Wydarzenia


Ekipa forum
Łuk Durdle Door
AutorWiadomość
Łuk Durdle Door [odnośnik]07.11.15 18:42
First topic message reminder :

Łuk Durdle Door

Nieco oddalony od Weymouth rozległy piaszczysty brzeg plaży, na którym co jakiś czas wznoszą się ostre, niebezpieczne skały, spośród których największą jest wapienny łuk Durdle Door. Mnogość naturalnych przeszkód uczyniła to miejsce trudnym szlakiem konnym wytyczonym dla doświadczonych jeźdźców, którzy już od wieków pokonują się wzajemnie w pomysłach na ominięcie piętrzących się na plaży kamieni, dosiadając skrzydlatych rumaków.
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 50 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 12:43
The member 'Liddy Moore' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 50 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 14:11
Niewiele brakowało, by się tu w ogóle nie pojawiła, a całe opóźnienie związane było z niespodziewaną wizytą panicza demimoza w jej własnej kuchni. Całe szczęście zdążyła wysłać wcześniej Edgara z aetonanami przodem i w ten sposób uratowała swoją niewielką, rodzinną tradycję co do użyczania własnych podopiecznych na czas wyścigu. Teraz jednak przemierzała teren, w międzyczasie niezgrabnie poprawiając umiejscowione na kostkach i kolanach wiązania swej granatowej, jeździeckiej spódnicy, od czasu do czasu podskakując, by ponad głowami innych dojrzeć choć czuprynę własnego kuzyna, który pewnie już zachodził w głowę, gdzież to ona się podziała. Zamiast kuzyna, dojrzała Nealę, witając się z nią pokrótce. Doskonale pamiętała młodą czarownicę z labiryntu na którego wspomnienie wciąż odczuwała swego rodzaju dyskomfort. Najwyraźniej i ona nie miała zamiaru dać się pochłonąć parszywym doświadczeniom tamtego dnia, to był dobry znak.
Zmierzała do swoich pomocników, którzy dzielnie sprawowali pieczę nad aetonanami, po drodze witając się krótkim skinieniem głowy z dwoma innymi hodowcami, których dobrze wspominała z ostatniego zgromadzenia właścicieli. Co prawda skończyło się ono hucznie, ale przynajmniej obyło się bez kłótni i przechwałek, a całe spotkanie można było zaliczyć do grona obiecujących, szczególnie przez zapewnienia, dotyczące współpracy nad nową linią hodowlaną w niedalekiej przyszłości.
Koniec końców odnalazła Despensera, stając nieznacznie za jego ramieniem. Nabrała powietrza, by niespodziewanie wyrzucić z siebie potok słów, które całą drogę cisnęły jej się na usta. - Ten dzień to jakieś szaleństwo, wyobraź sobie, że moja kuchnia została zdewastowana przez demimoza, jakby nie mógł wybrać sobie jakiegokolwiek innego dnia, przecież dzisiaj jest cholernie ważny dzień, a na domiar tego wszystkiego odwiedziła mnie Adda i no jasna cholera, wszyscy chcą mnie przyprawić o zaw… - urwała gwałtownie, dostrzegając, że Wilkie odpłynął gdzieś myślami. Ze zmarszczonymi brwiami podążyła za rzewnym spojrzeniem mężczyzny, aż ku skrzydlatym winowajcom. Cała chęć skupienia się na własnej, parszywej opowieści z poranka minęła bezpowrotnie, w końcu istniały rzeczy ważne, ale też i ważniejsze, a wiadomym było, że zwykle współodczuwała emocje kuzyna. – Wiesz co, jakoś nie mam dzisiaj ochoty na podniebne wojaże – zaczęła niezobowiązująco, próbując odwrócić uwagę kuzyna od głównej atrakcji dzisiejszego wieczoru, a jednocześnie udawać, że wcale tego nie robi, w czym odrobinę pomogła jej Szałwia, którą to zaczęła miziać za uchem w wyrazie powitania. - Przegalopujesz ze mną po plaży? – spytała w końcu, zerkając kątem oka na czarodzieja. Chciała, by ta propozycja wyszła od niej, by nie musiał się zadręczać tym, że jego zasypianie stanowi problem nawet przy czymś, co niegdyś radowało duszę każdego dnia. Przecież nic jej to nie kosztowało.
Odwróciła się, słysząc doskonale znane jej dźwięki, które momentalnie przypisała do Jarvisa, nijak nie mogąc się pomylić. – No proszę, proszę, a cóż to za zuch nas odwiedził – skwitowała miękko, wyginając wargi w niewielkim uśmiechu. Dopiero pytanie Everetta zbiło ją z pantałyku, wymuszając skupienie na nim pełnej uwagi. – Będziesz się ścigać? – uważnie prześledziła męską twarz bacznym spojrzeniem stalowoniebieskich tęczówek, mknąc zaraz ku Wilkiemu, jakby chciała go zapytać, czy wiedział o tym wcześniej, ale pytanie ostatecznie nie wybrzmiało. Poniekąd sama była sobie winna, że takie informacje nie docierały do niej wcześniej, lecz zaczynało ją to frustrować na tyle, by wzrastała w niej chęć przywrócenia wszystkiego na właściwe tory. Gdyby to tylko było takie proste.Nie, ja miałam jechać na Arraxie, ale to już nieaktualny plan – machnęła wymijająco dłonią, starając się nie przywiązywać uwagi do własnej rezygnacji z wyścigu, w końcu i tak miała za sobą ciężki dzień, co w razie potrzeby stanowiłoby świetną wymówkę. - Masz więc niepowtarzalną okazję, wykorzystaj ją jak najlepiej – odpowiedziała na zaczepkę z przymrużeniem oczu, jedynie drżący kącik ust zdradzał, że jest bliska uśmiechu. Naprawdę chciała, by Arrax dzisiaj wzbił się w powietrze podczas tego wyścigu i najwyraźniej nadarzyła się idealna okazja, bowiem nie było innej osoby, której zaufałaby na tyle, by powierzyć swojego ulubieńca. – Będę trzymać kciuki za was obu – dodała, krzyżując spojrzenie z Sykesem, jakby chciała się upewnić, że postępuje słusznie.
Musiała w końcu ruszyć w stronę zwykłych czterokopytnych wierzchowców. Zatrzymała się jedynie na chwilę przy Arraxie. – Pilnuj go, Ar – poprosiła, klepiąc gniadą szyję. Wiedziała, że ogier zwykle bywał charakterny, ale pod innym jeźdźcem mógł się rozleniwić, przynajmniej dopóki nie zsynchronizuje się z prowadzeniem obcej ręki. Niezależnie od ostatecznego wyniku gonitwy i tak była pewna, że będzie z niego niebywale dumna. – Widzimy się później – pożegnała się z podopiecznym.
Mijając ostatni rządek aetonanów, dostrzegła Justine i Theo, nie miała jednak czasu, by się dłużej zastanawiać nad tym osobliwym połączeniem. Pomachała dłonią, by zwrócić na siebie ich uwagę, a przynajmniej czarownicy, bo to jej miała. – Powodzenia, Just! Nie daj się dzisiaj pokopać! – krzyknęła, parskając zaraz krótkim, niewymuszonym śmiechem. Teraz mogła się z tego śmiać, lata temu nie było tak zabawnie, znaczy było, bo były nazbyt uszczęśliwione i pozornie niezniszczalne po zbyt dużej ilości ognistej, ale wszystko minęło po wytrzeźwieniu.
Odnalazła się wśród koni, witając się z ich hodowcą, nim przeszła do wyboru. To nie było takie trudne, budową nie odstawały zbytnio od dobrze znanych jej aetonanów, ot nie miały skrzydeł i były nieznacznie subtelniejszej budowy. Prześlizgiwała wzrokiem po końskich grzbietach tak długo, aż w końcu przystanęła przed siwą klaczą, którą ponoć zwano Jaskółką. Nie należała do najwyższych w kłębie, jednak miała wystarczająco mocne nogi, by Szkotka zwróciła na nią uwagę pośród wielu innych. Pogładziła siwkę po jarzmie, szepcząc do niej uspokajająco, nim wzięła się za sprawdzanie prawidłowości ułożenia sprzętu przed wskoczeniem na koński grzbiet.
- Gotowy, Wilkie? - zapytała kuzyna stojącego nieopodal, rejestrując jego kwaśną minę.


|k3 na konia, jeździectwo I, ONMS III tak na wszelki do całości, jak kogoś pominęłam, to jeszcze nadrobię


I survived because the fire inside me burned brighter than the fire around me
Evelyn Despenser
Evelyn Despenser
Zawód : hodowca aetonanów, opiekun magicznych zwierząt
Wiek : 31
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
My poor mother begged for a sheep but raised a wolf.
OPCM : 11 +2
UROKI : 5 +3
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 14
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Wilkołak
Łuk Durdle Door - Page 50 Tumblr_o97lpoOPDW1ua7067o2_250
Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t9065-evelyn-despender https://www.morsmordre.net/t9070-wloczykij#273545 https://www.morsmordre.net/t12156-evelyn-despenser#374148 https://www.morsmordre.net/f168-szkocja-balmaha-farma-despenser https://www.morsmordre.net/t9075-skrytka-bankowa-2130 https://www.morsmordre.net/t9076-evelyn-despender#273691
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 14:11
The member 'Evelyn Despenser' has done the following action : Rzut kością


'k3' : 1
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 50 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 16:13
- Tak jest, Roger! - odpowiedział Artemis, szczerząc się w uśmiechu, który nie mógł zwiastować niczego dobrego. - Nie pytaj mnie o rady, nie chcę mieć cię na sumieniu! Ha, widzę jednak, że doskonale sobie radzisz. Urodzony talent!
Lovegood ucieszył się szczerze na widok znajomej twarzy. Jeśli połamią kości, to prawdopodobnie razem, pomyślał dziarsko. Na moment wróciło dobre samopoczucie.
Artemis puścił wodze jedną ręką, by ceremonialnie wskazać na Wiosenkę. Chciał zaprezentować ją w pełnej krasie. Prawie spadł wtedy z jej grzbietu, ledwo utrzymując równowagę. Przestraszył się, wydął usta w zgrabne o, po czym skierował kilka błagalnych słów do Wiosenki. Ta była zapewne świadoma, że nie ma do czynienia z wprawnym jeźdzcą, a z przypadkowym ryzykantem. Wyczuwała alkohol, niepewność, ale nie bynajmniej nie strach strach. Była to sprawka pitnego miodu, nie było co do tego najmniejszych wątpliwości. Wiosenka łypała niespokojnie i zarzucała głową, ale póki co dawała się prowadzić. Z naiwnym Lovegoodem na grzbiecie poczłapała do Rogera.
- Jak się dziś miewasz? Jakiego koloru jest twój wieczór? - pytał Artemis z uprzejmym uśmiechem, jednocześnie nie wyczuwając nonsensu drugiego z pytań. - Spotykam cię w dobrym zdrowiu, cieszy mnie to!

Coraz więcej uczestników wyścigu krążyło wokół Durdle Door i lwia część zdawała się być uradowana wydarzeniem. Było coś rozczulającego w tym, że niektórzy nie mieli pojęcia co ich czeka. Obserwujący wydarzenie będą mieli na pewno ubaw od samego startu.
- Zdaje się, że niedługo zaczynamy - stwierdził Artemis, rozglądając się wokół. Rosła w nim ekscytacja, podobna do tej, gdy stawał w szranki podczas szkolnych pojedynków magicznych.
Spoglądał teraz jak Roger męczy się z wodzami i szarpie swojego konia. Wtedy przez jego zamglony alkoholem umysł przemknęła myśl, że może wzięcie udziału w tym wyścigu nie jest najrozsądniejszym z pomysłów. Nie podzielił się jednak na głos swą rozterką, uciszył tę myśl i postanowił martwić się po starcie. Teraz, gdy utrzymywał jako tako równowagę, pogwizdywał wesoło melodię, którą sam na bieżąco wymyślał. Czekał na sygnał organizatorów.
Artemis Lovegood
Artemis Lovegood
Zawód : archiwista
Wiek : 25
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
W skroni szum i tętent
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11947-artemis-lovegood https://www.morsmordre.net/t11998-fado https://www.morsmordre.net/t12220-artemis-lovegood#376218 https://www.morsmordre.net/f304-somerset-dolina-godryka-rudera https://www.morsmordre.net/t12046-skrytka-bankowa-2593 https://www.morsmordre.net/t12030-artemis-lovegood
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 16:49
Nie do końca wiedział, jak znalazł się na brzegu - przyciągnęła go tu chyba ta urocza rudowłosa dziewczyna, obiecująca niezapomniane sportowe wrażenia każdemu napotkanemu przechodniowi? A może to barczysty Dick, z którym pił niemal od rana, zaproponował wzięcie udziału w zamykającym festiwal wyścigu? A może po prostu przypałętał się tu sam, nie mając nic innego do roboty; ogniska gasły, jarmarki się zamykały, a całe uroczyste życie przenosiło się na wybrzeże, spowite w różnobarwnym blasku zachodzącego słońca. Niezbyt pamiętał ostatnie dwadzieścia cztery godziny, zlewały mu się w jedną, paskudną maź zapomnienia. Tym razem nie czystego i ostatecznego, zadanego ostrzem uroku lub klątwy, a brudnego, na jakie skazywał się sam, wypijaniem kolejnych butelek podsuniętych mu pod nos trunków. Okazało się, że niemal każdy, kogo napotkał na swej drodze, chciał wypić kolejkę z czarodziejem, który pobił mistrza Macmillana, a Benjamin - z połamanym sercem, ledwie zrośniętym nosem i równie zwichrowaną psychiką - nie zamierzał odmawiać. Po raz pierwszy od ponad dwóch miesięcy naprawdę chciał zapomnieć. O Celine, o straconym domu, o zniszczonym fundamencie normalności, o przyszłości na którą zaczynał tak ciężko pracować. Nie potrafił sobie radzić z tak skrajnymi emocjami, nie miał się też do kogo zwrócić: nie pamiętał adresów przyjaciół, a wysłanie sowy do Percivala czy nowo poznanej Adriany wydawało mu się skrajnie żałosne. Pozostawała Hannah i w pierwszej chwili, gdy opuścił Dolinę Godryka, zamierzał ją odnaleźć, a potem - po prostu rozpłakać się jak dziecko na jej ramieniu, obawiał się, że tylko w ten sposób uda mu się pozbyć wkurwiającej guli w gardle, tkwiącej tam od momentu rozmowy z Celine. Szczęśliwie szybko oprzytomniał, tylko tego brakowało, kolejnej trudnej ingerencji w ułożone życie siostry, w które i tak wpakował się w brudnych butach. Czuł, że na pewno by go zrozumiała i pocieszyła, lecz postanowił bohatersko dojść do siebie samemu, na własną rękę wyczołgując się z bagna skrajnych emocji. Wprost na teren festiwalu, gdzie szybko znalazł zastępcze sposoby na radzenie sobie z nieprzyjemnym męskim losem. Alkohol był za darmo, jedzenie także, kilka namiotów zostało już opuszczonych przez powracających wcześniej do domów czarodziejów, mógł więc spędzić ponad dobę w alkoholowym ciągu, wypalając zaciśnięte gardło niezbyt wybitnymi trunkami.
Miód osładzał gorycz porażki i zawodu, przypadkowe kontakty pozwalały na wylewanie żalu zupełnie obcym - i równie wstawionym - ludziom, kiedy więc znalazł się tego popołudnia na plaży, nie czuł się aż tak źle. Wygląd temu przeczył, niezłożony przez uzdrowiciela nos dalej pozostawał spuchnięty, wory pod oczami osiągnęły imponujące rozmiary dzięki zasinieniom, teraz już zielonkawo-żółtawym, a flanelowa koszula wyglądała jak wyjęta psidwakowi z pyska. Ignorował swój wygląd, ignorował też zbierający się tłum, przechodząc raczej jego bokiem, gniewnie i zamaszyście. Wyścig, tak, to brzmiało ciekawie, lubił rywalizację, to jeszcze pamiętał, a ból głowy przecież nie przeszkodzi mu w zdobyciu pierwszego miejsca. Nie miał pojęcia, że już znajdował się w takiej sytuacji, że był już dokładnie tutaj - i nie miał pojęcia, że mija bliskich i dalekich znajomych. W gąszczu ludzi szykujących się do wzięcia udziału w wyścigu mógł jednak łatwo zniknąć. Kątem oka wyłowił tylko jedną nowo znajomą twarz, Billy, szwagier Hannah. Widząc go rozejrzał się nerwowo dookoła, obawiając się, że dostrzeże siostrę, która na pewno rozpozna kiepski stan - rozkładu - w jakim się znajdowął, szczęśliwie, nigdzie nie dostrzegł gęstej czupryny brązowych włosów. Machnął Billy'emu na powitanie, uprzejmie, ale bez uśmiechu, cudownie nieświadomy personaliów osób stojących nieopodal szwagra. Potem - odwrócił się i ruszył ku aetonanom, niekulturalnie wpadając w kolejkę przed dwójką nieco wystraszonych młodzieńców. Podszedł do pierwszego słupka z brzegu, nie wybrzydzał, chciał mieć konia, chciał na nim pojechać, chciał na nim wygrać. A jeśli po drodze spadnie z grzbietu i rozwali sobie głowę o morskie kamienie, tym lepiej. Zapomni na dobre - to także było sensowne rozwiązanie całej tej popieprzonej sytuacji.

| losuję aetonana


Make my messes matter, make this chaos count.
Benjamin Wright
Benjamin Wright
Zawód : eks-gwiazda quidditcha
Wiek : 34
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I wanna run against the world that's turning
I'd movе so fast that I'd outpace the dawn
OPCM : 37 +7
UROKI : 34
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 17
SPRAWNOŚĆ : 43
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 50 Frank-castle-punisher
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t656-benjamin-wright https://www.morsmordre.net/t683-smok#2087 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f203-kornwalia-sennen https://www.morsmordre.net/t4339-skrytka-bankowa-nr-178#92647 https://www.morsmordre.net/t1416-jaimie-wright
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 16:49
The member 'Benjamin Wright' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 2
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 50 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 17:30
Biegła tak szybko, jakby to jej dorobiono skrzydła, albo użyczył jej jeden z d0ostzrezonych z daleka aetonanów. Niemal się zapowietrzyła, gdy zahamowała na brzegu, rozglądając się jakoś niespokojnie, nerwowo o, ale z podekscytowaniem, na zebrane sylwetki uczestników. I ona, akurat ona, mogła znaleźć się wśród nich. Ledwie hamowała uśmiech, który rozświetlał jej twarz, gdy ciemne ślepia ślizgały się z jednej twarzy na drugą. Niezależnie od tego kim byli i co robili, znała czy nie znała, posyłała każdemu swój entuzjazm, powstrzymując drgnienie ciała, wiodące ku tańcom. Stopy jednak prowadziły ją zwinnie między tłum, nie zatrzymując się na długo nigdzie, przynajmniej, dopóki znajoma, krucza czerń włosów jej bratowej, nie zajęła uwagi w przestrzeni - Eve! - podskoczyła zręcznie, by znaleźć się w pobliżu jej i srokatej Betty - Eve, lecę! to znaczy... będę latała, a lecę ...wybrać. Będziesz trzymać za mną kciuki? I... dziękuję - ostatnie słowo wypowiedziała niemo, radośnie, chociaż doskonale wiedziała, ze czarnowłosa zrozumie przekaz i jego źródło. Musnęła dłonią, tę smukłą, piękną, należącą do drugiej cyganki, przelotnie chwytając i pasmo końskiej grzywy i - już jej nie było. Gdzieś po drodze, zdążyła pomachać Neali i Liddy, ale z celem, który popychał jej sylwetkę nieustającym wiatrem, nie była w stanie skupić się na czymś tak prozaicznym, jak rozmowie
Chciała dotknąć gładkiej sierści, poczuć nie tak znajomą woń, zachwycić się od nowa, dumą rozpiętych skrzydeł, tajemnicą mądrych oczu. Objąć siłę co pulsowała pod smukłą szyją. I dopiero, gdy ta wolność, ujęta kształtem aetonana, zajarzyła się przed oczami, gotowa tupnąć kopytem w zniecierpliwieniu - odetchnęła. Wolno, czujnie. Wyprostowała się, unosząc brodę wyżej, gdy wzrok zmierzył się z wpatrzoną w nią parę zwierzęcych ślepi. Mrugnęła, czując jak serce zwalnia szaleńczego rytmu, dostosowując się do jej woli. Nie mogła pozwolić by by chaos emocji wpłynął na wierzchowca - On - wskazała gestem, na siwego, zdawałoby się niepozornego w swej smukłej budowie - ogiera. Mężczyzna, nawet nie zastanawiał się, oddając dziewczynie wodze. Urwał nawet próbę powiedzenia kilku słów pochwały, dostrzegając skupienie, jakie Aisha poświęciła nie właścicielowi, a aetonatowi - Espines, znaczy cierń - powtórzyła tylko za mężczyzną, wsłuchując się w parsknięcia zwierzęcia, gdy opuszki potoczyły się linią chrap. Nie miała pojęcia, czego miała się spodziewać, ani jaki miał charakter, ale - nie miało znaczenia. Dziś, należeli do siebie. Na czas wyścigu Durdle Door, mieli stać się jednością. A co najmniej, Aisha w to wierzyła, powtarzając w myśli wszystko czego się nauczyła, co wiedziała i czego właśnie doświadczała. Żałowała, że brat nie mógł jej tu zobaczyć. I podzielić z nią niepohamowaną radość. Nie była pewna, czy zależało jej na jakimkolwiek zwycięstwie. Chciał w końcu - poczuć wiatr. Zachłysnąć się chwilą wolności, daleką od ciemnych burz, toczących się po niebie nad Londynem.

| ONMS II, Jeździectwo II, losuję aetonana


...światło zbudź,
Co stracone znajdź,
I wróć mi dawny skarb

Aisha Doe
Aisha Doe
Zawód : tancerka, przyszły alchemik, siostra
Wiek : 18
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Panna
Prick your finger on a spinning wheel
But don’t make a sound
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej

Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11832-aisha-doe#365247 https://www.morsmordre.net/t12177-poczta-aishy#375018 https://www.morsmordre.net/t12269-aisha-doe https://www.morsmordre.net/f386-dom-bathildy-bagshot https://www.morsmordre.net/t12176-szuflada-skrytka-aishy#375010 https://www.morsmordre.net/t11838-aisha-doe#365410
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 17:30
The member 'Aisha Doe' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 4
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 50 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 17:31
Gwen tak chaotycznie tłumaczyła mu gdzie się wybiera, że połowy zdania nie zrozumiał,a drugą musiał sobie sam dopowiedzieć. Zrozumiał jedynie, że odbędzie się wyścig, w którym ona musi koniecznie wziąć udział. Miał też się tam pojawić inaczej kuzynka mu nie wybaczy opieszałości.
Tego dnia więc wybrał się pod Łuk Doodle Dor gdzie miał odbyć się rzeczony wyścig. Tłum ludzi przywitał go gwarem, śmiechem i okrzykami. Niesamowite zamieszanie sprawiło, że a chwilę stanął jak wryty. Dawno nie widział takiego radosnego skupiska ludzi. Ostatni raz przed wojną. Zabrał ze sobą aparat fotograficzny, aby móc robić zdjęcia, bo taka okazja może się nie powtórzyć. Nawet nie wiedział, że dokładnie w tym samym czasie Gwen takie same słowa wypowiada w stronę Kerstin Tonks.
Zaczął wypatrywać rudej czupryny, ale na samym początku dostrzegł Nealę, później Billiego, a następnie kogoś, kogo się nie spodziewał spotkać.
-Despenser, coś takiego!- Zaśmiał się uśmiechając przy tym półgębkiem. -Teraz nie wiem, czy żal mi będzie jak spadniesz czy jak przegrasz nie spadając. - Dorzucił jeszcze, na wszelki wypadek uchylając się potencjalnego kuksańca jaki mogła by mu sprawić harda szkotka. -Uśmiech. - Wyciągnął aparat, aby zrobić zdjęcie. -Powodzenia. - Dodał kiedy już odchodził celem odnalezienia Gwen. Wyłapał jej śmiech i głos we wrzący ulu ludzkich okrzyków. Przecisnął się przez zwarty tłum.
-Tu jesteś. - Wydusił z siebie. -Dzień dobry. - Uśmiechnął się do Kerstin, a potem Evy, gdzie tą pierwszą już znał i spotkali się po raz kolejny, ale Eva była mu całkowicie obca. -Herbert Grey. - Przedstawił się, a potem patrzył jak kuzynka otrzymuje przyspieszony kurs jazdy konnej. Rozejrzał się dookoła, gdzieś mu śmignęła Justine, a później nawet Roger. Człowiek przypadkiem poznany z karczmie, z którym ostatnio też przyszło mu więcej rozmawiać niż się spodziewał.-Mam być przygotowany na składanie, czy jednak skręcony kark, to jest o czym marzysz? - Zapytał nie bardzo rozumiejąc dlaczego dziewczyna porywa się na takie działanie. Raczej nie potrafiła jeździć wierzchem, przynajmniej nic takiego nie mówiła ostatnio, a raczej by się tym chwaliła. Zerknął na Kerstin i wskazał aparat. -Poszukam dobrego miejsca, aby móc robić zdjęcia. Pomożesz mi? - Nie wyglądała na taką, która chciała pchać się w wyścig, więc równie dobrze mogli udać się na miejsce widowni.



Zły pomysł?Nie ma czegoś takiego jak zły pomysł, tylko złe wykonanie go


Herbert Grey
Herbert Grey
Zawód : Botanik, podróżnik, awanturnik
Wiek : 29
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
Podróżowanie to nie jest coś, do czego się nadajesz. To coś, co robisz. Jak oddychanie
OPCM : 18 +2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 2 +1
TRANSMUTACJA : 15 +2
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 5
SPRAWNOŚĆ : 10
Genetyka : Czarodziej

Zakon Feniksa
Zakon Feniksa
https://www.morsmordre.net/t9088-herbert-grey https://www.morsmordre.net/t9097-awanturnik https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f179-dorset-bockhampton-greengrove-farm https://www.morsmordre.net/t10001-skrytka-bankowa-nr-2134#302368 https://www.morsmordre.net/t9106-herbert-grey#274578
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 17:59
Obawiała się podchodzić zbyt blisko skrzydlatego konia, ale nie wiedziała w jaki sposób powiedzieć to tak, żeby nie wyjść na zupełnego tchórza. Ostatecznie nie umknęło jej uwadze, że nawet dziewczyny i chłopcy młodsi od niej decydowali się podjąć wyzwanie i wybrać sobie rumaka na wyścig. Ona nie zamierzała o tym nawet myśleć - nie potrafiła jeździć na zwykłych koniach - ale żeby nie gasić entuzjazmu Gwen przemogła się i zbliżyła nieco, kładąc dłoń na twardym boku konia. Z daleka od pyska i zębów, ich nie mogła być pewna.
- Och, jest taki... ciepły! - powiedziała z zaskoczeniem, a potem, jak za sprawą magicznego zaklęcia, jej rysy twarzy ociepliły się, usta wygięły w łagodny uśmiech. Kiedy już zaczęła głaskać miękkie włosy na muskularnym ciele, kiedy wejrzała bliżej w wielkie oczy aetonana, wtedy dopiero doceniła jakie naprawdę są piękne. Zawsze miała wielkie serce do zwierząt, niezależnie od tego czy były zwyczajne czy magiczne. Instynktownie wiedziała, żeby nie dotykać piór i miała rację; klacz irytowała się dość prędko. Szybkie szarpnięcie łbem wyrwało z ust Kerstin niewielki pisk, ale zdążyła uskoczyć o czasie i niemal wpaść przy tym na dziewczynę, która do nich podeszła. - Przepraszam... - powiedziała szeptem, a potem jej oczy zrobiły się wielkie jak spodki, bo zauważyła promienny uśmiech Eve Doe i jej ciężarny brzuszek. - Jezu... Merlinie... przepraszam! Wszystko dobrze, nie nadepnęłam ci na buta? Nie uderzyłam? Jak się czujesz?
Splotła palce dłoni i opuściła wzrok. Było jej głupio nie tylko z powodu niezdarności, ale i konfliktu jaki w ostatnim czasie zaognił się pomiędzy nią i jej mężem (nigdy tak naprawdę jej o nim nie powiedziała, prawda? Nie miała odwagi napisać tego listu, który wielokrotnie układała we własnych myślach... nie chciała sprawiać jej przykrości, nie chciała jej denerwować. Bo wtedy zdenerwowałaby też maluszka, a on przecież musiał rozwijać się spokojnie i w zdrowiu). Rumieniec wpełzł jej już nie tylko na policzki, ale i na nos i uszy. Mimo to zebrała się w sobie, żeby uścisnąć Gwen na pożegnanie.
- Uważaj na siebie, proszę, i nie bądź brawurowa - powiedziała cicho wprost w jej gęste, rude włosy.
Odsuwając się posłała małe uśmiechy do wszystkich, którzy się z nią witali. Szczególnie entuzjastycznie pomachała panu Billemu Moore'owi, a jej mina zrzedła dopiero, kiedy dotarł do niej komentarz Justine. Tak jakby była tak nierozsądna, żeby... ugh. Nie wiedziała czy bardziej ma ochotę na nią prychnąć czy wywrócić oczami. Ostatecznie udała, że jej nie słyszy.
Cieszyła się, że Eve wtrąciła się z konstruktywnymi radami na temat jazdy konnej; Kerstin nie byłaby w stanie powiedzieć nic, bo nie miała o niej bladego pojęcia. Kiedy zapadła cisza, Kerstin zaczęła niezręcznie rysować pantofelkiem w piasku.
- Co tam u... - Ciebie? - ...was? - spytała cicho.
Uśmiechnęła się nieco promienniej, kiedy zbliżył się do nich Herbert. Przez czas zaginięcia Gwen niemal zdążyła zapomnieć, że ten sympatyczny i życzliwy mężczyzna był jej rodziną i martwił się pewnie najbardziej ze wszystkich.
- Dzień dobry, dobrze cię widzieć. - Pokręciła głową, usilnie starając się ukryć jak ciężko przełykało jej się ślinę po żartach o złamanym karku. - Oczywiście, chodźmy razem. Nie umiem robić zdjęć magicznym aparatem, ale z koleżankami w szkole kiedyś pozowałyśmy do zwyczajnego. Eve, chcesz iść z nami? - Na horyzoncie nie widziała nigdzie jej męża ani jego rodzeństwa.
Być może wcale nie powinno jej to dziwić.


So for a while things were cold, they were scared down in their holes
Kerstin Tonks
Kerstin Tonks
Zawód : Pielęgniarka
Wiek : 25 lat
Czystość krwi : Charłak
Stan cywilny : Panna
wszystko wali się
a ja nie mogę biec
może ten deszcz udaje łzę
OPCM : 0
UROKI : 0
ALCHEMIA : 0
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 0
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 10
SPRAWNOŚĆ : 3
Genetyka : Charłak
longing
Niemagiczni
Niemagiczni
https://www.morsmordre.net/t8101-kerstin-tonks https://www.morsmordre.net/t8192-parapetowa-skrzynka-pocztowa#235933 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f177-wybrzeze-exmoor-somerset-wrzosowa-przystan https://www.morsmordre.net/t8799-skrytka-bankowa-nr-1965#261717 https://www.morsmordre.net/t8213-kerstin-tonks
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 20:45
Tak naprawdę nie miałem w planach wystartować w żadnym wyścigu, ale namowom nie było końca i finalnie znalazłem się o wskazanej godzinie na plaży. To znaczy… prawie, bo zjawiłem się w ostatnich minutach, kiedy większość zawodników szykowała się już do startu z wybranymi aetonanami. Nie wiem co ja miałem z tym spóźnialstwem. Chyba weszło mi to w krew i nie potrafiłem już inaczej.
Początkowo planowałem odnaleźć kolegów, ale organizatorzy wzywali już na start, dlatego ruszyłem wypożyczyć konia lub aetonana – właściwie to upewnić się, że w ogóle jakieś jeszcze pozostały. Na szczęście dostrzegłem hodowcę prowadzącego piękną, skrzydlatą istotę. Cholera, nigdy w życiu nie byłem tak blisko niej, a co dopiero jeszcze na niej latać? A tam, raz kozie śmierć. Co będzie to będzie, nigdy nie byłem zbyt ostrożny. Wymieniłem kilka słów z mężczyzną udając, że wiedziałem co z czym się je, choć tak naprawdę nawet nigdy nie siedziałem na grzbiecie konia. No dobra, może raz, ale to dawno i się nie liczy. Energicznie kiwałem głową na przekazywane instrukcje dając mu tym samym do zrozumienia, że naprawdę mi się spieszyło. Byłem na przegranej pozycji od samego początku, a co dopiero jak wystartuję później? W ogóle było to możliwe, czy zawrócą mnie już na samej linii startu? Podziękowałem mu więc grzecznie, chwyciłem wodzę i skierowałem się do reszty zawodników.
Dopiero po chwili mnie olśniło – no kretyn ze mnie. Zapomniałem zapytać o imię.

| Rzucam na aetonana


Jedną z bolączek współczesnego świata jest to, że nikt nie wie
kim tak naprawdę jest
Freddy Krueger
Freddy Krueger
Zawód : Rybak, alchemik, złodziej
Wiek : 22
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
We li­ve, as we dream
– alo­ne.
OPCM : 2
UROKI : 0
ALCHEMIA : 12 + 5
UZDRAWIANIE : 0
TRANSMUTACJA : 4
CZARNA MAGIA : 0
ZWINNOŚĆ : 11
SPRAWNOŚĆ : 16
Genetyka : Czarodziej

Neutralni
Neutralni
https://www.morsmordre.net/t11968-freddy-krueger https://www.morsmordre.net/t12029-eldur#371473 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f454-warwickshire-warwick-barka-na-rzece-avon https://www.morsmordre.net/t12028-skrytka-bankowa-2600#371466 https://www.morsmordre.net/t12087-freddy-krueger#372584
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 20:45
The member 'Freddy Krueger' has done the following action : Rzut kością


'k6' : 6
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 50 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 20:50
Rżenie podekscytowanych koni poniosło się po plaży, ogniska zapłonęły, szum rozmów przerodził się w gwar przypominający krzyki na targowisku. Plaża zapełniła się ludźmi i zwierzętami. Hodowcy koni wypychali swoje okazy, chcąc zachęcić jak najwięcej ludzi do wzięcia udziału w wyścigu, ale dopisali także kibice, którzy mieli okazję śledzić poczynania najodważniejszych członków festiwalu w ostatni dzień. Szarówka panująca na plaży powoli tonęła w granacie nastającej nocy. Wydawała się spokojna, bezchmurna. Wiatr zaczął wiać od morza, niosąc przyjemny zapach.

Śmiałkowie wybierali wierzchowce. Harcerz, który przypadał Rogerowi skulił uszy po sobie, kiedy czarodziej próbował na niego wsiąść. Wygadał na niezadowolonego z takiego obrotu spraw. Właściciel trzymał go, kiedy próbował unieść głowę i cofnąć się, w tej samej chwili, gdy Bennet próbował włożyć nogę w strzemię.
— Stój w miejscu mówię!— krzyknął na niego szarpiąc za wodze. — Wskakuje pan czy mam pana podrzucić? — spytał ze zniecierpliwieniem, a potem obszedł go z drugiej strony i zerknął, jak ten wsiada. Towarzyszącemu mu Artemisowi przypadła kasztanowa kobyła, która wydawała się w ogóle niewzruszona jego próbami siodłania. Właściciel holenderskiej klaczy instruował czarodzieja, upewnił się też, że on sam, wsiadając na niego miał dobrze zapięty popręg — widział, że biedak nie miał zielonego pojęcia o koniach. Westchnął pod nosem, kręcąc głową i poklepał konia po łopatce. Jeden z właścicieli od razu zjawił się przy Gwen by zaciągnąć ją do skrzydlatych rumaków, gdzie przekazał jej wodze rdzawego Naurocha.
— Jest szybki, wartki. Wygra to panienka— szepnął jej na ucho, przytrzymując jego wodze. Cały czas go głaskał, uśmiechając się przy tym szeroko, wyraźnie zadowolony z zawodniczki jaka go dosiadła. Spojrzał na jasnowłosą panienkę, która jej towarzyszyła. Uśmiechnął się szeroko i grzecznie do Kerstin i trochę krzywo i niegrzecznie do Eve, a potem znów grzecznie i koślawo do Herberta, który zjawił się obok. Kilka kroków dalej, do jednego ze skrzydlatych rumaków podeszła inna rudowłosa panna. Neala od razu złapała więź z aetonanem. Gaja, bo tak miała na imię piękna klacz zarżała z zadowoleniem, przechylając w jej stronę głowę, kiedy wyciągnęła do niej rękę. Myśląc, że ma coś do jedzenia w dłoni kłapnęła chrapami, a potem dopominając się otarła o małą czarownicę. Liddy, która się z nią witała po chwili wybrała kasztanowego ogiera, który zdawał się przysypiać. Chłopiec, który do niej podszedł uśmiechnął się zawadiacko.
— Chcesz na nim pojechać? To zawodowiec. Niejeden wyścig już wygrał. Jak na niego wsiądziesz, zobaczysz, że wszystkich ich przegoni. Jeździłeś kiedyś konno? — spytał, opierając się o końską łopatkę z miną znawcy i zaplótł dziarsko ręce na chłopięcej piersi. Był wzrostu Liddy.— Zresztą, nie musiałeś, wskoczysz na niego i zobaczysz, jaka z niego jest super koza. Pogrom, stary, pogrom! — Klasnął w dłonie entuzjastycznie i wskazał Liddy drogę do siodła. — Powodzenia. Dajcie czadu! Piegus, pobudka!— Klepnął konia w zad z całej siły, ale ten tylko drgnął i rozchylił mocniej powieki. Skuliwszy uszy po sobie obrócił się za chłopcem i potrząsnął głową. Hodowca aetonanów prowadzący gniadego Chochlika i siwą klacz Whisky, zatrzymał się przed Williamem wręczając mu wodze bez pytania.
— Ja pana znam, Theodore Moore!— powiedział, wskazując na Billego, uparcie ignorując przy tym stojącego obok niego prawdziwego Theo. — Szukający jastrzębi! To była świetna gra, chłopcze. Uwielbiałem was oglądać, a teraz... Bez ligi to nie to samo. Ale hejże, masz go tu. To Chochlik, wsiadajże prędko, to szybki koń, tak szybki jak pan, wygracie ten wyścig. Już moja w tym głowa — pokręcił nią i puknął się palcem w czoło. — No prędko, prędko, ja pomogę wsiąść — zaproponował. — Pan potrzyma — zwrócił się do Theo, przekazując mu wodze Whisky. — A może... a może chce pan się przejechać? — Zerknął na niego z ukosa, a potem łypnął wzrokiem na jasnowłosą, małą kobietę z bliznami. Nic nie powiedział do niej. W milczeniu zbliżył się do karego wierzchowca, którego podał jej w nieustającym milczeniu.— Braandy— wymamrotał, patrząc na nią cały czas uważnie z lekko drgająca brwią. Nie powiedział nic, ale czarny koń poruszał głową, roztrzepując starannie wyczesaną grzywę i niecierpliwie zaorał kopytem w piachu. Wilkie przyglądał się chwile koniom, a jego uwagę zwróciła spokojna, kara kobyła. Patrzyła na niego błyszczącymi, mądrymi oczami, nieco sennie przymykając powieki.
— Podoba się panu? Klacz jak ta lala. Śmiga pierwsza we wszystkich wyścigach. Jak się nie podoba to zaraz się spodoba!— zachwalał ją hodowca, od razu wręczając mu wodze w dłonie i zachęcając do wskoczenia w siodło. Nieopodal, Evelyn z pełnym profesjonalizmem sprawdziła wybranego wierzchowca. Siwa klacz, Jaskółka, czekała już przygotowana, a jej sprzęt był dobrze zapięty, popręg dociągnięty. Doświadczona w pracy z wierzchowcami czarownica bez trudu była w stanie sama wskoczyć na koński grzbiet. Tuż obok pojawił się Everett wraz z synem. Jarvis wybrał gniadosza z hodowli Evelyn. Arrax czujnie spoglądał na czarodzieja z uszami postawionymi do przodu. Przebierał nogami, nie mogąc doczekać się startu. Cygański zew Aishy od razu został dostrzeżony przez jednego z hodowców. Sceptycznie spojrzał na dziewczynę, ale zaraz potem, kiedy wybrała sobie wierzchowca, przekazał jej wodze. Wyglądała na taką, która potrafiła jeździć, więc kiedy przerwała mu w próbie wychwalenia zwierzęcia, zamilkł, ale nie przestał jej się czujnie przyglądać.
— Będę was obserwował — odpowiedział jej na odchodne, jakby chciał jej uświadomić, że nie zniknie z plaży z aetonanem niezauważona. W powietrzu rozbrzmiała groźba, a potem zmierzył ją wzrokiem i cmoknął z zadowoleniem, kiedy odchodziła. Benjamin nie zastanawiał się wiele. Wziął pierwszego lepszego konia - nieco wystraszonego samym faktem zabrania z prowizorycznej zagrody ze sznurków — białego, masywnego aetonana. Na samym końcu, w pośpiechu, tuż przed startem wyścigu pojawił się Freddie.

Wszystkich, którzy zgromadzili się na miejscu, a nie brali udziału w wyścigu poproszono, by znaleźli sobie bezpieczne miejsce z boku. Kerstin, Eve i Herbert mieli zająć miejsce z boku, z dala od trasy, którą miały pokonać cwałujące konie.

Wszyscy chętni, zarówno na koniach, jak i aetonanach, poprowadzeni przez właścicieli koni lub samodzielnie dotarli do linii startu. Dwa wysokie słupy wbite w piach otoczone były kwietnymi girlandami i wielobarwnymi wstążkami, które falowały na lekkim wietrze. Nie było na tyle miejsca, by wszyscy chętni ustawili się w jednym rzędzie, dlatego każdemu ofiarowano słój ze słomką i według najdłuższych rozlokowano najlepsze pozycje*. Z samego przodu ustawiono jeźdźców na koniach, dla ich własnego bezpieczeństwa. To one miały rozpocząć bieg, a każda ich wpadka mogła okazać się nieprzewidzianą przez organizatorów przeszkodą do ominięcia, przez jadących z tyłu jeźdźcach na aetonanach.

Przed wszystkimi, tuż przed linią startu, którą wyznaczały dwa kwietne słupy, stanął wysoki, dobrze zbudowany mężczyzna w jasnej koszuli z rękawami podwiniętymi do łokci. jego lewa pierś zdobił haft z ornamentem z polnych kwiatów, a głowę słomkowy duży kapelusz, w który wetknięte były piórka i źdźbła trawy.
— Witam wszystkich na tradycyjnym wydarzeniu — zaczął, ale były go słychać tylko w pierwszym rzędzie czekających na start koni. Zaraz jednak zdał sobie sprawę z niedociągnięcia i przyłożył różdżkę do gardła, a po krótkim i cichym sonorus, zaczął ponownie: — Witam wszystkich na tradycyjnym wyścigu przy Łuku Durdle Door! Jak zapewne wiecie, odbywa się on od lat, tu w Weymotuh, na prawdziwym festiwalu miłości. Mam nadzieję, że wszyscy siedzicie wygodnie w swoich siodłach i jesteście gotowi, by sięgnąć po zwycięstwo. Jak już wiecie, bo wiecie, prawda? Tor biegnie wpierw po plaży, jak zawsze i jest to najłatwiejszy odcinek, ale nie lekceważcie go, bo to właśnie ten prosty odcinek może wam dać największą przewagę w całym wyścigu i zaważyć o zwycięstwie. Później, wszyscy jeźdźcy na koniach odbijają w lewo, na plaże i zwalniają, a potem wracają powoli tutaj, a dla wszystkich kochających rywalizację rozpoczyna się podniebny lot. Przy tamtym kwietnym słupie, gdy konie skręcają w prawo, wy skręcacie w lewo, prosto nad wodę — Stojąc przed wszystkimi, twarzą do pierwszych jeźdźców, uniósł lewą rękę, wskazując morze, które miał po lewej stronie. — Tuż nad linią wody, tak, by moczyć kopyta mkniecie pętlę, a potem w prawo, potem w lewo, w górę prędko, w dół, przez tamten płomienny krąg, później znów p tafli prosto w stronę łuku, pod łukiem i dookoła zakręcanie, w prawo, w prawo i wracacie na plażę, a potem już proso tu na linię mety. Wszystko jasne? Cudownie! — Klasnął dłonią w udo i uśmiechnął się szeroko. — Powodzenia. Pogubienia podków!— pokiwał głową i zaczął schodzić w bok. — Na mój znak... Trzy... Dwa... Jeden...  — Wzniósł różdżkę w stronę nieba, a z jej krańca wystrzeliły wielobarwne iskry.

W tym samym momencie wszyscy jeźdźcy ruszyli, a ziemia pod kopytami zadrżała. Mewy gromadzące się na plaży poderwały się gwałtownie do lotu — nie tylko te w okolicach wyścigu, ale także te dalej wzbiły się w niebo. Wibracje niosły się po piasku, rezonując na wszystkich widzów wyraźnie. Wszystko ucichło w hałasie pędzących koni, rżenia i krzyku jeźdźców, szczególnie tych próbujących nie wypaść z siodła.

W pierwszej kolejności odpisują jeźdźcy konni na odpis mają 24h. Rzucają kością k100. ST utrzymania się w siodle wynosi 20. Każdy kto nie przekroczy tego pułapu, biorąc pod uwagę biegłość: jeździectwo (brak biegłości -50 do rzutu kością) jest zobowiązany napisać w tym samym terminie drugi raz z uwzględnieniem upadku i pogrubionym dopiskiem o nim lub edytować pierwszy post i uzupełnić go o powyższe.

Pierwszy rząd: (konie)
Roger na Harcerzu
Artemis na Wiosence
Wilkie na Nitce
Evelyn na Jaskółce

Jeźdźcy na aetonanach mają czas na odpis od jutra godz: 21:00 do 17 listopada godz: 18:00 z uwzględnieniem wszystkich przeszkód po drodze w postaci zbierających się jeźdźców, a także rzucają kością k100 na utrzymanie się w siodle, k100 na tempo jazdy.

Drugi rząd:

1. Liddy na Piegusku
2. Everett na Arraxie
3. Gwen na Naurochu

Trzeci rząd:

4. Justine na Brandy
5. Aisha na Espinesie
6. Neala na Gai

Czwarty rząd

7. Billy na Chochliku
8. Theo na Whisky
9. Benjamin na nieznanym ogierze

Piątego rzędu nie ma, Fredd pognał za wszystkimi.



Wszyscy pozostali, obecni w wątku a nie biorący udziału w wyścigu rzucają kością 100 na spostrzegawczość w dowolnym momencie. Powyższe rzuty nie wyłączają was z innych akcji. Możecie dokonać 1 czynności angażującą w tej turze jednocześnie.


Ramsey Mulciber


Ostatnio zmieniony przez Mistrz gry dnia 15.11.23 19:25, w całości zmieniany 1 raz
Mistrz gry
Mistrz gry
Zawód : -
Wiek : -
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
Do you wanna live forever?
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 50 Tumblr_mduhgdOokb1r1qjlao4_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/t475-sowa-mistrza-gry#1224 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t2762-skrytki-bankowe-czym-sa#44729 http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 21:15
Przyszedł z kolegami, a został praktycznie sam; w oddali zauważył Herberta, któremu uniósł rękę na powitanie, jednak nie miał za bardzo jak skupić się na pozdrowieniach, próbując opanować konia. Nawet na Artemisa przestał zwracać większą uwagę. Chwilę później zaczęło się całe wydarzenie. Ktoś chwycił wodze Harcerza, prowadząc konia na linię startu, a Bennett po raz pierwszy w swoim życiu poczuł, jak mięśnie konia, na których nieomal siedział, poruszają się pod siodłem. To było zdecydowanie dziwne, ale w gruncie rzeczy całkiem przyjemne uczucie. Towarzyszące temu lekkie kołysanie mogło być nawet uspokajające. Bennett widział jednak przecież w swoim życiu konia w galopie i wiedział, że ten znacznie bardziej dynamiczny chód nie jest już aż tak równomierny i wręcz można by rzec, leniwy. Poczuł, jak mięśnie mimowolnie mu się spinają.
W końcu trafił na linię startu, wraz z Artemisem i dwoma innymi, którzy postanowili tego dnia dosiąść zwyczajnych koni. Wziął głęboki oddech, wsłuchując się w słowa mężczyzny, dochodząc do wniosku, że do diaska, przecież on nawet nie wie, jak się tym skręca. Jak niby miałby odbić w prawo? Zwłaszcza że jego wierzchowiec cały czas się szczurzył i zdecydowanie nie wydawał się zadowolony z całej tej sytuacji.
Czy w ogóle on ruszy? Nie miał bladego pojęcia, jak w ogóle miał zachęcić konia do biegu i już myślał, że Harcerz po prostu pozostanie na linii mety, a on sam może i przegra z kretesem, ale przynajmniej przeżyje całą tę sytuację bez połamania karku. Przeliczył się jednak. Gdy z różdżki czarodzieja wybuchły iskry, wszystkie konie ruszyły z miejsca jak na zawołanie, a Roger poczuł, jak pęd wyrzuca go do przodu. Nie panował nad nogami, trzymając się wody i tym samym zupełnie nieświadomie szarpiąc konia; to jednak było zdecydowanie zbyt mało, aby zatrzymać zwierzę, które ruszyło wraz z tabunem.
Gdyby Roger znał jakąkolwiek modlitwę, najpewniej zacząłby się modlić. Przez umysł przemknęła mu tylko myśl, że być może za coś takiego wyląduje w tym całym piekle, o którym ostatnio słyszał, czy to od Herberta, czy od Primy; nie był w stanie sobie przypomnieć od kogo.

| nie mam biegłości jazda konno, -40 do rzutu



Serenely splendid heron,
staring into river,
wind that blows your feathers

Roger Bennett
Roger Bennett
Zawód : szukam tropów i rozwiązuje sprawy
Wiek : 35 lat
Czystość krwi : Półkrwi
Stan cywilny : Kawaler
I will write peace on your wings and you will fly all over the world.
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Czego potrzebujesz?
Nieaktywni
Nieaktywni
https://www.morsmordre.net/t11848-roger-bennett https://www.morsmordre.net/t11892-losos#367625 https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 https://www.morsmordre.net/f429-devon-plymouth-ford-park-road-13 https://www.morsmordre.net/t11893-skrytka-bankowa-nr-2575#367639 https://www.morsmordre.net/t11894-roger-bennett#367641
Re: Łuk Durdle Door [odnośnik]14.11.23 21:15
The member 'Roger Bennett' has done the following action : Rzut kością


'k100' : 83
Morsmordre
Morsmordre
Zawód : Mistrz gry
Wiek :
Czystość krwi : n/d
Stan cywilny : n/d
O Fortuna
velut Luna
statu variabilis,
semper crescis
aut decrescis...
OPCM : X
UROKI : X
ALCHEMIA : X
UZDRAWIANIE : X
TRANSMUTACJA : X
CZARNA MAGIA : X
ZWINNOŚĆ : X
SPRAWNOŚĆ : X
Genetyka : Czarodziej
Łuk Durdle Door - Page 50 Tumblr_lqqkf2okw61qionlvo3_500
Konta specjalne
Konta specjalne
http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ https://www.morsmordre.net/t12082-kronika-towarzyska#372204 http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/ http://morsmordre.forumpolish.com/f124-woreczki-z-wsiakiewki

Strona 50 z 60 Previous  1 ... 26 ... 49, 50, 51 ... 55 ... 60  Next

Łuk Durdle Door
Szybka odpowiedź
Uprawnienia

Nie możesz odpowiadać w tematach