus przysługujący z biegłości spostrzegawczości.
Po upływie dwóch pierwszych tur pojawiają się wrogowie, którzy atakują. Najpóźniej wtedy aktywują się wszystkie nieaktywowane pułapki.
WYKLUCZONA
Zakon Feniksa: Aby zdobyć kontrolę nad tym terenem, należy wydrzeć go z rąk rycerzy; jesteście w stanie odnaleźć trójkę ludzi patrolujących teren z ramienia Ministerstwa Magii - jeśli jest ich tutaj więcej, pozostali zapewne zostaną spłoszeni przegraną walką swoich kamratów.
Gracz, który napisze jako pierwszy, kieruje bandytami A i B, gracz, który napisze jako drugi, napisze bandytą C (ale gracze mogą też poprosić o pomoc lusterko).
Rolę czarodziejów broniących tego terenu może przejąć również dowolny rycerz przy pomocy lusterka; wówczas walczy z Zakonnikami bez udziału mistrza gry, zgodnie ze statystykami rozpisanymi poniżej, ale bez ograniczeń co do kolejności oraz wyboru rzucanych zaklęć.
Stróż A atakuje wpierw zawsze gracza, który napisze jako drugi, jego statystyki to uroki 15, OPCM 20, żywotność 80. Będzie atakował w pętli zaklęciami: petryficus totalus, silencio, caeruleusio i bronił się zawsze wtedy, kiedy sytuacja będzie tego od niego wymagała.
Stróż B atakuje wpierw zawsze gracza, który napisze jako drugi, jego statystyki to uroki 30, OPCM 5, żywotność 80. Będzie atakował w pętli zaklęciami: aeris, glacius, orcumiano i będzie się bronił wtedy, kiedy będzie to możliwe.
Stróż C atakuje wpierw zawsze gracza, który napisze jako pierwszy. Jego statystyki to uroki 20, OPCM 15, żywotność 90. Będzie atakował w pętli zaklęciami: deprimo, ignitio, jynx i bronił się zawsze wtedy, kiedy sytuacja będzie tego od niego wymagała.
Gracz nie ma prawa zmienić woli postaci broniącej lokacji, jedyne, co robi, to rzuca za nią kością i opisuje jej działania w sposób fabularny.
Aby przejść do etapu III, należy odczekać 48 godzin, w trakcie których para (grupa) może zostać zaatakowana przez przeciwną organizację.
Postaci mają 2 tury na nałożenie zabezpieczeń, pułapek lub klątw oraz wydanie dyspozycji strażnikom należącym do organizacji.
Gra w tej lokacji jest dozwolona.